8128

Szczegóły
Tytuł 8128
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8128 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8128 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8128 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

James Oliver Curwood STEELE Z KR�LEWSKIEJ KONNEJ ROZDZIA� I SZEREGOWIEC FILIP STEELE Filip Steele nie odrywa� o��wka od papieru, jak gdyby sam fakt pisania listu, cho� list ten nigdy nie mia� doj�� do r�k adresata, wystar- cza� do cz�ciowego rozproszenia samotno�ci. Na zewn�trz szaleje wiatr. Spoza jeziora lec� tumany �niegu zmieszanego z deszczem, niby �adunki �rutu, a wszystkie dzikie demony tych dzikich krain zdaj� si� szarpa� i tarmosi� wielkie nieciosane bale, z kt�rych zbudowana jest moja chata. Prawd� m�wi�c, jest to okropna noc, gdy si� j� sp�dza samotnie, maj�c wko�o roze�kan� pustk�, a nad g�ow� niebo, przesycone straszliwymi d�wi�kami. Nawet poprzez grub� zapor� �cian s�ysz�, jak fala ryczy mi�dzy skalami i wali � niby tysi�cem taran�w � pniami niesionych pr�dem drzew niemal w moje drzwi. Mimo woli budzi si� przykry dreszcz. �r�d zawodze� burzy wysokie sosny nad dachem j�cz� i skar�� si� rozpaczliwie, pod- czas gdy wicher targa ich powykr�cane konary. Jutro roz�cieli si� tu �nie�na pustynia. �nieg zalegnie po Zatok� Hudsona i dalej po biegun, a k�dy dzi� hula wicher, nios�c grad i deszcz � zapanuj� niepodzielnie cisza i spok�j, co wychowa�y r�d milcz�cych ludzi p�nocy. Tej nocy jednak jest to s�ab� pociech�. Wczoraj z�apa�em w m�ce male�k� myszk� i zabi�em j�. �a�uj� obecnie tego post�pku, gdy�, bez w�tpienia, ha�as i �omot, jakie teraz panuj� , wy- gna�yby j� z norki i dotrzyma�aby mi towarzystwa! Zreszt�, nie by�oby zn�w tak �le, gdyby nie ta czaszka! W ci�gu ostatniej p�godziny wstawa�em trzykrotnie, by zdj�� j� z p�ki, zawie- szonej ponad prymitywnym piecykiem, w kt�rym p�on� smolne szczapy. Ale za ka�dym razem co� kaza�o mi si� cofn��. Jest to ludzka czaszka! Niedawno jeszcze nale�a�a do �ywego cz�owieka, obdarzonego mow�, wzrokiem, m�zgiem � i to w�a�nie dzia�a na mnie w przykry spos�b. Stara czaszka nie wywiera�aby podobnego wra�enia. Ale ta jest �wie�a! Chwilami, gdy �ywiczne polana zap�on� czer- wie�szym ogniem, zdaje mi si�, �e w pustych oczodo�ach b�yszcz� oczy; i zdaje mi si� r�wnie�, �e pod pozbawionym m�zgu czo�em mu- sia�y pozosta� resztki dawnych nami�tno�ci, a ob��d tej nocy zbudzi� je na nowo. Ze sto razy ju� �a�owa�em, �e przechowuj� ten g�upi przedmiot, jednak nigdy tak, jak dzi�! Jak�e ten huragan wyje, a sosna ponad dachem skrzypi! Przez komin wlecia� k��b �niegu i na plecach uczu�em dreszcz, jak gdybym zo- baczy� diab�a; dym snuje si� wok� pieca i raz po raz zas�ania czaszk�. Nie ma sensu k�a�� si� do ��ka i pr�bowa� usn��, gdy� z g�ry wiem, jakie by by�y moje sny. Tej nocy ujrza�bym czaszk� i � twarz. Kobiec� twarz! Steele przesta� pisa�, �miej�c si� nerwowo zerwa� si� z krzes�a i z okrzykiem, co w�r�d tumultu burzy zabrzmia� niby przekle�stwo, zmi�� w d�oni papier i cisn�� go mi�dzy p�on�ce g�ownie. � Co za g�upstwo! � zawo�a�, zgodnie ze starym przyzwyczajeniem sam ze sob� wszczynaj�c rozmow�. � Co za g�upstwo, Filipie Steele! Stajesz si� nerwowy, sentymentalny, zaczynasz prawie t�skni� do swoich! Brr!... Co za fatalna noc! Zwr�ci� si� ponownie w stron� ognia, podczas gdy nowy k��b �niegu wpad� przez komin. � Lepiej by�o poprzesta� na samej lampie! � mrukn��, nabijaj�c fajk� tytoniem. � My�la�em, �e tak b�dzie ra�niej! A to dmie!... Ani si� zaj�knie! Zacz�� si� przechadza� wszerz i wzd�u� po nier�wnej pod�odze, u�o�onej z ledwo ociosanych bali, trzymaj�c r�ce w kieszeniach i zapal- czywie �mi�c fajk�. Zazwyczaj przyjemnie by�o spogl�da� w twarz Filipa Steele, lecz tej nocy nie malowa�a si� na niej zwyk�a pogoda ducha. By�o to oblicze szczup�e, o wydatnych szcz�kach i jasnych, stalowosiwych oczach, w kt�rych obecnie gorza� dziwny b�ysk, gdy patrzy� na bia�� czaszk�. Zawr�ci� potem w stron� prymitywnego sto�u. O�wietla� go skrawek bawe�nianej materii, p�ywaj�cy w misecz- ce pe�nej t�uszczu karibu. W s�abym blasku tej improwizowanej lampy widnia�y dwa otwarte i zmi�te listy; w�a�nie wczoraj przyni�s� je Indianin z Nelson House. Jeden list by� bardzo kr�tki. Zawiera� oficjalny rozkaz odnalezienia niejakiego Bucky Nome'a, w forcie Lac Bain, o sto mil dalej na p�noc. Filip wzi�� do r�ki drugi list, przygl�daj�c mu si� po raz kolejny od chwili otrzymania. Sk�ada� si� on z p� tuzina kart, zape�nionych ko- biecym pismem, i Steele wch�on�� zn�w delikatn�, s�odk� wo� hiacynt�w. W�a�nie �w zapach dzia�a� na� niepokoj�co; rozstraja� go od wczoraj, a tej nocy zbudzi� w nim t�sknot� za domem. Przypomnia� mu dnie, nie tak dawne, gdy on sam nale�a� do �wiata, z kt�rego ten list pochodzi�, i gdy �ycie zda�o si� dla� chowa� wszystkie mo�liwe po- n�ty. B�yskawicznie przemkn�a mu przed oczyma wizja owych czas�w, kiedy, on, Filip Steele, syn wielomilionowego bankiera, by� jednym z wybra�c�w losu. Podwoje arystokratycznych klub�w sta�y dla� otworem; pi�kne kobiety s�a�y mu u�miechy, a dziewczyna o hiacyntowych perfumach mami�a go b��dnym ognikiem swego serca. Jej serce! Zapewne by�a go pozbawiona ca�kowicie, a wchodzi�o w gr� jedynie jego bogactwo. Steele roze�mia� si� pogardliwie, pokazuj�c bia�e, mocne z�by. Usiad�, wci�� jeszcze z listem w d�oni, i my�la� o innych ludziach, kt�rych dawniej zna�. Co si� sta�o z Jackiem Moodym, poczciwym Jackiem, koleg� szkolnym, kt�ry kocha� t� sam� dziewczyn� ca�� si�� szczerego, uczciwego serca, lecz na kt�rego ona nie zwraca�a naj- mniejszej uwagi, bo by� biedny. I gdzie si� podzia� Whittemore, m�ody makler gie�dowy, kt�rego szanse znik�y wraz z jego ruin� finan- sow�; Fordey, co darowa�by jej z ch�ci� dziesi�� lat w�asnego �ycia oraz z p� tuzina innych. Jej serce! Steele roze�mia� si� cicho, unosz�c jednocze�nie list tak, by jego s�odka wo� sta�a si� silniejsz�. Jak�e n�ci�a go ongi�! Ot, cho�by tej nocy, na balu u Hawkinsa, zwyci�y�a niemal! Przymkn�� powieki i podczas gdy smolne szczapy trzaska�y w palenisku, a wi- cher wy� wok� chaty, ujrza� j� ponownie tak� jak w�wczas � wspaniale