10611
Szczegóły |
Tytuł |
10611 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10611 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10611 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10611 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
oniewa� ogie� nie przynale�y do kr�lestwa minera��w, nadzwyczaj �atwo przychodzi nam my�le�
0 nim tak, jakby by� cz�stk� �wiata przyrody o�ywionej. Po�ary na wi�ksz� skal� zacz�y wybucha� dopiero wtedy, gdy �ycie wy�oni�o si� ze swej wodnej ojczyzny i zacz�o rozkwita� na l�dach w atmosferze prawie r�wnie bogatej w tlen jak dzisiaj, a nast�pi�o to po up�ywie 90% dotychczasowych dziej�w Ziemi.
Ogie�, podobnie jak trawy, mo�emy umownie podzieli� na formy dzikie
1 udomowione, obie bardzo powszechne. Po�ary nie zawsze s� ca�kiem dzikie; podobnie jak zbo�a rosn�ce pod go�ym niebem mog� by� w jakiej� mierze ukszta�towane przez cz�owieka. W pe�ni oswojony ogie� to co� zgo�a innego: niezliczone jego odmiany p�on� w zamkni�ciu - w paleniskach, piecach czy cylindrach silnik�w. Inne formy, kt�re mo�na by nazwa� ognistymi - jak wulkany czy zorze polarne - maj� mniejszy zwi�zek z przejawami �ycia i nie mieszcz� si� w tematyce tych rozwa�a�.
Ogie�, tak jak �wiat zwierz�cy, potrzebuje do �ycia dwu rzeczy: zwi�zk�w organicznych i tlenu z wszechobecnego powietrza. Ro�liny zielone odbudowuj� swe cia�a z blasku S�o�ca. Dzi�ki energii s�onecznej foton�w dwie stabilne cz�steczki - wody i dwutlenku w�gla - splataj� si� w lu�niej zwi�zane makrocz�steczki. �ciany kom�rkowe wi�kszo�ci ro�lin, a zw�aszcza zdrewnia�e tkanki zbudowane s� g��wnie z
ZADZIWIENIA
Philip i Phylis Morrison
Staruszek ogie�
p�czk�w w��kien celulozy - b�d�cej jednym z polimer�w glukozy, najprostszego z cukr�w, kt�rego setki tysi�cy pier�cieni z�o�onych z atom�w H, C i O stanowi� ogniwa d�ugich �a�cuch�w.
To przede wszystkim energia zmagazynowana przez ro�liny podtrzymuje nie tylko nasz metabolizm, ale r�wnie� ognia. Ogie� jednak nie wyrasta z ziemi jak zielone kie�ki. Zawsze musi najpierw nast�pi� zap�on, szczeg�lny akt skrze-sania iskry kamieniem czy uderzenie pioruna. Cz�ciowo wynika to z ogranicze� naszego postrzegania �wiata: wszak pozostawione na wierzchu mas�o je�czeje, l�ni�ce �elazo pokrywa si� rdz�. �wie�e zielonkawe bloki marmuru u�yte do rekonstrukcji Partenonu pochodz� z tych samych pok�ad�w co kamienie, kt�re nadaj� tej staro�ytnej �wi�tyni r�any odcie�. Na zmian� barwy wp�yn�y stulecia, podczas kt�rych marmur znajdowa� si� pod go�ym niebem. Zawarte w powietrzu cz�steczki tlenu przez powolne utlenianie powoduj� zmiany zachodz�ce tak wolno, �e nie przyci�gaj� naszego wzroku tak jak gwa�towny wybuch po�aru.
Zap�on polega na nies�ychanym przyspieszeniu tempa zderze� cz�steczek, kt�re zdobywaj� w ten spos�b nowych partner�w do tworzenia w reakcji utleniania trwalszych zwi�zk�w. Wzrost temperatury sprawia, �e atomy i cz�steczki poruszaj� si� szybciej. Nowi atomowi partnerzy przybywaj� cz�ciej i �atwiej ich wyrwa� z rozedrganego,
rozpraszaj�cego t�umu. Niezale�nie od skali ogie�, a nawet male�ki ognik mo�e zrodzi� nowy, je�li tylko tempo ustawicznego uwalniania energii lokalnie przewy�sza nieuniknione zwi�zane z rozpraszaniem ciep�a straty. Ani dzia�anie spustu, ani prze��cznika nie s� dobrymi modelami zap�onu, gdy� zapocz�tkowuj� zmiany zupe�nie innej natury ni� ich w�asne dzia�anie. Tymczasem ogie� rozpala nowy ogie�, staraj�c si� maksymalnie rozprzestrzeni�, tak jak wszelkie �ycie.
