9898
Szczegóły |
Tytuł |
9898 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9898 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9898 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9898 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wojciech J�wiak
Warsztaty szama�skie
praktyczny terenowy podr�cznik
Cz�� 1.
Co to jest szamanizm? Kim s� szamani?
Szamani s� po�rednikami mi�dzy lud�mi a duchami. Ludy pierwotne postrzegaj� �wiat inaczej ni� my, ludzie miejskiej cywilizacji: pe�en jest on duch�w, istot, kt�re nie maj� takiego jak ludzie i zwierz�ta materialnego cia�a, ale obdarzone s� moc� i inteligencj�, i w przemo�ny spos�b wp�ywaj� na ludzkie �ycie.
�������� Jakie to s� istoty? Przede wszystkim s� to gospodarze miejsc, a wi�c duchy, kt�re zamieszkuj�ce g�ry, rzeki, bagna i jeziora, stare drzewa i le�ne uroczyska, bior� swoj� moc z tych miejsc i opiekuj� si� nimi. Miejsca szczeg�lnie g�sto zaludnione przez duchy albo pozostaj�ce w opiece szczeg�lnie silnych istot, je�li zostan� odkryte przez ludzi, zyskuj� sobie s�aw� miejsc mocy lub �wi�tych miejsc, i staj� si� przestrzeni�, gdzie odbywaj� si� obrz�dy. Swoje duchy-gospodarzy maj� te� ludzkie siedziby, domy, jurty, namioty. Drug� grup� duchowych istot s� zmarli, czy jak kto woli, dusze zmar�ych. W miar� up�ywu czasu i przemijania pokole� zmarli, kt�rych pami�tano z wygl�du, czyn�w i imienia, staj� si� przodkami, istotami pot�nymi, ale nale��cymi ju� wyra�nie do tamtego �wiata i stamt�d opiekuj�cymi si� swoim rodem.
�������� Trzeci� wa�n� grup� duch�w s� duchy zwierz�t. S� to duchowi opiekunowie i przewodnicy �yj�cych na tym �wiecie zwierz�cych gatunk�w. W istotach tych skupia si� moc w�a�ciwa dla poszczeg�lnych gatunk�w zwierz�t. M�wi� dla uproszczenia o duchach zwierz�t, chocia� swoich duchowych przedstawicieli maj� te� ro�liny i grzyby. Duchy te mog� stawa� si� przewodnikami ludzi, udziela� im wskaz�wek i wizji, przekazywa� im sw�j rodzaj mocy, i wtedy s� nazywane zwierz�tami mocy.
�������� Po czwarte swoich duch�w-gospodarzy maj� obiekty z kt�rych sk�ada si� wszech�wiat: niebo i ziemia, a szczeg�lnie mroczne wn�trze ziemi, dalej ogie�, wiatry, burze, deszcze i �nie�yce, noc i dzie�, S�o�ce, Ksi�yc i gwiazdy. S� te� duchowi w�adcy stron �wiata i por roku. Te istoty duchowe, pot�niejsze od innych, zas�uguj� na miano bog�w, chocia� u lud�w, kt�re wszystkie te istoty dostrzegaj� w otaczaj�cym je �wiecie, zwykle nie ma osobnych s��w na "duchy" i "bog�w", wystarcza jedno s�owo oznaczaj�ce jednych i drugich.
�������� S� wreszcie duchy-szkodniki, kt�re u ludzi (i u zwierz�t) wywo�uj� choroby. Wed�ug Nie�c�w, mieszka�c�w dalekiej p�nocy Syberii, kt�rych wierzenia znam najlepiej, duchy chor�b zamieszkuj� wn�trze Ziemi czyli �wiat podziemny. Zadaniem szamana jest tak je podej��, przestraszy� lub przekupi�, aby wr�ci�y tam, sk�d przysz�y i nie n�ka�y ludzi.
�������� Szamani s� specjalistami od kontaktowania si� z duchami. Nie jest to wcale �atwe zadanie, wymaga szczeg�lnych wrodzonych zdolno�ci i d�ugotrwa�ej nauki. U Nie�c�w i innych narod�w Syberii szama�skie studia trwaj� a� dwadzie�cia lat! Od innych czarownik�w, znachor�w i wr��w wyst�puj�cych u lud�w pierwotnych, a tak�e od kap�an�w, szamani odr�niaj� si� tym, �e wobec istot duchowych staj�, mo�na powiedzie�, twarz� w twarz: wyprawiaj� si� do ich �wiata, do w�a�ciwego im obszaru bytu, i w kontakcie z duchami i b�stwami zachowuj� pe�n� �wiadomo��, a to co robi�, zawdzi�czaj� swoim w�asnym zdolno�ciom, umiej�tno�ciom i do�wiadczeniu, a nie temu, �e wyst�puj� w imieniu jakiej� religijnej organizacji. Pe�na �wiadomo�� podczas kontaktu z duchami jest za� tym, co odr�nia szaman�w od medi�w. Medium - inaczej ni� szaman - przyjmuje ducha do siebie, jego w�asna �wiadomo�� ust�puje miejsca po to, aby duch przem�wi� jego ustami i czyni� gesty przy pomocy jego r�k, by ta�czy� u�ywaj�c cia�a medium. Takie zjawiska s� charakterystyczne dla religii zwanych "religiami op�tania", kt�re rozwin�y si� szczeg�lnie w Afryce i zosta�y przez Afrykan�w przeniesione do Ameryki �aci�skiej. Religie takie wyst�puj� dzi� mi�dzy innymi w Brazylii i na Haiti; haita�ski mediumizm nosi nazw� wudu.
�������� Szamanizm w swojej typowej formie wyst�puje (lub wyst�powa�) u lud�w p�nocnej i �rodkowej Azji. Dzi� miejscowi szamani dzia�aj� w�r�d Nie�c�w na dalekiej p�nocy, Ewenk�w i Jakut�w w tajdze, oraz w�r�d lud�w po�udnia Syberii: A�tajczyk�w, Tuwi�c�w i Buriat�w. Po chi�skiej stronie granicy szamanistami pozostali Mand�urowie. �lady niedawnych szama�skich praktyk wyst�puj� u Mongo��w i Kazach�w. Typowo szama�skim ludem s� te� Inuici (Eskimosi) z arktycznej strefy Ameryki P�nocnej.
�������� Je�li chodzi o Indian, to ich rodzima tradycja duchowa te� bywa nazywana szamanizmem, chocia� r�ni si� od syberyjskiej tym, �e jest bardziej "demokratyczna". Niekt�re praktyki, kt�re na Syberii by�y raczej specjalno�ci� wybra�c�w-szaman�w, u Indian dotyczy�y ka�dego cz�onka plemienia. Tak na przyk�ad u Indian Prerii ka�dy m�odzieniec szed� na poszukiwanie wizji i otrzymywa� swoje zwierz� mocy. Z kolei dla tradycji duchowej Indian Ameryki Po�udniowej i �rodkowej charakterystyczne jest u�ycie ro�lin powoduj�cy wizje: tamtejsi szamani zwani po hiszpa�sku curanderos lub vegetalistos s� ich wielkimi znawcami.
�������� Szama�skie praktyki spotyka si� te� w�r�d lud�w Azji Po�udniowo-Wschodniej. Zachowa�y si� nawet w kraju tak wysoko rozwini�tej cywilizacji jak Korea. Niekt�rzy do szamanizmu zaliczaj� te� rodzime duchowe tradycje Polinezyjczyk�w, a w�r�d nich hawajski system zwany hun�.
�������� Pewne praktyki, obrz�dy, wierzenia i wyobra�enia wyst�puj� w r�nych cz�ciach �wiata. Podobna jest wsz�dzie droga, kt�ra prowadzi cz�owieka do zostania szamanem. Do tego "fachu" trafiaj� ludzie, kt�rzy w cywilizowanych krajach zostaliby zapewne artystami, naukowcami, my�licielami. S� to jednostki nieprzeci�tnie inteligentne, o bujnej wyobra�ni, bogatym �yciu wewn�trznym, jak r�wnie� ludzie wra�liwi, sk�onni do zadumy i samotno�ci. Cz�sto szama�skie powo�anie przychodzi we �nie. Albo do przysz�ego szamana przychodz� duchy, kt�re go wybra�y jako swojego przedstawiciela. Zdarza si�, �e s� przy tym uparte i natr�tne, a gdy ich kandydat nie kwapi si� do p�j�cia po szama�sk� nauk�, dr�cz� go koszmarnymi snami albo przyprawiaj� o choroby. Wtedy wybraniec nie ma wyj�cia: musi zosta� szamanem, aby si� wyleczy�, a kto�, kto uleczy� siebie, mo�e te� leczy� innych - co jest zawsze jednym z g��wnych zada� szamana. Szamanem mo�na zosta� te� poprzez przekaz rodzinny: u wielu lud�w szamani udzielaj� wtajemnicze� swoim synom (c�rkom) lub wnukom. Bywaj� rodziny, w kt�rych zaw�d szamana jest dziedziczny. Zdarza si� te�, �e na szama�sk� �cie�k� wst�puje kto�, kto prze�y� gwa�towne, wstrz�saj�ce wydarzenia: zosta� ci�ko ranny, poturbowany przez zwierz�, wpad� pod l�d, prze�y� pora�enie piorunem lub wyzdrowia� ze �miertelnej zwykle choroby. Jeszcze inna kolej rzeczy polega na tym, �e przysz�ego szamana wybieraj� przodkowie - czyli opieku�cze duchy plemienia.
