9280
Szczegóły |
Tytuł |
9280 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9280 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9280 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9280 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jack London
Cie� i b�ysk
Dzisiaj, patrz�c wstecz, zdaj� sobie spraw�, jak niebezpieczna to by�a przyja��. Lloyd Inwood, wysoki, smuk�y, o wykwitnie rze�bionej twarzy, nerwowy i ciemny. Za� Paul Tichlorne r�wnie wysoki, smuk�y, �adny, nerwowy � i jasny. Jeden by� odbiciem drugiego w wszystkim, pr�cz kolorytu. Lloyd mia� oczy czarne, Paul niebieskie. W chwili podniecenia twarz bruneta barwi�a si� �niado-��tawym rumie�cem, twarz blondyna � r�owym. Lecz poza kwesti� kolorytu � identyczni byli niby dwa ziarenka grochu. Obaj posiadali wybitn� inteligencj�, wielki temperament, zawzi�to�� �yciow�, ogromn� wytrwa�o�� w czynach i zdolno�� skupiania wszystkich si� dla osi�gni�cia zamierzonego celu.
W wi�zy owej wyj�tkowej przyja�ni zapl�ta� si� r�wnie� kto� trzeci: kr�tki, gruby, kr�py i leniwy. Niestety, tym trzecim by�em ja. Paul i Lloyd zdawali si� by� stworzeni do ci�g�ej rywalizacji, ja za� do wyst�powania zawsze z r�d�k� oliwn� pokoju. Wszyscy trzej wzrastali�my razem I nieraz na moje plecy spada�y ciosy, kt�re jeden z przyjaci� przeznacza� dla drugiego. Tamci dwaj nieustannie wsp�zawodniczyli, ci�gle walczyli o pierwsze�stwo i w walce tej nie znali granic pragnie� ani nami�tno�ci.
�w zawzi�ty duch rywalizacji panowa� zar�wno w naukach, jak w zabawach. Je�li Paul pami�ta� dwie strofki jakiego� s�ynnego poematu, Lloyd zjawia� si� natychmiast z trzema, po czym Paul uczy� si� czterech, a� wreszcie obaj umieli ca�o��. Pami�tam pewien incydent, kt�ry mia� miejsce podczas p�ywania � incydent tragicznie znamienny dla walki ca�ego ich �ycia. Ch�opcy zabawiali si� weso�o: nurkowali na dno jeziorka dziesi�ciostopowej g��boko�ci i chwytali za korzenie wodorost�w, zak�adaj�c si�, kto d�u�ej wytrzyma pod wod�. Paul i Lloyd uparli si�, �e dadz� nurka razem. Kiedym ujrza� ich twarze, zaci�te i zdecydowane, znikaj�ce szybko pod wod� � poczu�em, �e stanie si� co� strasznego. Chwile mija�y, fale uspokoi�y si� na wodzie, jeziorko le�a�o g�adkie i niezm�cone, lecz ani czarna, ani jasna g�owa nie wychyla�y si�, �eby zaczerpn�� powietrza. My wszyscy, stoj�cy na brzegu, zacz�li�my si� niepokoi�. Najd�u�szy rekord najwytrzymalszego ch�opca zosta� dawno pobity � lecz spod wody nie dochodzi� �aden �lad �ycia. P�cherzyki powietrza bulgota�y miarowo, wydostaj�c si� na powierzchni� i dawa�y zna�, �e p�uca nurk�w pracuj� jeszcze. Po chwili usta�y nawet sygna�y p�cherzyk�w. Ka�da sekunda sta�a si� niezno�nie d�uga. Nie mog�em d�u�ej wytrzyma� napi�cia. Sam da�em nurka.
Znalaz�em obu ch�opc�w na dnie, wczepionych kurczowo w wodorosty. G�owy trzymali w odleg�o�ci kilku cali jedna od drugiej, oczy mieli szeroko rozwarte i wpatrzone przenikliwie w oczy przeciwnika. Cierpieli niezno�nie, wij�c si� w m�ce dobrowolnego duszenia, �aden jednak nie chcia� wyp�yn�� pierwszy i uzna� si� za pobitego. Spr�bowa�em oderwa� r�k� Paula od wodorost�w, ale opiera� si� rozpaczliwie. Poczu�em, �e si� dusz� i wyp�yn��em na powierzchni�, mocno podrapany. Szybko wyt�umaczy�em kolegom, o co chodzi. Sze�ciu nas da�o nurka i wreszcie przemoc� wyci�gn�li�my zajad�ych przeciwnik�w. Byli ju� jednak nieprzytomni i dopiero po d�ugim stosowaniu sztucznego oddychania, bicia i ko�ysania uda�o nam si� przywo�a� ich do �ycia. Byliby uton�li, gdyby nikt nie przyby� na pomoc.
Kiedy Paul Tichlorne wst�pi� na uniwersytet, m�wiono og�lnie, �e ma zamiar studiowa� nauki spo�eczne. Llyod Inwood, zapisuj�c si� jednocze�nie, wybra� ten�e fakultet. Paul jednak�e w tajemnicy przed wszystkimi nosi� si� z zamiarem studiowania nauk przyrodniczych, zw�aszcza za� chemii. Tote� w ostatniej chwili przerzuci� si� niespodziewanie. Wobec tego Lloyd, chocia� ju� zorganizowa� sobie plan nauk i zacz�� ucz�szcza� na wyk�ady � nagie poszed� w �lad za Paulem i zapisa� si� na przyrod�, ze szczeg�lnym uwzgl�dnieniem chemii. Rywalizacj� dw�ch nowo przyby�ych zauwa�yli wkr�tce wszyscy koledzy. Jeden stanowi� ostrog� dla drugiego. Zapu�cili si� w tajniki chemii g��biej ni� kt�rykolwiek z koleg�w, tak g��boko, �e zanim doczekali si� tradycyjnej uroczysto�ci �skoku przez sk�r�", zagna� ju� mogli w kozi r�g niejednego z dawnych chemik�w, nie wy��czaj�c znanego w�r�d koleg�w specjalisty, �starego" Mossa. Wreszcie prace Lloyda nad �bakteriami �mierci" znajduj�cymi si� w ciele �aby morskiej oraz do�wiadczenia robione nad tymi bakteriami przy pomocy cyjanku potasu, przynios�y s�aw� zar�wno badaczowi, jak ca�ej uczelni. Paul jednak nie pozosta� ani o krok w tyle, zdo�a� bowiem wyprodukowa� laboratoryjnie pewne koloidy, wydzielane dotychczas jedynie przez ameby. Poza tym, otworzy� nowe mo�liwo�ci produkowania nawoz�w sztucznych, przez swe znakomite do�wiadczenia z wp�ywem roztwor�w chloran�w sodu i magnezu na najni�sze formy fauny morskiej.
