7240

Szczegóły
Tytuł 7240
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7240 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7240 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7240 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Terry Pratchett �wiat Dysku Tom 23 Carpe Jugulum Prze�o�y�: Rafa� Jasi�ski [email protected] Wszystkie noce bezsenne i przespane dni, kt�rych po�wi�cenie wymaga�o poni�sze t�umaczenie dedykuj� Wszystkim Fanom tw�rczo�ci Prachetta - a w szczeg�lno�ci najcudowniejszej z nich - Ithi� S�owo Od Tak Zwanego T�umacza: Efekt mojej translatorskiej pracy jest zamierzeniem ze wszechmiar niekomercyjnym, a nawet anty-komercyjnym i wynika z histerycznego wr�cz uwielbienia prozy Terry'ego Prachetta. Wiem jednakowo�, �e praca jak� temu po�wi�ci�em godzi w interesy samego � uwielbianego przeze mnie pisarza, jak i Wydawnictwa, kt�rego nak�adem powie�ci jego ukazuj� si� w naszym kraju. Tako� �piesz� z wyja�nieniami � by Wydawnictwo owo uspokoi�. Moje t�umaczenie tak si� ma do Kapitalnych T�umacze� pana Cholewy, jak kawa� krwistego, surowego miecha, do wspaniale przyrz�dzonej pieczeni serwowanej, co najmniej, w Ritzu... albo i gdzie indziej, gdzie podaje si� takowe specja�y. Tak, tak... godzien nie jestem rzemyk�w ni wi�za�, ni rozwi�zywa� Panu Piotrowi i z niecierpliwo�ci� czekam na zapowiadan� przez Wydawnictwo Pr�szy�ski i S-ka �Maskarad�"] Z drugiej strony - by nie by� go�os�ownym - wzi��em na �warsztat" tom 23... co specjalnie nikogo w interes :-) nie ugodzi, bo� tom �w wyjdzie pewnikiem w Polsce za szmat czasu. Drugim powodem t�umaczenia w�a�nie �Carpe Jugulum" jest fakt, �e uwielbiam Cykl o Wied�mach i... wampiry. A niekt�rzy lubi� te� krwiste, niemal surowe mi�so, no nie? P.s.: Pozwoli�em sobie na zachowanie pewnych nazw w�asnych i stosowanie nazewnictwa zaproponowanego przez Pana Piotra W. Cholew� w poprzednich, wydanych w Polsce ksi��ek z serii �Discworld" za co serdecznie PRZEPRASZAM. Zrobi�em to tylko po to, by nie dezorientowa� Czytelnika! Dzi�kuj�! Rafa� Jasi�ki [email protected] Na wskro� czarnych strz�piastych chmur, niczym gin�ca gwiazda ogie� zmierza� ku ziemi - ku �wiatu, kt�rym by� �wiat Dysku -jednak na przek�r jakiejkolwiek innej gwie�dzie, p�omie� �w zdawa� si� manewrowa� upadkiem, to wznosz�c si�, to wiruj�c, aczkolwiek nieuchronnie spadaj�c. �nieg zal�ni� kr�tko na zboczach g�r, kiedy p�omie� przelatywa� obok z trzaskiem. Pod jego wp�ywem, ziemia zacz�a si� zapada�. B�yski odbija�y si� od �cian b��kitnego lodu, gdy p�omie� coraz szybciej opada� wzd�u� �lebu i lec�c przeze� z hukiem wi� si� i wirowa�. P�omie� b�ysn�� jaskrawym �wiat�em. Jednak co� wci�� sun�o mi�dzy ska�ami w �wietle promieni ksi�yca. Wylecia�o ze �lebu przy szczycie urwiska, gdzie zatrzyma�a si� stopiona z lodowca woda, i zag��bi�o si� w zimnym bajorze. Wbrew jakiemukolwiek uzasadnieniu znajdowa�a si� tutaj dolina, a nawet sie� dolin, kurczowo trzymaj�cych si� stok�w g�r przed d�ugim upadkiem na r�wniny. Male�kie jezioro migota�o na �wie�ym powietrzu. Wok� roztacza�y si� lasy, male�kie pola, przypominaj�ce pikowane ko�dry zarzucone na ska�y. Wiatr usta� i powietrze sta�o si� cieplejsze. Cie� zacz�� kr��y�. Daleko w dole, niezauwa�one przez nikogo i nie zwracaj�ce na siebie uwagi pewne istoty wkracza�y do owej doliny. Nawet gdyby kto� je spostrzeg�, by�oby niezwykle trudno stwierdzi� kim dok�adnie by�y. Ja�owiec zadr�a�, wrzos zaszele�ci�, jakby olbrzymia armia istot - bardzo ma�ych istot - zmierza�a ku jednemu celowi. Cienie dotar�y do skalnej p�ki, kt�ra oferowa�a wspania�y widok na pola i lasy, z kt�rych spomi�dzy korzeni drzew wy�ania�a si� armia. Sk�ada�a si� ona z bardzo ma�ych, niebieskich ludk�w, nosz�cych stercz�ce niebieskie czapeczki. Jednak wielu z nich, obdarzonych przez natur� czerwonymi w�osami, nie nosi�o �adnego nakrycia g�owy. Wszyscy wyposa�eni byli w miecze, chocia� �aden z nich nie by� d�u�szy ni� sze�� cali. Ustawili si� w szeregu, spogl�daj�c ku nieznanemu miejscu, a potem bro� szcz�kn�a, miecze unios�y si� i rozleg� si� okrzyk bojowy. By�by to imponuj�cy okrzyk bojowy, gdyby uzgodnili wcze�niej, co ka�dy z nich powinien krzykn��. Jednak z garde� ka�dego ma�ego wojownika wydobywa� si� jego w�asny - absolutnie osobisty - okrzyk bojowy, za kt�ry got�w by�by spu�ci� lanie ka�demu, kto chcia�by mu go odebra�. - Na� mac Feegle! - Ach, skopiem im dupska! - Dokopiemy skurcybykom! - Mo�e by� tylko jeden z tysionc�w! - Jezde�my Nam mac Feeglowie! - Wdepcymy ich w b�ocko! Niewielka dolina, sk�pana w czerwieni zachodz�cego s�o�ca zwie si� Kr�lestwem Lancre. Ludzie powiadaj�, �e z jego najwy�ej po�o�onych miejsc, mo�na ujrze� wszystkie szlaki wiod�ce ku Kraw�dziom �wiata. Inni, przewa�nie ludzie spoza Kr�lestwa, snuli r�wnie� opowie�ci o grzmi�cych morzach, przelewaj�cych si� poza Kraw�d� i tym, �e ich �wiat przemierza� wielk� przestrze� na grzbietach czterech olbrzymich s�oni, stoj�cych na skorupie r�wnie wielkiego ��wia morskiego. Lancra�czycy, oczywi�cie, s�yszeli o tym. S�dz� nawet, �e brzmi to niemal logicznie. �wiat by� w rzeczy samej p�aski, chocia� w Kr�lestwie Lancre jedynymi naprawd� p�askimi powierzchniami by�y blaty sto��w i wierzcho�ki g��w niekt�rych ludzi. Tako� s�onie - wiadoma rzecz - by�y wystarczaj�co silnymi stworzeniami. Kto wie, mo�e i ��wie morskie mog� unie�� spory ci�ar? Nie wygl�da�o na to, �e teoria ta ma jakie� powa�ne luki, wi�c Lancra�czycy najzwyczajniej si� z ni� pogodzili. Nie oznacza�o to bynajmniej, �e mieszka�cy Lancre nie interesowali si� sprawami reszty �wiata. Wprost przeciwnie! G��boko i �arliwie si� we� anga�owali. Zamiast jednak stawia� pytania typu �Skajd si� tu wzi�li�my? ", pytali po prostu � Ciekawe, czy przed �niwami spadnie deszcz? ". Filozofowie mogli ubolewa� nad owym jawnym brakiem ambicji umys�owych, jednak dopiero w�wczas, kiedy byli absolutnie pewni swego kolejnego posi�ku. Prawd� jest, �e Lancre ze swym surowym klimatem i odosobnionym po�o�eniem p�odzi�o ludzi twardych, acz szczerych, kt�rzy wielokro� przewy�szali �wiatowc�w z p�aszczyzn. Jednak�e w�a�nie z Lancre wywodzi�o swe korzenie wielu z najwi�kszych mag�w i najpot�niejszych czarownic. Filozofowie - po raz kolejny - mogliby by� zaskoczeni, i� tak prostolinijny lud daj�c �wiatu tak olbrzymi� liczb� natchnionych magi� osobisto�ci, wci�� tkwi� nie�wiadom tego, �e ci z nich st�paj�cy teraz po ziemi, mogli budowa� - dajmy na to - zamki na niebie. I tak oto c�ry i synowie Lancre rozsiani po ca�ym �wiecie, wykuwali swe kariery, pn�c si� po szczeblach sukcesu, wci�� jednak pami�taj�c o tym, by wysy�a� pieni�dze do domu. Ci, kt�rzy pozostawali w domu, nie zastanawiali si� nazbyt nad �wiatem zewn�trznym - nie licz�c odnotowywania adres�w zwrotnych z kopert. Jednak �wiat Zewn�trzny o nich pami�ta�. * * * P�ka skalna opustosza�a. Ni�ej, na bagnach ga��zie wrzosu rozchyla�y si� w kszta�cie litery �V", kt�rej szpic kierowa� si� ku dolince. - Gin's a haddie! - Na� mac Feegle!' * * * Istnieje mn�stwo odmian wampir�w. Ludzie mawiaj� nawet, �e jest ich r�wnie wiele, jak wiele jest rodzaj�w wszelkich chor�b.11 nie s� one zupe�nie ludzkie (o ile wampiry w og�le pochodz� od ludzi. Po�r�d dawnych wierze� mieszka�c�w Ramtop�w mo�na napotka� wiar� w to, i� je�li jakie� - z pozoru niewinne - narz�dzie, dajmy na to m�otek, czy pi�a nie b�dzie u�ywana przez trzy lata, zacznie samo szuka� krwi. W Ghat s� i tacy, kt�rzy wierz� w wampiryczne arbuzy, chocia� folklor milczy o takich przypadkach.). Dwie sprawy od wiek�w stanowi� zagadk� dla badaczy wampir�w. Po pierwsze: sk�d wampiry czerpi� sw� wielk� moc? Przecie� tak �atwo je zabi�! Istnieje wiele r�nych metod u�miercania ich, w��cznie z wbiciem ko�ka w samo serce, co swoj� drog� dzia�a r�wnie skutecznie na zwyk�ych ludzi. Klasyczny wampir sp�dza dni w trumnie, bez jakiejkolwiek ochrony, je�li nie liczy� podstarza�ego garbusa, kt�ry nie wygl�da nazbyt dziarsko, by stawi� op�r nawet bardzo skromnemu t�umowi. A jednak wystarczy tylko jeden, by zaku� ca�� wiosk� w kajdany ponurej uleg�o�ci. Drug� frapuj�c� zagadk� jest fakt przys�owiowej wr�cz g�upoty wampir�w. Jakby noszenie smokingu przez ca�y dzie� nie by�o dostateczn� przes�ank� dotycz�c� ich nie�miertelnej natury, wybieraj� do tego �ycie w starych ponurych zamczyskach, kt�re roj� si� od rozmaitych sposob�w unicestwienia wampira. �atwe do zerwania zas�ony, dekoracje na �cianach, z kt�rych z �atwo�ci� mo�na skleci� jaki� symbol religijny. Ponadto naprawd� wierz�, �e pisz�c swe imiona wstecz kogokolwiek nabior�! 1 Maj� na my�li pewnie fakt, �e niekt�re z nich bywaj� gro�ne i zab�jcze, a inne sprawiaj� jedynie, �e chodzi si�, w zabawny spos�b i czuje, si�, wstre_t do, na przyk�ad, owoc�w. Pow�z ko�ysa� si� z turkotem, jad�c przez bagniska le��ce wiele mil od Lancre. Jego �wiat�a migota�y, kiedy podskakiwa� w koleinach. A za nim pod��a� mrok... Konie, jak i ca�y pow�z, poza herbem na drzwiczkach, by�y czarne. Mi�dzy uszami ka�dego z koni tkwi�o czarne pi�ro. Takie same pi�ra ko�ysa�y si� na ka�dym rogu karocy. Nie wykluczone, �e w�a�nie owe pi�ra wywo�ywa�y niesamowity efekt w�r�d cieni jad�cego powozu, tak �e zdawa� si� wlec za sob� ciemno��. Na wzniesieniu w�r�d wrzosowisk, mi�dzy kilkoma drzewami znajdowa�y si� ruiny budynku. Pow�z zatrzyma� si� przy nich. Konie sta�y nieruchomo, co jaki� czas tupi�c kopytami i zarzucaj�c �bami. Trzymaj�cy wodze stangret siedzia� zgarbiony czekaj�c. Cztery postacie p�yn�y ponad chmurami w srebrzystym �wietle ksi�yca. Z tonu ich rozm�w mo�na by�o wyczyta�, �e kto� zdawa� si� by� zaniepokojony, aczkolwiek k��liwe, nieprzyjemne brzmienie g�osu sugerowa�o, i� lepszym okre�leniem by�aby �irytacja". - Pozwolili�cie mu odej��! - g�os by� j�kiem kogo� chroniczne narzekaj�cego. - Zranili�my go, Lacci - ten brzmia� ugodowo, po ojcowsku, z delikatn� sugesti� pragnienia, by da� pierwszej osobie w ucho. - Naprawd� nienawidz� tych stworze�. S� takie... ckliwe! - Ot� to, kochanie. To echo naiwnej przesz�o�ci. - Gdybym potrafi�a tak l�ni�, nie chowa�abym si� tutaj... Po prostu wygl�da�abym pi�knie! Dlaczego to robi�? - W ich czasach mog�o to by� u�yteczne, jak s�dz�. - Znaczy si�... �e s�... t�... jak to nazywasz? - �lep� uliczk� ewolucji, Lacci. Rozbitkowie pozostawieni sami sobie na bezludnej wyspie po�r�d Morza Post�pu. -1 dlatego robimy im przys�ug�, kiedy je zabijamy? - Trafi�a� w samo sedno. Teraz cisza... - Ale kurcz�ta nie �wiec� - odezwa�a si� ponownie osoba nazywana Lacci - W ka�dym razie nie same z siebie. - S�yszeli�my ju� milion razy o twoich eksperymentach. Jednym z najbardziej szlachetnych by� ten z zabiciem ich najpierw. - odezwa� si� trzeci g�os; m�ody m�ski g�os, chocia� r�wnie dobrze m�g� nale�e� do zm�czonej kobiety. Jednak pobrzmiewa� �starszym bratem" w ka�dej sylabie. - Po co to wszystko? - To je troch� uspokoi, kochanie. - S�uchaj ojca, moja droga - ten g�os m�g� nale�e� tylko do matki. G�os �w kocha�by pozosta�e, niezale�nie od tego, co by zrobi�y. - Jeste�cie tacy... niesprawiedliwi! - Pozwolili�my ci zrzuca� g�azy na chochliki, kochanie! �ycie nie mo�e by� wieczn� zabaw�! Wo�nica drgn��, kiedy g�osy przenikn�y chmury. Po chwili cztery postaci zmaterializowa�y przy karocy. Z trudem wygramoli� si� z koz�a i otworzy� drzwiczki powozu, gdy si� zbli�yli. - Wiele z tych nieszcz�snych istot odesz�o - zaduma�a si� Matka. - Nie zawracaj sobie tym g�owy, kochanie. - powiedzia� Ojciec. - Tak bardzo ich nie znosz�! Czy oni te� s� �lep� uliczk�? - zapyta�a C�rka. - Wci�� nie wystarczaj�co �lep�, mimo twoich nieustaj�cych wysi�k�w - odpowiedzia� Ojciec - Igor! W drog�, do Lancre! Wo�nica odwr�ci� si� - Tak, mistfu? - Och, cz�owieku... po raz ostatni m�wi�... nie mo�esz m�wi� inaczej? - To jedyny sfos�f, jaki znam, mistfu - odpowiedzia� zak�opotany Igor. -1 zabierz te cholerne pi�ra z powozu, ty idioto! Stangret cofn�� si� zbity z tropu. - Czarne fi�ra to tfadycja! - powiedzia�. - Mufimy je mie�! - Natychmiast si� ich pozb�d� - rozkaza�a Matka - Co ludzie sobie pomy�l�? - Tak, profe pani - mrukn�� Igor. Zatrzasn�� drzwiczki, poko�ysa� si� wok� koni usuwaj�c pi�ra i z pe�nym nabo�e�stwem umie�ci� je pod koz�em. - Ojcze? Czy Igor te� jest �lep� uliczk� ewolucji? - odezwa� si� poirytowany g�os z powozu. - Mo�emy mie� jedynie nadziej�, i� nie, kochanie - Dfanie - mrukn�� do siebie Igor, unosz�c lejce. * * * Tre�� zaczyna�a si� od s��w: �Serdecznie Zapraszamy...". Pismo