Puzo Mario - Ojciec chrzestny
Szczegóły |
Tytuł |
Puzo Mario - Ojciec chrzestny |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Puzo Mario - Ojciec chrzestny PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Puzo Mario - Ojciec chrzestny PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Puzo Mario - Ojciec chrzestny - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Mario Puzo
Ojciec Chrzestny
The Godfather
Prze�o�y�: Bronis�aw Zieli�ski
Wydanie oryginalne: 1969
Wydanie polskie: 2003
Ksi�ga pierwsza
Za ka�d� wielk� fortun�
kryje si� zbrodnia
Balzac
Rozdzia� 1
Amerigo Bonasera siedzia� w nowojorskim S�dzie Karnym Nr 3 i czeka� na sprawiedliwo�� � zemst� na ludziach, kt�rzy tak okrutnie skrzywdzili jego c�rk�, kt�rzy usi�owali j� poha�bi�.
S�dzia, m�czyzna o masywnej, ci�kiej twarzy, podwin�� r�kawy czarnej togi, jak gdyby zamierza� fizycznie ukara� dw�ch m�odych ludzi stoj�cych przed jego sto�em. Twarz mia� zimn�, pe�n� majestatycznej pogardy. Jednak�e w tym wszystkim by�o co� fa�szywego, co�, co Amerigo Bonasera wyczuwa�, cho� czego jeszcze nie rozumia�.
� Post�pili�cie jak najgorsi zwyrodnialcy � powiedzia� ostro s�dzia.
Tak, tak � my�la� Amerigo Bonasera. � Zwierzaki. Zwierzaki. Dwaj m�odzi ludzie z kr�tko przystrzy�onymi, l�ni�cymi w�osami, wypucowanymi, sympatycznymi twarzami, u�o�onymi w wyraz pokornej skruchy, schylili potulnie g�owy. S�dzia m�wi� dalej:
� Post�pili�cie jak dzikie bestie w d�ungli i macie szcz�cie, �e nie napastowali�cie seksualnie tej biednej dziewczyny, bo wsadzi�bym was za kratki na dwadzie�cia lat.
S�dzia przerwa�, jego oczy pod imponuj�co krzaczastymi brwiami zerkn�y przebiegle na poblad�ego Ameriga Bonaser�, po czym spocz�y na le��cym przed nim stosie protoko��w nadzoru s�dowego. Zmarszczy� brwi i wzruszy� ramionami, jak gdyby przekonany wbrew w�asnej ch�ci. Przem�wi� znowu:
� Ale przez wzgl�d na wasz m�ody wiek, na wasz� dotychczasow� niekaralno��, na wasze zacne rodziny oraz dlatego, �e prawo w swoim majestacie nie szuka zemsty, skazuj� was na trzy lata wi�zienia z zawieszeniem.
Jedynie dzi�ki czterdziestu latom zawodowego �a�obnictwa przyt�aczaj�ce uczucie zawodu i nienawi�ci nie ujawni�o si� na twarzy Ameriga Bonasery. Jego pi�kna, m�oda c�rka przebywa�a nadal w szpitalu ze zdrutowan�, z�aman� szcz�k�, a ci animali mieli odej�� wolno? Wszystko to by�o fars�. Patrzy�, jak uszcz�liwieni rodzice otoczyli swych synk�w. O, teraz wszyscy oni byli uradowani, teraz wszyscy si� u�miechali.
W krtani Bonasery wezbra�a czarna ���, kwa�na i gorzka, i przela�a si� przez mocno zaci�ni�te z�by. Wyj�� bia�� p��cienn� chusteczk� i przytkn�� j� do warg. Sta� tak, kiedy obaj m�odzi ludzie ruszyli swobodnie przej�ciem, ufni i ch�odni, u�miechni�ci, nawet nie obdarzywszy go spojrzeniem. Pozwoli� im przej�� nie m�wi�c ani s�owa, przyciskaj�c czyste p��tno do ust.
Potem przeszli rodzice tych animali, dwaj m�czy�ni i dwie kobiety w jego wieku, ale ubrani bardziej po ameryka�sku. Zerkn�li na niego z zawstydzeniem, ale w ich oczach by�o jakie� dziwne, triumfalne wyzwanie.
Straciwszy panowanie nad sob�, Bonasera pochyli� si� ku przej�ciu i wykrzykn�� chrapliwie:
� B�dziecie p�akali, tak jak ja p�aka�em... Zap�aczecie przeze mnie, tak jak ja p�acz� przez wasze dzieci! � Chustk� przytkn�� teraz do oczu.
Adwokaci id�cy z ty�u st�oczyli swych klient�w w ma�� grupk�, otaczaj�c obydwu m�odzie�c�w, kt�rzy zawr�cili przej�ciem, jak gdyby chc�c os�oni� swoich rodzic�w. Olbrzymi wo�ny podsun�� si� szybko, aby zagrodzi� rz�d miejsc, w kt�rym sta� Bonasera. Ale nie by�o to potrzebne.
Przez wszystkie lata sp�dzone w Ameryce Amerigo Bonasera ufa� w prawo i �ad. I dzi�ki temu prosperowa�. Teraz, cho� zia� nienawi�ci�, chocia� szalone my�li o kupieniu rewolweru i zabiciu obu m�odzie�c�w miota�y mu si� pod czaszk�, Bonasera obr�ci� si� do swej jeszcze oszo�omionej �ony i wyt�umaczy� jej:
� Zrobili z nas g�upc�w. � Przerwa�, a potem powzi�� decyzj�, ju� nie l�kaj�c si� ceny. � Po sprawiedliwo�� musimy i�� na kl�czkach do dona Corleone.
W krzykliwie przyozdobionym apartamencie hotelowym w Los Angeles Johnny Fontane spi� si� z zazdro�ci jak ka�dy zwyk�y m��. Wyci�gn�wszy si� na czerwonej kanapie, popija� whisky wprost z trzymanej w r�ku butelki, po czym sp�ukiwa� smak, zanurzaj�c usta w kryszta�owym wiaderku z kostkami lodu i wod�. By�a czwarta nad ranem i snu� pijackie rojenia, �e zamorduje sw� w��cz�c� si� �on�, kiedy wr�ci do domu. Je�eli w og�le wr�ci. Zrobi�o si� za p�no, �eby telefonowa� do pierwszej �ony i pyta� o dzieci, a niezr�cznie mu by�o dzwoni� do kt�rego� z przyjaci� teraz, kiedy jego kariera chyli�a si� ku upadkowi. Niegdy� byliby zachwyceni i zaszczyceni, gdyby zadzwoni� do nich o czwartej rano, ale teraz ich nudzi�. Zdo�a� nawet u�miechn�� si� z lekka do siebie na my�l, �e kiedy szed� w g�r�, k�opoty Johnny�ego Fontane fascynowa�y niekt�re z najwi�kszych gwiazd w Ameryce.
�ykaj�c whisky z butelki, us�ysza� wreszcie klucz �ony w zamku, ale pi� dalej, p�ki nie wesz�a do pokoju i nie stan�a przed nim. Wydawa�a mu si� tak bardzo pi�kna z t� swoj� anielsk� twarz�, marz�cymi fio�kowymi oczyma, delikatnym, kruchym, lecz doskonale ukszta�towanym cia�em. Na ekranie uroda jej by�a uwydatniona, bardziej uduchowiona. Sto milion�w m�czyzn na ca�ym �wiecie kocha�o si� w twarzy Margot Ashton. I p�aci�o, �eby zobaczy� j� na ekranie.
� Gdzie by�a�, psiakrew? � zapyta� Johnny Fontane.
� R�n�am si�.
Nie docenia�a jego upicia. Przeskoczy� przez stoliczek cocktailowy i chwyci� j� za gard�o. Ale znalaz�szy si� blisko tej czarodziejskiej twarzy, tych �licznych fio�kowych oczu, utraci� ca�� z�o�� i znowu sta� si� bezradny. Pope�ni�a ten b��d, �e u�miechn�a si� drwi�co, ujrza�a jego pi�� bior�c� zamach. Krzykn�a:
� Johnny, nie w twarz! Kr�c� film!
�mia�a si�. Uderzy� j� w brzuch i upad�a na pod�og�. Rzuci� si� na ni�. Czu� jej pachn�cy oddech, kiedy chwyta�a ustami powietrze. Wali� j� po r�kach i po j�drnych, jedwabistych, opalonych udach. Bi� j� tak, jak bija� zasmarkanych mniejszych ch�opak�w dawno temu, kiedy by� rozhukanym nastolatkiem w nowojorskiej �Kuchni Piekielnej�*. Bolesne ci�gi, kt�re nie zostawia�y trwa�ego oszpecenia, obruszonych z�b�w czy z�amanego nosa.
