7322
Szczegóły |
Tytuł |
7322 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7322 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7322 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7322 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tytu� orygina�u The Gods Themsefoes
Copyright � by Isaac Asimov, 1972
Copyright � for the Polish translation by REBIS Publishing House Ltd., Pozna� 1994
Copyright � for the cover art by David A. Hardy
Liternictwo na ok�adce Jacek Pietrzyriski
Redaktor Ewa Ja�kowska
Wydanie I
ISBN 8386211830
Zysk i Ska Wydawnictwo
ul. Wielka 10, 61774 Pozna� tel.fax 526326, tel. 532751, 532767
�amanie komputerowe i diapozytywy perfekt s.c, Pozna�, ul. Grodziska 11
I. Przeciw g�upocie...
6. � Nic! � powiedzia� ostro Lamont. �
Absolutnie nic z tego nie wynika. � I � jak cz�sto robi� � pogr��y� si� w my�lach. Pasowa�o to zreszt� do jego g��boko osadzonych oczu i lekko asymetrycznego wyd�u�onego podbr�dka. Zaduma towarzyszy�a mu wi�c cz�sto, nawet wtedy, kiedy bywa� w �wietnym humorze. Teraz jednak daleko by�o mu do pogody ducha. Jego drugie oficjalne spotkanie z Hallamem okaza�o si� jeszcze wi�ksz� kl�sk� ni� poprzednie.
� Nie dramatyzuj � uspokaja� Myron Bronowski. � Nie oczekiwa�e� niczego innego. Sam mi to m�wi�e�. � Podrzuca� orzeszki ziemne w powietrze i �apa� je w locie swymi mi�sistymi wargami. Perfekcyjnie. Ka�de ziarnko. By� niewysoki i bynajmniej � nie chudy.
� To wcale nie czyni tego przyjemniejszym. Ale masz racj�, to bez znaczenia. S� jeszcze inne rzeczy, kt�re mog� zrobi� i zrobi�, a poza tym � licz� na ciebie. Gdyby� tylko dowiedzia� si�...
� Nie ko�cz, Pete. S�ysza�em to ju� tyle razy. Mam pozna� spos�b my�lenia inteligencji � nie ludzkiej.
� Nadludzkiej. Istoty z para�wiata usi�uj� nam przekaza� jak�� informacj�.
� Mo�liwe � westchn�� Bronowski � ale pr�buj� to osi�gn�� korzystaj�c z mojej inteligencji, kt�ra � jak czasami mi si� wydaje � te� jest nadludzka, ale tylko troszeczk�. Niekiedy, zwykle p�n� noc�, le��c w ��ku, zastanawiam si�, czy obce, r�ne inteligencje w og�le mog� si� porozumie�. Albo, po szczeg�lnie z�ym dniu, usi�uj� dociec, czy zwrot �r�ne inteligencje" cokolwiek jeszcze znaczy.
Opowie�� zaczyna si� od rozdzia�u sz�stego To nie pomy�ka Mam po temu szczeg�lne powody Wi�c, czytelniku, nie przejmuj si�, czytaj i baw si� dobrze przyp autora
� Co� na pewno � gwa�townie powiedzia� Lamont, zaciskaj�c r�ce w kieszeniach swego laboratoryjnego kitla. � To Hallam i ja. Klaunbohater, doktor Frederick Hallam, i ja. Jeste�my istotami o odmiennych intelektach, bo kiedy m�wi� do niego, nic nie rozumie. Czerwieni si� coraz bardziej, oczy wy�a�� mu z orbit, a uszy pozostaj� g�uche na wszelkie argumenty. Zaryzykowa�bym twierdzenie, �e jego umys� przestaje funkcjonowa�. Jednak brakuje dowod�w na to, i� istnieje w og�le stan, w kt�rym funkcjonuje.
Bronowski wyszepta�: � Oho, �eby tak si� wyra�a� o Ojcu Pompy Elektronowej.
� No, w�a�nie: Szacowny Ojciec Pompy Elektronowej. Jego dziecko to b�kart, o ile w og�le Hallam jest ojcem. Jego wk�ad w prace nad Pomp� by� najmniej wymierny. Wiem o tym najlepiej.
� Ja te� o tym wiem � powiedzia� Bronowski. � Tyle razy mi to ju� m�wi�e�. � I podrzuci� nast�pny orzeszek w powietrze. Korpulentny naukowiec nigdy nie chybia�.
1. A wszystko rozpocz�o si� trzydzie�ci lat
wcze�niej, gdy Frederick Hallam zosta� radiochemikiem. Farba drukarska nie zd��y�a jeszcze wtedy wyschn�� na jego pracy doktorskiej i nic nie wskazywa�o na to, �e ju� wkr�tce Hallam zatrz�sie �wiatem w posadach.
Powodem �wiatowego wstrz�su okaza�a si� stoj�ca na biurku Hallama zakurzona butla na odczynniki z napisem �Wolfram". Nie by�a jego w�asno�ci�, nigdy jej nie u�ywa�. By� to spadek z zamierzch�ych czas�w po jednym z wielu u�ytkownik�w pokoju, kt�ry potrzebowa� wolframu z jakiego� dawno zapomnianego powodu. To nawet nie by� ju� wolfram. Butla zawiera�a kuleczki czego�, co pokrywa�a ju� w tym czasie gruba warstwa tlenku � szarego i zakurzonego. Do niczego si� to nie nadawa�o.
Pewnego dnia jednak � dok�adnie by�o to 3 pa�dziernika 2070 roku � Hallam wszed� do laboratorium i zabra� si� do pracy. Niespodziewanie jego wzrok przyku�a butla. Podni�s� j�. By�a od niepami�tnych czas�w zakurzona i mia�a wyblak�� nalepk�. On wtedy jednak rykn��: � Do jasnej cholery, kto u diab�a tu grzeba�!
Tak w ka�dym razie relacjonowa� to Denison, kt�ry us�ysza� w�ciek�y g�os Hallama, i kt�ry pokolenie p�niej opowiedzia� o tym Lamontowi. Oficjalna wersja opowie�ci o odkryciu, przedstawiana w ksi��kach, nie podaje dok�adnie frazeologii u�ytej przez odkrywc�. Kreuje jednoznaczny obraz chemika, cz�owieka o bystrym spojrzeniu, �wiadomego zmian, wyci�gaj�cego daleko id�ce wnioski na podstawie wnikliwej dedukcji.
Ale nie by�o to tak. Rzeczywisto�� daleka by�a od idea�u. Hallam bowiem do niczego nie potrzebowa� wolframu. Zawarto�� butli nie przedstawia�a dla niego �adnej warto�ci i jakiekolwiek grzebanie w niej nie mia�o dla niego znaczenia. Jednak�e nienawidzi�, gdy kto� zmienia� co� na jego biurku nie tylko on zreszt�..., a wr�cz podejrzewa� innych o szczere ch�ci zaw�adni�cia jego w�asno�ci� z czystej li tylko z�o�liwo�ci.
Nikt w owym czasie nie przyzna� si� do tego przest�pstwa. Jedynie Benjamin Allan Denison, kt�rego pok�j znajdowa� si� po drugiej stronie korytarza, tu� naprzeciw � otwartych tego dnia � drzwi Hallama, mia� w�tpliw� przyjemno�� us�ysze� subteln� uwag� radiochemika, a spojrzawszy znad papier�w � natkn�� si� na jego pe�en wyrzutu oskar�ycielski wzrok.
Nie przepada� za Hallamem, podobnie jak wi�kszo�� pracownik�w instytutu, a ponadto �le spa� zesz�ej nocy; by� wi�c raczej zadowolony � jak p�niej wspomina� � �e b�dzie m�g� na kim� wy�adowa� swe rozdra�nienie, Hallam nadawa� si� do tego doskonale.
Denison czeka� wi�c tylko na niego, a gdy ten prawie �e
przycisn�� mu butl� do twarzy, odsun�� si� z oczywistym niesmakiem. � Dlaczego, u diab�a, mia�bym si� interesowa� twoim wolframem? � zapyta�. � Dlaczego ktokolwiek mia�by si� nim interesowa�? Przyjrzyj si� tylko tej butelce, a zobaczysz, �e nie by�a otwierana przez dwadzie�cia lat. Gdyby� nie po�o�y� na niej swych brudnych �ap, m�g�by� si� przekona�, �e nikt jej nie dotyka�.
Twarz Hallama poczerwienia�a z w�ciek�o�ci. Zaciskaj�c z�by, wycedzi�: � S�uchaj, Denison, kto� podmieni� jej zawarto��. To nie jest wolfram. � Denison pozwoli� sobie wtedy na leciutki, ale wyra�nie pogardliwy u�mieszek. � Sk�d TY to wiesz?
