5323
Szczegóły |
Tytuł |
5323 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5323 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5323 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5323 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ORSON SCOTT CARD
Oczarowanie
(Prze�o�y�a: Maciejka Mazan)
dla Kristine
Tak wiele lat od tego pierwszego poca�unku,
a magia wci�� coraz silniejsza
ROZDZIA� PIERWSZY
Li�cie
- Mam dziesi�� lat, zawsze nazywa�e� mnie Wani�. We wszystkich dokumentach i w
szkolnym dzienniku jest wyra�nie napisane, �e nazywam si� Iwan Pietrowicz
Smiecki. A ty
mi m�wisz, �e nie wiedzie� kiedy sta�em si� Izaakiem Szlom�. Co, jestem
�ydowskim tajnym
agentem?
Ojciec Wani s�ucha� w milczeniu, z twarz� nieprzeniknion�, g�adk� jak pergamin.
Matka, kt�ra nie bra�a udzia�u w rozmowie, mia�a tak� min�, jakby z trudem
powstrzymywa�a
si� od �miechu. Co� j� bawi�o? A je�li tak, to co? Wania? M��, kt�ry zapa�a�
nag�ym
upodobaniem do judaizmu?
Cokolwiek wywo�a�o ten prawie u�miech, Wania nie mia� ochoty budzi� �mieszno�ci.
Nawet w wieku lat dziesi�ciu godno�� mia�a dla niego wielkie znaczenie. Opanowa�
si� i
m�wi� spokojniej.
- Jemy wieprzowin� - wytkn�� z naciskiem. - Raki. Kawior.
- Wed�ug mnie �ydzi mog� je�� kawior - pospieszy�a z zapewnieniem matka.
- Ju� s�ysz�, jak wszyscy b�d� szepta�, m�wi� do mnie �ty �ydziaku�, jak mi
powiedz�, �e �cigaj� si� tylko z Rosjanami. Ju� nigdy nie b�d� m�g� z nimi
biega�, a jestem
najszybszy. Jutro nie pozwol� mi nawet mierzy� czasu. A przecie� to m�j stoper!
- W�a�ciwie stoper jest m�j - odezwa� si� ojciec.
- Dyrektor nie pozwoli mi siedzie� z innymi dzie�mi, bo nie jestem Rosjaninem
ani
Ukrai�cem, tylko innostra�cem, �ydem. Dlaczego nie umiem m�wi� po hebrajsku?
Zmieni�e�
wszystko, wi�c czemu nie to?
Ojciec wzni�s� oczy ku sufitowi.
- Dlaczego tak patrzysz? Modlisz si�? Kiedy m�wi� za du�o, zawsze spogl�dasz w
sufit. Rozmawiasz z Bogiem?
Ojciec popatrzy� na Wani�. Mia� oczy o ci�kim spojrzeniu -oczy naukowca,
podkr��one, o powiekach opuchni�tych od czytania hektar�w drukowanych s��w.
- S�ucha�em ci� - powiedzia�. - Masz dziesi�� lat; ch�opiec, kt�ry my�li, �e
jest bardzo
m�dry i gada jak naj�ty, nie okazuje ojcu szacunku ani zaufania. Zrobi�em to dla
twojego
dobra.
- I Bo�ej chwa�y - doda�a matka.
Czy kpi�a? W przypadku matki Wania nigdy nie by� niczego pewien.
- Tylko dla ciebie to robi� - ci�gn�� ojciec. - My�lisz, �e chodzi mi o mnie?
Moja
praca jest tutaj, w Rosji. Stare manuskrypty. To, czego potrzebuj� od innych
kraj�w, dostaj�
dzi�ki renomie, na kt�r� sobie ci�ko zapracowa�em. Dobrze zarabiam.
- Zarabia�e� - wtr�ci�a matka.
Po raz pierwszy Wania zrozumia�, �e je�li on zostanie wykluczony z grona
koleg�w,
to kara ojca mo�e si� okaza� jeszcze bardziej dotkliwa.
- Wyrzucili ci� z uniwersytetu? Ojciec wzruszy� ramionami.
- Studenci i tak b�d� do mnie przychodzi�.
- Je�li ci� znajd� - dorzuci�a matka. Ci�gle z tym dziwnym u�miechem.
- Znajd� mnie! Albo nie! - krzykn�� ojciec. - B�dziemy mieli co je�� albo nie!
Ale
wy�lemy Wani� - Izaaka - z tego kraju, �eby dor�s� tam, gdzie ten jego tupet,
ten brak
szacunku dla wszystkich, kt�rzy nie spe�niaj� jego wyg�rowanych wymaga�, b�dzie
nazwany
tw�rczym podej�ciem albo rokendrolow� inteligencj�!
- Rock and roli to muzyka - powiedzia� Wania.
- Muzyka to Prokofiew, Strawi�ski, Czajkowski, Borodin i Rimski-Korsakow, nawet
Rachmaninow, to jest muzyka! Rock and roli to przem�drzali ch�opcy, kt�rzy dla
nikogo nie
maj� szacunku, rock and roli to ty. W szkole ci�gle pakujesz si� w jakie�
k�opoty! Z takim
nastawieniem nigdy nie dostaniesz si� na studia. Dlaczego tylko ty jeden w ca�ej
Rosji nie
potrafisz ugi�� si� przed w�adz�?
Ojciec zadawa� to pytanie wiele razy wcze�niej, i tak�e tym razem wydawa�o si�,
�e
jest bardziej dumny ni� zmartwiony. Podoba�o mu si�, �e Wania m�wi to, co my�li.
Sam go
do tego zach�ca�. Ale jak to si� sta�o, �e nagle zadeklarowa� wyznanie
moj�eszowe ca�ej
rodziny i zaczai si� ubiega� o wiz� do Izraela?
- Zdecydowa�e� beze mnie, a teraz uwa�asz, �e to moja wina?
- Musz� ci� st�d wywie��, �eby� dorasta� w wolnym kraju.
- Izrael to kraj wojny i terroryzmu! Zrobi� ze mnie �o�nierza! Ka�� mi strzela�
do
Palesty�czyk�w i pali� ich domy.
- To k�amliwa propaganda. Poza tym to bez znaczenia. Mog� ci obieca�, �e nigdy
nie
b�dziesz izraelskim �o�nierzem.
Wania milcza� przez chwil� z uraz�. Potem za�wita�o mu, dlaczego ojciec jest
taki
pewien.
- Wcale nie zamierzasz jecha� do Izraela! Ojciec westchn��.
- Nie m�w hop, p�ki nie przeskoczysz.
Kto� zapuka� do drzwi. Matka posz�a otworzy�.
- Mo�e przez jaki� czas nie b�dziesz tu chodzi� do szko�y - ci�gn�� ojciec. - A
co do
tych bzdur o bieganiu, nigdy nie zostaniesz mistrzem �wiata, to dla Murzyn�w. Za
to tw�j
umys� pozostanie sprawny, kiedy nogi ju� os�abn�. S� takie kraje, w kt�rych
b�dziesz
ceniony.
- Co to za kraje?
Matka wpu�ci�a kogo� do mieszkania.
- Mo�e Niemcy. Mo�e Anglia. Mo�e Kanada.
- Ameryka - szepn�� Wania.
- Kto wie? Zale�y, kt�ry uniwersytet zechce przyj�� podstarza�ego znawc�
literatury
s�owia�skiej.
Ameryka. Wr�g. Rywal. Kraj d�ins�w, rock and roi�a, zbrodni, kapitalizmu, biedy
i
ucisku. Lub nadziei i wolno�ci. Wszystkie te opowie�ci o Ameryce - plotki,
rz�dowe gazety...
By� rok 1975, wojna w Wietnamie sko�czy�a si� przed paroma laty - Ameryka mia�a
krew na
r�kach. Ale jedno powtarza�o si� i w propagandzie, i w zazdrosnych komentarzach
- Ameryka
jest najwa�niejszym pa�stwem na �wiecie. I to tam ojciec chcia� go wys�a�. To
dlatego
�ydowscy krewni matki nagle stali si� tacy strasznie wa�ni, oni i babka ojca po
k�dzieli. �eby
pojecha� do Ameryki.
Nagle Wania niemal wszystko zrozumia�.
Potem matka wr�ci�a do pokoju.
- Ju� jest.
- Kto? - spyta� Wania.
Rodzice spojrzeli na niego wzrokiem bez wyrazu.
- To mohel - powiedzia�a wreszcie matka. Potem wyja�ni�a, co ten stary �yd ma
zrobi� z jego penisem.
W dziesi�� sekund p�niej Wania by� ju� na ulicy, uciekaj�c ile si� w nogach.
Nie
zamierza� pozwoli�, by kto� odci�� mu cz�� cz�onka tylko po to, �eby potem
mogli wsi��� w
samolot i polecie� do kraju kowboj�w. Zanim wr�ci� do domu, mohel ju� odszed�, a
rodzice
nie napomkn�li ani s�owem o tej niespodziewanej ucieczce. Ale on nie robi� sobie
�adnych
nadziei. W jego rodzinie milczenie nie oznacza�o rezygnacji, a jedynie taktyczny
zw�d.