�������� Zanim adept zostanie szamanem, przechodzi zwykle surow� inicjacj�. Na Syberii udzielaj� jej duchy podczas wizji. Szama�ski ucze� przebywa wtedy na odosobnieniu, wygl�da na chorego, a w "punkcie kulminacyjnym" cz�sto traci �wiadomo��. Wtedy w swoim wewn�trznym widzeniu dostaje si� w r�ce duch�w, kt�re rozbieraj� jego cia�o na cz�ci, kroj� i rozdzieraj�, obna�aj� do go�ego szkieletu, kt�ry rozk�adaj� na lu�ne ko�ci. Nast�pnie sk�adaj� go na nowo, obdarzaj�c nowym, mocniejszym cia�em o nadludzkich w�a�ciwo�ciach. Indianie Prerii nie czekaj� na przyj�cie duch�w i sami poddaj� swoje cia�a pr�bom b�lu i ran. Dzieje si� tak na przyk�ad podczas Ta�ca S�o�ca, kt�rego uczestnikom wbija si� pod sk�r� drewniane ko�eczki.
�������� Pewne praktyki s� wykonywane przez szaman�w wszystkich lud�w. Lecz� oni choroby przez oddalanie chorobotw�rczych duch�w. Wyp�dzaj� duchy powoduj�ce u ludzi szale�stwo. Przywracaj� utracone dusze. (To, co psychiatra nazwa�by depresj�, szamani okre�laj� jako utrat� duszy przez cz�owieka. Zdarza si�, �e jakie� z�o�liwe duchy lub �li czarownicy kradn� ludziom dusze.) Doznaj� wizji i przewiduj� przysz�o��. Dzi�ki swej wiedzy udzielaj� ludziom rozmaitych porad. Odprowadzaj� dusze zmar�ych do bezpiecznych miejsc pobytu w za�wiatach. Swoj� �wiadomo�ci� wst�puj� do tej warstwy rzeczywisto�ci, gdzie przebywaj� duchy, i dokonuj� duchowych podr�y, zwanych lotem duszy.
�������� Powszechnym szama�skim wyobra�eniem jest wizja trzech �wiat�w, a raczej �wiata jako tr�jpoziomowego, z�o�onego z Dolnego �wiata - Podziemia (zwykle siedziby z�o�liwych duch�w), G�rnego �wiata -Nieba, siedziby najwy�szych mocy, oraz �wiata �rodkowego, gdzie �yj� ludzie. Szamani podejmuj� duchowe w�dr�wki do obu �wiat�w: Dolnego i G�rnego. Wierzy si�, �e osi� spinaj�c� te trzy �wiaty jest Kosmiczne Drzewo. W swoich wizjach szamani podr�uj� po pniu i ga��ziach tego Drzewa, a tak�e u�ywaj� lin i drabin do wspinania si� do niebios.
�������� Powszechnym wyobra�eniem jest pos�ugiwanie si� duchami-pomocnikami. Im wi�cej duch�w ma szaman na swoje us�ugi, tym wi�ksza jest jego moc. W�r�d nich s� tak�e duchy zwierz�t, czyli zwierz�ta mocy.
�������� Szamani uzyskuj� tak�e widzialne, namacalne dowody swojej mocy. S� zaprzyja�nieni z ogniem, kt�ry ich nie parzy, kiedy trzymaj� �ar w d�oniach lub w ustach, kiedy chodz� po ogniu lub (podobno) k�ad� si� w nim jak do snu. Maj� w swoich cia�ach tak zwane przer�ble, czyli miejsca niewra�liwe na b�l i rany; mog� tam wbija� sobie ostre narz�dzia bez szkody, krwi ani �lad�w zranienia. Umiej� porozumiewa� si� ze zwierz�tami, znaj� ich mow�. (Nie�cy wierz�, �e mow� zwierz�t pozna ten, kto wronie wyrwie �ywcem serce i je zje.) Bez l�ku zbli�aj� si� do zwierz�t, kt�re s� �miertelnie niebezpieczne (lub niezno�nie p�ochliwe) dla innych ludzi. Kr��� te� o szamanach opowie�ci, �e potrafi� znika�, jakby stali si� niewidzialni, unosi� si� w powietrzu, zjada� trucizny, znosi� zab�jcze dla innych zimno, czyta� w my�lach, widzie� na odleg�o��, przybiera� posta� zwierz�t... Nie ma chyba takich czar�w, kt�rych by nie przypisywano szamanom. Ale powiada si� te�, �e w dawnych czasach �yli szamani, kt�rzy faktycznie umieli czyni� wszystkie te cuda i swoj� moc� dalece przewy�szali czarodziej�w wsp�czesnych. Wi�c pewnie du�a cz�� tych opowie�ci to legendy. Z drugiej strony dawni podr�nicy po Syberii rzeczywi�cie byli �wiadkami, jak szaman przebija� si� mieczem na wylot lub ucina� sobie g�ow� (kt�ra potem wraca�a na swoje miejsce). Wi�c mo�e nie wszystko to by�o tylko gr� wyobra�ni.
�������� Czy r�wnie� w Europie byli szamani? Szamanizm praktykowali Lapo�czycy z dalekiej p�nocy Skandynawii, maj�cy podobn� kultur� jak Nie�cy, Ewenkowie i inni syberyjscy pastrerze renifer�w. Pod naporem chrze�cija�skich misjonarzy musieli wyrzec si� swoich rodzimych tradycji, ale obecnie do nich wracaj�. Szamanistami byli te� W�grzy, kt�rzy zanim przyw�drowali do Europy �yli na stepach po�udniowej Syberii i �lady szamanizmu pozosta�y w w�gierskiej kulturze ludowej.
�������� Szama�skie wyobra�enia odnajduje si� w religiach staro�ytnych Celt�w i German�w. U Celt�w byli wieszczowie-filidzi, kt�rzy �piewali pie�ni improwizowane w stanie natchnienia pod dyktando duch�w, a wi�c w zmienionym, wyostrzonym stanie �wiadomo�ci. Ciekawe, �e owe poematy dos�ownie wysysali z palca: zachowa�y si� bowiem rysunki wieszcz�w trzymaj�cych kciuk w ustach. Ta dziwna pozycja powodowa�a ucisk na nerwy (albo na punkty akupresurowe) wewn�trz jamy ustnej, co powodowa�o zmienione stany �wiadomo�ci. W irlandzkich i szkockich legendach powtarzaj� si� opowie�ci o czarownikach zmieniaj�cych si� w zwierz�ta, co r�wnie� by�o szama�sk� sprawno�ci�. Roje duch�w przyrody, po angielsku zwanych fairy, to tak�e element �wiata szaman�w. W wierzeniach German�w mamy za to pi�kn� wizje Drzewa Kosmicznego: jesionu Ygdrasil, kt�ry przenika wszystkie trzy �wiaty, ��cz�c Podziemie i Niebiosa. Na jego ga��zi powiesi� si� na dziewi�� dni i nocy b�g Odyn, co jest przyk�adem szama�skiej okrutnej inicjacji, i poprzez t� inicjacj� uzyska� m�dro�� uciele�nion� w magicznych symbolach - runach.
�������� Ciekawe, �e echa szama�skiej przesz�o�ci s�ycha� nawet... w Biblii. W raju Adam i Ewa zostaj� poddani inicjacji przez typowe szama�skie zwierz� mocy, w�a. Ich syn Kain sprawia wra�enie �wi�tego-wykl�tego kowala-czarownika. Noe zmierzaj�c przez wody pierwotnego chaosu-potopu wysy�a na zwiady szama�skiego ptaka, kruka. Abraham spotyka si� z Jahwe pod wr�ebnych d�bem. Jakub zasypia w nawiedzonym przez b�stwo miejscu mocy i �ni o szama�skiej drabinie wiod�cej do nieba. Eliasz jest karmiony przez kruka i wzorem b�stw burzy kieruje ogniem z nieba. Samson swoj� nadludzk� si�� zawdzi�cza pokrewie�stwu z lwem. Wszystkich za� przebija Moj�esz, kt�rego w�dr�wki przez pustyni� pe�ne s� magicznych wyczyn�w.