W�a�nie z takich element�w, ma�ostkowych gniew�w i wymierzonych na o�lep cios�w tworzy si� historia.
Uwaga Denisona zabrzmia�a do�� szczeg�lnie, bowiem jego dorobek naukowy, r�wnie �wie�y jak Hallama, by� o wiele bardziej imponuj�cy i dlatego w�a�nie Denison by� nadziej� wydzia�u. Hallam wiedzia� o tym i, co gorsza, wiedzia� to Denison. Nie robi� zreszt� z tego tajemnicy. �Sk�d TY to wiesz?" Denisona z dok�adnym i pewnym akcentem na �ty" by�o wi�cej ni� wystarczaj�cym powodem p�niejszych wydarze�. Gdyby nie �w incydent, Hallam nigdy nie zosta�by najwi�kszym i najszacowniejszym naukowcem w historii ludzko�ci, tak przynajmniej skomentowa� ten fakt Denison, udzielaj�c wywiadu Lamontowi.
Zgodnie z wersj� oficjaln�, tego pami�tnego poranka Hallam przyszed� do biura i zauwa�y�, �e zakurzone ciemnoszare kulki znikn�y. Nie pozosta� nawet po nich py� na wewn�trznych �ciankach butli, a ich miejsce zaj�a czysta stalowoszara substancja. Naturalnie Hallam od razu podj�� prace badawcze.
Pomi�my jednak wersj� oficjaln�. Tak naprawd� to przecie� Denison nada� bieg sprawie. Gdyby ograniczy� si� do prostego przeczenia lub wzruszenia ramionami, by� mo�e Hallam pyta�by innych, a� w ko�cu zm�czony detektywi
stycznymi zabiegami od�o�y�by butelk� na bok. Tym samym
� dopu�ci�by do katastrofy, mniej lub bardziej gwa�townej w zale�no�ci od tego, jak bardzo odkrycie to odwlek�oby si� w czasie. W ka�dym razie jedno jest pewne � nie Hallam znalaz�by si� na piedestale.
Ale na �cinaj�ce go z n�g �Sk�d TY to wiesz?" Hallam m�g� jedynie w�ciekle odpowiedzie�: � Ja ci jeszcze poka��, �e wiem!
P�niej nic ju� nie mog�o go powstrzyma� przed dzia�aniem, got�w by� nawet posun�� si� do ostateczno�ci. Analiza metalu znajduj�cego si� w wys�u�onej butelce sta�a si� dla Hallama zadaniem pierwszoplanowym, a jego �yciowym celem � zdarcie wynios�ej dumy z cienkonosej twarzy Denisona i wiecznego �ladu pogardy z jego bladych warg.
Denison nigdy nie zapomnia� tej chwili, bo jego uwaga spowodowa�a, �e Hallam otrzyma� Nagrod� Nobla, on natomiast � skaza� siebie na zapomnienie. Nie wiedzia� a nawet gdyby wiedzia�, tak naprawd� nic by go to nie obchodzi�o, �e w Hallamie spoczywa�y niewyczerpane pok�ady uporu, �e posiada� cechuj�c� �redniak�w boja�liw� potrzeb� os�aniania swej dumy, kt�ra w owym czasie mia�a mu przynie�� zwyci�stwo i kt�ra okaza�a si� znacznie skuteczniejsza ni� wrodzona inteligencja Denisona.
Hallam zacz�� od razu, nie traci� czasu. Zani�s� metal do Zak�adu Spektografu Masowej. By�o to posuni�cie naturalne dla radiochemika. Poza tym zna� tamtejszych technik�w, z kt�rymi pracowa� wcze�niej, i na kt�rych m�g� wywrze� pewien nacisk. Presja okaza�a si� tak silna, i� zadanie to uznano za pilniejsze od wielu � zdawa�oby si� � bardziej istotnych bada�.
W ko�cu specjalista od spektografii masowej powiedzia�:
� No, wi�c, to nie jest wolfram.
Szeroka, pos�pna twarz Hallama skrzywi�a si� w nieporadnym u�miechu. � Dobrze. Powiem to temu m�drali Denisonowi. Chc� mie� raport i...
� Ale chwileczk�, doktorze Hallamie. M�wi�, �e to nie jest wolfram. To wcale nie znaczy, �e wiem, co to jest.
� Nie rozumiem. Nie wie pan, co to jest?
� Uwa�am, �e wyniki s� dziwaczne. � Technik zamy�li� si� przez chwil�. � To mo�e si� wyda� niewiarygodne, ale... �adunek w�a�ciwy ca�kowicie si� nie zgadza.
� Jak to: nie zgadza si�?
� Jest za wysoki. Po prostu nie mo�e by� taki.
� W tej sytuacji � powiedzia� Hallam i wyda� nast�pne polecenie, kt�re otworzy�o mu drog� ku Nagrodzie Nobla; mo�na by nawet posun�� si� do stwierdzenia, �e tym w�a�nie na ni� zas�u�y�, niezale�nie od motywacji, jaka nim kierowa�a. � Nale�y zbada� cz�stotliwo�� promieniowania rentgenowskiego charakterystycznego i oszacowa� �adunek. I jeszcze... prosz� si� nie obija� i nie gada�, �e co� tam jest niewiarygodne.
Kilka dni p�niej w gabinecie Hallama znowu pojawi� si� zak�opotany technik.
Hallam zignorowa� wyraz zafrasowania na twarzy go�cia nigdy zreszt� nie by� obdarzony zbytni�1 wra�liwo�ci� i powiedzia�: � Czy okre�li� pan... � Wtedy to w�a�nie rzuci� zak�opotane spojrzenie w kierunku Denisona, siedz�cego przy biurku w laboratorium naprzeciw i... zamkn�� drzwi. � Czy okre�li� pan atomowy �adunek w�a�ciwy?
� Tak, ale on si� nie zgadza.
� W porz�dku. W takim razie powt�rzcie do�wiadczenie.
� Ju� je powtarza�em, chyba z dziesi�� razy. Wyniki wci�� s� te same.
� Je�li dokonali�cie pomiar�w, to nie ma sprawy. Nie mo�na przeczy� faktom.
Tr�cy podrapa� si� za uchem i powiedzia�: � Nie mam wyboru, panie doktorze. Je�li mia�bym te wyniki potraktowa� powa�nie, to da� mi pan pluton 186.
� Pluton 186? Pluton 186?
10
� �adunek 94, a masa 186.
� Ale to niemo�liwe. Nie ma takiego izotopu. Nie mo�e by�.
� W�a�nie to panu m�wi�. Takie s� wyniki pomiar�w.
� Ale przecie� w j�drze brakuje co najmniej pi��dziesi�ciu neutron�w. Istnienie plutonu 186 jest niemo�liwe. Nie da si� wpakowa� dziewi��dziesi�ciu czterech proton�w w jedno j�dro tylko przy dziewi��dziesi�ciu neutronach. Nie przetrwa�oby ono nawet jednej bilionowej cz�ci bilionowej cz�ci sekundy.
� Ca�y czas to panu m�wi�, panie doktorze � przytakn�� cierpliwie Tr�cy.
W tym momencie Hallam przerwa�. Musia� si� zastanowi�. Znikn�� wolfram� my�la� � a jeden z jego izotop�w, wolfram 186, jest trwa�y. J�dro wolframu 186 ma 74 protony i 112 neutron�w. Czy co� mog�o zamieni� dwadzie�cia neutron�w w dwadzie�cia proton�w? Z ca�� pewno�ci� by�o to niemo�liwe.
� Czy wyst�pi�y �lady promieniotw�rczo�ci? � zapyta� szybko, szukaj�c po omacku jakiej� drogi wyj�cia z tego labiryntu.
� Pomy�la�em o tym � powiedzia� technik. � Jest to izotop trwa�y. Nie ma co do tego �adnych w�tpliwo�ci.
� W takim razie � to nie mo�e by� pluton 186.
� Ca�y czas to m�wi�, doktorze.
W ko�cu Hallam powiedzia� bezradnie: � Dajcie mi t� pr�bk�.
Ale kiedy zosta� sam, usiad� i spojrza� na butelk� t�pym wzrokiem. Najtrwalszym izotopem plutonu by� pluton 240, w kt�rym trzeba by�o 146 neutron�w, by utrzyma� 94 protony w stanie wzgl�dnej trwa�o�ci.
Co mia� teraz zrobi�? Zadanie go przerasta�o i ju� �a�owa�, �e w og�le podj�� si� je rozwi�za�. B�d� co b�d� ma tyle powa�nych zaj��, a to... to tajemnicze co� nie ma z nim nic wsp�lnego. Tr�cy pope�ni� na pewno jaki� g�upi b��d albo
11
wysiad� spektograf... C�, po co si� tym przejmowa�? Nie moja sprawa!
