8023
Szczegóły |
Tytuł |
8023 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8023 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8023 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8023 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
SIERGIEJ �UKJANIENKO
TA�CE NA �NIEGU
Z rosyjskiego prze�o�y�a Ewa sk�rska
SPIS TRE�CI
PROLOG / 7
Cz�� druga
ZABAWY ZIMOWE / 91
Cz�� trzecia
POWT�RKA Z �YCIA / 180
Cz�� czwarta
KLONY I TYRANI / 258
EPILOG / 353
PROLOG
Tego dnia moi rodzice skorzystali ze swojego konstytucyjnego prawa do
�mierci.
Niczego nie podejrzewa�em. Rozumiem, �e trudno w to uwierzy�, ale a�
do samego ko�ca nie pomy�la�em, �e rodzice mogliby si� podda�. Ojca zwol-
niono z pracy ponad rok temu, ale mama nadal pracowa�a w Kopalniach
Pa�stwowych nr 3. Nie wiedzia�em tylko, �e Trzecie Pa�stwowe stoj� na
granicy bankructwa, a wynagrodzenie wyp�acane jest w ry�u, kt�rego niena-
widzi�em, i op�acie czynszu, o kt�rym w og�le nie my�la�em. Ale tak �y�o
wiele os�b i w mojej szkole trudno by�o znale�� dzieci, kt�rych oboje rodzi-
ce mieli prac�.
Wr�ci�em ze szko�y. Rzuci�em teczk� na ��ko i po cichutku zajrza�em
do salonu, sk�d dobiega�a muzyka.
Ojciec znalaz� wreszcie prac�, to pierwsze, co przysz�o mi do g�owy.
Rodzice siedzieli przy stole nakrytym bia�ym obrusem, na �rodku pali�y si�
�wiece w starodawnym, kryszta�owym �wieczniku, kt�ry mama wyjmowa�a
tylko na wyj�tkowe okazje. Na talerzach rodzic�w by�y resztki jedzenia �
prawdziwe ziemniaki, prawdziwe mi�so! � nigdy nie uwierz�, �e tata nie
zjad� dw�ch pe�nych talerzy, skoro nie dojad� trzeciego. Sta�a opr�niona do
po�owy butelka w�dki � prawdziwej! � i prawie pusta butelka wina.
� Tikki! � zawo�a� ojciec. � Szybciutko do sto�u!
Nazywam si� Tikkirey. To sympatyczne imi�, ale strasznie d�ugie i nie-
wygodne. Mama czasem m�wi na mnie Tik, a ojciec Tikki, chocia� moim
zdaniem znacznie pros'ciej by�oby przemy�le� spraw� dwanas'cie lat temu
i wybra� mi inne imi�.
Usiad�em o nic nie pytaj�c. Ojciec bardzo nie lubi wypytywania, woli
sam przekazywa� nowiny, nawet je�li chodzi o zakup nowej koszuli. Mama
w milczeniu na�o�y�a mi na talerz g�r� mi�sa i ziemniak�w, a obok talerza
postawi�a butelk� mojego ulubionego keczupu. Zjad�em wszystko z apetytem
i dopiero wtedy ojciec wyprowadzi� mnie z b��du.
Nie znalaz� �adnej pracy.
Dla ludzi bez gniazd nie ma ju� pracy.
Mo�na wstawi� gniazdo, ale u doros�ych to bardzo droga i niebezpiecz-
na operacja. Mamie nie p�ac�, co znaczy, �e rodzic�w nie sta� na op�at�
bytow�, a przecie� wszyscy wiedz�, �e na naszej planecie mo�na �y� wy-
��cznie pod kopu�ami.
A teraz chcieli nas wyrzuci� z mieszkania i przenie�� do zewn�trznego
osiedla, gdzie mo�na prze�y� rok albo dwa � je�li ma si� szcz�cie.
Dlatego rodzice postanowili skorzysta� ze swego konstytucyjnego prawa...
Siedzia�em jak skamienia�y. Nie mog�em wykrztusi� ani s�owa. Patrzy-
�em na rodzic�w, grzeba�em widelcem w ziemniakach, kt�re przed chwil�
wymiesza�em z keczupem, zamieniaj�c je w brunatn� brej�. Lubi� dodawa�
keczup do wszystkiego, cho� czasem mama na mnie krzyczy...
Teraz nikt na mnie nie krzycza�.
By� mo�e powinienem powiedzie�, �e lepiej b�dzie, jak zamieszkamy
na osiedlu. Wracaj�c z kopalni b�dziemy poddawa� si� dezaktywacji, b�dzie-
my �y� bardzo d�ugo i od�o�ymy tyle pieni�dzy, �eby znowu wykupi� mieszka-
nie pod kopu��. Ale nie mog�em tego powiedzie�. Przypomnia�em sobie wy-
cieczk� do kopalni. Przypomnia�em sobie ludzi o szarej, pokrytej wrzodami
sk�rze, kt�rzy siedzieli w starodawnych buldo�erach i koparkach. Przypo-
mnia�em sobie, jak jedna koparka wymachuj�c �y�k� zawr�ci�a i ruszy�a w stro-
n� szkolnego autobusu. A z kabiny u�miecha� si� do nas operator koparki,
u�miecha� si� swoj� �krokodyl� paszcz�", kt�ra pr�dzej czy p�niej pojawia
si� u wszystkich napromieniowanych... Oczywi�cie chcia� nas tylko nastra-
szy�, ale dziewczynki zacz�y piszcze� i nawet ch�opcy poczuli si� nieswojo.
Nie powiedzia�em nic, ani s�owa. Mama na przemian �mia�a si� i ca�o-
wa�a mnie w g�ow�, bardzo powa�nie t�umacz�c, �e teraz moja op�ata byto-
wa zosta�a przed�u�ona na siedem lat, �e zd��� dorosn�� i zdoby� zaw�d, �e
moje gniazdo jest bardzo dobre (kiedy� rodzice nie�le zarabiali), wi�c nie
b�d� mia� problem�w z prac�. Najwa�niejsze, �ebym nie wpad� w z�e towa-
rzystwo, nie bra� narkotyk�w, by� grzeczny dla nauczycieli i s�siad�w, pa-
mi�ta� o praniu ubra� i w por� sk�ada� zam�wienie na municypalne kartki
�ywno�ciowe.
P�aka� zacz�a dopiero wtedy, gdy tata, jakby wyczuwaj�c moje waha-
nie, powiedzia�, �e nic si� ju� nie da zmieni�. Z�o�yli podanie o �mier�,
wypili specjalny preparat i tylko dlatego otrzymali �po�egnalne" pieni�dze.
Je�li teraz si� rozmy�l�, umr� tak czy inaczej, a za to mnie nie przed�u��
op�aty bytowej.
Straci�em apetyt. Nie mia�em ochoty ani na lody, ani na tort, ani na cu-
kierki. Mama szepn�a mi na ucho, �e za �po�egnalne" pieni�dze op�acili mi
urodziny na siedem lat naprz�d i teraz urz�dnik ze s�u�by socjalnej b�dzie
przychodzi�, dowiadywa� si�, jaki chcia�bym dosta� prezent, potem go kupi
i przyniesie mi w dniu urodzin oraz przygotuje uroczyste przyj�cie. Nasza
planeta jest biedna i surowa, ale s�u�by socjalne mamy rozwini�te nie gorzej
ni� na Ziemi czy Avalonie.
Lody mimo wszystko zjad�em. Mama patrzy�a tak b�agalnie, �e chocia�
si� d�awi�em, to prze�yka�em s�odkie, pachn�ce truskawkami i jab�kami zim-
ne grudki. Potem jak zwykle zm�wili�my modlitw� i poszli�my spa�.
Do Domu Po�egna� rodzice mieli i�� nast�pnego dnia rano. Je�liby tego
nie zrobili, umarliby i tak, ale wtedy cierpieliby bardziej.
Le�a�em do trzeciej w nocy patrz�c na zegarek w kszta�cie robota-trans-
formera. Robot �yska� gro�nie oczami, wymachiwa� r�kami i przest�powa�
z nogi na nog�, a czasem omiata� pok�j cienk� ig�� promienia laserowego.
Mama zawsze powtarza�a, �e nie rozumie, jak mo�na spa� w pokoju z czym�
takim, ale nigdy nie kaza�a mi wy��czy� robota. Pami�ta�a moj� rado��, gdy
dosta�em go na �sme urodziny.
I wtedy u�wiadomi�em sobie, �e my�l� o rodzicach w czasie przesz�ym,
jakby ju� nie �yli. Zerwa�em si�, otworzy�em drzwi na o�cie� i pobieg�em do
ich sypialni. Nie jestem ma�ym dzieckiem i wszystko rozumiem. Wiem, co
doro�li mog� robi� w sypialni, nawet je�li s� rodzicami.
Ale nie mog�em ju� d�u�ej by� sam.
Wskoczy�em na ��ko pomi�dzy rodzic�w, wtuli�em si� w rami� mamy
i rozp�aka�em.
