6675
Szczegóły |
Tytuł |
6675 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6675 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6675 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6675 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ks. Mieczys�aw
Mali�ski
Kazania
najkr�tsze
1.
Stworzyciel.
�Ojciec wasz"
To jeste�my w stanie zrozumie� �
�e Ten Wielki Kto�,
kogo okre�lamy s�owem B�g,stworzy� �wiat i ludzi.
Ale �e z mi�o�ci?
I �e nasz stosunek do Niego powinno okre�la�
s�owo Ojciec?
I �e wszystko, cokolwiek uczynimy drugiemu
cz�owiekowi, jest przez Niego odbierane tak,
jakby to by�o uczynione Jemu samemu?
Nie, tego nie jeste�my w stanie poj��.
A co dopiero wprowadzi� w �ycie.
, Kr�l"
Wymy�lili�my sobie b��dny obraz stwarza-
nia: �e B�g, gdy dokona� dzie�a, kt�re zamie-
rzy�, przesta� si� nim interesowa�.
A tymczasem On jest obecny wci�� w ka�-
dym swoim dziele.
Pot�g� swojej stw�rczej mocy i pot�g� swo-
jej mi�o�ci. W ten spos�b jest obecny zar�wno
w ka�dym cz�owieku, jak w przyrodzie �ywej
i martwej.
I dlatego w�a�nie nasz stosunek do ludzi i do
przyrody �ywej i martwej musi by� nacecho-
wany szacunkiem.
I gdyby�my t� prawd� przyj�li do ko�ca, ina-
czej wygl�da�oby nasze �ycie duchowe. �wia-
domo��, �e wok� nas i w nas samych jest obec-
ny kochaj�cy Stw�rca, dokona�aby przewrotu
w naszym osamotnieniu.
�Podnie�cie g�owy wasze"
A mo�e dot�d nic nie zrozumieli�my?
Bo boimy si� wszystkiego � przesz�o�ci, te-
ra�niejszo�ci, przysz�o�ci - zamiast ufa�.
Bo o wszystko si� martwimy i smucimy byle
czym - zamiast cieszy� si� ka�dym dniem, ka�-
d� chwil�.
Bo o wszystko si� obra�amy, gniewamy �
zamiast darowa� i przebaczy�.
A mo�e po prostu nie rozumiemy Tego, kogo
nazywamy naszym Bogiem.
Kr�l"
Wymy�lili�my sobie b��dny obraz stwarza-
nia: �e B�g, gdy dokona� dzie�a, kt�re zamie-
rzy�, przesta� si� nim interesowa�.
A tymczasem On jest obecny wci�� w ka�-
dym swoim dziele.
Pot�g� swojej stw�rczej mocy i pot�g� swo-
jej mi�o�ci. W ten spos�b jest obecny zar�wno
w ka�dym cz�owieku, jak w przyrodzie �ywej
i martwej.
I dlatego w�a�nie nasz stosunek do ludzi i do
przyrody �ywej i martwej musi by� nacecho-
wany szacunkiem.
I gdyby�my t� prawd� przyj�li do ko�ca, ina-
czej wygl�da�oby nasze �ycie duchowe. �wia-
domo��, �e wok� nas i w nas samych jest obec-
ny kochaj�cy Stw�rca, dokona�aby przewrotu
w naszym osamotnieniu.
�Podnie�cie g�owy wasze"
A mo�e dot�d nic nie zrozumieli�my?
Bo boimy si� wszystkiego � przesz�o�ci, te-
ra�niejszo�ci, przysz�o�ci - zamiast ufa�.
Bo o wszystko si� martwimy i smucimy byle
czym - zamiast cieszy� si� ka�dym dniem, ka�-
d� chwil�.
Bo o wszystko si� obra�amy, gniewamy �
zamiast darowa� i przebaczy�.
A mo�e po prostu nie rozumiemy Tego, kogo
nazywamy naszym Bogiem.
�Zawsze powinni si� modli� i nie ustawa�"
Naucz nas wypatrywa� Ciebie.
W pot�dze �wiata i ludzi - bo Ty jeste� Po-
t�g� �wiata i ludzi.
W pi�knie �wiata i ludzi � bo Ty jeste� Pi�k-
nem �wiata i ludzi.
W m�dro�ci �wiata i ludzi � bo Ty jeste�
M�dro�ci� �wiata i ludzi.
Naucz nas wypatrywa� pi�kna, m�dro�ci,
prawdy w sobie samym � bo Ty jeste� nasz�
Pi�kno�ci�, M�dro�ci�, Dobrem.
Ty jeste� w deszczu, w chmurach, w mg�ach.
Ty jeste� w jasno�ci dnia, w ciemno�ci nocy,
w zielono�ci ��k, w zapachu lip, w dobroci mat-
ki, w �miechu dziecka.
Ty stworzy�e� nas z mi�o�ci, prowadzisz nas
z mi�o�ci� i czekasz, by nas mi�o�ci� ogarn��
w chwili naszej �mierci.
�Je�eli mnie mi�ujecie"
B�g kocha ka�dego cz�owieka. Bia�ego
i czarnego, ze wschodu i z zachodu, muzu�ma-
nina i prawos�awnego.
Ka�demu wi�c cz�owiekowi nale�y si� tw�j
szacunek.
Niezale�nie od tego, czy g�upi, czy m�dry,
biedny czy bogaty, obtargany czy porz�dnie
ubrany, pomylony czy normalny, zdrowy czy
chory, m�ody czy stary, z�odziej czy uczciwy.
Gardz�c nim, gardzisz samym Bogiem.
�Posprzeczali si� mi�dzy sob�"
Ka�dy jest stworzony do wielko�ci.
A wielko�� buduje si� w umiej�tno�ci zauwa-
�ania problem�w, wielkich temat�w.
A do tego jest konieczne pomijanie drobiaz-
g�w, niezakopywanie si� w detalach.
Wielko�� to znaczy wyrosn�� ponad g�up-
stwa, szczeg�y - a zobaczy� spraw�.
�Bardzo umi�owa�a"
�wi�to�� to nie monopol katolik�w czy na-
wet ludzi wierz�cych.
T�sknota za �wi�to�ci� to najbardziej pod-
stawowa cecha cz�owiecza.
Tylko ka�dy jest surowym s�dzi� wobec swo-
ich bli�nich, a wyrozumia�ym adwokatem wo-
bec samego siebie. Potrafi d�ugo t�umaczy� si�,
wybrania� siebie, wmawia� sobie, �e jego po-
st�powanie jest usprawiedliwione.
A� zdarzy si�, �e - mo�e ca�kiem przypad-
kiem - napotkasz cz�owieka �wi�tego.
I zawstydzisz si�. Run� mury, kt�re praco-
wicie stawia�e� we w�asnej obronie i zobaczysz
si� w prawdzie.
�Zrywa� k�osy"
On nas nie wysy�a do zrywania k�os�w, a sam
pozostaje w swoim kolorowym niebie i pij�c
kaw�, omawia ze swoimi anio�ami spraw� stwo-
rzenia nast�pnej galaktyki.
On wraz z nami trudzi si�, aby nas nakarmi�.
Czy nie m�g�by sobie u�atwi� �ycia i nakar-
mi� nas cudownie, tak jak nieraz to czyni�?
Nie, bo tylko tak mo�emy dorosn�� do pe�ni
cz�owiecze�stwa. On nas nie skazuje na opie-
kowanie si� chorymi, na bezsenne noce i ty-
si�czne zabiegi, przykre dla nas i dla nich, a sam
siedzi sobie w luksusowym niebie i omawia
sprawy kosmosu.
On wraz z nami pracuje przy przewijaniu
chorych, przy myciu ich i karmieniu.
Czy nie m�g�by sobie u�atwi� �ycia i uleczy�
ich cudownie, tak jak to nieraz uczyni�?
Nie, bo tylko tak mo�emy dorosn�� do pe�ni
cz�owiecze�stwa.
�P�jd� za mn�"
Budujemy swoj� osobowo�� wsp�lnie z Pa-
nem Bogiem.
Cho� podejmujemy decyzje w pe�ni odpo-
wiedzialne.
Cho� rozstrzygamy w ma�ych i wa�nych
sprawach zgodnie ze swoim przekonaniem.
Cho� idziemy przez �ycie wci�� g��wkuj�c,
pytaj�c siebie i ludzi.
R�wnocze�nie mamy �wiadomo��, �e to On
poddaje nam dobre pomys�y, daje si�y, by je zre-
alizowa�, odwag�, by stawi� czo�o trudno�ciom.
To On wci�� podsuwa ludzi, sytuacje, mo�-
liwo�ci - �eby�my szli drog� m�dro�ci i wol-
no�ci.
To On jest re�yserem naszego �ycia, a my
staramy si� wykona� scenariusz, kt�ry dla nas
pisze.
�Pana Boga swego"
Jeste� na Jego obraz.
B�g dotkn�� ci� w momencie stworzenia
i odt�d jest przy tobie.
Nie tylko wtedy, gdy wznosisz si� do wy�yn
modlitwy kontemplacyjnej.
Tak�e i wtedy, gdy jeste� uczciwy, prawy,
spokojny, przebaczaj�cy.
