Ward. J.R. - Mroczny Kochanek całość
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Ward. J.R. - Mroczny Kochanek całość |
Rozszerzenie: |
Ward. J.R. - Mroczny Kochanek całość PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Ward. J.R. - Mroczny Kochanek całość pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Ward. J.R. - Mroczny Kochanek całość Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Ward. J.R. - Mroczny Kochanek całość Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Dedykuj�:
Tobie, z szacunkiem i mi�o�ci�.
Dzi�kuj�, �e przyszed�e� i odnalaz�e� mnie,
I pokaza�e� mi drog�.
To by�a podr� �ycia,
Najlepsza jak� mia�am.
Glosariusz
Bractwo czarnego sztyletu � tajna organizacja mistrz�w sztuk walki, kt�rej zadaniem jest obrona
wampir�w przed Korporacj� Reduktor�w. Dzi�ki w�a�ciwemu doborowi genetycznemu
cz�onkowie Bractwa obdarzeni s� pot�nym cia�em i umys�em, oraz niecodzienn�
zdolno�ci� regeneracji. Bractwo wy�awia kandydat�w na swoich cz�onk�w, kt�rzy nie s�
rodzonymi bra�mi. Agresywni, pewni siebie a przy tym tajemniczy, trzymaj� si� z dala od
cywil�w i nie utrzymuj� kontakt�w z cz�onkami pozosta�ych kast, o ile nie potrzebuj� si�
dokrwi�. W �wiecie wampir�w bracia ciesz� si� wielkim powa�aniem. O ich wyczynach
kr��� legendy. Gin� tylko od bardzo powa�nych uraz�w; takich jak rany postrza�owe, cios
w serce itp.
Broniec � samiec wampir�w, kt�ry ma partnerk�. Samce mog� mie� wi�cej, ni� jedn� partnerk�.
Chc�czka � okres p�odno�ci u samicy wampir�w; zwykle trwa dwa dni i towarzyszy jej pot�ny
apetyt seksualny. Pierwsza chc�czka wyst�puje oko�o pi�ciu lat po przemianie, p�niej
pojawia si� raz na dziesi�� lat. Chc�czka samicy wyczuwana jest przez wszystkie samce,
kt�re maj� z ni� kontakt. Chc�czka to niebezpieczny okres, w kt�rym dochodzi do wa�ni i
star� mi�dzy rywalizuj�cymi samcami, zw�aszcza je�li samica nie ma partnera.
Juchacz wampir
p�ci m�skiej lub �e�skiej, kt�ry ma obowi�zek karmi� swoj� krwi�
w�a�ciciela.Cho� posiadanie juchaczy nale�y do gin�cych obyczaj�w, jest nadal praktyk�
legaln�.
Korporacja Reduktor�w organizacja
zab�jc�w powo�ana przez Omeg� w celu eksterminacji
rasy wampir�w.
Krwiczka wampirzyca,
kt�ra ma partnera seksualnego. Samice zwykle poprzestaj� na jednym
partnerze, poniewa� samce maj� silny instynkt terytorialny.
Krypta rytualne
miejsce spotka� Bractwa Czarnego Sztyletu, wykorzystywane do ceremonii oraz
przechowywania s�oi z sercami reduktor�w. W Krypcie odbywaj� si� ceremonie przyj�cia
do Bractwa i pogrzeby; tu r�wnie� dyscyplinuje si� niepos�usznych cz�onk�w Bractwa.
przys�uguje jedynie cz�onkom Bractwa, Pani Kronik i inicjowanym adeptom.
Lilan pieszczotliwie:
ukochany, ukochana.
Omega z�owroga,
tajemnicza posta� d���ca do zag�ady wampir�w z powodu niech�ci do Pani
Kronik. Istota nadprzyrodzona, posiada zdolno�ci magiczne, z wyj�tkiem mocy tworzenia.
Pani Kronik duchowy
autorytet, doradczyni kr�l�w, stra�niczka �wi�tych ksi�g wampir�w,
dawczyni przywilej�w. Istota nadprzyrodzona, posiada wiele nadprzyrodzonych mocy. W
jednorazowym akcie kreacji powo�a�a do istnienia ras� wampir�w.
Pierwsza Rodzina � kr�lewska para wampir�w z ewentualnym potomstwem.
Princeps bardzo
wysoki stopie� w hierarchii wampirzej arystokracji; ust�puje rang� jedynie
cz�onkom Pierwszej Rodziny i Wybrankom Pani Kronik.
Przemiana prze�omowy
okres w �yciu wampir�w obojga p�ci, w kt�rym osi�gaj� dojrza�o��.
Odt�d musz� regularnie pi� krew osobnika p�ci przeciwnej i nie mog� przebywa� w
�wietle s�onecznym. Przemiana zwykle wyst�puje w wieku oko�o dwudziestu pi�ciu lat.
Niekt�re wampiry, zw�aszcza samce, gin� w trakcie przemiany. Wampiry przed przemian�
s� s�abowite, nierozbudzone p�ciowo i niezdolne do dematerializacji.
Psaniec wampir
nale��cy do kasty s�ug. Psa�ce s� pos�uszne wielowiekowej tradycji, kt�ra
dyktuje ich str�j i maniery. Mog� przebywa� w �wietle dziennym, za to starzej� si� do��
szybko. �rednia d�ugo�� �ycia psa�ca wynosi oko�o pi�ciuset lat.
Pyrokant pi�ta
achillesowa, s�aby punkt lub niszcz�ca s�abo�� danego osobnika. Natury
wewn�trznej (np. na��g) lub zewn�trznej (np. kochanek).
Reduktor cz�onek
Korporacji Reduktor�w. Bezduszny humanoid, pogromca wampir�w.
Reduktor�w mo�na pozbawi� �ycia wy��cznie przez przebicie piersi; w pozosta�ych
wypadkach �yj� wiecznie. Nie jedz�, nie pij�, nie rozmna�aj� si�. Z czasem trac� pigment
we w�osach, sk�rze i t�cz�wkach s�
bezkrwi�ci, bia�ow�osi, oczy maj� bezbarwne.
Pachn� zasypk� dla niemowl�t. Do Korporacji wprowadzani przez Omeg�, po rytualnej
inicjacji wypatroszone serce przechowuj� w kamiennym s�oju.
Ryth rytua�
zwracania honoru proponowany przez stron� zniewa�aj�c�. Zniewa�ony wybiera
dowoln� bro� i atakuje nieuzbrojonego adwersarza (samca lub samic�).
Wampir przedstawiciel
gatunku odmiennego od Homo sapiens. Aby �y�, wampir musi pi� krew
osobnika p�ci przeciwnej. Ludzka krew utrzymuje wampiry przy �yciu, jednak jej dzia�anie
jest kr�tkotrwa�e. Po przemianie, kt�ra wyst�puje oko�o dwudziestego pi�tego roku �ycia,
wampiry nie mog� przebywa� na s�o�cu i regularnie musz� si� dokrwi�. Istota ludzka nie
mo�e zosta� wampirem przez uk�szenie ani transfuzj� krwi, spotyka si� jednak rzadkie
przypadki krzy��wki ras. Wampiry potrafi� si� dematerializowa�, ale wymaga to spokoju i
koncentracji oraz braku wi�kszych obci��e�. Potrafi� te� wymazywa� wspomnienia z
pami�ci kr�tkoterminowej cz�owieka. Niekt�re wampiry umiej� czyta� w my�lach. �rednia
�ycia wampira wynosi ponad tysi�c lat; znaczna cz�� osobnik�w �yje o wiele d�u�ej.
Wybranki samice
wampir�w chowane na s�u�ebnice Pani Kronik. Uchodz� za arystokracj�, cho�
bardziej w hierarchii duchowej ni� �wieckiej. Z samcami nie maj� prawie styczno�ci,
czasem jednak parz� si� z wybranymi dla nich przez Pani� Kronik bra�mi, aby zapewni�
liczebno�� kasty. Posiadaj� dar jasnowidzenia. W dawnych czasach karmi�y swoj� krwi�
cz�onk�w Bractwa, kt�rzy nie mieli w�asnych krwiczek, praktyka ta zosta�a jednak
zarzucona.
Zanikh duchowa
kraina, w kt�rej zmar�e wampiry p�dz� �ycie wieczne w otoczeniu swoich
bliskich.
Zwyrth martwy
osobnik powracaj�cy z Zanikhu do �wiata �ywych. Zwyrthy darzone s�
g��bokim szacunkiem i podziwiane za bolesne do�wiadczenia.
Rozdzia� 1
HARDHY ROZEJRZA� SI� WOKӣ, ogarniaj�c wzrokiem p�nagie, k��bi�ce si� w ta�cu cia�a na
parkiecie. Tego wieczoru w Screamerze panowa� t�ok. Mn�stwo kobiet ubranych w sk�ry i facet�w,
kt�rzy wygl�dali, jakby mieli dyplomy z przemocy i zbrodni.
Hardhy i jego towarzysz pasowali tu jak ula�. Z tym wyj�tkiem, �e oni faktycznie byli
zab�jcami.
