5358

Szczegóły
Tytuł 5358
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5358 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5358 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5358 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRZEJ PIEKLAK nadejdzie dzie� KR�L skin�� r�k� - i z prawego skrzyd�a ruszy�a chor�giew lekkozbrojnych. Prowadzeni g�osem werbli szli wolno wpierw, stopniowo coraz bardziej przyspieszali, marsz zmieni� si� w trucht, w bieg, a� dwadzie�cia metr�w przed naje�on� l�ni�cymi grotami �cian� nieprzyjaciela, cisn�wszy w��czniami dobyli mieczy i tarczami zbijaj�c os�on�, pe�nym impetem run�li do zwarcia. Ci z pierwszej linii w wi�kszo�ci zgin�li - lecz �mier� ich nie by�a daremna, zachwiawszy bowiem obron�, zwi�zawszy swymi cia�ami ostrza mieczy i groty w��czni pozwolili nast�pnym uderza� pewniej, zabija�. Kr�l czeka� na reakcj� swego zdradzieckiego brata, Ksi�cia. Ten jeszcze zwleka�, i dopiero gdy linia pierwszej obrony zacz�a chwia� si� i p�ka�, pos�a� najl�ejsze swoje oddzia�y z zadaniem uderzenia na atakuj�cych kr�lewskich z boku. Kr�l skin�� - i ze �piewem posz�y dwa pu�ki z Moczar�w, a oddzia�y wys�ane przez Ksi�cia, boj�c si� okr��enia, zamiast wype�nia� przeznaczone im zadanie, zwr�ci�y si� przeciwko nowemu przeciwnikowi. Ksi��� natychmiast wys�a� do walki niezawodnych G�rali. �artuj�c i �miej�c si�, pobiegli jak na zabaw� - lecz Kr�l przeciwstawi� im oddzia� mnich�w-wojownik�w i �aden z tych G�rali ju� nie wr�ci do swych g�r. Oboj�tne s�o�ce coraz wy�ej wznosi�o si� w w�dr�wce po niebie, a �adna ze stron nie mog�a zdoby� przewagi. Kr�tko po po�udniu zdawa�o si�, �e chowany przez Ksi�cia dla specjalnych zada� oddzia� strace�c�w przebije si� przez otaczaj�c� Kr�lewskie Wzg�rze gwardi� Czarnego Barona i pojmaj�c Kr�la rozstrzygnie bitw�, jednak do walki wkroczy� sam Baron i ju� tylko groza jego postaci starczy�a, �eby os�abi� impet ataku, odeprze� strace�c�w. Rozgrzany walk� Baron poprosi�, by wolno mu by�o spr�bowa� tej samej sztuki wobec Ksi�cia. Kr�l zezwoli� - i ruszyli, a Ksi��� spodziewaj�c si� tego natarcia skierowa� przeciw nim dwa oddzia�y �ucznik�w oraz kopijnik�w: ci pierwsi oskrzydliwszy gwardi� Barona szyli do nich z �uk�w, drudzy zwi�zali ich walk�, zatrzymali przed Wzg�rzem Ksi�cia. Nigdy ju� nie wr�ci do swych w�o�ci Czarny Baron: unosz�c r�k� z mieczem do ciosu zosta� trafiony strza�� pod pach�, z plugawym przekle�stwem wyrywaj�c j� nie zd��y� zas�oni� si� przed w��czni� i grot przeszy� czarn�, zbryzgan� teraz krwi� zabitych blach� pancerza, zanurzy� si� w trzewiach. Jakby zdumiony swym wyczynem �o�nierz Ksi�cia nie odskoczy� po ciosie i