On jest z tob� r�wnie� wtedy, gdy Go od-
rzucasz, pchaj�c si� w grzech - bo ci� kocha.
�Przyszli do Niego z paralitykiem"
Wi�c lgniemy do Ciebie, by�
nasze �wiat�o rozja�ni�,
nasz� m�dro�� pog��bi�,
nasz� wolno�� rozprzestrzeni�.
�Wierzcie w Ewangeli�"
Wierz w Ewangeli�.
Wierz, �e B�g jest Mi�o�ci�. To znaczy: za-
wierz Mu siebie.
Bo jeste� w Jego r�kach. To On stawia ci
zadania �yciowe. Czasem, zdawa�oby si�, po-
wy�ej twoich mo�liwo�ci, kompetencji, si�y.
Ale przecie� to zadania stawiane przez Tego,
kt�ry chce twojego dobra.
I jest wci�� przy tobie, gdy mozolisz si� nad
ich wykonaniem.
I cieszy si�, gdy doro�lejesz, m�drzejesz,
wyrastasz ponad siebie.
Ciesz si� wi�c z Nim.
Cho� to czasem trudna rado��.
�Kr�lestwo Bo�e"
Kiedy zaczyna si� kr�lestwo Bo�e, a ko�czy
kr�lestwo ziemskie?
Gdzie zaczyna si� rzeczywisto�� Bo�a, a ko�-
czy rzeczywisto�� ludzka?
Czy s� sprawy Bo�e i sprawy �wieckie?
Dzie�a nadnaturalne i dzie�a naturalne?
Czy wolno podzieli� �wiat na nadprzyrodzo-
ny i przyrodzony?
�wiat Boga i �wiat cz�owieka?
Przecie� albo ca�y �wiat jest Bo�y, albo Boga
nie ma i wtedy nie ma �wiata.
�Cieszcie si� i radujcie"
Wszyscy jeste�my �wi�ci, bo�y.
Niezale�nie od tego, czy katolicy, ewangeli-
cy, prawos�awni, czy ochrzczeni, czy nieochrz-
czeni.
Wszyscy jeste�my synami Bo�ymi - synami
Prawdy, Dobra, Pi�kna.
St�d w nas to pragnienie, �eby wi�cej pozna�,
wy�ej si�gn��, bardziej si� zachwyci�.
�Na pustyni�"
Wyjd� na pustyni�, do lasu, nad morze,
w g�ry, do miasta, mi�dzy ludzi.
Aby cieszy� si� morzem, lasem, pustyni�,
g�rami, s�o�cem, �niegiem, deszczem, wiatrem,
zim�, latem, wiosn�, jesieni�, lud�mi - aby cie-
szy� si� Bogiem, kt�ry jest w ludziach, w wie-
trze, w g�rach, w �niegu, w deszczu, w zimie,
w lecie, w przedwio�niu.
Aby cieszy� si� Bogiem, kt�ry nam siebie
daje w tym, co stworzy�, w tym, co stwarza,
r�wnie� w ka�dym z nas.
�Bra�mi jeste�cie"
Stanowimy jedn� wielk� rodzin� ludzk�.
My - wszyscy �yj�cy: �wi�ci i grzesznicy,
wielcy i mali, m�drzy i g�upi, wierz�cy i niewie-
rz�cy.
Mamy wp�yw na siebie. M�drzy na g�upich
� g�upi na m�drych, �wi�ci na grzesznik�w �
grzesznicy na �wi�tych, wielcy na ma�ych - mali
na wielkich, wierz�cy na niewierz�cych � nie-
wierz�cy na wierz�cych.
Stanowimy jedn� wielk� rodzin�.
My - �yj�cy i zmarli nasi bracia. Cho� s� po
tamtej stronie, to przecie� tak obecni, �e pra-
wie s�yszalni, widzialni, odczuwalni. Mamy
wp�yw na nich i oni na nas.
Czy tego chcemy, czy nie, stanowimy jedn�
wielk� rodzin�.
�T�um szed� za Nim"
Tkwi w nas pokusa, �eby rozdzieli� te dwa
�wiaty: zamkn�� Boga w ko�ciele, w�r�d na-
szych �piew�w, gra�, modlitw.
A �wiat � a my w �wiecie - niech idzie tak,
jak i�� musi: z ca�� brutalno�ci�, bezwzgl�d-
no�ci�, egoizmem, cynizmem, z niszczeniem
konkurent�w, ze zdobywaniem pieni�dzy
wszystkimi sposobami, per fas et ne fas.
A przecie� t�um szed� za Nim...
�Aby nie zgin�o"
Gdy grzeszymy, B�g si� od nas nie odwra-
ca. Nie gardzi nami. Nie karze nas. Nie m�ci
si�.
Gdy odchodzimy od Niego w pogard�, w le-
nistwo, chciwo��, arogancj�, w nienawi��, gdy
idziemy w zatracenie, gdy sobie gotujemy pie-
k�o tu na ziemi, jest przy nas.
Usi�uje nas ratowa�. Napomina, prosi, b�a-
ga, puka, dobija si� do nas.
A my mo�emy powiedzie� Wszechmog�ce-
mu: �Nie".
�Krocz�c pojezierze"
Nie ma �porz�dnych ludzi" i ��wi�tych".
Wszyscy porz�dni s� �wi�tymi.
Nie ma uczciwych, pracowitych ludzi -
i �wi�tych. Wszyscy uczciwi, pracowici ludzie
s� �wi�tymi.
I na odwr�t. Ka�de dra�stwo jest grzechem.
Ka�de chamstwo, nieuczciwo��, nieprawo��,
oszustwo, k�amstwo jest grzechem. Bo sprze-
ciwia si� mi�o�ci.
�S�ugo dobry i wierny"
Je�eli uwa�asz, �e jeste� niewierz�cy, a �y-
jesz uczciwie, starasz si� sprosta� swoim obo-
wi�zkom, dajesz z siebie wszystko, aby podo-
�a� zadaniom, kt�re pi�trz� si� przed tob�, gdy
ochraniasz s�abszych, stajesz w obronie s�usz-
nej sprawy, gdy podtrzymujesz otoczenie swo-
im optymizmem, cho� nieraz sam jeste� roz-
darty, niesiesz odwag�, cho� sam si� boisz, bu-
dzisz nadziej�, cho� samemu ci jej brakuje, gdy
upadasz, ale si� prostujesz, powstajesz, d�wi-
gasz si� ze swojej s�abo�ci � jeste� z Bogiem-
z��czony, masz Go w sobie.
�Us�ysz m�j g�os"
Jak us�ysze� Boga? Jak zrozumie� Jego s�o-
wo, kt�rym jest �wiat, ludzie, ka�dy z nas, kt�-
rym jest Pismo �wi�te, zw�aszcza Ewangelia,
kt�rym jest Eucharystia, ka�dy sakrament? Jak
us�ysze� Boga? Jak Go zrozumie�?
Jak �y� Bogiem? Ile� Go nagromadzi� w so-
bie? Ile w tobie m�dro�ci, wolno�ci, pokoju -
ile w tobie mi�o�ci? Ile w tobie zachwytu, ra-
do�ci, szcz�cia?
Jak wypowiedzie� Boga? Jak Go wykrzycze�,
wy�piewa�, wyszepta�? Gestem, tw�rczo�ci�,
sob�? Od �wi�ta i od dnia powszedniego.
W t�umie i w samotno�ci. Jak Go wyrazi�?
�Jezus szed� przez miasta i wsie"
Ca�e Pismo �wi�te jest tekstem religijnym,
nie informacyjnym. Tak psalmy, jak opowia-
dania o stworzeniu �wiata czy o grzechu pier-
worodnym, a nawet tak zwane ksi�gi historycz-
ne - one te� nie s� historyczne, lecz religijne.
Ich celem nie jest podawanie informacji, ale
prze�ycie religijne. Tak wi�c nie nale�y trakto-
wa� na przyk�ad Ewangelii jak historii �ycia
Jezusowego.
Gdy�my sobie to powiedzieli, dopiero wte-
dy mo�emy podda� tekst religijny analizie i za-
czerpn�� z niego mn�stwo informacji rzeczo-
wych - historycznych, kulturalnych, ekono-
micznych, spo�ecznych, politycznych.
I jeszcze jedno: analizuj�c teksty religijne,
mo�emy zbudowa� teologi�. I budujemy. Ale
wci�� musimy pami�ta�, �e teologia jest wt�r-
na w stosunku do tekstu Pisma �wi�tego.
�Na spotkanie Oblubie�ca"
Ka�dy ko�ci� to sala audiencyjna Boga.
Przedsionek nieba. Miejsce, gdzie B�g przyj-
muje swoich wiernych. Dlatego najpi�kniejsza
architektura, na jak� nas sta�, i najpi�kniejszy
wystr�j, na jaki potrafimy si� zdoby� � to wy-
raz naszej wiary.
On przychodzi do nas w swoim s�owie. Nie
tylko w tym, kt�re jest wypowiadane ustami
celebransa, odczytywane przez lektor�w, �pie-
wane przez zgromadzonych. S�owem Boga jest
wszystko, co jest ko�cio�em: architektura, wy-
str�j, rze�by, obrazy, o�tarz, szaty, celebra.
