6419
Szczegóły |
Tytuł |
6419 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6419 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6419 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6419 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aleksander Fredro
M�� i �ona
Cudzego nabywaj�c, cz�sto tracim;
kto po cudz� stawk� idzie, trzeba,
by swoj� stawi�, czasem i zap�aci�.
And. Maks. Fredro
Osoby
Hrabia Wac�aw
Elwira, jego �ona
Alfred
Justysia
Scena w mie�cie, w domu Hrabiego Wac�awa.
Akt I
Pok�j; z jednej strony kanapa, z drugiej st� okr�g�y,
na nim lampa z umbrel�, w gi�bi fortepian.
Scena pierwsza
Elwira, Alfred siedz� przy sobie na kanapie.
Alfred
trzymaj�c r�k� Elwiry
Luba Elwiro, kochanko mej duszy,
Z �ez oko twoje kiedy� si� osuszy?
Czemu� rzadkie, drogie chwile,
Kt�re mo�em sp�dzi� z sob�,
Lubisz, roni�c �al�w tyle,
Smutn� pokrywa� �a�ob�?
Czy ju� mi�o�ci tak s�aba jest si�a,
�e szcz�cie moje, kt�re� ty sprawi�a,
Nie mo�e zatrze� b�ahego wspomnienia
I my�li pr�nych nie zmienia?
Elwira
Alfredzie, kocham, kocham ci� nad �ycie,
Lecz i to wyraz zbyt s�aby;
Jakie� by �ycie mog�o mie� powaby. Gdybym go z tob� nie dzieli�a skrycie?
My�l, �e staj�c si� mi�o�ci nagrod�,
Uczyni�am szcz�cie twoje,
Wi�cej jest mo�e jak zgryzot os�od�,
Jest... czego nawet wym�wi� si� boj�;
Ale czy� mog� bez skrytej t�sknoty
Puszcza� w niepami�� obowi�zki, cnoty,
Kt�re za m�odu w dusz� mi wpoili,
Kt�rem w nieszcz�snej przepomnia�a chwili?
Nareszcie ci�g�a obawa...
Alfred
Obawa?
Elwira
Alfredzie, mi�o�� nasza nie jest prawa;
�wiat ma oczy przenikliwe...
Alfred
Mi�o�� nieprawa - marzenie prawdziwe!
Je�li natura zar�d jej p�omieni
W ka�d� istot� w�o�y�a,
P�omieni, kt�rych czaruj�ca si�a
Byt nieczu�y w �ycie mieni,
Tym samym, jak si� wydaje,
Ka�d� mi�o�� uprawni�a.
Czyli� ja przeto wyst�pnym zostaj�,
Ze moje serce, zamkni�te zbyt ma�o,
Lubi�ce pi�kno��, rozum, dobro�, wdzi�ki,
Elwir� kocha� musia�o?
Wszak�e to z �wi�tej przyrodzenia r�ki
Ona - powaby, ja mam mi�o�� sta��,
I je�li kogo, nie mnie wini� trzeba -
Czemu� Elwir� wskaza�y mi nieba?
Elwira
Ach, i ta mi�o��, dla kt�rej, niestety,
Duszy niewinnej zrzuci�am zalety,
Dla kt�rej, widz�c zawsze tylko ciebie,
Zapomnia�am sama siebie,
Zapomnia�am i �wiat ca�y -
Ach, je�li kiedy strawi swe zapa�y,
Je�li twe serce ozi�b�ym zostanie,
Jakie� ty o mnie mie� b�dziesz mniemanie?
Mo�e dowody dzi� dane...
Alfred
Jak to? Co� rzek�a! Gdy kocha� przestan�?
Ach nie, Elwiro, serc naszych z��czenie,
To z twoim mego r�wne uderzenie,
Ten poci�g luby i ognisty razem,
Co si� tajemnym t�umacz�c wyrazem,
Spoi� czu�e nasze dusze,
I ta mg�a na �wiat rzucona,
Gdy ci� przyciskam do �ona -
Ach, czy� ci powtarza� musz�? -
Wi�cej jak zwvktej mi�o�ci zapa�em!
To czucie boskie, kt�rego nie zna�em,
Kt�rego niegdy� szuka�em daremnie,
Ju� si� z �yciem splet�o we mnie;
Ich w�z�a nieba nie wzrusz�:
Trwa� i gin�� razem musz�.
Elwira
O! jak�e lubi� s�ucha� twego g�osu!
Upojona tym urokiem,
Trac� pami�� mego losu,
Ciebie tylko mam przed okiem;
S�owa z mych piersi wydoby� nie mog�,
Czuj� i rozkosz, i �a�o��, i trwog�,
Po�ar mnie przenika mi�y,
Pa�am i pa�a� si� boj�,
I ledwie dosy� mam si�y
Rzuci� si� w obj�cie twoje.
Czemu� przeznaczenia w�adza,
Kt�ra nas z��czy� umia�a,
Kt�ra serca nasze zgadza,
Ciebie za m�a Elwirze nie da�a?
I Wac�aw mo�e z inn� �yj�c �on�
By�by szcz�liwszy i ona szcz�liw�,
I ja bym jak dzi� nie by�a zmuszon�
By� z nim chytr� i fa�szyw�.
Mi�o�� ku tobie jedynie
M�j wrodzony wstr�t zwyci�a,
Ze w ka�dej �ycia godzinie
Zwodzi� musz� mego m�a.
Alfred
Twojego �alu nies�uszna przyczyna;
Nie jego� to w�asna wina,
Ze ci si� ci�gle podoba� nie umia�,
Gdy ju� zrazu by� lubiony,
I �e szalenie rozumia�
Powinno�ci� mi�o�� �ony?
Wac�aw, przystojny, bogaty, rozumny,
W m�odo�ci najpierwszym kwiecie,
Z tylu mi�ostek i s�awny, i dumny,
Wszystkim kaza� wr�y� w �wiecie,
Ze jego �ona w jakimkolwiek wzgl�dzie
Jedn� z najszcz�liwszych b�dzie.
Ali� ledwie ci� za�lubi�,
Gdy mu wsz�dzie zazdroszczono,
On, ozi�b�y z swoj� �on�,
Domu swego ju� nie lubi�.
Ile gdzie indziej po�r�d zgromadzenia
Rzadk� sw� przyjemno�ci� jest celem wielbienia,
Tyle niezno�ny sam na sam u siebie,
Zostawi� �on�, �e powiem, w potrzebie
Gor�tszej d-uszy szukania,
Szukania uczu� podzia�u
I ulegnienia poma�u
W�adzy, pod kt�r� natura nas sk�ania.
Elwira
Gdybym nie by�a zawsze opuszczon�,
Ach, inn� by�abym �on�!
Alfred
Sp�dzi�a�e� z nim, powiedz, cho� chwil� przyjemn�?
Elwira
Ach nie, nigdy, niestety! tak ma�o �y� ze mn�.
Alfred
Je�li przyjdzie do ciebie, to �ledzie i ziewa.
Elwira
I za to, �e si� nudzi, na �on� si� gniewa.
Alfred
Coraz przykrzejszym si� staje.
Elwira
Zawsze zrz�dzi, gdyra, �aje.
Albo - ile� mi zawsze nie czyni� zgryzoty
Jego fa�szywe pieszczoty,
Kt�rymi zwykle obdarza,
Gdy nas kto trzeci uwa�a.
Rozkosz, szcz�cie rozpowiada,
Kt�rych dozna, kto si� �eni,
�ciska, pie�ci, do n�g pada,
�on� b�stwem swoim mieni -
Lecz ten, co patrza�, drzwi ledwie zatrza�nie,
Zaraz mi�o��, grzeczno�� ga�nie,
I jakby chcia� okupi� przyjemno�� tej chwili,
Na tysi�c niegrzeczno�ci natychmiast si� sili.
Alfred
Niezno�ny.
Elwira
Przykry.
Alfred
Bez duszy.
Elwira
Nic go nie ujmie...
Alfred
Nie wzruszy.
Elwira
Nie wiedzie�, czym mu dogodzi�.
Alfred
I takiego przykro zwodzi�?
Nie, nie! On zas�u�y� na to:
Niech za nieczu�o�� to b�dzie zap�at�.
Elwira
�artuj�c
Lubisz, widz�, m��w kara�.
Alfred
O dobro wszystkich potrzeba si� stara�.
Elwira
I czasem to staranie jeszcze niech�� wzbudzi!
Alfred
Ach, kt� w �wiecie nie dozna� niewdzi�czno�ci ludzi!
Elwira
Jednak cho� tyle przykro�ci z nim znosz�,
�al mi go.
Alfred
z d�ugim westchnieniem
Biedny!
Elwira
�miej�c si�
Nie �a�uj go, prosz�.
Alfred
Jak nie �a�owa� i nie westchn�� szczerze,
Kiedy m�j Wac�aw w opiek� mnie bierze,
By mnie naucza�, jakie s� sposoby
Zyskania wzgl�d�w kochanej osoby:
Kiedy, jak d�ugo trzeba skrycie kocha�,
Kisdy o�wiadczy�, kiedy j�czy�, szlocha�,
Jakimi drogami chodzi�,
Jak ospa�ych m��w zwodzi�,
S�owem - mi�ostek naucza mnie sztuki.
Elwira
�miej�c si�
Ciebie?
Alfred
Mnie.
Elwira
A ty?
Alfred
Ja s�ucham nauki.
Elwira
�miej�c si�
A, wybornie, doskonale!
