8300
Szczegóły |
Tytuł |
8300 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8300 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8300 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8300 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gabriela Zapolska
AWANTURNICA
Starzec poruszy� si� niespokojnie na fotelu.
� O!... o!... � Wybe�kota� � dwie muchy, dwie... tu i tu... wyp�dzi�!...
wyp�dzi�!...
R�k� blad�, bezkrwist� miga� w powietrzu, ukazuj�c na dwie muchy kr�c�ce si� w
s�onecznej strudze, p�yn�cej z okna na tafle pod�ogi.
� Muchy! muchy! � powt�rzy�, �ledz�c z zaj�ciem kr�c�ce si� w �wietle owady, a
oczy jego szklane, trupie zapala�y si� chwilowo
jakby iskr� �ycia... Z ciemnego k�ta pokoju podnios�a si� teraz kobieta i prosto
sz�a ku s�onecznej strudze, wlok�c za sob� tren czarnej,
sukiennej szaty.
� Muchy! Flora! Muchy!... � i be�kota� starzec.
� Uspok�j si� pan!... wyp�dz� je natychmiast!...
Wyj�a z kieszeni chustk� i machn�wszy kilka razy, sp�dzi�a owady w kierunku
okna. Uchyli�a stor�, muchy z brz�kiem wypad�y do
ogrodu, stora zapad�a i razem z ni� mign�a z�ota struga �wiat�a. Ciemny p�cie�
zapanowa� w pokoju.
Starzec zakaszla� kilka razy i ostro�nie wysun�� przed siebie nogi poobwijane
p�atami flaneli.
� Flora!... nogi!...
Kobieta podesz�a szybko i na ziemi przykl�kn�wszy powoli, uwa�nie nogi starca na
sto�eczku mi�kko wys�anym uk�ada� pocz�a.
Pochylona tak, ca�a czarna i spowita w fa�dy prostej wdowiej sukni, mia�a w
sobie majestat kobiety pochylonej nad zapad�� w ziemi�
mogi��; czarna koronka spada�a z jej g�owy na plecy cokolwiek wypuk�e, jakby ju�
u�o�one do d�wigania ci�aru i chylenia si� ku ziemi.
P�aski, br�zowy zegar stoj�cy na mahoniowej serwantce wybi� dwunast�.
Cienki, dr��cy g�osik rozlega� si� j�cz�co w�r�d ciszy kaplicznej, zalegaj�cej
pok�j.
Jeno szmer drzew w ogrodzie spoza story dolatywa� st�umiony, jakby l�kliwy, nie
chc�c k��ci� grobowego spokoju, w kt�rym p�awi�a
si� posta� dogorywaj�cego starca.
Kobieta tymczasem, ci�gle kl�cz�c, poprawia�a tasiemki wi���ce doko�a n�g
flanele; palce jej troch� kr�tkie, grube, o p�askich
paznokciach, poznaczonych bia�ymi plamami, miga�y ciemn� barw� na tle bia�ej
tkaniny.
� Czy poda� panu bulion? � zapyta�a wreszcie cichym, niskim g�osem.
Stary skrzywi� si�, otworzy� bezz�bne usta i jak ma�e dziecko, chc�ce si�
uwolni� od niemi�ej mu �y�ki lekarstwa, wykrztusi�:
� Jeszcze troch�!
Kobieta nalega�a.
� Wybi�a dwunasta!
� S�ysza�em, przeciem nie g�uchy!...
Zapanowa�o milczenie.
Kobieta podnios�a si� z ziemi i sta�a teraz na �rodku ciemnego pokoju, zlewaj�c
si� z czarnym cieniem doko�a panuj�cym. Zaledwie
kontury jej silnych, kr�pych ramion rozr�ni� mo�na by�o, rysunek g�owy, bujnym,
czarnym w�osem pokrytej, nikn�� w przestrzeni i
tylko jeszcze wyst�powa�a maska twarzy o rysach ostrych, po�udniowych, nosie
krogulczo zagi�tym, ustach jakby bole�ci�
skrzywionych.
Twarz, ta ca�a po��k�a ciemnia�a plamami oczodo��w prawie sinawych, w kt�rych
czerni�y si� olbrzymie i jakby gaz� smutku
przy�mione �renice; brwi silnie zarysowane zrasta�y si� prawie nad nosem i
�ci�ga�y si� w g��bok�, jakby no�em przeci�t�, zmarszczk�.
