5372
Szczegóły |
Tytuł |
5372 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5372 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5372 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5372 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANTON PIERWUSZYN
DOBRA NOWINA
Patrz, tam na g�rze stoi krzy�.
Pod nim dziesi�ciu �o�nierzy. Id� powisie� sobie na nim,
A gdy ci si� znudzi, wracaj tu
Spacerowa� po wodzie, spacerowa� po wodzie,
Spacerowa� po wodzie ze mn�.
NAUTILUS POMPILUS
Drodzy bracia nasi i przyjaciele! W ko�cu sta�o si� to, na co z niecierpliwo�ci�
czekali�my przez cztery ju� lata od tej pami�tnej chwili, gdy zosta�
opublikowany katalog prywatnej kolekcji rarytas�w dzi� �wi�tej pami�ci pana
Wellsa, poddanego Mauretanii. R�kopis, znany jako "Kanonizowane przez
Wszechgalaktyczny Sob�r zapiski �wi�tego Artemiusza, Pierwszego Wszechw�adcy,
sporz�dzone przeze� w wieku lat osiemnastu, o wydarzeniach, kt�re poprzedza�y
Koniec �wiata", zosta� przekazany przez rz�d Mauretanii w darze
Wszechgalaktycznemu Soborowi i osobi�cie Glebowi, Dwudziestemu Dziewi�temu
Wszechw�adcy.
Znaczenie tego wydarzenia trudno jest przeceni�. Wiadomo powszechnie, �e
"Kanonizowane zapiski" zosta�y utracone w 25 roku od Narodzin Artemiusza, w
czasie buntu antropocentryst�w z partii "Naprz�d, Ziemio!". Do dzi� badacze
dysponowali tylko pojedynczymi fragmentami (kopiami poszczeg�lnych stron)
r�kopisu i dopiero teraz otrzymali oni mo�liwo�� zbadania ca�o�ci. W chwili
obecnej s� prowadzone �mudne prace w celu restauracji i przek�adu manuskryptu na
nowoling. Po zako�czeniu tej pracy (orientacyjnie - na pocz�tku przysz�ego roku)
"Kanonizowane zapiski" ujrz� �wiat�o dzienne w postaci oddzielnego wydania,
wyposa�onego we wszystkie niezb�dne komentarze. Na razie za�, korzystaj�c z
uprzejmo�ci generalnego sekretariatu Wszechgalaktycznego Soboru, publikujemy na
stronicach naszego pisma nieznane wcze�niej fragmenty "Kanonizowanych zapisk�w",
datowane na 18 rok od N.A., to znaczy najstarsz� cz�� manuskryptu. W niniejszej
publikacji zosta�y zachowane wszystkie stylistyczne i leksykalne w�a�ciwo�ci
orygina�u; korekcie uleg�y tylko struktury gramatyczna i ortograficzna, jako nie
maj�ce odpowiednik�w w nowolingu.
Niech Was b�ogos�awi Wszechw�adca!
Rada Redakcyjna dyskopisma "Dzie� �wiat�a", oficjalnego informacyjno-
publicystycznego organu Wszechgalaktycznego Soboru.
Wtorek 12 czerwca, 18 rok od N.A.
...Je�li mam by� szczery, Panie Generale, to nigdy nie my�la�em, �e Czyrak
["Czyrak" skre�lone] Piotr Gawry�owski jest szpiegiem. Przecie� z Czyrakiem
["Czyrakiem" skre�lone] Piotrem Gawry�owskim mieszka�em w jednym pomieszczeniu,
��ka sta�y obok siebie, i wszystkie jego odchylenia od normy mia�em przed
oczami. I rozm�w jego s�ucha�em. Mo�e nawet nie chcia�em s�ucha�, ale gdzie si�
mia�em podzia�? Ale niczego podejrzanego nie zauwa�a�em. A� do tego wieczora,
kiedy Czyraka aresztowano.
Ale prosi� pan, �ebym opisa� wszystko po kolei i bardziej szczeg�owo ni� za
pierwszym razem. Postaram si�.