Nic nie m�wili. Ani mama, ani tata. Po prostu przytulili mnie i zacz�li
g�aska�. Wtedy zrozumia�em, �e �yj�. I �e b�d� �y� tylko do rana. Postano-
wi�em, �e tej nocy w og�le nie b�d� spa�, ale mimo wszystko zasn��em.
Rano mama wyprawi�a mnie do szko�y i powiedzia�a, �e koniecznie musz�
p�js'� na lekcje. �e nie powinienem ich odprowadza�. D�ugie po�egnania to
tylko niepotrzebne �zy.
Tata odezwa� si� dopiero wtedy, gdy wychodzi�em z domu:
� Tikki... � powiedzia� i zamilk�. Pewnie chcia� mi powiedzie� tak
wiele, a mia� tak ma�o czasu. Czeka�em.
� Tikki, kiedy�' zrozumiesz, �e tak by�o trzeba.
� Nie, tato.
Powinienem by� powiedzie� �tak", ale nie mog�em. Ojciec us'miechn��
si� smutno, wzi�� mam� za r�k� i wyszli.
Odprowadzi�em ich � ale z daleka, �eby mnie nie widzieli. Mama ogl�-
da�a si� co jaki� czas i wiedzia�em, �e czuje moj� obecno��. Nie pokazywa-
�em si�. Przecie� obieca�em, �e ich nie odprowadz�.
Gdy weszli do Domu Po�egna�, posta�em chwil�, kopi�c �cian� Zarz�-
du Miejskiego. Nie na znak protestu, po prostu Zarz�d stoi po przeciwnej
stronie, przy ulicy Odkrywc�w.
Potem odwr�ci�em si� i poszed�em do szko�y. Przecie� obieca�em.
Rozdzia� 1
Jesie� zawsze jest pi�kna.
Le�a�em na g�adkiej, kamiennej p�ycie, kt�ra tylko przypadkiem nie tra-
fi�a na budow�, lecz znalaz�a si� na brzegu rzeki, i patrzy�em na niebo. Nad
kopu�� szala�a burza. S�o�ce by�o ma�e i purpurowe, k��by piasku zas�ania�y
je niemal zupe�nie. Pewnie mieszka�com osiedla jest teraz bardzo ci�ko,
podni�s� si� poziom promieniowania, a drobny piaskowy py� wciska si� w ka�-
d� szczelin�.
� Tiki-Tiki!
Odwr�ci�em g�ow�, chocia� wiedzia�em, kto mnie wo�a. Tylko Dajka
wo�a�a na mnie �Tiki-Tiki". Od pierwszej klasy. Najpierw to by�o takie niby
przezwisko, teraz ju� chyba nie.
� Na co tak patrzysz?
� Na statek � sk�ama�em. Statek rzeczywi�cie wisia� na niebie. Pew-
nie transportowiec rudy z drugiego portu. Lecia� przez burz�, na razie na
silnikach plazmowych, a za nim ci�gn�� si� pomara�czowy tren � roz-
b�yski wt�rnych �adunk�w. �adna rewelacja. Burza by�a znacznie ciekaw-
sza.
� Pi�kny � powiedzia�a Dajka i po�o�y�a si� obok mnie, tak �e musia-
�em si� przesun��. Mia�a na sobie nowy kostium k�pielowy, doros�y, zakry-
ty. No, no, ale dama.
� Chcia�abym zosta� pilotem.
� Akurat. Mo�esz zosta� najwy�ej sopelkiem.
Dajka odpowiedzia�a po d�u�szej chwili:
� Ty te� nie zostaniesz pilotem.
� Jak zechc�, to zostan� � odpar�em.
Dajka mi przeszkadza�a � wierci�a si� natarczywie, nie rozumiej�c, �e
teraz nikogo nie potrzebuj�. Absolutnie nikogo.
� Wiesz, ile kosztuje kurs pilota�u?
� Du�o.
� Nigdy tyle nie zarobisz.
� Jak b�d� mia� szcz�cie, to zarobi� � nie wytrzyma�em. � A ty na
pewno nie b�dziesz pilotem. Nie masz chromosomu Y. W hiperze mo�na ci�
wie�� wy��cznie jako �adunek. Zamro�on�, z lodem na oczach.
Dajka zerwa�a si� na r�wne nogi i odesz�a. Niepotrzebnie to powiedzia-
�em. Przecie� ona marzy o kosmosie bardziej ni� jakikolwiek ch�opak. Ale
nie ma chromosomu Y, a to znaczy, �e umrze w momencie wej�cia w hiper-
przestrze� �je�li nie b�dzie le�e� w anabiozie. Z lodem na oczach...
Po co chlapn��em o tym lodzie? Przecie� uczyli nas, �e nie ma tam �ad-
nego lodu... Usuwaj� ca�� wod� z cia�a, a raczej wi��� j� z gliceryn� i ja-
kim� polimerem...
� Dajka! � krzykn��em, opieraj�c si� na �okciach. � Dajka!
Nawet si� nie odwr�ci�a.
Znowu wyci�gn��em si� na kamiennej p�ycie i patrzy�em na znikaj�cy
�lad statku. W pobli�u naszej planety przebiega kana� hiperprzestrzenny, przez
kt�ry statki lataj� mi�dzy gwiazdami. Za godzin� statek znajdzie si� w nim
i zawiezie rud� na planet� przemys�ow�. A potem poleci w inne interesuj�ce
miejsca.
Pewnie, �e nigdy nie zarobi� tyle, by zosta� pilotem.
Je�li nawet zdo�am polecie� w kosmos, to wy��cznie jako cz�� kompu-
tera. Jako �m�zg w butelce", jak to pogardliwie nazywaj�.
Ale przecie� niekt�rzy tak lataj�. I czasem udaje im si� zarobi� tyle,
�eby op�aci� kosmoszko��. Odwr�ci�em si� i rzuci�em kamyczkiem w rami�
Gleba, kt�ry opala� si� w pobli�u. To on zaci�gn�� mnie nad rzek� � jego
zdaniem jesienna opalenizna jest najzdrowsza i najlepsza. Gleb podni�s� g�ow�
z r�cznika i popatrzy� na mnie pytaj�co. Albo w og�le nie s�ysza� mojej
rozmowy z Dajk�, albo nie zwr�ci� na ni� uwagi.
Powiedzia�em mu, co mam zamiar zrobi�.
Gleb stwierdzi�, �e jestem kretynem. �e pod��czenie do komputera w cha-
rakterze modu�u steruj�cego wypala neurony, t�umi wol� i ot�pia. �e ju�
lepiej p�js'� do Domu Po�egna�, z tego przynajmniej jest jaki� po�ytek dla
pa�stwa...
I wtedy si� zamkn�� � przypomnia� sobie o moich rodzicach. Aleja si�
nie obrazi�em. Powiedzia�em tylko, �e wielu s�ynnych pilot�w zaczyna�o
w charakterze modu��w. Wystarczy w por� si� zwolni�, to wszystko. I je�li
ju� ryzykowa�, to tylko w naszym wieku, p�ki m�zg jest plastyczny i jesz-
cze si� rozwija. Potem wszystko si� nadrobi.
Gleb powiedzia�, �e jestem kompletnym kretynem, i wyci�gn�� si� pod
m�tnym, pomara�czowym s�o�cem. Umilk�em i le�a�em, patrz�c w niebo.
Niebo jest u nas pomara�czowe, nawet gdy nie szaleje burza. Na Ziemi i Ava-
lonie jest b��kitne. Mo�e by� jeszcze zielone, granatowe albo ��te. A chmu-
ry wcale nie musz� sk�ada� si� z piasku, tylko na przyk�ad z pary wodnej.
Ale jak zostan� na Kopalni, nigdy tego nie zobacz�.
Nagle zrozumia�em, jakie to proste. Nie mam innego wyj�cia. Nie mog�
tu �y�, nie chc� i nie b�d�.
Urz�dnikiem socjalnym w naszej dzielnicy by�a kobieta. Mo�e dlatego
tak na mnie popatrzy�a, gdy wyja�ni�em, �e chc� si� zatrudni� na statku ko-
smicznym jako modu� steruj�cy. Patrzy�a na mnie bardzo d�ugo, jakby cze-
ka�a, a� si� zaczerwieni�, odwr�c� wzrok i zabior� swoje dokumenty. Ale ja
siedzia�em i czeka�em. W ko�cu otworzy�a teczk�.
Dokumenty by�y w porz�dku. Wykup daj�cy mi prawo pracy w kosmo-
sie mog�em op�aci� swoj� op�at� bytow� oraz mieszkaniem, kt�re rodzice
przepisali na mnie. Trzy pokoje, osiem metr�w kwadratowych ka�dy, kuch-
nia i blok sanitarny... Moi rodzice rzeczywi�cie dobrze zarabiali. Obo-
wi�zkowe minimum wykszta�cenia ju� otrzyma�em. S�siedzi napisali mi
bardzo dobre rekomendacje � pewnie liczyli, �e podziel� si� naszym miesz-
kaniem.