Chemia rzeczywistego spalania nie jest bynajmniej prosta. Wprawdzie na ko�cu zostaj� proste cz�steczki, ale wiedzie do nich d�ugi szereg rozga��ziaj�cych si� ci�g�w przemian. Wszystkie cz�steczki po�rednie mog� si� ze sob� zderza� i reagowa�. Wiele zapocz�tkowanych proces�w nie zostaje zako�czonych. Podczas rzeczywistego spalania drewna w p�omieniach pojawia si� lub jest stale obecna co najmniej setka wa�niejszych rodzaj�w moleku�. Rezultaty niepe�nego spalania mo�na r�wnie� zobaczy� go�ym okiem - s� to nie dopalone ga��zie, cz�stki w�gla z domieszkami sadzy i gryz�cy dym z molekularnych p�produkt�w. Uwalniaj�c� si� energi� widzimy w postaci p�omieni - �wiec�cych, roz�arzonych, reaguj�cych gaz�w - i szkar�atnych pob�ysk�w �aru.
Nie tylko cz�owiek jest odpowiedzialny za wzniecanie po�ar�w. Nasze dzia�ania s� wprawdzie jednym z ich g��wnych �r�de�, ale mieli�my przecie� odwiecznego rywala - jest nim piorun, �w elektrostatyczny wytw�r wody, lodu i burzliwych wichr�w. Podobnie jak ludzie pioruny wol� l�d od morza. W ci�gu jednego zaledwie pechowego dnia w lasach na zachodzie USA pioruny potrafi� wznieci� nawet sto po�ar�w.
Ogie� pozostawi� po sobie wiele �lad�w z zamierzch�ej przesz�o�ci, zw�aszcza na rozleg�ej afryka�skiej sawannie. Cz�sto r�wniny obrze�aj�ce zalesione stoki g�rskie s� zadrzewione. Lasy utrzymuj� si� tylko tam, gdzie s� os�oni�te od silnych wiatr�w przenosz�cych ogie�. W miejscach bardziej nara�onych na rozprzestrzenianie si� po�ar�w drzewa wkr�tce ust�puj� miejsca trawom. Ogie� faworyzuje kr�tko �yj�ce trawy; jego d�uga nieobecno�� natomiast sprawia, �e pojawiaj� si� zdrewnia�e zaro�la, a z czasem nawet drzewa. Pas�ce si� stada uzale�nione s� od obfito�ci traw; kiedy zaczynaj� je zarasta� g�ste krzewy, ca�a przebogata mena�eria kopytnych wynosi si� gdzie indziej. Jeden z wi�kszych ptak�w, ibis grzywiasty, wyst�puje tylko tam, gdzie pioruny cz�sto wzniecaj� po�ary, znika za� z rejo-Ci�g dalszy na stronie 84
82 �wiat Nauki Marzec 1998
W mirtowym mi�dzy innymi
CZY M�ZG JEST NAM �
POTRZEBNY? W dodatku humanistycznym
NOBEL
ZA PRIONY
RO�LINY ic2�
PODZIEMIA GIN�CY �WIAT
PALEOAZJAT�W
PREZENTY
W �WIECIE ILE PRAWDY
ZWIERZ�T W MITACH?
�HUZAREM" WYCIECZKA
DO BOJU? DO SYRII
specjalnie dla
CZY ISTNIEJE czytelnik�w
UFO? WIEDZY 1 �YCIA
SKOJARZENIA (ci�g dalszy ze strony 83) ZADZIWIENIA (ci�g dalszy ze strony 82)
sunkowanym znajomym na wysokich stanowiskach Allan Pinkerton m�g� stworzy� najs�ynniejsz� w kraju agencj� detektywistyczn�. To on pierwszy zauwa�y�, �e kanciarze maj� w�asny, specyficzny modus operandi. By� te� mistrzem kamufla�u. A rejestr spraw, kt�rymi si� zajmowa�, to swego rodzaju Who's Who �wiata przest�pczego, w kt�rym znale�li si� m.in. Jesse James, Butch Cassidy i Sundance Kid.
Najwi�kszy rozg�os przynios�y jednak Pinkertonowi dzia�ania przeciw Molly Maguires, tak bowiem nazywano (przebieraj�cych si� za kobiety - przyp. red.) cz�onk�w grupy irlandzkich terroryst�w (czy te� anarchist�w b�d� radyka��w albo czego� tam jeszcze) dzia�aj�cych na terenach kopal� w�gla w Pensylwanii. Wy�ywali si�, podpalaj�c, okaleczaj�c i morduj�c. Pinkerton postanowi� zinfil-trowa� t� band� i w 1873 roku skierowa� do niej Jamesa McParlana posiadaj�cego odpowiednie kwalifikacje, jako �e by� Irlandczykiem, katolikiem i twardzielem. Temu powiod�o si� a� za dobrze. �Mol-lies" z miejsca tak bardzo go polubili, �e zaproponowali mu, by przysta� do ich sekcji zab�jc�w. Zdesperowany McPar-lan usi�owa� im to wyperswadowa�, udaj�c pijaka. Stara� si� nazbyt skutecznie, wp�dzi� si� bowiem w beznadziejny alkoholizm, w wyniku czego zmar� w Denver w nie wyja�nionych okoliczno�ciach. Przez dwa lata przesy�a� jednak Pinkertonowi cotygodniowe tajne raporty, kt�re przyczyni�y si� do uj�cia �Mollies" oraz doprowadzi�y do kilku egzekucji.