Pracuj� na stacji filtr�w powietrza numer szesna�cie, jako pomocnik na g��wnym
filtrze. Praca jest ci�ka i brudna. Po dwunastu godzinach jestem bardzo
zm�czony, dlatego tylko my�l� o tym, �eby poszama� w sto��wie i w kim�. Nawet do
mi�dzysekcyjnej kichy, na tak zwan� ulic�, nie chce mi si� chodzi�. Tak w�a�nie
by�o te� dwunastego, we wtorek - wr�ci�em z roboty i zwali�em si� na prycz�, ale
Czyrak ["Czyrak" skre�lone] Piotr Gawry�owski nie da� mi zasn��, tylko zacz��
wypytywa�.
Wygl�da� tego dnia kiepsko, chyba by� przezi�biony: dysza� ci�ko, pot sp�ywa�
mu po twarzy, szramy na �ysym czerepie nabrzmia�y na czerwono.
- Co tam, Artiomie, jak ci si� �yje? Dobrze? - zagadn�� do mnie.
Pomy�la�em, �e on tak pyta jak wszyscy, �e niby "jak sprawy?", dlatego
odpowiedzia�em mu:
- Pewnie, �e dobrze. Nie skar�� si�.
Chcia�em odwr�ci� si� na drugi bok, ale Czyrak mi nie pozwoli�, przeci�gn�� si�
nad przej�ciem mi�dzy pryczami, chwyci� mnie za rami�.
- Czego? - zapyta�em.
- Jeste� zadowolony ze swego po�o�enia? Podoba ci si� tu?
- Nie rozumiem - spr�bowa�em si� go pozby�. - A co ma mi si� nie podoba�?
- Podoba ci si� praca? Podoba si� piwnica? Zupa i kasza?
- Lubi� zup�. - Ziewn��em. - Co ci jest, Czyrak, czego �wirujesz?
A on jako� tak obwis�, opu�ci� r�k�.
- Przepraszam, Artiom. Po prostu... ja dzisiaj odchodz�.
- Odchodzisz? - Fakt, chcia�o mi si� spa�, ale po tych s�owach a� si�
podnios�em. - Gdzie?
- Zupe�nie odchodz�.
- A-a... przenosz� ci� do innej piwnicy?
- Mo�na i tak to uj��. - Czyrak u�miechn�� si� lekko.
- No to na razie, Czyrak. Powodzenia. - Przymierzy�em si� do poduszki.
- Nie odpowiedzia�e� na moje pytanie - przypomnia� Czyrak.
- Jakie?
- Czy podoba ci si� takie �ycie?
- Odczep si�, Czyrak. Podoba, nie podoba - co to za r�nica?
- Zrozum, Artiom - �ciszy� g�os - musz�... podj�� decyzj�. Wkr�tce. To jest
bardzo wa�na decyzja. Nie tylko dla mnie wa�na, ale i dla ciebie, dla
wszystkich... Od tej decyzji zale�y przysz�o�� Ziemi... I od tego, jak... jakimi
s�owami odpowiesz mi, zale�y przysz�o�� Ziemi...
"Masz go, jeszcze jeden!" - pomy�la�em.
Chodzi o to, Panie Generale, �e w naszym bunkrze by� ju� jeden szurni�ty, mia�
przezwisko Tiwi. Przezwisko swoje otrzyma�, bo bardzo lubi g�o�no i natr�tnie
powtarza� jakie� bezsensowne zdania typu: "Sprite, nie pozw�l by� zasech�!" albo
"Czysto, czysto, czysto - Tide!". Starsi gadaj�, �e to nie s� zwyk�e zdania, ale
reklamy, i �e pokazywali je w tivi.
No wi�c, Tiwi czasem dostaje ma�piego rozumu i zaczyna udawa� zbawc� Ziemi; �e
niby tylko on wie, co trzeba zrobi�, �eby przep�dzi� Marsjan i spowodowa� powr�t
dawnych z�otych czas�w. Ale kiedy si� go pyta, co trzeba zrobi� - niech powie,
jak taki m�dry - to od razu milknie i robi tajemnicze miny.