pi�kn�. Wspomnienie czaru jej g�osu, oczu, w�os�w rozpali�o mu krew jak dobre wino. I ta bogini mog�a si� sta� jego w�asno�ci�; nawet dzi�, byle zechcia�, m�g� j� bra�. Wystarczy napisa� par� strofek... Rzuci� jedno s�owo!... Steele wyprostowa� si� raptem. Zmi�� karty papieru i cisn�� je w ogie� � z wyj�tkiem jednej. Ostatni arkusz, ten, na kt�rym widnia� jej podpis, zatrzyma� w d�oni, przygl�daj�c mu si� chwil�, jak gdyby szuka� w literach imienia odpowiedzi na jaki� problem. Wreszcie od�o�y� go na bok. Osza�amiaj�ca s�odycz hiacyntu pozosta�a jeszcze w powietrzu. Gdy ostatecznie znik�a, Steele badawczo wci�gn�� nozdrzami powietrze; wsta� z u�miechem przypominaj�cym dawn� beztrosk�, schowa� ko�cow� kart� listu do plecaka i zacz�� nape�nia� fajk�. Filip Steele niejednokrotnie ju� my�la� o tym, �e stanowczo urodzi� si� o sto lub dwie�cie lat za p�no. W swoim czasie podzieli� si� tym przekonaniem z paroma kolegami, lecz wy�miali go. Pewnego wieczoru zwierzy� si� cz�ciowo pannie o hiacyntowych perfumach � po czym nazwa�a go dziwakiem. W g��bi duszy wiedzia� dobrze, �e r�ni si� znacznie od reszty wsp�czesnych, �e w jego krwi pulsuj� t�t- na zapomnianych pokole�, gdy dzielno�� serca i si�a ramion znaczy�y dla m�czyzny wi�cej ni� pieni�dze i stosunki, a romantyzm i przygody istnia�y jeszcze. Z gimnazjum Filip przeszed� na politechnik�, kt�ra, jak mu si� zdawa�o, otwiera przed lud�mi szersze horyzonty; a gdy sko�czy� studia, �ci�gn�� na siebie gniew rodziny, bior�c udzia� w ca�orocznej wyprawie do Ameryki �rodkowej. Ta wyprawa w�a�nie zadecydowa�a o jego dalszych losach. Wr�ci� z niej jako odwa�ny i dzielny ch�op: �niady niby Aztek, nienawidz�cy miast i wielkomiejskich rozrywek, a tak dalece oboj�tny wzgl�dem milion�w swego ojca, jak gdyby one w og�le nie istnia�y. Posiada� zreszt� w�asny fundusz, lecz nie wy- dawa� nawet procent�w, kt�re tylko powi�ksza�y kapita�. Odby� now� wypraw�, tym razem do Brazylii i wr�ci�, by spotka� dziewczyn� o hiacyntowych perfumach. Potem zerwa� wi�zy, kr�puj�ce wci�� Jacka Moody'ego, Fordeya i Whittemore'a i ruszy� w �wiat w poszu- kiwaniu dalszych przyg�d. P�noc wabi�a go najmocniej. W�r�d bezkresnych pusty�, �nie�nych kniei i martwych prerii, zalegaj�cych mi�dzy Zatok� Hudsona a dzik� krain� Athabaska, znalaz� nowych ludzi, znalaz� tajemniczo�� i romantyzm, co go unios�y ku zamierzch�ym czasom i zamierz- ch�ym istnieniom. Pewnego dnia, w Regina, szczup�y, atletycznie zbudowany m�ody cz�owiek zaci�gn�� si� do P�nocno-Zachodniej Kr�lewskiej Konnej Policji. W ci�gu pierwszego p�rocza wyr�ni� si� kilkakrotnie, po czym zosta� odkomenderowany na dalek� p�- noc, gdzie polowanie na ludzi jest wspania�� gr� jednego przeciw jednemu wobec wrogiej lub oboj�tnej przyrody. I nie �ni�o si� nikomu, nawet pannie o hiacyntowych perfumach, �e cz�owiek, zapisany urz�dowo jako szeregowiec Filip Steele jest Filipem Steele, synem milionera z Chica- go. Steele'a bawi� szczerze komizm tej sytuacji. K�ad�c do pieca nowe polano, roze�mia� si� weso�o, my�l�c, co by te� powiedzieli jego wy- tworni koledzy, a szczeg�lnie pi�kna panna, zobaczywszy go teraz w tym otoczeniu. Chichocz�c wzi�� do r�ki grube, we�niane skarpet- ki, susz�ce si� tu� przy ogniu; koszlawe buty, pokryte warstw� jeleniego sad�a, l�ni�y w blasku p�omieni, za� jedyna zmiana bielizny, kt�r� wypra� przed kolacj� i uczepi� u sufitu, w p�mroku chaty robi�a wra�enie niezmiernie chudego i pozbawionego g�owy wisielca. W�r�d g�stych cieni tylko jedna rzecz ja�nia�a niepokalan� biel�: martwa ko�� czaszki ponad piecem. Gdy Steele patrzy� na ni�, twarz mu zszarza�a, a wargi zacisn�y si� mocno. Nag�ym ruchem wyci�gn�� rami�, wzi�� czaszk� do r�ki i chwil� trzyma� tak, by skoncentrowa� na niej ca�y blask ognia. Z lewej strony, nad uchem, na jednej linii z pustym oczodo�em, widnia�a dziura wielko�ci wr�blego jajka. � Zatem, zgodnie z rozkazem, mam si� uda� do Bucky Nome'a, do cz�owieka, kt�ry to zrobi�! � mrukn�� macaj�c palcem wyz�bione kraw�dzie otworu. � M�g�bym go zabi� za to, co zasz�o w Nelson House, panie Jeanette, i mo�e uczyni� to pewnego dnia! Przygl�da� si� czaszce, trzymaj�c j� na d�oni, na poziomie w�asnej twarzy. � Doskona�y ze mnie materia� na Hamleta! � rozwa�a� drwi�co. � Co� mi si� zdaje, panie Jeanette, �e cisn� ci� w ogie�! Zanadto mi grasz na nerwach! Urwa� raptem i z�o�y� czaszk� na stole. � Nie! Nie spal� ciebie! � ko�czy�. � W��czy�em si� z tob� taki szmat drogi, wi�c zabior� ci� i do Lac Bain. Pewnego ranka ofiaruj� ciebie panu Bucky Nome'owi na �niadanie. A wtedy zobaczymy, co zobaczymy... Nieco p�niej nakre�li� par� s��w na kawa�ku papieru i przypi�� kartk� do wewn�trznej strony drzwi. Przypuszczalny przechodzie� mia� znale�� nast�puj�ce wyja�nienie i przestrog�: Uwaga! Ta chata oraz jej zawarto�� nale�� do mnie! Jedz i spocznij, ale nie nape�niaj kieszeni! Steele z Kr�lewskiej Konnej. ROZDZIA� II NOCNA PRZYGODA Steele dotar� do faktorii w Lac Bain, nale��cej do Kompanii Zatoki Hudsona, na si�dmy dzie� po ustaniu wielkiej zawieruchy. Podczas gdy grza� si� przed piecem w pustym i pozbawionym towar�w sklepie, agent Breedy dzieli� si� z nim wa�nymi nowinami. Niejaki pu�kownik Becker z �on� opu�ci� fort Churchilla nad Zatok� Hudsona, udaj�c si� do Lac Bain. Poza tym Bucky Nome przed ty- godniem wyruszy� na zach�d i jeszcze nie wr�ci�. Breedy by� strapiony nie z racji d�ugiej nieobecno�ci Bucky Nome'a, lecz ze wzgl�du na oczekiwany przyjazd tamtych dwojga. Zgodnie z listem, pisanym przez agenta z fortu Churchilla, pu�kownik, zajmuj�cy wysokie sta- nowisko w zarz�dzie kompanii, przyby� wraz z �on� z Londynu ostatnim statkiem, dowo��cym �ywno��. Pan Becker by� cz�owiekiem starszym. Faktycznie, nie mia� nic do roboty w Lac Bain. Chcia� tylko sp�dzi� wakacje na zaznajamianiu si� z �yciem p�nocnej g�uszy. Twarz Breedy'ego, pokryta szpakowatym zarostem, wyra�a�a niemal rozpacz. � Dlaczego nie jad� do faktorii Jork albo do Nelson House? � pyta� Steele'a. � W Nelson maj� pierzyny, trzy niewiasty i agenta �wia- towca, a tu nie znajdziesz nawet jednej bia�og�owy! Steele wzruszy� ramionami. � Kobiety s� teraz tylko