Nie m�g� ju� jednak tego zostawi�. Pr�dzej czy p�niej Denison wst�pi�by do niego i z tym swoim drwi�cym u�mieszkiem na twarzy zapyta�by o wolfram. I co wtedy? Czy m�g�by mu odpowiedzie�: �To nie wolfram, przecie� ci m�wi�em".
Denison dr��y�by dalej. � Aha, w takim razie co to jest? � Hallam wiedzia�, �e nic na �wiecie nie sk�oni�oby go do nara�enia si� na politowanie, kt�rym z pewno�ci� potraktowa�by go Denison, gdyby tylko odwa�y� si� stwierdzi�, �e to pluton 186. Musia� dowiedzie� si�, co to jest. Sam. Bez niczyjej pomocy. Oczywi�cie � nikomu nie m�g� ufa�.
Tak wi�c dwa tygodnie p�niej wszed� do laboratorium Tracyego w stanie, kt�ry mo�na by okre�li� w przybli�eniu: kot�uj�ca si� furia.
� M�wili�cie, �e ten materia� nie jest radioaktywny.
� Jaki materia�? � zapyta� odruchowo Tr�cy, zanim cokolwiek sobie przypomnia�.
� To, co nazwali�cie plutonem 186 � powiedzia� Hallam.
� No, tak. By� przecie� trwa�y.
� Chyba r�wnie trwa�y jak pa�ska g�upota. Je�li nazywacie go niepromieniotw�rczym, to powinni�cie byli zosta� hydraulikiem.
Tr�cy zmarszczy� brwi. � No dobrze, doktorze. Niech pan da go tutaj. Sprawdzimy. � Po chwili doda�: � Nie rozumiem! On jest radioaktywny. W niewielkim stopniu, ale jednak. Doprawdy nie wiem, jak mog�em to przeoczy�.
� W takim razie, jak mam uwierzy� w tamte brednie o plutonie 186?
Od tej chwili Hallamowi wydawa�o si�, �e znalaz� si� w potrzasku. Tajemnica wolframuplutonu sta�a si� tak intryguj�ca, i� zacz�� j� traktowa� jako osobisty afront, wymierzony w niego policzek. Ktokolwiek zamieni� butelki lub ich zawarto��, musia� je ponownie wymieni� albo te� wynalaz� metal w konkretnym celu � zrobienia z niego, Halla
ma, g�upca. W ka�dym razie pocz�tkuj�cy radiochemik got�w by� rozwali� ca�y �wiat, by rozwi�za� zagadk�. Oczywi�cie, je�li b�dzie musia�... i je�li zdo�a. Bez w�tpienia by� uparty i zapalczywy, i nie dawa� si� zbywa� byle czym, poszed� wi�c prosto do G.C. Kantrowitscha, kt�ry wtedy w�a�nie zaczyna� ostatni rok swej znakomitej kariery. Nak�onienie Kantrowitscha do wsp�pracy nie by�o �atwe, ale kiedy ju� da� si� nam�wi�, d�ugo pa�a� entuzjazmem.
Dwa dni p�niej faktycznie to on w�a�nie wpad� szalenie podekscytowany do gabinetu Hallama. � Czy dotyka�e� tego go�ymi r�kami?
� Raczej nie � odpowiedzia� Hallam.
� W takim razie lepiej tego nie r�b. Je�li masz jeszcze jakie� pr�bki, nie dotykaj ich. Ta substancja emituje pozytony.
� Co?!
� Najbardziej energetyczne pozytony, jakie w �yciu widzia�em... A i twoje szacunki radioaktywno�ci s� za niskie.
� Za niskie?!
� Jak najbardziej. Co wi�cej, niepokoi mnie, �e za ka�dym razem, gdy przeprowadzam pomiary, odczyty s� troch� wy�sze ni� poprzednie.
6. CCI. Bronowski wyszpera� w obszernej kieszeni marynarki jab�ko, wyci�gn�� je i ugryz�. � Okay, w�a�nie widzia�e� Hallama i zosta�e� przez niego wyrzucony. Nie by�o to zreszt� dla ciebie niespodziank�. I co teraz?
� Nie zdecydowa�em jeszcze, ale cokolwiek to b�dzie, spowoduje, �e Hallam wyl�duje na tym swoim grubym zadzie. Widzisz, by�em kiedy� u niego, wiele lat temu, kiedy znalaz�em si� tu po raz pierwszy i kiedy my�la�em, �e jest wielkim cz�owiekiem. Wielkim cz�owiekiem... To najwi�kszy �ajdak w historii nauki. Napisa� na nowo histori� Pompy, wiesz, przeredagowa� to tu... � Lamont postuka� si�
w skro�. � A najgorsze, �e wierzy w te swoje fantazje i walczy o nie z chorobliw� zaci�to�ci�. To Pigmej z jednym talentem � zdolno�ci� do przekonywania innych, �e jest gigantem.
Lamont spojrza� w szerok�, spokojn� twarz kolegi, na kt�rej go�ci�o teraz nie skrywane rozbawienie, i zmusi� si� do �miechu.
� Dobra, wiem, �e to nic nie da, a ju� ci to zreszt� kiedy� m�wi�em.
� Nie raz.
� Ale nie mog� zrozumie�, jak ca�y �wiat...
2. Peter Lamont mia� dwa latka, kiedy Hallam
dotyka� po raz pierwszy zmienionego wolframu. Kiedy mia� lat dwadzie�cia trzy, i kiedy na jego dysertacji doktorskiej sch�a jeszcze farba drukarska, rozpocz�� prac� w Stacji Pomp Numer Jeden, r�wnocze�nie przyjmuj�c stanowisko asystenta na wydziale fizyki tamtejszego uniwersytetu.
By�y to ca�kiem powa�ne osi�gni�cia w karierze pocz�tkuj�cego naukowca. Stacja Pomp Numer Jeden mo�e nie by�a tak imponuj�ca jak inne, ale by�a przecie� prababk� wszystkich: sieci stacji, kt�re � mimo �e nowa technologia mia�a zaledwie kilkadziesi�t lat � pokrywa�y ju� ca�� powierzchni� globu. �aden przewr�t w technice nigdy si� nie przyj�� tak szybko i w takim stopniu, jak ten. Ale nie istnia�y przecie� �adne przeciwwskazania. Ta rewolucyjna technologia pozwala�a uzyskiwa� za darmo i bez k�opot�w niewyczerpane zasoby energii. By�a wi�c dla ca�ego �wiata jak lampa Alladyna i �wi�ty Miko�aj zarazem.
Lamont przyj�� prac� w Stacji Pomp Numer Jeden, by m�c rozwi�zywa� problemy o najwy�szym stopniu teoretycznej abstrakcji. Poza tym � zainteresowany by� zadziwiaj�c� histori� Pompy Elektronowej. Szczeg�owe zasady jej dzia�ania nie zosta�y nigdy opisane. Nie znalaz� si� nikt, kto
� znaj�c teoretycznie mechanizm jej funkcjonowania na tyle, na ile w og�le m�g� by� zrozumiany � podj��by si� obja�nienia jej z�o�onych zagadnie� przeci�tnemu odbiorcy. Nawiasem m�wi�c, Hallam napisa� wiele artyku��w dla popularnych mass medi�w, ale nie stanowi�y one sp�jnej, przemy�lanej ca�o�ci � czego� przynajmniej, co pragn�� stworzy� Lamont.
Na pocz�tku skorzysta� z artyku��w Hallama oraz opublikowanych relacji innych os�b relacji traktowanych oficjalnie jak dokumenty, dochodz�c do spostrze�enia Hallama � wiekopomnej my�li, kt�ra ruszy�a �wiat z posad, Wielkiego Pomys�u, jak cz�sto go nazywano zawsze zreszt� pisz�c wielkimi literami.
P�niej oczywi�cie, kiedy przysz�o rozczarowanie, Lamont ropocz�� bardziej wnikliwe poszukiwania, a w jego umy�le zrodzi�a si� w�tpliwo��, czy rzeczywi�cie Wielki Pomys� Hallama by� jego autorstwa. Zacz�o si� niewinnie. Od seminarium, kt�re znaczy�o prawdziwy pocz�tek Pompy Elektronowej w nauce, a z kt�rego jednak � jak si� okaza�o
� bardzo trudno by�o otrzyma� protoko�y, a ju� ca�kowicie niemo�liwe by�o uzyskanie zapis�w magnetofonowych. Wtedy w�a�nie Lamont zacz�� podejrzewa�, �e niewyra�no�� �lad�w pozostawionych przez to seminarium nie by�a jedynie dzie�em przypadku. Po zestawieniu pewnych fakt�w by� prawie pewien, �e John F.X. McFarland powiedzia� co� bardzo podobnego do epokowego stwierdzenia Hallama � tyle �e zrobi� to wcze�niej.
