9176
Szczegóły |
Tytuł |
9176 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9176 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9176 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9176 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
�
Edward Guziakiewicz
BANITA
Przebudzenie nie by�o zbyt przyjemne, ale i zarazem nie tak straszne jak mi to przepowiadano przed odlotem, a zagadkowa obca planeta, kt�ra mia�a si� wkr�tce sta� moim zadziwiaj�cym przeznaczeniem, zbli�a�a si� i ros�a na ekranach. Z trudem wydosta�em si� z cicho szumi�cego hibernatora, dziwi�c si�, �e jeszcze �yj�. Pi�ta co do wielko�ci, orbitowa�a wok� ��tawej gwiazdy wraz z o�mioma innymi planetami, nie licz�c pasma asteroid�w. Zdecydowanie r�ni�a si� od pozosta�ych. By�a unikalna, bowiem posiada�a bogat� w tlen i azot atmosfer� oraz ogromy wody. Ogl�dana z przestrzeni kosmicznej wydawa�a si� pokryta wy��cznie b��kitnymi oceanami i spowija�a si� w k��by bia�ych chmur. Tu i �wdzie przeziera�y jednak kusz�ce l�dy, stanowi�ce oko�o jednej czwartej jej powierzchni. Kontrastowa�a z czerni� nieba, usianego kobiercami gwiazd. Dosta�em si� do pok�adowego komputera, usi�uj�c okre�li� me po�o�enie. Ten bada� j� ju� od d�u�szego czasu. Oceni� jej wiek na 4 � 5 miliard�w aoria�skich lat. Pod cienk� skorup� i gor�cym p�aszczem kry� si� zwarty rdze� o bardzo wysokiej temperaturze, z�o�ony z �elaza, niklu i krzemu. Mia�a naturalnego satelit�, tego jednak bez powietrza.
������Ogl�daj�c j� na fluoryzuj�cych ekranach, to z cicha z�yma�em si�, po glotryme�sku cmokaj�c i staraj�c si� utrzyma� na wodzy rozszala�e po przebudzeniu nerwy, to gwizda�em przez szczeliny w�chowe, ciesz�c si� jak m�okos. Inni nie mieli takiego szcz�cia. Komputer jednak leczy� mnie ze z�udze�. By�em bardzo daleko od rodzinnego domu. Rzuci�o mnie w jedno ze spiralnych ramion macierzystej Galaktyki, na jej odleg�e peryferia. �aden z Aorian nie wybra�by si� tutaj, chyba, �e straci�by zmys�y. Dziwi�o mnie, �e pojawi�o si� tu �ycie. Dobrze znios�em trwaj�c� oko�o 960 aoria�skich lat hibernacj�, a m�j koszmarnie d�ugi pobyt w lodowatych pr�niach zmierza� ku nieoczekiwanemu ko�cowi. W niedorzecznej loterii, w kt�rej zmuszony by�em wzi�� udzia�, wodzony za nos przez szczerz�cego k�y rogatego demiurga z eonu ciemno�ci, trafi�a mi si� g��wna wygrana. Los potrafi p�ata� figle!
������Rzadko kiedy zes�a�com, wyrzuconym wbrew ich woli ku obrze�om Galaktyki i budz�cym si� ze stanu przymusowego u�pienia dopiero wtedy, gdy ko�czy�o si� paliwo, udawa�o si� znale�� miejsce, na kt�rym mogliby z ulg� postawi� stopy. Szukali go rozpaczliwie, ale na pr�no. Najcz�ciej z przera�eniem ogl�dali bezbrze�ne mro�ne pustki, a od najbli�szych uk�ad�w solarnych dzieli�o ich wiele lat �wietlnych. Nie mieli wi�c wyboru. Pozbawiony zapasu paliwa i zasilania kr��ownik stawa� si� zamarzaj�cym wrakiem, uniemo�liwiaj�cym przetrwanie. Pozostawa�o jedyne rozwi�zanie, brane pod uwag� przez rozbitk�w z centrum Galaktyki od pocz�tku pechowej podr�y � nale�a�o wybra� polecenie anihilacji. Niewielka eksplozja, kr�tki jak mgnienie rozb�ysk �wiat�a i po skaza�cu nie pozostawa� �aden �lad, a zimna i mroczna pustka stawa�a si� jego grobem. Nikt im jednak nie wsp�czu�. W ten okrutny i wyrafinowany spos�b karano tylko najbardziej zwyrodnia�ych Aorian i mieszka�c�w innych planet, zes�anie w kosmos orzekaj�c za wyj�tkowo ci�kie zbrodnie. Sam do nich nale�a�em, wykl�ty przez spo�eczno��, kt�ra wyda�a mnie na �wiat i wyko�ysa�a pod ciep�ymi promieniami Archei.
������Snu�a mi si� po g�owie my�l, �e mimo wszystko g�rowa�em nad innymi wi�niami wieloplanetarnego imperium, i �e w przeciwie�stwie do nich trafi� mi si� podw�jnie pe�ny los. Nie da�em si� z�ama� psychicznie i nie chyli�em karku przed oprawcami. Jako stary spryciarz zdoby�em si� na maksimum inwencji, przemycaj�c przez labirynt wi�zienny w Oro ma�y zestaw afilogenny � rodzaj przetwornika, umo�liwiaj�cego odtworzenie paliwa. Kto wszed� w posiadanie tego ostatniego krzyku mody aoria�skiej techniki, stawa� si� w kosmosie panem sytuacji. Uda�o mi si� wykpi� wszystkich stra�nik�w � i mog�em teraz �mia� si� w duchu z feruj�cych wyroki s�dzi�w z Aorii, oraz ze sprawuj�cych rz�dy w uk�adzie s�onecznym Archei autokrat�w. Ci ostatni uwa�ali siebie za zbawc�w, jednak tacy jak ja byli zdania, i� s� tylko niewartymi spluni�cia �a�osnymi renegatami. Idea przyspieszonego rozwoju, do kt�rej z fa�szyw� dum� si� odwo�ywali, wymaga�a rezygnacji z wielu szlachetnych przywilej�w, utrwalonych od stuleci na naszych planetach, zw�aszcza na Eaorii i Daorii, a w tym z polowa� na elaoploriony. Wspomniany przywilej utraci�a glotryme�ska rasa, kt�r� z dum� reprezentowa�em. Pomy�la�em z t�sknot� o mych pobratymcach, kt�rym zakazano my�liwskich wypraw na drug� planet� Archei, Faori�. Zapewne ocalili mnie w pami�ci jako prawdziwego bohatera, kt�ry odwa�nie przeciwstawi� si� zasadom dwunastej ksi�gi prawa uniwersalnego, by dochowa� wierno�ci kodeksowi moralnemu przodk�w. Polecia�em na Faori�, skrupulatnie omijaj�c wyznaczone szlaki komunikacyjne, i dokona�em spustoszenia, wyrzynaj�c ca�e stada elaoplorion�w. Za to mnie wykl�to. Autokraci z Aorii wylewali �zy w ca�ym uk�adzie s�onecznym, wsz�dzie si� �al�c, �e powa�nie przetrzebi�em pozostaj�cy pod ochron� gatunek, kt�ry mia� si� wkr�tce sta� zal��kiem nowej rasy rozumnej. Og�oszono mnie przest�pc� stulecia i nazwano kanali�. Nie zas�ugiwa�em na �ask� i wybaczenie. Nim mnie zatrza�ni�to we wn�trzu wahad�owca i u�piono, przeszed�em przez prawdziwe piek�o, a jego pami�� sprawia�a, �e jeszcze teraz moim pokrytym chitynowym p�aszczem cia�em targa�y dreszcze.
������Komputer dzieli� si� ze mn� wiedz� o planecie, na kt�rej wkr�tce mia�em si� znale��. Wyznacza� hipotetyczne miejsca l�dowania. Polecia�o kilkaset sond, kt�re systematycznie przekazywa�y szczeg�owe informacje. Zarysy kontynent�w stawa�y si� czytelniejsze, a l�dy, g�ry, r�wniny i jeziora coraz wyra�niej przeziera�y zza k��bowisk chmur. Osi�gn��em orbit� stacjonarn� i zacz��em si� intensywnie uczy�. Zamieszkiwa�y ten glob jakie� istoty rozumne, jednak uzyskany przez nie poziom rozwoju technologicznego nie by� wysoki i kojarzy� mi si� z epok� preancefaln� na Daorii. Nie by�o sensu d�u�ej czeka�.