dwie! � ozwa� si�. � Odk�d przeszed� tamt�dy niejaki Bucky Nome, trzecia pojecha�a na po�udnie! � No dobrze, ale dwie s�! � upiera� si� Breed, nie dostrzeg�szy dziwnego b�ysku w oczach Filipa. � A ja ci m�wi�, Fil, �e tu nie ma �adnej, nawet Indianki i ten brudas Cree, Jack, pitrasi jedzenie. Czy wiesz, �e przed dwoma dniami z�apa�em go, jak miesi� ciasto na su- chary � w miednicy! A ja te suchary jad�em od dnia, gdy nasi my�liwi ruszyli na linie side�! Wi�c ty, Nome, dwaj Cree, jeden Metys i ja � oto ca�a ludno�� Lac Bain a� do po�owy zimy, nim zaczn� znosi� futra. Na rany boskie, c� tu pocznie biedna, stara pu�kowniko- wa? � Masz dla niej ��ko? � Tapczan twardy jak ska�a! � Masz du�o �ywno�ci? � A jak�e! � warkn�� agent. � Ka�dy traper porobi� ogromne zapasy w tym sezonie i zostali�my na sucho. Fasola, m�ka, cukier, su- szone �liwki, no i mi�so karibu. M�wi� ci, ile razy je pow�cham, tylekro� mam wra�enie, �e mi si� �o��dek przewraca! Da�bym mie- si�czn� pensj� za funt wieprzowiny! Ale, wracaj�c do tamtej sprawy, sp�jrz no, Fil! Je�li to nie jest elegancki list, dam si� por�ba� na sztuki! Zupe�nie jakby pu�kownikowa pisa�a do swojej sympatii! Breedy wyj�� najpierw z kieszeni kopert� ze z�aman� lakow� piecz�ci�, a z koperty doby� z�o�ony we dwoje arkusz kremowego papieru. Zaledwie Steele wzi�� list do r�ki, przebieg� go wnet nag�y dreszcz. Nim odczyta� pierwsz� strofk�, wyczu� ju� w powietrzu �w s�odki i upajaj�cy zapach � wo� hiacynt�w. Nie tylko zreszt� perfumy by�y identyczne; nawet odcie� welinu i delikatny charakter pisma przy- pomina�y mu list spalony przed tygodniem. Nie zdo�a� powstrzyma� okrzyku zdziwienia. Podnosz�c oczy, spotka� zdumiony wzrok agenta. � To, doprawdy, dziwny zbieg okoliczno�ci � rzek�, z wolna odzyskuj�c r�wnowag�. � Przysi�g�bym niemal, �e pisze osoba, kt�r� doskonale znam! Oczywi�cie, podobna rzecz jest wykluczona! Ale rozumiesz, Breed, �e troch� mnie to zaskoczy�o. Czy mo�esz mi zo- stawi� ten list do wieczora? Chcia�bym go por�wna� z innym! � Mo�esz go w og�le zatrzyma�! � machn�� r�k� agent. � Mam nadziej�, �e na ten temat opowiesz mi co� ciekawego przy kolacji. I doprawdy, by�bym okrutnie rad, gdyby si� okaza�o, �e zna�e� ju� dawniej naszych go�ci. W dziesi�� minut p�niej Steele znalaz� si� w ma�ej chatce, b�d�cej mieszkaniem jego i Bucky Nome'a na czas postoj�w w Lac Bain. Jack, Indianin z plemienia Cree, rozpali� szczodry ogie� w p�katym �elaznym piecyku, tote� zaledwie Filip otworzy� drzwiczki, fala ja- skrawych blask�w lun�a w mroczn� szaro�� wczesnego zmierzchu. Przysun�wszy fotel w pobli�e ognia, Steele ponownie wyj�� list. Bada� charakter pisma � litera po literze i s�owo po s�owie. By� silnie podniecony, jakkolwiek z innych wzgl�d�w ni� poprzednio. Im g��biej wnika� w tre�� wyraz�w, tym pewniej rozumia�, �e nie ma mowy, by oba listy-pisa�a jedna i ta sama kobieta. Pu�kownik Becker przyby� z �on� do Churchill przed miesi�cem � statkiem, p�yn�cym wprost z Londynu; Steele pami�ta� doskonale, �e list, kt�ry odebra� przed tygodniem wys�ano o pi�� tygodni wcze�niej. W owym czasie pa�stwo Becker b�d� przebywali w Londynie, b�d� w Liverpoolu albo te� p�yn�li w�a�nie przez Atlantyk. Filip wygodniej zasiad� w fotelu, przymkn�� oczy i podda� si� ciep�ej pieszczocie ognia. Stare widma otoczy�y go ponownie. Instynk- townie usi�owa� si� ich pozby�, walcz�c z urokiem pi�knej panny, jak walczy� ju� parokrotnie od dnia otrzymania jej listu. Lecz zar�wno wtedy, jak i dzi�, wszelki wysi�ek szed� na marne. Widzia� j� wyra�nie z u�miechem w g��bi �renic i na p�sowych wargach, w koronie z�otych w�os�w. Tak� by�a w�a�nie na pami�tnym balu. Z trudem otworzy� oczy i spojrza� na zegarek. Dochodzi�a pi�ta. Pochyli� si�, chc�c zamkn�� drzwiczki pieca i zastyg� raptem w tej po- stawie zgarbiony, z wyci�gni�t� r�k�. Na jego kolanie, l�ni�c bogato niby z�ota ni�, le�a� d�ugi, kobiecy w�os. Steele wsta� z wolna, trzymaj�c w�os w �wietle. Palce mu dr�a�y; oddycha� z wysi�kiem. Oczywi�cie z�ota ni� wymkn�a si� z koperty, lecz on by�by przysi�g�, �e pochodzi ze splot�w � tamtej! Z domu agenta dolecia� g��boki g�os rogu, wzywaj�cy go na kolacj�. Steele starannie zwin�� z�ot� ni� na palcu i umie�ci� j� po�r�d pa- pier�w i list�w, noszonych w sk�rzanym portfelu na piersi. Wchodz�c do izby, w kt�rej oczekiwa� Breedy'ego, wiedzia�, �e twarz p�onie mu silnym rumie�cem. Od dnia balu u Hawkinsa, gdy w jego d�oni dr�a�a drobna r�czka, gdy czu� na twarzy ciep�y oddech, a na ustach dra�ni�c� pieszczot� w�os�w � nie dozna� na my�l o kobiecie podobnego wzruszenia. Tote� rad by�, �e agent zbyt jest poch�oni�ty w�a- snymi troskami, by zauwa�y� zmian� w jego rysach. � M�wi� ci, Steele, �e ta sprawa grozi mi dymisj�! � wywodzi� Breedy ponuro. � Lac Bain sta�o si� obecnie jedn� z najmniej ruchli- wych i najbardziej podupad�ych faktorii od Athabaski po Zatok� Hudsona. Mieli�my raz po raz dwa kiepskie sezony i wszystko idzie na opak. Pu�kownik Becker jest jednym z macher�w Kompanii. Jestem niemal pewny, �e postanowi, i� nale�y tu da� kogo� m�odszego! � Co za brednie! � wykrzykn�� Steele. Lecz spojrzawszy bacznie na strapion� twarz agenta, doda�: � Zreszt�, wiesz co, mo�e bym pojecha� na spotkanie tego ekscelencji? To b�dzie co� niby powitalny komitet w jednej osobie. Po drodze dam mu chytrze do zrozumie- nia, jak tu rzeczy stoj� i �e sprzysi�g�y si� przeciw tobie r�ne nieprzewidziane okoliczno�ci! Breedy rozpromieni� si� momentalnie. � Doprawdy, Fil, m�g�by� mnie uratowa�! Zrobisz to? � Ale� oczywi�cie! Z przyjemno�ci�! Pochyli� si� nad talerzem, by ukry� rumieniec, kt�ry, jak fala ognia, zala� mu twarz. � Pewien jeste�, �e to starsi ludzie? � spyta� na poz�r oboj�tnie. � Tak przynajmniej pisa� mi MacVeigh z Churchill. To jest podkre�li�, �e pu�kownik jest w starszym wieku! � A jego �ona? � W ka�dym razie wariatka! � burkn�� Breedy, bez cienia szacunku. � Gdyby przyjecha� sam pu�kownik, by�oby p� biedy. Ale stara baba, brr... Taka, to ju� wejrzy w ka�dy szczeg� i podjudzi m�a przeciwko mnie! R�cz� ci za to! Steele pomy�la� o rodzonej matce, traktuj�cej podw�adnych m�a z g�ry i nie�yczliwie � i