Lamont uda� si� wi�c do McFarlanda, kt�rego nazwisko w og�le nie figurowa�o w �adnym z oficjalnych sprawozda�, a kt�ry w tym czasie zajmowa� si� badaniem wiatru s�onecznego w g�rnych warstwach atmosfery. Nie by�a to praca szczeg�lnie eksponowana, ale mia�a swoje zalety i zwi�zana by�a z dzia�aniem Pompy. McFarland najwyra�niej unikn�� ca�kowitego zapomnienia, na kt�re skazany zosta� Denison.
By� dla Lamonta uprzejmy i ch�tnie rozmawia� z nim
o wszystkim opr�cz wydarze� tamtego pami�tnego seminarium. Tego po prostu nie pami�ta�.
Lamont jednak naciska�. Przytacza� argumenty. Dowodzi�.
McFarland wyj�� w ko�cu fajk�, nape�ni� j�, dok�adnie przyjrza� si� jej zawarto�ci i powiedzia� z podejrzanym naciskiem: � Wol� nie pami�ta�, bo to nie ma znaczenia � naprawd�. Za��my, �e twierdzi�bym, i� co� tam powiedzia�em. Nikt by w to nie uwierzy�. Wyszed�bym na idiot� i do tego megalomana.
� A Hallam by si� postara�, �eby pan dosta� dymisj�?
� Ja tego nie m�wi�em. Poza tym nie s�dz�, by si� panu uda�o zmieni� cokolwiek. Zreszt� � to bez r�nicy.
� A co z prawd� historyczn�? � zapyta� Lamont.
� O czym pan m�wi? Prawda historyczna? Hallam nigdy si� na ni� nie zgodzi. Wci�gn�� wszystkich w badania, zupe�nie nie licz�c si� z naszym zdaniem. Bez niego tamten wolfram w ko�cu by eksplodowa�. Spowodowa�oby to, nie wiem nawet jak wielkie, straty. A czy by�aby mo�liwa nast�pna taka pr�bka wolframu? Mo�e nigdy nie mieliby�my Pompy. Hallam zas�u�y� sobie na s�aw�, a nawet, nie ma to wi�kszego znaczenia, je�li sobie nie zas�u�y�, nic na to nie poradz�, bo kto powiedzia�, �e historia ma w og�le jaki� sens.
Odpowied� ta wcale nie zadowoli�a Lamonta, ale musia�a wystarczy�, bo McFarland zako�czy� na tym rozmow�.
Prawda historyczna!
Cz�ci� prawdy historycznej, nie podlegaj�c� dyskusji, by� fakt, �e to dzi�ki promieniotw�rczo�ci �wolfram Hallama" � tak go nazwano z wiadomych powod�w � znalaz� si� w centrum �wiatowej uwagi. Nie mia�o znaczenia, czy by� to wolfram, czy nie. Nikogo nie interesowa�o te�, czy ktokolwiek co� w nim zmieni�, a nawet czy istnienie takiego pierwiastka by�o w og�le mo�liwe. Wszystko to nikn�o wobec faktu, �e "owa substancja wykazywa�a ci�gle rosn�c� radioaktywno�� w warunkach wykluczaj�cych zachodzenie ja
kiegokolwiek typu rozpadu radioaktywnego, w jakiejkolwiek liczbie znanych wtedy etap�w.
W owym czasie Kantrowitsch zdo�a� tylko wymamrota�:
� Powinni�my to rozdzieli�. Je�li b�dziemy to trzyma� w du�ych kawa�kach, b�dzie parowa� albo wybuchnie, albo jedno i drugie, i zniszczy po�ow� miasta.
Na pocz�tku wi�c substancja zosta�a zmielona, rozdzielona i wymieszana ze zwyk�ym wolframem, p�niej natomiast, kiedy wolfram stawa� si� radioaktywny, wymieszano j� z grafitem, kt�ry ma mniejszy przekr�j czynny na promieniowanie.
Po up�ywie prawie dw�ch miesi�cy od spostrze�enia przez Hallama zmiany zawarto�ci butelki, Kantrowitsch, w li�cie do redaktora �Nuclear Review", og�osi� istnienie plutonu 186. Nazwisko Hallama figurowa�o w nim jako nazwisko wsp�autora. W ten spos�b pocz�tkowa zaci�to�� Tracyego zosta�a nagrodzona, ale on sam � zapomniany. Taki by� pocz�tek �wolframu Hallama", o kt�rym szybko zacz�o by� g�o�no w �wiecie. Denison m�g� ju� tylko obserwowa� zmiany, kt�re powodowa�y, �e stawa� si� nikim.
Powa�nym problemem by�o ju� istnienie plutonu 186. A fakt, �e nie by� on izotopem trwa�ym i �e wykazywa� zadziwiaj�cy wzrost radioaktywno�ci, pogarsza� spraw�.
Dlatego te� w kr�tkim czasie zorganizowano seminarium w celu rozwa�enia najtrudniejszych kwestii problemu. Przewodniczy� Kantrowitsch, co warte jest uwagi ze wzgl�d�w czysto historycznych. Ostatni raz bowiem w historii Pompy Elektronowej wa�nej konferencji dotycz�cej tego wiekopomnego odkrycia przewodniczy� kto� inny ni� Hallam. Kantrowitsch zmar� pi�� miesi�cy p�niej i � prawd� m�wi�c
� by�a to jedyna osobisto��, kt�rej presti� m�g� dystansowa� Hallama i pozostawia� go w cieniu.
Seminarium po�wi�cone plutonowi 186 by�o wyj�tkowo bezowocne do momentu, gdy Hallam og�osi� sw�j Wielki Pomys�. Jednak w wersji zrekonstruowanej przez Lamonta
17
prawdziwy punkt zwrotny nast�pi� w czasie przerwy na lunch. Wtedy w�a�nie McFarland, o kt�rego spostrze�eniach zapisy oficjalne nic nie m�wi� mimo �e by� na li�cie obecnych, rzek�: � Wiecie co, potrzeba nam odrobiny fantazji. Za��my, �e...
M�wi� do Didericka van Klemensa, a Van Klemens zapisa� to z grubsza w swoich notatkach, stenografuj�c w spos�b bardzo osobisty. W momencie, gdy Lamont zdo�a� odszuka� �w stenogram, Van Klemens dawno ju� nie �y�. I chocia� jego notatki przekona�y Lamonta, musia� jednak przyzna�, �e nie by�y wystarczaj�cym dowodem. Nale�a�o szuka� innych. Co wi�cej: nie mo�na by�o dowie�� tego, �e Hallam s�ysza� uwag� McFarlanda. Lamont got�w by� za�o�y� si� o maj�tek, �e Hallam s�ysza� j�. Ale same ch�ci i przypuszczenia Lamonta nie stahowi�y zadowalaj�cego dowodu. A nawet gdyby Lamont m�g� to udowodni�, w�a�ciwie nic z tego nie wynika�o. By� mo�e zrani�by nad�t� dum� Hallama, ale nie m�g�by tak naprawd� zachwia� jego pozycj�. Z pewno�ci� argumentowano by w ten spos�b, �e McFarland spekulowa� jedynie, Hallam natomiast odwa�y� si� stan�� przed zgromadzeniem i publicznie zaprezentowa� swoj� teori�, ryzykuj�c, �e stanie si� przedmiotem drwin. McFarland nigdy nie zdoby�by si� na takie ryzyko. Lamont zapewne sprzeciwi�by si� twierdz�c, �e McFarland by� dobrze znanym fizykiem j�drowym, kt�ry rzeczywi�cie ryzykowa�by swe dobre imi�, za� Hallam � m�odym radiochemikiem, kt�ry m�g� powiedzie�, co mu si� �ywnie podoba�o i jako cz�owiekowi spoza kliki usz�oby mu to na sucho.
