6675

Szczegóły
Tytuł 6675
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6675 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6675 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6675 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ks. Mieczys�aw Mali�ski Kazania najkr�tsze 1. Stworzyciel. �Ojciec wasz" To jeste�my w stanie zrozumie� � �e Ten Wielki Kto�, kogo okre�lamy s�owem B�g,stworzy� �wiat i ludzi. Ale �e z mi�o�ci? I �e nasz stosunek do Niego powinno okre�la� s�owo Ojciec? I �e wszystko, cokolwiek uczynimy drugiemu cz�owiekowi, jest przez Niego odbierane tak, jakby to by�o uczynione Jemu samemu? Nie, tego nie jeste�my w stanie poj��. A co dopiero wprowadzi� w �ycie. , Kr�l" Wymy�lili�my sobie b��dny obraz stwarza- nia: �e B�g, gdy dokona� dzie�a, kt�re zamie- rzy�, przesta� si� nim interesowa�. A tymczasem On jest obecny wci�� w ka�- dym swoim dziele. Pot�g� swojej stw�rczej mocy i pot�g� swo- jej mi�o�ci. W ten spos�b jest obecny zar�wno w ka�dym cz�owieku, jak w przyrodzie �ywej i martwej. I dlatego w�a�nie nasz stosunek do ludzi i do przyrody �ywej i martwej musi by� nacecho- wany szacunkiem. I gdyby�my t� prawd� przyj�li do ko�ca, ina- czej wygl�da�oby nasze �ycie duchowe. �wia- domo��, �e wok� nas i w nas samych jest obec- ny kochaj�cy Stw�rca, dokona�aby przewrotu w naszym osamotnieniu. �Podnie�cie g�owy wasze" A mo�e dot�d nic nie zrozumieli�my? Bo boimy si� wszystkiego � przesz�o�ci, te- ra�niejszo�ci, przysz�o�ci - zamiast ufa�. Bo o wszystko si� martwimy i smucimy byle czym - zamiast cieszy� si� ka�dym dniem, ka�- d� chwil�. Bo o wszystko si� obra�amy, gniewamy � zamiast darowa� i przebaczy�. A mo�e po prostu nie rozumiemy Tego, kogo nazywamy naszym Bogiem. Kr�l" Wymy�lili�my sobie b��dny obraz stwarza- nia: �e B�g, gdy dokona� dzie�a, kt�re zamie- rzy�, przesta� si� nim interesowa�. A tymczasem On jest obecny wci�� w ka�- dym swoim dziele. Pot�g� swojej stw�rczej mocy i pot�g� swo- jej mi�o�ci. W ten spos�b jest obecny zar�wno w ka�dym cz�owieku, jak w przyrodzie �ywej i martwej. I dlatego w�a�nie nasz stosunek do ludzi i do przyrody �ywej i martwej musi by� nacecho- wany szacunkiem. I gdyby�my t� prawd� przyj�li do ko�ca, ina- czej wygl�da�oby nasze �ycie duchowe. �wia- domo��, �e wok� nas i w nas samych jest obec- ny kochaj�cy Stw�rca, dokona�aby przewrotu w naszym osamotnieniu. �Podnie�cie g�owy wasze" A mo�e dot�d nic nie zrozumieli�my? Bo boimy si� wszystkiego � przesz�o�ci, te- ra�niejszo�ci, przysz�o�ci - zamiast ufa�. Bo o wszystko si� martwimy i smucimy byle czym - zamiast cieszy� si� ka�dym dniem, ka�- d� chwil�. Bo o wszystko si� obra�amy, gniewamy � zamiast darowa� i przebaczy�. A mo�e po prostu nie rozumiemy Tego, kogo nazywamy naszym Bogiem. �Zawsze powinni si� modli� i nie ustawa�" Naucz nas wypatrywa� Ciebie. W pot�dze �wiata i ludzi - bo Ty jeste� Po- t�g� �wiata i ludzi. W pi�knie �wiata i ludzi � bo Ty jeste� Pi�k- nem �wiata i ludzi. W m�dro�ci �wiata i ludzi � bo Ty jeste� M�dro�ci� �wiata i ludzi. Naucz nas wypatrywa� pi�kna, m�dro�ci, prawdy w sobie samym � bo Ty jeste� nasz� Pi�kno�ci�, M�dro�ci�, Dobrem. Ty jeste� w deszczu, w chmurach, w mg�ach. Ty jeste� w jasno�ci dnia, w ciemno�ci nocy, w zielono�ci ��k, w zapachu lip, w dobroci mat- ki, w �miechu dziecka. Ty stworzy�e� nas z mi�o�ci, prowadzisz nas z mi�o�ci� i czekasz, by nas mi�o�ci� ogarn�� w chwili naszej �mierci. �Je�eli mnie mi�ujecie" B�g kocha ka�dego cz�owieka. Bia�ego i czarnego, ze wschodu i z zachodu, muzu�ma- nina i prawos�awnego. Ka�demu wi�c cz�owiekowi nale�y si� tw�j szacunek. Niezale�nie od tego, czy g�upi, czy m�dry, biedny czy bogaty, obtargany czy porz�dnie ubrany, pomylony czy normalny, zdrowy czy chory, m�ody czy stary, z�odziej czy uczciwy. Gardz�c nim, gardzisz samym Bogiem. �Posprzeczali si� mi�dzy sob�" Ka�dy jest stworzony do wielko�ci. A wielko�� buduje si� w umiej�tno�ci zauwa- �ania problem�w, wielkich temat�w. A do tego jest konieczne pomijanie drobiaz- g�w, niezakopywanie si� w detalach. Wielko�� to znaczy wyrosn�� ponad g�up- stwa, szczeg�y - a zobaczy� spraw�. �Bardzo umi�owa�a" �wi�to�� to nie monopol katolik�w czy na- wet ludzi wierz�cych. T�sknota za �wi�to�ci� to najbardziej pod- stawowa cecha cz�owiecza. Tylko ka�dy jest surowym s�dzi� wobec swo- ich bli�nich, a wyrozumia�ym adwokatem wo- bec samego siebie. Potrafi d�ugo t�umaczy� si�, wybrania� siebie, wmawia� sobie, �e jego po- st�powanie jest usprawiedliwione. A� zdarzy si�, �e - mo�e ca�kiem przypad- kiem - napotkasz cz�owieka �wi�tego. I zawstydzisz si�. Run� mury, kt�re praco- wicie stawia�e� we w�asnej obronie i zobaczysz si� w prawdzie. �Zrywa� k�osy" On nas nie wysy�a do zrywania k�os�w, a sam pozostaje w swoim kolorowym niebie i pij�c kaw�, omawia ze swoimi anio�ami spraw� stwo- rzenia nast�pnej galaktyki. On wraz z nami trudzi si�, aby nas nakarmi�. Czy nie m�g�by sobie u�atwi� �ycia i nakar- mi� nas cudownie, tak jak nieraz to czyni�? Nie, bo tylko tak mo�emy dorosn�� do pe�ni cz�owiecze�stwa. On nas nie skazuje na opie- kowanie si� chorymi, na bezsenne noce i ty- si�czne zabiegi, przykre dla nas i dla nich, a sam siedzi sobie w luksusowym niebie i omawia sprawy kosmosu. On wraz z nami pracuje przy przewijaniu chorych, przy myciu ich i karmieniu. Czy nie m�g�by sobie u�atwi� �ycia i uleczy� ich cudownie, tak jak to nieraz uczyni�? Nie, bo tylko tak mo�emy dorosn�� do pe�ni cz�owiecze�stwa. �P�jd� za mn�" Budujemy swoj� osobowo�� wsp�lnie z Pa- nem Bogiem. Cho� podejmujemy decyzje w pe�ni odpo- wiedzialne. Cho� rozstrzygamy w ma�ych i wa�nych sprawach zgodnie ze swoim przekonaniem. Cho� idziemy przez �ycie wci�� g��wkuj�c, pytaj�c siebie i ludzi. R�wnocze�nie mamy �wiadomo��, �e to On poddaje nam dobre pomys�y, daje si�y, by je zre- alizowa�, odwag�, by stawi� czo�o trudno�ciom. To On wci�� podsuwa ludzi, sytuacje, mo�- liwo�ci - �eby�my szli drog� m�dro�ci i wol- no�ci. To On jest re�yserem naszego �ycia, a my staramy si� wykona� scenariusz, kt�ry dla nas pisze. �Pana Boga swego" Jeste� na Jego obraz. B�g dotkn�� ci� w momencie stworzenia i odt�d jest przy tobie. Nie