roze�mia� si� z przymusem. � Tak czy owak � pociesza� � wyjd� im na spotkanie. Niech tylko Jack przygotuje mi nieco �ywno�ci. Rusz� wnet po �niadaniu. By� rad, gdy kolacja sko�czy�a si� wreszcie i m�g� zapali� fajk�, samotny w czterech �cianach w�asnej chaty. Niemal z uczuciem wstydu wyj�� z kieszeni portfel i doby� ze� w�os, l�ni�cy z�oci�cie w blasku ognia. � Masz bzika, Fil! � przem�wi� g�o�no. � Jeste� wariatem! M�j stary, co ciebie mo�e obchodzi� pani pu�kownikowa Becker? C� st�d, �e ma z�ote w�osy, u�ywa kremowego papieru oraz hiacyntowych perfum! Daj�e pok�j g�upstwom! Rozlu�ni� palce. W�os opad� ku ziemi, a pochwycony przeci�giem, znik� w jakim� mrocznym k�cie. Steele po�o�y� si� dopiero o p�nocy. Wsta� wraz z pierwszym, siwym brzaskiem. Potem ca�y dzie� szed� uparcie prosto na wsch�d, po udeptanym szlaku, wiod�cym do faktorii ku Zatoce Hudsona. Na dwie godziny przed zmierzchem zdj�� rakiety �nie�ne, rozbi� lekki na- miot, zgromadzi� jod�owe �apki na pos�anie i tu� przed wej�ciem do swego schronu roznieci� ogromny ogie�, kt�rego t�o stanowi�a po- t�na ska�a. Noc jeszcze nie zapad�a, gdy po�o�y� si� ju�, okutany w der�, wyci�gaj�c nogi w stron� refleks�w cieplnych, bij�cych z g�adkiej opoki. Mia� wra�enie, �e wok� jest nienaturalnie cicho. Poza �wietlnym kr�giem g�stnia� mrok, miarowo zacie�niaj�c pole widzenia. Ponura samotno�� zasiad�a u wezg�owia Filipa. By� to go�� dotychczas nieznany, wi�c Steele wzdrygn�� si� � pe�en wstr�tu i, uniesiony na �okciu, spojrza� w p�omie�. Otacza�o go przecie� to samo milczenie, ta sama martwota tajemniczych pustkowi, kt�re zwabi�y go na p�noc. Do niedawna kocha� je prawie. Lecz dzi� smuci� go brak objaw�w �ycia, wi�c wyt�a� oczy, chc�c si�gn�� wzrokiem poza ska�y i ogie�, wyt�a� s�uch, �owi�c nie istniej�ce d�wi�ki. Rozumia� doskonale, �e t�skni do czyjej� obecno�ci. Wiedzia� r�wnie�, �e nie chodzi tu bynajmniej o towarzy- stwo agenta lub kt�rego� z koleg�w � �apaczy ludzi. Pragn�� widoku kobiet i m�czyzn, znanych dawniej, a stanowi�cych cz�stk� jego �wiata. Trwaj�c z zaci�ni�tymi r�koma i skupionym wyrazem �renic, czu�, �e przede wszystkim t�skni do niej. Jej oczy, jej usta, jej s�o- neczne w�osy towarzyszy�y mu po tylomiesi�cznym niewidzeniu. Kusz�ca twarz u�miecha�a si� powabnie, wygl�daj�c spo�r�d p�omie- ni; n�ci�a go, przyzywa�a z powrotem. Mo�e ust�pi? Zwar� d�onie tak mocno, a� paznokcie wesz�y w cia�o, i zakl�� szpetnie. W tym odruchu wi�cej by�o rozpaczy ni� gniewu. Wreszcie znu- �enie raczej ani�eli ch�� snu przymkn�o mu powieki i le��c na wznak � zdrzemn�� si�. Jednocze�nie kobieca twarz sp�yn�a bli�ej, bli- ziutko, tu�, przemawiaj�c ruchem warg i gr� oczu. Us�ysza� ponownie d�wi�czny, dziewcz�cy �miech, kt�ry go tak czarowa�. Brz�cza� odleg�y szum i gwar innych g�os�w, oraz zupe�nie wyra�ny g�os m�odego Chesbro. Na pami�tnym balu jego niespodziewane nadej�cie w sam� por� otrze�wi�o Steele'a i pozwoli�o mu opanowa� wzburzone nerwy. Filip poruszy� si� niespokojnie, a po chwili, uniesiony na �okciu, spojrza� w ogie�. Zdawa�o mu si�, �e Chesbro przemawia nadal i rap- tem zadygota� ca�y, gdy� wyra�nie us�ysza� �miech kobiecy. Pe�en zdumienia siad� na pos�aniu, jak gdyby podrzucony spr�yn�, i wy- trzeszczy� oczy. Sen czy jawa? Ognisko p�on�o jaskrawo i to jedno ju� �wiadczy�o niezbicie, �e drzema� zaledwie kr�tk� chwil�. Ruch w mroku, skrzyp krok�w na �niegu i w obr�b �wiat�a wst�pi�a jaka� posta�. By�a to kobieta! Steele zd�awi� krzyk rw�cy mu si� na wargi i siedzia� bez ruchu, niby skamienia�y. Posta� da�a jeszcze jeden krok, zagl�daj�c jednocze- �nie w ciemne wn�trze namiotu. Filip dostrzeg� b�ysk p�omienia na kosztownym futrze, biel r�ki i przez mgnienie rozr�ni� twarz. Ze- sztywnia� jeszcze bardziej. U�miechn�y si� do niego weso�e oczy i �nie�ne z�by, zad�wi�cza� radosny �miech, po czym twarz znik�a. Lecz on gapi� si� wci�� jeszcze, jak gdyby usi�uj�c wywo�a� j� na nowo. Wreszcie oprzytomnia�. Kaszln��, chc�c uprzedzi�, �e nie �pi, odrzuci� der� i wyszed� z namiotu. Obok ogniska, po prawej jego stronie, stali m�czyzna i kobieta, pochyleni, grzej�c r�ce. Na odg�os krok�w wyprostowali si� oboje. � Doprawdy, niezmiernie mi przykro, panie Steele! � zawo�a� m�czyzna, spiesznie d���c na spotkanie Filipa. � Zbudzili�my pana niechc�cy! Mieli�my w�a�nie rozbi� ob�z na jednym ze wzg�rz, ale, widz�c ogie�, podeszli�my bli�ej. Przepraszam najmocniej! � Ale� za �adne skarby �wiata nie chcia�bym si� z pa�stwem rozmin��! � zaprotestowa� Steele, ujmuj�c wyci�gni�t� r�k�. � Id� z Lac Bain na spotkanie pu�kownika Beckera i... Urwa� rozmy�lnie, a bia�e z�by b�ysn�y mu w weso�ym u�miechu, kt�rego nieznierna szczero�� niewoli�a ludzkie serca. � W�a�nie pan ich spotka�! � uzupe�ni� weso�y g�os. � Czy daruje mi pan, panie Steele, �e zajrza�am do namiotu i zbudzi�am strudzo- nego w�drowca? Ale pana nogi wystawa�y na zewn�trz i by�y takie �mieszne! Zapewniam zreszt�, �e nie widzia�am nic ponadto, chocia� okropnie wytrzeszcza�am oczy. Za to od razu spostrzeg�am pana imi� i nazwisko, wypisane na �cianie namiotu! Steele poczu�, �e rumieni si� gwa�townie pod naporem �licznych �renic, spogl�daj�cych na� spoza ramion pu�kownika. Kobieta u�mie- cha�a si� przyja�nie. Wobec ciep�a, bij�cego z ogniska, odrzuci�a do ty�u futrzany kaptur i Filip stwierdzi�, �e jej w�osy maj� odcie� czerwonego z�ota, za� oczy, usta i twarz s� niemal odbiciem tych, o kt�rych �ni� przed chwil�. Szczerze m�wi�c, by� prawie pewien, i� spotka m�od� i �adn� istot�, jednak wyj�tkowy urok dziewcz�cych rys�w przyprawi� go o zawr�t g�owy. Nie m�g� oderwa� oczu od wio- �nianej postaci. Oprzytomnia� raptem, zdaj�c sobie jednocze�nie spraw� z niew�a�ciwo�ci podobnego zachowania. � Spa�em mocno i � �ni�em � wybe�kota�, a wraz z mow� wr�ci�y mu r�wnie� pewno�� siebie i obycie towarzyskie, tote� ci�gn�� da- lej g�osem zupe�nie naturalnym. � �ni�em o pewnej kobiecej twarzy i oczywi�cie zaskoczy�o mnie przybycie pa�stwa! Ponadto osoba, o kt�rej m�wi� znajduje si� o tysi�ce mil st�d, lecz jest tak niezwykle podobna do pani, pu�kownikowo! Spojrza� na pana Beckera. Pu�kownik �mia� si�, szczerze ubawiony. By� ma�ego