� Tikkireyu � powiedzia�a p�g�osem kobieta. � Praca w charakterze
modu�u steruj�cego to samob�jstwo. Rozumiesz?
� Tak. � Z g�ry sobie za�o�y�em, �e nie b�d� si� k��ci� ani nic t�uma-
czy�.
� B�dziesz le�a� w stanie komy, a przez tw�j m�zg b�d� przechodzi�
strumienie informacji! � Podnios�a oczy do sufitu, jakby to jej wcisn�li do
gniazda kabel ze strumieniem informacji. � B�dziesz tak �y�, budz�c si� na
kilka dni w miesi�cu, a twoje cia�o si� zestarzeje. Rozumiesz? Nie prze�y-
jesz stu lat, jak wszyscy ludzie, lecz dwadzie�cia razy mniej. Wyobra�asz to
sobie, Tikkireyu? Zosta�o ci pi�� lat �ycia!
� Przepracuj� pi�� albo dziesi�� lat, a potem si� zwolni� i zostan� pilo-
tem � wyja�ni�em.
� Nie zwolnisz si�! � Urz�dniczka ze z�o�ci� waln�a teczk� w biurko.
� Nie zechcesz! Tw�j m�zg nie b�dzie ju� niczego pragn��!
� Zobaczymy.
� Niczego nie podpisz�, Tikkireyu � oznajmi�a urz�dniczka. � Za-
bieraj swoje dokumenty i wracaj do szko�y. Twoi rodzice tak si� o ciebie
zatroszczyli, a ty...
� Nie ma pani prawa nie podpisa� � powiedzia�em. � I doskonale
pani o tym wie. Je�li wyjd� st�d bez podpisu, p�jd� do socjalnej s�u�by miej-
skiej i z�o�� na pani� skarg�. Za nieuzasadnion� odmow� wydania zezwole-
nia zostanie pani pozbawiona op�aty bytowej na p� roku lub rok. Nie wolno
�ama� prawa!
Twarz kobiety pokry�a si� czerwonymi plamami. Ona naprawd� my�la-
�a, �e wie, co jest dla mnie najlepsze.
� Dobrze si� przygotowa�e�, co? � zapyta�a.
� Oczywi�cie. Zawsze jestem przygotowany.
Urz�dniczka znowu otworzy�a teczk� i zacz�a podpisywa� papiery. Je-
den podpis, drugi, trzeci...
� Id� do gabinetu numer osiem, tam zrobi� kopi� i przystawi� piecz��
� powiedzia�a oschle, oddaj�c mi dokumenty.
� Dzi�kuj�.
� �ycz� ci szcz�liwych pi�ciu lat, m�zgu w butelce... � wysycza�a
zjadliwie.
Nie obrazi�em si�. Mo�e tak samo jak Dajka marzy�a, �eby polecie�
w kosmos?
Na nasz� planet� nie przylatuj� ciekawe statki kosmiczne. Co mieliby tu
robi� bogaci tury�ci albo wojskowi? Raz na p� roku l�duje liniowiec pasa-
�erski, zmierzaj�cy na Ziemi�, ale taki na pewno ma pe�n� za�og�. Za to
transportery kursuj� codziennie. I ka�dy z nich, nawet najmniejszy, musi
mie�, pr�cz podstawowej za�ogi, dziesi�� albo dwana�cie modu��w.
Wzi��em troch� pieni�dzy � reszt� po�egnalnych pieni�dzy rodzic�w,
swoje oszcz�dno�ci i nawet kolekcj� starych monet, kt�re zosta�y po dziad-
ku (sama kolekcja jest niewiele warta, ale na monety by� popyt) i ruszy�em
na kosmodrom. Z kopu�y mieszkalnej do technicznej jecha�em transportem
podziemnym, a stamt�d ju� autobusem przez otwart� przestrze�. Nikt nie
zwraca� na mnie uwagi � pewnie wszyscy my�leli, �e jad� do rodzic�w
pracuj�cych gdzie� w porcie.
Kopalnia nie ma w�asnej floty kosmicznej ani agencji najmu. Gdy kapi-
tanowie statk�w potrzebuj� modu��w steruj�cych, to po prostu id� do baru
obok kosmodromu i tam czekaj� przy kuflu piwa. S�ysza�em o tym od doro-
s�ych, widzia�em w wiadomo�ciach i teraz sam postanowi�em spr�bowa�
szcz�cia.
Bar wcale nie by� taki ekskluzywny, na jaki wygl�da� w telewizji. Ow-
szem, by�a �ciana z autografami s�ynnych pilot�w, fragment kad�uba bojo-
wego statku Imperium i bar z napojami z innych planet, kt�re kosztowa�y
jakie� nieprawdopodobne pieni�dze. Ale wszystko by�o jakie� takie ma�e...
W barze siedzia�o najwy�ej dziesi�� os�b. A ja my�la�em, �e lokal jest ogrom-
ny jak sala gimnastyczna w naszej szkole...
W p�mroku, przez kt�ry p�yn�y hologramy, podszed�em do baru, po-
patrzy�em na ceny i os�upia�em. Szklanka lemoniady kosztowa�a wi�cej ni�
dwulitrowa butelka w sklepie. Ale co mia�em robi�, wyj��em z kieszeni naj-
wi�kszy banknot i kupi�em kufel piwa imbirowego. Wzi��em reszt� i usia-
d�em na wysokim, obrotowym sto�ku.
Barman � m�ody ch�opak z modu�em radiowym w gnie�dzie � popa-
trzy� na mnie z zaciekawieniem. Potem zerkn�� na ekspres do kawy, kt�ry
w�a�nie zasycza� i wyda� fili�ank� osza�amiaj�co pachn�cego napoju.
� Przepraszam, czy s� tu kapitanowie statk�w? � zapyta�em.
� Aha � powiedzia� barman. � �e te� od razu nie zrozumia�em...
Nie, ma�y. W porcie s� tylko dwa transportery rudy, a jeden w�as'nie odlatuje.
� Kiedy? � zapyta�em rzeczowo i napi�em si� piwa. Smaczne...
� Us�yszysz za kilka minut. Je�li chcesz, wywo�am obraz.
� Co to ja, startu nie widzia�em? A gdzie mog� znale�� drugiego kapi-
tana?
� Chcesz si� naj�� jako modu� steruj�cy?
Nie wspomnia� o �m�zgu w butelce" i od razu wyda� mi si� sympatycz-
niejszy.
� Sk�d pan wie?
Barman u�miechn�� si�.
� Co innego mo�e robi� nastolatek w tym barze? Pi� piwo imbirowe,
kt�re kosztuje wi�cej ni� obiad w miejskiej kawiarni? To nie kapitan jest ci
potrzebny, przyjacielu. Kapitanowie najmuj� prawdziwych kosmonaut�w,
modu�ami zajmuje si� pierwszy oficer.
� Modu�y to te� cz�onkowie za�ogi.
� Mniej wi�cej w takim stopniu, w jakim m�j ekspres jest pracowni-
kiem baru. Przy okazji, napijesz si� kawy? Ja stawiam.
Napi�bym si� przyjemno�ci�, ale tylko pokr�ci�em g�ow�. Ch�opak po-
patrzy� na mnie i wzruszy� ramionami:
� Nie b�d� ci robi� wody z m�zgu, jeszcze ci si� przyda. Jakie masz
gniazdo?
� Creative gigabyte.
Chyba si� zdziwi�.
� Nie�le... Masz wszystkie dokumenty? Rodzice podpisali zgod�?
� Rodzice skorzystali z konstytucyjnego prawa. Tydzie� temu.
� Wszystko jasne. � Barman odstawi� fili�ank�. � Tam, w k�cie, pod
tym �elastwem...
Co za lekcewa�enie wobec fragmentu pancerza s�ynnego imperatorskie-
go kr��ownika...
� No?
� Facet, kt�ry wali w�d� � to pierwszy oficer drugiego transportera.
Postaw mu drinka, taki jest zwyczaj, i zaproponuj swoje us�ugi.
Zerkn��em na cennik, ale barman zas�oni� go d�oni�.
� Nie chcia�e� kawy, wi�c... po prostu ski� r�k� i ja podam.
� Dzi�kuj� � wymamrota�em. Na ceny alkoholu zd��y�em spojrze�
wcze�niej, gdybym musia� zap�aci�, nie wystarczy�oby mi na drog� powrotn�.
� Za takie rzeczy si� nie dzi�kuje. Ale je�li jeste� pewien, �e dobrze
robisz, to id�.
� Dzi�kuj� � powt�rzy�em z uporem.
Barem lekko wstrz�sn�o. Przez przyciemnione okna przebi�o si� czer-
wone l�nienie. Pierwszy oficer przy stoliku w rogu podni�s� kieliszek, jakby
stuka� si� z kim� niewidocznym i jednym haustem wypi�.
� Poszed� z przeci��eniem, na silnikach marszowych � zauwa�y� bar-
man. � Decyduj si�, ma�y.