by�o nadzwyczaj eleganckie, rozwlek�e do granic czytelno�ci, ale nad wyraz urz�dowe. Niania Ogg u�miechn�a si�, z�o�y�a kart� i z szacunkiem umie�ci�a j� na ramce kominka. Uwielbia�a s�owo �serdecznie". Brzmia�o bogato, jak r�wnie� pobrzmiewa�o ochryp�� alkoholow� nutk�. W�a�nie prasowa�a sw� najlepsz� halk�. Oznacza�o to, i� siedzia�a na krze�le przy kominku, podczas gdy jedna z jej synowych, kt�rej imi� w tej chwili wylecia�o jej jako� z g�owy, wykonywa�a ca�� robot�. Niania, oczywi�cie, pomaga�a wskazuj�c fragmenty, kt�re dziewczyna przeoczy�a. To cholernie dobre zaproszenie, my�la�a. A zw�aszcza ta z�ocista ramka, g�sta niczym syrop. By� mo�e nie jest to prawdziwe z�oto, my�la�a, ale mimo wszystko nie�le si� b�yszczy. - O... tam! Zdaje si�, �e zosta� jeszcze kawa�ek - pomog�a synowej i nala�a sobie piwa. - Dobrze, Nianiu. Inna synowa, kt�rej imi� przypomnia�aby sobie z �atwo�ci�, gdyby tylko zastanowi�a si� nad tym chwilk�, polerowa�a czerwone trzewiki Niani. Trzecia z szacunkiem czy�ci�a lnian� szmatk� czubek j ej najlepszego kapelusza, wisz�cego na specjalnym stojaku. Niania podesz�a do tylnych drzwi i otworzy�a je. Poprzez strz�py chmur s�czy�o si� s�abe �wiat�o a wy�ej wschodzi�y ju� pierwsze gwiazdy. Wci�gn�a powietrze. Tutaj, w g�rach zima trzyma�a si� kurczowo, a jednak powietrze nios�o ju� wo� wiosny. Och, oczywi�cie wiedzia�a, i� nowy rok rozpocz�� si� w Noc Strze�enia Wied�m, kiedy teoretycznie ko�czy�a si� pora zimowa, lecz dla niej pocz�tkiem nowego roku by� czas, w kt�rym zielone p�dy zaczyna�y przebija� si� przez �nieg. Zmiany wisia�y w powietrzu. Czu�a to w ko�ciach. Oczywi�cie jej jedyna przyjaci�ka, Babcia Weatherwax ci�gle powtarza�a, �e nie nale�y zbytnio ufa� ko�ciom, lecz Babcia Weatherwax wyg�asza�a wiele podobnych dyrdyma� przy ka�dej nadarzaj�cej si� okazji. Niania Ogg zamkn�a drzwi. Mi�dzy ga��ziami drzew rosn�cych na ko�cu jej bezlistnego teraz ogrodu, co� zatrzepota�o skrzyd�ami, zaszczebiota�o i pod zas�on� mroku wzbi�o si� w niebo. * * * Kilka mil dalej, w swej chatce Agnes Nitt, wied�ma o rozdwojonej ja�ni zastanawia�a si� nad swoim nowym kapeluszem. Zazwyczaj mia�a dwie opinie na ka�dy temat. Kiedy ju� poupycha�a oporne kosmyki w�os�w, przygl�daj�c si� krytycznym wzrokiem swemu odbiciu w lustrze, zacz�a nuci� piosenk�. �piewa�a w harmonii z sam� sob�. Oczywi�cie nie z sob� odbit� w lustrze, bo w takim wypadku pr�dko sko�czy�a by, jak bohaterki �piewaj�ce w duecie z Panem B��kitnym Ptaszkiem, czy innymi mieszka�cami lasu - a na to m�g� pom�c tylko dobry miotacz ognia. �piewa�a, po prostu w harmonii z sam� sob�. Ostatnimi dniami, kiedy tylko nie koncentrowa�a si� dostatecznie by temu zapobiec, zdarza�o si� to coraz cz�ciej. Perdita mia�a nieco ochrypni�ty g�os, jednak nigdy nie traci�a okazji, by si� przy��czy�. Ludzie sk�onni to kurtuazyjnego okrucie�stwa zwykli mawia�, �e wewn�trz ka�dej grubej dziewczynki znajduje si� inna, szczup�a dziewczynka. No i mn�stwo czekolady. Ta szczup�a dziewczyna wewn�trz Agnes mia�a na imi� Perdita. Czarownica nie by�a absolutnie pewna sk�d wzi�� si� �w niewidzialny pasa�er. Matka opowiada�a jej, �e b�d�c ma�� dziewczynk�, Agnes mia�a zwyczaj obwiniania win� za wszelkie tajemnicze wypadki - takie jak niespodziewane znikni�cie salaterki deseru, czy st�uczenie bezcennego dzbanka - �innej ma�ej dziewczynki". Teraz, kiedy doros�a, zrozumia�a, �e tego typu post�powanie nie jest najlepszym pomys�em, kiedy jest si� posiadaczk� krwi przesi�kni�tej magi�. Wymy�lony przyjaciel po prostu dor�s�, bo tak naprawd� nigdy nie odszed� a do tego okaza� si� utrapieniem. Agnes nigdy nie polubi�a Perdity. Perdita by�a pr�na, samolubna i z�o�liwa. Natomiast Perdita nie znosi�a wn�trza Agnes, tak olbrzymiego, �e niekt�rzy woleli j� przeskakiwa�, ni� obchodzi� dooko�a. M�oda wied�ma wola�a my�le�, �e Perdita to zwyk�y wymys�, por�czny przydomek, okre�laj�cy wszystkie niebezpieczne my�li i pragnienia, kt�rych nie wypada�o mie�. Taki ma�y, dokuczliwy komentator, kt�rego celem jest �y� by drwi�. Niestety, o wiele cz�ciej pojawia�a si� nie daj�ca spokoju my�l, �e to Perdita stworzy�a Agnes, jako sw�j w�asny worek treningowy do ok�adania pi�ciami. Agnes zawsze przestrzega�a regu�. Perdita nigdy. Perdita, b�d�c � ch�odn� " nigdy nie zamierza�a przestrzega� jakichkolwiek regu�. Agnes przestrzega�a logiki. Je�li kto� ostrzega �Nie wpadaj do do�u z kolcami", logika podpowiada�a, �e musi mie� racj�. Perdita uwa�a�a, �e cokolwiek zbli�onego do Dobrych Manier jest pomys�em ze wszech miar g�upim i do tego represyjnym. Agnes by�a w stanie wyrazi� sprzeciw jedynie w subtelny spos�b, a i to dopiero wtedy, kiedy trafia�y w ni� kapu�ciane g��by rzucane przez ludzi. Perdita uwa�a�a, �e szpiczasty kapelusz czarownicy jest symbolem w�adzy. Agnes natomiast twierdzi�a, �e p�kata dziewczyna nie powinna nosi� wysokiego kapelusza, zw�aszcza w kolorze czarnym. Wygl�da�a jak lukrecja, na kt�r� kto� upu�ci� ro�ek lod�w. S�k w tym, �e zar�wno Agnes, jak i Perdita mia�y racj�. Szpiczasty kapelusz wiele znaczy� w Ramtopach. Ludzie zwracali si� do raczej do kapelusza, ni� do osoby, kt�ra go nosi�a. Gdy bywali w powa�nych tarapatach, zawsze udawali si� do czarownicy.2 Oczywi�cie nale�a�o si� te� nosi� na czarno. Perdita uwielbia�a czer� i uwa�a�a, �e kolor czarny jest �ch�odny". Zdaniem Agnes czer� nie by�a nazbyt prowokuj�cym kolorem. A co do tego durnego s�owa �ch�odny" to - w jej opinii - ludzie, kt�rzy go u�ywali posiadali m�zgi wielko�ci nie wystarczaj�cej by wype�ni� nim �y�eczk� do herbaty. Magrat Garlick nigdy nie nosi�a si� w czerni. I prawdopodobnie nigdy nie wypowiada�a s�owa �ch�odno ", je�li nie odnosi�o si� ono do temperatury. Agnes zako�czy�a analiz� swego wygl�du i rozejrza�a si� wewn�trz chatki. Nale�a�a wcze�niej do Magrat. Teraz nale�y do mnie, pomy�la�a wzdychaj�c. Pochwyci�a wzrokiem kosztown�, z�ocon� na brzegach kart� le��c� na skraju kominka. A zatem Magrat odesz�a na dobre, by pe�ni� rol� Kr�lowej. Je�li do tej pory istnia�y co do tego jakiekolwiek w�tpliwo�ci teraz rozwia�y si� zupe�nie. Agnes �ama�a sobie g�ow�, jak znaczn�, rol� odegra�y w tym wszystkim Niania Ogg i Babcia Weatherwax, kt�re napomyka�y o tym od czasu do