Bierzemy Go w siebie, s�uchaj�c, patrz�c,
�piewaj�c, recytuj�c, odpowiadaj�c - aby nie��
Go w codzienno�� i w niej Go realizowa�.
�Gdy Syn Cz�owieczy przyjdzie"
Historia twojej mi�o�ci do Boga: By�y okre-
sy, kiedy czu�e� si� jak ten kupiec ewangelicz-
ny, kt�ry znalaz� najpi�kniejsz� per��. Jak cz�o-
wiek, kt�ry napotka� skarb w roli. Chodzi�e�
po �wiecie ol�niony, oczarowany Bogiem, �wia-
tem, lud�mi, sob� i nie mia�e� trudno�ci.
Ale r�wnie� by�y okresy, �e spopiela�y ci te
rado�ci, wyszarza�y kolory, zoboj�tnia�y tamte
uniesienia. Patrzy�e� na Boga z l�kiem, niepew-
no�ci� - jako na S�dziego sprawiedliwego, kt�-
ry nie daruje najmniejszego uchybienia. Wola-
�e� Go nie widzie�, nie s�ysze�, wola�e� o Nim
zapomnie�. Poczu�e� si� jak przybysz w obcym
domu, dziwi�e� si�, �e mog�e� tak d�ugo w nim
mieszka�. Opuszcza�e� Jego dom cichcem,
wstydz�c si� przed sob� i lud�mi, �e kiedy�
czu�e� si� w nim dobrze.
Ale by� i czas, �e wraca�e�. Jak syn marno-
trawny do swojego ojca. Jak grzesznica p�acz�ca
- przecie� ze szcz�cia - u st�p Jezusa.
Na jakim etapie jeste� teraz?
�B�d� trz�sienia ziemi"
Kiedy ziemia dr�y pod stopami, pioruny
strzelaj� tu� obok, grzmoty zdaj� si� nas roz-
rywa�, huragan nami targa, kiedy li�cie lec�
z drzew, a s�o�ce, ksi�yc i gwiazdy s� zakryte
chmurami, ch��d ogarnia ziemi�, kwiaty zga-
szone, kiedy jedni ludzie nas krzywdz�, dru-
dzy s� nieobecni, oboj�tni, i nie mo�emy sobie
poradzi�, i jeste�my smutni, zrezygnowani,
zrozpaczeni, nie widzimy przysz�o�ci i zdaje si�
nam, �e to koniec naszego �wiata - pom� nam
wierzy�, �e Ty jeste� wci�� przy nas.
�Synowie kr�lestwa"
Zostali�my pos�ani przez Boga do �wiata.
Zostali�my pos�ani w ten czas, w to �rodo-
wisko, w takie uwarunkowania, w taki kontekst
�yciowy.
Zostali�my pos�ani przez Boga, by wykona�
Jego dzie�o. Tylko trzeba to odkry�, a prze-
kszta�ci si� ono w nasze dzie�o � w dzie�o sy-
n�w Bo�ych.
�Nie chcieli przyj��"
Nie da� nam B�g �atwych dziej�w. Nie da�
ci B�g �atwego �ycia.
A je�eli robisz wyrzuty Panu Bogu, �e ze-
zwoli�, aby�my tak cierpieli, my - nar�d, my -
ludzko��, my - rodzina, my - cz�owiek?
A je�eli blu�nisz, m�wi�c: �Jaki� On wszech-
mocny, mi�osierny, wszechwiedz�cy, sprawiedli-
wy? Dlaczego �wiat tak urz�dzi�? Dlaczego
dopu�ci� z�o, nie ukara� winnych? I panoszy si�
nienawi��, przemoc i gwa�t".
A je�eli widzisz, �e niekt�rzy buntuj� si�
przeciwko Niemu, przeklinaj� Go, strzelaj�
drzwiami i odchodz�, m�wi�c: �W takiego
Boga nie mog� wierzy�, bo gdyby by�, to by do
tego nie doprowadzi�".
Jest jedna odpowied�, kt�r� znajdziesz
w swoim sercu: Trudne �ycie to nie kara, tylko
zadanie.
�Znam owce moje i one mnie znaj�"
I ty m�g�by� napisa� pami�tnik o twoich
kontaktach z Bogiem. Przecie� jeste� wci��
z Nim w zwarciu. Spierasz si�, chcesz Go zro-
zumie�, odgadn��. Czekasz na nast�pny ruch.
Buntujesz si�, �e ci takie trudne stawia zada-
nia, �e zaskakuje sytuacjami, kt�rych nie poj-
mujesz.
Ale przecie� i to si� zdarza, �e wreszcie od-
krywasz, rozszyfrowujesz Jego plany wzgl�dem
Ciebie. Przyznajesz Mu racj�. Jeste� pogodzo-
ny, uspokojony, albo wr�cz zachwycony.
Mo�e nie ujrza�e� Go jeszcze, ale si� temu
nie dziwisz. Bo jak zobaczy� Mi�o��? Zreszt�
tego nie potrzebujesz. Bo przecie� czasem czu-
jesz Jego obecno�� tak wyra�nie jak na wyci�g-
ni�cie r�ki.
�I uwierzy�"
Zostali�my stworzeni do wieczno�ci. Jeste-
�my dopiero u pocz�tku. To, co�my dot�d prze-
�yli, to jeden okruch piasku, to, co prze�yjemy
do swojej �mierci, to drugi okruch piasku.
A przed nami pla�a.
Do czego nas B�g prowadzi, co nam jeszcze
uka�e, jakie nam si� ods�oni� �wiaty, widno-
kr�gi, jakie drzwi zostan� nam otworzone -
tego nie wiemy. Ale wiemy, �e B�g jest Mi�o-
�ci�.
Teraz jest dzie� jak co dzie�. Codzienne
smutki i rado�ci, codzienne problemy i proble-
miki. I ludzie - jak ludzie, i my -jak my. Ale
bacz, �eby� nie ograniczy� si� do tej codzien-
no�ci, �eby� mia� w g��bi �wiadomo�� swojej
wieczno�ci.
�I b�ogos�awi�"
Racz pob�ogos�awi� zwyci�stwa nasze, kl�-
ski nasze � i te za nami, i te przed nami � ra-
do�ci, smutki, pociechy, zmartwienia.
I ustrze� nas od g�upoty i z�ej woli, od aro-
gancji i pogardy.
A zw�aszcza od dzielenia ludzi na zwolenni-
k�w i przeciwnik�w.
Bo inaczej jak mo�esz nam b�ogos�awi� Ty,
kt�ry stworzy�e� wszystko z mi�o�ci?
�A gdy si� modli�"
Pacierz czy r�aniec to jeszcze nie modli-
twa, to tylko narz�dzie.
Modlitwa jest wtedy, gdy nastanie w tobie
cisza, pok�j, �wiat�o, wolno��, mi�o��. Czyli,
gdy zjednoczysz si� z Bogiem, wtulisz si�
w Niego tak bardzo, �e prawie zniknie granica
mi�dzy tob� a Nim.
I gdy sko�czysz pacierz czy r�aniec, mo-
dlitwa b�dzie w tobie wci�� trwa�a jako jasno��,
uciszenie, m�dro��, pogoda twojego ducha �
Jego Ducha, On sam.
�Panie, naucz nas modli� si�"
Nasz pacierz ranny i wieczorny i r�aniec,
i wszystkie inne modlitwy ustne, jak i wszyst-
kie medytacje, rozwa�ania, rozmy�lania i wresz-
cie wszystkie sakramenty ze Msz� �wi�t� na
czele maj� na celu zjednoczenie z Bogiem.
Ale to nie s� instytucje same dla siebie. Po-
winny promieniowa� na ca�e nasze �ycie. Po-
winny budowa� w nas ducha modlitewnego �
to znaczy �wiadomo�� obecno�ci Bo�ej w ka�-
dej sekundzie naszego �ycia.
�Wielki t�um"
Sprawujemy wsp�lnie Eucharysti�, kt�rej
przewodniczy ksi�dz. Ale kontaktu z Bogiem nie
ma wy��cznie ksi�dz, nawet nie ko�cielna spo-
�eczno��, do kt�rej nale�ysz. Kontakt z Bogiem
masz ty sam, albo nie masz wcale. Ksi�dz nicze-
go za ciebie nie za�atwia. Nie zrobi r�wnie� za
ciebie niczego spo�eczno��, do kt�rej nale�ysz.
Dlatego nie wystarczy przyj�� do ko�cio�a
i wsp�lnie si� modli�. Bo tak naprawd� wtedy
modlimy si� wsp�lnie, gdy ka�dy modli si� in-
dywidualnie - osobi�cie s�ucha s�owa Bo�ego,
stara sieje zrozumie�, zachwyci� si� nim, przy-
j�� je za swoje. Tworzymy spo�eczno��, ale nie
gubimy si� w tej spo�eczno�ci, nie toniemy
w niej; ka�dy pozostaje osob� odpowiedzialn�
za siebie.
Bo to B�g do ciebie osobi�cie m�wi. Nie gi-
niesz w gromadzie. On zwraca si� do ciebie po
imieniu.
�W owe dni"
W dniu ostatecznym us�yszymy o�wiadcze-
nie Boga: �Cokolwiek uczynili�cie jednemu
z braci moich najmniejszych, Mnie�cie uczy-
nili".
