7703

Szczegóły
Tytuł 7703
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7703 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7703 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7703 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jonathan Kellerman KLINIKA Przek�ad Marek Rudnik Dla Beverly Levis 1 Niewiele ulic, na kt�rych pope�niono morderstwo, mo�na nazwa� �adnymi. Ta jednak zdecydowanie zas�ugiwa�a na to miano. Po�o�ona by�a nieopodal uniwersytetu, ocieniona wi�zami, a po obu jej stronach, po�r�d wystrzy�onych trawnik�w, g�adkich niczym sto�y bilardowe, wznosi�y si� wspania�e hacjendy i kalifornijskie domy w kolonialnym stylu. Wi�zy by�y rozro�ni�te, ogromne. Hope Devane zgin�a pod jednym z nich, w odleg�o�ci zaledwie jednej przecznicy od swego domu. Ponownie popatrzy�em na to miejsce, o�wietlane teraz blaskiem ksi�yca. Wieczorn� cisz� zak��ca�o jedynie cykanie �wierszczy i warkot przeje�d�aj�cych od czasu do czasu samochod�w. Okoliczni mieszka�cy wracali do dom�w. Wszyscy zapomnieli ju�, co zdarzy�o si� tu kilka miesi�cy temu. Milo zapali� cygaretk� i wypu�ci� k��b dymu przez opuszczon� szyb�. Odkr�ci�em swoj�, ani na chwil� nie odwracaj�c wzroku od wi�zu. Powykr�cany pie�, gruby jak s�up latarniany przy autostradzie, podtrzymywa� bujne listowie. Grube ga��zie, przez kt�re prze�witywa�y promienie ksi�yca, wygl�da�y jak konstrukcja lodowa. Cz�� z nich pochyla�a si�, dotykaj�c ziemi. W�adze miasta ju� od pi�ciu lat nie obsadza�y takich uliczek drzewami, t�umacz�c si� spadkiem przychod�w z podatk�w. Wed�ug najbardziej prawdopodobnej wersji zdarze� morderca ukry� si� w�r�d ga��zi, chocia� mog�y j� potwierdzi� jedynie �lady rowerowych k� znalezione nieopodal. Up�yn�y trzy miesi�ce, a mimo to nadal zamiast konkret�w pozosta�y tylko tego rodzaju teorie. Ford Milo sta� mi�dzy dwoma mercedesami, kt�re na szybach mia�y nalepki z pozwoleniem na sta�e parkowanie w tym miejscu. Po dokonaniu morderstwa miasto obieca�o przyci�� dolne ga��zie wi�z�w, ale sko�czy�o si� na deklaracjach. Milo opowiedzia� mi o tym z wyra�n� gorycz� w g�osie, psiocz�c przy okazji na polityk�w, ale przede wszystkim na sam� spraw�, kt�ra ci�gn�a si� ju� tak d�ugo, nie rokuj�c nadziei na rozwi�zanie. - Od tamtego czasu �adnego post�pu. Przyda�oby si� co� nowego. - Wszystko co nowe jest jak fast food - odpar�em. - Szybko, t�usto i prawie natychmiast si� o tym zapomina. - Jeste� cyniczny. - Cecha zawodowa: d��enie do nawi�zania kontaktu z pacjentem. Roze�mia� si�. Po chwili zmarszczy� jednak brwi, odgarn�� w�osy z czo�a i wypu�ci� kilka k�ek dymu. Ruszy�, lecz zatrzyma� si� zaraz za przecznic�. - To jej dom - wskaza� jedn� z budowli w stylu kolonialnym - niewielki, lecz wida�, �e utrzymany w idealnym stanie. Bia�y fronton, cztery kolumny, ciemne okiennice, l�ni�ce okucia drzwi. Prowadz�ca do nich kamienna �cie�ka. Drewniana brama na podje�dzie. Z dw�ch okien przez zaci�gni�te zas�ony s�czy�o si� s�abe �wiat�o. - W domu jest m��? - zapyta�em. - Volvo na podje�dzie nale�y do niego. Jasne kombi. - Prawie nie wychodzi z domu - doda� Milo. - Wci�� j� op�akuje? Wzruszy� ramionami. - Ona mia�a ma�ego, czerwonego mustanga. By�a sporo m�odsza. - Du�o? - Pi�tna�cie lat. - Dlaczego tak si� nim interesujesz? - Z powodu jego zachowania podczas rozmowy ze mn�. - By� zdenerwowany? - Nie, ale przejawia� wyra�ny brak ch�ci do pomocy. Paz i Fellows te� doszli do takiego wniosku. Chocia� w�a�ciwie ich dokonania nie maj� dla nas istotnego znaczenia. - C�, w takich sprawach m�� powinien by� pierwszym podejrzanym - uzna�em. - Chocia� zad�ganie jej na ulicy nie jest typowe dla wsp�ma��onka. - Masz racj�. - Przetar� powieki. - Powinien za�atwi� j� w sypialni. Ale i takie rzeczy si� zdarzaj�. - Obraca� cygaretk� w palcach. - Wystarczy po�y� odpowiednio d�ugo. - W kt�rym miejscu znaleziono �lady opon rowerowych? - W kierunku p�nocnym od cia�a, ale nie przesadza�bym w ocenach tego tropu. Ch�opaki z laboratorium m�wi�, �e czas ich powstania da si� okre�li� z dok�adno�ci� nie wi�ksz� ni� dziesi�� dni. To m�g� by� jaki� dzieciak z s�siedztwa, student, kto� je�d��cy dla sportu... ka�dy. A nikt z s�siedztwa nie zwr�ci� uwagi na niezwyk�ego rowerzyst�. Ustali�em to, gdy przeprowadza�em rozmowy z okolicznymi mieszka�cami. - Co to znaczy �niezwyk�y rowerzysta�? - Kto�, kto nie pasuje do tej okolicy. - Kolorowy? - Na przyk�ad. - W takiej spokojnej i cichej cz�ci miasta a� dziwne, �e nikt nie zauwa�y� ani nie us�ysza� niczego o jedenastej wieczorem - stwierdzi�em. - Koroner orzek�, �e mog�a wcale nie wzywa� pomocy. �adnych obra�e� powsta�ych wskutek walki, wi�c zapewne nie dosz�o do szamotaniny. - Zgadza si�. Ju� wcze�niej zapozna�em si� z wynikami sekcji. Przeczyta�em wszystkie