8926
Szczegóły |
Tytuł |
8926 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8926 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8926 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8926 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
1
PLATON
UCZTA
2
Wst�p t�umacza
Niepodobna z korzy�ci� i z przyjemno�ci� nale�yt� przeczyta� Uczty Plato�skiej,
je�eli si� nie zna, cho� w og�lnym zarysie, historii ruchu umys�owego, na kt�rego tle to
dzie�o wyros�o; niepodobna wszystkiego wydoby� z tego dzie�a i nacieszy� si� wszystkimi
jego pi�kno�ciami, je�li si� cho� z daleka nie zna ludzi, kt�rzy w nim wyst�puj�, �rodowiska,
do kt�rego nale��, stosunk�w, kt�re ich ��cz�.
Jeste�my w innym �wiecie; dwadzie�cia trzy wieki wstecz, a jednak dziwnie to
wszystko nowoczesne i �ywe wstaje spod pi�ra Platona.
Towarzystwo inteligencji ate�skiej zesz�o si� wieczorem w roku 416 przed Chr. i
rozmawia po kolacji o rzeczach m�drych. Bawi� si�. Chwilami puste, dziecinne prawie �arty,
chwilami bajka i mit, to znowu rozkoszna gra s��w wieloznacznych i gra na trudnym
instrumencie dobrej mowy, chwilami zachwyty my�lowe i s�owa oderwanych objawie�, to
znowu apoteoza cz�owieka, pana nad sob� i pana nad otoczeniem. To wszystko na tle
rozmowy o Erosie. Kobiet nie ma, a jest nastr�j kwiat�w w powietrzu; drewnianych uczonych
nie ma, a jest atmosfera jasnej, prostej a bystrej my�li, niby blask jasnych oczu Pallady; jest
rozkosz my�lenia poj�ciami og�lnymi, niby st�panie po szczytach tam, gdzie ob�oki blisko, a
ni�ej gaje r�.
Dwa pr�dy przed Sokratesem
Filozofowali Grecy z dawien dawna. O tym, czego nie wida� i nie zobaczysz tego,
cho� to jest naprawd�, o rzeczach wiecznych m�wi�a im od dawna religia, w czasach, kiedy
im jeszcze bardzo imponowa� Egipt i Wsch�d, dok�d z towarami je�dzili po pieni�dze i po
kultur�. Ale �e to zawsze cz�owieka dostatki rosn�ce psuj� i butny si� staje, tedy i oni ju� w
si�dmym wieku przed Chr. mieli takich na wybrze�ach Azji Mniejszej, kt�rzy konkurencj�
robi�c kap�anom sami opowiada� zacz�li rzeczy dziwne na poz�r i tajemnicze, o tym, co
naprawd� jest, cho�by tego nawet nikt nie widzia�, o tym, co istnieje nawet wtedy, kiedy ca�y
�wiat �ywy �pi bez marze�, o tym, co istnieje naprawd� samo; a nam si� tylko marzy i �ni
�wiat takim, jakim go oczy widz�.
Fizycy jo�scy
�Nieprawda to, co oczy widz� � m�wi� Tales z Miletu oko�o roku 600 przed Chr. �
Zdaje si� wam tylko, �e miecz jest z �elaza, nagolennice z br�zu a statek z drzewa. To jest
wszystko z wody; tylko z takiej wody, kt�ra si� raz wydaje taka, a drugi raz inna. Z niej para,
z niej l�d, z niej metal, z niej ziemia i cia�o, z niej wszystko wysz�o, co jest na �wiecie, i
wszystkie rzeczy to w�a�ciwie woda, taka lub inna�. Tales �wiadectwu zmys��w oczywistemu
przeczy�, a wod� w ludzi wmawia�. Tales wod�, inny filozof powietrzem wszystko nazywa�,
inny g�osi�, �e to, co naprawd� jest pocz�tkiem i istot� �wiata, to jaki� chaos nie oznaczony
3
nie wiadomo czego, to jakie� �nie wiadomo co i jakie�, a z tego si� dopiero robi� i z tego s�
rzeczy okre�lone: takie i inne. Wszyscy ci filozofowie m�wili przecie� po�rednio swymi
naukami: �Nie wierzcie oczom, uszom i r�kom. One przecie� was �udz�. Wam si� tylko �ni na
jawie �wiat zbudowany rzekomo z tak wielu i tak r�nych materia��w; naprawd� jest to jeden
tylko materia�, ale tego oczyma nie zobaczysz!�
Eleaci
Zwyczajny, interesami zaj�ty obywatel helle�ski wiele robi�, je�eli spokojnie s�ucha�
nauk, kt�re nie �atwo by�o prostemu cz�owiekowi poj��, skoro przeczy�y temu, co oczy widz�,
a nie przypomina�y tego, co za m�odu opowiada�a matka w domu, a kap�an w �wi�tyni o
bogach, gigantach i bohaterach. A jednak m�odzi ludzie s�uchali filozof�w i nic te� dziwnego,
�e w sz�stym wieku Ksenofanes z Kolofonu, a po nim w pi�tym wieku Parmenides z Elei
zacz�li otwarcie g�osi�, �e b�stwa i mity cz�owiek sobie sam stworzy� w czasach
zamierzch�ych na obraz i podobie�stwo swoje, �e ca�y �wiat widzialny i to, co si� na nim
dzieje, to sen tylko i mara zwiewna, to si� nam wydaje tylko; �nimy na jawie, a� do chwili
�mierci. To, co istnieje naprawd� i b�dzie naprawd�, nawet kiedy nas nie b�dzie i �adnej
poznaj�cej istoty; to, co si� nie tylko wydaje i �ni komu�, ale co jest, by�o i b�dzie samo dla
siebie, a nie dla kogo� tam, nie tylko w czyich� oczach, to jest jedno jedyne niepodzielne,
wiecznotrwa�e, niezmienne, niestworzone i niezniszczalne. Oczy ludzkie nie zobacz� tego, co
naprawd� jest; oczy ludzkie tylko �ni� potrafi� i opowiada� nam widziad�a i majaki swoje o
tym �wiecie spostrzegalnym pe�nym barw, form, zmian, ruch�w, zjawisk. Wszystko to jest
jako dym i jako mara. Rozum tylko potrafi ukaza� m�dremu cz�owiekowi przed oczyma
duszy to, co naprawd� jest, potrafi mu da� poznanie niezmys�owe tego bytu rzeczywistego,
wiecznego, jedynego, ukrytego przed pospolitymi, �atwowiernymi oczyma t�umu.
�atwo sobie wyobrazi� mo�na, �e te dziwne i niepopularne, i niereligijne nauki szko�y
eleat�w musia�y wywo�ywa� pob�a�liwy u�miech politowania na twarzach ludzi
praktycznych, zaj�tych handlem, polityk� i wojn� z Persami.
Tote� na z�o�� zdrowemu, popularnemu pogl�dowi zacz�� m�ody Zenon z Elei,
ukochany ucze� starego Parmenidesa, przekonywa� bardzo misternymi dowodami wszystkich
wyznawc�w zdrowego, przyrodzonego pogl�du na rzeczy, �e musi im si� �ni� tylko, je�li
s�ysz� huk spadaj�cego korca pszenicy, kt�ry jest przecie� tytko sum� cicho spadaj�cych
ziaren, �e im si� tylko marzy, kiedy widz� strza�� dolatuj�c� do celu, bo ona si� przecie�
przez ca�y czas tego �rzekomego� ruchu znajdowa� musi w jakim� miejscu, a skoro si� co�
znajduje w jakim� miejscu, to nie leci. Zaczem zdrowy rozs�dek jakoby dyktuje, �e kto si�
przez ca�y czas w miejscu znajduje � ten stoi ca�y czas, a ludziom si�, widocznie, jego ruch
�ni tylko i przywiduje.
Takich i tym podobnych roztrz�sa�, �wicz�cych umys� i j�zyk, prowadzi� wiele w
pi�tym wieku przed Chr. i sam Zenon, i jego uczniowie. Dyskusje musia�y by� gor�ce. Sz�o o
pogl�d na �wiat, sz�o o to, �e prawd� poznaje nie lada kto, nie ka�dy zacny obywatel, kt�ry
tylko ma oczy i uszy, pi�� zmys��w w porz�dku i mo�e by� wybrany do wielkiej rady, bo to,
co naprawd� jest, jest przed zmys�ami ukryte, jest zas�oni�te przed pospolitym rozs�dkiem, a
dane tylko delikatnemu rozumowi ludzi wybranych spo�r�d t�umu.