Cho� mohel znikn�� z horyzontu, Wania ci�gle szuka� ukojenia w bieganiu.
Wyobcowany w szkole, pozbawiony zabaw z kolegami, nieustannie, dzie� po dniu
biega� po
ulicach, uskakiwa� przed przeszkodami, zostawiaj�c za sob� niezadowolone pomruki
i
okrzyki: Uwa�aj! Nie p�d� tak! Oka� troch� szacunku! Szaleniec! Dla niego by�a
to muzyka
miasta.
Marzy� potrafi� tylko podczas biegu. Dot�d nie zna� ogranicze�. Wydawa�o mu si�,
�e
jest zdany na �ask� i nie�ask� wiatru, nios�cego go tu i tam, prawdziwie
przypadkowe �ycie,
w kt�rym nie ma mowy o celu. Dziwaczne, niestworzone plany ojca. Ironiczne
spojrzenie
matki, traktuj�cej �ycie niczym pasmo zabawnych wydarze�, w�r�d kt�rych
mimochodem
robi si� to, co trzeba. A mnie trzeba, mamo, wzbi� si� pod niebo jak latawiec,
zerwa� sznurek
i pofrun�� bez �adnych ogranicze�. Trzeba mi, ojcze, kt�ry przestawiasz szachy
na planszy
�ycia, pozosta� bezpiecznie w pude�ku.
Zapomnijcie o mnie!
Ale bieg nie m�g� go uchroni� przed zamiarami innych. Nie dawa� wolno�ci, gdy�
rodzice - jak zwykle - pomin�li milczeniem jego drobne manie. Nawet w��czyli je
do swojej
historii; raz pods�ucha�, jak opowiadali jakiemu� nowemu �ydowskiemu znajomemu,
�e z
Izaakiem trzeba post�powa� cierpliwie, bo jest pomi�dzy dwiema
rzeczywisto�ciami. Jedn�
mu skradziono, a do drugiej jeszcze nie dojrza�.
Dopiero kiedy sam ojciec podda� si� owemu rytua�owi m�skiego pos�usze�stwa,
Wania zda� sobie spraw�, �e ca�a ta afera nie dotyczy tylko jego. Ojciec chcia�
wr�ci� do
zwyk�ych zaj��, ale to okaza�o si� niemo�liwe; nie wspomnia� o tym ani s�owem,
bo b�l i
za�enowanie niemal odebra�y mu mow�.
Matka, zawsze spiesz�ca z pomoc�, nie m�wi�a, co mohel zrobi� jej m�owi, ale
Wania da�by g�ow�, �e na jej twarzy pojawia� si� niemal niedostrzegalny
ironiczny u�miech,
kiedy ojciec prosi� o co�, co zwykle przyni�s�by sam. Przez jaki� czas rozwa�a�,
czy matka
uwa�a te religijne szopki za zabawne, ale kiedy rana przesta�a ojcu dokucza� i
�ycie wr�ci�o
do stanu, jaki obecnie stanowi� dla nich norm�, Wania nabra� podejrze�, �e
pomimo ca�ej
swojej ironii w�a�nie matka jest prawdziwie wierz�c� osob� w ich rodzinie.
Mo�e zawsze tak by�o, cho� - jak wszyscy Rosjanie - smarowa�a chleb aromatycznym
smalcem ze skwarkami. Nawr�cenie ojca stanowi�o cz�� wi�kszego planu; matka po
prostu
wiedzia�a, kto rz�dzi� wszech�wiatem. Ojciec zmusza� si� do post�powania zgodnie
z
zasadami wiary. Matka nie mia�a w�tpliwo�ci, �e B�g istnieje. Po prostu o nim
nie m�wi�a.
�Hitlerowcy zabili sze�� milion�w �yd�w - powiedzia�a ojcu. - A tw�j g�os, twoja
modlitwa,
ma wype�ni� to milczenie? Czy kiedy umiera dziecko, pocieszasz jego rodzic�w,
daj�c im
szczeniaka?�
Matka najwyra�niej wierzy�a nie tylko w istnienie Boga, ale w dodatku uwa�a�a,
�e to
ten sam B�g, kt�ry uczyni� nar�d �ydowski wybranym w czasach, gdy Abraham
podr�owa�
ze swoj� bezp�odn� �on�, udaj�c, gdy wpad�a w oko jakiemu� w�adcy, �e to jego
siostra.
T� opowie�� Wania lubi� najbardziej. Ojciec zdecydowa�, �e b�d� razem studiowa�
Tor�, wi�c chodzili do mieszkania rabina i s�uchali, jak czyta po hebrajsku, a
potem t�umaczy.
W drodze do domu rozmawiali o tym, co us�yszeli. �To maj� by� religijne
historie? - pyta�
ci�gle Wania. - Juda �pi z prostytutk�, ale potem okazuje si�, �e to jego
synowa, wi�c w
oczach Boga wszystko jest w porz�dku?�
Historia o obrzezaniu Sychema okaza�a si� punktem zwrotnym. Dina, c�rka Jakuba,
zosta�a zgwa�cona przez ksi�cia Sychema. Ksi��� chcia� si� z ni� o�eni�, a Jakub
uzna�, �e to,
owszem, interesuj�ca propozycja, ale dwunastu braciom Diny bardziej zale�a�o na
pomszczeniu nadwer�onego honoru siostry ni� na wydaniu jej za bogatego pana,
kt�ry w
przysz�o�ci zasi�dzie na tronie, dlatego powiedzieli ksi�ciu, �e wraz ze
wszystkimi
m�czyznami w mie�cie ma podda� si� obrzezaniu. Gdy za� by�o ju� po wszystkim i
ksi���
wraz ze swymi lud�mi le�a� i j�cza� z b�lu, synowie Jakuba wyci�gn�li miecze i
zamordowali
wszystkich. Pod koniec tej historii Wania zwr�ci� si� do ojca:
- Mo�e jednak pozwol� si� obrzeza�.
Ojciec spojrza� na niego, ca�kowicie zbity z tropu.
- Zmieni�e� zdanie akurat po tej opowie�ci? Wania wzruszy� ramionami.
- Czy jest jaka� nadzieja, �e mi to wyt�umaczysz?
- Tylko si� zastanawiam - mrukn�� Wania. Wyja�ni�by, gdyby potrafi�. Zanim
pozna�
opowie��, nie chcia� nawet my�le� o obrzezaniu; po us�yszeniu, obrz�d sta� si�
dla niego
zrozumia�y, a skoro by� zrozumia�y, wkr�tce okaza� si� nieunikniony.
P�niej, biegaj�c, u�wiadomi� sobie, dlaczego opowie�� sk�oni�a go do zmiany
decyzji. Obrzezanie by�o g�upim, barbarzy�skim obrz�dem, ale historia Sychema
udowadnia�a, �e B�g r�wnie� tak uwa�a. To barbarzy�stwo, zdawa� si� m�wi� B�g, i
boli jak
jasna cholera, ale chc�, �eby� to zrobi�. Zadaj sobie taki b�l, �eby ka�dy m�g�
wej�� z ulicy i
ci� zabi�, a ty by� tylko powiedzia�: dzi�kuj�, i tak nie chce mi si� �y�, bo
kto� mi odci��
kawa�ek cz�onka.
Nie m�g� tego wyja�ni� ojcu. Wiedzia� tylko, �e mo�e podda� si� obrzezaniu,
skoro
B�g uwa�a je za idiotyzm.
I tak na par� dni sta� si� niezdolny do biegania, za� kiedy ju� wyzdrowia� i
m�g�
znowu zacz��, okaza�o si�, �e odebrano mu tak�e miasto. Kongres ameryka�ski
zwi�kszy�
liczb� wiz dla �yd�w, w zwi�zku z czym Zwi�zek Radziecki zareagowa�, odmawiaj�c
wszystkim �ydom pozwolenia na wyjazd i nasilaj�c prze�ladowania. W przypadku
rodziny
Wani mia�o to bardzo praktyczne konsekwencje. Stracili mieszkanie.
Dla ojca oznacza�o to koniec zaj�� ze studentami, koniec odwiedzin by�ych
koleg�w z
uniwersytetu. A tak�e upokorzenie, ca�kowit� zale�no�� od innych, poniewa�
straci� te� prac�.