W czasie najg��bszego pogr��enia si� w chemii, w okresie walki o stopie� naukowy � w �ycie obu koleg�w wesz�a nagle panna Doris Van Benschoten. Lloyd spotka� j� pierwszy, ale w przeci�gu dwudziestu czterech godzin Paul postara� si� r�wnie� o zawarcie tej znajomo�ci. Rzecz prosta, zakochali si� od razu i panna Doris sta�a si� jedyn� tre�ci� �ycia, jedynym celem, dla kt�rego warto �y�. Otaczali j� swym uwielbieniem z jednak� nami�tno�ci� i oddaniem, i tak intensywna sta�a si� ich walka o t� kobiet�, �e ca�y uniwersytet zainteresowa� si� jej przebiegiem' i czyni� nawet zak�ady. Nawet �stary" Moss po jakim� wspania�ym pokazie naukowym w prywatnej pracowni Paula za�o�y� si� o ca�omiesi�czny zarobek, �e pr�dzej czy p�niej zostanie z ramienia Paula dru�b� panny Doris Van Benschoten.
Wreszcie panna rozstrzygn�a zagadnienie po swojemu, ku zadowoleniu wszystkich, pr�cz Paula i Lloyda. Zawezwa�a ich obu razem i o�wiadczy�a, �e wybra� pomi�dzy nimi nie mo�e, bo obaj s� jej r�wnie mili, poniewa� za�, niestety, wielom�stwo nie jest w Stanach Zjednoczonych dozwolone, przeto zmuszona jest wyrzec si� zaszczytu i szcz�cia po�lubienia jednego z nich.
Odt�d jeden oskar�a� drugiego o swe niepowodzenie, wobec czego gorycz, dziel�ca ich, zgorzknia�a jeszcze mocniej.
Sprawy sz�y szybko do kulminacyjnego punktu. Obaj m�odzie�cy posiadali ju� stopnie naukowe i z mur�w uczelni wyszli w �wiat.
W moim to w�a�nie domu zacz�� si� dnia pewnego pocz�tek ko�ca. Obaj rywale byli lud�mi zamo�nymi i nie mieli ani ochoty, ani konieczno�ci pracy zarobkowej. Przyja�� ze mn� a zarazem wzajemna animozja wi�za�y ich jednak w pewien w�ze� nierozerwalny.
Obaj odwiedzali mnie cz�sto, starali si� jednak nie spotyka�. Pomimo to spotkanie by�o pr�dzej czy p�niej nieuniknione.
Pewnego dnia podczas mego urlopu Paul Tichlorne przesiedzia� ca�y dzie� w moim gabinecie, wertuj�c jaki� tygodnik naukowy. Czu�em si� zwolniony od bawienia go�cia i w ogr�dku zaj��em si� ulubionymi r�ami, gdy nagle zawita� Lloyd Inwood. Przybija�em w�a�nie pn�ce ga��zki do �cian domu. Sta�em na drabince, usta maj�c pe�ne gwo�dzi i m�oteczek w r�ku. Lloyd sta� przy mnie i coraz to w czym� dopomaga�. W tej sytuacji zawi�za�a si� pomi�dzy nami rozmowa na temat mit�w o ludziach niewidzialnych, dziwacznych, w�drownych zjawach, o kt�rych podania i przes�dy przechowa�y si� a� po dzie� dzisiejszy. Lloyd zapali� si� do tematu po swojemu, nerwowo a porywczo i po chwili przerzuci� do rozwa�ania fizycznych mo�liwo�ci takiego zjawiska jak niewidzialno��. Przedmiot idealnie czarny � twierdzi� � powinien teoretycznie oprze� si� najostrzejszemu nawet wzrokowi ludzkiemu.
� Barwa jest wra�eniem � m�wi� � nie jest rzeczywisto�ci� obiektywn�. Bez �wiat�a nie mo�emy widzie� ani barw, ani samych przedmiot�w. Wszystkie przedmioty s� w ciemno�ci czarne i wtedy ich nie dostrzegamy. Je�li nie padnie na nie �aden promie� �wiat�a � �aden te� nie zostania odbity od nich ku oczom ludzkim i nie osi�gniemy wtedy �adnego wra�enia wzrokowego.
� Ale przy �wietle dziennym czarne przedmioty widzimy � odpar�em.
� Bardzo s�usznie � zapala� si� Lloyd � ale dlatego tylko, �e nie s� idealnie czarne. Gdyby by�y idealnie, najidealniej czarne, nie mogliby�my ich dostrzec nawet przy �wietle stu s�o�c! Tote�, powiadam, przy pomocy odpowiednich barwnik�w, w�a�ciwie zastosowanych, mo�na by osi�gn�� idealn� czer�, kt�ra czyni�aby niewidzialnym ka�dy przedmiot ni� pomalowany.
� By�oby to nadzwyczajne odkrycie � odrzek�em do�� sceptycznym tonem, ca�y bowiem pomys� wyda� mi si� tak fantastyczny, �e wart by� jedynie teoretycznych rozwa�a�.