tylko wtedy, gdy wznosisz si� do wy�yn modlitwy kontemplacyjnej. Tak�e i wtedy, gdy jeste� uczciwy, prawy, spokojny, przebaczaj�cy. On jest z tob� r�wnie� wtedy, gdy Go od- rzucasz, pchaj�c si� w grzech - bo ci� kocha. �Przyszli do Niego z paralitykiem" Wi�c lgniemy do Ciebie, by� nasze �wiat�o rozja�ni�, nasz� m�dro�� pog��bi�, nasz� wolno�� rozprzestrzeni�. �Wierzcie w Ewangeli�" Wierz w Ewangeli�. Wierz, �e B�g jest Mi�o�ci�. To znaczy: za- wierz Mu siebie. Bo jeste� w Jego r�kach. To On stawia ci zadania �yciowe. Czasem, zdawa�oby si�, po- wy�ej twoich mo�liwo�ci, kompetencji, si�y. Ale przecie� to zadania stawiane przez Tego, kt�ry chce twojego dobra. I jest wci�� przy tobie, gdy mozolisz si� nad ich wykonaniem. I cieszy si�, gdy doro�lejesz, m�drzejesz, wyrastasz ponad siebie. Ciesz si� wi�c z Nim. Cho� to czasem trudna rado��. �Kr�lestwo Bo�e" Kiedy zaczyna si� kr�lestwo Bo�e, a ko�czy kr�lestwo ziemskie? Gdzie zaczyna si� rzeczywisto�� Bo�a, a ko�- czy rzeczywisto�� ludzka? Czy s� sprawy Bo�e i sprawy �wieckie? Dzie�a nadnaturalne i dzie�a naturalne? Czy wolno podzieli� �wiat na nadprzyrodzo- ny i przyrodzony? �wiat Boga i �wiat cz�owieka? Przecie� albo ca�y �wiat jest Bo�y, albo Boga nie ma i wtedy nie ma �wiata. �Cieszcie si� i radujcie" Wszyscy jeste�my �wi�ci, bo�y. Niezale�nie od tego, czy katolicy, ewangeli- cy, prawos�awni, czy ochrzczeni, czy nieochrz- czeni. Wszyscy jeste�my synami Bo�ymi - synami Prawdy, Dobra, Pi�kna. St�d w nas to pragnienie, �eby wi�cej pozna�, wy�ej si�gn��, bardziej si� zachwyci�. �Na pustyni�" Wyjd� na pustyni�, do lasu, nad morze, w g�ry, do miasta, mi�dzy ludzi. Aby cieszy� si� morzem, lasem, pustyni�, g�rami, s�o�cem, �niegiem, deszczem, wiatrem, zim�, latem, wiosn�, jesieni�, lud�mi - aby cie- szy� si� Bogiem, kt�ry jest w ludziach, w wie- trze, w g�rach, w �niegu, w deszczu, w zimie, w lecie, w przedwio�niu. Aby cieszy� si� Bogiem, kt�ry nam siebie daje w tym, co stworzy�, w tym, co stwarza, r�wnie� w ka�dym z nas. �Bra�mi jeste�cie" Stanowimy jedn� wielk� rodzin� ludzk�. My - wszyscy �yj�cy: �wi�ci i grzesznicy, wielcy i mali, m�drzy i g�upi, wierz�cy i niewie- rz�cy. Mamy wp�yw na siebie. M�drzy na g�upich � g�upi na m�drych, �wi�ci na grzesznik�w � grzesznicy na �wi�tych, wielcy na ma�ych - mali na wielkich, wierz�cy na niewierz�cych � nie- wierz�cy na wierz�cych. Stanowimy jedn� wielk� rodzin�. My - �yj�cy i zmarli nasi bracia. Cho� s� po tamtej stronie, to przecie� tak obecni, �e pra- wie s�yszalni, widzialni, odczuwalni. Mamy wp�yw na nich i oni na nas. Czy tego chcemy, czy nie, stanowimy jedn� wielk� rodzin�. �T�um szed� za Nim" Tkwi w nas pokusa, �eby rozdzieli� te dwa �wiaty: zamkn�� Boga w ko�ciele, w�r�d na- szych �piew�w, gra�, modlitw. A �wiat � a my w �wiecie - niech idzie tak, jak i�� musi: z ca�� brutalno�ci�, bezwzgl�d- no�ci�, egoizmem, cynizmem, z niszczeniem konkurent�w, ze zdobywaniem pieni�dzy wszystkimi sposobami, per fas et ne fas. A przecie� t�um szed� za Nim... �Aby nie zgin�o" Gdy grzeszymy, B�g si� od nas nie odwra- ca. Nie gardzi nami. Nie karze nas. Nie m�ci si�. Gdy odchodzimy od Niego w pogard�, w le- nistwo, chciwo��, arogancj�, w nienawi��, gdy idziemy w zatracenie, gdy sobie gotujemy pie- k�o tu na ziemi, jest przy nas. Usi�uje nas ratowa�. Napomina, prosi, b�a- ga, puka, dobija si� do nas. A my mo�emy powiedzie� Wszechmog�ce- mu: �Nie". �Krocz�c pojezierze" Nie ma �porz�dnych ludzi" i ��wi�tych". Wszyscy porz�dni s� �wi�tymi. Nie ma uczciwych, pracowitych ludzi - i �wi�tych. Wszyscy uczciwi, pracowici ludzie s� �wi�tymi. I na odwr�t. Ka�de dra�stwo jest grzechem. Ka�de chamstwo, nieuczciwo��, nieprawo��, oszustwo, k�amstwo jest grzechem. Bo sprze- ciwia si� mi�o�ci. �S�ugo dobry i wierny" Je�eli uwa�asz, �e jeste� niewierz�cy, a �y- jesz uczciwie, starasz si� sprosta� swoim obo- wi�zkom, dajesz z siebie wszystko, aby podo- �a� zadaniom, kt�re pi�trz� si� przed tob�, gdy ochraniasz s�abszych, stajesz w obronie s�usz- nej sprawy, gdy podtrzymujesz otoczenie swo- im optymizmem, cho� nieraz sam jeste� roz- darty, niesiesz odwag�, cho� sam si� boisz, bu- dzisz nadziej�, cho� samemu ci jej brakuje, gdy upadasz, ale si� prostujesz, powstajesz, d�wi- gasz si� ze swojej s�abo�ci � jeste� z Bogiem- z��czony, masz Go w sobie. �Us�ysz m�j g�os" Jak us�ysze� Boga? Jak zrozumie� Jego s�o- wo, kt�rym jest �wiat, ludzie, ka�dy z nas, kt�- rym jest Pismo �wi�te, zw�aszcza Ewangelia, kt�rym jest Eucharystia, ka�dy sakrament? Jak us�ysze� Boga? Jak Go zrozumie�? Jak �y� Bogiem? Ile� Go nagromadzi� w so- bie? Ile w tobie m�dro�ci, wolno�ci, pokoju - ile w tobie mi�o�ci? Ile w tobie zachwytu, ra- do�ci, szcz�cia? Jak wypowiedzie� Boga? Jak Go wykrzycze�, wy�piewa�, wyszepta�? Gestem, tw�rczo�ci�, sob�? Od �wi�ta i od dnia powszedniego. W t�umie i w samotno�ci. Jak Go wyrazi�? �Jezus szed� przez miasta i wsie" Ca�e Pismo �wi�te jest tekstem religijnym, nie informacyjnym. Tak psalmy, jak opowia- dania o stworzeniu �wiata czy o grzechu pier- worodnym, a nawet tak zwane ksi�gi historycz- ne - one te� nie s� historyczne, lecz religijne. Ich celem nie jest podawanie informacji, ale prze�ycie religijne. Tak wi�c nie nale�y trakto- wa� na przyk�ad Ewangelii jak historii �ycia Jezusowego. Gdy�my sobie to powiedzieli, dopiero wte- dy mo�emy podda� tekst religijny analizie i za- czerpn�� z niego mn�stwo informacji rzeczo- wych - historycznych, kulturalnych, ekono- micznych, spo�ecznych, politycznych. I jeszcze jedno: analizuj�c teksty religijne, mo�emy zbudowa� teologi�. I budujemy. Ale wci�� musimy pami�ta�, �e teologia jest wt�r- na w stosunku do tekstu Pisma �wi�tego. �Na spotkanie Oblubie�ca" Ka�dy ko�ci� to sala audiencyjna Boga. Przedsionek nieba. Miejsce, gdzie B�g przyj- muje swoich wiernych. Dlatego najpi�kniejsza architektura, na jak� nas sta�, i najpi�kniejszy wystr�j, na jaki potrafimy si� zdoby� � to wy- raz naszej wiary. On przychodzi do nas w swoim s�owie. Nie tylko w tym, kt�re jest wypowiadane ustami celebransa, odczytywane przez lektor�w, �pie- wane przez zgromadzonych. S�owem Boga jest wszystko, co jest ko�cio�em: architektura, wy- str�j, rze�by, obrazy, o�tarz, szaty, celebra. Bierzemy Go w siebie, s�uchaj�c, patrz�c, �piewaj�c, recytuj�c, odpowiadaj�c - aby nie�� Go w codzienno�� i w niej Go realizowa�. �Gdy Syn Cz�owieczy przyjdzie" Historia twojej mi�o�ci do Boga: By�y okre- sy, kiedy czu�e� si� jak ten kupiec ewangelicz- ny, kt�ry znalaz� najpi�kniejsz� per��. Jak cz�o- wiek, kt�ry napotka� skarb w roli. Chodzi�e� po �wiecie ol�niony, oczarowany Bogiem, �wia- tem, lud�mi, sob� i nie mia�e� trudno�ci. Ale r�wnie� by�y okresy, �e spopiela�y ci te rado�ci, wyszarza�y kolory, zoboj�tnia�y tamte uniesienia. Patrzy�e� na Boga z l�kiem, niepew- no�ci� - jako na S�dziego sprawiedliwego, kt�- ry nie daruje najmniejszego uchybienia. Wola- �e� Go nie widzie�, nie s�ysze�, wola�e� o Nim zapomnie�. Poczu�e� si� jak przybysz w obcym domu, dziwi�e� si�, �e mog�e� tak d�ugo w nim mieszka�. Opuszcza�e� Jego dom cichcem, wstydz�c si� przed sob� i lud�mi, �e kiedy� czu�e� si� w nim dobrze. Ale by� i czas, �e wraca�e�. Jak syn marno- trawny do swojego ojca. Jak grzesznica p�acz�ca - przecie� ze szcz�cia - u st�p Jezusa. Na jakim etapie jeste� teraz? �B�d� trz�sienia ziemi" Kiedy ziemia dr�y pod stopami, pioruny strzelaj� tu� obok, grzmoty zdaj� si� nas roz- rywa�, huragan nami targa, kiedy li�cie lec� z drzew, a s�o�ce, ksi�yc i gwiazdy s� zakryte chmurami, ch��d ogarnia ziemi�, kwiaty zga- szone, kiedy jedni ludzie nas krzywdz�, dru- dzy s� nieobecni, oboj�tni, i nie mo�emy sobie poradzi�, i jeste�my smutni, zrezygnowani, zrozpaczeni, nie widzimy przysz�o�ci i zdaje si� nam, �e to koniec naszego �wiata - pom� nam wierzy�, �e Ty jeste� wci�� przy nas. �Synowie kr�lestwa" Zostali�my pos�ani przez Boga do �wiata. Zostali�my pos�ani w ten czas, w to �rodo- wisko, w takie uwarunkowania, w taki kontekst �yciowy. Zostali�my pos�ani przez Boga, by wykona� Jego dzie�o. Tylko trzeba to odkry�, a prze- kszta�ci si� ono w nasze dzie�o � w dzie�o sy- n�w Bo�ych. �Nie chcieli przyj��" Nie da� nam B�g �atwych dziej�w. Nie da� ci B�g �atwego �ycia. A je�eli robisz wyrzuty Panu Bogu, �e ze- zwoli�, aby�my tak cierpieli, my - nar�d, my - ludzko��, my - rodzina, my - cz�owiek? A je�eli blu�nisz, m�wi�c: �Jaki� On wszech- mocny, mi�osierny, wszechwiedz�cy, sprawiedli- wy? Dlaczego �wiat tak urz�dzi�? Dlaczego dopu�ci� z�o, nie ukara� winnych? I panoszy si� nienawi��, przemoc i gwa�t". A je�eli widzisz, �e niekt�rzy buntuj� si� przeciwko Niemu, przeklinaj� Go, strzelaj� drzwiami i odchodz�, m�wi�c: �W takiego Boga nie mog� wierzy�, bo gdyby by�, to by do tego nie doprowadzi�". Jest jedna odpowied�, kt�r� znajdziesz w swoim sercu: Trudne �ycie to nie kara, tylko zadanie. �Znam owce moje i one mnie znaj�" I ty m�g�by� napisa� pami�tnik o twoich kontaktach z Bogiem. Przecie� jeste� wci�� z Nim w zwarciu. Spierasz si�, chcesz Go zro- zumie�, odgadn��. Czekasz na nast�pny ruch. Buntujesz si�, �e ci takie trudne stawia zada- nia, �e zaskakuje sytuacjami, kt�rych nie poj- mujesz. Ale przecie� i to si� zdarza, �e wreszcie od- krywasz, rozszyfrowujesz Jego plany wzgl�dem Ciebie. Przyznajesz Mu racj�. Jeste� pogodzo- ny, uspokojony, albo wr�cz zachwycony. Mo�e nie ujrza�e� Go jeszcze, ale si� temu nie dziwisz. Bo jak zobaczy� Mi�o��? Zreszt� tego nie potrzebujesz. Bo przecie� czasem czu- jesz Jego obecno�� tak wyra�nie jak na wyci�g- ni�cie r�ki. �I uwierzy�" Zostali�my stworzeni do wieczno�ci. Jeste- �my dopiero u pocz�tku. To, co�my dot�d prze- �yli, to jeden okruch piasku, to, co prze�yjemy do swojej �mierci, to drugi okruch piasku. A przed nami pla�a. Do czego nas B�g prowadzi, co nam jeszcze uka�e, jakie nam si� ods�oni� �wiaty, widno- kr�gi, jakie drzwi zostan� nam otworzone - tego nie wiemy. Ale wiemy, �e B�g jest Mi�o- �ci�. Teraz jest dzie� jak co dzie�. Codzienne smutki i rado�ci, codzienne problemy i proble- miki. I ludzie - jak ludzie, i my -jak my. Ale bacz, �eby� nie ograniczy� si� do tej codzien- no�ci, �eby� mia� w g��bi �wiadomo�� swojej wieczno�ci. �I b�ogos�awi�" Racz pob�ogos�awi� zwyci�stwa nasze, kl�- ski nasze � i te za nami, i te przed nami � ra- do�ci, smutki, pociechy, zmartwienia. I ustrze� nas od g�upoty i z�ej woli, od aro- gancji i pogardy. A zw�aszcza od dzielenia ludzi na zwolenni- k�w i przeciwnik�w. Bo inaczej jak mo�esz nam b�ogos�awi� Ty, kt�ry stworzy�e� wszystko z mi�o�ci? �A gdy si� modli�" Pacierz czy r�aniec to jeszcze nie modli- twa, to tylko narz�dzie. Modlitwa jest wtedy, gdy nastanie w tobie cisza, pok�j, �wiat�o, wolno��, mi�o��. Czyli, gdy zjednoczysz si� z Bogiem, wtulisz si� w Niego tak bardzo, �e prawie zniknie granica mi�dzy tob� a Nim. I gdy sko�czysz pacierz czy r�aniec, mo- dlitwa b�dzie w tobie wci�� trwa�a jako jasno��, uciszenie, m�dro��, pogoda twojego ducha � Jego Ducha, On sam. �Panie, naucz nas modli� si�" Nasz pacierz ranny i wieczorny i r�aniec, i wszystkie inne modlitwy ustne, jak i wszyst- kie medytacje, rozwa�ania, rozmy�lania i wresz- cie wszystkie sakramenty ze Msz� �wi�t� na czele maj� na celu zjednoczenie z Bogiem. Ale to nie s� instytucje same dla siebie. Po- winny promieniowa� na ca�e nasze �ycie. Po- winny budowa� w nas ducha modlitewnego � to znaczy �wiadomo�� obecno�ci Bo�ej w ka�- dej sekundzie naszego �ycia. �Wielki t�um" Sprawujemy wsp�lnie Eucharysti�, kt�rej przewodniczy ksi�dz. Ale kontaktu z Bogiem nie ma wy��cznie ksi�dz, nawet nie ko�cielna spo- �eczno��, do kt�rej nale�ysz. Kontakt z Bogiem masz ty sam, albo nie masz wcale. Ksi�dz nicze- go za ciebie nie za�atwia. Nie zrobi r�wnie� za ciebie niczego spo�eczno��, do kt�rej nale�ysz. Dlatego nie wystarczy przyj�� do ko�cio�a i wsp�lnie si� modli�. Bo tak naprawd� wtedy modlimy si� wsp�lnie, gdy ka�dy modli si� in- dywidualnie - osobi�cie s�ucha s�owa Bo�ego, stara sieje zrozumie�, zachwyci� si� nim, przy- j�� je za swoje. Tworzymy spo�eczno��, ale nie gubimy si� w tej spo�eczno�ci, nie toniemy w niej; ka�dy pozostaje osob� odpowiedzialn� za siebie. Bo to B�g do ciebie osobi�cie m�wi. Nie gi- niesz w gromadzie. On zwraca si� do ciebie po imieniu. �W owe dni" W dniu ostatecznym us�yszymy o�wiadcze- nie