10523

Szczegóły
Tytuł 10523
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10523 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10523 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10523 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Trebka 12 aposto��w Profesor Tadeusz Belt sta� przed spor� plastykow� szaf�, z kt�r� spl�t� wszystkie nadzieje i wszystkie gorycze swego �ycia. Uruchomiwszy maszyn� Czasu, z napi�ciem �ledzi� rodz�cy si� obraz.@ Jak my�liwy na zasiadce, raptownie prze�wiadczony, �e zwierz przybra� najw�a�ciwsz� pozycj� i pora odda� strza� � napr�y� si� psychicznie. Powoli dostraja� ostro�� wizji na polowym ekranie, a� wyzwoli� sygna� d�wi�kowy po tamtej stronie.@ Zrazu wyda�o si� fizykowi, �e fonia zawiod�a. Po namy�le w��czy� odbiornik sprawdzenia. Czyni� to rzadko, gdy� wtedy nadmierny pob�r pr�du wywo�ywa� lekkie przy�mienie �wiat�a w Warszawie i okolicy. A wynalazca pilnie strzeg� tajemnicy swoich prac.@ Us�yszawszy dzwonek, szybko wyci�gn�� wtyczk�. Zmarszczy� brwi: spory �aciaty pies wci�� kr�ci� si� ponuro, nieczu�y na ten znajomy d�wi�k. Profesor cierpliwie ponawia� pr�by. Na razie da� za wygran�; grube krople potu sp�ywa�y mu po twarzy.@ Maria skrzy�owa�a r�ce na kolanach, lekko zmru�y�a powieki i z przej�ciem ch�on�a zwierzenia m�a. Kiedy urwa�, spyta�a, zbieraj�c my�li:@ � Czy to dzia�a ju� sprawnie?@ � Sama zobaczysz.@ � Nawet?... � wyrwa�o si� zas�uchanej kobiecie.@ Belt poj��, �e niezr�cznie zacz�� opowie�� � bez nawi�za� do swojej tyloletniej krz�taniny w pracowni zamkni�tej na cztery spusty, gdzie potrafi� przesiedzie� dzie� i noc, nie daj�c znaku �ycia. �on� widywa� rzadko, jeszcze rzadziej dw�ch syn�w, kt�rzy � niepostrze�enie dla niego � poko�czyli studia i wyjechali na Marsa. By� wdzi�czny Marii, �e nigdy nie pyta�a o pow�d konspiracji � cho� opr�cz medycyny sko�czy�a fizyk� teoretyczn�, wi�c potrafi�aby mu dopom�c. Teraz straci� najprzedniejsz� okazj� powiedzenia jej tego wszystkiego.@ � Domy�la�a� si�? � spyta�.@ Potrz�sn�a g�ow�.@ � Ufa�am, �e pracujesz nad czym� wielkim. Mimo to, nie bra�am w rachub�... a� chronomocji.@ Ostatni wyraz wyakcentowa�a niemal z nabo�nym l�kiem, co w ustach tej wykszta�conej kobiety sprawia�o przejmuj�ce wra�enie.@ � Czy�by� s�dzi�a, �e to wykluczone?@ � Nie dziw si�. Ilu� �wietnych uczonych kpi w �ywe oczy z sugestii o przenikaniu si� rozmaitych niezale�nych czas�w w jednej rzeczywisto�ci; a co za tym idzie � z pr�b wsuni�cia przedmiot�w b�d� informacji w niepowstrzymany nurt chwil, z pr�dem albo pod pr�d. Chyba �adne pa�stwo nie utopi�o z�amanego szel�ga w tych badaniach.@ � Dlatego zawzi��em si�. Postanowi�em nie mie� udzia�owc�w � ani w zwyci�stwie, ani w kl�sce. Zawierzy�em pozornie kruchej hipotezie Vencjusa o polu temporalnym � bo �adna inna droga nie dawa�a punktu zaczepienia.@ � Czemu wyjawi�e� mi to w�a�nie dzi�? � spyta�a Maria, sil�c si� na spok�j.@ � Mam wa�ny pow�d. I nagl�cy. Czy podejrzewasz, co si� sta�o z Reksem?@ Maria szeroko otworzy�a oczy.@ � Czy�by� go wys�a�... w przesz�o��?@ Profesor zapatrzy� si� w pod�og�. Wreszcie oznajmi�:@ � Nie. W przysz�o��.@ Maria przerazi�a si�.@ � Tadziu, jak mog�e�?...@ � Chodzi ci o psa?@ Kobieta za�ama�a r�ce.@ � M�j drogi, w takiej chwili zbiera ci si� na �arty! Lubi� zwierz�ta, ale nie tak zwariowanie, aby si� trapi� losem kundla, kiedy jest zagro�ona, no � zawaha�a si� � historia. A historia, to ludzko��.@ � Obawiasz si� chronoklazmu?@ � Przecie� on ju� jest. W g�owie mi si� m�ci...@ � Jakiej epoce podarowa�e� psa? � dorzuci�a po kr�tkiej pauzie.@ � Niestety, nie wiem nawet w przybli�eniu.@ � Jak to?@ � Zwyczajnie. Dopi��em wstrz�saj�cego dzie�a, buduj�c maszyn� Czasu. Dziwi ci�, �e co� jej brakuje? Gdyby by�o inaczej, uda�bym si� tam osobi�cie. Ale nie jestem pewien, czy stamt�d mo�na powraca�. Musz� doprowadzi� wynalazek do ko�ca. Wtedy opublikuj� go, albo zniszcz�.@ Maria zamy�li�a si�.@ � Tak, to igraszka z ogniem.@ � Wspomnia�e� o czym� nagl�cym � podj�a po chwili.@ Profesor o�ywi� si�.@ � Rzeczywi�cie, czas ucieka. Mam du�e obawy z powodu psa.@ � Jakie?@ � Wybra� sobie, �e Reksa przesta� obchodzi� dzwonek, kt�ry zwabia� go do jedzenia w szafce, po tamtej stronie. Musz� to z tob� przekonsultowa�.@ � Szkoda, �e nie studiowa�am weterynarii � u�miechn�a si� Maria.@ � Czy rozpoznasz w�cieklizn�?@ � Powinnam. To nale�y r�wnie� do medycyny.@ � Chod�! � powiedzia� profesor stanowczo.@ Przekr�ci� klucz w zamku, otworzy� szeroko drzwi pracowni i zapraszaj�cym gestem wprowadzi� �on�.@ Maria speszy�a si�. Wn�trze izby ani troch� nie przypomina�o dawnego saloniku w ich mieszkaniu. Zamiast zgrabnego stoliczka, przy kt�rym ostatni raz pi�a kaw� dwadzie�cia lat temu, sta�a wysmuk�a szafa wzrostu cz�owieka, ze zwojami przewod�w i czarn� p�yt� pob�yskuj�c� r�nobarwnymi �wiat�ami. Profesor milcz�c podszed� do urz�dzenia i po��czy� si� z Przysz�o�ci�.@ � Niczego nie dotykaj � ostrzeg�. � Ta�ma nie jest wyskalowana. A nawet przypuszczam, �e up�yw czasu � to nie �aden proces jednostajny. W takim razie konwencjonalne jednostki � oboj�tnie, sekunda czy stulecie � s� mi nieprzydatne. Oparto je przecie� na pomiarach zmian dziej�cych si� w czasie. Tu powinienem je zast�pi� zupe�nie innymi, �eby mi wyrazi�y sam� istot� Czasu.@ � Czy�by newtonowski Czas Absolutny? � wtr�ci�a Maria ze zdziwieniem.@ � Bynajmniej. Przestrze� i czas nie istniej� w oderwaniu od materii. Einstein ponadto ods�oni� relacje Czasu, zwi�zane z wielk� mas� i z wielkimi pr�dko�ciami. Ale odkry�em przypadkowo, �e Czas ugina si� jak blacha � r�wnie� pod presj� zgo�a innych czynnik�w. Daleko mi jeszcze do uog�lnienia tego zjawiska. Dzia�am wi�c na �lepo. Sonduj�c przysz�o�� � post�puj� jak pasa�er windy, kt�ry po omacku wdusi� guzik i nie ma poj�cia, na kt�rym pi�trze wysi�dzie. Por�wnaj, �e nigdy prawid�owo nie wyskalowaliby�my termometru bez uprzedniego stwierdzenia, �e g�sto�� p�ynu wska�nikowego zmienia si� niejednakowo w r�nych temperaturach.@ � Aby m�c si� rozgo�ci� w uchwyconej niszy Czasu i nie postrada� jej � podj�� Belt � usztywni�em zaczep na ta�mie. Inaczej nie utrafi�bym powt�rnie w t� sam� epok�. Akcja rozgrywa si� w miejscu, gdzie teraz przebywamy. Naszego domu nie ma od wiek�w. Sceneria jest trudna do zrozumienia. Przechodnie � zreszt� bardzo nieliczni � sprawiaj� wra�enie jednakowo m�odych, oko�o trzydziestki. Nie zauwa�y�em ani dziecka, ani starca. Chyba to wp�yw biotechnik.