Wi�c
na serio to zrobisz? spyta�
Tohrtur.
Hardhy podni�s� wzrok znad niskiego stolika i spojrza� drugiemu wampirowi w oczy.
Tak,
zrobi� to.
Tohrtur, bawi�c si� szklaneczk� z whisky, u�miechn�� si� ponuro, tak �e wida� by�o tylko
ko�c�wki jego k��w.
Wariat
z ciebie, H.
No,
ty wiesz to najlepiej.
Tohrtur uni�s� szklank� w ge�cie szacunku.
Ale
to ty podnosisz poprzeczk�. Chcesz wzi�� niewinn� dziewczyn�, kt�ra nie ma bladego poj�cia
o tym, w co si� pakuje, i powierzy� jej przemian� komu� takiemu jak Ghrom. To szale�stwo.
On
nie jest taki z�y, na jakiego wygl�da. Hardhy
dopi� swoje piwo. � I oka�, prosz�, troch�
szacunku.
Piekielnie
go�cia szanuj�, ale to po prostu z�y pomys�.
Potrzebuj�
go.
Jeste�
tego pewien?
Ko�o ich stolika przesz�a kobieta w mikromini, kozakach si�gaj�cych do p� uda i
kr�ciutkim topie zrobionym z �a�cuch�w. Jej oczy l�ni�y spod p� kilograma pudru, a ch�d by� tak
sztuczny, jakby mia�a dwie pary bioder. Hardhy nie zwr�ci� na ni� uwagi. Dzi� nie by�
zainteresowany seksem.
To
moja c�rka, Tohr.
To
p�cz�owiek, H. A wiesz, jaki on ma stosunek do ludzi. Tohrtur
pokr�ci� g�ow�. Moja
praprababcia te� taka by�a i przy nim bym si� tym faktem nie chwali�.
Hardhy podni�s� r�k�, by przyci�gn�� uwag� kelnerki, wskazuj�c na swoj� pust� butelk� i
prawie such� szklank� Tohrtura.
Nie
pozwol�, by zmar�o moje kolejne dziecko. Nie wtedy, gdy jest szansa na jej ocalenie. Zreszt�
nie wiemy nawet, czy przejdzie przemian�. Mo�e sko�czy si� tak, �e szcz�liwie prze�yje swoje
�ycie, nic o nas nie wiedz�c. Tak bywa�o w przesz�o�ci.
Mia� nadziej�, �e jego c�rka zostanie oszcz�dzona. Bo je�li przejdzie przemian� i pozostanie
�ywa, ale b�dzie wampirem, b�d� na ni� polowa� jak na nich wszystkich.
Hardhy,
je�li on to w og�le zrobi, to tylko dlatego, �e jest ci co� winien, a nie dlatego, �e chce.
Decyduj�
si� na niego, niewa�ne z jakiego powodu.
Ale
co jej dajesz? On jest mniej wi�cej tak opieku�czy jak nabita spluwa, a ten pierwszy raz mo�e
by� przykry, nawet je�li jest si� przygotowanym. A ona nie jest.
Porozmawiam
z ni�.
Co
to pomo�e? Po prostu podejdziesz do niej i powiesz: Hej, wiem, �e nigdy wcze�niej mnie nie
widzia�a�, ale jestem twoim ojcem? Aha, i jeszcze jedno wygra�a�
w�a�nie ewolucyjn� loteri�:
Jeste� wampirem. Jed�my na wycieczk� do Disneylandu!
Nienawidz�
ci�.
Tohrtur pochyli� si� do przodu, jego szerokie ramiona przesun�y si� pod ciemn�, sk�rzan�
kurtk�.
- Wiesz, �e b�d� ci� wspiera�. My�l� po prostu, �e powiniene� jeszcze to przemy�le�. Mo�e ja
m�g�bym to zrobi� doda�
po chwili milczenia.
Hardhy rzuci� mu surowe spojrzenie. Chcesz
spr�bowa� potem wr�ci� do swojego domu?
Wellsie przebije ci serce ko�kiem i zostawi na s�o�cu, przyjacielu.
Tohrtur wykrzywi� twarz. �Co racja, to racja.
A
potem przyjdzie mnie szuka�.
Obaj m�czy�ni si� wzdrygn�li.
- Poza tym... Hardhy
odchyli� si� do ty�u, gdy kelnerka stawia�a ich zam�wione drinki. Odczeka�,
a� si� oddali, mimo i� wok� dudni� ci�ki rap. Poza
tym �yjemy w niebezpiecznych czasach. Je�li
co� mi si� stanie...
Ja
si� ni� zajm�.
Hardhy poklepa� przyjaciela po ramieniu. Wiem,
�e to zrobisz.
Ale
Ghrom jest lepszy. W
tych s�owach nie by�o zazdro�ci, tylko zwykle stwierdzenie faktu.
Nie
ma takiego drugiego jak on.
I
dzi�ki Bogu za to stwierdzi�
Tohrtur z u�miechem.
Ich Bractwo, doborowy kr�g twardych wojownik�w wymieniaj�cych si� wiedz� i
walcz�cych rami� w rami�, by�o tego samego zdania. Ghrom by� spuszczany z �a�cucha, gdy
chodzi�o o zemst� i �ciga� ich wrog�w z determinacj� granicz�c� z szale�stwem. By� ostatnim z
rodu jedynym
wampirem czystej krwi na Ziemi i cho� jego rasa czci�a go jako swego kr�la, on
sam pogardza� swoim statusem. Niemal tragedi� by�o to, �e by� on najlepsz� gwarancj� prze�ycia
dla c�rki Hardhego, kt�ra by�a p�wampirem.
Mocna i nieska�ona krew Ghroma zwi�ksza�a szans�
przetrwania przemiany, je�li co� posz�oby nie tak. Ale Tohrtur mia� racj�. To jak oddanie dziewicy
oprawcy.
Nagle t�um zafalowa�, ludzie wycofywali si�, spychaj�c stoj�cych za nimi. Schodzili komu�
z drogi. Albo czemu�.
Cholera,
w�a�nie przyszed� szepn��
Tohrtur, szybko wychylaj�c reszt� whisky ze szklanki. Nie
gniewaj si�, ale ja spadam. To nie jest rozmowa, w kt�rej musz� bra� udzia�.
Hardhy patrzy� na rozst�puj�ce si� morze ludzi odsuwaj�cych si� od ciemnego, g�ruj�cego
nad nimi cienia. Ucieczka jest w�a�ciwym odruchem instynktu przetrwania.
Ponaddwumetrowy, odziany w sk�r� Ghrom by� uosobieniem terroru w najczystszej postaci.
Mia� d�ugie czarne w�osy, kt�re opada�y prosto na dwie strony, tworz�c na czole charakterystyczne
�V". Szczelnie dopasowane, okalaj�ce twarz okulary przeciws�oneczne zas�ania�y oczy, kt�rych
nikt nigdy nie widzia�. Jego ramiona by�y dwa razy szersze ni� ramiona przeci�tnego m�czyzny. Z
twarz� r�wnie arystokratyczn�, co brutaln�, wygl�da� jak kr�l, kt�rym by� z urodzenia, i wojownik,
kt�rym uczyni�o go przeznaczenie. No i ta poprzedzaj�ca go aura grozy by�a piekielnie dobr�
wizyt�wk�. Hardhy poci�gn�� d�ugi �yk piwa.
Prosi� Boga, by okaza�o si�, �e podj�� w�a�ciw� decyzj�.
Beth Randall unios�a oczy, gdy jej szef opar� biodro o jej biurko. Jego oczy skoncentrowa�y
si� od razu na dekolcie jej bluzki.
- Znowu pracujesz do p�na mrukn��.
Cze��,
Dick. �
Czy nie powiniene� ju� i�� do �ony i dzieci?" doda�a
w my�lach.
Co
robisz?
Korekt�
dla Tony ego.
Wiesz,
�e s� inne sposoby, by zrobi� na mnie wra�enie.
Jasne, potrafi�a to sobie wyobrazi�. Czyta�e�
mojego mai�a, Dick? Dzi� po po�udniu by�am
na policji i rozmawia�am z Jos�m i Rickiem. Przysi�gaj�, �e do miasta przyjecha� handlarz broni�.
Przy dilerach narkotyk�w znale�li dwa przerobione magnum.
Dick pochyli� si� i poklepa� j� po ramieniu i cofaj�c r�k�, skorzysta� z okazji, by j�
pog�aska�.
Ty
si� martw o teksty i pozw�l, by duzi ch�opcy zajmowali si� przest�pcami. Nie chcieliby�my,
by� uszkodzi�a t� swoj� �liczn� bu�k�U�miechn��
si�, mru��c oczy i wodz�c spojrzeniem po jej
ustach.
�Ten bajer zestarza� si� ju� trzy lata temu" pomy�la�a.
