9246

Szczegóły
Tytuł 9246
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9246 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9246 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9246 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LUCY MAUD MONTGOMERY ZRZ�DZENIE LOSU PRZE�O�Y�Y JOANNA KAZIMIERCZYK, JOLANTA WNUK ZRZ�DZENIE LOSU Pani majorowa Hill poczu�a si� w swoim �ywiole By�o to zjawisko wyj�tkowe, cho� � bior�c pod uwag� zbieg okoliczno�ci � nie powinno budzi� zdziwienia W dalekim miasteczku, zagubionym na prerii w p�nocno � zachodniej Kanadzie, gdzie stacjonowa� jej ma��onek, rzadko mia�a okazj� do swatania. A pani Hill twierdzi�a uparcie, �e jest urodzon� swatk� Major Hill dowodzi� oddzia�em P�nocno�Zachodniej Policji Konnej w Dufferin Bluff. Pani Hill cz�sto powtarza�a, �e to najwi�ksza zapad�a dziura nie tylko w Kanadzie, ale w ca�ym �wiecie Jednak�e robi�a, co mog�a, by j� o�ywi� i trzeba przyzna� bezstronnie, �e wszyscy oficerowie i �o�nierze PZPK dzielniej jej w tym pomagali. Gdy Violet Thayer, przyjaci�ka szkolna, przyby�a wreszcie z dawno obiecan� wizyt�, pani Hill promienia�a ze szcz�cia W g��bi duszy przysi�ga�a sobie, �e Violet wr�ci na wsch�d tylko w tym celu, aby przegotowa� wypraw� �lubn�. W�r�d oficer�w policji by�o przynajmniej p� tuzina kawaler�w godnych r�ki Violet i pani Hill po d�u�szych rozwa�aniach za najlepszego kandydata na m�a uzna�a Neda Madisona. � Oboje s� wprost stworzeni dla siebie � oznajmi�a majorowi w przeddzie� przyjazdu przyjaci�ki. � On ma pieni�dze, jest przystojny i czaruj�cy Ona, to prawdziwa pi�kno�� i na dodatek wyj�tkowo inteligentna. Tacy ludzie musz� si� w sobie zakocha�. M�wi� ci, to przeznaczenie. � A mo�e panna Thayer jest zainteresowana kim� innym? � zauwa�y� ostro�nie major Hill Nieraz ju� widzia�, jak rozpada�y si� budowane przez jego �on� domki z kart. � Och, nie, Violet by tego nie zatai�a przede mn�. A ju� najwy�szy czas, aby si� ustatkowa�a i za�o�y�a rodzin�. Jak wiesz, ma dwadzie�cia pi�� lat. M�czy�ni trac� dla mej g�owy, lecz ona strasznie wybrzydza. Jednak na pewno nie oprze si� urokowi Neda. To ch�opak bez skazy. Nie mam w�tpliwo�ci, �e s� dla siebie przeznaczeni. Pani Hill wiedzia�a swoje, a chc�c pom�c losowi, u�y�a kilku kobiecych sztuczek. Violet Thayer przyby�a, spojrza�a i � bez w�tpienia � odnios�a tryumf. W ci�gu trzydziestu sze�ciu godzin pobytu w Dufferin Bluff mia�a u swych st�p sze�ciu �odpowiednich kandydat�w�, nie wspominaj�c o co najmniej tuzinie �nieodpowiednich�. Zreszt�, by�aby bardzo zdziwiona, gdyby si� sta�o inaczej. Panna Thayer zna�a swoje mo�liwo�ci i umia�a je wykorzysta�. Ale w gruncie rzeczy by�a to dobra i mi�a dziewczyna. Tak samo my�leli m�odzi bywalcy salonu pani Hill. Uwa�ali si� za szcz�liwc�w, mog�c napawa� wzrok widokiem panny Thayer. Przez ca�e tygodnie ogl�dali bowiem tylko kr�pe Metyski i kruczow�ose squaw. Oczywi�cie w centrum uwagi znajdowa� si� Madison, m�odzieniec zas�uguj�cy ze wszech miar na uznanie pani Hill. Przystojny i dobrze u�o�ony, umia� �piewa�, bosko ta�czy� i doskonale gra� na skrzypcach. Inni oficerowie kipieli z zazdro�ci, szczeg�lnie od chwili przybycia panny Thayer. Zdawali sobie spraw�, �e �aden z nich nie ma najmniejszej szansy, je�li w szranki wkroczy taki zawodnik jak Ned Madison. Violet lubi�a Madisona i na sw�j spos�b dobrze go traktowa�a. Wszystkich z policji konnej uwa�a�a za mi�ych ch�opc�w i by�a im wdzi�czna, �e dostarczali jej rozrywek. Oczekiwa�a �miertelnych nud�w w Dufferin Bluff i by�a przekonana, �e jej obawy s� uzasadnione, ale na razie cieszy�a si� ze zmiany otoczenia. Wieczorem, sz�stego dnia pobytu go�cia, w mieszkaniu pani Hill k��bi� si� t�um oficer�w Violet � w nowej, wspania�ej sukni, kt�r� sier�ant Fox opisywa� p�niej jako �osza�amiaj�c� kremowo�niebiesko�br�zow� kreacj� � wygl�da�a zachwycaj�co. Pocz�tkowo flirtowa�a oboj�tnie ze wszystkimi otaczaj�cymi j� m�odzie�cami, ale p�niej swoje zainteresowanie skupi�a na Nedzie Madisonie, ku ogromnej rado�ci pani Hill, kr���cej w pobli�u niczym ma�y, l�ni�cy motyl. Violet rozmawia�a z Madisonem i k�tem oka obserwowa�a Johna Spencera. Spencer nie s�u�y� w policji konnej. Piastowa� jakie� stanowisko w pa�stwowej administracji, a od przyjazdu panny Thayer tylko raz z�o�y� wizyt� w Lone Poplar Villa � domu Hill�w. Nie wydawa� si� oszo�omiony widokiem pi�knej panny. Zaraz po tym, jak zosta� przedstawiony, przeszed� w towarzystwie majora w k�t salonu i przesiedzia� tam ca�y wiecz�r, rozmawiaj�c o k�opotach w rezerwacie Indian w Loon Lake. By� mo�e ta oboj�tno�� zaintrygowa�a pann� Thayer. Mo�e uzna�a j� za co� o�ywczego po nieprzerwanym potoku sk�adanych sobie ho�d�w. W ka�dym razie, gdy policjanci zgromadzeni wok� fortepianu �piewali z zapa�em, ona sp�awi�a Madisona i skierowa�a si� do k�ta, gdzie opuszczony akurat przez majora, siedzia� samotnie Spencer. Kiedy Violet z delikatnym szelestem sukni przysiad�a obok niego na kanapie, zmierzy� j� oboj�tnym spojrzeniem. Ukryty za palm� sier�ant Robinson, kt�ry obserwowa� ich zazdro�nie i odda�by oczy, a przynajmniej jedno z nich za takie szcz�cie, uzna� Spencera za najwi�kszego nudziarza, z jakim mia� w �yciu do czynienia. � Pan nie �piewa, panie Spencer? � zapyta�a Violet, chc�c jako� nawi�za� rozmow� . Robinson, obdarzony takim spojrzeniem, straci�by g�ow�, ale Spencer bohatersko zachowa� stoicyzm. � Nie � odpar� kr�tko i ch�odno, lecz bez ostentacyjnej szorstko�ci. Mimo towarzyskiego obycia Violet poczu�a si� niezr�cznie. � Skoro nie chce ze mn� rozmawia�, nie mam zamiaru go zmusza� � pomy�la�a z irytacj�. �aden m�czyzna tak jej dot�d nie potraktowa�. Spencer przez pewien czas siedzia� bez ruchu i s�ucha� muzyki. Wreszcie obr�ci� si� twarz� do swej towarzyszki, z widocznym wysi�kiem pr�buj�c podtrzyma� uprzejm� konwersacj�. � Jak si� pani podoba Zach�d, panno Thayer? � zagadn��. Violet si� u�miechn�a, ten u�miech by� niebezpieczny dla wi�kszo�ci m�czyzn. � S�dz�c po tym, co dot�d widzia�am � bardzo. �ycie tutaj ma pewien urok, ale niew�tpliwie wkr�tce mi spowszednieje. Przez wi�ksz� cz�� roku, zw�aszcza w zimie, cz�owiek musi si� tu czu� straszliwie