898
Szczegóły |
Tytuł |
898 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
898 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 898 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
898 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wies�aw Majewski
Groch�w 1831
"Oto dzi� dzie� krwi i chwa�y"
Listopadowy zmrok okrywa� Warszaw�. Z okien niewielkiego budynku Szko�y Podchor��ych Piechoty pada� blask �wiate� na park �azienkowski. W sali na pierwszym pi�trze podchor��y J�zef Kowacz mia� wyk�ad z teorii szko�y batalionu. Nagle otworzy�y si� drzwi. Do sali wpad�o paru oficer�w z Piotrem Wysockim na czele. Przerwa� on wyk�ad i zawo�a�: - Wybi�a godzina zemsty! Id�cie na d�, rozbierzcie bro�! Podchor��owie wydali okrzyk rado�ci. Ko�czy�o si� dla tej m�odzie�y szare, beznadziejne, koszarowe �ycie. Ko�czy�y si� r�wnie� ci�kie, nerwowe dni konspiracji, gdy� w ka�dej chwili grozi�o wykrycie spisku i tym samym obr�cenie wniwecz najszlachetniejszych pragnie� i d��e�. Podchor��owie rzucili si� do zbrojowni, rozchwytali karabiny i amunicj� roz�o�on� na wielkiej p�achcie. Podobny entuzjazm o�ywia� m�odych oficer�w spiskowych prawie wy��cznie podporucznik�w i porucznik�w. Oficerowie ci - to m�odzie� pokolenia romantycznego, �yj�ca tradycjami walk o niepodleg�o�� sprzed czterdziestu, trzydziestu i dwudziestu lat; brali w nich udzia� nie tylko jej ojcowie czy stryjowie, ale nawet bracia lub kuzyni. Los tych oficer�w - to bezmy�lne parady na placu Saskim. Nie z�ama�o to jednak tego pokolenia. Nie bra�o ono udzia�u w wyprawie 1812 roku, wra�enie kl�ski szybko si� zatar�o w jego �wiadomo�ci. "Z epopei napoleo�skiej wynios�o tylko jej legend�: poczucie rzeczy wielkich, dokonanych przede wszystkim przez si��, wy�szo�� moraln�". Z lektury, z poezji romantycznej czerpa�o przekonanie o znaczeniu "si�y moralnej �ami�cej wszelkie przeszkody". Oficerowie spiskowi rozsiani po ca�ej Warszawie, od �oliborza po plac Trzech Krzy�y, wyprowadzali swe oddzia�y z koszar i kwater. Rozpoczyna�o si� powstanie listopadowe. W koszarach sierakowskich oficerowie spiskowi wpadali do sal i budzili spoczywaj�cych ju� na pryczach po warcie ubieg�ej nocy szeregowc�w, wo�aj�c: - Do broni, bracia! Kto w Boga wierzy, do broni! W innych koszarach przemawiano do �o�nierzy: "Dzi� rewolucja. Okupimy sobie wolno��, nie b�dziecie uciskani, zrzucimy jarzmo i despotyzm". "Nadesz�a chwila zrzuci� kajdany od tylu lat znoszone". "Wiarusy - rewolucja". "Czy wiecie, wiara, co dzi� nast�pi? Dzi� jest powstanie nasze". Podoficerowie i �o�nierze - to w du�ej mierze dawni ch�opi pa�szczy�niani, trzymani od lat w twardych ryzach konstantynowskiej dyscypliny, nie wtajemniczeni w spisek - nie reagowali na straszne dla �wczesnego zawodowego �o�nierza s�owo: "rewolucja" tak, jak nale�a�o si� tego spodziewa� bior�c pod uwag� d�ugie lata tresury. Sprawiali wra�enie, jakby latami czekali w�a�nie na to s�owo. Bez sprzeciwu i oporu wsz�dzie przyst�powali do czynno�ci oznaczaj�cych z�amanie przysi�gi carowi i kr�lowi. Po�piesznie wstawali z prycz, opatrywali bro�. Tak si� �pieszyli, �e cz�� z nich nie zd��y�a nawet w�o�y� mundur�w, lecz tylko p�aszcze. Z jaszczyk�w wyrzucano paczkami naboje na p�achty i prze�cierad�a, od razu rozbierali je szeregowcy. To zachowanie si� �o�nierzy mo�e dziwi�, nie by�o ono jednak w rzeczywisto�ci takie zaskakuj�ce. Armia Kr�lestwa Polskiego, na kt�rej czele sta� wielki ksi��� Konstanty, zewn�trznie by�a upodobniona do armii ancien regime'u stanowi�cych tak typowe zjawisko dla wojsk powiede�skiej Europy z fryderycja�skim drylem, z p�kami pa�ek noszonych za id�cymi na �wiczenia oddzia�ami, by na miejscu wymierza� ch�ost�. Mimo wszystko w armii tej pozostawa�o co�, co j� r�ni�o od innych. Rodow�d jej si�ga� 1794 roku, gdy armi� dowodzi� naczelnik w sukmanie prowadz�cy do boju ch�op�w niemal wczoraj oderwanych od p�uga, i wiosny 1797 roku, kiedy to D�browski tworzy� wojsko z by�ych �o�nierzy austriackich wci�� uwa�aj�cych si� za "ludzi cesarskich". D�browski mia� im do zaofiarowania n�dz� i g��d, podarte mundury, dziurawe buty. Wyrzucono z legion�w kij, a jednak �o�nierze nie dezerterowali. Mog�o si� to wszystko uda� dzi�ki olbrzymiej pracy wychowawczej. Dzie�o D�browskiego kontynuowa� Poniatowski. Te tradycje nie wygas�y w armii Kr�lestwa. Obok oficer�w szafuj�cych pa�kami by�o o wiele wi�cej przeciwnik�w kar cielesnych. Dok�adali oni stara�, "aby �o�nierzy doprowadzi� do jak najwi�kszego wyrobienia w mustrze nie u�ywaj�c wcale kar cielesnych". Inicjatywa ta da�a doskona�e rezultaty. Pod naciskiem opinii tych w�a�nie oficer�w zmi�k� i Konstanty. Po dziesi�ciu latach swych rz�d�w w 1825 roku kary cielesne utrzyma� tylko w stosunku do cz�ci �o�nierzy. Oko�o 1825 roku pozwoli� Konstanty "r�wnie� z inicjatywy oficer�w na zaprowadzenie w wojsku obowi�zkowej nauki analfabet�w". Pa�eczk� patriotycznej sztafety pokole� mogli przekazywa� pozostali jeszcze w szeregach �o�nierze-weterani armii Ksi�stwa Warszawskiego. Uczucia patriotyczne budzili zapewne i kadeci - ochotnicy spo�r�d szlachty czy inteligencji zaczynaj�cy s�u�b� jako szeregowcy, potem nieraz latami jako podoficerowie czekaj�cy na powo�anie do szko�y podchor��ych. Najbardziej patriotycznymi formacjami okaza�y si� 4 pu�k piechoty i batalion saper�w; �o�nierze tych jednostek najostrzej wyst�powali przeciw oficerom stoj�cym po stronie Konstantego. W obu jednostkach s�u�yli liczni warszawiacy, mieszka�cy miasta o silnych tradycjach walk o niepodleg�o��... Zwarte kolumny naje�one bagnetami przeci�gaj� ulicami Warszawy. Brak im jednak wodza, kt�ry by je skupi� i rzuci� do zwyci�stwa. �aden z porucznik�w czy kapitan�w nie ma do�� si�y charakteru i talentu, by podj�� le��c� na ulicy bu�aw�. Zapewne my�l�, jak tu po ni� si�ga�, je�li w Warszawie s� �ywe pomniki chwa�y narodowej, ludzie, kt�rzy sterali d�ugie lata w s�u�bie ojczyzny: od wojny w obronie konstytucji (1792) poprzez powstanie ko�ciuszkowskie, krwaw� i d�ug� epopej� legion�w czy Ksi�stwa Warszawskiego, od Tczewa i Gda�ska po Lipsk i Arcis sur Aube. Pozostaj�c pod rz�dami tyrana, przez d�ugie lata musieli ukrywa� prawdziwe uczucia. Gdy tylko jednak wybuchnie powstanie, od razu