Zaraz po tym, jak zacz�a dla niego
pracowa�. Papierowa torba. Potrzebowa�a papierowej torby, kt�r� mog�aby zak�ada� na g�ow�, gdy
z nim rozmawia�a. Mo�e z przylepionym do niej zdj�ciem jego �ony.
Mo�e
chcesz, �ebym ci� odwi�z� do domu? spyta�.
�Chyba tylko wtedy, gdyby z nieba pada�y pinezki i szpilki, rozpustniku". Dzi�ki,
ale nie.
Beth odwr�ci�a si� z powrotem do ekranu komputera, maj�c nadziej�, �e pojmie, co mu chcia�a da�
do zrozumienia.
W ko�cu odszed�, prawdopodobnie do baru naprzeciwko, o kt�ry po drodze do domu
zahacza�a wi�kszo�� dziennikarzy ko�cz�cych prac�. Caldwell w stanie Nowy Jork nie by�o
specjalnie ciekawe z dziennikarskiego punktu widzenia, ale duzi ch�opcy Dicka lubili stwarza�
pozory, jakby mieli jak�� spo�eczn� misj� do spe�nienia. Uwielbiali przesiadywa� w barze u
Charliego i opowiada� o czasach, kiedy pracowali dla wi�kszych i wa�niejszych gazet. W
wi�kszo�ci byli tacy sami jak Dick: faceci w �rednim wieku, kompetentni, ale o �rednich
mo�liwo�ciach w tym, co robili, stoj�cy po�rodku swojej �yciowej drogi. Caldwell by�o
wystarczaj�co du�e i tak blisko Nowego Jorku, �e mia�o sw�j udzia� w paskudnych, brutalnych
przest�pstwach, handlu narkotykami i prostytucji, wi�c byli do�� zaj�ci. Ale �Caldwell Courier
Journal" nie byt �Timesem" i nikt z nich nigdy nie zdob�dzie nagrody Pulitzera. W sumie by�o to
smutne.
�Jasne, sp�jrz w lustro pomy�la�a
Beth! �Jeste� tylko podrz�dnym pismakiem". Nigdy
nawet nie pracowa�a w jakiej� krajowej gazecie. Wi�c gdy ju� b�dzie po pi��dziesi�tce, chyba �e
co� si� zmieni, b�dzie w jakiej� darmowej gazetce reklamowej szlifowa� dzia� og�osze� i
wspomina� dawn� glori� w �Caldwell Courier". Si�gn�a po paczk� M&JVI's�w, kt�re zawsze
mia�a przy sobie. Cholerna paczka by�a pusta. Znowu.
W�a�ciwie powinna ju� p�j�� do domu, a po drodze kupi� co� na wynos u Chi�czyka.
Wychodz�c z newsroomu,
kt�ry by� otwart� przestrzeni� przedzielon� lichymi �ciankami,
zgarn�a ze sto�u kolegi paczk� ciastek. Tony jad� bez przerwy. Dla niego nie istnia�o poj�cie
�niadania, lunchu czy kolacji. Konsumpcja by�a absolutn� podstaw�. Gdy tylko nie spa�, ci�gle co�
przegryza� i gdy trzeba si� by�o do�adowa�, jego biurko by�o skarbcem kalorycznych grzech�w.
Zerwa�a celofan, nie wierz�c, �e mo�e je�� to sztuczne �wi�stwo, zapali�a �wiat�o i zesz�a po
schodach na Trade Street. Na zewn�trz lipcowa fala gor�ca stanowi�a fizyczn� barier� pomi�dzy ni�
a jej mieszkaniem. Na szcz�cie chi�ska restauracja by�a w po�owie drogi do domu i mia�a sprawn�
klimatyzacj�. Przy dobrym uk�adzie mo�e si� oka�e, �e maj� dzi� sporo klient�w i b�dzie mog�a
zaczeka� w przyjemnym ch�odzie. Ko�cz�c ciastko, wyj�a kom�rk� i wciskaj�c szybkie
wybieranie, zam�wi�a wo�owin� z broku�ami. Po drodze przygl�da�a si� znajomym i ponurym
widokom. Na tym kawa�ku Trade Street znajdowa�y si� tylko bary, kluby ze striptizem i niewielki
salon tatua�u. Chi�czyk i bufet TexMex
by�y jedynymi restauracjami na ulicy. Pozosta�e budynki
by�y biurami w latach dwudziestych.
Zna�a tu ka�de p�kni�cie w chodniku, potrafi�a nawet przewidywa� zmian� �wiate� na
drodze. Ha�as dochodz�cy przez otwarte drzwi i okna tak�e nie zawiera� niespodzianek. W barze
McGridera grano bluesa. W Zero Sum zza oszklonych drzwi dochodzi�y becz�ce d�wi�ki techno, a
w Rubensie grzmia�y maszyny karaoke. Wi�kszo�� miejsc mia�a w miar� dobr� reputacj�, ale by�o
te� kilka takich, kt�rych z zasady unika�a. Zw�aszcza Screamer przyci�ga� piekielnie dziwn�
klientel�. To by� jedyny pr�g, kt�rego nie przekroczy�aby bez policyjnej eskorty. Nagle ogarn�a j�
fala zm�czenia. Bo�e, ale jest parno. Powietrze by�o tak ci�kie, �e czu�a, jakby oddycha�a wod�.
Mia�a wra�enie, �e uczucie zm�czenia nie jest zwi�zane tylko z pogod�. Kiepsko czu�a si� od
tygodni i podejrzewa�a, �e to pocz�tki depresji. Jej praca prowadzi�a donik�d. Mieszka�a w miejscu,
kt�re by�o jej oboj�tne. Mia�a niewielu przyjaci�, �adnego kochanka i �adnych perspektyw na
romans. Je�li wyobra�a�a sobie swoj� przysz�o�� za dziesi�� lat, widzia�a si� w Caldwell z Dickiem
i jego du�ymi ch�opcami i tylko du�o wi�cej tej samej rutyny: wstajesz, idziesz do pracy, pr�bujesz
co� zmieni�, przegrywasz i wracasz samotnie do domu.
Mo�e po prostu powinna sobie da� spok�j. Spok�j z Caldwell i z �CCJ". Spok�j z
elektroniczn� rodzin� jej budzika, telefonu na biurku i telewizora, kt�ry przechowywa� jej
marzenia, gdy spa�a. B�g wie, �e w mie�cie nie trzyma�o jej nic opr�cz przyzwyczajenia. Ze
swoimi przybranymi rodzicami nie rozmawia�a ju� od lat, wi�c nie b�d� za ni� t�skni�. A tych kilku
przyjaci�, jakich mia�a, by�o zaj�tych w�asnymi rodzinami.
Gdy us�ysza�a za sob� wyzywaj�cy gwizd, unios�a tylko brwi. Gdy pracujesz w pobli�u
bar�w, musisz si� z tym liczy�. Za chwil� da� si� s�ysze� kolejny gwizd, po czym dw�ch facet�w
przebieg�o przez jezdni� i ruszy�o za ni�. Rozejrza�a si� dooko�a. Oddala�a si� od bar�w w stron�
d�ugiego odcinka opuszczonych budynk�w przed restauracjami. Wiecz�r by� ciemny, ale
przynajmniej �wieci�y si� latarnie i od czasu do czasu przeje�d�a� samoch�d.
Podobaj�
mi si� twoje czarne w�osy powiedzia�
ros�y go��, zr�wnuj�c z ni� krok. � Mog� ich
dotkn��?
Beth wiedzia�a, �e nie mo�e si� zatrzyma�. Wygl�dali jak ch�opcy z college'u na wakacjach,
co oznacza�o, �e b�d� si� tylko naprzykrza�, ale nie chcia�a ryzykowa�. Poza tym Chi�czyk by�
tylko pi�� przecznic dalej. Tak czy inaczej si�gn�a do torebki po sw�j gaz pieprzowy.
Mo�e
chcesz, �eby ci� gdzie� podwie��? spyta�
wy�szy. Niedaleko
st�d mam samoch�d. Serio,
mo�e si� z nami wybierzesz na ma�� przeja�d�k�?
U�miechn�� si� i mrugn�� do kolegi, tak jakby ta zagrywka mia�a mu za�atwi� numerek.
Jego kumpel roze�mia� si� i obszed� j� dooko�a; mia� cienkie blond w�osy, kt�re zwisa�y bez�adnie.
Przejed�my
si� na niej! zasugerowa�
blondynek. Do cholery, gdzie by� jej gaz?
Wy�szy wyci�gn�� r�k�, dotykaj�c jej w�os�w. Beth spojrza�a na niego twardo. W koszulce
polo i szortach khaki by� typowym szkolnym przystojniakiem. Stuprocentowy, typowy
Amerykanin.
Przyspieszy�a, gdy si� do niej u�miechn��, koncentruj�c wzrok na przy�mionym neonie
chi�skiej restauracji. Modli�a si�, by kto� przechodzi� akurat ulic�, ale upa� wyp�dzi� wszystkich
pieszych. W pobli�u nie by�o nikogo.