Zeskoczy�em ze sto�ka i podszed�em do oficera. Nie �ebym si� ba�, w ko�-
cu zdecydowa�em, �e w razie czego b�d� tu przyje�d�a� codziennie... Ale
troch� si� denerwowa�em. Sympatyczny barman nie b�dzie mi pomaga� za
ka�dym razem. Nie chcia�em straci� takiej okazji.
Pierwszy oficer podni�s� g�ow� i spojrza� na mnie uwa�nie. Przed nim
sta�a niemal pusta butelka, tata nigdy by tyle nie wypi�. A kosmonauta nawet
nie wygl�da� na pijanego. M�g� mie� ze czterdzie�ci lat. W jego wygl�dzie
nie by�o nic szczeg�lnego � ani szram, ani kosmicznej opalenizny, ani sztucz-
nych organ�w.
� Dobry wiecz�r � powiedzia�em. � Pozwoli pan, �e postawi� panu
drinka?
Przez jaki� czas oficer milcza�, w ko�cu wzruszy� ramionami.
� Czemu nie.
Skin��em barmanowi r�k� i on z powa�n� i nieprzeniknion� twarz� po-
stawi� na cybertacy dwa pe�ne kieliszki i pos�a� j� przez sal�. Ma�y grawita-
tor tacy mruga� pomara�czowym �wiate�kiem, widocznie si� roz�adowywa�.
Ale mimo to taca dolecia�a szcz�liwie do stolika, po drodze usuwaj�c si�
spod r�ki jakiego� typka, kt�ry ze �miechem si�gn�� po kieliszek.
Zdj��em kieliszki i u�wiadomi�em sobie, �e te� b�d� musia� wypi�. Do
tej pory zdarzy�o mi si� pr�bowa� jedynie piwa i szampana. Szampana tak
dawno, �e ju� nie pami�tam, a piwo mi nie smakowa�o.
� Mocno wstrz�sn�o przy starcie, co? � odezwa� si� oficer.
Przypomnia�em sobie s�owa barmana.
� Poszed� na marszowych. Z przeci��eniem.
� Nie jeste� g�upi � zauwa�y� z zadowoleniem pierwszy oficer. �
Dobrze, wypijmy za pomy�lny hiper...
Wypi� jednym haustem, nawet si� nie krzywi�c. Przypomnia�em sobie,
jak tata pi� w�dk�, wstrzyma�em oddech i wla�em w siebie zawartos'� kie-
liszka...
...I pospiesznie popi�em piwem imbirowym. Wysz�o ca�kiem nie�le.
W nos uderzy� ostry zapach, w gardle poczu�em ogie�. Poza tym w porz�dku.
� Ho, ho � skomentowa� oficer. � Dobra, a teraz m�w, czego chcesz?
� Chcia�em zaproponowa� panu swoje us�ugi w charakterze modu�u
steruj�cego � wypali�em.
� Jaki masz gniazdo?
� Creative gigabyte.
� Trenowa�e�' tryb strumieniowy?
� Osiemdziesi�t cztery i p�.
Oficer podrapa� si� w podbr�dek. Nala� sobie w�dki, zerkn�� na mnie.
Skin��em g�ow�, nala� mi p� kieliszka.
� Masz zezwolenie?
� Tak � si�gn��em do kieszeni, ale kosmonauta pokr�ci� g�ow�.
� Nie teraz... Wszystko masz przemy�lane, za�atwione i zrobione. Wie-
rz�. Po co ci to?
� Nie chc� tu �y� � odpowiedzia�em uczciwie.
� Gdyby� powiedzia�, �e nie mo�esz �y� bez kosmosu, dosta�by� na
go�y ty�ek � powiedzia� oficer niezrozumiale. � Ale �y� tutaj... Ja te� bym
nie chcia�. Masz przynajmniej poj�cie, czym jest modu� steruj�cy?
� Pod��czenie m�zgu w trybie strumieniowego opracowywania danych,
pozwalaj�ce na nawigacj� w hiperprzestrzeni � wyskandowa�em. � Ponie-
wa� szybko�� pracy elektronicznych system�w obliczeniowych spada wprost
proporcjonalnie do pr�dko�ci statku przy przekroczeniu sta�ej C, jedyn� meto-
d� nawigacji w hiperkanale jest wykorzystanie mo�liwo�ci ludzkiego m�zgu.
� Nie b�dziesz m�g� przy tym my�le� � wyja�ni� pierwszy oficer. �
Nie b�dziesz nic pami�ta�. Wetkn� ci kabel do gniazda i wy��czysz si�. Bu-
dzisz si� dopiero po l�dowaniu. Troch� boli g�owa i masz wra�enie, �e up�y-
n�a minuta, tylko broda ci uros�a... Zreszt�, tobie nie uro�nie. No? Co w tym
takiego kusz�cego?
� Nie chc� tu �y� � powt�rzy�em. Skoro ten argument tak mu si�
spodoba�...
� Pensja modu��w steruj�cych jest progresywna i w ci�gu pi�ciu lat
czasu rzeczywistego zdo�asz uzbiera� sum�, pozwalaj�c� ci na wst�pienie
do kosmoszko�y � ci�gn�� pierwszy oficer. � Tym bardziej, �e ze wzgl�du
na wiek b�dziesz odpowiednim kandydatem. Jest tylko jeden problem �
praca w trybie strumieniowym niszczy procesy motywacji i d��enia do celu.
Nie zechcesz nigdzie odchodzi�. Rozumiesz?
� Zechc�.
� Zaledwie dwa procent os�b pracuj�cych jako modu�y steruj�ce od-
chodzi po zako�czeniu standardowego pi�cioletniego kontraktu. Oko�o pro-
centa odchodzi przed wyga�ni�ciem umowy. Pozostali pracuj� a�... a� do
ko�ca.
� Zaryzykuj�.
� Ryzykant z ciebie. � Pierwszy oficer podni�s� kieliszek i wypi�. Zro-
bi�em to samo. Za drugim razem posz�o mi gorzej, zacz��em kasla� i pierw-
szy oficer poklepa� mnie po plecach.
� Prosz�... niech mnie pan we�mie � wymamrota�em, gdy ju� prze-
sta�em kas�a�. � Przecie� i tak si� zaci�gn�. Jak nie do pana, to do kogo�'
innego.
Pierwszy oficer wsta�. W butelce zosta�o troch� w�dki, ale on nie zwr�-
ci� na to uwagi. Wszyscy kosmonauci s� cholernie bogaci.
� Chod�my.
Wychodz�c, mrugn��em do barmana. U�miechn�� si� i roz�o�y� r�ce. �e
niby nie do ko�ca mnie popiera, ale uznaje moje prawo do decydowania
o w�asnym losie. Fajny facet, pewnie dlatego, �e pracuje na kosmodromie.
Przez westybul hotelu poszli�my w stron� wind. Oficer okaza� wartow-
nikowi sw�j galaktyczny paszport i ten przepu�ci� nas bez s�owa. Obok wind
by� jeszcze jeden ma�y bar, nawet nie oddzielony �cian�. Siedzia�o tam pi��
dziewcz�t, wszystkie �adne i ka�da inna � Azjatka, Murzynka i bia�e. Bar-
dzo powoli s�czy�y kaw�. Azjatka powiedzia�a co� przyjaci�kom, a one
zachichota�y.
� Cicho, �adunku � powiedzia� oficer, purpurowiej�c.
Dziewczyny zachichota�y jeszcze g�o�niej. Patrzy�em na nie, gdy wje�d�a-
li�my szklanym szybem windy na g�rne pi�tra.
� Zobaczymy, co powie lekarz � oznajmi� pierwszy oficer. � Nie
ufam tutejszej medycynie.
� Aha. Medycyn� mamy dobr�, tylko zacofan�.
Wszed�em za nim do jakiego� pomieszczenia. By� to luksusowy pok�j
hotelowy, mieli tu nawet �cian� wideo, szed� jaki� film historyczny. W fotelu
naprzeciwko �ciany siedzia� wysoki, chudy m�czyzna z w�skim kielisz-
kiem w r�ku. Kieliszek byl do niego bardzo podobny. U�miechn��em si�.
Wszystko sz�o idealnie!
� Anton � pierwszy oficer popchn�� mnie do przodu � obejrzyj ch�op-
ca. Chce lecie� z nami jako modu�.
M�czyzna odwr�ci� si� i odstawi� kieliszek.
� Widz�, �e idioci s� coraz m�odsi. Wyja�ni�e� mu przynajmniej, co to
znaczy by� w trybie strumieniowym?
� Wyja�ni�em. Zreszt�, sam wszystko �wietnie rozumie. � Oficer
u�miechn�� si� krzywo. � Zauwa�y� nawet, �e �Arizona" startowa�a na mar-
szowych.
Antoni spojrza� na ekran. Ekran zgas�, za to �wiat�o w pokoju zrobi�o si�
ja�niejsze. Zauwa�y�em, �e okna w pokoju s� tak samo nieprzezroczyste jak
w barze. Widocznie kosmonautom nasza planeta nie podoba si� do tego stop-
nia, �e zaciemniaj� wszystkie okna.