Boga: �Cokolwiek uczynili�cie jednemu z braci moich najmniejszych, Mnie�cie uczy- nili". To nie jest jaka� uprzejmo�� z Jego strony ani tylko pi�kna metafora. Wszyscy jeste�my Jego stworzeniami, Jego dzie�em. I On si� do nas przyznaje. Bo jest w nas. Przynajmniej tak, jak w dziele rze�biarza obecny jest sam rze�- biarz... �Dzi� ze mn� b�dziesz w raju" Tam nie ma podzia�u na czarnych, bia�ych, ��tych i br�zowych - na rasy, narodowo�ci, j�zyki. Tam nie ma podzia�u nawet na religie � chrze�cija�sk�, �ydowsk�, muzu�ma�sk�, hin- duistyczn�, buddyjsk�, animistyczn�. Nie ma nawet podzia�u na tych, kt�rzy uwa- �aj� si� za wierz�cych w Boga, i tych, kt�rzy uwa�aj� si� za ateist�w. Jest tylko jeden podzia�. Na tych, kt�rzy przebaczaj�, i tych, kt�rzy nienawidz�. Na tych, kt�rzy akceptuj�, i tych, kt�rzy gardz�. Na �yczliwych i na zazdrosnych. Na bezinteresow- nych i interesownych. Tam jest tylko jeden podzia� - na tych, kt�- rzy kochaj�, i tych, kt�rzy nie kochaj�. �Trwajcie we mnie" Niebo nie jest miejscem. Niebo to B�g, kt�- ry jest mi�o�ci�. Po �mierci zjednoczysz si� z Nim tylko na tyle, na ile b�dzie w tobie mi�o- �ci. Tu na ziemi �yjesz ju� w niebie, na ile w to- bie ufno�ci, odwagi, wolno�ci, tw�rczo�ci, na ile w tobie otwarto�ci, ciep�a, przebaczania - na ile w tobie mi�o�ci. �I uwierzy�" Ten, kto post�puje w mi�o�ci, trwa w Bogu, a B�g w nim. Ten nie umiera. Jest jak mi�o�� wieczny. ��ycie wieczne" Niebo nie jest ani tam, ani tu, ani w g�rze, ani na dole. Niebem jest B�g, On czeka na nas. Idziemy do Niego mi�o�ci�. A poniewa� B�g stworzy� nas istotami sk�a- daj�cymi si� z cia�a i duszy, tacy znajdziemy si� w Niebie � jak nasz Brat, Jezus Chrystus. 2. My, Jego stworzenia �Owoc �ywota Twojego" Jeste� sk�adank� - nie tylko fizyczn�, ale i psychiczn�. To dziedzictwo zaczyna si� od twojego ojca i matki, ale idzie w niesko�czon� g��bi� praojc�w i pramatek. Z tej miazgi ty musisz utworzy� swoj� osobowo��. I dobrze, gdy masz obok siebie m�drc�w i prorok�w. Oni pomagaj� ci odr�ni� prawd� od fa�szu, dobro od z�a, wielko�� od ma�o�ci, mi�o�� od nienawi�ci. T� funkcj� pe�ni� r�wnie� wielkie wydarze- nia rodzinne, narodowe, pa�stwowe, jak i reli- gijne. Dlatego te� �wi�tuj ich rocznice. Przygl�daj si� im, rozwa�aj je, analizuj. To droga twojego dorastania do m�dro�ci i prawo�ci. �Nowa �ata" A my tacy pozszywani z �at najrozmaitszego gatunku, koloru, pochodzenia, zakupionych za rozmaite pieni�dze, podarowanych, ukradzio- nych. I stuleni jakim� sposobem w ca�o��, a� si� sami sobie dziwimy �e nas nie ra�� rozmaite kolory, �e nam nie przeszkadza gatunek ani nie wadzi pochodzenie. Cho� zeszyli�my to wszystko na si��, zdaje nam si�, �e nikt tej kakofonii nie widzi, �e nikt nie zwraca na to uwagi. Tylko czasem � mo�e na niepogod� � dole- gaj� nam te szwy na �atach. A mo�e te� same �aty. �Prostujcie drog� Pa�sk�" W nas s� wszystkie zbrodnie �wiata. Pocz�w- szy od zbrodni pierwszego cz�owieka, poprzez wojny, kt�re przetoczy�y si� przez ludzko��, a� po ostatnie krzywdy, jakie cz�owiek wyrz�dza cz�owiekowi. Jest w nas krzyk buntu, protestu, rozpaczy. Ale jest w nas i oczekiwanie na sprawiedli- wo��, pokut�, darowanie - pragnienie pokoju. Nie bierne. Bo w g��bi duszy tkwi w nas prze- �wiadczenie, �e jeste�my w�adni budowa� go w�asnymi r�kami. Wtedy, gdy wprowadzamy pok�j w nasze �ycie osobiste, rodzinne, �ycie �rodowiska, do kt�rego nale�ymy. �Roztrwoni� sw�j maj�tek" Odwr�ci� si� od z�a mo�na najpr�dzej wtedy, gdy dobrniemy do samego dna i przekonamy si�, �e ta droga prowadzi donik�d, a dok�adnie m�wi�c, �e prowadzi w �mier�. �Rozmawia� z kobiet�" Wierna przyja��, spotkanie roz�wiecaj�ce tw�j horyzont jak gwiazda poranna, ol�niewaj�ce zdanie rzucone ci w przelocie, s�owo, kt�re utkwi w tobie jak cier� albo rozkwitnie r�, wiersz napisany jakby specjalnie dla ciebie, muzyka, piosenka, kt�ra potrafi ci� wyp�aka�, uspokoi�, ksi��ka, kt�ra jak ewangelia wci�� ci b�dzie potrzebna, nieoczekiwany telefon, kt�ry ci przywraca wiar� w ludzi � to wszystko szczeg�lne objawienia si� tobie Boga. �Aby�cie si� mi�owali" Mie� kogo�, kto ci� kocha. Do kogo mo�esz przyj�� o ka�dej porze. Kto zawsze na ciebie czeka. Kto pozostanie wierny nawet w naj- trudniejszych sytuacjach. Do kogo masz bez- graniczne zaufanie. Kto nie zdradzi, nie odej- dzie, nie wzgardzi. Dla kogo jeste� najdro�szy. Kto nigdy nie m�wi o tobie: on. By� dla kogo� przyjacielem. Kocha� go jak nikogo na �wiecie. By� mu wiernym nawet w najgorszych dla niego sytuacjach. Rozumie� jego post�powanie, nawet gdy powik�ane i kon- trowersyjne. Czeka� na niego. Nie zrezygno- wa� z niego nigdy. Nie odej�� w �adnym wy- padku. Nie m�wi� o nim: on. Mie� m�a, mie� �on�. By� m�em, by� �on�. Mie� dziecko, by� dzieckiem. Mie� cz�o- wieka - by� cz�owiekiem. �Pok�j wam" Je�eli dzie� w dzie� masz urwanie g�owy � bo goni� ci� terminy, sypi� si� pytania, pro�by, b�agania, nalegania, wymagania, zam�wienia na dzi�, na jutro, na wczoraj, je�eli nie masz kiedy spa�, je��, porozmawia� i nale�a�oby ci si� przy- najmniej nast�pne 24 godziny na dob�, je�eli dzwoni� bez przerwy telefony, gromadz� si� zobowi�zania a� po sam sufit i czujesz, �e nie dajesz rady - to dzi�kuj Panu Bogu. A gdy zamrze telefon i nikt nie b�dzie ci� potrzebowa�, nalega�, wymaga�, ��da�, zawra- ca� g�owy - wtedy rozgl�daj si� za prac�, szu- kaj jej. Oczywi�cie, narzekasz, �e za du�o od ciebie wymagaj�, �e warunki pracy do niczego i niska zap�ata. Ale pami�taj, �e to nie tylko ty tworzysz, ale i praca ci� tworzy, rozwija, spraw- dza. �A ja wam powiadam" Nie m�w: �Nie ma ludzi niezast�pionych". Przecie� cz�owiek jest niepowtarzalny. Gdy odejdzie, nikt nie potrafi go zast�pi�. I niech nawet nie pr�buje, bo b�dzie �mieszny. Nast�pca niech buduje nowe miejsce duchowe - swoj� inno�ci� i niepowtarzalno�ci�. �Czy�cie dobrze" Mo�na, widz�c z�o, kt�re pi�trzy si� woko- �o, wzruszy� ramionami i powiedzie�: �A w ko�cu co mnie to obchodzi. Niech so- bie �by pourywaj�". Mo�na - na widok z�a, kt�re wciska si� drzwiami i oknami - zabarykadowa� si�. A mo�na zaprotestowa�. Stan�� na sto�ku, na stole, na podwy�szeniu? Otworzy� okna i