� Nadzwyczajne! � Lloyd trzepn�� mnie po ramieniu. � No my�l�! C�, m�j stary, je�li okryj� si� takim czarnym p�aszczykiem � ca�y �wiat mam u st�p! Moje staj� si� tajemnice kr�l�w i dwor�w, zamys�y polityk�w i dyplomat�w, machinacje gie�dziarzy, plany przemys�owc�w. M�g�bym trzyma� r�k� na tajnym pulsie wszystkich spraw i sta� si� najwi�ksz� pot�g� �wiata. M�g�bym te� � tu urwa� nagle, po czym doda� spokojniej: Rozpocz��em ju� do�wiadczenia na ten temat i nie mog� si� skar�y�, �eby sz�y mi kiepsko.
Nagle tu� przy nas zabrzmia� g�o�ny �miech. W drzwiach sta� Paul Tichlorne, u�miechaj�c si� drwi�co.
� Zapominasz, kochany Lloydzie... � zacz��.
� O czym�e to zapominam?
� Zapominasz � ci�gn�� Paul � ach, po prostu o takim drobiazgu jak... cie�.
Twarz Lloyda pociemnia�a, ale odpar� sucho: � Mog� nosi� parasol, m�j z�oty. � Potem nagle z dzik� w�ciek�o�ci� rzuci� si� ku rywalowi. � Pos�uchaj! Masz si� trzyma� z daleka od tego interesu � zrozumiane? � Je�li ci �ycie mi�e!
Awantura zdawa�a si� by� nieunikniona, Paul jednak roze�mia� si� dobrodusznie. � Nie mam zamiaru dotyka� nawet jednym palcem twoich brudnych barwnik�w. Gdyby� nawet osi�gn�� szczyt swoich marze�, potkniesz si� zawsze i przewr�cisz � o cie�. Od cienia nie uciekniesz, bratku. Co do mnie, to wybieram si� po wr�cz przeciwnej �cie�ce. W samym za�o�eniu mego pomys�u cie� jest wykluczony.
� Przezroczysto�ci � wykrzykn�� nagle Lloyd. � Ale� to jest nieosi�galne.
� Tak, ma si� rozumie�, zupe�nie nieosi�galne. Paul wzruszy� ramionami i oddala� si� pocz�� z wolna r�an� alejk� ogrodu.
To by� pocz�tek. Obaj zaatakowali odt�d swoje zagadnienia z ca�� burz� nami�tno�ci, do jakiej byli zdolni, i z gorycz� zawi�ci i gniewu. Dr�a�em teraz o nich obu. Ka�dy wtajemnicza� mnie w swoje prace i podczas d�ugich miesi�cy bada� spe�nia� musia�em obowi�zki powiernika stron obu, asystuj�c przy do�wiadczeniach i s�uchaj�c teoretycznych wywod�w. Nigdy, rzecz prosta, ani s�owem nie zdradzi�em przed jednym post�p�w drugiego, tote� obaj szanowali mnie za lojalno�� i umiej�tno�� milczenia. Lloyd Inwood wobec uci��liwej i wyczerpuj�cej pracy, nie mog�c znie�� ci�g�ego napi�cia wszystkich w�adz umys�owych � znalaz� sobie na odpoczynek rozrywk� do�� dziwaczn�: pocz�� ucz�szcza� na walki atlet�w. Na jednym z owych brutalnych widowisk, na kt�re zaci�gn�� mnie, �eby podzieli� si� zdobyczami ostatnich do�wiadcze� � teoria jego otrzyma�a niespodziewan� a dosadn� ilustracj�.
� Czy widzisz tego rudobrodego jegomo�cia � zapyta� Lloyd, wskazuj�c poprzez aren� na pi�ty rz�d krzese� po drugiej stronie. � Powiedz mi te�, czy widzisz tego drugiego pana, w bia�ym kapeluszu? C�, pomi�dzy nimi jest jedno puste miejsce, prawda?
� Tak, nie siedz� obok siebie � odrzek�em.
Krzes�o pomi�dzy nimi jest nie zaj�te.
Lloyd przechyli� si� ku mnie i wyrzek� z naciskiem:
� Nie. Pomi�dzy rudobrodym a panem w kapeluszu siedzi Ben Wasson. M�wi�em ci kiedy� o nim. Jest najlepszym atlet� �redniej wagi w ca�ym kraju. Jest te� Murzynem czystej krwi, najczarniejszym z popularnych Murzyn�w Stan�w Zjednoczonych. Ma na sobie czarny p�aszcz zapi�ty pod szyj�. Widzia�em, jak wchodzi� i zajmowa� to miejsce. Jak tylko usiad� � mia�em wra�enie, �e znikn��. Patrz uwa�nie, mo�e si� u�miechnie.
Mia�em ochot� przej�� si� ku tamtym rz�dom, �eby sprawdzi� s�owa Lloyda, ale mnie powstrzyma�. � Poczekaj � prosi�.
Czeka�em wi�c i patrzy�em. Po pewnej chwili rudobrody jegomo�� zwr�ci� si� ku pozornie nie zaj�temu krzes�u i zacz�� co� m�wi�; wtedy, w owej pustej przestrzeni dostrzeg�em powolny obr�t dw�ch kr�g�ych bia�ek ocznych i dwa bia�e rz�dy z�b�w. Wtedy przez kr�tk� chwil� zobaczy�em ca�� twarz, a mo�e tylko zdawa�o mi si�, �e widz�. Lecz gdy u�miech znikn��, twarz sta�a si� znowu niewidzialna i fotel wyda� si� pusty.
� Gdyby Ben Wasson by� idealnie czarny, m�g�by� siedzie� obok i nie widzie� go � powiedzia� Lloyd. Wyznaj�, �e dzi�ki temu przyk�adowi zosta�em nieomal przekonany o s�uszno�ci za�o�enia mego przyjaciela. Od tego czasu odwiedza�em cz�sto laboratorium Lloyda i znajdowa�em go zawsze pogr��onego w poszukiwaniach owej wymarzonej absolutnej czerni. Do�wiadczenia Jego polega�y na wytwarzaniu ca�ej gamy czarnych barwnik�w: zw�glonych substancji zwierz�cych lub ro�linnych, dziegci�w, t�uszcz�w, smar�w i kopci�w.