Niepopularna by�a ta filozofia, a g�osiciele jej budzi� musieli zawi�� i zazdro�� w
szerszych ko�ach inteligencji, demokratycznej z ducha i ustroju pa�stwowego.
4
Heraklit z Efezu
W pi�tym wieku wi�kszym powodzeniem cieszy� si� musia�a filozofia inna, przywieziona te�
z wybrze�y jo�skich, ale rozwini�ta i ugruntowana na ziemi ate�skiej.
Pocz�a si� w g�owie zaci�tego arystokraty, kt�ry na t�um ciemny i demokratyczny
patrza� z g�ry i ze wstr�tem, a jednak my�li jego rozwini�te przez innych mia�y by� dla
niejednego cz�onka demokracji ate�skiej drabin� w karierze i osi� pogl�du na �wiat. Oto w
gor�cych czasach powstania Jo�czyk�w i Maratonu pisa� Heraklit z Efezu w Azji Mniejszej
dzie�a nie�atwe do czytania, bo nie pisa� dla wszystkich, ale dla siebie i dla kilku.
Nie odpowiada� mu eleacki byt niezmienny, sta�y, wiecznie jeden i ten sam. �wiat
pe�en ci�g�ych, tysi�cznych, prawid�owych zmian przedstawia� mu si� jak faluj�ca
powierzchnia morza, coraz to inna, a prawid�owa i pozornie wci�� ta sama; niby p�omie�
migotliwy, kt�ry ani chwili nie trwa w jednakiej formie, tak jak trwa bry�a lodu; uwa�a�, �e
�wiat to ci�g�a odmiana, ci�g�e rozdwojenie i walka sprzecznych pierwiastk�w. Jednak�e nie
chaos, bo w walce tej jest pewien sens; szereg p�dz�cych zmian jest rozumny; jest w tym
wszystkim pewna my�l, pewien mus, konieczno��; wszech�wiat jako ca�o�� jest niby akord
harmonijny, mimo ca�e zr�nicowanie element�w sk�adowych, jest niby melodia coraz to
inna, a jednak okre�lona i prawid�owa. Spoczynku, trwania, martwoty w �wiecie nie masz.
Jak przydro�ne topole mijaj� cz�owieka p�dz�cego na wozie i s� coraz to inne, mimo �e jedna
przypomina drug�, tak mijaj� nas, p�dz�cych ku mecie �mierci, chwile i rzeczy pozornie tylko
te same, a naprawd� wci�� o jedn� chwil� starsze, wci�� o jak�� cho�by odrobin� inne. Nic
nie jest ani przez chwil� jednym i tym samym; dwa razy do �tej samej� rzeki nie wst�pisz.
�wiat jest jak rzeka albo jak p�omie�.
Walka z eleatami gotowa; walka kszta�tuj�ca w dyskusji, zmuszaj�ca do jasnego
formu�owania poj��, do szukania dowod�w, do rozwijania i rozszerzania pogl�d�w
zasadniczych na coraz to wi�cej dziedzin �ycia ludzkiego.
Stan polityczny
�ycie publiczne kwit�o. Po wojnach perskich, kt�re bogowie jako� szcz�liwie do
ko�ca doprowadzili, pieni�dze z miast zwi�zkowych fal� nap�ywa�y do Aten i ros�y z nich
pod rz�dami Peryklesa marmurowe pomniki pot�gi tego ludu i pomniki kultury jego
wybra�c�w; r�s� dobrobyt, ros�a ilo�� tych ludzi, kt�rzy dorobiwszy si� grosza radzi byli i w
polityce jak�� rol� odegra�, a przynajmniej dzieci wychowa� na co� lepszego, na co�, co ma
znaczenie w Mie�cie.
Bez nauki nie spos�b. Potrzeba na zgromadzeniach przemawia�, potrzeba si� zr�cznie
orientowa� w argumentach wymownego przeciwnika, potrzeba go umie� i za s�owo chwyci�,
i obr�ci�, jak to m�wi�, kota ogonem, potrzeba nie tak m�wi� jak st�kaj�cy Beota albo
zwalisty Spartiata, kt�ry zna tylko styl meldunk�w wojskowych, lecz potoczy�cie, pi�knie,
przekonywaj�co, a do rzeczy. Potrzeba mie� co� z adwokata, co� z kaznodziei i co� z
cz�owieka �wiatowej og�ady i szerokiej wiedzy. Wtedy si� ma racj� na zgromadzeniach,
wtedy si� rz�dzi t�umem r�wnych wedle prawa, ale ni�szych wedle natury. Zawsze ten ma
racj�, zawsze przy tym prawda, kto lepiej m�wi.
O to te� chodzi.
A dzi� m�wi najlepiej ten, a jutro �w; tedy t�um obywateli uchwala dzi� to, a jutro co
innego. Dzi� to dobre, a jutro tamto dobre, co wczoraj by�o z�e. Z�o i dobro stwarzaj� ludzie
konwenansem, a nie natura konieczno�ci�. Chodzi o to, aby by� tym �lepszym� cz�owiekiem,
kt�ry normuje warto�ci, kt�ry jest tw�rc� i miar� rzeczy, kt�ry jest tym, co nadaje ton.
Tote� zrodzi�a si� potrzeba nauczycieli, od kt�rych by mo�na tej �lepszo�ci� nabra�.
5
Nauczyciele si� znale�li: sofi�ci.
Sofi�ci
Z miasta do miasta przenosili swe wolne instytuty ci ludzie �wiatowej wiedzy i
poloru: m�wcy, politycy, adwokaci i esei�ci w jednej osobie.
Ten i �w nadawa� prawa lub je kodyfikowa� na ��danie obywateli jakiego� miasta,
tamtego mowy rozchwytywano i przepisywano znakomite studia z dziedziny wszelkich
mo�liwych nauk: gramatyki, astronomii, matematyki, archeologii, ekonomii spo�ecznej, czy
og�lnej nauki o wszystkim, co istnieje, o prawdzie i o fa�szu. Kiedy si� do kt�rego na nauk�
wpisa� m�ody zdolny syn zamo�nego kupca czy w�a�ciciela warsztatu z przedmie�cia,
wychodzi� na ludzi albo mu si� przewraca�o w g�owie, jak to powiadaj�.
Bo ani bog�w, ani kap�an�w i procesy) eleuzyjskich i panatenejskich nie bra� na serio;
wiedzia�, jak si� to robi i na co to jest; ani nie s�ucha� z uszanowaniem zacnego wuja z Teb
czy z Abdery, nawet i ojca, kt�ry mu w dalszym ci�gu, jak za ch�opi�cych lat, zdrowe a t�pe
nauki dawa�, ale za to zarzutk� musia� mie� z Tyru r�ow� i haftem zdobion�, za to si�
rozumia� na koniach i na teatrze; pieni�dzy potrzebowa� du�o i na swoje potrzeby, i na nauk�
u mistrza; w dobrych bywa� towarzystwach a nad ranem do domu wraca�; ale kiedy m�wi�
zacz��, to familia otwiera�a g�by i s�siedzi przychodzili z przeciwka. �licznie m�wi�. Ten go
nie rozumia�, zaczem kiwa� g�ow�; tamten � te� nie bardzo chwyta� w�tek, zaczem si�
gorszy� po trochu � ale to wiedzieli wszyscy, �e m�ody cz�owiek m�wi� umie, a kiedy j�zyk
na zgromadzeniu rozpu�ci, to i strategi� dostanie w razie potrzeby, i cywilna godno�� na
niego spadnie intratna, i krewnym si� co� upiecze przy sposobno�ci.
Taki ju� czas, takie zepsucie na ziemi � uwa�ali zacni obywatele w Atenach � �e
dzi� jeno taki co� wart, co jest w j�zyku t�gi, cho�by by� i najgorszy i w bog�w nie wierzy�.
Albo� wierzy� w bog�w ten znajomy Heraklita, admira� floty, Melissos z Samos: taka wysoka
osobisto��, a otwarcie mawia� o bogach, �e o tym nie ma co i m�wi�, bo to si� nie da pozna�.
A ten, niby to taki m�dry i dobrotliwy, Anaksagoras z Kladzomen�w, ten, co to wiedzia�,
kiedy maj� kamienie z nieba spada�, a uprosi� sobie podobno przy �mierci, �eby zawsze w
rocznic� jego skonu dzieci mia�y maj�wk� � to� on te�, mimo tego rozumu i serca, w bog�w
nie wierzy�, a sam Perykles, a majster Fidiasz, a ta Aspazja, a ich stary przyjaciel Protagoras,
a m�ody Alkibiades: ci wszyscy przecie� mieli procesy karne o bezbo�no��, a to tylko kwiatki
na wielkiej niwie dzisiejszego zepsucia.