zwi�zane ze spraw� dokumenty, poczynaj�c od wst�pnego raportu pary prowadz�cych j� wcze�niej detektyw�w, a ko�cz�c na nagranej relacji patologa i fotograficznej dokumentacji miejsca zdarzenia. Jak wiele takich zdj�� ogl�da�em ju� na przestrzeni lat? Ale nigdy nie sprawia�o mi to przyjemno�ci. - �adnych krzyk�w... Czy�by dlatego, �e pierwszy cios zadano w serce? - zapyta�em. - Koroner stwierdzi�, �e mog�o to spowodowa� natychmiastowe zatrzymanie akcji serca. Pstrykn�� swymi grubymi palcami, po czym przesun�� nimi po twarzy, jakby j� my�. Jego niewyra�ny profil przypomina� pot�nego morsa. Zaci�gn�� si� g��boko. Wr�ci�em my�lami do fotografii sporz�dzonych przed sekcj� zw�ok. Bia�e jak kreda cia�o Hope Devane w ostrym �wietle lamp. Trzy g��bokie rany w zbli�eniach: pier�, krocze i plecy, tu� nad lew� nerk�. Przeprowadzaj�cy sekcj� by� zdania, i� ofiara zosta�a zaskoczona i b�yskawicznie obezw�adniona ciosem, kt�ry si�gn�� serca, po czym trafiona nieco powy�ej pochwy, a� wreszcie, gdy ju� le�a�a twarz� do ziemi, ugodzona w plecy. - Wyobra�asz sobie, �e zrobi� to jej m�� - mrukn��em. - Wiem, widzia�e� gorsze rzeczy, ale to wygl�da na dzia�anie ze szczeg�ln� premedytacj�. - M�� jest intelektualist�, prawda? M�zgowcem. - Dym wydostawa� si� przez uchylone okno i natychmiast rozp�ywa� w powietrzu. - M�wi�c szczerze, Alex, chcia�bym, �eby sprawc� by� w�a�nie Seacrest, a motywem zazdro��. Bo je�li to nie on, mamy tu do czynienia z jakim� fantomem. - Rzeczywi�cie jest zbyt wielu potencjalnych podejrzanych. - Mn�stwo ludzi mog�o jej nienawidzi�. 2 Poradnik zmieni� �ycie Hope Devane. �Wilki i owce� nie by�y jej pierwsz� publikacj�. Mia�a ju� w dorobku monografi� z dziedziny psychologii i niemal czterdzie�ci artyku��w. W wieku trzydziestu o�miu lat - na dwa lata przed �mierci� - uzyska�a profesur�. Praca naukowo-dydaktyczna zapewni�a jej stabilizacj� zawodow� i u�atwi�a zdobycie popularno�ci dzi�ki wydaniu ksi��ki, kt�ra z pewno�ci� nie przypad�a do gustu jej m�skim wsp�pracownikom. Poradnik przez miesi�c utrzymywa� si� na li�cie bestseller�w, co gwarantowa�o zainteresowanie medi�w osob� autorki i wi�cej pieni�dzy, ni� zarobi�aby przez dziesi�� lat pracy na uczelni. By�a jakby stworzona do publicznych wyst�p�w, szczeg�lnie na ma�ym ekranie: wytworna blondynka o mi�kkim, a jednocze�nie znamionuj�cym pewno�� siebie i rozs�dek g�osie. Wszystko to sprawia�o, �e bez trudu potrafi�a skupi� na sobie uwag� widz�w i s�uchaczy. Wiedz�c o tym, nie waha�a si� wykorzystywa� tych predyspozycji. Mimo podtytu�u poradnika �Dlaczego m�czy�ni krzywdz� kobiety i jak mo�na tego unikn�� kreowa�a si� na inteligentn�, wymown� i sympatyczn� kobiet�, niech�tnie wkraczaj�c� na publiczn� aren�, co nie przeszkadza�o jej czu� si� tam jak we w�asnym domu. Wiedzia�em o tym wszystkim, ale w �adnym stopniu nie u�atwia�o mi zrozumienia jej osobowo�ci. Milo udost�pni� mi tak�e wszystko, co zebrano na jej temat: �yciorys, kasety audio i wideo, wycinki prasowe i ksi��k�. Komplet materia��w otrzymanych od Paza i Fellowsa. Oni orzekli, �e nie ma w tym niczego interesuj�cego. Opowiedzia� mi, jak ubieg�ego wieczora przekazano mu t� spraw�. Byli�my we troje, wraz z Robin, w Santa Monica, w restauracji gdzie serwowano owoce morza. Przy barze by�o gwarno, ale po�owa miejsc siedz�cych pozostawa�a wolna. Usiedli�my przy stoliku w rogu, z dala od telewizor�w przeznaczonych dla kibic�w. W czasie posi�ku Robin wysz�a do toalety, a Milo zapyta�: - Zgadnij, co dosta�em na Gwiazdk�. - Przecie� to dopiero za par� miesi�cy. - Mo�e w�a�nie dlatego to �aden prezent. Stara sprawa. Trup zimny od trzech miesi�cy. Zab�jstwo Hope Devane. - Dlaczego dopiero teraz? - W�a�nie dlatego, �e to przyschni�ta sprawa. - Pomys� tego nowego porucznika? Zanurzy� krewetk� w sosie i ca�� w�o�y� do ust. Gdy �u�, wida� by�o wyra�nie poruszaj�ce si� mi�nie �uchwy. Wci�� jakby odruchowo rozgl�da� si� wok�, cho� nic ciekawego si� nie dzia�o. Znowu to samo. Milo by� jedynym policjantem w Los Angeles, przyznaj�cym si� otwarcie do homoseksualizmu. Jego dwudziestoletniej wspinaczce na stanowisko detektywa towarzyszy�y niezliczone upokorzenia, z�o�liwe niedocenianie pracy, ignorowanie, a tak�e niestety i otwarta agresja. Jednocze�nie by� wspania�ym policjantem i chyba tylko dlatego wielu wsp�pracownik�w powstrzymywa�o si� od okazywania mu wrogo�ci. W jego �yciu wa�ne by�o jednak, jaki stosunek mieli do niego cz�sto zmieniaj�cy si� prze�o�eni. Ten nowy by� roztargniony i nerwowy, a przy tym zbyt poch�oni�ty prac�, by zwraca� uwag� na Milo. - Przydzieli� ci j�, bo nie widzi zbyt du�ych szans na pozytywne zako�czenie? U�miechn�� si�, jakby w odpowiedzi na dowcip. - Co wi�cej, przypuszcza, �e Devane mog�a by� lesbijk�. �To