Ja, kiedy Czyrak zacz�� gada� o przysz�o�ci Ziemi, pomy�la�em, �e on wali w te
same dudy. �wirstwo jest zara�liwe. Zaraz zacznie tru� o tym, �e aby pozby� si�
Marsjan, powinni�my zbudowa� �apk� na myszy wielko�ci Ksi�yca i w�o�y� do
�rodka du�o-du�o sera, a wtedy Marsjanie, kt�rzy - jak wiadomo - za ser oddaliby
dusz�, wraz do pu�apki wlez� i mo�na b�dzie pojma� ich co do jednego.
Nas�ucha�em si� podobnych pomys��w a� nadto - od tego Tiwiego - i dlatego ju�
chcia�em co� Czyrakowi tak powiedzie�, �e w pi�ty by mu posz�o, �eby si� nie
pcha� z jakimi� bzdurami, jak go nie prosz�. Ale on, zamiast gada� o olbrzymiej
pu�apce na myszy, powiedzia�, co nast�puje:
- Widzisz, Artiomie, ja ju� wystarczaj�co po�y�em na tym �wiecie i widzia�em
wiele najr�niejszych wariant�w rozwoju spo�ecze�stw, cywilizacji. Bardzo cz�sto
okazuje si�, �e stres, sta�a koncentracja si�, podobne do tego, jakie wy teraz,
w okresie wojny, odczuwacie, pomy�lnie wp�ywa na cywilizacj�, wynosi j� na
wy�szy poziom, sprawia, �e staje si� odporna i �ywotna. W ko�cu przecie� kiedy�
i tak zwyci�ycie w tej wojnie i samodzielnie rozwi��ecie wszystkie problemy. A
je�li uczyni to za was kto� inny, z boku...
Prosz� mi wybaczy�, Panie Generale, ale nie pozwoli�em mu sko�czy�.
- Co to znaczy, Czyrak? - poderwa�em si�. - Dlaczego m�wisz: "wy", "dla was".
Co� ty, Marsjanin, �eby tak m�wi�?
- Marsjanin... - Czyrak skrzywi� si�. - Jakie� prymitywne mity...
- Ty chyba sfiksowa�e� do ko�ca, Czyrak!
- To s� po�pieszne wnioski, ch�opcze! - us�ysza�em g�os z prawej, z du�ego
przej�cia.
Ja i Czyrak jednocze�nie odwr�cili�my si�. W przej�ciu, przyja�nie si�
u�miechaj�c, sta� Doc.
Teraz - co mi wiadomo o Docu. O Docu, Panie Generale, wiadomo mi bardzo ma�o.
Inni w bunkrze te� nie wiedz� wi�cej. Wiem, �e nazywa si� �osiew. Wiem, �e przed
wojn� zajmowa� si� histori�, bada� stare r�kopisy. A potem, kiedy trafi� do
bunkra, wyznaczono mu inn� prac�: szpieg�w wyszukuje i buntownik�w gasi. G��wny
pomocnik jego - Buhaj. Te� wyr�niaj�ca si� z t�umu posta�, ale o nim wiem
jeszcze mniej. Byczysko wielkie, a� nienormalnie wielkie, pysk czerwony,
opowiadaj�, �e wcze�niej by� policem; Buhaj - jednym s�owem.
Zawsze troch� si� ba�em tej pary, dlatego gdy zobaczy�em ich w du�ym przej�ciu,
obok naszych prycz, to a� drgn��em i od razu odechcia�o mi si� spa�.
Doc uwa�nie wpatrywa� si� w Czyraka, potem zerkn�� na mnie - w �wietle lamp
b�ysn�y jego okulary w metalowej oprawie - i jakby si� zamy�li�. Po chwili
u�miechn�� si�, ale te� jako� dziwnie - k�cikami ust, a wargi ma w�skie i blade.
W ko�cu powiedzia�:
- Wy, Piotrze, i wy, Artiomie, jeste�cie proszeni na rozmow�. Prosz� si� nie ba�
- na kr�tko.
Zdziwi�em si� mocno - pierwszy raz Doc zaprasza� mnie na rozmow� - ale nic po
sobie nie da�em pozna�. Zaprasza, to zaprasza - pogadamy. Ale Czyraka to
ruszy�o:
- Co to znaczy?! - wrzasn�� tak, �e zacz�li si� do nas odwraca� s�siedzi. -
Oskar�a nas pan?