zaraz miecz Barona przeci�� mu twarz - lecz by� to ju� ostatni z nieprzeliczonego szeregu m�czyzn zabitych tym mieczem. Otoczony przez broni�cych go, zrozpaczonych �o�nierzy swej gwardii Baron uj�� stercz�ce z brzucha drzewce, szarpni�ciem wyrwa� je i cisn�� w najbli�szego z wrog�w, unosz�c miecz run�� na innych, lecz po�lizn�� si� na jelitach jakiego� grubasa, upad�, pierdn�� i ju� nie wsta�. S�o�ce opad�o blisko horyzontu na zachodzie, gdy szala zwyci�stwa wreszcie wyra�nie przechyli�a si� na stron� Kr�la. Wi�c chc�c przyspieszy� ostateczne rozstrzygni�cie, Kr�l biciem w b�bny kaza� zebra� si� rozproszonym resztkom oddzia��w i ruszy� na ich czele przeciw zdradzieckiemu Ksi�ciu - a on, podobnie zebrawszy wok� siebie resztki swych wojsk, broni�c si� i k�saj�c niczym otoczony przez sfor� kundli wilk cofa� si� do lasu, i dalej. Gdy ucich�a wrzawa po�cigu, z chatki na skraju lasu wysz�a do�� m�oda jeszcze kobieta w brudnej szarej sukni i z rozpacz� popatrzy�a na pole niedawnej bitwy. Zachodz�ce s�o�ce doda�o ziemi i cia�om czerwieni, w powietrzu krakaj�c kr��y�y kruki i wrony, siada�y na nieruchomych ju� cia�ach, czasem odezwa� si� j�k lub chrapni�cie, czasem drgn�a noga jaka� b�d� r�ka lub strasznie mrugn�o wytrzeszczone oko. Kobieta, policzywszy najbli�sze cia�a, westchn�a, wesz�a do stoj�cej obok chatki szopy, �eby zjawi� si� chwil� p�niej z dwoma wiadrami, �opatk� i zwojem sznura. Stop� zgarn�a na �opatk� odci�t� d�o� i u�aman� g�owni� szabli, wrzuci�a je do wiaderka, krzywi�c si� z obrzydzenia zgarn�a odci�t� szcz�k� z fragmentem twarzy i nosa. Gdyby chocia� kt�ry� z tych �o�nierzy mia� z�oty pier�cie� albo inn� cenn� rzecz! Lecz wiedz�c, �e mog� zgin��, wszystko zostawili w domu. �ajdacy! Za�adowawszy do pe�na oba wiadra, zawi�za�a koniec sznura wok� szyi jednego z trup�w, zwi�zany w spor� p�tl� drugi koniec prze�o�y�a przez pier�, nios�c oba wiadra oraz ci�gn�c na sznurze cia�o posz�a w las. Pracowa�a tak, a� si� �ciemni�o, podj�a t� prac� �witem nast�pnego dnia, i pracowa�a z kr�tk� przerw� na zjedzenie obiadu do wieczora. Gdy skrajnie wyczerpana wr�ci�a do domku, za sto�em siedzieli zniecierpliwieni Kr�l oraz jego brat, Ksi���. - Gdzie kolacja? - spyta� ze z�o�ci� Kr�l. Natychmiast poczu�a gniew. - To co, kolacj� mam robi�, czy sprz�ta� po waszych zabawach? Obaj m�czy�ni zmarszczyli brwi. Ksi��� r�bn�� pi�ci� w st�, a Kr�l wybuchn��: - Kobieto, nie irytuj nas! Tyle razy m�wiono: organizuj sobie prac�! Trza by�o naszykowa� kolacj�, a dopiero p�niej bra� si� za sprz�tanie; teraz mia�aby� ju� luz! Czy ty naprawd� taka g�upia, czy tylko udajesz, �eby nas wkurza�? Zgn�biona, z trudem powstrzymuj�c cisn�ce