@ � Wi�c potwierdzaj� si� przewidywania futurolog�w z kr�gu warszawskiej szko�y...@ � Potem analizuj co zechcesz � profesor przerwa� �onie. � W tej chwili wa�ny jest Reks. To by�oby potworne!@ � Czy�by nie mieli szczepionek?@ � Nie widzia�em tam �adnych zwierz�t. Pies wzbudzi� sensacj�.@ Na ekranie widnia� labirynt niskich murk�w, jakie� sze�ciany podobne do wiejskich studni, dalej strzeliste, zaostrzone s�upy. I szara p�aszczyzna, jak okiem si�gn��. Troje ludzi przemkn�o szybkim krokiem. Psa nigdzie nie by�o.@ � Zawieruszy� si� � powiedzia�a Maria z niepokojem. � Przeszukaj okolic�!@ Fizyk zrobi� bezradn� min�.@ � Skrzynka pozostaje nieruchoma, dok�adnie tara, gdzie teraz jest nasz pok�j.@ Zdumia� si�, �e tak nazwa� swoj� pracowni�. Maria nie zwr�ci�a uwagi na ten szczeg�. Wypatrywa�a Reksa.@ Up�yn�y d�ugie minuty oczekiwania, a� pies pojawi� si� wreszcie. Szed� obok jakiej� pary ubranej tylko w przepaski biodrowe z kolorowych wst��ek. Ociera� si� o nogi ludzi, zdumionych jego widokiem.@ Belt odetchn�� z ulg�. Obawia� si� zobaczy� Reksa atakuj�cego przechodni�w. Napi�ty wyraz twarzy �ony uszed� jego uwagi.@ Maria powiedzia�a z przej�ciem:@ � Spraw, aby spojrza� na nas.@ Profesor szybkim ruchem w��czy� dzwonek wzywaj�cy Reksa na posi�ki. Pies oboj�tnie oddala� si� w tym samym towarzystwie. Teraz wyra�nie by�o wida�, �e ma ogon kurczowo wtulony pod siebie.@ Profesor roz�o�y� r�ce.@ � To samo. Nic go nie obchodzi zaproszenie do �arcia.@ � Jest w�ciek�y � oznajmi�a Maria. K�ciki ust drga�y jej nerwowo.@ � Czy masz pewno��?@ � Tak.@ � A przecie� spokojnie przechadza si� z lud�mi � profesor machinalnie szuka� jakiej� w�tpliwo�ci.@ � Ot� to! W pewnym okresie rozwoju choroby, zwierz�ta kompletnie zatracaj� poczucie ostro�no�ci. Je�li w lesie podbiegnie do cz�owieka lis i zacznie si� �asi� � z ca�� pewno�ci� wiadomo, �e jest w�ciek�y. Agresywne stadium przychodzi p�niej.@ � S�dzisz, �e Reks b�dzie k�sa�?@ � Oczywi�cie.@ � Kiedy?@ � Nie wiem. Musisz go zg�adzi� jak najszybciej.@ Profesor z�apa� si� za g�ow�.@ � Nie przewidzia�em czego� takiego. Je�li sam wejdzie do szafki, spr�buj� go �ci�gn��. Nie wiem, jak dzia�a powr�t...@ � No c� � po chwili doda� z wysi�kiem � musz� jecha� po niego. Psa zabij�, ale b�dzie straszne, je�li nie wr�c�. Nie chodzi tylko o m�j, o nasz los. Ja musz� doprowadzi�, �eby chronomocja przesta�a by� loteri�. Potem mo�na z niej korzysta� albo zrezygnowa�. Ale koniecznie trzeba wiedzie�, co ona by nam da�a. Tego nikt nie zrobi za mnie, nawet je�li zostawi� tobie wszystkie dane. Ja si� wdra�a�em w t� robot� jak w ska��. Raz po raz polega�em bardziej na intuicji ni� na rzeczowym programie.@ Maria mia�a tak stanowczy wyraz twarzy, jakiego Belt nigdy jeszcze u niej nie spostrzeg�. Bacznie przypatrywa� si� �onie, a� wypowiedzia�a spokojnie, tonem nie dopuszczaj�cym sprzeciwu:@ � Przygotuj mi bro�, a ja ka�� sobie dostarczy� szczepionki ze szpitala.@ Nieobecno�� Marii przed�u�a�a si�. Gniewa�o to Belta, ale niczego z�ego nie podejrzewa�. Czy� sam post�pi�by inaczej? Pami�ta�, jak odwiedziwszy Australi� � raptem do��czy� do ekspedycji znajomych zoolog�w, poszukuj�cych nieodkrytych wielkich torbaczy w jakich� wilgotniejszych enklawach pustyni, widzianych z samolotu. Zagadki nie rozwi�zali, omal nie umarli z pragnienia, a Belt mia� potem huk przykro�ci w uczelni za samowolne przed�u�enie urlopu. Nigdy jednak nie �a�owa� tamtych mocnych wra�e�. A przecie� nie dadz� si� por�wna� z wypadem Marii w inny Czas.@ Profesor nie m�g� sprowadzi� �ony bez upewnienia si�, �e powr�t jest bezpieczny. Skoro tylko Maria zabi�a Reksa, wys�a� tam psa s�siad�w, o kt�rym wiedzia�, �e jest zaszczepiony. Da� mu na drog� t�ust� ko��.@ Pies wr�ci�, nawet nie zdradzaj�c objaw�w podniecenia. Bez przestanku ogryza� smakowity gnat.@ Fizyk by� zadowolony. P�ki co, jego wynalazek nadawa� si� do wycieczek w Przysz�o��. Zacz�� gromadzi� materia�y dotycz�ce wygl�du i sposobu bycia ,,tamtych". Ani budow�, ani rysami twarzy � potomni podgl�dani przez peryskop nie r�nili si� od wsp�czesnych. Nale�a�o wi�c dobra� ludzi m�odych, o zdrowej aparycji, i zaopatrzy� w sk�pe ubiory, zestrojone z mod� epoki. Profesor cieszy� si�, �e obserwacje poczynione przez Mari� walnie uproszcz� spraw�.@ Zaj�ty planami przebadania odleg�ej spo�eczno�ci, kt�r� sprz�g� ta�m� temporaln� ze swoim �wiatem � Belt r�wnocze�nie zdumiewa� si� niekonsekwencj� post�powania �ony. Czy�by tamta Przysz�o�� a� tak osza�amia�a?... Doskonale pami�ta�, jak Maria gotowa do drogi, opanowana, wypomina�a mu lekkomy�lno��. Nie spyta�, czy wr�ci natychmiast po zg�adzeniu psa; to wynika�o samo przez si� z jej pot�pienia ingerencji w samoistnie p�yn�cy Czas.@ Swoim afiszowaniem si� w Przysz�o�ci � Maria nieci�a jeszcze wi�cej zamieszania ni� uprzednio zwierz�, znane chyba tylko z kronik. Nie mog�a si� konspirowa�. Dziwacznie ubrana, nie znaj�ca j�zyka, panuj�cych zwyczaj�w i stylu bycia � sama w sobie by�a az krzycz�cym chronoklazmem. Ka�dy jej krok pog��bia� t� sytuacj�.@ Min�o par� dni, zanim profesor u�wiadomi� sobie, �e kontakty z �on� staj� si� coraz bardziej bezosobowe. Bomba p�k�a, kiedy spyta� Mari� o dat� w tamtym �wiecie. Odm�wi�a. Jak grom z pr�ni targn�o wtedy uczonym rozpaczliwe odkrycie, �e nie mo�e polega� na tej najbardziej przyjacielskiej istocie, kt�ra go dot�d ani razu nie zawiod�a.@ Belt zamkn�� si� w sobie. Poniecha� dalszych prac nad programem pierwszego zwiadu. Ju� nie dla tego celu, na zab�j podgl�da� przez trzy tygodnie Przysz�o��. Nie dosypia�, nie dojada�, prawie nie opuszcza� swego stanowiska obserwacyjnego. Kiedy wreszcie wyszed� na ulic�, mia� precyzyjny plan dzia�ania.@ Izydor Kreski, dyrektor wi�zienia w Warszawie, ch�tnie g�osi�, �e sw�j urz�d zajmuje z przypadku. �artem pomawia� o z�o�liwo�� komputerowego konsultanta od spraw zatrudnienia, kt�ry uzna� go za najodpowiedniejszego kandydata na to stanowisko. Kreski przyj�� je po wielu wahaniach. Uwa�a� si� za literata i by� nim rzeczywi�cie, ale pisa� ma�o, publikowa� jeszcze mniej � wi�c nie czu� si� na si�ach wy�y� z rodzin� z bardzo nieregularnych wp�yw�w. Natomiast uparty robot �adn� miar� nie chcia� poleci� go do pracy edytorskiej lub redakcyjnej. Artysta w mundurze, kt�rego nie cierpia� � pociesza� si� tym, �e pozosta�o mu jednak du�o wolnego czasu na tw�rczo��.