przy��cz� si� do�, stan� na jego czele. Tak mogli s�dzi� spiskowcy. W�a�nie zarysowa�a si� w perspektywie ulicy wynios�a posta� genera�a w stosowanym kapeluszu, w p�aszczu, przepasanego szarf�, na pi�knym gniadoszu. To jedna z tych legendarnych postaci: genera� Potocki - konspirator sprzed trzydziestu sze�ciu lat, potem �o�nierz powstania ko�ciuszkowskiego, waleczny pu�kownik z 1809 roku, brygadier z 1812 roku. Kt� lepiej zrozumie podchor��ych - powsta�c�w? Ju� go dopadli, otoczyli, m�wi� jeden przez drugiego. Dziwne, genera� wcale nie objawia entuzjazmu. - Zaklinam ci� na mi�o�� ojczyzny, na wi�zy Igelstr�ma, w kt�rych tak d�ugo j�cza�e�, �eby� stan�� na naszym czele! - wzywa go Wysocki. - Generale! prowad� nas dalej! - wo�ali podchor��owie. "Jeden z nich, Nereusz R�a�ski, mia� przypa�� podobno do jego r�ki". Na pr�no. Genera� odrzek�: - Dzieci, uspok�jcie si�! W ko�cu podchor��owie rozst�pili si�, Potocki pojecha� do Belwederu - do Konstantego. Potocki w poj�ciu spiskowc�w musia� stanowi� jaki� niesamowity wyj�tek. Ale oto nadje�d�a lubiany komendant szko�y genera� Tr�bicki. Podchor��owie prosz� go, aby obj�� dow�dztwo. Znowu spotyka ich uparta odmowa, Tr�bicki ci�gle obstaje, �e nie z�amie przysi�gi. Mrok wok� podchor��ych g�stnieje. Czy te dwa niespodziewane wyj�tki nie stanowi� jakiej� niepoj�tej regu�y? Nie daj� komendantowi wolnej drogi, zabieraj� go z sob�. Id� dalej Krakowskim Przedmie�ciem. Opodal pa�acu namiestnikowskiego kolumna podchor��ych spotyka genera�a Haukego i pu�kownika Meciszewskiego. Sytuacja wyja�nia si� coraz bardziej. Meciszewski wita ich strza�em z pistoletu, ale razem z Haukem ginie od kul podchor��ych. Rzeczywisto�� wygl�da�a zgo�a inaczej, ni� ukszta�towa�a si� w zapalonych g�owach spiskowc�w. Wszyscy genera�owie i wi�kszo�� wy�szych oficer�w zdecydowanie wyst�pi�a przeciw powstaniu. Genera�owie: Potocki, Siemi�tkowski, Blumer, poprzednio przez tyle lat walcz�cy o niepodleg�o��, teraz pr�buj� uparcie przeci�gn�� oddzia�y na stron� Konstantego i dlatego gin� z r�k �o�nierzy. Nie powiod�o si� spiskowcom i z wymarzonym wodzem skupiaj�cym w sobie ca�� legend� okresu napoleo�skiego, z Ch�opickim. Uda�o si� go powsta�com odnale�� w Teatrze Rozmaito�ci. Do ich gor�cych nalega� odni�s� si� niech�tnie, je�eli nie wr�cz pogardliwie. - Zastan�w si� pan, co pan robisz? - odpowiada� podporucznikowi Dobrowolskiemu namawiaj�cemu go, aby stan�� na czele powstania. - Generale, nie czas ju� si� zastanawia�! - wo�ano. - Dajcie mi spok�j! - powiedzia� wreszcie Ch�opicki. - Id� spa�. - I poszed�... do mieszkania podpu�kownika Sobieskiego, gdzie ca�� noc sp�dzi� na rozmowie przy fajce, pot�piaj�c brutalnie wybuch. - P�g��wki zrobi�y burd� - m�wi� - kt�r� wszyscy ci�ko przyp�aci� mog�. Miesza� si� do tego nie nale�y... Marzy� o walce z Rosj� - jest pomys�em g��w, kt�rym "pi�tej klepki" brakuje. Podobne zdania wyg�asza� i Skrzynecki namawiaj�c genera�a Siemi�tkowskiego, aby si� czynnie przeciwstawia� powstaniu. W par� dni p�niej Ch�opicki zosta� co prawda dyktatorem powstania, ale dlatego, �e chcia� doprowadzi� do ugody z carem. Dyktator Gdy �mier� zabra�a Poniatowskiego, D�browskiego, Sokolnickiego, a Kniaziewicz wyjecha� za granic�, ca�a legenda napoleo�ska wcieli�a si� w 60-letniego Ch�opickiego. By� to m�czyzna wysoki o suchej, ogorza�ej twarzy, d�ugie baki zwi�ksza�y jeszcze jej naturaln� surowo��, na czo�o spada�y mu sfalowane siwe w�osy. "Wzrok jego orli, powierzchowno�� ��cz�ca w dziwnej mieszaninie niby zimn� oboj�tno�� z pe�nem otwarto�ci wylaniem, grzeczno�� z niejakim odcieniem szorstko�ci, jego spos�b wyra�ania si� zwi�z�y i energiczny". Jego odwaga i zimna krew graniczy�y z legend�. W czasie obl�enia Tortony, gdy Ch�opicki os�oni�ty nasypem s�ucha� raportu komendanta, pad� przed nim granat. Wszyscy rzucili si� wystraszeni na ziemi�; jedynie sam Ch�opicki nie raczy� si� nawet odwr�ci�. Gdy pocisk wybuch� na szcz�cie nikogo nie rani�c, Ch�opicki odezwa� si� z najwi�kszym spokojem: - No, jak�e przerwa�e�, kapitanie, raport. Zawsze na czele swych oddzia��w, cz�sto nawet bez wydobytej szpady, tylko ze szpicrut� w r�ku, prowadzi� je do boju i to w najgor�tszych chwilach, jak podczas zdobywania ulicy Cosso w Saragossie, gdy atakuj�cych legionist�w wita� grad kul bij�cych ze wszystkich stron: z barykad, z dach�w, z okien, otwor�w piwnicznych. "W ogniu wpo�r�d najwi�kszych niebezpiecze�stw... dostrzeg�e� dopiero ca�ej jego zimnej krwi, ca�ej si�y wojennego natchnienia, ca�ej nieustraszono�ci m�stwa. Zdawa�o si�, �e w miar� rosn�cego niebezpiecze�stwa pot�niej� w�adze jego duszy. Zwa�ywszy nareszcie, �e Ch�opicki prawdziwym by� wyobrazicielem honoru i pomimo pozornej opryskliwo�ci sam� delikatno�ci�, �atwo poj�� �w wp�yw, jaki wywiera� na wojsko jego rozkazom podleg�e". S�u�b� wojskow� rozpocz�� Ch�opicki w pi�tnastym roku �ycia jako szeregowiec. Przypad�a ona w g��wnej mierze na okres nieprzerwanych wojen. Swe tak bogate do�wiadczenie bojowe zbiera� pocz�wszy od Oczakowa (1788), Zieleniec (1792) poprzez dziesi�cioletni� epopej� legionow�. Nie dane mu by�o wr�ci� do ojczyzny, niejako od jej progu zawr�cony poszed� zn�w na now� tu�aczk�, na cztery krwawe lata wojny hiszpa�skiej. Mia� za sob� i kampani� rosyjsk� 1812 roku. Ju� w czasie s�u�by w legionach sz�a za nim opinia D�browskiego jako o oficerze "niezwyk�ych talent�w wojskowych". Genera� szybko si� na nim pozna� i chocia� w formacji pe�nej oficer�w nadliczbowych piekielnie trudno by�o o awans, to jednak m�ody, 27-letni Ch�opicki ju� po roku s�u�by zosta� majorem, a po nast�pnym roku - szefem batalionu. Marsza�ek Suchet, dow�dca Ch�opickiego w Hiszpanii, wyra�a� si� o przysz�ym dyktatorze z wielkim uznaniem. Ostatnio opromienia�a genera�a innego rodzaju s�awa. Z czas�w Ksi�stwa Warszawskiego pochodzi�o wielu walecznych na polach bitew oficer�w, kt�rym ju� jednak nie starczy�o odwagi na placu Saskim i znosili upokorzenia ze strony Konstantego. Ch�opicki natomiast ostro si� przeciwstawi� wielkiemu ksi�ciu. Gdy dosz�o do zatargu, od razu wni�s� pro�b� o dymisj�, nie cofn�� jej mimo nalega� samego cara Aleksandra. Opr�cz tej powszechnej tak wysoko wynosz�cej Ch�opickiego opinii istnia�a