wzrostu, prosty niby lufa fuzji, blady, z wyj�tkiem nosa, czerwonego od mrozu. Mia� klinowat� br�dk�, r�wnie srebrn�, jak �nieg pod stopami. Twarz, widoczna pomi�dzy szerokim ko�nierzem futra i bobrow� czapk�, promienia�a rado�ci�. � Doprawdy, mocno si� ciesz�, Steele, �e ci humor s�u�y! � zawo�a�, z punktu obieraj�c kole�e�ski ton. � Musz� jednak zaznaczy�, �e gdyby nie Iza, nikt by panu snu nie przerwa�! Ale upar�a si�, �e musi zobaczy� kto i co � jak to kobieta! No, kochanie, jeste� teraz zadowolona? � W ka�dym razie nie przypuszcza�am, �e kto� b�dzie spa� o tak wczesnej porze! � odpar�a pani Becker. Buchn�a �miechem wprost w twarz Filipa, a wyd�cie jej purpurowych warg by�o tak zalotnie kusz�ce, tak przekorny by� blask oczu, a� Steele uczu�, jak krew uderza mu do g�owy. � Istotnie, dopiero sz�sta! � rzek�, spogl�daj�c na zegarek. � Zazwyczaj czuwam o wiele d�u�ej. Ale tym razem by�em nieco zm�- czony, cho� ju� najzupe�niej wypocz��em! � doda� szybko w obawie, �e jego s�owa mog� by� �le zrozumiane. � Siedzia�bym ch�tnie i gaw�dzi� do rana! Tu si� tak rzadko spotyka ludzi stamt�d! A gdzie poganiacze? � Zostali tam! � odpar� pu�kownik, wskazuj�c d�oni� mroczn� dal. � Iza kaza�a im spocz��, podczas gdy my szli�my na zwiady. Jest dw�ch Indian, dwoje sa� i stosy wszelkich grat�w! � Mo�na by ich tu przywo�a�! � radzi� Filip. � Namiot pa�stwa zmie�ci si� �wietnie obok mego, na wprost tej ska�y. Grzeje jak prawdziwy piec! Pu�kownik uczyni� kilkadziesi�t krok�w, wracaj�c po w�asnych �ladach, i hukn�� na poganiaczy. Filip odwr�ci� si� i spojrza� na pani� Becker. Wlepi�a we� oczy, wyzbyte ju� roze�mianych iskier. By�a jakby troch� nie�mia�a i niepewna. Przez chwil� mia� wra�enie, �e chce mu co� powiedzie�, lecz raptem pochyli�a si�, uj�a kr�tki patyk i zacz�a nim grzeba� w ognisku. � Pani jest zapewne mocno zm�czona � rzek� Steele. � Poniewa� tu tak ciep�o, radzi�bym zrzuci� to ci�kie okrycie. B�dzie o wiele wygodniej. Zaraz roz�ciel� derk�, by pani mog�a spocz��. Wszed� do namiotu i wr�ci� po chwili, nios�c gruby koc. Rozpostar� go starannie u st�p wielkiej sosny, o p� tuzina krok�w od ogniska. Tymczasem pani Becker, zrzuciwszy ju� okrycie, sta�a przed nim szczup�a i dziewcz�co gi�tka. U�miecha�a si� czaruj�co w podzi�ko- waniu za troskliwo�� i usiad�a w wygodnym gniazdku, kt�re dla niej wymo�ci�. Przez chwil� pochyla� si� nad ni�, otulaj�c kolana i stopy futrzan� der�. Z g�stwy w�os�w uderzy� mu w twarz s�odki zapach, niby kwietnej grz�dy, a� zadygota� ca�y i zacisn�� szcz�ki. Gdy wyprostowa� si�, pu�kownik sta� opodal, u�miechaj�c si� domy�lnie. Z wyrazu oczu, przebiegaj�cych bezustannie z twarzy Izy na jego w�asn� twarz, Steele wywnioskowa�, �e musia� si� czym� zdradzi�. Tote� by� ogromnie rad s�ysz�c, �e Indianie ju� nadchodz�. �piesznie ruszy� ku nim, a pomagaj�c wy�adowywa� sanie oraz wi�za� psy kl�� w my�li szale�czy �ar krwi i niepokoj�ce wizje m�zgu. Wracaj�c do ogniska, omal nie zakl�� na ca�y g�os. Ju� z daleka dostrzeg�, �e pu�kownik siedzi pod sosn�, wsparty plecami o pie�, a Iza tuli si� do niego i z g�ow� na ramieniu m�a szepcze mu co� z u�miechem, niemal usta w usta. Przystan�� na moment niepewny, czy wolno mu przerwa� czu�� scen�, i w�a�nie w tej chwili zobaczy�, jak m�oda kobieta nagina ku sobie starcz� twarz, ca�uj�c j� serdecznie. Widz�c szczer� rado�� tych dwojga, Steele zrozumia� raptem, �e odt�d wizerunek zalotnej panny z dalekiego miasta zmierzchnie w jego wyobra�ni, natomiast do ko�ca �ycia wryje mu si� w pami�� ten wdzi�czny obrazek, uosobienie mi�o�ci takiej, jakiej zawsze pragn��, o jakiej zawsze marzy� i kt�r� znalaz� wreszcie, niestety � nie dla siebie! Ruszy� zn�w naprz�d, rozmy�lnie g�o�no mia�d��c butami �nieg, � na chrz�st ci�kich st�pni�� Iza podnios�a na� oczy dziecinnie czy- ste. Pu�kownik spojrza� r�wnie�, z dobrym u�miechem w g��bi �renic. Steele uczu� nagle, jak mu serce zalewa ogromna rado��. Opad� nalot samotno�ci i t�sknoty, gniot�cy go do niedawna. Gdy za� po d�ugiej pogaw�dce przy ognisku Iza spyta�a sennie, czy wolno jej spo- cz��, roze�mia� si� weso�o, patrz�c, jak serdecznie tuli r�any policzek do pergaminowej twarzy pu�kownika, podczas gdy m��, nios�c niemal, prowadzi j� do namiotu. Filip otuli� si� kocem i le�a� d�ugi czas, roztrz�saj�c dziwaczny splot dzisiejszych wydarze�. Z wolna my�li zm�ci� sen, wi�c, p�przy- tomny, marzy� o z�otych w�osach kobiety siedz�cej na �niegu, pod sosn�. Zdawa�o mu si�, �e jest to ta sama dziewczyna, kt�ra poci�ga�a go tak silnie na balu u Hawkinsa, jednak pr�cz zewn�trznego pi�kna, zdoby�a teraz pi�kno serca i duszy. Pozna�, �e st�skni� si� za ni� niezmiernie. �ni� ca�� noc, �e tuli j� w ramionach. Lecz, gdy zbudzi� si� rankiem, wiedzia� ju�, �e to tylko mrzonki, tylko z�udy, �e jego s�oneczna dziewczyna jest �on� pu�kownika Beckera. ROZDZIA� III CZASZKA I FLIRT Do Lac Bain przybyli dopiero nad wieczorem i Steele, w kr�tkich s�owach przedstawiwszy agenta pu�kownikowi oraz jego �onie, �piesznie pod��y� do swojej chaty. W progu natkn�� si� na Bucky Nome'a. Obaj m�czy�ni widzieli si� po raz ostatni przed miesi�cem, w Nelson House, lecz Steele wita� koleg� raczej ch�odno, bez cienia serdeczno�ci. � Id� im z�o�y� swe uszanowanie! � wyja�nia� Nome, przystaj�c na chwil�. � Psia s�u�ba, Steele! Jak�e ci si� podoba to nia�czenie zmarzni�tej �ony starego pu�kownika, czy te� zmarz�ego pu�kownika starej �ony? Steele jakby zesztywnia�, s�uchaj�c idiotycznej gaw�dy. Raptem odwr�ci� si� i sykn�� w �lad za odchodz�cym: � Przypomnij sobie, jake� �ga� w Nelson, byle otrzyma� podobn� funkcj�! A czy pami�tasz jeszcze, co z tego wynik�o? � A tobie zazdro��? � odparowa� Nome, chichocz�c szyderczo. �Na wojnie i w mi�o�ci, m�j drogi, dozwolone s� wszelkie fortele! Tam za� by�a mi�o��, kr�tkotrwa�a, nie przecz�, ale jednak mi�o��! He, he... Steele zacisn�� wargi i, wchodz�c do chaty, zatrzasn�� za sob� drzwi. Nie po raz pierwszy Bucky Nome chichota� lubie�nie na wzmiank� o tamtej kobiecie. Ta pod�o�� w�a�nie wzbudzi�a w sercu Filipa nienawi�� do kolegi. Fizycznie bowiem Nome by� wspania�ym okazem i bezsprzecznie najprzystojniejszym