Jednak�e nie bi� jej dostatecznie mocno. Nie m�g�. A ona pod�miewa�a si� z niego. Rozci�gni�ta na pod�odze, z brokatow� sukni� zadart� nad uda, naigrawa�a si� ze� mi�dzy jednym chichotem a drugim:
� No, wsad� mi. Wsad� mi, Johnny, przecie� tego chcesz w gruncie rzeczy.
Johnny Fontane wsta�. Nienawidzi� le��cej na pod�odze kobiety, ale jej pi�kno�� by�a magiczn� tarcz�. Margot przekr�ci�a si� na bok i jednym skokiem tancerki stan�a naprzeciw niego. Zacz�a �artobliwy, dziecinny taniec powtarzaj�c �piewnie:
� Johnny nie zrobi mi krzywdy, nigdy nie zrobi mi krzywdy! � A potem, prawie smutnie, powa�na i pi�kna, powiedzia�a: � Ty biedny g�upcze, dajesz mi lanie jak dzieciak. Ach, Johnny, zawsze b�dziesz durnym, romantycznym makaroniarzem, nawet w ��ku jeste� jak dzieciak. Wci�� my�lisz, �e rypanie jest naprawd� takie jak w tych g�upawych piosenkach, kt�re �piewa�e�. � Potrz�sn�a g�ow� i doda�a: � Biedny Johnny. Pa, Johnny. � Wesz�a do sypialni i us�ysza� przekr�canie klucza w zamku.
Johnny siad� na pod�odze ukrywszy twarz w d�oniach. Ogarn�a go md�a, upokarzaj�ca rozpacz. A potem ta prostacka twardo��, kt�ra pomog�a mu osta� si� w d�ungli Hollywoodu, sprawi�a, �e podni�s� s�uchawk� telefonu i zam�wi� samoch�d na lotnisko. By� tylko jeden cz�owiek, kt�ry m�g� go uratowa�. Pojedzie do Nowego Jorku. Pojedzie do jedynego cz�owieka maj�cego w�adz� i m�dro��, kt�rych potrzebowa�, i mi�o��, kt�rej nadal ufa�. Do swego ojca chrzestnego, dona Corleone.
Piekarz Nazorine, pulchny i rumiany jak jego wielkie w�oskie bochenki, jeszcze ubielony m�k�, popatrza� spode �ba na swoj� �on�, dorastaj�c� c�rk� Katherine i pomocnika piekarskiego Enzo. Enzo przebra� si� ju� w mundur jeniecki z opask� z zielonymi literami i by� przera�ony, �e przez t� scen� sp�ni si� z zameldowaniem na Governor�s Island. B�d�c jednym z wielu tysi�cy w�oskich je�c�w wojennych, codziennie zwalnianych warunkowo do pracy w gospodarce ameryka�skiej, �y� w ustawicznym strachu, �e to zwalnianie zostanie cofni�te. I dlatego odgrywana w tej chwili ma�a komedia by�a dla niego spraw� powa�n�. Nazorine pyta� z zaciek�o�ci�:
� Poha�bi�e� moj� rodzin�? Obdarowa�e� moj� c�rk� tobo�kiem po to, �eby ci� wspomina�a teraz, kiedy wojna si� sko�czy�a i kiedy wiesz, �e Ameryka wykopie ci� z powrotem do twojej zafajdanej wioski na Sycylii?
Enzo, kr�py, mocno zbudowany ch�opak, przy�o�y� d�o� do serca i powiedzia� prawie ze �zami, ale roztropnie:
� Padrone, przysi�gam na Naj�wi�tsz� Pann�, �e nigdy nie wykorzysta�em pa�skiej dobroci. Kocham pana c�rk� z ca�ym uszanowaniem. Prosz� o jej r�k� z ca�ym uszanowaniem. Wiem, �e nie mam prawa, ale je�eli mnie ode�l� do W�och, nie b�d� m�g� nigdy o�eni� si� z Katherine.
�ona Nazorinego, Filomena, przem�wi�a rzeczowo:
� Daj spok�j z tymi g�upotami � zwr�ci�a si� do pulchnego ma��onka. � Wiesz, co masz zrobi�. Zatrzymaj tu Enza, wy�lij go, �eby si� schowa� u naszych kuzyn�w na Long Island.
Katherine p�aka�a. By�a ju� t�ga, pospolita i sypa� jej si� ma�y w�sik. Nigdy nie znalaz�aby m�a tak przystojnego jak Enzo, nigdy nie znalaz�aby innego m�czyzny, kt�ry dotyka�by sekretnych miejsc jej cia�a z tak pe�n� uszanowania mi�o�ci�.
� Wyjad� i zamieszkam we W�oszech! � wrzasn�a do ojca. � Uciekn�, je�eli nie zatrzymasz tu Enza.
Nazorine zerkn�� na ni� przenikliwie. To by�a �gor�ca sztuka�, ta jego c�rka. Widzia�, jak ociera�a si� zaokr�glonymi po�ladkami o prz�d Enza, kiedy pomocnik piekarski przeciska� si� za ni�, aby nape�ni� koszyki na kontuarze gor�cymi bochenkami z pieca. Gor�cy bochenek tego m�odego nicponia znajdzie si� w jej piecu � my�la� lubie�nie Nazorine � je�eli nie poczyni si� odpowiednich krok�w. Enza trzeba zatrzyma� w Ameryce i zrobi� ameryka�skim obywatelem. A by� tylko jeden cz�owiek, kt�ry m�g� za�atwi� tak� spraw�. Ojciec Chrzestny. Don Corleone.
Wszyscy ci ludzie i wielu innych otrzymali rytowane zaproszenia na �lub panny Constanzii Corleone, kt�ry mia� odby� si� w ostatni� sobot� sierpnia 1945 roku. Ojciec panny m�odej, don Vito Corleone, nigdy nie zapomnia� o swoich dawnych przyjacio�ach i s�siadach, cho� teraz mieszka� w ogromnym domu na Long Island. Przyj�cie mia�o by� wydane w tym domu, a zabawa mia�a trwa� ca�y dzie�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e b�dzie to donios�e wydarzenie. Wojna z Japo�czykami w�a�nie si� zako�czy�a, wi�c dr�cz�cy strach o syn�w walcz�cych na froncie nie mia� ju� rzuca� cienia na te uroczysto�ci. Wesele by�o w�a�nie tym, czego ludzie potrzebowali, �eby okaza� swoj� rado��.
Tak wi�c owego sobotniego poranka przyjaciele dona Corleone zacz�li nap�ywa� z Nowego Jorku, aby go uczci�. Wie�li jako podarki �lubne kremowe koperty wypchane got�wk� � bez �adnych czek�w. Wewn�trz ka�dej koperty by�a karta okre�laj�ca to�samo�� ofiarodawcy oraz miar� jego szacunku dla Ojca Chrzestnego. Szacunku prawdziwie zas�u�onego.
Don Vito Corleone by� cz�owiekiem, do kt�rego wszyscy zwracali si� o pomoc i nigdy nie doznawali zawodu. Nie sk�ada� czczych obietnic ani nie wymawia� si� ma�odusznie, �e ma r�ce zwi�zane przez pot�niejsze od siebie si�y na �wiecie. Niekoniecznie musia� by� czyim� przyjacielem, nie by�o nawet wa�ne, i� kto� nie mia� �rodk�w, by mu si� odwzajemni�. Jedna tylko rzecz by�a niezb�dna. �eby kto� sam zadeklarowa� sw� przyja��. A wtedy, bez wzgl�du na to, jak ubogi czy bezsilny by� suplikant, don Corleone bra� sobie do serca jego k�opoty. A nagroda? Przyja��, pe�en uszanowania tytu� �dona�, czasem za� serdeczniejsze miano �Ojciec Chrzestny�. I mo�e te�, jedynie dla okazania szacunku, nigdy dla zysku, jaki� skromny podarek � galon domowego wina czy koszyk pieprznych taralli, specjalnie upieczonych, by mu umili� gwiazdkowy st�. By�o przyj�te, nale�a�o po prostu do dobrych obyczaj�w g�osi�, �e jest si� jego d�u�nikiem i �e ma prawo w ka�dej chwili zwr�ci� si� o sp�acenie d�ugu jak�� drobn� przys�ug�.
Teraz, w tym wielkim dniu, dniu �lubu swojej c�rki, don Vito Corleone sta� w progu swego domu na Long Island witaj�c go�ci, wszystkich mu znanych, wszystkich zaufanych. Wielu z nich zawdzi�cza�o donowi pomy�lno�� w �yciu i uwa�a�o, �e w to rodzinne �wi�to wolno im zwraca� si� do� bezpo�rednio s�owami �Ojcze Chrzestny�. Nawet us�uguj�cy podczas uroczysto�ci byli jego przyjaci�mi. Barman by� starym towarzyszem, kt�ry ofiarowa� w darze wszystkie weselne trunki oraz w�asne wysokie umiej�tno�ci. Kelnerzy byli przyjaci�mi syn�w dona Corleone. Potrawy rozstawione na piknikowych sto�ach przyrz�dzi�a jego �ona wraz z przyjaci�kami, a weso�o przybrany festonami, jednoakrowy ogr�d zosta� udekorowany przez kole�anki panny m�odej.