ju� wsp�cze�nie druga, podchwycona nast�pnie przez historyk�w. Zarzucano mianowicie Ch�opickiemu, �e w Hiszpanii przesta� by� Polakiem i sta� si� czym� w rodzaju kondotiera. Rzeczywi�cie mo�e si� wydawa�, �e Ch�opicki mia� w sobie co� z kondotiera i karierowicza. W 1788 roku s�u�y� w armii rosyjskiej. Potem wr�ci� do wojska polskiego, ale gdy jego regiment w 1793 roku wcielono do armii carskiej, pozosta� w s�u�bie rosyjskiej, mimo �e czternastu innych oficer�w z jego batalionu poda�o si� w�wczas do dymisji. W 1813 roku Ch�opicki zawzi�cie targowa� si� z Napoleonem o awans na genera�a dywizji i rzuci� wojsko, gdy go nie otrzyma�. W 1818 roku domaga� si� od Aleksandra I genera�-adiutantury, stawiaj�c to jako warunek powrotu do armii. W 1816 roku zabiega� o protekcj� Konstantego dla uzyskania swoich dotacji francuskich z okresu napoleo�skiego "a� nadto uk�adnie wobec rozp�tanych w�a�nie brutalnych si� zn�ca� wielkiego ksi�cia nad wojskiem polskiem". Sprawy te by�y bardziej skomplikowane, ni� to si� mog�o na poz�r wydawa�. Gdy ojczyzna epoki sejmu czteroletniego wezwie do siebie swych obywateli s�u��cych w obcych wojskach, Ch�opicki stanie na ten apel w 1790 roku. Gdy rozpocznie si� powstanie ko�ciuszkowskie, chocia� schwytanych zbieg�w ze swej armii Rosjanie b�d� �amali ko�em w Kijowie, Ch�opicki pu�ci si� wp�aw przez Dniestr, by w pa�dzierniku 1794 roku znale�� si� w armii powsta�czej. Gdy w 1798 roku Francuzi wezw� oficer�w polskich do zg�aszania si� do tworzonej z W�och�w legii rzymskiej, wypaczaj�cej ide� legion�w, ocieraj�cej si� w jakim� stopniu o kondotierstwo, to w�a�nie Ch�opicki wyst�pi� "imieniem 2 batalionu 1 legii polskiej z o�wiadczeniem, �e �aden Polak do s�u�by rzymskiej nie p�jdzie", bo przyszed� s�u�y� tylko w legiach polskich. Dziwny to kondotier, kt�ry maj�c sobie powierzanych tyle samodzielnych komend w Hiszpanii, a z nimi tyle sposobno�ci do grabie�y na wz�r innych genera��w, ba - marsza�k�w francuskich, nie wzbogaci� si� i zachowa� pod tym wzgl�dem czyste r�ce. I tak ka�dy krok Ch�opickiego, prowadz�cy go zdawa�oby si� do kondotierstwa, nie mia� dalszych nast�pstw i ko�czy� si� nag�ym odwrotem. Karierowicz zniesie wszelkie upokorzenia, by si� posun�� o szczebel wy�ej czy te�, by si� utrzyma� na ju� osi�gni�tym stanowisku, natomiast Ch�opickiemu nikt nie m�g� tego zarzuci�. To prawda, �e Ch�opicki by� piekielnie ambitny. Zna� on swoj� warto�� jako wybitnego oficera i z�yma� si� widz�c, �e nie by�a ona odpowiednio doceniana i wynagradzana. Tu trzeba szuka� �r�d�a owych targ�w o stopie� genera�a dywizji i o genera�-adiutantur�. W czasie walk pod Magliano 1 grudnia 1798 roku Ch�opicki zosta� wys�any na czele oddzia�u licz�cego 300 ludzi tylko na rozpoznanie, tymczasem korzystaj�c z nocy zr�cznie sprz�tn�� plac�wki i uderzy� na ob�z neapolita�ski od ty�u, rozpraszaj�c 2600 �o�nierzy. Pod Nepi batalion wsp�dowodzony przez Ch�opickiego �mia�ym natarciem na bagnety prze�ama� szyk nieprzyjaciela rozstrzygaj�c o zwyci�stwie. 18 i 20 czerwca 1799 roku pod Trebbi� Ch�opicki odznaczy� si� w chaosie kl�ski. Os�ania� wtedy z "zimn� krwi� i niezr�wnanem m�stwem" odwr�t wyniszczonej dywizji D�browskiego, wyprowadzi� sw�j batalion spo�r�d mas nieprzyjacielskich, pono nawet ocalaj�c �ycie czy wolno�� samemu D�browskiemu. Pod Castel Franco (1805) Ch�opicki zamkn�� drog� odwrotu je�dzie austriackiej, odpar� dwukrotn� szar�� kirasjer�w, nast�pnie wys�a� kapitana Poplewskiego, by zaszed� ich od ty�u. 700 kirasjer�w wzi�tych w krzy�owy ogie� z�o�y�o bro�. Pocz�tkowo jako pu�kownik, potem ju� jako genera� brygady cz�sto Ch�opicki w wojnie hiszpa�skiej sprawowa� dow�dztwo nad samodzielnymi grupami o sile brygady, a nawet dywizji, raz po raz odnosz�c zwyci�stwa. By�y teraz istotne dowody, co jest wart jako dow�dca. Pod Mallen (8 VI 1808) u�ani nadwi�la�scy i Ch�opicki z dwoma batalionami oskrzydlili nieprzyjaciela, ich natarcie rozstrzygn�o bitw�. 15 czerwca Ch�opicki id�cy w stra�y przedniej dociera pod mury Saragossy, sp�dza Hiszpan�w z otwartego pola. 24 czerwca pod Epil� Ch�opicki dowodzi� samodzielnie tysi�cem ludzi, zuchwa�ym natarciem na bagnety piechoty nie oddaj�cej ani jednego strza�u rozp�dzi� kilka tysi�cy powsta�c�w. Nast�pnie przysz�y krwawe dni obl�enia Saragossy: zdobycie klasztoru �w. J�zefa przez 400 �o�nierzy pod wodz� Ch�opickiego (2 VII) zyskuj�ce uznanie historyka hiszpa�skiego, kt�ry pisa�, �e Polacy walczyli tu "z najwy�szym m�stwem". 4 sierpnia w dniu szturmu generalnego Ch�opicki zdoby� klasztor Ingracia, a potem w�r�d zaciek�ej walki o domy wdar� si� na ulic� Ingracia. Miasto jednak nie uleg�o. 20 grudnia 1808 roku podj�to na nowo obl�enie. 27 stycznia 1809 roku Ch�opicki znowu zdobywa klasztor Ingracia. Uderzeniem "na lewo na broni�ce si� stanowiska hiszpa�skie" zwija ich lini� obrony a� po klasztor kapucyn�w bior�c pi�tna�cie dzia�. 23 listopada pod Ojos Negros Ch�opicki zn�w samodzielnie dowodzi. Wysy�a kilka kompanii wolty�er�w, by zwi�za� od czo�a Hiszpan�w zajmuj�cych siln� pozycj�, a paroma batalionami obchodzi szyk hiszpa�ski decyduj�c o zwyci�stwie. W czasie wojny hiszpa�skiej Ch�opicki mia� ju� za sob� dwadzie�cia par� lat s�u�by wojskowej i czterdzie�ci lat �ycia, czas teraz na jakie� pierwsze podsumowanie, a trudno m�wi� - bior�c miar� z epoki - o zrobieniu du�ej kariery. Czterdzie�ci lat �ycia to w armii napoleo�skiej powa�ny wiek dla genera�a. Wielu wojskowych w jego latach piastowa�o ju� bu�awy marsza�kowskie. A ilu� m�odszych i gorszych od niego mia�o szlify genera��w dywizji. Roz�arzonej ambicji Ch�opickiego nie och�odzi� ani stopie� genera�a brygady (1809), ani baronia cesarstwa (1810). Gdy nie otrzyma� upragnionych szlif genera�a dywizji, skorzysta� z tego, �e by� ranny w 1812 roku i wzi�� urlop, a w ko�cu 1813 roku poda� si� do dymisji. Dymisja ta nie musia�a by� spowodowana tylko ura�on� ambicj�. Po Lipsku w wojsku polskim szerzy�o si� zw�tpienie, czy jest celowe dalsze trzymanie si� or��w napoleo�skich. Tacy genera�owie jak Su�kowski, Sanguszko opu�cili cesarza. Szef szwadronu Ch�apowski, kt�ry ju� w czerwcu 1813 roku wzi�� dymisj�, zwierzy� si� Ch�opickiemu w zaufaniu, dlaczego to uczyni�. Oto w czasie pertraktacji