samotnie. � Policjanci zawsze narzekaj�, �e tak w�a�nie jest � odrzek� Spencer z lekkim u�miechem. � Je�li o mnie chodzi, to nigdy tego nie odczu�em. Violet zauwa�y�a, �e bardzo mu do twarzy z tym u�miechem. Podoba�o jej si� r�wnie� jego czo�o i ciemne w�osy � Nie wydaje mi si�, abym wcze�niej widywa�a pana w Lone Poplar Villa � zauwa�y�a. � Rzeczywi�cie. Nie by�o mnie tutaj przez jaki� czas. Dopiero dzisiaj wr�ci�em, aby spotka� si� z majorem i zameldowa� mu o k�opotach w Loon Lake. � W przeciwnym razie wcale by� nie przyszed� � pomy�la�a Violet. � Jakie to pochlebne dla mnie! � G�o�no za� zapyta�a � Czy to co� powa�nego? � O, nie Zwyczajna sprzeczka mi�dzy Indianami. Czy odwiedzi�a pani kiedykolwiek rezerwat, panno Thayer? Nie? W takim razie powinna pani. Poprosz� jednego z moich przyjaci� z policji, aby tam pani� zabra�. To warto zobaczy�. � A pan mnie nie zaprosi? � zapyta�a odwa�nie Violet. Spencer znowu si� u�miechn��. � Och, czy�bym okaza� si� �le wychowany? Po prostu �ywi�em obaw�, �e uzna mnie pani za niezno�nego nudziarza. A wi�c nie mia� zamiaru jej zaprasza�. Poczu�a si� ura�ona. U�wiadomi�a sobie, �e odczuwa co� w rodzaju rozczarowania. Poszuka�a wzrokiem Madisona. Jaki� zgrabny i elegancki m�odzieniec! � Nie cierpi� m�czyzn lalusiowatych � mrukn�a do siebie. Spencer tymczasem wzi�� ze stolika jedn� z ksi��ek nale��cych do pani Hill. �Ofiary przyzwyczaje� � przeczyta�, spogl�daj�c na ok�adk�. Zdaje mi si�, �e to jaki� bestseller. Chyba go pani czyta�a? � Owszem. To bardzo zabawna, nawet troch� frywolna powie��. Lekka, ale napisana z wdzi�kiem. Podoba�a si� panu? Spencer z namys�em wa�y� ksi��k� w szczup�ej, opalonej r�ce. � Tak, raczej tak. Ale z regu�y nie interesuj� si� powie�ciami. Nie rozumiem ich. Na przyk�ad bohater tej oto. Czy pani uwierzy, �e zakochany m�czyzna m�g�by si� zachowa� tak jak on? � Nie wiem � odpar�a Violet z rozbawieniem � To pan, jako m�czyzna, powinien wypowiedzie� si� na ten temat. � Nigdy nikogo nie kocha�em, wi�c nie pr�buj� nawet zabiera� g�osu � powiedzia� Spencer. W jego g�osie nie zabrzmia�o nawet zak�opotanie, jakby m�wi� o sprawie dotycz�cej Loon Lake. Violet nie omieszka�a wykorzysta� okazji. � No to ma pan do prze�ycia interesuj�ce do�wiadczenie � zauwa�y�a. Spencer obr�ci� na ni� spojrzenie g��boko osadzonych szarych oczu. � Nie wiem czy tak. M�wi�c, �e nigdy nie kocha�em, mia�em na my�li co� wi�cej ni� mi�o�� m�czyzny do wybranej kobiety, lecz mi�o�� w sensie og�lnym. Nie �ywi�em ciep�ych uczu� do �adnej ludzkiej istoty. Moi rodzice zmarli, zanim zd��y�em ich zapami�ta�. Jedynym �yj�cym krewnym by� stary, sk�py stryj, kt�ry zaopiekowa� si� mn� wy��cznie z obowi�zku i wyp�dzi� w �wiat najwcze�niej, jak si� tylko da�o. Nie zawieram �atwo przyja�ni. Rzadko mi si� zdarza kogo� polubi�. Mam nielicznych znajomych i na ca�ym �wiecie nie znajdzie pani �ywej duszy, kt�rej zale�y na mnie i odwrotnie. � Kiedy wreszcie nadejdzie mi�o��, b�dzie dla pana objawieniem � powiedzia�a mi�kko Violet. � S�dzi pani, �e nadejdzie? � M�czyzna spojrza� jej przenikliwie w oczy. Zanim zd��a�a odpowiedzie�, stan�a przed nimi pani Hill. Zakomunikowa�a, �e Violet jest proszona do fortepianu i koniecznie musi cos za�piewa�. Czy pan Spencer wybaczy, je�li go opu�ci? Pan Spencer uprzejmie wybacza�. Wsta� ponadto z kanapy i uk�oniwszy si�, �yczy� paniom dobrej nocy. Violet poda�a mu r�k�. � Przyjdzie pan wkr�tce? � zapyta�a. Spencer zerkn�� na Madisona, stoj�cego w drugim ko�cu pokoju. A mo�e jej si� tylko zdawa�o? � Nie s�dz� � odpar�. � Je�li, jak pani raczy�a nadmierne, nadejdzie kiedy� mi�o��, to by�oby niemi�o, gdyby okaza�a si� beznadziejna. A przecie� nigdy nie wiadomo, co si� mo�e wydarzy�. Panna Thayer, id�c w stron� fortepianu, czu�a mocniejsze ni� zwykle bicie serca. By�o to zupe�nie nowe prze�ycie i chyba warte przeanalizowania. Kiedy go�cie si� rozeszli, zapyta�a pani� Hill o Spencera. � Och, John Spencer! � odrzek�a pani Hill niedbale. � Jest szefem tutejszego biura do spraw grunt�w. I to naprawd� wszystko, co o nim wiemy. Jack twierdzi, �e to zacny cz�owiek i bardzo go ceni Ale towarzysko jest do niczego. Nie potrafi rozmawia� pewnie nie chce. Jest nijaki. Ro�ni si� od pana Madisona, prawda? � Ogromnie � odpowiedzia�a z przekonaniem Violet. Po wyj�ciu paru Hill Violet podesz�a do najbli�szego lustra i zacz�a bacznie lustrowa� swoj� twarz, przyk�adaj�c palec do do�ka w brodzie. � To bardzo dziwne � oznajmi�a. Naturalnie, nie mia�a na my�li do�ka. Spencer m�wi�, �e wi�cej nie przyjdzie. Nie uwierzy�a, ale i nie spodziewa�a si� ujrze� go podczas najbli�szych dni. Dlatego troch� si� zdziwi�a, gdy zjawi� si� ju� nast�pnego wieczoru. Madison, z kt�rym w�a�nie rozmawia�a, do dzi� nie ma poj�cia, co chcia�a mu powiedzie�, poniewa� nagle zamilk�a w p� s�owa. Ciekawa jestem, czy to znowu sprawa Loon Lake � pomy�la�a. W tej chwili podesz�a pani Hill i zabra�a Madisona do walca. Spencer skorzysta� z okazji i przeszed� przez pok�j wprost do niej. Obserwuj�c ich sier�ant Robinson, by� got�w zezna� pod przysi�g�, �e panna Thayer zmieni�a si� na twarzy. Po przywitaniu Spencer milcza� jak gr�b. Usiad� obok niej i oboje przegl�dali si�, jak pani Hill ta�czy walca z Madisonem. Violet zastanawia�a si� dlaczego nie jest znudzona. Dostrzeg�a, �e Madison wraca do niej i poczu�a, �e ogarnia j� nieuzasadniony gniew na Bogu ducha winnego m�odzie�ca. Wsta�a raptownie. � Chod�my na werand� � odezwa�a si� zdecydowanie. � Tu jest okropnie duszno. Wyszli przed dom. Na dworze zapad� ju� mrok i zrobi�o si� ch�odno. W dole migota�y �wiat�a miasteczka, a usiana stromymi pag�rkami preria by�a ciemna i milcz�ca. � Jutro po po�udniu jad� do Loon Lake Musz� sprawdzi�, co tam si� dzieje � o�wiadczy� Spencer. � Pojedzie paru ze mn�? Violet zastanawia�a si� tylko przez chwil�. � Nie s�dz�, aby panu zale�a�o na moim towarzystwie � zauwa�y�a. Spencer po�o�y� d�o� na bia�ych palcach obejmuj�cych balustrad�. Pochyli� si� tak mocno do przodu, �e jego oddech poruszy� pukiel w�os�w nad czo�em dziewczyny. � Ale� tak � powiedzia� wyra�nie. � Chc�, �eby pani jutro pojecha�a ze mn� do Loon Lake. Pragn� tego bardziej ni� czegokolwiek innego. Nieco