To nie jest jaka� uprzejmo�� z Jego strony
ani tylko pi�kna metafora. Wszyscy jeste�my
Jego stworzeniami, Jego dzie�em. I On si� do
nas przyznaje. Bo jest w nas. Przynajmniej tak,
jak w dziele rze�biarza obecny jest sam rze�-
biarz...
�Dzi� ze mn� b�dziesz w raju"
Tam nie ma podzia�u na czarnych, bia�ych,
��tych i br�zowych - na rasy, narodowo�ci,
j�zyki.
Tam nie ma podzia�u nawet na religie �
chrze�cija�sk�, �ydowsk�, muzu�ma�sk�, hin-
duistyczn�, buddyjsk�, animistyczn�.
Nie ma nawet podzia�u na tych, kt�rzy uwa-
�aj� si� za wierz�cych w Boga, i tych, kt�rzy
uwa�aj� si� za ateist�w.
Jest tylko jeden podzia�. Na tych, kt�rzy
przebaczaj�, i tych, kt�rzy nienawidz�. Na tych,
kt�rzy akceptuj�, i tych, kt�rzy gardz�. Na
�yczliwych i na zazdrosnych. Na bezinteresow-
nych i interesownych.
Tam jest tylko jeden podzia� - na tych, kt�-
rzy kochaj�, i tych, kt�rzy nie kochaj�.
�Trwajcie we mnie"
Niebo nie jest miejscem. Niebo to B�g, kt�-
ry jest mi�o�ci�. Po �mierci zjednoczysz si�
z Nim tylko na tyle, na ile b�dzie w tobie mi�o-
�ci.
Tu na ziemi �yjesz ju� w niebie, na ile w to-
bie ufno�ci, odwagi, wolno�ci, tw�rczo�ci, na
ile w tobie otwarto�ci, ciep�a, przebaczania -
na ile w tobie mi�o�ci.
�I uwierzy�"
Ten, kto post�puje w mi�o�ci,
trwa w Bogu,
a B�g w nim.
Ten nie umiera.
Jest jak mi�o�� wieczny.
��ycie wieczne"
Niebo nie jest ani tam, ani tu, ani w g�rze,
ani na dole.
Niebem jest B�g, On czeka na nas.
Idziemy do Niego mi�o�ci�.
A poniewa� B�g stworzy� nas istotami sk�a-
daj�cymi si� z cia�a i duszy, tacy znajdziemy si�
w Niebie � jak nasz Brat, Jezus Chrystus.
2.
My, Jego
stworzenia
�Owoc �ywota Twojego"
Jeste� sk�adank� - nie tylko fizyczn�, ale
i psychiczn�. To dziedzictwo zaczyna si� od
twojego ojca i matki, ale idzie w niesko�czon�
g��bi� praojc�w i pramatek. Z tej miazgi ty
musisz utworzy� swoj� osobowo��. I dobrze,
gdy masz obok siebie m�drc�w i prorok�w.
Oni pomagaj� ci odr�ni� prawd� od fa�szu,
dobro od z�a, wielko�� od ma�o�ci, mi�o�� od
nienawi�ci.
T� funkcj� pe�ni� r�wnie� wielkie wydarze-
nia rodzinne, narodowe, pa�stwowe, jak i reli-
gijne.
Dlatego te� �wi�tuj ich rocznice. Przygl�daj
si� im, rozwa�aj je, analizuj. To droga twojego
dorastania do m�dro�ci i prawo�ci.
�Nowa �ata"
A my tacy pozszywani z �at najrozmaitszego
gatunku, koloru, pochodzenia, zakupionych za
rozmaite pieni�dze, podarowanych, ukradzio-
nych.
I stuleni jakim� sposobem w ca�o��, a� si�
sami sobie dziwimy �e nas nie ra�� rozmaite
kolory, �e nam nie przeszkadza gatunek ani nie
wadzi pochodzenie.
Cho� zeszyli�my to wszystko na si��, zdaje
nam si�, �e nikt tej kakofonii nie widzi, �e nikt
nie zwraca na to uwagi.
Tylko czasem � mo�e na niepogod� � dole-
gaj� nam te szwy na �atach.
A mo�e te� same �aty.
�Prostujcie drog� Pa�sk�"
W nas s� wszystkie zbrodnie �wiata. Pocz�w-
szy od zbrodni pierwszego cz�owieka, poprzez
wojny, kt�re przetoczy�y si� przez ludzko��, a�
po ostatnie krzywdy, jakie cz�owiek wyrz�dza
cz�owiekowi. Jest w nas krzyk buntu, protestu,
rozpaczy.
Ale jest w nas i oczekiwanie na sprawiedli-
wo��, pokut�, darowanie - pragnienie pokoju.
Nie bierne. Bo w g��bi duszy tkwi w nas prze-
�wiadczenie, �e jeste�my w�adni budowa� go
w�asnymi r�kami. Wtedy, gdy wprowadzamy
pok�j w nasze �ycie osobiste, rodzinne, �ycie
�rodowiska, do kt�rego nale�ymy.
�Roztrwoni� sw�j maj�tek"
Odwr�ci� si� od z�a mo�na
najpr�dzej wtedy, gdy dobrniemy
do samego dna i przekonamy si�, �e ta
droga prowadzi donik�d, a dok�adnie m�wi�c,
�e prowadzi w �mier�.
�Rozmawia� z kobiet�"
Wierna przyja��,
spotkanie roz�wiecaj�ce tw�j horyzont
jak gwiazda poranna,
ol�niewaj�ce zdanie rzucone ci w przelocie,
s�owo, kt�re utkwi w tobie jak cier�
albo rozkwitnie r�,
wiersz napisany jakby specjalnie dla ciebie,
muzyka, piosenka, kt�ra potrafi ci� wyp�aka�,
uspokoi�,
ksi��ka, kt�ra jak ewangelia wci�� ci b�dzie
potrzebna,
nieoczekiwany telefon, kt�ry ci przywraca wiar�
w ludzi
� to wszystko szczeg�lne objawienia si� tobie
Boga.
�Aby�cie si� mi�owali"
Mie� kogo�, kto ci� kocha. Do kogo mo�esz
przyj�� o ka�dej porze. Kto zawsze na ciebie
czeka. Kto pozostanie wierny nawet w naj-
trudniejszych sytuacjach. Do kogo masz bez-
graniczne zaufanie. Kto nie zdradzi, nie odej-
dzie, nie wzgardzi. Dla kogo jeste� najdro�szy.
Kto nigdy nie m�wi o tobie: on.
By� dla kogo� przyjacielem. Kocha� go jak
nikogo na �wiecie. By� mu wiernym nawet
w najgorszych dla niego sytuacjach. Rozumie�
jego post�powanie, nawet gdy powik�ane i kon-
trowersyjne. Czeka� na niego. Nie zrezygno-
wa� z niego nigdy. Nie odej�� w �adnym wy-
padku. Nie m�wi� o nim: on.
Mie� m�a, mie� �on�. By� m�em, by�
�on�. Mie� dziecko, by� dzieckiem. Mie� cz�o-
wieka - by� cz�owiekiem.
�Pok�j wam"
Je�eli dzie� w dzie� masz urwanie g�owy �
bo goni� ci� terminy, sypi� si� pytania, pro�by,
b�agania, nalegania, wymagania, zam�wienia na
dzi�, na jutro, na wczoraj, je�eli nie masz kiedy
spa�, je��, porozmawia� i nale�a�oby ci si� przy-
najmniej nast�pne 24 godziny na dob�, je�eli
dzwoni� bez przerwy telefony, gromadz� si�
zobowi�zania a� po sam sufit i czujesz, �e nie
dajesz rady - to dzi�kuj Panu Bogu.
A gdy zamrze telefon i nikt nie b�dzie ci�
potrzebowa�, nalega�, wymaga�, ��da�, zawra-
ca� g�owy - wtedy rozgl�daj si� za prac�, szu-
kaj jej. Oczywi�cie, narzekasz, �e za du�o od
ciebie wymagaj�, �e warunki pracy do niczego
i niska zap�ata. Ale pami�taj, �e to nie tylko ty
tworzysz, ale i praca ci� tworzy, rozwija, spraw-
dza.
�A ja wam powiadam"
Nie m�w: �Nie ma ludzi niezast�pionych".
Przecie� cz�owiek jest niepowtarzalny.
Gdy odejdzie, nikt nie potrafi go zast�pi�.
I niech nawet nie pr�buje, bo b�dzie �mieszny.
Nast�pca niech buduje nowe miejsce duchowe
- swoj� inno�ci� i niepowtarzalno�ci�.
�Czy�cie dobrze"
Mo�na, widz�c z�o, kt�re pi�trzy si� woko-
�o, wzruszy� ramionami i powiedzie�:
�A w ko�cu co mnie to obchodzi. Niech so-
bie �by pourywaj�".
Mo�na - na widok z�a, kt�re wciska si�
drzwiami i oknami - zabarykadowa� si�.
A mo�na zaprotestowa�. Stan�� na sto�ku,
na stole, na podwy�szeniu? Otworzy� okna
i wo�a� z pierwszego pi�tra, z drugiego? Na
skrzy�owaniu ulic?