@ Prze�o�eni uwa�ali dyrektora Kr�skiego za uciele�nienie maksymy o w�a�ciwym cz�owieku na w�a�ciwym miejscu. Godziny urz�dowania odsiadywa� z punktualno�ci� chronometru, sam wszystkiego dogl�da�. Pr�cz tego nadgorliwo�ci� nie przysparza� pracy innym � jak to czyni� jego poprzednik, co tydzie� obdarzaj�cy gabinet ministra poufnym raportem w postaci kilometrowych ta�m komentarzy do pods�uchanych rozm�w wi�ni�w.@ Nie tylko przyjaciele Kr�skiego, ale i dalsi znajomi wiedzieli, �e poza biurem nie znosi rozm�w o wi�ziennictwie, a nawet o szczeg�lnie ciekawych wypadkach przest�pstw. Cho� uko�czy� prawo, nie czu� si� prawnikiem, ani � tym bardziej � moralizatorem. W swoich powie�ciach lubi� kreowa� tak sielskie nastroje, jak gdyby nic nie s�ysza� o istnieniu z�a. By� wi�c mocno zdziwiony, kiedy Belt, sporadycznie odwiedzaj�cy go na pogaw�dk� albo parti� szach�w � tym razem rzuci� od progu:@ � Chc� ci� prosi� o przys�ug�. Nie powiniene� mi odm�wi�, to dla dobra nauki. Celem sprawdzenia pewnych test�w musia�bym swobodnie porozmawia� z kilkoma przest�pcami z r�nych bran� kryminalnych.@ Kiedy nazajutrz s�u�ba wi�zienna wnios�a do dyrektorskiego gabinetu dziwn� szaf�, oplecion� mn�stwem przewod�w � Izydor Kreski trawi� ostatnie wahania. W g��bi �a�owa�, i� nie zdoby� si� na odm�wienie. Pomy�la�, �e jeszcze teraz m�g�by telefonicznie przed�o�y� spraw� ministrowi. Poprzesta� na upomnieniu Tadeusza:@ � Przyrzekniesz mi dwie rzeczy: wi�niom, kt�rych z tob� zostawi�, nie �mie dzia� si� �adna krzywda; tak�e nie u�atwisz im ucieczki, buntu, albo czego� w tym rodzaju.@ Belt u�miechn�� si�.@ � Nie sprawi� im najmniejszej przykro�ci. Co do drugiej obiekcji � �artowni� z ciebie. Czy moja bran�a to odbijanie przest�pc�w? Zreszt�, w jaki spos�b? Mog� dodatkowo obieca�, �e ciebie nie zahipnotyzuj�, aby� rozkaza� ich wypu�ci�.@ Kreski pomy�la�, �e jest przewra�liwiony. Rzeczywi�cie, c� ryzykowa�?@ � Wybacz, to mi si� tak wyrwa�o. Za chwil� b�dziesz ich tu mia� � rzuci� mi�kko, kieruj�c si� ku drzwiom. � Dwie godziny, tak jak chcia�e�?@ � Dwie godziny.@ Kreski wyszed� na ulic�. Maszeruj�c, ani spostrzeg�, kiedy min�� Z�bki. Przed Zielonk�, rzadko rozstawione latarnie rzuca�y blask na sosny po obu stronach drogi. W tej przedmiejskiej scenerii jeszcze ostrzej szemra� kroplami wody i uderzeniami wiatru nieprzytulny jesienny wiecz�r.@ Co chwila Kreski spogl�da� na fosforyzuj�ce wskaz�wki zegarka. Korci�o go wr�ci� wcze�niej. � Nu� godzina wystarczy Tadeuszowi? � Chcia� jednak dotrzyma� tej d�entelme�skiej umowy. Do Belta �ywi� sentyment, jak do wszystkiego co przypomina beztrosk� szkolnych lat. R�wnocze�nie odczuwa� coraz silniejszy niepok�j � im wi�cej my�la� o tej niecodziennej sprawie, kt�ra zwichn�a unormowany tok jego zwyk�ych zaj��.@ Deszcz usta�. Zza ruchliwych chmur wyp�ywa� ksi�yc, srebrny w ka�u�ach. Kreski spojrza� na zegarek i zdziwi� si� niemile: od jego wyj�cia up�yn�o p�torej godziny. Spiesznie zawr�ci�. Trapi� si�, �e sp�ata� koledze mimowolny kawa�, zatrzymuj�c go w miejscu, sk�d nie mo�na wyj�� samemu. A je�li si� z kim� um�wi�? Kreski nerwowo obejrza� si�, czy jaki� samoch�d nie nadje�d�a. Panowa�a pustka. Nawet wiatr umilk�.@ Dyrektorowi wi�zienia nie by�o dane wej�� spokojnie do swego biura. Przera�one miny wartownik�w, ruch na dziedzi�cu niezwyk�y wieczorem, nadmierna iluminacja gmachu � ostrzeg�y go, �e zasz�o co� z�ego. Os�upia� odebrawszy meldunek o znikni�ciu sze�ciu przest�pc�w odsiaduj�cych d�ugoletnie wyroki.@ Wbieg� do gabinetu, gdzie zasta� Belta pogr��onego w lekturze czasopism. Fizyk bez zmieszania podni�s� wzrok na koleg� i powiedzia� rzeczowo:@ � Ka� mnie aresztowa�.@ Na samym pocz�tku, dop�ki Belt wierzy�, �e walczy o odzyskanie Marii � te dramatyczne zmagania zwielokrotni�y moc oraz inwencj� jego umys�u. Potem z zimn� krwi� zaj�� si� szkodzeniem tamtemu spo�ecze�stwu. Spos�pnia� dopiero w�wczas, kiedy maszyn� Czasu odebrano mu i zabezpieczono.@ Od tego z�owrogiego dnia up�yn�y cztery miesi�ce, kt�re profesorowi zdawa�y si� wiekiem. Posiwia� na skroniach, oczy mu zapad�y, a w ruchach postarza� o dziesi�� lat. Tak odbierali to ludzie, kt�rzy go widywali � zreszt� nieliczni, gdy� jeszcze bardziej zdziwacza� w swojej samotno�ci. Ca�e dnie sp�dza� w pracowni, opustosza�ej i bezu�ytecznej, w my�lach nazywaj�c j� �naszym pokojem" � przez pami�� �ony, kt�ra od dwudziestu lat sp�dzi�a tam zaledwie p� godziny.@ Nowy stosunek do chronomocji zdumia�by samego wynalazc� � gdyby przemy�la� go spokojnie. Wyczu�by wtedy przewrotn� kpin� losu. Przecie� karmi� si� ow� jedyn� ide�, da� z siebie wszystko, aby stwierdzi�, jak daleko mo�na zaj�� na tej drodze. Kocha� i nienawidzi� swoje prze�omowe zwyci�stwo, chcia� nim uwznio�li� ludzko�� � a zarazem ba� si�, �e sprowadzi na ni� plagi egipskie.@ W�r�d wszelkich przykro�ci, jakie hurmem opad�y profesora � gn�bi�o go, �e sprawa nabra�a rozg�osu. Wynalazek, dot�d skutecznie odizolowany od �wiata, sta� si� powszechn� sensacj�, polem wielostronnych docieka�, burzliwych kontrowersji i mi�dzynarodowych uchwa�.@ Ca�ymi latami Belt czyni� wszystko, aby nie zwraca� na siebie uwagi. Mia� sk�p� liczb� wyk�ad�w, byle m�c jak najwi�cej czasu po�wi�ci� w�asnym badaniom. W uniwersytecie uwa�ano go za zdolnego pedagoga i popularyzatora cudzych osi�gni��, zarazem odludka stroni�cego od zabaw i szerszych kontakt�w z lud�mi. Oryginalnych prac Belta nikt nie zna�; dlatego uchodzi� on za naukowca bez polotu. Na pewnym jego wyk�adzie o relatywistycznych aspektach podr�owania statkami fotonowymi, student otwieraj�c okno szepn�� koledze: � Bez obaw, nasz orze� nie wyfrunie. � Profesor dos�ysza� i pomy�la�, �e w�a�nie takie mniemanie o nim jest mu najwygodniejsze.@ A teraz, sta� si� nagle wybra�cem �wiatowego zainteresowania. Zdystansowa� wszystkich w ankiecie wielkiego magazynu ilustrowanego na najpopularniejsz� posta� roku. W �rodkach masowego przekazu, nie wy��czaj�c po�piesznie nagranych ksi��ek � jego nazwisko odmieniano we wszystkich przypadkach i szlifowano fonetyk� wszystkich j�zyk�w.