czasu. By�y nazbyt dumne, �e Magrat po�lubi�a Kr�la i zgodzi�a si� z nimi, 2 Niekiedy, oczywi�cie, tylko po to, �eby prosi� j� by przesta�a robi� to, co robi. co do tego, �e by� to w�a�ciwy dla niej rodzaj �ycia. Nigdy jednak nie wyra�a�y jasno swych my�li, kt�re wydawa�y si� wisie� ponad ich g�owami, b�yszcz�c jaskrawymi kolorami: Magrat musia�a zadowoli� si� drugim miejscem. Agnes nieomal p�k�a ze �miechu, kiedy po raz pierwszy to sobie u�wiadomi�a. Nie mia�a jednak do�� si�y by spiera� si� ze starszymi czarownicami. Nawet nie zauwa�y�yby czego�, co mog�aby nazwa� swymi mocnymi argumentami. Babcia mieszka�a samotnie w swej wiekowej chatce, tak s�dziwej, �e rosn�ce wok� polanki drzewa zdawa�y si� w por�wnaniu z ni� dziarskie. Budzi�a si�, my�a si� w beczu�ce na deszcz�wk� i chodzi�a spa�. Samotnie. Niania Ogg, natomiast, by�a najbardziej tutejsz� osob�, jak� Agnes kiedykolwiek pozna�a. Bywa�a w obcych krajach, a jak�e! Jednak zabiera�a Lancre ze sob�, niczym jaki� niewidzialny kapelusz. Obie czarownice uwa�a�y siebie za p�pek �wiata i najwy�szy jego szczyt razem wzi�te. Ich zdaniem reszta �wiata istnia�a tylko po to, by j � poprawia�y. Perdita uwa�a�a, �e bycie Kr�low� to najlepsza rzecz jaka mo�e spotka� kobiet�. Agnes mia�a co do tego inne zdanie - najlepsz� rzecz� jaka mo�e przytrafi� si� kobiecie to, po pierwsze: znale�� si� gdziekolwiek, byle nie w Lancre, a po drugie: mie� swoj� w�asn� g�ow� tylko dla siebie. Poprawi�a kapelusz i wysz�a z chatki. Wied�my nigdy nie zamykaj� drzwi. Nigdy nie musia�y tego robi�. Kiedy oddali�a si� po�piesznie, dwie sroki wyl�dowa�y na dachu o�wietlonym srebrzystym blaskiem ksi�yca. * * * Ukryty obserwator by� by co najmniej zaintrygowany tym, co wyprawia�a w tej chwili czarownica Esmeralda Weatherwax. Przez chwil� przygl�da�a si� schodkom przy kuchennym wyj�ciu, potem unios�a stary szmaciany dywanik. Nast�pnie podrepta�a do drzwi frontowych, kt�rych nigdy nie u�ywa�a i zrobi�a to samo. Przebieg�a palcami po framudze drzwi. Wysz�a z chatki. Na zewn�trz panowa� tej nocy k�uj�cy mr�z, m�ciwa sztuczka konaj�cej zimy. Zaspy u�pione w cieniach domku wied�my wci�� trzyma�y si� hardo. Czarownica przeszuka�a donice i krzaki rosn�ce tu� przy drzwiach, nie zwa�aj�c na przenikliwy zi�b. Wr�ci�a do �rodka. Babcia posiada�a zegar. Lancra�czycy cenili zegary, chocia� czas nie by� czym�, do czego przyk�adali wag� o ile obejmowa� okres kr�tszy ni� jedna godzina. Chc�c zagotowa� jajko, �piewali po prostu pi�tna�cie linijek �Gdzie Znikn�y Wszystkie Kremy?". Jednak tykanie by�o pociech� w d�ugie zimowe wieczory. Wreszcie usiad�a w bujanym fotelu, spogl�daj�c w�ciekle ku drzwiom. Zahucza�y sowy. Rozleg� si� tupot biegn�cych st�p a potem kto� z hukiem waln�� o drzwi. Nie obeznany z przys�owiow� ju� samokontrol� Babci, kt�r� zdolna by�a zgina� podkowy, m�g�by stwierdzi�, �e rozleg�o si� westchnienie ulgi. - Nareszcie - mrukn�a wied�ma. - Lepiej p�no ni� wcale. Podniecenie, kt�re opanowa�o g�rne partie zamku, tu w stajniach pobrzmiewa�o jedynie delikatnym szumem. Soko�y i jastrz�bie siedzia�y spokojnie na swych �erdziach, pozostawione samym sobie w ich wewn�trznym �wiecie kiwania g�owami. Od czasu do czasu rozlega�o si� brz�kni�cie �a�cucha, tudzie� trzepot skrzyde�. Sokolnik Hodgesaargh przygotowywa� si� w swojej kom�rce. W pewnej chwili poczu�, �e dzieje si� co� niew�a�ciwego. Pop�dzi� ku stajniom. Ptaki zdawa�y si� pobudzone, 9 czujne i wyczekuj�ce. Nawet Kr�l Henry, orze� do kt�rego sokolnik nie zbli�a� si�, je�li nie mia� na sobie pe�nej zbroi p�ytowej, nerwowo rozgl�da� si� dooko�a. Zachowywa�y si� jakby szczur czai� si� gdzie� w pobli�u, jednak Hodgesaargh �adnego nie dostrzeg�. By� mo�e ju� odszed�? Na dzisiejszy wiecz�r sokolnik wybra� myszo�owa Williama, na kt�rym zawsze m�g� polega�. Owszem, m�g� polega� na pozosta�ych ptakach, tak jak one mog�y liczy�, �e pojawi si� w zasi�gu ich z�o�liwego ataku. William by� inny. William my�la�, �e jest kurcz�ciem i z regu�y by� nieszkodliwy w towarzystwie. Teraz i on po�wi�ca� niespodziewanie wiele uwagi �wiatu, kt�ry zazwyczaj dla� nie istnia� je�li nie zawiera� bod�ca w postaci ziaren. Dziwne, pomy�la� Hodgesaargh. A potem da� sobie spok�j. Ptaki nadal wpatrywa�y si� w dach - co by�o o tyle dziwne, �e dachu tam po prostu nie by�o. * * * Babcia Weatherwax spogl�da�a na rumian�, okr�g�� i przepe�nion� niepokojem twarz. - Nie jeste� miejscowy... - powiedzia�a. - Jeste� dzieciakiem Wattleya z Kromki, prawda? - Tttt... mmm... ttt... - wyj�ka� ch�opak oparty o framug�, z trudem �api�c oddech. - Po prostu oddychaj - poradzi�a babcia. - Chcesz si� napi� wody? - Taaa... - wydusi� ch�opiec. - Tak, tak, wszystko w porz�dku. By�e� oddycha�. Ch�opak kilka razy �ykn�� �apczywie powietrza. - Musi pani i�� do Pani Bluszcz i jej dziecka - rzuci� jednym szybkim strumieniem s��w. Babcia pochwyci�a kapelusz z ko�ka przy drzwiach i miot�� ze schowka pod strzech�. - My�la�am, �e stara Paternoster si� tym zajmuje - powiedzia�a, wciskaj�c kapelusz na g�ow� ruchem wojownika przygotowuj�cego si� do nieoczekiwanej bitwy. - Powiedzia�a - powiedzia� ch�opiec - �e wszystko posz�o zupe�nie nie tak, psze pani. Babcia ju� p�dzi�a �cie�k� na wskro� polanki. Miot�a nigdy nie zaskakiwa�a nim dotar�a do miejsca, w kt�rym polanka pochyla�a si� przechodz�c w �agodny stok. Babcia bieg�a dalej, depcz�c k�uj�ce krzaki. Magia zadzia�a�a i wied�ma unios�a si� lekko w powietrze ci�gn�c butami p�dy martwej paproci. A potem miot�a wznios�a si� ku nocnemu niebu. * * * Szlak wi� si� po�r�d g�r niczym upuszczona wst��ka. Tu w g�rach, zawsze s�ycha� by�o zawodzenie wiatru. Ko� zb�jcy - czarny du�y ogier - by� prawdopodobnie jedynym koniem z drabin� przytroczon� do siod�a. Imi� zb�jcy brzmia�o Casanunda a by� on krasnoludem, co w sumie wiele wyja�nia. Wi�kszo�� ludzi �ywi opini�, �e krasnoludy w swym zachowaniu by�y rozwa�ne, a prawo traktowa�y z nale�ytym szacunkiem. Tako� w delikatnej materii spraw sercowych tudzie� innych wstydliwych zwi�zanych z ni� organ�w. Generalnie by�a to prawda. Jednak genetyka rzuca nieraz swe dziwne ko�ci na zielonym suknie �ycia i w ten spos�b stworzy�a Casanund�. Krasnolud �w wola� zabaw� od z�ota - a czas kt�re