powinno by� co� z twojego... hm... kr�gu zainteresowa�, Sturgis�, powiedzia�. Kolejna krewetka znikn�a w ustach Milo. Grubo ciosana twarz pozosta�a nieruchoma, gdy sk�ada� na p� serwetk�, by po chwili zn�w j� rozprostowa�. Mia� okropny, br�zowo-��ty krawat, zupe�nie nie pasuj�cy do szarej bluzy. Ciemne w�osy przetykane siwizn� nad skroniami wystrzy�one by�y niemal do go�ej sk�ry. G�ra pozostawa�a d�uga. - Czy masz co�, co jednoznacznie wskazuje na to, �e by�a homoseksualna? zapyta�em. - Nie. Ale m�wi�a nieprzyjemne rzeczy o m�czyznach, wi�c ergo ipso facto. Wr�ci�a Robin. Poprawi�a szmink� na ustach i przeczesa�a w�osy. Jej granatowa jedwabna sukienka doskonale komponowa�a si� z kasztanowymi w�osami i podkre�la�a zgrabn� sylwetk�. Niedawno sp�dzili�my nieco czasu na jednej z wysp na Pacyfiku, wi�c jej oliwkowa sk�ra �ciemnia�a jeszcze o kilka ton�w. Kiedy� zabi�em tu cz�owieka. Broni�em siebie i jej. Wci�� wracaj� do mnie zwi�zane z tym koszmary. - Wygl�dacie na niezwykle powa�nych - stwierdzi�a siadaj�c obok mnie. Nasze nogi si� dotkn�y. - Odrabiam prac� domow� - powiedzia� Milo. - Pami�tam, jak Alex bardzo lubi� szko��, wi�c podzieli�em si� z nim robot�. - W�a�nie dosta� spraw� morderstwa Hope Devane - wyja�ni�em. - S�dzi�am, �e ju� si� poddali. - Bo tak jest. - C� to za przera�aj�ca sprawa. Ton jej g�osu sprawi�, �e popatrzy�em na ni� uwa�nie. - Wi�ksze ni� inne morderstwa? - zapyta�em. - Pod pewnym wzgl�dem tak, Alex. Spokojne s�siedztwo, wychodzisz na spacer przed w�asny dom, a tu kto� rzuca si� na ciebie i zabija. Po�o�y�em r�k� na jej d�oni. Nie zareagowa�a. - Pierwsz� moj� my�l� by�o, i� zgin�a jako ofiara swych pogl�d�w - ci�gn�a. - A wtedy by�by to terroryzm. Nawet gdyby zrobi� to jaki� �wir, na o�lep wybieraj�cy przedmiot ataku, mo�na by okre�li� takim mianem. �ycie tu staje si� coraz niebezpieczniejsze. Odsun�a si� ode mnie, a jej palce nagle wyda�y mi si� soplami lodu. - C�, przynajmniej dobrze, �e to ty si� tym zaj��e�, Milo - rzek�a. - Masz ju� co�? - Jeszcze nie. Wszystko trzeba zaczyna� od pocz�tku. Miejmy nadziej�, �e uda si� co� znale��. Wyra�nie sili� si� na optymizm, ale jego s�owa nie brzmia�y przekonywaj�co. - Spodziewam si�, �e Alex b�dzie w stanie mi pom�c. Przecie� Devane by�a psychologiem - doda�. - Zna�e� j�, Alex? Zaprzeczy�em ruchem g�owy. Kelner podszed� do naszego stolika. - Poda� jeszcze wino? - Tak, poprosimy - odpar�em. - Jeszcze jedn� butelk�. Nast�pnego ranka Milo przywi�z� mi komplet zebranych dotychczas materia��w, abym m�g� je przestudiowa�. Na wierzchu le�a� �yciorys zawodowy. Nazywa�a si� Hope Alice Devane. Ojciec: Andre. Matka: Charlotte. Oboje nie �yj�. W rubryce stan cywilny wpisa�a m�atka, ale nie doda�a nazwiska Philipa Seacresta. DZIECI: brak. Urodzi�a si� w Kalifornii, w miasteczku Higginsville, o kt�rym nigdy wcze�niej nie s�ysza�em. Zapewne gdzie� w �rodkowej cz�ci stanu, poniewa� uko�czy�a szko�� �redni� w Bakersfield. Ju� tam uzyska�a stypendium dla szczeg�lnie uzdolnionych uczni�w. Dosta�a si� na Uniwersytet Berkeley. Po ka�dym p�semestrze jej nazwisko figurowa�o na dzieka�skiej li�cie najlepszych student�w. Z wyr�nieniem uko�czy�a studia z zakresu psychologii i pozosta�a na uczelni, aby si� doktoryzowa�. Pierwsze dwie prace opublikowa�a b�d�c jeszcze studentk�. Wtedy w�a�nie przeprowadzi�a si� do Los Angeles, by odby� praktyk� kliniczn� i nawi�za� kontakty z tamtejszym gronem naukowc�w. Trafi�a do G��wnego Szpitala Okr�gowego. Po pewnym czasie zacz�a prowadzi� zaj�cia na uniwersytecie. Rok p�niej przesz�a do wydzia�u psychologii, gdzie zosta�a asystentk�. Na nast�pnych dziesi�ciu stronach wyliczano towarzystwa naukowe, do kt�rych nale�a�a, i wszystkie jej publikacje. Zagadnieniem, kt�rym zainteresowa�a si� pocz�tkowo, by�y r�nice w wynikach test�w z matematyki mi�dzy ch�opcami a dziewczynkami. Po pewnym czasie zmieni�a tematyk� swych bada�, koncentruj�c si� na zagadnieniach p�ci i wynikaj�cej z niej r�nicy w wychowaniu dzieci. Wkr�tce porzuci�a i to, by zaj�� si� wp�ywem seksualizmu na ludzkie zachowania. �rednio pi�� artyku��w rocznie zamieszczanych w powa�nych pismach stanowi�o niew�tpliwie dobry wynik. Do tego miejsca jej �yciorys by� typowy dla setek innych naukowc�w. Teraz jednak natrafi�em na nag��wek publikacje komercyjne i kontakty z mediami i ten fragment pozwoli� mi zorientowa� si�, co robi�a g��wnie w ci�gu ostatniego roku przed �mierci�. Najwa�niejszym osi�gni�ciem w tym okresie by�y �Wilki i owce�, wydawane r�wnie� za granic�. Za ich spraw� uczestniczy�a w wielu programach radiowych i telewizyjnych, a tak�e udziela�a wywiad�w prasie. Zapraszano j� do licznych talk-show, kt�rym nadawano tytu�y: �Testosteronowa konspiracja�, �Nowe niewolnice�, ��ladami