@ -Tymczasem s�dziowie g�owili si� nad spraw� Be�ta � tak bardzo swoist�, �e zastosow*ano do niej kryteria nieobecne w tradycjach wymiaru sprawiedliwo�ci. W normalnych warunkach � krzywda wyrz�dzona spo�ecze�stwu przez Belta by�aby oczywista. Tak chytrze wypuszczaj�c z wi�zienia sze�ciu z�oczy�c�w, �e z g�ry przes�dzi� o niemo�no�ci schwytania ich � fizyk czyni� siebie wsp�odpowiedzialnym za przest�pstwa, czy nawet zbrodnie, jakie oni ewentualnie pope�ni�.@ Na razie szkodliwo�� tego czynu by�a problematyczna: dotyczy�a jego nast�pstw mgli�cie odleg�ych � �adn� nici� nie powi�zanych z dniem dzisiejszym � kt�re dopiero kiedy� mog�y nabra� nieobliczalnej ostro�ci. Wina uczonego rozp�ywa�a si� w ich z�owrogim cieniu.@ Tymczasem by� cz�owiekiem niezast�pionym, od kt�rego dobrej woli zale�a�a realizacja postanowie�, jakie s�d powe�mie co do dalszych kontakt�w z Przysz�o�ci�. Dochodzi� szokuj�cy paradoks: poszkodowani wskutek post�pku profesora � mieli narodzi� si� dopiero za setki albo tysi�ce lat.@ Prosto i zwyczajnie mo�na by�o oskar�y� Belta tylko o przygotowanie ucieczki wi�ni�w. Ta kwestia ogranicza�a si� jednak wy��cznie do presti�u wymiaru sprawiedliwo�ci. W�a�nie z tej winy s�d a priori amnestionowa� wynalazc�. Niebawem sam proces przerodzi� si� w nadzwyczajny sejm epoki, zwo�any aby zapobiec nieszcz�ciu nieznanej przysz�ej ludzko�ci.@ Czwarte posiedzenie Trybuna�u - Mediacji z Przysz�o�ci� odby�o si� bez centralnej postaci. S�dzi�w to nie zdziwi�o, gdy� dobrze zapami�tali, jak przedtem profesor Belt w milczeniu tylko nads�uchiwa� toku obrad.@ Sensacj� wzbudzi�o przybycie adwokata. W tym niezwyk�ym procesie nie by� on w�a�ciwie obro�c�, a jedynie plenipotentem uczonego. Reporterzy natarczywie b�yskali fleszami w kierunku tego dystyngowanego starszego pana, kt�remu s�d nadspodziewanie szybko udzieli� g�osu. Mecenas Pr�dzy�ski otworzy� gruby zeszyt, rozejrza� si� po sali wype�nionej do ostatniego miejsca i oznajmi�:@ � M�j klient poleci� mi przekaza�, i� nadal nie odczuwa wyrzut�w sumienia, oraz nie wnika, czy post�pi� s�usznie. Upowa�ni� mnie natomiast do przeczytania na tym miejscu swoich prywatnych wynurze�, dotycz�cych przedmiotu sprawy. Pisa� je dla siebie, z perspektyw� ewentualnego w��czenia kiedy� do pami�tnikarskich wspomink�w. Ulegaj�c sugestiom r�nych wybitnych osobisto�ci � profesor Tadeusz Belt publikuje swoje wyznania na obecnym posiedzeniu. Jest to � z jego strony � lojalna ch�� nietorpedowania prac Trybuna�u. Nic ponadto.@ Adwokat wci�gn�� g��boki oddech i zacz�� czyta�:@ ,,Nie mam ju� maszyny Czasu. Zosta�em pozbawiony zar�wno mo�no�ci robienia do�wiadcze�, jak i kontaktu z Mari�. Chocia� ka�da rozmowa z ni� wp�dza�a mnie w bezsilny gniew � sam nie zdoby�bym si� na szarpni�cie ta�my, by odpa�� od tamtej zdradliwej epoki.@ Chronomocja...@ Pierwsza do�wiadczy�a jej moja �ona. Wysy�aj�c Mari� ryzykowa�em, �e b�dzie mia�a odci�ty powr�t. A ona pozosta�a tam z w�asnej woli. Wybra�a wierno�� jakiej� przysz�ej epoce, maj�cej z nami tyle wsp�lnego, co �wiat nieznanej planety. Nawet nie chcia�a wyjawi� mi daty, w kt�rej wyl�dowa�a. A szkoda! Od tego mog�em zacz�� skalowanie ta�my. W og�le, potrzebuj� trzech punkt�w chronologicznych, niejednakowo oddalonych od siebie. A w tej sytuacji, nie zwolni� zaczepu, bo m�g�bym nie odnale�� tego samego miejsca, rozmijaj�c si� cho�by o miesi�ce, w d� albo w g�r�.@ Czas, na ta�mie sprz�gni�ty z nasz� epok�, nie stoi w miejscu. Jak dwie r�wnoleg�e fale, tu i tam p�yn� � cho� mo�e nie w takim samym tempie � dni, tygodnie, miesi�ce. Boj� si� trafi� na zgubny punkt, w kt�rym Maria wyl�dowa�a w obcym �wiecie, i powt�rnie prze�ywa� tamt� chwil�. Boj� si� zobaczy� przysz�e losy �ony za kilka albo kilkadziesi�t lat, dowiedzie� si� o jakim� jej nieszcz�ciu, a mo�e �mierci. W kwestiach dotycz�cych siebie samego � chc� czu� si� zwyczajnym cz�owiekiem: takim, kt�ry nie zna przysz�o�ci. Czy�by to by�o memento przed skutkami otworzenia puszki Pandory?...@ Ujarzmi�em Czas, mierzony historycznie. Ale ujarzmi�em nie dla siebie. Wyda�em go ludziom, na dobre albo na z�e.@ Ku rozwi�zaniu zagadki chronomocji szed�em jak �owca zaczajony w g�stwinie, nie maj�cy poj�cia, z jakiego kierunku zwierz ods�oni mu si� na strza�. Zapami�tale wdra�a�em si� w dost�pne mi �r�d�a, z kt�rych sto pokole� m�drc�w w Europie, na Wschodzie i gdzie indziej, wy�uszcza sw�j s�d o naturze Czasu. Z ich ol�nie� pr�bowa�em wychwyci� iskry prawdy.@ Szuka�em dowod�w, �e chronomocj� ju� si� pos�ugiwano, lub kto� korzysta� z naturalnych przejaw�w jej istnienia. Zrazu uderzy�o mnie, �e w nowoczesnych systemach filozoficznych trafiaj� si� pogl�dy zbie�ne z osi�gni�ciami takich minionych kultur, kt�rych istnienia jeszcze nie podejrzewano, tworz�c te systemy. Rych�o jednak u�wiadomi�em sobie, �e psychika cz�owieka nie zmieni�a si� w swej g��bi od powstania ,,Ramajany", ,,Iliady", a nawet ,,Gilgamesza". Te same my�li, na prawach odkry� pierwszych i jedynych, musia�y nieraz za�wita� w umys�ach ludzi r�nych epok � mimo braku cho�by jednostronnych kontakt�w.@ Tak�e wertowa�em dzieje wynalazk�w, na przyk�ad zatrzymuj�c si� d�u�ej nad ma�� drukarenk� � wykwintn� zabawk� patrycjuszowskich dzieci w Rzymie cezar�w. Zastanawia�em si� chwil� nad w�tpliwym przekazem o tym, �e Archimedes spali� flot� persk� za pomoc� luster skupiaj�cych promieniowanie s�oneczne.@ Roztrz�sa�em podania, mity, bardzo stare kroniki. Intrygowa� mnie w hinduskich �wi�tych ksi�gach ,,Manusa" sugestywny, wr�cz reporterski opis zburzenia Kerne, legendarnej stolicy Atlantydy � kubek w kubek pasuj�cy do ataku nuklearnego. W biblijnym fragmencie o spaleniu Sodomy i Gomory te� doszukiwa�em si� kontakt�w z dob� Hiroszimy. Wp�dzi�a mnie w zadum� tajemnicza wymowa fresk�w z Tassilii oraz innych naskalnych wizerunk�w, przypominaj�cych astronaut�w w skafandrach.@ Cel, kt�ry sobie wytyczy�em, przyprawia� o zawr�t g�owy � niby zerwy skalne tak wysokie, i� przepadaj� w niebie. Rozumia�em, �e szansa zwyci�stwa jest najwy�ej jedna na tysi�c. Nie chcia�em jej wylosowa�, tylko wywalczy� w turnieju.@ Przysz�a kolej na eksperymentowanie. Naukow� stron� i wyniki do�wiadcze� wy�uszczy�em na innym miejscu. Ostatnio zosta�y opublikowane � wcze�niej ni�bym zadecydowa�, czy to w og�le uczyni�. Tu przypomn� tylko pokr�tce, na czym si� opar�em.