wo�a� z pierwszego pi�tra, z drugiego? Na skrzy�owaniu ulic? Siedzia�em naprzeciw Matki Teresy w jej s�u�b�wce w Kalkucie i patrzy�em na jej bose stopy na betonie. W�a�ciwie ona nie m�wi�a. A gdy m�wi�a, to bardzo niewiele. �Kto poda kubek wody" Ilu� tam by�o bia�ych, ilu� chrze�cijan, a do- piero ona pochyli�a si� nad cz�owiekiem umiera- j�cym, kt�rego z�eraj� muchy, mr�wki i szczury- Nie przekonywa�a, nie naucza�a, nie nawra- ca�a, tylko uprosi�a, by jej przydzielono kawa- �ek izby dla umieraj�cych i zbiera�a ich, przy- tula�a do serca, ca�owa�a, karmi�a, my�a. Trwa�a przy nich, gdy konali. �Us�ugiwali anio�owie" Przechowuj w pami�ci okruchy twojego raju: miejsca, ludzi, sytuacje, kiedy by�o ci dobrze, kiedy czu�e� si� bezpieczny, niezagro�ony, otoczony �yczliwo�ci�, darzony zaufaniem. To ci jest potrzebne na czas wrogi: gdy runie na ciebie huragan, gdy zamie� �nie�na zwali ci� z n�g, samotnie ugrz�niesz w zaspach, zagro�ony przez wilki i ludzi gorszych ni� wilki. �Kto wierzy we mnie" S� ludzie czy narody, kt�re po kl�sce zosta- n� zmiecione z powierzchni ziemi. A s� ludzie i narody, kt�re po takiej samej kl�sce nie tylko odbudowuj� si�, ale rozkwitaj�. Bo mo�na usi��� na rumach, na zgliszczach, za�ama� r�ce i o�wiadczy�: �Straci�em wszyst- ko, nie mam po co �y�". Mo�na jeszcze wygra�a� pi�ciami Panu Bogu. Ale mo�na powiedzie�: �B�g da�, B�g wzi��. Niech Imi� Pa�skie b�dzie b�ogos�awione". Wsta�, zakasa� r�kawy i zabra� si� do roboty. Potraktowa� kl�sk� jako zadanie, kt�re Pan B�g da� mi do rozwi�zania. �Zauwa�y�" B�d� ogniem, kt�ry p�onie: kt�ry zachwyca si�, raduje, oburza si�, przera�a. Nie b�d� jak ko�ek w p�ocie, kt�remu jest oboj�tne, czy ciep�o, czy zimno, czy s�o�ce, czy deszcz. B�d� ogniem, kt�ry nie zaledwie �arzy si�, ale p�onie. A wtedy ani spostrze�esz si�, kiedy twoi naj- bli�si zaczn� p�on�� zachwytem, przera�eniem. Zareaguj� jak ty na to, co dzieje si� wok�. Tylko nie m�w z gorycz�, �e to na darmo, �e sp�oniesz i zostanie po tobie tylko kupka po- pio�u. Nie m�w, �e to za ma�o, aby odwr�ci� bieg hi- storii. Nieprawda. Zawsze znajdzie si� jaki� diament czynu, kt�ry odmieni �wiat. �Cz�owiek pokoju" B�d� dobr� rzek�. Gdy stan� ci na drodze nieprzyjazne ska�y - op�y� je. Gdy napotkasz wynios�e g�ry � wymi� je. Gdy stracisz grunt - spadnij radosnym wodospadem w d�. Gdy napotkasz bagna � nie zagub si�. Gdy nastanie mro�ny czas - okryj si� p�yt� lodu i p�y� spokojnym nurtem dalej. B�d� dobr� rzek� � nie m�cij si� powodziami, nie niszcz p�l ani nie wywracaj dom�w. B�d� dobr� rzek� - niech przychodz� do ciebie spragnieni ludzie i spragnione zwierz�ta. Nie� im czysto��, och�od�, spok�j. B�d� dobr� rzek�. P�y� przez kwietne ��ki i �any zb�, przez wsie i miasta - a� dop�yniesz do Morza. Komu wiele dano" B�d� ziemi�, kt�ra ka�dy gn�j i ka�d� zgni- lizn� przetrawia na gleb� �yzn�. Nawet gdy zalej� j� rop�, zarzuc�, chemikaliami, zabeto- nuj� czy zaasfaltuj�, kiedy zdaje si�, �e jest zniszczona nieodwracalnie. Owszem, niekiedy potrzeba jej wi�cej czasu, ale potem znowu tra- wa z niej wyro�nie i zakwitn� maki. B�d� ziemi�. Bo zgorszenie leje si� na ciebie ze wszystkich stron strumieniami - cynizm, pogarda, arogancki zbytek, nonszalancki ma- terializm, brutalno��, przemoc, k�amstwo pro- sto w oczy, pora�aj�ce chamstwo, bezczelny wyzysk, oszustwa na ka�dym kroku. To wszyst- ko mo�esz przetrawi� na m�dro��, dojrza�o��, wyrozumia�o��, cierpliwo��, na lito��, wsp�- czucie, na dzia�anie rozs�dne, lecznicze, zapo- biegawcze. B�d� ziemi�. �Oto Syn m�j umi�owany" Niech b�dzie w tobie pok�j ��k. Nie wiesz, jakie burze przyjd�, kogo spotkasz w �yciu, ja- kie wydarzenia ci� czekaj�. Mo�e przedepcz� ci� ludzie - to w t�, to w tamt� stron�, przep�dz� przez ciebie stado byd�a, roztratuj� ci� g�sienicami czo�g�w. I zdawa� si� b�dzie, �e ju� nic z ciebie nie zostanie, tylko b�oto. Mo�e nastan� susze, przyjd� mrozy, spad- nie �nieg - zszarzejesz, zblakniesz. Ale �niegi stopniej�, lody puszcz�, przyjdzie deszcz � i zazielenisz si�. Niech b�dzie w tobie pok�j ��k. Wczepiony, wro�ni�ty, wtulony w ziemi� - w Boga samego, przetrzymasz, przeczekasz, prze�yjesz. �Wiedzia�, co nale�y m�wi�" Przecie� nie na to �yjesz, �eby je��, praco- wa� i spa�. Przecie� jeste� cz�owiekiem powo- �anym na ten �wiat przez Boga. Nie tylko �eby je��, spa� i pracowa�, ale �eby dla czego� je��, dla czego� spa�, dla czego� pracowa�. A wi�c prorokuj. To, co� odkry�, co� zrozu- mia�, co� poj�� z tego �ycia, ze �wiata, to, czym si� zachwyci�e�, czym zosta�e� oczarowany. Bo chocia� wci�� poszukujesz kamienia m�dro�ci, to ju� go jako� odkry�e�, ju� go ja- ko� masz, ju� go jako� w sobie nosisz. Jak skarb najdro�szy. Wydob�d� go, podnie� w g�r�. Przecie� co� w tobie tli. Mo�e nawet p�onie. Mo�e nawet ogie� ci� rozsadza i ju� nie potra- fisz si� z nim pomie�ci� w sobie. No to poka� go twojemu �wiatu � twojemu m�owi, synowi, ojcu, dziadkowi, matce, bab- ci. Twojemu �rodowisku, w kt�rym �yjesz. Wszystkim, kt�rzy tylko zechc� ci� s�ucha�. �Zapyta� ich" Boimy si� ludzi -w przekonaniu, �e�my g�up- si, s�absi, mniej inteligentni, �e�my brzydsi, ni�- si, wy�si, chudsi, grubsi, z za d�ugim nosem, z za kr�tkim nosem. I tyle razy m�wimy ze strachu �tak", tyle razy m�wimy ze strachu �nie". I tyle razy mieli�my szans�, okazj�, mo�liwo�ci - ale ze strachu nie wykorzystali�my ich. A przecie� B�g nas takimi stworzy�. W�a- �nie z takim nosem, z takimi uszami, z takimi uzdolnieniami - i pchn�� nas w �ycie. Poma- gaj�c nam wci�� rozwija� si�, ale r�wnocze�nie wymagaj�c, aby�my byli lud�mi i zachowywali si� z godno�ci�. A wi�c nie b�j si�. M�w to, co my�lisz - nawet za cen� wy�miania. Je�eli uwa�asz, �e nie, to m�w �nie". Je�eli uwa�asz, �e tak, to m�w �tak". Podejmuj dyskusj� w obronie w�as- nej tezy i je�eli trzeba b�dzie ust�pi�, to ust�p, ale tylko z przekonania, a nie ze strachu. �Na pustyni" A tak naprawd�, to �yjesz sam. Na pustyni. I nie udawaj, �e jest inaczej. Nie zaludniaj jej na si��. Bo tak naprawd�, nikt nie potrafi ci do ko�ca pom�c. Ty sam decydujesz o wszystkim. I ty bierzesz odpowiedzialno�� za wszystko, co jest w twoim �yciu. Tylko nie b�j