m�czyzn� w policji na p�noc od Winnipeg. Tote�, podczas gdy towarzysze pogardzali nim z powo- du wielu brudnych sprawek, kobiety lgn�y do� impulsywnie, zanim, zbyt p�no zazwyczaj, nie pozna�y ca�ej g��bi jego zepsucia. W�a�nie na tym tle rozegra�a si� niedawno ponura tragedia w Nelson House, na wspomnienie kt�rej Filip mia� ochot� zdusi� w�asnymi r�koma pi�knego uwodziciela. Ciekaw jestem, co b�dzie teraz? � my�la�. Wzdrygn�� si�, niby pod strumieniem zimnej wody, lecz na- tychmiast buchn�� weso�ym �miechem, uprzytomniaj�c sobie dzieci�c� czysto�� wejrzenia m�odziutkiej pu�kownikowej. �mia� si� nadal, wyci�gaj�c spod tapczana sw�j plecak, lecz weso�o�� w nim wygas�a. Z plecaka wydoby� pakunek, owini�ty w mi�kk� brzozow� kor�, po odrzuceniu kt�rej zosta�a mu w d�oni trupia czaszka. By� to czerep samob�jcy, przywieziony z po�udnia. Steele za- chichota� wymuszenie, obrzucaj�c wzrokiem mroczne wn�trze chaty. U belkowania sufitu dynda�a wielka, olejna lampa, opatrzona w blaszany reflektor. Po chwili namys�u Filip uwiesi� czaszk� tu� pod ni�. � Przyozdabiasz ca�� izb�, panie Jeanette! � zawo�a�, nie spuszczaj�c oczu z bia�ej kuli, rozchwianej lekko u ko�ca rzemienia. � Kln� si� na Boga, �e Bucky Nome ci� pozna, cho� �y� przesta�e�! Zapaliwszy ma�y kaganek ogoli� si� starannie i zmieni� ubranie. Nim sko�czy� toalet�, zapad�a absolutna ciemno��, lecz Nome nie wra- ca�. Steele wyczeka� jeszcze kwadrans, po czym w�o�y� futro i czapk�, zgasi� kaganek, zapali� lamp� z reflektorem i ruszy� ku drzwiom. W progu przystan�� i obejrza� si�. Spotka� martwe wejrzenie trupich oczodo��w. Na bia�ej ko�ci, nad uchem, czernia� wyra�nie kr�g�y, szarpany otw�r. � Dzi� ty prowadzisz, gr�, panie Jeanette! � powiedzia� Steele p�g�osem i wychodz�c, zatrzasn�� za sob� drzwi. Ca�e towarzystwo by�o zebrane w bawialni agenta, przed kominkiem, w kt�rym p�on�y olbrzymie smolne szczapy. Filip od razu zrozu- mia�, dlaczego Bucky Nome nie wr�ci� do chaty. Breedy i pu�kownik �mili cygara, zgarbieni nad zniszczon� rachunkow� ksi�g� pot�- nych rozmiar�w i najwidoczniej byli w zupe�no�ci poch�oni�ci robot�. Pani Becker patrzy�a w ogie�, a Nome siedzia� tu� obok, pochy- lony ku niej, m�wi�c co� zd�awionym szeptem. S�ysz�c kroki Filipa uni�s� g�ow� i Steele dostrzeg� w jego oczach wstr�tny, lubie�ny b�ysk. Lecz dopiero gdy Iza, witaj�c przybysza, zwr�ci�a ku niemu twarz, Filip uczu� w sercu nag�y ch��d. Policzki m�odej kobiety p�on�y ja- skrawym rumie�cem, �renice l�ni�y nienaturalnym podnieceniem. Steele uk�oni� si�, milcz�c, i podszed� do m�czyzn sprawdzaj�cych rachunki. Pu�kownik serdecznie u�cisn�� jego d�o�, lecz Filip zauwa�y� natychmiast, �e pan Becker spogl�da raczej w kierunku pary sie- dz�cej przed kominkiem. Spostrzeg� r�wnie�, �e ilekro� dobiega ku nim st�umiony �miech pi�knej pani i jej zalotnika � pu�kownik lek- ko marszczy brwi i mniej zwa�a na kolumny cyfr oraz na wywody agenta. Gdy podano kolacj�, Filip zakl�� w duchu widz�c, jak Nome szarmanckim gestem ofiarowuje rami� pu�kownikowej. Iza przyj�a je zreszt� bez wahania, tylko rzuci�a w stron� m�a kr�tkie, rozbawione wejrzenie. Blada twarz starego pana ani drgn�a i Filip �cisn�� pi�- �ci, rani�c niemal paznokciami d�o�. Przy stole Nome jeszcze wyra�niej ni� dot�d emablowa� sw� s�siadk�. Raz, pod pretekstem przy- suni�cia p�miska, wyszepta� par� cichych s��w do ucha m�odej kobiety, a� zap�on�a niby r�a. Spojrza�a potem na m�a i Steele wy- czyta� w oczach pu�kownika wyra�ne niezadowolenie. Atmosfera zaczyna�a nabiera� przykrych cech. Steele przygryza� wargi, my�l�c, �e Nome chyba oszala�! Co za� do niej... Ich oczy w�a�nie si� spotka�y. Zmru�y�a na chwil� powieki i lekko �ci�gn�a brwi. Zauwa�y�, �e rumieniec znika z jej' twarzy, ust�puj�c miejsca blado�ci. Raptem wsta�a i oznajmi�a do�� g�o�no, nie spuszczaj�c z niego oczu: � Jestem bardzo zm�czona! Prosz� mi wybaczy�, �e odejd�... Nome przyskoczy� ku niej momentalnie, lecz ona odwr�ci�a si� od niego bez s�owa i spojrza�a na pu�kownika, kt�ry wsta� r�wnie�. � Odprowad� mnie do mego pokoju � rzek�a niemal b�agalnie. � Mo�esz potem wr�ci�. Ukradkiem spojrza�a na Filipa. A� si� zdziwi�, tak by�a blada. Wysz�a, wsparta na ramieniu m�a. Wyt�y� s�uch i us�ysza� skrzyp, a po- tem trzask drzwi. Nome, kt�ry odprowadza� wychodz�cych, wraca� w�a�nie. Ju� w progu wo�a�: � Daj� s�owo, co za sko�czona pi�kno��! M�wi� ci, Steele... Wyraz oczu kolegi powstrzyma� raptem potok jego wymowy. Steele, z wypiekami na twarzy, uczyni� par� krok�w naprz�d i chwyci� Nome'a za rami�. � Tak, jest pi�kna, bardzo pi�kna! � sycza�, wpijaj�c palce w rami� towarzysza. � Bierz p�aszcz i czapk�, Nome! Mam z tob� do po- gadania! Drzwi otworzy�y si� ponownie i wszed� agent. Steele wypchn�� niemal Nome'a z izby, sam za� zwr�ci� si� do Breeda. � Bucky i ja mamy co� do za�atwienia u siebie! � t�umaczy�. � Gdy pa�stwo... to jest, gdy pu�kownik wr�ci powiedz, prosz�, �e prze- praszamy bardzo i �e przyjdziemy za chwil�, by wsp�lnie wypali� fajk�. U�miechn�� si� z przymusem i wyszed�, doganiaj�c Bucky Nome'a. � Co to wszystko znaczy, do diab�a?! � spyta� Nome, gdy zrobili par� krok�w po �niegu. � Ugryz�o ci� co, Steele? � Tak, w�a�nie! � przerwa� Filip szorstko. � Zaraz b�dziesz wiedzia�, o co mi idzie! Ona, to jest �ona pu�kownika, jest istotnie bardzo pi�kna, co do tego nie mo�e by� dw�ch zda�! No, a ty � tu zachichota� drwi�co � szcz�ciarz jak zwykle! Ju� si� w tobie zakocha�a, co? Doprawdy, szkoda, �e zes�ab�a tak nie w por�! Ale co jej si� sta�o? � Nie wiem! � burkn�� Nome. Czu�, �e Steele co� przed nim tai, lecz z powodu ciemno�ci nie m�g� nic wyczyta� z jego rys�w. � Oczywi�cie, �e nie wiesz! Sk�d�eby� wiedzia�? � trzepa� Steele. � W�a�nie dlatego prowadz� ci� do naszej chaty. Zaraz ci wyja- �ni�, z jakiego powodu pani Becker zas�ab�a i dlaczego by�a tak blada, wychodz�c. Czeka ci� nie lada rewelacja! Zdziwisz si�, m�j dro- gi, wiem, �e si� zdziwisz! Przystan�� na sekund� i Nome pierwszy wszed� do izby. Steele pod��y� w �lad za nim, po czym zamkn�� drzwi, chowaj�c klucz do kie- szeni. Wreszcie, za nim tamten zdo�a� och�on�� ze zdziwienia, zrzuci� p�aszcz