Twarz ta � by�a ca�� ksi�g�.
By�a to ksi�ga �a�oby i wielkiej, pot�nej bole�ci.
I gdy tak kobieta ta sta�a jakby wro�ni�ta w ciemn� pod�og� czarnymi fa�dami
swej szaty, ca�a nieruchoma, otoczona cisz� i wpatrzona
w bielej�c� twarz i �ys� czaszk� starca, zdawa�a si� by� pos�giem na w�asnej
mogile, pos�giem, kt�ry milczeniem swym skar�y si� Bogu
i w ciemnej g��bi ust, bole�ci� skurczonych, ma ca�� przepa�� skarg, j�k�w, ca��
gam� niedoli i opowie�ci, we �zach pocz�tych i w �zach
tych zastyg�ych.
Lecz zn�w g�os starca j�kliwy i p�aczliwy rozleg� si� w przestrzeni.
� Listu nie by�o?
Kobieta drgn�a i r�ce zacisn�a kurczowo ko�o szyi.
� Nie, panie!...
Starzec poruszy� si� niespokojnie.
� Dawno ju� listu nie by�o... ha, Flora? co? Flora g�ow� opu�ci�a na piersi.
� Trzy miesi�ce... � odpar�a z wysi�kiem.
� Trzy miesi�ce!... Aby nie co z�ego!... Bo�e uchowaj!
Chwil� siedzia� skurczony, wpatrzony przed siebie, z r�kami na kolanach
bezw�adnie wyci�gni�tymi.
My�l� zn�kan� i w szmaty porwan� teraz za synem goni�, kt�ry znik� mu nagle
sprzed oczu w ca�ej krasie, w ca�ym rozwoju
m�odzie�czej si�y i teraz z oddalenia s�a� listy rzadkie, ci�gle jednostajne,
odczytywane mu przez Flor� w�r�d ciszy letnich wieczor�w
lub w szarym �wietle zimowych porank�w. Co robi tam sam z dala od serca
rodzicielskiego? Co, robi i kiedy powr�ci?
Starzec czuje, �e w piersiach reszta �ycia si� ko�acze i reszt� t� przed�u�y� by
rad het!... w niesko�czono��, a� do chwili, w kt�rej Janek
jego do n�g mu przypadnie i dr��c� d�o� ojca w swoje r�ce pochwyci!.
Janek!...
Widzi go, jak z fantazj� tu� pod oknami konia dosiada i przeci�g�ym g�osem
psiarni� ku sobie wabi.
I zdr�w, czerstwy, pe�en si�y i zdrowych sok�w ostrogami o strzemiona dzwoni,
ca�y rumiany od krwi gor�cej, kt�ra mu wartko w
m�odych �y�ach p�ynie.
I wszystko mu wtedy darowuje ojciec w t� wizj� wpatrzony, wszystkie wybryki
junackiego temperamentu, ma��e�stwo z t� czarn�
Mo�dawiank�, wbrew woli rodziny pod dach wprowadzon�, ca�y mezalians z t� Flor�
�awanturnic�", bez k�ta i dachu, kt�ra d�ugi czas
by�a punktem niezgody pomi�dzy ojcem i synem. Dzi�, w ciemnym k�cie dworu,
pozostali tylko we dwoje, on stary i dogorywaj�cy,
ci�gle w dal za synem wpatrzony, i ona, �awanturnica", u n�g mu kl�cz�ca,
schylona, cicha, pokorna, noce ca�e na czuwaniu trawi�ca,
na czuwaniu ko�o jego �o�a, na kt�rym wije si� bezsennie, r�ce reumatyzmem
pokrzywione w przestrze� wyci�gaj�c.
Zesz�a z oficyny, do kt�rej by�a wygnana wol� jego �elazn�, na wie�� o jego
zniedo��nieniu, zesz�a ju� w czarnej, wdowiej szacie i
stan�a przed nienawidz�cym j� te�ciem.
� Pozw�l pan, poduszk� ci pod nogi pod�o��!...
I przykl�k�a mu u n�g mi�o�ci pe�na, przenosz�c przywi�zania serdecznego cz��,
jak� w piersi dla m�a �ywi�a, na tego starca, kt�ry
chmurny i milcz�cy us�ugi jej przyjmowa�.
Nie odpycha� jej wszak�e przekle�stwem jak dawniej, nie grozi�, do oficyny nie
wyp�dza�, projdy�witk� nie nazywa�...