Matka opanowa�a sytuacj�. �Wi�c teraz b�dziemy robi� ceg�y bez s�omy�,
powiedzia�a. Wania pami�ta�, �e przez ca�e �ycie robi�a takie enigmatyczne
uwagi. Dopiero
teraz, po przeczytaniu Ksi�gi Wyj�cia, zrozumia�, czego one dotycz�, i poj��:
matka na-
prawd� jest �yd�wk�! Przez ca�e moje �ycie zwraca�a si� do nas, jakby�my te�
byli �ydami,
ale ja nie rozumia�em. I po raz pierwszy zacz�� si� zastanawia�, czy ta ca�a
awantura nie
zosta�a zaplanowana przez ni�; by�a sprytna i tak pokierowa�a ojcem, i� sam do
tego doszed�,
z w�asnych, bardzo logicznych i niereligijnych przyczyn. Nie zostaje si� dobrym
�ydem
dlatego, �e B�g tak nakazuje, ale po to, �eby syn m�g� mieszka� w Ameryce. Czy
matka
mog�a by� a� tak podst�pna?
Przez tydzie� tu�ali si� po domach �yd�w, kt�rzy nie mieli dla nich miejsca.
Takie
�ycie nie mog�o trwa� d�u�ej, cz�ciowo dlatego, �e by�o bardzo niewygodne, a
cz�ciowo ze
wzgl�du na fakt, i� w por�wnaniu z tymi lud�mi na jaw wychodzi�a ich
nieporadno�� w
sprawach religii. Ojciec i Wania straszliwie kaleczyli hebrajski, usi�owali
dotrzyma� kroku
modl�cym si� i sto razy dziennie szeroko otwierali oczy, s�ysz�c s�owa i zdania,
kt�re nic dla
nich nie znaczy�y.
Matka wydawa�a si� nie przejmowa� tymi problemami, poniewa� przez par� lat
mieszka�a ze swoimi rodzicami, kt�rzy obchodzili wszystkie �wi�ta, mieli dwie
kuchnie i
przestrzegali podzia�u pomi�dzy kobietami i m�czyznami. A jednak Wania widzia�,
�e i ona
by�a raczej rozbawiona, ni� poch�oni�ta �yciem tych dom�w, a tamtejsze kobiety
odnosi�y si�
do niej jeszcze bardziej nieufnie ni� m�czy�ni do ojca.
Wreszcie to nie �yd, a daleki kuzyn ojca (wnuk brata dziadka ojca, co w pocie
czo�a
wyt�umaczono Wani) da� im miejsce w swoim domu na czas oczekiwania na wiz�
wyjazdow�. Kuzyn Marek mia� farm� mleczn� u st�p Karpat, w regionie, kt�ry przed
wojn�
nale�a� do Polski, a przez to unikn�� stalinowskiej kolektywizacji ukrai�skich
gospodarstw
indywidualnych. W tym odleg�ym zak�tku kraju, prawie bezludnym i pozbawionym
znaczenia strategicznego, komunizm ogranicza� si� do flag i transparent�w w
oknach. Stado
nale��ce do kuzyna Marka stanowi�o oficjalnie cz�� ko�chozu; w praktyce by�y to
jego
krowy, kt�re karmi� i pas� tak, jak uwa�a� za stosowne. Du�a cz�� udoju i sera
nie dociera�a
do miejsca przeznaczenia, lecz by�a wymieniana tu i tam za towary i us�ugi, a
czasem i za
tward� zachodni� walut�. Kuzyn Marek mia� wolne miejsce w domu, niepokorn�
natur� i na
tyle zapas�w, by przyj�� troje nieszcz�snych kuzyn�w, kt�rzy postanowili sta�
si� �ydami,
�eby wyjecha� na Zach�d.
- Wiejskie �ycie wyjdzie ci na zdrowie - powiedzia� ojciec, cho� jego kwa�na
mina
zdradza�a, �e nie znalaz� jeszcze przyczyn, dla kt�rych wiejskie �ycie mia�oby
pos�u�y� i
jemu. Kuzyn Marek nie m�g� mu zaoferowa� uniwersytetu. Ojciec, chc�c wyk�ada�,
musia�by
znale�� tematy, wzbudzaj�ce zainteresowanie kr�w.
Ale co do Wani, ojciec si� nie myli�. Wiejskie �ycie rzeczywi�cie wysz�o mu na
zdrowie. Praca by�a tu ci�ka; kuzyn Marek okaza� si� cz�owiekiem mi�ym, lecz
oczekiwa�
pomocy od wszystkich mieszka�c�w gospodarstwa. Wania szybko przywyk� do wysi�ku,
nie
wspominaj�c ju� o wiejskim jedzeniu - pe�nym mleku i chlebie o chrupi�cej
sk�rce. Dobrze
�y�o si� w gospodarstwie, ale wszystko, co kocha�, le�a�o poza jego granicami,
gdy� w tym
odludnym miejscu ocala�y jeszcze resztki starych europejskich las�w.
- To nasze gniazdo, nasza prawdziwa ojczyzna - powiedzia� ojciec. - Tutaj kryli
si�
Pras�owianie, kiedy Goci i Hunowie pustoszyli ich ziemie. Potem odeszli, a my
wyszli�my na
r�wniny i zostawili�my te g�ry wilkom i nied�wiedziom.
Ojciec ci�gle my�la� jak Rosjanin, nie jak �yd.
Ale co mog�a obchodzi� Wani� dawna Ru�? Wiedzia� tylko, �e wiejskie drogi
ci�gn�y si� kilometrami, zupe�nie puste, a miejsca, gdzie nie przejecha� �aden
pojazd,
pokrywa�a trawa i ros�y drzewa, wielkie i stare na stromych zboczach g�r, na
kt�re nie
zaw�drowali drwale; g�osy ptak�w nie musia�y i�� o lepsze z rykami klakson�w i
silnik�w.
Na niebie kto� rozla� skopek gwiezdnego mleka, a w nocy, kiedy nie �wieci�
ksi�yc, robi�o
si� tak ciemno, �e mo�na by�o wpa�� na �cian� domu, do ko�ca go nie widz�c. Nie
by�a to
prawdziwa dzicz, ale jemu, ch�opcu z miasta, wychowanemu w bloku, wydawa�o si�,
�e to
miejsce magiczne, jakby prosto z obraz�w Szyszkina. Niemal spodziewa� si�
zobaczy�
pomi�dzy drzewami ma�e nied�wiadki.
W takim miejscu musia�y si� dzia� wszystkie bajki jego dzieci�stwa - to tu �y�
ksi���
Iwan, szary wilk, �ar-ptak, Ko�ciej Nie�miertelny, Miku�a Mo�ajski, Baba-Jaga. I
poniewa�
trafi� tu w czasie, gdy po raz pierwszy czyta� Tor�, wyobra�a� sobie, �e
Abraham, Jakub i
dzieci Izraela w�drowali w�a�nie po tych zielonych ��kach. Wiedzia�, �e to
bzdura - Palestyna
jest rozpalona i sucha, Synaj to sam kamie� i piasek. A jednak czy nie mo�na
by�o sobie
wyobrazi�, jak id� po tych wzg�rzach, wracaj�c z pastwisk, synowie Jakuba, by
pokaza� ojcu
podart� i pokrwawion� szat�? Czy to nie z tych g�r wyruszy� Abraham do walki o
miasta?
Tutaj tak�e nie potrafi� si� wzbi� pod niebo, ale m�g� biega�, tak d�ugo, a�
zupe�nie
opad� z si�, a w g�owie kr�ci�o si� mu tak, jakby naprawd� lata�. A kiedy si�
o�mieli� i zszed� z
ubitych dr�g, zaczai odkrywa� najstarsze i najbardziej zagubione zak�tki las�w.
Znika� na
ca�e godziny, a� wreszcie matka zacz�a si� martwi�. �Po�li�niesz si� na zboczu,
po�amiesz
nogi, nikt nie b�dzie wiedzia�, gdzie ci� szuka�; o to ci chodzi?� Potem rodzice
chyba to
przedyskutowali i postanowili zaufa� jego rozs�dkowi, a mo�e tak�e opiece
boskiej, gdy� nie
zabronili mu dalszych wypad�w. Mo�e po prostu liczyli na to, �e wkr�tce
otrzymaj� wiz�,
zawioz� go do jakiego� ameryka�skiego miasta, gdzie b�d� go chroni� przed kulami
gangster�w i murzy�skimi zamieszkami, o kt�rych tak wiele s�yszeli.
Gdyby wiza przysz�a o jeden dzie� wcze�niej, Wania nie znalaz�by polanki i
jeziora
li�ci.
Stan�� nad ni�, w �rodku lasu tak starego, �e na ziemi nie ros�o prawie nic -
kopu�a
li�ci by�a tak g�sta, �e na poziomie ziemi panowa�y niemal zupe�ne ciemno�ci, w
kt�rych
mog�y prze�y� jedynie najtwardsze �d�b�a trawy i pn�cza. Wydawa�o si�, �e przez
prze�wity
mi�dzy pniami wida� koniec lasu, ale to tylko inne drzewa zas�ania�y widok albo
g�szcz robi�
si� zbyt mroczny. Na ziemi le�a�a warstwa li�ci, tak gruba, �e pod�o�e ugina�o
si� pod
stopami jak trampolina. Wania zacz�� skaka� tylko dlatego, �eby poczu� to
zabawne
spr�ynowanie. Jakby si� chodzi�o po Ksi�ycu, je�li Amerykanie naprawd� tam
wyl�dowali.