drapie�c�w�, �Walcz o swoje miejsce�. Ostatnia cz�� �yciorysu odnosi�a si� zn�w do uczelnianej szarzyzny. Jako profesor zasiada�a w czterech komisjach, zajmuj�cych si�: przydzia�em studentom miejsc zakwaterowania, ich orientacj� seksualn� i obron� zwierz�t do�wiadczalnych. Na p� roku przed �mierci� trafi�a jeszcze do Komisji Stosunk�w Interpersonalnych, o kt�rej us�ysza�em tu po raz pierwszy. Czy�by co� zwi�zanego z wykroczeniami o charakterze seksualnym? Wykorzystywanie student�w z wydzia�u? Ju� w samym tym okre�leniu drzema� niebezpieczny potencja�. Postawi�em znaczek obok nazwy komisji i si�gn��em po egzemplarz �Wilk�w i owiec�. Oprawa ksi��ki by�a koloru czerwonego. Na ok�adce t�oczone z�ote litery uk�ada�y si� w tytu� i nazwisko autorki, a mi�dzy nimi umieszczono czarne sylwetki dw�ch wymienionych zwierz�t. Wilk mia� otwart� paszcz� naje�on� z�bami, zwr�con� w stron� malutkiej owieczki. Z ty�u znalaz�em kolorow� fotografi� Hope Devane. Owalna twarz o delikatnych rysach. Hope mia�a na sobie be�ow�, kaszmirow� sukienk�, a na szyi sznur pere�. Siedzia�a w swobodnej pozie na sk�rzanym fotelu, stoj�cym na tle rega�u z ksi��kami. W d�oni trzyma�a pi�ro MontBlanc; obok, na blacie biurka, sta� ozdobny ka�amarz. D�ugie palce, pomalowane na r�owo paznokcie. W�osy koloru miodu opada�y jej na ramiona, policzki by�y lekko zar�owione. Oczy mia�a piwne, szeroko otwarte, jakby melancholijne, a jednak pe�ne wyrazu. Na ustach lekki, mo�e nieco ironiczny u�miech. Ksi��ka nosi�a �lady intensywnego czytania, ca�e akapity by�y zaznaczone na ��to, a na marginesach znajdowa�y si� notatki zrobione przez Milo. Przeczyta�em ca�y poradnik, a gdy sko�czy�em, przejecha�em trzy kilometry Beverly Glen na uniwersytet, gdzie uda�em si� prosto do biblioteki. Gdy wr�ci�em do domu, si�gn��em z kolei po kasety z nagraniami talk-show. Cztery programy z tak� sam� ha�a�liw� widowni� i jednako przymilnymi, udaj�cymi zainteresowanie i przej�cie prowadz�cymi. Show Yolandy Michaels: Jak pozna� prawdziw� kobiet�? Hope Devane toleruje chropowat� retoryk� antyfeministki, wychwalaj�cej biblijne cnoty i szczyc�cej si� tym, �e ma zwyczaj wita� m�a w drzwiach w przezroczystym szlafroczku. Sid na �ywo: Niewolnicy seksu? Hope Devane uczestniczy w debacie z antropologiem, kt�ry twierdzi, �e wszelkie r�nice mi�dzy p�ciami s� wrodzone i niezmienne, a skazani na siebie m�czyzna i kobieta powinni nauczy� si� zgodnie wsp�y�. Hope stara si� m�wi� rozs�dnie, ale ca�o�� wypada dosy� mizernie. Show Giny Sidney Jerome: Devane wci�gni�ta do dyskusji, w kt�rej uczestnicz� jeszcze trzy osoby: lingwistka marginalizuj�ca psychologi� i zalecaj�ca skupienie si� na w�a�ciwej interpretacji j�zyka, nowojorski dziennikarz zajmuj�cy si� plotkami o kobietach, kt�ry bezskutecznie stara si� w��czy� do rozmowy, i m�czyzna sprawiaj�cy wra�enie za�amanego, kt�ry twierdzi, �e jest bity przez �on�, a swe cierpienia opisa� na trzystu stronach ksi��ki. R�wnie� nic ciekawego... Na �ywo z Morry Mayhew: Kt�ra p�e� jest tak naprawd� s�absza? Hope Devane rozmawia z przyw�dc� zupe�nie mi nie znanej organizacji walcz�cej o prawa m�czyzn, kt�ry wlepia w ni� wzrok z obrzydzeniem znamionuj�cym wroga kobiet. Ten program znacznie r�ni si� od pozosta�ych. Z wypowiedzi tego faceta wyra�nie wyczuwa si� mizoginizm. Przewin��em ta�m� i obejrza�em go ponownie. M�czyzna nazywa si� Karl Neese. Ma jakie� trzydzie�ci lat, szczup�y, o mi�ej powierzchowno�ci, lecz o pogl�dach neandertalczyka. Bez w�tpienia zas�uguje na miano �wini. Obiekt niewybrednych atak�w, czyli Devane, nigdy mu nie przerywa�a i nie stara�a si� unosi� g�osu, nawet gdy jego komentarze wywo�ywa�y aplauz publiczno�ci. MAYHEW: W porz�dku, panie Neese, zapytajmy teraz pani� doktor... NEESE: Doktor? Nie widz� stetoskopu. MAYHEW: Nasz go�� jest doktorem psychologii... NEESE: I ma to na mnie zrobi� wra�enie? Czy sam tytu� cokolwiek zmienia? MAYHEW: A wi�c, pani doktor, prosz� powiedzie� nam... NEESE: Powiedzie�, dlaczego feministki tak g�o�no krzycz� o swoich problemach, a jednocze�nie bez zmru�enia oka dokonuj� aborcji, bo dzieci s� niewygodne... MAYHEW: ...Dlaczego wed�ug pani kobiety padaj� ofiar� pozbawionych skrupu��w... NEESE: Bo same szukaj� takich w�a�nie facet�w pozbawionych skrupu��w. Ach, ci �li m�czy�ni. Zagro�enie. Podniecenie. Dlatego wci�� wracaj� po wi�cej. Twierdz�, �e t�skni� do mi�ych. Ale mi�y znaczy s�aby, a takim nie warto si� interesowa�. [oklaski] DEVANE: Mo�e rzeczywi�cie jest w tym cie� prawdy. NEESE: O, na pewno, z�otko. Na pewno, [�ypie okiem z�o�liwie] DEVANE: Czasami rzeczywi�cie powielamy niebezpieczne wzorce. Wed�ug mnie kluczem jest to, czego nauczymy si� jako dzieci. NEESE: Poka�, co masz, to i ja ci poka��? MAYHEW: [u�miechaj�c si�] Czego