@ Dopiero pod koniec dwudziestego wieku, wnioski wyp�ywaj�ce z og�lnej teorii wzgl�dno�ci, zmodyfikowanej przez kontynuator�w dzie�a Einsteina, pozwoli�y rozwa�a�, czy �onglowanie Czasem jest w og�le mo�liwe. Nie dawa�o to jednak wytycznych � co robi�, by opa�� albo wznie�� si� po drabinie Czasu, bodaj o najskromniejszy szczebel.@ Pewnego wieczoru, tkni�ty b�ogos�awionym przeczuciem, w tych rozwa�aniach zatrzyma�em si� przy hipotezie Vencjusa o polu temporalnym. Tam Czas nagle przestaje by� wy��cznie funkcj�: jest jedn� z energetycznych postaci rzeczywisto�ci. W tym b�yskotliwym uj�ciu, Czas podlega nie tylko matematycznym odwzorowaniom � w co od dawna nikt nie w�tpi � ale tak�e materialnym przekszta�ceniom. Wymaga to jedynie wydatkowania energii � w jaki� spos�b, kt�ry nale�y odkry�.@ Vencjus nie podj�� tych prac, by� mo�e zraniony w swej dumie z�� cisz� nad tak zaskakuj�cym pomys�em. A kiedy sporadyczne g�osy z�ama�y milczenie � pob�a�liwy ich ton jeszcze chlusn�� oliwy do ognia.@ Przestudiowawszy te wszystkie krytyki, stwierdzi�em z zadowoleniem, �e s� do�� powierzchowne. Wtedy zabra�em si� do dzie�a z ca�� energi�, na jak� by�o mnie sta�. Sam na sam z cisz� mojej ma�ej pracowni � prze�ywa�em narady, sympozja, zjazdy naukowe. Dwoi�em si� i troi�em � za organizatora tych debat, za przewodnicz�cego, za wszystkich referent�w, dyskutant�w, opiniodawc�w. Raz siada�em przy stole obrad, kt�ry sobie wyobrazi�em, by marszcz�c brwi wys�uchiwa� rozmaitych argument�w za i przeciw hipotezie Vencjusa. Odtwarza�em je z pami�ci, jak z ta�my. To znowu, poprawiwszy krawat, stawa�em za nieistniej�c� m�wnic�, albo broni�c Vencjusa, albo zwalczaj�c go.@ I doszed�em do przekonania, �e w�a�nie z tego wodotrysku wzbieraj� rzeki Czasu. Nadal nie wiedzia�em, gdzie oraz w kt�r� z nich da si� bezkarnie wskoczy�, i prze�lizn�� � z pr�dem albo pod pr�d.@ Niejeden raz na d�ugo zawiesza�em t� syzyfow� szarpanin�, przeplatan� �a�cuchem eksperyment�w � by w skupieniu duma� o przer�nych sprawach, powo�ywa� i roztrz�sa� wyimaginowane sytuacje, kt�re czasami wydawa�y si� a� do dna niedorzeczne.@ To znowu � por�wnywa�em rozmaite filozofie, mi�dzy sob� dalekie, wykwit�e z odmiennych gleb kulturowych, przegrodzone barierami czasu i geografii, szczeblami formacji spo�ecznych, nurtami ludzkich odczuwa� siebie i �wiata.@ Dzi� widz�, jak dobroczynne by�o dla mnie nie tylko odwiedzanie pa�ac�w my�li, ale tak�e jej gniazd jask�czych, niepozornych, paj�czyn� oplecionych w�r�d gzyms�w. I jej �lepych dr�ek, wiod�cych w pob��dzenia. Szczeg�lnie du�o da�y mi wio�niane tchnienia wiar i przeczuwa� lud�w prymitywnych � zlekcewa�ony plon umys��w nie przyj�tych do historii filozofii i nauk.@ W tych przes�aniach, wskrzeszonych z milczenia wiek�wr co troch� rozjarza�a si� przede mn� niespodziana protuberancja geniuszu: zamar�y na ustach czyj� krzyk, jedyny o naturze Czasu.@ Ale kt� mia� j� zauwa�y�? Bonzowie cywilizacji naukowo-technicznej nie trudz� si� � z ustawianych przez siebie i dla siebie wie� z ko�ci s�oniowej � wejrze� z tkliwo�ci� i szacunkiem w przemy�lenia rodem z barbarzy�skich epok, albo z dziedzictwa prymitywnych lud�w.@ Zdumia�em si�, �e w nurcie prawie trzech tysi�cleci filozofii europejskiej, oraz dwakro� starszych jej dziej�w w innych cz�ciach �wiata, nikt chyba nawet nie pr�bowa� zgromadzi� i skonfrontowa� docieka� r�nych szk� oraz r�nych autor�w o w�a�ciwo�ciach Czasu.@ Pod mikroskopem ugi�ciowym mo�na �ledzi� kilka atom�w. Ale ju� drobina bia�ka jest zbyt ogromna. Podobnie z obejmowaniem rozleg�ych zjawisk natury, w ich stawaniu si� i rozwoju. Gdybym nigdy nie wy�azi� ze sk�ry fizyka, jak ��w z kr�puj�cej go skorupy � wsz�dzie i zawsze postrzega�bym wy��cznie ruch: elektron�w, gwiazd, galaktyk. Widzia�bym tylko oddzia�ywania mas, p�l, promieniowa�, przekszta�ce� jednych rodzaj�w energii w inne. W ko�cu musia�bym uwierzy�, �e w�a�nie taki jest mi��sz rzeczywisto�ci, niewykraczalny poza siebie.@ Im cz�owiek stoi bli�ej przyrody, tym pro�ciej j� ogarnia � swojsk� jak woda i ogie�, jak mg�a, jak przeloty bocian�w. Dlatego nowo�ytno�� nie wnios�a niczego warto�ciowego do rozwa�a� o naturze Czasu. Na szlakach przerafinowanych kultur wsz�dzie p�czniej� � oboj�tnie, czy w tle barokowych fasad pa�ac�w, czy agregat�w si�owni atomowych � zmarz�e regu�y, kanony, ustanowienia normuj�ce porz�dek praw i spraw. T�amsz� one lekko�� dawnych polotnych duma� � bo ju� nie przystoj� koryfeuszom bogactw, dzier�onej w�adzy, cywilizacyjnych nowoczesno�ci.@ �adne g�o�ne systemy filozoficzne ani religijne nigdy nie odwa�y�y si� przeplata� jednego Czasu zdarzeniami zaczerpni�tymi z innego, ani � tym bardziej � szuka� prostej drogi w�lizni�cia si� w nie-sw�j czas.@ W pogoni za pob�yskami prostej duszy ludzkiej, nie ska�onej drapie�no�ci� dzier�enia w�adzy i perweniuszostwem luksusu � skrz�tnie wy�uskiwa�em notatki podr�nik�w, etnograf�w, kronikarzy egzotycznych folklor�w b�d� politycznych dziej�w takich lud�w, kt�re nie spisa�y kolein swoich los�w. Tak samo zach�annie wy�awia�em wspomnienia dyplomat�w i szpieg�w, obie�y�wiat�w, poszukiwaczy przyg�d, zwyczajnych awanturnik�w, aferzyst�w r�nego autoramentu, przemytnik�w, a z wcze�niejszej epoki � handlarzy niewolnikami, konkwistador�w w zbroi albo w habicie, ca�� plejad� korsarzy i pirat�w. Wszyscy oni odbierali dziewicze spojrzenia Europejczyka na odkrywane nowo�ci.@ Z takich surowych pr�bek wyp�ukiwa�em ziarna z�otego kruszcu. Wiele ich znalaz�em w s�ynnych roteiros � tajnych sprawozdaniach flotylli kupieckich z czas�w wielkich odkry� geograficznych.@ Stopnia �cis�o�ci przekaz�w nie docieka�em. By�o mi oboj�tne, co naprawd� powiedzia� Murzyn z Kamerunu, kongijski Pigmej, albo papuaski �owca g��w znad Sepiku. Skoro we wspomnieniach odkrywc�w znalaz�y si� uj�cia, do jakich my�l europejska nigdy nie dosz�a � �r�d�o inspiracji ods�ania�o si� samo. Zreszt�, dla mnie mia�a warto�� koncepcja jako taka � zrodzona w ludzkiej g�owie, oboj�tne czyjej.@ Najbardziej zaciekawi�y mnie te konstelacje my�lowe, kt�re przewija�y si� w doniesieniach z rozmaitych stron globu. Ta ich powszechno�� wskazuje, �e one musz� istnie� realnie w tym fizycznym �wiecie, kt�ry zrodzi� na planetach i �ycie, i Rozum. Te sprawy dotyczy�y w�a�nie istoty Czasu.