Wed�ug urz�dowego sprawozdania Hallam powiedzia�, co nast�puje:
�Panowie, ca�y czas stoimy w miejscu. Tote� pozwol� sobie co� zasugerowa�, nie dlatego, �e b�dzie to co�, co ma sens, ale dlatego, �e b�dzie to mniejszy nonsens ni� wszystko inne, co tu s�ysza�em... Mamy do czynienia z substancj�, nazwan� plutonem 186, kt�ra nie powinna istnie�, a ju� na
pewno nie jako substancja trwa�a, je�li prawa naturalne naszego Wszech�wiata mia�yby w og�le obowi�zywa�. Jednak bez w�tpienia substancja ta istnieje i do tego na pocz�tku by�a nawet trwa�a, w takim razie musia�a istnie�, przynajmniej na pocz�tku, w miejscu, czasie lub warunkach, gdzie prawa przyrody s� inne ni� nasze. Kr�tko m�wi�c, substancja, kt�r� badamy, nie powsta�a w og�le w naszym Wszech�wiecie, ale w innym � alternatywnym Wszech�wiecie � w paralelnym uniwersum. Nazwijcie to sobie zreszt�, jak chcecie.
Kiedy znalaz�a si� tutaj � nie mam zamiaru udawa�, �e wiem, jakim sposobem � by�a jeszcze trwa�a, jak s�dz�, dlatego, i� ta substancja przenios�a ze sob� prawa przyrody swego w�asnego Wszech�wiata. Fakt, �e stawa�a si� powoli radioaktywna, by p�niej zmieni� si� w silnie promieniotw�rcz�, mo�e oznacza�, �e prawa naszego �wiata powoli przenikn�y substancj�. Mam nadziej�, �e panowie wiedz�, o co mi chodzi.
Chcia�bym podkre�li�, �e w tym samym czasie, gdy pojawi� si� tu pluton 186, pr�bka wolframu, sk�adaj�ca si� z kilku trwa�ych izotop�w, mi�dzy innymi wolframu 186, znikn�a. Mog�a prze�lizn�� si� do �wiata r�wnoleg�ego. W ko�cu logiczne i znacznie prostsze zdaje si� twierdzenie, �e aby taka sytuacja mog�a zaistnie�, musia�a nast�pi� wymiana mas, a nie jednostronny transfer. W �wiecie paralelnym wolfram 186 mo�e by� r�wnie anormalny, jak pluton 186 tutaj. Swoj� szczeg�ln� egzystencj� mo�e zaczyna� jako substancja trwa�a, kt�ra powoli staje si� coraz bardziej radioaktywna. Mo�e tam s�u�y� jako �r�d�o energii, tak jak pluton 186 m�g�by tutaj".
Audytorium musia�o si� przys�uchiwa� Hallamowi z niebywa�ym zdumieniem, bo nie ma �adnych zapis�w o przerwaniu mowy, przynajmniej do ostatniego zdania przytoczonego powy�ej, kiedy to Hallam wzi�� przerw� na oddech i by� mo�e tak�e po to, by si� zastanowi� nad sw� w�asn� �mia�o�ci�.
Kto� spo�r�d s�uchaczy ca�kiem mo�liwe, �e Antoine
1Q
Jerome Lapine, jednak�e zapisy nie s� tu ca�kowicie jasne zapyta�, czy profesor Hallam sugeruje, i� jaki� inteligentny sprawca w paraswiecie �wiadomie dokona� wymiany w celu otrzymania nowego �r�d�a energii.
Tym sposobem j�zyk ludzki wzbogaci� si� o wyra�enie �para�wiat". Pytanie to zawiera�o pierwsze potwierdzone u�ycie tego wyra�enia.
Nast�pi�a przerwa, po kt�rej Hallam, o�mielony bardziej ni� kiedykolwiek w swoim �yciu, przeszed� do sedna Wielkiego Pomys�u.
� Tak, tak w�a�nie s�dz� i jestem przekonany, �e to �r�d�o energii znajdzie praktyczne zastosowanie tylko wtedy, je�li nasz �wiat i para�wiat podejm� wsp�prac�. Po jej rozpocz�ciu Pompa mog�aby t�oczy� energi� z para�wiata do nas i na odwr�t, wykorzystuj�c r�nic� w prawach natury.
W�a�nie w tym momencie Hallam przyj�� s�owo �para�wiat" i oznajmi�, �e jest jego w�asnym. Co wi�cej, by� pierwsz� osob�, kt�ra nada�a s�owu �Pompa" od tego czasu zawsze pisanemu z du�ej litery nowe znaczenie.
Oficjalne relacje stwarzaj� pozory, �e koncepcja Hallama od razu znalaz�a aprobat�, ale tak nie by�o. Uczeni, kt�rzy w og�le sk�onni byli o niej dyskutowa�, posuwali si� nie dalej ni� do stwierdzenia, �e to zabawna spekulacja. Kantrowitsch nie wypowiada� si� ani s�owem. Sytuacja ta zawa�y�a na dalszej karierze Hallama.
Hallam sam nie podo�a�by analizie teoretycznych i praktycznych implikacji w�asnego pomys�u. Nieodzowne by�o stworzenie zespo�u i... zosta� on stworzony. Nikt jednak w ca�ej ekipie badaczy nie przyznawa� si� otwarcie do swego udzia�u w badaniach. Tote� w momencie, gdy powodzenie koncepcji Hallama sta�o si� ju� absolutnie pewne, ludzie kojarzyli je wy��cznie z jego osob�. Ca�y �wiat uzna�, �e to Hallam odkry� now� substancj�, wpad� na Wielki Pomys� i rozpropagowa� go. Nic wi�c dziwnego, �e nazwano go Ojcem Pompy Elektronowej.
W setkach laboratori�w wystawiano kulki wolframu. Raz na jaki� czas nast�powa� transfer i zapas plutonu 186 zwi�ksza� si�. Na przyn�t� wystawiano r�wnie� inne pierwiastki, ale bez powodzenia... Niezale�nie jednak od tego, gdzie plutonowolfram si� pojawia� i kto dostarcza� nowe zapasy do centralnej instytucji badawczej, dla szarych mas by�a to dodatkowa ilo�� �wolframu Hallama".
Hallamowi najlepiej powiod�o si� tak�e przedstawianie spo�ecze�stwu pewnych aspekt�w nowej teorii. Ku swojemu zdziwieniu jak p�niej twierdzi� odkry� w sobie talent pisarski i polubi� popularyzacj� nauki. Co wi�cej, opinia publiczna, pod wra�eniem sukcesu m�odego radiochemika, uzna�a go za niepodwa�alny autorytet i nikt inny nie by� w jej oczach tak wiarygodny jak on.
W legendarnym ju� artykule opublikowanym przez �North American Sunday TeleTimes Weekly" Hallam napisa�: �Nie jeste�my w stanie okre�li�, jak bardzo prawa natury para�wiata r�ni� si� od naszych, ale mo�emy stwierdzi� z du�ym prawdopodobie�stwem, �e silne oddzia�ywania j�drowe, stanowi�ce najmocniejsze oddzia�ywania w naszym Wszech�wiecie, s� jeszcze silniejsze w paraswiecie. Szacuje si�, �e j�dra atomowe wi��� tam si�y sto razy wi�ksze ni� w naszym �wiecie. Oznacza to, �e j�dro atomowe znacznie �atwiej utrzymuje si� tam w ca�o�ci, pomimo odpychania si� proton�w pod wp�ywem dodatnich �adunk�w elektrostatycznych, i �e wymaga mniejszej liczby neutron�w, aby utrzyma� si� w stanie trwa�ym.
�Pluton 186, izotop trwa�y w paraswiecie, zawiera zbyt wiele proton�w albo zbyt ma�o neutron�w, aby m�g� istnie� w stanie trwa�ym w naszym �wiecie, w kt�rym oddzia�ywania j�drowe s� o wiele s�absze. St�d pluton 186, znalaz�szy si� w naszym �wiecie, promieniuje pozytony, a tym samym wydziela energi�. Z ka�dym wyemitowanym pozytonem proton zamienia si� w neutron. W rezultacie w ka�dym j�drze dwadzie�cia proton�w zmienia si� w neutrony i pluton
186 staje si� wolframem 186 � izotopem trwa�ym zgodnie z prawami naszego �wiata. W czasie tego procesu wyemitowane zostaje dwadzie�cia pozyton�w, kt�re anihiluj� po zetkni�ciu z dwudziestoma elektronami, uwalniaj�c dalsz� energi�, tote� na ka�de j�dro plutonu 186 przesy�ane na Ziemi�, przypada dwadzie�cia elektron�w wyeliminowanych z naszego �wiata.
Wolfram 186 pojawiaj�cy si� w para�wiecie jest r�wnie� nietrwa�y � z przeciwnych powod�w. Wed�ug praw para�wiata zawiera zbyt wiele neutron�w albo zbyt ma�o proton�w. J�dro wolframu 186 zaczyna emitowa� elektrony, uwalniaj�c r�wnocze�nie energi�. Z powodu emisji elektron�w neutrony zmieniaj� si� w protony, a rezultatem procesu jest j�dro plutonu 186. Ka�de j�dro wolframu 186, wys�ane do para�wiata, dodaje do niego dwadzie�cia elektron�w.