� Rozbieraj si� � poleci�.
� Ca�kiem? � zapyta�em.
� Nie. Buty mo�esz zostawi�.
Oczywi�cie kpi� � w kopule nikt nie nosi but�w. Rozebra�em si� do
naga i po�o�y�em ubranie na krze�le, kt�re podsun�� mi pierwszy oficer.
� Jakie masz gniazdo? � zapyta� Anton. � Neuron?
Pomy�la�em, �e moi rodzice byli bardzo przewiduj�cymi lud�mi. Nie-
mal wszyscy w mojej klasie maj� neurony. Dziadostwo.
Powiedzia�em, �e mam creative'a.
� Powa�ny ch�opak � przyzna� Anton, wyjmuj�c ma�� walizeczk�. �
Sta� tutaj. � Pos�usznie zmieni�em miejsce i roz�o�y�em r�ce, tak jak mi
kaza�. Antoni wyj�� z walizeczki kabel i uprzedzi�:
� Za chwil� zakr�ci ci si� w g�owie.
I tak kr�ci�o mi si� w g�owie, ale o tym mu nie powiedzia�em. Lekarz
pok�adowy � bo Anton musia� by� lekarzem pok�adowym � pod��czy�
kabel do gniazda, a potem roz�o�y� skaner i ustawi� go na tr�jnogu.
� Nerwy masz mocne? � zapyta�.
� Aha.
� To dobrze.
Ekran w��czy� si� � teraz by�o na nim wida� mnie. Skaner zabrz�cza�
cichutko, poruszaj�c g��wk� detektora. Obraz na ekranie zacz�� si� zmniejsza�.
Poczu�em si� tak, jakby obdarli mnie ze sk�ry. Nawet zacz��em zezo-
wa�, �eby si� upewni�, czy sk�ra jest na swoim miejscu. Wok� obrazu na
�cianie pojawi�y si� jakie� napisy i cyfry w nieznajomym j�zyku.
� Dobrze si� od�ywiasz? � zapyta� Anton.
� Tak...
� Akurat ci wierz�... Zreszt�, to bez znaczenia, nie b�dziesz nosi� wor-
k�w.
Teraz z mojego cia�a zdarto wszystkie mi�nie. Zosta�y tylko ko�ci i narz�-
dy wewn�trzne. Zamkn��em oczy, czuj�c nap�ywaj�c� fal� md�o�ci.
� Cz�sto miewasz b�le �o��dka?
� Nie. Nigdy.
� Po co k�amiesz? Przecie� i tak wszystko wida�. Pawe�! Poi�e� go
w�dk�?
� No wiesz... taka tradycja. Wypili�my po kieliszku.
� Za�oga kretyn�w... Mia�e� pozytywne mutacje, ma�y?
� Tak. Zestaw �inferno".
Nadal nie otwiera�em oczu, s�ysza�em tylko, jak Anton wyja�nia pierw-
szemu oficerowi:
� Widzisz? Ma powi�kszone narz�dy uk�adu immunologicznego. Ner-
ki zmodyfikowane w celu wydalania nuklid�w, tarczyca i j�dra specjalnie
chronione. Ch�opiec mo�e wytrzyma� spore promieniowanie. No i zwyk�e
drobiazgi � wyrostek wype�niony tkank� limfatyczn�, wzmocnione serce...
� S�uchaj, Anton, jeszcze chwila i zwymiotuj�. Wybaw mnie od wido-
ku oprawionego dzieciaka!
� Jak chcesz...
Otworzy�em oczy i zobaczy�em w�asny szkielet. Nawet sympatyczny,
tylko troch� smutny.
� Mia�e� z�aman� r�k�? � zapyta� lekarz.
� Praw� � przyzna�em si�. W mojej karcie medycznej nie by�o o tym
wzmianki i mia�em nadziej�, �e nikt si� nie dowie.
� To nic, nie�le si� zros�o � przyzna� �askawie Anton. Wyj�� r�czny
detektor i ju� nie patrz�c na ekran zacz�� przesuwa� po mnie czujnikiem.
� Nada si�? � zapyta� oficer. Siedzia� w fotelu Antona, flegmatycznie
dopija� nap�j z jego kieliszka i pali� papierosa.
� Funkcje organizmu w porz�dku � rzek� Anton. � Zaraz przetestuje-
my gniazdo na strumie�... Kiedy by�e� ostatnio w toalecie, ma�y?
� Co? � nie zrozumia�em.
Anton skrzywi� si�.
� Dobrze, mo�e si� uda.
� Ju� to widz�! � roze�mia� si� oficer.
Anton wzi�� mnie mocno pod pachy, podni�s� i powiedzia�:
� Trzymaj si�.
Pewnie wydawa� polecenia ze swojego gniazda, bo wy��czy�em si� b�y-
skawicznie. Gdy doszed�em do siebie, bola�a mnie g�owa i dr�a�a r�ka. An-
ton nadal trzyma� mnie w powietrzu. Nogi mia�em mokre. Po pod�odze su-
n�� ��wik cybersprz�tacza, od czasu do czasu wpadaj�c na moje stopy.
Posika�em si�!
� Id� pod prysznic. Tamte drzwi � poleci� Anton. � Umyj si�, ubierz
i wracaj.
Krzywi� si�, ale chyba nie by� z�y. Wzi��em ubranie i wskoczy�em do
�azienki. P�on�y mi policzki. Wszystko przepad�o! �adny ze mnie modu�
z niesprawnymi zwieraczami... Polewaj�c si� wod�, mys'la�em ponuro, �e
najlepiej od razu p�jd� do domu, w og�le nie zagl�daj�c do pokoju.
Ale jednak wr�ci�em.
Anton znowu siedzia� w swoim fotelu. Walizka le�a�a spakowana, a na
ekranie pojawi�y si� wymy�lne, kolorowe wzory. Oficer pali� kolejnego pa-
pierosa. Pod�oga by�a sucha i czysta.
� Przepraszam... � wyb�ka�em.
� To moja wina � odpar� nieoczekiwanie Anton. � Zbyt d�ugo trzy-
ma�em ci� w strumieniu.
� D�ugo? � nie zrozumia�em.
� Kwadrans. Nie mog�em si� oprze�, wska�niki by�y bardzo ciekawe.
To nie jest osiemdziesi�t cztery i p� jak napisano ci w atestacie, ma�y. Masz
dziewi��dziesi�t i siedem dziesi�tych. To doskona�y wska�nik. Z takim bio-
r� do marynarki wojennej na kurs pilota�owo-kapita�ski.
Oficer chyba wyczu� m�j strach, bo rzuci� szybko:
� Przyj�li�my ci�, przyj�li�my. Je�li naprawd� chcesz, to ci� we�mie-
my.
� Chocia� osobi�cie radzi�bym ci chroni� m�zg � zauwa�y� Anton. �
Widzisz, przyjacielu, p�aty czo�owe bardzo nie lubi� trybu strumieniowego.
One... jakby ci to powiedzie�... zasypiaj�. Rozleniwiaj� si�. Ze wszystkimi
wynikaj�cymi z tego...
Zachichota� nagle. Zrozumia�em pow�d i znowu si� zaczerwieni�em.
� Kr�tko m�wi�c, odradzam � kontynuowa� ju� powa�nie Anton. �
Szczerze. Ale je�li nalegasz, we�miemy ci� z przyjemno�ci�. I tak brakuje
nam modu��w.
� Ja... ja jestem got�w.
� Masz tu jeszcze co� do za�atwienia?
� Chyba tak...
Nie wiedzia�em, �e wszystko stanie si� tak szybko!
� Wobec tego przyjd� jutro rano. Startujemy wieczorem... Zreszt� dla
ciebie to bez r�nicy.
Kiwn��em g�ow� i ruszy�em do drzwi.
� Poczekaj � dogoni� mnie g�os Antona. � Chc� ci jeszcze wyja�ni�
jedn� rzecz. Teraz sobie rozmawiamy i jest bardzo sympatycznie. Jeste�' in-
teligentnym, fajnym ch�opcem, i bardzo mo�liwe, �e m�g�by� zosta� na-
szym koleg� po fachu. Ale gdy zostaniesz modu�em steruj�cym, wszystko
si� zmieni. Przede wszystkim zmieni si� nasz stosunek do ciebie. Gdy po
pierwszym locie wyjdziesz popatrze� na kosmodrom obcej planety �jesz-
cze weso�y, ciekawy �wiata, jeszcze b�d�c sob� � nie b�dziemy ju� z tob�
gaw�dzi�, �artowa� i u�miecha� si�. Widzieli�my dziesi�tki i setki takich jak
ty � m�drych, fajnych i sympatycznych � na pocz�tku. Gdyby cz�owiek
traktowa� was jak ludzi po tym, jak wejdziecie w strumie�, wyl�dowa�by
w wariatkowie.
To by�o niczym cios w twarz. Prze�kn��em kul� w gardle. Zd��y�em
polubi� zar�wno pierwszego oficera, jak i tego z�o�liwego lekarza.
