6374

Szczegóły
Tytuł 6374
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6374 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6374 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6374 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KIR BU�YCZOW PRZEPA�� BEZ DNA �Bez pol puti do obryva� (Prze�o�y�: Eugeniusz D�bski) Data wydania polskiego: 2002 Data wydania oryginalnego: 2001 1 Kora i Weronika znajdowa�y si� w centrum zainteresowania grupy studenckiej. Inne dziewczyny jako� nie potrafi�y si� w niej zaadaptowa� i odpada�y, poza Klomdididi, kt�rej cia�o pokrywa� kr�ciutki, szmaragdowego koloru w�os, a kt�ra by�a czu�� i nie�mia�� przyjaci�k� my�liwego Granta. Nikt nie wiedzia�, dlaczego te dwie przysta�y do grupy, a sam Grant wyja�nia� to kr�tko: �Stado�. Kora i Weronika by�y podobne do siebie niczym bli�niaczki, tyle �e Weronika jest brunetk�, a Kora ciemn� blondynk�, z ciemnymi brwiami. Przyjaci�ki mia�y jednakowo b��kitne oczy. Kora przywioz�a ze sob� czarn� peruk�, a Weronika � blond. Kiedy tylko mia�y na to ochot� korzysta�y z nich � albo stawa�y si� nierozpoznawalne, albo zast�powa�y siebie na jakich� wa�nych spotkaniach, albo nawet wymienia�y si� na zwyczajnych randkach. Wyniki takich dzia�a� chwilami by�y zaskoczeniem nawet dla nich samych. A lato by�o weso�e i radosne, i takie� panowa�y dooko�a humory. Uda�o im si� pozytywnie zaliczy� sesj�, romanse i nerwy zosta�y w przesz�o�ci, zdrowie i uroda dopisywa�y im, jak ma�o komu, losy ludzko�ci ma�o je obchodzi�y w tym momencie. Niech si� ludzko�� sama zajmuje swoimi sprawami. Ju� w maju, kiedy zaliczy�y histori� sztuki, zdecydowa�y, �e polec� na Krym, do Ja�ty albo Koktebla i dok�adnie przez miesi�c b�d� si� byczy�y, w miar� mo�liwo�ci nie oddalaj�c si� od morza. I nikt im nie b�dzie potrzebny, ani m�czyzna, ani ch�opak, ani jaki� trzydziestoletni staruch. Takie walkirie jak one, potrzebuj� co jaki� czas ciszy i wolno�ci. Cisza i spok�j, jakimi syci�y si� przez pierwsze trzy dni, czwartego dnia dopiek�y im do �ywego. O spok�j musia�y walczy� rozpaczliwie, a cisza a� hucza�a w uszach. Dziewczyny da�y sobie spok�j z cisz� i wolno�ci�, w zamian otrzymuj�c kr�lewskie przywileje w niewielkim, ale wyj�tkowo wyrafinowanym towarzystwie, jakim si� otoczy�y. Towarzystwo sk�ada�o si� z dw�ch poet�w, mieszkaj�cych w namiocie pod ska�� Dewa, do tego: z barda Miszy Hofmana, in�yniera-lotnika Wsiewo�oda i my�liwego Granta, kt�remu towarzyszy�a krucha ukochana Klomdididi, pokryta, jako si� rzek�o, szmaragdowym futerkiem. Hofman do��czy� do nich ostatni, mia� pulchne cia�o, rude w�osy, zielone oczy i problemy w �yciu prywatnym. Cz�onkowie kompanii mieszkali w odleg�ych ko�cach spokojnego, sennego Simeizu i spotykali si� po �niadaniu na w�skiej, pokrytej g�azami, ale przytulnej pla�y, zako�czonej niczym bry�� cukru ska�� Dewa, na kt�r� mo�na si� by�o wspi�� po nie maj�cych ko�ca schodach, wygryzionych w skale, a gdzieniegdzie wisz�cych nad przepa�ci�. W zale�no�ci od kaprysu d�ugonogich w�adczy� Simeizu, wylegiwanie si� na pla�y zast�powa� spacerek brzegiem morza do A�upki, albo wyprawa po kumys czy na grzyby, lub � nawet � szkice z natury. Co prawda, na szkicowanie poszli tylko dwa razy, kiedy na morzu szala� sztorm, a dziewczyny chcia�y pokaza� towarzyszom i wielbicielom, �e wsp�czesna kobieta to nie tylko skarb w sensie fizycznym. Obie �licznotki by�y nadziejami rosyjskiej architektury i nie zamierza�y tego przed nikim ukrywa�. Lipiec tego roku by� niesta�y i kapry�ny, czasem pojawia�y si� chmury, i wtedy przez ca�y dzie� m�y� ciep�y, leniwy deszczyk, czasem zrywa� si� bezczelny wicher i zielone, niemal gor�ce fale wtacza�y si� na kamienie pla�y, potem nagle dominowa�a anielska wr�cz pogoda, kiedy temperatura wzbija�a si� ku biblijnym wysoko�ciom i nawet w nocy cz�owiek marzy� o tym, by zanurzy� si� w �r�dle, co to pomrukiwa�o w ska�ach wisz�cych nad domem Tamary Iwanownej, damy, kt�ra wynajmowa�a kole�ankom domek w wi�niowym sadzie. Ale tego dnia, kiedy zaczyna si� ta opowie��, by�o umiarkowanie tylko gor�co i umiarkowanie wietrznie. Tak wi�c mo�na by�o nawet pogra� w dolnym parku w siatk�wk� i potem och�odzi� w morzu rozpalone cia�a. Kora namawia�a do k�pieli szmaragdow� ukochan� my�liwego Granta, ale ta, bardziej lub mniej udanie, wyt�umaczy�a Korze, �e wczoraj widzia�a w morzu meduz�, kt�ra wyda�a si� jej niebywale strasznym i wstr�tnym zwierzem. Ukochana my�liwego mia�a szeroki zadarty nieco nosek, wielkie pulchne usta i ��te oczy. Futerko na twarzy by�o niesamowicie delikatne, niczym puch, ale na plecach i r�kach by�o g�stsze i d�u�sze. G�askanie jej sprawia�o przyjemno�� przede wszystkim g�aszcz�cemu. Klomdididi zaczyna�a wtedy mrucze� niczym kot, wygina�a si� pod d�oni�, a my�liwy Grant odzywa� si� w te s�owy: � Wystarczy ju�, do��, bo mi j� ca�kiem rozpie�cicie! By� to wysoki, ale przygarbiony, �ylasty m�czyzna, na twarzy i ramionach kt�rego widnia�y placki r�owawej sk�ry po niedawnych oparzeniach. Grant t�umaczy�, �e niedawno trafi� w �rodek po�aru lasu. Mo�e... Ale dziewczyny wola�y wyobra�a� sobie bardziej dramatyczn� przyczyn� oparze�, na przyk�ad, �e to s� �lady ognistego oddechu smoka. In�ynier-lotnik Wsiewo�od Toj siedzia� na p�askim kamieniu, z nogami zwieszonymi nad wod�, a kiedy kolejna fala g�aska�a je swym pienistym czubem u�miecha� si� i wygl�da� jak zadowolony z �ycia kot. Mo�e i kot, ale przede wszystkim mocno zbudowany m�czyzna, barczysty, z muskularnymi nogami. Twarz kontrastowa�a z pot�nym cia�em � rzadkie brwi wykre�li�a natura nieco za wysoko nad oczami, dlatego ci�gle wygl�da� na zdziwionego. Mimo �e by� to cz�owiek pewien siebie i swego. In�ynier czyta� wielk� star� ksi�g�, kt�r� wczoraj zam�wi� dla siebie w ja�ta�skiej bibliotece. W Ja�cie i innych miastach wybrze�a mieszka�o wielu emeryt�w, kt�rzy zachowali sentymentalne umi�owanie do s�owa pisanego. Zdarza�o si� nawet, �e taki emeryt ca�e �ycie sp�dzi� przy monitorze i czyta� tylko z niego, ale kiedy przeni�s� si� do takiego cichego uroczyska, zaczyna� zamawia� w bibliotekach kopie starych ksi�g i spacerowa� sobie po nadbrze�u z prawdziw� ksi��k� pod