inne krasnoludy po�wi�ca�y w�a�nie z�otu, on po�wi�ca� kobietom. Casanunda �ywi� r�wnie� szczeg�lny szacunek dla prawa. Uwa�a� je za wiele u�yteczn� rzecz i nawet go przestrzega�. Kiedy by�o to dla niego dogodne, oczywi�cie. Z drugiej strony krasnolud gardzi� fachem zb�jcy, ale dzi�ki temu m�g� cieszy� si� �wie�ym 10 wiejskim powietrzem, kt�re dobrze robi�o jego zdrowiu. Szczeg�lnie kiedy wszystkie n�dzne miasta pe�ne by�y m�ciwych m��w gro��cych u�yciem si�y. Jedynym problemem bywa�o to, �e wielu nie bra�o go nazbyt powa�nie. Do perfekcji opanowa� zatrzymywanie powozu, jednak problem zaczyna� si� od pytania �Co tam? To chyba jaki� nizio�ek, sir. A to ten cz�owieczek wysoki inaczej? ". Nie mia� wtedy wyboru - i kto� mia� postrzelone kolano. Dmuchn�� kilka razy w zwini�te d�onie. A potem us�ysza� turkot zbli�aj�cego si� powozu. Ju� mia� wyjecha� ze swojej ma�ej kryj�wki w zaro�lach, kiedy spostrzeg� innego zb�jc� p�dz�cego k�usem z przeciwnej strony lasu. Pow�z zatrzyma� si�. Krasnolud niewiele m�g� dos�ysze�, kiedy zb�jca podjecha� do drzwiczek i pochyli� si� ku pasa�erom... ...r�ka wystrzeli�a z okna karocy i porwa�a go z konia, wci�gaj�c do �rodka. Pow�z ko�ysa� si� przez chwil� na resorach, a potem drzwi otworzy�y si� i zb�jca wytoczy� si� na drog�. Karoca ruszy�a dalej... Casanunda odczeka� chwil�, po czym podjecha� do cia�a. Ko� sta� cierpliwie, kiedy odwi�zywa� drabin� i zsiada�. Zb�jca by� martwy niczym g�az. Ludzie �yj�cy, my�la� krasnolud, maj� w sobie wi�cej krwi. * * * Zaprz�g zatrzyma� si� na szczycie wzg�rza, kilka mil dalej sk�d droga rozpoczyna�a sw�j d�ugi kr�ty zjazd ku dolinie Lancre. Czworo pasa�er�w wysz�o z powozu. Nad nimi przetacza�y si� chmury, jednak tutaj powietrze by�o mro�ne i czyste. W �wietle ksi�yca rozci�ga� si� wspania�y widok ukazuj�cy wszystkie szlaki wiod�ce ku Kraw�dziom. A poni�ej znajdowa�o si� male�kie kr�lestwo otoczone zewsz�d g�rami. - Brama �wiata - rzek� JJrabia de Srokacz. - Przez nikogo nie strze�ona - doda� jego syn. - Wprost przeciwnie - powiedzia� JJrabia - Ma swoich nadzwyczaj skutecznych obro�c�w. - doda� u�miechaj�c si� w ciemno�ci. - Bynajmniej mia�o... Do tej pory... - Czarownice powinny stan�� po naszej stronie - stwierdzi�a JJrabina. - Jedna z nich wkr�tce b�dzie musia�a - odpowiedzia� JJrabia. - Nies�ychanie... zajmuj�ca kobieta. Z interesuj�cego rodu. Wujek opowiada� mi kiedy� o jej babci. Weatherwax�wny zawsze tkwi�y jedn� nog� po ciemnej stronie. Maj� to we krwi. A wi�kszo�� ich mocy trwoni� by si� przed tym broni�! Jednak - jego z�by b�ysn�y, kiedy obna�y� si� w u�miechu - niebawem przekona si�, kt�ra jej strona jej kromki posmarowana jest mas�em! - Albo, z kt�rej strony jest polukrowany jej piernik - doda�a hrabina. - Cudownie to uj�a�, kochanie. Oczywi�cie to b�dzie kara za bycie Weatherwax�wn�. Kiedy staj� si� starsze dr�� przed d�wi�kiem zatrzaskiwanych drzwiczek piekarnika. - S�ysza�em, �e jest twarda - powiedzia� syn JJrabiego. -1 bardzo przebieg�a. - Zabijmy j�! - krzykn�a z entuzjazmem c�rka. - Ale�, kochanie, nie mo�esz zabija� wszystkich! - Niby dlaczego? - Poniewa� mam inny pomys�. U�yteczny. Ta wied�ma postrzega �wiat w dw�ch kolorach. Czerni i bieli a to zawsze pu�apka dla w�adaj�cych moc�. Takie umys�y mo�na z �atwo�ci�... poprowadzi�. Oczywi�cie z ma�� pomoc�. Zafurkota�y skrzyd�a i czarno-bia�y ptak wyl�dowa� na ramieniu JJrabiego. - Sp�jrzcie na to - rzek� JJrabia g�aszcz�c srok� a potem pozwalaj�c jej odlecie�. Z kieszeni p�aszcza wyj�� bia�� kart�. Jej kraw�d� rzuci�a kr�tki b�ysk. - Mo�ecie uwierzy�? Tego typu rzeczy nie zdarza�y si� wcze�niej! Zaprawd�, nowy porz�dek �wiata... 11 - Masz chusteczk�, kochanie - powiedzia�a Hrabina. - Poprosz�... Masz kilka plamek... - powiedzia� wycieraj�c jego podbr�dek, po czym wepchn�a zakrwawion� chustk� z powrotem do kieszeni. - S� tam... - zacz�a niepewnie. - ...inne czarownice - doko�czy� syn, g�osem cz�owieka, kt�rego trapi my�l o czekaj�cym go do zgryzienia ci�kim orzechu. - Ach, tak... - powiedzia� Hrabia. - Mam nadziej�, �e je spotkamy. B�dzie zabawnie... Zapakowali si� z powrotem do powozu. * * * Daleko za nimi zb�jca, kt�ry pr�bowa� obrabowa� pow�z podni�s� si� z ziemi. Przez moment mia� dziwne uczucie, �e da� si� na czym� przy�apa�. Potem rozdra�niony potar� kark i rozejrza� si� za swoim koniem. Zwierz� sta�o za niedaleko, ukryte za ska�ami. Kiedy zb�jca pr�bowa� za�o�y� mu uzd�, stwierdzi� �e przenika przez sk�r� i kark konia, niczym dym. Stworzenie stan�o d�ba i pogna�o ob��ka�czo przed siebie. To z pewno�ci� nie by�a dobra noc, my�la� zb�jca. Bez konia nic nie mia�o sensu. No i ca�y zarobek... Kim, do diab�a byli ci ludzie. Nijak nie potrafi� sobie przypomnie�, co zdarzy�o si� w powozie, jedna co� podpowiada�o mu, �e nie by�o to przyjemne. Zb�jca by� typem, kt�ry uderzony przez kogo� wi�kszego od siebie, zawsze znajdzie kogo� mniejszego aby si� odegra�. Kto� dzisiaj nie�le oberwie, przyrzek� sobie. I kto� na pewno straci dzisiaj konia. Nagle us�ysza� niesiony wiatrem odg�os ko�skich kopyt. Wyszarpn�� miecz i ruszy� za d�wi�kiem. - Sta� i oddawa�! - wrzasn��. Wierzchowiec zatrzyma� si� pos�usznie kilka st�p przed nim. A mo�e, pomy�la� zb�jca, ta noc nie b�dzie taka pod�a. Oto naprawd� wspania�e stworzenie! Raczej ko� bojowy, ni� zwyk�a szkapa! Ko� by� tak blady, �e niemal ja�nia� w �wietle nielicznych gwiazd. I na oko, oceni� zb�jca, ma srebrn� uprz��. Siedz�cy na nim je�dziec szczelnie otuli� si� przed zimnem. - Pieni�dze albo �ycie! - krzykn�� zb�jca. PRZEPRASZAM? - Pieni�dze - wycedzi� zb�jca - lub �ycie! Kt�r� cz�� mam powt�rzy�? ACH, ZACZYNAM ROZUMIE�. MAM TROCH� PIENI�DZY. Kilka monet potoczy�o si� po oszronionej drodze. Zb�jca szuka� ich po omacku, jednak �adnej nie m�g� podnie��, co jedynie zwi�kszy�o jego irytacj�. - Dobra... - powiedzia� - pora �egna� si� z �yciem! Je�dziec potrz�sn�� g�ow� - DOPRAWDY, NIE WYDAJE MI SI�. Wyci�gn�� d�ugi kij z olstra. Przez chwil� zb�jca my�la�, �e to kopia, jednak po chwili pojawi�o si� ostrze. B��kitne �wiat�o b�ysn�o wzd�u� jego kraw�dzi. MUSZ� PRZYZNA�, �E JESTE� ZADZIWIAJ�CO UPARTY W SWOJEJ WOLI �YCIA - powiedzia� je�dziec. By� to dziwny g�os. Nie tyle g�os, ile echo wewn�trz g�owy. - A RACZEJ WOLI ZACHOWANIA PRZYTOMNO�CI UMYS�U. - A kim ty jeste�? - zapyta� zbity z tropu zb�jca. JESTEM �MIER�, powiedzia� �mier�. I NAPRAWD� NIE INTERESUJ� MNIE TWOJE PIENI�DZE. KT�R� CZE�� MAM POWT�RZY�? 