Siedzia�em naprzeciw Matki Teresy w jej
s�u�b�wce w Kalkucie i patrzy�em na jej bose
stopy na betonie. W�a�ciwie ona nie m�wi�a.
A gdy m�wi�a, to bardzo niewiele.
�Kto poda kubek wody"
Ilu� tam by�o bia�ych, ilu� chrze�cijan, a do-
piero ona pochyli�a si� nad cz�owiekiem umiera-
j�cym, kt�rego z�eraj� muchy, mr�wki i szczury-
Nie przekonywa�a, nie naucza�a, nie nawra-
ca�a, tylko uprosi�a, by jej przydzielono kawa-
�ek izby dla umieraj�cych i zbiera�a ich, przy-
tula�a do serca, ca�owa�a, karmi�a, my�a.
Trwa�a przy nich, gdy konali.
�Us�ugiwali anio�owie"
Przechowuj w pami�ci okruchy
twojego raju: miejsca, ludzi, sytuacje,
kiedy by�o ci dobrze,
kiedy czu�e� si� bezpieczny, niezagro�ony,
otoczony �yczliwo�ci�,
darzony zaufaniem.
To ci jest potrzebne na czas wrogi:
gdy runie na ciebie huragan,
gdy zamie� �nie�na zwali ci� z n�g,
samotnie ugrz�niesz w zaspach,
zagro�ony przez wilki i ludzi gorszych ni� wilki.
�Kto wierzy we mnie"
S� ludzie czy narody, kt�re po kl�sce zosta-
n� zmiecione z powierzchni ziemi.
A s� ludzie i narody, kt�re po takiej samej
kl�sce nie tylko odbudowuj� si�, ale rozkwitaj�.
Bo mo�na usi��� na rumach, na zgliszczach,
za�ama� r�ce i o�wiadczy�: �Straci�em wszyst-
ko, nie mam po co �y�".
Mo�na jeszcze wygra�a� pi�ciami Panu
Bogu.
Ale mo�na powiedzie�: �B�g da�, B�g wzi��.
Niech Imi� Pa�skie b�dzie b�ogos�awione".
Wsta�, zakasa� r�kawy i zabra� si� do roboty.
Potraktowa� kl�sk� jako zadanie, kt�re Pan
B�g da� mi do rozwi�zania.
�Zauwa�y�"
B�d� ogniem, kt�ry p�onie: kt�ry
zachwyca si�, raduje, oburza si�, przera�a.
Nie b�d� jak ko�ek w p�ocie, kt�remu jest
oboj�tne, czy ciep�o, czy zimno, czy s�o�ce, czy
deszcz.
B�d� ogniem, kt�ry nie zaledwie
�arzy si�, ale p�onie.
A wtedy ani spostrze�esz si�, kiedy twoi naj-
bli�si zaczn� p�on�� zachwytem, przera�eniem.
Zareaguj� jak ty na to, co dzieje si� wok�.
Tylko nie m�w z gorycz�, �e to na darmo,
�e sp�oniesz i zostanie po tobie tylko kupka po-
pio�u.
Nie m�w, �e to za ma�o, aby odwr�ci� bieg hi-
storii.
Nieprawda.
Zawsze znajdzie si� jaki� diament czynu,
kt�ry odmieni �wiat.
�Cz�owiek pokoju"
B�d� dobr� rzek�. Gdy stan� ci na drodze
nieprzyjazne ska�y - op�y� je. Gdy napotkasz
wynios�e g�ry � wymi� je. Gdy stracisz grunt
- spadnij radosnym wodospadem w d�.
Gdy napotkasz bagna � nie zagub si�.
Gdy nastanie mro�ny czas - okryj si� p�yt�
lodu i p�y� spokojnym nurtem dalej.
B�d� dobr� rzek� � nie m�cij si�
powodziami, nie niszcz
p�l ani nie wywracaj dom�w.
B�d� dobr� rzek� - niech przychodz� do ciebie
spragnieni ludzie i spragnione zwierz�ta.
Nie� im czysto��, och�od�, spok�j.
B�d� dobr� rzek�. P�y� przez
kwietne ��ki i �any zb�, przez
wsie i miasta - a� dop�yniesz do Morza.
Komu wiele dano"
B�d� ziemi�, kt�ra ka�dy gn�j i ka�d� zgni-
lizn� przetrawia na gleb� �yzn�. Nawet gdy
zalej� j� rop�, zarzuc�, chemikaliami, zabeto-
nuj� czy zaasfaltuj�, kiedy zdaje si�, �e jest
zniszczona nieodwracalnie. Owszem, niekiedy
potrzeba jej wi�cej czasu, ale potem znowu tra-
wa z niej wyro�nie i zakwitn� maki.
B�d� ziemi�. Bo zgorszenie leje si� na ciebie
ze wszystkich stron strumieniami - cynizm,
pogarda, arogancki zbytek, nonszalancki ma-
terializm, brutalno��, przemoc, k�amstwo pro-
sto w oczy, pora�aj�ce chamstwo, bezczelny
wyzysk, oszustwa na ka�dym kroku. To wszyst-
ko mo�esz przetrawi� na m�dro��, dojrza�o��,
wyrozumia�o��, cierpliwo��, na lito��, wsp�-
czucie, na dzia�anie rozs�dne, lecznicze, zapo-
biegawcze.
B�d� ziemi�.
�Oto Syn m�j umi�owany"
Niech b�dzie w tobie pok�j ��k. Nie wiesz,
jakie burze przyjd�, kogo spotkasz w �yciu, ja-
kie wydarzenia ci� czekaj�.
Mo�e przedepcz� ci� ludzie - to w t�, to
w tamt� stron�, przep�dz� przez ciebie stado
byd�a, roztratuj� ci� g�sienicami czo�g�w.
I zdawa� si� b�dzie, �e ju� nic z ciebie nie
zostanie, tylko b�oto.
Mo�e nastan� susze, przyjd� mrozy, spad-
nie �nieg - zszarzejesz, zblakniesz.
Ale �niegi stopniej�, lody puszcz�, przyjdzie
deszcz � i zazielenisz si�.
Niech b�dzie w tobie pok�j ��k.
Wczepiony, wro�ni�ty, wtulony w ziemi� -
w Boga samego, przetrzymasz, przeczekasz,
prze�yjesz.
�Wiedzia�, co nale�y m�wi�"
Przecie� nie na to �yjesz, �eby je��, praco-
wa� i spa�. Przecie� jeste� cz�owiekiem powo-
�anym na ten �wiat przez Boga. Nie tylko �eby
je��, spa� i pracowa�, ale �eby dla czego� je��,
dla czego� spa�, dla czego� pracowa�.
A wi�c prorokuj. To, co� odkry�, co� zrozu-
mia�, co� poj�� z tego �ycia, ze �wiata, to, czym
si� zachwyci�e�, czym zosta�e� oczarowany.
Bo chocia� wci�� poszukujesz kamienia
m�dro�ci, to ju� go jako� odkry�e�, ju� go ja-
ko� masz, ju� go jako� w sobie nosisz. Jak skarb
najdro�szy. Wydob�d� go, podnie� w g�r�.
Przecie� co� w tobie tli. Mo�e nawet p�onie.
Mo�e nawet ogie� ci� rozsadza i ju� nie potra-
fisz si� z nim pomie�ci� w sobie.
No to poka� go twojemu �wiatu � twojemu
m�owi, synowi, ojcu, dziadkowi, matce, bab-
ci. Twojemu �rodowisku, w kt�rym �yjesz.
Wszystkim, kt�rzy tylko zechc� ci� s�ucha�.
�Zapyta� ich"
Boimy si� ludzi -w przekonaniu, �e�my g�up-
si, s�absi, mniej inteligentni, �e�my brzydsi, ni�-
si, wy�si, chudsi, grubsi, z za d�ugim nosem, z za
kr�tkim nosem. I tyle razy m�wimy ze strachu
�tak", tyle razy m�wimy ze strachu �nie". I tyle
razy mieli�my szans�, okazj�, mo�liwo�ci - ale
ze strachu nie wykorzystali�my ich.
A przecie� B�g nas takimi stworzy�. W�a-
�nie z takim nosem, z takimi uszami, z takimi
uzdolnieniami - i pchn�� nas w �ycie. Poma-
gaj�c nam wci�� rozwija� si�, ale r�wnocze�nie
wymagaj�c, aby�my byli lud�mi i zachowywali
si� z godno�ci�.
A wi�c nie b�j si�. M�w to, co my�lisz -
nawet za cen� wy�miania. Je�eli uwa�asz, �e
nie, to m�w �nie". Je�eli uwa�asz, �e tak, to
m�w �tak". Podejmuj dyskusj� w obronie w�as-
nej tezy i je�eli trzeba b�dzie ust�pi�, to ust�p,
ale tylko z przekonania, a nie ze strachu.
�Na pustyni"
A tak naprawd�, to �yjesz sam. Na pustyni.
I nie udawaj, �e jest inaczej. Nie zaludniaj jej
na si��. Bo tak naprawd�, nikt nie potrafi ci do
ko�ca pom�c. Ty sam decydujesz o wszystkim.
I ty bierzesz odpowiedzialno�� za wszystko,
co jest w twoim �yciu.
Tylko nie b�j si� swojej pustyni. Od ciebie
zale�y, jaka ona jest.