wiosennych Napoleon got�w by� za pok�j zap�aci� Ksi�stwem Warszawskim. Ch�opicki na to "zakl�� po swojemu i powiedzia�, �e wola�by t�uc kamienie, ni� d�u�ej s�u�y� temu cz�owiekowi". By� to prawdopodobnie odruch, wybuch gniewu, o kt�ry tak �atwo by�o u tego choleryka. Potem jednak musia�a przyj�� refleksja. Ch�opicki przeszed� epopej� legionow�. Pami�ta� traktat mi�dzy Francj� a Austri� w Campo Formio (1797), pierwszy cios w nadzieje legionowe, pami�ta� kryzys po pokoju w Luneville (1801), gdy zdawa�o si�, �e wszystko stracone. Podali si� wtedy do dymisji: Kniaziewicz, Wielhorski, Fiszer, Godebski. Potem Ch�opicki prze�y� kilka beznadziejnych lat, gdy resztki legion�w gin�y jako francuska armia kolonialna za oceanem na San Domingo. Te ci�kie lata zako�czy�y si� powstaniem Ksi�stwa Warszawskiego. Jego �wczesny (z tamtych ci�kich lat 1802-1806) przyw�dca legionowy - D�browski; i teraz w 1813 roku trzyma� si� Napoleona, nie zwa�aj�c na ci�kie ciosy zadane jego ambicji, gdy dow�dztwo nad szcz�tkami wojsk Ksi�stwa Napoleon powierzy� genera�owi Su�kowskiemu - cz�owiekowi miernych zdolno�ci, kt�rego czyny czy do�wiadczenie nie mog�y by� nawet por�wnywane z zas�ugami D�browskiego. Z drugiej jednak strony po pokoju w Luneville tracono jedynie nadziej�, natomiast w 1813 roku Napoleon sprzedawa� nieprzyjacielowi konkretnie ojczyzn� Polak�w. Sytuacja by�a ci�ka. Ch�opicki by� zapewne w g��bokiej rozterce i starania o stopie� genera�a dywizji mog�y stanowi� jak�� namiastk� decyzji, kt�rej sam nie umia� podj��. Ch�opicki wst�pi� do armii Kr�lestwa Kongresowego, gdy car Aleksander rozbudzi� nowe nadzieje Polak�w na odbudowanie Polski, a samego Ch�opickiego awansowa� do stopnia genera�a dywizji. Raz zraniony w swej ambicji mia� g��boki �al. Stary bojowy �o�nierz �le si� czu� w armii konstantynowskiej, w kt�rej k�adziono nacisk na dyscyplin� formaln�, rzucano gromy na oficer�w i �o�nierzy za drobiazgi. Po odej�ciu D�browskiego i Kniaziewicza koledzy, a nawet zwierzchnicy Ch�opickiego nie mogli si� z nim r�wna� ani talentem, ani czynami. Wincenty Krasi�ski - to genera� dworak, a Ro�niecki - to dobry organizator, maj�cy chlubn� kart� jako dow�dca pu�ku, ale jako dow�dca dywizji poni�s� sromotn� kl�sk� pod Mirem. Su�kowski awansowany zosta� dzi�ki nazwisku przypominaj�cemu Napoleonowi jego utalentowanego, a poleg�ego adiutanta J�zefa Su�kowskiego. Hauke okaza� si� wprawdzie dzielnym, m�nym i wytrwa�ym obro�c� Zamo�cia w 1813 roku, ale nie mia� sposobno�ci zab�ysn�� wi�kszymi talentami dow�dczymi. Co innego oznacza�y szlify genera�a dywizji w armii napoleo�skiej, kt�re ozdabia�y tylu wybitnych oficer�w, a co innego w armii Kr�lestwa Kongresowego noszone wesp� z tylu miernotami. Dlatego te� Ch�opickiego w dalszym ci�gu ponosi�a ambicja. Gdy po czterech latach dosz�o do jego zatargu z Konstantym, pono o nie zapi�ty guzik u munduru, Ch�opicki, ura�ony poda� si� do dymisji, zgadzaj�c si� z niej zrezygnowa� za nominacj� na genera�a adiutanta. Poniewa� jej nie otrzyma�, opu�ci� armi�. Nagana wielkiego ksi�cia, a potem odm�wienie mu ��danego stopnia znowu bole�nie zrani�y ambicj� Ch�opickiego. Nie otrzymuj�c przez d�u�szy czas dymisji, a nie chc�c d�u�ej s�u�y� w wojsku, o�wiadczy�, �e jest chory i przez osiemna�cie miesi�cy nie wychodzi� z pokoju. To dobrowolne wi�zienie stanowi�o okropn� m�czarni� dla cz�owieka nawyk�ego do ruchu. Po trzydziestu latach, przed �mierci�, wspomina� w gronie przyjaci�, �e "jeszcze miesi�c tego wi�zienia, a by�oby - �egnam ci� rozumie". Wyje�d�aj�c z kraju by� Ch�opicki dwudziestokilkuletnim m�odym oficerem, wr�ci� do Polski na dobre dopiero po siedemnastu latach jako genera� po czterdziestce. Czu� si� w kraju jako� obco, a to dobrowolne wi�zienie jeszcze t� obco�� pog��bia�o. To osamotnienie sta�o si� dla� okropnym, tragicznym wstrz�sem. Wspomina: "Samotno�� zabija�a mnie, a nie by�o nikogo w Warszawie, co by mnie odwiedza� l�kaj�c si� narazi�. O, nieraz wtedy my�la�em, czylim nie zdo�a� i nie umia� zaskarbi� sobie przyja�ni i szacunku ludzkiego? czyli take�my znikczemnieli, i� nie znalaz�em takiego, kt�ry by na tak ma�o znacz�ce po�wi�cenie zdoby� si� nie m�g�? Te my�li poi�y mnie co dzie� trucizn�". Ten �al do rodak�w, kt�rzy go w ci�kich chwilach opu�cili, pozosta� mu na d�ugo. On to sprawi�, �e Ch�opicki zgorzknia� do reszty. T� uzasadnion� niech�� do znajomych rozci�gn�� irracjonalnie na ca�y nar�d, nie umiej�cy wed�ug genera�a doceni� jego d�ugoletniej s�u�by i ofiarnie przelewanej dla ojczyzny krwi. Po wyj�ciu z wojska utrzymywa� si� z renty francuskiej i to mu chyba podyktowa�o gorzkie s�owa: - Moj� ojczyzn� jest namiot, wasza ojczyzna nie sprawi�a mi but�w. Nie prowadzi� �ycia towarzyskiego, bywa� tylko w salonach W�sowiczowej, studiowa� dzie�a wojskowe, chodzi� do teatru. Tyle razy nara�a� �ycie na wojnie, nie m�g� wi�c i teraz obej�� si� bez narkotyku gwa�townego wzruszenia. Obecnie ryzykowa� sw� skromn� rent� graj�c w karty. "Ta nami�tno�� wprowadzi�a go mimo woli w towarzystwo oficer�w rosyjskich, do kt�rych wi�ksz� cz�� swych dochod�w przegrywa�". Osiemna�cie miesi�cy dobrowolnego wi�zienia, potem dwana�cie lat bezczynnego �ycia prze�ar�o jak rdza tego �elaznego cz�owieka. Zrobi� si� z niego mizantrop nie ufaj�cy nikomu, otoczony szpiegami dopatrywa� si� ich wsz�dzie, zra�ony do przyjaci� sta� si� nieufny w stosunku do narodu, nie umia� uwierzy� w jego si��. Wystarczy�o Ch�opickiemu por�wna� dwa przyst�puj�ce do wojny kraje. Rosja liczy�a pi��dziesi�t dwa miliony mieszka�c�w, my tylko cztery miliony. Rosja mia�a czterysta tysi�cy wojska, my zaledwie trzydzie�ci tysi�cy. Liczne rosyjskie fabryki broni produkowa�y ponad sto tysi�cy karabin�w rocznie, przesz�o dwa razy tyle, ile mia�a ich armia polska. Rosyjskie ludwisarnie odlewa�y rocznie setki dzia�, a u nas w og�le nie by�o przemys�u zbrojeniowego. Z czym tu si� porywa�? Z motyk� na s�o�ce? M�g� tylko wzrusza� ramionami, gdy m�wiono przy nim o szansach polskich. S�owo: Maciejowice nie by�o dla Ch�opickiego pustym d�wi�kiem. Przedzieraj�c si� przez tyle granicznych kordon�w do wojska polskiego zd��y� w�o�y� na nowo mundur tylko po to, aby ogl�da� kres polskich nadziei na polach