- Wcale nie - odpowiedzia� Doc cicho i spokojnie. - Chcieliby�my zada� wam kilka
pyta�. I to wszystko. Przecie� nie jeste�cie specjalnie zaj�ci?
Czyrak popatrzy� niespokojnie na mnie. Wzruszy�em ramionami i podnios�em si�.
Jaki to problem, s�owo daj�? Wtedy wsta� i Czyrak.
Doc cofn�� si�, przepuszczaj�c mnie w przej�ciu, a wtedy, Panie Generale,
zobaczy�em, �e Buhaj, stoj�cy po lewej r�ce Doca i na wp� obr�cony do pryczy
Czyraka, trzyma w opuszczonej r�ce du�y czarny pistolet.
"Masz ci los!" - pomy�la�em. "Po prostu, na rozmow�, powiada. Jakby�my odm�wili,
to zacz��by strzela�, czy jak?"
Doc natomiast spokojnie si� odwr�ci� i pomaszerowa� przej�ciem. A Buhaj pokaza�
mi oczami: szoruj, ch�opie, za nim i nie podryguj.
Poszli�my wi�c. Prowadzi� Doc. Za nim - ja. Za mn� - Czyrak. A zamyka� poch�d
milcz�cy Buhaj. Z pistoletem.
Dzieciaki w du�ym przej�ciu bawi�y si� jak zwykle w "Nieznanego wroga". Jeden z
nich, czarniawy i ma�y ch�opiec, udawa� pikuj�cy na baz� wojskow� marsja�ski
"talerz", w wyniku czego zwali� si� z g�rnej pryczy niemal Docowi na g�ow�. Doc
oboj�tnie i mimochodem zakl��. Ale nie zwolni�.
W kom�rce Doca by�o ciasno. Przedtem ani razu tu nie by�em, dlatego rozejrza�em
si� z ciekawo�ci�. Sta�o tam biurko i sejf, takie same jak u naczelnego
in�yniera stacji, na biurku pi�trzy�a si� wysoka piramida papier�w: teczki,
rulony, grube ksi��ki w oprawie. Do siedzenia by�y metalowe taborety
przymocowane do pod�ogi. A w og�le, Panie Generale, Doc wcale nie by� taki
pedantyczny, jak o nim opowiadano. Papiery le�a�y w bez�adzie, a na �cianach i
na pod�odze zauwa�y�em �le wytarte czarne plamy. I pachnia�o w kom�rce tak,
jakby u Doca za szaf� zdech�a mysz. Ale za to jasno by�o jak nigdzie w bunkrze -
na elektryce Doc nie oszcz�dza�.
- Siadajcie, przyjaciele moi. - Doc usiad�, wskazuj�c na wolne taborety.
Usiedli�my. Dla Buhaja miejsca w kom�rce ju� nie starczy�o, sta� wi�c w progu,
podpieraj�c futryn�. Pistolet, jak zauwa�y�em, schowa�.
- Tak wi�c - Doc pochyli� g�ow� i patrzy� na nas sponad okular�w - chyba
zaczniemy.
- Mimo wszystko nie rozumiem... - zacz�� Czyrak.
- Wszystko wyja�ni�, Piotrze Aleksiejewiczu - przerwa� mu Doc. - Prosz� mnie
wys�ucha�.
Uprzejmy ton i s�owa Doca podzia�a�y na Czyraka, wi�c si� przymkn��.
- Wy, przyjaciele, pewnie wiecie, �e na powierzchni odbywa si� regularne
patrolowanie podleg�ego nam sektora. Opr�cz podstawowego zadania, czyli
obserwacji okolicy, zwiadowcy s� zobowi�zani do wyszukiwania i - w miar�
mo�liwo�ci - badania tych czy innych nieziemskich artefakt�w, pojawiaj�cych si�
na podleg�ym terytorium. Jeden z takich artefakt�w, b�d�cy nieprzenikaln� bia��
sfer� o �rednicy trzech metr�w, odkryto osiem miesi�cy temu i sklasyfikowano
jako ma�� desantow� szalup� w stanie d�ugotrwa�ego u�pienia. Nic panu to nie
m�wi, Piotrze Aleksiejewiczu? - Doc ze �le maskowanym zainteresowaniem popatrzy�
na Czyraka.