� Bia�e �wiat�o � m�wi� � sk�ada si� z siedmiu kolor�w zasadniczych. Lecz samo w sobie jako takie jest niewidzialne. Dopiero odbite od przedmiot�w staje si� widzialne � zar�wno jak i te przedmioty. Widzialn� jednak staje si� tylko ta jego cz��, kt�ra zosta�a odbita od przedmiotu. Oto na przyk�ad niebieskie pude�ko od tytoniu. Bia�e �wiat�o pada na� i wszystkie jego sk�adniki � opr�cz jednego � zostaj� zabsorbowane. S� nimi: fioletowy, Indygo, zielony, ��ty, pomara�czowy i czerwony. Tym jednym sk�adnikiem odbitym jest niebieski. Nie zostaje on poch�oni�ty, lecz zostaje odbity. Dlatego te� pude�ko do tytoniu daje nam wra�enie barwy niebieskiej. Innych barw nie widzimy, bo zosta�y zabsorbowane. Widzimy tylko niebiesk�. Dla tej samej przyczyny trawa wydaje nam si� zielona. Zielone fale bia�ego �wiat�a rzucone zostaj� ku naszym oczom.
� Je�li malujemy sobie domek � m�wi� Innym razem � bynajmniej nie u�ywamy do malowania kolor�w. U�ywamy po prostu pewnych substancji, kt�re maj� w�asno�� absorbowania z bia�ego �wiat�a wszystkich barw, pr�cz tej, kt�ra; posiada� ma nasz dom. Je�eli substancja odbija wszystkie barwy, wydaje nam si� bia�a. Je�eli wszystkie absorbuje, jest czarna. Lecz, jakem rzek�, nie posiadamy dotychczas czerni absolutnej. Wszystkie fale nie zostaj� poch�oni�te. Idealna czer�, byle ubezpieczona od bardzo wysokich o�wietle�, b�dzie zupe�nie i absolutnie niewidzialna. Sp�jrz na przyk�ad tutaj:
Wskaza� palet� le��c� na stole. Barwi�y j� rozmaite odcienie czerni. Jedn� w szczeg�lno�ci dostrzec by�o trudno. Mia�em wra�enie, �e �mi mi si� w oczach, przetar�em powieki i patrzy�em znowu.
� Oto w�a�nie � m�wi� z przej�ciem chemik � jest najczarniejsza czer�, jak� ogl�da�e� kiedykolwiek i jak� w og�le oko ludzkie widzia�o. Poczekaj � wkr�tce wytworz� tak� na jak� oko ludzkie spogl�da� nie b�dzie mog�o, a przez to samo nie b�dzie mog�o jej widzie�!
Tymczasem Paul Tichlorne pogr��ony by� r�wnie g��boko w studia nad polaryzacj� I rozproszeniem �wiat�a, nad interferencj� i skupianiem promieni oraz nad pewnymi w�a�ciwo�ciami ca�ego szeregu zwi�zk�w organicznych.
� Przezroczysto�� jest stanem lub te� w�asno�ci� cia�a, kt�ra pozwala na przechodzenie przeze� wszystkich promieni �wiat�a � t�umaczy�. � Tego w�a�nie poszukuj�. Lloyd potknie si� zawsze o cie� w swoich badaniach nad idealn� absorpcj�. Ja tego unikn�. Cia�o przezroczyste nie rzuca cienia wcale. Nie odbija te� fal �wietlnych, je�li istotnie jest idealnie przezroczyste. Tote�, z wyj�tkiem bardzo mocnych o�wietle�, cia�o takie nie tylko nie rzuci cienia, ale, nie odbijaj�c promieni, stanie si� niewidzialne.
Kt�rego� dnia stali�my przy oknie. Paul zaj�ty by� polerowaniem mn�stwa szkie�ek ustawionych na podstawce. Nagle w czasie przerwy w rozmowie zawo�a�: � O, rzuci�em niechc�cy szkie�ko! Wyjrzyj no przez okno, m�j stary, czy nie zobaczysz, gdzie upad�o!
Czym pr�dzej wysun��em g�ow� przez otwarte okno i nagle oszo�omi� mnie mocny cios. Tar�em wi�c czo�o i spogl�da�em ze zdziwieniem i wyrzutem na Paula, kt�ry za�miewa� si�, jak sztubak po sp�ataniu figla.
� A wi�c? � powiedzia�.
� A wi�c? � powt�rzy�em jak echo.
� Dlaczego nie zbada�e� terenu?
Wobec tego rozpocz��em badania. Zanim wytkn��em g�ow�, zmys�y moje, dzia�aj�c automatycznie, stwierdzi�y, �e �adna przeszkoda nie istnieje, �e nic nie dzieli mojej g�owy od zewn�trznego �wiata, gdy� rama otworzonego okna jest najzupe�niej pusta. Teraz jednak wyci�gn��em r�k� i poczu�em twardy przedmiot, g�adki, zimny i p�aski; do�wiadczenie mego dotyku rozpozna�o szk�o. Spojrza�em znowu, lecz absolutnie nic nie mog�em dostrzec.
� Bia�y piasek kwarcowy � �mia� si� Paul � w�glan sodu, nadtlenek manganu i wapno gaszone � oto masz najlepsze szkie�ko francuskie z huty St. Gobain wytwarzaj�cej najpi�kniejsze na �wiecie tafle szklane. Pochlebiam za� sobie, �e to jest w�a�nie najpi�kniejsza tafla. Kosztuje bajo�skie sumy. Ale sp�jrz na ni�I Nie spos�b jej dostrzec. Nie wiesz nic o jej istnieniu, dop�ki jej nie dotkniesz.