Chcesz
mi powiedzie�, jak masz na imi�? spyta�
typowy Amerykanin. Jej serce zacz�o mocniej
bi�. Gaz zostawi�a w drugiej torebce.
Jeszcze tylko cztery przecznice.
To
mo�e ja sam wymy�l� ci imi�? Niech si� zastanowi�... Mo�e nazw� ci� �kicia"? Jak ci si�
podoba?
Blondynek zarechota�.
Beth prze�kn�a �lin� i si�gn�a po kom�rk�, w razie gdyby musia�a wzywa� policj�.
�Uspok�j si�. Trzymaj fason".
Wyobrazi�a sobie, jak dobrze b�dzie si� czu�a, gdy wreszcie dotrze do klimatyzowanego
wn�trza restauracji. Mo�e tam zaczeka i wezwie taks�wk�? Tylko po to, by unikn�� ponownych
zaczepek.
No
chod�, kiciu zagrucha�
typowy Amerykanin. Wiem,
�e ci si� spodobam.
Jeszcze tylko trzy przecznice...
Gdy tylko zesz�a z kraw�nika, by przej�� na drug� stron� Dziesi�tej ulicy, chwyci� j� w
talii. Stopy znalaz�y si� w powietrzu i gdy ci�gn�� j� do ty�u, zas�oni� jej usta ci�k� d�oni�.
Walczy�a jak szalona, kopi�c i bij�c, a gdy si� odwr�ci�a, uderzaj�c go w oko, jego u�cisk zel�a�.
Odepchn�a go z ca�ej si�y, jej pi�ty wr�ci�y na chodnik, ale oddech uwi�z� w gardle. Samoch�d
przejecha� Trade Street, wi�c krzykn�a, gdy rozb�ys�y jego �wiat�a.
Ale po chwili zn�w j� mia�.
B�dziesz
o to b�aga�, dziwko! Amerykanin
krzykn�� jej do ucha, zaciskaj�c chwyt. Wykr�ci� jej
szyj�, a� my�la�a, �e p�knie i wci�gn�� j� g��biej do cienia. Czu�a zapach jego potu i m�odzie�owej
wody kolo�skiej. S�ysza�a piskliwy �miech jego kumpla.
Alejka. Wci�gali j� w alejk�.
Chcia�a wymiotowa�, ��� pali�a jej gard�o. Szarpa�a si� z furi�, pr�buj�c uwolni� si� z
u�cisku. Panika dodawa�a jej si�, ale on by� silniejszy.
Pchn�� ja za kontener na gruz i przygni�t� swoim cia�em. Wbi�a mu �okie� w �ebra
zaserwowa�a kilka kopniak�w.
Do
cholery, trzymaj jej r�ce!
Zd��y�a mocno kopn�� blondynka w �ydk�, zanim chwyci� j� za nadgarstki i przytrzyma�
r�ce nad g�ow�.
Chod�,
dziwko, spodoba ci si� to! warkn��
Amerykanin, pr�buj�c wepchn�� swoje kolano
mi�dzy jej uda.
Trzymaj�c j� za gard�o, przypar� do ceglanej �ciany budynku. By rozerwa� bluzk�, musia�
u�y� drugiej r�ki i gdy ods�oni� jej usta, krzykn�a. Uderzy� j� mocno, tak �e p�k�a jej warga.
Zamroczona z b�lu, poczu�a, �e krew zalewa jej j�zyk.
Jeszcze
raz, a wytn� ci j�zyk! Oczy
Amerykanina pe�ne by�y nienawi�ci i po��dania, gdy zrywa�
jej stanik i ods�ania� piersi. Do
diab�a, chyba i tak to zrobi�!
- Hej, te cycki s� prawdziwe? I spyta� blondynek, tak jakby mia�a mu odpowiedzie�.
Jego kumpel chwyci� jeden z sutk�w i poci�gn��. Sykn�a z b�lu, �zy sprawi�y, �e wszystko
zafalowa�o. Cho� spowodowa� to zbyt szybki oddech.
Amerykanin roze�mia� si�.
My�l�,
�e jest ca�a naturalna, ale sprawdzisz sam, gdy z ni� sko�cz�.
Gdy blondynek rechota�, jaka� g��boka cz�� jej umys�u zacz�a dzia�a� i zaprzeczy�a, �e to
si� rzeczywi�cie dzieje. Przesta�a walczy�, staraj�c si� si�gn�� pami�ci� do trening�w samoobrony.
Jej cia�o zastyg�o w bezruchu i jedynie oddech nadal by� szybki. Amerykanin dostrzeg� to dopiero
po minucie.
- B�dziesz grzeczna? spyta�,
przygl�daj�c si� jej bacznie.
Kiwn�a wolno g�ow�.
No
to dobrze. Nachyli�
si� i jego oddech wype�ni� jej nozdrza. Musia�a walczy� ze sob�, by nie
wzdrygn�� si� z obrzydzenia, czuj�c st�ch�y zapach piwa i papieros�w. Ale
je�li znowu
krzykniesz, to ci� potn�. Kapujesz?
Ponownie skin�a g�ow�.
Pu��
j�.
Blondyn pu�ci� jej r�ce i zarechota�, obchodz�c ich, jakby szuka� najlepszego miejsca dla
siebie.
Amerykanin zacz�� j� obmacywa�, jego d�onie przesuwa�y si� szorstko po jej sk�rze...
Zmusza�a si�, by nie zwymiotowa� zjedzonego niedawno ciastka. Cho� brzydzi�a si�
przesuwaj�cych si� po jej piersiach palc�w, si�gn�a do jego rozporka. Wci�� trzyma� j� za szyj� i
nie mog�a dobrze oddycha�, ale gdy tylko dotkn�a jego krocza, j�kn�� i zwolni� u�cisk. Szybkim
ruchem chwyci�a go za jaja, wykr�ci�a je najmocniej jak mog�a i gdy upada�, waln�a go w nos.
Poczu�a nap�ywaj�c� adrenalin� i przez u�amek sekundy �a�owa�a, �e jego kumpel jej nie
zaatakowa�, zamiast gapi� si� na ni� g�upkowato.
Pieprzcie
si�! krzykn�a
do nich obu.
Beth wyskoczy�a z alejki, przytrzymuj�c bluzk� podczas biegu i nie zatrzyma�a si�, a�
dobieg�a do drzwi swojego mieszkania. Jej r�ce trz�s�y si� tak bardzo, �e nie mog�a trafi� kluczem
do zamka i dopiero gdy sta�a przed lustrem w �azience, zobaczy�a, �e �zy sp�ywaj� jej po twarzy.
Gdy odezwa�o si� policyjne radio, zamontowane na desce rozdzielczej jego nieoznakowanego
radiowozu, Butch 0'Neal podni�s� g�ow�. W alejce, do�� niedaleko, by� ranny m�czyzna. Spojrza�
na zegarek. By�o tu� po dziesi�tej, co znaczy�o, �e zabawa dopiero si� zaczyna. Pi�tek wiecz�r,
pocz�tek lipca, wi�c �wie�o upieczone studenciki prze�ciga�y si� w g�upocie. Butch pomy�la�, �e
ten kole� albo zosta� napadni�ty, albo dosta� od kogo� nauczk�.
Mia� nadziej�, �e chodzi�o o to drugie.
Chwyci� za s�uchawk� i zameldowa�, �e to sprawdzi, cho� by� specem od zab�jstw, a nie zwyk�ym
glin�. Mia� dwie sprawy, nad kt�rymi obecnie pracowa�. Topielec z rzeki Hudson i kierowca, kt�ry
uciek� z miejsca wypadku. Zawsze by�o miejsce na co� jeszcze. Je�li o niego chodzi�o, to uwa�a�, �e
im mniej czasu sp�dzi w domu, tym lepiej. Niepozmywane
naczynia w zlewie i zmi�ta po�ciel na
��ku nie b�d� za nim t�skni�. �No to zobaczmy, co tam s�ycha� u ch�opak�w lata" pomy�la�.
W��czy� syren� i wcisn�� peda� gazu.
Rozdzia� 2
PRZECHODZ�C PRZEZ KLUB, Ghrom spogl�da� szyderczo na szybko ust�puj�cy przed nim t�um.
W ich pocie czu� by�o strach i niezdrow�, perwersyjn� ciekawo��. Wci�gn�� nosem odra�aj�cy
zapach.
�Jak byd�o" pomy�la�.
Nawet mimo ciemnych okular�w jego oczy m�czy�y przy�mione �wiat�a, wi�c przymkn��
powieki. Mia� taki wzrok, �e by�by szcz�liwszy w totalnej ciemno�ci. Skupiaj�c si� na swoim
s�uchu, rozr�nia� takty muzyki, przesuwaj�ce si� stopy, szepty i d�wi�k kolejnej szklanki
rozbijaj�cej si� o pod�og�. Nie dba� o to, czy z czym� si� zderzy. Czy b�dzie to krzes�o, st� czy
cz�owiek, i tak po prostu przejdzie po tym cholerstwie.
�atwo wyczu� Hardhego, bo by�o to jedyne cia�o w klubie, kt�re nie �mierdzia�o panik�.