Prawda, �e biedny; nie pojmuj� wcale...
Scena druga
Elwira, Alfred, Justysia.
Justysia
wbiegaj�c
Pan, pan, dlaboga! Pan Hrabia ju� idzie.
Elwira
zrywaj�c si�
Tak wcze�nie wraca, kt� by si� spodziewa�!
Justysia
otwieraj�c okno
Ach pr�dzej, pr�dzej, bo b�dziemy w biedzie.
Alfred
Niezno�ny cz�owiek...
Justysia
Jutro b�dziesz pan si� gniewa�...
Alfred
staj�c w oknie
Nie da� komu spokojnie wieczora przep�dzi�!
Po to wraca, �eby zrz�dzi�.
Justysia
Dalej, bo na honor, zrzuc�!
Elwira
do Alfreda
Kiedy?...
Alfred
Za chwil� powr�c�.
Elwira siada przy okr�g�ym stole, bierze rob�tk� i szyje; Justysia wybiega.
Scena trzecia
Elwira, Wac�aw.
Wac�aw wchodzi, spogl�da na Elwir� i wzrusza ramionami; rzuca kapelusz i chodzi
czas jaki�
po pokoju.
Wac�aw
staj�c przed Elwir�
Czemu te� raz w rok nie wyjedziesz przecie?
Mo�na by si� czasami pokaza� na �wiecie;
Zawsze ci� w domu, zawsze same widz�.
Elwira
Lubi� samotno��.
Wac�aw
Ja jej nienawidz�.
chodzi; po kr�tkim milczeniu
Gust osobliwszy: siedzie� zawsze w domu!
Elwira
Gust nie szkodz�cy nikomu.
Wac�aw
O, zapewne, zapewne, nikomu nie szkodzi;
Ale �e nudny, m�wi� mi si� godzi.
chodzi; po kr�tkim milczeniu
Czy tak�e lubisz t� smutn� ciemnot�?
dzwoni mocno i do Kamerdynera
�wiec!
Przynosz� dwoje �wiec.
Siada i ziewa
Porzu� te� t� robot�;
Zawsze te ig�y i nitki.
�e u kobiet miary nie ma!
Albo bale, uczty, zbytki,
Albo te� z spuszczonymi nad szlark� oczyma,
Jakby w krzes�a powrasta�e,
Szyj� i d�ubi� dni ca�e.
Dlugie milczenie; Elwira siada do fortepiana,
cicho zacz�wszy, gra coraz mocniej.
Wac�aw do siebie
A - six, cztery honory, as, dama karowa,
I da� im sko�czy� robra! To gra ca�kiem nowa!
Rzecz nies�ychana! I jemu gra� wiska?
I jeszcze �aje, i kartami ciska.
Wygrywam asa, bo si� gracza boj�...
Ach, kochana Elwiro; uszy, uszy moje!
Daruj im to allegro, daruj im te trele;
Tego harmonicznego ha�asu za wiele,
Niemi�osiernie uderzasz w klawisze,
My�le� nie mo�na, sam siebie nie s�ysz�.
Elwira wstaje i siada przy stole, otwiera ksi��k�.
Po kr�tkim milczeniu Nie wiem, co znaczy - wsz�dzie pe�no ludzi,
U nas rzadko kto, i ka�dy si� nudzi;
Ha! ka�dy smutku stroni, weso�o�ci szuka.
O, zrobi� dom przyjemnym jest to wielka sztuka.
po kr�tkim milczeniu
Jakie� to wa�ne i zabawne dzie�o
Tak mocno twoje uwag� zaj�o?
Elwira
Pami�tnik.
Wac�aw
Aha! Pami�tnik - nie �arty;
Od dw�ch tygodni le�a� te� otwarty,
A� si� nareszcie doczeka� czytania,
Nie wiem, czy z nud�w, czy te� z powo�ania.
Elwira odsuwa ksi��k�; d�ugie milczenie.
Elwira
Wcze�nie� dzi� wr�ci�.
Wac�aw
A gdzie� siedzie� mia�em?
Elwira
po kr�tkim milczeniu
Nie by�o wiska?
Wac�aw
Owszem.
Elwira
po kr�tkim milczeniu
Gra�e�?
Wac�aw
Gra�em.
Elwira
po kr�tkim milczeniu
Szcz�liwie?
Wac�aw
Nie.
ziewaj�c
By� tu kto?
Elwira
Nie by�o nikogo.
po kr�tkim milczeniu, ziewaj�c
Drogo grywacie?
Wac�aw
Niedrogo.
Elwira
po kr�tkim milczeniu
Pewnie du�y mr�z dzisiaj?
Wac�aw
Du�y.
Elwira
ziewaj�c
Bardzo du�y?
Wac�aw
wstaj�c
Ale z tym mrozem - nie nud� te� mnie d�u�ej!
C� mr�z czy upa� obchodzi� mnie mo�e'
chodzi; d�ugie milczenie
Ale wszak�e dzi� teatr, mamy pono lo��?
Elwira
Mamy.
Wac�aw
Trzeba wi�c jecha�, bo moda min�a,
Z pi�tego aktu s�dzi� o dobroci dzie�a.
Elwira odchodzi.
Scena czwarta
Wac�aw
Ach, nim si� cz�owiek, niestety, o�eni,
O, jak�e ma�o swoje wolno�� ceni!
A� zakosztuje tej kwa�nej s�odyczy,
Dopiero sobie, co mia� niegdy�, �yczy.
Scena pi�ta
Wac�aw, Justysia.
Justysia wbiega wzi��� rob�tki pani.
Wac�aw
Dobrze, �e� przysz�a, Justysiu kochana,
Dybi� na chwilk� od samego rana,
Kt�r� by mo�na przep�dzi� ze sob�.
Chcia�bym ci� widzie� i pom�wi� z tob�,
A mam m�wi� tyle.
Justysia
Ech, gdyby� pan chcia�, to nie tylko chwil�,
Znalaz�by� pewnie i ca�� godzin�.
Wac�aw
Jak�e mnie mo�esz przypisywa� win�?
Wszak wiesz, �e prosz�, b�agam czy si� sro��,
Nic mojej �ony st�d ruszy� nie mo�e;
W domu siedzi ca�e �ycie,
I chc�c ci� kocha�, musz� kocha� skrycie.
Ale gdy jutro p�jdzie do ko�cio�a...
Justysia
Ju�, ju� rozumiem, pu�� pan, pani wo�a;
Wac�aw
Tak ci si� zdaje.
Justysia
Nadejdzie, dlaboga!
Wac�aw
Nie zapominaj o mnie, lubciu droga;
Staraj si� wszystkich od siebie wyprawi�.
Tak b�dziem mogli z sob� godzink� zabawi�.
Pami�taj o mnie, bo ja w ka�dej dobie
Lubi� pami�ta� o tobie.
Patrz, pier�cionek dla ciebie od dawna ju� nosz�;
Chciej go przyj��, bardzo prosz�,
Niech go twoja r�czka zdobi.
Justysia si� k�ania.
Tak mi dzi�kujesz?
Justysia
z kokieteri� A jak�e dzi�kowa�?
Wac�aw
Jak, Justysiu? Poca�owa�.
Chce j� ca�owa�.
Justysia
nastawiaj�c si�
Prosz� pana, co pan robi.
Elwira wchodzi, Justysia odtr�ca Wac�awa,
kt�ry sta� ty�em do Elwiry.
Scena sz�sta
Elwira, Wac�aw, Justysia.
Justysia wbiega wzi��� rob�tki pani.
Justysia
chwytaj�c si� za g�ow�
Ach, ach! g�owa!
p�acze
Prawdziwie, powiedzie� si� godzi,
Pan Hrabia zawsze tak chodzi,
Jakby tylko sam by� w domu;
Tak nies�ychanie rozbi� g�ow� komu!
Aj, aj, co za b�l! oka nie mog� otworzy�.
Elwira
Wody zimnej czym pr�dzej najlepiej przy�o�y�.
dzwoni i ku drzwiom id�c, do Kamerdynera
Wody! Wody daj pr�dko!
do Justysi
To spos�b jedyny,
B�dziesz zdrowa w p� godziny.
Justysia
Zdrowa - a siniec?
Elwira
Niewiele zaszkodzi.
Przynosz� wod�.
Justysia
A fe!
Elwira
Justysi o jej pi�kno�� chodzi.
Justysia
Ju�ci, trzy dni po�ci� wol�
Jak nosi� siniec na czole.
Elwira sadza Justysi� i zawi�zuje chustka g�ow�.
Elwira
Gdzie to?
Justysia
Tu, tu - ach, jak boli!
Elwira
Tu?
Justysia
Tu - ach, tylko powoli!
Elwira
I znaku nie ma, jednak chustka mo�e zosta�.
Justysia
gro��c Hrabiemu poza Elwir�
Na honor, �e dobrego mog�am guza dosta�.
Elwira
Po�lij tam, z zaprz�ganiem niech si� jeszcze wstrzyma.
Justysia ca�uje r�k� Elwiry i idzie z spuszczon� g�ow� poma�u ku drzwiom.
Spogl�da spod
oka; widz�c, ze Elwira ty�em stoi, u�miecha si�. Hrabiemu grozi i wybiega.
Scena si�dma
Elwira, Wac�aw.
Elwira
Na teatr jeszcze nie czas, wszak�e sz�stej nie ma.