p�niej, gdy go�cie wyszli, Violet uci�a sobie p�godzinn� pogaw�dk� z pann� Hill. Ta ostatnia czu�a si� dotkni�ta i roz�alona. � Uwa�am, �e dzisiaj wyj�tkowo �le potraktowa�a� biednego Neda, Vi. Ci�ko to prze�y�. Nie nale�a�o wychodzi� ze Spencerem, a wystawanie z nim na osobno�ci by�o doprawdy w z�ym stylu. Nie powinna� z nim flirtowa�, on si� do tego nie nadaje. � Nie zamierza�am flirtowa� � powiedzia�a spokojnie panna Thayer. � Och, s�dz�, �e to po prostu tw�j zwyk�y spos�b bycia. Tylko nie zawr�� w g�owie temu biedakowi. A tak przy okazji. Ned jutro po po�udniu przyjdzie z aparatem fotograficznym i zrobi nam wszystkim zdj�cie. � Obawiam si�, �e nie zastanie mnie w domu � odpar�a Violet. � Jad� z panem Spencerem do Loon Lake. Pani Hill pad�a na ��ko. Znajdowa�a si� w okropnym nastroju. Majorowi oznajmi�a, �e ma wszystkiego dosy�. Sprawy uk�ada�y si� tak pomy�lnie i nagle wymkn�y si� spod kontroli. � Czy Madison zwleka z o�wiadczynami? � zapyta� sennie major. � Madison? Tu chodzi o Violet. Zachowuje si� skandalicznie. Dzi� haniebnie potraktowa�a biednego Neda. Sam widzia�e�, jak afiszowa�a si� ze Spencerem i w dodatku jutro jedzie z nim do Loon Lake. Przynajmniej tak m�wi�a. Nie mam poj�cia, co ona w nim widzi. To najnudniejszy cz�owiek na �wiecie. R�ni� si� od siebie pod ka�dym wzgl�dem. � Mo�e dlatego w�a�nie jej si� podoba � zauwa�y� major. � Wiesz, przyci�ganie si� przeciwnych biegun�w i takie tam rzeczy. Ale pani Hill stwierdzi�a, �e on nie ma poj�cia o tych sprawach. Wi�c jako cz�owiek rozs�dny major zamilk� i swoje uwagi zachowa� dla siebie. Przez kolejne dwa tygodnie pani Hill by�a najbardziej ponur� kobiet� we wszystkich czterech okr�gach i ka�dy policjant, nawet ostatni zupe�nie zielony rekrut, kl�� w sekrecie Spencera przynajmniej dziesi�� razy dziennie. Violet po prostu odstawi�a na bok wszystkich, z Madisonem w��cznie i nikt nie mia� w�tpliwo�ci co do przyczyny jej lodowatego zachowania. Pewnego wieczoru Spencer nie pojawi� si� w Lone Poplar. Violet d�ugo go wypatrywa�a, a gdy u�wiadomi�a sobie wreszcie, �e d�u�sze czekanie nie ma sensu, zapragn�a by� zupe�nie sama i wysz�a na werand�. Zaledwie usadowi�a si� w mrocznym k�ciku, nadeszli dwaj policjanci i nie widz�c jej, kontynuowali rozmow�. � S�ysza�e� o Spencerze? � zapyta� jeden z nich. � Nie. A co si� z nim sta�o? � C�, powiadaj�, �e panna Thayer da�a mu kosza. Wczoraj oko�o czwartej po po�udniu przechodzi�em t�dy i widzia�em go wchodz�cego. Min�o jakie� p� godziny siedzia�em w�a�nie w urz�dzie ziemskim i gada�em sobie z Gibsonem, gdy otworzy�y si� drzwi i wpad� Spencer. Blady niczym �mier� zupe�nie jakby oszala�. � Czy Fyshe pojecha� do Ramy River w sprawie kr�lewskich grunt�w? � Wrzasn��. A Gibson na to � Nie. � No to powiedz mu, �e nie musi, bo sam pojad� � rzek� i wypad� na dw�r. Wyruszy� dzi� do Ramy River i nie wr�ci wcze�niej ni� za dwa tygodnie. Po powrocie ju� jej tu nie zastanie. � Po tym jak go kokietowa�a, Spencerowi nie�le si� dosta�o � zauwa�y� drugi policjant, po czym obaj wyszli. Violet wsta�a powoli. Gdy ostatni go�� opu�ci� dom, wkroczy�a do pokoju pani Hill. � Edith � zwr�ci�a si� do przyjaci�ki zimnym tonem, starannie odmierzaj�c s�owa, dla tych, kt�rzy j� znali, oznacza�o to nadci�gaj�c� nieuchronnie burz�. � Pan Spencer przyszed� tu wczoraj, akurat wtedy, gdy wybra�am si� na przeja�d�k� z majorem, prawda? Co mu naopowiada�a�? Pani Hill spojrza�a w roziskrzone oczy Violet i skurczy�a si�. � Ja� Nic takiego nie m�wi�am� nie tak du�o� � Co to by�o? Pani Hill zacz�a pochlipywa�. � Nie patrz tak na mnie, Violet. On tylko wst�pi� i chwilk� rozmawiali�my o tobie. To znaczy ja wspomnia�am, �e podobno Harry St Maur by� tob� wyra�nie zainteresowany, zanim tu przyjecha�a�� i niekt�rzy my�l�, �e jeste�cie zar�czeni tak wi�c� wi�c� � Powiedzia�a� panu Spencerowi, �e jestem zar�czona z Harrym St Maur, czy tak? � Nie�e�e. Da�am mu jedynie do zrozumienia. Ale nic z�ego nie mia�am na my�li. Nigdy nie s�dzi�am, �e jeste� nim naprawd� zainteresowana. Uwa�a�am, �e si� po prostu bawisz. Tak wszyscy s�dzili no i chcia�am dla ciebie Madisona. Violet poblad�a. � Kocham Spencera � powiedzia�a ochryp�ym g�osem. � A ty go odstr�czy�a� ode mnie Pojecha� do Ramy River i nigdy go ju� nie zobacz�! � Ale� tak, zobaczysz� � �achn�a si� pani Hill � On wr�ci, gdy si� dowie. Mo�esz do niego napisa� i wyja�ni�. � Przypuszczasz, �e si� poni�� do tego stopnia, �e napisz�, prosz�c o powr�t? � zawo�a�a z przej�ciem Violet � Mam dosy� dumy, aby nie zrobi� tego dla cz�owieka, kt�remu nieomal rzuca�am si� na szyj�, podczas gdy on nigdy ani s�owem, ani czynem nie da� mi do zrozumienia, �e cokolwiek do mnie czuje! Nigdy ci tego nie wybacz�, Edith! Pani Hill pozosta�a sam na sam ze zranion� mi�o�ci� w�asn�. Pozwoli�a sobie na p� godziny solidnego p�aczu, a potem zacz�a intensywnie my�le�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e wtr�ci�a si� niefortunnie w cudze �ycie, ale przecie� nie zamierza�a zostawi� sprawy w takim stanie. Jedno lub dwa w�a�ciwe s�owa mog� wszystko naprawi�. Pani Hill usiad�a i napisa�a list b�d�cy szczytem dyplomacji. Nazajutrz rano przy �apa�a sier�anta Foxa, polecaj�c mu udanie si� do Ramy River z bardzo wa�n� wiadomo�ci� dla pana Spencera. Sier�ant Fox dziwi� si�, co to mo�e by�, ale nie do niego nale�a�o zadawanie pyta�. Mia� tylko dosi��� konia i p�dzi� przed siebie, gdy� �yczenia pani Hill by�y w r�wnym stopniu obowi�zuj�ce, jak rozkazy majora. Wieczorem, kiedy pani Hill i Violet � ta ostatnia milcz�ca i zas�piona � siedzia�y na werandzie, na szlaku wiod�cym z Ramy River ukaza� si� galopuj�cy je�dziec. Pani Hill przeprosi�a przyjaci�k� i wysz�a. Pi�� minut p�niej John Spencer, pokryty od st�p do g��w py�em dwudziestopi�ciomilowej drogi, zeskoczy� z koma tuz obok Violet. * * * P�nym wieczorem policjanci dawali w koszarach koncert i pa�stwo Hill udali si� tam razem z wszystkimi znacz�cymi co� w mie�cie osobami. Zabrak�o jedynie Violet i Spencera. Oni bowiem zasiedli na werandzie domu majora, przygl�daj�c si� wschodowi ksi�yca nad pag�rkowat� preri� i jego mlecznobia�emu odbiciu w niewielkim jeziorku. � Mam wra�enie, jakby od