Don Corleone przyjmowa� wszystkich � bogatych i biednych, pot�nych i maluczkich � z jednakimi oznakami mi�o�ci. Nikogo nie lekcewa�y�. Taki mia� charakter. A go�cie tak zachwycali si� tym, jak �wietnie wygl�da w smokingu, i� nie�wiadomy obserwator m�g�by �atwo pomy�le�, �e to sam don jest szcz�liwym oblubie�cem.
W drzwiach stali przy nim dwaj z jego trzech syn�w. Na najstarszego, ochrzczonego Santino, ale nazywanego Sonny przez wszystkich z wyj�tkiem ojca, krzywo patrzyli wszyscy starsi W�osi, z podziwem za� m�odzi. Sonny Corleone by� wysoki jak na Amerykanina w pierwszym pokoleniu pochodzenia w�oskiego; mia� prawie sze�� st�p wzrostu, a g�ste k�dzierzawe w�osy sprawia�y, �e wydawa� si� jeszcze wy�szy. Twarz jego by�a twarz� rubasznego Kupidyna, rysy mia� regularne, ale wygi�te w �uk wargi by�y nabrzmia�e zmys�owo�ci�, a broda z do�eczkiem w jaki� osobliwy spos�b lubie�na. Zbudowany by� pot�nie jak byk, a powszechnie wiedziano, i� natura wyposa�y�a go tak szczodrze, �e jego um�czona �ona ba�a si� ma��e�skiego �o�a tak, jak niegdy� niewierz�cy bali si� �amania ko�em. Szeptano sobie, �e kiedy jako m�odzieniec odwiedza� domy z�ej s�awy, nawet najbardziej zaprawione i nieul�knione prostytutki, obejrzawszy z nabo�nym szacunkiem jego masywny organ, ��da�y podw�jnej zap�aty.
Tutaj, na przyj�ciu weselnym, niekt�re m�ode m�atki, szerokobiodre i szerokouste, taksowa�y Sonny�ego Corleone ch�odnymi, ufnymi oczyma. Jednak�e tego dnia marnowa�y czas na pr�no. Sonny Corleone, pomimo obecno�ci �ony i trojga ma�ych dzieci, mia� plany co do druhny swej siostry, Lucy Mancini. Ta m�oda dziewczyna, w pe�ni tego �wiadoma, siedzia�a przy ogrodowym stoliku w od�wi�tnej r�owej sukni i diademie z kwiat�w na l�ni�cych czarnych w�osach. Flirtowa�a z Sonnym w minionym tygodniu weselnych pr�b i tego rana u�cisn�a mu d�o� przy o�tarzu. Druhna nie mog�a uczyni� nic wi�cej.
Nie dba�a o to, �e nigdy nie mia� by� takim wielkim cz�owiekiem, jakim okaza� si� jego ojciec. Sonny Corleone mia� si��, mia� odwag�. By� wspania�omy�lny, a przyznawano, �e serce ma r�wnie wielkie jak przyrodzenie. Jednak�e nie odznacza� si� skromno�ci� ojca; by� pop�dliwy i zapalczywy, co go doprowadza�o do b��d�w w ocenie ludzi. Aczkolwiek by� wielk� pomoc� w interesach ojca, wielu w�tpi�o, czy je po nim odziedziczy.
Drugi syn, Frederico, nazywany Fredem albo Fredo, by� takim dzieckiem, o jakie ka�dy W�och modli si� do �wi�tych. Pos�uszny, lojalny, zawsze na us�ugi ojca, mieszka� z rodzicami maj�c lat trzydzie�ci. By� niski i kr�py, nie urodziwy, ale z t� sam� twarz� Kupidyna, co wszyscy w rodzinie, z k�dzierzawym he�mem w�os�w i zmys�owymi, wygi�tymi w �uk wargami. U Freda te wargi by�y nie tyle zmys�owe co granitowe. Sk�onny do pos�pno�ci, by� jednak dla ojca podpor�, nigdy si� z nim nie spiera�, nigdy nie wprawia� go w zak�opotanie gorsz�cym post�powaniem z kobietami. Mimo tych wszystkich zalet nie mia� osobistego magnetyzmu, tej fizycznej si�y, tak niezb�dnej przyw�dcy, wi�c r�wnie� nie przewidywano, by odziedziczy� rodzinne interesy.
Trzeci syn, Michael Corleone, nie sta� razem z ojcem i dwoma bra�mi, ale siedzia� przy stoliku w najbardziej ustronnym zak�tku ogrodu. Jednak�e nawet i tam nie m�g� si� wymkn�� uwadze przyjaci� rodziny.
Michael Corleone by� najm�odszym synem dona i jedynym dzieckiem, kt�re uchyli�o si� od pokierowania przez tego wielkiego cz�owieka. Nie mia� ci�kiej, kupidynowej twarzy innych dzieci, a jego kruczoczarne w�osy by�y proste, nie k�dzierzawe. Cer� mia� jasnooliwkowego koloru, kt�ry uznano by za pi�kny u dziewczyny. By� przystojny w jaki� delikatny spos�b. W pewnym okresie don nawet niepokoi� si� o m�sko�� swojego najm�odszego syna. Niepok�j ten zosta� u�mierzony, kiedy Michael Corleone sko�czy� lat siedemna�cie.
Teraz ten najm�odszy syn siedzia� przy stoliku w najdalszym k�cie ogrodu, aby zaznaczy� swoje �wiadome odseparowanie si� od ojca i rodziny. Obok siedzia�a m�oda Amerykanka, o kt�rej ka�dy s�ysza�, lecz kt�rej nikt nie widzia� do dzisiejszego dnia. Michael okaza�, ma si� rozumie�, w�a�ciwy szacunek i przedstawi� j� wszystkim obecnym na weselu, z cz�onkami rodziny w��cznie. Dziewczyna nie wywar�a na nich wra�enia. By�a chuda, zbyt jasnow�osa, mia�a zbyt inteligentn� twarz jak na kobiet�, a spos�b bycia za swobodny jak na pann�. Nazwisko jej te� by�o obce dla ich uszu; nazywa�a si� Kay Adams. Gdyby im powiedzia�a, �e jej rodzina osiad�a w Ameryce przed dwustu laty, nazwisko za� jest pospolite, wzruszyliby ramionami.
Wszyscy go�cie spostrzegli, �e don nie zwraca szczeg�lnej uwagi na swego trzeciego syna. Michael by� przed wojn� jego ulubie�cem i najwyra�niej wybranym spadkobierc�, kt�ry poprowadzi�by interesy rodzinne, kiedy nadszed�by odpowiedni moment. Mia� ca�� spokojn� si�� i inteligencj� swego wielkiego ojca, wrodzony instynkt post�powania w taki spos�b, �e ludzie nie mogli go nie szanowa�. Wszak�e kiedy wybuch�a druga wojna �wiatowa, Michael Corleone zg�osi� si� na ochotnika do piechoty morskiej. Czyni�c to, przeciwstawi� si� wyra�nemu nakazowi ojca.
Don Corleone nie pragn�� i nie zamierza� pozwoli�, by jego najm�odszy syn poleg� w s�u�bie obcego mu mocarstwa. Doktorzy zostali przekupieni, potajemne kroki poczynione. Wydano wiele pieni�dzy na odpowiednie zabezpieczenie. Jednak�e Michael mia� dwadzie�cia jeden lat i nie mo�na by�o nic poradzi� na jego samowol�. Zaci�gn�� si� i walczy� na Pacyfiku. Zosta� kapitanem i zdoby� medale. W 1944 roku jego zdj�cie zamieszczono w magazynie �Life� wraz z fotograficznym reporta�em o jego czynach. Kt�ry� z przyjaci� pokaza� to pismo donowi Corleone (rodzina nie �mia�a tego zrobi�), don prychn�� wzgardliwie i powiedzia�: � Dokonuje tych cud�w dla obcych.
Kiedy Michael Corleone zosta� zwolniony z wojska na pocz�tku 1945, aby wyleczy� si� z powa�nej rany, nie mia� poj�cia, �e to zwolnienie za�atwi� jego ojciec. Pozostawa� w domu par� tygodni, po czym, nie radz�c si� nikogo, wst�pi� do Dartmouth College w Hanover, w stanie New Hampshire, i opu�ci� dom ojca. Wr�ci� na �lub siostry, by pokaza� wszystkim sw� przysz�� �on�, t� wymoczkowat� mizern� Amerykank�.