@ Wy�awiaj�c wzmianki potwierdzaj�ce gi�tki stosunek do Czasu nie w podaniach, ale w codziennym �yciu, prywatnym i publicznym � przymierza�em je do mentalno�ci europejskiej. W filozofii chrze�cijan � B�g powo�uje cz�owieka z nico�ci, by go przeznaczy� wiecznym m�kom albo wiecznemu szcz�ciu w bezcielesnym pa�stwie duch�w. Pomi�dzy tymi dwiema niesko�czono�ciami � delikwent odbywa swoj� pr�b�, jedyn� jak� mu dano, w czasie po aptekarsku wydozowanym dla niego, zawsze jednokierunkowym, skrupulatnie odliczanym ilu� tam milionami uderze� jego starzej�cego si� serca.@ Dla mieszka�c�w Czarnej Afryki � przeciwnie � Czas nigdy nie by� autokrat�, panuj�cym nad zjawiskami �wiata. Zreszt�, nie tylko tam. Tereny dzikich zbior�w, �ow�w i wypasu, za� u lud�w rolniczych w pierwszym rz�dzie ziemia uprawna � by�y w�asno�ci� plemienn�. Jedynie �cie�niona wyobra�nia europejskiego obserwatora widzia�a w tym po prostu komun� �yj�cych. Krajowcy rozumowali, �e takie samo prawo do tych posp�lnych d�br maj� duchy wszystkich przodk�w i wszystkich potomk�w � od stworzenia �wiata a� po jego zag�ad�.@ Podkre�li�em w swoich zbiorach liczne miejsca, gdzie b�d� m�wi si� o przysz�o�ci w taki spos�b, jak gdyby ona ju� wesz�a w obr�b rzeczywistych i nieodwo�alnych zaj��, b�d� czyni si� ludzi odpowiedzialnymi za konkretne zdarzenia przysz�e, nieoczywiste i niemo�liwe do przewidzenia. Mi�dzy innymi chodzi�o o skazanie winnego uderzenia pioruna w �wi�ty banian, co nast�pi�o dziewi�� lat p�niej, a tak�e kopiec pochwalny usypany wodzowi za zwyci�stwa nad s�siednim plemieniem � chocia� w�dz urodzi� si� trzyna�cie lat p�niej, a zwyci�y� za p� wieku.@ Z jednej strony � jest to uznawanie chronomocji przez ludzi, kt�rych intuicja nie sczez�a w cywilizacyjnej euforii. Z drugiej za� � dow�d realnego przenikania si� czas�w.@ Coraz mocniej utwierdza�em si� w przekonaniu, �e Czas jest niby morska bezde�, w kt�rej leniwymi pr�dami przep�ywaj� godziny, lata, wieki. To� mo�e w ka�dej chwili zawirowa� niespodzianier albo fala wypi�trzy g�r� wodn�. Wraz z ni�, domownicy tych w�d zbocz� z ucz�szczanego szlaku. Plankton bezwolnie podda si� nurtowi; drobne rybki b�d� mia�y jak� tak� skal� wyboru; rekiny oraz inne tuzy, najbardziej niezale�ne, zawsze zdo�aj� wy�ama� si� z rytm�w przep�ywu w�d; ptaszory, strzelaj�c sob� w powietrze, mog� wcale nie zwa�a� na tras� og�lnego porz�dku. Tak i zdarzenia posiadaj� w�asn� swobod� rozrzutu w ruchliwych skr�tach Czasu, raz po raz opieraj�c si� pospolito�ci jego przebiegu � tym sprawniej, im wi�ksza ich bezw�adno�� wywo�ana znaczeniem, jakie odgrywaj� w staj�cej si� czasoprzestrzennej rzeczywisto�ci.@ Teraz poszukiwa�em technicznych rozwi�za� dla sterowania chronomocj�, obecn� w przyrodzie. Kolejno budowane aparaty wci�� chybia�y celu. Pierwszy, nader mglisty kontakt z przysz�o�ci�, uzyska�em po trzynastu latach. Ale dopiero kt�r�� z rz�du wersj� urz�dzenia mog�em bez przechwa�ki nazwa� maszyn� Czasu.@ Rozwa�am, co w�a�ciwie par�o mnie do tego celu. Pasja badawcza? Mira�e s�awy? Dobro ludzko�ci?@ To przysz�o p�niej. Na pocz�tku �akn��em tylko dogodzi� sobie: dusi�em si� w ciasnej niszy Czasu, kt�rej sam nie wybra�em.@ Nie by�a to ani ucieczka przed czym�, ani te� niezadowolenie, �e los uczyni� mnie w�a�nie mn�, a nie kim� innym. Natomiast koniecznie potrzebowa�em �wiadomo�ci, �e dlatego �yj� w dwudziestym pierwszym wieku � bo chc�. A nie: bo musz�!@ Nagle zrozumia�em, �e �wie�e powietrze, czysta woda, zdrowe jedzenie, nawet komfort domowy z klimatyzacj� i przesiek� z mur�w na prawdziwe zielone drzewo � nie wystarczy dla harmonijnego rozwoju ludzkiej osobowo�ci. Wtedy poj��em, �e nie tylko ja tak czuj�; �e ca�a ludzko�� t�amsi si� w ciasnej grocie czasowej � jak ongi� dusi�a si� w klatce przestrzennej, ograniczonej li tylko do jednej planety. Powtar�a�em sobie dla kura�u s�owa Cio�kowskiego, �e Ziemia jest ko�ysk� rodzaju ludzkiego, ale przecie� ca�ego �ycia nie mo�na sp�dzi� w ko�ysce. Odnios�em to do problemu Czasu. Wtedy wstrz�sn�� moj� �wiadomo�ci� tragizm ograniczenia cz�owieka do jedynej epokir narzuconej mu przez �lepy los � bez mo�no�ci cho�by turystycznych wypad�w w bli�sze i dalsze s�siedztwa.@ Mimo to mocno w�tpi�em, aby�my kiedy� zechcieli niefrasobliwe podr�owanie po pi�trach dziej�w uczyni� masow� rozrywk�, lub sposobem migracji podyktowanych innymi wzgl�dami.@ Kiedy ju� mog�em na �ywo �ledzi� przysz�e epoki � pierwszym uczuciem, jakiego dozna�em, by� l�k czy s�usznie czyni�. Prze�ama�em go w sobie. Inaczej � nadal nikt by nie wiedzia� o moim wynalazku.@ Maria... W tym miejscu na niej skrupia si� tok wydarze�, cho� rzeczywistym ich sprawc� jest zagadkowy �wiat Przysz�o�ci, kt�ry wprawdzie podgl�da�em przez peryskop � ale tak z�udnie, jakby kto� zna� miasto tylko odleg�� �un� dostrze�on� z poci�gu.@ Jak czu�by si� jaskiniowiec, wrzucony w nasz wiek? My�l�, �e co si� w nogach zmyka�by do lasu, albo w g�ry. Tym si� pociesza�em, z trwog� wysy�aj�c �on� w obcy Czas.@ Musia�bym wiedzie� znacznie wi�cej o tamtym spo�ecze�stwie, aby dociec, dlaczego Maria nie chce wr�ci�. Dzi� uwa�am, �e analogia z jaskiniowcem, przyb��kanym do nas, jest chybiona. Mo�e by�aby s�uszna dla przysz�o�ci znacznie odleglejszej, kiedy wszelkie pierwiastki, formuj�ce osobowo�� cz�owieka � ust�pi� nowym, emocjonalnie tak oboj�tnym dla nas, jak szachownica tabliczki mno�enia. Wtedy by�oby to po prostu odkrycie obcych istot rozumnych.@ Bywaj� szczeg�lne nastroje w �yciu cz�owieka, kiedy nie znaj�c tej prawdy, kt�rej ca�� dusz� potrzebuje � ustanawia j� na fundamencie aksjomat�w, prywatnie stworzonych dla tego jedynego celu. Ile� wiar i filozofii narodzi�o si� z podobnych marze�! W ka�dych czasach, nawet bardzo racjonalnych, raz po raz pojedynczy cz�owiek zawiera taki uk�ad z tajemnic� �wiata � na w�asny rachunek i na osobiste ryzyko. To jest niezaprzeczaln� s�abo�ci�. Jednak kt� doskonale silny duchowo, jak ska�a odporny na wzruszenia i zw�tpienia, m�g�by by� dla nas czym� wi�cej ni� obcy stw�r � z innej planety albo z przysz�ej Ziemi � kt�rego nie potrafimy nazwa� bratem?@ R�wnie� ja uzna�em arbitralnie, �e w tamtej Przysz�o�ci zjawiska przebiegaj� tak, i� cz�owiek � to znaczy dzisiejszy mieszkaniec Ziemi � nabywa obcych kryteri�w ocen i podejmuje decyzje niezgodne z sob� samym. Wyszed�em z nie sprawdzonego za�o�enia, i� nikt z nas nie powr�ci�by stamt�d z w�asnej woli. Musia�em w ten spos�b usprawiedliwi� Mari�. Dlatego nie pojecha�em zlustrowa� jej nowego �wiata.