Czyrak by� niewzruszony, a ja si� zamy�li�em. Do czego Doc pije? Co ma do nas
marsja�ska szalupa? Wiem, �e na zewn�trz jest ich pe�no. Lataj� tam i z powrotem
- ch�opcy z patrolu mi opowiadali. Ale m�j s�siad Czyrak ["Czyrak" skre�lone]
Piotr Gawry�owski i marsja�ska szalupa? To mi nie pasowa�o.
- Nic mi nie m�wi - odpowiedzia� Czyrak. - Nie jestem specjalist� od nieziemc�w.
Jestem zwyk�ym technikiem.
- Doprawdy? - Doc pokr�ci� g�ow�. - Powtarzam. Sfera zosta�a odkryta osiem
miesi�cy temu. I osiem miesi�cy temu wasza swobodna komuna przy��czy�a si� do
Armii Swobodnych Insurgent�w Ziemi.
- I co z tego wynika?
- Niby nic szczeg�lnego. - Wyda�o mi si�, �e Doc mrugn�� lewym okiem. -
Przypadkowa zbie�no��, nic wi�cej. Tylko jako� �aden z cz�onk�w komuny nie
pami�ta pana i nie zna.
"Szpieg!". Zrozumia�em i przeszed� mnie dreszcz. "Czyrak, jego ma� ["jego ma�"
skre�lone] - szpieg!"
- Nic dziwnego - odpowiedzia� spokojnie Czyrak. - Do��czy�em do komuny w
ostatniej chwili. Przedtem kry�em si� w ruinach, zdzicza�em, �ar�em r�ne
�cierwa. Wasi ludzie mnie uratowali, wyleczyli. Teraz �yj� i pracuj� z wami.
- Wszystko to jasne. - Doc skin�� g�ow�. - �wiat nies�ychanie si� zmieni�, w
wyniku czego jestem got�w uwierzy� w dowoln� nieprawdopodobn� histori�. Tym
bardziej �e podsuwanie dywersant�w w tak niezr�czny spos�b to nie najlepszy
pomys� nawet dla nieziemc�w. Dlatego pokr�ci�bym si� tu i tam, wyja�ni�
wszystkie okoliczno�ci i wykaza� wszystko, co jest do wykazania, ale czasu nie
mam. Nie zostawi� mi pan czasu.
- Nie rozumiem pana... - wolno powiedzia� Czyrak.
- Obserwatorzy zauwa�yli, �e owa ma�a desantowa szalupa, wykryta osiem miesi�cy
temu, wesz�a w etap dekonserwacji i przygotowania przedstartowego. Jej pilot
zamierza opu�ci� Ziemi�. A my zamierzamy mu w tym przeszkodzi�.
W tym momencie przypomnia�em sobie, jak Czyrak �egna� si� ze mn�, i ju� mia�em
si� odezwa�, �e tak, wiem i mog� potwierdzi� - Czyrak jest szpiegiem i zamierza
sp�yn��, p�ki go jeszcze nie schwytali. Ale u�wiadomi�em sobie w odpowiedniej
chwili, �e moje zeznania nikomu tu nie s� potrzebne. Doc wszystko wie i bez
mojej pomocy. No, je�li zapyta, odpowiem.
- Nadal pana nie rozumiem. - Czyrak nie traci� spokoju. - M�wi pan zagadkami.
Doc milcza�, wbijaj�c wzrok w Czyraka.
- C� - odezwa� si� wreszcie. - Nie chce si� pan przyzna�, nie trzeba. Musz�
tylko panu przypomnie�, Piotrze Aleksiejewiczu, �e nasza medycyna, zw�aszcza ta
zap�dzona do podziemia, jest bardzo, ale to bardzo niedoskona�a. Ust�puje, �e
tak powiem, nieziemskiej medycynie. Ziemska niedoskona�a medycyna zna jedn�
pewn� metod� prowadz�c� do wykrycia prawdy, polega ona na trepanacji czaszki.