�������� A co z naszymi przodkami, S�owianami? Wiadomo, �e na nasze ziemie przyw�drowali nie tak dawno - tysi�c pi��set lat temu, ju� po upadku zachodniego cesarstwa rzymskiego. Przybyli z dzisiejszej Ukrainy, a s� powody do przypuszcze�, �e dawniej �yli jeszcze dalej na wschodzie, mo�e a� za Wo�g�, pod Uralem. Byliby wi�c s�siadami szama�skich Syberyjczyk�w. Ich dawna religia jest trudna do uchwycenia, ale �lady jej tre�ci zachowa�y si� (mi�dzy innymi) w starych s�owach i imionach. S�owianie wierzyli w pewn� liczb� boskich mieszka�c�w niebios - dawc�w �wiat�a, deszczu i pomy�lno�ci, ale chyba nie wysilali si�, aby ich wszystkich przeliczy�. Najwi�kszym szacunkiem cieszy� si� b�g burzy, znany pod imionami Perun, �wi�towit lub Jarowit. S�owo "b�g" znaczy�o "budz�cy l�k" (z powodu swej pot�gi). Inn� nazw� istot nadprzyrodzonych by� "kyrtu", p�niej "czrtu", czyli "pot�ny". Ale tym mianem chrze�cijanie zacz�li nazwa� nie Boga lecz... diab�a, czyli w�a�nie czarta. Inne diabelskie imi�, bies, pierwotnie oznacza�o co� zupe�nie innego: �rodek rozja�niaj�cy umys�, a wi�c nap�j z halucynogennych grzyb�w i jag�d, kt�rym s�owia�scy wr�e-szamani raczyli si� podczas "biesiady" czyli, dos�ownie, "jedzenia bies�w". Star� nazw� szamana-czarownika by� "wo�chw", i st�d takie czarnoksi�skie zebranie nazywano "wo�chwot�", czyli - w obecnej polszczy�nie - "ochot�". (Czy dzielnica Warszawy o tej nazwie by�a miejscem mocy?) W u�amkach starych s��w i nazw przechowa�y si� inne miana s�owia�skich "�wi�tych m��w", po�rednik�w miedzy lud�mi i bogami-duchami. Szaman uzdrowiciel nazywa� si� "lekarz". Jakim� innym rodzajem uzdrowiciela-zaklinacza by� "choroman". By� te� "ko�ud" - i zapewne przepowiada� przysz�o��. By�y te� m�dre niewiasty "wilchwy" lub "wilchy". Czynno�� wr�enia z lotu ptak�w nazywa�a si� "kobiti", ptak wr�ebny - "kobiec", mistrz wr�enia tym sposobem - "kobie�" a mo�e "kobacz". Szaman-wr�bita nazywa� si� "bak" - czyli ten, kt�ry pilnie baczy� na wieszcze znaki. W naszych przes�dach i legendach zachowa�y si� �lady dawnych wierze�: pami�� o �wi�tych ptakach: bocianach, jask�kach, soko�ach; o biedronce-wiodrunce (od s�owa "wiodro" - s�oneczna pogoda), po�redniczce mi�dzy ziemi� a niebem; o �wi�tych drzewach - d�bach, lipach i jaworach. Zachowa�a si� pami�� o lasach b�d�cych zarazem za�wiatami, gdzie dusze zmar�ych cz�onk�w plemienia czeka�y na wcielenie i nios�y pomoc bohaterom. Zaledwie jedno pokolenie wstecz mieszka�cy wiosek pod Kielcami wierzyli w reinkarnacj�.
�������� W ostatnich wiekach szamanizm w �wiecie gwa�townie zanika� w miar� jak le�ne, stepowe i tundrowe ludy przejmowa�y europejsk� cywilizacj� i by�y, zwykle pod przymusem, nawracane na chrze�cija�stwo, lub, jak w by�ym Zwi�zku Radzieckim, na komunizm. Ca�kiem niedawno ten odwr�t si� odwr�ci�. Indianie w obu Amerykach zaczeli wraca� do swoich starych tradycji duchowych, hawajscy kahuni ujawnili swoje tajemnice, tak�e szamani z Syberii i Mand�urii wyszli z ukrycia. Ludzie z wysoko rozwini�tych kraj�w Zachodu zacz�li w szamanizmie dostrzega� brakuj�ce ogniwo ��cz�ce cz�owieka z przyrod�, a tak�e zagubion� wi� mi�dzy �wiadomo�ci� a tajemniczymi mocami zamieszkuj�cymi nasza w�asn� pod�wiadomo��.
�������� Opr�cz tradycyjnego, prastarego szamanizmu lud�w pierwotnych pojawi� si� neoszamanizm - nowoczesny szamanizm bia�ego cz�owieka.
Cz�� 1. - Co to jest szamanizm? � Ilustracje
Szaman
Fragment obrazu Leonida Lara
Szamani
Szkice Leonida Lara
Szama�ska inicjacja
Obraz Leonida Lara
Duchy choroby
Obraz Leonida Lara
Szama�ski �wiat
Obraz Leonida Lara
Drzewo nied�wiedzi
Rze�ba ceramiczna Galiny Wizel
Nur. Ptak-po�rednik pomi�dzy �wiatami
Obraz Leonida Lara
Cz�� 2.
Neoszamanizm
Od kiedy w 15-tym i 16-tym wieku Europejczycy zetkn�li si� z pierwotnymi kulturami, tak�e tymi, kt�re mia�y swoich szaman�w, stosunki tych dw�ch �wiat�w przesz�y przez trzy fazy. Zrazu Biali na og� gardzili tubylcami nowoodkrytych l�d�w, nazywaj�c ich dzikusami i prymitywami, pos�dzaj�c ich o ludo�erstwo i inne obrzydlistwa, a nawet miewaj�c w�tpliwo�ci, czy te dziwne rasy w og�le s� lud�mi. Tubylcy byli podbijani i zniewalani, a wielu ludom Biali zgotowali ca�kowit� zag�ad�. Tak sta�o si� z wieloma grupami Indian Stan�w Zjednoczonych i Brazylii. Mieszka�cy Wysp Karaibskich nie prze�yli kolonizacji hiszpa�skiej. Mieszka�cy Patagonii zostali wymordowani przez Argenty�czyk�w w wyniku planowych akcji; podobny los z r�ki angielskich kolonizator�w spotka� rdzennych mieszka�c�w Tasmanii. Biali przynosili w�dk� i epidemie chor�b, kt�re tubylcom nios�y masow� �mier�. R�wnie� na kultur� lud�w pierwotnych zosta� wydany wyrok: jako "poganie" mieli zosta� ochrzczeni i "nawr�ceni", jako dzikusy - ucywilizowani; jedno i drugie oznacza�o brutalne wydarcie tym ludziom ich duchowego �wiata. Tak wygl�da�a pierwsza faza kontaktu, kt�ra jeszcze nie wsz�dzie si� sko�czy�a.
Druga faza polega�a na tym, �e Biali zacz�li tubylcze ludy bada� i poznawa�. Rozwin�a si� nauka zwana, w r�nych krajach, etnografi�, antropologi� kulturow� lub etnologi�. Ale chocia� etnolodzy cz�stokro� sp�dzali w�r�d tubylc�w d�ugie lata, to zachowywali punkt widzenia obserwatora, kt�ry przybywa z zewn�trz z bardziej rozwini�tego �wiata, i patrzy na sw�j przedmiot bada� ch�odnym okiem, zbrojny w "lepsz�" wiedz�.
W trzeciej fazie, kt�ra trwa od niedawna, Biali zacz�li si� od tubylc�w uczy�, na�ladowa� ich obyczaje i w��cza� ich wiedz� do swojego obrazu �wiata. Tak powsta� neoszamanizm, czyli nowoczesny szamanizm cz�owieka Zachodu.