ostatniego wieczoru up�yn�� pe�en udr�ki rok � powiedzia� z powag� Spencer. � Jeste� dla mnie wszystkim, absolutnie wszystkim. Inni m�czy�ni �ywi� s�absze lub silniejsze uczucia dla si�str, kuzynek, ciotek, a we mnie ca�e uczucie skupi�o si� na tobie. Pami�tasz, jak podczas pierwszego spotkania zauwa�y�a�, �e dla mnie mi�o�� b�dzie objawieniem? Okaza�a si� czym� wi�cej now� ewangeli�. Nie �mia�em nawet mie� nadziei, �e mnie pokochasz. Nawet teraz nie rozumiem, dlaczego tak si� sta�o. � Kocham ci� � odpowiedzia�a powa�nie Violet � poniewa� ty to ty. C�, szczerze m�wi�c, trudno o lepszy pow�d. BUNT MARY ISABEL Mary Isabel, jak na kobiet� czterdziestoletni�, jeste� wyj�tkowo nierozs�dna � oznajmi�a Louisa Irving. Podobne wypowiedzi niemal codziennie kierowa�a pod adresem Mary Isabel. Ta nigdy nie zaprzecza�a, nawet je�li poczu�a si� szczeg�lnie zraniona. Ka�dy mieszkaniec Latimer wiedzia�, �e Louisa rz�dzi sw� potuln� siostr�, jak chce i dziwili si�, dlaczego Mary Isabel nie protestuje. A Mary Isabel dotychczas po prostu nie wpad�a na taki pomys�. Ca�e �ycie s�ucha�a �lepo Louisy i my�l o buncie nie posta�a jej nawet w g�owie. Tylko jeden sekret mia�a przed siostr� i �y�a w nieustannym l�ku, �e ta go odkryje. By� to zupe�nie niewinny sekret, ale Mary Isabel by�a przekonana, �e Louisa mia�aby jej za z�e. W�a�nie siedzia�y w mrocznej bawialni swego niedu�ego, stoj�cego nad brzegiem morza domku. Przez otwarte okno wpada�a do �rodka orze�wiaj�ca bryza, poruszaj�c lekko sztywne bia�e firanki i mierzwi�c ciemne loczki Mary Isabel, kt�re zawsze tak bardzo dra�ni�y Louis�. Uwa�a�a, �e Mary Isabel powinna w�osy zaczesa� g�adko do ty�u, co ta zreszt� robi�a przynajmniej dziesi�� razy dziennie. Ale po kilku minutach niesforne loczki znowu opada�y na czo�o, jakby na przek�r Louisie. Podporz�dkowa�a sobie siostr� we wszystkich sprawach, lecz nie mog�a zmusi� do uleg�o�ci jej kr�conych w�os�w. Naturalnie, �e swoimi w�osami Louisa nigdy nie mia�a k�opot�w � by�y proste i g�adkie o jakim� nieokre�lonym, mysim kolorze. Policzki Mary Isabel o�ywia� rumieniec, a piwne oczy patrzy�y smutno i b�agalnie. Mary Isabel wci�� by�a �adna i pr�no�� nie by�a jej obca, jak ka�dej, niezale�nie od wieku, kobiecie. � Ju� d�u�ej nie mog� nosi� tego kapelusza, Louiso � protestowa�a . � Ten fason dawno wyszed� z mody i nosz� go tylko stare babcie. Chc� mie� nowy kapelusz, taki z mi�kkim rondem, ozdobiony niezapominajkami. Wtedy Louisa wyg�osi�a przytoczon� na wst�pie uwag�. � Nosi�am taki kapelusz, nie maj�c czterdziestu lat � ci�gn�a, nie zwa�aj�c na protest. � I tak powinna robi� ka�da przyzwoita kobieta. To po prostu �mieszne, je�li kto� w twoim wieku tak si� przejmuje strojami. Nie wiem, co by� na siebie w�o�y�a, gdybym ci da�a woln� r�k�. Na szcz�cie jest kto�, kto nie dopu�ci, �eby� si� sta�a po�miewiskiem. Jutro jad� do miasta i wybior� ci odpowiedni kapelusz. �adnie by� wygl�da�a z kogucim pi�rem i niezapominajkami na g�owie. Mary Isabel by�a pewna, �e wygl�da�aby �adnie, ale naturalnie ust�pi�a siostrze. Ju� z g�ry wiedzia�a, �e z ca�ego serca znienawidzi ten nowy, a zarazem staromodny kapelusz. � C�, r�b co uwa�asz za s�uszne, Louiso � westchn�a. � Przepuszczam, �e to bez znaczenia. Nikt i tak nie zwr�ci uwagi na m�j wygl�d. Czy nie mog�abym pojecha� z tob� do miasta? Chcia�abym kupie jedwab na now� sukni�. � Znam si� na czarnym jedwabiu r�wnie dobrze jak ty � o�wiadczy�a kr�tko Louisa. � Lepiej nie zostawia� domu bez opieki. � Ale� ja nie chc� czarnego jedwabiu � zawo�a�a Mary Isabel. � Od dawna chodz� w czerni. Obie moje suknie s� czarne. Chc� mie� popielaty jedwab, taki jak pani Ford. � Czy kto� s�ysza� podobne bzdury? � to retoryczne pytanie zada�a Louisa ze szczerym zdumieniem. � Szarosrebrzysty jedwab jest najmniej praktyczny pod s�o�cem. Nie ma nic lepszego i r�wnie eleganckiego jak czarny jedwab. Nie, nie. Mary Isabel. Nie b�d� g�upia. Musisz si� zda� na m�j wyb�r. Wiesz dobrze, �e nigdy nie potrafi�a� sama podj�� decyzji. Mama ci to ci�gle powtarza�a. No, a teraz za�� s�omkowy kapelusz i id� na spacer nad morze. Wygl�dasz na zm�czon�. Sama przygotuj� herbat�. Ton Louisy by� stanowczy, cho� pe�en �yczliwo�ci. Naprawd� dobrze traktowa�a Mary Isabel, dop�ki ta by�a pos�uszna. Gdyby jednak zna�a sekret siostry, nigdy by jej nie pozwoli�a na te samotne spacery nad morzem. Mars Isabel westchn�a i potulnie wysz�a z domu. Na drugim kra�cu zielonego pola rozci�gaj�cego si� za chat� si�str Irving kry� si� w cieniu g�stego, sosnowego lasu du�y dom doktora Donalda Hamiltona. Dzi�ki zwartej �cianie lasu doktor m�g� uprawia� ogr�d. Przy domku Irving�w brakowa�o takiej os�ony od wiatr�w, a wi�c nie by�o i ogr�dka. Gdy doktor Hamilton zamieszka� w s�siedztwie, pos�a� siostrom przez sw� gospodyni� bukiet �onkili. Louisa uj�a kwiaty w dwa palce, zanios�a do ogrodzenia przy trawniku i wyrzuci�a za p�otek. Scen� t� obserwowa� z rozbawieniem wygl�daj�cy przez okno swego gabinetu doktor Hamilton. Louisa wr�ci�a na werand� i ostentacyjnie otrzepa�a r�ce. � S�dz�, �e to rozwi��e problem Donalda Hamiltona � oznajmi�a szczerze zmartwionej Mary Isabel. I tak si� sta�o, przynajmniej w zakresie rozwoju stosunk�w towarzyskich. Doktor Hamilton by� doskona�ym lekarzem i wspania�ym cz�owiekiem. Louisa nie mog�a znale�� skazy zar�wno na jego charakterze jak i przesz�o�ci. W�a�ciwie to nie �ywi�a do doktora szczeg�lnej niech�ci, lecz by� on bratem cz�owieka, kt�rego nienawidzi�a. Z jego powodu unika�a ca�ej rodziny jak zarazy. A jedyne, co mia�a do zarzucenia owemu bratu, by�o to, �e w g�o�nym sporze ko�cielnym przed kilkunastu laty, znalaz� si� we wrogim Irvingom obozie. Od tej pory Louisa ani z nim, ani z bliskimi mu osobami nie utrzymywa�a kontakt�w towarzyskich. Mary Isabel nie spogl�da�a w stron� domu Hamilton�w. Pod��aj�c �cie�k� ku morzu, g�ow� odwraca�a w drug� stron�. Dopiero gdy skr�ci�a za sosnowy lasek, os�aniaj�cy j� od strony wsi, spojrza�a nie�mia�o ponad polnym ogrodzeniem. W miejscu, gdzie ogrodzenie dochodzi�o do piaszczystego brzegu, sta� doktor Hamilton, pal�c kr�tk� fajeczk�. Wyj�� j� natychmiast z ust, gdy tylko ujrza� wynurzaj�c� si� z lasku Mary