si� swojej pustyni. Od ciebie zale�y, jaka ona jest. Mo�e by� ciemno�ci� - pe�n� jaski�, nie- bezpiecznych ska�, wysoko�ci i przepa�ci. Zr�b wszystko, �eby by�a pe�na s�o�ca, przy- jazna, przytulna, �eby ci na niej by�o dobrze. ��wiat�o�� �wiata" B�g potrzebuje prawdziwych aposto��w. Bo bez mi�o�ci, cho�by wo�ali - cz�owiek i tak nie us�yszy, cho�by t�umaczyli - i tak nie pojmie, cho�by ostrzegali � i tak nie przestraszy si�, cho�by obiecywali � i tak nie uwierzy, cho�by namawiali � i tak nie przyjmie. Bo bez mi�o�ci s�owa s� jak groch o �cian�. �Jeste�cie przyjaci�mi moimi" Ka�dy z nas jest kap�anem. Ty sam, przez �ja chc�", sk�adasz w ofierze Bogu swoje �ycie w mi�o�ci. I przez twoje �ja chc�" ty r�wnie� sprawujesz sakramenty. Ty si� chrzcisz, bierz- mujesz, przyst�pujesz do Komunii �wi�tej, otrzymujesz rozgrzeszenie. Ty przyjmujesz kap�a�stwo, olejem �wi�tym namaszczenie, za- wierasz ma��e�stwo. Wszystko si� staje przez to �ja chc�". Ale aby� si� m�g� zdoby� na to �ja chc�", potrzebne jest dotkni�cie Boga. I tak powstaje wsp�lne dzie�o: synostwo Bo�e. �Warunki pokoju" Przy ca�ej twojej tolerancji, wyrozumia�o�ci, cierpliwo�ci, przy ca�ym twoim wsp�czuciu, zrozumieniu sytuacji, przy ca�ym cieple i do- broci, kt�r� chcesz otoczy� pokrzywdzonego cz�owieka czy nar�d, miej odwag� pozostawa� w prawdzie. A wi�c nie bierz dla �wi�tej zgody wszyst- kich win - tak�e tych, kt�rych nie pope�ni�e�. Umiej wypomnie� b��dy i przest�pstwa doko- nane przez tego, kt�ry szuka� u ciebie poparcia. Bo inaczej ani si� spostrze�esz, jak zostaniesz skopany przez niego, obrzucony stert� preten- sji i na ko�cu oka�e si�, �e� ty wszystkiemu winien. �Jeste�cie ze mn�" Czy chcemy, czy nie chcemy, �yjemy i umiera- my dla drugich. M�� dla �ony � �ona dla m�a, rodzice dla dzieci - dzieci dla rodzic�w, pracownicy dla firmy - firma dla pracownik�w, obywatele dla spo�ecze�stwa, spo�ecze�stwo � dla obywateli. I wszystko, cokolwiek by�my powiedzieli na temat rozwoju osobowego, tw�rczo�ci indywidualnego cz�owieka, odpowiedzialno�ci jednostki za siebie - nawet poprzez ob��dny egoizm i egocentryzm, zadufanie i pr�no�� - to i tak tego nie zmienia, �e �yjemy i umieramy dla drugich. Z rado�ci� - albo z pogard�. Z mi�o�ci� � albo z nienawi�ci�. I budujemy niebo � albo piek�o. �S�d nad tym �wiatem" Przykazania Bo�e to nie ustawy. Traktuj je nie prawniczo, ale egzystencjalnie, religijnie, mistycznie. A wi�c najlepiej jak zaproszenie: Mi�uj. Aby� by� taki, jak sam B�g. Chcesz dok�adniej ? Mi�uj Boga i bli�niego. Chcesz jeszcze dok�adniej? Id� drogami mi�o�ci, kt�re wskazuje Dekalog. A b�dziesz prawdziwie synem Bo�ym. �Tam b�dzie p�acz" Czy�ciec jest podobny do bezsennej godzi- ny, kiedy zrywasz si� ze snu i wpatrzony z prze- ra�eniem w swoje kalekie �ycie �apiesz si� za g�ow�, powtarzaj�c: �Jak mog�em tak post�- powa�!". Czy�ciec jest podobny do rachunku sumie- nia, kiedy post�pujesz jak cz�owiek plewi�cy chwasty w swoim ogrodzie. Czy�ciec jest podobny do rekolekcji, kiedy, oderwany od swoich zaj��, usi�ujesz zobaczy� si� w prawdzie. Czy�ciec jest po to, �eby� wykona� t� robot�, kt�r� powiniene� wykona� tu na ziemi, �eby� si� przyzna� do tego, do czego nie chcesz si� przyzna�. I �eby� zawstydzi� si� i zap�aka�. I �eby� si� nawr�ci� ku mi�o�ci. �W chwale" Idziesz w niebo chwila po chwili, ka�dym dniem, ka�dym rokiem - albo idziesz w nico��. Idziesz ju� tutaj w niebo przez mi�o�� - przez solidno��, pracowito��, prawo�� serca, przez uczciwo��, przez darowanie, zapomina- nie, przez przebaczanie. Albo idziesz ju� tutaj na zatracenie � przez g�upot�, nienawi��, zazdro��, chciwo��, inte- resowno��. ��ycie" Jeste� wolny? Naprawd� nie jeste� sp�tany? Jeste� m�dry? Naprawd� nie doskwiera ci two- ja g�upota? Jeste� radosny? Naprawd� nie ma w tobie smut- ku? Jeste� odwa�ny? Naprawd� nie boisz si�? Jeste� spokojny? Naprawd� nie targaj� tob� rozterki? Jeste� kochaj�cy? Naprawd� nie ma w tobie pogardy? Jeste� szcz�liwy? Naprawd� nie rozpaczasz? To �yjesz w przedsionku nieba. �Ku niebu" Z niebem si� nie ukryjesz. Niebem ja�niejesz. Boga nie schowasz. Bogiem promieniejesz. To wida�, gdy� jest z Nim z��czony. To ka�dy mo�e odczu�, gdy On jest w tobie. �W swojej ojczy�nie" Niebo zaczyna si� na ziemi albo go nie ma dla ciebie wcale. Niebo budujemy ju� tu za �ycia. Chwila �mierci to przej�cie do pe�nego nasze- go nieba. Ka�dy buduje swoje niebo w rodzinie i w zak�adzie pracy, w domu i na ulicy, w my�leniu i w dzia�aniu, �wiadomie i pod�wiadomie, na rozum i na wyczucie, w rado�ci i w trudzie. �Nie znacie dnia ani godziny" Jak tu czeka� na Pana, skoro r�ce nasze pe�- ne pracy, wszelakiej roboty. A do tego tyle jesz- cze zaniedba� do odrobienia, tyle spraw do za- �atwienia. Jak tu bra� lampy i czeka� na Pana, skoro trzeba p�j�� tam i �wdzie, spotka� tego i owe- go, dogada�, zanie��, podpisa�, przynie��, do- pracowa�, zbudowa�. Jak tu bra� lampy i czeka� na Pana nie wia- domo jak d�ugo, gdy nas ludzie rozrywaj�, tylu ma jakie� interesy, czeka na nasz� decyzj�, spo- dziewa si� naszej pomocy, prosi o kr�tk� roz- mow�, a zabiera godziny. I nic nie wskazuje na to, �e to si� sko�czy. Jak tu bra� lampy i czeka� na Pana. Mo�e potem, gdy si� uporamy, poza�atwiamy, upo- rz�dkujemy. Ale czy to w og�le jest mo�liwe, �eby na Ten Czas wszystko poza�atwia�, pozamyka�. Czy On tego naprawd� chce? �Nie wiecie kiedy" Czy zacz��e� ju� odlicza�? Pytam, niezale�nie od tego, ile masz lat. I najbardziej si� boj�, �e mi odpowiesz: �No, ale ja jeszcze mam czas. Jeszcze nie mu- sz� my�le� o swojej �mierci". 