pach�. Podobnie rzecz si� mia�a z in�ynierem, kt�ry cho� nie by� jeszcze emerytem, zbli�a� si� jednak do prze�omowego, zdaniem dziewcz�t, wieku lat trzydziestu � zam�wi� on w bibliotece kopi� pracy z 1889 roku �Archeologiczne zagadki Krymu�, autorstwa niejakiego pana S�adkowskiego. � Ach � oznajmia� in�ynier, poznawszy kolejn� zagadk� � nie macie poj�cia, co za historia! Okrzyk taki do nikogo w szczeg�lno�ci nie by� kierowany, bo te� w tak� pogod� nikt nie mia� g�owy do staro�ytnych zagadek. Sam Wsiewo�od zajmowa� si� wynalazczo�ci� i konstruowaniem najl�ejszych aparat�w lataj�cych, takich, co mog�y wzbi� si� w powietrze poruszane tylko si�� mi�ni cz�owieka. By�y to rotoptery, ornitoptery i temu podobne kruche, z regu�y, konstrukcje przypominaj�ce wa�ki. In�ynier obieca�, �e w najbli�szych dniach zademonstruje dzia�anie najnowszego swego aparatu, ale na razie czeka� a� przesy�ka w postaci kompletu element�w przyb�dzie z Koktebla. Tak wi�c na razie siedzia� nad samym morzem, dotyka� palcami st�p ciep�ych fal i czyta� smuta�n�, z punktu widzenia towarzyszy, ksi��k�. Poeci mieli na imi� Karik i Walik. Pewnie kiedy� przez ekrany w�drowa� film o Kariku i Waliku, albo mo�e modne by�y wierszyki o nich, ale to �r�d�o uleg�o zapomnieniu, a analogie w postaci poet�w � pozosta�y. Poeci byli chudzi, kr�tko ostrzy�eni, nosili d�ugie pasiaste szorty, m�wili do siebie per �szanowny panie� i tak mocno zaj�ci byli w�asnymi prze�yciami i w�asn� tw�rczo�ci�, �e nawet po zmroku nie stanowili zagro�enia dla dam. Najbardziej niebezpiecznym osobnikiem by� kompozytor i piosenkarz Misza Hofman, kt�ry nie tylko tworzy� nowe piosenki, ale prezentowa� stare, z jego punktu widzenia, znane i kochane utwory. By� to osobnik niewiarygodnie ruchliwy, gruby, rudy i piegowaty. Mia� te� kr�tkie i opalone r�ce, a paluszki mia� malutkie, ale bardzo sprawne, przez co wydawa�o si�, �e ma kilka dziesi�tk�w paluszk�w, poniewa� wystarczy�o str�ci� z ramienia albo kolanka jedn� �apk�, a ju� na jej miejscu pojawia�o si� innych pi��, a wszystkie sprawne i chwytliwe. Kompozytor chichota� przy tym piskliwie. Misza by� stary, przekroczy� nawet trzydziestk�, ale nie usuni�to go z towarzystwa, bo by� to sw�j ch�op, mia� na podor�dziu fur� weso�ych historii, zna� wszystkich i m�g� wprowadzi� do ka�dej knajpy czy na koncert, nawet je�li nie by�o ju� ani jednego wolnego miejsca. � Ciekawe � powiedzia� Wsiewo�od, wskazuj�c palcem jakie� miejsce w tek�cie. � Tu mowa jest o naszej okolicy. � Przeczytaj na g�os � poprosi�a Weronika. In�ynier jej si� podoba�, poniewa� by� powa�ny, sk�onny do zamy�lania si� i bardzo m�dry. Poza tym by� �adnie zbudowany i m�g� dop�yn�� za horyzont. Weronika nie mog�a si� doczeka� chwili, kiedy zacznie w ko�cu testowa� sw�j ornitopter i ju� mia�a jego s�owo, �e pozwoli jej wzbi� si� na nim w niebo. � Ju� jeste� gotowa si� w nim zakocha� � powiedzia�a z lekkim wyrzutem Kora ubieg�ego wieczora. � A tobie on si� nie podoba? � Podoba mi si�. � Ale czy tak przesadnie? � Weroniko, przecie� mia�y�my prze�y� miesi�c bez osobistych prze�y� � obruszy�a si� Kora. � Wiem, czym to si� sko�czy za trzy dni. Oka�e si�, �e on nie jest wystarczaj�co mocno w tobie zakochany, albo niedostatecznie pogardliwie popatrzy� na nudystk� na s�siedniej pla�y, albo czyta, kiedy ty masz ochot� na ob�ciskiwanie si�, czy te�, �e jest �onaty i kocha swoje dzieci. � Jest �onaty? � wystraszy�a si� Weronika, kt�ra z monologu przyjaci�ki wychwyci�a tylko te s�owa. � Nie jest �onaty, ale to nie zmienia postaci rzeczy, poniewa� wynajdziesz sobie inny pow�d do cierpienia. � Dlaczego mam cierpie�, skoro on nie jest �onaty? � zdziwi�a si� Weronika. Oznacza�o to, �e ju� zaczyna�a si� zakochiwa� w lotniku i wkr�tce spokojne �ycie si� sko�czy. Bard wyzwie in�yniera na pojedynek, kt�ry� z poet�w pope�ni samob�jstwo, my�liwy Grant utopi swoj� szmaragdow� ukochan� i zaczn� si� inne kataklizmy. Niczego nie podejrzewaj�cy in�ynier, kt�remu, jak wydawa�o si� Korze, ona sama podoba�a si� znacznie bardziej ni� jej przyjaci�ka, zacz�� czyta� g�o�no, podnosz�c g�os, kiedy fala dociera�a do brzegu i, szeleszcz�c na �wirze, odpe�za�a z powrotem. � ...niegdy� � czyta� � ska�a Dewa mia�a inny kszta�t ni� ten dzisiejszy, i by�a zako�czeniem kamiennego grzebienia, bior�cego pocz�tek przy dzisiejszej dolnej drodze. Tam, gdzie grzbiet ska�y wpija� si� w kontynent, ulokowana by�a przybrze�na twierdza, zbudowana jeszcze przed pojawieniem si� tu staro�ytnych Grek�w przez dzikie plemiona tauryjskie, zamieszkuj�ce w�wczas wybrze�e Krymu. Twierdza ta, mimo �e wyr�nia�a si� niewielkimi rozmiarami i powinna by� nazywana raczej czatowni� czy punktem obserwacyjnym, odgrywa�a niema�� rol� w obronie p�wyspu. Kora unios�a g�ow� w my�lach wytyczaj�c przebieg linii od szczytu ska�y Dewa do brzegu. In�ynier jakby odgaduj�c jej my�li za�o�y� palcem stronic� i o�wiadczy�: � To niedaleko st�d, musimy koniecznie si� tam wybra�, zobaczy�, co z tego pozosta�o. Wcale nie wszyscy poddani kr�lestwa Weroniki i Kory byli pokornymi i oddanymi s�uchaczami Wsiewo�oda. Misza Hofman spacerowa� na przyk�ad w pewnym oddaleniu, wyszukuj�c w �wirze wyrzucone przez nocny sztorm prze�roczyste kamyczki. Poeci, mimo �e siedzieli obok, grali w szachy i raczej nie ws�uchiwali si� w rewelacje in�yniera, za� my�liwy Grant sta� nad sam� wod� i wpatrywa� si� w horyzont. Pokryta futerkiem Klomdididi siedzia�a u jego st�p, obj�wszy r�kami we�niste kolanka i te� patrzy�a na horyzont. Weronika drzema�a u st�p Kory, wystawiwszy plecy na s�o�ce i nakrywszy g�ow� papierowym kapeluszem. I nie wiadomo by�o � s�ucha, czy te� w my�lach ca�uje si� z lektorem. � Prosz� czyta� dalej � �askawie przyzwoli�a Kora, a in�ynier pos�usznie wykona� polecenie. � Z tej twierdzy stra�nicy widzieli pierwsze greckie statki, wolno p�yn�ce na p�noc, ku tajemniczym hyperborejom, wpatrywali si� w po strz�piony �agiel �Argo�, na pok�adzie kt�rego pi�kna Meduza zabi�a swego brata... Weronika us�ysza�a ostatnie s�owa i zapyta�a: � Po co zabi�a swego brata? In�ynier zmiesza� si�, ale my�liwy Grant nieoczekiwanie odezwa� si�: � �eby tatu� nie dogoni� jej drogocennego Jazona. Wszyscy