Michael Corleone zabawia� Kay Adams opowiadaniem historyjek na temat co barwniejszych go�ci weselnych. Jego samego z kolei bawi�o to, �e ci ludzie wydawali jej si� egzotyczni; jak zawsze by� oczarowany �ywym zainteresowaniem Kay wszystkim, co nowe i obce jej do�wiadczeniu. W ko�cu zwr�ci�a uwag� na grupk� m�czyzn zgromadzonych wko�o drewnianej beczki z domowym winem. M�czyznami tymi byli Amerigo Bonasera, piekarz Nazorine, Anthony Coppola i Luca Brasi. Z w�a�ciw� sobie inteligencj� skomentowa�a fakt, �e ludzie ci nie wydawali si� szczeg�lnie rado�ni. Michael u�miechn�� si�.
� Bo nie s� � powiedzia�. � Czekaj� na rozmow� z ojcem na osobno�ci. Maj� do niego jakie� pro�by.
W istocie �atwo by�o dostrzec, �e wszyscy czterej ustawicznie wodz� za donem oczami.
Kiedy don Corleone sta� witaj�c go�ci, czarna limuzyna marki Chevrolet zatrzyma�a si� po drugiej stronie brukowanego placyku. Dwaj m�czy�ni na przednim siedzeniu wydobyli z marynarek notatniki i nie pr�buj�c si� kry�, j�li zapisywa� numery innych samochod�w zaparkowanych doko�a placyku. Sonny obr�ci� si� do ojca.
� Ci faceci to musz� by� gliny.
Don Corleone wzruszy� ramionami.
� Ulica nie jest moj� w�asno�ci�. Mog� robi�, co im si� podoba.
Pyzata, kupidynowa twarz Sonny�ego poczerwienia�a z gniewu.
� Te parszywe dranie niczego nie uszanuj�.
Zszed� ze stopni domu i ruszy� przez placyk ku miejscu, gdzie sta�a czarna limuzyna. Gniewnie przysun�� twarz do twarzy kierowcy, kt�ry nie cofn�� si�, tylko otworzy� sw�j portfel, pokazuj�c zielon� legitymacj�. Sonny odst�pi� w ty� bez s�owa. Splun�� tak, �e �lina trafi�a w tylne drzwi limuzyny, i odszed�. Mia� nadziej�, �e kierowca wysi�dzie i ruszy za nim przez placyk, ale tak si� nie sta�o. Kiedy dotar� do schod�w, powiedzia� ojcu:
� Ci go�cie s� z FBI. Zapisuj� numery wszystkich woz�w. Paskudne dranie.
Don Corleone orientowa� si�, co to za jedni. Jego najbli�szym i najlepszym przyjacio�om doradzono, �eby przyjechali na wesele nie swoimi samochodami. I chocia� nie pochwala� niem�drego odruchu z�o�ci syna, wybryk ten by� po�yteczny. M�g� przekona� intruz�w, �e ich obecno�� jest nieprzewidywana i niepo��dana. Tak wi�c sam don Corleone nie by� rozz�oszczony. Dawno ju� nauczy� si�, �e spo�ecze�stwo mno�y zniewagi, kt�re trzeba znosi�, pocieszaj�c si� �wiadomo�ci�, �e na tym �wiecie przychodzi czas, kiedy najskromniejszy z ludzi, je�eli ma otwarte oczy, mo�e si� zem�ci� na najbardziej mo�nych. Ta �wiadomo�� sprawi�a, �e don nie utraci� owej pokory, kt�r� w nim podziwiali wszyscy przyjaciele.
Tymczasem w ogrodzie za domem zacz�a w�a�nie gra� czteroosobowa orkiestra. Wszyscy go�cie ju� przybyli. Don Corleone przesta� my�le� o intruzach i poprowadzi� obydwu syn�w na zabaw� weseln�.
W wielkim ogrodzie zebra�y si� setki go�ci; jedni ta�czyli na drewnianym podium ozdobionym kwiatami, inni siedzieli przy d�ugich sto�ach, zastawionych przyprawionymi na ostro potrawami oraz wielkimi dzbanami domowego czerwonego wina. Panna m�oda, Connie Corleone, siedzia�a w pe�ni splendoru przy specjalnym stole na podwy�szeniu, wraz z panem m�odym, pierwsz� druhn�, druhnami i dru�bami. By�a to wiejska oprawa w dawnym w�oskim stylu. Nie przypad�a do gustu pannie m�odej, ale Connie zgodzi�a si� na �makaroniarskie� wesele, by sprawi� przyjemno�� ojcu, poniewa� tak bardzo mu si� narazi�a wyborem m�a.
Pan m�ody, Carlo Rizzi, by� p�krwi Sycylijczykiem, zrodzonym z sycylijskiego ojca i matki z p�nocnych W�och, po kt�rej odziedziczy� blond w�osy i niebieskie oczy. Rodzice jego mieszkali w Nevadzie, a Carlo opu�ci� ten stan wskutek drobnego zatargu z prawem. W Nowym Jorku zetkn�� si� z Sonnym Corleone i w ten spos�b pozna� jego siostr�. Don Corleone, ma si� rozumie�, pos�a� do Nevady zaufanych przyjaci�, kt�rzy donie�li, �e k�opoty Carla z policj� by�y m�odzie�cz� nieogl�dno�ci� w pos�ugiwaniu si� broni�, rzecz� niepowa�n�, kt�r� mo�na bez trudu wymaza� z akt, by m�ody cz�owiek mia� czysty rejestr. Wr�cili tak�e ze szczeg�owymi informacjami o legalnym hazardzie w Nevadzie, kt�re ogromnie zainteresowa�y dona i nad kt�rymi zastanawia� si� od tamtej pory. Do wielko�ci dona nale�a�o to, �e czerpa� korzy�� z ka�dej rzeczy.
Connie Corleone by�a niezbyt �adn� dziewczyn�, chud�, nerwow�, tak�, kt�ra musia�a sta� si� j�dzowata w p�niejszym �yciu. Jednak�e dzisiaj, przeobra�ona przez bia�� �lubn� sukni�, by�a taka promienna, �e niemal pi�kna. Jej d�o� pod drewnianym sto�em spoczywa�a na muskularnym udzie pana m�odego. Ustami posy�a�a mu poca�unki.
Uwa�a�a go za niewiarygodnie przystojnego. Carlo Rizzi, kiedy by� bardzo m�ody, pracowa� na pustyni, wykonuj�c ci�k� fizyczn� robot�. Teraz mia� pot�ne przedramiona, a bary rozsadza�y marynark� jego smokinga. Napawa� si� adoruj�cym wzrokiem oblubienicy i dolewa� jej wina. By� dla niej wymy�lnie uprzejmy, tak jakby oboje grali w jakiej� sztuce. Jednak�e jego oczy ci�gle zerka�y ku pojemnej jedwabnej torebce, kt�r� panna m�oda mia�a zawieszon� na prawym ramieniu i kt�ra by�a teraz wypchana kopertami z pieni�dzmi. Ile tam tego by�o? Dziesi�� tysi�cy? Dwadzie�cia tysi�cy? Carlo Rizzi u�miechn�� si�. To dopiero pocz�tek. B�d� co b�d�, w�eni� si� w kr�lewsk� rodzin�. B�d� musieli dba� o niego.
W t�umie go�ci zgrabny m�ody cz�owiek z g�ow� �asicy te� przypatrywa� si� bacznie jedwabnej torebce. Ze zwyk�ego przyzwyczajenia Paulie Gatto zastanawia� si�, jak by te� przyst�pi� do zw�dzenia tej opas�ej sakiewki. My�l ta bawi�a go. Wiedzia�, �e s� to czcze, niewinne rojenia, podobnie jak ma�e dzieci roj� sobie, �e rozbijaj� czo�gi z pukawek. Obserwowa� swojego szefa, t�ustego m�czyzn� w �rednim wieku, Petera Clemenz�, kt�ry wirowa� z m�odymi dziewcz�tami po drewnianym parkiecie w wiejskiej, rozhukanej tarantelli. Clemenza, cz�owiek olbrzymiego wzrostu, olbrzymiej tuszy, ta�czy� tak umiej�tnie i z tak� swobod�, lubie�nie ocieraj�c si� twardym brzuchem o biusty m�odszych drobniejszych kobiet, �e wszyscy go�cie go oklaskiwali. Starsze kobiety chwyta�y go za rami�, by te� z nim zata�czy�. M�odsi m�czy�ni z uszanowaniem wycofywali si� z parkietu i klaskali w takt rozszala�ych d�wi�k�w mandoliny. Kiedy Clemenza w ko�cu opad� na krzes�o, Paulie Gatto przyni�s� mu szklank� lodowatego czerwonego wina i otar� jedwabn� chustk� spocone jowiszowe czo�o. Clemenza sapa� jak wieloryb, �ykaj�c wino. Jednak�e zamiast podzi�kowa� Pauli�emu, powiedzia� kr�tko:
� Nie baw si� w s�dziego od ta�ca, r�b swoje. Przejd� si� po terenie i sprawd�, czy wszystko w porz�dku.
Paulie w�lizn�� si� w t�um.