Plutonowolfram mo�e by� wykorzystywany bez ko�ca jako no�nik energii mi�dzy �wiatami, przenosz�cy energi� to do jednego, to do drugiego �wiata. W efekcie ka�de j�dro u�yte w cyklu wywo�a transfer dwudziestu elektron�w z naszego �wiata do ich. Dzi�ki Inter�wiatowej Pompie Elektronowej obie strony zyskuj� energi�."
Wprowadzenie tej koncepcji w �ycie i zaakceptowanie Pompy Elektronowej jako wysoce wydajnego �r�d�a energii dokona�o si� z niebywa�� szybko�ci�, a ka�dy kolejny sukces powi�ksza� presti� Hallama.
v3. Lamont nie mia� �adnych powod�w, by w�tpi�
w zasadno�� tego presti�u, nic dziwnego, �e pe�en by� czci dla legendarnego ju� odkrywcy wspomnienie to �enowa�o go p�niej, stara� sieje � do�� skutecznie zreszt� � wymaza� z pami�ci. W ka�dym razie my�la� o nim jak o bohaterze, kiedy po raz pierwszy ubiega� si� o wywiad z Hallamem. Spotkanie mia�o dotyczy� w znacznym stopniu dziej�w Pompy, kt�re Lamont zamierza� napisa�.
99
Wielki uczony robi� wra�enie cz�owieka rozs�dnego. W ci�gu trzydziestu lat osi�gn�� tak wysok� pozycj� spo�eczn�, �e zacz�to si� zastanawia�, czy prawa obowi�zuj�ce zwyk�ych �miertelnik�w jeszcze go dotycz�. Jego sylwetka osi�gn�a imponuj�ce rozmiary, tote� nadwaga uczonego rzuca�a si� w oczy. Jego twarz by�a nalana, ale potrafi� nada� jej wyraz intelektualnej powagi. Nadal �atwo si� czerwieni�, a jego przewra�liwienie na punkcie godno�ci w�asnej by�o wr�cz przys�owiowe.
Hallam przejrza� notatki o swym go�ciu przed jego przybyciem.
� Doktor Lamont?... Wspominano mi, �e odwali� pan kawa� dobrejroboty, je�li chodzi o parateori�. O parasyntez�, prawda?
� Tak, prosz� pana.
� Aha, czy m�g�by mi pan opowiedzie� o swojej pracy? Oczywi�cie, unikaj�c zb�dnych szczeg��w, jakby pan m�wi� do laika, w ko�cu � i tu Hallam zachichota� � na sw�j spos�b jestem laikiem. Zapewni� pan wie, �e jestem jedynie radiochemikiem, a nie jakim� tam wielkim teoretykiem. Co prawda, mam na swoim koncie par� koncepcji, kt�re zdarza�o mi si� od czasu do czasu zaproponowa�...
Lamont przyj�� wyw�d Hallama za szczere wyznanie p�niej wola� o tej przemowie my�le�, �e by�a nieprzyzwoicie protekcjonalna. Wtedy te� zrozumia� charakterystyczn� dla Hallama metod� przyswajania najbardziej istotnych element�w pracy dokonanej przez innych. Potem wielki uczony potrafi� �ywo rozprawia� o danym zagadnieniu, pomijaj�c szczeg�y, zw�aszcza tak ma�o istotne jak prawdziwe pochodzenie niekt�rych koncepcji.
Jednak w czasie tego wywiadu m�ody Lamont czu� si� zaszczycony uwag� �wiatowej s�awy uczonego i m�wi� z wielkim entuzjazmem, jakiego do�wiadcza si�, przedstawiaj�c innym swe odkrycia.
� Nie s�dz�, bym dokona� wiele, doktorze Hallam. De
dukowanie praw natury para�wiata � parapraw � to bardzo skomplikowany proces. Tak ma�o wiemy... Opar�em si� na odrobinie wiedzy, kt�r� ju� posiadamy i odrzuci�em wszystko, na co nie mamy niezbitych dowod�w. W para�wiecie wyst�puj� silniejsze oddzia�ywania j�drowe, st�d wydaje si� oczywiste, �e synteza pierwiastk�w o niskiej liczbie atomowej zachodzi tam �atwiej.
� Parasynteza � poprawi� Hallam.
� O tak. Problem w tym, jak okre�li� szczeg�y tego procesu. Niezb�dne jest zastosowanie do tego wysoce z�o�onej matematyki, ale po dokonaniu paru transformacji, trudno�ci zdaj� si� rozp�ywa�. Okazuje si�, na przyk�ad, �e wodorek litu mo�e by� poddany syntezie w temperaturach o cztery rz�dy wielko�ci ni�szych ni� na Ziemi. Tutaj trzeba temperatur wywo�anych przez bomb� atomow�, aby spowodowa� eksplozj� wodorku litu, tam natomiast wystarcza zwyk�y �adunek dynamitu. Oferowali�my im wodorek s�dz�c, �e energia termoj�drowa mo�e by� dla nich czym� atrakcyjnym, ale nawet go nie tkn�li.
� Tak, s�ysza�em o tym.
� Najwyra�niej jest to dla nich zbyt ryzykowne � to jakby u�ywanie nitrogliceryny w zbiornikach rakietowych � tyle, �e jeszcze bardziej niebezpieczne.
� Bardzo dobrze... Podobno pisze pan histori� Pompy.
� Tak, ale nieoficjaln�. Kiedy ju� uko�cz� r�kopis, poprosz� pana o przeczytanie, je�li mo�na, jest pan w ko�cu osob�, kt�ra bezpo�rednio bra�a udzia� w rozwoju wydarze�. W�a�ciwie, to chcia�bym skorzysta� z pa�skiej wiedzy ju� teraz, o ile ma pan chwil� wolnego czasu.
� Znajdzie si� troch�. C� chcia�by pan wiedzie�? � Hallam u�miechn�� si�. By� to ostatni raz, kiedy Hallam u�miecha� si� w obecno�ci Lamonta.
� Rozw�j bada� nad Pomp�, profesorze Hallam, nast�pi� z nies�ychan� szybko�ci� � zacz�� Lamont. � Kiedy Projekt Pompy...
� Projekt Inter�wiatowej Pompy Elektronowej � sprostowa� Hallam, nadal jeszcze si� u�miechaj�c.
� Ale� oczywi�cie � powiedzia� Lamont, prze�kn�wszy �lin�. � Pos�u�y�em si� potoczn� nazw�. Kiedy wi�c rozpocz�to prac� nad projektem, bardzo szybko opracowano szczeg�y techniczne.
� To prawda � powiedzia� Hallam, nie bez �ladu samozadowolenia w g�osie. � Ludzie podkre�laj� moje stanowcze i inspiruj�ce kierownictwo, ale wola�bym, �eby pan nie podkre�la� tego zbyt mocno w swojej ksi��ce. Tak naprawd� projekt by� dzie�em ogromnej rzeszy talent�w i nie chcia�bym, by przez wyolbrzymianie mojej roli pomniejszano wk�ad uczestnicz�cych w nim badaczy.
Lamont potrz�sn�� g�ow� z lekkim zniecierpliwieniem. Uwaga Hallama wydawa�a mu si� ca�kowicie zb�dna. � Wcale nie o to chodzi. Interesuje mnie inteligencja drugiej strony � jak to si� potocznie m�wi � paraludzi. To przecie� oni zacz�li. Odkryli�my ich dopiero po pierwszym transferze plutonu. Ale oni musieli nas odkry� wcze�niej, by dokona� transferu, opieraj�c si� na bazie czysto teoretycznej, nie maj�c wskaz�wek, kt�rych nam dostarczyli. A poza tym metalowe folie, kt�re nam przys�ali...
W tym w�a�nie momencie u�miech opu�ci� twarz Hallama, by nigdy ju� nie pojawi� si� w obecno�ci m�odego amatora historii nauk. Wielki uczony zmarszczy� brwi i powiedzia� g�o�no: � Ich symbole nigdy nie zosta�y odczytane. Nic, co o nich...
� Zinterpretowano figury geometryczne. Dok�adnie je przeanalizowa�em i wydaje mi si� oczywiste, �e za ich pomoc� paraludzie przedstawili nam plany Pompy. S�dz�, �e...
Rozgniewany Hallam odsun�� swe krzes�o ze zgrzytem. � Nie mam zamiaru tego s�ucha�, m�ody cz�owieku. To my do tego doszli�my, nie oni.
� Tak, ale czy� nie jest prawd�, �e paraludzie...