I Flora we dworze zosta�a, siostr� mi�osierdzia si� czyni�c, bez �lub�w pokory �
pokorna, bez przysi�g po�wi�ce� � mi�osierna.
I oboje w cieniu zamkni�tych okiennic i opuszczonych stor d�awi�c si�, �yli
teraz jedn� jedyn� my�l�, kt�ra w ich m�zgach, jak wizja
przed�miertna si� wpi�a, w serce wros�a, w dusz�, z my�l� o tym, kt�ry by�
gwiazd� ich �ycia, p�omieniem jasnym, rzuconym na t�o
ciemne, li�ciem zielonym w�r�d przegni�ych p�ot�w w jesieni z drzew spadaj�cym.
Starzec dziecinnia�, kurczy� si�, krzywi�, strasznym b�lem do ziemi gnieciony,
lecz ci�gle jeszcze bezkrwist� my�l posy�a� w dal za
synem, kt�ry dla niego �y�, istnia�, rusza� si�, by� cia�em, istot� o nim
nawzajem my�l�c�, od czasu do czasu tylko przesy�aj�c� mu
wie�ci kre�lone na kawa�ku grubego, ordynarnego papieru.
Z szmaty tej zapisanej czerpa� now� ch�� do �ycia i pazurami silnej woli �ycia
si� trzymaj�c, wyblad�e oczy ku Florze zwraca�, pytaj�c:
� Listu nie by�o? Mo�dawianka wtedy kurczowo r�ce ko�o szyi zaciska�a, a po
twarzy jej przesuwa� si� cie�, jakby nagle bezdenna
rozpacz czarnym swoim welonem powia�a...
Odpowiada�a cz�sto:
� Nie, panie!
On wtedy m�wi�, chyl�c dr��c� g�ow�:
� Przeczytamy list ostatni raz jeszcze... dobrze, Flora? ha? ...
Kobieta zagryza�a do krwi usta.
� Dobrze, panie! � odpowiada�a z wysi�kiem.
I oczy jej zas�ania�a mg�a �ez, a my�l bieg�a w dal, gdzie pod ci�arem ziemi
sztywnia� ju� szkielet bezduszny w trumnie z prostych
desek skleconej.
Czasem jednak, gdy starca dr�czy� niepok�j zbyt wielki i ojciec ten cierpia�
bardzo, po osamotnionych komnatach dworu w��cz�c si� z
j�kiem i narzekaniem, Flora bieg�a do swojego pokoju i tam w ciszy kaplicznej,
na kawa�ku grubego papieru tworzy�a list niby z oddali
przys�any, kt�ry nazajutrz mia�a odczyta� te�ciowi, do snu go s�owami syna
ko�ysz�c. .
Z dala, spoza otwartych okien, w gr�b ten �ywy, w kt�rym istnia�a kobieta,
p�yn�a ciep�a wo� macierzanki �wie�o razem z traw�
skoszonej i na skrzyd�ach wieczornej ciszy tam w przestrze� id�cej.
Czasem �uraw zaskrzypia� w studni i ko� pojony zar�a�, �eb od koryta wysoko
podnosz�c.
Czasem, nagle, dziewczyna si� za�mia�a przeci�gle, zdrowo, a g�os jej po nocnej
rosie gam� srebrzyst� si� s�a� i jeziorko u�pione
przeleciawszy, o �cian� czarn� boru, w kt�r� zapada�o purpurowe s�o�ce, si�
obi�.
A Flora siedzia�a tymczasem schylona nad wielkim arkuszem papieru, maj�c zamiast
serca w piersi jedn� wielk� ran�, zaj�trzon� i
bol�c�, ran�, kt�ra krwawymi �zami p�aka�a, wyj�c z bole�ci jak pies na
rozstaju, nagle blaskiem miesi�ca oblany. Przed ni�, w�r�d
listk�w sczernia�ej r�y i gwo�dzik�w, le�a�o kilka list�w m�a, maj�cych w
sobie ��to�� trupiej twarzy w �wietle gromnicy sk�panej, a
ona � wznios�a fa�szerka relikwii tych po zmar�ym, tworzy�a przez �zy list
weso�y i nadziei pe�ny, list, kt�ry zwiastuj�c blisko��
powrotu, mia� podtrzyma� gasn�ce �ycie starca i ostatek dni jego roz�wietli�.