Tak sobie musieli mawia� powa�ni obywatele w Atenach przy ko�cu wieku pi�tego
przed Chr. M�wili, a jednak kwit�y szko�y sofist�w, ogniska tej kultury umys�owej, kt�ra tak
cz�sto ,,mieszczanom� przynosi� zwyk�a zgorszenie czy zepsucie.
Protagoras z Abdery
Stary, powa�ny sofista, Protagoras, kt�ry pami�ta� jeszcze Termopile a w przyja�ni
�y� z Peryklesem, z Eurypidesem i Anaksagorasem, prawodawca miasta Turioi w
po�udniowej Italii, cieszy� si� mo�e najwi�ksz� wzi�to�ci� i powag� i siedemdziesi�ciu lat
szcz�liwie do�y�, p�ki go w ko�cu o ateizm nie oskar�ono. Zaczem musia� staruszek do
Sycylii ucieka� i utopi� si� po drodze, a pisma jego spali� lud publicznie na placu w Atenach.
On pierwszy machn�� r�k� na dociekania eleat�w o naturze tego, co naprawd� istnieje,
na dyskusje o tym, czy jest byt rzeczywisty jeden, czy ich jest wiele, jak wola� twierdzi�
Demokryt i Anaksagoras. Uwa�a�, �e uczniom Heraklita �wiat i byt jest rzek� o ustawicznie
zmiennych falach, a uczniom Parmenidesa �wiat i byt jest bry�� lodu o t�czowych refleksach.
6
�aden drugiego nie przekona; ka�dy siedzi zamkni�ty w swoim �wiecie, kt�ry wysun�� z
w�asnego wn�trza, niby g�sienica we w�asnym oprz�dzie. Czy poza tymi prywatnymi
�wiatami poszczeg�lnych ludzi jest co� jeszcze rzeczywistego, czy poza tym co� istnieje i
jakie � kt� to mo�e wiedzie�?
W ka�dym razie: dla mnie istnieje to, a dla ciebie co innego; cz�owiek ty i cz�owiek ja.
Obaj jeste�my miar�, norm� wszystkich rzeczy, o ile istniej� lub nie. To, co si� mnie widzi, �e
jest, to te� naprawd� jest � dla mnie; a co si� tobie widzi, to jest te� naprawd� � dla ciebie.
Przecie� nic nie istnieje samo dla siebie � wszystko jest czyim� widziad�em czy te� czyim�
pomys�em, jest ,,komu��, jest w czyjej� g�owie czy te� w czyich� oczach. A �e r�ne pary
oczu widz� niby jedno i to samo, ale ka�da po swojemu i inaczej ni� inna; �e co g�owa, to
rozum, a ka�dy ma swoje zdanie, sprzeczne nieraz ze zdaniem drugiego, cho� obaj my�l� o
rzeczy niby jednej i tej samej � to nic nie szkodzi. O ka�dej rzeczy mog� by� dwa zdania
przeciwne. To prawda dla mnie, a to prawda dla ciebie. Wi�c nie ma zda� bli�szych lub
dalszych od jakiej� prawdy przedmiotowej � tylko s� zdania lepsze i gorsze. Na jednym
przekonaniu wyjdziesz w �yciu lepiej, a na drugim daleko nie zajedziesz, ale z tego nie
wyp�ywa, �eby jedno z nich by�o zgodne z jak�� rzeczywisto�ci� istniej�c� poza nami, a
drugie z ni� niezgodne, �eby jedno by�o prawdziwe, a drugie fa�szywe. Nie � to jest lepsze, a
tamto gorsze, ale oba r�wnie prawdziwe; tylko to dla mnie, a tamto dla ciebie prawdziwe.
W tym sztuka, �eby i sobie, i drugim przysporzy� jak najwi�cej tych lepszych
przekona� wzgl�dnie z tych gorszych porobi� lepsze � ponaprawia� ludzkie przekonania.
Metod� tylko potrzeba zna�. Spos�b tylko potrzeba mie�.
Heraklit podkopa� wiar� w sta�o�� i trwa�o�� rzeczy tego �wiata, Jo�czycy i eleaci
zachwiali wiar� w �wiadectwo zmys��w. �ycie i �wiat zacz�y si� ludziom wydawa� niby
sen; sofi�ci g�osili, �e cz�owiek jest sam tw�rc� tego snu mniej lub wi�cej zdolnym.
Gorgiasz
�Nic nie istnieje naprawd� m�wi� stary, powa�ny m�wca, pose� i nauczyciel
wymowy, Gorgiasz z Leontini�w; nie ma nic poza nami, a gdyby nawet co� poza nami
istnia�o, nie pozna�by� tego, bo przecie� byt co innego, a poznanie co innego, i gdzie
gwarancja, �e to, co ty widzisz czy wedle najlepszego przekonania wiesz o jakiej� rzeczy, jest
zgodne z rzecz� sam�? Gdyby nawet i by�o zgodne, gdyby nawet poznanie prawdziwe by�o
rzecz� mo�liw� � nie podzieli�by� si� nim z drugimi, bo jak�e swoje my�li przeniesiesz do
g�owy drugiego. Drugi zawsze zostanie w swoich przekonaniach zamkni�ty, a ty w swoich i
�aden ze sk�ry w�asnej nie wyskoczy. Bytu niezale�nego nie ma i prawdy jednej nie ma tym
samym. S� tylko zdania lepsze i gorsze.
Co znaczy ,,pi�kno prawdziwe� czy �dobro rzeczywiste�. Nie masz ,,pi�kna
prawdziwego� poza nami. Tobie pi�kne to, a mnie tamto. Kt�ry z nas dw�ch lepiej si�
wys�owi i wi�cej b�dzie mia� do powiedzenia, ten przekona, czy raczej przeci�gnie na swoj�
stron� innych i b�dzie jego idea�, jego pi�kno na �wierzchu, a drugie b�dzie gorsze, bo
s�absze.
Co to jest �dobro rzeczywiste�? Mnie dobre to, a tobie dobre co innego. Kt�ry z nas
dw�ch silniejszy w g�owie i j�zyku, a niekiedy i w r�ku, ten ju� potrafi nauczy� drugiego, co
dobre, a co z�e. To, co jemu dobre, b�dzie wtedy dobre naprawd�. Inni p�jd� za nim; on jest
tw�rc� warto�ci. Albo� si� to nie dzieje wci�� na zgromadzeniach, gdzie uchwalaj� prawa
dzi� takie, a jutro inne? Nie dzieje� si� to po miastach, gdzie dzi� rz�dz� maj�tni, jutro godni,
a pojutrze tyran? Wsz�dzie przecie� dzi� to dobre, a jutro tamto, zale�nie od tego, kto przy
w�adzy. �Wszystko p�ynie� na tym polu i walka jest matk� wszystkiego.
Oto przeobra�one my�li Heraklita. Dumania samotnego mizantropa z Efezu,
7
rozwini�te w naukach sofist�w.
By� na dnie tych nauk kult dla rozwini�tego, czynnego, tw�rczego, pot�nego umys�u
cz�owieka; by�o uwielbienie dla rozumnej, doskona�ej jednostki ludzkiej: doskona�y cz�owiek
tw�rc� i prawodawc� �wiata. A r�wnocze�nie przyznanie racji i warto�ci ka�demu, byle mia�
spos�b, byle umia� zapanowa� nad t�umem.
Rzecz pon�tna i rzecz wygodna ka�demu, kogo ambicja nios�a ponad sfery
rodzicielskiego domu na przedmie�ciu.
Sokrates
A jednak na tym przedmie�ciu mia� wyr�� najzaci�tszy wr�g sofist�w, cz�owiek,
kt�rego dzia�alno�� z konieczno�ci jego psychiki musia�a i potrafi�a ich imi� poda� na d�ugi
czas w nies�aw�. On sam pad� z wyroku t�umu. Sokrates. Wyrodny syn ate�skiego
ko�tu�stwa.
Ojciec jego, Sofroniskos, mia� gdzie� tam, powiedzmy, pod cmentarzem pracowni�
rze�biarsk�; rabia� te� zapewne boginie i hermy dla prowincjonalnych ko�ci�k�w. Nie musia�
ten interes i�� zbyt dobrze, skoro matka, Fainareta, pomaga�a akuszeri�, byle koniec z ko�cem
zwi�za�. I nic dziwnego. Konkurencja by�a du�a, lada miasto zamawia�o zaraz br�zy, kt�rych
biedny majster produkowa� nie m�g�, a ludzie si� psuli coraz bardziej, coraz wi�cej patrzyli
na to, jak dany pos�g zrobiony, a coraz mniej na to, czy wielkie b�stwo przedstawia, czy
podrz�dne.