Orkiestra zrobi�a przerw�, by si� od�wie�y�. M�ody cz�owiek nazwiskiem Nino Valenti wzi�� porzucon� mandolin�, postawi� lew� stop� na krze�le i zacz�� �piewa� rozwi�z�� sycylijsk� piosenk� mi�osn�. Twarz Nina Valenti by�a przystojna, chocia� obrzmia�a od ustawicznego picia, i by� ju� troch� wstawiony. Wywraca� oczami, gdy jego j�zyk pie�ci� spro�ne s�owa piosenki. Kobiety piszcza�y z uciechy, a m�czy�ni wykrzykiwali wraz ze �piewakiem ostatni wyraz ka�dej strofki.
Don Corleone, znany z surowo�ci w takich sprawach, wycofa� si� taktownie do domu, cho� jego t�ga �ona pokrzykiwa�a rado�nie razem z innymi. Widz�c to, Sonny Corleone przecisn�� si� do sto�u panny m�odej i usiad� obok pierwszej druhny, Lucy Mancini. Byli bezpieczni. Jego �ona dokonywa�a w kuchni ostatnich zabieg�w przed podaniem tortu weselnego. Sonny szepn�� dziewczynie par� s��w do ucha, ta za� wsta�a. Sonny odczeka� par� minut i od niechcenia ruszy� za ni�. Przeciska� si� przez t�um, zatrzymuj�c si� tu i �wdzie, by porozmawia� z kt�rym� z go�ci.
Wszystkie oczy pod��a�y za nimi. Pierwsza druhna, ca�kowicie zamerykanizowana przez trzy lata college�u, by�a dojrza�� dziewczyn�, maj�c� ju� �reputacj�. Przez ca�y okres pr�b przed ceremoni� �lubu flirtowa�a z Sonnym Corleone w spos�b przekorny, �artobliwy, uwa�aj�c, �e jest to dozwolone, poniewa� Sonny by� dru�b�, a ona jego weseln� partnerk�. Teraz, uni�s�szy r�ow� sukni� znad ziemi, Lucy Mancini wesz�a do domu, u�miechaj�c si� ze sztuczn� niewinno�ci�, i wbieg�a lekko po schodach do toalety. Pozosta�a tam kilka minut. Kiedy wysz�a, Sonny Corleone by� ju� na pode�cie i da� jej znak, by si� uda�a wy�ej.
Zza zamkni�tego okna gabinetu dona Corleone, nieco podwy�szonego naro�nego pokoju, Thomas Hagen obserwowa� zabaw� w ozdobionym festonami ogrodzie. Za sob� mia� �ciany zastawione ksi��kami prawniczymi. Hagen by� adwokatem i consigliorim, czyli doradc� dona, i jako taki zajmowa� najwa�niejsze podleg�e stanowisko w interesach Rodziny. Obaj z donem rozwi�zywali w tym pokoju wiele zawi�ych problem�w, tote� kiedy zobaczy�, �e Ojciec Chrzestny wycofuje si� z zabawy i wchodzi do domu, wiedzia�, �e czy jest wesele, czy nie, b�dzie tego dnia troch� roboty. Don idzie z nim porozmawia�. A potem Hagen zauwa�y�, �e Sonny Corleone szepcze co� do ucha Lucy Mancini, i widzia� ich ma�� komedi�, kiedy Sonny szed� za ni� do domu. Hagen skrzywi� si�, zastanowi�, czy powiadomi� dona, ale zdecydowa�, �e tego nie zrobi. Podszed� do biurka i wzi�� r�cznie spisan� list� os�b, kt�rym udzielono zezwolenia na prywatn� rozmow� z donem Corleone. Kiedy don wszed� do pokoju, Hagen poda� mu list�. Don Corleone skin�� g�ow� i powiedzia�:
� Zostaw Bonaser� na koniec.
Hagen wyszed� drzwiami balkonowymi prosto do ogrodu, gdzie petenci skupili si� wko�o beczki wina. Wskaza� palcem puco�owatego piekarza, Nazorine.
Don Corleone u�ciska� piekarza na powitanie. Bawili si� razem jako dzieci we W�oszech i dorastali w przyja�ni. W ka�d� Wielkanoc nap�ywa�y do domu dona Corleone �wie�o upieczone serniki i pszenne placki, ze sk�rk� z�ot� od ��tka, ogromne jak ko�a ci�ar�wek. W Bo�e Narodzenie, w dni urodzin suto oblane kremem ciastka �wiadczy�y o szacunku Nazorinego. A przez wszystkie lata, t�uste czy chude, Nazorine ochoczo wp�aca� sk�adki zwi�zkowi piekarzy zorganizowanemu przez dona za jego m�odzie�czych �at. Nigdy nie prosi� w zamian o �adn� uprzejmo��, z wyj�tkiem mo�liwo�ci zakupienia na czarnym rynku bon�w na cukier, wypuszczanych przez urz�d regulacji cen w czasie wojny. Teraz nadesz�a dla piekarza, jako lojalnego przyjaciela, pora upomnienia si� o swoje prawa i don Corleone z wielk� przyjemno�ci� my�la� o spe�nieniu jego pro�by.
Pocz�stowa� piekarza cygarem di nobili oraz kieliszkiem ��tej stregi i po�o�y� mu d�o� na ramieniu, aby go przynagli� do m�wienia. To by�o �wiadectwem dobroci dona. Z gorzkiego do�wiadczenia wiedzia�, jakiej trzeba odwagi, by prosi� drugiego cz�owieka o �ask�.
Piekarz opowiedzia� histori� swej c�rki i Enza. Mi�y w�oski ch�opak z Sycylii, wzi�ty do niewoli przez wojska ameryka�skie, odes�any do Stan�w Zjednoczonych jako jeniec wojenny i zwalniany warunkowo, aby pomaga� w naszym wysi�ku wojennym! Czysta i uczciwa mi�o�� zrodzi�a si� mi�dzy zacnym Enzem a wychuchan� Katherine, ale teraz, kiedy wojna si� zako�czy�a, biedny ch�opiec mia�by by� repatriowany do W�och i c�rka Nazorinego na pewno umar�aby ze zmartwienia. Jedynie Ojciec Chrzestny Corleone m�g� dopom�c tej ci�ko do�wiadczonej parze. By� jej ostatni� nadziej�.
Don prowadza� Nazorinego tam i z powrotem po pokoju, trzymaj�c mu r�k� na ramieniu, kiwaj�c g�ow� ze zrozumieniem, aby mu doda� odwagi. Kiedy piekarz sko�czy�, don Corleone u�miechn�� si� do niego i rzek�:
� M�j drogi przyjacielu, odsu� od siebie wszelkie zmartwienia.
Nast�pnie wyja�ni� bardzo dok�adnie, co nale�y zrobi�. Trzeba zwr�ci� si� z petycj� do okr�gowego kongresmana. Kongresman przed�o�y specjalny projekt ustawy, kt�ra pozwoli�aby Enzowi uzyska� obywatelstwo. Projekt ten z pewno�ci� przejdzie w Kongresie. Jest to przywilej, kt�rego wszystkie te dranie udzielaj� sobie wzajemnie. Don Corleone wyja�ni�, �e b�dzie to kosztowa�o; obecnie cena wynosi dwa tysi�ce dolar�w. On, don Corleone, zagwarantuje za�atwienie sprawy i przyjmie zap�at�. Czy jego przyjaciel si� zgadza?
Piekarz energicznie pokiwa� g�ow�. Nie spodziewa� si� tak wielkiej �aski za nic. To by�o zrozumia�e. Specjalny akt Kongresu nie wypada tanio. Nazorine dzi�kowa� nieledwie ze �zami. Don Corleone odprowadzi� go do drzwi zapewniaj�c, �e kompetentni ludzie zostan� przys�ani do piekarni, aby za�atwi� wszelkie szczeg�y, skompletowa� wszystkie potrzebne dokumenty. Piekarz u�ciska� go, zanim znikn�� w ogrodzie.
Hagen u�miechn�� si� do dona.
� To dobra inwestycja dla Nazorinego. Zi�� i tani do�ywotni pomocnik w piekarni, a wszystko razem za dwa tysi�ce dolar�w. � Przerwa�. � Komu mam da� t� robot�?
Don Corleone zmarszczy� brwi w zamy�leniu.
� Nie naszemu paisanowi. Daj to temu �ydowi, kt�ry mieszka w s�siedniej dzielnicy. Ka� zmieni� adresy domowe. My�l�, �e teraz, po wojnie, mo�e by� du�o takich przypadk�w. Powinni�my mie� dodatkowych ludzi w Waszyngtonie, kt�rzy mogliby za�atwia� nap�yw tych spraw nie podnosz�c ceny. � Hagen zanotowa� co� sobie na bloku. � Nie kongresman Luteco. Spr�buj Fischera.
