8832

Szczegóły
Tytuł 8832
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8832 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8832 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8832 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Bart�omiej Dobroczy�ski TopoGrofia pewnej rewolucji �wiatopogl�dowej Polski czytelnik otrzymuje po raz pierwszy do r�ki ksi��k� Stanislava Grofa, psychiatry urodzonego w 1931 roku w Pradze, kt�ry na �wiecie cieszy si� ju� od dawna spor�, cho� niejednoznaczn�, a nawet kontrowersyjn� s�aw�. Publikacja ta ma w jego dorobku naukowym szczeg�lne znaczenie, mo�na by j� por�wna� do prze�o�onego na j�zyk polski Punktu zwrotnego, austriackiego fizyka Fritjofa Capry � na kt�rego zreszt� Grof cz�sto si� powo�uje.1 Ksi��ki te posiadaj� podobny charakter � apologetyczny, interdyscyplinarny oraz syntetyczny zarazem � co powoduje, �e jawi� si� one jako niezwykle ambitne pr�by sformu�owania ca�o�ciowej wizji nowego naukowego paradygmatu � takiej tezy broni� obaj uczeni � kt�ry w�a�nie powoli wy�ania si� z pl�taniny pomniejszych teorii oraz wynik�w bada� szczeg�owych, i kt�ry ma nieuchronnie zapanowa� w niedalekiej przysz�o�ci. W ka�dej z przywo�anych ksi��ek mamy do czynienia z realizacj� niemal takiego samego scenariusza. Ich autorzy, za�ywaj�cy ju� s�awy za swe uprzednie publikacje � Capra za Tao fizyki, za� Grof za Obszary ludzkiej nie�wiadomo�ci � postanowili spojrze� na przedstawione w nich wyniki poprzez pryzmat innych nauk (a nawet dyscyplin duchowych) i sprawdzi� czy to, co sami osi�gn�li, jest normalnym etapem sprawnie dzia�aj�cej nauki, czy te� � na co od pocz�tku chyba liczyli � wyniki te, wesp� z danymi z odmiennych obszar�w wiedzy, uk�adaj� si� w jak�� wi�ksz� ca�o��, nowy wz�r � dobitnie sugeruj�cy pojawienie si� na arenie dziej�w nowego �wiatopogl�du, kt�ry winien zast�pi� stare i ju� nieadekwatne wzorce my�lowe2. Jak �atwo si� domy�li�, Grof i Capra r�ni� si� co do u�ywanych argument�w i sposob�w rozumowania, natomiast ich ostateczne konkluzje s� nieomal identyczne: g�osz� oni zgodnie, �e wyczerpa� si� w�a�nie dotychczasowy kartezja�sko-newtonowski model interpretacji rzeczywisto�ci i na jego miejsce wkracza powoli, z wielkimi oporami, ale jednak nieub�aganie, nowa i bardziej adekwatna, holistyczna, organiczna i duchowa wizja kosmosu, kt�ra otwiera przed nauk� oraz ca�� ludzko�ci� fascynuj�ce perspektywy. Dzi�ki przek�adom swoich najwa�niejszych ksi��ek na j�zyk polski, Capra jest autorem stosunkowo u nas popularnym, a zainteresowany jego pogl�dami czytelnik mo�e �atwo zaczerpn�� informacji bezpo�rednio u samego �r�d�a. W tym miejscu wypada wi�cej uwagi po�wieci� samemu Grofowi, a zw�aszcza z�o�onemu kontekstowi kulturowemu, w kt�rym kszta�towa�y si� jego naukowe i pozanaukowe przekonania, gdy� poza w�skimi kr�gami specjalist�w, jest on w Polsce postaci� niemal zupe�nie nie znan�. Grof jest r�wnocze�nie osob� w �wiecie nauki na tyle wyj�tkow� i niejednoznaczn�, �e zanurzenie si� w jego tw�rczo�� "bez �adnego wst�pnego komentarza" mo�e u nieprzygotowanego czytelnika wywo�a� zaskoczenie, a nawet wzbudzi� znaczny op�r. To, co stanowi o niejednoznaczno�ci Grofa jako uczonego, polega nie tylko na tym, �e jest on autorem bardzo fascynuj�cej, cho� przy tym niezwykle kontrowersyjnej koncepcji ludzkiej psychiki, ale � i przede wszystkim na tym � w jaki spos�b si� jej dopracowa�. Jest to bowiem koncepcja, kt�ra w swym pierwotnym kszta�cie powsta�a niemal w ca�o�ci na bazie empirycznych bada� nad halucynogennym narkotykiem o nazwie LSD; o samym za� Grofie zacz�o by� w �wiecie g�o�no w momencie, gdy jako lekarz po raz pierwszy zacz�� u�ywa� tego �rodka w terapii terminalnej, a wi�c maj�cej przygotowa� nieuleczalnie chorych na �mier�. Z kolei jako eksperymentator, Grof zas�yn�� dzi�ki posiadaniu jednej z najwi�kszych na �wiecie dokumentacji z zakresu bada� empirycznych nad t� zagadkow� substancj�. Jak twierdzi, samodzielnie przeprowadzi� oko�o 3000 do�wiadcze� z u�yciem LSD (przede wszystkim na swoich pacjentach, najpierw w Czechos�owacji, a potem w USA, ale tak�e na sobie), a opr�cz tego ma dost�p do nast�pnych 2000 raport�w z podobnych bada�. Jednak, co trzeba wyra�nie podkre�li�, Grof nie by� wcale ani pionierem bada� nad �rodkami halucynogennymi, ani te� pierwszym w �wiecie zwolennikiem u�ywania LSD w psychoterapii, ani nawet pierwszym, kt�ry g�osi�, i� LSD pozwoli zrozumie� ludzk� psychik� oraz wznios�e duchowe przeznaczenie cz�owieka. Tym, co korzystnie wyr�nia Grofa spo�r�d jego poprzednik�w, jest wieloaspektowo�� i szczeg�owo�� proponowanej przez niego koncepcji oraz rozleg�o�� horyzont�w intelektualnych. Aby zatem zrozumie� kontrowersyjne idee czeskiego psychiatry, trzeba najpierw cofn�� si� nieco w czasie po to, aby zapozna� si� z okoliczno�ciami powstania LSD, odd�wi�kiem, jaki fakt ten wywo�a� w �wiecie nauki, nast�pnie histori� mistyki instant oraz fenomenem psychologii transpersonalnej � czeski badacz jest bowiem jednym ze wsp�tw�rc�w tego kierunku oraz � wesp� z Kenem Wilberem � jego najbardziej znacz�cym przedstawicielem. Ecclesia psychedelica: ko�ci� psychodeliczny? LSD jest to popularny skr�t niemieckiej nazwy, kt�ra w ca�o�ci brzmi Lyserg Saure Diathylamid, czyli dwuetyloamid kwasu lizerginowego (czasami w literaturze mo�na spotka� si� te� z okre�leniem kwas lizerginowy lub lizergowy) . Substancja ta zosta�a po raz pierwszy wytworzona w Szwajcarii, w 1938 roku przez Alberta Hoffmana, chemika zwi�zanego z farmaceutyczn� firm� Sandoz3. W 1943 roku Albert Hoffman przypadkowo wprowadzi� do swego organizmu spor� dawk� kwasu lizerginowego i prze�y� g��bokie do�wiadczenie egzystencjalne o wszelkich znamionach epizodu psychotycznego. Opisa� je w szczeg�owym raporcie, a firma Sandoz, po zapoznaniu si� z jego tre�ci�, postanowi�a wypu�ci� LSD na rynek w charakterze kontrowersyjnego leku. Z analizy prze�y� wyst�puj�cych po za�yciu owego specyfiku, wyprowadzono wniosek, i� LSD b�dzie si� znakomicie nadawa� do dw�ch cel�w medycznych. Po