Wac�aw
kt�ry od wej�cia Elwiry stal nieporuszony, jakby nagle przebudzony
A, nie ma. nie ma sz�stej;
tak, si�dma dopiero...
Czy pi�ta... p� do sz�stej... Niech konie rozbiera... Albo zaprz�gn�, jak
chcesz...
na stronie
Ten rozum dziewczyny!...
Elwira
Co dziewczyny?
Wac�aw
Nic, �al mi, �e z mojej przyczyny
Cierpi tyle.
Elwira
Nie bardzo; zanadto si� pie�ci.
Wac�aw
Prawda, lubi si� pie�ci�.
Elwira
Niewiele bole�ci,
Wi�cej strachu dozna�a.
Wac�aw
Tak i mnie si� zdaje.
Elwira
Czasem taki przypadek przestrog� si� staje. B�dzie ju� uwa�niejsz�.
Wac�aw
Ja tak�e w tej mierze
B�d� patrza� przed siebie. Ale powiem szczerze,
Trzpiot z niej wielki.
Elwira
Z Justysi? Rozs�dna jak ma�o.
Wac�aw
Ciekawa.
Elwira
Ciekawego c� by si� tu dzia�o?
Wac�aw
Zawsze si� kr�ci, �piewa.
Elwira
Zwyczajnie - weso�a.
Wac�aw
Chce zabaw.
Elwira
Nic j� z domu wywabi� nie zdo�a.
Wac�aw
I kokietka,
Elwira
Bynajmniej, mam zawsze na oku
I beze mnie, b�d� pewny, nie zrobi i kroku.
Kamerdyner
anonsuj�c
Pan hrabia Alfred.
Wac�aw
Prosi�. - Tak rzadko tu bywa.
Elwira
A� nadto cz�sto.
Wac�aw
Nie w �askach u pani.
Elwira
Co to, to prawda.
Wac�aw
Chimera prawdziwa!
Co wszyscy chwal�, moja �ona gani;
Grzeczny, dowcipny i pe�en honoru -
C� mu zarzuci�, nawet i z pozoru?
Elwira
Chytry, fa�szywy, zw�aszcza z kobietami.
Wac�aw
Przepraszam, szczery a� nadto czasami.
Elwira
Sob� tylko zatrudniony.
Wac�aw
Tak si� zdaje, bo nie�mia�y.
Elwira
Bez sta�o�ci...
Wac�aw
�miej�c si�
A! z tej strony...
Elwira
Jak to, doprawdy niesta�y?...
Wi�c widzisz, �e si� nie myl�,
I czy� wad jego ma by� tylko tyle?
Gracz.
Wac�aw
On? kart nie zna.
Elwira
Z�y.
Wac�aw
Najlepszy w �wiecie.
Niech b�dzie, jak chce, a ja prosz� przecie
Dobrze przyjmowa� mego przyjaciela.
Elwira
Mniemanie moje wszak was nie rozdziela,
�adnej sprzeczno�ci nie postrze�esz we mnie,
Niech tu wci�� bawi, gdy ci to przyjemnie.
Wac�aw
Prawdziwie, dzi� gdy przyja�� nieznan� si� staje,
On rzadkie mi dowody przychylno�ci daje.
Scena �sma
Elwira, Wac�aw, Alfred.
Wac�aw
Zapomnia�e� nas ca�kiem, kochany Alfredzie!
Przecie dzi� jakie� b�stwo �askawe ci� wiedzie;
Trzy dni si� niewidzenia - to wieczno�� prawdziwa.
Elwira
Pewnie w tej cz�ci miasta rzadko kiedy bywa,
Inaczej swych przyjaci� nie mija�by zawsze.
Alfred
Nie mog� by�, prawdziwie, wym�wki �askawsze,
Lecz przy tym niezas�u�one.
Wac�aw
B�dziem wi�c s�ysze� obron�.
Alfred
Naszej szkody, �e pani do�� samotno�� lubi,
Jestem, rzadko bywaj�c, dotychczas pami�tny;
Lecz w mi�ym towarzystwie gdy si� pami�� gubi,
By�bym wkr�tce rad sobie, a pani natr�tny.
Wac�aw
Z�a, z�a obrona.
Alfred
Ciebie za�, m�j panie,
Sam przyznasz, rzadko kto w domu zastanie.
Wac�aw
I owszem, bardzo cz�sto, dzi� ca�y dzie� prawie,
Nie chc�c s�ab� zostawi�, przy Elwirze bawi�.
Alfred
do Elwiry
Czy pani s�aba?
Elwira
z pomieszaniem
Tak...
Wac�aw
zbli�aj�c si�
S�aba nieboga.
pieszcz�c si�
Moja kochanka, moja pani droga...
Alfred
Pewnie b�l g�owy, wida� to z wejrzenia.
Wac�aw
Tak... katar... katar zaraz oczy zmienia.
Alfred
Katary teraz mocne, nie trzeba wychodzi�.
Wac�aw
z po�piechem
O, i owszem, i owszem, nie mo�e zaszkodzi�;
W domu siedzie� - to niezdrowo.
do Elwiry
Jak�e, najdro�sze �ycie, jak�e z twoj� g�ow�?
Elwira
Nie wiem, czy b�d�...
Wac�aw
nie s�uchaj�c odpowiedzi, do Alfreda
Wiesz, dosta�em charta;
Co za sk�ad, wielko��! Rzecz widzenia warta.
Zmartwi� Henryka, bo takiego nie ma;
�aden z nim por�wnania pewnie nie wytrzyma,
O, i tw�j Sok� za nic, t� ra�� wybaczysz.
Tyli, czarny jak ga�ka, a kita... zobaczysz.
Ale teraz powiedz mi, co si� z tob� dzia�o?
Tak ci� w �wiecie wida� ma�o,
Zw�aszcza wieczorem unikasz zabawy;
C� dzi� robi�e�? ��dam �cis�ej sprawy.
Elwira
Mo�e w tym tajemnica, nie wypada �ledzi�.
Wac�aw
Pewnie nie dla mnie.
Alfred
O, wszystkim powiedzie�
I �cis�� spraw� zda� mog�,
Jak� odby�em dzi� drog�.
By�em u Stolnikowej. - Po co? nie wiem. prawie.
Wac�aw
C� tam s�ysza�e�? Udziel nam �askawie.
Alfred
Kaszlu du�o.
Wac�aw
To niewiele.
Alfred
I plotek troch�.
Elwira
A, to nadto du�o.
Alfred
Jednak powt�rzy� mo�na by je �miele,
Bo chyba tylko za przestrog� s�u�� -
Wszystko od dawna zapomniane dzieje;
Sama rozprawia, sama si� i �mieje.
Elwira
Tak, ale dobrze m�wi.
Wac�aw
O, bardzo wymowna.
Elwira
Bardzo godna osoba.
Wac�aw
Najlepsza.
Alfred
Szanowna.
Wac�aw
Ale� nudna! Jak zacznie i gada�, i gada�,
Trzeba, �eby nie zasn��, rzadk� moc posiada�.
Alfred
Wkr�tce przyby�a Aniela w �a�obie.
Elwira
Po kim?
Alfred
Po m�u.
Wac�aw
Umar�?
Alfred
�yje sobie,
Lecz dzi� na wie� wyjecha�, a jutro powr�ci.
Wac�aw
C� za czu�o��! Lecz czemu� w domu si� nie smuci?
Alfred
W domu? Dobre pytanie: kt� by o tym wiedzia�?
Ledwie mi jej brat rzecz t� rozpowiedzial,
Wesz�a Julija do naszego grona.
Elwira
W z�ym humorze?
Wac�aw
Jak zwykle.
Alfred
�ci�ni�ta, upstrzona.
Wac�aw
Gipsem pr�sz�ca.
Alfred
Postrach mego fraka.
Elwira
Co przy tej - trudno zasn��.
Wac�aw
Bo budzi tabaka;
Elwira
I s��wka ostre.
Alfred
Bardzo ostre z bliska.
Wac�aw
Czego ona si� stroi, z�oci, bieli, �ciska?
Na co jej walczy� z natur�?
Alfred
ko�cz�c
By�a niegdy� jaszczurk�, teraz jest jaszczura.
Wac�aw
Wsz�dzie co� gani, co� �miesznego widzi,
Zawsze si� d�sa, zawsze z kogo� szydzi...
Ale m�w o kim innym, nie lubi� tej baby.
Alfred
By� wi�c Erazm - rumiany, chocia� niby s�aby,.
Zawsze s�odko m�wi�cy, cho� p� g�osu chowa�.
Najczulej Stolnikowej urodzin winszowa�,
Mnie za� imienin w dziesi�tej oktawie,
Panu Janowi, �e mieszka w Warszawie,
Ksi�ciu, �e w domu dwoje dzieci zasta�;
I tak si� mocno rozmacha�, rozszasta�,
�e i Staro�cie winszowa�,
�e �on� pochowa�.
Wac�aw
Gdy do mnie idzie albo przy mnie staje,
�em solenizant, zaraz mi si� zdaje,
I w prawdzie ta figura, zawsze winszuj�ca,
�miej�ca, kochaj�ca, jest bardzo nudz�ca.
Elwira
Dobre ma serce.
Alfred
Jak gdyby baranek.
Wac�aw
S�odki jak lukrecyja, dobry jak rumianek.
Alfred
By�bym w uwagach czas d�u�szy tam strawi�.
Gdyby Kasztelan strachem nie nabawi�.
Postrzeg�szy, �e ju� ku mnie rozpu�ci� swe �agle.