Nast�pny petent, kt�rego Hagen wprowadzi�, mia� spraw� bardzo prost�. Nazywa� si� Anthony Coppola i by� synem cz�owieka, z kt�rym don Corleone pracowa� za m�odu w warsztatach kolejowych. Coppola potrzebowa� pi�ciuset dolar�w, aby otworzy� pizzeri� � na kaucj� za urz�dzenia oraz specjalny piec. Z przyczyn, w kt�re nie wnikano, nie m�g� uzyska� kredytu. Don si�gn�� do kieszeni i wyj�� zwitek banknot�w. Nie by�o ca�ej sumy. Skrzywi� si� i poprosi� Toma Hagena:
� Po�ycz mi sto dolar�w, zwr�c� ci w poniedzia�ek, jak p�jd� do banku.
Petent zacz�� zapewnia�, �e czterysta dolar�w wystarczy a� nadto, ale don Corleone poklepa� go po ramieniu, m�wi�c tonem usprawiedliwienia:
� Przez to frymu�ne wesele troch� mi zabrak�o got�wki.
Wzi�� podane przez Hagena pieni�dze i wr�czy� je Anthony�emu Coppoli wraz z w�asnym zwitkiem banknot�w.
Hagen przypatrywa� si� temu z cichym podziwem. Don zawsze uczy�, �e kiedy kto� jest szczodrobliwy, musi okaza� t� szczodrobliwo�� jako co� osobistego. Jakie� to pochlebne dla Anthony�ego Coppoli, �e taki cz�owiek jak don po�ycza pieni�dze, aby jemu udzieli� po�yczki! Coppola oczywi�cie wiedzia�, �e don jest milionerem, ale ilu� milioner�w pozwala, by ich spotka�a cho�by drobna niedogodno�� z winy ubogiego przyjaciela?
Don podni�s� pytaj�co g�ow�. Hagen rzek�:
� Luca Brasi nie jest na li�cie, ale chce si� z panem zobaczy�. Rozumie, �e to nie mo�e si� odby� publicznie, ale chce panu powinszowa�.
Po raz pierwszy don wyda� si� niezadowolony. Odpowied� by�a wymijaj�ca.
� Czy to konieczne? � zapyta�.
Hagen wzruszy� ramionami.
� Pan go rozumie lepiej ni� ja. Ale jest bardzo wdzi�czny, �e pan go zaprosi� na wesele. Nigdy si� tego nie spodziewa�. My�l�, �e chce okaza� swoj� wdzi�czno��.
Don Corleone kiwn�� g�ow� i da� znak, �eby przyprowadzi� do niego Luc� Brasi.
W ogrodzie Kay Adams zdumia�a si� gwa�town� furi� odmalowan� na twarzy Luki Brasi. Spyta�a o niego. Michael przyprowadzi� Kay na wesele, a�eby powoli i mo�e bez zbyt du�ego wstrz�su wch�on�a prawd� o jego ojcu. Jednak�e jak dot�d zdawa�a si� uwa�a� dona za odrobin� nieetycznego biznesmena. Michael postanowi� powiedzie� jej cz�� prawdy po�rednio. Wyja�ni�, �e Luca Brasi jest jednym z ludzi budz�cych najwi�kszy postrach w �wiecie podziemnym na Wschodnim Wybrze�u. M�wiono, i� jego wielki talent polega na tym, �e potrafi dokona� morderstwa sam jeden, bez wsp�lnik�w, co automatycznie czyni wykrycie i zas�dzenie prawie niepodobie�stwem. Michael skrzywi� si� i doda�:
� Nie wiem, czy to wszystko prawda. Ale wiem, �e jest przyjacielem ojca.
Po raz pierwszy Kay zacz�a rozumie�. Spyta�a z lekkim niedowierzaniem:
� Chyba nie dajesz do zrozumienia, �e taki cz�owiek pracuje dla twego ojca?
Do diab�a z tym � pomy�la�. Powiedzia� prosto z mostu:
� Blisko pi�tna�cie lat temu pewni ludzie chcieli przej�� import oliwy, kt�ry prowadzi� m�j ojciec. Pr�bowali go zabi� i o ma�o im si� to nie uda�o. Luca Brasi zacz�� ich tropi�. Podobno zabi� sze�ciu ludzi w dwa tygodnie i to zako�czy�o s�ynn� wojn� o oliw�. � U�miechn�� si� tak, jakby to by� �art.
Kay wzdrygn�a si�.
� To znaczy, �e do twojego ojca strzelali gangsterzy?
� Pi�tna�cie lat temu � wyja�ni� Michael. � Od tej pory jest spok�j. � Zl�k� si�, �e posun�� si� za daleko.
� Pr�bujesz mnie przestraszy� � powiedzia�a Kay. � Po prostu nie chcesz, �ebym za ciebie wysz�a. � U�miechn�a si� i da�a mu kuksa�ca w bok. � Bardzo sprytne.
Michael odwzajemni� jej u�miech.
� Chc�, �eby� si� nad tym zastanowi�a � odrzek�.
� Naprawd� zabi� sze�ciu ludzi? � spyta�a.
� Tak twierdzi�y gazety � odpar� Mike. � Nikt tego nigdy nie udowodni�. Ale jest inna historia na jego temat, kt�rej nikt nigdy nie opowiada. Podobno jest taka straszna, �e nawet ojciec nie chce o tym m�wi�. Tom Hagen j� zna i nie chce mi jej zdradzi�. Raz si� z nim przekomarza�em i zapyta�em: �Kiedy b�d� dostatecznie doros�y, �eby us�ysze� t� histori� o Luce?�, a Tom powiedzia�: �Jak b�dziesz mia� sto lat�. � Michael napi� si� wina. � To musi by� nie byle jaka historia. I nie byle jaki ten Luca.
Istotnie, Luca Brasi by� cz�owiekiem, kt�ry przestraszy�by samego diab�a w piekle. Niski, przysadzisty, o masywnej czaszce, sam� sw� obecno�ci� nadawa� sygna�y zagro�enia. Twarz jego jakby zakrzep�a w mask� furii. Oczy mia� piwne, ale bez ciep�a w�a�ciwego tej barwie, raczej martwo p�owe. Usta by�y nie tyle okrutne, co bez �ycia � w�skie, gumowate, koloru ciel�ciny.
Opinia o gwa�towno�ci Brasiego budzi�a groz�, a jego oddanie donowi Corleone by�o legendarne. Sam w sobie stanowi� jeden z wielkich blok�w podtrzymuj�cych struktur� w�adzy dona. Tacy jak on nale�eli do rzadko�ci.
Luca Brasi nie ba� si� policji, nie ba� si� spo�ecze�stwa, nie ba� si� Boga, nie ba� si� piek�a, nie ba� si� ani nie kocha� swego bli�niego. Ale zdecydowa� si�, postanowi� sobie ba� si� i kocha� dona Corleone. Przyprowadzony przed oblicze dona, straszliwy Brasi ca�y zesztywnia� z respektu. Wyb�ka� kwieciste powinszowania i wyrazy nadziei, �e pierwsze wnucz� b�dzie rodzaju m�skiego. Nast�pnie wr�czy� donowi kopert� wypchan� got�wk� jako prezent dla nowo�e�c�w.
A wi�c to chcia� uczyni�. Hagen zauwa�y� zmian� w donie Corleone. Don przyj�� Brasiego tak, jak kr�l wita poddanego, kt�ry wy�wiadczy� mu ogromn� przys�ug� � bez poufa�o�ci, ale z monarszym szacunkiem. Ka�dym swym gestem, ka�dym s�owem don Corleone wyra�nie okazywa� Brasiemu, �e jest ceniony. Ani przez chwil� nie pokaza� zdziwienia, �e prezent �lubny zostaje wr�czony jemu osobi�cie. Zrozumia�.
Pieni�dzy w kopercie by�o bez w�tpienia wi�cej, ni� ich da� ktokolwiek inny. Brasi po�wi�ci� wiele godzin na powzi�cie decyzji co do sumy, na por�wnywanie jej z tym, co mog� ofiarowa� inni go�cie. Chcia� by� najhojniejszy, aby pokaza�, �e ma najwi�cej szacunku, i dlatego wr�czy� kopert� donowi osobi�cie, kt�r� to niezr�czno�� don pomin�� w kwiecistych s�owach podzi�kowania. Hagen widzia�, jak twarz Luki Brasi pozbywa�a si� maski furii i nabrzmiewa�a dum� i satysfakcj�. Brasi uca�owa� d�o� dona, nim wyszed� drzwiami, kt�re otworzy� mu Hagen. Hagen przezornie obdarzy� Brasiego przyjaznym u�miechem, kt�ry kr�py m�czyzna pokwitowa� uprzejmym rozci�gni�ciem gumowatych warg barwy ciel�ciny.
Kiedy drzwi si� zamkn�y, don Corleone wyda� ciche westchnienie ulgi. Brasi by� jedynym cz�owiekiem na �wiecie, kt�ry potrafi� przyprawi� go o nerwowo��. By� jakby si�� natury, w gruncie rzeczy niepodlegaj�c� kontroli. Nale�a�o obchodzi� si� z nim ostro�nie jak z dynamitem. Don wzruszy� ramionami. Nawet dynamit mo�na detonowa� bez szkody, je�eli zajdzie potrzeba. Popatrzy� pytaj�co na Hagena.