pierwsze wiec, zalecano u�ycie LSD w tzw. terapii psycholitycznej, w kt�rej �rodek ten mia� pomaga� pacjentom psychiatrycznym w przypominaniu sobie zapomnianych zdarze� z wczesnego dzieci�stwa. Po drugie, w �rodowiskach psychiatrycznych uwa�ano wtedy powszechnie, �e istota oddzia�ywania LSD (oraz innych �rodk�w halucynogennych) na uk�ad nerwowy sprowadza si� do wywo�ania u za�ywaj�cego narkotyk cz�owieka � wprawdzie odwracalnych, ale jednak autentycznych � objaw�w choroby psychicznej. S�dzono wiec, �e mo�na by podawa� LSD personelowi szpitali psychiatrycznych po to, aby zapozna� si� on z wewn�trznym �wiatem pacjent�w psychotycznych. Mia�o to znacznie poprawi� zrozumienie psychiki tych ostatnich oraz efektywno�� ca�ego procesu leczenia. Jednak ju� w latach pi��dziesi�tych zacz�y pojawia� si� doniesienia i relacje odrzucaj�ce "halucynogenny" model dzia�ania LSD oraz proponuj�ce inne teoretyczne ustalenia. Doniesienia te pochodzi�y z kr�g�w poet�w i pisarzy oraz tzw. niezale�nych badaczy (independent searchers) o klinicznej i fenomenologicznej orientacji, kt�rzy zacz�li twierdzi�, i� narkotyki halucynogenne s� tak naprawd� raczej swoistym instrumentem umo�liwiaj�cym lepsze poznanie i zrozumienie proces�w psychicznych, ni� substancj� powoduj�c� jedynie zaburzenia w poczuciu to�samo�ci, halucynacje i utrat� kontaktu ze �wiatem zewn�trznym. �ci�lej bior�c, to wtedy pojawi�y si� pierwsze sugestie, i� LSD mo�e si� przyczyni� do zrozumienia zupe�nie innych fenomen�w kulturowych, ni� mroczne �wiaty kreowane przez demony paranoi, depresji czy schizofrenii. Coraz wi�ksza liczba eksplorator�w nowych region�w do�wiadczenia twierdzi�a, �e LSD stanie si� w niedalekiej przysz�o�ci niezast�pionym �rodkiem do poznawania tajnik�w �ycia psychicznego cz�owieka zdrowego, wehiku�em prowadz�cym do zrozumienia meandr�w wsp�czesnej estetyki (szczeg�lnie je�li chodzi o "nowe malarstwo" czy "now� muzyk�") oraz � i to sta�o si� najwi�kszym kamieniem obrazy" � pozwoli na przenikni�cie tajnik�w religii oraz do�wiadczenia mistycznego.4 W wielu kulturach � od zarania dziej�w do czas�w wsp�czesnych � mo�emy bez trudu natrafi� na �lady rytualnego spo�ywania psychodelik�w w celu wywo�ywania wizji, doznania o�wiecenia, skontaktowania si� z b�stwem. Wiadomo tak�e, i� wsp�cze�nie istniej� jeszcze religie, a nawet i oficjalnie dzia�aj�ce zwi�zki wyznaniowe, w ramach kt�rych substancje te u�ywane s� jako sakrament; tak dzieje si� cho�by z pejotlem w legalnym w Stanach Zjednoczonych Ameryka�skim Ko�ciele Tubylczym (Natwe American Church).5 Mimo to jednak ka�dy, kto twierdzi, �e mo�liwa jest "chemiczna iluminacja", a wi�c dost�pienie duchowego wgl�du za przyczyn� psychoaktywnej substancji, musi liczy� si� z tym, �e w naszym kr�gu kulturowym napotka na zdecydowany op�r. B�dzie on mia� dwa podstawowe �r�d�a: jedno religijne, a drugie naukowe. Pierwsze wi��e si� z tradycyjnym stanowiskiem teologii Zachodu, kt�ra twierdzi, i� wszelkie do�wiadczenie religijne jest zawsze inicjowane przez Boga, cz�owiek za� mo�e co najwy�ej przysposobi� si� do spotkania z Nim i oczekiwa� na nie w skupieniu i modlitwie, cho� to i tak wymaga zazwyczaj heroizmu przekraczaj�cego mo�liwo�ci "zwyk�ych �miertelnik�w". Jednak sama decyzja o spotkaniu nale�y tu ca�kowicie do Boga, Osobowego Absolutu, Ostatecznej Rzeczywisto�ci. Tak wi�c nawet je�li cz�owiek spe�ni ju� wszystkie hipotetyczne wymagania maj�ce przygotowa� go do tego do�wiadczenia, to i tak nie musi ono wcale "automatycznie" si� pojawi�. Ortodoksyjny chrze�cija�ski teolog sformu�uje zatem sw�j zarzut wobec religijnego potencja�u chemicznej substancji, wychodz�c nawet nie od w�tpliwo�ci co do mo�liwo�ci "produkowania" przez LSD do�wiadcze� mistycznych, ile od przekonania, �e sama natura tej Rzeczywisto�ci, kt�ra ujawnia si� w mistycznym do�wiadczeniu, wyklucza wszelk� Ni� manipulacje. Nawet je�li ju� uzna�by warto�� LSD jako �rodka ewentualnie mog�cego kszta�towa� wyobra�nie religijn�, to i tak potraktowa�by niezwyk�e efekty pojawiaj�ce si� po spo�yciu kwasu lizerginowego podobnie do tego, jak zapewne oceni�by religijny potencja� ukryty w zachwycie dla pi�kna natury, a wiec jako co� wst�pnego, prowadz�cego wprawdzie adepta we w�a�ciwym kierunku, ale nie posiadaj�cego zdolno�ci do wywo�ywania metanol, prawdziwej duchowej przemiany, trwa�ego nawr�cenia. Upiera�by si� zatem przy uznaniu LSD za �rodek ze swej istoty drugorz�dny lub wr�cz � ze wzgl�du na niepoznane do ko�ca mechanizmy jego oddzia�ywania � zb�dny w edukacji wyobra�ni religijnej. Je�eli chodzi o �rodowiska naukowe, to op�r wobec przypisywania LSD duchowego potencja�u mia� tam dwie zasadnicze przyczyny. Pierwsza z nich wi�za�a si� z og�ln� nieufno�ci� przenikaj�c� ca�� XIX-wieczn� psychiatri� niemiecko- i francuskoj�zyczn� (z kulminacjami w osobach Pierre'a Janeta i Zygmunta Freuda), kt�ra generalnie w bardzo pozytywistyczny i demistyfikuj�cy spos�b odnosi�a si� do religii i tzw. prze�y� religijnych. Nie wchodz�c zbytnio w szczeg�y, wypada tu tylko nadmieni�, �e w tym czasie ukszta�towa�a si� w jej obr�bie zasadniczo trwa�a tendencja, aby fakty, kt�re w kulturze chrze�cija�skiego Zachodu ujmowano dotychczas jako fenomeny niew�tpliwie religijne, interpretowa� w kategoriach psychopatologicznych. To wtedy pojawi�y si� idee � kt�re zreszt� zyska�y znaczny poklask w�r�d �wczesnych scjentyst�w, pozytywist�w i materialist�w � aby, na przyk�ad epizod, kt�ry przydarzy� si� Szaw�owi na drodze do Damaszku, uznawa� za objaw jego rzekomej epilepsji, za� wzloty duszy �wi�tej Teresy z Avili okre�la� za pomoc� diagnozy: "schizofrenia ze sk�onno�ciami do koprofilii"... Jeszcze inaczej m�wi�c, zgodnie z t� orientacj�, LSD nie mo�e mie� duchowego potencja�u ze wzgl�du na to, �e nie ma niczego takiego, jak duchowo�� � w tradycyjnym, religijno-konfesyjnym rozumieniu. Bowiem dla naturalistycznie zorientowanego psychiatry, w "lekkich" i stosunkowo niewinnych (czytaj: nieszkodliwych) przypadkach tego rodzaju mamy po prostu do czynienia z