������� Priorytet d�ugofalowy: pe�na adaptacja i porozumienie z tubylcami! � rzuci�em do komputera jak ��todzi�b, wkraczaj�cy bez specjalistycznego treningu do bujnej d�ungli na Baorii, najbli�szej Archei planecie, gdzie kr�lowa�y drapie�ne mi�so�erne ro�liny, z �atwo�ci� przemieszczaj�ce si� po bagnistym pod�o�u. Szarpn��em si� na to, jednak przestraszy�em si� nie na �arty. Wiedzia�em bowiem a� nadto dobrze, co taka komenda znaczy. Wi�za�a si� ona � miedzy innymi � z utrat� solidnego, masywnego cia�a glotryme�skiego wojownika. Ale c�, by�em w gor�cej nurii k�pany i wszystkie wa�ne decyzje podejmowa�em zwykle bez namys�u, nie zastanawiaj�c si� chronicznie nad ich skutkami. To by�o zawsze ode mnie silniejsze.
������Pieli�a grz�dki w ogr�dku, zbieraj�c wyrywane chwasty na podwini�ty fartuszek i zerkaj�c za siebie na poletko, z kt�rym musia�a si� upora�. Marzy�a o chwili, w kt�rej b�dzie ju� u zaufanej przyjaci�ki, Ma�gorzaty, mieszkaj�cej za Maciejow� G�rk�, a wraz z ni�, �migaj�c bosymi stopami, pobiegnie na pola, by przyjrze� si� �e�com z s�siedniej wioski, wynaj�tym do �niw przez najbogatszego gospodarza. Ch�opcy byli pono� bardzo urodziwi i przez wie� sz�a fama, �e niejedna z dziewcz�t mo�e sobie upatrzy� kandydata na m�a. Do p�otu by�o coraz bli�ej, chwast�w na kupce przybywa�o, a Agata, zaprz�tni�ta my�lami o m�odych kawalerach z kosami i ose�kami na polach, tak dalece sta�a si� nieobecna, �e nie przyuwa�y�a obcego, kt�ry od las�w i ��k podchodzi� do domostwa.
������Wzdrygn�a si� i poderwa�a, gdy stan�� przy p�ocie i zagada�.
������� Panienka sama? � zapyta� ciekawie obcy, zdejmuj�c czapk� i witaj�c si� pobo�nie jak nakazywa� obyczaj.
������Poprawi�a w�osy, kt�re zawi�za�a rankiem w du�y w�ze� i przytrzyma�a koszul�, kt�rej nie zapi�a pod szyj�, by jej nie przeszkadza�a w robocie. Wzi�a go za sp�nionego �e�ca i serce mocniej jej zabi�o.
����� � Ano, sama � odrzek�a, skromnie spuszczaj�c oczy. � A wy�cie nie przy �niwach?
������Obcy by� urodziwy, nawet bardziej urodziwy od samego dziedzica, kt�ry niekiedy przeje�d�a� przez wie� konno albo w bryczce, zaprz�onej w dwie klacze. Czu�a to, nawet na niego nie patrz�c, i nieco si� rumieni�c. Mimo �e by� zgrzebnie odziany, bi�o od niego jakim� dostoje�stwem i si��.
������Roze�mia� si�, a usta mia� krasne, �ywcem do ca�owania. Sta�, pewny siebie i wyprostowany.
������� Jam z daleka, z odleg�ych stron, zza wielu las�w i rzek. W�druj�, gdzie mnie poniesie, zagl�daj�c jak wiatr to tu, to tam! Podoba mi si� ta... planeta!
������Przemog�a si� i spojrza�a na przybysza. Wydawa�o si� jej, �e wpad�a w g��bok� to�. Resztki zmieszania i wstydu znik�y. Ju� nie mia�a ochoty na to, by z najlepsz� przyjaci�k� pobiec na pola do �e�c�w. Oczy jej zab�ys�y i co� z nieodpart� moc� poci�gn�o j� do stoj�cego za p�otem m�czyzny. �cie�yn� mi�dzy zagonami podesz�a bli�ej, rozszerzonymi �renicami ch�on�c jego posta�. Czas nagle si� zatrzyma�. Trwa�a tak d�ug� chwil�, prawie nie oddychaj�c, dop�ki obcy si� nie poruszy�. Zl�k�a si�, �e odejdzie, a niespodziewane spotkanie sko�czy si� tak pr�dko jak si� zacz�o. Instynktownie dotkn�a d�oni� muskularnego ramienia. W�drowiec by� prawdziwy, z krwi i ko�ci.
������� Wy�cie pewnie spragnieni? � zapyta�a, wskazuj�c na studni� z �urawiem.
������Obcy poj��, �e nie jest intruzem. Obejrza� si� z mimowolnym zdziwieniem na studni�, jakby podobne urz�dzenie, zwyk�e przecie� w wiejskim gospodarstwie, ogl�da� pierwszy raz w �yciu. Zawaha� si� nad odpowiedzi�.
������� Czym spragniony? Ano, tak. Przeciem z drogi!..
������Skrzypn�a otwierana furtka. Agata ze skrywanym po�piechem otar�a si� o przybysza, jakby chc�c si� do ko�ca upewni�, �e nie jest zjaw�, i �e nie przy�ni� si� jej, gdy utrudzona przysn�a na g�stej trawie pod krzewami porzeczki.
������Stan�li przy studni. Obcy wzdrygn�� si�, kiedy bury kocur, goni�cy nocami po obej�ciu i stodole za myszami, prze�lizgn�� mu si� pieszczotliwie po nogach. Omal nie podskoczy� z wra�enia.
������Bardzo j� to roz�mieszy�o, ale nie wypada�o chichota�, by nie zrazi� przybysza. Pog�aska�a go delikatnie po ramieniu, zdumiona czu�o�ci�, kt�r� ten gest w niej wyzwoli�. Tak zachowywa�a si� dziewczyna wobec kochanka, kt�rego od dawna zna�a, a nie wobec przypadkowego w�drowca.
������� Co, kota si� boicie?!
������Przybysz powoli si� uspokaja�.
������� Ano, nie � sk�ama�. � Domowych zwierz�t si� nie l�kam. S� przecie� oswojone i nawyk�e do ludzi.
������Agata wyci�gn�a wiadro wody. Pochylaj�c si� nad studni�, ods�oni�a przed m�odym m�czyzn� piersi, kryj�ce si� pod koszul�, kt�rej zapomnia�a z wra�enia zapi�� pod szyj�. W�osy ci�ko opada�y jej na kark.
������Pi� wod� z metalowego kubka, powoli, nie spiesz�c si�, �yk po �yku, i nie taj�c tego, �e wiejska dziewczyna, kt�r� pozna� przy pierwszej napotkanej krytej strzech� chacie, budzi w nim niek�amane zainteresowanie. Trwali tak, twarz przy twarzy, spogl�daj�c ciekawie na siebie, dop�ki kogut nie wskoczy� na p�ot i nie zapia�.
������� Ku-ku-ry-ku!..
������Przybysz znowu si� przel�k�. Drgn�� tak silnie, �e woda pola�a mu si� z kubka. �renice mu si� zw�zi�y.
������� Co to za dziwny sygna�? � zapyta� z g�upia frant. Wydawa�o si�, �e rzuci� to pytanie nie do Agaty, ale do kogo� innego, kto by� gdzie� obok, ale zupe�nie niewidoczny. Wiejska dziewka nie mog�a wiedzie�, �e po egzodermalnej obr�bce organizm Glotrymena zosta� wyposa�ony w mikroprocesory. Jeden z nich mia� obcy w uchu, kontaktuj�c si� z komputerem pok�adowym. Zaraz te� si� poprawi�: � A, to kur! Daje znak kurom!..
������Tym razem Agata nie mog�a si� powstrzyma�. Zachichota�a, przytrzymuj�c d�oni� d�ug� sp�dnic�.
������� Dziwnie jako� gadacie � rzek�a ciep�o, odbieraj�c pusty kubek. Ich r�ce na kr�tk� chwil� si� spotka�y.
������Omal nie wpad� w panik�. Wreszcie rzuci�, opanowuj�c wewn�trzne dr�enie.
����� � Jam nie st�d, ale z dalekiego miasta. A tam inaczej gadaj� i inaczej si� pozdrawiaj�; odmiennie wo�aj� na ludzi.
������Odchodzi� i odprowadza�a go pe�nym �alu spojrzeniem do furtki. By�o jej przykro, �e to niespodziewane spotkanie, dar losu, tak szybko si� ko�czy.
������� Pozostaniecie tu, w naszej wiosce? � zapyta�a.
������Sta� ju� za p�otem. Obejrza� si� i wzruszy� ramionami. Zarzuci� podr�n� sakw�. Znowu zdawa� si� ws�uchiwa� w wypowiadane szeptem s�owa kogo�, kogo nie by�o s�ycha� i wida�.
������� Tu nie ma gdzie. Nie ma noclegu, �adnej karczmy ani gospody!
������Nie zgodzi�a si�, podesz�a za obcym do furtki. Jej oczy wyra�a�y b�aganie. Zacisn�a a� do b�lu palce na sztachetach.