byli usatysfakcjonowani wyja�nieniem my�liwego, i in�ynier kontynuowa� wyk�ad: � Czatownia podupad�a w czasach upadku kr�lestwa Bosforu, ale zosta�a odbudowana przez Got�w. Z t� twierdz� zwi�zana jest ma�o znana, krymska legenda, bior�ca pocz�tek ju� w �redniowieczu. M�wi si� w niej o tym, �e pi�kna c�rka miejscowego �kr�lika� przez d�ugie miesi�ce oczekiwa�a powrotu swego narzeczonego, co to by� si� wybra� za morze, by zyska� s�aw� wojownika. I oto jego statek pojawi� si� na horyzoncie. Nie mog�c d�u�ej czeka� ksi�niczka wzi�a rozbieg i skoczy�a z urwiska do morza, ale nie zgin�a, tylko zmieni�a si� w bia�� mew�. By� to koniec legendy, i nie wiadomo by�o, co si� sta�o dalej. � Pewnie ten narzeczony � powiedzia�a siadaj�c Weronika � zgin��. Dlatego ksi�niczka skoczy�a. � Analogia do �mierci kr�la Egeusza, od imienia kt�rego pochodzi nazwa morza Egejskiego � o�wiadczy� my�liwy. Wszyscy popatrzyli na niego, oczekuj�c dalszej cz�ci wyja�nie�. Milczenie podpowiedzia�o my�liwemu, czego od niego oczekuj�, wi�c kontynuowa�: � Jego syn, Tezeusz, pop�yn�� na Kret� i zabi� tamtejszego Minotaura. Pami�tacie ni� Ariadny? Wszyscy zacz�li kiwa� g�owami, nawet szmaragdowa Klomdididi, kt�ra raczej nie wiedzia�a nic o nici Ariadny. � Zawarli tak� umow� � powiedzia� my�liwy � �e je�li operacja si� uda, to na statku Tezeusza zostanie podniesiony bia�y �agiel, a je�li Minotaur zat�ucze Tezeusza, to �agiel ma by� czarny! Z rado�ci m�odzie�, kt�ry pop�yn�a z Tezeuszem, pomyli�a �agle, a mo�e nawet zapomnia�a o umowie � ojciec zobaczy� z wysokiego brzegu czarny �agiel i rzuci� si� z urwiska. � My�lisz, �e ten narzeczony te� mia� czarny �agiel? � zapyta�a Weronika. My�liwy nie odpowiedzia�. Ale Weronika doko�czy�a my�l: � Nie wykluczam, �e w s�owach Granta jest troch� sensu. No bo po co w innym przypadku m�oda dziewczyna rzuca�aby si� z urwiska? Weronika by�a mizern� studentk� i nie mia�a wielkich literackich zapotrzebowa�, ale lubi�a wyra�a� si� w spos�b wyszukany i uczony. In�ynier Wsiewo�od z leciute�k� ironi� patrzy� na b��kitnook� brunetk�, a ta, przechwyciwszy jego spojrzenie, zarumieni�a si�. Jej cienka jasna sk�ra �atwo pokrywa�a si� rumie�cem � mo�e dlatego, �e nie pokry�a si� jeszcze opalenizn�, poza tym taki rodzaj cery �le si� opala. � Chce pan co� powiedzie�? � zapyta�a. � Nie � kr�tko odpar� in�ynier i ponownie pogr��y� si� w lekturze. 2 Po obiedzie, zjedzonym wsp�lnie w barze mlecznym na przystani, wr�cili na pla�� za ska�� Dewa, gdzie mia�y znajdowa� si� ruiny forpoczty czy mo�e twierdzy, sk�d rzuci�a si� do wody zmieniaj�c w ptaka, nieszcz�sna ksi�niczka. Podej�cie by�o �agodne, niemal niezauwa�alne, upa� poskramia� lekki wiaterek, sp�ywaj�cy z g�r, donosz�c jednocze�nie przenikliwe pokrzykiwania trenuj�cych na urwiskach alpinist�w. Weronika zosta�a z ty�u, poci�gaj�c za sob� r�wnie� Kor�. I chocia� m�czy�ni zwolnili, �eby poczeka� na nie, Weronika pomacha�a do nich r�k�, �e niby maj� i�� dalej, nie s� im potrzebni. Kora pomy�la�a, �e bardzo si� zmieni�y obie od czasu, kiedy mieszka�y w sieroci�cu dla galaktycznych znajd na Wyspie Dzieci. Teraz Weronika sta�a si�... Kora nie zd��y�a doko�czy� my�li, nie sformu�owa�a w g�owie, kim si� sta�a Weronika, poniewa� Weronika zacz�a na ten w�a�nie temat: � Jak s�dzisz � zapyta�a przyjaci�k�, wpatruj�c si� w jej twarz swymi b��kitnymi oczyma � uda ci si� wtr�ci� od niechcenia w rozmowie, �e mam pa�ac w Luksemburgu? Tak od niechcenia... � Zakochujesz si�? � zapyta�a Kora. � Chc�, by mi odpowiedzia� wzajemno�ci�, zanim ty go skusisz � odpowiedzia�a przyjaci�ka. � Obawiam si�, �e mnie nie traktuje tak powa�nie jak ciebie. � I uzna�a�, �e je�li si� dowie, �e jeste� pierwszym wianem Marsa, to od razu si� w tobie zakocha? � Mi�o�� to uczucie � wyja�ni�a Weronika � kt�rego nie spos�b kupi�. Ju� to przerabia�am. Ale na pewno mo�na zadziwi� m�czyzn� bogactwem. � Zadziw kompozytora Misz�, ten kocha pa�ace w Luksemburgu � poradzi�a Kora. � Z Wsiewo�odem ten numer nie przejdzie, uwierz w moje �yciowe do�wiadczenie. � Mamy jednakowe do�wiadczenie � skontrowa�a j� Weronika. Od w�a�ciwej drogi odchodzi�a w bok �cie�ka, prowadz�ca mi�dzy ska�ami, poro�ni�tymi dzikimi wi�niami i akacjami, do urwiska nad morzem. � Nie zb��dzili�my? � zapyta� rudy kompozytor, kt�ry nienawidzi� pieszych w�dr�wek. � Powinni�my ju� by� blisko � odpar� poeta Karik, trzymaj�cy w r�ku mapnik z naklejonym na� schematem drogi wyrwanym z przewodnika. Pewnie, mo�na poszuka� twierdzy za pomoc� bardziej cywilizowanych metod, ale je�li cz�owiek jest romantykiem, to nie b�dzie przecie� przywo�ywa� lataj�cego oka z ja�ta�skiego informatorium. W krzewach brz�cza�y pszczo�y, trzmiel wypad� z nich i jak pocisk p�dzi� na Weronik�, ta rzuci�a si� na szyj� Wsiewo�odowi, ale spud�owa�a. Kora doceni�a elegancj� uniku in�yniera, kt�ry sprawnie wykona� odpowiedni manewr i trzyma� teraz dziewczyn� na wyci�gni�tej r�ce. � Jest prymitywny � powiedzia�a Weronika, przysun�wszy si� do przyjaci�ki. � Popatrz, jakie ma ma�pie r�ce. I nozdrza jak ko�. Wydaje mi si�, �e w nocy musi chrapa�. �cie�ka wyprowadzi�a ich na urwisko � �adnej forpoczty tu nie by�o. By�y tylko krzaki, kt�re rozst�piwszy si� ukaza�y star� metalow� �aweczk�, na kt�rej siedzia�a jaka� staruszka i robi�a na drutach. Inna sprawa, �e widok st�d by� osza�amiaj�cy: morze dochodzi�o do poziomu oczu, ale zaczyna�o si� w niewiarygodnej g��binie pod stopami. Zmienia�o barw� od szarob��kitnego do srebrnego, a na horyzoncie zlewa�o si� z niebem w identycznym odcieniu b��kitu. Po tej niemal niewidocznej granicy pe�z� sobie ma�y stateczek. Towarzystwo zacz�o ha�a�liwie okazywa� rozczarowanie z powodu braku twierdzy. Pretensje kierowano do in�yniera Wsiewo�oda, a najg�o�niej werbalizowa�a swoje rozczarowanie Weronika. Kora westchn�a: na podstawie wieloletniego do�wiadczenia w przyja�ni z Weronik� wiedzia�a, �e takie ha�a�liwe i gwa�towne sekowanie m�czyzny oznacza�o, �e Weronika ju� si� w niego wr�ba�a po uszy. � Szukacie Ptasiej Twierdzy? � zapyta�a babcia w czarnej sukience, oderwawszy wzrok od rob�tki. � Chod�cie, to j� wam poka��. Poderwa�a si� rze�ko z �aweczki, nikt