egzaltacj�, sentymentalizmem i fa�szyw� �wiadomo�ci�, za� dla g��bokich, historycznie zaistnia�ych przejaw�w religijno�ci, takich jak: styg-maty, wizje, noce duszy, m�ki sumienia, z ca�ym przekonaniem rezerwuje on �cis�e kategorie psychopatologiczne w rodzaju "histerii z konwersjami", "halucynacji i omam�w", "stan�w depresyjnych" czy "uroje� ksobnych". Pogl�d ten zosta� zreszt� wy�o�ony przez samego Freuda, wed�ug kt�rego religia jest niczym innym, jak tylko powszechn� nerwic� prze�ladowcz� ludzko�ci. Druga w�tpliwo��, r�wnie powa�na, wi�za�a si� z sygnalizowanym ju� negatywnym rozumieniem efekt�w dzia�ania LSD na psychik�. Rozpowszechnione i obowi�zuj�ce w ca�ej XX-wiecznej psychiatrii by�o przekonanie, i� generalnie wynik �w musi by� rozpatrywany zasadniczo jako intoksykacja, zatrucie centralnego uk�adu nerwowego, za� LSD, a przed nim inne podobnie dzia�aj�ce �rodki naturalne, w klasycznych pracach naukowych okre�lane by�y przewa�nie jako "halucynogeny", "kognodysleptyki" czy "psychotomimetyki", a wi�c substancje powoduj�ce halucynacje, zaburzaj�ce poznanie albo wywo�uj�ce zaburzenia o charakterze psychotycznym. Je�li po��czymy obydwa te pogl�dy w jedn� ca�o��, to �atwo zrozumiemy, �e dla tradycyjnie wykszta�conego psychiatry teza, i� LSD mog�oby wywo�ywa� prze�ycia stricte religijne, brzmi jak czysty nonsens. Jednak w latach pi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych wielk� popularno�� zdoby�a sobie tzw. mistyka instant, kt�ra przyczyni�a si� do rozprzestrzenienia si� przemiany obyczaj�w i �wiadomo�ci. Sk�d wzi�� si� �w zadziwiaj�cy fenomen? Mistyka instant S�owo "instant" odwo�uje si� przede wszystkim do naszego poczucia czasu i oznacza, �e co� si� dzieje natychmiast, bezzw�ocznie, niemal w tej chwili. Najbardziej za� rozpowszechnione rozumienia kategorii "mistyki" i "mistycyzmu" � pomijam takie, w kt�rych te epitety maj� wyra�nie pejoratywny charakter � odnosz� si� do religii. �ci�lej, do takiej sytuacji religijnej, w kt�rej dochodzi do bardzo intymnego kontaktu cz�owieka z Bogiem, sacrum, �wi�to�ci� � niezwyk�ego spotkania, kt�re rozgrywa si� we wn�trzu ludzkiej duszy, w jej cichej, ciemnej i nader tajemniczej "g��bi" (abstrussior profunditas) . "Mistyka instant" by�aby zatem � m�wi�c w wielkim uproszczeniu � okre�leniem takiego sposobu zaaran�owania owego spotkania, w kt�rym na pierwszy plan wysuwa�by si� czynnik czasu: gdzie chodzi�oby niemal o "wymuszenie" bezzw�ocznego pojawienia si� B�stwa w duszy, czy te� najszybsze, prawie natychmiastowe do niego dotarcie. Ale przecie� mistyk powinien by� chyba uwolniony od takich temporalnych uwarunkowa�, bowiem "z duszy, w kt�rej ma si� narodzi� B�g, czas musi ust�pi�, a ona ma wyj�� poza czas" � jak pisa� wiele lat temu Mistrz Eckhart, cz�owiek, kt�ry uprawia� mistyk� (nie instant!) w spos�b wr�cz modelowy.6 To oczywi�cie prawda. Musimy wi�c odnotowa� pierwszy wa�ny moment wsp�lny dla kategorii "instant" oraz poj�cia "mistyka", moment, kt�ry jednak rodzi swoisty paradoks i konfuzj�. Bowiem zar�wno pierwsze, jak i drugie poj�cie wi��e si� jako� z brakiem "czasu", z tym, �e "instant" oznacza zazwyczaj jego brak w punkcie wyj�cia, za� dla mistyka czas powinien znikn�� w punkcie doj�cia. Pytanie tylko, czy przy pomocy zabieg�w o charakterze "instant" mo�na uzyska� efekt, wobec kt�rego uzasadnione b�dzie u�ycie s�owa "mistyczny"? Pami�tamy przecie�, �e B�g � jak g�osz� teolodzy � nie podlega �adnej, tym bardziej wi�c "technicznej", manipulacji. Trzeba zauwa�y�, �e chyba ka�da licz�ca si� tradycja religijna zarejestrowa�a opisy "wizji b�ogos�awionych", wewn�trznych przemian, o�wiece� i "�mierci starego cz�owieka", kt�re spada�y jak grom z jasnego nieba i rozegra�y si� w czasie nieomal niezauwa�alnym dla postronnego obserwatora. �wi�ty Pawe� zosta� pora�ony Boskim �wiat�em, podniesiony do si�dmego nieba i przemieniony w czasie kr�tszym od tego, w jakim gotujemy jajko na mi�kko. A mimo to, do�wiadczenie owo odmieni�o ca�e jego �ycie. W wielu tekstach buddyjskich spotykamy opisy g��bokich wgl�d�w religijnych, kt�re zjawia�y si� nagle i niespodziewanie. Oczywi�cie, przemiany takie s� zazwyczaj efektem d�ugotrwa�ych �wicze� duchowych. Ale do�wiadczeni buddy�ci przyznaj�, i� zdarzaj� si� one tak�e osobom niezbyt zaawansowanym w medytacji. Jest jednak jedno powa�ne zastrze�enie. Ot� wszystkie te tradycje nigdy chyba nie stawia�y sobie za cel oszcz�dno�ci czasowych. Je�li taki szybki post�p na drodze duchowej mia� ju� w ich obr�bie miejsce, to bardzo dobrze, cho� przyt�aczaj�ca wi�kszo�� m�drc�w Wschodu i Zachodu zazwyczaj deklarowa�a wobec tego typu osi�gni�� daleko posuni�t� nieufno��, ale i tak przecie� "czasowy zysk" mia� charakter czego� niezamierzonego, powsta�ego mimochodem, przypisywanego zazwyczaj konstelacji okoliczno�ci niezale�nych od mistyka i wobec niego nadrz�dnych, najcz�ciej nadnaturalnego pochodzenia. Zatem okre�lenie "mistyka instant" musi odnosi� si� do czego� zupe�nie innego; i tak te� jest w istocie. Wydaje si�, �e na u�ytek wsp�czesno�ci w�a�ciwymi ojcami tego fenomenu by�y dwie postaci: s�ynny nauczyciel ezoteryczny Georgij Gurd�ijew oraz angielski pisarz i eseista Aldous Huxley. Pierwszy z nich, na pocz�tku naszego wieku naucza� o istnieniu tzw. "drogi chytrego cz�owieka", kt�rej opis zdaje si� wyk�adem zasad "mistyki instant". Drugi za� (za�wiadczaj�c to w�asnym �yciem) og�osi� wszem i wobec, i� znalaz� uniwersalny � w dodatku chemiczny! � wehiku� ekspresowego o�wiecenia. Gurd�ijew w jednej ze swoich m�w tak charakteryzowa� egzystencjaln� sytuacje cz�owieka: wszyscy rodzimy si� jako ludzie �miertelni, tak�e i w duchowym sensie. �eby unikn�� wyroku przeznaczenia, trzeba natrafi� na jak�� drog� wiod�c� do nie�miertelno�ci. Istniej� trzy podstawowe drogi prowadz�ce do tego celu: droga fakira, droga mnicha i droga jogina. Jednak wi�kszo�� ludzi � gdyby istnia�y tylko te drogi zyskania nie�miertelno�ci � by�aby stracona na zawsze. Drogi te maj� bowiem nieprzezwycie�alne wady: "s� trudne i tylko dla wybranych", a