@ Darmo by docieka�, czemu w�a�nie tak post�pi�em zrozumiawszy, �e Maria nie istnieje dla mnie � jak dla �yj�cych nie istniej� umarli. Wielu postronnym obserwatorom wydaje si�, �e dowodzi�a mn� ch�� zemsty. Ale na kim? Na Marii nie � to oczywiste! Na Tamtych? Zlekcewa�a�em ich � jak nie dba si� o oboj�tny sen, mgli�cie odtwarzany po przebudzeniu. Gdyby Mari� zabi� piorun � czy� mia�bym m�ci� si� na burzy?@ Ani pewnie, ani �ci�le nie umiem odtworzy�, co my�la�em siedz�c za biurkiem dyrektora wi�zienia w czasie jego nieobecno�ci, z d�oni� skrywaj�c� zamkni�te oczy, albo zaraz potem, gdy wprowadzono przest�pc�w, kt�rych wybra�em; i wreszcie � kiedy zostali�my sami.@ Lepiej przypominam sobie sceneri� tego wszystkiego. W dyrektorskim gabinecie pr�cz wysokiego, rzec mo�na dygnitaryzuj�cego krzes�a, kt�re zaj��em � sta�y dwa skromniejsze, elastyczny fotel oraz tapczan. Ten roz�o�ysty mebel zwr�ci� moj� uwag�, kiedy intensywnie zastanawia�em si�, gdzie najzr�czniej ulokowa� przyby�ych. Zrobi�em ruch r�k� w tym kierunku, a skoro usiedli, obdarzy�em ich �yczliwym u�miechem.@ Jak przez mg�� widz� teraz twarze tamtych ludzi w identycznych pasiakach � ani zdziwione, ani przej�te. Pewnie spodziewali si� jakiego� komunikatu, a mnie poczytali za wysok� inspekcj�.@ Nie mam poj�cia, jak d�ugo im si� przypatrywa�em � wszystkim naraz i ka�demu oddzielnie. R�wnie� nie pami�tam, do jakiego stopnia obawia�em si�, �e odtr�c� moj� ofert�.@ Odnios�em wra�enie, i� s� zbyt poch�oni�ci swym losem, by m�c nale�ycie ogarn��, co znaczy wpa�� nagle i nieodwo�alnie w obcy wymiar czasu. By�em im za to serdecznie wdzi�czny, gdy� oszcz�dzili mi zawi�ych wyja�nie�, a mo�e czego� znacznie gorszego: obiecywania rozmaitych dobrych rzeczy w tamtym �wiecie Przysz�o�ci, o kt�rym nie wiem nic pewnego.@ Nie byli ani g�upi, ani banalni, a w swoim podziemiu dosi�gli znacznych pu�ap�w. Takich sobie przecie� wybra�em, wertuj�c u Izydora kartoteki jego podopiecznych. Z g�ry odrzuca�em nieskomplikowanych z�odziejaszk�w, drobnych mankowicz�w, leni i przeci�tniak�w skazanych za szkodliw� niesumienno�� w pracy, za brak dozoru, albo przekroczenie jakiego� przepisu dyscypliny finansowej. Nawet nie chcia�o mi si� czyta� historii przest�pstw, nieraz bardzo powa�nych, wynik�ych z rozmaitych manii lub zbocze�, kt�re � przy liberalniejszym ustawodawstwie i wy�szym poziomie medycyny � kwalifikuj� si� do leczenia, zamiast karania. Oskar�e� ideologicznych w og�le nie bra�em pod uwag�.@ Mnie interesowa�y sylwetki tych, kt�rych � w �wiecie dzisiejszym � ka�dy obywatel o ugruntowanym poczuciu praworz�dno�ci uznaje za z�oczy�c�w sensu stricto. Rozmaity by� gatunek tych czyn�w pot�pionych i skala nie ta sama. Jedne godzi�y w �ycie oraz mienie bli�nich, inne w dobra posp�lne, czasami w podstawy gospodarczego �adu. Za wsp�lny mianownik przyj��em pobudk� ch�ci zysku.@ Ostatecznie wybra�em sze�ciu. Wszyscy byli recydywistami w tej samej, w�sko ukierunkowanej profesji, w kt�rej czuli si� dobrze i pewnie. Kasiarz znowu rozpruwa� kasy, fa�szerz banknot�w nie czyni� konkurencji rozb�jnikowi ani z�odziejowi samochod�w. Nie by�o widok�w, aby w spo�ecze�stwie Przysz�o�ci, zapewniaj�cym znaczn�, a mo�e nawet zupe�n� bezkarno�� � ktokolwiek z tego dobranego towarzystwa 1 zmieni� fach.@ Rozmowa z nimi, zwi�z�a, pierwsza i jedyna, utwierdzi�a mnie w takim pogl�dzie. �aden nie deklarowa� tego wprost, cho� im solennie przyrzek�em, �e cokolwiek us�ysz� � zachowam dla siebie. Uda�o mi si� skrzesa� nastr�j na tyle swobodny, aby podtekst wypowiedzi nie dotykaj�cych spraw, za kt�re odsiadywali wyroki � pozwoli� domy�li� si�, jaki tryb �ycia najbardziej odpowiada�by im po odbyciu kary.@ Gdyby w przestronnym, widnym gabinecie dyrektorskim nagle wystrzeli� piorun od sufitu do pod�ogi i z powrotem � nie porazi�oby to moich rozm�wc�w silniej, ni� magia ol�nienia, �e s� wolni. Rzuci�em im j� w twarz jak blask filmowych jupiter�w, bezwarunkowo, w trybie dokonanym.@ Sze�� par oczu wlepi�o si� we mnie tak przenikliwie, �e zni�y�em g�ow�. Dojrza�em nog� w mi�kkim pluszowym pantoflu, kt�r� ko�ysa�o rytmiczne dr�enie.@ Oznajmi�em im zwi�le, �e pojedynczo wejd� do szafy, aby opu�ci� j� w tym samym miejscu � ale po stuleciach, kiedy tu ju� nie b�dzie wi�zienia.@ Podejrzliwie zmierzyli mnie wzrokiem. Je�li zaskarbi�em troch� ich zaufania � teraz czu�em przez sk�r�, jak ta okruszyna przepada, ods�aniaj�c pr�ni�.@ � Niech pan tam pojedzie i da nam zna� � powiedzia� szpakowaty brunet o szczup�ej, nobliwej twarzy, kasiarz mi�dzynarodowy.@ Pomy�la�em, �e stamt�d si� nie wraca.@ � No, czemu pan nie jedzie? � indagowa� ten sam rozm�wca z sardonicznym u�mieszkiem, od kt�rego zrobi�o mi si� nieswojo.@ Odkry�em w nim wroga. Pocieszy�o mnie, �e jest jeszcze pi�ciu. Musia�em do�o�y� wszelkich stara�, aby przynajmniej milczeli.@ Nigdy nie za�atwia�em tak �liskiej sprawy. Nerwy mia�em nieprzyjemnie napi�te. Kiedy przebieg�o mi przez g�ow�, �e Izydor mo�e wr�ci� wcze�niej � postawi�em wszystko na jedn� kart�.@ � Ostatecznie � powiedzia�em, sil�c si� na lodowaty spok�j � wi�zie� ma prawo wzgardzi� ofiarowan� mu wolno�ci�. Uspok�jcie si� i b�d�cie przekonani, �e nie wywr� na was �adnej presji.@ Zrobi�em dyskretny ruch, jakbym szykowa� si� do wyj�cia.@ Jeden z moich rozm�wc�w wsta�, post�pi� krok i spojrza� mi prosto w oczy. Przypomnia�em sobie, co o nim wiem. Chyba najm�odszy w tej kompanii, bezkonkurencyjny fa�szerz weksli, mia� do odsiedzenia sze�� lat. Toczy�o si� jednak �ledztwo w kolejnej jego sprawie, gro��cej mu podobnym wyrokiem.@ � Raz kozie �mier� � powiedzia� prawie weso�o. � Jak si� wchodzi do tej skrzyni?@ � -Zwyczajnie � odpar�em, robi�c zapraszaj�cy ruch r�k�.@ Za chwil� wp�yn�� w Przysz�o��. Rozejrza� si�, wci�gn�� g��boki oddech i spyta� mnie:@ � Czy naprawd� nic mi tu nie grozi?@ � Absolutnie nic � zapewni�em go.@ Pos�a�em mu radosny, �yczliwy u�miech. Kamie� spad� mi z serca. Nawet je�li reszta gremialnie odm�wi � jeden ju� tam przebywa i nic nie skre�li tego faktu. Cho�by mnie b�aga� na kolanach, nie sprowadz� go.