Purpurowo-��te blaski gra�y od zachodu spalonym �wiat�em po roz�o�onych
papierach migoc�c, niekt�re gin�y w fa�dach czarnej sukni
Flory, inne twarz jej nad listem pochylon�, w�skim, z�otym paskiem na konturach
bramowa�y.
Ona tymczasem pisa�a ci�gle, nie ocieraj�c �ez, kt�re jej gradem z twarzy
ciek�y; �zy te mia�y ju� swoje �cie�yny, po kt�rych p�yn�y
gor�cymi, l�ni�cymi strugami.;
Ze s��w �droga ty moja!" � kobieta stara�a si� odtworzy� najdok�adniej �drogi
ojcze!" � Dosz�a ju� w tym fa�szu do pewnej wprawy.
Co kilka miesi�cy tak chyli�a si� nad pust� �wiartk� papieru, targaj�c r�k�
trupa i ka��c mu pisa�, otwieraj�c mogi�� z si�� zrozpaczonej
lwicy, podnosz�c wieko trumny dla wydobycia z niej weso�ego �miechu, w kt�rym
gra�o ju� po�miertne zawodzenie puszczyka.
K�ama�a w�r�d �wiate� zachodz�cego s�o�ca i ciep�ej woni wo�y�skiej ziemi od
sosen do nieba wierzchami si�gaj�cych p�yn�cej.
K�amstwo to �zy jej serdeczne bieli�y, a gdy wreszcie po d�ugiej pracy i m�ce
zdo�a�a podpis na uko�czonym li�cie po�o�y�, siedzia�a
nieruchoma, wpatruj�c si� przez mg�� �ez, w s�owa przed chwil� przez siebie
skre�lone:
�Zdr�w jestem jak nigdy, interesa id� mi do�� pomy�lnie i si� tyle w sobie
czuj�, �e zda si� pieszo przestrze� nas dziel�c�
przemierzy�bym i do Gorodyszcz zawita�..."
Purpurowo-��te blaski mieni�y si� teraz na chwil� w barw� fioletu, op�ywa�y
g�ow� schylon� kobiety i gas�y powoli, w stalowe ciemne
tony przechodz�c.
Na tle otwartego okna, poza kt�rym szeroka szarzej�ca ju� przestrze� si� s�a�a,
czarna sylwetka Flory, ja�niejszymi konturami po
brzegach obwiedziona, rysowa�a si� z prostot� archaicznych arcydzie�, z wiar� w
sercu przez prostych mnich�w tworzonych.
Siedz�c tak nieruchoma, milcz�ca, prze�uwa�a w my�li ca�e ubieg�e �ycie swoje i
nigdzie prawie nie znajdowa�a ja�niejszego punktu, na
kt�rym wesprze� si� by�aby mog�a.
Zawsze i wsz�dzie to s�owo �awanturnica" drga�o zawieszone przed ni� jak uparcie
powracaj�ca nuta trywialnej, tanecznej zwrotki,
kt�r� si� zas�ysza�o w chwili �mierci moralnej, gdy serce z b�lu kona�o, a dusza
sz�a na rozdro�e.
Przygarni�ta przez magnack� rodzin�, ci�gle w dumnej swojej piersi mia�a ran�
ci�kiej obrazy godno�ci swojej w�asnej, a w oczach ten
smutek, kt�ry drga w �lepiach bezdomnego szczeni�cia na widok ko�ci mu
wzgardliwie przez obcych rzuconej.
I gdy Janek, u�miechni�ty, weso�y jedynak u ojca, pana z pan�w, przygarn�� j� ku
sobie, nagle jej dusza gor�ca otwar�a si� jak kwiat
wspania�y, a oczy nabra�y blasku dawniej jej nie znanego.
Lecz blask ten zagas� wnet pod wp�ywem ci�aru smutk�w i upokorze�.
Janek walczy� ci�ko z ojcem nie pozwalaj�cym na
�mezalians" z.....awanturnic�", B�g wie sk�d przyby��, biedn� i osamotnion�...
Ch�opiec mia� krew gor�c�, upar� si�, poszed� przeciwko rodzicielskiej woli;
Flor� po�lubi� i odwa�nie j� pod dach w�asny wprowadzi�.
Starzec szala�, rozerwa� ma��e�stwo pragn��, synowej widzie� na oczy nie chcia�,
poniewiera� ni� i gardzi�.