Odbicie, skok, odbicie, skok. Oczywi�cie na Ksi�ycu nie ma ga��zi. Wania
uderzy� g�ow� w
konar i upad�, oszo�omiony i obola�y.
W�a�nie przed tym przestrzega�a matka. Mam wstrz�s m�zgu, zaraz dostan�
konwulsji
i nikt nie znajdzie mojego cia�a, a� wreszcie psy przywlok� do domu jak�� jego
cz��. To
b�dzie pewnie ta obrzezana cz��, wi�c wezw� mohela, �eby mnie rozpozna�. Tak,
to ten
ch�opiec, Izaak Szloma, znany te� jako Iwan Pietrowicz Smiecki. Dobry biegacz,
ale
najwyra�niej niezbyt m�dry, bo nie uwa�a�. Przykro mi, by� za g�upi, �eby �y�.
Tak dzia�a
mechanizm selekcji naturalnej. Powinien siedzie� w Izraelu, tam nie ma drzew.
Ale po chwili zawroty g�owy min�y i Wania znowu ruszy� przez las. Oczywi�cie
tym
razem uwa�a� na g�ow�, wypatruj�c niskich ga��zi. W ten w�a�nie spos�b
zorientowa� si�, �e
znalaz� polan� - nie dlatego, �e jasne �wiat�o s�o�ca stworzy�o wysp� dnia w
morzu mroku,
ale poniewa� nagle sko�czy�y si� ga��zie.
Stan�� na skraju polany i rozejrza� si�. Czy tu, gdzie dochodzi �wiat�o, nie
powinno
by� ��ki? Wysoka trawa, polne kwiaty, tak w�a�nie powinno to wygl�da�. A zamiast
tego
zobaczy� tylko �ci�k�, suche li�cie za�cielaj�ce ziemi� grubym dywanem.
Co tak truj�cego mog�o si� znajdowa� w tej ziemi, �e nie ros�y na niej drzewa
ani
trawa? Z pewno�ci� jaka� sztuczna substancja, poniewa� polana mia�a kszta�t
idealnego
okr�gu.
Lekki wietrzyk poruszy� li��mi. Par� z nich odfrun�o z pag�rka na �rodku polany
i
teraz Wania zacz�� podejrzewa�, �e to nie kamie� ani maszyna, gdy� kszta�ty
owego pag�rka
przypomina�y ludzkie cia�o. A czy tam, gdzie powinna znajdowa� si� g�owa, nie
wyziera�a
twarz?
Kolejny li�� ulecia� z wiatrem. To musi by� twarz. �pi�ca kobieta. Czy okry�a
si�
li��mi przed zimnem? A mo�e jest ranna i le�y tu tak d�ugo, �e li�cie j�
zasypa�y. Nie �yje?
Czy sk�ra napi�a si� na jej policzkach jak u mumii? Z tej odleg�o�ci trudno to
by�o
stwierdzi�. Co� go powstrzymywa�o, nak�ania�o go do ucieczki, bo je�li kobieta
rzeczywi�cie
nie �y�a, jego wyobra�enia o tragediach po raz pierwszy by si� urzeczywistni�y,
a tego nie
chcia�. Nie chcia� odgarn�� li�ci i znale�� cia�a kobiety, kt�ra bieg�a przez
las, uderzy�a g�ow�
w ga��� i zdo�a�a dotrze� na t� polan� w nadziei, �e zobaczy j� pilot
przelatuj�cego samolotu,
ale straci�a przytomno��, umar�a i...
Chcia� uciec, ale jednocze�nie chcia� j� zobaczy�, dotkn��. Je�li by�a martwa,
chcia�
zobaczy� �mier�, dotkn�� jej.
Uni�s� stop�, by wej�� na polan�.
Cho� w jego ruchu nie by�o nic nadzwyczajnego, li�cie zawirowa�y i nagle, ku
swemu
przera�eniu, zda� sobie spraw�, �e polana nie przypomina le�nego poszycia, gdy�
li�cie
wirowa�y coraz g��biej, odsuwa�y si� od jego st�p i ods�ania�y kraw�d�
przepa�ci.
To nie by�a polana, lecz g��boka kotlina, okr�g�a niecka, g��boko wyci�ta w
ziemi.
Nie potrafi� si� zorientowa�, jak by�a g��boka, gdy� li�cie nadal wirowa�y,
coraz g��biej i
g��biej, a wicher, obudzony ruchem jego nogi, podni�s� je w g�r�, prosto w
niebo, jak s�up
dymu.
Jednak kobieta nadal tam le�a�a, a zatem musia�a spoczywa� na piedestale,
wyrastaj�cym z dna kotliny. Kobiety ze wstrz�sem m�zgu na og� nie skacz� do
przepa�ci i
nie wspinaj� si� na s�upy. Tu si� sta�o co� innego, bardziej ponurego. To pewnie
ofiara
morderstwa.
Znowu na ni� spojrza�, ale li�cie, kt�re wcze�niej poderwa�y si� z ziemi, teraz
powoli
opada�y i zas�oni�y wszystko. Potem dostrzeg� miejsce, w kt�rym powinna
spoczywa� jej
g�owa, lecz za�ciela�y je ju� tylko li�cie.
Ponios�a mnie wyobra�nia, pomy�la�. To by� tylko li��, a ja w nim zobaczy�em
nos.
Nie ma tam �adnej kobiety, to tylko dziwna ska�a. I pe�na li�ci kotlina w �rodku
lasu. Mo�e to
krater po uderzeniu meteorytu. To ma sens.
Kiedy sta� i wyobra�a� sobie upadek wielkiego g�azu z przestrzeni kosmicznej,
co�
poruszy�o si� po przeciwnej stronie polany. A raczej drga�o pod powierzchni�
li�ci i powoli
zbli�a�o si� ku niemu.
W tej kotlinie, pod li��mi mieszka jakie� stworzenie, ca�kiem jak w�� morski pod
falami. Naziemna o�miornica, kt�ra zbli�y si� do mnie, wyrzuci mack� na brzeg,
wci�gnie
mnie pod li�cie i zje na obiad. Nie strawi tylko mojej g�owy, kt�r� wyrzuci na
piedesta�, by
zwabia�a innych w�drowc�w.
To co� zbli�a�o si� coraz bardziej. W walce mi�dzy ciekawo�ci� i chorobliw�
wyobra�ni� ta ostatnia odnios�a zwyci�stwo. Wania rzuci� si� do ucieczki; ju�
nie skacz�c,
lecz usi�uj�c brn�� w li�ciach. Oczywi�cie par� razy po�lizn�� si� i upad�, a�
wreszcie ziemia i
strz�py ro�lin pokry�y go ca�ego.
Gdzie by�a droga? Czy stworzenie z kotliny p�dzi jego �ladem? Zgubi� si�, zaraz
zacznie si� �ciemnia�, potw�r znajdzie go i powoli po�re, zaczynaj�c od st�p...
Droga nagle si� znalaz�a. W�a�ciwie nie by�a tak daleko. A mo�e bieg� szybciej i
d�u�ej, ni� mu si� zdawa�o. Na tej znajomej drodze, w popo�udniowym s�o�cu,
poczu� si�
bezpieczniej. Bieg� truchtem jeszcze przez jaki� czas. Reszt� trasy przeszed�
spokojnym
krokiem.
Wania nigdy nie znalaz� okazji, by opowiedzie� o swojej przygodzie. Matka tylko
rzuci�a na niego okiem i kaza�a mu natychmiast si� wyk�pa�; m�wi�a, �e szukali
go wsz�dzie,
zosta�o niewiele czasu na przygotowanie, gdzie on si� podziewa�? Wizy przysz�y
niespodziewanie, samolot odlatuje za dwa dni, musieli wyjecha� ju� dzi�, �eby
z�apa� poci�g,
kt�ry dowiezie ich do Kijowa, gdzie wsi�d� w samolot do Austrii.
A na pok�adzie samolotu lec�cego do Wiednia, gdy wreszcie znale�li chwil�
spokoju,
Wania zrezygnowa� ze zwierzenia si� rodzicom z wydarze� w lesie. To ju� nie
mia�o
znaczenia. Ju� nigdy w �yciu nie odwiedzi tego lasu. Kiedy si� raz opu�ci
Zwi�zek Radziecki,
nie ma powrotu. Nawet je�li zostawi�o si� za sob� tajemnic� starego lasu. To
wspomnienie,
kt�re pozostanie w jego pami�ci, zagadka bez rozwi�zania. Albo, co bardziej
prawdopodobne,
wspomnienie dzieci�cego l�ku, zrodzonego przez zbyt wybuja�� wyobra�ni�.