mo�emy si� nauczy�, pani doktor? DEVANE: Mo�emy zaakceptowa� zachowania, kt�re obserwujemy, a p�niej, czasami zupe�nie bezwiednie powielamy je... Dalsze dwadzie�cia minut to ci�g jego nieustaj�cych, prymitywnych atak�w i jej wywa�onych, rozs�dnych odpowiedzi. Za ka�dym razem, gdy on rozbawi� reprezentuj�c� ten sam poziom publik� lub przynajmniej wywo�a� jej aprobat�, czeka�a na cisz�, by sprecyzowa� w�asne stanowisko, nigdy nie usi�uj�c nawet o�mieszy� rozm�wcy. I z uporem trzyma�a si� narzuconego tematu. Wraz z up�ywem czasu ludzie s�uchali jej coraz uwa�niej, a Neese wygl�da� na zbitego z tropu. Jeszcze raz obejrza�em nagranie, koncentruj�c ca�� uwag� na Hope i sposobie, w jaki osi�gn�a taki skutek. Odwa�nie utrzymywa�a kontakt wzrokowy, co pozwala�o systematycznie pog��bia� wi� ze s�uchaczami, a jej spok�j sprawia�, �e g�oszone przez ni� opinie zdawa�y si� niepodwa�alne. Charyzma. Czysta charyzma. Wprost perfekcyjnie potrafi�a publikowa� swe pogl�dy i nie mog�em powstrzyma� si� przed refleksj�, co by�aby w stanie osi�gn��, gdyby �y�a. Uj�cie dobieg�o ko�ca i na ekranie ukaza�o si� zbli�enie twarzy Neese�a. Nie wida� ju� by�o na niej tego pe�nego ironii u�mieszku. Powaga. A mo�e i z�o��? To by� szalony pomys�, ale czy rzeczywi�cie nie t�umi� w sobie w�ciek�o�ci? Dlaczego nie? Sprawa by�a ju� przyschni�ta, a Milo prosi�, bym nie obawia� si� stawia� najbardziej fantastycznych hipotez. Zapisa�em sobie nazwisko Neese i si�gn��em po akta zab�jstwa. S�owa, zdj�cia. Zawsze te fotografie... Dochodzi�a ju� pi�ta, kiedy zadzwoni�em do Milo, do zachodniego komisariatu, by zawiadomi� go, �e zapozna�em si� ze wszystkim, w��cznie z ksi��k�. - Szybki jeste�. - �atwo si� j� czyta. Mia�a bardzo przyst�pny styl. Tak swobodny, jakby siedzia�a w twoim salonie i dzieli�a si� posiadan� wiedz�. - Co s�dzisz o tre�ci? - W wi�kszo�ci to prawdy oczywiste, kt�rych nie spos�b zakwestionowa�. Egzekwuj swoje prawa, pilnuj w�asnych spraw, wybieraj cele, kieruj�c si� realizmem, by plany �yciowe mog�y si� powie�� i by� zyska� szacunek dla siebie. Ale kiedy prezentuje bardziej radykalne pogl�dy, nie popiera ich przyk�adami. Rozdzia� o testosteronie i sadyzmie jest ju� ewidentnie naci�gany. - Wszyscy m�czy�ni to mordercy z pobudek seksualnych. - Wszyscy m�czy�ni maj� predyspozycje do stania si� mordercami na tle seksualnym, a nawet seks uprawiany za aprobat� obojga partner�w stanowi poniek�d gwa�t, gdy� penis jest skonstruowany jak bro�, a penetracja pochwy powoduje u kobiety utrat� kontroli nad tym, co si� dzieje. - To w�a�nie zagadnienie owej utraty kontroli tak j� intryguje, prawda? - Tak. Odwiedzi�em bibliotek� i sprawdzi�em wyniki bada�, na kt�re si� powo�uje. Nie potwierdzaj� tego, czego dowodzi. Operuje faktami wyrwanymi z kontekstu, a te nie pasuj�ce pomija. Ale je�li dok�adnie nie sprawdzi si� materia�u �r�d�owego, nie jest to wcale oczywiste. Gdy zastanawiam si� nad pod�o�em sukcesu tej ksi��ki, dochodz� do wniosku, �e przyczyni�y si� do niego nie tylko jej umiej�tno�ci pisarskie. Ma za sob� wsparcie sporej cz�ci spo�ecze�stwa, bo to w�a�nie kobiety niemal zawsze s� ofiarami. S�ysza�e� wczoraj Robin? Kiedy wr�cili�my do domu, powiedzia�a mi, �e to morderstwo sprawi�o, i� nie mog�a spa� po nocach, poniewa� identyfikowa�a si� z Hope. Nie podejrzewa�em nawet, �e w og�le zainteresuje si� t� spraw�. - A co z kasetami wideo? - I tam by�a dobra. Spokojna i rzeczowa. Nawet gdy dosz�o do konfrontacji z tym durniem u Mayhew, ani na chwil� nie straci�a nad sob� panowania. Pami�tasz go? - Tego chudego idiot�? Ju� na wst�pie rzuci� si� na ni� z pazurami, prawda? - Poradzi�a sobie z nim jednak po mistrzowsku. Przez ca�y czas trzyma�a go na dystans. Wed�ug mnie wygra�a t� walk� na s�owa, a on wygl�da� na rozw�cieczonego. Co, je�li zachowa� do niej uraz�? Cisza. - Chyba �artujesz. - M�wi�e�, �ebym by� kreatywny. Te programy telewizyjne przypominaj� beczki z prochem. Traktuj� o delikatnych sprawach i wnikaj� g��boko w �ycie intymne ludzi. W�a�nie przed takim zachowaniem ostrzegano mnie kiedy�, jako przysz�ego terapeut�. St�d zawsze uwa�a�em, �e w podobnych sytuacjach tylko kwesti� czasu jest, kiedy dojdzie do r�koczyn�w. - Hmm - mrukn��. - W porz�dku, przyjrz� mu si�. Kto to by�? - Karl Neese. Powt�rzy� dla pewno�ci. - Nie zaszkodzi sprawdzi�... Dobra, co� jeszcze na temat samej Hope? - Na razie to wszystko. A co u ciebie? - Nic. Mam wra�enie, �e m�� trzyma co� w zanadrzu, a twoi kolesie z uczelni na nic si� tu nie zdadz�. Wci�� s�ysz�, �e obecnie jest ju� za p�no na jakikolwiek post�p w sprawie. Poza tym traktuj� mnie jak kretyna. Roze�mia�em si�. - Powiniene� pokaza� im sw�j dyplom. - Na pewno. To dopiero zrobi�oby wra�enie na tej bandzie. A co s�dzisz o ranach? Ta