Rozumie pan, co chc� powiedzie�?
Czyrak nijak nie zareagowa� na s�owa Doca.
- Ale zaczniemy sprawdzian nie od pana - ci�gn�� Doc. - Zaczniemy sprawdzian od
Artioma. - Popatrzy� na mnie i znowu mrugn�� lewym okiem. - Wszak on te� pojawi�
si� w�r�d nas osiem miesi�cy temu.
W tym momencie, Panie Generale, wystraszy�em si� naprawd�. Wzi�li mnie za
szpiega! Takiego samego jak Czyrak! Ale powiedzie� cokolwiek, �eby si� ratowa�,
pami�taj�c pana ostrze�enie, nie mog�em.
- Hej, Doc! - spr�bowa�em jako� jednak si� odezwa�. - Przeniesiono mnie ze sto
trzynastego. W wyniku zarz�dzenia.
- Nie czyta�em tego zarz�dzenia. - Doc dalej wpatrywa� si� w Czyraka. - A mo�e
jest was dw�ch? Rezydent i jego ochrona? Czy mo�e to, �e razem sobie stali�cie
przy pryczy, to te� przypadek?
- Niech pan przed snem nie czyta tyle krymina��w - poradzi� spokojnie Czyrak. -
Je�li trafili�my tu w jednym czasie, to jak jeszcze inaczej mogli nas
zakwaterowa�, jak nie razem w jednym pomieszczeniu?
Doc nagle wsta� od sto�u.
- Dobrze - oznajmi� znudzonym tonem. - Zaczniemy od ch�opca.
Ju� mia�em zerwa� si� i zacz�� krzycze�, �e nie jestem w niczym winny, ale w tym
momencie Czyrak wyprostowa� si� na swoim taborecie i powiedzia�:
- Tak.
- Co "tak"?! - Doc podni�s� g�os.
- Tak, przyznaj� si�.
Doc u�miechn�� si� triumfalnie. Potem rzuci� na mnie gwa�towne i z�e spojrzenie
i da� Buhajowi znak r�k�.
- Szczeniaka - won! - poleci� kr�tko.
Buhaj nie pyta� dwa razy, podszed� do mnie. I mimo �e ja sam ju� wstawa�em,
wiedz�c, i� nie pozwol� mi zosta�, a i nie bardzo mi to by�o do czego�
potrzebne, chwyci� mnie za ramiona, mocno szarpn�� i wypchn�� za drzwi. Nie
zosta�o mi nic innego do roboty jak wr�ci� do mieszkalnego bloku. Ale po drodze
zatrzyma�em si� i przy ��czniku skr�ci�em do technicznego korytarza numer
szesna�cie.
Jak Panu wiadomo, Panie Generale, pracuj� na stacji oczyszczania powietrza. Ale
to nie znaczy, �e ja tam tylko z odkurzaczem w �apie �a�� po filtrach. Ze dwa
razy w tygodniu przeprowadzamy dok�adny profilaktyczny przegl�d wentylacyjnego
systemu bunkra i ju� dawno temu zauwa�y�em, �e s� w uk�adzie takie miejsca, w
kt�rych s�ycha�, co si� dzieje w mieszkalnym bloku albo segmentach specjalnych.
Do jednego z takich w�a�nie miejsc uda�em si�, zamiast wr�ci� na prycz�. Wlaz�em
pod sam� rur�, przy�o�y�em ucho do kraty.
- ...Czego ode mnie chcecie? - pozna�em g�os Czyraka. - Musia�a zacz�� si�
rzeczowa rozmowa.
- Nie zamierzam pyta� pana o technologie, o zasady pracy nieziemskich urz�dze�.
- To m�wi� Doc. - Nie s�dz�, by zna� pan szczeg�y: panuje pewnie u was �cis�a
specjalizacja. Mam na my�li wsp�prac� innego rodzaju. A dok�adniej - pan
powinien sta� si� po�rednikiem mi�dzy nami, Ziemianami, i ras�, kt�r� pan
reprezentuje. To znaczy powinien pan po��czy� si� ze swoim sztabem i przekaza�
komunikat nast�puj�cej tre�ci...