Nie chc�c s�ucha� proces�w, wymkn��em si� nagle.
Wac�aw
Dok�d?
Alfred
Do Baronostwa.
Wac�aw
C� dobra Barona?
Alfred
Dobra Barona kontent, kocha swego �ona.
Wac�aw
Zasta�e� Pu�kownika?
Alfred
A c� za pytanie!
To si� rozumie, kt� go nie zastanie?
Elwira
Na bardzo pi�kn� napadli�cie drog�,
Obmawiacie od godziny.
Alfred
Co wszyscy wiedz�, czy� m�wi� nie mog�?
Jest�e tu co mojej winy...
Wac�aw
�e Baronowa wojskowo�ci sprzyja.
Nareszcie, czy� to dzisiejsze odkrycie?
Elwira
Zapewne, wina jej samej, nie czyja;
Lecz kt� bez ale, m�wi� pospolicie.
Wac�aw
Ale� bo Baronowej za grube jest ale,
I bardzo prosz� nie broni� j� wcale.
Elwira
Sam j� chwali�e�.
Alfred
Trzeba te� mie� wzgl�dy
Na s�abo�� kobiet, ich tak mi�e b��dy.
Wac�aw
do Alfreda
�arty!
do Elwiry
Chwali�em rozum, milcz�c o honorze;
Bo je�eli szacunku taka pragn�� mo�e,
Kt�ra zdeptawszy skromno��, obowi�zki, cnot�,
Wyrzek�a si� ju� wstydu, lubi sw� sromot�.
Co z tajemnych mi�ostek w jawny nierz�d leci,
Kt�r� gardz� uczciwi, gardzi� b�d� dzieci -
Je�eli taka chlubne zyska zdanie,
C� si� wi�c dla tej zostanie,
Co szcz�cie wko�o siebie ustalaj�c sob�,
Jest wzorem cnoty, p�ci pi�knej ozdob�?
Alfred
Co za rozprawa, grzmi�co wy�uszczona!
Wac�aw
Wr��my wi�c do weselszej, wr��my do Barona;
Ze mu si� �ona... tam... le... wiemy, co si� dzieje...
No, c� ma robi�? Lecz z czego si� �miej�,
To, �e tak kocha tego Pu�kownika,
Kt�ry sumiennie czasami unika;
Ale ten gwa�tem przy sobie go mie�ci,
Zaprasza, trzyma, ledwie �e nie pie�ci;
Z nim musi zawsze, z nim musi by� wsz�dzie -
S�owem, �e jak odjedzie, Baron �y� nie b�dzie.
�miej�c si�
A, to rzecz �mieszna!
Alfred
Prawda, �e zabawna.
Wac�aw
Tak si� za�lepi�! i to od tak dawna!
I spokojnie �yj� z sob�,
�yj� jak ja z tob�.
�mieje si�
A co najbardziej �mieszno�ci pomna�a,
Ze cudze kroki dowcipnie uwa�a,
Umie postrzega�, umie i wyszydzi�,
I wszystko mo�e, opr�cz siebie, widzie�.
Alfred
Poczciwa dusza!
Wac�aw
A, to gap prawdziwy!
Alfred
O! to za ostro! Za c� tak niegrzecznie?
Wac�aw
Gap, gap - m�� taki, to wyraz w�a�ciwy.
Alfred
Niech i tak b�dzie, kiedy chcesz koniecznie.
Wac�aw
Jego ta pewno��, na kt�rej spoczywa,
Czasem mnie �mieszy, lecz czasem i gniewa;
I nieraz ch�tka mnie bierze
Wszystko powiedzie� mu szczerze.
�mieje si�
Toby si� zdziwi�!
Alfred
I mia�by przyczyn�.
Wac�aw
Wystaw go sobie, jak� mia�by min�.
Alfred
Nie chcia�by wierzy�.
Wac�aw
Dowody bym z�o�y�.
Alfred
Toby si� gniewa�.
Wac�aw
Nie - sta�by jak wryty,
udajcie min� Barona
Oczy wytrzyszczy� i g�b� otworzy�.
Alfred
�miej�c si�
Niech pani spojrzy, jaki wy�mienity -
Baron prawdziwy!
Dotychczas Elwira z spuszczona g�owa, przegl�daj�c ksi��k�,
�mia�a si� skrycie; teraz g�o�no si� �mieje, spojrzawszy na m�a.
Po kr�tkim czasie
Na zegarek patrz�.
Bo je�eli b�dziecie pa�stwo na teatrze -
Si�dma min�a.
Wac�aw
dzwoni, potem m�wi do Kamerdynera
Pojazd.
Kamerdyner
Zaprz�ony.
Wac�aw
Do naszej �o�y jeste� zaproszony;
Jutro za� przyjed�, do dziesi�tej z rana
Z konn� jazd� zaczekam na mojego pana,
Potem u nas na obiedzie;
Dobrze, kochany Alfredzie?
Alfred
podaj�c r�k� Elwirze
Ch�tnie przyjmuj� wszystkie zaproszenia,
Opr�cz do lo�y; mam co do czynienia...
Wac�aw
Zatem do jutra.
Alfred
id�c ku drzwiom
Tak, jutro. Wac�awie,
Na twoje mi�e rozkazy si� stawi�.
Scena dziewi�ta
Kamerdynery wynosz� kandelabry ze �wiecami, lampa, zostaje.
Justysia
sama
wygl�da; potem wybiega, patrzy za drzwi, kt�rymi wyszli; zamyka i wraca
Wiem. wiem, kto wr�ci; przysi�g�abym prawie -
Wkr�tce us�ysz� do okna pukanie.
Ach, m�dry, kto na dole wymy�li� mieszkanie!
palec z palcem spotykaj�c
Otworzy�, nie otworzy�? Otworzy�, otworzy�,
Otworzy�! - aha, tak z losu wypad�o.
Musz� te� i panicza troch� upokorzy�,
Niech cho� raz w�asne zobaczy zwierciad�o.
Justysia nie trzpiot, pomy�li o sobie,
Wa�y� wszystkiego nie chce w ka�dej dobie;
Jutro wi�c ca�kiem posta� rzeczy zmieni�,
wynio�le
Bo tak mi ka�e honor i sumienie.
siada przy stole i po kr�tkim milczeniu
Ale c� znaczy, �e go dot�d nie ma?
Jednak podobno� da� mi znak oczyma.
Gdyby... ha!... ciszej... jaki� szmer w ogrodzie.
Tak... on... niemylnie; poznaj� po chodzie.
obraca si� ty�em do okna i zaczyna, czyta�; s�ycha� pukanie, w okno; odskakuj�c
na �rodek
Ach! ach!
Alfred
za oknem
Justysiu! to ja, otw�rz
.
Justysia
Ja si� boj�.
Alfred
Otw�rz�e pr�dzej, bo na zimnie stoj�.
Justysiu!
Puka.
Justysia
cicho
B�d� krzycze�, Franciszku. Stefanie!
Gwa�tu krzycz�, Janie! Janie!
Alfred
Ale. Justysiu, co robisz, dlaboga!
To ja, ja! Na c� ten ha�as, ta trwoga?
Justysia
otwieraj�c okno
Ach, to pan jeste�.
Scena dziesi�ta
Justysia, Alfred.
Alfred
w oknie
A kt� by te� inny,
Tak odwa�ny i tak czynny?
Justysia
Takem si� zl�k�a, �e ledwie co �yj�;
Jak serce bije!
Alfred
k�ad�c r�k�
Czy doprawdy bije?
Justysia
Dot�d jeszcze przyj�� do siebie nie mog�.
Jak mo�na komu tak� sprawi� trwog�?
Alfred
Przepraszam ci�, przepraszam.
Justysia
Tak! Rzecz nies�ychana.
To okno - to drzwi dla pana.
Alfred
Prawda, wygodne.
Justysia
O, wiem. �e nie trudzi
Przez okno �azi�, ale straszy� ludzi...
Alfred
kl�kaj�c �artem
Przepraszam ci�, kr�lowo!
Justysia
tym samym tonem
Przebaczam.
Alfred
Wi�c siadam.
Justysia
staj�c przed siedz�cym na kanapie
Co ja si� panu zawsze nie nagadam,
Po co tu przychodzi�,
Mnie i pani� zwodzi�?
Alfred
bior�c j� za r�k�
Brawo, Justysiu, mora�y!
Justysia
Zda�yby si� panu, zda�y.
Alfred
Tak s�dzisz?
Justysia
Zapewne, bo...
Alfred
sadzaj�c ko�o siebie
Tylko gadaj z bliska,
Z daleka nic nie s�ysz�.
Justysia
Niech�e pan nie �ciska.
Alfred
Inaczej by� nie mo�e - chc�c poj�� mora�y,
Trzeba, aby do serca bliski przech�d mia�y.
Justysia
Pan wielki filut!
Alfred
Pocz�tek wspania�y.
Justysia
Bo czy te� mo�e na �wiecie uchodzi�,
Z�by tak brzydko moje pani� zwodzi�?
Alfred
A kt� j� zwodzi?
Justysia
Pi�kne zapytanie!
Wszak�e jej pan przysi�gasz do �mierci kochanie;
I dzi� s�ysza�am, stoj�c pode drzwiami,
Jak j� pan �udzisz pi�knymi s��wkami:
udaj�c Alfreda
"Chcia�bym zapomnie� daremnie;
Miio�� ze �yciem splet�a si� ju� we mnie,
Ich w�z�a nieba nie Wzrusz�,
Trwa� i gin�� razem musz�."