������� U nas podr�ni zatrzymuj� si�, aby przenocowa�. Wszak go�� w dom, B�g w dom. Przecie jest du�a stodo�a, a w niej sporo siana i s�omy. Zajrzyjcie tu wieczorem, przed zmierzchem albo i p�niej, popro�cie ojc�w, gdy wr�c� z pola. Dostaniecie i straw�, i nocleg!
����� W g�osie dziewczyny zabrzmia�y nuty nie tylko �alu, ale i gro�by. Je�eli obcy by odm�wi�, �ci�gn��by niechybnie na siebie zemst� niebios. Tamten chwil� si� jeszcze waha�, a potem odrzek�:
������� Ano, dobrze. Zajrz� tu znowu, kiedy s�o�ce pochyli si� ku zachodowi!..
������Odszed�, a �cie�yna poprowadzi�a go mi�dzy wyro�ni�tymi �liwami i gruszami, lecz nie kierowa� si� ku wsi, tylko z powrotem ku lasom. Pozosta�a z rzucon� jej obietnic�. Wybieg�a potem za przybyszem na star� miedz�, aby go po�egna� wzrokiem, ale nigdzie go nie dostrzeg�a. Rozp�yn�� si� jak duch, mimo �e nie by� duchem. Omiot�a spojrzeniem ��ki, przys�aniaj�c d�oni� oczy. Nast�pnie wr�ci�a do ogr�dka i zabra�a si� do pielenia.
������Obrzuci�em w my�lach komputer stekiem najgorszych przekle�stw. By�em w�ciek�y, w�ciek�y, w�ciek�y! Te aoria�skie maszyny zaskakiwa�y sw� doskona�o�ci� i wywi�zywa�y si� ze stawianych przed nimi zada� w spos�b, kt�ry zdumiewa� ich posiadaczy. Szlag mnie trafia�, bo m�j pok�adowy pomocnik zbyt dos�ownie poj�� program adaptacji. Zewn�trznie si� upodobni�em do istot rozumnych na tej planecie, pal to licho! I o to nie mog�em mie� do niego pretensji. Gorsze by�o to, �e psychicznie sta�em si� nieomal tubylcem. Pierwsze kontakty z lud�mi prze�ywa�em tak, jak bym si� urodzi� na Ziemi i by� od niej ca�kowicie zale�ny. Zasiad�em znowu przed translatorem, �wiadomy tego, �e operuj� lokalnym dialektem wci�� jeszcze na zbyt ubogim poziomie strukturalizacji, ale po chwili zrezygnowa�em z tego zaj�cia, czuj�c, �e musz� natychmiast pom�wi� z m�zgiem elektronowym.
������� Czy to si� cz�sto zdarza? � zacz��em ostro�nie. � Chodzi mi o tak silne nasycenie kontaktu erotyzmem � wyra�a�em me w�tpliwo�ci. � Czy tak b�d� reagowa� na ka�dego tubylca odmiennej p�ci?!
������Pok�adowy perfekcjonista g�adko odpowiedzia� na mimochodem rzucone pytania. By� wolny od bolesnych prze�y� i traumatycznych do�wiadcze�, kt�re stawa�y si� udzia�em istot rozumnych, dramatycznie zale�nych od biologicznej strony ich natury.
������� Przed kilkoma milionami ziemskich lat jaki� czynnik sprawi�, �e cz�owiek, czy te� raczej jego praprzodek, gwa�townie utraci� naturaln� ochron� w postaci g�stego futra, sier�ci, ow�osienia... � cichym g�osem obja�nia�, dziel�c si� zdobyt� wiedz�. � To by� bardzo silny wstrz�s, kt�ry powinien by� doprowadzi� do zag�ady gatunku. Ewolucyjna reakcja obronna posz�a w dw�ch kierunkach. Nast�pi� szybki rozw�j p�at�w czo�owych, kt�ry spowodowa� wyrugowanie ma�o przydatnego w nowych okoliczno�ciach instynktu zwierz�cego. A jednocze�nie gwa�townie wzm�g� si� pop�d gatunkowy, kt�ry zni�s� ograniczenie w postaci okresowych rui. W gruncie rzeczy nie by�o to niczym dziwnym w sytuacji totalnego zagro�enia � rozwodzi� si� komputer. � W rezultacie gatunek si� uratowa�, cz�owiek wymy�li� odzienie i nauczy� si� ogrzewa� swoje cia�o, pos�uguj�c si� ogniem. Wyra�aj�ca si� przerostem pop�du rozrodczego anomalia jednak�e pozosta�a. Co� podobnego przydarzy�o si� � ci�gn�� � arrantom na Faorii po nieumiej�tnej interwencji pierwotnych Aorian oko�o tysi�ca lat przed now� er�. Tam reakcja obronna gatunku by�a zbli�ona i posz�a r�wnie� w dwu wspomnianych kierunkach. Natura jednak nie zd��y�a!..
������Siedzia�em naburmuszony, ws�uchuj�c si� w wyw�d maszyny. Narasta� we mnie gwa�towny bunt.
������� Musz� j� mie� tutaj! � warkn��em. � Musz� posi��� t� tubylcz� kobiet�!
������Wyrzuci�em to z siebie i natychmiast poczu�em ulg�.
������� Obawiam si�, �e nie s� konieczne �adne zabiegi o jakim� szczeg�lnym charakterze, z tym zwi�zane � wycedzi�a maszyna, dostosowuj�c si� do zmiany tematu. � Wystarczy jedna noc w stodole!..
������Mia�em ochot� da� w mord� aoria�skiemu cudowi techniki, lecz komputer � na szcz�cie dla siebie � by� pozbawiony twarzy.
������� Bredzisz! � odszczekn��em. � Nie s�dz�, by to co� da�o!..
������Mimo to w g��bi duszy poczu�em, �e pomys� mego doradcy mi si� podoba. Opu�ci�em statek. Winda grawitacyjna znios�a mnie na polan�, nad kt�r� nieruchomo tkwi� kr��ownik, wygl�daj�cy jak kapelusz du�ego grzyba. Opanowa� mnie romantyczny nastr�j i zacz��em nuci� co� pod nosem. Brodzi�em mi�dzy paprociami, zrywa�em drobne ro�liny o delikatnych kwiatach i przygl�da�em si� motylom, pszczo�om i osom.
������Obcy wr�ci� przed zmierzchem. Porykiwa�y krowy, kt�re przygnano z pastwiska. Oczekuj�ca niecierpliwie Agata dostrzeg�a go przez ozdobione pelargoniami okienko w kuchni. Wybieg�a przed pobielon� chat� niby to ponaglona obowi�zkiem. Pod �cian� le�a�y r�wno u�o�one szczapy na opa�. Nabra�a ich, a potem zdj�a gliniany garniec, susz�cy si� na p�ocie.
������� Jeste�cie! � powita�a go. Oddycha�a szybko i z rado�ci�, a jej policzki si� zar�owi�y. W�osy mia�a starannie umyte, wysuszone i uczesane. Przewi�za�a je z ty�u czerwon� wst��k�. � Ojcowie s� w stajni � rzek�a prawie konspiracyjnie. � Dopiero co wr�cili z pola!
������Przybysz blado si� u�miechn�� i zdj�� sakw� z plec�w. By� spokojny i opanowany.
������� Ano, jestem � powiedzia�. � Zm�czony i g�odny. A i spragniony noclegu!
������Dziewczyna nie wraca�a do cha�upy. Jej spojrzenia wyra�a�y zachwyt i gdyby nie nar�cze szczap do pieca, zapewne ogarn�aby m�odego m�czyzn� ramionami. Syci�a si� jego blisko�ci�.
������� Jako� wam by�o po drodze? � rzuci�a.
������Obcy przytakn��. Zlustrowa� wzrokiem jej sylwetk�. Do bia�ej, czystej koszuli z haftowan� krajk� za�o�y�a suto marszczon�, kolorow� sp�dnic�, �ci�gni�t� paskiem w w�skiej talii.
������� M�wcie mi: Antoni! � szepn��. � A wam jak po chrzcie?
������Pog�aska� delikatnie jej w�osy i dziewczyna si� zap�oni�a. Odwr�ci�a si�, aby poprowadzi� go do domostwa.
������� Wo�aj� na mnie Agata � rzuci�a w przelocie.
������Z zaciekawieniem obejrza� kuchni�. �ciany by�y pomalowane na jasnoniebiesko i wisia�y na nich obrazy �wi�tych. Zamiast pod�ogi by�a twardo ubita ziemia. Sporo miejsca zajmowa� piec, a ogie� weso�o buzowa� pod rozgrzan� p�yt�. Kr�ci�a si� tu m�odsza siostra Agaty, jednak przybysz nie zwr�ci� uwagi na urodziwego podlotka. Przysiad� przy stole, wodz�c wzrokiem za dziewczyn�, kt�ra go rado�nie powita�a, a teraz podsuwa�a mu r�ne wiejskie specja�y. Postawi�a przed nim mis� z jajecznic�, kubek mleka, a z okr�g�ego bochenka chleba odkroi�a spor� pajd�. Przynios�a mu mas�o na ma�ym talerzyku.