A teraz oni patrzyli na mnie z powag�.
Jak ja na rodzic�w, gdy powiedzieli o Domu Po�egna�.
� Jako cz�onek za�ogi i wsp�w�a�ciciel statku bardzo chcia�bym mie�
ci� w za�odze � odezwa� si� pierwszy oficer. � Ale jako ojciec dorastaj�-
cych dzieciak�w, nie radz� ci tu wi�cej przychodzi�.
� Przyjd� � wyszepta�em.
� We� � oficer podszed� do mnie, poda� mi kilka spi�tych kartek. �
To umowa o prac� w charakterze modu�u steruj�cego. Kontrakt jest standar-
dowy, zgodny z zaleceniami Gildii. Ale mimo wszystko przejrzyj go porz�d-
nie, zapoznaj si� z tre�ci�. Dopiero wtedy zdecydujesz.
Wzi��em kartki i wybieg�em z pokoju. W g�owie mi hucza�o, troch�
sw�dzia�a sk�ra za uchem, wok� gniazda. Ze zdenerwowania.
Czu�em si� nieswojo, bo wiedzia�em, �e oficer i lekarz maj� racj�.
By�o mi g�upio, bo oni byli porz�dnymi lud�mi.
A ja chcia�em ich oszuka�.
Rozdzia� 2
Gleb jako jedyny zdecydowa� si� mnie odprowadzi�. Ola� lekcje i poje-
cha� ze mn�.
Nie wierzy� mi a� do ko�ca, chocia� widzia� puste mieszkanie, z kt�rego
wyniesiono municypalne meble. Wszystkie rzeczy osobiste rodzic�w zosta-
�y umieszczone w niewielkim kontenerze i zmagazynowane w piwnicy.
� Jeste� �wirem � powiedzia� Gleb, gdy autobus dojecha� do kosmo-
dromu. Wreszcie zaczyna� wierzy�. � Staniesz si� debilem! Kompletnie ci
odbi�o, nie widzia�e� nigdy starych modu��w?
� Nie zd��yli si� w por� wycofa� � powiedzia�em. Walizk� z rzecza-
mi trzyma�em na kolanach. Jak wynika�o z umowy, mog�em zabra� dwana-
�cie kilogram�w rzeczy osobistych.
� Ty te� nie zdo�asz. Po pi�ciu latach rozwali ci m�zg. � Gleb nagle
obliza� wargi i wykrztusi�:
� Mam los loterii imperatorskiej, wiesz?
Wiedzia�em. Gleb mia� szans� � jedn� na dwadzie�cia � wygra� bez-
p�atne kszta�cenie w dowolnie wybranej specjalizacji. Oczywi�cie chcia� zo-
sta� pilotem.
� Chcesz, to ci go oddam?
� Rodzice ci� zabij�...
� Nie zabij�. Ju� z nimi rozmawia�em, mog� przepisa� los na ciebie.
Chcesz?
Los imperatorskiej loterii to by�o co�... Nawet o tym nie marzy�em...
Aleja mam gniazdo creative, a Gleb tylko neuron.
� Dzi�ki, Gleb. Nie trzeba.
Stropiony zamruga� rzadkimi rz�sami. Gleb ma bardzo jasne w�osy i bla-
d� cer�. To nie mutacja � takie geny.
� Tikkireyu, ja naprawd�...
� Gleb, wieczorem ju� b�d� w kosmosie.
� To nie b�dziesz ty � wyszepta� Gleb.
Gdy autobus zatrzyma� si� przed hotelem, poda� mi r�k�. U�cisn��em j�
i zapyta�em:
� Wejdziesz?
Gleb tylko pokr�ci� g�ow�. Nie nalega�em. D�ugie po�egnania to niepo-
trzebne �zy.
Na mnie czeka� kosmos.
Nie wiedzia�em, w kt�rym pokoju mieszka pierwszy oficer i pozostali
cz�onkowie za�ogi, dlatego poszed�em do pokoju lekarza.
Drzwi zewn�trzne znowu nie by�y zamkni�te, a te od �azienki otwarte na
os'cie�. Anton sta� przed lustrem w samych slipkach i goli� si� star� golark�
mechaniczn�. Nie m�g� raz na zawsze zamrozi� wszystkich mieszk�w w�o-
sowych?
� A, to ty � powiedzia�, nie odwracaj�c si�. Widzia�em odbicie jego
twarzy w lustrze. Mia�em wra�enie, �e zmieni� mu si� wyraz oczu. � Wszyst-
ko jasne. Pok�j numer siedemdziesi�t trzy. Tam znajdziesz kapitana.
� Kto to? � zapyta� z pokoju wysoki, dziewcz�cy g�os.
� Nie do nas � odpar� Anton, ale zza drzwi i tak wyjrza�a smag�a,
zawini�ta w prze�cierad�o dziewczyna. To by�a jedna z tych, kt�re wczoraj
chichota�y na dole. Na m�j widok najpierw si� u�miechn�a, potem spos�p-
nia�a.
� Dzie� dobry � przywita�em si�.
� Co za g�uptas � powiedzia�a dziewczyna. � M�j Bo�e, sk�d si�
tacy bior�...
� Spok�j, �adunku! � wycedzi�em. Wysz�o mi niemal tak dobrze, jak
pierwszemu oficerowi. Dziewczyna zamilk�a, mrugaj�c powiekami. Anton
na chwil� przesta� si� goli�, ale ju� po chwili golarka kontynuowa�a swoj�
w�dr�wk� � w g�r� i w d�.
A ja odwr�ci�em si� i poszed�em szuka� pokoju numer siedemdziesi�t
trzy.
Kapitan by� m�odszy zar�wno od pierwszego oficera, jak i od lekarza.
Pewnie uko�czy� jak�� s�ynn� uczelni� kosmiczn�, skoro powierzono mu
dowodzenie statkiem. By� wysoki i dobrze zbudowany, nosi� bia�y mun-
dur.
� Tikkirey � stwierdzi�, gdy wszed�em. Od razu zrozumia�em, �e wi-
dzia� nagranie mojego wczorajszego badania i zawstydzi�em si�. Przed An-
tonem i oficerem nie by�o mi wstyd, ale przed prawdziwym kapitanem, kt�-
ry nawet siedz�c sam w pokoju nie zdj�� munduru galowego, i owszem.
� Tak, panie kapitanie.
� To znaczy, �e si� nie rozmy�li�e�?
� Nie, panie kapitanie.
Umow� studiowa�em do trzeciej rano. Rzeczywi�cie by�a standardowa,
ale wola�em wszystko sprawdzi�.
� Tikkireyu... Tak mi teraz przysz�o do g�owy... Czy ty czasem nie
pr�bujesz nas oszuka�? � zastanowi� si� kapitan. � Zrobi� dwa, trzy loty,
wybra� jak�� sympatyczn� planetk� i wysi��� na niej?
� Czy mam do tego prawo? � zdumia�em si�. Wypad�o to bardzo natu-
ralnie.
� Masz... Tylko co ci to da? � Kapitan przygl�da� mi si� uwa�nie
przez kilka sekund. � No dobrze, dajmy temu spok�j.
Usiad� przy biurku, przejrza� szybko moje dokumenty, sprawdzi� auten-
tyczno�� piecz�ci r�cznym skanerem, podpisa� umow� i poda� mi jeden eg-
zemplarz. Nast�pnie wyci�gn�� do mnie r�k�:
� Gratuluj�, Tikkireyu. Od dzi� jeste� cz�onkiem grupy obliczeniowej
statku kosmicznego �Klazma".
Nie spodoba�o mi si� to, �e nie nazwa� mnie cz�onkiem za�ogi, lecz cz�on-
kiem �grupy obliczeniowej". A jeszcze bardziej nie spodoba�o mi si� zdanie:
�Tylko co ci to da?", ale u�miechn��em si� i u�cisn��em mu d�o�.
� Prosz� � kapitan wyj�� z kieszeni kilka banknot�w. � Nie s� prze-
widziane umow�, ale to stara, dobra tradycja � przed pierwszym startem.
Tylko postaraj si� nie...
Zamilk� na chwil�, po czym roze�mia� si�:
� Nie... nie s�dz�, �eby� si� upi�.
� Nie upij� si� � obieca�em. Po tamtej w�dce zemdli�o mnie w auto-
busie. A mo�e to nie tylko przez w�dk�, ale r�wnie� przez test mojej �zdol-
no�ci do pracy"...
� Zbi�rka o pi�tej, w westybulu na dole � powiedzia� kapitan. � Aha
i... tego r�wnie� nie ma w umowie, ale je�li nie przyjdziesz, nie podam ci�
do s�du. Po prostu uznam umow� za nieby��.
� Przyjd�.
� Dobrze, Tikkireyu.
Zrozumia�em, �e rozmowa dobieg�a ko�ca i wyszed�em na korytarz. Na
dole w barze by�o r�wnie pusto jak wczoraj, a za barem sta� ten sam ch�opak.