Isabel. M�czy�ni automatycznie robili takie rzeczy w obecno�ci Mary Isabel. By�a � mimo wieku � taka niewinna i subtelna, �e otaczano j� wzgl�dami, nale��cymi si� raczej bardzo m�odym dziewcz�tom. Doktor Hamilton u�miechn�� si�, widz�c zak�opotanie na twarzy os�oni�tej wielkim s�omkowym kapeluszem. � Co si� sta�o? � zapyta� tubalnym g�osem starego kawalera. Do swych pacjent�w odzywa� si� innym tonem, ale ten lepiej brzmia� w�r�d szumu wiatru i morskich fal. � A sk�d pan wie, �e co� si� sta�o? � odrzek�a nieco speszona Mary Isabel.. � Wystarczy spojrze�. Prosz�, niech�e pani podejdzie i powie mi, o co chodzi. � Nic wielkiego. Po prostu �miesznie si� zachowa�am i to wszystko. Chcia�am mie� kapelusz ozdobiony niezapominajkami i popielaty jedwab na sukni�, a Louisa uwa�a, �e wystarczy mi czarny jedwab i zwyk�y czepek. Doktor wygl�da� na oburzonego, ale nic nie powiedzia�. On i Mary Isabel mieli niepisan� umow� � nigdy nie m�wi� o Louisie, poniewa� by� to zbyt dra�liwy temat. Mary Isabel nie wypada�o krytykowa� siostry przy doktorze, a doktorowi przez usta by nie przesz�o nic pochlebnego na jej temat. Pomin�li wi�c t� kwesti� milczeniem i prowadzili rozmow� o morzu i statkach, poezji i kwiatach oraz innych podobnych, bezkonfliktowych sprawach. Te ukradkowe spotkania trwa�y od dw�ch miesi�cy; od chwili, gdy po raz pierwszy spotkali si� na skraju sosnowego lasku. Mary Isabel nie przysz�o na my�l, �e doktorowi mo�e chodzi� o co� wi�cej ni� przyja��. Gdyby za� jemu wpad�o to do g�owy, to na pewno nie zamierza� zdradza� si� z tym przed Mary Isabel. Znajdowa�a si� pod zbyt silnym wp�ywem siostry. Mog�a od czasu do czasu zaryzykowa� ukradkowe spotkanie pod sosnami, ale nie �mia�aby posun�� si� dalej. Zreszt� doktor nie mia� pewno�ci, czy rzeczywi�cie pragn�� czego� wi�cej. Mary Isabel by�a wprawdzie urocz� kobietk�, lecz on tak d�ugo cieszy� si� kawalerskim �yciem, �e trudno by mu by�o zerwa� z tym nawykiem. Tak trudno, �e chyba nie warto by�o pr�bowa�. Zw�aszcza, �e musia�by si� przeciwstawi� tyranii Louisy. Dlatego nigdy nie zaleca� si� do Mary Isabel, cho� pewnie by spr�bowa�, gdyby mia� jak�kolwiek szans�. Brzmi to ma�o romantycznie, ale m�czyzna pi��dziesi�cioletni nie bywa sk�onny do romans�w. � Nie s�dz�, aby przysz�a pani w przysz�y czwartek na uroczysto�� introdukcji mego siostrze�ca na pastora? � rzuci� doktor mimochodem w trakcie rozmowy. � Nie. Louisa mi nie pozwoli. Mia�am nadziej� � doda�a Mary Isabel z westchnieniem � �e gdy stary pan Moody wyjedzie, ona znowu zacznie chodzi� do naszego ko�cio�a. I my�l�, �e zacz�aby, gdyby� gdyby� � Gdyby na miejsce pana Moody�ego nie przyszed� Jim � doko�czy� doktor i roze�mia� si�. Mary Isabel zarumieni�a si� uroczo. � Nie dlatego, �e jest pa�skim siostrze�cem, lecz� � Dlatego, �e jest r�wnie� krewnym mego brata, kt�ry stan�� po niew�a�ciwej stronie w tym starym ko�cielnym sporze. Rozumiem pani�. Ale� zawzi�ta osoba z tej pani siostry! �eby z takim uporem przenosi� niech�� z jednego pokolenia na drugie! Nie mog� wyj�� z podziwu. A co si� tyczy Jima, c�, dobry z niego ch�opiec. Zamieszka ze mn�, dop�ki plebania nie zostanie wyremontowana. � Na pewno jest pan z tego zadowolony � zauwa�y�a Mary Isabel. Zastanawia�a si�, czy przybycie m�odego duchownego zmieni co� w kwestii spotka� nad brzegiem morza, ale nim zdecydowa�a, �e zapewne nie, ju� przemkn�a jej przez g�ow� nast�pna my�l, �e to i tak nie mia�oby znaczenia. � Tak potrzebuj� towarzystwa � przyzna� doktor, kt�ry nie lubi� samotno�ci i nadmorsk� �cie�k� uwa�a� za zbyt odludn�. � Wczoraj otrzyma�em od niego list. Pisze, �e przyb�dzie tu zaraz po wy�wi�ceniu. Ale, ale, dzisiaj zacz�li rozbi�rk� starej poczty. To mi przypomina, �e obieca�em odwiedzi� wieczorem Mollie Marr. Jej nerwy s� znowu w strz�pach. No, to musz� si� pospieszy�. Doktor uni�s� na po�egnanie r�k� i oddali� si� szybkim krokiem. Mary Isabel sta�a jeszcze przez chwil� i opieraj�c si� o ogrodzenie, spogl�da�a w rozmarzeniu na morze. Doktor jest takim mi�ym towarzyszem. Och, gdyby tylko Louisa pozwoli�a utrzymywa� z nim s�siedzkie stosunki! Maty Isabel z niech�ci� pomy�la�a o swojej bezsilno�ci. Nigdy nie mia�a tego co inne dziewcz�ta: przyjaci�, stroj�w, wielbicieli, a wszystko to z winy Louisy � Louisy, kt�ra chcia�a j� zmusi� do noszenia przez reszt� �ycia staromodnego czepka. Im d�u�ej my�la�a o tym okropnym nakryciu g�owy, tym bardziej go nienawidzi�a. Tego wieczoru Warren Marr nadjecha� konno do domku przy pla�y i wr�czy� Mary Isabel pomi�ty, z��k�y i poplamiony list. Gdy Mary Isabel ujrza�a pismo na kopercie, zadr�a�a i poblad�a, jakby zobaczy�a zjaw�. � Ot� i list dla pani � rzek�, u�miechaj�c si� Warren. � Bardzo d�ugo by� w drodze, jakie� pi�tna�cie lat. Pewnie nowiny nie b�d� aktualne. Znale�li�my go za star� przegrod� przy ladzie, kiedy j� dzi� rozwalali�my. � To pismo mego brata Toma � odpar�a Isabel s�abym g�osem. Wesz�a do pokoju, trzymaj�c list w mocno zaci�ni�tej r�ce. Louisa wybra�a si� do wsi i Mary Isabel nieomal �a�owa�a, �e nie ma jej w domu. Nie mia�a si�y otworzy� listu w samotno�ci. Tom nie �y� od dziesi�ciu lat i ten list zrobi� na niej niesamowite wr�cz wra�enie, jak przes�anie z krainy duch�w. Pi�tna�cie lat temu Thomas Irving wyjecha� do Kalifornii i zmar� tam po pi�ciu latach pobytu. Mary Isabel, kt�ra uwielbia�a brata, fakt ten niemal wp�dzi� do grobu. W ko�cu otworzy�a kopert� lodowatymi palcami. Tom napisa� list zaraz po przyje�dzie do Kalifornii. Dwie pierwsze strony zawiera�y opis kraju i jego pracy. Na trzeciej za� Tom zacz�� nieoczekiwanie: Pos�uchaj, Mary Isabel. Nie pozw�l Louisie wodzi� si� za nos, jak wtedy, gdy by�em w domu. Chcia�em z Tob� o tym porozmawia� przed wyjazdem, ale jako� zapomnia�em. Lou to dobra dziewczyna, ale zbyt w�adcza i im wi�cej jej ust�pujesz, tym si� robi gorsza. A ty, Mary Isabel, jeste� zbyt �agodna i to ci nie wyjdzie na dobre. Oka� wi�cej odwagi i stanowczo�ci, bo to le�y w twoim interesie. Nie pozw�l Louisie wtr�ca� si� do twego �ycia; �yj sama. Na pocz�tku b�d� sprzeczki i starcia, ale to niewa�ne. Lou podda si�, gdy zobaczy, �e musi i obu wam b�dzie z tym lepiej. Chc�, �eby� by�a