������� Posilajcie si�! � zach�ci�a.
������Nie jad�, lecz przygl�da� si� Agacie. Wygl�da�a o wiele pon�tniej ni� przed po�udniem, kiedy ujrza� j� w ogr�dku przy pieleniu. Na chwil� zostali sam na sam, bowiem kr�c�cy si� po kuchni podlotek wybieg� z cha�upy.
������� �liczna jeste� i urodziwa, �e a� dech zapiera � wyszepta�, gdy sta�a tak nad nim. � Widzia�em wiele miastowych, ale si� do ciebie nie umywaj�!
������Roze�mia�a si�, uradowana. Uj�� j� za r�k� i przyci�gn�� do siebie. Nie broni�a si� i przysiad�a mu na kolanach. Poczu� kr�g�e biodra i j�drne piersi. Ogarn�o go z nag�a podniecenie. Ich usta si� zetkn�y. Musn�� je, a potem wbi� si� w nie z moc�. Zerwa�a mu si� z kolan i zerkn�a z przestrachem przez kuchenne okno.
������� Jeszcze nie czas na to � w zaufaniu mu zdradzi�a. Oddech mia�a przyspieszony. � Lada chwila ojcowie wejd� i b�d� wieczerza�. Trza, by�cie byli spokojni i niczego nie okazali!..
������Potulnie si� zgodzi�, przysun�� si� do sto�u i wbi� wzrok w mis� z jajecznic�. Si�gn�� po drewnian� �y�k�. Zn�w by� przybyszem, obcym, kt�ry zatrzyma� si� w napotkanej wiejskiej chacie, by pokornie prosi� o straw� i nocleg. Wielu takich w�drowa�o, dziel�c si� w podzi�ce za jad�o i napitek opowie�ciami o odleg�ych krainach i o dziwach, kt�re widzieli. Agata pozostawi�a go samego w kuchni, wychodz�c do ogr�dka, sk�d przynios�a g��wk� m�odej kapusty i kilka marchewek.
������Starzy wkr�tce weszli, witaj�c go po chrze�cija�sku, a ruchy mieli powolne i ci�kie. Podesz�y wiek rysowa� si� na ich twarzach licznymi zmarszczkami. Ojciec Agaty przyj�� obecno�� obcego z widocznym zadowoleniem. Oczy mu zab�ys�y, bowiem lubi� s�ucha� wieczorami ci�gn�cych si� bajd o nieprawdopodobnych zdarzeniach, kt�re mia�y miejsce za wieloma morzami, lasami, rzekami i g�rami, a szczeg�lnie mro��cych krew w �y�ach historii o walecznych rycerzach, wilko�akach, wampirach i demonach. Gdy wi�c w cha�upie uprz�tni�to po wieczerzy, Antoni, chc�c nie chc�c, musia� rozpocz�� gaw�d�.
������Do stodo�y poprowadzi�a go matka Agaty, us�u�nie zapraszaj�c do przepastnego wn�trza. Przystawi�a mu le��c� na klepisku drabin�, aby m�g� wspi�� si� na rzucone wysoko siano. Znalaz� tam derk� i ja�ka, wypchanego szmatami i ga�ganami. Stodo�a ��czy�a si� ze stajni�, wi�c gdy si� wygodnie u�o�y�, s�ysza� dobiegaj�ce z do�u porykiwania kr�w.
������Agata d�ugo nie nadchodzi�a i by�em niemal pewny tego, �e stwarzaj�cy wra�enie wszechwiedz�cego komputer pok�adowy tym razem powa�nie si� pomyli�. Nawet je�eli okr�g�� dob�, dzie� po dniu, zbiera� dane o planecie, korzystaj�c z wyrzuconych wcze�niej sond, nie m�g� w tak kr�tkim czasie dowiedzie� si� wszystkiego o naturze, zwyczajach i kulturze tubylc�w, a nadto o ich z�o�onej psychice. Na rozgwie�d�onym niebie kr�lowa� nieod��czny towarzysz globu, martwy i zimny ksi�yc, bez atmosfery i bez �ycia, niemniej wygl�daj�cy przesympatycznie w ciep��, letni� noc. W jego bladym �wietle by�o co� zarazem zmys�owego i podniecaj�cego. Wydawa�o si�, �e wo�a do kochank�w, mecz�cych si� w samotno�ci na swych �o�ach i spragnionych wzajemno�ci, gor�cych poca�unk�w i czu�ych pieszczot. Przez szpary w deskach stodo�y przygl�da�em si� skalistej i poznaczonej kraterami powierzchni, wyobra�aj�c sobie, �e buduj� tam baz� dla siebie i wybranych tubylc�w, oraz przetwarzam i upi�kszam niego�cinne otoczenie. Le�a�o to w granicach moich mo�liwo�ci technologicznych. Maj�c zestaw afilogenny, sprz�ony z komputerem i innymi urz�dzeniami pok�adowymi, mog�em bez trudu wyposa�y� naturalnego satelit� Ziemi nawet w atmosfer�. Wymaga�o to jedynie pewnych korekt w obr�bie si� ci��enia.
������Psy w wiosce przesta�y ujada� i zapad�a cisza. Usta� r�wnie� rechot �ab. Wyjrza�em przez szczelin� w kiepskim dachu, rozsuwaj�c strzech�. Wspi��em si� wcze�niej na najwy�sz� kop� siana. Po�egna�em si� ju� z my�l� o tym, �e dziewczyna przyjdzie do stodo�y. W cha�upach pogas�y �wiat�a, a zm�czeni praca na roli ch�opi posn�li. O�wietlano domostwa naft�, u�ywaj�c do tego celu zmy�lnych lamp z przesuwanym knotem. Waha�em si�, nie wiedz�c, co pocz��, a pragnienie rozkoszy walczy�o we mnie ze zdrowym rozs�dkiem. Mia�em ju� zamiar zrezygnowa� z noclegu i wr�ci� do mego kr��ownika, gdy wtem zabi�o mi znienacka mocniej serce. Od p�otu, okalaj�cego ogr�dek, oderwa�a si� niby duch bia�o odziana posta�. Rzuci�em si� ku drabinie, chc�c poda� ukochanej r�k�, gdy nadejdzie, zaraz jednak co� mnie powstrzyma�o. Cofn��em si� niezgrabnie, zapadaj�c si� w pachn�ce siano. Przykry�em si� po szyj� derk�, udaj�c, �e �pi�.
������Cicho skrzypn�y wysokie wrota. Bia�a posta� w�lizgn�a si� po ciemku do stodo�y, nie potr�caj�c po drodze �adnego z pozostawionych tam sprz�t�w, przydatnych w gospodarstwie. Potem nocny go��, szczebel za szczeblem, zacz�� wspina� si� ostro�nie po drabinie. Podnios�em g�ow� dopiero w�wczas, gdy zachrz�ci�o siano. Nie mia�em ani cienia w�tpliwo�ci � nikt inny nie m�g� przyby� do mnie w nocy i na nikogo innego nie czeka�em. Agata przytuli�a si� i przywar�a do mnie, obsypuj�c nami�tnie moj� twarz i piersi gor�cymi poca�unkami. Obudzi�o si� we mnie s�odkie po��danie. Zdar�em z niej d�ug� koszul�, pod kt�r� kry�o si� cudowne, nagie i pachn�ce cia�o, pe�ne zakamark�w i wypuk�o�ci, podniecaj�cych wyobra�ni� i rozpalaj�cych zmys�y. Kochali�my si� raz, a potem drugi, syc�c si� rozkosz� upojnego ta�ca i do�wiadczaj�c g��bokiego ukojenia.
������Kiedy zasn��em, dziewczyna cicho odesz�a, wracaj�c do cha�upy. L�ka�a si�, �e kto� przyuwa�y jej d�ug� nieobecno��. Nie potrafi�aby wyja�ni� tego, czego szuka�a p�n� noc� poza sypialni� i poza domem. Wcze�niej snu�a plany. �wi�cie wierzy�a, �e zabior� j� ze wsi do wielkiego miasta, z wieloma ulicami, skwerami i kamienicami, a tam pojm� j� za �on� i wyprawi� wesele. I �e potem b�dziemy d�ugo �yli w szcz�ciu i zdrowiu, nia�cz�c mn�stwo dzieci. Kocha�a mnie ca�ym sercem i tego nie kry�a, a jej oczy spogl�da�y ufnie w moje. Poj��em, �e by�bym ostatni� szuj� w Galaktyce, gdybym ja zawi�d�.