3. Mistrz �Jestem z wami" Czekamy na Ciebie, przyjd�. Bo�my si� zestarzeli, os�abli. Zetla�a nasza wiara. Spopieli�a si� nasza nadzieja. Zbutwia�a nasza mi�o��. Si�y nas odesz�y. Opowiadamy stare dowcipy, powielamy daw- ne pomys�y. Bo�my wycwanili si� - i wiemy, komu si� op�a- ca s�u�y�. Bo�my wycwanili si� - i zapomnieli�my, co to jest bezinteresowno��. Przyjd�, odn�w nas. Aby�my rozkwitn�li wiar�, jak jab�onie na wiosn�. Aby�my zazielenili si� nadziej�, jak trawa na ��ce. Aby�my zab�ysn�li mi�o�ci�, jak s�o�ce na niebie. Przywr�� nam m�odo��. Niezale�nie od tego, czy mamy 15 lat, czy 70. ��wiat Go nie pozna�" Chyba si� Pan B�g przeliczy�. Po prostu przeceni� nas. Je�eli chcia� nam da� Swojego Syna, to niechby to by�o wydarzenie, kt�re wstrz�sn�oby �wiatem, �eby to by� szok, sensacja, jakiej ludzie nigdy nie widzieli. Niechby urodzi� si� w pa�acu, gdzie po �cia- nach la�oby si� z�oto. Niechby z sufitu spada�y diamenty. Niechby ch�ry anielskie �piewa�y wniebog�osy. Niechby chocia� od ��obu bi�a jasno�� taka, �eby ludzi przewraca�o, �eby padali na kolana, uderzali czo�em, �eby czo�gali si� w pokorze - niech wiedz�, �e to Syn Bo�y przychodzi na �wiat. Przeliczy� si� Pan B�g, przeceni� nas. My�la�, �e gdy Syn Bo�y urodzi si� w ��obie, w�r�d byd�a, na sianie, to b�dzie dla nas szok, sensacja. A tymczasem - my przychodzimy do stajni i stwierdzamy, �e bezradne Dzieci� le�y w ��o- bie na sianie i p�acze. No i nic. Po prostu nic. Przecie� to nic nadzwyczajnego! �Poszli za Nim" Co w Nim zobaczyli? Co us�yszeli? Czym ich zauroczy�, poci�gn��, zachwyci�? Co takiego powiedzia�? Jak� prawd� ol�ni�? Co za rozwi�zanie przed�o�y�, kt�re mog�o uszcz�liwi� ka�dego z nich, Izraelit�w, ludzko�� ca��? Jaki klucz ukaza�, kt�ry otworzy wszystkie drzwi ludzi, klas, narod�w? Jaki ratunek przedstawi� dla gin�cego �wiata � �e zostawiwszy wszystko, poszli za Nim? �I uwierzyli w Niego Jego uczniowie" W ma�ej wioszczynie, na weselu, Jezus moc� Bo�� dokonuje pierwszego cudu, �eby wes- prze� ubogich ma��onk�w. Dzieje si� to na oczach Jego uczni�w. I ci ze zdumieniem stwierdzaj�, �e prawd� jest to, czego naucza ich nowy Mistrz, �e B�g kocha wszystkich ludzi, r�wnie� biedak�w. �Znale�li�my Mesjasza" On pierwszy m�wi� do ka�dego: Bracie. Niezale�nie od tego, czy to by� Izraelita, czy poganin, �yd, Galilejczyk czy Samarytanin, bogaty czy biedny, chory czy zdrowy � bo ka�- dy jest stworzony przez Boga z mi�o�ci. My, Jego uczniowie, pierwsi powiedzieli�my �bracie" do niewolnika jak do wolnego, do �yda jak do poganina, do czarnego jak do bia�ego. I to jest nasz pow�d do dumy, �e w drugim odkryli�my cz�owieka stworzonego przez Boga z mi�o�ci. I gdyby tak nie by�o - nie mamy prawa na- zywa� si� Jego uczniami. �Uwierzyli s�owu" Jezus to m�drzec. M�dro�� zaprowadzi�a Go do odkrycia, �e nienawi�� jest g�upot�. Drog� w pr�ni�. W samozniszczenie. A jedyn� dro- g� ku �yciu jest mi�o��. Po to jest s�uchanie Jego Ewangelii. Miej- scem szczeg�lnym � Msza �wi�ta. Bo to, po pierwsze, czytanie Pisma �wi�tego w odcinkach. �Dwunastu" Na czele Ko�cio�a ustawi� Jezus aposto��w � ludzi maj�cych na swym koncie rozmaite nie- wierno�ci. I tak to by� powinno, �eby nikt nie mia� w�t- pliwo�ci, �e Ko�ci� jest Bo�y i ludzki zarazem. Jest Bo�y � bo nale�� do niego wszyscy, kt�rzy staraj� si� �y� prawd� i mi�o�ci�. Jest ludzki � bo ci ludzie s� obci��eni s�abo�ciami. Czasem je zwyci�aj�, ale czasem s� przez nie pokonani. �Zdumiewali si� Jego nauk�" A m�g�by siedzie� na miejscu. Mia� ju� zwolennik�w, kt�rzy Go uwielbiali. Tych, kt�rych uzdrowi�, pocieszy�, obdarza� swoj� m�dro�ci� i przyja�ni�. Tylu by�o Mu wdzi�cznych. I chwalili, i wierzyli we wszystko, co m�wi�. Mia� ju� �rodowisko. Znosiliby Mu do p�nej staro�ci koszami jedzenie, zbudowaliby Mu dom. S�uchaliby Go jak najlepsi uczniowie. Stanowiliby gwardi� przyboczn� nie do poko- nania. A On poszed� dalej. �Pos�a� swego Syna" Co to znaczy: odkupi� cz�owieka, wybawi� cz�owieka, zbawi� cz�owieka? Odkupi� od kogo czy od czego? Zbawi� do czego? Z r�k szatana. Od grzechu. Do nieba. Czy mo�e tego dokona� kto� w naszym zast�pstwie, za nas. Czy mo�na dokona� tego, nie pytaj�c o nasz� zgod�, nie pytaj�c, czy my sobie tego �yczymy? Wbrew naszej woli? Czy jest mo�liwe zbawi� cz�owieka poza jego plecami, dyskretnie, �eby mia� k�opot z g�owy? Za�atwi� mu wej�cie do nieba bocznymi drzwiami? Przecie� niebem jest B�g, kt�ry jest Mi�o�ci�, i dosta� si� tam mo�e tylko ten, kto kocha. �Trudna jest ta mowa" Niekt�rzy uczniowie odeszli od Jezusa, bo nie zgadzali si� z nauk�, kt�r� Jezus g�osi�. Odeszli, bo naucza�, �e trzeba kocha� wszyst- kich ludzi. I wymaga� od nich, aby kochali nie tylko ro- dak�w, ale wszystkich, bez wzgl�du na prze- konania religijne, polityczne � tak�e chorych, biednych i grzesznik�w. I o tym r�wnie� powinni�my wiedzie�. �Jezus ujrza� niewidomego od urodzenia" l � Mamy cienk� sk�rk�. Nerwy prawie na wierzchu. Na widok krwi robi nam si� s�abo. Otwarte rany przyprawiaj� nas o md�o�ci. Brud, zaniedbanie wzbudza w nas obrzydze- nie. Widok ludzi kalekich sprawia nam przy- kro��. Wobec tego na�o�yli�my na siebie pancerz, �eby si� ocali�, �eby si� uratowa� od nat�oku cierpie�, okrucie�stwa, brutalno�ci. Ju� nie patrzymy na boki. Utkwili�my wzrok w przysz�o��, aby jak najmniej widzie� obok siebie, jak najmniej s�ysze� j�czenia, p�aczu, narzekania, przekle�stw. Jak On dojrza� cz�owieka niewidomego od urodzenia? �Hosanna" Mo�e jeszcze m�g�by si� uratowa�, gdyby pos�ucha� upomnie� faryzeusz�w i zabroni� wo�a� �Hosanna". Tylko to oznacza�oby, �e zaprzecza wszystkiemu, czego dot�d naucza�. Ale za to m�g�by dalej chodzi� w�r�d zb�, wyp�ywa� z rybakami na po��w, spa� spokojnie pod wygwie�d�on� czasz� nieba. Tylko po co jeszcze mia�by chodzi� w�r�d zb�, wyp�ywa� na jezioro? I czy naprawd� spa�by spokojnie? �Hosanna" Jak przej�� such� stop� z Niedzieli Palmowej do Wielkiego Pi�tku. Jak patrze� tym samym wzrokiem na t�umy witaj�ce Jezusa w rado�ci i t�umy przeklinaj�ce Go. Jak s�ucha� tym samym uchem �piew�w: �hosanna" i wycia: �ukrzy�uj go". Jak ocenia� ludzi zdejmuj�cych swoje p�aszcze z ramion, by je pod�cieli� pod Jego stopy, i ludzi zdzieraj�cych z Niego Jego szaty przed ukrzy�owaniem ? To nie tylko o Jezusie mowa, ale r�wnie� o tobie. Je�eli dot�d tego nie prze�y�e�, to nie znaczy, �e ciebie ta pr�ba ominie. �Id� do Ciebie" Wa�ne jest �ycie Jezusa, a nie tylko Jego �mier�. A nawet co� wi�cej: to dlatego, �e Jego �ycie by�o takie, doszed� do takiej �mierci. St�d Jego �mier� jest zwie�czeniem Jego �ycia. Wa�ne jest twoje �ycie. R�b wszystko, co mo�esz, �eby by�o wielkie. Nie troszcz si� o �mier�. B�dzie zwie�czeniem twojego �ycia. �Pokaza� im r�ce i bok" Jezus odda� nam swoje �ycie. Nie tylko swoj� �mier�. Dzie� za dniem uczy� nas mi�o�ci. Tym, co m�wi�, i tym, jak �y�. Za to zreszt� zosta� skazany na �mier�. Ale nie �mier� by�a celem - a �ycie. �mier� by�a konsekwencj� takiego �ycia. I tylko tyle. A mo�e nawet: a� tyle - bo w �mierci mie�ci�o si� ca�e Jego �ycie. I dlatego w ci�gu roku liturgicznego wpa- trujemy si� nie tylko w krzy�, ale w ca�e �ycie Jezusa. Krzy� jest w dalekim tle. �M�dro��, kt�ra Mu jest dana" Czasem �a�uj�, �e Jezus nie do�y� osiemdzie- si�tki, �e nie by� dostojnym starcem z siw� brod�, otoczonym wianuszkiem swoich uczni�w. Wte- dy utrwali�by si� w nas obraz Jezusa-M�drca. Bo Jezus jest postrzegany przez nas zw�aszcza jako cudotw�rca. Uzdrawia� ludzi, wskrzesza� zmar�ych, uciszy� burz�, rozmna�a� chleb. Albo jako m�czennik. A to jest m�drzec � kt�ry nas uczy, jak �y�. Nawet wtedy, kiedy czyni cuda, to wtedy na- ucza. I tak postrzegajmy ka�d� Msz� �wi�t� - jako s�uchanie s�owa Bo�ego. S�owa m�dro�ci, kt�- rym jest Jezus Chrystus. On chce nam przeka- za� sztuk� �ycia: rozumienia Boga, siebie, lu- dzi, �wiata. �Rozja�ni� im umys�" Dlatego zawis� na krzy�u skatowany biczo- waniem, cierniem koronowaniem, niesieniem krzy�a. Dlatego ca�e Jego �ycie by�o takie trud- ne. I przeganiano Go jak w�ciek�ego psa z jed- nego k�ta Palestyny w drugi. To wszystko B�g zaaran�owa� na to, aby ukaza�o si� ca�e B�stwo Jezusa, �eby przebi�o si� przez cielesn� posta� Jego Synostwo Bo�e. Inaczej nie us�yszeliby�my o�wiadczenia, �e jest Synem Bo�ym, gdy Annasz Go o to zapyta�. Nie us�yszeliby�my Jego wyznania, skiero- wanego do Pi�ata: �Jam si� na to narodzi� i na to przyszed�em na �wiat, aby da� �wiadectwo prawdzie". Nie us�yszeliby�my tych s��w z krzy�a: �Od- pu�� im, bo nie wiedz�, co czyni�". Nie us�y- szeliby�my przed skonaniem wo�ania: �W r�ce Twoje oddaj� ducha mego" � zamiast przekle�- stwa rzuconego ludziom i Bogu. Tak jest i z nami. Z ka�dego z nas chce B�g wydoby� nasz� prawd�, nasz� to�samo��, na- sz� wielko��. I dlatego stawia nas tyle razy pod �cian�. �Syn Cz�owieczy zmartwychwstanie" Jak d�ugo ludzko�� b�dzie chcia�a by� ludz- ko�ci�, b�dzie opowiadana historia Cz�owieka, kt�ry stan�� w obronie ubogich, chorych, n�- dzarzy, kalek, tych, co umieraj� w m�odo�ci - m�wi�c, �e to nie kara Bo�a. Stan�� w obronie poganina i innowiercy, cz�owieka grzesznego, odrzuconego i wzgar- dzonego m�wi�c, �e B�g ich te� kocha. Nie tylko tak naucza�, ale tak post�powa�. Uzdrawia� chorych, wskrzesi� c�reczk� Jaira i m�odzie�ca z Naim, uratowa� od kamienowa- nia jawnogrzesznic�, do grona swoich przyja- ci� zaliczy� celnika Mateusza. Jak d�ugo ludzko�� b�dzie chcia�a by� ludz- ko�ci�, b�dzie opowiadana historia Cz�owieka, kt�ry, postawiony przed s�dem, nie odwo�a� g�oszonych prawd. Jak d�ugo ludzko�� b�dzie chcia�a by� ludz- ko�ci�, b�dzie opowiadana historia Cz�owieka imieniem Jezus. �Z rado�ci nie wierzyli" Wisz�cy na krzy�u strz�p ludzki z chwil� ostatniego tchnienia wszed� w bezmiar ojcow- skiej mi�o�ci. Zakwitn�� jak tarnina na wiosn� bia�ym kwie- ciem. Sta� si� tak pi�kny, �e nie pozna�a Go w pierwszej chwili Maria Magdalena, �e z tru- dem rozpoznawali Go uczniowie. Umrzesz. Strz�p ludzki, wysch�y badyl. I z chwil� ostatniego tchnienia wejdziesz w bez- miar Ojcowskiej Mi�o�ci. I zakwitniesz jak tarnina na wiosn� bia�ym kwieciem, w swojej najpi�kniejszej ludzkiej postaci. Ty, stary, schorowany cz�owiek, z po- wykr�canymi artretyzmem stawami, znowu b�dziesz zwiewn� dziewczyn�, przystojnym ch�opcem. Zmartwychwstaniesz jak On, w ciele uwiel- bionym. �Z martwych powsta�" Posz�y do grobu, aby nama�ci� Jezusa. Prze- cie� powiedzia�, �e na trzeci dzie� zmartwych- wstanie. A przywalono Jego cia�o trzydziesto- ma kilogramami mirry i aloesu i skr�powano ta�mami. Jak sobie poradzi bez czyjej� pomocy. Bo my�la�y, �e On, jak wskrzeszony m�odzie- niec z Naim, jak c�reczka Jaira, jak �azarz, b�dzie chodzi� drogami Palestyny i spo�ywa� chleb dnia powszedniego. A Jego ju� w grobie nie by�o. Zesztywnia�y kokon prze�cierade� zia� pustk�. Za chwil� Zmartwychwsta�y uka�e si� Ma- rii Magdalenie, aposto�om we Wieczerniku, cho� drzwi b�d� zamkni�te, dw�m uczniom uciekaj�cym do Emaus, Piotrowi i towarzy- szom nad jeziorem Galilejskim. Niekt�rzy oddadz� Mu pok�on, a inni b�d� w�tpili � tak jak my, kt�rzy my�limy o swoim zmartwychwstaniu. �Otworzy�y si� im oczy" Gdy czytasz Ewangeli� albo s�uchasz o tym, jak to uczniowie, Magdalena, niewiasty sz�y i spotka� ich Jezus, to przyzna� musisz, �e trud- no ci si� oderwa� od tych kolorowych obraz�w pe�nych ekspresji, od traktowania ich jako in- formacji historycznej. A cho� si� tak wydarzy�o, to Ewangelia nie jest ani kronik�, ani histori�. To tekst religijny. A wi�c tu o ciebie chodzi, o tobie jest mowa. To ty� jest tym uczniem, Magdalen�, niewiast�. Albo nie jeste�. Ale powiniene� by�. To to- bie si� Jezus chce ukaza�. �Uczcie si� ode Mnie" �Szymonie, synu Jana, czy mi�ujesz Mnie wi�cej ni� ci?" Ta rozmowa toczy si� w kilka dni po zapar ciu si� Jezusa przez Piotra. Jak to: �wi�cej ni� ci?" Aposto�owie nie zaparli si� Jezusa tak jak Piotr. Owszem, uciekli. I tylko tyle. Ale my nie darujemy. Je�eli kto� si� zapar�, to jest zdrajc�. I dla nas jest sko�czony na ca�e �ycie. I nie nale�y z nim mie� �adnego kontak- tu. Chocia�by potem zrobi� du�o dobrego. A Jezus Piotrowi powierzy� ca�y Ko�ci�, m�- wi�c: �Pa� owce moje". A wi�c uwierz: mo�esz mi�owa� bardziej, chocia� si� zapar�e�. I Piotr to potwierdza: �Tak, Panie, Ty wiesz, �e Ci� mi�uj�". �Nauczajcie wszystkie narody" Jezus musia� odej��. By� za wielki, za wspa- nia�y, za m�dry, zbyt mi�uj�cy. Uczniowie ju� byli w Niego tak wczepieni, tak wpatrzeni, jak Izraelici w�druj�cy przez pustyni� w Moj�esza. A nawet bardziej. Ju� my�leli Jego my�lami, m�- wili Jego s�owami. Odchodzi� stopniowo. Jeszcze od czasu do czasu spotyka� si� z nimi w Wieczerniku, a to w drodze do Emaus, a to w Galilei. A� odszed�. Jezus musia� odej��, �eby im otworzy� ob- szar wolno�ci, w kt�rym odnale�liby siebie i Je- go, ale ju� w inny spos�b, �eby byli sob�: �eby po swojemu my�leli, m�wili, kochali - �eby po swojemu byli m�drz