Alfred
�miej�c si�
No i c� dalej?
Justysia
Albo� jeszcze ma�o?
Alfred
C� tak dziwnego w tym ci si� wyda�o?
M�wi�, �e kocham, ona zostaje w tej wierze,
Bo te� ja j� kocham szczerze.
Justysia
Hm, czy tak? A mnie�?
Alfred
Za tob� szalej�!
Justysia
Lecz moja pani inn� ma nadziej�;
Jedynie kochaj�c pana.
Chce tylko sama jedna by� kochana.
Alfred
Sama jedna? co o tym, to nie by�o mowy,
Tegom nie przyrzek�, to artyku� nowy.
Ale s�uchaj. Justysiu, rok ju� blisko mija,
Rok, jak kocham Elwir� i ona mi sprzyja,
Rok, Justysiu, to nie doba!
C� wi�c dziwnego, �e mi si� podoba
Twarzyczka luba. dowcipne wejrzenie,
Co raz zgon wr�y, raz ciska p�omienie,
U�miech, co z marsem pomiesza� si� lubi,
U�miech zdradziecki, co ka�dego zgubi,
Usteczka ma�e, ca�uskom stworzone,
Obj�cie pieszczone,
Przyjemno�� boska, boska posta� ca�a,
S�owem - �e si� Justysia sercu podoba�a.
Justysia
S��wek nie braknie i cho� im nie wierz�,
Nie wiem, dlaczego dot�d kocham szczerze,
Lecz gdy pan nad rok ju� nie kochasz wi�cej,
To mnie tylko zostaje pono sze�� miesi�cy?
Alfred
Nie, ciebie kocha� b�d� nad wszelkie kochanie,
P�ki b�d� m�g� kocha�, p�ki �ycia stanie,
Przysi�gam!...
Justysia
Hola! st�j pan, nie przysi�gaj, prosz�!
Gdzie przysi�g trzeba, tam nikn� rozkosze.
Alfred
W jakim�e dzisiaj Justysia humorze?
�ajesz mnie ci�gle, ja s�ucham w pokorze.
Justysia
Jeszcze raz tylko po�aj�.
Alfred
Jeszcze raz jeden - przystaj�. Ale potem...
Justysia
Na co te� pisa� list�w tyle?
Mog� nas wyda�, przykre sprawi� chwile.
Dawniej je pani przy sobie nosi�a,
Lecz teraz taka p�ika si� zrobi�a,
Ze trudno unie��. Wi�c je wsz�dzie k�adzie,
Pe�no ich w ��ku i w ka�dej szufladzie...
Ja umiem po francusku.
Alfred
A, wiem - doskonale.
Justysia
Wzi�am wi�c kilka.
Alfred
Niepotrzebnie wcale.
Justysia
Zda si� wiedzie� o wszystkim, wi�cem je czyta�a.
Jakie� to nudne! Nigdy bym nie chcia�a,
�eby kto do mnie pisywa� podobnie.
Nie jest�e bardzie] sposobnie,
Gdy sam przyjdzie i zabawi,
I lepiej wszystko wystawi?
Alfred
Justysia ma rozs�dek i woli rozprawia�
Jak si� listkami zabawia�;
Lecz twoja pani inne ma ��dania
I do tych moja powolno�� si� sk�ania.
Justysia
Ale� listy mog� zdradzi�
I pani�, mnie i pana w nieszcz�cie wprowadzi�.
Alfred
Nie mnie, bo ja ich nie pisz�.
Justysia
Kl� taki? nie pan? co s�ysz�!
Alfred
Gdzie� by�bym w stanie pisa� te arkusze?
Ale gdy co dzie� jeden list da� musz�,
Siedzi tam przy mnie jaki� Francuz stary,
Co gada du�o i pisze bez miary;
Jemu wi�c czasem dyktuj�,
Czasem beze mnie przepisuje,
Czasem co doda, ja potem poprawi�
I tak co doba jeden list wystawi�.
Justysia
Lecz i takie wyda� mog�.
Alfred
Nie wymieniam tam nikogo
I pismo nie moje,
Wi�c si� niczego nie boj�.
Justysia
Wie� to pani?
Alfred
Bro� Bo�e!
Justysia
I to si� tak godzi?
I to niby pan nie zwodzi?
Alfred
A, ju� gdyrania dzi� przebierasz miar�!
Wi�c poca�uj mnie za kar�.
Justysia si� odsuwa.
Co, nie chcesz? Wi�c ja ciebie za wszystkie urazy
Poca�uj� cztery razy.
Justysia
Nic z tego.
Ucieka.
Alfred
Bli�ej!
Justysia
Dalej!
Alfred
Zmusz�.
Justysia
Wzbroni�.
Ucieka zas�aniaj�c si� krzes�ami.
Alfred
Prosz�.
Justysia
Nie.
Alfred
Nie?
Justysia
Nie.
Alfred
Ale jak dogoni�!...
Alfred goni za Justysi� pomi�dzy krzes�a; zas�ona spada.
Akt II
Scena pierwsza
Justysia
Ci�gle si� l�ka�, by� ci�gle na stra�y,
Gdy inna mi�o�� bezpieczna si� darzy...
Nie ma co my�le�, ju� wyb�r zrobiony:
Wac�aw zostaje, Alfred oddalony.
Tak - lecz od pani jak�e go oddali�?
Jak? �eby siebie we wszystkim ocali�.
Trzeba dowod�w... Mam�e s�u�y� za nie
I wyda� przesz�e nasze zachowanie?
Nie - listy... zazdro��... bajeczk� u�o��,
Pani uwierzy... on si� wpl�ta� mo�e.
Tak. dobrze... Przy tym, gdy wiedzie� nie b�dzie,
Kto zdradzi�, a ja utrzymam go w b��dzie
Przez �zy, przysi�gi, rozpacz i szlochanie,
Co by�o, skrytym na zawsze zostanie.
Scena druga
Justysia, Wac�aw.
Wac�aw
wygl�daj�c
Jest jeszcze pani?
Justysia
Nie ma, ju� w ko�ciele.
Wac�aw
O, jak�em teraz polubi� niedziel�!
W niej tylko chwilk� mog� �y� przy tobie;
Lecz nadal musz� my�le� o sposobie,
Jak by�my mogli bez ci�g�ej przeszkody
Wzajemnych uczu� udziela� dowody.
Lecz c�, gdy do ciebie �piesz�
Z czu�ej mi�o�ci zapa�em,
Kiedy naprz�d si� ju� ciesz�
Szcz�cia mojego podzia�em,
Widz� ci� smutn�, ozi�b��, nie�mia��.
I �zy... C� to... c� si� sta�o?
Justysia
Kochany panie, nie badaj przyczyny,
Nie troszcz si� losem nieszcz�snej dziewczyny.
Wac�aw
Jak to. tw�j smutek nie ma mnie obchodzi�?
Tak�� mi�o�� widzisz we mnie?
Justysia
Nic mego �alu nie mo�e os�odzi�,
Na c� wyjawia� daremnie?
Wac�aw
Zwierzy� sw�j smutek to ulga jedyna:
Powiedz wi�c, jaka� �ez twoich przyczyna?
Je�li mnie kochasz!
Justysia
Ach, jakie� ��danie!
Wac�aw
prosz�c
Luba Justysiu!
Justysia
Luby, drogi panie!
Pozw�l, niech milcz�.
Wac�aw
Nie, to by� nie mo�e.
Justysia
P�niej si� dowiesz.
Wac�aw
Nie, teraz chc� wiedzie�.
Justysia
Smutku nie cofniesz.
Wac�aw
Koniec mu po�o��.
Justysia
Nie rnop�.
Wac�aw
Dobrze, mo�esz nie powiedzie�.
Wiem. te �zy twoje, wiem, co mog�o sprawi�:
P�aczesz, bo nie �miesz w oczy mi wyjawi�,
�e� mnie ju� kocha� tak pr�dko przesta�a;
Ot� to twoja tajemnica ca�a.
Justysia
C�e� pan wyrzek�! Ach, takie mniemanie
Wyrywa przykre z ust moich wyznanie.
Ze si� na zawsze z panem rozsta� musz�,
Ze to jest tajemnica, co dr�czy m� dusz�.
Wac�aw
Rozsta� si� ze mn�?
Justysia
Tak, i to w tej dobie.
Wac�aw
Justysia �artuje sobie.
Justysia
Nie, panie, nie �artuj�; wol� miejsce straci�
Ni�li za dobrodziejstwa niewdzi�czno�ci� p�aci�.
Nie, nigdy mojej pani zmartwienia nie sprawi�,
Tej, z kt�r�-m wychowana od kolebki prawie,
Kt�ra mnie nieustannie �askami obdarza
I we mnie przyjaci�k�, nie s�ug� uwa�a.
Wac�aw
B�d� wi�c jej przyjaci�k�, ale b�d� i moj�.
Justysia
Nie, takie zwi�zki dla nas ca�kiem nie przystoj�.
Zb��dzi�am ju� zbyt wiele, lecz b��dy poznaj�;
A poniewa� �al szczery ka�demu zostaje,
Wst�pi� dzi� do klasztoru; tam w ostrej pokucie
Odkupi� przesz�e grzechy, zgasz� b��dne czucie.
Ach, dawniej tak uczyni� potrzeba mi by�o!