� Tak, m�j stary! Oto masz lekcj� pogl�dow�. Pewne sk�adniki same przez si� nieprzezroczyste, w zestawieniu posiadaj� jednak w�asno�� wytwarzania cia� przezroczystych. To dziedzina chemii nieorganicznej � powiesz. Bardzo s�usznie. O�mielam si� jednak twierdzi�, �e na terenie chemii organicznej osi�gn�� mo�na pod tym wzgl�dem stokro� lepsze rezultaty.
� Patrz! � podsun�� mi pod oczy prob�wk� nape�nion� jakim� m�tnym p�ynem. Dola� do� zawarto�� drugiej prob�wki. Pierwszy p�yn sta� si� natychmiast przezroczysty i iskrz�cy.
� Albo to! � Kilkoma szybkimi, nerwowymi ruchami po�r�d baterii prob�wek zmieni� barw� bia�ego p�ynu na kolor wina, jasno��ty za� roztw�r na ciemnobrunatny. Po czym papierek lakmusowy zanurzy� do kwasu, barwi�c go na czerwono, i zaraz potem rzuci� do zasady � barwi�c na niebiesko.
� A przecie� papierek lakmusowy pozosta� lakmusowym papierkiem � o�wiadczy� mi tonem wyk�adowcy. � Nie zmieni�em go na nic innego. C� wi�c uczyni�em? Zmieni�em uk�ad jego cz�steczek. Najpierw by�y one u�o�one w ten spos�b, �e posiada�y w�asno�� poch�aniania wszystkich promieni pr�cz czerwonych. P�niej za� cz�steczki znalaz�y si� w takim uk�adzie, �e absorbowa�y wszystkie promienie pr�cz niebieskich. I tak w niesko�czono��. Ot� zamiary moje s� nast�puj�ce: tu przerwa� na chwil�. � Zamierzam szuka� i znale�� odpowiednie czynniki, kt�re dzia�aj�c na organizmy �ywe powodowa�yby w nich podobn� zmian� uk�adu cz�steczek jak ta, kt�r� widzieli�my przed chwil�. Czynniki te jednak, kt�rych poszukuj� i na kt�rych tropie ju� w�a�ciwie jestem, nie b�d� nadawa�y organizmowi �ywemu barwy czerwonej, niebieskiej lub czarnej. Nie! One mu nadadz� � przezroczysto��. Nadadz� mu w�a�ciwo�� przepuszczania wszystkich promieni. Wtedy cia�o stanie si� niewidzialne. I � nie rzuci cienia.
W kilka tygodni potem wybra�em si� z Paulem na polowanie, obieca� mi bowiem, �e b�d� polowa� z cudownym psem: �najbardziej cudownym psem, z jakim kiedykolwiek polowa� cz�owiek". Tak d�ugo mnie o tym upewnia�, a� wzbudzi� moj� ciekawo��. Danego ranka czu�em si� jednak mocno zawiedziony, poniewa� wyruszyli�my bez psa.
� Musia� gdzie� odbiec, jako� go nie wida� � zauwa�y� niepewnie Paul i ruszyli�my w pole.
Nie wiem sam, co mi dolega�o, czu�em si� jednak bardzo �le, dziwnie i niezno�nie �le. Nerwy mia�em rozstrojone i rozstr�j ten przenosi� si� teraz na zmys�y. Zmys�y bowiem zacz�y mi p�ata� nader nieprzyjemne figle. S�ysza�em dziwne d�wi�ki, to szelest traw, to jakby cz�apanie n�g po �cie�ce.
� Czy ty nic nie s�yszysz, Paul? � zapyta�em wreszcie. Zaprzeczy� ruchem g�owy i uparcie szed� naprz�d. Podczas przechodzenia przez jaki� p�ot us�ysza�em wyra�nie pisk psa w odleg�o�ci kilku krok�w ode mnie. Obejrza�em si�, lecz nie dostrzeg�em nic.
Usiad�em na ziemi, dr��c ze zdenerwowania.
� S�uchaj no, Paul, wr��my lepiej do domu � wyrzek�em. � Mam wra�enie, �e jestem powa�nie chory.
� Nonsens, stary � odpar�. � To pewnie s�o�ce przepali�o ci g�ow�. Zaraz przejdzie. Pogoda jest tak pi�kna.
Lecz na w�skiej �cie�ce mi�dzy krzakami bawe�ny jaki� twardy przedmiot uderzy� mnie nagle w nogi. Potkn��em si� i omal nie upad�em. Z nag�ym niepokojem spojrza�em na Paula.
� O co chodzi? � zapyta�. � Potkn��e� si� o w�asn� nog� co? � Wobec tego wola�em ju� trzyma� j�zyk za z�bami. Wlok�em si� cierpliwie, chocia� by�em ju� najzupe�niej pewny, �e jaka� tajemnicza a dotkliwa choroba zaatakowa�o moje nerwy. Dotychczas ocala�y jeszcze oczy. Kiedy iednak wyszli�my znowu na otwart� przestrze�, nawet zmys� wzroku zwr�ci� si� przeciwko mnie. Dziwne b�yski r�nokolorowego, t�czowego �wiat�a zacz�y pojawia� si� i znika� przede mn� na �cie�ce. Wci�� jeszcze stara�em si� panowa� nad sob�. Kiedy jednak t�czowe b�yski pojawi�y si� na dobre, dwadzie�cia sekund nieustannie ta�cz�c mi przed oczyma, usiad�em, os�abiony ! wstrz��ni�ty � Co� kiepsko ze mn� � mrukn��em, zas�aniaj�c oczy r�koma. � Ju� mi pad�o na wzrok. Paul, odprowad� mnie do domu.
Na to Paul roze�mia� si� g�o�no i szczerze. � A co, nie m�wi�em? Najbardziej cudowny spo�r�d ps�w? Mo�e nie? Jak uwa�asz?