- Czy pan mo�e zamierza mnie zwerbowa�, zrobi� ze mnie podw�jnego agenta? -
zdziwi� si� Czyrak.
- Mo�na to i tak nazwa�. - Doc nie zamierza� si� sprzecza� o s�owa.
Czyrak g�o�no si� roze�mia�.
- Pope�nia pan klasyczny b��d - powiedzia�. - Pan s�dzi, �e jeste�my jednym
narodem. A przecie� nawet wasza cywilizacja w okresie poprzedzaj�cym wojn�
tworzy�a barwny konglomerat wi�kszych i mniejszych narod�w. Ka�dy z nich mia�
swoje tradycje, sw�j system, swoje wyobra�enia o moralno�ci. To prowadzi�o do
spi��. Przecie� pan jest historykiem, panie �osiew, akurat panu nie musz� tego
t�umaczy�. To samo dzieje si� u nas. Istnieje nar�d uwa�aj�cy, �e mo�na
bezkarnie eksploatowa� obce �wiaty. I istnieje nar�d, kt�ry zamierza po�o�y�
temu kres.
- Twierdzi pan, �e nale�y do tego "drugiego" narodu?
- Tak, tak twierdz�. I naprawd� mo�emy powstrzyma� agresj�. Mamy mi�dzynarodow�
organizacj�, kontroluj�c� przestrzeganie praw, identycznie jak wasze ONZ. W tym
momencie jestem reprezentantem tej organizacji.
Pauza.
- Bardzo cie-ka-we... - odezwa� si� Doc. - Jak mo�e pan to udowodni�?
- Nijak - uczciwie przyzna� Czyrak. - B�dzie pan musia� uwierzy� mi na s�owo.
- A je�li mimo to b�d� nalega�, �eby zrealizowa� ju� przedstawiony panu
scenariusz?
- Niech�e pan zrozumie! - wykrzykn�� Czyrak. - Jestem tu incognito. Je�li ci,
jak ich nazywacie, "Marsjanie", dowiedz� si� o tym, �e w regionie ich domeny
znajduje si� przedstawiciel organizacji mi�dzyrz�dowej, mog� zniszczy� ca��
planet�. Nie b�dzie dowod�w - nie b�dzie sprawy, prawda? A pan chce mnie zmusi�,
�ebym tr�bi� na ca�� galaktyk� o swojej tu obecno�ci.
Znowu pauza.
- G�adko si� pan wykr�ca - oszacowa� Doc. - �adnie. A� kusi, �eby pana wypu�ci�.
Ale co zyska Ziemia, je�li rzeczywi�cie tak post�pi�? Rozpatrzmy razem kilka
wariant�w. Wariant pierwszy: puszczam pana, a pan jest szpiegiem. W tym
przypadku wyobra�enia naje�d�c�w o Ziemi, spacyfikowanym ju� jakoby globie,
zmieni� si� istotnie, a agresorzy zabior� si� na serio za nasze podziemie.
Wariant drugi: jest pan reprezentantem organizacji rz�dowej. Wr�ci pan i wyst�pi
w czym� w rodzaju zgromadzenia og�lnego. Znowu wszyscy zrozumiej�, �e Ziemia
jest niepokorn� planet�, a czy w takim wypadku zostanie okazana jej pomoc czy
nie - to ju� inny problem. U nas te� tak bywa�o: j�czeli, marudzili, a potem
akceptowali dzia�ania agresora. Nie s�dz�, by wasi politycy byli lepsi od
naszych. Tak wi�c Ziemia zupe�nie nic nie zyska w �adnym z tych wariant�w. A
straty s� widoczne na pierwszy rzut oka. S�dz�, �e kimkolwiek pan jest,
szpiegiem czy inspektorem, Ziemia zyska tylko w jednym przypadku - je�li pan
zostanie tutaj.
- Nie mog� zosta� - powiedzia� Czyrak. - Ko�cz� si� zasoby mojego skafandra,
mojej pow�oki. Trzy godziny, potem zatrucie. Musi pan podj�� decyzj�. Albo -
albo.
- Co to, ultimatum? - zainteresowa� si� Doc.