naprawd� szcz�liwa. Mary Isabel, ale tak si� nie stanie, je�li nie zdob�dziesz niezale�no�ci. Godz�c si� na wszystko, jak dotychczas, krzywdzisz i siebie, i Louis�. Ona si� staje tyranem, a ty pokornym stworzeniem, z kt�rym nikt si� nie b�dzie liczy�. Zbierz wszystkie si�y i b�d� stanowcza. Mary Isabel przeczyta�a list i zanios�a do swego pokoju, po czym w�o�y�a do szuflady biurka. Usiad�a przy oknie, wpatruj�c si� w ton�ce w morzu s�o�ce i rozmy�laj�c o s�owach brata. List pojawi� si� w tak dziwny i nieoczekiwany spos�b, �e m�g� uchodzi� za pos�anie z tamtego �wiata. Mary Isabel ogarn�o zabobonne przekonanie, �e musi mu by� pos�uszna. Zawsze liczy�a si� ze zdaniem Toma. A w dodatku mia� racj�. Jaka szkoda, �e nie otrzyma�a listu dawno temu, zanim stal� si� niewolnic� przyzwyczajenia. Ale i teraz nie jest za p�no. Wreszcie si� zbuntuje. Jak napisa� Tom, potwierdzi swoj� niezale�no��. Jest to winna Tomowi. Takie by�o jego �yczenie, a chocia� nie �yje, ona zrobi wszystko, �eby je spe�ni�. � Nie kupi� tego ohydnego czepka � pomy�la�a z determinacj� Mary Isabel. � Tomowi by si� nie podoba�. Od dzi� b�d� robi� tylko to, co Tom by zaaprobowa�. Nie ma znaczenia, czy boj� si� Louisy, czy nie. Och, mimo wszystko wci�� si� jej boj�! Nazajutrz po �niadaniu Mary Isabel rzeczywi�cie by�a porz�dnie wystraszona, cho� na to nie wygl�da�a, gdy� policzki mia�a zarumienione, a piwne oczy rzuca�y wojownicze b�yski. Ukry�a list Toma na piersi i dotyka�a go czubkami palc�w. Szelest papieru dodawa� jej odwagi. � Louiso � oznajmi�a stanowczo � jad� z tob� do miasta. � Pleciesz g�upstwa � uci�a kr�tko Louisa. � Mo�esz to nazwa� g�upstwem, je�li chcesz, ale ja i tak pojad� � niewzruszenie m�wi�a Mary Isabel. Podj�am w tej kwestii decyzj� i nie zmieni� jej. Louisa wygl�da�a na zaskoczon�. Mary Isabel nigdy si� tak nie odzywa�a. � Czy� postrada�a zmys�y? � zapyta�a. � Nie, nie zwariowa�am. Ale pojad� do miasta i kupi� sobie popielaty jedwab na sukni�, a tak�e nowy kapelusz. Nie zamierzam nosi� tego ohydnego czepka i nie m�wmy o tym wi�cej. � Je�li ty jedziesz do miasta, ja zostaj� � odpar�a Louisa tak zimnym tonem, �e Mary Isabel niemal zadr�a�a. Gdyby szelest listu Toma nie doda� jej odwagi, strach pewnie wzi��by g�r�. � Domu nie mo�na zostawi� bez opieki. Je�li pojedziesz, ja zostan�. Louisa by�a �wi�cie przekonana, �e to powstrzyma buntownicze sk�onno�ci Mary Isabel, kt�ra nigdy w �yciu nie by�a sama w mie�cie. Louisa wierzy�a, �e i tym razem siostrze zabraknie �mia�o�ci. Ale Mary Isabel z pr�by ogniowej wysz�a zwyci�sko. Pojecha�a do miasta i to sama. Sp�dzi�a uroczy dzie�, w�druj�c od sklepu do sklepu i � nie peszona krytyk� oraz drwinami Louisy � ogl�daj�c r�ne �liczne rzeczy. Wybra�a sobie kapelusz, kt�ry � tego by�a pewna � spodoba�by si� Tomowi. Zgrabny, z marszczonej szarej s�oniki, ozdobiony niezapominajkami i wst��k�. A p�niej kupi�a pi�kny jedwab o srebrzystym odcieniu. Po powrocie do domu rozpakowa�a zakupy i pokaza�a je Louisie. Ta jednak nie raczy�a na nie spojrze� i nie odezwa�a si� nawet jednym s�owem. Mary Isabel podnios�a g�ow� do g�ry i wymaszerowa�a do swego pokoju. Ten �yk wolno�ci doda� jej si� i humory Louisy sprawia�y mniej przykro�ci, ni� oczekiwa�a. Znowu przeczyta�a list Toma, �eby si� umocni� w powzi�tym postanowieniu, a potem u�o�y�a w�osy na wz�r widzianej w mie�cie fryzury i opu�ci�a loczki na czo�o. Nast�pnego dnia zanios�a jedwab do krawcowej i wybra�a modny fason. Gdy sukni� odes�ano do domu, Louisa, kt�ra zd��y�a ju� odtaja�, uzna�a za stosowne zauwa�y�, �e suknia jest �adna i doskonale dopasowana. � Za�o�� j� jutro do ko�cio�a na introdukcj� � o�wiadczy�a Mary Isabel, pozornie odwa�na, lecz w duchu dygocz�ca ze strachu. Wiedzia�a, �e tymi s�owami rzuca wyzwanie w sprawie zasadniczej. Je�li zdo�a w niej zachowa� niezale�no��, to przewaga Louisy zostanie z�amana na zawsze. * * * Dwana�cie lat temu wspomniany wcze�niej sp�r podzieli� religijn� wsp�lnot� w Latimer. Pastor opowiedzia� si� po tej stronie, przeciwko kt�rej wyst�pi�a Louisa Irving. Natychmiast przesta�a chodzi� do ko�cio�a i wycofa�a sw� pomoc finansow�. Zacz�a op�aca� oddalony o pi�tna�cie mil ko�ci� w Marwood. Od czasu do czasu wynajmowa�a par� koni i jecha�a tam na nabo�e�stwo. Progu ko�cio�a w Latimer nigdy nie przest�pi�a i zakaza�a tego siostrze. Prawd� m�wi�c, to Mary Isabel sama nie mia�a ochoty tam bywa�. Pot�pia�a stanowisko pastora r�wnie zdecydowanie jak Louisa. Kiedy jednak pan Moody przyj�� propozycj� obj�cia innej parafii, za�wita�a nadzieja, �e Louisa wr�ci do starego ko�cio�a. I tak by si� pewnie sta�o, gdyby kongregacja nie powo�a�a na to stanowisko m�odego, �wie�o wy�wi�conego Jamesa Andersona. Mary Isabel nie widzia�a w tym nic z�ego, lecz Louisa oznajmi�a, �e ani ona, ani nikt z jej rodziny nie pojawi si� w ko�ciele, w kt�rym mod�y odprawia siostrzeniec Martina Hamiltona. W�wczas Mary Isabel podporz�dkowa�a si� potulnie, ale teraz zapragn�a chodzi� do ko�cio�a i postanowi�a zacz�� od nabo�e�stwa wprowadzaj�cego. Louisa patrzy�a na siostr� z niedowierzaniem. � Czy� ty kompletnie zwariowa�a, Mary Isabel? � Nie. Raczej nabra�am rozumu � odpar�a nieustraszenie siostra. Dr�a�a na ca�ym ciele i aby ukry� to przed Louisa, z ca�ej si�y �ciska�a oparcie krzes�a. � To po prostu g�upie i �mieszne unika� ko�cio�a z powodu jakiej� starej urazy. M�czy mnie, �e w niedziele musz� siedzie� w domu albo t�uc si� pi�tna�cie mil do Marwood, aby wys�ucha� biednego, starego Grattana. Wszyscy m�wi�, �e pan Anderson jest wspania�ym m�odym cz�owiekiem i doskona�ym kaznodziej�. Mam zamiar ucz�szcza� regularnie do ko�cio�a. Pierwszy przejaw otwartego buntu Mary Isabel Louisa przyj�a z lodowat� wynios�o�ci�. Teraz jednak straci�a panowanie nad sob� i rozszala�a si� prawdziwa burza. Potok gniewnych s��w uderza� w biedn� Mary Isabel jak grad, ale ona trwa�a dzielnie przy swoim. Zdawa�o jej si�, �e s�yszy g�os Toma: ��yj w�asnym �yciem, Mary Isabel. Nie pozw�l, �eby robi�a to za ciebie Louisa� � I postanowi�a by� mu pos�uszna. � Je�li p�jdziesz na introdukcj� tego cz�owieka, to nigdy ci tego nie zapomn� � zako�czy�a wybuch Louisa. Mary Isabel nie odpowiedzia�a. Mocniej