Maciejowic. Na tym nie zako�czy�a si� kariera wojskowa Ch�opickiego. Przez kilkana�cie lat genera� przygl�da� si� z bliska zwyci�stwom Napoleona, widzia�, jak �wietne armie mocarstw europejskich rozpada�y si� pod uderzeniami wojsk, dowodzonych przez "boga wojny". Szed� on r�wnie� w 1812 roku na Rosj� jako genera� pot�nej armii. Europa jeszcze takiej nie widzia�a: ponad p� miliona �o�nierzy i powy�ej tysi�ca dzia�. Uczestniczy� w krwawym ca�odziennym boju pod Borodino: geniusz wodza zniszczy� po�ow� armii rosyjskiej, ale nie zdo�a� z�ama� Rosjan. Ch�opicki pami�ta� dobrze, �e p�niej z tej �wietnej "wielkiej armii" wr�ci�y tylko strz�py. �o�nierze zahartowani w ogniu tylu bitew zamienili si� w zdzicza�e bandy obdartus�w, uciekaj�cych na sam okrzyk: - Kozacy! I te resztki zdo�a�y przecie� uj�� osaczenia i zag�ady tylko dzi�ki najwy�szemu wysi�kowi wodza i �o�nierzy. Na tym si� nie sko�czy�o. Zwyci�skie kolumny dotar�y a� do serca imperium - do Pary�a. Napoleonowi nie uda�o si� pokona� Rosji, ci tutaj smarkacze: studenci, podchor��owie, chc� sobie z ni� poradzi�. Takie pomys�y mog� si� zrodzi� tylko w niedowarzonych g�owach jakich� tam romantyk�w. Poeci mog� sobie buja� w ob�okach, ale wojna to twarda rzeczywisto��, licz� si� w niej tylko rzeczy konkretne: dzia�a, karabiny, naboje, suchary, owies. Nic tu nie pomo�e ta ca�a gadanina o kosach. Podobnie jak Ch�opicki my�la�a zdecydowana wi�kszo�� starszyzny, ludzie po czterdziestce czy nawet pod sze��dziesi�tk�, rosn�cy w cieniu z�owrogich lat 1794, 1812. Ca�a przesz�o�� wojskowa Ch�opickiego w jak najmniejszym stopniu przygotowywa�a go do dowodzenia armi� powsta�cz�. Ten zawodowy �o�nierz cz�sto ogl�da�, jak bez wi�kszego trudu jego weteranom z legii w�oskiej lub nadwi�la�skiej udawa�o si� rozp�dzi� przewa�aj�cych liczebnie powsta�c�w w�oskich czy gerylas�w Hiszpa�skich, czasem nawet nie kul�, ale samym bagnetem. W tych d�ugich latach Ch�opicki nabra� pogardy dla wszelkiego typu ruchawki i oddzia��w improwizowanych. W wojsku powstania ko�ciuszkowskiego znalaz� si� Ch�opicki w ostatnich tygodniach jego istnienia. Nie ogl�da�, jak ch�opi wczoraj, oderwani od p�uga, brali pod Rac�awicami armaty, jak ci sami ludzie omal �e pod Szczekocinami nie przechylili szali zwyci�stwa na polsk� stron�. Nie widzia� Ch�opicki, jak w chwilach insurekcji warszawskiej pod kulami mieszczan topnia�y w oczach bataliony starego, �wietnie wyszkolonego �o�nierza. Ch�opicki nie by� �wiadkiem wydarze� w 1806 roku, kiedy to D�browski w ci�gu kilku tygodni stworzy� niemal dos�ownie z niczego, rozporz�dzaj�c gar�ci� tylko do�wiadczonych oficer�w, parudziesi�ciotysi�czne wojsko, z�o�one w lwiej cz�ci z �o�nierzy, kt�rzy niewiele wi�cej "umieli ni� "nabi� i zabi�. Po�piesznie ich douczano niemal�e w marszu, na placu boju. Okaza�o si�, �e ten �wie�y �o�nierz umiej�tnie prowadzony oswoi� si� do�� �atwo z ogniem nieprzyjacielskim "i pod Gda�skiem, pod Frydlandem spe�nia� sw�j obowi�zek �o�nierski wcale nie najgorzej ". Ta wielka wada nie przekre�la�a jednak tego, �e Ch�opicki by� najwybitniejszym z �wczesnych polskich dow�dc�w. Zimna krew, zuchwa�e m�stwo - to podstawowe jego cechy jako wodza. Jego odwaga nie by�a �lepa, ale podbudowana sztuk� wojenn�. Natarcia czo�owe umia� on wesprze� manewrem oskrzydlaj�cym. Plan dzia�a� z pocz�tk�w kampanii 1831 roku wskazuje, �e Ch�opicki, skromny brygadier napoleo�ski, mia� szerokie horyzonty, umia� uchwyci� podstawowe zasady sztuki wojennej "ma�ego kaprala", rzecz, na kt�r� nie zawsze by�o sta� nawet marsza�k�w francuskich - najbli�szych przecie� wsp�pracownik�w cesarza. Czy mo�na zwyci�y�? Nie wierz�c w zwyci�stwo, Ch�opicki rozpocz�� pertraktacje z carem. Miko�aj domaga� si� kapitulacji. Wbrew zdaniu reszty czynnik�w rz�dowych Ch�opicki w dalszym ci�gu chcia� prowadzi� rokowania. Gdy deputacja sejmowa zaprotestowa�a, Ch�opicki zagrozi� dymisj�. Proszono go, aby przynajmniej pozosta� wodzem naczelnym. - Nie, nie, wodzem nie b�d�, bo pobitym by� nie chc�! - odpowiada�. Pose� Led�chowski zrobi� aluzj� do tch�rzostwa i zdrady. Rozw�cieczy�o to Ch�opickiego do reszty i wkr�tce istotnie z�o�y� dyktatur�. O obra�liwych s�owach Led�chowskiego nie pozwala�y zapomnie� dzienniki stale dra�ni�ce swymi docinkami Ch�opickiego, a nawet powtarzaj�ce zarzut zdrady. Kr��y�y uszczypliwe wierszyki: W szkole Napoleona p� �ycia przep�dzi�, Walcz�c za obce bogi krwi swojej nie szcz�dzi� Gdy Polska wszcz�a walk� o sw� dawn� posta�, Mia� pole zosta� wielkim, wola� niczem zosta�. Tego wydawa�oby si� grubosk�rnego �o�daka �atwo by�o bole�nie zrani� trafiaj�c w czu�e miejsce. Mimo pozor�w kondotiera Ch�opicki by� gor�cym patriot�. Rana zadana jego duszy przed dwunastu laty - zdawa�oby si� zabli�niona - teraz na nowo si� zaogni�a. Nar�d, kt�remu kiedy� po�wi�ci� swe �ycie, krew, teraz rzuci� mu w twarz straszne s�owo: zdrajca. Zn�w jak ��w w swej skorupie zamkn�� si� Ch�opicki w sobie. Nie chcia� dotrzymywa� przyrzecze�, �e b�dzie doradc� naczelnego wodza. W�cieka� si�: - Nazywaj� mnie zdrajc�, a od zdrajcy rada niedobra. W ko�cu jednak ust�pi�. Przyrzek�, i� stale b�dzie przebywa� w kwaterze g��wnej i wspiera� rad� Radziwi��a. Sukces tych nalega� nie by� pe�ny. Raz rozj�trzona rana nie zabli�nia�a si�. Pal�ca gorycz pami�ci o stosunku narodu do niego w dalszym ci�gu tkwi�a w sercu Ch�opickiego. Do tego do��cza�o si� jego uparte przekonanie o beznadziejno�ci tej wojny, o tym, �e niemo�liwe jest odniesienie zwyci�stwa. Wszystko to raz po raz jako� dziwnie parali�owa�o jego umys� i zdolno�ci dow�dcze. Jeszcze w okresie swej dyktatury Ch�opicki przygotowa� interesuj�cy odporno-zaczepny plan dzia�a�. S�dzi�, �e Rosjanie wkrocz� do Kr�lestwa dwoma ugrupowaniami rozdzielonymi znaczn� przestrzeni�. Ch�opicki zamierza�, pozostawiwszy grup� os�onow� przed si�ami g��wnymi, uderzy� na kolumn� drugorz�dn�, po czym ruszy� na flank� si� g��wnych. Przewidywania te okaza�y si� nies�uszne. W rzeczywisto�ci g��wne si�y rosyjskie wesz�y do Kr�lestwa skupione w jedn� wielk� mas�. W tej sytuacji Ch�opicki nie potrafi� opracowa� lub przyj�� jakiego� nowego planu, kt�ry by konsekwentnie wykonywa�. Jego rozgoryczenie raz po raz narasta�o, w�wczas "na