Odwr�ci� si� i zagwizda�. Pos�ysza�em cz�apanie, przy�pieszony oddech zziajanego zwierz�cia niew�tpliwe psie naszczekiwanie. Wtedy Paul nachyli� si� i przem�wi� do... najwyra�niej do powietrza.
� No, daj �ap�!
Po czym po�o�y� moj� r�k� na zimny psi nos i na g�adk� psi� mord�. Tak, by� to niew�tpliwie pies, o kr�tkiej i mi�kkiej sier�ci pointera.
B�d� co b�d� zmys�y moje ozdrowia�y natychmiast. Paul w�o�y� obro�� na szyj� wy��a i przywi�za� mu chustk� do ogona. Wtedy to dane nam by�o ujrze� wspania�e widowisko. Pusta obro�a sun�a ponad polem, za� tu� za ni� powiewa�a bia�a chusteczka. Kapitalnie wygl�da�o, jak owa chustka �robi�a st�jk�" przed k�p� krzak�w i pozostawa�a nieruchoma i napi�ta, dop�ki nie strzelili�my do ptaka.
Woko�o psa unosi�y si� nieustanne nik�e t�czowe b�yski, o kt�rych ju� wspomnia�em. Jest to jedyny objaw � t�umaczy� mi Paul � kt�rego nie przewidzia� w za�o�eniu i kt�ry prawdopodobnie nie da si� w praktyce przezwyci�y�.
� To ca�a wielka rodzina � m�wi� � t�cze, z�udne s�o�ca, aureole, zorze i parheliony. Tworz� si� przez rozszczepienie �wiat�a przy odbiciu od kryszta�k�w lodu, od minera��w, od mg�y, deszczu, piany i wielu innych cia�. Obawiam si�, �e to jest w�a�nie haracz, kt�ry zap�aci� musz� za przezroczysto��. Unikn�tem ciena � potkn��em si� o b�ysk.
W kilka dni potem, wchodz�c do pracowni Paula, poczu�em odra�aj�c� wo�. By�a tak silna, �e bez trudu odnalaz�em jej �r�d�o: mas� gnij�cej materii organicznej, le��cej u progu i w og�lnych zarysach przypominaj�cej cia�o psa.
Paul ze zdumieniem bada� odkryty przeze mnie przedmiot. By� to jego niewidzialny pies, a raczej pies ongi� niewidzialny, obecnie bowiem rozk)adaj�c� si� mas� wida� by�o doskonale. Podobno przed p�godzin� biega� i bawi� si�, zdrowy i weso�y. Bli�sza obserwacja wykaza�a, �e czaszka przy skroni zdruzgotana zosta�a jakim� mocnym ciosem. Sam fakt nag�ej �mierci psa by� dostatecznie dziwny, lecz jeszcze bardziej niepoj�ty by� natychmiastowy rozk�ad cia�a.
� Czynniki, kt�re mu zastrzykiwa�em, by�y zupe�nie nie szkodliwe � t�umaczy� Paul. � Musia�y by� jednak pot�ne w dzia�aniu i, jak si� teraz okazuje, posiada�y w�asno�� powodowania natychmiastowego rozk�adu organizmu w razie jego �mierci. Zdumiewaj�ce! Ciekawe! C� -pozostaje tylko: strzec si� �mierci. Przezroczysto�� nie szkodzi cia�u �ywemu. Nie rozumiem tylko, kto rozbi� psu g�ow�?!
Pytanie nie pozosta�o bez odpowiedzi, gdy� wkr�tce s�u��ca przybieg�a z nowin�, �e �owczy Gaffer Bedshaw dosta� napadu ostrego szale�stwa, dzi� w�a�nie, godzin� temu. Powalono go i zwi�zano natychmiast w jego izdebce, gdzie le�y teraz i bredzi o walce z jakim� strasznym potworem napotkanym na ��kach pana Tichlorne'a. Wariat przysi�ga, �e potw�r by� niewidzialny. �ona i c�rka oblewaj� �zami biedaka, ale on zacina si� jeszcze bardziej I twierdzi, �e na w�asne oczy widzia�, i� potw�r by� niewidzialny. Wobec tego furman i ogrodnik zwi�zali go jeszcze mocniej.
Podczas gdy Paul Tichlorne z takim powodzeniem opanowywa� problemat niewidzialno�ci, Lloyd Inwood pozosta� nieco w tyle. Zaprosi� mnie listownie, �ebym obejrza� post�py jego prac, poszed�em wi�c niezw�ocznie. Domek, w kt�rym mie�ci�a si� pracownia, sta� samotnie na obszernych terenach maj�tku, na �licznej ma�ej polance, po�r�d m�odego gaiku. Sz�o si� tam wij�c� i do�� b��dn� dr�k�. Ja jednak przemierza�em t� �cie�k� tyle razy, �e zna�em ka�dy jej cal. Jakie� wi�c by�o moje zdumienie, kiedy wyszed�szy na polank� nie zasta�em domku! Estetyczny budyneczek, uwie�czony czerwonym kominem � przesta� istnie� I A raczej polanka wygl�da�a tak, jakby nie istnia� by� nigdy. �adnych ruin, �adnych gruz�w � nic.
Poszed�em tak, jakbym szed� wzd�u� boku domku. � �O � rzek�em sam do siebie � tutaj powinny by� schodki I drzwi". Zanim zd��y�em to wym�wi�, potkn��em si� o jak�� przeszkod�, pochyli�em si� gwa�townie naprz�d i uderzy�em g�ow� o co� twardego, co odczu�em w�a�nie jako drzwi. Wyci�gn��em r�k�. Tak, to Istotnie by�y drzwi. Znalaz�em klamk�, nacisn��em. I jak tylko drzwi skrzypn�y lekko na zawiasach � ca�e wn�trze pracowni narzuci�o si� moirn oczom. Przywitawszy Lloyda, raz jeszcze wyszed�em na �cie�k�, zamykaj�c za sob� drzwi. I znowu budynek znikn�� mi z oczu. Z chwil� gdy znowu otworzy�em drzwi � ca�e wn�trze sta�o przede mn� widzialne i zwyk�e.