Mo�e by� ciemno�ci� - pe�n� jaski�, nie-
bezpiecznych ska�, wysoko�ci i przepa�ci.
Zr�b wszystko, �eby by�a pe�na s�o�ca, przy-
jazna, przytulna, �eby ci na niej by�o dobrze.
��wiat�o�� �wiata"
B�g potrzebuje prawdziwych aposto��w.
Bo bez mi�o�ci, cho�by wo�ali -
cz�owiek i tak nie us�yszy, cho�by t�umaczyli -
i tak nie pojmie, cho�by ostrzegali �
i tak nie przestraszy si�, cho�by obiecywali �
i tak nie uwierzy, cho�by namawiali �
i tak nie przyjmie.
Bo bez mi�o�ci s�owa s� jak groch o �cian�.
�Jeste�cie przyjaci�mi moimi"
Ka�dy z nas jest kap�anem. Ty sam, przez
�ja chc�", sk�adasz w ofierze Bogu swoje �ycie
w mi�o�ci. I przez twoje �ja chc�" ty r�wnie�
sprawujesz sakramenty. Ty si� chrzcisz, bierz-
mujesz, przyst�pujesz do Komunii �wi�tej,
otrzymujesz rozgrzeszenie. Ty przyjmujesz
kap�a�stwo, olejem �wi�tym namaszczenie, za-
wierasz ma��e�stwo. Wszystko si� staje przez
to �ja chc�".
Ale aby� si� m�g� zdoby� na to �ja chc�",
potrzebne jest dotkni�cie Boga. I tak powstaje
wsp�lne dzie�o: synostwo Bo�e.
�Warunki pokoju"
Przy ca�ej twojej tolerancji, wyrozumia�o�ci,
cierpliwo�ci, przy ca�ym twoim wsp�czuciu,
zrozumieniu sytuacji, przy ca�ym cieple i do-
broci, kt�r� chcesz otoczy� pokrzywdzonego
cz�owieka czy nar�d, miej odwag� pozostawa�
w prawdzie.
A wi�c nie bierz dla �wi�tej zgody wszyst-
kich win - tak�e tych, kt�rych nie pope�ni�e�.
Umiej wypomnie� b��dy i przest�pstwa doko-
nane przez tego, kt�ry szuka� u ciebie poparcia.
Bo inaczej ani si� spostrze�esz, jak zostaniesz
skopany przez niego, obrzucony stert� preten-
sji i na ko�cu oka�e si�, �e� ty wszystkiemu
winien.
�Jeste�cie ze mn�"
Czy chcemy, czy nie chcemy, �yjemy i umiera-
my dla drugich.
M�� dla �ony � �ona dla m�a,
rodzice dla dzieci - dzieci dla rodzic�w,
pracownicy dla firmy - firma dla pracownik�w,
obywatele dla spo�ecze�stwa, spo�ecze�stwo �
dla obywateli.
I wszystko, cokolwiek by�my powiedzieli
na temat rozwoju osobowego,
tw�rczo�ci indywidualnego cz�owieka,
odpowiedzialno�ci jednostki za siebie -
nawet poprzez ob��dny egoizm i egocentryzm,
zadufanie i pr�no�� - to i tak tego nie zmienia,
�e �yjemy i umieramy dla drugich.
Z rado�ci� - albo z pogard�.
Z mi�o�ci� � albo z nienawi�ci�.
I budujemy niebo � albo piek�o.
�S�d nad tym �wiatem"
Przykazania Bo�e to nie ustawy. Traktuj je
nie prawniczo, ale egzystencjalnie, religijnie,
mistycznie. A wi�c najlepiej jak zaproszenie:
Mi�uj. Aby� by� taki, jak sam B�g.
Chcesz dok�adniej ? Mi�uj Boga i bli�niego.
Chcesz jeszcze dok�adniej? Id� drogami
mi�o�ci, kt�re wskazuje Dekalog.
A b�dziesz prawdziwie synem Bo�ym.
�Tam b�dzie p�acz"
Czy�ciec jest podobny do bezsennej godzi-
ny, kiedy zrywasz si� ze snu i wpatrzony z prze-
ra�eniem w swoje kalekie �ycie �apiesz si� za
g�ow�, powtarzaj�c: �Jak mog�em tak post�-
powa�!".
Czy�ciec jest podobny do rachunku sumie-
nia, kiedy post�pujesz jak cz�owiek plewi�cy
chwasty w swoim ogrodzie.
Czy�ciec jest podobny do rekolekcji, kiedy,
oderwany od swoich zaj��, usi�ujesz zobaczy�
si� w prawdzie.
Czy�ciec jest po to, �eby� wykona� t� robot�,
kt�r� powiniene� wykona� tu na ziemi, �eby�
si� przyzna� do tego, do czego nie chcesz si�
przyzna�.
I �eby� zawstydzi� si� i zap�aka�.
I �eby� si� nawr�ci� ku mi�o�ci.
�W chwale"
Idziesz w niebo chwila po chwili, ka�dym
dniem, ka�dym rokiem - albo idziesz w nico��.
Idziesz ju� tutaj w niebo przez mi�o�� -
przez solidno��, pracowito��, prawo�� serca,
przez uczciwo��, przez darowanie, zapomina-
nie, przez przebaczanie.
Albo idziesz ju� tutaj na zatracenie � przez
g�upot�, nienawi��, zazdro��, chciwo��, inte-
resowno��.
��ycie"
Jeste� wolny? Naprawd� nie jeste� sp�tany?
Jeste� m�dry? Naprawd� nie doskwiera ci two-
ja g�upota?
Jeste� radosny? Naprawd� nie ma w tobie smut-
ku?
Jeste� odwa�ny? Naprawd� nie boisz si�?
Jeste� spokojny? Naprawd� nie targaj� tob�
rozterki?
Jeste� kochaj�cy? Naprawd� nie ma w tobie
pogardy?
Jeste� szcz�liwy? Naprawd� nie rozpaczasz?
To �yjesz w przedsionku nieba.
�Ku niebu"
Z niebem si� nie ukryjesz. Niebem ja�niejesz.
Boga nie schowasz. Bogiem promieniejesz.
To wida�, gdy� jest z Nim z��czony.
To ka�dy mo�e odczu�, gdy On jest w tobie.
�W swojej ojczy�nie"
Niebo zaczyna si� na ziemi albo go
nie ma dla ciebie wcale.
Niebo budujemy ju� tu za �ycia.
Chwila �mierci to przej�cie do pe�nego nasze-
go nieba.
Ka�dy buduje swoje niebo
w rodzinie i w zak�adzie pracy,
w domu i na ulicy,
w my�leniu i w dzia�aniu,
�wiadomie i pod�wiadomie,
na rozum i na wyczucie,
w rado�ci i w trudzie.
�Nie znacie dnia ani godziny"
Jak tu czeka� na Pana, skoro r�ce nasze pe�-
ne pracy, wszelakiej roboty. A do tego tyle jesz-
cze zaniedba� do odrobienia, tyle spraw do za-
�atwienia.
Jak tu bra� lampy i czeka� na Pana, skoro
trzeba p�j�� tam i �wdzie, spotka� tego i owe-
go, dogada�, zanie��, podpisa�, przynie��, do-
pracowa�, zbudowa�.
Jak tu bra� lampy i czeka� na Pana nie wia-
domo jak d�ugo, gdy nas ludzie rozrywaj�, tylu
ma jakie� interesy, czeka na nasz� decyzj�, spo-
dziewa si� naszej pomocy, prosi o kr�tk� roz-
mow�, a zabiera godziny. I nic nie wskazuje na
to, �e to si� sko�czy.
Jak tu bra� lampy i czeka� na Pana. Mo�e
potem, gdy si� uporamy, poza�atwiamy, upo-
rz�dkujemy.
Ale czy to w og�le jest mo�liwe, �eby na Ten
Czas wszystko poza�atwia�, pozamyka�.
Czy On tego naprawd� chce?
�Nie wiecie kiedy"
Czy zacz��e� ju� odlicza�?
Pytam, niezale�nie od tego, ile masz lat.
I najbardziej si� boj�, �e mi odpowiesz:
�No, ale ja jeszcze mam czas. Jeszcze nie mu-
sz� my�le� o swojej �mierci".
3.
Mistrz
�Jestem z wami"
Czekamy na Ciebie, przyjd�.
Bo�my si� zestarzeli, os�abli.
Zetla�a nasza wiara.
Spopieli�a si� nasza nadzieja.
Zbutwia�a nasza mi�o��. Si�y nas odesz�y.
Opowiadamy stare dowcipy, powielamy daw-
ne pomys�y.
Bo�my wycwanili si� - i wiemy, komu si� op�a-
ca s�u�y�.
Bo�my wycwanili si� - i zapomnieli�my,
co to jest bezinteresowno��.
Przyjd�, odn�w nas.
Aby�my rozkwitn�li wiar�, jak jab�onie na
wiosn�.
Aby�my zazielenili si� nadziej�, jak trawa na ��ce.
Aby�my zab�ysn�li mi�o�ci�, jak s�o�ce na niebie.
Przywr�� nam m�odo��.
Niezale�nie od tego, czy mamy 15 lat, czy 70.