si� nie sprzeciwi�, nie zaoponowa�. � Jestem miejscowym m�ynarzem � o�wiadczy�a babunia. � Moi przodkowie �yli w Fieodosii. Teraz jestem na emeryturze i pracuj� jako obserwator ptak�w. St�d �atwo jest je obserwowa�. Babcia wskaza�a na pozostawiony na �awce przyrz�d. � Odnotowuj� loty cz�onk�w ptasich rodzin � powiedzia�a. � Interesuj� mnie l�dowe i drapie�ne. Morskimi zajmuje si� m�j szanowny kolega, kapitan Gromoboj. O-o-o, tam jest. Wskaza�a r�k� w d�, i wszyscy dojrzeli na powierzchni morza malutk� szalup� � py�ek na oku morza. � Kapitan rejestruje mewy i kormorany. � A one was znaj�? � zapyta� my�liwy Grant. Kora zauwa�y�a, jak zacisn�y si� jego pi�ci. My�liwy nic nie m�g� na to poradzi� � marzy�o mu si� strzelanie do ptak�w. Nie tak dawno, bo wczoraj, kompozytor Misza plotkowa�, �e my�liwy Grant w ataku nami�tno�ci wystrzela� wszystkich krewniak�w Klomdididi i, dopiero gdy ta przybieg�a ich op�akiwa�, domy�li� si�, �e zniszczy� ca�e rozumne plemi�. I jego mi�o�� do szmaragdowej dziewuszki by�a jednocze�nie skruch� i nadziej�, �e urodzi ca�e nowe pokolenie swoich wsp�plemie�c�w i tym sposobem Grant przynajmniej w ma�ym stopniu odkupi sw� ekologiczn� zbrodni�. Babcia poprowadzi�a wyciszone nagle towarzystwo z powrotem po �cie�ce i wskaza�a w�skie przej�cie mi�dzy olbrzymimi krzewami akacji. I kiedy ju� min�li to przej�cie, to znale�li si� w w�skim korytarzu, utworzonym przez �ciany u�o�one z niedbale ociosanych kamiennych blok�w � okaza�o si�, �e to s� wrota do Ptasiej Twierdzy. Sama twierdza niezbyt twierdz� przypomina�a � to by� tylko zakurzony skalny placyk wielko�ci trzypokojowego mieszkania, z wst�gami zburzonych kamiennych fundament�w. Od strony zwr�conej do morza zachowa� si� r�g �ciany si�gaj�cy wysoko�ci� do piersi cz�owieka, a przed nim niezbyt g��boki d�, z kt�rego ukosem wystawa�y dwie kamienne p�yty. I to, mniej wi�cej, by�o wszystko. Staruszka, jakby czuj�c si� winn� za mizeri� tajemniczej twierdzy, zacz�a szybko opowiada�, �e w okolicznych krzewach mo�na odszuka� inne p�yty, poniewa� twierdza by�a znacznie wi�ksza, i jeszcze na pocz�tku dziewi�tnastego wieku zachowane by�o dolne pi�tro jednej z dwu wie�. Ale nikomu si� nie chcia�o penetrowa� krzak�w w poszukiwaniu p�yt i wie�, wszyscy zgromadzili si� w k�cie twierdzy, patrzyli na morze i niebo, a babusia ci�gle jeszcze usprawiedliwia�a twierdz�, komunikuj�c, �e wi��e si� z ni� kilka legend, kt�re co do sztuki opisuj� nag�e znikni�cia ludzi. � Wiemy � powiedzia�a Weronika, nie spuszczaj�c uwa�nego spojrzenia z oblicza in�yniera. � S�yszeli�my o ksi�nej Jaros�awnie na miejskich murach Putiwla, co to czeka�a na ksi�cia Igora, nie doczeka�a si�, skoczy�a w d� i odlecia�a jako gawron. � Bardzo to podobne do folkloru � u�miechn�a si� babcia � na dodatek �wiadczy o waszym oczytaniu. � A bo co? � nastroszy�a si� Weronika, kt�ra zawsze obawia�a si�, �e jej s�aba znajomo�� literatury rosyjskiej zostanie przez kogo� odkryta i jeszcze publicznie wytkni�ta. � Mog� jeszcze przytoczy� dwa czy trzy takie przyk�ady podobnego typu. Zreszt�, s� one opisane w ksi��ce, kt�r� wasz przyjaciel tak ostro�nie trzyma pod pach�. Zamawia� j� pan w Ja�cie? � Tak � odpowiedzia� in�ynier. � Bardzo sensowna pozycja. W czasie, kiedy S�adkowski j� pisa�, �y�o tu mn�stwo plemion i narod�w, i ka�dy mia� swoje legendy. Wszystkie one splot�y si� potem ze sob�, a wiele z nich mia�o swe korzenie w prawdziwych wydarzeniach. Jak na przyk�ad legenda o kapitanie Pokrewskim. � A co to za legenda? � zapyta�a Kora. � Ta historia przydarzy�a si� tu p�n� jesieni� 1920 roku, kiedy czerwoni zaj�li szturmem umocnienia Pieriekopu i ruszyli ku morzu. Tu, na p�wyspie Krym, skupi�a si� wielka armia bia�ych i mn�stwo cywili... I oto w miar� jak czerwoni posuwali si� na po�udnie, sytuacja na Krymie stawa�a si� coraz bardziej rozpaczliwa... � Nale�a�o podpisa� pok�j � powiedzia� poeta Walik. � Jak Bia�a i Czerwona R�a. � Obie strony tej wojny tak si� nienawidzi�y, �e o pokoju nie mog�o by� mowy, musia�a generalnie zwyci�y� jedna albo druga strona. � I kt�ra zwyci�y�a? � zapyta� Karik. � Czerwoni, czerwoni � szybko wtr�ci� si� kompozytor Misza. � I rz�dzili t� krain� przez wiele lat. � Oczywi�cie � powiedzia�a Weronika. � A co si� tu sta�o? � Oddzia� pu�kownika Machno p�dzi� za szwadronem Pokrewskiego od samego Bachczyseraju. Kapitan dotar� do tej twierdzy i tu, gdzie teraz stoimy, dopad� go po�cig. Wtedy ten skierowa� swego rumaka przez parapet � o tam, i do morza! Ko� pos�usznie wykona� gigantyczny skok. I skok ten widzia�o wielu... Kapitan skoczy�, ale nie dolecia� do morza. Jego ko� rozbi� si� o ska�y... ale bez je�d�ca. � Zmieni� si� w mew� � o�wiadczy�a Weronika. � Jak ta ksi�niczka. Weronika usi�owa�a si� roze�mia�, ale nikt do niej nie do��czy�. � Id� � powiedzia�a babusia. � Je�li nie wierzycie w t� opowie��, to zajrzyjcie do monumentalnej pracy �Realia i legendy Krymu�. Jej autorem jest Muslimow. Znajdziecie j� w ka�dej bibliotece, tam przytoczona jest legenda o kapitanie Pokrewskim. � Ale jednak to tylko legenda! � z triumfem w g�osie o�wiadczy�a Weronika, jakby zwyci�y�a niewidzialnego przeciwnika. Staruszka wzruszy�a ramionami i opu�ci�a towarzystwo: �pieszy�a odnotowywa� zwyczaje miejscowych or��w i soko��w. Pozostali przez jaki� czas stali na miejscu by�ej twierdzy, a potem zdecydowali o powrocie nad morze. �eby jeszcze przed kolacj� za�y� k�pieli. I zrealizowali sw�j plan. 3 Kora spotka�a staruszk�, obserwatork� drapie�nych ptak�w, tego samego wieczora, obok placyku tanecznego. Do tego miejsca w parku ci�gn�y wieczorami t�umy mieszka�c�w Simeizu, szed� tu ka�dy i w ka�dym wieku, niezale�nie od tego czy lubi� i potrafi� ta�czy� czy nie, po prostu ci�gn�o ludzi do ludzi, kiedy powietrze staje si� niebieskie i g�ste od pie�ni cykad, kiedy horyzont zanika, po�erany przez ciemno��, a �wiat kurczy si� do obszaru o�wietlonego przez najbli�sze latarnie. Staruszka siedzia�a na �aweczce przy kr�gu tanecznym, rozkoszowa�a si� muzyk� lekk� i niespiesznie oblizywa�a ogromn� grud� lod�w, usi�uj�c� sp�yn�� po �ciance waflowego sto�ka. � Przepraszam � Kora przysiad�a na brzegu �aweczki. � Ale mo�e