Przywita� mnie spokojny ranek. Pia�y koguty, a przez szpary w strzelistym dachu prze�wieca�y promyki s�o�ca. Wykopa�em si� z siana, pr�buj�c doprowadzi� do porz�dku zmierzwione w�osy. Spa�em dobrze, bez sensacji i zm�r. Przeci�gn��em si� z rozkosz�, uzmys�awiaj�c sobie, �e oprawcy z Aorii nie�le si� naci�li, wysy�aj�c mnie nie na poniewierk�, ale na wspania�e wakacje. Los banity na zielonej planecie, na kt�rej przypadkiem si� znalaz�em, wcale nie przedstawia� si� op�akanie. Wr�y�em sobie raczej radosn� przysz�o�� i na tak� liczy�em.
������Do przykrych niespodzianek mo�e wszak�e doj�� w ka�dym miejscu w kosmosie � i m�j poranny dobry humor nie na wiele si� zda�. Wrota stodo�y drgn�y, us�ysza�em dziewcz�cy p�acz, i kto� zacz�� szybko wdrapywa� si� do mnie po drabinie. Ledwo rozpozna�em Agat�, z kt�r� sp�dzi�em cudowne chwile. W�osy mia�a w nie�adzie, a na jej policzkach rysowa�y si� czerwone pr�gi. Z nosa sp�ywa�a jej krew, zakrwawione mia�a te� jedno ucho.
������� Uciekaj, mi�y, uciekaj! Da B�g, jeszcze si� spotkamy!.. Uciekaj, bo chc� ci� zabi�, zat�uc na �mier�! � zawo�a�a.
������Nie wesz�a na siano, cofn�a si� i zesz�a z powrotem na klepisko.
������Czar prys� jak ba�ka mydlana. Oto jak si� sko�czy�a cudowna noc! Jej p�acz dowodzi�, �e sta�o si� co� strasznego. To nie by�y przelewki.
������� Co si� sta�o?! � krzykn��em za ni� w d�, usi�uj�c pozbiera� my�li. � I za co ci� tak pokarano?!
������Szlocha�a, spogl�daj�c w g�r�.
������� Za to, �e�my si� w nocy kochali, za to! Moja siostra przyuwa�y�a, �em wysz�a z cha�upy � m�wi�a przez �zy � a po cichu przylaz�a tu za mn�. Sta�a na drabinie i wszystko widzia�a, zaraza! I poskar�y�a. Ojcowie rzekli, �e� mnie zha�bi�. I �em sama siebie poha�bi�a. C� ja teraz, nieszcz�sna, poczn�? � �ka�a, usi�uj�c nieporadnie doprowadzi� siebie do porz�dku.
����� Zamurowa�o mnie na amen, bowiem takiego przebiegu zdarze�, niestety, nie przewidzia�em.
������Wyzwoli�y si� we mnie krwio�ercze instynkty. Mign�� mi przed oczyma obraz mojego kr��ownika, kt�ry p�ynie nad wiosk� i wznieca po�ary, obracaj�c dorobek tubylc�w w popi�.
������� O, zgrozo! � j�kn��em, czuj�c, �e nie pohamuj� narastaj�cej we mnie w�ciek�o�ci. Budzi� si� we mnie wojowniczy Glotrymen.
������Wrota stodo�y szeroko si� rozwar�y, a do wn�trza wpad�o wi�cej �wiat�a. Us�ysza�em z�owr�bne okrzyki. Odruchowo si� cofn��em, ulegaj�c na kr�tk� chwil� panice. Mia�em przeciw sobie niemal ca�� tubylcz� spo�eczno��, kt�ra upomina�a si� o swoj� w�asno��. Przed stodo�� sta�a grupa podnieconych m�czyzn, kt�rzy chcieli ujrze� sprawc� nieszcz�cia i z nim si� rozprawi�. Przywr�ci� mi poczucie rzeczywisto�ci spazmatyczny p�acz Agaty. Trzasn�� bykowiec i poj��em, �e dziewczyna jest na granicy wytrzyma�o�ci. Tego nie mog�em zm�c.
������Zeskoczy�em bez trudu z wysoko�ci. Ojciec Agaty wygl�da� jak op�tany. Oczy wychodzi�y mu z orbit, a na ustach mia� pian�. Ca�y dygota�. Podni�s� bykowiec, bowiem zamierza� przy�o�y� jej kolejny raz. Nie pozwoli�em mu na to. Wyrwa�em mu go z r�ki i odrzuci�em precz.
������� Opami�taj si�, starcze! � warkn��em.
������Zapomnia� na chwil� o c�rce, kt�ra podnosi�a si� z klepiska. Rozdarta koszula ods�ania�a jej �liczne plecy, na kt�rych znaczy�a si� czerwona pr�ga.
������� Na powr�z z nim! � wybe�kota�, wymachuj�c r�koma. Usi�owa� z�apa� mnie za szyj�. W niczym nie przypomina� spokojnego, spracowanego ch�opa, kt�ry poprzedniego wieczora z zapartym tchem s�ucha� barwnych historii o odleg�ych krainach. � Na topol�!..
������Agata zdoby�a si� na nadludzki wysi�ek. Nie my�la�a o sobie, ani o b�lu i poni�eniach, kt�re j� jeszcze czeka�y.
������� Uciekaj, mi�y! � w�tle krzykn�a, pokazuj�c mi male�k� bramk� po drugiej stronie klepiska. � Tamt�dy!..
������Pos�ucha�em jej, chocia� nie powinienem by� tego uczyni�. W te p�dy wyrwa�em si� przez furtk�, szukaj�c panicznie otwartej przestrzeni, jakby to w niej kry� si� prawdziwy ratunek. By� to m�j oczywisty i widoczny b��d, kt�rego przysz�o mi natychmiast �a�owa�. Nie wzi��em bowiem pod uwag� strategii przemy�lnych tubylc�w, przygotowanych na ten krok.
������Ch�opi z wioski czekali tu ju� z cepami. Ledwo si� wychyli�em ze stodo�y, dosta�em kilka razy po g�owie. Parobki by�y mocarne � i gdybym by� faktycznie w�drowcem, kr���cym letni� por� po wioskach, a na zim� powracaj�cym do miasta, le�a�bym ju� nieprzytomny nieopodal gnojowiska. Ja jednak nie by�em tubylcem, a moje cia�o � z pozoru kruche i w�t�e � by�o masywniejsze i kilka razy silniejsze od ludzkiego. Nie zwalili mnie wi�c z n�g, cho� ujrza�em wszystkie gwiazdy.
������B�l podzia�a� na mnie jak czerwona p�achta na byka. Trzasn��em jednego pi�ci�, �ami�c mu zapewne szcz�k�, a drugiemu wymierzy�em kopniaka, po kt�rym ju� nie powsta� z ziemi. Ch�op�w by�o sze�ciu. Uruchomi�em grawitrony, nie bawi�c si� ju� w udawanie tubylca, i niby anio� albo czart odp�yn��em na bezpieczn� odleg�o��. Chyba nie zd��yli sobie uzmys�owi�, z kim maj� do czynienia. Wykona�em nag�y zwrot w powietrzu i ruszy�em, nios�c zniszczenie. Padali jak dojrza�e �any zbo�a pod kosa �e�ca i �aden nawet nie j�kn��.
������Podniesiony na duchu pierwszymi sukcesami na polu walki, wr�ci�em przez bramk� do stodo�y. Agaty ju� tam nie by�o i przeszy� moje serce bolesny skurcz. Skoczy�em na drug� stron�, nie pozwalaj�c zaprze� wr�t. Wchodzi�a do ogr�dka, potulna, przygarbiona i przegrana. Od tej pami�tnej, upojnej nocy mia�a by� zaka�� wioski, person�, kt�r� wytyka si� palcami przy akompaniamencie ur�gliwego, szyderczego �miechu. S�ysza�em w uszach ten �miech. Dwaj parobcy, kt�rzy �miali si�, spogl�daj�c za dziewczyn�, legli pokotem, ju� si� nie podnosz�c. Trzej inni zd��yli czmychn�� za r�g stodo�y.
������Oczy�ciwszy sobie teren, poszed�em za Agat�, poganian� przez ojca. Nawi�za�em kontakt z moim komputerem pok�adowym, kt�ry do tej pory milcza� jak zakl�ty. Sygna� w uchu, a w�a�ciwie w m�zgu, stanowi� ostrze�enie.
������� Wej�cie do domostwa ryzykowne � m�wi� g�os. � Z�amane zosta�o prawo go�cinno�ci, jedno z najstarszych i najbardziej szanowanych tu praw. Jeste� intruzem i przest�pc�, kt�ry nadu�y� zaufania gospodarzy. Z punktu widzenia przyj�tej przez tubylc�w obyczajowo�ci, ukaranie ciebie, nawet �mierci�, jest naj�wi�tszym obowi�zkiem!..