Rekonstrukcja m�odo�ci
W warsztacie bawi� si� glin� zwalisty synek o olbrzymiej g�owie, wy�upiastych
oczach i kopytkowatym nosie nad grubymi wargami. �adny nie by�, ale zdr�w jak m�ody
centaur i nic mu nie szkodzi�o.
Zdolny i nad wiek m�dry, sensat i �epak, jak to powiadaj�. Ojcu pomaga� zacz��
pr�dko, bo go robota zrazu zajmowa�a, ale nie posiedzia� na miejscu i nie dba� o pieni�dze.
Bieda � to bieda. By�o mu to wszystko jedno. Nie by� z tych, kt�rzy by czym� radzi by� w
�yciu, aby ich i ludzie szanowali, i grosz do grosza przyrasta�. Czy�by ambicji nie mia�?
To nie, bo nigdy o nic nie prosi� ani si� od niczego nie wyprasza�. Nie mia� co je��, to
si� wola� obej��, a prosi�, cho�by do ojca, nie poszed�; dobiera� mu si� ojciec do sk�ry, albo
mu matka terkota�a, �e interesu nie pilnuje, a taki dr�gal z niego � to bywa�o zaci�� si� i
milcza�, i ani mrugn��, ani si� nie skrzywi�, jakby to nie do niego by�o � albo lepiej dysputy
z rodzicami zaczyna� powa�nym g�osem, jakby sz�o o co oboj�tnego, przy �wi�cie. Nieraz
musia� ramionami rusza� stary Sofroniskos i radzi� z matk� Fainaret�, co z tego wa�konia
wyro�nie. �Broda mu si� zasiewa, ch�op jak byk, a nie dba o nic i interesu nie pilnuje. Chodzi
obdarty, na buty nie ma � a nie zarobi ani drachmy. Go�y, a w pana si� bawi. Powiada, �e si�
obejdzie i tak. W��czy si� po ca�ych dniach z ch�opakami i gada. Nic, ino gada. Prawda, �e
rozum u niego stary i jak m�wi� zacznie, to i stary cz�owiek nieraz nie wie, co odpowiedzie�.
Takie ma swoje pytania nieraz, proste niby to�a nie wiadomo, co z nimi robi�. I tak� ma
szelma pasj�, �e z najpowa�niejszymi lud�mi do rozmowy stanie, uda g�upiego i niby si�
pyta, a tak te pytania poplecie, �e zawsze z kogo� starszego i zacnego durnia zrobi. Inne
m�odziki, co za nim chodz�, dusz� si� ze �miechu, a on udaje powa�nego. Nic po sobie nie
poka�e, ta ambitna sztuka, co w nim kipi. Kto go tam dojdzie! Albo sam chodzi �wiatami i
duma gdzie� godzinami, podpar�szy si�, albo mi�dzy ch�opakami kr�luje niby jaki sofista na
ulicy i ob�miewa, niby od niechcenia, paniczyk�w. Za dziewcz�tami nawet nie biega. Za
8
dumny na to; cho�, co prawda, to i na niego ma�o kt�ra popatrzy. Ale jemu niby i to wszystko
jedno.�
G��wna spr�yna
Taka ju� by�a dziwna natura w tym m�odym cz�owieku. Prawie kr�lewska dusza w
ciele ulicznika. Potrzeba w�adania, mocy, wy�szo�ci nad otoczenie i nad w�asne pop�dy. Nie
imponowa�o mu nic; nie zni�s�by by� niczyjej przewagi moralnej, niczyjego nimbu powagi i
jak mu wstr�tny by� widok �ebraka, pochlebcy, karierowicza lub smakosza i rozpustnika, czy
w og�le jakiegokolwiek cz�owieka, kt�ry kark schyla i s�u�y czy to cudzym gustom, czy
w�asnym nami�tno�ciom, tak i sam siebie nie by�by zni�s� pochylonego i zale�nego od
czyichkolwiek �ask, rozkaz�w, koncept�w, dar�w, nauk lub afekt�w. Potrzebowa� poczucia
mocy tak bardzo, �e nie umia� p�j�� po nie utart� drog� kariery, popod poni�aj�ce jarzmo
zabieg�w o wzgl�dy ludzkie. Potrzebowa� poczucia mocy tak bardzo, �e mu ubli�a�y we
w�asnych oczach zrywaj�ce si� w nim pragnienia m�ode i ambicje, kt�re dusz� opanowywa�
zwyk�y. Opanowania wszelkiego si� wstydzi� i nie znosi�. On sam panowa� musia�. Tote� nad
sob� panowa� z wielk� przyjemno�ci� i kiedy go pragnienie piek�o, a wiadro ze studni z
wielkim trudem wyci�ga�, wylewa� je sobie przed nosem na ziemi� i z wielk� flegm� drugi
raz je wyci�ga�. Czemu nie poskromi� tego Sokratesa �akomego? Czemu nie zadrwi� z tej
��dzy, kt�ra ju� my�li, �e si� jej podda Sokrates pan?! Ale niech nikt nie my�li, �eby Sokrates
pragnie� nie miewa�.
Przecie� w ciele mieszka�a ta dusza zaci�ta. Sokrates, podobnie jak ka�dy cz�owiek,
uczu� doznawa�, ale uczu� nie s�ucha� �wiadomie, bo uczucia s� gwa�towne i chc� bra�
cz�owieka za �eb, po tyra�sku; s�ucha� tylko rozumu, bo on jest ch�odny i radzi tylko po
obywatelsku, pokazuje, przedstawia, ale nie porywa, nie opanowuje.
Dla poczucia mocy ci�g�y gwa�t zadawa� musia� swojej m�odej, nami�tnej duszy;
musia� jej serdeczne krzyki d�awi�, bo si� ba� �mieszno�ci przed sob� i poczucia poni�enia
nieumy�lnego przed drugimi. Jakby on wygl�da� sobie i drugim: zakochany czy spragniony i
prosz�cy lub strwo�ony? Z t� figur� i strojem, z t� twarz� satyra!
Nigdy! Udawa� takiego �wiadomie � owszem � by� takim mimo woli � nigdy!
Tote� na powaby i warto�ci �ycia krzywi� grube usta pob�a�liwym u�miechem i podkre�la�
wy�upiaste oczy �agodn� ironi�. ,,Co mi tam, my�la� sobie, nie mam tego i owego, to nie
mam, ale goni� za tym nie my�l�. Nie potrzeba mi, m�wi� sobie. Tamci biedacy goni� i jak si�
ka�dy z nich musi czu� we wn�trzu marnym, zale�nym, niby g�odny szakal, a nie jak
Herakles w br�zie�. Coraz g��bszymi fa�dami marszczy� brwi uko�ne.
T�um goni�cy za karier� i interesami po rynku i w porcie i dobywaj�cy dobra �yciowe
wyda� mu si�, stoj�cemu z za�o�onymi r�koma i w podartym himationie, t�umem istot nie
z�ych, ale g�upich, bo� oni to robi� nie z rozumnej decyzji, tylko ze �lepego instynktu, z
afektu, z potrzeby, bez namys�u, czy to warto w og�le robi�.
Pospolity b��d intelektualist�w
Oczywi�cie. Zapomnia�, �e zdrowy, normalny cz�owiek nie namy�la si� zazwyczaj,
czy warto �y�, bo nie �yje dla celu jakiego�, tylko �yje z konieczno�ci jakiej�, podobnie jak
si� nie namy�la jab�o� czy lepiej jest szyszki wydawa�, czy �o��dzie, czy mo�e w og�le lepiej
li�ci nie wypuszcza�, a p�dy rozda� zaj�com i p�j�� za grabami na opa�, tylko wydaje jab�ka,
bo taka ju� jej natura szlachetna i zdrowa.
Tak te� i Ateny �y�y przyrodzonym �yciem instynkt�w spo�ecznych, instynkt�w
9
pot�guj�cych objawy �ycia zbiorowego i materia�y jego; Sokrates, rozporz�dzaj�cy znaczn�
ilo�ci� wolnego czasu, sk�onny do refleksji i z przek�sem patrz�cy na �ycie, kt�re go gdzie�
po drodze zapomnianym zostawi� chcia�o, uwa�a�, �e �y� tak, po prostu, bo si� nie mo�e
inaczej, to nie jest rzecz godna. Potrzeba si� zastanowi� naprz�d, czy to warto i co to jest
w�a�ciwie ten i �w objaw �yciowy. Nie do�� sk�ada� ofiary i uczy� wymowy, ale potrzeba
wiedzie�, co to w�a�ciwie jest pobo�no�� i co to jest wymowa, na czym to polega i czy to
warto robi�. Nie ten jest co� wart, kt�ry co� robi, a nie wie co � ten jest wart co�, kt�ry wie,
co kto robi; kt�ry duma i rozumie �wiat i �ycie. On sam przecie� robi� znacznie mniej ni�
inni, a rozumia� wi�cej ni� drudzy.