12 * * * Od okna stajni dobieg� cichy trzepot skrzyde�. W oknie tym nie by�o szyb, jedynie cienkie drewniane kraty, przez kt�re mog�o dostawa� si� powietrze. Zabrzmia�o drapanie i delikatne stukanie dziobem. A potem zapanowa�a cisza. Jastrz�bie by�y pobudzone. Przy oknie co� b�ysn�o. Promienie jasnego �wiat�a zata�czy�y na przeciwleg�ej �cianie. Kraty zacz�y si� tli�. * * * Tymczasem Niania Ogg rozpatrywa�a wa�ny dylemat. Wiedzia�a, i� w�a�ciwe przyj�cie b�dzie mia�o miejsce w Wielkiej Sali, a jednak prawdziwa zabawa czeka�a na zewn�trznym dziedzi�cu, wok� wielkiego ogniska. W �rodku podadz� przepi�rcze jajka, g�si� w�tr�bk� i male�kie kanapki, kt�re Niania poch�ania�a po cztery na raz. Na dziedzi�cu za to czeka�y pyszne pieczone ziemniaki p�ywaj�ce w olbrzymiej kadzi mas�a i ca�y jele� z ro�na. A potem mia�y si� odby� pokazy cz�owieka, kt�ry przepuszcza� �asice przez nogawki swoich spodni a t� form� rozrywki czarownica ceni�a bardziej, ni� wielk� oper�. B�d�c wied�m� zawsze i wsz�dzie by�a r�wnie mile widziana. To przyj�cie stanowi�o dobry pretekst by przypomnie� o tym wszystkim, gdyby o zapomnieli. Wyb�r by� trudny. Ostatecznie postanowi�a zosta� na zewn�trz na sutym obiedzie z dziczyzny, bo jak niemal wszystkie starsze panie, Niania Ogg by�a studni� bez dna, je�li w gr� wchodzi�o darmowe jedzenie. A p�niej p�jdzie do �rodka i uzupe�ni wszystkie luki delikatniejszymi daniami. Prawdopodobnie podadz� r�wnie� kosztowne, musuj�ce wino, kt�re uwielbia�a. Zw�aszcza je�li by�o podawane w odpowiednio du�ym dzbanie. Zanim jednak zabierze si� za rzeczy luksusowe musi napi� si� odpowiedniej ilo�ci piwa. Chwyci�a kufel i bez pardonu pomaszerowa� na pocz�tek kolejki stoj�cej przy beczce. Odepchn�a g�ow� cz�owieka, kt�ry najwyra�niej mia� zamiar sp�dzi� noc le��c pod kurkiem i nala�a sobie p� kwarty. Kiedy si� odwr�ci�a ujrza�a nadchodz�c� Agnes, kt�ra wci�� by�a odrobin� za�enowana publicznym obnoszeniem si� z nowym kapeluszem. - Hej, dziewczyno! - zawo�a�a weso�o Niania. - Spr�buj tylko tej dziczyzny! Pyszota! Agnes zerkn�a niepewnie na piek�ce si� mi�so. Lancra�czycy umieli zadba� o kalorie przy absolutnej ignorancji wzgl�dem witamin. - S�dzisz, �e mog�abym dosta� jak�� sa�atk�? - zaryzykowa�a m�oda czarownica. - Nie robi�abym sobie zbytniej nadziei - odpowiedzia�a Niania. - Sporo tu ludzi - stwierdzi�a Agnes. - Zaprosili wszystkich - wyja�ni�a wied�ma. - Uwa�am, �e to bardzo mi�o ze strony Magrat. Agnes rozejrza�a si� wyci�gaj�c szyj� - Nigdzie nie widz� Babci - stwierdzi�a. - Na pewno jest w �rodku - powiedzia�a pewnym g�osem Niania. - Z tymi wszystkimi wa�nymi osobisto�ciami. - Ostatnio nie widuj� jej zbyt cz�sto - powiedzia�a Agnes. - My�l�, �e czym� si� martwi. Niania zmru�y�a oczy. - Tak uwa�asz? - powiedzia�a. - Sta�a� si� spostrzegawcza, dziewczyno. - Zachowuje si� tak odk�d dowiedzieli�my si� o dziecku - powiedzia�a Agnes, machaj�c pulchn� d�oni� po�r�d og�lnej celebracji ku czci cholesterolu. - Jest taka... jakby... spi�ta? Jak gdyby cierpia�a. Niania Ogg nabi�a fajk� i zapali�a potar�a zapa�k� o but. - A wi�c zwr�ci�a� na to uwag�? - powiedzia�a pykaj�c fajk�. - Zwr�ci�a� uwag�... B�dziemy musia�y nazywa� ci� Panienk� Uwag�. 13 - Zauwa�y�am r�wnie� - powiedzia�a poirytowana Agnes - �e kiedy palisz fajk� i nad czym� si� zastanawiasz, zawsze chodzisz w k�ko. To tw�j spos�b Aktywizacji Umys�u - doda�a. Faktycznie, pogr��ona w chmurze pachn�cego dymu stara czarownica zastanawia�a si�, czy Agnes wyczyta�a to wszystko w Ksi��kach. Ka�da wied�ma, kt�ra mieszka�a w tej chatce sp�dza�a czas z nosem w ksi��kach. Wydawa�o im si�, �e ksi��ki mog� poprowadzi� je przez �ycie, ale nie zauwa�a�y nigdy, �e tak naprawd� s�owa przy��czaj� si� gdzie� po drodze. - Rzeczywi�cie jest troch� zbyt spokojna - stwierdzi�a Niania. - Zawsze taka by�a, kiedy co� nie gra�o. - My�la�am, �e jest z�a przez kap�ana, kt�ry przyby� na Chrzest - powiedzia�a Niania. - Ech, staruszek Peredore jest w porz�dku - uspokoi�a j� Niania. - Mamrota w jakim� staro�ytnym j�zyku, ale za to m�wi zwi�le. A do tego bierze tylko sze�� pens�w. A potem pakuje si� go na osio�ka i po k�opocie. - Co? Nie s�ysza�a�? - zdziwi�a si� Agnes. - Braciszek Peredore le�y chory w Skundzie. Z�ama� sobie nadgarstek i obie nogi spadaj�c z os�a. Niania Ogg wyci�gn�a fajk� z ust - Dlaczego nikt mnie nie poinformowa� - mrukn�a. - Nie wiem, Nianiu. Sama dowiedzia�am si� dopiero wczoraj od Pani Weaver. - Ooo... ta kobieta! Mija�y�my si� dzisiaj rano! Powinna by�a mi powiedzie�! Wied�ma wpakowa�a fajk� z powrotem do ust, kt�re do tej pory by�y pierwszymi zwiastunami podobnych nowin. - Jak mo�na z�ama� obie nogi spadaj�c z os�a? - zaduma�a si�. - To si� sta�o w g�rach, na w�skiej �cie�ce na zboczu - wyja�ni�a Agnes. - Spad� z sze��dziesi�ciu st�p. - Tak? - nie dowierza�a Niania. - Tak. To musia� by� cholernie wysoki osio�. - Kr�l pos�a� do omia�skiej misji w Ohulan, �eby przys�ali nam kap�ana - oznajmi�a m�oda wied�ma. - Co on zrobi�!? - wycedzi�a przez z�by Niania. * * * Na polu le��cym na kra�cu miasta sta� niezr�cznie rozbity, niewielki szary namiot. Wzmagaj�cy si� wiatr szarpa� afiszem rozci�gni�tym na tablicy. Napis na nim g�osi�: ,J)OBRA NOWINA - Om Czeka Na Ciebie!!!", l chocia� nikt nie stawi� si� na nabo�e�stwo, kt�re Wielebny Oats przygotowa� na to popo�udnie, postanowi� mimo wszystko je rozpocz��. Od�piewa� kilka radosnych pie�ni przygrywaj�c sobie na ma�ym akordeonie. Nast�pnie wyg�osi� kr�tkie, acz porywaj�ce kazaniu dla wiatru i nieba. W tej chwili Do�� Wielebny Oats przegl�da� si� w lustrze. Szczerze m�wi�c, korzystanie z luster zawsze wprawia�o go w lekkie za�enowanie. Lustra by�y powodem licznych schizm w Ko�ciele. Kiedy jedna ze stron utrzymywa�a, �e s� bezwzgl�dnie z�e, poniewa� zach�ca�y do bycia pr�nym, druga uwa�a�a �e by�y absolutnie �wi�te poniewa� odbija�a si� w nich dobro� Oma. Oats nie mia� na ten temat jednoznacznej opinii, jednak by� on z natury cz�owiekiem staraj�cym si� postrzega� pewne racje