� �e co?
Lamont nagle u�wiadomi� sobie, jak� burz� emocji wywo�a�, nie pojmowa� jednak jej przyczyn. Niepewnie wyszepta�: � ...�e oni s� bardziej inteligentni ni� my, �e to oni wykonali najwa�niejsz� cz�� pracy. Czy mo�na mie� co do tego jakie� w�tpliwo�ci?
Zaczerwieniwszy si�, Hallam powoli wsta�. � Mam ogromne w�tpliwo�ci! � krzykn��. � Nie pozwol�, by tu szerzono jaki� mistycyzm. Tego ju� za wiele! S�uchaj, m�ody cz�owieku � ruszy� ku ci�gle jeszcze siedz�cemu i kompletnie zdezorientowanemu Lamontowi i pogrozi� mu palcem � je�li twoja historia b�dzie nas przedstawia� jako marionetki w r�kach paraludzi, nigdy nie zostanie wydana w tej instytucji... Ani w �adnej innej! O ile moje zdanie jeszcze co� znaczy. Nie pozwol�, by z paraludzi robiono bog�w.
Lamontowi nie pozosta�o nic innego, tylko wyj��. By� oszo�omiony, ca�kowicie wytr�cony z r�wnowagi tym, �e wywo�a� w�ciek�o�� osoby, po kt�rej spodziewa� si� jedynie pe�nego zrozumienia.
Wkr�tce po spotkaniu zauwa�y�, �e jego �r�d�a historyczne nagle zaczynaj� wysycha�. Ludzie do�� rozmowni tydzie� wcze�niej, nic teraz nie pami�tali i nie mieli czasu na dalsze wywiady. Z pocz�tku jedynie go to irytowa�o, potem jednak zacz�� w nim powoli wzbiera� gniew. Materia�y, kt�re zgromadzi�, zacz�� postrzega� w innym �wietle. Zmieni� strategi� � zacz�� naciska� tam, gdzie dawniej jedynie prosi�. Spotyka� Hallama na zebraniach zak�adowych, krzywi�cego si� i udaj�cego, �e go nie dostrzega, i rzuca� mu pe�ne pogardy spojrzenia.
W ko�cu Lamont zrezygnowa� z kariery parateoretyka i odda� si� ca�kowicie historii nauki.
6. C.d. � Cholerny g�upiec � wycedzi� Lamont, wspominaj�c rozmow�. � Szkoda, �e ci� tam nie by�o i nie widzia�e�, jak wpada� w panik� przy ka�dej sugestii, �e to paraludzie zainicjowali pompowanie. Teraz kiedy o tym my�l�, zastanawiam si�, jak mo�na, nawet po nie wiem jak pobie�nym poznaniu go, nie zorientowa� si�, �e tak w�a�nie zareaguje. Powiniene� si� cieszy�, �e nigdy z nim nie pracowa�e�.
� Ciesz� si� � powiedzia� oboj�tnie Bronowski � chocia� ty te� czasami nie jeste� anio�em.
� Nie narzekaj. Twoja praca nie nara�a ci� na �adne k�opoty.
� Ale nie cieszy si� zainteresowaniem. Kogo obchodzi�o moje dzie�o �ycia, opr�cz mnie i pi�ciu innych na �wiecie? No, mo�e sze�ciu innych � je�li ty jeszcze o nim pami�tasz.
Lamont przypomnia� sobie. � No, tak � powiedzia�.
4. Nieprzenikniona twarz Bronowskiego nie
zmyli�aby nikogo, kto zna� go cho� troch�. By� to badacz niezwykle inteligentny i wytrwa�y. Ka�dy problem analizowa� tak d�ugo, a� dochodzi� do rozwi�zania albo roz�o�y� go na cz�ci i po prostu wiedzia�, �e nie istnieje �adne rozwi�zanie.
We�my pod uwag� cho�by etruskie inskrypcje, dzi�ki kt�rym zdoby� �wiatow� s�aw�. J�zyka etruskiego u�ywano do pi�tego wieku naszej ery, znikn�� jednak prawie bez �ladu, poniewa� nie zdo�a� przeciwstawi� si� kulturowemu imperializmowi Rzymian. Gar�� inskrypcji, kt�re przetrwa�y rzymsk� wrogo�� i � co gorsza nawet � oboj�tno��, zapisana by�a greckimi literami. Mo�na je by�o wym�wi�, ale nic ponadto. J�zyk etruski nie mia� powi�za� z �adnym z otaczaj�cych goj�zyk�w, wygl�da� na bardzo archaiczny, zdawa� si� nawet nie nale�e� do j�zyk�w indoeuropejskich. Dlatego Bronowski zwr�ci� uwag� na inny j�zyk � r�wnie�
bardzo archaiczny, nie nale��cy do rodziny j�zyk�w indoeuropejskich � ale jak najbardziej �ywy i u�ywany ca�kiem blisko miejsca, gdzie kiedy� �yli Etruskowie.
A baskijski? � zastanawia� si� Bronowski. I zastosowa� j�zyk baskijski jako podstaw� por�wnawcz�. Wcze�niej inni te� pr�bowali tego podej�cia, ale poddali si�. Bronowski nie da� za wygran�.
Zadanie uczonego by�o niezwykle trudne, bo baskijski, j�zyk sam w sobie niezwykle skomplikowany, wydawa� si� niezbyt pewn� pomoc� w odczytywaniu r�wnie trudnego j�zyka. W miar� post�pu bada� Bronowski znajdowa� coraz wi�cej powod�w, by wierzy�, �e istnia�o jakie� powi�zanie kulturowe mi�dzy mieszka�cami dawnej p�nocnej Italii i Hiszpanii. Pr�ba odtworzenia struktury j�zyka baskijskego z czas�w cesarstwa i powi�zania jej z j�zykiem etruskim by�a nie lada intelektualnym wyczynem o niespotykanym stopniu trudno�ci. Bronowski zadziwi� filolog�w na ca�ym �wiecie, gdy tego dokona�.
T�umaczenia by�y pere�kami nijako�ci. Ot, standardowe napisy nagrobkowe pozbawione wi�kszej warto�ci. Jednak�e sam fakt przet�umaczenia ich by� du�ym zaskoczeniem i, jak si� okaza�o, niezmiernie wa�ny dla Lamonta. Nie od razu jednak.
Szczerze m�wi�c, up�yn�� musia�o dobrych pi�� lat od przet�umaczenia etruskich inskrypcji, zanim Lamont w og�le dowiedzia� si�, �e istnia� lud Etrusk�w. A dowiedzia� si� wtedy, gdy Bronowski pojawi� si� na uniwersytecie, by jako stypendysta zwi�zany z uczelni� wyg�osi� jeden z corocznych wyk�ad�w. Mimo i� by�y one obowi�zkowe dla pracownik�w naukowych uczelni, Lamont zwykle ich unika�. Tym razem jednak poszed�. Uda� si� na wyk�ad nie dlatego, �e docenia� jego znaczenie lub zainteresowa� si� przedmiotem, ale dlatego, �e um�wi� si� z doktorantk� z Wydzia�u Romanistyki. Musia� wybra�: albo odczyt, albo festiwal muzyczny, na kt�ry zupe�nie nie mia� ochoty. Wi� towarzyska mi�dzy nim a do
ktorantk� by�a ledwie zadowalaj�ca, z punktu widzenia Lamonta, i jedynie tymczasowa. Wystarczy�a jednak, by wyci�gn�� go na wyk�ad.
Ju� w trakcie wyk�adu Lamont stwierdzi�, �e problem jest interesuj�cy. Pocz�tkowo nie przywi�zywa� wagi do tajemniczej kultury etruskiej, jednak problem rozwik�ywania tajemnic zagadkowego j�zyka uzna� za fascynuj�cy. W m�odo�ci bardzo lubi� rozwi�zywa� kryptogramy, ale od�o�y� je wraz z innymi dziecinnymi zaj�ciami po to, by rozwi�zywa� o wiele wa�niejsze kryptogramy tworzone przez przyrod�. Dlatego sko�czy� na parateorii.
Wyk�ad Bronowskiego przypomnia� mu dawne m�odzie�cze uniesienia, emocje doznawane w czasie powolnego odczytywania tekst�w, kt�re zdawa�y si� by� zbiorami przypadkowych element�w. Zadania, kt�re omawia� Bronowski, z�o�one i skomplikowane, nadawa�y szczeg�ln� rang� kryptografii. Bronowski by� specjalist� najwy�szej klasy i jego opis systematycznego post�powania w rozwik�ywaniu nieznanego sprawi� Lamontowi ogromn� rado��.