Do czasu, gdy samolot wyl�dowa� w Wiedniu, reporterzy zapalili reflektory i
skierowali na nich kamery telewizyjne, a urz�dnicy sprawdzili ich wizy, za�
r�ni ludzie
obst�pili ich, �eby spyta�, czy rzeczywi�cie pojad� do Izraela, lub
poinformowa�, �e maj�
prawo uda� si� wsz�dzie, gdzie tylko zechc�, bo przekroczyli granic� wolnego
�wiata - do
tego czasu Wania zd��y� przekona� sam siebie, �e na polance nie widzia� niczyjej
twarzy,
kotlina nie by�a tak g��boka, jak mu si� wydawa�o, a li��mi poruszy� wiatr lub
zaj�c. Nie by�o
�adnego niebezpiecze�stwa. Nie by�o �mierci. Nie by�o tajemnicy. Ani niczego
niezwyk�ego.
Nie istnia� �aden pow�d, dla kt�rego owo zdarzenie mia�oby ci�gle go nawiedza� w
snach, towarzyszy� mu w dzieci�stwie i p�niej. Ale te sny nie pojawia�y si� bez
przyczyny. I
cho� sobie powtarza�, �e tamtego dnia w lesie nie wydarzy�o si� nic niezwyk�ego,
w g��bi
duszy wiedzia�, �e co� si� jednak wydarzy�o, a on ju� nigdy si� nie dowie, co to
by�a za
polana i co by si� sta�o, gdyby zosta�.
ROZDZIA� DRUGI
Prawdziwa mi�o��
Plan ojca jednak si� powi�d�. Kiedy przybyli do Wiednia, ojciec w ci�gu paru
godzin
zdoby� potwierdzenie, i� zosta� zatrudniony jako profesor j�zyk�w s�owia�skich
na
uniwersytecie Mohegan w zachodniej cz�ci stanu Nowy Jork, gdzie mia� do��czy�
do
szacownego towarzystwa, rosyjski klejnot w poliglotycznej koronie. Wkr�tce
zamieszkali w
domu, kt�ry wydawa� si� im przestronny, ze zdzicza�ym ogrodem, prowadz�cym na
brzeg
jeziora Olalaga, kt�re po pewnym czasie zacz�li nazywa� Ol�, a czasami, kiedy
wpada�o w
kapry�ny humor, Ol�-Ole�k�, jakby jezioro by�o postaci� z ludowej bajki.
Po historiach o Ameryce, a zw�aszcza o Nowym Jorku, kt�ry mia� by� d�ungl� pe�n�
slums�w i ska�onego powietrza, odkrycie las�w, wiejskich gospodarstw i �agodnych
pag�rk�w wyda�o si� Wani bliskie cudu. Jednak tutejsze lasy nie by�y nawet w
po�owie tak
stare i gro�ne, jak knieja wok� domu kuzyna Marka. Wkr�tce Wania doszed� do
wniosku, �e
do Ameryki dobrze jest przyjecha�, ale po pewnym czasie �ycie tutaj staje si�
r�wnie nudne,
jak wsz�dzie indziej.
Ojciec wydawa� si� zadowolony. Wania przyjecha� do Ameryki na tyle wcze�nie, by
opanowa� j�zyk bez �ladu akcentu. Tak szybko przyzwyczai� si� do sposobu, w jaki
Amerykanie wymawiali jego imi� - �Ajwen� zamiast �Iwan� - �e sam zacz�� tak o
sobie
m�wi�, a �Wania� przetrwa�o jedynie w domowym s�owniku.
Rodzice nie mieli tyle szcz�cia - ojciec nigdy nie pozby� si� gard�owego
rosyjskiego
akcentu, a matka zdoby�a si� na tylko tyle wysi�ku, by przyswoi� sobie nazwy
artyku��w
spo�ywczych i ameryka�skich pieni�dzy. Oznacza�o to, �e jej �ycie zogniskowa�o
si� wok�
domu, a cho� ojciec cz�sto wyk�ada� na innych uniwersytetach i czerpa� wielk�
przyjemno�� z
kontakt�w ze studentami, on tak�e najwi�cej uwagi po�wi�ca� synowi.
Iwan ka�dego dnia odczuwa� presj� po�wi�cenia rodzic�w. Nigdy o tym nie m�wili.
Nie musieli. Robi� wszystko, by wykorzysta� szans�, jak� mu dali. Ci�ko
pracowa� w szkole
i uczy� si� wielu dodatkowych przedmiot�w. Nie mieli �adnego powodu, �eby na
niego
narzeka�. A kiedy czasami kusi�o go, �eby zaprotestowa� przeciwko narzuconemu
rygorowi,
przypomina� sobie, co dla niego po�wi�cili. Przyjaci�, krewnych, ojczyzn�.
Ucieczk� od oczekiwa� rodzic�w sta�o si� dla niego to samo, co w Zwi�zku
Radzieckim - bieganie. Kiedy dor�s� na tyle, by wst�pi� do szkolnego k�ka
lekkoatletycznego, zaj�� si� tak�e wszystkimi dyscyplinami dziesi�cioboju. Rzut
oszczepem,
bieg przez p�otki, rzut dyskiem, sprint... czasami by� lepszy w jakiej�
dyscyplinie, lecz tym, co
go wyr�nia�o, by� wyr�wnany poziom. Zawsze mia� dobre wyniki i przy ka�dym
spotkaniu
utrzymywa� kondycj�. Kiedy wst�pi� na uniwersytet Mohegan, z �atwo�ci� dosta�
si� do
zespo�u lekkoatletycznego.
Rodzice i ich przyjaciele nigdy nie zrozumieli jego sportowych upodoba�. Czasami
ich to �mieszy�o (�yd - sportowiec?), dop�ki Iwan nie zauwa�y� zimno, �e Izrael
nie
przyjmuje chrze�cijan do swojego olimpijskiego zespo�u. Tylko raz, pod koniec
liceum,
ojciec oznajmi�, �e Iwan powinien po�wi�ci� marnowany na treningach czas na
doskonalenie
wiedzy. �Cia�o os�abnie, gdy sko�czysz czterdziestk�, lecz umys� b�dzie ci�gle
sprawny, wi�c
po co inwestowa� w co� tak nietrwa�ego? Nie mo�na by� dobrym we wszystkim�. W
odpowiedzi Iwan nie zjawi� si� na egzaminach ko�cowych i przez ca�y dzie� biega�
wok�
Oli. Musia� zda� poprawk�, a ojciec nigdy wi�cej nie kwestionowa� jego upodoba�.
Tak naprawd� Iwan nie sprzeciwia� si� wymaganiom ojca. Podczas studi�w zaj�� si�
histori�, j�zykami i folklorem; od pierwszej klasy szko�y �redniej by�
najpilniejszym uczniem
swego ojca. Razem studiowali najstarsze dialekty ukrai�skiego, bu�garskiego i
serbskiego.
Przez rok rozmawiali ze sob� wy��cznie w j�zyku staro-cerkiewno-s�owia�skim,
przechodz�c
na rosyjski lub angielski tylko wtedy, gdy brakowa�o im nowoczesnych wyraz�w.
Wszyscy wiedzieli, �e ojciec jest bardzo dumny z niezwyk�ych osi�gni�� Iwana -
kilka
pierwszorz�dnych dziennik�w opublikowa�o jego rozprawy jeszcze przed uko�czeniem
szko�y �redniej - ale nigdy naprawd� nie zbli�y� si� do syna. Przynajmniej nie
tak, jak to by�o
w zwyczaju w Ameryce. Iwan nigdy nie rozmawia� z ojcem o swoich marzeniach,
pragnieniach, niepowodzeniach, nadziejach. Z pewno�ci� nigdy nie wspomnia�, �e
nadal
gn�bi� go koszmary o kolistej kotlinie w lesie, w kt�rej pod li��mi mieszka�o
jakie�
nienazwane stworzenie.
Z matk� tak�e nie rozmawia� na ten temat, ale ona zdawa�a si� i tak wiedzie� o
jego
uczuciach. Mo�e je odgadywa�a, a mo�e sama je w nim zaszczepi�a. Kiedy chodzi�
do liceum,
cz�sto bywa� zakochany po uszy w tej czy innej dziewczynie, a matka domy�la�a
si�
wszystkiego, cho� nie zdradza� si� ani s�owem. �Co to za jedna?�, pyta�a. Iwan
odpowiada� -
zawsze by�o mu l�ej, je�li si� zwierzy� - a ona przygl�da�a si� mu uwa�nie i
orzeka�a: �To nie
jest mi�o��.
Z pocz�tku upiera� si�, �e w�a�nie przeciwnie, to mi�o��, a w og�le sk�d matka
mo�e
co� o tym wiedzie�, skoro jest doros�a, a prawdziwa mi�o�� dawno w niej wygas�a
i przesz�a
w przyzwyczajenie? Jednak z czasem nauczy� si� ufa� jej os�dowi. Zw�aszcza kiedy
od czasu
do czasu m�wi�a: �Och, biedaku, tym razem to mi�o��, a ta dziewczyna ci�
skrzywdzi�.