Prymat rozumu
Dla rozumu mia� kult. Czu�, �e to daje cz�owiekowi wy�szo�� nad otoczeniem i nad
sob� samym w chwili s�abej. To i jemu dawa�o wy�szo��; ten naturalny ch�opski, jasny
rozum, stroni�cy od wszystkiego, co dwuznaczne, niedo�piewane i mgliste. Nie ksi��kowa
wiedza ani wykszta�cenie systematyczne, bo na to go nie by�o sta�. Pisma Heraklita by�y mu
za trudne. Rzuci� je. Anaksagoras go nie zadowala�; sofist�w s�ysza� naoko�o i s�ucha�, co
m�wili ich wyperfumowani uczniowie karierowicze: �Ty masz racj�, ja mam racj�, on ma
racj� � wszyscy jeste�my r�wnie m�drzy, tylko jeden ma si�� i jest co� wart, a drugi jej nie
ma i jest mniej wart. Wszystko jest p�ynne. Prawda nie ma okre�lonych granic.�
�Nigdy, my�la� Sokrates, wy przecie� wszyscy jeste�cie g�upi i ma�o warci mimo
waszych bibliotek i szat cienkich, i wp�yw�w na t�um radz�cy. Wy si� nieraz godzinami
k��cicie, a nie mo�ecie si� pogodzi� ani porozumie�, bo jednego i tego samego wyrazu jeden
w tym znaczeniu u�ywa, a drugi w innym. Ustalcie znaczenia wyraz�w: zg�d�cie si� raz, co
znaczy �dobry�, co znaczy ,,odwa�ny�, co znaczy �sprawiedliwy�, co znaczy ,,pobo�ny�, co
znaczy ,,pi�kno�, co znaczy ,,wymowa�, a zobaczycie, �e zaraz przestanie ,,wszystko by�
p�ynnym�, zaraz do porozumienia dojdzie i poka�e si�, �e nie ka�dy z was ma racj� i jest
m�dry, tylko ten, kt�ry zna i potrafi okre�li�, uj�� znaczenia s��w. Na tym polega ca�y rozum.
Na tym i warto�� cz�owieka polega. Ludzie nie s� �li przez z�� wol�, my�la� patrz�c na
wystrojonych oszust�w i lichwiarzy z pob�a�aniem, tylko s� �li z g�upoty. Nie wie jeden i
drugi, co to znaczy ,,dzielno�� czy �sprawiedliwo��, i dlatego broi. Nie mo�e inaczej.
Gdyby jeden z drugim rozumia�, co to jest i �e w tym siedzi z�o i szkoda dla niego samego,
gdyby widzia�, �e brud go plami i poni�a, gdyby nie by� g�upi, jednym s�owem, by�by
dzielnym m�em. Ale on ma oczy zas�oni�te. Ciemny jest ten i �w, mimo swego pozornego
blasku. Ciemny jest sofista i fizyk, mimo swoich subtelnych bada� nad istot� �wiata i
pocz�tkiem wszechrzeczy. Wola�by si� nad sob� samym zastanowi� i nad tym, jaki on sam
niewolnik jest w gruncie rzeczy i ilu ma pan�w nad swoj� dusz�, cho� niby rozkazuje
drugim.�
Tak to Sokrates, dumny a obdarty syn ludu, nie tyle z przek�sem, ile raczej z
politowaniem patrza� na rozkwit �ycia ate�skiego, a psychik� ludzk� pojmowa� na obraz
w�asny. My�la�, �e u ludzi w og�le rozum zajmuje i powinien zajmowa� takie naczelne,
kieruj�ce stanowisko, jak to chcia� widzie� we w�asnym wn�trzu.
Tote� z tych wszystkich powod�w, z tych konieczno�ci wewn�trznych, z tej
organizacji psychicznej i stosunk�w, w�r�d kt�rych wyr�s�, wyp�yn�� jego �ywot ca�y i
dzia�alno��.
10
Powierzchnia �ycia
Zrobi�a si� z niego ta powszechnie znana w Atenach figura, ten olbrzym z g�ow�
satyra, niby strasznie powa�ny, a szelmowsko dowcipny i z g�upia frant zarazem. Ten
cz�owiek o dw�ch twarzach, czy cz�owiek smutny w masce sylena. Lada jak ubrany, kud�aty i
bosy chodzi� od niechcenia ulicami w towarzystwie m�odych ludzi wszelkich sfer, �y� byle
czym i jak, mieszka� za miastem w jakiej� z wdzi�czno�ci darowanej cha�upie; przyj�� j� jako
ofiar� � nigdy jako ja�mu�n� lub zap�at� � tym bardziej �e p�aci� mu nie by�o za co
w�a�ciwie. Bo wyk�ad�w �adnych nie miewa�, tylko, wolny czas maj�c zawsze, gada� z
m�odymi lud�mi o znaczeniach wyraz�w i o panowaniu nad sob�, o tym szczeg�lnym
kr�lowaniu w czterech �cianach, i nie naucza� ich sam, tylko za j�zyk ci�gn�� pytaniami.
M�wi�, �e ma to wyci�ganie w zwyczaju po matce. Dowcip mia� zawsze gotowy, a tak
rozmawia�, �e nikt nie wiedzia�, czy serio m�wi, czy udaje i nabiera tylko drugiego.
Najlepsze by�o, kiedy na rynku czy w sali gimnastycznej spotka� jak� grub� ryb�;
nad�tego kap�ana albo ufryzowanego m�wc� i demagoga, kt�ry troskliwie pilnowa� fa�d�w
narzutki i z wielk� pewno�ci� siebie rozprawia� szeroko a p�ynnie o sprawach bie��cych czy
te� o rzeczach og�lnych. M�odzi ludzie wtedy milkli; ka�dy wiedzia�, �e teraz b�dzie czego
pos�ucha�, a Sokrates, skrobi�c si� w g�ow�, robi�c g�upie miny i prztykaj�c palcami, o co mu
nawet najbli�si robili uwagi, pyta� powa�nego m�a zupe�nie pokornym g�osem i tonem tego
biedaka, kt�ry rad by si� czego� dowiedzia� i nauczy�, jak to w�a�ciwie jest z t�
�pobo�no�ci��, co to jest w�a�ciwie. I niech tylko zapytany da� jak�� odpowied�, nast�powa�o
zaraz drugie pytanie, zmuszaj�ce zapytanego do ma�ej poprawki lub zmiany stanowiska. Za
tym sz�o dalsze, r�wnie skromne pytanie, po odpowiedzi trzecie i tak dalej bez najmniejszej
lito�ci dla starszego, powa�anego obywatela i kap�ana, kt�ry si� musia� przed m�odzikami
kompromitowa�, �e w�a�ciwie nie ma poj�cia o tym, co to jest pobo�no��.
Bo i trudno: wyrazy maj� zmienne i krzy�uj�ce si� znaczenia. Je�li ich cz�owiek od
razu nie z�apie, i nie poodgranicza, a na to trzeba mie� czas i nic nie robi� chyba, gotowe si�
wydawa� s�uchaj�cym jego odpowiedzi, �e to m�wi jaki� partacz, kt�ry si� na w�asnej
robocie nie zna. Zupe�nie jakby kto stolarza pyta�, co to w�a�ciwie jest stolarstwo, albo
artysty, co to jest pi�kno.
Definicje
Mo�na przecie� by� doskona�ym stolarzem, a nie mie� o tym poj�cia, co to w�a�ciwie
jest. Stolarz robi sto�y, a nie definicje. Sokrates pasjami wydobywa� definicje od
zawodowc�w �yciowych, co oczywi�cie strasznie bawi�o m�odych ludzi, a �miertelnie
obra�a� i zra�a� musia�o zacnych obywateli.
Dla Sokratesa to by�o potrzeb� nieprzepart�, to by�o jego poskramianie i
opanowywanie tych, kt�rzy i jemu, i drugim imponowa� pr�bowali, to by�o jego szerzenie
w�asnego intelektualizmu tak nami�tnie, �e je za swoje wy�sze pos�annictwo uwa�a�.