po obu stronach ka�dego zagadnienia. W tym momencie za najistotniejszy uwa�a� fakt, i� dzi�ki lustru m�g� prawid�owo za�o�y� koloratk�. Ten element ubioru wci�� stanowi� nowo��. Arcywielebny Mekkle u kt�rego pobiera� duszpasterskie nauki uwa�a�, �e sztuka krochmalenia by�a umiej�tno�ci� wa�n�, chocia� opcjonaln�. Oats chc�c unikn�� jakichkolwiek b��dnych krok�w zawsze o to dba�, a jego koloratk� mo�na by�o si� goli�. Z czci� od�o�y� na miejsce �wi�ty wisiorek z wizerunkiem Morskiego ��wia, przygl�daj�c si� z dum� jego blaskowi. Potem wzi�� sw� wytworn� kopi� Ksi�gi Oma. Jego 14 koledzy z seminarium sp�dzali godziny ostro�nie przerzucaj�c strony, kt�re dawa�y im pewne i oczywiste dowody. Oats nigdy tego nie robi�. Swoj� drog� zna� niemal ca�� Ksi�g� na pami��. Czasem czu� si� winny, gdy� w seminarium stosowano kary dla tych, kt�rzy nie u�ywali pisma jako jedynego wyznacznika post�powania. Zamkn�� oczy, przerzucaj�c strony na chybi�-trafi�. Potem nagle spojrza� i odczyta� pierwszy akapit, kt�ry zobaczy�. Trafi� mniej-wi�cej na po�ow� Drugiego Listu Bruthy do Omian, w kt�rym �agodnie karci� ich za to, �e nie odpowiedzieli na Pierwszy List do Omian. �...cisza to odpowied�, kt�ra stawia jeszcze wi�cej pyta�. Szukajcie a znajdziecie, lecz pierwej upewnijcie si�, �e wiecie czego szukacie... " Ach, oczywi�cie... Zatrzasn�� ksi��k�. C� za miejsce! C� za �mietnik! Po nabo�e�stwie postanowi� si� przej��. Ka�da tutejsza �cie�ka wydawa�a ko�czy� si� klifem, albo urwiskiem. Nigdy wcze�niej nie widzia� tak pionowego kraju. W krzakach wok� niego wci�� co� szele�ci�o a wsz�dzie pe�no by�o b�ota. A ci ludzie... c�, pro�ci wie�niacy. S�l tej ziemi, owszem. Jednak wydawa�o mu si�, �e wci�� przygl�daj� mu si� z daleka, jakby oczekiwali, �e lada moment stanie si� mu co� niedobrego i nie chcieliby znale�� si� wtedy w pobli�u. Wci�� jednak pami�ta� o s�owach z Listu Proroka Bruthy do Symonit�w: je�li pragniesz by wszyscy ujrzeli �wiat�o��, sam musisz je nie�� ku mrocznym miejscom. A to miejsce by�o z pewno�ci� mroczne. Zm�wi� kr�tk� modlitw� i przy�pieszy� kroku ku zawodz�cemu wiatrem i chlupocz�cemu b�otem mrokowi. * * * Babcia lecia�a wysoko ponad wierzcho�kami szumi�cych drzew na tle sierpa ksi�yca. Nigdy nie ufa�a takiemu ksi�ycowi. Kiedy by� w pe�ni mog�o go najwy�ej ubywa�, po nowiu zawsze przybiera�, ale sierp niebezpiecznie r�wna� szale mi�dzy �wiat�em a mrokiem... To mog�o doprowadzi� do wszystkiego. Czarownic zawsze �yj� na kraw�dzi. Poczu�a mrowienie w d�oniach. Nie tylko z powodu z mro�nego powietrza... Gdzie� istnia�a kraw�d�. Co� si� zaczyna�o. Na innej cz�ci niebios Zorza rzuca�a blaski spomi�dzy g�r w centrum �wiata, tak jasne �e mog�y konkurowa� z bladym ksi�ycowym �wiat�em. Zielono-z�ote refleksy ta�czy�y w powietrzu. By�o to rzadkie zjawisko o tej porze roku i Babcia zastanawia�a si� co to mog�o oznacza�. Kromka le�y wewn�trz g�rskiej bruzdy, kt�rej nawet gorliwy optymista nie nazwa�by dolin�. Kiedy l�dowa�a ujrza�a w blasku ksi�yca blad� twarz kogo�, kto oczekiwa� jej w p�mroku ogrodu. - Bry wiecz�r, Panie Bluszcz - powiedzia�a zeskakuj�c z miot�y. - Jest na pi�trze? - W stodole - odpowiedzia� twardo Bluszcz. - Krowa j� kop�a... mocno. Wyraz twarzy Babci pozosta� niewzruszony. - Zaraz zobaczymy, co da si� zrobi� - powiedzia�a. Rzut oka na twarzy Pani Paternoster wystarczy� by dowiedzie� si� jak niewiele mo�na by�o zrobi�. Staruszka nie by�a czarownic�, ale zna�a si� na mia�a dobr� praktyk� akuszersk�, jakiej mo�e nabra� kto� kto w odizolowanej od �wiata wsi pomaga krowom, kozom, koniom i, oczywi�cie, ludziom. 15 - Jest �le - wyszepta�a Babcia spogl�daj�c na poj�kuj�c� posta� le��c� na s�omie - Boje si�, �e stracimy oboje... - powiedzia�a. - A by� mo�e tylko jedno z nich... - doda�a tonem, z kt�rego kto� uwa�ny wyczyta�by sugesti� pytania. Babcia skoncentrowa�a si�. - To ch�opiec - powiedzia�a. Pani Paternoster nie zastanawia�a si� sk�d Babcia o tym wie, ale jej wyraz twarzy m�wi�, �e oto kolejny ci�ar zosta� do�o�ony do ju� i tak ci�kiego brzemienia. - Lepiej p�jd� i wyt�umacz� to Johnowi Bluszczowi - powiedzia�a stara akuszerka. Nie zd��y�a si� nawet ruszy�, kiedy d�o� Babci Weatherwax zacisn�a si� na jej ramieniu. - On ju� do tego nie nale�y - powiedzia�a. - Jednak mimo tego... - zaoponowa�a staruszka. - On ju� do tego nie nale�y - powt�rzy�a z naciskiem Babcia. Pani Paternoster spojrza�a w wpatruj�ce si� w ni� b��kitne oczy i zrozumia�a dwie rzeczy: po pierwsze Pan Bluszcz ju� do tego nie nale�a�, a po drugie to, nikt nigdy nie wspomni o tym, co sta�o si� tej stodole. - Wydaje mi si�, �e ich pami�tam - powiedzia�a Babcia konwersacyjnym tonem, podwijaj�c r�kawy. - Urocza para, jak sobie przypominam. Wszyscy m�wili, �e by� dobrym m�em. - doda�a nalewaj�c ciep�ej wody z dzbana. Pani Paternoster skin�a g�ow�. - Oczywi�cie, b�dzie mu trudno uprawia� ziemi� samemu - Babcia odsun�a si�, myj�c r�ce. Pani Paternoster ponownie skin�a ze smutkiem g�ow�. - Wydaje mi si�, �e powinna go pani wzi�� do domu, Pani Paternoster i zrobi� fili�ank� herbaty - nakaza�a Babcia. -1 niech mu pani powie, �e zrobi� wszystko, co w mojej mocy. Tym razem akuszerka skin�a z wyra�n� ulg�. Kiedy odesz�a, Babcia dotkn�a d�oni� spoconego czo�a Pani Bluszcz. - Ju� dobrze, Florencjo Bluszcz - powiedzia�a �agodnie. - Sp�jrzmy, co da si� zrobi�... Najpierw jednak... wcale nie boli. Kiedy obraca�a g�ow� dostrzeg�a sierp ksi�yca zagl�daj�cy przez nie oszklone okno. Pomi�dzy �wiat�em a mrokiem. C�, czasem musisz by� w�a�nie taki. ZAISTE. Babcia nawet nie drgn�a. - Spodziewa�am si� ciebie tutaj - powiedzia�a, wci�� kl�cz�c na s�omie. GDZIE� JESZCZE? powiedzia� �mier�. - Wiesz po kogo tu przyszed�e�? - zapyta�a. TO NIE M�J WYB�R. PRZED PRZEKROCZENIEM OSTATNIEJ GRANICY ZAWSZE POJAWIAJ� SI� W�TPLIWO�CI. S�owa trwa�y w g�owie Babci jeszcze przez kilka sekund, niczym ma�e topniej�ce kostki lodu. Przed przekroczeniem ostatniej granicy czeka� jeszcze... s�d. - W tym przypadku to zbyt wielki koszt - powiedzia�a po chwili. - Zbyt wielki. Kilka minut p�niej czu�a, jak �ycie przep�ywa przez ni� strumieniem. �mier� mia� do�� przyzwoito�ci by odej�� bez s�owa. Pani Paternoster dr���cymi r�koma zastuka�a do wr�t. Potem otworzy�a je i ujrza�a Babci� stoj�c� w zagrodzie kr�w, trzymaj�c� w r�ce fragment kolca. - Tkwi� w kopycie zwierz�cia przez ca�y dzie� - wyja�ni�a. - Nic dziwnego, �e by�a rozdra�niona. Dopilnuj by nie zabijali krowy - nakaza�a czarownica. - Jestem pewna, �e b�d� chcieli to zrobi�. Pani Paternoster spojrza�a na zawini�tko le��ce na s�omie. Babcia taktownie po�o�y�a je poza zasi�giem wzroku �pi�cej Pani Bluszcz. - Porozmawiam z nim - powiedzia�a Babcia g�adz�c sukienk�. - A ona... C�, jest m�oda i silna. Wie Pani, co robi�. Dopilnuj jej a ja lub Niania zajrzymy kiedy b�dziemy mog�y. Kiedy si� obudzi, b�dzie potrzebowa�a opieki a wszystko powinno si� jako� u�o�y�. 