w dodatku zaczynaj� si� "od odrzucenia wszystkich rzeczy doczesnych. Cz�owiek musi porzuci� sw�j dom, rodzin� � je�li j� ma � musi odrzuci� wszystkie przyjemno�ci, przywi�zania, �yciowe obowi�zki, i wyruszy� na pustyni� albo do klasztoru, czy te� do szko�y jogi".7 Tu jednak pojawia si� miejsce dla mistyki instant. Ot� Gurd�ijew stwierdza, �e istnieje jeszcze jedna mo�liwo��, "czwarta droga", kt�ra "nie wymaga odej�cia na pustyni�, nie wymaga od cz�owieka opuszczenia i wyrzeczenia si� wszystkiego, dzi�ki czemu do tej pory �y�". Czwarta droga nie jest oparta na "wierze", lecz na rozumieniu. W�a�ciwie wiara sprzeciwia si� czwartej drodze. "Czwart� drog� nazywa si� czasem drog� cz�owieka przebieg�ego. "Przebieg�y cz�owiek" zna pewn� tajemnic�, kt�rej ani fakir, ani mnich, ani jogin nie znaj�. W jaki spos�b "przebieg�y cz�owiek" pozna� t� tajemnic�, nie wiadomo. Mo�e trafi� na ni� w starych ksi�gach, mo�e odziedziczy� j�, mo�e j� kupi�, mo�e wykrad� j� komu�." Tak czy inaczej, okazuje si�, �e cz�owiek pod��aj�cy t� �cie�k� jest pod ka�dym wzgl�dem w lepszej sytuacji od adept�w pozosta�ych dr�g. Ot�, wed�ug Gurd�ijewa, cz�owiek taki "wie ca�kiem dobrze, jakiego rodzaju substancji potrzebuje on dla swoich cel�w, i wie, �e te substancje mog� zosta� wytworzone w ciele po miesi�cu fizycznych cierpie�, tygodniu emocjonalnego wysi�ku czy te� dniu �wicze� umys�owych. Wie tak�e, �e mog� zosta� one wprowadzone do organizmu z zewn�trz, je�li wiadomo, jak to zrobi�. A zatem, zamiast sp�dza� ca�y dzie� na �wiczeniach, jak to robi jogin, tydzie� na modlitwie, tak jak mnich, czy te� miesi�c na torturowaniu siebie samego, tak jak fakir, on po prostu przygotowuje i po�yka ma�� pigu�k�, kt�ra zawiera wszystkie potrzebne mu substancje, i w ten spos�b, bez straty czasu, uzyskuje po��dane rezultaty." A wiec mamy tu i szczypt� gnozy (wiedza � przeciw wierze; wtajemniczenie zarezerwowane dla grupy os�b), i gar�� pomys��w alchemicznych (substancje zapewniaj�ce nie�miertelno��) i, chyba jednak, spor� doz� nonszalancji. Sprawa pewnie na zawsze pozosta�aby tam, gdzie powinna pozosta�, tzn. w kr�gach "o�wieconych i wtajemniczonych", gdyby nie fakt, i� jednak "proklamowano" substancje, kt�ra w czasach kontrkultury i Ery Wodnika rych�o zdoby�a sobie reputacje "eliksiru nie�miertelno�ci". Jak �atwo si� domy�li�, ow� substancj� by� w�a�nie kwas lizerginowy, a te wznios�� role naznaczy� jej, jako si� rzek�o, Aldous Huxley. W swych obrazoburczych, jak na owe czasy (a by� to, przypomnijmy, pocz�tek lat pi��dziesi�tych), esejach "Wrota percepcji" oraz "Niebo i piek�o", angielski pisarz zawyrokowa�, i� LSD wraz z hipnoz� s� to pojazdy "wystarczaj�co solidne, wystarczaj�co �atwe i bezpiecznie by poleci� je tym, kt�rzy wiedz� co czyni�. Wioz� one �wiadomo�� do tego samego regionu, ale zwi�zek chemiczny ma wi�kszy zasi�g i zabiera swych pasa�er�w g��biej w terra incognito''.8 A c� to jest ta terra incognita? Ot�, wed�ug Huxleya, LSD "transportuje" nas, ni mniej ni wi�cej, jak tylko na Antypody ludzkiego umys�u, w krain� panowania "Boskiej Transcendencji". A wi�c tam, gdzie nie istnieje czas, wszystko �wieci cudownym blaskiem, otaczaj� nas b�yszcz�ce klejnoty, istniej� oceany "jakby ze szk�a", wsz�dzie kwitn� bujne ogrody i wabi� p�ki wielobarwnego kwiecia. Oczywi�cie, za pomys�em Huxleya sta�a okre�lona, bardzo specyficzna � wywiedziona podobno od Awicenny i Bergsona � koncepcja uk�adu nerwowego, zgodnie z kt�r� m�zg ludzki, dzi�ki swoim w�a�ciwo�ciom, wprawdzie pomaga w darwinistycznie rozumianym przystosowaniu si� do "zwyk�ej rzeczywisto�ci", lecz r�wnocze�nie, z powodu tych samych w�a�ciwo�ci � uniemo�liwia wr�cz do�wiadczenie "Rzeczywisto�ci Ducha". Zatem, jak to wyobra�a� sobie Huxley, wszelkie warto�ciowe praktyki religijne za sw�j jedyny cel maj� pogorszenie kondycji pracuj�cego m�zgu, os�abienie jego filtracyjnych � w stosunku Transcendencji � zdolno�ci, a nawet wy��czenie go jako czynnika hamuj�cego do�wiadczenie mistyczne. Jest to oczywi�cie koncepcja bardzo odleg�a od obiegowych i naukowych uj�� funkcji uk�adu nerwowego. Znamienne jednak, �e Stanislav Grof te� sformu�owa� w�asn� teorie mistycznego do�wiadczenia, teorie, kt�ra m�zg traktuje w spos�b bardziej podobny do tego, jak widzia� go Huxley, ni� ten, do jakiego przyzwyczai�a nas wsp�czesna, materialistycznie zorientowana nauka. Nie b�dziemy jednak rozwija� tego w�tku, gdy� czytelnik b�dzie mia� okazje zapozna� si� z nim w trakcie lektury ksi��ki Grofa. Ci wszyscy, kt�rzy podzielali wiar� w soteriologiczn�, zbawcz� rnoc halucynogen�w, okre�lali owe substancje przy pomocy tajemniczego epitetu "psychedelic". Termin �w stworzy� Humphry Osmond, kt�ry w li�cie z 30 marca 1956 roku do Aldousa Huxleya � kog� by innego! � w �artobliwym dwuwierszu reklamowa� duchowy potencja� kwasu lizerginowego: "tofathom heli or soar an-gelic l just take apinch of psychedelic". C� oznacza owo tajemnicze s�owo psychodeliczny? Sk�ada si� ono z greckiego rzeczownika psyche, co oznacza "dusze" oraz przymiotnika delos, odnosz�cego si� do tych sytuacji, w kt�rych co� si� ujawnia, manifestuje, uwidacznia i udost�pnia. Tak wiec substancje, ale tak�e wytwory, czynno�ci, przedmioty artystyczne, etc. o charakterze psychodelicznym to takie, kt�re "ods�aniaj� dusze". Je�li w duszy mieszka B�g � jak twierdzi�a �wi�ta Teresa z Avila � to objawiaj� one r�wnie� i Jego. Huxley tak mocno wierzy� w te doktryn�, �e zaordynowa� sobie na �o�u �mierci porcje LSD po��czon� z g�o�nym odczytywaniem Bardo Thodol � Tybeta�skiej Ksi�gi Zmar�ych, zawieraj�cej pouczenia, czego nale�y si� spodziewa� "po opadni�ciu zas�ony". Wbrew prze�miewczym komentarzom sceptyk�w przekonanie o mistycznym, dobroczynnym i wyzwalaj�cym potencjale LSD me tylko nie uton�o w pomroce dziej�w, ale � ku zdumieniu licznych komentator�w � zacz�o zdobywa� ogromn� popularno��. Ju� na pocz�tku lat sze��dziesi�tych powsta� "Przegl�d Psychodeliczny" ("Psychedel�c Revue"), za� jeden z jego redaktor�w, Timothy Leary napisa� nawet swoisty