Definicje nie zawsze si� znachodzi�y. Niekiedy i Sokratesowi trudno by�o powiedzie�,
jak by w�a�ciwie nale�a�o okre�li� to lub owo poj�cie; zaczem si� rozmowa urywa�a; jednak i
wtedy ka�dy by� przekonany, �e Sokrates dalej udaje tylko g�upiego, a naprawd� to on musi
wiedzie�, jak to jest, ale nie powie, bo nie chce. Tote� s�awa jego ros�a.
11
Wp�yw na m�odych
Przepadali i chodzili za nim m�odzi ludzie i coraz wi�cej by�o takich w Atenach,
kt�rzy zaniedbani jak nieboskie stworzenia gardzili dobrami tego �wiata, nie brali si� do
�adnej roboty, tylko trawili dni i noce na dyskusjach z Sokratesem i ze sob� nawzajem.
Patrzyli z g�ry na �ycie czynne. Teoria, definicje � to by� ich �ywio�, a wyzbycie si� potrzeb
i ambicji by�o ich dum�. Dziwni ludzie; jednych miano w Atenach za nieszkodliwych
wariat�w, a drudzy wywo�ywali zgorszenie.
Bo te� i wyobrazi� sobie mo�na, jak si� do zacofanych rodzic�w i do familijnych
powag, do ludzi pracy musia� odnosi� taki m�odzik ladaco, kt�ry si� przy Sokratesie nauczy�
kpi� z autorytet�w, a pos�ysza� kilka definicji i dowod�w, bo i na tych Sokratesowi nie
zbywa�o w razie potrzeby.
Nie by�o potem dla niego �wi�to�ci ani powagi, a robi� mu si� nie chcia�o. Obywatele
ate�scy widzieli w tym tylko zgorszenie i wp�yw gorszy od wp�ywu innych sofist�w. I nie
mo�na si� im dziwi�.
Sokrates by� bardziej popularn� i dost�pn� figur� ni� uczeni sofi�ci, znan� na mie�cie i
znienawidzon� przewa�nie przez powa�ne, pobo�ne, t�pe ko�a obywateli, tote� jego sobie
obra� za przedmiot komedii konserwatysta Arystofanes, kiedy w r. 425 wystawi� w teatrze
Chmury. Sokrates jest w nich podany w�a�nie jako popularny symbol i personifikacja tej
kultury czysto intelektualnej, kt�ra si� szerokim, zazdrosnym a ciemnym masom zawsze
wydaje bzikiem, a niedowarzonym myd�kom przewraca w g�owie. Przeci�tny obywatel
ate�ski musia� podobnie z�o�liwie widzie� Sokratesa, jak go tam Arystofanes daje.
Religijno��
A jednak Sokrates to nie by� cz�owiek wyzuty z przes�d�w i wiary wyniesionej z
domu, przy ca�ym swym racjonalizmie. Wierzy�, ile mo�liwo�ci, w bog�w, czy te� w Boga,
zapytywa�, podobno, wyroczni, sk�ada� niewielkie ofiary i modli� si�, og�lnikowo co prawda,
o dobro, bo mawia�, �e bogowie sami najlepiej wiedz�, co dobre, wi�c lepiej ich nie kr�powa�
zastrze�eniami. �wiat uwa�a� za rozumne dzie�o rozumnych r�k b�stwa, kt�re ludzi kocha i
dba o nich, b�stwa, kt�re mimo to po �mierci zarz�dza nad nimi s�d. To pojmowanie b�stwa
�wiadczy, �e nie zna� strasznych, nieludzko okrutnych rz�d�w �matki� przyrody i za ma�o
my�la� nad bezsensownymi nieszcz�ciami jednostek i walkami lud�w i klas, a ulega�
tradycji, kt�ra bez skrupu�u logicznego z dawna wyposa�a�a b�stwa w przymioty, kt�re si�
wykluczaj� nawzajem.
Syn fabrykanta �wi�to�ci nie m�g� bra� politeizmu zbyt naiwnie; ba�wochwalc�
przecie� nie m�g� by� nawet jego ojciec. Tym bardziej Sokrates pojmowa� musia� wiele
mit�w jako symbole, mniej lub wi�cej pouczaj�ce i moralne; ale jaka� potrzeba z�o�enia
zm�czonej g�owy w r�ce pot�ne, szcz�liwe a dobre, byle nie ludzkie, potrzeba dzi�kowania
komu� poza i ponad lud�mi w chwilach dobrych by�a w jego duszy. Si�� przyzwyczaje� w
ko�cu z m�odych lat odczuwa� i wierzy� w b�stwo nad sob�, b�stwo, kt�rego czu� si�
aposto�em. Nasuwaj�c� si� chwilami wewn�trzn� trudno�� przed wykonaniem jakiego�
oboj�tnego na poz�r post�pku nazywa� g�osem bo�ym � a by� to zwyczajny takt etyczny.
By� z niego obywatel prawy. Kiedy by�o potrzeba, szed� pod bro� przeciw
Lacedemo�czykom. By� w ci�kiej piechocie pod Poddaj�, pod Delium i pod Amfipolis i
oczywi�cie zadziwia� wszystkich odwag� i spokojem w chwilach pop�ochu.
A jednak za m�dry by�, jak na pospolitego obywatela, i zbyt niepospolity, zbyt si�
codziennemu, instynktownemu �yciu przeciwstawia�, zbyt kochany i popularny u m�odych;
zadziobany by� musia�. W r. 399 oskar�ono go, jak wiadomo, o ateizm, herezj� i psucie
12
m�odzie�y. Tymi kamieniami t�um i w staro�ytno�ci najch�tniej ciska� w zbyt wybitne
jednostki, je�li tak by�y nieostro�ne, �e przed t�um sz�y z tym, co nie jest dla mas; tym
kamieniem trafiony pad� i Sokrates.
Jeszcze raz przed �mierci� mia�a b�ysn�� jego indywidualno��, kiedy gro�nemu
t�umowi s�dzi�w zacz�� po swojemu pob�a�liwe mora�y prawi� a z oskar�ycielami dialog
prowadzi�, jak gdyby tu nie o jego �mier� sz�o, tylko o dyskusj� na rynku.
Obrona �wiadkiem samob�jczym
Nie m�g� inaczej zrobi�. Po siedemdziesi�ciu latach w�adania duszami drugich i
w�asn� nie wypada�o mu si� dzi� kompromitowa� pro�bami, �zami czy pokor�. Owszem,
s�dziowie i oskar�yciele robili mu pewn� przys�ug�. Przecie� mu nie wypada�o umiera� w
��ku, zmo�onemu chorob�.
On sobie za m�odu powiedzia�, �e b�dzie panem a� do ko�ca. Kilkadziesi�t lat si�
m�czy� w tej koronie wy�szo�ci nad wszystko, za czym ludzie goni� z natury; kilkadziesi�t lat
wmawia� w siebie i w drugich, �e mu na dobrach �yciowych nie zale�y; zm�czony ju� i
�mierci bliski, mia��e teraz wzywa� lekarzy, ba� si� pogorszenia, nie m�c si� podnie��,
potrzebowa� pomocy, by� biednym naprawd� i wdzi�cznym za objawy mi�osierdzia
znajomych?
Za nic w �wiecie. Skorzysta� ze sposobno�ci skargi i procesu i wiedz�c, �e tym
sposobem pope�nia samob�jstwo, zacz�� w drugiej cz�ci swej mowy obro�czej otwarcie
drwi� z s�du. Wnosi�, �eby go za kar�, kt�r� mu kazano, wedle prawa, samemu
zaproponowa�, �ywiono a� do �mierci na koszt pa�stwa w Ratuszu. Chyba dobrze zna� lud
ate�ski i wiedzia� bardzo dobrze, �e si� w tych ludziach ��� wzburzy po takiej obronie.
S�o�ce jeszcze nie by�o zasz�o. Widzia� przecie� w r�owym blasku, po�r�d paruset
g��w s�dz�cych, znane mu dobrze twarze kap�an�w, demagog�w, rze�nik�w i w og�le tych
wszystkich, kt�rych tyle razy poni�y� i o�mieszy� na rynku wobec m�odzie�y. Czekali jego
�ez, jego strachu, jego pr�b, jako jedynej rekompensaty za sw�j w�asny wstyd i za to, czego
musieli w domu s�ucha� od p� zm�drza�ych syn�w. Nie da� im jej Sokrates; tylko spokojne
nauki i kpiny w powa�nym tonie. Wzi�� te� z ich r�k to, czego chcia�: wyrok �mierci.