Cho� dzi� nawet ten wojownik by� spi�ty.
Gdy stan�� naprzeciw drugiego wampira, Ghrom otworzy� oczy. Hardhy by� dla niego
zamazanym kszta�tem, a jego ciemna karnacja i czarne ubranie jedyn� informacj�, jak� przekazywa�
mu o nim wzrok.
Dok�d
poszed� Tohr? spyta�,
wyczuwaj�c wo� whisky.
Wyszed�
na powietrze. Dzi�ki, �e przyszed�e�.
Ghrom opad� na fotel. Patrzy� wprost przed siebie, gdzie t�um stopniowo poch�ania�
zrobion� przez niego �cie�k�.
Mocny rap Ludacrisa zmieni� si� w stary, dobry kawa�ek Cypress Hill.
B�dzie nie�le. Hardhy by� bezpo�rednim go�ciem, kt�ry wiedzia�, �e Ghrom nie znosi
marnowania czasu. Je�li milcza�, to znaczy�o, �e co� jest na rzeczy. Hardhy dopi� swoje piwo i
westchn�� g�o�no.
M�j
panie...
Je�li
czego� ode mnie chcesz, to nie zaczynaj z tym wycedzi�
Ghrom, wyczuwaj�c zbli�aj�c� si�
ku nim kelnerk�.
Mia� wra�enie, �e pomi�dzy jej obcis�� bluzk� i kr�tk� sp�dniczk� znajduje si� obfity biust i
pasek nagiego cia�a.
Napijesz
si� czego�? spyta�a
wolno.
Mia� ochot� jej powiedzie�, �eby po�o�y�a si� na stole i pozwoli�a mu zaj�� si� swoj� szyj�.
Ludzka krew nie utrzyma�aby go d�ugo przy �yciu, ale smakowa�a znacznie lepiej ni� ten cholerny,
rozwodniony alkohol.
Nie
teraz odpowiedzia�.
Jego oszcz�dny u�miech wzbudzi� niepok�j i r�wnocze�nie wzm�g�
po��danie. Ghrom wci�gn�� jej zapach do p�uc. �Nie jestem zainteresowany" pomy�la�.
Kelnerka kiwn�a g�ow�, ale nie odesz�a. Wpatrywa�a si� w niego. Jej kr�tkie blond w�osy tworzy�y
w ciemno�ci aureol� dooko�a jej twarzy. Jak zaczarowana, zdawa�a si� zapomina�, jak si� nazywa i
kim jest.A
le� to by�o denerwuj�ce.
To
wszystko mrukn��
niczego
nie potrzebuj�.
Gdy znika�a w t�umie, Ghrom us�ysza�, jak Hardhy chrz�kn��.
Dzi�ki,
�e przyszed�e�.
Ju�
to m�wi�e�.
No
tak. Ty i ja znamy si� od dawna.
Fakt.
Mieli�my
razem ca�kiem niez�e walki i skosili�my sporo reduktor�w.
Ghrom skin�� potakuj�co. Bractwo Czarnego Sztyletu od pokole� chroni�o ras� przed
Korporacj� Reduktor�w. Hardhy, Tohrtur i czterech innych. Reduktorzy mieli znaczn� przewag�
liczebn� nad bra�mi. Bezduszne humanoidy, kt�re s�u�y�y z�owrogiemu mistrzowi Omedze.
Ale
Ghrom i jego wojownicy potrafili si� broni�. I nie tylko.
Hardhy chrz�kn��.
Po
tych wszystkich latach...
Przejd�
do rzeczy, H. Marissa musi co� za�atwi� dzi� wieczorem.
Chcesz
znowu u�y� pokoju u mnie? Wiesz, �e nie pozwalam nikomu innemu z niego korzysta�. Hardhy
roze�mia� si� niezr�cznie. Z
pewno�ci� jej brat wola�by, �eby� si� nie pokazywa� w jego
domu.
Ghrom skrzy�owa� ramiona na piersiach i odepchn�� butem stolik, robi�c sobie wi�cej
miejsca. Mia� w dupie brata Marissy, jego wra�liwo�� i niech�� do stylu �ycia, jakie prowadzi�
Ghrom. Agrhes by� snobem i dyletantem, kt�ry mia� g�ow� w ty�ku. Kompletnie nie by� w stanie
zrozumie�, jakich wrog�w mia�a rasa i co by�o potrzebne, by j� ochroni�. I tylko dlatego, �e ten
gogu� by� ura�ony, Ghrom nie zamierza� udawa� w�adcy, gdy wko�o mordowano cywil�w.
Powinien by� w terenie ze swoimi wojownikami, a nie siedzie� na jakim� tronie. Agrhes mo�e si�
wypcha�.
A Marissa nie powinna si� przejmowa� postaw� swego brata.
Niewykluczone,
�e skorzystam z twojego zaproszenia.
W
porz�dku.
Teraz
m�w.
Mam
c�rk�.
Ghrom powoli odwr�ci� g�ow�.
Od
kiedy?
Od
jakiego� czasu.
Kto
jest matk�?
Nie
znasz jej. Poza tym ona... nie �yje.
Smutek Hardhego otoczy� go, gryz�cy zapach dawnego b�lu przebi� si� przez smr�d
ludzkiego potu, alkoholu i seksu w klubie.
Ile
ma lat? docieka�
Ghrom. Przeczuwa�, dok�d mo�e zmierza� ta rozmowa.
Dwadzie�cia
pi��.
Ghrom zakl�� pod nosem.
Nie
pro� mnie, Hardhy. Nie pro� mnie, �ebym to zrobi�.
Musz�,
m�j panie. Twoja krew jest...
- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a zamkn� ci g�b�. I to na zawsze.
Nie
rozumiesz. Ona jest...
Ghrom zacz�� si� podnosi� z fotela. Hardhy chwyci� go za rami�, ale zaraz pu�ci�.
Jest
p�cz�owiekiem.
Jezus
Maria...
Wi�c
mo�e nie przetrwa� przemiany, je�li b�dzie przez ni� przechodzi�. Je�li jej pomo�esz,
przynajmniej b�dzie mia�a szans� prze�y�. Twoja krew jest tak mocna, �e znacznie zwi�kszy�aby
szans� przej�cia przemiany przez miesza�ca. Nie prosz� ci�, �eby� j� wzi�� jako krwiczk�. Albo
�eby j� chroni�, bo tyle i ja mog� zrobi�. Pr�buj� tylko... Prosz�. Moi synowie nie �yj�. Ona mo�e
by� wszystkim, co po mnie zostanie. I ja... Kocha�em jej matk�.
Gdyby by� to ktokolwiek inny, Ghrom u�y�by swojego ulubionego s�owa: spierdalaj.
Jego zdaniem ludzie istnieli tylko w dw�ch pozycjach. Kobieta le��ca na plecach i facet na
brzuchu, nie oddychaj�c. Ale Hardhy by� prawie przyjacielem. Albo by�by nim, gdyby Ghrom
pozwoli� mu si� zbli�y�.
Gdy Ghrom wsta�, zamkn�� oczy. Zala�a go nienawi��. Nie znosi� siebie za to, �e musi
odej��, ale nie by� facetem, kt�ry m�g�by pom�c jakiemu� biednemu miesza�cowi przej�� przez ten
bolesny i niebezpieczny czas. �agodno�� i lito�� nie by�y cz�ci� jego charakteru.
Nie
mog� tego zrobi�. Nawet dla ciebie.
Agonia Hardhego uderzy�a go pe�n� moc� i Ghrom a� si� zachwia�. �cisn�� wampira za
rami�.
Je�li
naprawd� j� kochasz, to zr�b co� dla niej i poszukaj kogo� innego.
Odwr�ci� si� i szybko wyszed� z baru. Po drodze do drzwi wyczy�ci� wspomnienie o sobie z
pami�ci kr�tkoterminowej ka�dego cz�owieka, kt�ry by� w klubie. Mocniejsi pomy�l�, �e si� im
przy�ni�. S�absi w og�le nie b�d� go pami�ta�. Na ulicy skierowa� si� w najciemniejszy k�t, �eby
m�c si� zdematerializowa�. Przeszed� obok jakiej� kobiety, robi�cej komu� loda w mroku, lumpa
le��cego w alkoholowym amoku i dilera narkotyk�w, k��c�cego si� przez kom�rk� o cen� kokainy.
Ghrom od razu wiedzia�, �e kto� go �ledzi. Wiedzia� te�, kto to jest. S�odki zapach zasypki dla
niemowl�t zdradza� wszystko. U�miechn�� si� szeroko, rozpi�� swoj� sk�rzan� kurtk� i wyci�gn��
jedn� ze swoich hira shuriken. Stalowa gwiazdka do rzucania dobrze le�a�a w jego d�oni. Sto
gram�w �mierci gotowe do lotu.