������Nie mia�em nastroju do wys�uchiwania poucze� � tym bardziej, �e by�y mocno sp�nione. To nie ja, lecz komputer wpad� na pomys�, bym nocowa� w stodole, aby odby� gody z Agat�.
������� Wiesz dobrze, gdzie mam tutejsze prawa i obyczaje! � warkn��em przez zaci�ni�te z�by. Skumulowana agresja szuka�a uj�cia i nabra�em nagle ochoty, by natychmiast wr�ci� do kr��ownika i rozbi� cepem pok�adowego doradc�.
������Bezzw�ocznie si� dostosowa�. C�, by� maszyn� i mia� szybki refleks. Us�ysza�em w uchu:
������� U�yj gazu usypiaj�cego!..
����� Zatrzyma�em si�, lustruj�c otoczenie. Od strony wioski nikt mi nie zagra�a�. Z namys�em zmarszczy�em brwi, po chwili godz�c si� z t� propozycj�.
������� To jest my�l! � rozstrzygn��em. � Chyba tak zrobi�!..
������Obejrza�em me d�onie, przygl�daj�c si� z uwag� ledwo widocznym otworkom, ukrytym pod paznokciami. Rannych by�o ju� do�� na polu bitwy i wypada�o teraz odwo�a� si� do bardziej humanitarnych metod post�powania. Poprawi�o mi si� raptownie samopoczucie. Dotar�o do mnie, �e w pe�ni panuj� nad rozwojem sytuacji. Jednym susem pokona�em p�ot, leniwym krokiem podchodz�c do drzwi chaty. Ojciec dziewczyny, niby w�adyka, maj�cy absolutn� w�adz� nad poddanymi, wyszed� na pr�g i zast�pi� mi drog�. U�miech mia� pod�y, zarozumia�y i pe�en pogardy. Nie zdawa� sobie sprawy, �e �miesznie i g�upio wygl�da, mierz�c si� z moc�, o kt�rej nie ma zielonego poj�cia. Z b�aze�skim u�mieszkiem osun�� si� przede mn�, gdy tylko sykn�� gaz spod paznokcia.
������Odsun��em go nog�, gdy� tamowa� mi przej�cie. Spa� jak osesek, utulony przez troskliw� mamk�, a mia� si� obudzi� za kilka godzin. Dok�adnie go sobie obejrza�em, szukaj�c w nim podobie�stwa do Agaty, a potem zerkn��em do kuchni, w kt�rej panowa� p�mrok. M�odsza siostra Agaty, widocznie �wiadoma nieuchronno�ci nadchodz�cej kary, pr�bowa�a ukry� si� pod stoj�cym w k�cie kuchni ��kiem, nakrytym piernatami. U�miechn��em si� w duchu, skoczy�em i z�apa�em j� za wystaj�ce nogi. Cho� si� opiera�a wydoby�em j� stamt�d i podci�gn��em jej przy okazji sp�dnic�, wystawiaj�c na widok publiczny zgrabne uda i po�ladki. By�a szczuplejsza od Agaty, lecz podobnie jak siostra nie nosi�a pod spodem bielizny. Min� mia�a nad�san� i wcale mnie si� nie ba�a. Poprawi�a odzienie, kryj�c pod nim starannie swe dziewcz�ce skarby i staj�c kornie przy drzwiach do komory. By�a obra�ona. Przytrzyma�em j� za rami�, k�ad�c znacz�co palec na ustach. Kiwn�a g�ow�, daj�c do zrozumienia, �e b�dzie cicho. Usiad�a na ��ku. Skierowa�em w jej stron� d�o�, chc�c j� u�pi�, aby mi nie przeszkadza�a w uprowadzaniu Agaty, ale wtr�ci� si� nagle komputer.
������� Wypada�o by nauczy� j� moresu! � wysylabizowa� spokojnie. Mimo ch�odnego tonu, w jego g�osie znaczy�y si� nutki oburzenia, bowiem nie tylko mnie, ale i jemu siostra Agaty pomiesza�a szyki.
����� Przez kr�tk� chwil� sta�em jak zblazowany, nie wiedz�c, co pocz��. Jak mo�na zaj�� za sk�r� urodziwej dzierlatce, kt�rej kobiece kszta�ty jeszcze si� w pe�ni nie zarysowa�y? Przysz�a mi szybko do g�owy diabelska my�l. Powinienem by� wymierzy� jej dotkliw� ch�ost�, ale lepsza od cielesnej by�a inna kara. Jednym ruchem zdar�em z niej koszul�. O dziwo, m�ode piskl� wcale si� nie broni�o, a przewiduj�c, co uczyni�, �agodnie si� podda�o. To, na co si� zdecydowa�em, wydawa�o si� dziewczynie sprawia� przyjemno��. Ujrza�em rozkwitaj�ce piersi. Mimo, �e by�y drobne, prowokowa�y do pieszczot. W lot poj�a me intencje i ku memu zdziwieniu sama zacz�a si� dalej rozbiera�. Przypomnia�em sobie, co powiedzia�a Agata. Jej siostra cicho jak duch wdrapa�a si� na drabin�, by przygl�da� si� lekcji mi�o�ci na sianie. Wnet ods�oni�a przede mn� kusz�ce kszta�ty. Zostawi�em j� sam�, zagl�daj�c do s�siedniej izby. Stara matka u�o�y�a Agat� na szerokim �o�u, g�aszcz�c j� delikatnie po policzku. Wsp�czu�a c�rce, ale niewiele mog�a jej pom�c. Panuj�ce w wiosce prawo by�o bowiem bardzo surowe. Nie zwr�ci�y na mnie uwagi, przej�te b�lem, kt�ry sta� si� ich udzia�em. U�pi�em je gazem, pozostawiaj�c przy mojej kochance automed, kt�ry rzuci�em na �o�e. Wiedzia�em, �e gdy moja luba si� obudzi, po razach bykowcem nie zostanie �ladu.
������Wr�ci�em do kuchni, przygl�daj�c si� nagiej dziewczynie, kt�ra �mia�o sobie poczyna�a. Zapar�a drzwi drzewcem od siekiery i spu�ci�a ��te zas�onki na okno.
������� Jak masz na imi�? � zapyta�em, bior�c j� w obj�cia. W kuchni panowa� p�mrok. Piersi mia�a j�drne, twarde. Dopiero teraz poj��em, �e od samego pocz�tku pragn�a tego samego, co jej starsza siostra, lecz ze wzgl�du na sw�j wiek nie umia�a tego wyrazi� w spos�b zrozumia�y dla m�czyzny. Zdar�em z ��ka pierzyn�, rzucaj�c j� na polep�. Dziewczyna leg�a pode mn� i dosta�a, czego chcia�a. Oddawa�a mi si� w milczeniu, z lekka przygryzaj�c wargi. Ruchy mia�a powolne i nie skoordynowane, lecz pod zas�on� nie�mia�ych, ostro�nych gest�w i pieszczot zaznacza�a si� ju� przysz�a kobieca drapie�no��. Budzi� si� w niej g��d m�czyzny silniejszy ni� u Agaty. G�aska�a mnie po twarzy, g��boko oddycha�a i dopiero w ostatniej chwili, gdy ekstaza si�ga�a szczytu, wyrwa� si� z jej gard�a kr�tki j�k.
������Kaza�em jej za�o�y� koszul� i sp�dnic�. Uczyni�a to spokojnie, bez po�piechu, jakby to, co si� w�a�nie sta�o, by�o ca�kowicie naturalne. Robi�a wra�enie osoby w pe�ni usatysfakcjonowanej biegiem zdarze�. U�miechn�a si� do mnie, czyni�c to po raz pierwszy, a w jej oczach dostrzeg�em weso�e b�yski. Pr�bowa�em odwzajemni� u�miech, lecz wysz�o mi to md�o. Je�eli zamierza�em j� ukara�, to rozmin��em si� zupe�nie z celem.
������� No, wi�c jak masz na imi�?! � znowu zapyta�em. Czu�em potrzeb� porozmawiania z t� m�od�, zaskakuj�c� mnie istotk�.
������� Katarzyna! � odpowiedzia�a. � Wo�aj� na mnie Ka�ka!
������Przygl�da�em si�, jak zapina guziki przy r�kawach koszuli i zaci�ga pasek przy sp�dnicy.
������� A ile masz lat? � rzuci�em kolejne pytanie.
����� Poprawi�a w�osy. Wzi�a do r�ki rogowy grzebie� i zacz�a je czesa�. Mia�a je kr�tsze ni� starsza siostra i nieco ciemniejsze.
������� Czterna�cie! � odrzek�a, przy tym si� rumieni�c. Wstydzi�a si� swego wieku, uwa�aj�c widocznie, �e jest znacznie dojrzalsza ni� by to wynika�o z metryki.