U�miechn�� si� do mnie. Podszed�em i po�o�y�em na kontuarze jeden banknot.
� To za wczoraj. I... ma pan koktajle mleczne?
� Oczywi�cie. � Barman wyda� mi reszt�. � Przyj�li?
� Przyj�li. Okaza�o si�, �e mam bardzo dobre wska�niki. Naprawd�.
� To super. Najwa�niejsze, �eby� w por� sko�czy� z t� robot�... Z czym
chcesz koktajl?
� Z pomara�czami � rzuci�em na chybi� trafi�.
Barman skrzywi� si�, pochyli� do mnie i powiedzia� konspiracyjnym szep-
tem:
� Zdradz� ci pewien sekret: najsmaczniejsze koktajle mleczne to te naj-
prostsze. Na przyk�ad z czekolad� i szczypt� wanilii.
� Dobrze � odpowiedzia�em, r�wnie� szeptem.
Nap�j rzeczywi�cie by� smaczny. Siedzia�em w barze do pi�tej, walizka
sta�a bezpieczna za barem. Kilka razy by�em w toalecie, nie chcia�em, �eby
powt�rzy�a si� wczorajsza wpadka. Chocia� z drugiej strony, na statku musi
to by� jako� rozwi�zane...
Ostatni koktajl wypi�em niemal duszkiem, spogl�daj�c nerwowo na ze-
garek. U�cisn��em d�o� barmanowi i pobieg�em do westybulu.
Ca�a za�oga ju� tam by�a. Kapitan, pierwszy oficer, lekarz i jeszcze dw�ch
m�czyzn, kt�rych wcze�niej nie widzia�em � pewnie nawigator i cargo
master.
� Sp�niasz si�, module � rzuci� ch�odno lekarz. Dotrzyma� s�owa �
ju� nie by�em dla niego fajnym ch�opakiem.
� Przepraszam, to si� wi�cej nie powt�rzy � wykrztusi�em.
Oficer wzi�� ode mnie walizk�, oceni� wag� i odda�.
� Idziemy � powiedzia� kapitan. Wszyscy odwr�cili si� i ruszyli w stro-
n� �luzy, do kt�rej ju� podstawiono autobus.
Nie zwracali na mnie uwagi. Drzwi autobusu zamkn�y si�, ledwie zd��y-
�em przekroczy� pr�g. Oficer i lekarz usiedli razem, cargo i nawigator r�w-
nie�. Na wolnym miejscu obok siebie kapitan demonstracyjnie po�o�y� czapk�.
Poszed�em na koniec autobusu i usiad�em.
Kapitan spokojnie za�o�y� czapk� na g�ow�.
Autobus zacz�� jecha� po pomara�czowej, wypalonej s�o�cem glinie.
�Klazma" by�a standardowym masowcem, takie statki przylatywa�y do
nas bez przerwy. Ceramiczne cielsko dwustumetrowej d�ugos'ci przypomi-
na�o wyd�u�one jajo. Podczas l�dowania �jajo" wysuwa�o opory, kt�re teraz
by�y niewidoczne. Wydawa�o si�, �e �Klazma" le�y wprost na stopionym
piasku. W�az do �adowni by� zamkni�ty, ale w oddali k��bi� si� kurz wzbija-
ny przez wielkie ci�ar�wki, dostarczaj�ce na statek wzbogacon� rud�.
� Ostatni rejs do tego chlewu � powiedzia� oficer. � Dzi�ki ci, Bo�e...
� Za to forsa niez�a � zaprotestowa� p�g�osem ten, kt�rego w my-
�lach nazwa�em nawigatorem. By� to starszawy Murzyn, dos'� t�gi, o dobro-
tliwej twarzy.
� Faktycznie, forsa owszem � przyzna� doktor. � No i naj�li�my po-
rz�dny modu�...
� To si� jeszcze oka�e � skrzywi� si� oficer.
� Porz�dny, porz�dny � powt�rzy� lekarz. � Co ty sobie my�lisz, �e
nie umiem przeprowadza� test�w?
Rozmawiali o mnie tak, jakbym by� udanym zakupem, le��cym na tyl-
nym siedzeniu. Zacisn��em z�by. Pewnie to tak specjalnie, pewnie mnie
sprawdzaj�... Pr�buj� si� przekona�, czy naprawd� chc� z nimi pracowa�,
czy zaczn� p�aka� i protestowa�.
Autobus podjecha� do �luzy i po��czy� si� z ni�. W sz�stk� ledwie zmie-
�cili�my si� w ma�ej kabince windy. Przycisn�o mnie do kapitana.
� Przepraszam, panie kapitanie... � powiedzia�em.
Milcza�. Oficer dotkn�� mojego ramienia i podpowiedzia� ch�odno:
� Panie kapitanie, prosz� o pozwolenie zwr�cenia si�...
� Panie kapitanie, prosz� o pozwolenie zwr�cenia si�...
� Pozwalam.
� Gdzie s� pozostali cz�onkowie grupy obliczeniowej? Wr�cili na sta-
tek wcze�niej?
Nagle poczu�em strach. Pomy�la�em, �e w og�le nie maj� modu��w, a to
znaczy, �e m�j m�zg b�dzie musia� pracowa� bez przerwy.
� Nie schodzili ze statku � odpar� kapitan.
O nic wi�cej nie pyta�em.
Ze �luzy � do�� du�ej, ze skafandrami w oszklonych niszach, jakimi�
przyrz�dami na �cianach i przynitowanym do pod�ogi flaerem � wszyscy
powoli zacz�li rozchodzi� si� na swoje miejsca. Kapitan rzuci� w prze-
strze�:
� Start za pi��dziesi�t minut, za czterdzie�ci wszyscy maj� by� w sieci.
Sta�em z otwartymi ustami, nie wiedz�c, co mam ze sob� zrobi�. Dok�d
powinienem i��?
Palce lekarza mocno �cisn�y moje rami�.
� Chod� ze mn�.
Jechali�my wind�, potem szli�my korytarzem. Lekarz byl powa�ny i sku-
piony.
� Przepraszam, co w�a�ciwie powinienem robi�? � zacz��em.
� Do wykonywania twojej pracy nie potrzebna jest �adna wiedza �
odpar� lekarz. � Jeste� m�zgiem w butelce, jasne? W�a�.
Pchn�� mnie do przodu i znalaz�em si� w niewielkim pomieszczeniu.
Sta� tutaj st�, du�y wideoekran i g��bokie fotele, w kt�rych siedzieli ludzie
� pozosta�e modu�y obliczeniowe. By�o ich pi�ciu � trzech niem�odych,
jeden w �rednim wieku i siedemnastoletni ch�opak.
� Dzie� dobry, grupo obliczeniowa � powiedzia� doktor.
Ca�a pi�tka poruszy�a si�. Najstarsi skin�li g�owami, m�czyzna w �red-
nim wieku co� mrukn��, a ch�opak powiedzia�:
� Cze��, doktorku.
Wcale nie wygl�dali na debil�w, ju� raczej na ludzi poch�oni�tych ogl�-
danym filmem. Lecia�o co� przygodowego, w�a�nie m�oda pi�kna kobieta
udowadnia�a komu�, �e potrafi wytrzyma� wej�cie w hiper, poniewa� prze-
szczepiono jej chromosom Y. Ale bzdura! Jak mo�na przeszczepi� chromo-
som do wszystkich kom�rek na raz?
� To wasz nowy przyjaciel � powiedzia� doktor. � Nazywa si� Tikki-
rey... je�li kogo� to interesuje...
� Cze��, Tikkirey � powiedzia� ch�opak. � Mam na imi� Keol.
Nawet si� u�miecha�.
� Schodzi�e� ze statku? � zapyta� doktor.
Keol skrzywi� si�.
� Nie. Nie lubi� tej planety.
� Przecie� ty chyba... � lekarz machn�� r�k�. � Dobra. Wszyscy na
miejsca! Start za czterdzie�ci minut.
Od razu wstali. Ekran zgas�, ze szczelin wysun�o si� kilka ��wik�w-
-sprz�taczy, zacz�y je�dzi� po pod�odze. Zauwa�y�em, �e na dywanie le�a�a
rozsypana pra�ona kukurydza, papierki od czekoladek i jakie� �mieci.
� Pom�c nowemu? � zapyta� Keol.
� Sam mu wszystko wyja�ni�. Przypilnuj staruszk�w.
� OK, doktorku � powiedzia� Keol.
� Trzyma si� najlepiej ze wszystkich � powiedzia� doktor, nawet nie
zni�aj�c g�osu. Keol nie drgn��, ale popatrzy� na mnie.
Milcza�em. Czu�em dreszcz.
� Autobus jeszcze nie odjecha� � powiedzia� lekarz. � Poprosi�em
kierowc�, �eby zaczeka� dwadzie�cia minut. Je�li chcesz, zaprowadz� ci� do
�luzy.
W gardle mi zasch�o, ale jednak uda�o mi si� poruszy� j�zykiem:
� Nie � powiedzia�em.