kapitan wpad� w krzaki nad morzem � tam jest osypisko i krzewy... � Pani trze�wy umys� nie chce si� pogodzi� z legendami � roze�mia�a si� staruszka. � Ja te� by�am swego czasu sceptycznie do nich nastawiona. Odszuka�am wtedy syna jednego z tych, co �cigali kapitana. I legenda ta zyska�a nagle nieoczekiwane potwierdzenie w postaci tego starego przygarbionego emeryta; ten tysi�c razy s�ysza� j� z ust ojca. Okaza�o si�, �e kiedy ten kapitan skoczy� na swoim rumaku z urwiska, ten szalony czyn widzieli r�wnie� rybacy, nudz�cy si� w �odziach w zatoce. Nieopodal brzegu przep�ywa� w tym momencie tak zwany awizo � to znaczy pocztowy statek z Sewastopola. Z pok�adu tego statku te� widziano �w samob�jczy czyn bia�ogwardzisty. Nawiasem m�wi�c, zosta� opisany w sewastopolskiej gazecie �G�os Taurydy� i w �Sewastopolskich Nowinach�. Wszyscy ch�ralnie twierdz�, �e do morza kapitan nie dolecia� i na g�azach si� nie rozbi�. Dziesi�tki ludzi widzia�o, jak dos�ownie rozp�yn�� si� w powietrzu. W jednej chwili � leci... W nast�pnej � w powietrzu nie ma nikogo! Wyobra�asz to sobie? � Nie � przyzna�a Kora. � Nie wyobra�am. � Jedyne racjonalne wyja�nienie � powiedzia�a babcia z chrz�stem konsumuj�c wafel � to przemiana Pokrewskiego w ptaka. W or�a. Kora zrozumia�a, �e babcia woli wierzy� w legend�. C�, jej sprawa. Nale�y to uszanowa�, albo przynajmniej nie wy�miewa� si� ze starczych dziwactw. � Jeste� mi�� dziewczyn� � powiedzia�a starucha. � Inna na twoim miejscu nie wytrzyma�aby, �eby nie poszydzi� sobie ze mnie. � Ja ju� si� napatrzy�am na r�ne cuda � powiedzia�a Kora. � Tylko wygl�dam tak m�odo. W rzeczywisto�ci jestem wewn�trznie starsza od pani. � �wietnie powiedziane! � ucieszy�a si� babcia. � Ile� zatem masz lat, moja staruszencjo? � Nied�ugo sko�cz� dwadzie�cia. A moja przyjaci�ka Weronika ju� dwadzie�cia sko�czy�a. � Jeste�cie studentkami? � Tak, pobieramy nauki w Instytucie Surikowa. To by� taki staro�ytny malarz, chocia� jako malarz wcale mi nie imponuje. � S�ysza�am o nim � powiedzia�a babcia. � To niez�y kolorysta. � Jest kiepskim koloryst� � zaprotestowa�a Kora � poniewa� podporz�dkowywa� tw�rcze zadania spo�ecznym celom, a to jest dla sztuki gilotyna. � A Weronika uczy si� z tob�? � A gdzie�by jeszcze? � zdziwi�a si� Kora. � Razem �y�y�my w domu dziecka i razem si� stamt�d wyrwa�y�my... � Czy�by w naszych czasach istnia�y jeszcze domy dziecka? � Dla galaktycznych znajd. � Ach, przypominam sobie! Gdzie� o tym czyta�am. Wydaje mi si�, �e jedna z wychowanek sta�a si� spadkobierczyni� jakiej� bajecznej fortuny. � Niestety, to nie ja � powiedzia�a Kora. � Ale na szcz�cie � Weronika. Jej ojciec by� najwi�kszym filatelist� Uk�adu S�onecznego. Zgin��, a Weronika �yje teraz z procent�w z jego kolekcji. Ale przecie� siedzenie z za�o�onymi r�kami jest nudne, dlatego postanowi�a, �e b�dzie najzwyklejsz� dziewczyn�. � S�usznie � zgodzi�a si� staruszka. � Ja, na przyk�ad, pochodz� z dynastii Romanowych. Jestem prawnuczk� ostatniego pretendenta do tronu. To znaczy, �e jestem �yw� nosicielk� romanowskich gen�w. � No to prosz� zaj�� tron! Nikt nie b�dzie oponowa�! � B�d� � powiedzia�a babunia. � Zawistni ludzie zawsze si� znajd�. Na dodatek tron stoi w Petersburgu, a mnie bardziej odpowiada klimat Krymu. Dziarski marynarz, taki z miejscowych, mo�e z sewastopolskiej muzealnej floty, zaprosi� Kor� do ta�ca i zacz�� niezbyt trzymaj�c si� rytmu opowiada� o jej urodzie. Kora poprosi�a, by komplementowa� j� w rytmie muzyki, ale marynarz, niestety, pozbawiony by� muzycznego s�uchu. Kiedy wr�ci�a po ta�cu na �awk�, nast�pczyni tronu ju� znikn�a. A Kora, jak si� okaza�o, nie zapyta�a jej ani o imi�, ani o patronimik. A przecie� do nast�pczyni tronu nale�a�o si� zwraca� z imienia i imienia ojca. Potem Kora odszuka�a in�yniera Wsiewo�oda. W �wietle latar� jego twarz wygl�da�a powa�niej ni� w s�onecznym �wietle. Oczy kry�y si� pod stromymi �ukami brwiowymi. � Nie ta�czy pan? � zapyta�a Kora. Muzyka umilk�a, cykady jakby zdwoi�y swe wysi�ki usi�uj�c wype�ni� pauz�. W krzewach zaskrzecza� jaki� ptak. � Dawno nie ta�czy�em � powiedzia� in�ynier. � A ta�ce tymczasem zmieni�y si�. A� �mia� mi si� chce. No i ta r�nica wieku mi�dzy nami... W ka�dym razie � widoczna bardzo z pani strony. � Mo�e z dziesi�� lat � powiedzia�a Kora. � Ju� wiem, �e to �adna r�nica. Puszkin, na przyk�ad, by� znacznie starszy od Natalii Niko�ajewnej. � I jak to si� sko�czy�o?.. � zauwa�y� in�ynier. Mia� �adne d�onie z d�ugimi mocnymi palcami, d�onie chirurga albo speca od otwierania sejf�w. I � oczywi�cie � w tym momencie pojawi�a si� Weronika. Jakby pods�uchiwa�a w krzakach. � Wsiewo�od nie b�dzie ta�czy� � o�wiadczy�a. � Wybierali�my si� na spacer nad morze, prawda, Siowa? Weronika roze�mia�a si� niskim gard�owym �miechem kusicielki. Kora zacz�a gardzi� in�ynierem, kt�ry bez oporu da� si� uprowadzi� w ciemn� alej� wiod�c� do morza. Ciemne aleje � gdzie� trafi� si� jej taki tytu�. Pewnie jaki� ameryka�ski horror. Ciemne aleje. Dlaczego zawsze wtedy, kiedy podoba ci si� jaki� m�czyzna, od razu rodzi si� jaka� wietrzna Weronika, kt�ra przemyka si� z roku na rok studi�w tylko dlatego, �e potrafi mi�o u�miecha� si� do �asych na takie u�miechy staruszk�w docent�w albo czyni� aluzje do swej ogromnej fortuny starszawym paniom wyk�adowczyniom. A sama... Kora postanowi�a przerwa� ten strumie� trywialnej nienawi�ci do przyjaci�ki. Nie potrzebuje wcale tego in�yniera, kt�ry dobrze jeszcze nie oddali� si� od goryla. I niech tu nie szpanuje swoj� inteligencj� � nie bardzo mu to wychodzi. Tak samo nieprzekonuj�co, jak zapewnienia, �e potrafi konstruowa� rotoptery i ornitoptery � aparaty marze� dziewczyn... Ale takie my�li nie przywo�uj� z powrotem in�ynier�w. Ci pozostaj� na brzegu w towarzystwie swojej kruczow�osej Weroniki, kt�ra, nale�y to przyzna�, pierwsza og�osi�a swoje prawa do in�yniera, pierwsza zaklepa�a t� dzia�k� pokryt� dzik� ro�linno�ci�, zawieraj�c� hipotetyczne tylko �y�y z�ota. Ponownie pojawi� si� marynarz. Jego oczy p�on�y. By� got�w przep�yn�� Morze Czarne dla zyskania uczucia takiej dziewczyny, jak Kora. Ale Kora nie chcia�a by przypadkowi marynarze majtali