������Zrobi�o mi si� jej �al. Nie chcia�em dzieli� �o�a wi�cej ni� z jedn� tubylcz� kobiet�, przewiduj�c, �e mo�e to poci�gn�� za sob� zrozumiale komplikacje.
������� Wr�c� po ciebie � szepn��em obiecuj�co. � Tylko: cicho, sza! � przy�o�y�em palec do ust. � Nikomu ani s�owa!
������Nie wiem, czy mi uwierzy�a. Chyba nie, gdy� nie okaza�a rado�ci. Stan�a smutna przy kuchennym piecu, zagl�daj�c do garnka, w kt�rym gotowa� si� ros� z kury. Odwr�ci�a si� do mnie plecami, jakby mnie w og�le nie by�o.
������Zabra�em u�pion� Agat� z chaty, wzi��em j� na r�ce, wpatruj�c si� z rozczuleniem w jej buzi�. �lady po razach nik�y. Znalaz�em si� przed cha�up�, kt�r� w my�lach po�egna�em na zawsze. Nie by�o tu miejsca dla mojej ukochanej � ani w rodzinnym domu, w kt�rym wyros�a i si� wychowa�a, ani w tubylczej wiosce, gdzie zyska�a opini� rozpustnicy. W��czy�em grawitrony i pogna�em w stron� lasu, unosz�c si� nad ��kami i tr�caj�c korony samotnych drzew. Rych�o dotar�em do kr��ownika, a winda grawitacyjna wnios�a mnie na g�r�. M�j cenny skarb u�o�y�em w hibernatorze.
������Dziewczyna nadal spa�a, wi�c mog�em odda� si� rozmy�laniom nad jej i moim losem. Spogl�da�em na aparatur�, cicho pracuj�c� nad danymi o odkrytej planecie. Tych ostatnich nigdy nie by�o za wiele. Decyduj�c si� na zwi�zek z tutejsz� kobiet� oraz wdaj�c si� w awantur� i b�jk� z ch�opami, prze�y�em g��boki wstrz�s, a drogi mi obraz Daorii zaczyna� rozmazywa� si� przed moimi oczami. Tar�em w zamy�leniu czo�o, nie wiedz�c, czy dobrze post�pi�em, przedwcze�nie ujawniaj�c si� na obcym globie. Da�em plam�! Nie tak przecie� powinien by� wygl�da� pierwszy kontakt z nowo poznan� cywilizacj�. Pociesza�o mnie jedynie to, �e nie przyby�em w te strony kosmosu jako oficjalny reprezentant mej rasy, stoj�cej wy�ej na drabinie ewolucji, ale jako wygnaniec, bezwzgl�dny z�oczy�ca i okrutny przest�pca. Nie obowi�zywa�y mnie zatem zasady dyplomacji i taktu. To ostatnie odkrycie zdecydowanie mnie pokrzepi�o. Cichutko si� roze�mia�em, uzmys�awiaj�c sobie, �e wi�cej zyskuj� jako nieul�k�y pionier i bojowy zdobywca ni� jako nad�ty polityk, goni�cy za uznaniem i s�aw�.
������Ziewn��em, dochodz�c do wniosku, �e i mnie nale�y si� sen. Komputer wykreowa� dla mnie dostosowane do mych kszta�t�w prowizoryczne �o�e i wygodnie si� na nim u�o�y�em. Jednak�e upragniony sen nie nadchodzi�. Zdecydowa�em si� wi�c na spacer po lesie. Zjecha�em wind� w d�, by zaj�� si� cichym podgl�daniem matecznika. Szczeg�lnie zaintrygowa�y mnie ptaki. Odg�osy lasu dowodzi�y, �e rozleg�a knieja naprawd� t�tni �yciem. Poszerzy�em zakres percepcji wzrokowo-s�uchowej, a potem pr�bowa�em podregulowa� w sobie system odbioru bod�c�w psychicznych. Te ostatnie by�y bowiem na zielonej planecie jak na m�j gust nieco za silne.
������Gdy wr�ci�em do kr��ownika, dziewczyna jeszcze spa�a. Troch� si� nudzi�em, zatem pomy�la�em sobie, �e pogaw�dz� nieco z moim pok�adowym doradc�. Usiad�em przed ekranami, kt�re pokazywa�y akurat pot�ny i o�nie�ony masyw g�rski, znacz�cy si� gdzie� w centrum kontynentu.
������� I co dalej? � zapyta�em jak rozkapryszony aoria�ski brzd�c, szukaj�cy nowej zabawy.
������Komputer milcza�. Obrazy si� zmienia�y. Widzia�em teraz zieleni�ce si� hale, na kt�rych wypasano stada owiec.
������� To zale�y od tego, czy pragniesz ziszcza� w�asne marzenia, czy plany tej tubylczej kobiety!..
������Przesz�o mi nagle przez my�l, �e m�j doradca jest najzwyczajniej w �wiecie zazdrosny.
������� Moje w�asne marzenia?! � przesylabizowa�em. Kr��y�y mi po g�owie niejasne wspomnienia tego, czego chcia�em, l�duj�c na obcej planecie po 960 latach lotu w kosmicznej pr�ni. Z orbity stacjonarnej wygl�da�a zach�caj�co, lecz nie by�o na niej niczego swojskiego. Teraz za� stwarza�a wra�enie bliskiej i poci�gaj�cej.
������� Chcia�e� wr�ci� do centrum Galaktyki � podpowiedzia�a maszyna. � T�skni�e� za Glotrymenami i ciep�ym �wiat�em Archei!
������Roze�mia�em si�, ale nieszczerze, a przy tym omal si� nie zarumieni�em. Komputer mia� niew�tpliwie racj� � tyle tylko, �e w ci�gu ostatniej doby wiele si� wydarzy�o. Nie mia�em jako� ochoty skraca� mych wakacji na dziewiczej planecie, kt�ra stopniowo ods�ania�a przede mn� �r�d�a niepowtarzalnych prze�y� i rozkoszy.
������� A ona?! � zapyta�em, wskazuj�c na s�odko �pi�c� dziewczyn�. Westchn�a g��boko przez sen, jakby czu�a, �e o niej mowa.
����� � Agata pragnie wyj�� za ciebie i osiedli� si� w wielkim mie�cie, z dala od rodzinnej wioski, starych i zm�czonych �yciem rodzic�w i parobk�w, spogl�daj�cych na ni� po��dliwie, lecz niewiele maj�cych do zaoferowania. Szuka dr�g odmiany swego losu!..
������� Hm! � zaduma�em si�, tr�c r�k� brod�. � A to ci dopiero heca. Faktycznie, nawi�zywa�a do tego w nocy!
������Dziewczyna poruszy�a si� i szepn�a co� przez sen. Pog�adzi�em delikatnie jej policzek, ciesz�c si� z post�p�w procesu regeneracji.
������� To jeszcze nie wszystko! � dorzuci� tajemniczo m�j doradca, zaprogramowany widocznie w taki spos�b, by rozmowa z nim by�a zajmuj�ca i ciekawa.
������� Nie wszystko?! � zdziwi�em si� i leniwie przeci�gn��em, dumaj�c nad projektami i planami Agaty oraz zastanawiaj�c nad tym, jak je urzeczywistni�.
������� Jest jeszcze ta druga, m�odsza, jej siostra!
������Omal nie krzykn��em, by zamanifestowa� me niezadowolenie. Nie chcia�em mie� dw�ch kobiet, co by�o dla mnie jasne jak s�o�ce.
������� A co ona ma do tego? � wyb�ka�em, wzruszaj�c oboj�tnie ramionami.
������Odnios�em wra�enie, �e komputer si� waha. Wreszcie si� zdecydowa�.
������� Katarzyna przejrza�a ci� na wylot. Jest inteligentniejsza od starszej siostry i domy�la si�, �e przyby�e� z gwiazd. Co wi�cej, pragnie tego, by� zbudowa� dla niej pot�ne pa�stwo, nieomal imperium. Chce zosta� prawdziw� kr�low�, by� u steru i w�ada� poddanymi. Cho� jest bardzo m�oda, ma niew�tpliwie w sobie co� z wybitnych monarchi�, znanych na tym globie. Jedna z g�o�niejszych w dziejach w�ada�a Egiptem i mia�a na imi�... bodaj�e Kleopatra!..
����� Niepewnie podrapa�em si� po g�owie. Omal nie zakl��em. Wyrwa�o mi si� z ust jakie� tubylcze s�owo, kt�re na pewno nie nale�a�o do szczeg�lnie kurtuazyjnych. Pomy�la�em ze zgroz�, �e nie minie wiele czasu, a nab�d� manier tutejszych wie�niak�w, by potem wybra� si� z kos� na pola. Nale�a�o temu zdecydowanie przeciwdzia�a�.