si� do oczu �zy, ukroi�a pajd� chleba. Gdy zaczyna�a kroi� drug�, Kr�l jadowicie spokojnym g�osem zapyta�: - A r�ce my�a�? Nie, jasne �e nie! Kur... Tyle razy m�wione by�o: po robocie z trupami myj r�ce, zanim dotkniesz si� �arcia! Czy ty naprawd� taka ciemna, czy tylko udajesz, �eby nas... No nie, ja ju� nie mam si�. - Zwr�ci� si� do brata. - Powiedz jej co�, co wreszcie zrozumie. - Cipa! - powiedzia� Ksi���. Umy�a r�ce, nakroi�a chleba, postawi�a na stole dzban z czarn� zbo�ow� nalewk� i kubki. Kr�l wy�owi� pajd� ukrojon� r�koma jeszcze nie umytymi. - Ten kawa�ek sama ze�resz. - Zjem - powiedzia�a zm�czona. - Z czym chcesz, ze szmalcem czy z marmelad�? - Ze szmalcem i z marmelad�. - A dla mnie z marmelad� i szmalcem - za��da� Ksi���. Zacz�li je��. Po paru chwilach Ksi��� zauwa�y�: - Niepotrzebnie tak wcze�nie wys�a�em G�rali. Trzeba by�o zaatakowa� dru�yn� ��tego Smoka, o, tak: - paru zgniecionymi kulkami chleba naszkicowa� pole bitwy. - Stoisz tutaj. Uderzaj� ci� w tym miejscu. Tutaj atakiem kopijnik�w zwi�zuj� mnich�w. Musisz wys�a� Czarnego Barona z jego gwardi�, do os�ony zostaj� ci tylko dwie lekkozbrojne dru�yny i G�rale z �atwo�ci� daj� sobie z nimi rad�, bior� ci� w jasyr. Kr�l doda� do szkicu sytuacji dwie nowe kulki chleba. - Nie zapominaj o zostawionych w cieniu lasu odwodach - powiedzia� - czyli oddzia�ach Januarego. Przewidzia�em, �e mo�esz tak zrobi�, dlatego mia� rozkaz trzeci� cz�ci� swych ludzi i�� mi na pomoc, reszta uderza� wprost na ciebie. Znalaz�by� si� w naprawd� paskudnej sytuacji. By� mo�e w beznadziejnej, i bitwa sko�czy�aby si� jeszcze przed po�udniem. Ksi��� nie zgodzi� si� z tak� opini�. Kr�l wy�mia� go i rozgniewany Ksi��� wykrzykn��: - Wi�c nast�pnym razem poka�� ci, �e nie masz racji! Kr�l raz jeszcze roze�mia� si�, szyderczo uderzy� wyprostowanym palcem w k�eczko uczynione z palc�w drugiej d�oni. Zacz�li si�owa� si� na r�ce, a znu�ona kobieta uprz�tn�a st�, naszykowa�a w miednicy wod� do mycia. Najpierw my� ca�e swe cia�o starszy z braci, Kr�l. Potem my� ca�e swe cia�o Ksi���. Po bitwie, ucieczce i pogoni byli bardzo brudni, woda po nich by�a ju� niemal czarna, lecz kobieta nie mia�a si�y grza� nowej wody i my�a si� w brudnej - mimowolnie dostrzegaj�c znaki rosn�cego podniecenia m�czyzn, z rozpacz� my�l�c, �e jeszcze i ten obowi�zek j� czeka. Gdy z poczuciem beznadziejno�ci sytuacji zastanawia�a si�, kt�ry tym razem pierwszy we�mie si� do roboty, oni zacz�li walczy�. Wytar�a si�, wyla�a wod�, po�cieli�a ��ko i zgasi�a �wiat�o. W�r�d �omotu uderze�, kopni�� i przewracanych mebli po�o�y�a si� i rozmy�la�a niejasno o lepszym �yciu gdzie� daleko st�d. Zasypia�a, gdy do ��ka wlaz� - pozna�a po smrodliwym oddechu - Kr�l. - Poczekaj chwilk�, niech odsapn� - wyrz�zi�. Raz jeszcze zasypia�a, gdy on wreszcie wzi�� si� do pieszczot. Wszed� w ni�, a Ksi��� podni�s� si� z pod�ogi, zatoczy� i wpad� na st�, wci�� zamroczony przysiad� na zydlu, nasad� d�oni �upn�wszy w czo�o s�ucha�, jak starszy brat �omocze �o�em. I zaraz wybuch�a w nim ��dza, i z furi� doskoczy�, zerwa� Kr�la z kobiety i rzuci� na pod�og�, sam spad� mi�dzy roz�o�one nogi niby tygrys i krzycz�c wbi� si� w cel. Bliski spe�nienia Kr�l, j�cz�c pomaga� sobie d�oni�, Ksi��� r�ba� niczym w amoku i mimowolnie poddaj�c si� jego pasji kobieta obj�a go, za�piewa�a cicho. - Teraz ja!! - wrzasn�� Ksi���. - I nast�pnym! - razem! - ja! - zwyci��! - Hurraaaa!!! Wypr�y� si�, zadygota�, po chwili dysz�c opad� przy kobiecie, a kln�cy ponuro Kr�l po�o�y� si� z drugiej strony. Ona zamkn�a oczy. Rano �niadanie dla m�czyzn. Potem oni p�jd� zbiera� wojska do nast�pnej pr�by si�, natomiast ona b�dzie musia�a naprawi� sprz�ty porozbijane przy wieczornej walce, potem chyba powinna wreszcie za�ata� dach szopki, potem przygotuje co� do zjedzenia na obiad i we�mie si� za trupy. Westchn�a: zanim sko�czy, b�d� ju� gni�y i b�dzie trudno wytrzyma� od smrodu. Dobrze by�oby mie� taczk�. Lecz obaj m�czy�ni tylko obiecuj� tak� dobr�, lekk� taczk�, zawsze jednak sprawy spisk�w okazuj� si� wa�niejsze, wi�c zapominaj� o wszystkim innym. Ciekawe, czy jest gdzie� kraj, w kt�rym kobiety �yj� inaczej, lepiej. Na przyk�ad m�czy�ni zajmuj� si� sprz�taniem, gotowaniem i tak dalej, a one wychodz� z domu, spotykaj� si� z innymi kobietami, naradzaj� si� nad poprawieniem �wiata albo m�odzie�y, wyszywaj� pi�kne makatki nad ��ka i tylko wyj�tkowo, gdy po prostu nie da si� sprawy inaczej za�atwi�, walcz� ze sob�. Lecz po bitwie zawsze pomagaj� m�czyznom sprz�tn�� trupy! Ciekawe, jak w tym kraju zachowuje si� taka wychodz�ca z domu Kr�lowa. Idzie wolno i uroczy�cie, potem trafia do Miasta, spotyka r�ne Ksi�niczki, rozmawia z nimi o... Kobieta stwierdzi�a, �e nie ma o czym rozmawia� z Ksi�niczkami. Westchn�a ci�ko: pewnie w og�le takiego kraju nie ma. Lecz mi�o pomarzy� o nim i jego szcz�liwych kobietach. Zm�czona, nie mog�a jednak zasn��, wi�c wsta�a ostro�nie, wysz�a z domu, siadaj�c na progu wpatrzy�a si� w zalane ksi�ycowym �wiat�em pole trup�w, po kt�rym kr�ci�o si� kilku ma�ych �cierwojad�w. Ten ksi�yc l�ni�cy w zbrojach pobitych rycerzy, wielka cisza nocy oraz kl�skaj�cy w zaro�lach s�owik sprawi�y, �e zn�kan� ja�� kobiety przepe�ni� spok�j i ju� bez szczeg�lnego b�lu marzy�a o jednej z przysz�ych bitew, po kt�rej oka�e si�, �e jeden z trup�w wcale nie jest