G��boko zdumiewaj�ce by�y nag�e przej�cia od pustki do barwy i kszta�tu.
� C� powiesz na to, h�? � zagadn�� Lloyd, �ciskaj�c moj� r�k�. � Onegdaj poci�gn��em �ciany paroma warstwami absolutnej czerni, �eby si� przekona�, jak wygl�da. No, jak�e twoja g�owa? Musia�e� si� dobrze trzepn��, wyobra�am sobie.
� To drobiazg � przerwa� tok moich powinszowa�. � Mam dla ciebie co� lepszego do roboty.
To m�wi�c, zacz�� si� rozbiera�, kiedy za� stan�� przede mn� zupe�nie nogi, wcisn�� mi w r�k� spory garnc�ek i mi�kk� szczotk�.
� Dalej, smaruj mnie tymi � zawo�a�.
By� to oleisty p�yn podobny do szelaku, kt�ry rozsmarowywa� si� po sk�rze szybko i �atwo, zasychaj�c natychmiast.
� To dopiero wst�pne �zagruntowanie", tak dla ostro�no�ci � wyja�ni�, kiedy sko�czy�em. � A teraz we�my si� do tego preparatu, o kt�ry w�a�nie chodzi.
Wzi��em drugi garnczek, kt�ry mi wskaza�, zajrza�em do �rodka, ale nie dostrzeg�em nic.
� To naczynie jest puste � powiedzia�em.
� W�� palec do �rodka.
Us�ucha�em i dozna�em wra�enia ch�odnej wilgoci. Wyci�gn��em palec. Spojrza�em na�: znik�. Poruszy�em nim i czu�em ruch skurczu i rozkurcza w�asnych mi�ni, lecz �adne wra�enie wzrokowe nie odpowiada�o temu odczuciu. Wedle wszelkiej oczywisto�ci pozbawiony zosta�em palca. Wtedy dopiero stwierdzi�em naocznie jego istnienie, kiedy wyci�gn��em go pod s�o�ce i ujrza�em na pod�odze pe�ny, zwyk�y cie� palca.
Lloyd zachichota�.
� No, teraz smaruj i przypatruj si� uwa�nie temu, co zajdzie. Zanurzy�em szczotk� do pustego na poz�r naczynia i szerok� smug� przejecha�em Lioydowi wzd�u� piersi. W �lad za ruchem szczotki �ywe cia�o znika�o sprzed oczu. Pokry�em p�ynem praw� nog� mego przyjaciela � i oto sta� ju� tylko na lewej, przecz�c wszelkim prawom grawitacji. Tak, smug� po smudze, cz�onek po cz�onku przemalowa�em Lloyda Inwooda w nieistnienie, w nico��. By�o to nader rozwlek�e do�wiadczenie, tote� czu�em si� zadowolony, kiedy nic Ju� nie pozosta�o pr�cz ognistych czarnych oczu, zawieszonych w przestrzeni i o nic jak gdyby nie wspartych,
� Dla oczu mam �agodniejszy, oczyszczony roztw�r � powiedzia� Lloyd � jedno dotkni�cie ma�ej szczoteczki i koniec � nie ma mnie!
Po urzeczywistnieniu powy�szego doda�: � No, teraz b�d� si� porusza�, a ty mi m�w, jakich doznajesz wra�e�!
� Przede wszystkim: nie widz� ci� zupe�nie � o�wiadczy�em, na co odpowiedzia� mi �miech triumfalny spo�r�d pustki. � Rzecz prosta, cienia nie unikn��e� � m�wi�em dalej � ale to by�o przewidziane. Kiedy stajesz pomi�dzy mn� a jakim� przedmiotem, przedmiot ten znika; znikanie to jest jednak tak niezwyk�e i niezrozumia�e, �e wydaje si�, jak gdyby oczy odm�wi�y nagle pos�usze�stwa. Kiedy poruszasz si� szybko, dziwno�� tego wra�enia wzrokowego wzrasta. A� oczy bol� od tego i m�zg si� m�czy.
� Czy odczuwasz inne jeszcze jakie� wra�enia mojej obecno�ci?
� I tak, i nie � odpar�em. � Kiedy podchodzisz bardzo blisko, czuj� to, co czuje si� w pobli�u wilgotnej piwnicy, mrocznej krypty lub g��bokiej kopalni. Tak, jak �eglarze czuj� majak l�du w najciemniejsz� nawet noc, tak zdaje mi si�, �e czuj� majak twego cia�a. Ale bardzo to jest mgliste i nieuchwytne.
Na drugi dzie� rano gaw�dzili�my d�ugo w laboratorium, kiedy za� mia�em odej��, Lloyd u�cisn�� mi r�k� swoj� r�k� niewidzialn� i wyrzek� z pustki: �Teraz zwyci�� �wiat!" Nie o�mieli�em si� powiedzie� mu o r�wnym powodzeniu prac Paula Tichlorne'a.
W domu znalaz�em kartk� od Paula. Prosi�, �ebym przyby� do niego niezw�ocznie. By�o ju� po�udnie. Siad�em na rower i pojecha�em. G�os Paula wo�a� mnie z placu tenisowego, wi�c zsiad�em z roweru i pobieg�em na plac. Ale plac by� pusty. Kiedym tak sta�, rozgl�daj�c si� woko�o, pi�ka tenisowa paln�a mnie w rami�. Odwr�ci�em si� szybko. Druga gwizdn�a ko�o ucha. Niewidzialny przeciwnik bombardowa� mnie nimi z przestrzeni. Kiedy jednak te same pi�ki powraca� zacz�y po kilka razy � zrozumia�em sytuacj�. Chwyci�em rakiet� i uwa�nie wpatrzy�em si� w przestrze�. Tu i tam miga�y t�czowe b�yski, ukazuj�c si� i znikaj�c. Celowa�em ku nim i kiedym w nie cisn�� dobre p� tuzina mocnych pi�ek � g�os Paula hukn�� z przestrzeni.