i wskaza� palcem bielej�c� czaszk�. -� Pozw�l, �e ci przedstawi� jednego z mych starych znajomych � rzek� ochoczo. � Oto pan Jeanette z Nelson House! Nome skoczy� naprz�d z w�ciek�ym przekle�stwem. By� czerwony na twarzy i zaciska� pi�ci, jak do bitki, lecz w p� drogi wstrzyma� go ch�odny b�ysk rewolwerowej lufy, spoza kt�rej p�on�y niebezpiecznym ogniem siwe �renice Steele'a. � Siadaj, Nome! � komenderowa� Filip. � O tu, pod czaszk� cz�owieka, kt�rego zabi�e�! Siadaj, do diab�a, bo ci �eb rozwal�! Tak, dobrze, a ja sobie si�d� naprzeciw, i uwa�aj, co ci m�wi�, �e m�j rewolwer patrzy wprost w twoje pod�e serce! M�wi� spokojnie. Tylko w miar�, jak Bucky je�y� si� coraz wyra�niej pod zimnym wejrzeniem lufy, czerwone plamy na twarzy Filipa gorza�y jaskrawiej. � Dzi� Jeanette jest g�r�! � panie Bucky Nome! Gra we w�asnym imieniu oraz w imieniu pu�kownika Becker, jednak przede wszyst- kim � we w�asnym! Pami�taj o tym, Bucky! Na razie tamta sprawa jest na porz�dku dziennym! Podnieci� si�. Oddycha� szybciej i chrypia� m�wi�c, gdy� d�awi�a go w�ciek�o��. � To k�amstwo! � histerycznie wykrzykn�� Nome, szary na twarzy, jak popi�. � To k�amstwo! Ja go nie zabi�em! Palec Steele'a niebezpiecznie drgn�� na cynglu. � Jak mi B�g mi�y, po�o�y�bym ci� na miejscu! � warkn��. � Uwiod�e� mu �on�, z�ama�e� �ycie i dlatego przecie Jeanette pope�ni� samob�jstwo! Z�o�y�e� raport w dow�dztwie, �e to by� wypadek z broni� na polowaniu! �ga�e� jak pies! To ty w�o�y�e� mu bro� do r�- ki! Wzi��em ze sob� czaszk�, by dowie�� w razie potrzeby, �e kula, kt�ra przebi�a skro�, pochodzi z rewolweru, a nie z my�liwskiej fu- zji! Pani Jeanette nie by�a, niestety, pierwsz� twoj� ofiar�, ale r�cz�, �e tak czy inaczej zrezygnujesz z pani Becker! Nome otworzy� usta, chc�c przem�wi�, lecz zamilk� trwo�nie, lufa rewolweru bowiem tr�ci�a niemal jego nos. � Milcz, draniu! � hukn�� Steele. � Je�li raz jeszcze rozdziawisz brudn� g�b�, nie wytrzymam i paln�! Czy� nie rozumiesz, do czego doprowadzi�e� dzi� wiecz�r? Czy� nie wiesz, �e pani Becker straci�a g�ow� i cho� opami�ta�a si� w por�, jednak m�� jej odcierpia� swo- je? Wyci�gn�� r�k�, szarpn�� i, urwawszy rzemie�, uj�� w d�o� czaszk�. � Patrz, �ajdaku! Patrz, kanalio! Tego� zabi�, ale uwa�asz, �e to ma�o! Chcia�by� nowego biedaka do��czy� do kolekcji? Zni�y� g�os do sycz�cego szeptu i z wolna przesun�� czaszk� przez st�, a� martwa ko�� dotkn�a niemal piersi Noma. � Rozwa�ali�my, pan Jeanette i ja, jak nale�y w tym wypadku post�pi� � ci�gn�� Steele. � I ot� doszli�my do przekonania, �e daru- jemy ci �ycie, lecz musisz opu�ci� s�u�b�! Zrozumiano? � A... wi�c chcesz mnie wygry��? Prawa r�ka Bucky Nome'a nieznacznie przemkn�a w kierunku kieszeni spodni i d�o� Steela zacisn�a si� mocniej na kolbie rewolweru. � �apy na st�! � hukn��. � Tak, teraz w porz�dku! Roze�mia� si� i t�umaczy� troch� drwi�co: � Wi�c pan Jeanette i ja nie �yczymy sobie, by� nadal nosi� mundur. Masz napr�dce spakowa� najpotrzebniejsze graty i zmyka� bez zw�oki! Radz� ci uda� si� st�d wprost do G��wnej Komendy i z�o�y� podanie o dymisj�. Mac Gregor zna ci� wcale dobrze, Bucky, i s�y- sza� co� nieco� o twoich mi�ych sprawkach, tote� przypuszczam, �e zwolni ci� bez przeszk�d, cho� termin s�u�by jeszcze nie up�yn��. Jako przyczyn� podasz z�y stan zdrowia! Jednak, gdyby� nie do�� stanowczo postawi� kwesti�, gdyby ci� nie chciano zwolni� � w ta- kim razie opowiem, co wiem, a nieszcz�sna kobieta z Nelson House oraz liczni �wiadkowie potwierdz�. Poza tym, Buck, jeste� stanow- czo pysznym materia�em na z�oczy�c�, i o ile tylko nie pohamujesz wrodzonych sk�onno�ci, to w kr�tkim czasie dotychczasowi koledzy zaczn� ci depta� po pi�tach. Radz� ci wi�c, p�ki czas, wr�� na prost� drog�! Jednak na razie, ruszaj! Pozwalam ci zabra� der� i troch� �ywno�ci! Nome usi�owa� wsta�, zatoczy� si� i spojrza� na Steele'a rozszerzonymi oczyma. � Na mi�o�� bosk�, Fil, ty chyba �artujesz! Steele woln� r�k� wyj�� z kieszeni zegarek. � R�b, jak chcesz! � rzek� sucho. � Tylko uprzedzam, �e je�li b�dziesz tu jeszcze za pi�tna�cie minut, bior� ci� za kark, prowadz� przed pu�kownika i agenta, opowiadam spraw� pana Jeanette, pakuj� ci� pod areszt i posy�am raport do G��wnej Komendy! Wybieraj! Zapad�a cisza. Nome wsta� wolno, niby p�przytomny. Milcz�c zacz�� �adowa� do plecaka �ywno�� i drobiazgi, niezb�dne w d�ugiej po- dr�y. Sko�czywszy, ruszy� ku drzwiom. W progu przystan�� na chwil� i zwr�ci� si� do Filipa, trzymaj�cego wci�� w d�oni rewolwer. Steele u�miechn�� si�. � Pami�taj, Bucky � rzek� spokojnie � �e czyni� to wszystko dla dobra twego i ludzko�ci. Z twarzy Nome'a znik� ju� wyraz l�ku. Panowa�a w niej niepodzielnie nienawi�� tak za�arta, �e z�by b�yska�y spod �ci�gni�tych warg, niby k�y dzikiej bestii. � Do diab�a z ludzko�ci�! � sykn��. � Ale pami�taj, Steele, spotkamy si� jeszcze! � Mo�e by�! � Filip parskn�� �miechem. � Do widzenia, Bucky Nome, dezerterze! Drzwi trzasn�y ostro. Nome wyszed�. � A teraz dalszy ci�g, panie Jeanette! � rzek� Steele, zapalaj�c fajk�. Zachichota� drwi�co. Po czym milcza� d�ug� chwil�, puszczaj�c w powietrze g�ste k��by dymu. � Uda� mi si� dzisiejszy dzie�! � oznajmi� wreszcie, nie spuszczaj�c oczu z trupiej czaszki. � Teraz nale�a�oby ci� pos�a� tej kobie- cie, kt�ra wesp� z Bucky Nome'em sk�oni�a ciebie do samob�jstwa. Urwa� raptem i oczy rozgorza�y mu jak dwie pochodnie. � To jest my�l! � zawo�a�. Zamilk� ponownie. Fajka wygas�a, lecz nie zwa�a� na to. Nie spuszcza� wzroku z czaszki. Kto� patrz�cy z boku m�g�by odnie�� wra�e- nie, �e trupia ko�� przemawia, a Steele usi�uje zrozumie� jej g�os. Wreszcie Filip oprzytomnia�. Wytrz�s� fajk�, a schowawszy j�, pocz�� gromadzi� swe zapasy i drobiazgi, pakuj�c je do plecaka. Sko�czywszy siad� przy stole, maj�c przed sob� arkusz papieru, a w r�ku o��- wek. By� bardzo blady, lecz zupe�nie spokojny. � Zdaje mi si�, �e post�pi� dobrze! � rzek� p�g�osem. � Panie Jeanette, nie tylko Bucky Nome ci� skrzywdzi�! Skrzywdzi�a ci� r�w- nie� kobieta! Ciebie ju� nic nie uratuje, lecz za to ty mo�esz kogo� ocali�! P�jdziesz do niej z przestrog�. Cho� milczysz, g�os tw�j jest