Syn rwa� si� w dwie strony: do ojca, do �ony, kt�ra milcz�c znosi�a wzgard� i
tylko oczy jej otwiera�y si� coraz szerzej, jak dwie
bezdenne przepa�cie, ch�on�ce w siebie ca�� moc rozpaczy, smutku i bole�ci...
I nagle przysz�a chwila, w kt�rej m�� � �on�, syn � ojca opu�ci� musia� dla
interes�w handlowych.
Janek poszed� w dal szuka� fortuny, szcz�cia i... wi�cej nie wr�ci�.
Gdy Flor� wie�� o �mierci m�a dosz�a, zda�o si� jej, �e pomi�dzy ni� i �wiatem
zapad�a czarna, krepowa zas�ona. W b�l sw�j
ws�uchana, �zy d�awi�a, aby starzec, oko�o kt�rego teraz jak matka chodzi�a, nie
dostrzeg� tej strasznej rozpaczy... Czyta�a mu listy syna,
czyta�a je po kilkadziesi�t razy, dr��c zawsze jak li�� z wysi�ku, szczytna swym
po�wi�ceniem, jedyna teraz podpora cz�owieka, kt�ry
obrzuca� j� dawniej obelg�, a teraz �ledzi� poza jej �a�obn� szat� niespokojnym
wzrokiem, pytaj�c ci�gle: � Nie ma listu? co? Flora!
Nie ma? ha!...
Przy�miona lampa zielonym aba�urem rozja�nia�a zaledwie ma�� przestrze�
sypialni, reszta ton�a w cieniu...
Na wielkim, wysokim �o�u w toczone kolumny, pod stosem ciep�ych ko�der spoczywa�
teraz starzec, trawiony bezsenno�ci�, na p�
oparty o wysoko stercz�ce poduszki.
Na tle ciemnego dywanu, kt�rym �ciana by�a obita, majaczy�a jego pier� w flanel�
bia�� spowita, ��ta twarz
o zapad�ych policzkach i l�ni�ca czaszka, po kt�rej migota�o bia�e, bielmem
zasnute �wiate�ko.
Ponad ni�, ponad t� g�ow� �ys� i dr��c�, ponad t� postaci�, wi�cej do szkieletu
ni� do �yj�cego cz�owieka podobn�, odcina� si� na tle
czarnej tkaniny olbrzymi krucyfiks z ko�ci s�oniowej, po��k�y ju�, z palm� i
gromnic� zatkni�t� poza ramiona. Opodal, przy stoliku, na
kt�rym sta�a lampa, siedzia�a Flora, ukazuj�ca w p�wietle profil sw�j
wym�czony, z g�ow� pochylon� nad �wiartk� zapisanego
papieru.
Wszystkie inne sprz�ty ton�y w cieniu tajemniczym, nie wyst�puj�c nawet, �adnym
niepewnym punktem, wszystko zlewa�o si� w
bezkszta�t masy, czarne i niewidzialne dla oka...
Spoza przymkni�tych okiennic dolatywa�o przeci�g�e wycie psa, kt�ry nad drog�
oko�o studni wiod�c� wybieg�
i zawodzi� �a�o�nie, jak puszczyk na rozstaju opad�y.
� Czytaj, Flora...
Kobieta, w wycie psa ws�uchana, drgn�a na g�os starca i pochyliwszy si� nad
�wiartk� papieru, cichym, st�umionym g�osem czyta�
zacz�a:
...�S�dz�, i� wr�c� niebawem, a interesa tak p�jd� dobrze, �e b�d� m�g� ci�
u�ciska� niezad�ugo."
Urwa�a nagle; z czo�a jej pot sp�ywa� du�ymi kroplami...
� Czytaj, Flora...
Kobieta podnios�a w g�r� oczy i westchn�a ci�ko, jakby z si� opad�a i dalej na
sw� Golgot� wst�powa� nie by�a w stanie.
Lecz siln� wida� by�a ta wielka dusza wdowy wskrzeszaj�cej syna dla utrzymania
�ycia ojca, bo zn�w czyta�a...
Tymczasem za oknami, na w�skiej dro�ynie wy�a stara suka, wy�a przeci�gle,
�a�o�nie, jak tylko psy wietrz�ce trupa wy� umiej�...
I Flora zas�oniwszy nagle twarz r�kami, cofa�a si� w ty� i cicho p�aka�a... a
�zy jej gor�ce wzd�u� palc�w ciek�y i na �a�obn� szat�
spada�y... spada�y...