Z broni� w r�ce Ghrom nie zwolni� kroku, cho� chcia� znikn�� w ciemno�ciach. Pragn��
walki po tym, jak sp�awi� Hardhego, a cz�onek Korporacji Reduktor�w za jego plecami mia�
zajebiste wyczucie czasu. Zabicie bezdusznego humanoida by�o dok�adnie tym, czego teraz
potrzebowa�, by m�c si� odpr�y�.
Wci�gaj�c reduktora w g��bokie ciemno�ci, cia�o Ghroma gotowa�o si� do walki. Serce
pompowa�o r�wno, musku�y w ramionach i udach drga�y w oczekiwaniu. Us�ysza� d�wi�k
odbezpieczania broni i w my�lach kalkulowa� trajektori� lotu kuli. By�a wycelowana w ty� jego
g�owy. Odwr�ci� si� p�ynnym ruchem, dok�adnie w momencie, gdy kula z hukiem opu�ci�a luf�.
Pochyli� si� i rzuci� gwiazdk�, kt�ra rozb�ys�a srebrem, wiruj�c w �miertelnym �uku. Reduktor
dosta� prosto w szyj�. Gwiazdka przesz�a na wylot, szybuj�c gdzie� dalej w ciemno�ciach. Pistolet
upad� na ziemi�, dzwoni�c po asfalcie.
Reduktor chwyci� si� obur�cz za szyj� i upad� na kolana.
Ghrom podszed� i przeszuka� mu kieszenie. Wyj�� portfel i telefon kom�rkowy, po czym
w�o�y� je do swojej kurtki. Z kabury na piersiach wyj�� d�ugi n� o czarnym ostrzu. By�
zawiedziony, �e walka nie trwa�a d�u�ej, ale s�dz�c po d�ugich, ciemnych, kr�conych w�osach, by�
to nowy rekrut. Szybkim pchni�ciem po�o�y� reduktora na plecach, podrzuci� n� w powietrzu,
�api�c go w d�o�. Ostrze przesz�o przez cia�o, ko�ci i dotar�o do pustki, gdzie kiedy� by�o serce.
Reduktor wyda� zduszony okrzyk i zdezintegrowa� si� w b�ysku �wiat�a.
Ghrom wytar� ostrze o swoje sk�rzane spodnie, w�o�y� je z powrotem do pochwy i wsta�.
Rozejrza� si� wok� i znikn��.
Hardhy pi� trzecie piwo. Para gotyckich �licznotek zaproponowa�a mu pomoc w
zapomnieniu o k�opotach. Podzi�kowa� i nie skorzysta�.
Wyszed� z baru i skierowa� si� do swojego BMW650i, zaparkowanego nieprzepisowo w
alejce za klubem. Jak ka�dy prawdziwy wampir, m�g� si� w ka�dej chwili zdematerializowa� i
przenie�� na spor� odleg�o��, ale by�o to do�� trudne, gdy konieczne by�o przenoszenie czego�
ci�kiego. No i nie robi�o si� tego na widoku. Zreszt� super by�o mie� fajny samoch�d.
Hardhy wsiad� do beemki i zamkn�� drzwi. Z nieba zacz�� pada� deszcz, pokrywaj�c szyb�
grubymi �zami.
Istnia�y przecie� r�ne mo�liwo�ci. Wzmianka o bracie Marissy da�a mu do my�lenia.
Agrhes by� medykiem, bardzo oddanym uzdrowicielem rasy. Mo�e on m�g�by pom�c? W ka�dym
razie warto by�o spr�bowa�. Zaaferowany planami, Hardhy w�o�y� kluczyk do stacyjki i przekr�ci�.
Silnik zarz�zi�.
Znowu przekr�ci� kluczyk i w momencie, gdy us�ysza� rytmiczne klikanie,
przeszy�o go straszne przeczucie. Bomba, przymocowana do podwozia i r�cznie wpleciona w
system elektryczny pojazdu, wybuch�a. Jego ostatni� my�l�, gdy poch�ania�a go fala bia�ego gor�ca,
by�o to, �e c�rka nie mia�a okazji go pozna�. I ju� tej okazji mie� nie b�dzie.
Rozdzia� 3
BETH SIEDZIA�A POD PRYSZNICEM PRZEZ TRZY KWADRANSE, zu�ywaj�c p� butelki �elu i prawie
stapiaj�c przylegaj�c� do �ciany tapet�, bo odkr�cona woda by�a tak gor�ca. Wytar�a si� i za�o�y�a
szlafrok, pr�buj�c po raz kolejny nie dostrzec w lustrze swojego odbicia. Usta mia�a kompletnie
rozwalone.
Wesz�a do swojej kawalerki. Klimatyzacja wysiad�a ju� kilka tygodni temu, wi�c pok�j by�
prawie tak duszny jak �azienka. Spojrza�a na swoje dwa okna i rozsuwane drzwi, prowadz�ce na
zaniedbane podw�rze. Chcia�a je wszystkie otworzy�, ale zamiast tego sprawdzi�a tylko zamki.
Mia�a zszargane nerwy, ale przynajmniej jej cia�o szybko odzyskiwa�o r�wnowag�. Wr�ci�
pot�ny apetyt, wi�c wesz�a do ma�ej kuchni. Resztki kurczaka sprzed czterech dni wygl�da�y
zach�caj�co, ale gdy odchyli�a foli�, poczu�a zapach przepoconych skarpetek. Wyrzuci�a jedzenie
do kosza i w�o�y�a do mikrofal�wki gotowy posi�ek. Jad�a makaron z serem na stoj�co,
podtrzymuj�c ma��, plastikow� tack� uchwytem do garnk�w. To nie mog�o nawet w cz�ci
zaspokoi� jej g�odu, wi�c zjad�a kolejn� porcj�. My�l o przybraniu kilkunastu kilogram�w w ci�gu
jednej nocy zdawa�a si� cholernie kusz�ca. Nic nie mog�a poradzi� na to, �e mia�a niez�� twarz, ale
mog�a si� za�o�y�, �e jej niedosz�y gwa�ciciel, ten mizoginiczny neandertalczyk, wola� swoje ofiary
ze zgrabnym ty�kiem. Mrugn�a oczami, pr�buj�c wyrzuci� z my�li jego twarz.
Bo�e, wci�� czu�a jego d�onie, te ohydne, ci�kie paluchy gniot�ce jej piersi. Powinna to
zg�osi�. Powinna i�� na policj�, tyle �e nie chcia�a wychodzi� z mieszkania. Przynajmniej do rana.
Usiad�a na materacu, kt�ry s�u�y� jej za ��ko i sof�, podkurczaj�c pod siebie nogi. Jej
�o��dek rozpracowywa� powoli hamburgera z serem. Poczu�a si� niedobrze, jej cia�em wstrz�sn�y
dreszcze. Us�ysza�a ciche miaukni�cie i podnios�a g�ow�.
Cze��,
Bu powiedzia�a,
poruszaj�c palcami bez przekonania. Biedny kot gdzie� si� schowa�, gdy
wesz�a do domu, zrywaj�c z siebie ubranie i rozrzucaj�c je po pokoju.
Czarny kot podszed� i miaucz�c, wskoczy� jej z gracj� na kolana. Jego wielkie, zielone oczy
wygl�da�y na zmartwione.
Przepraszam
za ten dramatyzm szepn�a,
robi�c mu miejsce.
Mrucz�c, potar� �eb o jej rami�. By� ciep�y i przyjemnie ci�ki. Nie wiedzia�a, jak d�ugo tak
siedzia�a, g�aszcz�c jego delikatne, mi�kkie futro. Podskoczy�a, gdy zadzwoni� telefon. Si�gaj�c po
s�uchawk�, nie zmieni�a rytmu g�askania. Lata sp�dzone z Bu doprowadzi�y do perfekcji
koordynacj� g�askania i rozm�w przez telefon.
Halo?
spyta�a,
my�l�c o tym, �e jest ju� po p�nocy, co wyklucza�o sprzedawc�w telefonicznych
i sugerowa�o albo kogo� z pracy, albo jakiego� �wira.
Czo�em
B. Zak�adaj swoje buciki do ta�ca. Samoch�d jakiego� go�cia wybuch� przy Screamerze.
Z nim w �rodku.
Beth zamkn�a oczy, chcia�o jej si� p�aka�. Jose de la Cruz by� jednym z policyjnych
detektyw�w, ale tak�e kim� w rodzaju przyjaciela. W zasadzie, gdyby si� nad tym zastanowi�, to
mog�a tak powiedzie� o wi�kszo�ci kobiet i m�czyzn nosz�cych niebieskie mundury. Poniewa�
sp�dza�a tyle czasu w komendzie, do�� dobrze ich pozna�a, a Jose by� jednym z jej ulubie�c�w.
Hej,
jeste� tam?
Powiedz mu. Powiedz, co si� sta�o. Tylko otw�rz usta.
Wstyd i wspomnienie horroru sprawi�y, �e s�owa zamar�y jej na ustach.
Jestem
tu, Jose. Odgarn�a
ciemne w�osy z twarzy i odchrz�kn�a. Nie
mog� dzi� przyj��.
Jasne.