trupem, lecz tylko rannym Ksi�ciem lub nawet Kr�lewiczem. Ona wyleczy go, rozkocha go w sobie i razem p�jd� do... Nie by�a pewna, gdzie mogliby razem i��, lecz na pewno jest to daleko st�d i nie ma tam tylu trup�w do sprz�tania Prawie nie zdaj�c sobie sprawy ze swego zachowania wsta�a, p�yn�c w srebrzysto�ci powietrza ruszy�a mi�dzy cia�a, sprawdzaj�c stop� te lepiej wygl�daj�ce, czy rzeczywi�cie nie ma w nich �ycia. S�ysz�c j�k poczu�a si� jakby zab�ys�o w niej �wiat�o. I tak jak oczekiwa�a, on by� m�ody, a jego wykrzywiona cierpieniem twarz by�a pi�kna, bardzo te� cierpia� od paskudnej rany w boku; gdy przewr�ci�a go, by zdj�� zakrwawion� kurtk�, krzykn�� cicho, a po chwili wyszepta�: - Prze�lij wiadomo�� do mego ojca, kr�la Zachodniego Brzegu, �e nie uda�o mi si� spe�ni� powierzonej misji. Umieram. - Nie, ty nie umrzesz - �arliwie zapewni�a kobieta. - Przeczucie kaza�o mi wyj�� z ��ka, przyj�� tutaj nie po to, bym patrzy�a na twoj� �mier�! Szarpni�ciem oderwa�a koszul� zaschni�t� na ranie i Kr�lewicz wrzasn��. Kobieta zas�oni�a mu usta, niespokojnie spojrza�a w stron� domu. Po chwili z westchnieniem szepn�a: - �pi�... Zupe�nie jak dzieci... - Zwr�ci�a si� do Kr�lewicza. - Teraz lepiej nie patrz. Parokrotnie sikaj�c na d�o�, moczem obmy�a ran�. - To stary spos�b, skuteczny. Przepraszam, je�li ci� tym urazi�am. S�abo zapewni�: - Naprawd� doceniam, �e dla ratowania mnie posun�a� si� a� do... tego. - Przymkn�� oczy, a po chwili szepn��: - Wi�c jeste� naga, poniewa� w�a�nie wysz�a� z ��ka? Gdy otworzy�em oczy ujrza�em ci� tak�... zupe�nie nag�, pomy�la�em, �e ju� w raju wita mnie jaka�... bogini. Kobieta zdziwi�a si�: nago�� by�a dla niej oraz dla obu jej m�czyzn czym� zupe�nie naturalnym. Ze s�odycz� zupe�nie nowej rado�ci poczu�a si� kim� wyj�tkowym: bogini�. Ukry�a Kr�lewicza w szopce. Kr�l oraz Ksi��� przybywali tylko na noc lub nie pojawiali si� nawet przez kilka dni, tak wi�c mog�a kurowa� rannego i cieszy� si� nim spokojnie, a chocia� zajmowa� jej sporo czasu, pracowa�a ch�tniej i szybciej ni� zwykle z pola ubywa�o trup�w. - Widzisz? Jak si� przy�o�ysz do roboty, to nawet taczki ci nie trzeba - pochwali� Kr�l. U�miechn�a si�: ju� nied�ugo tej udr�ki! - Kiedy ruszymy do twego Kr�lestwa? - zapyta�a Kr�lewicza. Odpar�: - Nie mog� wr�ci�, zanim nie wype�ni� swej misji. - Co to za misja? - Tajna. - Mo�e b�d� mog�a ci pom�c? Zamy�li� si�, a po chwili powiedzia�: - Rzeczywi�cie, mo�esz pom�c. Postaraj si� o go��bia: chc� wys�a� wiadomo�� do swego ojca. Wieczorem kobieta powiedzia�a do Kr�la: - Chc� zrobi� go��bia pieczonego w cie�cie. Lecz musi by� �ywy, abym mog�a nakarmi� go ja�owcem, kt�ry da mu ten specjalny