w okolicach podbrzusza ma wed�ug ciebie seksualne pod�o�e? - Je�li zosta�a zadana z rozmys�em, z pewno�ci� stanowi wyraz wrogo�ci seksualnej. - Moim zdaniem tak by�o. Trzy precyzyjne ciosy i �adnych innych obra�e�. Trafi� j� dok�adnie tam, gdzie chcia�: w serce, podbrzusze i w plecy. - Je�li tak uwa�asz, trzeba przyj��, �e zab�jca mia� okre�lone zamiary - rzek�em. - Z g�ry ustalon� sekwencj�. - Czyli? - Pierwszy cios w serce mo�e mie� romantyczny wyd�wi�k, oczywi�cie dla jakiego� chorego umys�u. Przebicie czyjego� serca mo�na interpretowa� jako swego rodzaju zemst�. Chocia� wyb�r m�g� pa�� na serce, by spowodowa� szybk� �mier�. Ale z drugiej strony podci�cie gard�a gwarantowa�oby taki sam skutek przy znacznie mniejszym ryzyku. - Niew�tpliwie. Nie tak �atwo trafi� w serce. Ostrze mo�e si� przecie� osun�� po �ebrach. Wi�kszo�� zab�jstw przy u�yciu no�a to w�a�nie atak na gard�o. A pozosta�e rany? - Podbrzusze - zacz��em, my�l�c o zimnej krwi Hope i jej zawsze nieskazitelnym stroju. Wszystko w idealnym porz�dku. A tam pozostawiona swemu losowi na ulicy... - Wbrew pozorom podbrzusze mo�e mie� zwi�zek z sercem: zaw�d mi�osny i element erotyczny... Je�li tak, pchni�cie w plecy by�oby dope�nieniem dzie�a zniszczenia. Stanowi�oby ostateczne ukaranie lub mo�e potwierdzenie zdrady. - Aby zada� ten ostatni cios, zab�jca musia� zmarnowa� sporo czasu na odwr�cenie jej na brzuch. To dlatego zdziwi�em si�, gdy wspomnia�e� o sekwencji. Wyobra� sobie, �e stoisz na ulicy i w�a�nie kogo� zabi�e�. Czy masz wtedy czas na podobne dzia�ania? Wed�ug mnie to zbrodnia z nami�tno�ci, ale dokonana z ogromnym wyrachowaniem. - Zimna w�ciek�o�� - mrukn��em. - Czy�by wi�c ��czy�a ich jaka� za�y�o��? To kto�, kogo dobrze zna�a? - W�a�nie dlatego zwr�ci�em uwag� na m�a. - Ale dla kogo� takiego jak Hope za�y�o�� mog�a oznacza� co� zupe�nie innego. Promocja jej ksi��ki sprawi�a, �e sta�a si� znana milionom ludzi. Mog�a wzbudzi� w�ciek�o�� w ka�dym z nich. Nawet nie maj�c� racjonalnego uzasadnienia. Mo�e komu� nie spodoba�a si� jej dedykacja, jakie� okre�lone sformu�owanie czy wyst�p w telewizji. S�awa przypomina rozbieranie si� w ciemnym teatrze, Milo. Nigdy nie wiesz, kto na ciebie patrzy. Milcza� przez kilka chwil. - Cholera, dzi�ki za rozszerzenie listy podejrzanych do granic niesko�czono�ci... A oto w zamian informacja, kt�ra nie pojawi�a si� w aktach: codziennie wieczorem wychodzi�a na kilkudziesi�ciominutowy spacer. Zawsze mi�dzy dwudziest� drug� trzydzie�ci a dwudziest� trzeci�. Zazwyczaj z psem, rottweilerem, ale tego wieczora zwierzak mia� jakie� problemy �o��dkowe i by� nawet u weterynarza. Ciekawy zbieg okoliczno�ci, prawda? - Podtruty? - Skontaktowa�em si� dzi� rano z weterynarzem, kt�ry o�wiadczy�, �e nie mia� okazji dok�adniej zaj�� si� psem, bo ten rano czu� si� ju� dobrze. Objawy wskazywa�y na zjedzenie czego�, co po prostu mu zaszkodzi�o. Ale t�umaczy� mi jednocze�nie, �e psy cz�sto wyjadaj� domowe odpadki i to mo�e doprowadzi� do takich efekt�w. - I co dalej? - Trudno powiedzie�. Teraz ju� za p�no na jakiekolwiek badania. O tym tak�e Paz i Fellows nawet nie pomy�leli. - Zatrucie psa - rzek�em. - A wi�c zab�jca musia� obserwowa� j� przez pewien czas i dok�adnie pozna� jej zwyczaje. - Albo te� by� to kto�, kto j� zna�. M�� pasowa�by idealnie do zemsty o pod�o�u erotycznym. Ma��onek, kt�remu zosta�y przyprawione rogi? - Czy to m�g� by� on? - Nie wiem. Ale nale�y rozpatrywa� i taki wariant. A je�li Seacrest by� sprytniejszy i bardziej wyrachowany ni� przeci�tny zdradzany m��, nie by�o lepszego rozwi�zania ni� upozorowanie ulicznej zbrodni. - Ale m�wimy przecie� o profesorze historii, w �rednim wieku, posiadaj�cym nieskaziteln� opini�. Nigdy nie przejawia� najmniejszych nawet sk�onno�ci do agresji. - Zawsze mo�e si� zdarzy� ten pierwszy raz - stwierdzi� filozoficznie. - Wiesz mo�e, jak przyj�� fakt, �e nagle sta�a si� s�awna? - Nie. M�wi�em ju�, �e trudno nawi�za� z nim wsp�prac�. - To m�g� by� punkt zapalny w ich stosunkach. On by� starszy, mia� zapewne wi�kszy dorobek naukowy i do�wiadczenie. Ale to ona wyda�a ksi��k�, kt�ra sta�a si� bestsellerem. Mo�e nie m�g� znie��, �e wspomnia�a o jego osobie w telewizji, chocia� z tego, co zauwa�y�em ogl�daj�c ta�my, wypowiada�a si� o nim do�� ciep�o. - Tak - przyzna�. - M�wi�a: �Philip potrafi zrozumie� kobiece potrzeby, ale jest niew�tpliwie wyj�tkiem�. Mo�e traktowa�a go protekcjonalnie? - Jeszcze jedno: nigdy nie s�ysza�em, by jakakolwiek feministka op�akiwa�a �mier� Hope lub zarzuca�a opiesza�o�� w poszukiwaniach sprawcy jej zab�jstwa. Mo�e to dlatego, �e nie nale�a�a do �adnej organizacji feministycznej. Nie by�o o tym wzmianki w jej �yciorysie. - To prawda - zgodzi� si� Milo. - Samotny