wszystko si� gniewa� i d�sa�, o niczem radzi� nie chcia�, ...wszystko dla niego zdawa�o si� by� oboj�tnem, nikogo i niczego s�ucha� nie chcia�". Niekiedy ten stan mija�, wtedy Ch�opicki by� w dobrym humorze, "mapy rozk�ada�... ruchy nieprzyjaciela �ledzi�", stara� si� przewidzie� jego posuni�cia, opracowywa� plany dzia�a�, dostrzega� jakie� mo�liwo�ci zwyci�stwa. Lecz nie trwa�o to d�ugo, czasem ju� nazajutrz rozgoryczenie zn�w bra�o g�r�, z�y, nas�piony na wszystko macha� r�k�. By� zdania, �e i tak nie ma szans zwyci�stwa. Chodzi�o mu tylko o ocalenie honoru narodu i wojska. Dla Ch�opickiego jako starego �o�nierza najbardziej haniebnym wydarzeniem by�a kl�ska rewolucji neapolita�skiej w 1821 roku, kiedy to armia powsta�cza, nie stawiwszy powa�niejszego oporu Austriakom, posz�a niemal od razu w rozsypk�. Tego chcia� bezwzgl�dnie unikn��, w tym celu wystarczy mu "na placu kilka tysi�cy trupa pozostawi�", wtedy zb�dne b�d� kunsztowne manewry. B�dzie tam chodzi�o "o podanie tylko potomno�ci nieskalanego polskiego honoru", a "�eby da� si� tylko zabi�, to ka�de pole do bitwy jest dobre", najlepsze za� pod Prag�, "bo Warszawa b�dzie �wiadkiem... ona zacz�a wszystko, niech�e wi�c los sw�j widzi". Nawet gdy nie tak czarno patrzy� na przysz�e losy wojny i dostrzega� mo�liwo�ci zwyci�skich zwrot�w zaczepnych, stary gracz w karty bra� pod uwag�, "�e wszystko nas zawiedzie i fortuna sprzyja� nie zechce", �e dzia�ania nad Narwi� czy Bugiem nie dadz� rezultat�w i w�wczas zn�w pozostanie nam tylko stoczenie bitwy mi�dzy Bia�o��k� a Prag� lub na polach grochowskich. Nie mog�c polega� na chimerycznych, zale�nych od nastroju Ch�opickiego radach Radziwi�� zasi�ga� zdania u dw�ch m�odych sztabowc�w - Pr�dzy�skiego i Chrzanowskiego. Gdy ko�czy�a si� epopeja napoleo�ska ka�dy z nich mia� ponad 20 lat. Pe�nej nadziei ich m�odo�ci nie zgasi�a kl�ska wielkiej armii, mog�ca si� im wydawa� jakim� nieszcz�liwym trafem. Lata pokoju, kt�re po�wi�cili na studiowanie sztuki wojennej, wnikanie w teori� zwyci�stw, nie ca�kiem st�umi�y ich m�odzie�czy zapa�. Wydaje si�, �e w pocz�tkowym okresie powstania nawet sceptycznemu Chrzanowskiemu marzy�y si� wawrzyny napoleo�skie. Teraz uzyskali mo�no�� praktycznego zastosowania tego, do czego doszli przez pi�tna�cie lat studi�w. Od nich, od skromnych podpu�kownik�w, mia�y zale�e� losy armii. Z gor�czkowym po�piechem przyst�pili do tworzenia plan�w. Po tylu latach szelest papieru mia� si� zamieni� w wojenn� rzeczywisto��, wype�nion� odg�osem krok�w batalion�w, stukotem kopyt szwadron�w, grzechotem salw karabinowych, hukiem dzia�. Przewaga Rosjan nie przera�a�a ich zbytnio, by�a niew�tpliwie gro�na, ale do pokonania: "Da� nam przyk�ad Bonaparte, jak zwyci�a� mamy". Wielki Korsykanin tyle razy bi� silniejszego przeciwnika, trzeba tylko umiej�tnie zastosowa� zasady jego sztuki wojennej. Chrzanowski i Pr�dzy�ski byli z sob� mocno sk��ceni. W pocz�tkach Kr�lestwa Kongresowego wydawa�o si�, �e przed Pr�dzy�skim, �wietnym, m�odziutkim 22-letnim szefem szwadronu ozdobionym Legi� Honorow� i Z�otym Krzy�em Virtuti Militari, o bogatym do�wiadczeniu bojowym, wyniesionym z czterech kampanii, przedwczorajszym adiutantem, a dzisiejszym zaufanym najwybitniejszego z �yj�cych polskich wodz�w: D�browskiego, otwiera si� jak naj�wiatlejsza kariera. M�g� Pr�dzy�ski w�wczas - w pierwszych latach Kr�lestwa - protegowa� i to skutecznie swojego podw�adnego, skromnego porucznika Chrzanowskiego. Potem przez dwana�cie lat Pr�dzy�ski jako spiskowiec by� aresztowany i wi�ziony, nast�pnie znajdowa� si� w nie�asce, nie awansowa�. Chrzanowski natomiast wspina� si� coraz wy�ej w swej karierze dochodz�c do stopnia r�wnego Pr�dzy�skiemu. Ambitny Pr�dzy�ski patrzy� z zawi�ci� na swego eks-protegowanego. Zdolno�ci Pr�dzy�skiego, pod�wczas 16-letniego m�odzie�ca, docenia� ju� w 1809 roku ksi��� J�zef Poniatowski, w par� lat p�niej pozna� si� na nich i D�browski. Gdy Pr�dzy�ski przebywa� w wi�zieniu, wielki ksi��� Konstanty zleca� mu opracowywanie memoria��w o wojnie z Austri� i Prusami. Teraz i tej do�� powszechnej opinii o Pr�dzy�skim jako o najwybitniejszym z polskich sztabowc�w zagra�a� powa�nie Chrzanowski, wysuwaj�cy coraz to nowe, interesuj�ce plany. R�wnie� i Chrzanowski patrzy� z�ym okiem na swego dawnego zwierzchnika, a obecnego rywala przeszkadzaj�cego mu w realizowaniu jego plan�w. Obydwaj sztabowcy wysuwali coraz to nowe plany. To jednemu z nich uda�o si� przekona� chwiejnego, niezdecydowanego Radziwi��a do swoich projekt�w, to zn�w drugi uzyskiwa� przewag� nad swoim rywalem. Odwo�ywano wtedy wydane ju� dyspozycje, zaczynano na gwa�t realizowa� plan tego drugiego. To zn�w Ch�opicki burzy� te plany wychodz�c ze zwyk�ej roli zniech�conego obserwatora i wybuchaj�c gwa�townym gniewem. W�r�d takich swar�w, bez podj�cia na serio dzia�a� odporno-zaczepnych, doczekano si� 19 lutego. U wyj�� z Wielkiego Boru By�o to przed godzin� dziewi�t� rano 19 lutego 1831 roku. Dzie� by� mro�ny i pogodny. S�o�ce o�wietla�o grup� je�d�c�w w okr�g�ych fura�erkach z daszkami, w szarych p�aszczach lub granatowych surdutach, wy�aniaj�c� si� z Wielkiego Boru w pobli�u przysadzistego, bia�ego budynku z czerwonym dachem - znanej w�wczas karczmy Wawer. Spo�r�d kawalerzyst�w wyr�nia� si� wyra�nie jeden. Czaprak jego konia pokryty by� nied�wiedzim futrem i ozdobiony srebrnymi gwiazdami. By� to pi��dziesi�cioparoletni szczup�y oficer. Mia� g�adko wygolon�, chud�, nieforemn� twarz o wystaj�cych ko�ciach policzkowych, o w�skich, silnie zaci�ni�tych ustach. Je�d�cy rozgl�dali si� uwa�nie po rozci�gaj�cej si� przed nimi rozleg�ej, o�nie�onej r�wninie praskiej. Wkr�tce na tej samej szosie pojawi�o si� czo�o d�ugiej kolumny piechoty w szarych p�aszczach z bia�ymi lub czarnymi pasami krzy�uj�cymi si� na piersiach, o ��tych i granatowych ko�nierzach, w czarnych wysokich czakach. Twarze �o�nierzy by�y zm�czone, oczy zaczerwienione z niewyspania. Z grupy je�d�c�w raz po raz od��czali si� oficerowie, dopadali kolumny, kt�ra zacz�a si� roz�amywa� na ma�e kolumienki batalionowe g��bokie na dwana�cie szereg�w. Rozwija�y si� one w d�ug� lini� po obu stronach szosy. Po doj�ciu na wyznaczone miejsca bataliony zwraca�y si� w