smak porannego lasu. Kr�l lubi� go��bie zapiekane w cie�cie, powiedzia� wi�c do Ksi�cia: - Postaraj si� o �ywego go��bia. - Dlaczego ja? Przecie� do ciebie si� zwr�ci�a! Kr�l zwin�� d�o� w pi��, powiedzia� do kobiety: - Nast�pnym razem zwracaj si� w takich sprawach nie do mnie, lecz do niego albo przynajmniej gdzie� mi�dzy nas; zrozumiano? Dostarczy� go��bia, kobieta odda�a go Kr�lewiczowi, a on przywi�zuj�c do �apki sznurek, t�umaczy�: - To dobry go��b, pocztowy, teraz tylko trzeba nauczy� go latania w nakazanym kierunku. Go��bie s� delikatnymi ptakami, trzeba z nimi ostro�nie, zaczniemy wi�c od bliskich, wyra�nych cel�w. Postaw to wiadro w k�cie. Kobieta postawi�a wiadro w k�cie, a Kr�lewicz pokaza� go��biowi patyk, pokaza� wiadro i powiedzia�: - To jest patyk, a tam jest wiadro. Teraz s�uchaj: jak popuszcz� sznurek, polecisz do wiadra, do wiadra, rozumiesz, do wiadra. Je�li wykonasz polecenie, dam ci co� do jedzenia; je�li nie wykonasz, to tym patykiem dostaniesz po g�owie. Rozumiesz? Popu�ci� sznurek i go��b wzbi� si� pod dach szopki, Kr�lewicz wi�c �ci�gn�� go, uderzy� patykiem w g�ow�. - Widzisz? Boli, prawda? Wi�c wiesz ju�, o co chodzi? Dobrze, zatem jeszcze raz: do wiadra. Go��b by� wyj�tkowo g�upi, kobieta wi�c szybko si� znudzi�a, wysz�a uprz�ta� pole bitwy, a ubiwszy pod wiecz�r jedn� z ob�artych wron, wzi�a si� za przygotowanie go��bia w cie�cie. - Wcale nie ma smaku porannego lasu! - stwierdzi� Kr�l. - Poranny las dzisiaj inaczej smakuje ni� kiedy� - odpar�a kobieta. Kr�l zmarszczy� brwi, po chwili zdziwiony zauwa�y�. - Gdyby� nie by�a tak g�upia, mo�na by znale�� w tej odpowiedzi sporo m�dro�ci. Kobieta u�miechn�a si� skrycie. Nast�pnego dnia go��b by� martwy. - Zez�o�ci� mnie i chyba troch� za mocno uderzy�em - przyzna� Kr�lewicz. - To by� bardzo g�upi go��b - pocieszy�a go. - Rzeczywi�cie. - Po chwili Kr�lewicz z nadziej� spyta�: - Jak s�dzisz, czy kaczki s� m�drzejsze? Kobieta przypomnia�a sobie kaczk�, z kt�r� bawi�a si� jako ma�a dziewczynka. - Nie... raczej nie. Ale maj� mocniejsze g�owy. Kr�lewicz zamy�li� si�, machn�� r�k�. - To na nic. Do mocniejszej g�owy trzeba wi�kszego kija i wychodzi na to samo. - Dobre. Co to jest? - spyta� Kr�l, wskazuj�c udko pieczonego w cie�cie go��bia. - To syn tamtego, wczorajszego. Przylecia� za nim, chcia� go ratowa�, prawie oczy mi wydzioba�. Taki syn! Kr�l cisn�� na pod�og� udko, wyplu� kawa�ek ju� ugryziony. - Nie b�d� jad� syna! Ksi��� roze�mia� si�. - Przecie� tak�e tamten by� synem innego go��bia! - Mo�liwe. Ale nie tak dobrym synem. Kilka dni p�niej, niespodziewanie wracaj�c wcze�niej do domu, Kr�l i Ksi��� dojrzeli z trudem spaceruj�cego