przera�aj�cy, ale tym pewniej ci� us�ucha! Ja ze swej strony opowiem jej twoje dzieje oraz dzieje kobiety, kt�ra z �yj�cej g�owy uczyni�a ten ch�odny, bia�y przedmiot. Mo�e zrozumie ukryty mora�? Tak, mam nadziej�, �e zrozumie! Pochyli� si� nad stolikiem i pisa� do�� d�ugo. Sko�czywszy zapiecz�towa� list, umie�ci� go wraz z czaszk� w pude�ku i zawi�za� je rze- mykiem. Teraz skre�li� na karcie par� s��w przeznaczonych dla agenta i przypi�� to do zewn�trznej strony pude�ka. T�umaczy� pokr�tce, �e jest zmuszony, wesp� z Bucky Nome'em, ruszy� �piesznie na zach�d. Doda�, �e pude�ko ma by� oddane do r�k w�asnych pani pu�- kownikowej i �e je�li Breedy dba cho� troch� o przyja�� Filipa Steele, powinien to zrobi� w ten spos�b, by pu�kownik Becker niczego si� nie domy�li�. Ostatnie zdanie podkre�li� grub� lini�. By�a �sma, gdy wyszed� z chaty w mrok nocny, maj�c w�r podr�ny na plecach. Pude�ko zostawi� na stole,-Mrukn�� co� z zadowole- niem, stwierdziwszy, i� pr�szy �nieg,' gdy� mia� teraz pewno��, �e �lady jego i Bucky Nome'a do rana stan� si� niewidzialne. Poprzez g��bok� ciemno�� nieliczne �wiat�a w domu agenta mruga�y niby gwiazdy. Jedna lampa p�on�a ja�niej i Steele wiedzia�, �e znajduje si� ona w pokoju, kt�ry Breedy przeznaczy� dla pu�kownikowej. Przystan�� na chwil�, nie mog�c oderwa� oczu od tego okna. Raptem lampa rozgorza�a jeszcze jaskrawiej i Filip dozna� wra�enia, �e przez szyby czyja� twarz spogl�da w kierunku jego chaty. W nast�pnym mgnieniu wiedzia� ju�, �e jest to twarz kobiety. Potem otwar�y si� drzwi domu i jaka� posta� wysz�a na pr�g, a z progu na otwart� przestrze�. Filip ukry� si� w cieniu i czeka�. Pozna� pu�kownika. Pan Becker zbli�y� si� do chaty i trzykrotnie, coraz to mocniej, zapuka� do drzwi. � Z przyjemno�ci� u�cisn��bym mu d�o�! � pomy�la� Steele. � Powiedzia�bym mu ch�tnie, �e nie on jeden straci� dzi� wiecz�r wiar� w sw�j idea�! Jednak mog�o by� gorzej... I nie patrz�c ju� w stron� o�wietlonego okna zawr�ci�, kieruj�c kroki na zach�d, ku ciemnej smudze boru. ROZDZIA� IV JEDWABNY SZAL W miar� jak Lac Bain pozostawa�o coraz dalej w tyle, Filipa ogarnia�a samotno��, m�cz�ca a� do b�lu. O p� mili od faktorii przystan�� pod os�on� g�stych sosen i trwa�, nas�uchuj�c. Dobieg�o do niego odleg�e wycie psa. Wzdrygn�� si�. My�la� o Izie, o tym, czy s�usznie wzgl�dem niej post�pi�. Mign�a mu przed oczyma pi�kna twarz Bucky Nome'a i roze�mia� si� chrapliwie. Co do tego �otra nie mog�o by� dw�ch zda�! Zobaczy� raptem ca�kiem wyra�nie scen�, ogl�dan� dwadzie�cia cztery godziny temu: p�on�ce ognisko, z�ot� g�ow� Izy, wspart� na ra- mieniu m�a, i b��kitne oczy, pe�ne ufnej mi�o�ci, wpatrzone w starcz� twarz. Lecz wnet nadlecia�a inna wizja. Ujrza� niezdrowy rumie- niec, wywo�any na policzki kobiety przyciszonym g�osem Bucky Nome'a, omdla�� senno�� �renic, karmin warg � i blade, surowe rysy pu�kownika. Tak, post�pi� dobrze! Opami�ta�a si� w czas, to prawda, lecz utoczy�a nieco krwi z serca m�a i z serca Filipa Steele'a. Zniweczy�a jego idea�: �wietlan� posta�, o kt�rej zawsze �ni�. Czym�e si� dzi� r�ni�a od dziewczyny z Chicago? Obie by�y pi�kne i obie nie umia�y uszanowa� prawdziwego uczucia ani zapanowa� nad porywem zmys��w. Mo�e tragiczne dzieje �ycia i �mierci pana Jeanette znajd� u niej pos�uch? Ruszy� dalej, usi�uj�c skierowa� my�l na inne tory. W odleg�o�ci siedmiu mil na po�udniowy zach�d sta�a chata Metysa Jacka Pierrot, kt�ry posiada� psy poci�gowe i sanie. Steele mia� zamiar wzi�� go ze sob� na objazd zamiast Bucky Nome'a. Po powrocie do Nelson House zamierza� z�o�y� w dow�dztwie raport o dezercji tego ostatniego, by� bowiem absolutnie pewien, �e Nome ani my�li rozwi�za� sw�j s�u�bowy stosunek w spos�b legalny. Zastanowi� si� przez chwil�, co te� on sam dalej pocznie. Lecz wnet beztrosko wzruszy� ramionami. Mia� jeszcze przed sob� czterna- stomiesi�czny okres s�u�by. Jak dot�d w szeregach Kr�lewskiej Konnej nie zazna� ani chwili nudy czy te� monotonii. Niebezpieczna walka z przest�pstwem i bezprawiem stanowi�a dla� sens �ycia. Zmiana usposobienia przysz�a z chwil�, gdy otworzy� list pani Becker, pachn�cy kwieciem hiacyntu. Zacisn�� z�by, taka ogarn�a go pasja. � Co si� ze mn� dzieje?! � sykn��. � Zwariowa�em chyba! Co mnie mo�e obchodzi� taka kobieta i do tego cudza �ona! Nim dotar� do chaty Metysa, zapad�a g��boka noc, lecz w oknie domostwa p�on�o �wiat�o. Filip zrzuci� rakiety �nie�ne i zapuka� do drzwi. Otwar�y si� niemal natychmiast i Metys, stoj�c w progu, spojrza� ze zdumieniem na o�nie�on� posta� go�cia. � M�j Bo�e, to pan, panie Filipie? Steele wyci�gn�� d�o� na przywitanie i rozejrza� si� po izbie. Co� si� tu zmieni�o od jego ostatniej bytno�ci. Metys nosi� lewe rami� na temblaku, twarz mia� blad� i wychud��, a czarne oczy zapad�e i pozbawione blasku. Wn�trze chaty nosi�o pi�tno sierocego opuszczenia i Filip zauwa�y�, �e ciemnow�osa �ona Jacka oraz jego p� tuzina dzieciak�w gdzie� znikli. � To pan, panie Filipie! � wykrzykn�� Metys ponownie, a twarz poja�nia�a mu rado�ci�. � Czemu tak p�no? Pan pewnie g�odny? � Jad�em ju� kolacj� � odpar� Steele. � Id� wprost z Lac Bain. Ale co ci jest, stary? Wskaza� rami�, uwieszone na temblaku, i pytaj�cym wzrokiem obwi�d� chat�. � Iowla jest w Churchill wraz z dzie�mi � odpowiedzia� Metys. � Nie s�ysza� pan nic w Lac Bain? Moja �ona zachorowa�a ci�ko, bardzo ci�ko i ugh! � tu wzdrygn�� si� nerwowo � doktor powiedzia�, �e j� trzeba kraja�! Odwioz�em j� sam do Churchill i teraz ju� dobrze, ma pr�dko wr�ci� do domu. Dzieci zosta�y z ni�. M�wi�a, �e to jej przypomni m�a i lasy. Jutro dwa tygodnie, jak j� widzia�em po raz ostatni, a tak mi pusto, panie Filipie, tak pusto, �e ani miejsca sobie znale�� nie mog�! � Ach, wi�c je�dzi�e� do Churchill? � pyta� Steele, zrzucaj�c plecak i kurt�. � Oui, monsieur � w ferworze Metys przeszed� na francuski j�zyk. � Siedzia�em tam od listopada. Pan Breedy nic o tym nie wspomi- na�? � Nie! Nic! Zreszt� widzia�em go bardzo kr�tko. Urwa� i, zapalaj�c fajk�, stan�� plecami do ognia tak, by mie� twarz w zupe�nym cieniu. Ci�gn�� oboj�tnie: � Spotka�e� mo�e w Churchill jakich� obcych ludzi? Przyjechali tam