Od kiedy zacz�a� odrzuca� konkretne namiary? Roze�mia�
si�. Ale
nie b�j nic. Spraw�
prowadzi Twardziel.
Twardziel to detektyw z dzia�u zab�jstw, Brian 0'Neal, lepiej znany jako Twardziel lub po
prostu sir.
Serio
nie dam rady... Nie dzi�.
Tracisz
czas na kogo�? W
jego g�osie wyczuwa�o si� zainteresowanie. Jos� by� �onaty, i to
szcz�liwie. Ale wiedzia�a, �e na komendzie wszyscy si� nad ni� zastanawiaj�. Kobieta z takim
wygl�dem jak ona bez faceta? Co� musi by� na rzeczy. No
tracisz?
Bo�e,
nie, no co� ty.
Przez chwil� panowa�a cisza, gdy jej kolega gliniarz ewidentnie co� wyczu�.
Co
si� dzieje?
Wszystko
w porz�dku. Jestem po prostu zm�czona. Wpadn� jutro na komend�.
Wtedy z�o�y raport. Jutro b�dzie wystarczaj�co silna, by opowiedzie� o tym, co si� sta�o i
si� nie za�ama�.
- Mam podjecha�?
Nie,
ale dzi�ki. Wszystko jest w porz�dku.
Od�o�y�a s�uchawk�.
Pi�tna�cie minut p�niej by�a ju� w �wie�o wypranych d�insach i koszulce spadaj�cej nieco
poni�ej pupy. Zadzwoni�a po taks�wk�. Przed wyj�ciem przeszuka�a szaf�, a� znalaz�a swoj� drug�
torebk�. �ciskaj�c mocno w d�oni puszk� z gazem pieprzowym, wysz�a z mieszkania.
Pokonuj�c tych kilka kilometr�w, jakie dzieli�y j� od drzwi do miejsca, gdzie wybuch�a
bomba, odzyska si�y i opowie wszystko Josowi.
Cho� przera�a�o j� to, �e mia�a odtworzy� atak na siebie, nie pozwoli, by ten dupek pozosta�
na wolno�ci i zrobi� to samo komu� innemu. Nawet je�li go nie z�api�, to ona b�dzie pewna, �e
zrobi�a wszystko, by go dorwa�.
Ghrom zmaterializowa� si� w salonie domu Hardhego. Cholera, zapomnia� ju�, jak
wspaniale mieszka� ten wampir.
Cho� H by� wojownikiem, mia� gust arystokraty. Zaczyna� jako wysoko urodzony w�adca,
princeps, i wci�� ceni� sobie dobre �ycie. Jego dziewi�tnastowieczna rezydencja by�a zadbana,
pe�na antyk�w i dzie� sztuki. By�a te� bezpieczna jak sejf w banku.
Ale delikatna ��� �cian salonu dra�ni�a oczy Ghroma.
Co
za mila niespodzianka, m�j panie.
Lokaj Fritz wszed� z holu i sk�oni� si� nisko, gasz�c �wiat�a, by oszcz�dzi� wzrok Ghroma.
Starzec by� jak zwykle ubrany w czarn� liberi�. Sp�dzi� u Hardhego oko�o stu lat i by� psa�cem, co
znaczy�o, �e m�g� wychodzi� w trakcie dnia, ale starza� si� szybciej od wampir�w. Jego gatunek
s�u�y� arystokratom i wojownikom od tysi�cy lat.
Czy
zostaniesz z nami d�u�ej, panie?
Ghrom potrz�sn�� przecz�co g�ow�. Nie, je�li b�dzie m�g� temu zapobiec.
Najwy�ej
godzin�.
Tw�j
pok�j jest gotowy, panie. B�d� w pobli�u, gdyby� mnie potrzebowa�. B Fritz sk�oni� si�
ponownie w pas i wycofa� z pokoju, zamykaj�c za sob� podw�jne drzwi.
Ghrom podszed� do ponaddwumetrowej wielko�ci portretu, kt�ry, jak mu powiedziano,
przedstawia� kr�la Francji. Nacisn�� d�oni� na praw� cz�� ci�kiej, z�otej ramy i p��tno ods�oni�o
korytarz z ciemnego kamienia, o�wietlony gazowymi lampami.
Schody prowadzi�y w g��b ziemi. Na dole znajdowa�y si� dwie pary drzwi. Jedne
prowadzi�y do wystawnego apartamentu Hardhego. Drugie wiod�y do czego�, co Ghrom m�g�
nazwa� swoim domem z dala od domu. Wi�kszo�� dni przesypia� w magazynie w Nowym Jorku,
wewn�trz stalowego pokoju wyposa�onego w system zamk�w rodem z Fort Knox. Jednak nigdy
nie zaprosi�by tam Marissy ani nawet �adnego z jej braci. Ceni� swoj� prywatno��. Gdy wszed� do
�rodka, �wiece umieszczone wok� na �cianach zap�on�y na jego �yczenie. Ich z�ocisty blask
ledwo przebija� si� przez mrok. W trosce o wzrok Ghroma Hardhy pomalowa� wysokie na sze��
metr�w �ciany i sufit na czarno. W jednym rogu sta�o masywne ��ko, nakryte czarn� po�ciel� i
g�r� poduszek. Naprzeciw znajdowa�a si� sk�rzana sofa, panoramiczny telewizor i drzwi
prowadz�ce do czarnej, marmurowej �azienki. By�a te� szafa pe�na broni i ubra�.
Z jakiego� powodu Hardhy zawsze naciska�, �eby zatrzymywa� si� w jego rezydencji.
Piekielnie tajemnicza sprawa Nie mog�o chodzi� o kwesti� obrony, bo Hardhy da�by sobie
rad� sam, a my�l, �e taki wampir jak H m�g�by si� czu� samotny, by�a po prostu �mieszna.
Ghrom wyczu� Mariss�, zanim wesz�a do pokoju. Wyprzedza� j� zapach �wie�ej bryzy znad
oceanu.
�Zako�czmy to" pomy�la�.
Chcia� jak najszybciej wr�ci� na ulice. Poczu� tylko przedsmak
bitwy i chcia�, by dzi� wieczorem walka ca�kowicie go poch�on�a.
Odwr�ci� si�.
Gdy sk�oni�a ku niemu swe drobne cia�o, wyczu� w powietrzu wok� niej oddanie i
zak�opotanie.
M�j
panie powiedzia�a.
Cho� nie widzia� zbyt dobrze, zauwa�y�, �e mia�a na sobie rodzaj lu�nego i pow��czystego
stroju z szyfonu. Jej d�ugie blond w�osy opada�y na ramiona i plecy. Wiedzia�, �e ubiera si� tak, by
sprawi� mu przyjemno��, ale zdecydowanie wola�, �eby si� tak nie stara�a. Zdj�� swoj� sk�rzan�
kurtk� i kabur� na no�e, kt�re nosi� na piersiach. Przekl�ci rodzice. Czemu dali mu tak� samic�?
Tak�... delikatn�. Z drugiej strony, bior�c pod uwag� stan, w jakim si� znajdowa� przed przemian�,
mo�e bali si�, �e kto� mocniejszy m�g�by go skrzywdzi�.
Ghrom napr�y� musku�y. Grube bicepsy unios�y si�, a� jedno rami� zachrz�ci�o z wysi�ku.
Gdyby tylko mogli go teraz zobaczy�. Ich ma�y ch�opczyk zmieni� si� w pewnego swoich racji,
zimnego zab�jc�.
�Pewnie lepiej, �e nie �yj�" pomy�la�.
Nie zaakceptowaliby tego, kim si� sta�. Chocia�
mo�e, gdyby do�yli staro�ci, on by�by inny.
Marissa poruszy�a si� nerwowo.
Wybacz,
�e ci przeszkadzam, Ale nie mog�am ju� d�u�ej czeka�.
Ghrom skierowa� si� do �azienki.
Potrzebujesz
mnie, wi�c jestem.
Odkr�ci� wod� i podwin�� mankiety swojej czarnej koszuli. W zag�szczaj�cych si� k��bach
pary zmywa� z d�oni brud, pot i �mier�. Potem u�y� myd�a, by umy� pokryte rytualnymi tatua�ami
ramiona. Op�uka� si�, wytar� i podszed� do sofy. Usiad� i czeka�, zaciskaj�c mocno z�by. Jak d�ugo
to robili? Ca�e wieki. Ale za ka�dym razem Marissa potrzebowa�a troch� czasu, zanim si� do niego
zbli�y�a. Gdyby by� to ktokolwiek inny, to jego cierpliwo�� wyczerpa�aby si� po kilku chwilach, ale
jej pozwala� na wi�cej.
Prawda by�a taka, �e by�o mu jej �al, bo zosta�a zmuszona do tego, by by� jego krwiczk�.
M�wi� wiele razy, �e uwolni j� od umowy i pozwoli, by znalaz�a sobie prawdziwego partnera.