� Czy zosta� tylko Bonasera?
Hagen kiwn�� g�ow�. Don Corleone zmarszczy� brwi w zamy�leniu, po czym rzek�:
� Zanim go wprowadzisz, powiedz Santinowi, �eby tu przyszed�. Powinien nauczy� si� pewnych rzeczy.
Wyszed�szy do ogrodu, Hagen zacz�� pilnie rozgl�da� si� za Sonnym Corleone. Powiedzia� Bonaserze, �eby czeka� cierpliwie, po czym podszed� do Michaela Corleone i jego dziewczyny.
� Widzia�e� gdzie� Sonny�ego? � zapyta�.
Michael potrz�sn�� g�ow�. Do diab�a � pomy�la� Hagen � je�eli Sonny przez ca�y ten czas r�nie pierwsz� druhn�, b�dzie z tego masa k�opot�w. Jego �ona, rodzina dziewczyny; mo�e doj�� do katastrofy. Niespokojnie pospieszy� do wej�cia, w kt�rym prawie p� godziny temu widzia� znikaj�cego Sonny�ego.
Widz�c, �e Hagen wchodzi do domu, Kay Adams zapyta�a Michaela Corleone:
� Kto to taki? Przedstawi�e� go jako brata, a przecie� ma inne nazwisko i na pewno nie wygl�da na W�ocha.
� Tom mieszka� z nami od dwunastego roku �ycia � odrzek� Michael. � Jego rodzice umarli i w��czy� si� po ulicach z paskudn� infekcj� oka. Sonny sprowadzi� go kt�rego� wieczora do domu i Tom po prostu zosta�. Nie mia� gdzie i��. Mieszka� u nas, dop�ki si� nie o�eni�.
Kay Adams by�a zachwycona.
� To naprawd� romantyczne � zawo�a�a. � Tw�j ojciec musi mie� bardzo dobre serce. Tak zaadoptowa� kogo�, kiedy ma si� tyle w�asnych dzieci.
Michael nie zada� sobie trudu, aby nadmieni�, �e w�oscy imigranci uwa�aj� czworo dzieci za nieliczn� rodzin�. Powiedzia� jedynie:
� Tom nie zosta� zaadoptowany. Po prostu zamieszka� z nami.
� Ach, tak � rzek�a Kay, po czym spyta�a z zaciekawieniem: � Czemu go nie adoptowali�cie?
Michael roze�mia� si�.
� Bo ojciec stwierdzi�, �e by�oby nieposzanowaniem, gdyby Tom zmieni� nazwisko. Nieposzanowaniem wobec jego rodzic�w.
Spostrzegli Hagena wprowadzaj�cego Sonny�ego przez drzwi balkonowe do gabinetu dona, a potem kiwaj�cego palcem na Ameriga Bonaser�.
� Dlaczego oni w takim dniu zawracaj� twojemu ojcu g�ow� interesami? � spyta�a Kay.
Michael roze�mia� si� znowu.
� Bo wiedz�, �e zgodnie z tradycj� �aden Sycylijczyk nie mo�e odm�wi� pro�bie w dniu �lubu c�rki. I �aden Sycylijczyk nie przepuszcza takiej okazji.
Lucy Mancini unios�a r�ow� sukni� znad pod�ogi i wbieg�a na schody. Pyzata, kupidynowa twarz Sonny�ego Corleone, oble�nie zaczerwieniona od wina i ��dzy, budzi�a w niej l�k, ale Lucy prowokowa�a go przez ubieg�y tydzie� w�a�nie w tym celu. Podczas swych dw�ch przyg�d mi�osnych w college�u nie czu�a nic, i �adna z nich nie trwa�a d�u�ej ni� tydzie�. Jej drugi kochanek, pok��ciwszy si� z ni�, b�kn�� co� na temat tego, �e �jest za du�a tam ni�ej�. Lucy zrozumia�a i przez reszt� studi�w odmawia�a chodzenia na randki.
W lecie, podczas przygotowa� do �lubu swojej najbli�szej przyjaci�ki, Connie Corleone, Lucy s�ysza�a szeptane opowie�ci o Sonnym. Kt�rego� niedzielnego popo�udnia �ona Sonny�ego, Sandra, plotkowa�a swobodnie w kuchni Corleone��w. Sandra by�a prost�, poczciw� kobiet�, kt�ra urodzi�a si� we W�oszech, ale zosta�a przywieziona do Ameryki jako ma�e dziecko. By�a mocno zbudowana, mia�a du�e piersi i urodzi�a ju� troje dzieci w ci�gu pi�ciu lat ma��e�stwa. Sandra i inne kobiety przekomarza�y si� z Connie na temat okropno�ci ma��e�skiego �o�a. � M�j Bo�e � chichota�a Sandra � jakem pierwszy raz zobaczy�a ten dr�g Sonny�ego i zda�am sobie spraw�, �e mi go wsadzi, zacz�am si� drze�, jakby mnie mordowali. Po pierwszym roku mia�am wszystko w �rodku rozklejone jak makaron po godzinie gotowania. Kiedy si� dowiedzia�am, �e posuwa inne dziewczyny, polecia�am do ko�cio�a i zapali�am �wieczk�.
Wszystkie si� roze�mia�y, ale Lucy poczu�a, �e drgaj� jej uda.
Gdy teraz wbiega�a po schodach do Sonny�ego, przez jej cia�o przelecia� ogromny b�ysk po��dania. Na pode�cie Sonny z�apa� j� za r�k� i poci�gn�� korytarzem do pustej sypialni. Kiedy drzwi si� za nimi zamkn�y, nogi ugi�y si� pod Lucy. Poczu�a usta Sonny�ego na swoich, jego wargi mia�y gorzki smak wypalonego tytoniu. Rozchyli�a usta. W tej chwili uczu�a jego r�k� wsuwaj�c� si� pod sukni�, us�ysza�a szelest p�kaj�cego materia�u mi�dzy nogami, poczu�a wielk�, ciep�� d�o� Sonny�ego, kt�ra rozdziera�a at�asowe majteczki, aby popie�ci� jej srom. Obj�a Sonny�ego za szyj� i tak zawis�a, kiedy rozpina� spodnie. Potem pod�o�y� obie d�onie pod jej nagie po�ladki i uni�s� j� w g�r�. Podskoczy�a lekko, tak �e jej nogi oplot�y jego biodra. J�zyk Sonny�ego by� w jej ustach i ssa�a go. Pchn�� j� tak dziko, �e uderzy�a g�ow� o drzwi. Poczu�a, �e co� pal�cego wsuwa si� mi�dzy jej uda. Opu�ci�a praw� r�k� z jego szyi i si�gn�a w d�, aby go naprowadzi�. Jej d�o� obj�a olbrzymi, nabieg�y krwi� dr�g mi�ni. Pulsowa� w jej r�ce jak �ywe stworzenie i niemal p�acz�c w pe�nej wdzi�czno�ci ekstazie nakierowa�a go w swoje wilgotne, obrzmia�e cia�o. Pchni�cie jego wej�cia, niewiarygodna przyjemno�� zapar�y jej dech w piersiach; zadar�a nogi niemal do szyi Sonny�ego i wtedy w jej cia�o, niczym w ko�czan, zacz�y przenika� szalone strza�y jego b�yskawicznych pchni��, niezliczonych, dr�cz�cych; wygina�a krocze coraz wy�ej i wy�ej, a� wreszcie po raz pierwszy w �yciu dosi�g�a wstrz�saj�cego szczytu, poczu�a za�amuj�c� si� twardo��, a potem strumie� nasienia ociekaj�cy po udach. Powoli jej nogi rozlu�ni�y si� woko�o jego cia�a i osun�y w d�, a� wreszcie dotkn�y pod�ogi. Oboje oparli si� o siebie bez tchu. Mo�liwe, �e trwa�o to ju� od jakiego� czasu, ale dopiero teraz us�yszeli ciche pukanie do drzwi. Sonny szybko zapi�� spodnie zapar�szy si� o drzwi, aby nie mo�na ich by�o otworzy�. Lucy gor�czkowo obci�ga�a r�ow� sukni�, oczy jej b�yszcza�y, ale to, co jej da�o tyle przyjemno�ci, by�o ju� ukryte pod skromnym, czarnym materia�em. A potem us�yszeli g�os Toma Hagena, bardzo �ciszony:
� Sonny, jeste� tam?
Sonny odetchn�� z ulg�. Mrugn�� do Lucy.
� Tak, Tom, o co chodzi?
G�os Hagena, wci�� przyciszony, powiedzia�:
� Don chce, �eby� przyszed� do jego gabinetu. Zaraz.