- Nie, zwyczajna konstatacja faktu.
- Nie mam wyboru - odci�� Doc. - Cokolwiek pan m�wi, nie mam wyboru.
- Prosz� pos�ucha�. Prosz� pos�ucha� i pomy�le�. Przez jaki� czas waha�em si� i
nawet wypytywa�em tego ch�opca, Artioma, czy jest zadowolony z �ycia w tym
miejscu. Przecie� zdarzaj� si� sytuacje, kiedy rzeczywi�cie pomoc nie jest
potrzebna, kiedy cywilizacja nie jest gotowa do przyj�cia pomocy, kiedy
zewn�trzna pomoc mo�e tylko zaszkodzi�. Ale potem przypomnia�em sobie, �e w
waszej historii by� ju� taki przyk�ad czynnej pomocy, i wy, ludzie, okazali�cie
si� tak elastyczni, �e potrafili�cie bez wi�kszych problem�w przyj�� j�. Prosz�
przypomnie� sobie to do�wiadczenie. Prosz� mi uwierzy�. Tylko tyle trzeba -
uwierzy�. Po prostu uwierzy�.
Jeszcze jedna d�uga pauza.
- Prosz� nie robi� ze mnie Poncjusza Pi�ata! - wrzasn�� nagle z nienawi�ci� w
g�osie Doc. - Nikt was tu nie wzywa�. To nie my jeste�my okupantami, ale wy! Te�
mi Mesjasz si� znalaz�! Z niebios przyby�, na niebiosa wraca! A my zostajemy tu!
I nasze problemy b�dziemy rozwi�zywa� te� tu! Bez waszej zakichanej pomocy!
- W takim przypadku ju� dokona� pan swego wyboru - powiedzia� Czyrak tak cicho,
�e z najwi�kszym trudem uda�o mi si� zrozumie�, co powiedzia�. - Nie mamy wi�c o
czym rozmawia�. Ko�czmy zatem. Tu i teraz. Zatrucie tlenem nie jest dla mnie
najprzyjemniejszym rodzajem �mierci.
Doc widocznie troch� si� uspokoi� i nawet prychn�� s�ysz�c ostatni� propozycj�
Czyraka "Ko�czmy tu i teraz":
- Po co taki po�piech? Mo�emy poczeka�. Porozmawiamy o...
Rozleg� si� gwa�towny gwizd i w kom�rce co� z og�uszaj�cym hukiem zwali�o si� na
pod�og�. Potem rozleg� si� wystrza�. Jeden. Drugi. Trzeci.
- Co� ty narobi�, kretynie?! - us�ysza�em g�os Doca.
- Ale przecie�... on... - To by� Buhaj. - Prosz� mi wybaczy�, panie radco.
- B�g ci wybaczy - warkn�� Doc. - Co, za�atwiony?
- Tak, panie radco. Z dwu krok�w trudno spud�owa�.
- C�, widocznie tak by�o s�dzone...
Domy�li�em si�, �e Czyrak jest martwy, rozmowa sko�czona, i ju� chcia�em wr�ci�
do swojego mieszkalnego bloku, p�ki jeszcze mnie nie wyczaili, ale nagle Buhaj
zapyta�:
- Co mam zrobi� z ch�opcem, panie radco?
- Nic - odpowiedzia� Doc. - I tak nic nie zrozumia�.
Ale Doc si� myli, Panie Generale. Wszystko zrozumia�em. Dlatego napisa�em do
Pana pierwsz� notatk�, a teraz pisz� drug� - bardziej szczeg�ow�. Doc i Buhaj
zabili Czyraka ["Czyraka" skre�lone] Piotra Gawry�owskiego, dlatego �e by�
szpiegiem i obcym. By� szpiegiem to przest�pstwo. Ale ukrywanie zab�jstwa te�
jest przest�pstwem. Dlatego uzna�em za sw�j obowi�zek powiadomienie Pana o tych
dw�ch przest�pstwach, kt�re mia�y miejsce w naszym bunkrze numer sto
czterdzie�ci sze��, dwunastego czerwca 2018 roku, we wtorek, po zako�czeniu dnia
roboczego...