zacisn�a usta, zebra�a fa�dy jedwabnej sukni i pow�drowa�a do swego pokoju. Nazajutrz dzie� nasta� pogodny i ciep�y. Louisa przez ca�y ranek nie otworzy�a ust. Pracowa�a bez wytchnienia, robi�c przy tym wi�cej ha�asu ni� zwykle. Po obiedzie Mary Isabel znikn�a w swoim pokoju i wkr�tce zesz�a na d�, elegancka i zgrabna w nowej sukni i ozdobionym niezapominajkami kapeluszu, spod kt�rego mi�kkiego ronda wymyka�y si� kr�cone w�osy. W tym czasie Louisa czy�ci�a kuchenny piec. Obrzuci�a siostr� gniewnym spojrzeniem, a potem wybuchn�a pogardliwym �miechem. �miechem doprowadzonej do pasji kobiety, gdy odgadnie, �e pozbawiono j� wszelkiej broni opr�cz drwiny. Mary Isabel zaczerwieni�a si� i wysz�a z domu pewnym krokiem, a nast�pnie pod��y�a �cie�k�. Z przykro�ci� wspomina�a �miech Louisy. Wiedzia�a, �e w jej wygl�dzie nie ma nic �miesznego. Znacznie starsze od niej kobiety, nawet te w Latimer, nosi�y jasne suknie i modne kapelusze. W rzeczy samej, Louisa by�a po prostu niezno�na. � Za d�ugo tolerowa�am jej humory � skonstatowa�a Mary Isabel w przyp�ywie nag�ego gniewu. � Ale koniec z tym. Nigdy wi�cej! Niech sobie wybrzydza i z�o�ci si�, ile zapragnie. Uroczysto�� wprowadzenia nowego pastora i nabo�e�stwo by�y bardzo pi�kne i Mary Isabel ogromnie si� podoba�y. Doktor Hamilton siedzia� po drugiej stronie przej�cia i kilka razy spotka�a jego pe�en podziwu wzrok. Doktor zauwa�y� jedwabn� sukni� oraz kapelusz i teraz zastanawia� si�, jak Mary Isabel zdo�a�a postawi� na swoim. A jaka �adna z niej kobietka! Doprawdy, dlaczego dotychczas tego nie zauwa�y�. Chyba z tego powodu, �e zawsze widywa� j� w staro�wieckim czepku, z w�osami g�adko zaczesanymi do ty�u. Po sko�czonym nabo�e�stwie Mary Isabel spojrza�a z l�kiem na zachmurzone niebo. Najwyra�niej zbiera�o si� na deszcz. Wszyscy spieszyli do dom�w i Mary Isabel �wawo pod��a�a nadmorsk� dr�k�, niespokojna o los swojej nowej sukni. Na jedwabiu tego rodzaju wilgo� zawsze zostawia plamy, no i kapelusz b�dzie do niczego, gdy zmoknie. Jak mog�a by� tak nierozs�dna i nie zabra� parasolki! Dotar�a zdyszana przed dom, gdy spad�y pierwsze krople deszczu. � Dzi�ki Bogu! � westchn�a. Potem pr�bowa�a otworzy� drzwi. Nie ust�pi�y. Widzia�a, �e Louisa najspokojniej w �wiecie czyta, siedz�c przy kuchennym oknie. � Louiso, otw�rz mi, pr�dzej! � zawo�a�a niecierpliwie. Louisa nawet nie drgn�a, cho� Mary Isabel wiedzia�a, �e musia�a us�ysze� wo�anie. � Louiso, s�yszysz mnie? � podnios�a g�os, a nawet wyci�gn�a r�k� i popuka�a mocno w szyb�. � Otw�rz natychmiast drzwi. Zaczyna pada�., ju� pada� Pospiesz si�. Louisa przypomina�a kamienny pos�g. Wtedy Mary Isabel zda�a sobie spraw� z sytuacji. Siostra umy�lnie zamkn�a drzwi i mia�a zamiar trzyma� j� na deszczu tak d�ugo, a� suknia i kapelusz � symbole buntu � zostan� doszcz�tnie zniszczone. Taki by� odwet Louisy. Mary Isabel st�umi�a cisn�ce si� jej na usta ostre s�owa i rozejrza�a si�. Co ma robi�? Zaryglowane drzwi kurnika, drewutni i szopy wskazywa�y na pedantyczn� realizacj� m�ciwych zamys��w Louisy. Dok�d ma i��? Gdzie si� schowa�? Nie dopu�ci do zniszczenia �licznej sukienki i kapelusza. Unios�a r�k� fa�dy sukni i przebieg�a przez podw�rko. Przekroczy�a ogrodzenie i pogna�a na prze�aj przez pola. Krople deszczu zmoczy�y jej twarz. Ani razu nie obejrza�a si� za siebie, nie widzia�a wi�c przera�onej twarzy przylepionej do okiennej szyby. Louisa nie przypuszcza�a, �e Mary Isabel poszuka schronienia u doktora Hamiltona. Doktor przyjecha� w�a�nie z m�odym pastorem i widz�c j� przez okno, natychmiast otworzy� drzwi. Mary Isabel niemal bez tchu wbieg�a po stopniach werandy, purpurowa na twarzy i dr��ca z hamowanego gniewu i oburzenia. � Louisa zamkn�a przede mn� dom, doktorze Hamilton � zawo�a�a z nut� histerii w g�osie. � Zrobi�a to umy�lnie, �eby zniszczy� moj� now� sukni�. Nigdy jej tego nie wybacz�. Nigdy do niej nie wr�c�, nigdy, nigdy, chyba �e b�dzie o to b�aga�a. Musia�am tu przyj��; nie chcia�am straci� sukienki, aby zrobi� przyjemno�� Louisie. � Oczywi�cie, �e nie. Oczywi�cie � powiedzia� �agodnie doktor Hamilton, wprowadzaj�c j� do du�ej, przytulnej bawialni. � Post�pi�a pani s�usznie, przychodz�c tutaj. I w sam� por�. Rozpada�o si� na ca�ego. Mary Isabel opad�a na fotel i spojrza�a na doktora oczami pe�nymi �ez. � Czy tak post�puje siostra? � zapyta�a �a�o�nie. � Och, ju� nigdy nie b�d� �ywi�a wobec Louisy takich samych uczu�. Tom mia� racj�; nic panu nie m�wi�am o li�cie Toma, ale zaraz to uczyni�. Nie wr�c� do Louisy, po tym jak zamkn�a przede mn� drzwi. Kiedy przestanie pada�, p�jd� prosto do kuzynki Elli i zostan� tam, dop�ki nie urz�dz� si� od nowa. Jedno jest pewne: nie wr�c� do Louisy. � Ja te� bym nie wr�ci� � oznajmi� doktor bez zastanowienia. � A teraz prosz� przesta� p�aka� i martwi� si�. Niech pani zdejmie kapelusz. Mo�e pani przej�� do pokoju go�cinnego po drugiej stronie hallu. Jim po�o�y� si� na g�rze. G�owa go rozbola�a i zrezygnowa� z podwieczorku. Mia�em wi�c zamiar zrobi� sobie ma�� kawalersk� przek�sk�. Gospodyni wyjecha�a do Marwood, gdy� w ko�ciele dowiedzia�a si�, �e zachorowa�a jej matka. Mary Isabel wr�ci�a do bawialni uspokojona, cho� ze �ladami �ez na r�owych policzkach. Doktor przygotowa� podwieczorek, kt�rego by si� nie powstydzi�a �adna kobieta. Gniew Mary Isabel ju� si� wypali� i pomy�la�a, �e na szcz�cie zosta� w domu Tomy Brewster, ch�opiec na posy�ki, w przeciwnym razie by�aby okropnie za�enowana. Ale p�niej, gdy wypili herbat�, zak�opotanie min�o, a ona poczu�a si� szcz�liwa i swobodna. Doktor Hamilton potrafi� by� go�cinny i mi�y. Opowiedzia�a mu o li�cie Toma i wywo�anym przez niego buncie. Doktor Hamilton ani razu si� nie u�miechn�� w trakcie tej relacji. Tylko s�ucha�, potakiwa� i wsp�czu�. � Tak wi�c postanowi�am nie wraca�, dop�ki Louisa mnie o to nie poprosi � zako�czy�a Mary Isabel. � A ona tego nigdy nie zrobi. Ella ch�tnie mnie zatrzyma, nie mo�e nikogo znale�� do pomocy przy dzieciach. Doktor wzruszy� ramionami. Pomy�la� o Mary Isabel jako nieoficjalnej s�u��cej Elli Kemble i jej rodziny. A potem spojrza� na drobn�, srebrzystoszar� posta� przy oknie. � Chyba mog� zaproponowa� lepsze wyj�cie