przed domem, kijem si� podpieraj�cego Kr�lewicza. Pierwszym odruchem by�o: zaatakowa�. Lecz drugi z nich m�g�by ten atak wykorzysta�, przekona� m�czyzn�, by w imi� dobrze poj�tego w�asnego interesu stan�� po jego stronie. Wi�c zawo�ali kobiet�. - Co to za jeden? - Kto? Ten? A, ten. To syn kr�la Zachodniego Brzegu. - Sk�d si� tu wzi��? - On? Ee... Znalaz�am go rannego po bitwie, leczy�am z my�l�, �e przyda si� jednemu z was przeciw drugiemu. - Po czyjej stronie walczy�? - Po niczyjej. By� w drodze w tajnej misji, zm�czony zasn�� pod krzakiem, obudzi� si� w �rodku bitwy. Kr�l i Ksi��� wystartowali jednocze�nie, lecz Ksi��� by� m�odszy, troch� szybszy i on pierwszy dopad� Kr�lewicza, �arliwie zacz�� przekonywa�, by nie s�ucha� tego drugiego; za chwil� to samo m�wi� Kr�l, a poniewa� Kr�lewicz zdawa� si� bardziej sk�onny do s�uchania Ksi�cia, Kr�l trzasn�� brata pi�ci� w brzuch. Zanim nadszed� wiecz�r, bili si� jeszcze dwukrotnie. Po zjedzeniu kolacji zaprosili Kr�lewicza do wsp�lnego �o�a, a kiedy w ciemno�ci walczyli o prawo pierwsze�stwa przy kobiecie, on prawem kaduka zaj�� miejsce nale�ne zwyci�zcy. Przestali walczy�, s�uchali, wreszcie Kr�l niepewnie powiedzia�: - Pozwalam ci by� pierwszym z moj� kobiet�. - Nie s�uchaj go! - wybuchn�� Ksi���. - To ja pozwalam ci by� pierwszy z moj� kobiet�! Uchyli� si� przed ciosem, uderzy� i trafi�, chwycony w nied�wiedzi u�cisk podstawi� bratu nog�, razem padli, tarzali si�, przewracaj�c krzes�a, �ami�c nogi sto�u. Kr�lewicz westchn��, zaspokojony. - Nie mia�em poj�cia, �e to mo�e by� a� tak dobre - powiedzia�. - Chyba po powrocie do domu wynajm� sobie takiego, co by mnie pogania�, a ja mu na z�o��, wolno, coraz wolniej... Kobieta ociera�a �zy. Do �o�a podczo�ga� si� Ksi���. - Gotowa jeste�? - wychrypia�. - Pom�... wej��... Dwa dni przed bitw� trzej m�czy�ni stan�li na uprz�tni�tym polu. - Twierdzi�e�, �e w tak ostrym s�o�cu mia�em przewag� dobrego miejsca dowodzenia - powiedzia� Kr�l. - Zapowiada si� r�wnie s�oneczna pogoda, a zatem nie chc� raz jeszcze zwyci�a� dzi�ki sprzyjaj�cemu �wiat�u i oddaj� ci... - Nie potrzebuj� twej �aski, �eby tym razem zwyci�y�! - przerwa� oburzony Ksi���. - W porz�dku, wi�c b�dziemy losowa�. - Obaj spojrzeli na Kr�lewicza. - No i co, cz�owieku, zdecydowa�e�, po czyjej stronie stajesz w tej bitwie? Kr�lewicz z przygryzion� warg� spojrza� w s�o�ce. Ostro�nie wa��c s�owa powiedzia�: - Zdecyduj�... przed bitw�. Nie jestem tu osob� prywatn�, lecz synem i przedstawicielem pot�nego w�adcy, mog� wi�c opowiedzie� si� tylko po stronie silniejszego. Bracia gniewnie wzruszyli ramionami. - Co za cz�owiek! - wybuchn�� Kr�l. - Dobrze, chod� ze