przewodnik po chemicznych o�wiec-niach (The Psychedelic Experience. A ManualBasedOn The Tibetan Book Of The Dead), nieprzypadkowo nawi�zuj�cy do Tybeta�skiej Ksi�gi Zmar�ych: przecie� ostatniej lektury Huxleya. Leary by� doktorem psychologii i wraz z innym badaczem � Richardem Alpertem � prowadzi� badania nad LSD, za kt�re zosta� usuni�ty ze swej macierzystej uczelni, Uniwersytetu Harvarda. Po tym incydencie wraz z wieloma s�awami tamtej epoki � jak cho�by autor Lotu nad ku-ku�czym gniazdem, Ken Kesey, propagator buddyzmu i taoizmu Alan Watts czy poeci "beat generation", Ginsberg i Kerouac � przy��czy� si� w 1967 roku do ruchu hippisowskiego. Za� w obr�bie tego ruchu � zar�wno w�r�d wymienionych wy�ej jego luminarzy, jak szeregowych cz�onk�w � LSD zyska�o sobie, ni mniej ni wi�cej � status sakramentu, o czym dobitnie przekonuje jedna ze scen ze s�ynnego w swoim czasie filmu Milosa Formana "Hair", w kt�rej m�odzi "wyznawcy" uroczy�cie przyjmuj� �w � co by nie powiedzie� � narkotyk z r�k cz�owieka w stroju katolickiego kap�ana, kl�cz�c w r�wniutkim rz�dzie ze z�o�onymi d�o�mi, co nasuwa skojarzenia z pierwsz� komuni�. Psychologia Perennis: transpersonalna wizja cz�owieka W tym samym okresie, pod koniec lat sze��dziesi�tych, na arenie dziej�w pojawi� si� nowy kierunek psychologiczny, kt�rego zainteresowania alternatywn� duchowo�ci� oraz do�wiadczeniem religijnym kaza�y wielu jego zwolennikom z nadziej� patrze� na optymistyczne doniesienia z coraz liczniejszych bada� nad LSD. Nic w tym przecie� dziwnego, �e gdy Ameryka oraz Zachodnia Europa prze�ywa�y inwazje religii orientalnych, renesans zainteresowania szamanizmem i okultyzmem � a liczne grupy rockowe �piewa�y o tym wszystkim z �arem przywo�uj�cym na my�l entuzjazm �redniowiecznych Katar�w � r�wnolegle do tych fenomen�w narodzi� si� ruch psychologiczny, kt�ry od strony naukowej dokumentowa� �w ca�kiem nieoczekiwany zwrot w kierunku � wprawdzie niekonwencjonalnie rozumianych, ale jednak � praktyk duchowych i mistycyzmu. Ten kierunek to psychologia transpersonalna, zwana niekiedy emfatycznie psychologi� wieczyst� (psychologiaperennis) albo czwart� � po psychoanalizie, behawioryzmie i psychologii humanistycznej � si�� w psychologii. Nie trzeba chyba przypomina�, �e Stanislav Grof � kt�ry z Czechos�owacji przeni�s� si� w tym czasie do Stan�w Zjednoczonych � by� od samego pocz�tku aktywnym animatorem tego nowego kierunku, a nawet tw�rc� jego nazwy. Nie wchodz�c w zawi�� problematyk� specjalistyczn�, mo�na by rozpocz�� charakterystyk� owego niezwyk�ego � na materialistycznym gruncie nauki wsp�czesnej � fenomenu od prozaicznego stwierdzenia, i� psychologia transpersonalna powsta�a w obr�bie psychologii humanistycznej, z inicjatywy dw�ch jej niezwykle wp�ywowych luminarzy, jako swoista reakcja na pewne przyrodzone s�abo�ci i uproszczenia zwi�zane z przyj�t� przez "humanist�w" perspektyw� metodologiczn� i teoretyczn�. Owymi luminarzami byli: Abraham Maslow, autor fundamentalnej dla idei trans-personalnych koncepcji peak experiences, tzw. do�wiadcze� szczytowych, jeden z najbardziej znanych promotor�w orientacji humanistycznej oraz mniej znany od swego s�awnego kolegi, chocia� niezwykle barwny, niezale�ny terapeuta, swego rodzaju Stephen Hawking psychologii, Anthony Sutich.9 W prowadzonej miedzy sob� korespondencji obydwaj ci badacze doszli do wniosku, �e istnieje wielka potrzeba powo�ania do �ycia psychologii � wtedy zaproponowano nazw� "transhumanistyczna" � zajmuj�cej si� tymi wszystkimi aspektami ludzkiego funkcjonowania, kt�re wykraczaj� poza zwyk�� codzienno�� i statystyczn� �redni�, a w kt�rych cz�owiecze�stwo dochodzi do granic swych najwspanialszych, tw�rczych mo�liwo�ci. R�wnie istotnym motywem le��cym u fundament�w tej nowej psychologii by�o przekonanie, i� jej zadaniem powinno sta� si� znalezienie zadowalaj�cego uj�cia duchowych, mistycznych i religijnych stron funkcjonowania cz�owieka, pomijanych zazwyczaj przez zachodni� nauk� lub ujmowanych w kategoriach patologicznych. W s�ynnym, cz�sto cytowanym li�cie do Mas�owa, Sutich pisa� co nast�puje: "Powstaj�ca �czwarta si�a� szczeg�lnie zainteresowana jest studiowaniem, zrozumieniem i odpowiedzialn� realizacj� takich stan�w, jak: bycie, stawanie si�, samorealizacja, wyra�anie i spe�nianie metapotrzeb (indywidualnych i �powszechnych�), warto�ci ostateczne, przekraczanie �ja�, �wiadomo�� jednocz�ca, do�wiadczenia szczytowe, ekstaza, do�wiadczenie mistyczne, groza, zdumienie, ostateczne znaczenie, przekszta�cenie ja�ni, duch, przekszta�cenie powszechne, jedno��, �wiadomo�� kosmiczna, najwy�sza wra�liwo�� sensory czna, kosmiczna gra, indywidualne i powszechne wsp�dzia�anie, optymalne i maksymalne interpersonalne spotkanie, realizacja i wyra�anie transpersonalnego i transcendentnego potencja�u oraz pokrewne im koncepcje, do�wiadczenia i aktywno�ci." Jak wida�, by� to program nies�ychanie rozleg�y i ambitny, a do tego zasadniczo r�ni�cy si� od zamierze� badawczych typowych dla innych, bardziej minimalistycznie nastawionych kierunk�w psychologicznych. W listopadzie 1967 roku Maslow sk�ania si� do pomys�u Grofa, aby te now� psychologie okre�li� terminem "transpersonalna", gdy� wskazuje on na "to, co my wszyscy pr�bujemy powiedzie�, tzn. wyj�cie poza indywidualno��, poza rozw�j indywidualnej osoby w co�, co obejmuje wi�cej ni� indywidualna osoba lub co jest od niej wi�ksze"10. Dlaczego to wyj�cie poza biografie i osobowo�� jednostki mia�oby by� a� takie wa�ne, �e zosta�o zaznaczone w samej nazwie nowego kierunku (bowiem transpersonalny oznacza w�a�nie tyle, co pozaosobowy, w sensie odnoszenia si� do czego� co nie jest zwi�zane z tradycyjnie rozumian� histori� osobist� jednostki) ? Przecie� ca�a historia psychologii dowodzi niezbicie, i� w�a�nie biografia i osobowo�� cz�owieka s� tym, co j� od zawsze najbardziej interesowa�o. My�liciel angielski Lancelot Law Whyte w swojej wa�nej ksi��ce Nie�wiadomo�� przed Freudem stawia radykaln� tez�, i� wiek XX jest na polu koncepcji antropologicznych