Ale �eby to sta�o si� mo�liwe, najpierw w samej kulturze Zachodu musia�y zaj�� g��bokie przemiany. Biali, jak ich dalej w skr�cie b�d� nazywa�, u�wiadomili sobie, �e ich kultura nie jest t� jedyn�, prawdziw�, pe�noprawn� i "post�pow�". �e ich spos�b widzenia �wiata nie jest jedynym w�a�ciwym, wszystkie inne za� nie s� b��dzeniem lub infantylizmem lud�w niedo�� zaawansowanych w rozwoju. Do �wiadomo�ci ludzi Zachodu zacz�o te� dociera�, �e mimo wielkiej skuteczno�ci ich techniki, gospodarki i organizacji, cierpi� na duchow� pustk�, a to, co oferuje ich w�asna kultura, nie daje im poczucia pe�ni, g��bi ani szcz�cia. Tw�rczy kontakt z drog� lud�w pierwotnych, aby w og�le m�g� doj�� do skutku, musia� by� poprzedzony i przygotowany szeregiem zjawisk i nurt�w, kt�re wcze�niej przeora�y sam� kultur� Zachodu. Wymie�my kilka, kt�re wydaj� si� najwa�niejsze.
Helena B�awatska (1831-1891), Rosjanka, kt�ra wi�kszo�� �ycia sp�dzi�a w Anglii, Ameryce i w angielskich w�wczas Indiach, zapocz�tkowa�a mod� na Daleki Wsch�d i tamtejsze cudowno�ci. I chocia� to, co proponowa�a B�awatska i jej zwolennicy (zorganizowani w za�o�onym w 1875 roku Towarzystwie Teozoficznym) nie by�o poznawaniem faktycznej kultury duchowej Indii i Tybetu, lecz raczej wymy�laniem w�asnego fantastycznego �wiata, czym� co mo�na by z angielska nazwa� spiritual fiction, fantazj� duchow�, to jej dzia�alno�� zacz�a oswaja� Europejczyk�w i Amerykan�w z my�l�, �e prawdziwe "�wiat�o poznania" jest na Wschodzie, w�r�d ludzi dot�d uwa�anych na Zachodzie za ciemnych i zabobonnych. (Wcze�niej za tak� krain� cud�w i natchnienie okultyst�w uchodzi� raczej staro�ytny Egipt.) Z szereg�w Towarzystwa Teozoficznego wyro�li tacy wp�ywowi my�liciele, jak tw�rca antropozofii Rudolf Steiner (1861-1925) i niepokorny guru-destrukcjonista Jiddu Krishnamurti (1895-1986).
Hermetyczny Zakon Z�otego Brzasku (ang. Hermetic Order of The Golden Dawn), za�o�ony w 1888 roku przez trzech angielskich mason�w (najbardziej znanym z nich by� Samuel Liddell Mathers), by� grup� poszukiwaczy, kt�rzy nie tylko rozprawiali (jak to wcze�niej zwykle bywa�o) o magii, ale tak�e zacz�li j� praktycznie uprawia�. To oni odkryli dla Zachodu metod� wizualizacji, niew�tpliwie pod wp�ywem dochodz�cych z Indii i Tybetu wiadomo�ci o praktykach tamtejszych tantrycznych jogin�w. Magowie Z�otego Brzasku zacz�li pierwsi na Zachodzie uprawia� szama�skie w swojej istocie podr�e duchowe i loty duszy, chocia�, jak si� wydaje, nie przywi�zywali wi�kszej wagi do tego, �e oto w�a�nie przekroczyli pr�g szamanizmu. Ale na pewno podobie�stwa w�asnych praktyk do tego, co robi� szamani, by� �wiadom najs�ynniejszy ucze� Z�otego Brzasku i tw�rca w�asnej magicznej szko�y, Aleister Crowley (1875 -1947).
Zar�wno teozofia jak i magia Z�otego Brzasku by�y jednak ruchami elitarnymi i le�a�y raczej na poboczu tego, co zajmowa�o umys�y ludzi Zachodu. Za to w sam �rodek masowych zainteresowa� wstrzeli�a si� psychoanaliza, i w�a�nie ten nurt umys�owy naprawd� przygotowa� grunt pod neoszamanizm. A kiedy m�wimy o psychoanalizie, to szczeg�ln� rol� odegra�a nie ta jej wersja, kt�r� stworzy� Zygmunt Freud (1856-1939), lecz raczej nauki jego genialnego ucznia (i krytyka), Carla Gustava Junga (1875-1961). Jung stworzy� osza�amiaj�c� i paradoksaln� wizj� ludzkiej psychiki, wed�ug kt�rej �wiadomo�� jest tylko - niby l�d na rzece - zewn�trzna cienk� warstw�, pod kt�r� toczy si� w�a�ciwe bujne i dzikie �ycie umys�u. W tych g��binach umys�u bytuj� pot�ne i zagadkowe si�y psychiczne, wsp�lne wszystkim ludziom i sk�adaj�ce si� na "zbiorow� nie�wiadomo��", kt�re w snach, wizjach, obrazach artyst�w, w mitach i w objawieniach mistyk�w przybieraj� posta� archetyp�w, a wi�c w istocie "wewn�trznych b�stw" umys�u. Jak od wypraw Kolumba cz�owiek Zachodu przywyk� do my�li, �e jego ojczyzna nie jest jedynym ludzkim �wiatem, tak od bada� Junga oswajamy si� z my�l�, �e nasza �wiadomo�� jest tylko kurtyn�, kt�ra oddziela nas od przebogatego (i trudno dost�pnego) �wiata ducha.
Kolejnym nurtem poszukiwa� zachodnich badaczy by�o religioznawstwo, kt�re nauczy�o widzie� w staro�ytnych i pozaeuropejskich religiach i duchowych tradycjach wcale nie b��dy "poga�stwa", kt�re powinny czym pr�dzej znikn�� pod kropid�em misjonarza, ale wa�n� cz�� og�lno�wiatowego dorobku ludzkiej my�li i warto�ciowe �r�d�o duchowych inspiracji. Czytelnik�w Mircei Eliade (1907-1986, rumu�skiego uczonego, kt�ry wi�kszo�� �ycia sp�dzi� we Francji i USA) od uczenia si� symboliki "poga�skich" religii do ich praktykowania dzieli� ju� tylko krok. O Eliadem pami�tajmy te� jako o autorze jednej z najobszerniejszych i najbardziej opiniotw�rczych ksi��ek o szamanizmie1
Pojawili si� tak�e na Zachodzie ludzie, kt�rzy nie tylko badali i teoretyzowali, ale zacz�li sami wchodzi� w do�wiadczanie stan�w i duchowych przyg�d, kt�re przed nimi zastrze�one by�y dla szaman�w. Ameryka�ski bankier i etnolog-amator Gordon Wasson (1898-1986) podczas wypraw do Meksyku "odkry�" halucynogenne dzia�anie grzyb�w Psylocybe i jako pierwszy Bia�y w roku 1955 wzi�� udzia� w velada - rytuale Indian Mazatek�w z u�yciem tych grzyb�w. W 1943 roku szwajcarski chemik Albert Hofmann (ur. 1906) zsyntetyzowa� dwuetyloamid kwasu lizergowego, znany pod skr�tem LSD-25, i by� pierwszym, kt�ry na sobie stwierdzi� piorunuj�ce dzia�anie tego najsilniejszego chyba ze znanych �rodk�w halucynogennych. Najszersze badania nad tym �rodkiem otwieraj�cym dost�p do g��bin ludzkiego (i nie-ludzkiego) umys�u podj�� czeski psychiatra Stanislav Grof (ur. 1931), kt�ry w roku 1967 wyemigrowa� do USA. Grof sta� si� jednym z tw�rc�w psychologii transpersonalnej, czyli tej dziedziny nauki, kt�ra stara si� uporz�dkowa� nat�ok danych i do�wiadcze� dotycz�cych "odwrotnej strony umys�u", kt�re pocz�wszy od lat sze��dziesi�tych zacz�y dos�ownie zalewa� informacyjny obieg Zachodu.
Ale nie tylko do�wiadczenia z halucynogenami przybli�a�y Europejczyk�w i Amerykan�w do �wiata szaman�w. Robert Monroe (1915-1995), biznesmen i w�a�ciciel stacji radiowych z Virginii, odkry� u siebie (w 1958 r., przy okazji uczenia si� przez sen) zdolno�� do wychodzenia z w�asnego cia�a i odbywania w tym stanie podr�y do �wiat�w zar�wno pokrywaj�cych si� z nasz� zwyk�� przestrzeni�, jak i do przestrzeni r�wnoleg�ych i osobnych. Zjawisko oddzielania si� �wiadomo�ci od cia�a (OBE, out of body experience) sta�o si� te� g�o�ne dzi�ki badaniom Raymonda Moody'ego (ur. 1944; s�ynna ksi��ka "�ycie po �yciu" wydana w 1975 r.) nad osobami, kt�re zosta�y reanimowane ze �mierci klinicznej. Moody spopularyzowa� takie elementy umierania, jak �wietlisty tunel prowadz�cy do "innego �wiata", rekapitulacja w�asnego �ycia, pojawianie si� przyjaznych istot oczekuj�cych po tamtej stronie, oraz spotkanie z "bia�ym �wiat�em" w kt�rym niekt�rzy rozpoznawali istot� bosk�. Po okresie bada� nad umieraniem Raymond Moody zaj�� si� aran�owaniem warunk�w, w kt�rych zmarli mog� ukazywa� si� w naszym �wiecie, i w za�o�onym przez siebie "teatrze umys�u" wskrzesi� staro�ytn� sztuk� przywo�ywania zmar�ych za pomoc� zwierciad�a.