@ � Klawo jest! � us�ysza�em g�os z.Przysz�o�ci. � M�wi� pan prawd�. �adnych mur�w, ani stra�nik�w. Swobodna przestrze�, wiatr wieje. Mo�na i�� wsz�dzie. Ale... dok�d mam si� uda�?@ � Dok�d oczy ponios� � odpowiedzia�em. � Ka�dy tw�j krok jest krokiem na wolno�ci, przyjacielu. Od ludzi nic tobie nie grozi. Dop�ki b�dziesz �y�, mo�esz robi�, co ci si� �ywnie podoba.@ � Jak to? � zadziwi� si� tamtem. � A gdybym zechcia� zasmakowa� tego, czego ba�em si� u was: rabowa�, zabija�?@ Uda�em zatroskanie, m�wi�c:@ � Niestety, nie mia�by kto ciebie ukara�. �wiat, w kt�rym si� znalaz�e�, nie zna ani s�d�w, ani wi�zie�.@ Niebawem pozosta�em sam. Ca�a sz�stka by�a po tamtej stronie. Wy��czy�em transmisj� � machinalnie zacz��em przegl�da� pras� le��c� na biurku.@ Dla mnie wa�y�o wtedy wy��cznie, �e ich nam�wi�em na podr� w Czasie. Dokona�o si�.@ Teraz te� rozumiem siebie, �e tak post�pi�em.@ Pozbawiony b�ogos�awie�stw empirycznych docieka�, prze�uwam swoj� kl�sk�. Co da�em innym? Mojemu pokoleniu?@ Zbyt wcze�nie wysnuwa� wnioski. �ie tylko ftbmi�r d�em chronomocjir lecz tak�e wykorzysta�em ja.,: praktycznie. W Przysz�o�� pow�drowali nie naukowcy, ani zaprzysi�eni heroldowie nios�cy or�dzie od nas koryfeuszom Jutra. Upojeni swobod�i kt�rej nasz: wiek im odm�wi� � moi wybra�cy pope�niaj� co krok wstrz�saj�ce chronoklazmy, bez przej�cia i bez zastanowienia.@ Nie odczuwam skruchy, �e w�a�nie ich wys�a�em. Gdybym to robi� dzi�, nie kwapi�bym si� prosi� szkolnego koleg� o rozmow� z wi�niami i nara�a� go na przykro�ci w pracy. Upatrzy�bym grupk� tak zwanych porz�dnych ludzi � ot, chocia�by student�w zniech�conych oblaniem sesji. Byliby tam egzotyczni i nieprzystosowani, ani mniej, ani wi�cej ni� pot�pieni zbrodniarze, albo wywy�szone autorytety naszego �wiata".@ Adwokat zamkn�� zeszyt, sk�oni� si� i zszed� z podwy�szenia. �Goniec marato�ski", Ateny @ Warszawa, 9 stycznia 2010 r. Korespondencja w�as-@ na. @ W Stolicy �wiata burz� kontrowersji wzbudzi�o dzisiejsze wyst�pienie Bahadure Sena podczas nadzwyczajnej sesji Parlamentu Planety. Nie zwa�aj�c na autorytet hinduskiego my�liciela, kilkunastu obserwator�w zaprotestowa�o opuszczeniem sali. Parlamentarzy�ci nie mogli sobie pozwoli� na tak� demonstracj�. Na wielu twarzach malowa�o si� oburzenie. Kilku nawet ju� wstawa�o, m. in. Ben A��a, reprezentant Unii Arabskiej. W por� zmitygowali si� jednak. Trudno natomiast powiedzie�, ilu stronnik�w mia� m�wca. W chwili zamykania numeru, przewodnicz�cy Parlamentu og�osi� przerw� na posi�ek, mimo zapalczywych protest�w. B�d� co b�d�, obrady trwa�y jednym tchem ponad dziesi�� godzin.@ Cytujemy najwa�niejszy fragment przem�wienia Bahadura Sena:@ ,,Wybaczcie, moi mili, �e prosto z serca wypowiem sw�j b�l. Bodaj bym by� umar� w spokoju, a nie wstrz�sn�a mn� taka gorycz. Wszak nie kto inny, tylko nasza wsp�czesno��, dla mnie ju� pokolenie wnuk�w i prawnuk�w, wys�a�a nikczemny podarek odleg�ej, nieznanej, ale przecie� ludzkiej przysz�o�ci.@ Czy� wolno nam biernie przygl�da� si� rozwojowi wydarze�? Kto� powie, �e sami tego nie doczekamy. To jeszcze wzmaga nasz� odpowiedzialno��. Oboj�tne, jak wiele to b�dzie nas kosztowa�o, materialnie, czy nawet presti�owo � przest�pcy musz� wr�ci�. Prof. Belt nie wyklucza, �e uciekinierzy pozostan� g�usi na wszelkie perswazje i obietnice, ��cznie z amnesti�. Trudno mi przes�dza�, czy to jest wina jego niezr�czno�ci w pertraktowaniu z nimi. W ka�dym razie g�osuj�, aby w takim wypadku sprowadzi� ich przemoc�. A gdyby nie dali si� pojma�, ze szczerym ubolewaniem proponuj� rozwa�y� nawet ewentualno�� zg�adzenia ich.@ Nie�atwo te s�owa przechodz� mi przez usta. Spodziewam si� �ci�gn�� za nie wiele grom�w na swoj� g�ow�. Ja sam, jako prywatny cz�owiek, pot�pi�bym tak� postaw�. Wiem, �e ona jest sprzeczna z Konstytucj� Planety. Przygotowuj�c to credo ludzko�ci, upojenj dopiero co osi�gni�tym rozbrojeniem � wtedy nie przewidzieli�my sytuacji, kt�ra wymaga�aby og�oszenia czego�, co dawniej nazywano stanem wyj�tkowym. Gdyby�my co� takiego wprowadzili u siebie, by�oby to oczywistym pogwa�ceniem praworz�dno�ci. Natomiast opieram si� na orzeczeniach specjalist�w, �e skutki czyn�w przest�pczych w epoce, kt�ra nie zna przest�pstw, wi�c nie jest przygotowana broni� si� przed nimi � mog� zachwia� stabilno�� tamtego spo�ecze�stwa, znacznie �atwiej i pr�dzej ni�by si� zdawa�o.@ Nie chc�c by� �le zrozumianym, podkre�lam stanowczo, �e u�ycie przemocy wobec ludzi, kt�rzy ju� nie s� naszymi obywatelami � wchodzi w rachub� dopiero po wyczerpaniu wszystkich �rodk�w, zmierzaj�cych do ich dobrowolnego powrotu."@ Potem nast�pi�y fachowe wyja�nienia wynalazcy maszyny Czasu i bardzo rozbie�ne opinie ekspert�w z r�nych dziedzin. �Express latynoski" Hawana@ Z ostatniej chwili:@ Warszawa, 9 stycznia 2010 r. Nasz specjalny wys�a�-@ nik kabluje:@ Po wznowieniu obrad Parlamentu Planety o godzinie szesnastej czasu miejscowego, list� dyskutant�w zape�ni�o a� 139 nazwisk. Przewodnicz�cy poprosi� o wycofanie si� tych, kt�rzy nie maj� szczeg�owo opracowanych wniosk�w co do uwolnionych wi�ni�w. Nadal jednak pozosta�o tak wielu ch�tnych, �e na: pierwszy rzut wylosowano dwudziestu spo�r�d nich.@ Do tej pory zabra�o g�os siedmiu, i przypuszczalnie obrady b�d� zawieszone � co ni�ej wyja�niam.@ Los nr 1 wyci�gn�� Kwame Domba, przedstawiciel Federacji Murzy�skiej. Apeluj�c o gruntowniejsz� znajomo�� rozpatrywanej epoki, zwr�ci� on uwag�, �e nie wolno post�powa� tak, jakby si� wiedzia�o, i� tam nie ma wymiaru sprawiedliwo�ci. Prof. Belt na pytanie jednego z rzeczoznawc�w stwierdzi� tylko, i� (.uwa�a to za bardzo prawdopodobne".@ Dwaj nast�pni � pose� Australooceanii, oraz reprezentant Japo�skiego Zwi�zku Dalekowschodniego, z pozycji humanitarnych ostro skrytykowali wyst�pi�nie Sena.@ Pierwszy argumentowa�, �e skoro na ca�ej Ziemi zniesiono kar� �mierci, r�wnocze�nie zaprzysi�gaj�c nie czyni� wyj�tk�w od tej zasady � jak�e mo�na okrucie�stwo, kt�re sami odrzucili�my w nurcie ewo�ucji ducha ludzkiego od dziko�ci do �agodnego umia- . ru, przenosi� w nieznajome Jutro, w czasy zapewne liberalniejsze od naszych?@ Drugi popar� ten pogl�d i dorzuci�, �e mieszanie si� w wewn�trzne sprawy obcego spo�ecze�stwa jest z gruntu niedopuszczalne. Nast�pny prelegent, Pierre Lionel z Europy Zachodniej � wytkn�� mu, �e drasty