widowni� zmagania si� o prymat w umys�ach ludzkich idei Zygmunta Freuda oraz Carla Gustava Junga.11 Je�li przyjmiemy ten pomys� za dobr� monet�, to psychologia transpersonalna jawi si� z tej perspektywy jako wielki nawr�t do koncepcji Junga, za� ten ostatni mo�e by� uznany zasadnie za najwa�niejszego jej prekursora, a w�a�ciwie za pierwszego psychologa transpersonalnego sensu stricto. To w�a�nie Jung by� tym, kt�ry jako pierwszy w obr�bie psychologicznej my�li Zachodu, wyszed� poza sfer� ego, historii osobistej oraz jednostkowej osobowo�ci w kierunku obszar�w dotychczas w nauce pomijanych, lekcewa�onych, a najcz�ciej kwestionowanych. Junga koncepcja archetyp�w i nie�wiadomo�ci zbiorowej oraz nauka o drugiej fazie indywiduacji jawi� si� w tym kontek�cie jako mapy-przewodniki po niezwyk�ych do�wiadczeniach rozwojowych, kt�re wskazuj� na istnienie w obr�bie psychiki ponadindywidualnych, kolektywnych jej obszar�w, wsp�lnych dla ca�ego rodzaju ludzkiego. Dla podkre�lenia niezwyk�ej wagi takiej koncepcji rozwoju sam Jung okre�la� j�, jako psychologiczny ekwiwalent religijnych misteri�w inicjacyj-nych, a wi�c wypracowanych w licznych kulturach skutecznych "przepis�w" rozwoju duchowego, prowadz�cych adepta do spe�nienia. Jung pokusi� si� tak�e o okre�lenie tej nadrz�dnej ca�o�ci, kt�ra "obejmuje wi�cej ni� indywidualn� osob�": nazwa� j� ja�ni�, a za wzorcow�, archetypow� jej realizacj� uzna� posta� za�o�yciela chrze�cija�stwa � Jezusa Chrystusa. A jak to si� ma do psychologii transpersonalnej? Ot� wszystko wskazuje na to, �e jest ona, ni mniej ni wi�cej, bardzo podobn� do jungowskiej pr�b� stworzenia psychologicznego modelu, kt�ry pozwoli�by na ujednolicenie mnogo�ci i r�norodno�ci do�wiadcze� religijnych, stan�w mistycznych i ekstremalnych, peak experiences oraz optymalnych postaci zdrowia psychicznego. W rezultacie mia�oby powsta� co� na kszta�t praktycznego przewodnika po tych do�wiadczeniach, przeznaczonego na u�ytek zainteresowanych nimi wsp�czesnych obywateli demokratycznych pa�stw z drugiej po�owy XX wieku, a wi�c ludzi najcz�ciej niezbyt wykszta�conych w kwestiach duchowych, a nawet wr�cz religijnie naiwnych. Tw�rcy tej psychologii ze swych do�wiadcze� ze �rodkami psychodelicznymi, orientalnymi religiami oraz praktykami medytacyjnymi czy szama�skimi technikami osi�gania transu i ekstazy wynie�li przekonanie, i� otwieraj� one przed lud�mi nowe i nieznane dotychczas mo�liwo�ci, nie tylko duchowe, ale tak�e terapeutyczne, katartyczne, a nawet daj�ce si� zastosowa� w sferze �ycia codziennego. Pomys� stworzenia jednolitego psychologicznego ekwiwalentu dla religijnych �cie�ek rozwoju i doskonalenia si�, oparty by� na wierze, �e zabieg sprowadzenia do wsp�lnego mianownika, zar�wno na poziomie j�zyka, jak i meritum, wielo�ci religii i szk� duchowych, jest i wykonalny, i prawomocny. Wiara ta by�a podbudowana przekonaniem, �e rdzeniem oraz zasadniczym przekazem ka�dej wielkiej religii jest jedna i ponadczasowa prawda � philoso-phiaperennis � zawarta w pismach jej najbardziej zaawansowanych adept�w, a mianowicie mistyk�w. Zatem zgodnie z tym pogl�dem, kt�ry najradykalniej sformu�owa� Aldous Huxley (znowu!) w swej s�ynnej ksi��ce z 1948 roku pt. Filozofia wieczysta, ka�da religia rozpada si� niejako na dwie cz�ci "egzoteryczn�" i "ezoteryczn�"12. Na stra�y "egzoterycznej", a wi�c "populistycznej" postaci prawd religijnych stoj� oficjalne ko�cio�y i zwi�zki wyznaniowe, kt�re zaciemniaj� podstawow� jedno�� i to�samo�� uniwersalnego przekazu duchowego, gdy� w swoim nauczaniu k�ad� nacisk na doktrynalne r�nice pomi�dzy religiami, przyczyniaj�c si� tym samym do wa�ni i wojen religijnych, utrwalenia podzia��w oraz narastania nienawi�ci; w rezultacie post�powaniem takim przecz� samemu s�owu "religia", kt�re przecie� oznacza "powi�zanie", "��czenie ze sob�". Na szcz�cie, jak s�dzi� autor Filozofii wieczystej, we wszystkich kulturach istniej� o�wieceni m�drcy i mistycy, a wiec ci, kt�rzy samodzielnie prze�yli i do�wiadczyli kontaktu z najwy�sz� Rzeczywisto�ci� i pozostawili na ten temat swe w�asne relacje. Wed�ug Huxleya, analiza tych relacji prowadzi� musi do wniosku o zasadniczej identyczno�ci, a wiec i to�samo�ci, prawdy religijnej przekazywanej we wszystkich wielkich religiach �wiata. Bowiem je�li tylko potrafimy przebi� si� przez "j�zykowe opakowanie" i dotrze� do samego sedna przekazu mistyka, to dostrze�emy, i� � oboj�tnie czy jest nim chrze�cija�ski ojciec pustyni, gnostyk z drugiego stulecia po Chrystusie, buddysta ze�, islamski sufi czy szaman peruwia�ski � m�wi� oni o tej samej prawdzie i opisuj� te sam� drog�, kt�ra prowadzi cz�owieka do �r�d�a � Transcendencji. Wszystko to jest bardzo interesuj�ce, sk�aniaj�ce do refleksji i namys�u � m�g�by powiedzie� kto� dociekliwy � ale c� to ma wsp�lnego z nauk� i jakie znaczenie mog�aby mie� dla psychologii naukowej eksploracja czego� tak subiektywnego a zarazem niekomunikowalnego, jak do�wiadczenie mistyczne? Psychologia, jak wiadomo, jest przecie� nauk� empiryczn�, opart� na intersubiektywnie dost�pnych i �ci�le kontrolowanych badaniach, ale jak mo�na, cho�by w minimalnym zakresie, wp�ywa� na rzeczywisto�� tak subteln�, jak mistyczne wzloty duszy? Zatem psychologia transpersonalna, �eby zaistnie� jako kierunek aspiruj�cy do miana naukowego, musia�a przedstawi� cho�by najskromniejszy plan badawczy. Inaczej m�wi�c, potrzebowa�a ona wiarygodnej i rozleg�ej bazy empirycznej, za pomoc� kt�rej mog�aby uzasadnia� swoje podstawowe tezy i twierdzenia. Baz� ow� transpersonalio�ci znale�li w obszarach, kt�re dla dotychczasowej psychologii stanowi�y nieprzekraczalne tabu. A wiec, z jednej strony, w r�nego rodzaju praktykach duchowych pochodz�cych z obszar�w religii �wiatowych oraz, z drugiej strony, w badaniach "zmienionych stan�w �wiadomo�ci" � Altered States of Consciousness, w skr�cie ASC � za pomoc� �rodk�w farmakologicznych, ale tak�e osi�ganych innymi metodami.13 Opr�cz tego ch�tnie eksplorowanymi regionami do�wiadczenia by�y "wydarzenia z