Tym, kt�ry wykona� decyduj�cy krok i jako pierwszy nie tylko bada� szaman�w, ale tak�e przeni�s� ich nauki do �wiata Bia�ych i zacz�� je propagowa�, by� Michael Harner. Jemu te� zawdzi�czamy pierwsze systematyczne studia nad ayahuask�, "lian� duch�w", pot�nym halucynogenem u�ywanym w d�unglach Amazonii. Z t� o�wiecaj�c� ro�lin� Harner zapozna� si� oko�o 1958 roku u Indian Conibo w Ekwadorze, i nie ma w�tpliwo�ci, �e w�a�nie pod jej wp�ywem rozpocz�� swoj� misj� praktycznego upowszechnienia szamanizmu na Zachodzie. Harner zainicjowa� praktyk� z b�bnem i w latach siedemdziesi�tych zacz�� prowadzi� warsztaty wewn�trznych podr�y przy d�wi�ku b�bna, podobne do tych, kt�re opisuj� w tej ksi��ce.
Kto� inny jednak nada� szamanizmowi najwi�kszy rozg�os i dos�ownie oczarowa� miliony swoich czytelnik�w. By� to Carlos Castaneda (1931-98), autor cyklu ksi��ek opisuj�cych jego w�asne "terminowanie" u mistrza-czarownika, brujo z ludu Yaqui, imieniem don Juan Matus (1891?-1973?). Osoba i dzia�alno�� Castanedy otoczona by�a (i jest) mg�� tajemnic, niejasno�ci i niedom�wie�. Jego krytycy twierdzili, �e don Juan nigdy nie istnia�, a Castaneda ca�� jego magiczn� sztuk� zmy�li� lub skomponowa� z element�w zawieraj�cych, pr�cz etnograficznych danych z Meksyku i innych kraj�w Ameryki, tak�e inspiracje buddyjskie, tybeta�skie, okultystyczne, a nawet podobno idee zapo�yczone od tropiciela paradoks�w, filozofa Ludwiga Wittgensteina. Faktem jest, �e nikt nie widzia� fotografii don Juana, ani nie spotka� go osobi�cie; a tak�e sam Castaneda skutecznie maskowa� w�asn� osob� i zaciera� sw� biografi�2. Chocia� w jego ksi��kach dopatrzono si� sprzeczno�ci, zmy�le� i plagiat�w, to jednak niekt�rzy jego koledzy po fachu (z Harnerem na czele) brali go w obron�, twierdz�c, �e chocia� by� mo�e cz�ciowo fikcyjne, to jednak ksi��ki Castanedy dostarczaj� rzetelnej szama�skiej metody pracy z umys�em i przestrzeni�. W 1991 roku pojawi� si� nowy argument na rzecz tego, �e don Juan jednak istnia�: ujawni�y si� jego dwie nast�pne uczennice, Florinda Donner-Grau i Taisha Abelar (o ile one tak�e nie zmy�laj�...).
Dzi�, po ponad 40 latach od pierwszych krok�w Harnera i Castanedy, neoszamanizm jest na pewno czym� wi�cej ni� tylko przej�ciowa mod�. Opiera si� na dzia�alno�ci przynajmniej kilkuset ludzi (g��wnie w Stanach Zjednoczonych), kt�rzy regularnie praktykuj� szama�skie dzia�ania, prowadz� warsztaty i dla kt�rych nie istniej� kulturowe bariery, kt�re tak d�ugo oddziela�y "o�wieconych" Bia�ych od "prymitywnych" tubylc�w. Dla neoszamanist�w g��wnym �r�d�em inspiracji pozostaje kultura duchowa Indian Ameryki P�nocnej i �rodkowej, a obecnie w coraz wi�kszym stopniu Indian i Metys�w Amazonii. (Odnosz� wra�enie, �e Agustin Rivas-Vasques, mieszkaj�cy ko�o Iquitos w Peru najs�ynniejszy vegetalisto czyli mistrz ayahuaski, sta� si� celem prawdziwych pielgrzymek z obu Ameryk.) Ale po nauki si�ga si� te� do Eskimos�w, Aborygen�w Australii, do Buszmen�w, do Nepalu. S� pr�by odbudowy zapomnianego szamanizmu Celt�w3, kt�ry dla du�ej cz�ci wsp�czesnych Amerykan�w by�by ich rdzenn�, id�c� od przodk�w, lini� przekazu. Dziwne, ale jak dotychczas najs�abiej przebija si� do �wiata Zachodu ten szamanizm, kt�ry etnologowie uwa�aj� za najbardziej typowy i "czysty", czyli szamanizm lud�w Syberii.
W Polsce a� do lat dziewi��dziesi�tych o szamanizmie i neoszamanizmie by�o ca�kiem g�ucho. Podw�jny nelson obu totalitarnych ideologii, komunizmu i katolicyzmu, solidarnie nie dopuszcza� konkurent�w. A przecie� w swojej historii mieli�my takich ludzi, jak J�zef Kope� (1758- 1827), oficer Ko�ciuszki zes�any na Kamczatk�, kt�ry w swoim s�ynnym "Dzienniku podr�y" poda� pierwszy w �wiecie opis stanu zmienionej �wiadomo�ci po za�yciu - za rad� miejscowego duchownego - muchomor�w Ammanita muscaria.4 Warto pami�ta� o Wac�awie Sieroszewskim (1858-1945), badaczu kultury Jakut�w, i o innym zes�a�cu, Bronis�awie Pi�sudskim (1866-1918) kt�ry sw�j los zwi�za� z Ajnami z Sachalinu5. Naszym rodakiem by� Bronis�aw Malinowski (1884-1942), jeden z mistrz�w �wiatowej etnologii, kt�ry swoj� szko�� w terenie przeszed� na Wyspach Triobrianda u wybrze�y Nowej Gwinei. Z kolei jego przyjaciel Stanis�aw Ignacy Witkiewicz - Witkacy (1885-1939) by� jednym z pierwszych artyst�w, kt�rzy penetrowali niepokoj�ce krainy halucynogen�w.
Lecz to nie wszystko. Szama�skie wp�ywy odnajdujemy w samym sercu narodowej klasyki - u Adama Mickiewicza (1798-1855). Kiedy w "Dziadach cz�ci III" w scenie Improwizacji, Konrad wo�a: "Zrzuc� cia�o i tylko, jak duch, wezm� pi�ra - Potrzeba mi lotu! (...) I mam je, mam je, mam tych skrzyde� dwoje" - to rozpoznajemy w tych s�owach ni mniej ni wi�cej, tylko szama�ski lot duszy pod postaci� ptaka, zgodny w szczeg�ach z tym, czego do�wiadczali syberyjscy szamani. A kiedy wcze�niej Konrad zrywa si� do lotu duszy, widzi takie oto obrazy: "C� to? Jaki ptak powsta� i roztacza pi�ra / Zas�ania wszystkich, okiem mnie wyzywa? / Skrzyd�a ma czarne, jak burzliwa chmura, / (...) I niebo ca�e zakrywa... / To kruk olbrzymi! Kto� ty? - Kto� ty, kruku? / Kto� ty? - jam orze�! - Patrzy kruk - My�l moj� pl�cze..." - I znowu z dok�adno�ci� do szczeg��w mamy tu wizj�, kt�ra mog�aby powsta� w czumie nad Obem lub Len�: Konrad jako szaman pod postaci� or�a, ptaka �wiat�a i S�o�ca, lec�cy ku niebu, i zagradzaj�cy mu drog� b�g ciemno�ci, kt�ry przybra� kszta�t kruka. Opozycja mi�dzy or�em i krukiem, i napi�cie pomi�dzy si�ami dobra i �wiat�a zamieszkuj�cymi �wiat g�rny, i z�oczynnymi, podst�pnymi duchami �wiata podziemnego jest przecie� podstaw� syberyjskiego obrazu �wiata6.
I jeszcze uhonoruj� w tym miejscu jednego polskiego (i od razu genialnego!) prekursora neoszamanizmu i szama�skich warsztat�w, Jerzego Grotowskiego (1933-1999), kt�rego "sztuki rytualne" (ritual arts) powinny nam, bywalcom warsztat�w, przypomina�, �e ju� kto� przed nami by� na tej samej drodze, tylko zaszed� du�o, du�o dalej....