��wiat Go nie pozna�"
Chyba si� Pan B�g przeliczy�. Po prostu
przeceni� nas. Je�eli chcia� nam da� Swojego
Syna, to niechby to by�o wydarzenie, kt�re
wstrz�sn�oby �wiatem, �eby to by� szok,
sensacja, jakiej ludzie nigdy nie widzieli.
Niechby urodzi� si� w pa�acu, gdzie po �cia-
nach la�oby si� z�oto.
Niechby z sufitu spada�y diamenty.
Niechby ch�ry anielskie �piewa�y wniebog�osy.
Niechby chocia� od ��obu bi�a jasno�� taka,
�eby ludzi przewraca�o, �eby padali na kolana,
uderzali czo�em, �eby czo�gali si� w pokorze -
niech wiedz�, �e to Syn Bo�y przychodzi na
�wiat.
Przeliczy� si� Pan B�g, przeceni� nas.
My�la�, �e gdy Syn Bo�y urodzi si� w ��obie,
w�r�d byd�a, na sianie, to b�dzie dla nas szok,
sensacja.
A tymczasem - my przychodzimy do stajni
i stwierdzamy, �e bezradne Dzieci� le�y w ��o-
bie na sianie i p�acze.
No i nic. Po prostu nic.
Przecie� to nic nadzwyczajnego!
�Poszli za Nim"
Co w Nim zobaczyli?
Co us�yszeli?
Czym ich zauroczy�, poci�gn��, zachwyci�?
Co takiego powiedzia�?
Jak� prawd� ol�ni�?
Co za rozwi�zanie przed�o�y�,
kt�re mog�o uszcz�liwi�
ka�dego z nich, Izraelit�w, ludzko�� ca��?
Jaki klucz ukaza�, kt�ry otworzy wszystkie
drzwi ludzi, klas, narod�w?
Jaki ratunek przedstawi� dla gin�cego �wiata �
�e zostawiwszy wszystko, poszli za Nim?
�I uwierzyli w Niego Jego uczniowie"
W ma�ej wioszczynie, na weselu, Jezus moc�
Bo�� dokonuje pierwszego cudu, �eby wes-
prze� ubogich ma��onk�w. Dzieje si� to na
oczach Jego uczni�w.
I ci ze zdumieniem stwierdzaj�, �e prawd�
jest to, czego naucza ich nowy Mistrz, �e B�g
kocha wszystkich ludzi, r�wnie� biedak�w.
�Znale�li�my Mesjasza"
On pierwszy m�wi� do ka�dego: Bracie.
Niezale�nie od tego, czy to by� Izraelita, czy
poganin, �yd, Galilejczyk czy Samarytanin,
bogaty czy biedny, chory czy zdrowy � bo ka�-
dy jest stworzony przez Boga z mi�o�ci.
My, Jego uczniowie, pierwsi powiedzieli�my
�bracie" do niewolnika jak do wolnego, do �yda
jak do poganina, do czarnego jak do bia�ego.
I to jest nasz pow�d do dumy, �e w drugim
odkryli�my cz�owieka stworzonego przez Boga
z mi�o�ci.
I gdyby tak nie by�o - nie mamy prawa na-
zywa� si� Jego uczniami.
�Uwierzyli s�owu"
Jezus to m�drzec. M�dro�� zaprowadzi�a Go
do odkrycia, �e nienawi�� jest g�upot�. Drog�
w pr�ni�. W samozniszczenie. A jedyn� dro-
g� ku �yciu jest mi�o��.
Po to jest s�uchanie Jego Ewangelii. Miej-
scem szczeg�lnym � Msza �wi�ta. Bo to, po
pierwsze, czytanie Pisma �wi�tego w odcinkach.
�Dwunastu"
Na czele Ko�cio�a ustawi� Jezus aposto��w �
ludzi maj�cych na swym koncie rozmaite nie-
wierno�ci.
I tak to by� powinno, �eby nikt nie mia� w�t-
pliwo�ci, �e Ko�ci� jest Bo�y i ludzki zarazem.
Jest Bo�y � bo nale�� do niego wszyscy, kt�rzy
staraj� si� �y� prawd� i mi�o�ci�. Jest ludzki �
bo ci ludzie s� obci��eni s�abo�ciami. Czasem
je zwyci�aj�, ale czasem s� przez nie pokonani.
�Zdumiewali si� Jego nauk�"
A m�g�by siedzie� na miejscu.
Mia� ju� zwolennik�w, kt�rzy Go uwielbiali.
Tych, kt�rych uzdrowi�, pocieszy�,
obdarza� swoj� m�dro�ci� i przyja�ni�.
Tylu by�o Mu wdzi�cznych.
I chwalili, i wierzyli we wszystko, co m�wi�.
Mia� ju� �rodowisko.
Znosiliby Mu do p�nej staro�ci
koszami jedzenie, zbudowaliby Mu dom.
S�uchaliby Go jak najlepsi uczniowie.
Stanowiliby gwardi� przyboczn� nie do poko-
nania.
A On poszed� dalej.
�Pos�a� swego Syna"
Co to znaczy: odkupi� cz�owieka,
wybawi� cz�owieka, zbawi� cz�owieka?
Odkupi� od kogo czy od czego?
Zbawi� do czego?
Z r�k szatana. Od grzechu. Do nieba.
Czy mo�e tego dokona� kto�
w naszym zast�pstwie, za nas.
Czy mo�na dokona� tego, nie pytaj�c
o nasz� zgod�, nie pytaj�c, czy my sobie tego
�yczymy?
Wbrew naszej woli?
Czy jest mo�liwe zbawi� cz�owieka
poza jego plecami, dyskretnie,
�eby mia� k�opot z g�owy?
Za�atwi� mu wej�cie do nieba bocznymi drzwiami?
Przecie� niebem jest B�g, kt�ry jest Mi�o�ci�,
i dosta� si� tam mo�e tylko ten, kto kocha.
�Trudna jest ta mowa"
Niekt�rzy uczniowie odeszli od Jezusa, bo
nie zgadzali si� z nauk�, kt�r� Jezus g�osi�.
Odeszli, bo naucza�, �e trzeba kocha� wszyst-
kich ludzi.
I wymaga� od nich, aby kochali nie tylko ro-
dak�w, ale wszystkich, bez wzgl�du na prze-
konania religijne, polityczne � tak�e chorych,
biednych i grzesznik�w.
I o tym r�wnie� powinni�my wiedzie�.
�Jezus ujrza� niewidomego od urodzenia"
l
�
Mamy cienk� sk�rk�. Nerwy prawie na
wierzchu. Na widok krwi robi nam si� s�abo.
Otwarte rany przyprawiaj� nas o md�o�ci.
Brud, zaniedbanie wzbudza w nas obrzydze-
nie. Widok ludzi kalekich sprawia nam przy-
kro��.
Wobec tego na�o�yli�my na siebie pancerz,
�eby si� ocali�, �eby si� uratowa� od nat�oku
cierpie�, okrucie�stwa, brutalno�ci.
Ju� nie patrzymy na boki. Utkwili�my wzrok
w przysz�o��, aby jak najmniej widzie� obok
siebie, jak najmniej s�ysze� j�czenia, p�aczu,
narzekania, przekle�stw.
Jak On dojrza� cz�owieka niewidomego od
urodzenia?
�Hosanna"
Mo�e jeszcze m�g�by si� uratowa�, gdyby
pos�ucha� upomnie� faryzeusz�w i zabroni�
wo�a� �Hosanna".
Tylko to oznacza�oby, �e zaprzecza wszystkiemu,
czego dot�d naucza�.
Ale za to m�g�by dalej chodzi� w�r�d zb�,
wyp�ywa� z rybakami na po��w,
spa� spokojnie pod wygwie�d�on� czasz� nieba.
Tylko po co jeszcze mia�by chodzi� w�r�d zb�,
wyp�ywa� na jezioro?
I czy naprawd� spa�by spokojnie?
�Hosanna"
Jak przej�� such� stop� z Niedzieli Palmowej
do Wielkiego Pi�tku.
Jak patrze� tym samym wzrokiem na t�umy
witaj�ce Jezusa w rado�ci
i t�umy przeklinaj�ce Go.
Jak s�ucha� tym samym uchem �piew�w:
�hosanna" i wycia: �ukrzy�uj go".
Jak ocenia� ludzi zdejmuj�cych swoje p�aszcze
z ramion, by je pod�cieli� pod Jego stopy,
i ludzi zdzieraj�cych z Niego Jego szaty przed
ukrzy�owaniem ?
To nie tylko o Jezusie mowa, ale r�wnie� o tobie.
Je�eli dot�d tego nie prze�y�e�, to nie znaczy,
�e ciebie ta pr�ba ominie.
�Id� do Ciebie"
Wa�ne jest �ycie Jezusa, a nie tylko Jego �mier�.
A nawet co� wi�cej: to dlatego, �e
Jego �ycie by�o takie, doszed� do takiej �mierci.
St�d Jego �mier� jest zwie�czeniem Jego �ycia.
Wa�ne jest twoje �ycie.
R�b wszystko, co mo�esz, �eby by�o wielkie.
Nie troszcz si� o �mier�. B�dzie zwie�czeniem
twojego �ycia.