Kogo�, kto nie tylko zabije ka�dego, kto jej zagra�a, ale te� j� pokocha. Jednak, cho� Marissa by�a
tak delikatna, nie chcia�a z niego zrezygnowa�. Pewnie s�dzi�a, �e �adna inna samica go nie zechce
i �e nikt inny nie nakarmi bestii, gdy b�dzie tego potrzebowa�, co sprawi�oby, �e ich rasa straci�aby
sw�j najsilniejszy r�d. Ich kr�la. Przyw�dc�, kt�ry nie chcia� by� wodzem.
Jasne, by� cholernie dobr� zdobycz�. Trzyma� si� od niej z daleka, chyba �e musia� si�
dokrwi�, co ze wzgl�du na jego rodow�d nie by�o zbyt cz�ste. Nigdy nie wiedzia�a, gdzie jest ani co
robi. Sp�dza�a d�ugie, samotne dni w domu swego brata, po�wi�caj�c swoje �ycie, by utrzyma�
przy �yciu ostatniego wampira czystej krwi. Jedynego bez nawet kropli ludzkiej krwi.
Szczerze m�wi�c, nie wiedzia�, jak to wszystko znosi�a.
Nagle mia� ochot� zakl��. Dzi� wieczorem zapowiada�a si� prawdziwa uczta dla jego ego.
Najpierw Hardhy. Teraz ona.
�ledzi� j� wzrokiem, gdy przesuwa�a si� po pokoju, kr���c, by�a coraz bli�ej. Rozlu�ni�
mi�nie twarzy, oddycha� r�wno i trwa� w bezruchu. To by�a najtrudniejsza cz�� bycia z ni�.
Panikowa�, nie mog�c si� poruszy� i wiedzia�, �e gdy ona zacznie si� posila�, uczucie d�awienia si�
b�dzie jeszcze gorsze.
By�e�
zaj�ty, m�j panie? spyta�a
�agodnie.
Skin�� potakuj�co, my�l�c, �e je�li mu si� poszcz�ci to przed �witem b�dzie jeszcze
bardziej zaj�ty. Wreszcie Marissa stan�a przed nim i poczu�, jak jej g��d przebija si� przez
zak�opotanie. Wyczu� te� jej pragnienie. Po��da�a go, ale akurat to jej uczucie zablokowa�. Za
�adn� cen� nie b�dzie uprawia� z ni� seksu. Nie wyobra�a� sobie, �e m�g�by skaza� Mariss� na to,
co robi� z cia�ami innych kobiet. Nigdy nie pragn�� jej mie� w ten spos�b. Nawet na pocz�tku.
Chod�
tutaj powiedzia�,
wskazuj�c r�k�. Opu�ci� rami�, nadgarstkiem do g�ry. Jeste�
zag�odzona. Nie powinna� tak d�ugo zwleka�, zanim mnie wezwiesz.
Marissa ukl�k�a na pod�odze obok jego kolan. Jej str�j sp�ywa� wok� jej cia�a i jego st�p.
Jej palce by�y ciep�e, gdy dotyka�a wytatuowanych na jego sk�rze ciemnych liter staro�ytnego
j�zyka, opisuj�cych jego rodow�d. By�a tak blisko, �e zobaczy� otwieraj�ce si� usta i b�ysk bia�ych
k��w, zanim zag��bi�a je w jego �yle. Gdy zacz�a pi�, Ghrom zamkn�� oczy i odchyli� do ty�u
g�ow�. Po chwili ogarn�a go panika. Wolnym ramieniem chwyci� brzeg kanapy, jego mi�nie
skurczone by�y w wysi�ku, gdy pr�bowa� utrzyma� cia�o w bezruchu. Spok�j, musi zachowa�
spok�j. Wkr�tce b�dzie po wszystkim i b�dzie wolny.
Gdy dziesi�� minut p�niej Marissa unios�a g�ow�, odskoczy� gwa�townie i zacz�� chodzi�,
by pozby� si� uczucia niepokoju, czuj�c niezdrow� ulg�, �e mo�e si� ju� porusza�. Gdy ju�
oprzytomnia�, podszed� do niej. By�a syta, wch�aniaj�c si��, jak� dawa�o jej zmieszanie ich krwi.
Nie podoba�o mu si�, �e le�y na pod�odze, wi�c wzi�� j� na r�ce i w�a�nie mia� zawo�a� Fritza, by
zani�s� j� do domu jej brata, gdy kto� rytmicznie zapuka�. Ghrom spojrza� na drzwi z
niezdowoleniem, podszed� do ��ka i po�o�y� j� na nim.
Dzi�kuj�,
m�j panie wyszepta�a.
P�jd�
do domu.
Zawaha� si�. Przykry� jej nogi, podszed� do drzwi i otworzy� je szybko.
Fritz by� czym� bardzo podekscytowany. Ghrom wy�lizgn�� si� na zewn�trz, dok�adnie
zamykaj�c za sob� drzwi. Mia� w�a�nie spyta�, co u diab�a usprawiedliwia to naj�cie, gdy zapach
lokaja przenikn�� przez jego poirytowanie.
Wiedzia� bez pytania, �e �mier� z�o�y�a mu kolejn� wizyt�. Hardhy odszed�.
Panie...
W
jaki spos�b? warkn��.
Z b�lem b�dzie radzi� sobie p�niej. Najpierw potrzebuje informacji.
Samoch�d...
Wida�
by�o, �e lokaj ledwo panuje nad sob�, jego g�os by� piskliwy i cienki, jak
jego stare cia�o. Bomba,
panie. Samoch�d. Na zewn�trz klubu. Dzwoni� Tohrtur. Widzia� to.
Ghrom
pomy�la� o reduktorze, kt�rego zabi�. Chcia�by wiedzie�, czy to by� ten, kt�ry to zrobi�.
�ajdacy, nie mieli ju� honoru. Przynajmniej ich przodkowie, setki lat wcze�niej, walczyli jak
wojownicy. Ten nowy gatunek to byli tch�rze, chowaj�cy si� za technologi�.
Zwo�aj
Bractwo wycedzi�.
Powiedz,
�eby przyszli natychmiast.
- Tak, oczywi�cie. A ty, panie? Hardhy prosi�, by ci to przekaza� lokaj
co� wyj�� gdyby
nie by�o
ci�, panie, przy nim, gdy b�dzie umiera�.
Ghrom wzi�� kopert� i wr�ci� do komnaty, nie mog�c zaoferowa� wsp�czucia Fritzowi ani
nikomu innemu. Marissy ju� nie by�o, co by�o dla niej dobre. W�o�y� ostatni� wiadomo�� od
Hardhego za pas i uwolni� sw�j gniew.
�wiece wybuch�y i rozsypa�y si� po pod�odze, gdy dooko�a niego zawirowa� cyklon
w�ciek�o�ci. Coraz mocniej, szybciej, ciemniej, a� meble unios�y si� ponad pod�og� i kr��y�y wok�
niego. Ghrom odchyli� g�ow� do ty�u i rykn��.
Rozdzia� 4
GDY BETH DOTAR�A TAKS�WKA DO SCREAMERA, miejsce zbrodni by�o ju� zabezpieczone. Alejka
by�a odgrodzona i o�wietlona bia�oniebieskimi
b�yskami kogut�w na policyjnych samochodach.
Pojawi� si� te� opancerzony pojazd policyjnych saper�w. Wsz�dzie kr�cili si� gliniarze, zar�wno w
mundurach, jak i w cywilu. Wok� zebra� si� te� obowi�zkowy t�um pijanych kibic�w, pal�c i
rozmawiaj�c.
W trakcie swej pracy reportera odkry�a, �e morderstwa by�y w Caldwell popularnymi
wydarzeniami. Oczywi�cie dla wszystkich opr�cz m�czyzny czy kobiety, kt�rzy akurat umierali.
Dla ofiary, jak to sobie wyobra�a�a, �mier� by�a samotn� spraw�, nawet je�li on czy ona patrzyli w
twarz swojego mordercy. Przez niekt�re mosty przechodzi si� samotnie i niewa�ne, kto nas do tego
zmusi�. Beth zakry�a r�k� usta. Sw�d spalonego metalu i �r�cej chemii wype�ni� jej nozdrza.
Hej,
Beth! Jeden
z gliniarzy kiwn�� do niej r�k�. Je�li
chcesz podej�� bli�ej, przejd� od ty�u
przez Screamera. Jest korytarz...
W
zasadzie chcia�abym zobaczy� si� z Josem. Jest w pobli�u?
Policjant rozejrza� si� wok�.
By�
tu minut� temu. Mo�e wr�ci� na posterunek. Ricky! Widzia�e� Josego?
Butch 0'Neal stan�� przed ni� i pos�a� drugiemu policjantowi wrogie spojrzenie.
No
prosz�, co za niespodzianka.
Beth si� cofn�a. Twardziel by� kawa�em faceta. Wielkie cia�o, g��boki g�os i
mn�stwo arogancji. Podejrzewa�a, �e wiele kobiet musia�o go uwa�a� za atrakcyjnego, poniewa�
faktycznie by� przystojniakiem w takim