������� C� zatem, twoim zdaniem, powinienem uczyni�? � zapyta�em, zniecierpliwiony tak przedstawionym rozwojem sytuacji.
������� Wszystko zale�y od ciebie � kusi�a pod�a maszyna. � Masz przed sob� dwie�cie, trzysta lat �ycia, licz�c wed�ug kalendarza, przyj�tego na tej planecie. Mo�esz w tym czasie przyczyni� si� do jej rozwoju, na przyk�ad sprawi�, �e bia�a rasa, kt�ra obecnie poznajesz, stanie najwy�ej pod wzgl�dem technologicznym, wyprzedzaj�c inne rasy tej planety, czarn� czy ��t�. O ile si� orientuj�, nie �pieszy ci si� przecie� z powrotem na Daori�!
������Faktycznie, nie �pieszy�o mi si� ju� do gwiazd, a i droga by�a odleg�a, lecz obudzi�o si� we mnie zrozumia�e podejrzenie, �e kto� pr�buje mnie oszuka� i wykorzysta�. Przemkn�y mi szybko przed oczyma dziwne obrazy z Oro. Czy�by wszystko, ��cznie z tym, �e uda�o mi si� zabra� na pok�ad zestaw afilogenny, by�o przez kogo� przewidziane i starannie wyre�yserowane? Czu�em si� na zielonej planecie jak w uwitym gnie�dzie, ale nie chcia�em, by mn� manipulowano. A zw�aszcza, by czynili to oprawcy z Aorii. Niestety, na to jednak�e wygl�da�o. Nie w smak mi by�a rola animatora prymitywnych kultur z obrze�y Galaktyki � i to w perfidny spos�b narzucona. Poj��em, �e musz� si� zabra� za przeprogramowanie mego pok�adowego doradcy. Od�o�y�em to k�opotliwe zadanie wszak�e na p�niej.
������� S�dz�, �e przede wszystkim powinienem pomy�le� o Agacie � ostro�nie wyduka�em. � O niej! � pog�aska�em j� znowu po policzku. � Nied�ugo si� obudzi.
������Komputer us�u�nie zaproponowa�:
������� Zbuduj tu, w pobli�u, w lesie, chat�. I tam j� umie��!
����� Zmarszczy�em brwi w wyrazie zdziwienia, ale nie mog�em odm�wi� mu racji. Nie wiem, jak wyt�umaczy�bym jej z�o�on� kwesti� mojego pochodzenia. Zapewne nie mia�a poj�cia, bior�c pod uwag� tubylcz� wiedz�, o mo�liwo�ci istnienia innych cywilizacji w kosmosie. Wszak tu, na Ziemi, przez wiele stuleci uwa�ano, �e ludzie s� jedynymi istotami we wszech�wiecie.
������� Zgoda � rzek�em. � A wi�c do dzie�a! � ukontentowany zatar�em d�onie.�� Nareszcie przyda si� do czego� ten rewelacyjny zestaw afilogenny!
������Zabra�em ostro�nie Agat� z hibernatora i wynios�em z kr��ownika na le�n� polan�. Nieopodal unosi�a si� i k��bi�a srebrzysta mg�a � dow�d tego, �e m�j komputer nie pr�nowa�. Pogna�em tam na grawitronach, �cinaj�c czubki sosen i �wierk�w. Chata by�a jak prawdziwa. Cud aoria�skiej techniki znakomicie si� sprawdza�, a przy jego pomocy mo�na by�o kreowa�, co si� �ywcem chcia�o.
������U�o�y�em dziewczyn� na ��ku, zastanawiaj�c si� nad tym, co powinienem teraz uczyni�. Z tej odleg�o�ci nie by�o wida� kr��ownika. Zas�ania�a go �ciana lasu. Chodzi�a mi po g�owie my�l, �e powinienem � mimo to � zastosowa� jakie� maskowanie.
������� Zio�a s� w kuchni! � us�ysza�em w uchu znajomy g�os, uwalniaj�cy mnie od zgryzot.
������� Jakie znowu zio�a?! � warkn��em, w pierwszej chwili nie pojmuj�c, czego mo�e chcie� pok�adowa maszyna.
������� Wyleczy�e� j�, usuwaj�c �lady po razach bykowcem � cierpliwie t�umaczy� mi komputer. � Przecie� nie powiesz jej, �e sta�o si� to dzi�ki automatowi medycznemu. Uwierzy w dzia�anie tajemnych le�nych zi�, zbieranych przy pe�ni ksi�yca.
������Przynios�em zio�a z kuchni. Cz�� z nich sproszkowa�em, sypi�c jej na piersi, a cz�� podpali�em. P�omyk dawa� s�odki dym, a wn�trze wype�ni�o si� odurzaj�cym zapachem.
������� To wszystko � podsumowa�a me prace maszyna, rezygnuj�c z dalszych instrukcji i polece�.
����� Zosta�em sam na sam z w�asnymi my�lami. Usiad�em przy mej �pi�cej kochance, pieszcz�c j� i ca�uj�c. Przeci�gn�a si� i westchn�a. Otworzy�a oczy � i w jednej chwili pami�� porannych zdarze� wr�ci�a. Krzykn�a, poderwa�a si� i bezradnie rozejrza�a, ale gdy skupi�a uwag� na mnie, natychmiast si� uspokoi�a.
������Obj�a mnie i ufnie si� przytuli�a. Przy mnie by�a bezpieczna. Poczu�em podniecaj�ce zakamarki jej cia�a i obudzi� si� we mnie znowu demon mi�o�ci. W jej chabrowych oczach ujrza�em me przeznaczenie. Czeka�a teraz na kolejn� upojn� noc, przepe�nion� mi�osnymi zakl�ciami i pasmami rozkosznych uniesie�, dla kt�rych trudno by�o znale�� odpowiednie s�owa. By�a stworzona do tego, by uszcz�liwia� wybranego m�czyzn� i przy nim doznawa� g��bokiego szcz�cia. Nic innego si� nie liczy�o.
Sta�a na starym, chyboc�cym si� stole, wyniesionym przed wrota stodo�y, wspieraj�c r�ce na biodrach i dumnie spogl�daj�c na zebrany t�um. Nie odczuwa�a l�ku. Zbieg�o si� tutaj pewnie z p� wioski. Ranni byli opatrzeni i dogl�da� ich m�ody medyk, sprowadzony a� ze dworu. Sz�o o to, aby ukara� winnego, przyb��d�, kt�ry kry� si� gdzie� po lasach. Raz dopuszczona do g�osu, nie da�a go ju� sobie odebra�. Perorowa�a, t�umaczy�a i grozi�a. Nie brakowa�o jej energii i si� � wszak obcy nie tylko uprowadzi� jej starsz� siostr�, ale i j� sam� zha�bi�. Zosta�a skrzywdzona, jak twierdzi�a, i to jej dawa�o prawo do tego, by domaga� si�, ba, nawet ��da� od ch�op�w ze wsi, aby jej s�uchali.
������� Ha�ba, ha�ba! � co rusz pokrzykiwa� kto� z t�umu, przerywaj�c jej barwne wywody. Umia�a gada�, mimo �e mia�a dopiero niespe�na czterna�cie wiosen. � Zabi� gada. Pojma� i ukatrupi�. Albo przytroczy� kamie� m�y�ski do szyi i utopi�!..
������Podsyca�a te nastroje, �wiadoma tego, �e l�k zago�ci� w wielu sercach. Obcy by� mocarny, radzi� sobie z kilkoma parobkami na raz, wi�c nie ka�dy mia� ochot�, by si� z nim mierzy�. A przecie� nie brakowa�o w ich sadybie wyro�ni�tych, muskularnych m�okos�w, gotowych dla pozyskania dziewcz�cych wzgl�d�w do zwariowanych popis�w.
������� Nie uszed� daleko � m�wi�a. � Siostra �le si� czuje, jest s�aba. Z pewno�ci� zatrzyma� si� gdzie� nieopodal, wiem to. Nie ci�gn��by jej na koniec �wiata � przekonywa�a. � Mo�ecie go znale��, p�j�� z psami, wytropi� i wyp�oszy� z kryj�wki. C� to dla was, krzepkich ch�op�w! Uporacie si� z nim raz-dwa! Tam si� uda�, tam! � wskazywa�a d�oni� kierunek. Spogl�dali niekt�rzy ku ��kom i dalej, ku linii lasu. � Stamt�d nadszed� i tam wr�ci�.
������Nie dodawa�a, �e pop�yn�� w powietrzu niby jaki� wojak z za�wiat�w, aby nie przerazi� przeciwnych jej zamiarom. Chcia�a, aby go odszukali. Nie przyszed� po ni�, cho� to obieca�, mimo �e up�yn�o wiele godzin � c