Jak�e go ma�o pojmowa� Kriton, kiedy mu przyszed� proponowa�, po ludzku,
ucieczk� z wi�zienia. Czu� Sokrates, jak mu w gruncie rzeczy ten serdeczny cz�owieczysko
daleki, jak ma�o rozumie jego skryt� maszyneri� duchow�; przeto, �eby go nie rani�, a
nauczy� czego�, rozprawia� z nim szeroko o obowi�zkach obywatelskich i o po�wi�ceniu si�
dla powagi prawa.
Ostatnia godzina
A kiedy nadszed� ostatni dzie� i znajomi si� zeszli po�egna� go i wydoby� mu
d�awione �kanie z piersi, z�ama� go przy ko�cu i zepsu� mu akord ostatni, kobiety odprawi�
czym pr�dzej, a z m�odymi lud�mi gada� o nie�miertelno�ci duszy, tak sobie, po gospodarsku
i nie bez humoru, jak si� to nieraz gada�o w ogrodzie po zapasach albo gdzie� na schodach
�wi�tyni po nocy. Trzyma� si�. Przecie� go z �tamtej strony� nie mog�y czeka� strachy
mistyczne. Nie, tylko jaki� naturalny l�k przed zagadk� lub pustk�.
Str� mu trucizn� przyni�s�; poda� przepraszaj�c i odszed�, a twarz schowa�, bo si�
ch�opcu �zy ciurkiem pu�ci�y.
Sokrates wypi� cykut� w ciszy. �aden musku� nie drgn�� na wy�wiczonej twarzy.
M�odzi ludzie twarze chowali po k�tach i s�ycha� by�o �kanie t�umione p�aszczami.
13
�Co wy robicie! Dajcie� pok�j u licha � prosi� ich Sokrates � po c�em kobiety
odprawi�? Zdob�d�cie� si� na chwil� spokoju i panowania nad sob�!�
Ucichli, ale si� mo�e �aden z nich nie domy�la�, jaka to by�a gor�ca pro�ba w ustach
Sokratesa. O w�os, a by�by si� i on w roli chwia� pocz�� w ostatniej chwili, by�by by� musia�
kona� bez korony. A jemu by�o w tej chwili trudniej o moc nad sob� ni� kiedykolwiek; ju�
mu ci�y�y cz�onki i wyci�gn�� si� musia� na wznak na tapczanie. Ju� mu dr�twienie
dochodzi�o do serca i zimny dreszcz po nim przeszed�. Ju� .nie ufa� twarzy w�asnej, kt�ra go
dot�d nigdy nie zawiod�a: wszystko na niej bywa�o, ale nigdy b�l i strach. Ukry� twarz. Spod
himationu jeszcze �art ostatni rzuci�: �A nie zapomnijcie koguta ofiarowa� Asklepiosowi!�;
bo to we zwyczaju by�o, �e t� ofiar� sk�ada� ka�dy, kto po d�ugim cierpieniu przychodzi� w
ko�cu do siebie. Sko�czy�.
Cz�owiek wypracowany wewn�trznie i jego m�ka
Wielki prototyp dusz o podk�adzie aktorskim, kt�re chc�c si� wyzwoli� z jakiego�
poczucia poni�enia wewn�trznego, bo je na nich los rzuci� lub konieczno��, k�ami� swej
naturze ludzkiej: chc� si� do pewnego idea�u doci�gn��, zdobywaj� nieodzowne poczucie
mocy w walce z sob� samym; tworz� siebie samych w wyobra�ni i ten wytworzony idea�
graj� mniej lub wi�cej zr�cznie przed sob� i przed �wiatem.
Prototyp dusz prowadz�cych rachunki �ycia wewn�trznego: czuj�cych w�asne ruchy,
wyrazy, spojrzenia; dusz �pracuj�cych nad sob��.
Ludzie tacy bez maski �y� nie mog�; Sokrates nosi� mask� spro�nego sylena, a pod
ni� by� kostium p�boga z br�zu. Jak�� ulg� i wyzwoleniem musia�a by� dla niego �mier�!
�owca dusz
Naok� Sokratesa zgromadzi�o si� towarzystwo bardzo r�nolite. Bogata by�a
artystyczna indywidualno�� tego cz�owieka. Ludzi zna� znakomicie i potrafi� gada� z ka�dym
o jego sprawach i ka�dego zainteresowa� tym, co .m�wi� i jak m�wi�, umia� niejednemu
lepszemu cz�owiekowi zaimponowa� swoim oryginalnym, niezale�nym sposobem my�lenia i
post�powania. A �e w stosunkach z bli�szymi by� wes� i go��biego serca, pozwala� kpi� ze
swoich manier i wygl�du i sam rad z siebie podrwiwa�, a wiedzia�o si�, �e ta przyst�pna,
dobroduszna, komiczna figura to cz�owiek czysty jak kryszta�, twardy jak stal, i najt�szy �eb
w ca�ych Atenach, przeto lgn�li do niego ludzie lepsi i ciekawsi. A �e od kompanii nie stroni�
i w razie okazji zawsze si� mo�na by�o do Sokratesa napi� i poprawi�, cho�by i do rana, lubili
go i ci, kt�rym istota jego by�a obca, a sympatyczna i bliska jego maska sylena.
Zawsze olimpijsko spokojny i pod�artowuj�cy, zawsze z konceptem w zanadrzu bra� i
te subtelniejsze natury, kt�re wiedzia�y, w jakich ci�kich warunkach zewn�trznych �yje ten
cz�owiek.
On sam najwi�cej lubi� m�odych ludzi, kt�rych z �atwo�ci� bra� i formowa� po
swojemu � tedy i za nim przepada�a m�odzie� wszelkiego stanu i temperamentu.
Platon
Mia� ju� Sokrates po sze��dziesi�tce, kiedy si� z nim zapozna� �liczny, pysznie
zbudowany, m�ody dwudziestoletni ch�opak z dobrego domu, Aristokles, syn Aristona. Ojciec
jego pochodzi� z kr�lewskiego rodu Kodryd�w a matka Periktione, bliska krewna Kritiasa,
14
mia�a by� w jakim� pokrewie�stwie jeszcze z Solonem.
Dobrze mu si� dzia�o w cywilizowanym domu. Nauczono go nie tylko czyta� i pisa�
na Iliadzie i Odysei, ale pobiera� pr�cz tego lekcje muzyki i �piewu, lekcje malarstwa i
gimnastyki.
Rozwija� si� pysznie. Wzi�� nagrod� za zapasy na igrzyskach olimpijskich. Bary mia�
szerokie, �e go nauczyciel gimnastyki Platonem nazwa� i to ju� przy nim zosta�o.
Ch�opak znakomicie umia� opowiada� i nadzwyczajnie na�ladowa� ludzkie ruchy,
tony mowy, spos�b bycia. Rwa� si� na przedstawienia do teatru i po ca�ych dniach czyta�
dramaty. Komedie Epicharma musia� mie� zawsze pod poduszk�. Wcze�nie te� zacz�� sam
pisywa� dytyramby i tragedie.
W towarzystwach bywa�, oczywi�cie; zbiera� wzorki, obserwowa�, jak kto m�wi i jaka
si� w towarzystwie wytwarza sytuacja wzajemnych zamiar�w i my�li skrytych poza s�owami;
bywa�, bawi� si�, uczy� si�, s�u�y� w konnicy, �ycie mia� jedwabne, a jednak nie by�
zadowolony do dna. Robi� nic nie musia� z obowi�zku; polityka go mierzi�a; nie mia�
najmniejszej ochoty i�� na Pnyks czy na rynek, przedziera� si� przez brudny t�um i
polemizowa� z m�wnicy z lada kim. Czu�y by� jak mimoza na wszelkie zbyt grube
dotkni�cia. Tote� nachodzi�y go nieraz dziwne rozt�sknienia i smutki: jaka� potrzeba p�aczu
na czyjej� piersi, jakie� pragnienia rzeczy niewidzialnych, g�rnych, jakie� marzenia o
�wiatach lepszych, o ludziach doskonalszych, innych ni� ci krzykliwi politycy w Atenach.
Czytywa� pie�ni orfickie o pocz�tkach wszechrzeczy, ciekawie s�ucha� wie�ci o dalekim,
pe�nym cud�w i tajemnic Egipcie, marzy� o oddalonych wyspach w s�o�cu, godzinami patrza�
po nocy nad morzem, jak wschodzi�y gwiazdy a w nieokre�lonej dali po�yskiwa�y �wiate�ka
na tr�jrz�dowcach. Sk�d p�yn�y, nie wiadomo; ale to pewne, �e z innych, dalekich, pewnie
cudnych krain. Jaki� g��d rzeczy nowych, innych, odmiennych, lepszych; jaka� ��dza
poznania i podniesienia si� ponad pospolity �wiat.