Niestety, nigdy si� nie myli�a.
- Sk�d ty to wszystko wiesz? - spyta� w ko�cu.
- Czytam w twojej twarzy jak w otwartej ksi��ce.
- Nie, powiedz.
- Jestem czarownic�, znam si� na tych sprawach.
- Mamo, ja m�wi� powa�nie.
- Skoro nie s�uchasz moich odpowiedzi, po co zadajesz mi pytania?
A kiedy sko�czy� dwadzie�cia cztery lata, run�� mur berli�ski. Ogl�dali to w
telewizji.
Potem ojciec wy��czy� odbiornik i powiedzia�:
- Teraz mo�esz wr�ci� i zacz�� zbiera� materia�y do pracy.
- Nie musz� szuka� materia��w w Zwi�zku Radzieckim.
- Wi�c zmie� temat pracy. Co, oszala�e�? Nie chcesz wr�ci�?
Owszem, chcia�. Ale nie dla pracy magisterskiej. Chcia� wr�ci�, poniewa� w snach
nadal widywa� pokryt� li��mi polank�, twarz kobiety i potwora w kotlinie. I z
tego samego
powodu nie chcia� tam jecha�, poniewa� ba� si�, �e owo miejsce nie istnieje, a
tak�e dlatego,
�e mog�o istnie�.
I tak przez ca�y rok uczy� si� i zdawa� egzaminy. Przez nast�pny rok zbiera�
materia�y
do pracy i wreszcie, pod koniec lipca 1991 roku, zosta�o mu sze�� tygodni do
up�ywu daty
powrotu na jego bilecie do Kijowa. Oczywi�cie w�a�nie wtedy pozna� Ruth Meyer.
By�a c�rk� lekarza z Itaki, oddalonej o par� jezior od ich domu. Spotkali si� na
prezbiteria�skim weselu - pan m�ody by� koleg� Iwana z zespo�u
lekkoatletycznego, panna
m�oda mieszka�a w jednym pokoju z Ruth. Ruth i Iwan si�gn�li po t� sam�
przystawk� i po
paru minutach znale�li si� na ganku przed domem, przygl�daj�c si� nadchodz�cym z
po�udnia
burzowym chmurom. Zanim spad� deszcz, ju� trzymali si� za r�ce.
- Powiedz co� w starorosyjskim dialekcie - poprosi�a. Starorosyjski wyda� mu si�
zbyt
nowoczesny. Wobec tego powiedzia� w j�zyku staro-cerkiewno-s�owia�skim:
- Jeste� pi�kna i m�dra i zamierzam si� z tob� o�eni�. Zamkn�a oczy, jakby w
zachwycie.
- To cudowne! M�wisz do mnie w j�zyku, w kt�rym nie zwr�cisz si� do �adnej innej
kobiety.
- Ale nic nie zrozumia�a� - zauwa�y�.
- Owszem, zrozumia�am - mrukn�a, nie otwieraj�c oczu. Roze�mia� si�, ale potem
nawiedzi�y go w�tpliwo�ci; a je�li naprawd� zrozumia�a?
- Co powiedzia�em?
- �e chcia�by�, �ebym si� w tobie zakocha�a.
- Nieprawda. - Ale jego zak�opotany �miech by� dowodem, �e odgad�a ca�kiem
trafnie.
- W�a�nie, �e prawda. - Otworzy�a oczy. - Widz� to ca�kiem wyra�nie.
Po weselu Iwan wr�ci� do domu i usiad� naprzeciw matki w salonie. Po paru
chwilach
podnios�a na niego oczy.
- No i? - spyta�. - To mi�o�� czy nie? Matka przyjrza�a mu si� z powag�.
- Na pewno jest to co�.
- Zamierzam si� z ni� o�eni�.
- A ona o tym wie?
- Ona wie wszystko. Zna moje my�li w chwili, gdy rodz� si� w mojej g�owie.
- Gdyby zna�a je wcze�niej, nie musia�by� ju� my�le�.
- Mamo, ja m�wi� powa�nie.
- A ja nie?
- Nie �artuj ze mnie. To mi�o��.
Ojciec sta� ju� w drzwiach. Wzmianki o ma��e�stwie maj� to do siebie, �e
nieomylnie
przyci�gaj� rodzic�w, bez wzgl�du na to, gdzie s�.
- Co, zakocha�e� si� akurat teraz, kiedy opu�cisz kraj na rok?
- Mo�e powinienem od�o�y� podr� - powiedzia� Iwan, zdaj�c sobie spraw�, �e nie
jest to dobry pomys�.
- A to dobre. O�enisz si�, cho� jeszcze nie napisa�e� pracy -mrukn�� ojciec. -
Jej ojciec
chce ci� utrzymywa�?
- Wiem, musz� jecha�. Ale nie znosz� czeka�!
- Naucz si� cierpliwo�ci.
- Cierpliwo�ci uczymy si� w Rosji. W Ameryce trzeba dzia�a�.
- Wi�c dobrze, �e jedziesz do Rosji - zripostowa� ojciec. -Cierpliwo�� przydaje
si�
znacznie cz�ciej, a tobie przyda si� w szczeg�lno�ci, skoro chcesz mie� dzieci.
Iwan parskn�� niepewnym �miechem.
- Nie ma co, b�d� �wietnym ojcem!
- Niby dlaczego nie? - odezwa�a si� matka. - Uczy�e� si� od najlepszego
specjalisty.
- Tak, wiem. Od was obojga. Zrobili�cie wszystko, co mo�na zrobi� z takim
dziwnym
dzieciakiem, jak ja.
- Ciesz� si�, �e to rozumiesz - powiedzia�a matka. Znowu ten krzywy u�miech. Czy
to
mo�liwe, �e m�wi�a powa�nie? �e nigdy nie �artowa�a?
W czasie tych ostatnich tygodni przed odlotem do Kijowa sp�dza� znacznie wi�cej
czasu w Itace ni� w Tantalus. Matka by�a smutna lub zmartwiona, kiedy do niej
wraca�, co nie
zdarza�o si� cz�sto. Pewnego razu powiedzia� z trosk�:
- Nie stracisz mnie, mamo. Jestem zakochany.
- Straci�am ci� ju� dawno - odpar�a. - Odk�d uciek�e� z mego �ona.
Odwr�ci�a wzrok.
- Wi�c o co chodzi?
- Czy powiedzia�e� jej swoje �ydowskie imi�? - spyta�a, zmieniaj�c temat.
- A, prawda, Izaak Szloma. Jako� si� nie z�o�y�o. Czy to wa�ne?
- Nie m�w jej.
- Czego? Mojego �ydowskiego imienia? Dlaczego? Dlaczego nie?
Matka przewr�ci�a oczami.
- Ale� jestem g�upia. Teraz oczywi�cie jej powiesz, bo ci� prosi�am, �eby� tego
nie
robi�.
- Kiedy mia�bym to zrobi�? Czy to wa�ne? Nie u�ywa�em tego imienia, odk�d tu
przyjechali�my. Nasza synagoga jest konserwatywna, ich tak�e, nikt si� nie
przejmuje moim
imieniem.
Matka chwyci�a go za ramiona.
- Nie mo�esz si� z ni� o�eni� - rzuci�a zapalczywie, po raz pierwszy bez
u�miechu.
- Jak to? Przecie� nie jeste�my kuzynami, je�li o to si� martwisz.
- Pami�tasz bajk� o niebie, szczurze i studni?
Oczywi�cie, �e pami�ta�. T� bajk� matka opowiada�a mu w dzieci�stwie, a potem
przypomnia� j� sobie na wyk�adach z folkloru. Pewien niezbyt sympatyczny ucze�
rabina
uratowa� m�od� kobiet� ze studni, ale dopiero wtedy, kiedy obieca�a mu si�
odda�. Gdy
wydosta�a si� ze studni, wymog�a na nim obietnic� ma��e�stwa. Jedynymi �wiadkami
jego
przysi�gi by�o niebo, studnia i przebiegaj�cy szczur. Kiedy ucze� wr�ci� do
domu, zapomnia�
o obietnicy i o�eni� si� z inn� kobiet�, a dziewczyna odrzuca�a kolejnych
zalotnik�w, a�
wreszcie zacz�a udawa� szale�stwo, �eby odstraszy� wszystkich staraj�cych si� o
jej r�k�.
Tymczasem dzieci ch�opaka zacz�y umiera� - jedno uk�si� zara�ony szczur, drugie
utopi�o
si� w studni. Wreszcie ch�opak przypomnia� sobie �wiadk�w swojej przysi�gi i
wyzna�
wszystko �onie. Ta nie pot�pi�a go, lecz postanowi�a, �e wezm� cichy rozw�d,
�eby on m�g�
dotrzyma� danej obietnicy. I w ko�cu ch�opak rzeczywi�cie o�eni� si� z tamt�
m�od� kobiet�.