pogranicza �mierci" (near death experiences) "do�wiadczenia przebywania poza cia�em" (out of the body experiences), czy bardzo szeroki wachlarz zjawisk z zakresu "percepcji pozazmys�owej" (extrasensory perception) � m. in.: telepatia, prekognicja, jasnowidzenie, jasnos�yszenie, etc. Zajmowano si� te� sportami ekstremalnymi i wschodnimi sztukami walki. Analizowano wypowiedzi ludzi prze�ywaj�cych kryzysy egzystencjalne oraz procesy prowadz�ce do powstania dzie�a sztuki. Jak wida�, w sumie baza empiryczna tej psychologii wcale nie jest taka ma�a czy ograniczona, problemem pozostaje jednak intersubiektywna dost�pno�� danych tego typu; krytycy bowiem nadal twierdz� sceptycznie, i� nie ma �adnej mo�liwo�ci odr�nienia relacji szarlatana od rewelacji prawdziwego duchowego podr�nika. Jednak psycholodzy transpersonalni widz� te kwestie odmiennie: wed�ug nich prawdziwe do�wiadczenia duchowe nie maj� w sobie nic z subiektywizmu, gdy� odnosz� si� do istniej�cej obiektywnie � cho� przecie� niewidzialnej � rzeczywisto�ci, kt�r� rz�dz� r�wnie (a mo�e nawet bardziej) nieub�agane prawa, jak rzeczywisto�ci� widzialn�. Zatem ka�dy, kto wkracza w regiony "Rzeczywisto�ci Ducha", bardzo szybko si� przekonuje, �e nie ma tu miejsca na �adn� dowolno�� czy fantazj�, za� kto�, kto jest ju� zaawansowany na tej �cie�ce, posiada zazwyczaj wystarczaj�ce do�wiadczenie, aby m�c adekwatnie oceni� relacje innych "podr�nik�w": podobnie jak to si� dzieje w przypadku mistrz�w buddyjskich, kt�rzy potrafi� odr�ni� "ziarna" adekwatnych wgl�d�w swoich uczni�w od "plew" ich powierzchniowej, mentalnej paplaniny. Tak czy inaczej, w mo�liwo�� uprawiania psychologii, kt�ra by�aby oparta na tego rodzaju w�a�nie materiale empirycznym uwierzy�a spora liczba badaczy. Do�� wymieni� "pierwsz� lig�" jej najwa�niejszych przedstawicieli, takich jak cho�by: Angeles Arrien, Arthur Deikman, James Fadiman, Daniel Goleman, Elmer i Alice Green, Michael Harner, Arthur Hastings, Jean Houston, Dora Kalff, Jack Kornfield, Stanley Krippner, Lawrance LeShan, John Lilly, Ralph Metzner, Claudio Naranjo, Thomas Roberts, June Singer, Charles Tart, Frances Vaughan, Roger Walsh i � last but not least � dwaj niekoronowani liderzy ca�o�ci � Stanislav Grof oraz Ken Wilber. Nieprzypadkowo jednak najbardziej znanymi "na zewn�trz", a wiec poza gronem specjalist�w, przedstawicielami ruchu psycholog�w transpersonalnych s� dwaj uczeni wymienieni jako ostatni. Sta�o si� tak za spraw� koncepcji teoretycznych, kt�re Grof i Wilber przedstawili w licznych artyku�ach i ksi��kach, pocz�wszy od lat siedemdziesi�tych.14 Wyj�tkowo�� ich propozycji polega na tym, �e swych przemy�le� oraz teorii nie ograniczyli oni li tylko do do�wiadcze� religijnych czy kwestii bezpo�rednio przek�adalnych na j�zyk praktyki terapeutycznej, ale pokusili si� o sformu�owanie oryginalnych i heurystycznie p�odnych system�w interpretacyjnych, kt�re ogarniaj� mnogo�� i r�norodno�� problem�w, w��czaj�c w to problematyk� ewolucji wszech�wiata, osobowo�ci cz�owieka zdrowego, zagadnienia religii, estetyki, historii i przeznaczenia ludzko�ci, psychopatologii i dewiacji seksualnych oraz wielu innych, wa�nych obszar�w, do kt�rych bardziej tradycyjni psychologowie nie zbli�ali si� zazwyczaj na odleg�o�� strza�u. Mo�na bardzo sceptycznie odnosi� si� do ca�ego ruchu psycholog�w transpersonalnych w og�lno�ci oraz do tw�rczo�ci Grofa i Wilbera w szczeg�lno�ci, trzeba jednak � je�li chcemy by� sprawiedliwi � przyzna�, �e w drugiej po�owie XX wieku nie powsta�o wiele teorii psychologicznych o podobnym zasi�gu i wyrafinowaniu. Ken Wilber mia� dotychczas wi�ksze szcz�cie do przek�ad�w, gdy� po polsku ukaza�y si� ju� cztery jego ksi��ki, podczas gdy Grof � by� mo�e w�a�nie ze wzgl�du na swe kontrowersyjne badania � by� konsekwentnie nieobecny na naszym rynku wydawniczym.15 Bardzo dobrze si� zatem sta�o, �e wreszcie � po niemal �wierci wieku od publikacji pierwszej jego ksi��ki na Zachodzie � polski czytelnik b�dzie m�g� zapozna� si� z teoriami czeskiego enfant terrible z pierwszej r�ki. Pojawia si� w zwi�zku z tym pytanie, czy rzeczywi�cie po tylu latach nadal mo�na m�wi� o ideach Grofa jako o rewolucji �wiatopogl�dowej? Czy ocena Grofa jako niemal wsp�czesnego Galileusza i obrazoburcy nie jest � trawestuj�c Marka Twaina � "nieco przedwczesna i znacznie przesadzona"? Wiele wskazuje na to, �e koncepcja czeskiego psychiatry ci�gle pozostaje wyzwaniem zar�wno dla wsp�czesnego �wiatopogl�du naukowego, ortodoksyjnych wierze� religijnych, a nawet przekona� potocznych. Dlaczego? Ot� Grof w pocz�tkowej fazie swojej dzia�alno�ci okre�la� siebie jako klasycznie wykszta�conego psychoanalityka o orientacji freudowskiej. A freudyzm w swej klasycznej postaci � mimo mistycznej otoczki wielu podstawowych twierdze� oraz niemal poetyckiej terminologii � jawi si� jako jedna z najbardziej materialistycznych i pesymistycznych koncepcji cz�owieka, jakie sformu�owano w dziejach. M�wi�c kr�tko i dosadnie: cz�owiek jest w niej istot� raczej z�� ni� dobr�, celem �ycia jest �mier�, a wszystko co ma istotny wp�yw na rozw�j psychiczny rozgrywa si� we wczesnym dzieci�stwie, poza wszelk� mo�liwo�ci� sprawowania nad tym jakiejkolwiek �wiadomej kontroli. Jest wiec cz�owiek istot� rozdart� pomi�dzy przypadkiem a przymusem, w ca�o�ci wydan� na pastw� swych �lepych biologicznych pop�d�w oraz represyjnych oddzia�ywa� kulturowych. (I nie ma co ukrywa�: bardzo podobny portret homo sapiens wy�ania si� z twierdze� szczeg�owych formu�owanych w obr�bie wi�kszo�ci od�am�w wsp�czesnej psychologii: tak � a wi�c z pomini�ciem obszaru duchowego czy te� religijnego � widzi cz�owieka i psychologia poznawcza, i behawioryzm, i psychologia ewolucyjna.) Jednak badania prowadzone przez Grofa w czasach praskich, a potem okres ameryka�ski, dokona�y w �wiatopogl�dzie uczonego gruntownego przewrotu. Sk�oni�y go one bowiem do przekonania, �e nie da si� adekwatnie poznawa� ani �wiata ani cz�owieka � a wi�c nie da si� uprawia� nauki � neguj�c lub cho�by tylko lekcewa��c