Przypisy
[1] Chodzi o ksi��k�: Mircea Eliade. "Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy", 1951, wyd. polskie Warszawa 1994. 43 lata zw�oki w publikacji s� dobitn� miar� niedawnej izolacji Polski od �wiatowej my�li
[2] Carlos Castaneda robi� wszystko, aby o nim wiedziano jak najmniej. Nie pozwala� si� fotografowa� ani nagrywa� swojego g�osu, mimo kuszenia go wysokimi honorariami nie wyst�powa� w mass-mediach. Dymna zas�ona jak� otoczy� swoj� osoby kaza�a nawet niekt�rym w�tpi� co do tego, gdzie i kiedy si� urodzi� i jaki by� kraj jego pochodzenia, zanim w 1959 r przyj�� obywatelstwo USA. Podobno nazywa� si� Carlos Aranha, by� Brazylijczykiem (a mo�e z Peru lub Argentyny?) i urodzi� si� w 1925 roku. Wi�cej o Castanedzie w "Tarace" pisze Dariusz Misiuna, (dodane na ko�cu ksi��ki)
[3] O celtyckim szamanizmie zobacz w "Tarace": Frank Henderson MacEowen, " (dodane na ko�cu ksi��ki)
[4] J�zef Kope� pisze w swojej relacji:
�������� "M�wi wtem do mnie ewangelista [duchowny prawos�awny, przypis WJ], �e ja, mieszkaj�c przez lat dwa w ni�szej Kamczatce, nie wiedzia�em o ich skarbach, kt�re si� tam znajduj�. Jako� rozwija kor� brzozow� i pokazuje mi kilka grzyb�w suszonych powiadaj�c, �e one s� cudowne, rosn� na jednej tylko wynios�ej g�rze blisko wulkanu.
�������� "Uwa� Panie, rzecze Ewangelista, �e te futra dosta�em za grzyby i oni gotowi ca�y maj�tek odda� gdybym ich posiada� wi�cej. Te grzyby maj� tak� w�asno��, �e kto ich zje, widzi swoj� przysz�o��. Poniewa� nie mog�em sypia�, radzi mi wi�c, abym zjad� jeden. Waha�em si� d�ugo, lecz namy�liwszy si� zjad�em po�ow�, co mi najmilszy sen sprawi�o. Ujrza�em si� nagle w najprzyjemniejszych i najgustowniejszych ogrodach, w�r�d rozlicznych kwiat�w, mi�dzy kobietami ubranymi w bia�e suknie, i fetowa�y mnie r�nymi owocami i jagodami i tysi�ce innych przyjemno�ci. Spa�em dwie godziny wi�cej nad m�j sen zwyczajny.
�������� "Na drug� noc namawia mnie abym zjad� ca�ego. Ja by�em ju� odwa�niejszy, zjad�em grzyb ca�y i w kilka minut zasn��em. (...) Bo to wszystko widzia�em i przysz�o�� swoj�: co mnie tym wi�cej czyni�o niespokojnym a p�niej niekt�re z tych sennych marze� sprawdzi�y si� na jawie. Nadmieniam tylko, �e od powzi�cia rozumu czyli od lat pi�ciu lub sze�ciu, post�powanie ca�ego �ycia w dalszych latach; wszystkie osoby jakie tylko zna�em w �yciu i kt�rymi przyja�� mnie ��czy�a; wszystkie zabawy i czynno�ci z kolei, dzie� po dniu, rok po roku, i przysz�o�� nast�pn�, wszystko to widzia�em przed sob�.
J�zef Kope�: "Dziennik podr�y przez ca�� wzd�u� Azj�, l�dem od portu Ochocka, oceanem przez Wyspy Kurylskie do ni�szej Kamczatki, a stamt�d na powr�t do tego� portu na psach i jeleniach"; podstawa tekstu: Dziennik Podr�y J�zefa Kopcia, Wydanie 3-E, Pary�, Ksi�garnia Luksemburska.
[5] Bronis�aw Piotr Pi�sudski by� rodzonym bratem J�zefa, p�niejszego marsza�ka Polski. Powr�ciwszy z zes�ania na Sachalinie, gdzie �y� w�r�d Ajn�w, zgina� w zagadkowych okoliczno�ciach (zamordowany?) w Pary�u. Do tej pory w Japonii �yje jego wnuk, zjaponizowany Ajnu. Nar�d Ajn�w praktycznie ju� nie istnieje, wykorzeniony wsp�lnym wysi�kiem Rosjan i Japo�czyk�w. Cho� �yj� potomkowie Ajn�w, to j�zyk i (szama�ska) kultura od kilkudziesi�ciu lat s� martwe
[5] Do swego lotu duszy Konrad wyrusza z wi�ziennej celi, co by� mo�e mo�na symbolicznie odczyta�, i� Mickiewicz dla Polski, kt�ra znalaz�a si� za jego �ycia na dnie swojej historii, widzia� wyj�cie w uciekni�ciu si� do praktyk najg��biej poruszaj�cych umys� i wykrzesuj�cych jego moce, mianowicie do szamanizmu. Tylko czy by�a to nieu�wiadamiana dobrze intuicja poety, czy jego �wiadomy os�d? I czy szama�skie w�tki obecne w "Dziadach" (a tak�e w poemacie "Tukaj") wzi�y z wiedzy Mickiewicza o syberyjskim szamanizmie, czy te� z jego spontanicznych wizji, a mo�e z inspiracji okultystycznych i hermetycznych? Ta sprawa wymaga�aby specjalistycznych bada�
Cz�� 3.
Moja droga
Kiedy by�em dzieckiem, i p�niej, wymy�la�em fantastyczne wyspy, kraje, kontynenty. Rysowa�em ich mapy, nazywa�em rzeki, g�ry i miasta, projektowa�em klimat, ro�linno�� i zwierz�ta. Pr�bowa�em uk�ada� dla nich j�zyki i obmy�la� religie i obrz�dy. Pami�tam moje d�ugie wycieczki rowerem, podczas kt�rych budowa�em obrazy (jak to dzi� widz�) praktyk inicjacyjnych. Robi�em do tego rysunki i zapiski, ale wszystko to przepad�o, wiele sam zniszczy�em w miar� jak stawa�em si� coraz bardziej krytyczny. W p�niejszym wieku zrazu zale�a�o mi na tym, �eby posiada� w�a�ciwe pogl�dy: czyta�em filozof�w i d�ugo nie dostrzega�em tego, �e same pogl�dy to nie wszystko, i pr�cz nich trzeba tak�e co� robi�. Moja praktyczna duchowa droga zacz�a si� od �wicze� hathajogi; w tym samym czasie, kiedy mia�em oko�o trzydziestki, zainteresowa�em si� astrologi�, Ksi�g� Przemian i kartami taroka. W 1985 roku przyj��em formalne schronienie buddyjskie w tybeta�skiej linii przekazu, kt�ra wtedy nazywa�a si� Kagyu, a p�niej zacz�a raczej u�ywa� nazwy Kamtzang. Moja przygoda z szamanizmem zacz�a si� dziesi�� lat p�niej, kiedy pozna�em Davida Thomsona, profesora psychologii z Seattle, i jego �on� Mattie Davis-Wolffe, i zacz��em bywa� na ich warsztatach organizowanych w Polsce.Oboje m�wi� o sobie, �e przekazuj� tradycje "rdzennych Amerykan�w" czyli Indian, cho� Indianami nie s�. Kt�rego� roku David nie przyjecha� i wtedy dotkliwie odczu�em brak zasilania energi�, kt�rej dostarcza�y mi jego warsztaty. Postanowi�em zacz�� robi� je sam.
�������� Pierwsze warsztaty poprowadzi�em ca�kiem niedawno, latem 1999. Kr�tko przedtem wzi��em udzia� w sesji oddychania holotropowego metod� Stanis�awa Grofa, kt�r� prowadzi� Nico Vissel z Holandii. Mia�em wtedy do�wiadczenia, kt�rych sens z pocz�tku nie by� dla mnie jasny, lecz stopniowo dotar�o do mnie, �e by�a to spontaniczna inicjacja. (Opis tego wydarzenia podaj� w Aneksie.