Na lekcjach filozofii wyk�ada� mu Kratylos nauk� Heraklita; pogl�dy Protagorasa
wisia�y w powietrzu. Ruch ci�g�y, zmiana i znikomo�� wszystkiego, co jest, ci�g�a walka i
roztr�canie �okciami s�abszych w teorii, a w praktyce niekiedy subtelniej szych, lepszych. Te
pogl�dy w ustach m�wc�w i demagog�w, kt�rzy w najbrudniejsze sprawy, bywa�o, bez
wstr�tu maczali palce, zas�aniaj�c si� tym, �e czysto�� r�k to konwenans, a prawo i prawda
przy tym, kto ma powodzenie w danej chwili.
Wszystko si� to m�odemu Platonowi uk�ada�o w obraz strasznie smutny w ca�o�ci, a
okropnie komiczny w szczeg�ach. Czu�, �e tak urz�dzone i tak pojmowane �ycie otacza go
wprawdzie naok�, ale i to czu�, �e on nie jest dla takiego �ycia, �e nie wytrzyma, udusi si� w
takim �wiecie i w tych warunkach. Musz� przecie� by� gdzie� ludzie inni, musi kiedy�
przecie� nasta� czas inny.
Pierwsze spotkania
By� taki inny cz�owiek. Platon go nieraz widywa� na mie�cie, kiedy musia� z
guwernerem wychodzi� na przechadzk�. Nieraz si� chcia� ko�o niego zatrzyma�, bo widzia�,
�e si� tam co� dzieje: kogo� ob�miewaj� czy si� spieraj� o co�, ale mu guwerner nie pozwala�,
bo to nie wypada. Chodzi�y wie�ci, �e to stary rozpustnik i za ch�opcami ugania; ojciec si�
krzywi� na jego wspomnienie z niesmakiem: m�wi�, �e to uliczny sofista, kt�ry bywa
wprawdzie w towarzystwach, ale jaki� niespe�na rozumu i nie zawsze dodatnio oddzia�ywa na
m�odych ludzi. ,,Ot i Alkibiades, cz�owiek zdolny, a pope�ni� szereg nietakt�w i bodaj czy to
nie skutek przestawania z tego rodzaju towarzystwem.�
S�ucha� m�ody Platon, p�ki musia�, ale go n�ci� ten cz�owiek. Przecie� Sokrates by�
jaki� odmienny od wszystkich. Co� w nim przecie� musi by�. Przynajmniej nie b�dzie taki
15
nudny jak inni.
Tote� kiedy si� dorwa� swobody osobistej, musia� si� z nim zapozna�, a zapoznawszy
si�, przylgn��.
Zajmowa� go Sokrates zrazu jako znakomity motyw artystyczny, jako pyszna figura
charakterystyczna, od kt�rej trudno by�o oczy odwr�ci�, jako nadzwyczajny aran�er
szczeg�lnych sytuacji w rozmowach; obaj mieli artystyczn� �y�k�, obaj si� dusili w
mieszcza�skiej atmosferze Aten; tylko gdy m�ody, subtelny Platon sta� wobec tego
�rodowiska ze wstr�tem i obaw� marzyciela wobec ordynarnej rzeczywisto�ci � Sokrates,
wychowany w t�umie, nie brzydzi� si� i nie obawia� walki wr�cz z jego najt�szymi wodzami,
i wychodzi� zawsze zwyci�sko.
Jak�e go po kosmatych r�kach ca�owa� musia� bia�y Platon po takiej nadzwyczajnej
rozmowie z t�pym Eutyfronem o pobo�no�ci i jak mu smutne oczy b�yszcze� musia�y, kiedy
trze�wy in�ynier Kallikles broni� warto�ci i zwyci�stwa si�y w walce o byt, a Sokrates m�wi�
o moralnym tryumfie dusz bezbronnych a jasnych, chocia�by pad�y nawet, z�amane przemoc�
gawiedzi.
Platon znalaz� cz�owieka. Ca�� si�� gor�cego, m�odego serca przyr�s� do niego.
Chodzi� za nim jak cie�, marzy� o jego postaci, s�owa jego sobie powtarza�, czu� go ca�ym
sob�, rozumia� go ca�� si�� swej artystycznej organizacji; dopiero teraz si� cieszy�, �e
przyszed� na �wiat w Helladzie i �e Sokratesa jeszcze zasta� przy �yciu.
Wsp�lne godziny i lata
A kiedy godzinami rozmawia� Sokrates o dzielno�ci, o pi�knie, o mi�o�ci, rozkoszy,
odwadze, kiedy pracowicie odrzuca� jednostkowe odpowiedzi pytanych, bo sz�o nie o
poszczeg�lne przyk�ady, tylko o tre�� poj�cia og�lnego, kiedy si� przechodzi�o szeregi
przyk�ad�w z �ycia, odrzuca�o cechy nieistotne, a zbiera�o cechy wsp�lne, kiedy si� w
umys�ach m�odych ludzi z wolna formowa�a abstrakcja jasna i sko�czona jak kryszta�, Platon
czu�, �e si� przed nim jaki� nowy, upragniony �wiat otwiera. Zdawa�o mu si�, �e Sokrates
m�wi w�a�nie tak, jak on od dawna pragn��, �eby kto� m�wi�. Tak jest! Przecie� on sam od
dawna czu�, �e Kratylos nie ma racji. To nie mo�e by�, �eby w �wiecie wszystko wci��
musia�o gin��, �eby �ywio�em wszystkiego by�a brutalna walka, �eby z manowc�w my�li nie
by�o innego wyj�cia nad pi�� czy te� lisi spryt �yciowy, �eby nauki eleat�w o czym�, co
naprawd� jest niezale�ne od ludzkiego widzimisi�, mia�y by� tylko fantazj�. Oto Sokrates
wychodzi z manowc�w: oto wci�� przytacza i odrzuca konkretne przyk�ady i ods�ania w nich
kolejno jakie� jedno wsp�lne znaczenie. Jaka� rozkosz by�a Platonowi s�ucha� tego i i��
my�lami �ladem mistrza z zapartym tchem i �wiec�cymi oczyma. Zdawa�o mu si�, �e ju�
gdzie�, kiedy� podobnie cudne chwile prze�ywa�. Chyba w innym, lepszym �wiecie � nie tu.
�Wszelkie nabywanie wiedzy, to tylko przypomnienie tego, co dusza kiedy� w innym �wiecie
ogl�da�a.� Tak uczy� p�niej Platon, mistrz szko�y. Ale oto ju� si� mia� ku ko�cowi dialog,
ju� prawie ca�a i sko�czona abstrakcja �wieci�a ods�oni�ta spod nawa�u marnych, mami�cych
i niejasnych konkret�w, ju� wiedzieli towarzysze rozmowy, co to jest ,,pi�kno samo�, a nie ta
lub owa rzecz pi�kna; Platon nie wiedzia�, Platon je widzia� prawie, prawie dotyka�, czu�, �e
ono jest, bardziej jest, ni� zmys�owe przedmioty znikome.
Idee�widma
Czu�, �e przebywa w lepszym, wy�szym, wiecznym, oderwanym �wiecie, �e prawie
obcuje z bytami wiecznymi, og�lnymi, nie daj�cymi si� uchwyci� r�k� ani potr�ci� oczyma
16
�miertelnymi. Jak towarzysze jego widzieli i pami�tali tylko zmys�owe przedmioty podczas
rozm�w potocznych, tak on, kiedy Sokrates modelowa� definicje, czu�, �e widzi prawie
oczyma duszy jakie� przedmioty nadzmys�owe, ponazywane imionami og�lnymi, unosz�ce
si� niby duchy czyste nad ziemi�.
Ideami je nazwa� p�niej, kiedy przetopi� te chwile nastroj�w na teori� nie zawsze
jasn� i nie zawsze konsekwentn�. A nie by�a �nauka� o ideach do�� jasna, bo mu nie wysz�a
ta koncepcja poetycka ze spokojnych duma� nad pergaminowymi zwojami, tylko mu wy
kwit�a z dreszcz�w zachwytu i blasku oczu rozwartych, i z chwil, w kt�rych nie czu�, gdzie
jest, i s��w mu brak�o w zaci�ni�tej krtani.
Teraz Sokratesa kocha� jak dziecko i czci� go, jak si� bohater�w czci. Nie wierzy�
mo�e nawet p�niej chwilami, �eby Sokrates m�g� by� idej nie ogl�da�, skoro mu je sam
ods�oni�; k