ty�, staj�c twarz� do Wielkiego Boru. Rozleg�a si� komenda oficer�w. Karabiny miarowym ruchem opad�y z ramion do n�g. Przed zwarte szyki wysun�y si� plutony, rozwin�y si� wachlarzem w �a�cuchy tyralierskie. To 2 dywizja piechoty genera�a �ymirskiego, owego chudego oficera. Stanowi�a ona stra� tyln� armii polskiej, wycofa�a si� spod Mi�osny, i zajmuje teraz stanowiska pod Wawrem. Do�wiadczony oficer, okurzony dymem bitewnym dziesi�tka kampanii, pochodz�cy z tak ju� nielicznej wykruszonej przez kule, niedole i czas wiary legionowej - szybko dokona� oceny sytuacji i terenu. Ko�o karczmy Wawer szosa bieg�a niezbyt szerok� cie�nin� mi�dzy dwoma bagiennymi zapadliskami. By�a tu doskona�a pozycja zamykaj�ca wychodz�cemu z lasu przeciwnikowi drog� na Prag�. Stra� tylna armii mog�a na niej powstrzyma� przez jaki� czas napieraj�cych Rosjan. Zanim zacznie si� tu dzia� co� wa�nego, przyjrzyjmy si� bli�ej genera�owi �ymirskiemu, kt�ry odegra wybitn� rol� w wydarzeniach 19 lutego. Maj�c 15 lat zdoby� szlify podporucznika w insurekcji ko�ciuszkowskiej. B�ysn�� wida� talentem, skoro w 1797 roku jako osiemnastolatek zosta� kapitanem. Przypad� mu w legionach niewdzi�czny los: obrona Mantui zako�czona niewol�, potem wyprawa na San Domingo i zn�w niewola. By� oficerem sztabu marsza�ka Marmonta w latach 1805-1806, wr�ci� do kraju i odznaczy� si� jako szef batalionu w czasie obl�enia Grudzi�dza (1807) uczestniczy� w bitwie pod Raszynem (1809). W 1812 roku jako pu�kownik bra� udzia� w dzia�aniach os�onowych Kosi�skiego. Za obron� Zamo�cia w 1813 roku otrzyma� Legi� Honorow�. W armii Kr�lestwa Kongresowego zosta� genera�em brygady. By� twardym s�u�bist�, ale te� jednym z tych niewielu przedstawicieli starszyzny konstantynowskiej, kt�rzy potrafili zawsze utrzyma� si� przy w�asnym zdaniu mimo wybuch�w w�ciek�o�ci wielkiego ksi�cia. Parokrotnie da� tego dowody, gdy powo�ano go na s�dziego wojskowego. Rzecz dziwna, �e mimo to despotyczny Konstanty wysoko go ceni�. W czasie nocy listopadowej �ymirski niech�tnie odni�s� si� do powstania, sw�j pu�k poprowadzi� na plac alarmowy, ale na tym poprzesta�. Nie chcia� ruszy� na miasto i podj�� walki z powstaniem. Z Wierzbna z obozu Konstantego powr�ci� wraz z Wincentym Krasi�skim i Zygmuntem Kurnatowskim. Obaj o�wiadczyli, �e w wojnie przeciw Miko�ajowi udzia�u nie wezm�, a p�niej nawet Krasi�ski przeszed� granic� i pojecha� do Petersburga. �ymirski natomiast o�wiadczy�: "Jestem Polakiem i tam p�jd�, gdzie nar�d i wojsko b�dzie". W wojnie z Rosj� �ymirski niech�tnie wzi�� udzia�, ale obowi�zki spe�nia� lojalnie, oddaj�c na us�ugi powstania swe niew�tpliwe talenty dow�dcze. Chyba �w d�ugotrwa�y odwr�t, w czasie kt�rego dowodzi� stale stra�� tyln�, zm�czy� go fizycznie i psychicznie. Od strony Grochowa nadje�d�a grupa je�d�c�w. S� to, w otoczeniu adiutant�w, nominalny w�dz naczelny ksi��� Radziwi��, "ochotnik z brzozow� witk�" genera� Ch�opicki i dow�dca 4 dywizji piechoty genera� Szembek. Za nimi nadci�gaj� kolumny dywizji Szembeka. Ch�opicki omawia spraw� zluzowania przez dywizj� Szembeka dywizji �ymirskiego do ostatnich granic wym�czonej odwrotem, w obliczu znacznie silniejszego nieprzyjaciela, a zw�aszcza dwudniowymi bojami o g�odzie. Dzisiejszy zaledwie kilkugodzinny nocleg wypad� im pod go�ym niebem w lesie. O kilka kilometr�w, za plecami wojsk polskich, znajduje si� serce kraju, ognisko powstania: Warszawa. Ch�opicki stale m�wi� o walnej bitwie, kt�r� tu na tych polach stoczy: nie dzi�, to jutro, pojutrze do niej dojdzie. Ma�y kraik zalewa armia wielkiego imperium. Od dw�ch tygodni armia polska cofa si�, przeciwnik zaj�� p� Kr�lestwa, tylko patrze�, jak zepchnie Polak�w do Wis�y. Mimo to na twarzach �o�nierzy i oficer�w dywizji Szembeka maluje si� zapa� bojowy, wiara w zwyci�stwo. Entuzjazm, jaki ogarn�� nar�d i wojsko trzy miesi�ce temu, nie wygas� dot�d. Grzmijcie b�bny, ryczcie dzia�a, Dalej dzieci, w g�sty szyk. Wiedzie hufce wolno��, chwa�a, Tryumf b�yska w ostrzu pik. Zapa�u tego nie przyt�umi� dzisiejszy odwr�t, kt�ry zarwa� spor� cz�� nocy, a przez pozosta�e jej godziny nie wypocz�to dostatecznie na biwaku pod go�ym niebem. Wszyscy wierz� w geniusz Ch�opickiego - najwybitniejszego teraz polskiego ucznia napoleo�skiej szko�y zwyci�stw. Cztery dni temu �wie�o utworzone szwadrony Dwernickiego roznios�y na szablach i kopytach brygad� niedawnego zwyci�zcy spod Bolejeszti - Geismara. Dwa dni temu pod Dobrem kolumny przeciwnika cofa�y si� przed naszymi plutonami tyralierskimi. Zapa� ogarniaj�cy �o�nierzy i oficer�w udzieli� si� nawet starszy�nie konstantynowskiej. Na pocz�tku powstania Szembek chcia� sw�j pu�k poprowadzi� do Konstantego, jego w�a�ni oficerowie zaprowadzili go do obozu powsta�czego. Entuzjazm, z jakim przyj�to mimowolnego bohatera, odmieni� Szembeka. Przej�� si� on rzeczywi�cie spraw� powstania, rwa� si� do walki. Teraz zapewne z�era�a go ambicja, �e taki Skrzynecki, wczorajszy pu�kownik, uzyska� ju� sukces pod Dobrem, a on, Szembek, nie zdoby� jeszcze w tej kampanii nawet listka wawrzynu. Przyjrzyjmy si� bli�ej temu genera�owi. 43-letni choleryk i pasjonat sk�onny by� do gwa�townych wybuch�w gniewu, ale z�o�� ta szybko mu mija�a. Jego poci�g�a twarz ju� troch� zacz�a si� zaokr�gla�, ozdabia� j� niewielki lekko podkr�cony w�sik. Czasy Konstantego zniech�ci�y go do zawodu oficera. - S�u�y�em wojskowo, bo chcia�em emerytury doczeka� - mawia�. W stosunku do �ymirskiego stanowi� on drugie m�odsze pokolenie, kt�re zacz�o sw� s�u�b� dopiero w 1806 roku. Obecnie jednak i genera� Szembek ma�o przypomina wygl�dem 19-letniego ch�opaka z 1807 roku, adiutanta D�browskiego wyr�niaj�cego si� zuchwa�� odwag�. Podkre�la� j� D�browski pisz�c w swym raporcie o bitwie pod Tczewem, pierwszej bitwie, w kt�rej wzi�� udzia� przysz�y genera�: "znajduj�c si� zawsze po�r�d najrz�sistszego ognia, mia� mundur i czapk� przeszyt� kulami". W p� roku p�niej Szembek dowodzi� oddzia�em ochotnik�w - czo�owym rzutem grupy szturmuj�cej Biskupi� G�r� w Gda�sku (2 V.1807). Spora cz�� jego ludzi zgin�a, cz�� go opu�ci�a. Nie zra�ony tym Szembek z kilkunastoma �o�nierzami dotar� do okop�w pruskich. Og�oszenie rozejmu przerwa�o walk�. W 1809 roku w czasie