�������� To, co robi� na warsztatach nie jest kontynuacj� jednej linii przekazu. Przeciwnie, m�j zestaw dzia�a� jest eklektyczny. S� tam �wiczenia wzi�te z hathajogi (kt�rych nie traktuj� ani wyczynowo ani perfekcjonistycznie), �wiczenia z oddechem i g�osem, kt�rych �r�de� nawet nie potrafi�bym wskaza� - zapewne w du�ym stopniu same do mnie przysz�y; wizualizacje, kt�re powstawa�y podczas moich �wicze� przez lata. Praktyka wizualizacji przelewania wody pochodzi z huny. P�ukania jelit nauczy�em si� od Jacka Piechowiaka, kt�ry przywi�z� t� praktyk� z Indii. Przekaz na podr�e przy b�bnie oraz na india�sk� saun� czyli sza�as potu mam od Davida Thomsona. Tak samo od niego i Mattie nauczy�em si� chodzenia po ogniu. I wreszcie bardzo wa�nym �r�d�em by�a dla mnie ksi��ka Victora Sancheza "Nauki Don Carlosa": zakopywanie do ziemi prowadz� w�a�nie wed�ug jego instrukcji.
�������� Jak powiedzia�em, nie zale�y mi na tym, aby by� ortodoksyjnym przekazicielem jednej okre�lonej linii. Nie mam te� ambicji, aby pewne praktyki i metody przekazywa� wiernie tak jak mnie ich nauczono, zachowuj�c ich (rzekom� zwykle tylko) czysto��. �ywo�� i spontaniczno�� tego, co si� dzieje, wydaje mi si� wa�niejsza od wszelkich przepis�w. Nie pr�bowa�em te� zapisywa� si� do �adnej organizacji ani poczu� si� cz�onkiem jakiejkolwiek zbiorowo�ci, ani by� uczniem jednego mistrza. Staram si� trzyma� z dala od wszystkiego, co wygl�da�oby jak sekta lub og�asza�o si� jakim� "wyznaniem".
�������� Nie my�l te�, Czytelniku, �e dzia�ania, kt�re prowadz� na warsztatach i kt�re tutaj opisuj�, stanowi� jaki� niezmienny �elazny zestaw. Przeciwnie, wszystko si� tu zmienia i p�ynie, i daleki jestem od tego, aby powiedzi�: tak trzyma� i koniec. Wiele w moich warsztatach mi brakuje: brakuje mi pie�ni i mantr, a tak�e ta�ca i poezji. Jest to wa�ne, bo w�a�nie przez uroczyst�, poetyck� mow�, przez pie�ni i granie mo�emy po��czy� si� z naszymi przodkami, z dziedzictwem, kt�re jest w nas samych. Prawdziwy szamanizm jest czym� rdzennym, zakorzenionym we w�asnym pochodzeniu, nie czym�, czego mo�na si� ot tak, po prostu, wyuczy�. Dlatego wielkie wra�enie wywar�y na mnie opowie�ci Franka Hendersona MacEowena, ameryka�skiego szamanisty, kt�ry zaczyna� od praktyk india�skich, a mistyczne prze�ycia, kt�rych do�wiadczy� na tej drodze, przerzuci�y go na lini� przekazu jego w�asnych przodk�w. Je�eli co� takiego okaza�o si� dost�pne dla Szkota, dlaczego mia�oby pozosta� zamkni�te dla S�owianina?
�������� Wraz z zainteresowaniami szamanizmem i neoszamanizmem, coraz bardziej interesowa�em si� w�asnymi s�owia�skimi korzeniami. Moim idea�em - cho� nie wiem, czy go kiedykolwiek osi�gn� - jest w�asny, s�owia�ski szamanizm. Od wiek�w jednak nie ma w�r�d �yj�cych nikogo, kto by go zna�. Pozosta�y jakie� u�amki zapisane przez kronikarzy i etnograf�w. Mo�na przypuszcza�, �e duchowe tradycje dawnych S�owian najbli�sze by�y ludom Syberii. Gdzie� stamt�d, spod Uralu i A�taju, przecie� przyszli�my. To jest kolejny �lad, kt�ry warto bada�. Zapewne szama�ski przekaz z Syberii, kiedy przyjdzie do nas, oka�e si� dla nas wa�niejszy od ameryka�skiego.
�������� Ale ponad wszystkimi podzia�ami, stylami i kulturami jest energia. Moc. �wiczenia, kt�re przekazuj� i prowadz�, podnosz� poziom tej energii. Kiedy moc si� wzmaga, cia�o samo szuka pozycji, w kt�rych mog�oby t� moc przyj��, przepu�ci� przez siebie bezpiecznie niby pr�d pod wysokim napi�ciem i skorzysta� z jej strumienia. St�d wzi�y si� pozycje hathajogi - asany. Przy wysokiej energii inaczej brzmi mowa, inn� wag� maj� wyg�aszane s�owa. Przy pewnym poziomie mocy codzienna proza brzmi fa�szywie, konieczna staje si� poezja. �piewanie pie�ni i taniec tak�e wymagaj� mocy. Przy wysokiej energii my�l i s�owo zaczyna wywo�ywa� materialne skutki. Postrzegany �wiat poszerza si� o byty, kt�rych wcze�niej nie mog�e� zobaczy� ani odczu�. Zanikaj� granice mi�dzy snem i czuwaniem, miedzy rzeczywisto�ci� a legend�. Odtwarza si� zapomniana wi� miedzy �yj�cymi i pradawnymi przodkami.
�������� Doj�� do tego mo�na najprostszymi �rodkami: oddechem, wyobra�eniem, paleniem ognia i budowaniem sza�as�w. Tego ucz� na warsztatach.
Cz�� 3. - Moja droga � Ilustracje
David Thomson
2001, Pupki k. Olsztyna
David Thomson i Mattie Davis-Wolffe
1995, D�br�wka k. Lubartowa; podczas prowadzenia podr�y przy b�bnie.
Wida� nogi le��cych uczestnik�w
Autor i David Thomson
2001, Pupki k. Olsztyna stroje do "ta�ca do Ksi�yca"
Autor i Leonid Lar, malarz i badacz swojego rodzimego nienieckiego szamanizmu
2001, w tle Irtysz
Cz�� 4
India�ska �a�nia
Jak to nazwa�?
Urz�dzenie, o kt�rym mowa w tym rozdziale, nie ma dobrej polskiej nazwy. Po angielsku zwane jest sweatlodge (czytaj "s�etlod�"), co dos�ownie znaczy "poto-chatka", czyli chatka do pocenia si�. T�umaczy si� to te� jako "sza�as potu", co jednak po polsku brzmi strasznie niezgrabnie! Zdarza�o mi si� tamt� nazw� brutalnie spolszcza� na "swetlod�", czytane tak jak si� pisze, co brzmi do�� tajemniczo, lecz j�zykowo nie jest takie straszne, gdy� mamy ju� przecie� w j�zyku polskim s�owo pochodz�ce od angielskiego sweat czyli "pot", mianowicie "sweter", i tu m�wimy "w", wi�c i "swetlod�" mogliby�my wymawia� przez "w".
Problem jest z tym potem, lub poceniem si�, gdy� po polsku jest to czynno�� wy��cznie fizjologiczna, i to kojarz�ca si� raczej brzydko; zazwyczaj bowiem pocenia si� staramy si�, o ile mo�emy, unika�. Za� w og�le w naszej kulturze czynno�� pocenia si� nie kojarzy si� z niczym psychicznym ani tym bardziej duchowym i wznios�ym. Tymczasem to pocenie si�, kt�re dzieje si� w swetlod�u, ma w�a�nie sw�j wymiar psychiczny i duchowy. �eby przybli�y� to zagadnienie, u�wiadommy sobie, �e podobna czynno�� wydzielania p�ynu z organizmu, mianowicie p�acz, ronienie �ez, ma sw�j wymiar psychiczny. Kiedy m�wimy, �e kto� p�acze, to jest w tym zar�wno wydzielanie p�ynu z oczu, jak i odpowiednik psychiczny: uczucie �alu. Ot� to pocenie si�, dla kt�rego budujemy specjalne pomieszczenie - �w "sza�as potu", to taka czynno��, kt�ra obejmuje zar�wno wydzielanie p�ynu przez sk�r�, jak i towarzysz�ce temu prze�ywanie oczyszczenia, poczucie bezpiecze�stwa i duchowej przemiany, po kt�rej czujesz si�... troch� lepiej. Powiedzenie, po polsku, na przyk�ad: "b�dziemy si� poci� razem", brzmi dziwacznie, prawda? Ale podobne powiedzenie "b�dziemy razem p�aka�" nie jest ju� dziwne. Wi�c kiedy my�limy o budowaniu "sza�asu potu" i ceremoniach, do kt�rych ta budowla s�u�y, to powinni�my mie� na my�li taki szczeg�lny rodzaj pocenia si�, kt�ry jest nie tylko wydzielaniem kropel p�ynu ze sk�ry, ale i czym� wi�cej.