si� nocami po falach Morza Czarnego. Posz�a wi�c do domu. Weronika zjawi�a si� p�no, kiedy Korze uda�o si� u�pi� sam� siebie i nawet jej serce ju� si� nie t�uk�o w zazdrosnej bezsilno�ci. Nale�y Weronice przyzna�, �e by�a na tyle pewna siebie, �e nie wymy�la�a niczego takiego, co nie mia�o miejsca. � A ja mu m�wi�: prosz� pos�ucha� jak mi serce bije � dociera�o do Kory przez sen. � A on cofa r�k� z mojej stromej piersi i gaworzy o tym, o ile ornitopter jest ekonomiczniejszy od szybowca... Ja mu proponuj� k�piel w stanie naturalnym, a ten odpowiada, �e nie chce, �ebym si� kr�powa�a. Ma usuni�te do cna poczucie humoru. C�, przed nami jeszcze niemal ca�y miesi�c. Czy�bym mia�a nie z�ama� jego oporu i nie po�o�y� go na swej piersi w najlepszych tradycjach zapa�niczych? Kora nic odpowiedzia�a, albowiem ka�da odpowied� by�aby albo wulgarna, albo nieszczera. Weronika posz�a do siebie i wkr�tce zgasi�a �wiat�o. Kora pomy�la�a, �e kocha przyjaci�k�. Ale bardziej wtedy, kiedy nie wiedzie jej si� w mi�o�ci. 4 Rano okaza�o si�, �e in�ynier znikn��. Wyjecha� do Symferopola po swoje lataj�ce zabawki. Obieca�, �e pojawi si� wieczorem, by nazajutrz zaprezentowa� je przyjacio�om. Zdecydowali, �e wypr�buj� je na rozleg�ym stoku Aj-Petri, gdzie pr�dy powietrzne s� zr�nicowane i niebezpieczne, czyli akurat takie, jakich potrzebuje prawdziwy oblatywacz. Dzie� r�wnie� zaskoczy� nieprzyjemnie: wia� taki wiatr, �e p�dzi� po prowadz�cej do centrum p�askiej ulicy listowie i ga��zie, a gdzie� wy�ej pobiera� d�wi�k, dzi�ki czemu hucza� niczym harfa Eola. Kora podejrzewa�a mocno, �e huczy jak harfa Eola, chocia� nigdy jej nie s�ysza�a i nawet nie widzia�a. Wiatr z�o�ci� si�, by� gor�cy i wysusza� sk�r�, jakby przylecia� znad jakiej� Sahary, kt�ra w nosie ma urlopy i urlopowicz�w. Na Weronik� taka pogoda zawsze dzia�a�a fatalnie. A kiedy dotar�a na pla�� i nie znalaz�a na niej Wsiewo�oda, natychmiast przypomnia�a sobie, �e w domu ma niedoko�czon� kaset� i musi j� za wszelk� cen� obejrze� do ko�ca. Przywo�a�a aerotaxi z Symferopola, �eby szybciej dolecie� do Moskwy. Misza Hofman zdo�a� nak�oni� j�, by pozwoli�a mu sobie towarzyszy�: mia� do za�atwienia w Moskwie jakie� pilne tw�rcze sprawy. Czyn Weroniki natychmiast zburzy� iluzoryczn� izolacj� krymskiego �wiatka � okaza�o si�, �e jest to tylko to, czym by�o naprawd� � kontynuacj� prawdziwego �wiata, mack� rzeczywisto�ci. I dlatego Kora mia�a Weronice za z�e jej dzia�anie � przecie� obieca�y sobie solennie, �e nie b�d� si� miota�y do stolicy i z powrotem, bo w przeciwnym wypadku z wypoczynku wyjd� nici. Nad morzem zrobi�o si� nieprzytulnie, o k�pieli nie by�o mowy, szmaragdowa narzeczona Granta z jakiego� powodu pop�akiwa�a; Kora uzna�a, �e przypomnia�a sobie krewnych, zabitych omy�kowo przez Granta. Potem my�liwy poszed� odprowadzi� Klomdididi do domu. Kora te� zwia�a i posz�a do g�ry, do Ptasiej Twierdzy. B�g wie, co j� tam ci�gn�o � mo�e po prostu mia�a ochot� posiedzie� z babci�, pos�ucha� jej chropowatego, jakby nadp�kni�tego g�osu wielkiej damy. Na g�rze na �aweczce nad urwiskiem nie by�o nikogo. Ale le�a�a ksi��ka � staranny reprint �Niebezpiecznych zwi�zk�w�. Kora nie wiadomo dlaczego uzna�a, �e zostawi� j� mog�a tylko staruszka, kt�rej imienia nie uda�o jej si� mimo sporych ch�ci pozna�. Usiad�a na �aweczce � niebo by�o ogromne. P�dzi�y po nim postrz�pione, bez�adne ob�oki, wygl�daj�ce jakby ucieka�y przed niepogod�. Pachnia�o deszczem, ale na deszcz ob�ok�w by�o za ma�o. Mog�y tylko deszczem straszy�. � Kora � rozleg� si� znajomy g�os. � Dawno si� nie widzieli�my, moje dziecko. Obok Kory na �aweczce usiad� sam komisarz Milodar, dow�dca ziemskiego oddzia�u Intergpolu, czyli Intergalaktycznej Policji, cz�owiek, na d�wi�k imienia kt�rego mdleli co wi�ksi zb�je i narkobaronowie. Okrutny, ale sprawiedliwy, ostro�ny, ale odwa�ny, wsz�dobylski, ale nieuchwytny, nieub�agany w stosunku do wrog�w i nie zawsze sprawiedliwy w stosunku do przyjaci�; Milodar by� osobowo�ci� zadziwiaj�c�, wynikiem z�o�ono�ci, osi�gni�� i problem�w dwudziestego pierwszego wieku. Kora zna�a komisarza, poniewa� dorasta�a na Wyspie Dzieci, w sieroci�cu dla galaktycznych sierotek, dzieci zebranych, albo odnalezionych diabli wiedz� w jakich zak�tkach Galaktyki, do kt�rych nie wiadomo jakim sposobem si� dosta�y. Dzieci tych obawiano si�, poniewa� nie wiadomo by�o, dlaczego i kto je podrzuci� w granice naszej kruchej cywilizacji. I bywa�y takie przypadki, kiedy niepok�j i zagro�enie p�yn�ce od tych istot by�y realne. Przytu�ek �w podlega� Intergpolowi, dlatego sam Milodar pe�ni� kuratel� nad wysp�, rozdzielaj�c bod�ce i dawkuj�c natchnienie pracuj�cym tam psychologom i genetykom. Trzy lata temu, kiedy dyskutowana by�a sprawa spadku Weroniki, komisarz potrzebowa� pomocy ochotnika Kory. Kora w toku operacji niejednokrotnie ryzykowa�a �ycie, ale przesz�a ten test z honorem. Wypuszczaj�c Kor� na wolno�� po uzyskaniu przez ni� pe�noletnio�ci, a nawet spe�niwszy obietnic� � ustaliwszy jej prawdziwe imi� i miejsce pobytu babci Nastii na Ziemi, Milodar obieca�, a mo�e zagrozi�, �e ich spotkanie nie jest ostatnim. Z takiego materia�u, jak Kora, pozyskuje si� w�a�nie agent�w Intergpolu. Nadejdzie taki dzie�, twierdzi� komisarz, �e Kora dobrowolnie lub niemal dobrowolnie zostanie wsp�pracownikiem tej instytucji. Ale na razie ten moment jeszcze nie nast�pi�... � A co pan tu robi? � zapyta�a Kora Milodara. � Te� pan tu wypoczywa? � To by by�a przesada � przyzna� Milodar. � Ale odda�bym miesi�c �ycia, �eby m�c teraz odpocz�� ze dwa tygodnie. � A nie miewa pan urlop�w? � zapyta�a dziewczyna. Nagle po�a�owa�a, �e ich spotkania nie widzi in�ynier Wsiewo�od. Chocia� niby sk�d mia� wiedzie�, �e ten skromnie wygl�daj�cy niewysoki m�czyzna z szop� k�dzierzawych, kruczoczarnych z nitkami siwizny w�os�w, jest tak naprawd� wszechpot�nym komisarzem Milodarem? � Spok�j to nam si� tylko �ni � odpowiedzia� komisarz jakim� cytatem. Kora mia�a wra�enie, �e powietrze lekko dr�y nad stercz�cym kolanem ubranego w szorty i t-shirt komisarza. � To pan, czy pa�ski hologram? � zapyta�a. � S� rzeczy, kt�rych si� nie roztrz�sa nawet z agentem � odpar� Milodar. Na to Kora przesta�a zajmowa� si� wygl�dem komisarza, a zapyta�a: � Skoro pan nie wypoczywa, znaczy � pracuje. Kogo wi�c chwytamy? � Nie chwytamy, a jeste�my zaniepokojeni. � Czym? � Mo�liwym kontaktem ze �wiatem r�wnoleg�ym � odpowiedzia� komisarz. � Tego nam tylko jeszcze brakowa�o! Nie precyzowa� problemu, ale uprzedzi� Kor�: � Mo�esz by� mi potrzebna, dziewczyno. I natychmiast poderwa� si� z �awki i ruszy� ku krzewom, przez ga��zie kt�rych Kora dojrza�a znajom� posta� ostatniej Romanowej. Staruszka skromnie czeka�a na komisarza, i ten w biegu zawo�a� do niej: � No, gdzie si� podziewa�a�, Kseniu? Nie mog� przecie� marnowa� dnia z powodu twoich dziwactw... � To nie dziwactwa, m�j ch�opcze, a moja praca � odpowiedzia�a babusia. Rozmawiaj�c ze sob� oddalili si� �cie�k�. Okazuje si�, �e to znajomi! Jak�e ma�y jest ten �wiat, i na dodatek nikomu, poza Weronik�, nie mo�na tego opowiedzie�. Zreszt�, co za sens m�wi� jej o tym, kiedy ona po uszy pogr��y�a si� w sprawach sercowych? Nie wiadomo te�, czy komisarz ucieszy si�, je�li Kora zacznie rozpowiada� o spotkaniu z nim. Przecie� najwa�niejsz� zasada Intergpolu jest trzyma� j�zyk za z�bami. Je�li da�oby si� to narysowa�, to zapewne j�zyk za z�bami sta�by si� logo tej instytucji. A z tej staruszki te� niez�y numerek! Obserwatorka si� znalaz�a, ptak�w drapie�nych! No?! A sama zupe�nie inne drapie�niki ma pod obserwacj�! Ale czy nie za�artowa� sobie Milodar? Je�li potraktowa� jego s�owa serio, to mo�e si� okaza�, �e mi�dzy nami s� istoty ze �wiata r�wnoleg�ego? Kto to mo�e by�? Jak go mo�na zobaczy�? Jak� rol� w tym odgrywa Ksenia Romanowa? Kora zerkn�a w niebo. W b��kicie, tu� pod szybuj�cymi wzd�u� urwiska ob�okami, kr��y�y mewy. Babcia obserwowa�a drapie�ne ptaki... A mo�e te ptaki to w�a�nie pos�a�cy z nieznanego �wiata? Szele�ci�y li�cie, gdzie� ruszy�a ma�a kamienna lawina, odezwa� si� dzwon w odleg�ej cerkwi. �wiat wydawa� si� taki znajomy i stabilny, a �wiaty r�wnoleg�e nie istniej�. 5 Wszyscy uciekinierzy wr�cili przed noc�. Jako pierwsza � Weronika; kupi�a w Moskwie prawdziw� greck� tunik�, oraz sanda�y i diadem � w centrum greckiej wytw�rczo�ci na Arbacie produkowali je tak sprawnie, �e bez ekspertyzy nie da�o si� ich odr�ni� od prawdziwych. Dlaczego Weronika uzna�a, �e w�a�nie tunika z�amie serce powa�nego in�yniera? Nie wiadomo. W tunice, co prawda, by�o jej wybitnie do twarzy, ale Tamara, ich gospodyni, ustosunkowa�a si� do niej krytycznie i zapyta�a, czy to prawda, �e w staro�ytnej Grecji dziewoje nie nosi�y bielizny? Weronika zaklina�a si�, �e tak w�a�nie by�o, co nie przeszkodzi�o przecie� Grekom w stworzeniu wspania�ych rze�b i filozofii. Tamara przypomnia�a sobie, �e greckie rze�by s� w stu procentach nagie, i uda�a si� do kuchni, gdzie wy�adowa�a zdenerwowanie na naczyniach. In�ynier wr�ci� ju� po zmroku, ale zadzwoni� do nich ze swojej kwatery, z pensjonatu. Telefon odebra�a Kora, Wsiewo�od nie kry� rado�ci, �e s�yszy jej g�os, i Kora pomy�la�a, �e �atwo jest pomyli� mocno ciosane rysy z prymitywnymi. A ona wcale nie zauwa�y�a niczego prymitywnego w twarzy in�yniera. S�ysz�c dzwonek telefonu nadbieg�a Weronika � widocznie czeka�a na ten telefon i dlatego nie k�ad�a si� spa�. Mia�a na sobie now� tunik�, praw� pier� odkryt�, w�osy zebrane w kok i od przodu ozdobione diademem. Kora musia�a z pewnym �alem przyzna�, �e jej bogata przyjaci�ka jest te� bajecznie pi�kna. Odsun�a si� od telefonu, a jej humor gwa�townie si� pogorszy�. Weronika zawo�a�a: � Siowa, gdzie� ty si� zapodzia�? Tyle musz� ci opowiedzie�! Kora posz�a do swojego pokoju; nie mia�a ochoty s�ucha� jak Weronika mami i kusi in�yniera. Rozumiej�c z jednej strony, �e przesadza w takiej ocenie stopnia rozpusty swojej przyjaci�ki, z drugiej � nie chcia�a zmienia� niczego w tym stwierdzeniu. I gdyby mia�a pisa� wspomnienia z �ycia w Simeizie, to napisa�aby o wydarzeniach tej nocy w�a�nie tak � mami i kusi. Kora po�o�y�a si�. Sk�d� nadlecia� komar o niewiarygodnej z�o�liwo�ci i przebieg�o�ci. �ycie si� nie uk�ada�o, i nic nie sta�o na przeszkodzie, by zako�czy� je wyrafinowanym samob�jstwem, rzucaj�c si� na przyk�ad z urwiska Ptasiej Twierdzy na oczach wszystkich znajomych. I w po�owie drogi w d� zmieni� si� w mew�. Zreszt�, nie, nie w mew�, te s� przesadnie krzykliwe i bezczelne. Mo�e lepiej w or�a? W orlic�, kt�ra godzinami mo�e, niemal nie poruszaj�c skrzyd�ami, szybowa� na wst�puj�cych strumieniach powietrza. I jej dom b�dzie si� znajdowa� wysoko nad przepa�ci�, tam, gdzie nie dotrze nawet zr�czny my�liwy Grant... I tak sobie zasn�a, nie zdecydowawszy do ko�ca jakim ptakiem b�dzie, kiedy sko�czy ze sob�, a rano Weronika obudzi�a si� przed ni� i by�a tak podniecona, radosna i krz�taj�ca, ca�kiem jak ta mewa, p�dz�ca za statkiem, z kt�rego ciskaj� jej kawa�ki chleba. Tunik� znowu w�o�y�a tak, �e jedna pier� by�a widoczna, i Tamara Iwanowna, zobaczywszy to, zapyta�a: � Co� si� dzi� tak poroznegli�owywa�a? � Nie znasz si� na tym, jak powinno si� j� nosi� � odpowiedzia�a Weronika, z rozkosz� wbijaj�c z�bki w kawa�ek arbuza. � Pewnie �eby wygodniej by�o karmi� niemowl� � zauwa�y�a gospodyni, wcale nie dowcipkuj�c, ale Weronika poprawi�a tunik� i zrezygnowa�a z pomys�u zaszokowania towarzystwa na pla�y, poniewa� nie by�a gotowa do karmienia niemowl�cia, a wyobra�ni� mia�a dobrze rozwini�t�. Tamara nie zdo�a�a zepsu� jej humoru, bo zanim mog�o si� to sta�, z do�u rozleg� si� g�os barda Miszy Hofmana: � Dziewczyny, pobudka! Kur zapia� dawno temu! Za p� godziny Siowa zaczyna oblatywa� sw�j rotopter! W tym momencie Weronika jakby dosta�a ostrog� � innego por�wnania Kora nie potrafi�a znale�� � szybko�� jej ruch�w zwi�kszy�a si� trzykrotnie, ale po�ytku z tego by�o ma�o, poniewa� tunika przeszkadza�a w jednoczesnym malowaniu warg i zawi�zywaniu d�ugich sznur�wek sanda��w. Szpilki mocuj�ce diadem zbiorowo wysypa�y si� pod wann�... Kora nie poczeka�a na przyjaci�k�, a ta p�dzi�a za nimi pod g�r�, ku�tykaj�c na jednej bosej nodze, tunika ods�ania�a wszystko, czego ods�ania� nie nale�a�o, a otula�a jedwabist� mg�� wszystkie przyzwoite cz�ci cia�a. Kiedy w ko�cu p�on�ca oburzeniem wpad�a