Wszystko jednak posz�oby na marne � ca�y ten potr�jny zbieg okoliczno�ci, czyli pojawienie si� Bronowskiego na uniwersytecie, dawne m�odzie�cze zainteresowania Lamonta, towarzyska presja atrakcyjnej m�odej kobiety � gdyby nie to, �e nast�pnego dnia Lamont zobaczy� si� z Hallamem i zdecydowanie popad� w jego nie�ask�, jak si� p�niej okaza�o � trwa��.
W godzin� po rozmowie z Hallamem, Lamont zdecydowa� si� spotka� z Bronowskim. Chcia� z nim om�wi� to, co wydawa�o si� oczywiste, a co obrazi�o Hallama i sta�o si� przyczyn� szykan. I, co rzecz jasna, zmusi�o Lamonta do kontrataku. Paraludzie byli bardziej inteligentni od cz�owieka. Lamont uzna� to ju� dawno za co� oczywistego, cho� nieistotnego. Teraz udowodnienie tego sta�o si� dla niego spraw� honoru. Czu�, �e �w dow�d musi stan�� Hallamowi ko�ci� w gardle. Lamont by� ju� lata �wietlne od kultu jednostki,
od uwielbienia, jakim darzy� wcze�niej Hallama, tote� delektowa� si� t� wizj�.
Bronowski nadal przebywa� na terenie kampusu. Lamont odnalaz� go i usilnie prosi� o spotkanie.
Archeolog � przyparty do muru, w ko�cu zdecydowa� si� spotka� z Lamontem. Zacz�� od wymuszonego, grzecznego przywitania si�. Lamont kr�tko zby� uprzejmo�ci, przedstawi� si� z nie skrywan� niecierpliwo�ci� i powiedzia�: � Doktorze Bronowski, ciesz� si� niezmiernie, �e zdo�a�em pana z�apa� przed wyjazdem. Mam nadziej�, �e uda mi si� pana przekona�, by zosta� pan tu na d�u�ej.
Bronowski odpowiedzia�: � Nie b�dzie to wcale trudne. Zaproponowano mi stanowisko na tym uniwersytecie.
� I pan si� zgodzi?
� Zastanawiam si� nad tym. By� mo�e tak.
� Musi pan to zrobi�. Z pewno�ci� pan to zrobi, gdy tylko si� dowie, co mam panu do powiedzenia. Doktorze Bronowski, czy zosta�o jeszcze co� do zrobienia po rozszyfrowaniu etruskich inskrypcji?
� Moja praca nie ogranicza si� jedynie do tego, m�ody cz�owieku. � By� pi�� lat starszy od Lamonta. � Jestem archeologiem, a kultura etruska to co� wi�cej ni� te inskrypcje, za� kultura preklasyczna to znacznie wi�cej ni� tylko Etruskowie.
� Ale z pewno�ci� nie jest to nic ekscytuj�cego, nie stanowi wyzwania, tak jak inskrypcje.
� Przyznaj� panu racj�.
� Wi�c z ch�ci� zaj��by si� pan czym� jeszcze bardziej ekscytuj�cym, jeszcze wi�kszym wyzwaniem, czym� bilion razy wa�niejszym ni� tamte inskrypcje.
� Czym mianowicie, doktorze... Lamont?
� Istniej� inskrypcje, kt�re nie s� cz�ci� martwej kultury ani niczego na Ziemi, ani te� w tym Wszech�wiecie. Posiadamy co�, co nazwano tekstami parasymbolicznymi.
� S�ysza�em o nich. Widzia�em je nawet.
� W takim razie z pewno�ci� zapa�a� pan ch�ci� rozwi�zania tego problemu. Jestem pewien, �e zapragn�� pan rozpracowa� to, co nam przekazali.
� Nic z tych rzeczy, doktorze Lamont, poniewa� tu nie ma �adnego problemu. � Lamont przygl�da� si� podejrzliwie swemu rozm�wcy. � To znaczy, �e pan mo�e je odczyta�?
Bronowski pokr�ci� przecz�co g�ow�. � �le mnie pan zrozumia�. Chodzi mi o to, �e nie potrafi� tego w �aden spos�b odczyta�, ani te� nikt inny tego nie zrobi. Nie istnieje bowiem �adna p�aszczyzna odniesienia. W przypadku martwych j�zyk�w ziemskich zawsze jest jaka� szansa znalezienia �ywego j�zyka albo innego j�zyka martwego, kt�ry zosta� odszyfrowany, maj�cego, cho�by ledwie widoczne, powi�zanie z badanym. Ale nawet bez tego � proste za�o�enie, �e j�zyk ziemski stworzy�y istoty ludzkie, o ludzkim sposobie my�lenia, mo�e stanowi� � bardzo s�aby, ale jednak � punkt wyj�cia. Nie ma mowy o tym w przypadku parasymboli, tote� stanowi� one problem, kt�ry oczywi�cie rozwi�zania nie ma.
Lamont w trakcie tej przemowy nie m�g� si� pohamowa� i wreszcie wybuchn��: � Pan si� myli, doktorze Bronowski. Nie chcia�bym pana poucza�, ale nie zna pan pewnych fakt�w, kt�re odkryto w mojej dziedzinie. S�dzimy, �e istniej� paraludzie, o kt�rych nie wiemy prawie nic. Nie wiemy, jak wygl�daj�, jak my�l�, w jakim �yj� �wiecie. Nie wiemy niczego, co dawa�oby jak�� pewno��, stanowi�o fundament ich istnienia. Co do tego ma pan racj�...
� Ale co� wiecie, tak? � Bronowski mu przerwa�, nie wykazuj�c wi�kszego zainteresowania. Wyci�gn�� paczk� suszonych fig z kieszeni, otworzy� j� i zacz�� je��. Zaproponowa� Lamontowi, kt�ry pokr�ci� odmownie g�ow�.
� Racja � powiedzia� Lamont. � Wiemy co� o kluczowym znaczeniu. S� inteligentniejsi od nas. Po pierwsze, to oni dokonali pierwszej wymiany przez okno mi�dzy�wiatowe, a my odegrali�my w tym jedynie biern� rol�. � Prze
rwa�, by zapyta�: � Czy wie pan co� o Inter�wiatowej Pompie Elektronowej?
� Troszk� � powiedzia� Bronowski. � Do��, by nad��a� za panem, o ile nie zacznie si� pan zag��bia� w szczeg�y techniczne.
Lamont ci�gn�� w po�piechu dalej: � Po drugie, wys�ali nam instrukcje dotycz�ce tego, jak skonstruowa� nasz� cz�� Pompy. Nie mogli�my ich zrozumie�, ale domy�lili�my si�, co oznaczaj� schematy na tyle, by wyci�gn�� z nich potrzebne informacje. Po trzecie, oni jako� nas wyczuwaj�. A przynajmniej s� �wiadomi tego, �e wystawiamy im wolfram. Wiedz�, gdzie jest i dzia�aj�. My nic podobnego zrobi� nie potrafimy. Istniej� jeszcze inne dowody, ale ju� te wystarczaj� do stwierdzenia, �e paraludzie s� najwyra�niej bardziej inteligentni od nas.
� S�dz� � powiedzia� Bronowski � �e reprezentuje pan mniejszo��. Pa�scy koledzy z pewno�ci� nie akceptuj� tej teorii.
� Tak. Ale co sk�oni�o pana do takiego wniosku?
� To, �e pan si� po prostu myli.
� Fakty, kt�re przedstawi�em, s� prawdziwe. A skoro one s� prawdziwe, jak mog� si� myli�?
� Udowadnia pan jedynie, �e technologia paraludzi jest bardziej zaawansowana ni� nasza. C� to ma wsp�lnego z inteligencj�? Niech pan pos�ucha. � Bronowski wsta�, by zdj�� marynark�, po czym usiad� wygodnie w fotelu. Jego obfite cia�o zdawa�o si� rozlu�nia� i fa�dowa� w tej pozycji. Fizyczny luz pomaga� mu my�le�. � Jakie� dwa i p� wieku temu komandor ameryka�skiej floty wojennej, Matthew Perry, wprowadzi� swe statki do tokijskiego portu. Japo�czycy, do tego czasu odizolowani, znale�li si� twarz� w twarz z technologi� znacznie przekraczaj�c� ich w�asne mo�liwo�ci i zdecydowali, �e stawianie oporu by�oby ryzykowne. Ten zaprawiony w wojnach nar�d by� bezradny wobec kilku okr�t�w przyby�ych z drugiej strony oceanu. Czy to dowodzi�o, �e Amerykanie s� bardziej inteligentni od Ja
po�czyk�w, czy raczej oznacza�o, �e kultura zachodnia wybra�a in