Spotka�em si� te� z nazywaniem tego urz�dzenia "sza�asem pary", co nie jest dobr� nazw�, oraz "saun�", b�d� "india�sk� saun�".
Mo�na by spr�bowa� wykorzysta� ogromne s�owotw�rcze mo�liwo�ci naszego j�zyka i wymy�li� czysto polski termin zamiast "swetlod�u". Potownia? Potnia? Pocko? Pocisko? Samo s�owo "pot" ma zwi�zek ze s�owami "piec", "piecze", "spiekota", i pierwotnie oznacza�o sos wyciekaj�cy z pieczonego mi�sa. Skojarzenia z piecem s� jak najbardziej na miejscu, gdy� swetlod� jest mistycznym piecem, w kt�rym, jak u alchemika, dokonuje si� przemiana �wiadomo�ci. Tam gdzie si� da, b�d� nazywa� swetlod� - sza�as pot�w - saun� - po prostu �a�ni�.
Jak wygl�da �a�nia i jaki ma sens?
India�ska sauna ma kszta�t p�kulistej kopu�y. Pomieszczenie to rozgrzewa si� kamieniami rozgrzanymi w ognisku, kt�re pali si� obok. Kamienie wk�ada si� do �rodkowej jamy, kt�ra zawczasu jest wykopana w �rodku sza�asu-kopu�y. Wewn�trz robi si� bardzo gor�co. Aby jeszcze bardziej podnie�� temperatur�, na kamienie leje si� wod�, a gor�ca para jeszcze bardziej rozgrzewa wn�trze. Powiada si�, �e widzialna p�kula sza�asu to tylko g�rne p� swetlod�u. Pod nim rozci�ga si� symetrycznie druga po�owa, zag��biona w ziemi i niewidoczna. Obie po��wki razem z gor�cymi kamieniami w �rodku stanowi� model wszech�wiata i jego symboliczny zarodek, pocz�tek, nasienie, od kt�rego zaczyna si� jego rozw�j. Ludzie, siedz�cy wewn�trz, s� �wiadkami i uczestnikami Pocz�tku Wszechrzeczy. A �e s� uczestnikami pocz�tku, wi�c zarazem zostaj� do tego pocz�tku cofni�ci, przeniesieni. Poniewa� we wszelkich pocz�tkach skupia si� najwi�ksza tw�rcza moc, uczestnicy ceremonii maj� mo�no�� zaczerpn�� z tego nagromadzenia tw�rczej mocy. Poniewa� pocz�tek jest przed podj�ciem jakichkolwiek decyzji, uczestniczenie w ceremonii �a�ni daje mo�no�� cofn�� si� do stanu przed decyzjami po to, aby podj�� decyzje lepsze. Dlatego jedno z tradycyjnych zastosowa� �a�ni polega�o na tym, �e w �a�ni gromadzi�a si� starszyzna plemienia, aby tam podj�� w�a�ciwe decyzje. Kolejnym dzia�aniem �a�ni jest oczyszczenie, zar�wno fizyczne, jak i psychiczne. �a�nia dzia�a te� leczniczo i ma cudown� w�a�ciwo�� doprowadzania ludzi do stanu pogodzenia si� z przyrod�, o czym wspomn� jeszcze obszerniej w odpowiednich miejscach.
Wewn�trz �a�ni jeste�my jak embriony, co zaznaczone jest symbolicznie tym, �e wychodzimy z niej na czworakach, jak istoty, kt�re dopiero musz� nauczy� si� chodzi� wyprostowane.
Wyb�r miejsca
Wyb�r miejsca na swetlod� zwykle jest decyduj�cy przy wyborze miejsca na ca�y warsztat. Zwykle jest tak, �e tam gdzie mo�emy zbudowa� swetlod�, mo�na tak�e przeprowadzi� pozosta�e dzia�ania.
Miejsce na �a�ni� powinno by� przyjazne. Znaczy to, �e w tym miejscu powinni�my si� czu� tak bezpiecznie, jak we w�asnym domu. Por�wnanie to jest trafne dlatego, �e ca�a ceremonia �a�ni jest nadzwyczaj intymna i nie powinna by� zak��cana przez �adne wp�ywy z zewn�trz. Powiniene� mie� pewno��, �e nie b�dzie �adnych postronnych �wiadk�w, �adnych gapi�w, a ognisko i ca�e wasze poruszenie przy ogniu �adnych ciekawskich nie �ci�gnie. Warsztat to taki teatr, w kt�rym nie ma miejsca na widz�w - s� tylko aktorzy.
Nikt nie mo�e mie� �adnych pretensji, �e w wybranym miejscu odbywa si� "co� takiego". Ka�dy kawa�ek ziemi ma swojego w�a�ciciela, i warto zawczasu zdoby� pewno��, �e w�a�ciciel terenu, gdzie budujecie swetlod�, zgadza si� na to i mu to nie przeszkadza. Najlepiej jest, gdy w�a�ciciel jest z wami zaprzyja�niony, �yczliwie nastawiony do ca�ej imprezy, lub wr�cz sam bierze udzia� w warsztacie
Warto si� upewni�, czy w pobli�u tego miejsca nie przechodz� �cie�ki, po kt�rych b�d� kr�ci� si� w�dkarze, zbieracze grzyb�w, rolnicy, drwale i inni bywalcy tego terenu. Krowy te� nie s� najlepszymi go��mi!
Powy�sze k�opoty odpadaj�, je�eli ceremoni� �a�ni przeprowadzasz na terenie ogrodzonym. Nie ma wtedy wprawdzie k�opot�w z ewentualnymi podgl�daczami, ale samo ogrodzenie �le dzia�a na umys�. Na warsztacie pracujemy nad osi�gni�ciem duchowej wolno�ci i otwarcia na wszech�wiat, a tym staraniom przeszkadza zar�wno widok p�otu, muru lub siatki, jak i �wiadomo�� bycia odgrodzonym, odci�tym od przestrzeni �wiata.
W miejscu �a�ni pali si� wielkie ognisko. Dlatego trzeba mie� pewno��, �e od tego ogniska nie zrobi si� po�ar, jak r�wnie� trzeba si� upewni�, �e nikomu nie b�dzie przeszkadza� to, �e ten ogie� si� pali: ani w�a�cicielom, ani s�siadom, ani le�niczemu, i tak dalej.
W pobli�u powinien by� opa�, na przyk�ad �atwe do zebrania suche ga��zie. Ale mo�na te� drewno do ogniska kupi� i przywie�� z pewnej odleg�o�ci.
W pobli�u powinny by� dost�pne kije do budowy szkieletu sauny. Je�li ich nie ma, lub przewidujesz k�opoty z ich znalezieniem, mo�esz je te� przywie�� z dalszej odleg�o�ci.
W najbli�szym otoczeniu �a�ni (w promieniu oko�o 10 metr�w) powinna by� trawa zach�caj�ca do po�o�enia si� na niej. Krzewy, szczeg�lnie g�ste i kolczaste, nie s� odpowiednie, jak r�wnie� nie powinno by� ostu ani pokrzywy. W wilgotnych zaro�lach, w�r�d li�ci szczawiu i �opianu, w ciep�ej porze roku siedz� �limaki, a nie jest przyjemnie (i dla was, i dla nich) gdyby�cie je deptali i siadali na nich. Przykrym wrogiem uczestnik�w sauny s� mr�wki; szczeg�lnie trzeba unika� roz�o�enia sauny nad mrowiskiem, kt�re, je�li znajduje si� w darni, bywa zrazu niewidoczne. (Kiedy owady zaczn� k�sa� siedz�cych wewn�trz, b�dzie ju� za p�no. Trzeba wtedy t� przykro�� jako� znie��...)
Sprzyjaj�c� okoliczno�ci� jest woda w pobli�u �a�ni: rzeka, staw, jezioro, w kt�rym mo�na b�dzie si� och�odzi� po wyj�ciu. Jednak woda nie jest konieczna! R�wnie dobrze mo�na ostygn�� i doj�� do r�wnowagi po saunie po prostu le��c na ziemi, szczeg�lnie gdy jest ch�odno, pada deszcz, albo jest rosa ma trawie.
W okolicy nie powinny �wieci� latarnie. Nie powinny przechodzi� ruchliwe szosy ani linie kolejowe. Nie powinien dochodzi� g�os z radia, telewizora ani inna mechaniczna muzyka. Tak�e odwrotnie: nikomu nie powinny przeszkadza� wasze g�osy: krzyki, �piewy, b�ben. Lepiej tak�e z daleka trzyma� si� od drut�w elektrycznych.
Cz�sto, kiedy ju� miejsce pod �a�ni� jest wybrane, okazuje si�, �e ma ono pewne cechy miejsca mocy