� To by�a ostatnia szansa � rzek� Anton. � Chod�my.
W pomieszczeniu znajdowa�o si� dziesi�cioro drzwi, siedem wyr�nia-
�o si� od razu � by�y szersze i bardziej masywne. Przez te drzwi przecho-
dzi�y modu�y. Doktor zaprowadzi� mnie do ostatnich i poleci�, �ebym przy-
�o�y� d�o� do p�ytki sensorycznej.
� Teraz to twoja �butelka".
Pomieszczenie faktycznie przypomina�o le��c� butelk�, s'ciany i sufit
wygina�y si� �ukowato. Mie�ci� si� tu tylko dziwny sprz�t, przypominaj�cy
��ko dla ob�o�nie chorego. ��ko mia�o po�yskliw�, spr�yst� powierzch-
ni� i otw�r na �rodku.
� Rozbieraj si� � zakomenderowa� lekarz. � Wszystkie rzeczy i ubra-
nie po�� tutaj.
Rozebra�em si� i w�o�y�em rzeczy do szafki w �cianie, r�wnie� zamyka-
nej na zamek sensoryczny. Bez s�owa po�o�y�em si� na ��ku � mi�kkim
i wygodnym.
� A wi�c tak � zacz�� lekarz. � Najbardziej skomplikowane procesy
dla modu�u... Wiesz, kt�re to?
� Wiem.
� Za�atwiasz si� na miejscu � wyja�nia� doktor. � Bidet jest wmonto-
wany w ��ko i w��cza si� automatycznie. Je�li zostanie zak��cona praca jelit,
gniazdo samodzielnie wyda polecenie obwodowemu uk�adowi nerwowemu.
Co godzin� ��ko ci� masuje. Raz na dob� gniazdo wydaje komendy skurczu
mi�ni, w celu unikni�cia atrofii. Stan zdrowia kontrolowany jest bez prze-
rwy, w razie czego przychodz� i udzielam pomocy. Co jeszcze... Pokarm...
Wsun�� r�k� pod ��ko i wyci�gn�� z jakiego� gniazda szlauch z rozsze-
rzon� ko�c�wk�.
To nie pokarm � wyja�ni� lekarz, widz�c moja min�. � To cewnik.
Przymocuj sam.
Przymocowa�em.
Najbardziej poni�aj�ce by�o to, �e lekarz sta� obok, dawa� rady i sypa�
komentarzami. Wygl�da� tak, jakby si� na mnie z�o�ci� � �e nie pos�ucha-
�em ich rad i przyszed�em na statek.
Drugi szlauch by� �pokarmem". Doktor dobra� mi ustnik, wzi��em go do
ust.
� Pokarm jest p�ynny, podawany ma�ymi porcjami. Jednocze�nie nast�-
puje stymulacja odruchu ssania � wyja�ni� lekarz. � Chcesz spr�bowa�?
Pokr�ci�em g�ow�.
� S�usznie, to nic specjalnego. Od�ywcze, �atwo przyswajalne, daje
minimum odchod�w. Nic poza tym.
Przypi�� mnie do ��ka czterema szerokimi pasami i m�wi�:
� Zapami�taj kolejno��, p�niej b�dziesz to robi� sam. To bardzo pro-
ste, r�ce masz wolne do ko�ca. Potem wsuwasz je w te p�tle � zamkn� si�
automatycznie. System jest nieskomplikowany i wygodny, nie zmieniano go
od p� wieku. Chcesz co� powiedzie�?
Skin��em g�ow� i doktor wyj�� mi ustnik.
� Czy jak dolecimy, b�d� m�g� wyj�� na kosmodrom? �eby si� rozej-
rze�...
� Oczywi�cie. � Doktor popatrzy� na mnie zdumiony. � Czy wygl�-
damy na band� �ajdak�w, wi꿹cych modu�y? Tikkireyu, Tikkireyu... Naj-
smutniejsze jest w�a�nie to, �e nie ma takiej potrzeby. Zapewniam ci�, Tikki-
reyu, �e gdyby podb�j kosmosu wymaga� wyjmowania ludziom m�zg�w
i trzymania ich w prawdziwych butelkach, tak by�my robili. Ludzka moral-
no�� jest nieprawdopodobnie elastyczna. Ale nie ma takiej potrzeby. Najlep-
sza �butelka" to twoje w�asne cia�o. Przyjmuje si� pokarm, usuwa odchody,
do gniazda wtyka si� kabel. To wszystko, Tikkireyu. A fakt, �e niekt�re mo-
du�y rzeczywi�cie odchodz� po wyga�ni�ciu kontraktu, pozwala ludziom
uspokoi� sumienie. Rozumiesz?
� Tak. Dzi�kuj�... � U�miechn��em si�, ale wypad�o to �a�o�nie. �
Troch�... troch� si� przestraszy�em. �e b�dziecie mnie trzyma� na statku,
dop�ki nie zaczn� wygl�da� jak tamci...
Doktor Anton te� si� u�miechn��. Przykucn�� obok ��ka i poklepa� mnie
po g�owie.
� No co� ty? W naszym idiotycznym, naszpikowanym prawami i regu-
�ami �wiecie praktycznie nie ma potrzeby stosowania przemocy. Mo�e szko-
da, �e nie jest na odwr�t?
Wsta�, wyj�� kolejny kabel. Zerkn��em w bok � to by� kabel do gniaz-
da. Zapyta�em:
� Wy��cz� si� od razu?
� Tak, Tikkireyu. We� ustnik.
Pos�usznie wetkn��em szlauch do ust. Nie czu�em �adnego smaku, wszyst-
ko zosta�o wielokrotnie wysterylizowane. Mo�e trzeba by�o poprosi�, �eby
da� mi spr�bowa�...
� Pomy�lnego hipera, module � powiedzia� doktor. I �wiat znik�.
Jak strasznie bola�a mnie g�owa!
J�kn��em, gdy tylko mog�em cokolwiek poczu�. W ustach mia�em wstr�t-
ny posmak �jakbym �u� s�odko-s�on� glin�.
P�ka�a mi g�owa i sw�dzia�o kolano. Zdr�twia�a prawa r�ka, jakbym
pr�bowa� j� wyrwa� ze �cis�ej p�tli.
Le�a�em na miejscu modu�u obliczeniowego. Kabel nadal tkwi� w gnie�-
dzie, teraz ju� wy��czony. Wyci�gn��em lew� r�k� i wyszarpn��em go. Wy-
plu�em ustnik.
No, no!
To nie to samo, co pod��czenie do szkolnego komputera!
Pasy nadal przyciska�y mnie do ��ka, uda�o mi si� je odpi��. Wsta�em.
Ba�em si�, �e b�d� si� pode mn� ugina�y nogi, ale wszystko by�o w porz�dku.
Ostro�nie dotkn��em drzwi i zajrza�em do sali og�lnej.
Sta� tam Keol � nagi i blady. Drapa� si� po brzuchu, a na m�j widok
u�miechn�� si�:
� A, Tikkirey! Cze��. Jak wra�enia?
� Nic szczeg�lnego � wymamrota�em. Chyba rzeczywi�cie nic mi si�
nie sta�o.
� Na pocz�tku to rzeczywi�cie nic takiego � powiedzia� powa�nie Keol.
� Dopiero potem wszystko przestaje ci� interesowa�. Nudzi�. Nale�y z tym
intensywnie walczy�!
Uroczy�cie pogrozi� mi palcem i powt�rzy�:
� Intensywnie! Wy sterylizowa�e� ��ko?
� Nie... jak to si� robi?
� Popatrz...
Keol wcisn�� si� do mojej �butelki". Pokaza� � wszystko rzeczywi�cie
by�o proste i niemal ca�kowicie zautomatyzowane. Jakby naprawd� dla ob-
�o�nie chorych.
� Ustnik te� trzeba my� � wyjas'nia� powa�nie. � Zawsze zostaj� tam
resztki jedzenia. I sam te� si� umyj! ��ko wch�ania wszystkie odchody i wy-
dzieliny, ale umy� si� trzeba. Otw�rz szuflad�...
Nawet prysznic tu by� � gi�tki w�� z lejkiem na ko�cu i butelka �elu
bakteriob�jczego, zwyk�ego taniego �elu, jaki cz�sto kupowali�my w sklepie.
� W pod�odze s� otwory, wszystko sp�ynie tutaj � powiedzia� Keol. �
Polej ��ko. Jak wyjdziesz, suszarka i ultrafiolet w��cz� si� automatycznie.
� Dolecieli�my, Keol? � zapyta�em.
� My? � Zamruga� oczami. � Chyba tak... Nie pyta�em. Ale skoro
nas wy��czyli, to pewnie wyl�dowali�my, nie?
Keol wyszed�, a ja zacz��em pospiesznie doprowadza� si� do porz�dku.
Umy�em si� kilkakrotnie, wytar�em r�cznikiem wyj�tym z tej samej szufla-
dy. Wszystko zosta�o dok�adnie przemy�lane. Wszystko by�o proste