rewolwerowiec? - By�a cz�onkiem rozmaitych komisji i towarzystw akademickich. Ale nie mia�a styczno�ci z polityk�. Mimo oczywistego wyd�wi�ku swej ksi��ki. A wracaj�c do jej �yciorysu, jeszcze jedna rzecz zwr�ci�a moj� uwag�: zasiada�a w czym�, co zwano Komisj� Stosunk�w Interpersonalnych. S�dz�, �e mo�e to mie� co� wsp�lnego z molestowaniem seksualnym. Niewykluczone, i� zajmowa�a si� rozpatrywaniem skarg student�w na kadr�, gdy w gr� wchodzi�y tego typu zachowania, co r�wnie� mog�o stanowi� kolejne �r�d�o zadra�nie�. Przecie� w ten spos�b by�a w stanie zniszczy� czyje� �ycie. - Stosunki interpersonalne. Jako� umkn�o to mojej uwagi. - Na samym ko�cu by�a o tym tylko ma�a wzmianka. - Dzi�ki, �e zwr�ci�e� na to uwag�. Tak, niew�tpliwie brzmi interesuj�co. Wy�wiadczysz mi przys�ug� i sprawdzisz to w miasteczku uniwersyteckim? Szef wydzia�u nie odpowiada na moje telefony od czasu naszej pierwszej rozmowy. - Masz na my�li Eda Gabelle�a? - Tak. Jaki on jest? - Typowy polityk. Nie ma sprawy, sprawdz� to. - Jeszcze raz dzi�kuj�. Pos�uchaj teraz, co mnie zaintrygowa�o. Chodzi o sprzeczno�� mi�dzy tym, co napisa�a, a jej zachowaniem w telewizji. W poradniku, oczywi�cie upraszczaj�c, uzna�a wszystkich facet�w za m�ty, wi�c od razu narzuca si� my�l, �e nosi�a w sobie g��bok� nienawi�� do nich. Ale w toku swych publicznych wyst�p�w sprawia�a wra�enie kobiety nie maj�cej nic przeciwko przyzwoitym m�czyznom. Oczywi�cie uwa�a, �e nale�y wyja�ni� sobie pewne kwestie, czasem jakby nas nawet nieco �a�owa�a. Ale og�lny stosunek okre�li�bym jako dosy� przyjazny, Alex. Czuje si� nieskr�powana wobec m�czyzn, mo�e nawet i co� wi�cej. Moim zdaniem z zachowania przypomina panienk�, kt�r� mo�na zaliczy� ju� po kilku piwach. - Raczej po kilku kieliszkach szampana. - Zgadza si�. Pasowa�aby raczej do baru w hotelu Bel Air ni� do podrz�dnej knajpki, ale nie zmienia to faktu, �e ten kontrast jest widoczny na pierwszy rzut oka. Przynajmniej dla mnie. - Wiesz, to samo mo�na by powiedzie� o jej �yciorysie - doda�em. - Jego pierwsza cz�� prezentowa�a niczym nie wyr�niaj�cego si� naukowca, podczas gdy druga wyra�nie odnosi�a si� do gwiazdy. Cz�owiek ma wra�enie, �e chodzi o dwie r�ne osoby. - I jeszcze jedno: mo�e nie jestem tu autorytetem, ale wydaje mi si�, �e usi�owa�a by� seksowna. Uwodzicielska. Zwr�ci�e� uwag�, jak spogl�da�a w kamer�, jak si� u�miecha�a? W jaki spos�b siedzia�a? Swym zachowaniem m�wi�a wiele, nie otwieraj�c ust. - Psychologowie potrafi� to robi� lepiej od innych. - Wida�, �e ona by�a w tym naprawd� dobra. - Tu si� zgadzam, ale co wynika z tego, �e chcia�a by� seksy? - Zastanawiam si�, czy nale�a�a do os�b gotowych zaanga�owa� si� w co� niebezpiecznego... Nie bujam w przestworzach? - Masz na my�li to, �e oddziela�a wyra�nie r�ne sfery w�asnego �ycia? Stara�a si� ich nie ��czy� i utrzymywa�a w tajemnicy. - A takie tajemnice z czasem mog� sta� si� niebezpieczne. Z drugiej strony wszystkie te nasze rozwa�ania mog� nie mie� nic wsp�lnego z zab�jstwem. Przecie� przysz�y morderca, zobaczywszy j�, powiedzmy, w telewizji, m�g� wyimaginowa� sobie, �e B�g ka�e mu j� zabi�. Albo to jaki� psychopata rzucaj�cy si� na blondynki, a ona znalaz�a si� akurat w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Bo�e bro�... W porz�dku, jeszcze raz dzi�kuj� za czas, jaki mi po�wi�ci�e�. Gdyby co� jeszcze przysz�o ci do g�owy, b�d� dzi� pracowa� do p�na. - Spr�buj� wyci�gn�� co� od Eda Gabelle�a na temat komisji. Zadzwoni�, je�li to b�dzie co� naprawd� ciekawego. - Ju� jest ciekawe - stwierdzi� i zakl�� siarczy�cie. 3 Ed Gebelle by� nie wzbudzaj�cym sympatii psychologiem o g�stej, siwej czuprynie, w�skich ustach i �piewnym g�osie, w kt�rym pobrzmiewa� angielski akcent. Jego specjalno�� stanowi�o wywo�ywanie zmian patologicznych w neuronach karaluch�w i obserwowanie rezultat�w. S�ysza�em, �e ostatnio stara� si� o fundusze na podj�cie bada� zwi�zanych z nadu�ywaniem narkotyk�w. Przyjecha�em tu� po przerwie na lunch. Znalaz�em go opuszczaj�cego sto��wk�, ubranego w niebieskie d�insy, drelichow� koszul� i trudny do opisania krawat w ��te ciapki. - Policja, Alex? - zapyta� z �alem. - Dlaczego? - Wcze�niej ju� z nimi wsp�pracowa�em. - Czy... No c�, nie jestem w stanie pom�c ci w tej sprawie. Nasz wydzia� nie ma z tym nic wsp�lnego. - A kto ma? - Powiedzmy, �e Hope by�a... indywidualistk�. Wiesz, co mam na my�li. Ta jej ksi��ka. - Nie zosta�a tu dobrze przyj�ta? - Nie, nie o to mi chodzi. Hope by�a niezwykle inteligentna. Jestem pewien, �e ksi��ka przynios�a jej du�e pieni�dze, ale nie by�a zwolenniczk�... pracy zespo�owej. - Nie mia�a czasu dla wsp�pracownik�w? - Tak. - A co ze studentami? - Ze studentami? - zapyta�, jakby wcze�niej nie zna� tego s�owa. - Zak�adam, �e mia�a