z sytuacji � rzek� �agodnie i czule. � Przypu��my, �e zostanie pani tutaj jako moja �ona. Od dawna chcia�em pani� poprosi� o r�k�, ale s�dzi�em, �e nie ma sensu, bo Louisa na pewno si� sprzeciwi. Wiedzia�em, �e pani si� nie zgodzi, je�li ona zaprotestuje. My�l� � ci�gn�� doktor, pochylaj�c si�, aby uj�� dr��ce d�onie Mary Isabel � s�dz�, �e b�dziemy razem bardzo szcz�liwi, moja droga. Twarz Mary Isabel zala� ciemny rumieniec, a serce zabi�o jak szalone. Zrozumia�a, �e kocha doktora Hamiltona, i �e Tom by�by z tego zadowolony. O, tak, na pewno! Przypomnia�a sobie, jak Tom bola� nad tym, �e jego siostry pozostaj� starymi pannami. � I ja� te� tak� my�l� � wyj�ka�a wstydliwie. � A wi�c � stwierdzi� rzeczowo doktor � czy masz co� przeciwko temu, aby�my si� zaraz pobrali? � Pobrali si�? � Naturalnie. Mieszkamy w stanie, w kt�rym zezwolenie na �lub nie jest wymagane, pastora mamy w domu, a ty jeste� odpowiednio ubrana. Je�li spojrzysz na spraw� obiektywnie, na pewno uznasz, �e to znacznie lepsze wyj�cie ni� przeniesienie si� do pani Kemble i pokazanie ca�ej osadzie, �e por�ni�a� si� z Louisa. Daj� ci pi�tna�cie minut na oswojenie si� z t� my�l�, a potem zawo�am Jima. Mary Isabel ukry�a twarz w d�oniach. � Ty� ty jeste� niczym huragan � wykrztusi�a. � To zapiera mi dech w piersiach. � Zastan�w si� � powiedzia� doktor rzeczowym tonem. Mary Isabel bardzo intensywnie my�la�a przez kilka chwil. � Co by jej poradzi� Tom? Czy zaaprobowa�by taki pospieszny i nieoczekiwany �lub? Mary Isabel dosz�a do wniosku, �e chyba wola�by to, ni� publiczne roztrz�sanie rodzinnych spor�w. Poza tym, Mary Isabel nie przepada�a za Ell� Kemble. P�j�cie do niej by�oby niemal tak samo okropne jak powr�t do Louisy. W ko�cu Mary Isabel odj�a d�onie od twarzy. � No i co? � zapyta� doktor. � Zgodz� si� pod jednym warunkiem � rzek�a stanowczo Mary Isabel. � Pozw�l mi zawiadomi� Louis�, �e wychodz� za m��. Je�li zechce, mo�e przyj�� i wzi�� udzia� w ceremonii. Louisa nie zachowa�a si� wobec mnie w�a�ciwie, ale jest moj� siostr� i ostatecznie nie by�a taka z�a. Nie chc� da� jej powodu do gadania, �e wysz�am za m�� w taki� ekscentryczny spos�b i na dodatek nawet jej nie zawiadomi�am. � Tommy zaniesie wiadomo�� � odpar� doktor. � Mary Isabel podesz�a do biurka i napisa�a kr�tki list. Kochana Louiso! W�a�nie wychodz� za m�� za doktora Hamiltona. Tego lata cz�sto widywa�am si� z nim nad morzem. Pragn�, �eby� wzi�a udzia� w ceremonii �lubnej � je�li, oczywi�cie, zechcesz. Mary Isabel Tommy, lekcewa��c �cie�k�, pogna� z li�cikiem na prze�aj. Tymczasem przesta�o pada� i niebo zacz�o si� przeciera�. Mary Isabel uzna�a to za dobry omen. Oboje z doktorem patrzyli przez okno na biegn�cego ch�opca. Potem dostrzegli, �e Louisa wychodzi, bierze list i zatrzaskuje drzwi przed nosem Tommy�ego. Dziesi�� minut p�niej pojawi�a si� znowu, ubrana w p�aszcz nieprzemakalny i czepek przeznaczony na mniej wa�ne okazje. � Ona tu idzie � powiedzia�a Louisa dr��cym g�osem. Doktor obj�� drobn� posta� opieku�czym gestem. Mary Isabel potrz�sn�a g�ow�. � Och, nie� jestem tylko podniecona. Przesta�am si� jej ba� raz na zawsze. Louisa przesz�a przez pole, wspi�a si� po schodkach na werand� i bez pukania wkroczy�a do pokoju. � Mary Isabel � rzek�a, wpatruj�c si� w siostr� i zupe�nie ignoruj�c doktora � czy twoja decyzja jest nieodwo�alna? � Naturalnie � odpar�a stanowczo Mary Isabel. � Chcesz po�lubi� tego cz�owieka? I to tak na �apu capu? Nie masz wstydu? � Tak. � I nic co powiem, nie wp�ynie na twoj� decyzj�? � Absolutnie. � W takim razie � o�wiadczy�a Louisa bardziej pos�pnie ni� zwykle � prosz� ci� o jedno. Wr�� do domu i we� �lub pod w�asnym dachem. Przez wzgl�d na rodzic�w! Uszanuj ich pami��! � Oczywi�cie, �e tak zrobi� � zawo�a�a Mary Isabel, natychmiast �agodniej�c. � Oczywi�cie, �e tak zrobimy, prawda? � zwr�ci�a si� do doktora. � Jak sobie �yczysz � odrzek� szarmancko. Louisa prychn�a. � Musz� wr�ci� i przewietrzy� salonik � oznajmi�a. � Na szcz�cie upiek�am placek z owocami. Przyjd�cie, kiedy b�dziecie gotowi. I pomaszerowa�a przez pole w stron� domu. Po kilku minutach wyszed� te� doktor z Mary Isabel, a za nimi pod��y� m�ody pastor, nios�c pod pach� modlitewnik i z wielkim trudem usi�uj�c zachowa� powag�. PLOTKI W VALLEY VIEW By� pierwszy kwietnia i czternastoletni Julius Barett, przewieszony przez ogrodzenie ojcowskiej farmy, uzna� ten dzie� za stracony. Spogl�da� ze smutkiem na zachodz�ce s�o�ce. Mimo wielokrotnych pr�b nie uda�o mu si� �nabra� ani jednej osoby. Ka�dy, w kim upatrzy� sobie ofiar�, okazywa� si� zbyt ostro�ny. Dlatego Julius sta� rozgoryczony, ale wci�� gotowy do dzia�ania czy to za pomoc� podst�pu, czy te� frontalnego ataku. Wej�cie na ziemi� Barett�w znajdowa�o si� na najwy�szym pag�rku w Valley View Julius mia� st�d widok na ca�� osad�, pocz�wszy od lez�cej mil� na zach�d farmy m�odego Thomasa Everetta, do poszarza�ego od deszczu i s�o�ca ma�ego domku Adelii Williams, przycupni�tego na �agodnym stoku wzg�rza na wschodzie. W�a�nie wpatrywa� si� zrezygnowany w b�otnist� drog�, gdy wracaj�cy z poczty do domu Dan Chester, nadjecha� na swej siwej klaczy i poda� mu gazet�. Dan by� m�odzie�cem, kt�ry wszystko traktowa� bardzo powa�nie. Rzadko si� u�miecha�, nigdy nie �artowa� i mia� opini� niezwykle prawdom�wnego cz�owieka. Dan nigdy w �yciu nie sk�ama�, on nawet w niczym nie przesadzi�. Na widok powa�nej twarzy Dana Julius poczu� nagle, �e musi go nabra�. W tej samej chwili ol�ni�o go odbicie �wiat�a s�onecznego w oknach Adelii Williams i szata�ski pomys� przyszed� mu do g�owy. � S�ysza�e� nowin�? � zapyta�. � Nie, a c� to za nowina? � zainteresowa� si� Dan. � Nie wiem, czy powinienem ci j� zdradzi� � odpar� Julius z namys�em � To niemal sprawa rodzinna, ale skoro Adelia nie zabroni�a w ko�cu i tak, pr�dzej czy p�niej, przestanie by� tajemnic�. Powiem ci wi�c, je�li obiecasz, �e nigdy nie wyjawisz, od kogo si� dowiedzia�e�. Adelia Williams i M�ody Thomas Everett pobieraj� si�. Wyg�aszaj�c to straszliwe k�amstwo, Julius wygl�da� jak uosobienie niewinno�ci. Dan, mimo ufnej natury, nie od razu uwierzy� jego s�owom. � Nabierasz mnie � rzek� wreszcie � To prawda, d