16 Niemo�liwe by�o by ktokolwiek w Kromce pr�bowa� si� kiedykolwiek przeciwstawi� Babci Weatherwax, jednak czarownica spostrzeg�a blady cie� dezaprobaty w twarzy akuszerki. - Wci�� s�dzisz, �e powinnam by�a spyta� Pana Bluszcza? - powiedzia�a. - Mog�am sama to zrobi�... - wymamrota�a kobieta. - Nie lubisz go? Uwa�asz, �e to z�y cz�owiek? - spyta�a Babcia poprawiaj�c szpilki w kapeluszu. -Nie! - Zatem, czy zrobi� mi co� z�ego, bym mia�a go skrzywdzi�? * * * Agnes przy�pieszy�a kroku by nad��y�. Podniecona Niania Ogg mog�a porusza� si� niczym nap�dzana t�okami. - Przecie� sprowadzamy do nas wielu kap�an�w, Niani. - wydysza�a m�oda wied�ma. - Nie takich jak Omianie! - wypali�a Niania. - Byli tu w zesz�ym roku. Kilku nawet zastuka�o do moich drzwi! - C�, zdaje si�, �e do tego w�a�nie s�u... - zacz�a Agnes. -1 wpychali te swoje ulotki! ��a�uj za grzechy!" - m�wi�a dalej Niania. - �a�owa�? Ja? Nie mog� zacz�� �a�owa� grzech�w w tym wieku! A wcze�niej ani mi to by�o w g�owie! Swoj� drog�- doda�a u�miechaj�c si�. - Nie mam czego �a�owa�. - Za bardzo si� tym przej�a�, Nianiu - pr�bowa�a j� uspokoi� Agnes. - Palili ludzi na stosach! - powiedzia�a z oburzeniem Niania. - Tak, przypominam sobie... Gdzie� o tym czyta�am - powiedzia�a Agnes, post�kuj�c z wysi�ku. - Ale to by�o dawno temu, Nianiu. W Ankh-Morpork widzia�am, jak rozdawali prospekty, wyg�aszali przemowy i �piewali nudne pie�ni w takim du�ym namiocie... - Phy! Lampart nigdy nie zmienia swoich instynkt�w, dziewczyno! P�dzi�y korytarzem w kierunku zgie�ku dobiegaj�cego z Wielkiej Sali. - Roi si� tu od wa�nych osobisto�ci - stwierdzi�a Niania wyci�gaj�c szyj�. - O, tam jest nasz Shawn! Ca�a lancra�ska armia czai�a si� w cieniu kolumny, z nadziej� �e nikt nie dostrze�e upudrowanego lokaja, nosz�cego peruk� zrobion� dla o wiele wi�kszego lokaja. Kr�lestwo Lancre nie posiada�o wielu organ�w wykonawczych rz�du, kt�rych wi�kszo�� nale�a�a w�a�nie do najm�odszego z syn�w Niani Ogg. Kr�l Yerence by� w�adc� my�l�cym przysz�o�ciowo, a mimo to lancra�czycy wci�� nie dali si� przekona� do demokracji. To miejsce stanowi�o bia�� plam� na mapie ustroj�w i sposob�w rz�d�w. Co tylko utwierdza�o w�adc� w przekonaniu, i� wiele jeszcze powinien dla niego zrobi�. Wi�kszo�� zwi�zanych z tym spraw, kt�rych w �aden spos�b nie da�o si� unikn�� spada�o na g�ow� Shawna. Opr�nia� pa�acowe wyg�dki, dostarcza� rzadk� poczt�, pilnowa� mur�w, zajmowa� si� Kr�lewsk� Mennic� i bud�etem, zast�powa� ogrodnika, kiedy ten mia� wolny dzie� a w niekt�re dni - je�li zasz�a potrzeba - pracowa� jako celnik. Yerence uwa�a�, �e s�upki w ��to-czarne pasy nadawa�y krajowi profesjonalny wygl�d. Shawn stemplowa� paszporty i wszelkie inne papiery, jakiekolwiek posiadali podr�ni. Piecz�� wykona� w�asnor�cznie z po��wki ziemniaka. Shawn traktowa� swoje obowi�zki bardzo powa�nie. A przy okazjach takich, jak ta - kiedy stary Spriggins mia� wychodne, b�d� potrzebna by�a dodatkowa para r�k - pracowa� jako lokaj. - Bry wiecz�r, Shawn! - zawo�a�a Niania. - Widz�, �e znowu za�o�y�e� na g�ow� zdech�a owc�! - Oj, Mamo - j�kn�� Shawn staraj�c si� doprowadzi� peruk� do stanu wzgl�dnego porz�dku. 17 - Gdzie jest ten kap�an od Chrzcin? - zapyta�a Niania. - �e co? Nie wiem, Mamo! Przesta�em �ledzi� Chrzest ju� p� godziny temu, jak poszed�em roznosi� te kawa�ki sera na patykach... - powiedzia� Shawn. - Eeeej... Mamo! Nie mo�esz bra� tylu na raz!3 Niania Ogg ssa�a r�wnocze�nie cztery s�omki koktajli, wodz�c wzrokiem po zebranym t�umie. - Musz� zamieni� s��wko z m�odym Yerencem - powiedzia�a po chwili. - Nianiu! On jest Kr�lem - napomnia�a j� Agnes. - To jeszcze nie pow�d, aby �azi� w ko�o i zachowywa� si� jak jaki� Monarcha! - stwierdzi�a Niania. - Wydaje mi si�, �e on praktycznie jest monarch�. - Na to jest za bezczelny - powiedzia�a czarownica. - Znajd� tego Ormianina i dobrze go pilnuj! - Czego mam szuka�? - spyta�a kwa�no Agnes - S�upa dymu? - Wszyscy ubieraj� si� na czarno - powiedzia�a z pewno�ci� siebie Niania - Phy! Typowe! - Jak by to uj��... - powiedzia�a m�odsza czarownica. - My ubieramy si� tak samo... - Owszem! Ale my... my... - Niania Ogg waln�a pi�ci� w pier� wzbudzaj�c drganie - My ubieramy w w�a�ciw� czer�! A teraz id� ju� i szukaj kogo� niepozornego - powiedzia�a Niania, kobieta nosz�ca czarny kapelusz wysoki na dwie stopy. Rozejrza�a si� dooko�a i szturchn�a syna. - Shawn? Na pewno dostarczy�e� zaproszenie do Esme Weatherwax? Spojrza� na ni� z przera�eniem. - Oczywi�cie, Mamo. - Wepchn��e� je pod drzwiami? - Nie, Mamo. Ile si� nas�ucha�em, kiedy �limaki oblaz�y jej poczt�wki w zesz�ym roku! Wepchn��em zaproszenia za zawiasy, mocno i pewnie. - wyja�ni�. - Dobry ch�opiec - pochwali�a go wied�ma. Lancra�czycy nie umieszczali z swoich drzwiach szczelin na listy. Poczta by�a czym�, co zdarza�o si� rzadko, w przeciwie�stwie do ostrych zawieruch. Na co komu dodatkowa szpara w drzwiach, przez kt�r� m�g� wpada� nieproszony wiatr? Sporadyczne listy umieszczano pod du�ymi kamieniami, wpychano do doniczek na kwiaty, b�d� wsuwano je po prostu pod drzwiami. Tak czy siak nigdy nie by�o ich nazbyt wiele.4 W Lancre obowi�zywa� do�� specyficzny system feudalny, kt�ry zak�ada�, �e wszyscy byli zwa�nieni ze wszystkimi i wszyscy przekazywali ow� zawi�� swoim potomkom. Tkwi�ce w sercach drzazgi nienawi�ci przekazywane by�y pieczo�owicie z pokolenia na pokolenie. Wiele z nich mia�o ju� warto�� zabytkow�. Krwawa, dobra zawi�� by�a niczym znakomite stare wino. Opiekowano si� ni� troskliwie i zostawiano w spadku dziec