mn�, poka�� ci swoj� armi�. A p�niej poka�e ci swoich �miesznych �o�nierzyk�w ten m�j niewydarzony brat. Przedstawiaj�c Kr�lewiczowi za�o�enia taktyczne, odeszli w stron� Miasta, a kobieta patrz�c za nimi czu�a, jak przep�ywa w ni� ca�a rozpacz �wiata. Nied�ugo nowa bitwa. Kr�lewicz zginie lub odejdzie, ona pozostanie, a przed ni� kolejny miesi�c sprz�tania trup�w, coraz wi�ksze zm�czenie i coraz mniej nadziei na to, �e kiedy� nadejdzie prawdziwy dzie� kobiet, �e mo�na b�dzie bi� si� z innymi kobietami lub dyskutowa� o m�drych sprawach, a potem da� po pysku jakiemu� m�czy�nie i kaza� mu sprz�ta� pole bitwy, przygotowa� i poda� kolacj� lub, w nagrod� za wszystkie starania, brutalnie go popie�ci�. Siedz�c na progu przed wej�ciem do domku patrzy�a poprzez �zy w jaskrawo s�o�cem o�wietlone pole i samotna, znu�ona jak jeszcze nigdy dot�d chcia�a umrze�. I zobaczy�a podchodz�c� przez pole posta� dziwnie ubranego m�czyzny - a on zatrzymawszy si� przed ni� powiedzia� �agodnie: - Pani p�acze; czy m�g�bym jako� pom�c? Na imi� mam Maciej, lecz znajomi m�wi� na mnie Szczerbiec. - U�miechn�� si�. - To przez t� szczerb� w z�bach. - Nie jeste� st�d, prawda? - Nie. Z daleka. - Jak tam jest, daleko? Siad� obok i opowiedzia� o kilku poznanych �wiatach, a kobieta westchn�a, potrz�sn�a g�ow�. - Nie przypuszcza�am, �e �wiat jest a� tak wielki, tak dziwny... Chyba... przera�a mnie. Chyba wi�c pozostan� ju� tutaj. M�wi�a o Kr�lu, Ksi�ciu oraz ich nieustannej walce, o bitwach i sprz�taniu trup�w, wreszcie o Kr�lewiczu i swoich nadziejach. Zako�czy�a: - Czasem boli mnie ten �wiat, �e a� tchu brak, ale tak mi si� jako� teraz zdaje, �e jednak nie jest zupe�nie z�e to moje �ycie i gdybym mia�a taczk�, chyba ju� wcale by mnie nie ci�gn�y dalekie strony. - Na pewno mo�na �y� gorzej - przyzna� Maciej. Przypomnia� sobie taczk� widzian� pod murem domu na jednej z ostatnio poznanych planet, wyda�a mu si� zgrabna, stosowna dla mniejszej kobiecej si�y, skupi� si� wi�c, wywo�a� i ukry� w szopce identyczn�. - No w�a�nie. Ostatecznie jestem kobiet� bardzo wa�nych ludzi, prawda? Niewielu potrafi tak uparcie o swoje racje walczy�, tylu zwolennik�w wci�� na nowo zdobywa�. A teraz jeszcze jest nadzieja, �e Kr�lewicz przejmie po ojcu Zachodni Brzeg i nawet je�li nie zabierze mnie do pracy w swym kr�lestwie, to przecie�... mia�am go tutaj, opiekowa�am si� nim i po��da� mnie, raz nawet nazwa� mnie bogini�, i mia�am go w sobie, i raz nawet da� mi rozkosz. Tak, mo�na powiedzie�, �e zupe�nie dobre �ycie mi si� trafi�o. Naprawd� dobre. Pocieszona ju�, lekko u�miechni�ta, zanurzy�a si� w przyjemnych marzeniach i nie spostrzeg�a, jak dziwny przybysz odchodzi.