duchowy aspekt rzeczywisto�ci. Wpasowuj�c si� wi�c w obr�b opisanej tu pokr�tce kultury psychodelicznej, czeski psychiatra nigdy nie podziela� hedonistycznego nastawienia wielu jej przedstawicieli. Za� prowadzone badania nad LSD traktowa� jako wygodny i wa�ny dla naukowego poznania (bo empiryczny), ale jednak tylko punkt wyj�cia do rozwijania w�asnej tezy, i� zar�wno cz�owiek, jak i ca�y wszechs'wiat posiadaj� w istocie charakter, kt�ry trafniej od wsp�czesnego materialistycznego i mechan�stycznego przyrodo-znawstwa na�wietlaj� najwa�niejsze koncepcje religijne ludzko�ci. Warto w tym miejscu nadmieni�, �e ju� podczas swego pobytu w Stanach Zjednoczonych Grof zwi�za� si� ze znanym nauczycielem duchowym Swamim Muktanand�, a po wprowadzeniu zakazu bada� nad LSD rozwin�� oryginalne podej�cie terapeutyczne oparte na pracy z rytmem, muzyk� i oddechem (Holotropic Ereath Therapy) � a przypominaj�ce nieco s�ynny Rebirthing autorstwa Leonarda Orra. Za� cele tego rodzaju terapii da si� najzwie�lej przedstawi� jako w�a�nie w du�ej mierze duchowe. To, co jednak najbardziej musi uderza� w pogl�dach Grofa, to jego teoria Kosmosu jako hologramu, w kt�rym ka�da cze�� zawiera w sobie i niejako odbija ca�� reszt� ("dostrzec wszech�wiat w ziarnku piasku" Williama Blake'a) oraz koncepcja cz�owieka jako istoty nale��cej do dw�ch porz�dk�w: hyletropowego � "czysto" materialnego oraz holotropowego � duchowego. Ten drugi porz�dek jest porz�dkiem spektrum �wiadomo�ci, niemal niesko�czonej wielo�ci jej stan�w, �wiadomo�ci przenikaj�cej ca�� natur�, ale r�wnocze�nie mog�cej istnie� samodzielnie, niczym Intelekt Czynny w interpretacjach �redniowiecznych arystotelik�w arabskich � takich, jak cho�by al-Kindi czy Awicenna. Do pierwszego z tych porz�dk�w wszyscy nale�ymy poprzez narodziny, niejako z natury. Jednak ka�dy cz�owiek mo�e odkry� istnienie drugiego, duchowego porz�dku � czy to w wyniku podj�cia stosownych praktyk czy te� spontanicznie � i "pod��czy� si�" do tej tajemniczej sfery, zg�osi� do niej sw�j akces, a co wa�niejsze otworzy� si� na jej dobroczynne dzia�anie. Bowiem dla Grofa duchowo�� to nie sfera patologii czy te� opium dla ludu, ale rzeczywisto�� autonomiczna, uzdrawiaj�ca i wynosz�ca cz�owieka na wy�yny, jakich gdzie indziej nie m�g�by on osi�gn��. Jednak prawa, kt�re rz�dz� t� stref� rzeczywisto�ci � wed�ug wizji Grofa � znacznie odbiegaj� od tego, co w odniesieniu do materialnego �wiata postuluje przyrodoznawstwo. Nie obowi�zuj� tam ani ograniczenia czasu, ani przestrzeni, za� regu�y logiki i empirycznej przyczynowo�ci zostaj� zawieszone. Stawiaj�c spraw� radykalnie: grofowskie opisy sfery holotropowej o wiele bardziej przypominaj� to, co mieli do powiedzenia o g��bi duszy Mistrz Eckhart czy Ibn 'Arabi, ni� twierdzenia wsp�czesnej fizyki i psychologii. To jednak dopiero pocz�tek. Bowiem sednem psychologicznej koncepcji Grofa zdaje si� przekonanie, �e granic�, kt�ra oddziela od siebie oba te porz�dki jest nasze ego i nasza osobowo��, a pro�ciej: nasza osobista historia wraz z fizycznymi narodzinami � najbardziej dramatycznym epizodem ludzkiego �ycia. Aby zatem przedosta� si� do poci�gaj�cej, ale i zatrwa�aj�cej � mysterium tremendum etfascinosum! � sfery duchowej, musimy wpierw zmierzy� si� z ca�� nasz� dotychczasow� przesz�o�ci� oraz dramatycznymi przej�ciami z okresu naszych narodzin, kt�re wed�ug Grofa s� czym� w rodzaju bramy do transcendentnego Kr�lestwa �wiadomo�ci. Dopiero po integracji i przezwyci�eniu negatywnych aspekt�w naszego jednostkowego �ycia oraz traumatycznych epizod�w oko�oporodowych zyskujemy mo�liwo�� rozwoju na p�aszczy�nie duchowej � transpersonalnej, ponadosobowej. I by� mo�e wszystko to nie jest ani ca�kowicie nowe, ani nawet obrazoburcze czy zaskakuj�ce dla kogo� dobrze obeznanego z najwa�niejszymi religijnymi przekazami ludzko�ci, ale przed Grofem, w obr�bie nauki, chyba tylko Carl Gustav Jung przedstawi� wizj� r�wnie rozleg��, zapieraj�c� dech w piersiach i podobnie inspiruj�c�. Jednak koncepcje tego rodzaju maj� to do siebie, �e cz�sto bywaj� odczytywane powierzchownie, za� ich autorzy s� oskar�ani o r�nego rodzaju nie�cis�o�ci i nadu�ycia. Na koniec chcia�bym przestrzec czytelnika, by nie przywi�zywa� si� zbytnio ani do sensacyjnej otoczki towarzysz�cej badaniom Grofa, ani do dwuznacznej legendy czeskiego badacza, ani do �adnych innych spraw, kt�re zazwyczaj w takich przypadkach przys�aniaj� to, co najbardziej istotne. Bo chyba najwi�ksz� krzywd�, jak� mo�na wyrz�dzi� tej ksi��ce, by�oby przeoczenie tego, co jest jej g��wnym przes�aniem. A jest nim przedstawiona w niej teoria, oryginalna i niezwyk�a, mo�e nawet i nieco "szalona", nad kt�r� jednak nie da si� tak �atwo przej�� do porz�dku dziennego. Wr�cz przeciwnie, potrafi ona � je�li tylko dok�adnie zastanowi� si� nad jej konsekwencjami � przyprawi� o metafizyczny dreszcz. �eby za� stworzy� tak "szalon�" teorie, nie wystarczy by� tylko sumiennym badaczem, ch�odnym umys�em, racjonalnym interpretatorem danych. Trzeba do tego jeszcze ogromnej dozy intuicji, odwagi oraz niepospolitej wyobra�ni, i to wyobra�ni, kt�ra nie cofnie si� przed najbardziej niezwyk�ymi konsekwencjami. A w nauce, wbrew obiegowym opiniom, odwaga i wyobra�nia potrzebne s�, jak nigdzie indziej. Wsp�cze�ni krytycy Grofa wytykaj� mu zbyt daleko id�ce uog�lnienia, pos�ugiwanie si� poj�ciami ca�kowicie pozbawionymi naukowych konotacji � jak cho�by "karma" czy "reinkarnacja" � a nierzadko zarzucaj�, i� jego teorie wr�cz ur�gaj� zdrowemu rozs�dkowi... Ale czy zdrowy rozs�dek i prostacko pojmowana empiryczno�� by�y kiedykolwiek rzeczywistymi motorami rozwoju nauki? Gdy sir Isaak Newton przedstawia� w parlamencie brytyjskim swoj� teorie g�osz�c�, i� �wiat�o bia�e jest w istocie syntez� �wiate� barwnych, to � jak g�osz� przekazy � �miechom i szyderstwom zwolennik�w zdrowego rozs�dku nie by�o ko�ca. Dzi� wiemy, �e to zaprzeczaj�cy pozornej oczywisto�ci fizyk mia� racje � a nie pewni siebie prze�miewcy. Kto wie, mo�e pomys�y Grofa czeka podobny los?