ataku Austriak�w na przedmo�cie Torunia, gdy ci ju� wdzierali si� na most, Szembek zebrawszy gar�� ochotnik�w w ostatniej chwili zniszczy� cz�� mostu. W 1812 roku Szembek bra� udzia� ju� jako szef batalionu w dzia�aniach nad D�win� w sk�adzie X korpusu. W 1813 roku uczestniczy� w obronie Gda�ska. �wczesny komendant miasta genera� Rapp w swoich pami�tnikach kilkakrotnie chwali "dzielnego Szembeka" za jego �mia�e wypady i wycieczki. W czasie rozmowy Ch�opickiego z �ymirskim Szembek podjecha� do genera�a J�zefa Za�uskiego, szefa sztabu 2 dywizji piechoty. Wyrazi� swoje zdziwienie z powodu opuszczenia pozycji pod Mi�osn�, nast�pnie powiedzia�: - Za godzin� prosz� ci� na �niadanie do Mi�osny. Z zezna� je�c�w Za�uski wiedzia�, �e szos� ci�gn� trzy dywizje piechoty nieprzyjaciela, pod kt�rych silnym naciskiem grupa �ymirskiego musia�a si� cofa� w�r�d ci�g�ych walk. Z drwin� wi�c odpowiedzia�: - Nie jad�szy nic porz�dnego od trzech dni przyjmuj� zaprosiny na �niadanie, ale, w�tpi�, �eby by�o w Mi�o�nie. Za�uski, pesymistycznie oceniaj�cy polskie mo�liwo�ci, by� zaniepokojony duchem zaczepnym Szembeka, kt�rego odbicie widzia� w zapale �o�nierzy jego dywizji. Podjecha� wi�c do Ch�opickiego i zapyta� go, "czy istotnie zamy�la tu rozpoczyna� atak - dodaj�c - �e przed nami jest Dybicz z ca�� armi�". Ch�opicki z miejsca przyzna� mu racj�: "Masz s�uszno��, nie nale�y tu atakowa�". Wczoraj eks-dyktatora zainteresowa� plan Pr�dzy�skiego, by zorganizowa� zasadzk�. Si�y rosyjskie sz�y dwiema kolumnami: starym traktem i now� szos� brzesk�. Wzoruj�c si� na bitwie pod Hohenlinden (1800), Pr�dzy�ski zaproponowa�, aby uderzy� na p�nocn� kolumn� id�c� traktem. Szembek ze Skrzyneckim mieli si� cofa�, aby poci�gn�� za sob� nieprzyjaciela a� do Okuniewa, gdzie na prawy bok i ty�y Rosjan mia�a wpa�� ukryta w lasach grupa zasadzkowa. W tym czasie �ymirski winien by� si� cofa� z wolna szos� brzesk� ku karczmie Jan�wek i tu stawi� zdecydowany op�r. Zdawa�o si�, �e "lew legion�w" - Ch�opicki - rozbudzi� si� na dobre. 18 lutego "pierwszy raz wsiada na ko� i z Grochowa... udaje si� przez Okuniew do naszych forpoczt�w i stawa na czele dywizji Szembeka". Jednak�e wbrew mylnemu pogl�dowi Pr�dzy�skiego, �e "kolumny rosyjskie post�powa� b�d� na r�wnych wysoko�ciach", w rzeczywisto�ci kolumna po�udniowa wroga wysun�a si� znacznie bardziej do przodu, a wi�c nacisk na �ymirskiego przewy�szy� wszelkie oczekiwania. Szybki odwr�t �ymirskiego prowadzi� do zagro�enia ty��w zasadzki. W tych warunkach Ch�opicki wkr�tce zrezygnowa� z powzi�tego zamiaru. 19 lutego Ch�opicki zn�w popad� w sw� zwyk�� pe�n� rozgoryczenia oboj�tno�� wobec tej ca�ej zwariowanej sprawy porywania si� z motyk� na s�o�ce. Ch�opicki zamierza� odda� Rosjanom bez walki skraj Wielkiego Boru, a nast�pnie wysuni�te oddzia�y wycofa� a� na lini� Grochowa i Olszynki. Zdaje si�, �e genera� przyzwyczajony do powolnego marszu nieprzyjaciela nie liczy� si� z powa�niejszym naciskiem z jego strony w tym dniu. Po wydaniu dyspozycji Szembekowi Ch�opicki spokojnie odjecha� do Grochowa. Wkr�tce zsiada� z konia przed sw� otoczon� ogrodem kwater� - pi�trowym domem w klasycystycznym stylu o wielkich weneckich oknach i szerokim balkonie. By� to wytworny dworek stanowi�cy dawniej w�asno�� ksi�cia prymasa Micha�a Poniatowskiego. Rozleg�� r�wnin� prask� od wschodu i p�nocnego wschodu otacza�y lasy, wzd�u� nich ci�gn�� si� od Bia�o��ki a� po Sask� K�p� pas mokrade� stanowi�c jakby wewn�trzne p�kole. P�nocn� cz�� tych bagien piechota podczas przymrozk�w przebywa�a bez trudno�ci, nie mog�a natomiast przedosta� si� przez nie (poza drogami) kawaleria i artyleria. Po�udniowe, nadwi�la�skie mokrad�a nawet podczas mroz�w nie by�y �atwo dost�pne dla piechoty. Bagna te przecina�y suchsze pasma. Jednym z nich bieg�y od wschodu dwie drogi ��cz�ce si� w okolicy Grochowa. By�y to: stary trakt warszawski i nowa szosa brzeska - stanowi�ce obecnie dwa szlaki nieprzyjacielskiego najazdu. W pobli�u Grochowa znajdowa� si� niewielki lasek - Olszynka Grochowska: otoczony ze wszystkich stron (opr�cz zachodniej) mokrad�ami, flankowa� on "ka�dy ruch nieprzyjaciela posuwaj�cego si� starym traktem lub szos�" (suchym pasmem szerokim na p�tora kilometra mi�dzy Olszynk� a szos�), zamyka� wyj�cie na r�wnin� prask�. G�sto podszyty, bezdro�ny Wielki B�r rozdziela� obie kolumny rosyjskie, mog�y si� one po��czy� dopiero po wyj�ciu z lasu. Olszynk� obsadza�a 1 dywizja piechoty genera�a Krukowieckiego, z ty�u za ni� w odwodzie sta�a 3 dywizja piechoty genera�a Skrzyneckiego. D�ugie linie kolumn batalionowych sta�y w milczeniu. Dywizja �ymirskiego i znaczna cz�� dywizji Skrzyneckiego ju� rzeczywi�cie walczy�y. Cz�� dywizji Szembeka by�a kr�tko w ogniu. Dla wielu oddzia��w b�dzie to pierwsza bitwa, acz i w nich ca�� starszyzn� od kapitana w g�r�, cz�� podoficer�w, a nawet szeregowc�w, zw�aszcza w trzecich batalionach, okurzy� ju� dym bitewny w czasie wojen napoleo�skich. Tymczasem od wschodu ci�gn�y d�ugie kolumny rosyjskie, w takich samych szarych p�aszczach i czarnych cerat� okrytych czakach. Dot�d wszystko sz�o dobrze. Od czasu do czasu napotykano polskie oddzia�y, �o�nierz polski bi� si� nie�le, ale z jego oporem radzono sobie bez wi�kszego trudu. Nawet b�j pod Dobrem tylko na cztery godziny zahamowa� marsz Rosjan, wystarczy�o wtedy rozwin�� osiem batalion�w, aby Polacy si� wycofali. Pod Stoczkiem zosta�a rozbita brygada jazdy, ale to m�g� by� nieszcz�liwy przypadek. Bitwa ta zreszt� nie zachwia�a nawet zaufaniem Dybicza do niefortunnego dow�dcy spod Stoczka - Geismara. Sam to stwierdza� w li�cie do niego. Feldmarsza�ek b�dzie mu dalej powierza� powa�ne zadania: 17 lutego, w trzy dni po Stoczku, Geismar dowodzi� stra�� przedni� lewej kolumny rosyjskiej. Tak wi�c Dybicz m�g� �ywi� nadziej� na �atwe i szybkie zwyci�stwo. Wszystko zdawa�o si� potwierdza� wyra�one par� tygodni temu przez feldmarsza�ka przekonanie, �e "wojna nie b�dzie trwa� d�u�ej nad pi�tna�cie dni, trzy tygodnie, miesi�c najwy�ej". Pewny swego Dybicz posuwa� si� spokojnie w kierunku Warszawy nie �piesz�c si� zbytnio. Na czele armii rosyjskiej sz�a stra� przednia pod dow�dztwem genera�a �opuchina. Feldmarsza�ek Iwan Dybi