� Dosy�! Dosy�! Ol Och! Przesta�! Walisz mnie, uwa�asz, po nagiej sk�rze! O! Ol Wystarczy, bracie! Chcia�em tylko, �eby� podziwia� moj� metamorfoz� � sycza� przez z�by i pewien by�em, �e rozciera pot�uczone miejsca.
W par� minut potem zacz�li�my gra� w tenisa. By�em w trudniejszej sytuacji, nie mia�em bowiem poj�cia o ka�dorazowym po�o�eniu przeciwnika, pr�cz tych chwil, kiedy tworzy�y si� odpowiednie k�ty pomi�dzy nim, mn� i s�o�cem. Wtedy � i tylko wtedy � b�yska�. B�yski te by�y bardziej jaskrawe ni� t�cza: czystszy b��kit, delikatniejszy fiolet mocniejsza ��� i wszystkie odcienie po�rednie. Ca�o�� mia�a po�ysk brylantu � o�lepiaj�cy, roziskrzony, p�omienny.
Nagle, po�r�d gry, poczu�em jakby ch�odny dreszcz, przypominaj�cy blisko�� g��bokich kopal�, ponurych krypt, wilgotnych do��w. Ten sam dreszcz czu�em dzisiejszego ranka. Za chwil� dostrzeg�em pi�k� odbit� nieoczekiwanie spo�r�d pustej przestrzeni. W tej samej chwili o kilkana�cie st�p dalej Paul Tichlorne rzuci� sw�j t�czowy b�ysk. A wi�c nie on odbi� mi pi�k�! Z przera�eniem poj��em, �e to Lloyd Inwood pojawi� si� na placu. Chc�c si� upewni�, poszuka�em cienia. Taki Oto jest, oto jest bezkszta�tna plama sp�aszczonego tu�owia (s�o�ce sta�o wysoko!) poruszaj�ca si� po korcie. Przypomnia�a mi si� dawna gro�ba i poj��em, �e w tej godzinie lata zawzi�tej rywalizacji dojrza�y do straszliwej, niesamowitej bitwy.
Ostrzeg�em Paula okrzykiem. W odpowiedzi us�ysza�em dwa r�ne, lecz r�wnie dzikie g�osy, podobne do ryku rozjuszonego zwierz�cia. Ujrza�em ciemn� plam� cienia sun�c� szybciej po placu, za� na jej spotkanie mkn�� roziskrzony p�k kolorowych b�ysk�w. Potem b�ysk i cie� spotka�y si�, zwar�y, sczepi�y. Rozleg� si� g�uchy d�wi�k niewidzialnych cios�w. Siatka run�a na ziemi� tu� przed mymi przera�onymi oczyma. Skoczy�em ku walcz�cym, krzycz�c:
� Na mi�o�� bosk�!
Ich sczepione cia�a podbi�y mi nogi. Upad�em.
� Nie mieszaj si�, stary! Trzymaj si� z daleka! � pos�ysza�em g�os Inwooda z pustki. A potem hukn�� Paul.
Po d�wi�ku g�os�w pozna�em, �e s� rozdzieleni. Nie mog�em dostrzec b�ysku Paula, a tam oto zbli�a� si� cie� Lloyda. Nagle z przeciwnej strony niewidzialna r�ka zada�a mi mocny cios w szcz�k� i g�os Paula zawo�a�:
� No! B�dziesz si� trzyma� z daleka!?
Potem zwarli si� znowu: burza cios�w, chrapliwy ryk, j�k, sapanie i szybkie b�yski t�czowych barw ponad bezkszta�tn� plam� cienia. Wszystko �wiadczy�o o �miertelnej zawzi�to�ci walki.
Krzykn��em o pomoc i Gaffer Bedshaw wpad� p�dem na plac. Widzia�em, �e podchodz�c obrzuci� mnie zdumionym spojrzeniem. Lecz w tej�e chwili wpad� na walcz�cych i rozci�gn�� si� jak d�ugi na korcie. Z rozpaczliwym wrzaskiem: � O Bo�e! To znowu on! � zerwa� si� na nogi i szalonym p�dem umkn�� z placu.
Nie mog�em uczyni� nic. Nie mia�em �adnej rady na to, co si� dzia�o. Sta�em wi�c na ziemi bezsilny i oszo�omiony i przygl�da�em si� walce. Po�udniowe s�o�ce o�lepiaj�c� jasno�ci� obejmowa�o plac tenisowy. Pusty plac. Nie wida� by�o nic pr�cz plamy cienia i t�czowych b�ysk�w. Piasek tryska� spod niewidzialnych st�p, spr�one nogi ry�y ziemi�, druciany parkan napina� si� i d�wi�cza� pod naporem cia�. To wszystko. Po pewnym czasie usta�o nawet to. B�yski znik�y, cie� sta� si� wyd�u�ony i mglisty. Wtedy przypomnia� mi si� zaci�ty wyraz dw�ch ch�opi�cych twarzy przywartych do wodorost�w w ch�odnej g��bi jeziora.
Znaleziono mnie na placu o jakiej� p�nej godzinie. S�u�ba Tichlorne'a zas�ysza�a co� mgli�cie o tym, co si� dzia�o i ca�a natychmiast uciek�a z domu. Gaffer Bedshaw nie wyleczy� si� nigdy po drugim wstrz�sie nerwowym, jakiego dozna�. Zamkni�to go w domu ob��kanych.
Tajemnica cudownego wynalazku pogrzebana zosta�a z chwil� �mierci Paula i Lloyda, albowiem obie pracownie zniszczone zosta�y przez �pogr��onych w smutku" krewnych. Co do mnie, nie interesuj� si� ju� badaniami chemicznymi i tematy naukowe s� tabu dla moich domownik�w. Zaj��em si� na nowo hodowl� r�. Barwy naturalne wystarczaj� mi w zupe�no�ci.