na placyk Ptasiej Twierdzy i wyhamowa�a, jej diadem spad� z g�owy i gdyby nie rozpaczliwy skok ukochanej Granta, kt�ra bez namys�u skoczy�a za nim z urwiska i � chwyciwszy � zawis�a na korzeniu trzymaj�c si� go szmaragdow� r�czk�... Babcia Ksenia Romanowa natychmiast poda�a jej koniec swego szala, za drugi z�apa� my�liwy, i on w�a�nie wyci�gn�� ukochan� na placyk. Ani Klomdididi, ani Grant nie wypowiedzieli podczas tego incydentu ani s�owa, tylko potem wzi�li si� za r�ce na znak wzajemnej do siebie sympatii. � Dzi�kuj� � powiedzia�a kr�tko Weronika, kt�ra ma�o co z tego widzia�a, poniewa� wypatrywa�a w niebie swojego in�yniera. A in�ynier nadszed� z ty�u, na piechot�. Przywita� si� ze wszystkimi i powiedzia�, �e jego ornitopter jest montowany na szosie, nieco powy�ej twierdzy, i ch�tni mog� go sobie obejrze�. B�d�c cz�owiekiem dobrze wychowanym in�ynier zapyta� babcie Romanow�, czy nie przeszkodzi to w jej badaniach, a ta odpowiedzia�a, �e wr�cz przeciwnie, bardzo j� to interesuje, i nauka te� powinna wiedzie�, jak reaguj� kanie na loty ornitopter�w. In�ynier wr�ci� na drog�, a pozostali, ��cznie z Weronik�, kt�ra ju� doprowadzi�a siebie do porz�dku, a i tak by�a kusz�ca do absurdu, skierowali si� za nim. Na poboczu, na trawie, le�a�y cz�ci kruchego aparatu, w�a�ciwie nawet nie aparatu, a typowego modelu lataj�cego, podobnego do tych, kt�re robi si� na zaj�ciach w szkolnych k�kach i kt�re bior� nawet udzia� w zawodach. Oczywi�cie, cokolwiek uda�oby si� zmontowa� z tych listewek cz�owieka by nie unios�o. Ale widocznie inaczej s�dzi� m�ody cz�owiek o wygl�dzie jajog�owego, kt�ry by�, jak si� okaza�o, asystentem Wsiewo�oda i akurat w tym momencie otworzy� p�ask� walizeczk� i wyj�� z niej paj�czyn�, kt�ra zmie�ci�a si� w jego d�oni. Taki numer od wiek�w wykonywany przez prestidigitator�w. Potem rozwar� zaci�ni�t� pi��, a paj�czynka sta�a si� pelerynk�, kt�r� mo�na by�o oklei� listewki. � Marzenie ludzko�ci � o�wiadczy� Misza Hofman. � Chcia�bym rozs�awi� t� chwil�, w kt�rej cz�owiekowi uda si� zmieni� w ptaka. Bez tych �mierdz�cych czy po�eraj�cych tlen silnik�w. Niech �yje Ikar! � Dzi�kuj� � powiedzia� in�ynier. � Por�wnanie z Ikarem, Michaile Lwowiczu, przyjmuj� tylko z szacunku do pa�skiej tw�rczo�ci. W innym przypadku por�wnanie by�oby mi nieprzyjemne i nawet niebezpieczne z powodu przedwczesnego zgonu Ikara. � O Bo�e! � j�kn�� bard. � Przecie� ja w przeno�ni, w sensie, �e tak powiem, wsp�lnego obrazu heroicznego. � Na dodatek � kontynuowa� dysput� Wsiewo�od � zawsze na pierwszym miejscu stawiam problemy bezpiecze�stwa, poniewa� chce doprowadzi� sw� prac� do ko�ca, a nie ma nic g�upszego, jak zepsu� wynik, nie uwzgl�dniwszy takiego drobiazgu jak punkt topnienia wosku przy zbli�aniu si� do S�o�ca. Najprawdopodobniej Weronika nie domy�li�a si�, �e wynalazca �artuje, poniewa� rzuci�a si� jak furia na kompozytora: � Jak mo�esz! � krzykn�a. � W takiej �yciowo wa�nej chwili! P�ki Misza parowa� jej atak, in�ynier z pomocnikiem ostro�nie montowali kruchego ptaka, naci�gaj�c paj�czyn�, b�d�c�, jak si� okaza�o, mimo wiotkiego wygl�du materia�em nadspodziewanie mocnym. Znalaz�o si� zaj�cie i dla widz�w, i wszyscy z przyjemno�ci� zacz�li pomaga�, wy��czywszy barda, kt�ry by� leniw� postaci�, a i spory brzuch nie pozwala� mu si� schyla�, oraz Weronik�, kt�ra na g�os o�wiadczy�a, �e nie mo�e zwi�ksza� zagro�enia �ycia cz�owieka, kt�rego tak ceni i szanuje, pakuj�c si� niedo�wiadczonymi �apami we wn�trze jego p�odu. Tak dok�adnie powiedzia�a; Kora w pierwszej chwili nie zrozumia�a, dlaczego jej przyjaci�ce kojarzy si� to z aborcj�, ale potem uzna�a, �e Weronik� zawodzi czasem jej powierzchowne wykszta�cenie, kt�re usi�uje zrekompensowa� niewielkim do�wiadczeniem �yciowym. Ach, gdyby rzadziej ucieka�a z ch�opakami z lekcji na Wyspie Dzieci! Gdzie� oko�o dziesi�tej ornitopter by� got�w, Wsiewo�od rozebra� si� do k�piel�wek, poniewa� w przypadku niepowodzenia m�g� si� znale�� w morzu, gdzie ka�de ubranie jest zb�dne. Staruszka pierwsza posz�a do twierdzy, z kt�rej lepiej mo�na by�o obserwowa� test, na �awce czeka�a na ni� kamera wideo, za pomoc� kt�rej filmowa�a loty ptak�w. Pozostali poczekali a� Wsiewo�od Toj przycisn�� do siebie jedno skrzyd�o, a jego pomocnik zrobi� to samo z drugim, i, zataczaj�c si� pod wp�ywem podmuch�w wiatru, ruszyli wszyscy po zboczu na g�r�. Tam, za os�on� ogromnej ska�y, in�ynier przymocowa� skrzyd�a, a jego pomocnik wyszed� na otwart� przestrze� i d�ugo czeka� a� ucichnie wiatr. W ko�cu doczeka� si� pauzy i wrzasn��: � Dawaj, Siowa, dawaj! Wsiewo�od wybieg� zza ska�y i od razu wykona� mocny zamach. Skrzyd�a pochwyci�y go, jak d�onie m�czyzny chwytaj� kotka, i oderwa�y od ziemi. In�ynier wykona� nogami ruchy jak w wodzie, a skrzyd�a by�y �rodkiem do szybowania. Poruszaj�c nimi lekko zacz�� wzbija� si� w powietrze; tam, w g�rze, wiatr wia� inaczej, wi�c Wsiewo�od skierowa� si� w stron� morza. Kora chcia�a zapyta� czy dobrze mu tam w niebie, czy nie boi si�. Ale sama zrozumia�a, �e to g�upi pomys�, a na dodatek koresponduje z my�lami Weroniki, kt�ra o�wiadczy�a: � Chyba tego nie prze�yj�. B�dzie to niesamowite szcz�cie, je�li Siowa wr�ci �ywy. Przecie� to szale�stwo, naprawd� to szale�stwo. � Szale�stwu �mia�k�w � zakomunikowa� bard Misza, naszpikowany odpowiednimi cytatami � �piewamy hymny. � To robi wra�enie � powiedzia�a Weronika. � Te s�owa chyba nale�� do Lermontowa. Chcia�em kiedy� napisa� do nich muzyk� i powsta�aby kantata. � Poczekaj�e! � sykn�� nagle d�ugi, blady poeta Karik. � Przeszkadzacie rozkoszowa� si� widokiem! � Prosz� si� rozkoszowa�. Kto panu przeszkadza! � obruszy� si� kompozytor. � Przecie� tylko m�wi�, a nie macham r�kami... jak co poniekt�rzy. Kora posz�a w kierunku twierdzy, wkr�tce Wsiewo�od doleci do niej. W twierdzy by�a ju� staruszka z rodziny Romanowych, filmuj�ca lot Wsiewo�oda na wideo. Kora od razu zerkn�a w d�, przez parapet � na morze. Tam, mi�dzy bia�ymi barankami, kiwa�o si� na fali ziarnko kminku � ��dka z obserwatorem. Kora popatrzy�a te� na krzewy, przyjrza�a si� ska�om za zburzonym murem � nie, komisarza Milodara nigdzie nie by�o. Dzisiejsze wydarzenia