Mora� bajki m�wi�, �e nale�y dotrzymywa� obietnic, poniewa� B�g jest zawsze ich
�wiadkiem. Iwan za �adne skarby �wiata nie potrafi� zrozumie�, do czego zmierza
jego matka.
- Przecie� jestem zar�czony tylko z Ruth - powiedzia�.
- My�lisz, �e nie wiem? Ale jest jeszcze co�. -Co?
- Historia, kt�ra mi si� �ni�a.
- Wi�c wszystko dlatego, �e mia�a� jaki� sen?
- Ty by�e� owym uczniem, a Ruth t�, kt�rej nie powiniene� po�lubi�. Wania, to
si� nie
uda. Ta dziewczyna nie jest dla ciebie.
- W�a�nie, �e jest, musisz mi zaufa�. - Pochyli� si� i niespodziewanie dla
samego
siebie poca�owa� matk� w policzek. - Bardzo ci� kocham.
Kiedy si� wyprostowa�, po policzku matki potoczy�y si� �zy. Zda� sobie spraw�,
�e
poca�owa� j� po raz pierwszy od wielu lat, po raz pierwszy od dawna powiedzia�,
�e j� kocha,
mo�e od czas�w, kiedy mia� osiem lub dziewi�� lat. Albo nawet mniej.
Ale to nie dlatego p�aka�a.
- R�b, co musisz - powiedzia�a cicho. - Kiedy nadejdzie czas, b�dziesz musia�
zaufa�
mnie.
- Jaki czas? Co to, jakie� zagadki? Pokr�ci�a g�ow�, odwr�ci�a si� i wysz�a.
Oczywi�cie opowiedzia� Ruth o wszystkim.
- Dlaczego nie mia�abym zna� twojego �ydowskiego imienia? - spyta�a ze �miechem.
- To nie jest moje prawdziwe imi�. Nie zna�em go, dop�ki nie postanowili�my
emigrowa�. Nie jeste�my pobo�nymi �ydami.
- Och, wiem. O ile sobie przypominam, na weselu Denise si�gn��e� po krewetk�.
- Ty te� - przypomnia� jej. - Ale ja by�em pierwszy.
Unios�a brew.
- Si�gn�am po ciebie, wi�c ja tak�e dosta�am upatrzony k�sek. Roze�mia� si�
razem z
ni�, ale ten �art nie ca�kiem mu si� podoba�. Ich spotkanie by�o zupe�nie
przypadkowe, a
przynajmniej tak s�dzi�. Teraz Ruth wyjawi�a mu inn� mo�liwo��, kt�ra zupe�nie
nie
przypad�a mu do gustu. Czy wszystko by�o ukartowane? Je�li to jej dzie�o, co
jeszcze
zaplanowa�a?
Nie, nie, to zupe�na bzdura, powiedzia� sobie. Po prostu przez dziwne obiekcje
matki
nabawi� si� obsesji. Co z tego, �e Ruth ukartowa�a spotkanie? Czy powinien si�
obrazi�?
Pi�kna, inteligentna dziewczyna konstruuje intryg�, �eby spotka� niezdarnego
studenta bez
grosza przy duszy - jak cz�sto zdarza si� co� takiego? O, nieustannie. W
marzeniach tego
studenta.
Matce zacz�o tak zale�e�, �eby go wys�a� z kraju - z dala od Ruth - �e przez
ostatni
tydzie� codziennie musia� j� prosi� o ubrania, poniewa� wszystko ju� spakowa�a.
- Nie musz� zabiera� wszystkiego - m�wi�. - Jestem studentem. Nikt si� nie
b�dzie
spodziewa� rewii mody w moim wykonaniu.
Matka wzrusza�a ramionami i dawa�a mu koszul�, ale prosto z pralki, nie z
walizek.
Ca�a rodzina Ruth zjawi�a si� na lotnisku z Rochester, �eby go po�egna�.
Przyszed�
tak�e ojciec. Ale matki nie by�o, co nieco rozgniewa�o i zasmuci�o Iwana. Przez
wszystkie te
lata s�dzi�, �e rozbawiony u�miech matki �wiadczy, �e jest m�drzejsza od ojca i
jego. A teraz
okaza�a si� przes�dn� kobiecin�, kt�ra boi si� sn�w i bajek. Czu� si� oszukany.
Uwa�a�, �e
mama tak�e zosta�a oszukana, poniewa� nikt nie da� jej szansy wykszta�cenia. Czy
to co�, co
odziedziczy�a po �ydowskich dziadkach? A mo�e co� jeszcze bardziej pierwotnego?
Nie
po�egna� syna, kt�ry wyje�d�a na przynajmniej p� roku - nie, to nie by�o w
porz�dku.
Mia� tak�e inne zmartwienia. Serdeczne rozmowy z rodzicami Ruth, pow�ci�gliwe i
m�skie po�egnanie z ojcem, potem Ruth, kt�ra do niego przywar�a, zanosz�c si�
�kaniem i
ca�uj�c go bez ko�ca.
- Czuj� si�, jakbym umar� albo co - powiedzia�, na co ona rozszlocha�a si�
jeszcze
gwa�towniej. Nie powinien robi� takich g�upich uwag przed wej�ciem na pok�ad
samolotu.
Po napomnieniach matki i cierpliwych namowach ojca, �eby go wreszcie pu�ci�a,
Ruth da�a si� wreszcie oderwa� od Iwana. Kocha� j�, tak, kocha� te� jej i swoich
rodzic�w, ale
kiedy szed� do samolotu, czu�, �e z serca spada mu wielki ci�ar. Nagle
nape�ni�o go radosne
o�ywienie.
Sk�d to niespodziewane uczucie swobody, uwolnienia, lekko�ci? Przecie� podr�
by�a
dla niego tylko k�opotem. Materia�y, kt�re zbierze w Rosji, zawa�� na jego
karierze, ca�ej
przysz�o�ci. Kiedy wr�ci, zako�czy studia i o�eni si�, co b�dzie oznacza�
definitywny koniec
dzieci�stwa. Ale do czasu zanim zostanie profesorem i ojcem, pozostanie w
zawieszeniu.
W�wczas wkroczy w doros�o��. Prawdziwe brzemi� �ycia. Tak zaczyna si� moja
podr� do
Rosji.
Dopiero gdy zapi�� pasy, a samolot ruszy� powoli z miejsca, dotar�o do niego,
dlaczego czuje si� uwolniony. Wraz z przyjazdem do Ameryki na jego ramiona
spad�o
brzemi� nadziei i oczekiwa� jego rodzic�w. Teraz wraca� tam, gdzie owo brzemi�
nie
istnia�o, a przynajmniej nie dawa�o si� odczu�. Dla wielu ludzi Rosja jest
miejscem
zniewolenia, ale dla niego - dziecka - by� to kraj wolno�ci, jakim Ameryka nigdy
nie mog�a
si� sta�.
Zanim staniemy si� obywatelami, pomy�la�, jeste�my dzie�mi, a jako dzieci
poznajemy wolno��, w�adz�, swobod� i obowi�zek. Ja wywi�za�em si� z moich
obowi�zk�w.
Ugi��em si� przed w�adz�. Z grubsza bior�c. A teraz odrzuc� na chwil� to brzemi�
i zobacz�,
co si� stanie.
ROZDZIA� TRZECI
Przepa��
W tych upajaj�cych dniach rewolucyjnych zmian Iwan nie potrafi� si�
skoncentrowa�
na badaniach. Manuskrypty le�a�y od setek lat w cerkwiach i muzeach,
transkrypcje i
fotokopie czeka�y w bibliotekach. Nic si� im nie stanie, je�li poczekaj� troch�
d�u�ej, bowiem
wsz�dzie by�o pe�no nowych kawiarni, kipi�cych od dyskusji, rozm�w, k��tni o
niepodleg�o��
Ukrainy, o to, czy Rosjan trzeba wydali� poza jej granic�, da� im obywatelstwo
czy te�
zadowoli� si� czym� po�rednim; o niskiej warto�ci zagranicznych ksi��ek,
za�miecaj�cych
rynek po z�agodzeniu przepis�w; o to, czy Ameryka zechce pom�c nowej Ukrainie; i
czy
ceny pozostan� pod �cis�� kontrol�, czy te� pozwoli� im rosn��, dop�ki nie
ustabilizuj� si� na
�naturalnym� poziomie. I tak dalej...
Iwan by� kim� w rodzaju go�cia honorowego - Amerykanin m�wi�cy p�ynnie po
rosyjsku, kt�ry rozumia� nawet j�zyk ukrai�ski, obowi�zuj�cy podczas tych
intelektualnych
dyskusji. Mia� pieni�dze, m�g� stawia� innym kaw�, a nierzadko i co�
mocniejszego. Ale sam
nie pi� - jako sportowiec nie odziedziczy� po ojcu zami�owania do w�dki. I nikt
go nie
zmusza� - m�g� pi� albo nie, zw�aszcza je�li cz�stowa� innych.