Misja McParlana nie posz�a ca�kowicie w niepami��. W 1914 roku zdoby� on mi�dzynarodowe uznanie jako bohater powie�ci Dolina trwogi. To znaczy zyska�by je, gdyby autor nie przypisa� jego zas�ug komu innemu. Na niwie literatury przyw�aszczy� je sobie (w�wczas ju� s�awny na arenie mi�dzynarodowej) Sherlock Holmes. Ale nie wysz�o mu to na dobre, gdy� podzieli� los McParlana - sprawa opisana w Dolinie trwogi by�a te� ostatni� przygod� Sherlocka.
Jego tw�rca, sir Arthur Conan Doyle, znalaz� bowiem po napisaniu tej powie�ci inny spos�b spo�ytkowania swych talent�w. Zacz�� uczestniczy� w takich seansach, w jakich ja sam bra�em udzia� tamtego wieczoru. Zarzuciwszy pisanie w 1914 roku, Doyle znalaz� si� na miejscu, kt�re wcze�niej zajmowali Wallace i Lodge - sta� si� czo�ow� postaci� Towarzystwa Bada� Parapsychicznych.
Mam nadziej�, �e ten felieton zachwyci� Was i wprawi� w mi�y trans.
T�umaczy� Boles�aw Or�owski
n�w, w kt�rych ogie� jest pod kontrol�. Ptak ten najada si� do syta resztkami pozostawionymi przez p�omie�, na przyk�ad na wp� upieczonym ��wiem, kt�ry nie zdo�a� uciec.
A nasze, ludzkie, zwi�zki z ogniem? Umiej�tno�� jego niecenia posiad� tylko jeden lub dwa gatunki. U�ywany najpierw przez naszego przodka, Homo erec-tus, a dzi� przez nas samych ogie� jest narz�dziem r�wnie niezast�pionym jak j�zyk. We wspania�ej ksi��ce World Fire - kt�ra natchn�a nas do napisania tego felietonu - Stephen Pyne z Arizona State University proponuje oczywisty sprawdzian tego, jakie znaczenie ma ogie� dla naszej kultury: wyobra�my sobie, �e w og�le go nie by�o, i zobaczmy, co by si� wtedy osta�o. Autor, w zgodzie z mitem prometejskim, dochodzi do wniosku, �e wszystkie nasze dokonania zawdzi�czamy temu, kto zdoby� ogie�: �Mogliby�my zatrzyma� si� w rozwoju na etapie du�ego gadaj�cego szympansa, pod��aj�cego �ladem naturalnych po�ar�w - zbieracza grzebi�cego w popio�ach obozowisk porzuconych przez jak�� wy�sz� Istot�."
Tymczasem dzi�ki obcowaniu z ogniem od miliona lat sta� nas na znacznie wi�cej. Kiedy nasi przodkowie zdobywali po�ywienie, zbieraj�c je, a potem gotuj�c, ogie� pozwala� im zyskiwa� nowe rodzaje pokarmu; roz�wietla� mroki nocy, odstraszaj�c wielkie koty; umo�liwia� w okre�lonej porze roku wypalanie rozleg�ych obszar�w i �ci�ganie wielkich stad trawo�erc�w na odnowione w ten spos�b pastwiska, a tak�e torowanie sobie drogi przez g�ste, nieprzebyte chaszcze. Po�ar jest pot�nym, cho� kapry�nym sprzymierze�cem w�drownych grup, ale wydaje si� nieprzejednanym wrogiem tych, kt�rzy wytyczyli pola, pastwiska i lasy, uzyskuj�c do nich wieczyste prawo w�asno�ci.
Kiedy jednak ludzie osiedli, by uprawia� rol�, stary przyjaciel ogie� wyr�cza� ich zrazu w ci�kiej pracy toporem, motyk� i lemieszem podczas karczowania i u�y�niania ziemi. Dzi�, gdy s� nas ju� miliardy, ogie� wci�� odgrywa nadzwyczaj wa�n� rol� w g��wnym nurcie gospodarki. Dzi�ki satelitom wida� gi-gatony biomasy p�on�cej na wsiach podczas corocznego wypalania grunt�w. Masa w�gla spalanego w zamkni�ciu -prawie ca�y wydobywany w�giel, ropa i gaz - nie jest nawet dwukrotnie wi�ksza. Pochodnia wci�� p�onie �ywo, ale r�wnie �ywo uwijaj� si� in�ynierowie; co rok stawka ro�nie. Przysz�o�� ognia jest zarazem nasz� przysz�o�ci�.
T�umaczy� Karol Sabath