Potem us�yszeli jego oddalaj�ce si� kroki. Sonny odczeka� kilka chwil, poca�owa� mocno Lucy w usta, po czym wysun�� si� z pokoju za Hagenem.
Lucy poczesa�a sobie w�osy. Sprawdzi�a sukni� i podci�gn�a podwi�zki. Cia�o mia�a obola�e, wargi rozpulchnione i nadwra�liwe. Wysz�a z pokoju i chocia� czu�a mi�dzy udami lepk� wilgotno��, nie zasz�a do �azienki, aby si� obmy�, lecz zbieg�a prosto po schodach do ogrodu. Usiad�a na swoim miejscu przy stole panny m�odej, obok Connie, kt�ra wykrzykn�a z rozdra�nieniem:
� Lucy, gdzie� ty by�a? Wygl�dasz na pijan�. Zosta� teraz przy mnie.
Jasnow�osy pan m�ody nala� Lucy wina i u�miechn�� si� porozumiewawczo. Lucy by�o to oboj�tne. Podnios�a do spieczonych ust gronowy, ciemnoczerwony p�yn i wypi�a. Czu�a lepk� wilgotno�� mi�dzy udami i �cisn�a nogi. Cia�o jej dr�a�o. Gdy pi�a, oczy ponad kraw�dzi� szklanki szuka�y chciwie Sonny�ego Corleone. Nie pragn�a widzie� nikogo innego. Szepn�a chytrze do ucha Connie:
� Jeszcze par� godzin i b�dziesz wiedzia�a, jak to jest.
Connie zachichota�a. Lucy z�o�y�a skromnie d�onie na stole, zdradziecko triumfuj�ca, tak jakby skrad�a jaki� skarb pannie m�odej.
Amerigo Bonasera wszed� za Hagenem do naro�nego pokoju i zasta� dona Corleone siedz�cego za olbrzymim biurkiem. Przy oknie sta� Sonny Corleone, wygl�daj�c na ogr�d. Po raz pierwszy tego popo�udnia don zachowa� si� ch�odno. Nie u�ciska� go�cia ani nie poda� mu r�ki. Wyblad�y przedsi�biorca pogrzebowy zawdzi�cza� zaproszenie faktowi, �e jego �ona i �ona dona by�y najbli�szymi przyjaci�kami. Sam Amerigo Bonasera by� w g��bokiej nie�asce u dona Corleone.
� Musi pan wybaczy� mojej c�rce, chrzestnej c�rce pana �ony, �e nie z�o�y�a waszej rodzinie uszanowania przychodz�c dzisiaj. Jeszcze jest w szpitalu.
Zerkn�� na Sonny�ego Corleone i Toma Hagena, by da� do zrozumienia, �e nie chce m�wi� przy nich. Ale don by� nieub�agany.
� Wszyscy wiemy o nieszcz�ciu twojej c�rki � powiedzia� don Corleone. � Je�eli mog� jej w czym� pom�c, wystarczy ci powiedzie�. B�d� co b�d�, moja �ona jest jej matk� chrzestn�. Nigdy nie zapomnia�em o tym zaszczycie.
By�a to nagana. Przedsi�biorca pogrzebowy nigdy nie zwraca� si� do dona Corleone �Ojcze Chrzestny�, tak jak nakazywa� zwyczaj.
Bonasera, z poszarza�� twarz�, zapyta� teraz wprost.
� Czy m�g�bym pom�wi� z panem sam na sam?
Don Corleone potrz�sn�� g�ow�.
� Tym dw�m ludziom zawierzy�bym w�asne �ycie. S� moimi dwiema prawymi r�kami. Nie mog� ich obrazi�, ka��c im odej��.
Przedsi�biorca pogrzebowy zamkn�� na chwil� oczy, po czym zacz�� m�wi�. Jego g�os by� spokojny � ten g�os, kt�rym pos�ugiwa� si� do pocieszania osieroconych.
� Wychowa�em moj� c�rk� na spos�b ameryka�ski. Wierz� w Ameryk�. Ameryka da�a mi maj�tek. Pozostawi�em c�rce swobod�, ale uczy�em j� nigdy nie ha�bi� rodziny. Znalaz�a sobie ch�opca, nie-W�ocha. Chodzi�a z nim do kina. Wraca�a p�no. Ale nigdy nie przyszed� pozna� jej rodzic�w. Przyjmowa�em to wszystko bez protestu, wina jest moja. Dwa miesi�ce temu zabra� j� na przeja�d�k�. Mia� ze sob� koleg�. Zmusili j� do picia whisky, a potem pr�bowali j� wykorzysta�. Opiera�a si�. Zachowa�a swoj� cze��. Pobili j�. Jak zwierz�. Kiedy poszed�em do szpitala, mia�a podbite oczy. Z�amany nos. P�kni�t� szcz�k�. Trzeba j� by�o zdrutowa�. P�aka�a z b�lu. �Ojcze, ojcze dlaczego oni to zrobili? Dlaczego mi to zrobili?� I ja p�aka�em.
Bonasera nie m�g� dalej m�wi�, rozp�aka� si�, chocia� dot�d g�os jego nie zdradza� wzruszenia.
Don Corleone, jak gdyby wbrew swojej woli, uczyni� gest wsp�czucia, i Bonasera j�� m�wi� dalej, g�osem pe�nym ludzkiego cierpienia:
� Dlaczego p�aka�em? Ona by�a �wiat�em mojego �ycia, czu�� c�rk�. Pi�kn� dziewczyn�. Ufa�a ludziom, a teraz ju� nigdy nie b�dzie im ufa�a. Ju� nigdy nie b�dzie pi�kna.
Dr�a�, a jego woskowa twarz powleka�a si� z��, ciemn� czerwieni�.
� Poszed�em na policj�, jak na dobrego Amerykanina przysta�o. Obaj zostali aresztowani. Przyprowadzono ich na rozpraw�. Dowody by�y przyt�aczaj�ce, wi�c si� przyznali do winy. S�dzia skaza� ich na trzy lata wi�zienia i zawiesi� wyrok. Zwolnili ich tego samego dnia. Sta�em w sali s�dowej jak g�upiec, a te dranie u�miecha�y si� do mnie. I wtedy powiedzia�em �onie: �Musimy i�� do dona Corleone�.
Don pochyli� g�ow�, aby okaza� szacunek dla b�lu tego cz�owieka. Jednak�e kiedy przem�wi�, s�owa jego by�y zimne od ura�onej godno�ci:
� Dlaczego poszed�e� na policj�? Dlaczego nie przyszed�e� do mnie na pocz�tku tej sprawy?
Bonasera wymamrota� niemal niedos�yszalnie:
� Czego pan chce ode mnie? Niech pan powie, czego pan sobie �yczy? Ale niech pan zrobi to, o co prosz�. � W jego s�owach by�o co� prawie zuchwa�ego.
Don Corleone zapyta� powa�nie:
� A o co idzie?
Bonasera zerkn�� na Hagena i Sonny�ego Corleone i potrz�sn�� g�ow�. Don, siedz�cy nadal przy biurku Hagena, pochyli� si� ku przedsi�biorcy pogrzebowemu. Bonasera zawaha� si�, potem nachyli� i przysun�� usta tak blisko do ow�osionego ucha dona, �e prawie go dotkn��. Don Corleone s�ucha� jak ksi�dz w konfesjonale, spogl�daj�c w dal, nieporuszony, zamy�lony. Trwali tak d�ug� chwil�, a� wreszcie Bonasera przesta� szepta� i wyprostowa� si� na ca�� wysoko��. Don popatrza� na niego z powag�. Bonasera, z poczerwienia�� twarz�, odwzajemni� mu nieugi�cie spojrzenie. W ko�cu don przem�wi�:
� Tego nie mog� zrobi�. Ponosi ci�.
Bonasera powiedzia� g�o�no, wyra�nie:
� Zap�ac�, ile pan zechce.
S�ysz�c to Hagen drgn��, nerwowo targn�� g�ow�. Sonny Corleone skrzy�owa� ramiona i u�miechn�� si� sardonicznie, odwracaj�c si� od okna, by po raz pierwszy popatrze� na scen� rozgrywaj�c� si� w pokoju.
Don Corleone wsta� zza biurka. Twarz mia� nadal nieporuszon�, ale g�os jego brzmia� lodowato.
� Znamy si� od wielu lat � przem�wi� do przedsi�biorcy pogrzebowego � ale do dzisiejszego dnia nigdy nie przychodzi�e� do mnie po rad� czy pomoc. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio zaprosi�e� mnie do swego domu na kaw�, chocia� moja �ona jest matk� chrzestn� twojego jedynego dziecka. B�d�my ze sob� szczerzy. Pogardzi�e� moj� przyja�ni�. Ba�e� si� by� moim d�u�nikiem.
� Nie chcia�em popa�� w k�opoty � wymamrota� Bonasera.
Don podni�s� r�k�.
� Nic nie m�w. Uz