�Pokaza� im r�ce i bok"
Jezus odda� nam swoje �ycie. Nie tylko swoj�
�mier�. Dzie� za dniem uczy� nas mi�o�ci. Tym,
co m�wi�, i tym, jak �y�. Za to zreszt� zosta�
skazany na �mier�.
Ale nie �mier� by�a celem - a �ycie. �mier�
by�a konsekwencj� takiego �ycia.
I tylko tyle. A mo�e nawet: a� tyle - bo
w �mierci mie�ci�o si� ca�e Jego �ycie.
I dlatego w ci�gu roku liturgicznego wpa-
trujemy si� nie tylko w krzy�, ale w ca�e �ycie
Jezusa. Krzy� jest w dalekim tle.
�M�dro��, kt�ra Mu jest dana"
Czasem �a�uj�, �e Jezus nie do�y� osiemdzie-
si�tki, �e nie by� dostojnym starcem z siw� brod�,
otoczonym wianuszkiem swoich uczni�w. Wte-
dy utrwali�by si� w nas obraz Jezusa-M�drca.
Bo Jezus jest postrzegany przez nas zw�aszcza
jako cudotw�rca. Uzdrawia� ludzi, wskrzesza�
zmar�ych, uciszy� burz�, rozmna�a� chleb. Albo
jako m�czennik.
A to jest m�drzec � kt�ry nas uczy, jak �y�.
Nawet wtedy, kiedy czyni cuda, to wtedy na-
ucza.
I tak postrzegajmy ka�d� Msz� �wi�t� - jako
s�uchanie s�owa Bo�ego. S�owa m�dro�ci, kt�-
rym jest Jezus Chrystus. On chce nam przeka-
za� sztuk� �ycia: rozumienia Boga, siebie, lu-
dzi, �wiata.
�Rozja�ni� im umys�"
Dlatego zawis� na krzy�u skatowany biczo-
waniem, cierniem koronowaniem, niesieniem
krzy�a. Dlatego ca�e Jego �ycie by�o takie trud-
ne. I przeganiano Go jak w�ciek�ego psa z jed-
nego k�ta Palestyny w drugi.
To wszystko B�g zaaran�owa� na to, aby
ukaza�o si� ca�e B�stwo Jezusa, �eby przebi�o
si� przez cielesn� posta� Jego Synostwo Bo�e.
Inaczej nie us�yszeliby�my o�wiadczenia, �e
jest Synem Bo�ym, gdy Annasz Go o to zapyta�.
Nie us�yszeliby�my Jego wyznania, skiero-
wanego do Pi�ata: �Jam si� na to narodzi� i na
to przyszed�em na �wiat, aby da� �wiadectwo
prawdzie".
Nie us�yszeliby�my tych s��w z krzy�a: �Od-
pu�� im, bo nie wiedz�, co czyni�". Nie us�y-
szeliby�my przed skonaniem wo�ania: �W r�ce
Twoje oddaj� ducha mego" � zamiast przekle�-
stwa rzuconego ludziom i Bogu.
Tak jest i z nami. Z ka�dego z nas chce B�g
wydoby� nasz� prawd�, nasz� to�samo��, na-
sz� wielko��. I dlatego stawia nas tyle razy pod
�cian�.
�Syn Cz�owieczy zmartwychwstanie"
Jak d�ugo ludzko�� b�dzie chcia�a by� ludz-
ko�ci�, b�dzie opowiadana historia Cz�owieka,
kt�ry stan�� w obronie ubogich, chorych, n�-
dzarzy, kalek, tych, co umieraj� w m�odo�ci -
m�wi�c, �e to nie kara Bo�a.
Stan�� w obronie poganina i innowiercy,
cz�owieka grzesznego, odrzuconego i wzgar-
dzonego m�wi�c, �e B�g ich te� kocha.
Nie tylko tak naucza�, ale tak post�powa�.
Uzdrawia� chorych, wskrzesi� c�reczk� Jaira
i m�odzie�ca z Naim, uratowa� od kamienowa-
nia jawnogrzesznic�, do grona swoich przyja-
ci� zaliczy� celnika Mateusza.
Jak d�ugo ludzko�� b�dzie chcia�a by� ludz-
ko�ci�, b�dzie opowiadana historia Cz�owieka,
kt�ry, postawiony przed s�dem, nie odwo�a�
g�oszonych prawd.
Jak d�ugo ludzko�� b�dzie chcia�a by� ludz-
ko�ci�, b�dzie opowiadana historia Cz�owieka
imieniem Jezus.
�Z rado�ci nie wierzyli"
Wisz�cy na krzy�u strz�p ludzki z chwil�
ostatniego tchnienia wszed� w bezmiar ojcow-
skiej mi�o�ci.
Zakwitn�� jak tarnina na wiosn� bia�ym kwie-
ciem. Sta� si� tak pi�kny, �e nie pozna�a Go
w pierwszej chwili Maria Magdalena, �e z tru-
dem rozpoznawali Go uczniowie.
Umrzesz. Strz�p ludzki, wysch�y badyl.
I z chwil� ostatniego tchnienia wejdziesz w bez-
miar Ojcowskiej Mi�o�ci.
I zakwitniesz jak tarnina na wiosn� bia�ym
kwieciem, w swojej najpi�kniejszej ludzkiej
postaci. Ty, stary, schorowany cz�owiek, z po-
wykr�canymi artretyzmem stawami, znowu
b�dziesz zwiewn� dziewczyn�, przystojnym
ch�opcem.
Zmartwychwstaniesz jak On, w ciele uwiel-
bionym.
�Z martwych powsta�"
Posz�y do grobu, aby nama�ci� Jezusa. Prze-
cie� powiedzia�, �e na trzeci dzie� zmartwych-
wstanie. A przywalono Jego cia�o trzydziesto-
ma kilogramami mirry i aloesu i skr�powano
ta�mami. Jak sobie poradzi bez czyjej� pomocy.
Bo my�la�y, �e On, jak wskrzeszony m�odzie-
niec z Naim, jak c�reczka Jaira, jak �azarz,
b�dzie chodzi� drogami Palestyny i spo�ywa�
chleb dnia powszedniego.
A Jego ju� w grobie nie by�o. Zesztywnia�y
kokon prze�cierade� zia� pustk�.
Za chwil� Zmartwychwsta�y uka�e si� Ma-
rii Magdalenie, aposto�om we Wieczerniku,
cho� drzwi b�d� zamkni�te, dw�m uczniom
uciekaj�cym do Emaus, Piotrowi i towarzy-
szom nad jeziorem Galilejskim.
Niekt�rzy oddadz� Mu pok�on, a inni b�d�
w�tpili � tak jak my, kt�rzy my�limy o swoim
zmartwychwstaniu.
�Otworzy�y si� im oczy"
Gdy czytasz Ewangeli� albo s�uchasz o tym,
jak to uczniowie, Magdalena, niewiasty sz�y
i spotka� ich Jezus, to przyzna� musisz, �e trud-
no ci si� oderwa� od tych kolorowych obraz�w
pe�nych ekspresji, od traktowania ich jako in-
formacji historycznej.
A cho� si� tak wydarzy�o, to Ewangelia nie
jest ani kronik�, ani histori�. To tekst religijny.
A wi�c tu o ciebie chodzi, o tobie jest mowa.
To ty� jest tym uczniem, Magdalen�, niewiast�.
Albo nie jeste�. Ale powiniene� by�. To to-
bie si� Jezus chce ukaza�.
�Uczcie si� ode Mnie"
�Szymonie, synu Jana, czy mi�ujesz Mnie
wi�cej ni� ci?"
Ta rozmowa toczy si� w kilka dni po zapar
ciu si� Jezusa przez Piotra. Jak to: �wi�cej ni�
ci?" Aposto�owie nie zaparli si� Jezusa tak jak
Piotr. Owszem, uciekli. I tylko tyle.
Ale my nie darujemy. Je�eli kto� si� zapar�,
to jest zdrajc�. I dla nas jest sko�czony na ca�e
�ycie. I nie nale�y z nim mie� �adnego kontak-
tu. Chocia�by potem zrobi� du�o dobrego.
A Jezus Piotrowi powierzy� ca�y Ko�ci�, m�-
wi�c: �Pa� owce moje".
A wi�c uwierz: mo�esz mi�owa� bardziej,
chocia� si� zapar�e�.
I Piotr to potwierdza: �Tak, Panie, Ty wiesz,
�e Ci� mi�uj�".
�Nauczajcie wszystkie narody"
Jezus musia� odej��. By� za wielki, za wspa-
nia�y, za m�dry, zbyt mi�uj�cy. Uczniowie ju�
byli w Niego tak wczepieni, tak wpatrzeni, jak
Izraelici w�druj�cy przez pustyni� w Moj�esza.
A nawet bardziej. Ju� my�leli Jego my�lami, m�-
wili Jego s�owami.
Odchodzi� stopniowo. Jeszcze od czasu do
czasu spotyka� si� z nimi w Wieczerniku, a to
w drodze do Emaus, a to w Galilei. A� odszed�.
Jezus musia� odej��, �eby im otworzy� ob-
szar wolno�ci, w kt�rym odnale�liby siebie i Je-
go, ale ju� w inny spos�b, �eby byli sob�: �eby
po swojemu my�leli, m�wili, kochali - �eby po
swojemu byli m�drz