Rozmowy te nie prezentowa�y szczeg�lnie wysokiego poziomu. Po prostu zwyk�e
pogaw�dki, plotki, k��tnie i dyskusje. Ale o to w�a�nie chodzi�o. Na
uniwersytecie by� synem
swojego ojca. Tutaj s�uchano go dla niego samego.
A mo�e dla jego pieni�dzy? Albo aury Ameryki? Albo przez grzeczno��? Czy to
wa�ne? Po paru tygodniach zacz�� odczuwa� znu�enie nieustannymi dyskusjami.
Ka�dy trwa�
przy swoich opiniach, nie postanowiono niczego istotnego, a on w ko�cu mia� do��
w�asnego
g�osu, kt�rego wszyscy s�uchali z nabo�e�stwem, jakby fakt, �e by� Amerykaninem
albo
studentem, dodawa� mu m�dro�ci.
Zacz�� sp�dza� wi�cej czasu nad r�kopisami, zbiera� fakty, potrzebne mu do pracy
doktorskiej. Wkr�tce zda� sobie spraw�, �e porwa� si� na szalone przedsi�wzi�cie
- usi�owa�
zrekonstruowa� najwcze�niejsze wersje bajek z kolekcji Afanasjewa, by okre�li�,
czy teoria
Proppa, twierdz�ca i� wszystkie rosyjskie bajki s�, strukturalnie, jedn� i t�
sam� bajk�, to
prawda czy fa�sz, i - je�li to prawda - czy jej korzenie tkwi� w jakiej�
prawdziwej
psychologicznie pierwotnej ba�ni, czy te� w wyj�tkowo istotnej dla rosyjskiej
kultury
opowie�ci. Zamierzenie to by�o szalone, poniewa� temat okaza� si� zbyt obszerny
i
zr�nicowany, a poza tym nie mo�na go by�o poprze� dowodami, nawet gdyby
znalaz�o si�
odpowied�. Dlaczego promotor nie powiedzia� mu, �e ten temat jest ca�kowicie
niemo�liwy
do realizacji? Poniewa� sam nie zdawa� sobie z tego sprawy. A mo�e dlatego, �e -
zak�adaj�c
i� t� prac� mo�na jednak napisa� - sam chcia� pozna� rozwi�zanie zagadki.
Raptem, w najgorszej rozpaczy, zacz�� dostrzega� po��czenia i w�tki. Oczywi�cie
jego
odkrycia mog�y by� tylko projekcj� teorii Proppa, a w tym wypadku nie mia�y
�adnej
warto�ci, lecz Iwan wiedzia� - mia� przeczucie - �e jego wnioski nie s�
chybione,
rekonstrukcje za� zmierzaj� ku opracowanej przez Proppa strukturze. By� na
w�a�ciwym
tropie, badania coraz bardziej go interesowa�y.
I tak, zm�czony, z przekrwionymi oczami, wychodzi� z biblioteki lub muzeum
dopiero
w chwili zamkni�cia, upycha� zeszyty i notesy w teczce, po czym wraca� do domu
ciemnymi
ulicami, w narastaj�cym ch�odzie. Pada� na ��ko w male�kim pokoiku, wynaj�tym
od
sinologa, kt�ry nigdy si� mu nie narzuca�. Wstawa� rano, z oczami nadal
piek�cymi od
ca�odziennego wysi�ku, i zatrzymuj�c si� na chwil� nad pi�tk� chleba i kubkiem
kawy, wraca�
do muzeum. Im ci�ej b�dzie pracowa�, tym szybciej sko�czy.
Min�a jesie� i zacz�a si� zima. Z powodu braku w�gla oraz nafty mr�z by�
niemal
nie do zniesienia, ale Iwan, wzorem Boba Cratchita, wk�ada� na siebie wszystko,
co mia�, i
pracowa�, nie zwa�aj�c na przenikliwe zimno panuj�ce w ka�dym budynku w Kijowie.
By�
tak poch�oni�ty prac�, �e czasami nie czyta� nawet list�w z domu - od matki,
ojca, Ruth.
Odk�ada� je na bok, a� wreszcie, przewa�nie w niedziel�, kiedy biblioteki
otwierano p�niej,
zdawa� sobie spraw�, �e straci� kontakt z domem, i w nag�ym porywie t�sknoty
otwiera�
wszystkie listy. Potem gryzmoli� kr�tkie, zbyt kr�tkie odpowiedzi. Jego �ycie
toczy�o si� w
zamkni�ciu, w sztucznym �wietle, w�r�d nieko�cz�cych si� rz�d�w ksi��ek pisanych
cyrylic�. Co mia� napisa�? Dzi� jad�em chleb. I ser. Pi�em za du�o kawy. Przez
ca�y dzie�
t�py b�l g�owy. Zimno. Manuskrypt by� nieczytelny, trywialny albo nie tak stary,
jak
twierdzono. Bibliotekarka by�a przyjazna, ozi�b�a, zalotna, niekompetentna. Ta
praca nigdy
si� nie sko�czy, chcia�bym was zobaczy�, dzi�kuj� za listy, cho� zapominam
odpisa�.
A� wreszcie pewnego dnia nie by�o ju� zimno. Na drzewach pojawi�y si� p�czki.
Lekko ubrani ludzie wyszli t�umnie na ulic�, nios�c ga��zki fioletowych bz�w
jakby dla
uczczenia wiosny. C� za ironia. Akurat wtedy, kiedy Kij�w zn�w sta� si�
interesuj�cy, Iwan
zako�czy� zbieranie materia��w. Reszt� pracy m�g� wykona� sam, bez wertowania
manuskrypt�w. Pora wraca� do domu.
To �mieszne. Kiedy pomy�la� o powrocie, nie zobaczy� Tantalus, wybrze�y Oli,
twarzy matki czy s�odkiej Ruth. Ujrza� gospodarstwo u st�p Karpat, z dzik�
puszcz�
rozci�gaj�c� si� tu� za zaoranymi polami. Twarz, kt�ra pojawi�a si� w jego
pami�ci, nale�a�a
do kuzyna Marka, a jego cia�o zapragn�o nie mi�osnego u�cisku kobiety, ale
ci�kiej pracy
do si�dmych pot�w, ci�kiego snu bez koszmar�w i wczesnego wstawania, gdy
zaczyna si�
dzie� kipi�cy najr�niejszymi przejawami �ycia.
Jednocze�nie zda� sobie spraw�, �e nie zna� najwa�niejszych informacji. Nie
wiedzia�,
w kt�rym mie�cie ma si� przesi��� z poci�gu na autobus, jak nazywa si� wie�, w
kt�rej ma
wysi���... Nie zna� nawet nazwiska kuzyna Marka.
No c�. I tak to tylko kaprys.
Ale ten kaprys nie pozwala� o sobie zapomnie�. Po tylu miesi�cach sk�pej
korespondencji g�upio mu by�o dzwoni� do domu, ale i tak podni�s� s�uchawk�,
zam�wi�
rozmow� i odczeka� p� godziny, zanim dosta� po��czenie.
- Chcesz wraca� akurat tam? - upewni� si� ojciec. - Po co?
- �eby jeszcze raz zobaczy� to miejsce. Mam stamt�d mi�e wspomnienia.
- To musi by� jakie� nowe znaczenie s�owa �mi�e�. Mnie ci�gle boli krzy� po
tamtej
pracy. I nadal mam odciski.
- A ja nie. A szkoda. Czasami wydaje mi si�, �e by�em tam bardziej wolny ni�...
Nie,
chyba nie. W ka�dym razie, nie wyda�em du�o na jedzenie i inne rzeczy, wi�c
zosta�o mi
mn�stwo pieni�dzy na podr�. Czy Marek ma telefon?
- Nie pami�tam.
- Wi�c spytaj mam�, wiesz, �e na pewno zapisa�a gdzie� numer.
- A tak, nie mog� si� doczeka�, a� jej o tym powiem. �Wi�c Wania sko�czy� prac�,
ale
nie wraca do domu, tylko chce odwiedzi� kuzyna, podczas gdy jego matka wyp�akuje
za nim
oczy. Czego si� spodziewa� po synu, kt�ry nie pisze do rodzic�w? Nie mo�emy go
zmusi�,
�eby nas kocha�...�
Iwan parskn�� �miechem.
- Mama tak nie m�wi.
- Nie do ciebie - mrukn�� ojciec. - To mnie uszcz�liwia pe�nym repertuarem. A
Ruth,
o, na pewno si� ucieszy, �e mo�esz si� bez niej oby�, bo postanowi�e� odwiedzi�
jakie�
krowy. - Iwan �mia� si�. - Tobie si� chyba wydaje, �e �artuj�.
- Nie, uwa�am tylko, �e oboje jeste�cie �mieszni. - Nie powinien tego m�wi�.
Ojciec
nie lubi� by� �mieszny. - Bardzo