Lecz nie zna�am, co to jest, �e mi z panem mi�o;
Nie zna�am, co si� dzieje, gdym pana kocha�a,
Bom, niestety, okropnej mi�o�ci nie zna�a.
Wac�aw
Lecz dlaczeg� "okropnej", Justysiu kochana?
Okropno�� tylko przy tych, kt�rym jest nie znana
Stare tylko matrony mi�o�ci� was strasz�.
Niech m�wi�, co chc� - mi�o�� jest uciech� nasz�
C� tak strasznego w pieszczot niewinnej s�odycz;
Pewnie nic, kiedy ka�dy pieszczot sobie �yczy.
A co za� do klasztoru, powiem, �e w tej mierze
Jestem troch� niewierny, rzadko kiedy wierz�.
Takie zamiary cz�sto si� odmienia,
S� to zwyczajne panie�skie marzenia,
I ta, co do klasztoru spiesznie si� wybiera,
Pewnie za �lubnym wie�cem z pragnienia umiera.
Justysia
Jak to, zwodz�?
Wac�aw
Nie m�wi�, �eby� mia�a zwodzi�,
Lecz m�wi�, �e si� mylisz; zreszt� po c� wchodzi� -
Szczere czyli nie szczere twoje powo�anie,
Do��, �e spe�nionym nigdy nie zostanie.
Kocham ci�, ty mnie kochasz, niech b�dzie do�� na tem,
Bo ci� na wszelki spos�b pogodz� ze �wiatem.
Justysia
Nareszcie, cho�bym nie sz�a do klasztoru,
Musz� si� st�d oddali� dla mego honoru.
Jaka� mnie przysz�o�� czeka, jak�� mie� nadziej�!
�e biedn�, opuszczon�... Ach, ca�a truchlej�!...
Wac�aw
A. miej lepsze mniemanie o moim honorze,
Ze si� kiedy� rozl�czym, to wszystko by� mo�e;
Lecz opuszczon� Justysia nie b�dzie:
Jej los przed wszystkim mie� b�d� na wzgl�dzie.
Posag panie�skie zwyk� pomna�a� wdzi�ki;
Gdy go Justysia do swoich przy��czy,
Niejeden pewnie zapragnie jej r�ki;
Tak nie klasztorem wszystko si� uko�czy.
I je�li s�owom nie dowierzasz mo�e,
Dzi� jeszcze pismo w twoje r�ce z�o��;
Bo szkoda t� twarzyczk� kratami zas�ania�.
No, jak�e? - S��wko! My�lisz... zdajesz si� nak�ania�...
Justysia
Ach, �atwo pan zwyci�stwo nade mn� odnosisz,
Bo nie mog� odm�wi�, kiedy o co prosisz.
Wac�aw
Wi�c zostajesz?
Justysia
Zostaj�.
Wac�aw
Bardzo mnie to cieszy.
Ale kto prawd� kryje, ten najwi�cej grzeszy;
Wyznaj�e szczerze, ja si� nie ura��,
Czy w rzeczy klasztor by� w twoim zamiarze?
Lub te� czy� mo�e chcia�a, w mniej ostrym sposobie,
Do swej pokuty przybra� towarzysza sobie?
Justysia
Oto pi�kne zapytanie!
p�acz�c
Ot� nagroda za moje kochanie!
Wac�aw
Kiedy� bo zaraz p�aczesz.
Justysia
Powinna bym szlocha�,
�e na moje nieszcz�cie musz� pana kocha�;
Mog�am p�j�� za m��, by� pani� bogat�,
Jednak dla pana nie zwa�a�am na to.
p�acz�c
Ale kiedy tak... kiedy tak pan mniemasz,
Kiedy ufno�ci w mojej cnocie nie masz,
Dostan� sobie m�a, b�d� sw�j dom mia�a
I b�d� sobie innych, grzeczniejszych kocha�a.
Wac�aw
Ale�, Justysiu, c� to za my�l p�ocha?
Kto za m�� idzie, ten innych nie kocha.
Justysia
A kto si� �eni?
Wac�aw
Kto si�, m�wisz, �eni?
Kto ju� �onaty... to jest, kto ma �on�?...
To co innego, bo cho� stan odmieni...
M�czy�nie wszystko pozwolone.
Justysia
do okna biegn�c
Kto� wje�d�a... Pani!...
Wybiega z pokoju.
Wac�aw
sam
Jest. wraca! No, prosz�,
Co ja z t� �on� utrapienia znosz�!
To rzecz niezno�na, a nawet i zdro�na,
�e w swoim domu nic robi� nie mo�na.
Scena trzecia
Justysia, Wac�aw.
Wac�aw, Elwira.
Wac�aw
Wierz mi, Elwiro, z�� obierasz drog�!
Spokojnie patrze� i milcze� nie mog�;
Czy moda, czy cudza rada,
Obie zarzuci� wypada.
Weso�o��, zabawy, stroje -
Wszystko to ma miejsce swoje;
Lecz obowi�zki, zw�aszcza wzgl�dem nieba,
Zawsze na prz�d k�a�� potrzeba:
Miesza� ich z sob� nigdy nie przystoi!
I kto nagany si� boi,
Ten swe czynno�ci z ka�d� por� zgodzi.
Elwira
Ale� nie wiem, o co chodzi.
Wac�aw
Wszak�e powiadam, �e wcale nie�adnie,
Kiedy kt�ra jak wicher do ko�cio�a wpadnie,
Dziesi�� razy si� ruszy i wstanie, i si�dzie,
A zabawiwszy kwadrans, wylatuje w p�dzie,
Rzuca si� do karety z r�wnym szmerem, trzaskiem
I pr�niackiej gawiedzi cieszy si� oklaskiem,
Kt�ra podobnie�, w niedzielnej oprawie,
W publicznych miejscach stoi na wystawie.
Elwira
Czy to do mnie?
Wac�aw
Trzech minut nie by�a� w ko�ciele!
Ale nie b�d� rozprawia� zbyt wiele,
Powiem ci tylko, �e to �miesznie bardzo,
Kiedy kobiety pozorami gardz�.
Nie do�� by� w duszy nabo�n�, cnotliw�,
Nie do�� - uwa�n� i tkliw�
Na najdrobniejszy uszczerbek honoru,
Potrzeba by� tym wszystkim tak�e i z pozoru.
Elwira
T� bardzo s�uszn� przestrog�
Z dawna mam w duszy, wi�c przyj�� nie mog�.
Widz�c szcz�cie w cichej cnocie,
O wrzasku �wiata nie my�l�,
Ale - nabo�na w istocie,
I na poz�r zwa�am �ci�le.
Wac�aw
Czemu� tak pr�dko wraca�?
Elwira
Z jak najlepszej ch�ci:
Nie mog�am by� spokojn� i wyrwa� z pami�ci,
Ze stangret na mr�z taki sta� musi na dworze.
�e cierpi dla mnie tylko, gdy nie cierpie� mo�e.
Wac�aw
Mr�z? dzisiaj mr�z? gor�co! tak pi�knych dni ma�o.
Elwira
Czy doprawdy nie zimno? Wi�c mi si� tak zda�o.
Jestem szczerze nabo�na i bywam w ko�ciele.
Na rzecz, jak i na poz�r, zwa�am bardzo wiele,
Lecz czuj�, �e nad wszelkie nasze powinno�ci
Jest naj�wi�tsza - nie�� ulg� cierpi�cej ludzko�ci.
Wac�aw
Cho� bardzo pi�knie m�wisz, rozprawiasz gor�co,
Gdzie� tu przy�ata� ludzko��, i ludzko�� cierpi�c�,
Ze stangret w dobrym futrze godzin� zaczeka?
Jak�e si� pr�dko wasz umys� zacieka!
Lito�� z rozs�dkiem - pi�kna, lubi� j� i ceni�;
Lecz przesadzona - w �mieszne zmienia si� marzenie.
Elwira
W �mieszne marzenie, przyznaj�;
Lecz cho� zamiar si� nie zi�ci,
To ch�� dobra si� zostaje
W niezawodnej nam korzy�ci.
O. jak s�odko i przyjemnie,
Gdy pomy�le� mog� sobie,
Ze kto� pomoc znalaz� we mnie,
Ze cierpieniom ulg� robi�.
Ach, m�j m�u, m�w, co chcesz, licz mi�dzy przywary,
Lito�� i dobroczynno�� nigdy nie ma miary!
Ach, ludzko�� b�stwem moim! Jej powab, jej si�a...
Wac�aw przed ostatnim wierszem wzruszy� ramionami i odszed� tak, �e Elwira nie
postrzegta jego niebytno�ci.
Scena czwarta
Elwira, Justysia.
Justysia
Tak pr�dko pani wr�ci�a?
Elwira
Ach, jak�em wr�ci� nie mia�a,
Kiedym list do Alfreda odda� zapomnia�a!
We� i wr�cz zaraz, jak tylko przyjedzie,
A tak mie� b�d� odpis przy obiedzie.
Justysia
bior�c list, kiwa g�ow�
List do pana Alfreda?
Elwira
C� znacz� te miny?
Justysia
Boj� si� m�wi�.
Elwira
Tylko bez przemowy.
Justysia
Lepiej nie odda�.
Elwira
Nie odda�? z przyczyny?...
Justysia
Uwierzysz pani?...
Elwira
Nie k���e mi g�owy;
M�w, co masz m�wi�, bez tego zachodu.
Wszystkiemu wierz�, lecz trzeba dowodu.
Justysia
Ale wprz�d pani przyrzekniesz milczenie
I �e, jakie b�d� wypadnie zdarzenie,
Nie wydasz, sk�d wiesz, co ci chc� wyjawi�,
Gdy� to na zemst� mo�e mnie wystawi�;
A cz�sto dobra s�awa niewinnej dziewczyny
Mo�e przez tych panicz�w zgin�� w p� godziny.
Elwira
Wszystko ci obiecuj�, zar�czam, przyrzekam,
Tylko niech d�u�ej nie czekam.
Justysia
Wyznam wi�c szczerze... Ale kto� nadchodzi...
Id�my do siebie, nikt nam nie przeszkodzi.
Elwira
Wielkie nieba! C� si� dzieje!
C� b�d� s�ysze�! Ach, ca�a truchlej�!
Odchodz�.
Scena pi�ta
Elwira, Justysia.
Alfred
do Kamerdynera pierwszy wiersz
Prosz� powiedzie� panu, �e go czekam.
po kr�tkim milczeniu
D�ugo wprawdzie z Elwir� zerwanie odwlekam,
Ale� bo ta Justysia to luba dziewczyna!
Rzadk� jaka� nade mn� w�adz� bra� zaczyna;
Jej weso�o�� i jej wdzi�ki
Okraszaj� Elwiry nieustanne j�ki.
I tak mnie kocha to niewinne dzieci�,
Tak tylko mnie jednego widzi na tym �wiecie,
�e si� jej duszy i mym czuciom dziwi�!
Nareszcie i my�l, przyjemna prawdziwie,
Zeiii by� jej mistrzem w nauce kochania -
Wszystko mnie ku niej mimowolnie sk�ania.
Scena sz�sta
Alfred, Wac�aw.
Alfred
A, c� to za mars? C� ci to, Wac�awie?
Wac�aw
B�l g�owy.
Alfred
Mnie si� nie zdaje;
Raczej przeszkoda w jakiej czu�ej sprawie
Panu memu w drodze staje.
Wac�aw
C�: m�wisz do mnie jak przed dwoma laty,
Czy� zapomnia�, �em �onaty?
Alfred
Bynajmniej, tego zapomnie� nie mog�;
Lecz cho� w t� ci�k� pu�ci�e� si� drog�,
Wiem. �e si� trzymasz twoich zasad wiernie:
Rwiesz same kwiaty, a omijasz ciernie;
Ze nie chcesz, bitym post�puj�c torem,
Sta� si� ma��onk�w sielankowych wzorem
I �lubnym prawom nie k�ad�c granicy,
K�dziel w uj�ciu, u n�g po�owicy -
Nie zechcesz o�owianej u�ywa� swobody.
Nadto� �y� w �wiecie, nadto� jeszcze m�ody.
Jak to, �w Wac�aw, cel tylu zazdro�ci,
Dziecko popsute szcz�cia i mi�o�ci,
Trzecia osoba przy ka�dym ma��e�stwie,
Nigdy niesyty odmiany w zwyci�stwie,
Co trwog� m��w, zdrad� �on si� ws�awi�,
Co tyle rozkosz, a potem �ez sprawi�,
Mia��eby przesta� na dawniejszych czynach
I ju� spoczywa� na swoich wawrzynach?
Wac�aw
Tak, na wawrzynach spoczywam, Alfredzie.
P�ki�my wolni, lepiej nam si� wiedzie:
Tytu� ma��onka powagi dodawa,
A ta najmniej jest potrzebn�;
I do ufno�ci nabyte ju� prawa
Nie s� rzecz� nam pochlebn�.
Wol� ja zawsze, kiedy mi si� boj�.
Wtedy przyja�ni� nie zwodz� si� moj�,
W swoim znaczeniu bior� ka�de s�owo
I zwyk�� drog� skracaj� po�ow�.
Alfred
Jak�e� mnie zdziwi� t� nauk� now�!
O, m�j mistrzu doskona�y,
Czemu� twe dla mnie przyk�ady usta�y!
Wac�aw
O, m�j uczniu najmilszy! poznasz w swojej porze,
�e inaczej by� nie mo�e.
Niech si� �onaty gdziekolwiek udaje,
Ile� przeszk�d nie zastaje!
I jego �ona, i m�� z drugiej strony,
Spok�j domowy, familijne rady,
A co najgorsza nad wszelkie zawady,
Te, jak bij�ce na krogulca wrony,
Co swe grzechy prze�y�y - stug�bne matrony.
Je�li za� ujd� ich sowiemu oku
I skrytym b�d� w ka�dym moim kroku,
Je�li nieznany zwied� i oddal�
Tak opiekuny, jak jawne rywale,
Cho� szcz�liwym zostan� w jak najwy�szym wzgl�dzie,
C�? kiedy o tym nikt wiedzie� nie b�dzie.
Alfred
Tak wi�c m�owie spokojni by� mog�?
Wac�aw
Najspokojniejsi, nie tylko przeze mnie;
Nikt ich ju� teraz nie nabawi trwoga.
Albo nabawi - daremnie.
Dzisiejsza m�odzie�, zakochana w sobie,
My�l�ca tylko o swojej ozdobie,
Co wszystkie kobiet �mieszno�ci przej�a
I kt�rej jeszcze do ca�o�ci dzie�a
Spazm�w i muszek tylko nie dostaje -
Mniema, �e dosy�, kiedy w szrankach staje,
Raz si� pokaza� i raz si� pochwali�,
By wszystkie serca mi�o�ci� zapali�.
Kt�ry� dzi� umie w mi�osnej potrzebie
Nie zna�, zapomnie� i po�wi�ci� siebie?
Wyrzec si� zdania swojej duszy prawie,
By� w szcz�ciu, smutku, nadziei, obawie
Przez t� jedynie, dla kt�rej wzdychamy...
ciszej
P�ki j� jeszcze o co prosi� mamy.
Alfred
A kiedy ju� nie mamy? C� wtedy, Wac�awie?
Wac�aw
Trzeba nagle zmieni� posta�
I z w�a - lwem zosta�.
Alfred
A, niech�e ci� u�ciskam za takie nauki!
Zmi�uj si�, wydaj statut, a wdzi�czne prawnuki
Imi� twoje b�d� czci�y.
Wac�aw
Nie �artuj sobie, w�asne me przyk�ady
Mog�yby s�u�y� za pewne zasady.
Alfred
�eby� pisa� - �arty by�y;
Ale to my�l� prawdziwie,
Ze gdy� w mi�o�ci szcz�liwie
Podobania si� sztuk� przywi�d� tak wysoko,
Warte� �ci�gn�� na siebie na�ladowcze oko;
Ze nikt pierwsze�stwa nie dojdzie w tym wzgl�dzie,
Kto zawsze tobie podobnym nie b�dzie,
Ze winien w twoje post�powa� �lady,
A ty - �e� winien udziela� swej rady.
Wac�aw
Udziela� rady? Komu, po co, na co?
Ospa�a m�odzie� - m�owie nie trac�.
Jako z nich jeden, ja si� z tego ciesz�
I z o�wieceniem nigdy nie po�piesz�.
Lecz dla dobrego, jak ty, przyjaciela
Ch�tnie si� rada udziela;
A gdy dobrze u�yjesz nauki ci dane,
Ja nagrodzonym za prac� zostan�.
Czy� ty my�la�, �e si� smuc�,
Gdy na spok�j ma��e�ski oko moje zwr�c�?
O nie; ja tylko m�wi�, co wyzna� nale�y,
Ze nie ma teraz trwo��cej m�odzie�y.
Alfred
Nie pogardzaj ni� zbyt wiele,
Wszak�e z popio��w powstaj� m�ciciele.
Wac�aw
M�wi� to. �e kto zwodzi, ten bywa zwiedziony,
Ze zawsze takie same i m�e, i �ony,
I �e pewny przypadek nikogo nie chybi:
Hodie mihi, eras tibi.
Ale ja temu nie wierz�;
Mam na to sposoby moje,
Wi�c wszystkich przys��w w tej mierze
I m�cicieli si� nie boj�.
Alfred
Ty si� nie boisz!
Ha, to� mnie zabawi�!
Bo kt� by si� te� obok ciebie stawi�!
Kt� by pope�ni� szale�stwo:
Walczy� z tob� o pierwsze�stwo!
Wac�aw
Poznam takiego gacha za pierwszym wejrzeniem.
Alfred
Niewielka te� to sztuka z twoim do�wiadczeniem.
Wac�aw
I musz� sobie przyzna�, �e mam wzrok nie lada.
Alfred
Wiele przenikliwo�ci, to ka�dy powiada.
Wac�aw
Jakbym zechcia�, to ledwie �e my�li nie zgadn�.
Alfred
Poznasz wi�c chytre s��wka...
Wac�aw
I w sid�a nie wpadn�.
Jestem przy tym ostro�ny.
Alfred
A� si� nieraz dziwi�.
Wac�aw
Ale nigdy zazdrosny.
Alfred
Bardzo sprawiedliwie;
Bo te� nie ma szkodliwszej nad zazdro�� przywary
I m�� zazdrosny - godzien zawsze kary.
Wac�aw
Nareszcie, z drugiej uwa�aj�c strony,
Pewnym mnie czyni� przymioty mej �ony;
Jej szczera mi�o��, dobre wychowanie...
Alfred
Za sto Argus�w stanie!
Wac�aw
Lubi samotno��.
Alfred
Ustalisz j� snadnie;
Wac�aw
Skromna, nie�mia�a.
Alfred
Ach, znam j� dok�adnie!
Wac�aw
A nade wszystko, �e bardzo nabo�na.
Alfred
I wi�kszej r�kojmiji czyli� pragn�� mo�na?
Wac�aw
Tak wi�c jestem bezpieczny we wszelkim sposobie:
Ufam czasom, Elwirze, a najwi�cej sobie.
Znam ja, bom nimi chodzi�, wszystkie �cie�ki, drogi,
Kt�rymi si� skradaj� chytre m��w wrogi.
Mam ja wszystkie fortele dok�adnie w pami�ci,
Nikt mnie nie minie, nikt si� nie wykr�ci.
Bo wierzaj mi, �e zawsze w�dz bieg�y i stary
M�odzika w pierwszej wojnie niweczy zamiary
Nareszcie - jak gr� szach�w jest mi�ostek sztuka.
Ka�dy w niej do zwalczenia skrytej drogi szuka.
Lecz je�li znawca jaki z zimn� krwi� zobaczy
Dw�ch przeciw sobie zapalonych graczy,
�atwo plan zgadnie i postrze�e wady;
A gdy jednemu zechce dawa� rady
I przy nim ci�gle jak na stra�y b�dzie,
Gdy laufr�w przejmie i zatrzyma w p�dzie,
Konika zbije w najlepszym zamachu,
A zw�aszcza gdy kr�low� ustrze�e od szachu,
Wtedy drugiego nieochybna strat�:
Musi si� podda� albo dosta� mat�.
Alfred
Warte� katedry, ja zawsze powtarzam,
Nawet twoje nauk� za wa�n� uwa�am,
I gdybym kiedy gdzie urz�dza� szko�y,
Zni�s�bym dla niej prawnictwa niezno�ne mozo�y;
Bo dlaczeg�, na przyk�ad, uczy� si� w tej chwili,
Jak si� przed laty Rzymianie rz�dzili,
Albo te� wiele skud�w zap�aci� potrzeba,
By w kardynalskiej todze dosta� si� do nieba?
W miejscu wi�c mecenas�w - ty na mi�kkim tronie,
W licznym s�uchacz�w i s�uchaczek gronie,
Uczy�by� snadnie potrzebniejszej rzeczy.
Tak, potrzebniejszej; bo kt� mi zaprzeczy,
Ze spos�b jak najwi�cej rozkoszy nabycia
Jest - czego ka�dy szuka przez ca�y ci�g �ycia.
Kamerdyner
wchodz�c
Ju� jedenasta i konie gotowe.
Wac�aw
By�bym jazd� zapomnia� przez twoje rozmow�;
S�u�� ci, jad�, gdzie panu wypada.
Alfred
Mnie wszystko jedno.
Wac�aw
To si� nie powiada
I ja nie pytam, lecz w ka�dej potrzebie
�lepym i g�uchym zostan� dla ciebie.
Chc� odchodzi�, Kamerdyner wchodzi i oddaje bilet Wac�awowi.
Wac�aw
przeczytawszy
A, �e te� dzisiaj nic mi si� nie wiedzie!...
Zr�b mi t� grzeczno��, kochany Alfredzie,
Zaczekaj chwilk�, nied�ugo zabawi�,
Tylko wiadomo�� zasi�gn� o sprawie,
Kt�rej ju� d�u�ej nie mog� odwleka�;
Albo je�li chcesz, to si� gdzie spotkamy?
Alfred
Nie, nie, tu wol� zaczeka�;
Jeszcze dosy� czasu mamy.
Wac�aw odchodzi.
Scena si�dma
Alfred
Nie ludzie nami rz�dz�, lecz w�asne s�abo�ci -
Sens moralny tej rozmowy.
Kto pozna s�ab� stron� swego jegomo�ci,
Ma do domu klucz gotowy,
Wszystko mu stoi otworem
I wygodnym idzie torem...
Lecz sumienie, sumienie - przyjaciela zwodzi�!
Ha! ale te� ma��e�stwo powinno si� godzi�;
Je�li mniej kocham m�a, za to wi�cej �on�,
Wi�c zawsze mi�dzy nimi serce podzielone.
�artuj sobie, Alfredzie, �wiat ci to odp�aci,
�adna w nim czynno�� waloru nie traci.
Ach, czy nic obyczaj�w nie zdo�a odmieni�,
Jak si� b�d� �eni�!
Scena �sma
Alfred, Elwira.
Elwira
Ach!
na stronie
Bo�e! on tu jeszcze!
Alfred
z troskliwo�ci�
Elwiro kochana,
C� znaczy, powiedz, ta twarz zap�akana?
Je�li ci jeszcze drogie moje �ycie,
U�mierz niepewno��, sro�sz� nad wszelkie odkrycie;
Ach, powiedz, duszo moja, co si� ze mn� dzieje?
Elwira
Zdrajco! i ty si� pytasz, czemu ja �zy lej�?
Jak to? i oka ode mnie nie zwracasz?
Czy� g�os sumienia ju� nie znany tobie?
Za czu�� mi�o�� wzgard� mi odp�acasz,
Przysi�gasz, zdradzasz, dwakro� w jednej dobie,
L�d w twojej duszy, kiedy ja gorej� -
I ty si� jeszcze pytasz, czemu ja �zy lej�?
Tak jest, p�aka�am, bo si� sob� brzydz�,
I teraz jeszcze p�acz�, lecz - �e ciebie widz�.
Ale nie my�l, �e mi�o�� �zy moje wys�cza.
Chytro�� twoja mnie z tob� na zawsze roz��cza;
Ile kocha�am, tyle nienawidz�!
Ciesz� si� nawet, czuj� rozkosz w duszy,
�e� mnie z mi�osnej uwolni� katuszy,
�e� mnie obja�ni�, ile godne wiary
Tobie podobne poczwary.
Alfred
Uspok�j si�, Elwiro...
Elwira
�atwo z mojej zguby
Przysz�o ci dost�pi� chluby.
Bez do�wiadczenia, bez rodzic�w rady,
Rzucona w �wiata szkodliwe przyk�ady.
Z pragn�c� dusz� dzielenia si� z drug� -
Zyska� m� ufno�� nie bawi�o d�ugo.
Ozi�b�o�� m�a i twoje zalety,
O kt�rych zawszem s�ysza�a, niestety!
Wszystko ku tobie me serce sk�ania�o,
Wszystko walczy�o odporu ju� ma�o.
Zwyci�y�e�. Lecz kiedy ja, w szczerej �a�obie,
Kochaj�c, cnot� po�wi�ci�am tobie -
Ty swoj� zdrad� cieszy�e� si� skrycie!
Lecz niczym zdrady by�oby u�ycie,
Niczym i sztuka uwodzenia ca�a,
Gdybym ci� tylko mniej by�a kocha�a!
Alfred
Mo�esz�e my�le�...
Elwira
Jestem wyst�pn�, przyznaj�,
Nie chc� tai� moich b��d�w.
Ha�b� okryt� zostaj�
I niewart� �adnych wzgl�d�w.
Zdepta�am �wi�to�� skromno�ci i wiary,
Godnam tak bolesnej kary.
Ale - czy li� to tobie kara� mnie przysta�o?
Krwawi� serce, �e ciebie swoim b�stwem mia�o?
Je�li� nigdy nie kocha�, nie zna� ognia duszy,
Co nami�tnym po�arem �r�d�o �ycia suszy,
Co w serce wciska i razem w nim mie�ci
Obok lubej rozkoszy najsro�sze bole�ci -
C� nieszcz�sna Elwira mog�a ci przewini�.
�e� j� stara� si� gwa�tem wyst�pn� uczyni�!
Alfred
C�em zrobi�...
Elwira
Ach, Alfredzie,
To by� nie mo�e, mnie b��dna my�l wiedzie,
Ty mie� nie mo�esz duszy tak nikczemnej,
Nie zdepta�by� ludzko�ci dla chluby daremnej
I �zami mymi twej cnoty nie zmaza�;
Ty� musia� mnie porzucnp, honor ci tak kaza�.
Wszak prawda? powiedz, musia�e� mnie zwodzi�,
Ci�kim pociskiem w to serce ugodzi�?
Ach, powiedz, zaklinam ci�, zmniejsz, skryj twoje win�,
Jak najp�onniejsz� wynale� przyczyn�,
Jak najmniej wiary godn� - ja chc�, ja uwierz�,
Lada pozoru uchwyc� si� szczerze,
Nie - �ebym w dawnych marzeniach zosta�a,
Lecz �ebym ciebie cnotliwszym widzia�a.
Alfred
Zgaduj� teraz twych �al�w przyczyn�:
Zazdrosna� - i o kogo? O biedn� Alin�!
Ale jak�e� j� mog�a por�wnywa� z sob�?
Ty, kt�ra jeste� p�ci pi�knej ozdob�.
Ty, przed kt�r� p� �wiata musi si� uni�a�,
Ach, jak�e� mog�a tak sobie ubli�a�
I bra� za mi�o�� - rozrywk� z mej strony?
Lecz �ebym ci� przekona�, ile jest ceniony
Ka�dy zadatek uczucia Aliny -
Oto jej bilet, w swym gu�cie jedyny,
Mocny mora�em i wczesn� obron�,
Obok obietnic, o co nie proszono -
dr�c list
Zdzieram go w sztuki, b�d� pewna, �e szczerze,
I u n�g twoich k�ad� go w ofierze.
zbl