jakich�. No c�, mi�o by�o ci� widzie�, Alex. - A ta komisja? Wed�ug ciebie to tak�e by� wy��cznie jej pomys�? Zwil�y� sp�kane wargi. - Czemu mia� s�u�y�, Ed? - Nie mog� o tym m�wi�. To ju� zamkni�ta sprawa. - Niestety nie. Morderstwo wszystko stawia na g�owie. - Naprawd�? - zdziwi� si� i zacz�� spacerowa�. - Okre�l przynajmniej... - Nie, niczego si� ode mnie nie dowiesz w tej sprawie - powiedzia� piskliwie. - Zwr�� si� do kogo� wy�ej. - Czyli? - Do dziekana. Kiedy telefonicznie poinformowa�em sekretark� dziekana, w jakiej sprawie chc� z nim rozmawia�, ta wyra�nie sp�oszonym g�osem o�wiadczy�a, �e porozumie si� z szefem i oddzwoni. Tyle tylko, �e nie zapyta�a o m�j numer telefonu. Ponownie zadzwoni�em do Milo. - Kryj� swoje dupy - orzek�. - Podoba mi si� to. W porz�dku, sam zajm� si� dziekanem. Dzi�kuj�, �e tak uwa�nie przeczyta�e� jej �yciorys. - Za to mi p�acisz. Roze�mia� si�, lecz zaraz spowa�nia�. - Wida� wi�c, �e Hope dopiek�a komu�, dzia�aj�c w tej komisji. A m�wi�c ju� o dopieczeniu komu�, zdoby�em numer telefonu do asystentki producenta show Mayhew. Zajmiesz si� tym w�tkiem, �ebym m�g� spokojnie skoncentrowa� si� na prze�ladowaniu kadry naukowej? - Jasne - odpar�em. - Nazywa si� Suzette Band. Zapewne nie zgodzi si� rozmawia�, je�li nie zostanie przyci�ni�ta. Mo�esz by� wi�c szczeg�lnie dokuczliwy. Dopiero za pi�t� pr�b� uda�o si� dotrze� do Suzette Band, ale gdy wreszcie do tego dosz�o, by�em mile zaskoczony sympatycznym brzmieniem jej g�osu. - Policja? Adam dwana�cie? Pope�nienie wykroczenia poprzez podanie si� za prawdziwego policjanta wydawa�o si� �atwiejsze od t�umaczenia, jak� naprawd� rol� odgrywam w �ledztwie, wi�c przeszed�em od razu do sedna sprawy: i - Czy pami�ta pani go�cia z ubieg�orocznego programu: profesor Hope Devane? - Tak, oczywi�cie. To straszne. Czy zab�jca zosta� schwytany? - Nie. - Prosz� nas poinformowa�, kiedy wam si� to uda. Bardzo ch�tnie przedstawiliby�my u nas t� spraw�. M�wi� powa�nie. Z pewno�ci�. - Zrobi� wszystko co w mojej mocy, panno Band. Teraz jednak to ja prosz� o pomoc. W tym samym programie wyst�powa� jeszcze jeden go��, m�czyzna nazwiskiem Karl Neese... - O co chodzi? - Chcia�bym si� z nim skontaktowa�. - Dlaczego... nie, chyba nie m�wi pan powa�nie. - Roze�mia�a si�. - To niezgodne z nasz� etyk�. Ale rozumiem, o co panu chodzi. Uwa�am tylko, �e by�oby to marnowaniem czasu. - Dlaczego? D�ugie milczenie. - Czy chodzi o co�, co jest na ta�mie? - Nie. Cisza. - Panno Band? - Nie jestem nagrywana? - Nie. Prosz� m�wi� otwarcie w czym rzecz. - C�... Osoba, z kt�r� powinien pan porozmawia�, to Eileen Pietsch, nasza producentka. Ale ona przebywa akurat w podr�y s�u�bowej. Dopilnuj�, �eby skontaktowa�a si� z panem, kiedy... - Po co marnowa� czas, skoro Karl jest kim�, kim nie warto si� przejmowa�? - Bo to prawda. Ot� my... nasz show... Karl to... - Zawodowy go��? - Ja tego nie powiedzia�am. - Wi�c dlatego nie powinni�my si� nim interesowa�? - Prosz� pos�ucha�... W og�le nie powinnam z panem rozmawia�, ale nie chcia�abym narazi� nas na k�opoty i ewentualn� antyreklam� programu. B�g jeden wie, jak wiele mamy problem�w z tymi z Waszyngtonu, kt�rzy wci�� poszukuj� koz��w ofiarnych. A my jeste�my przekonani, �e w�a�ciwie s�u�ymy interesowi publicznemu. - A Karl by� tego cz�ci�? Us�ysza�em ci�kie westchnienie. - W porz�dku - mrukn��em. - A wi�c zosta� op�acony, by zjawi� si� w studio i stanowi� negatywne t�o dla profesor. - Nie ujmowa�abym tego w ten spos�b. - Ale jest aktorem, prawda? Je�li przejrz� stosowne rejestry, i tak go odszukam. - Prosz� pos�ucha� - powiedzia�a g�o�niej, po czym zn�w westchn�a. - Tak, jest aktorem. Ale z tego co wiem, rzeczywi�cie jego pogl�dy s� zgodne z tymi, kt�re prezentowa� u nas. - Dlaczego wi�c nie powinienem si� z nim spotka�? Przecie� dyskusja z profesor Devane by�a bardzo ostra. - Ale to by�o... kurcz�, nic pan nie rozumie. M�wi�c zupe�nie szczerze, Karl jest profesjonalist�. Poza tym to naprawd� mi�y facet. Ju� wcze�niej korzystali�my z jego us�ug, podobnie zreszt� jak i inne programy. Sprowadzamy takich jak on, by doda� dyskusjom pikanterii. Szczeg�lnie gdy uczestnicz� w nich naukowcy, bo ci s� zazwyczaj szczeg�lnie nudni. We wszystkich talk-show post�puj� podobnie. Niekt�rzy organizatorzy przygotowuj� nawet specjaln� publiczno��. My nigdy tego nie robimy. - A wi�c twierdzi pani, �e w rzeczywisto�ci Karl nie by� nastawiony wrogo wobec profesor Devane? - Oczywi�cie, �e nie. To dobroduszny cz�owiek. W zesz�ym roku wyst�powa� nawet u nas jako wyj�tkowo sympatyczna i przyjazna posta�. I by� w tej roli bardzo dobry. Potrafi si� dostosowa�. I ma twarz, kt�r� szybko si� zapomina. - Nikt wi�c nie pami�ta�, �e widzia� go ju� w innej roli? - Zazwyczaj doklejamy w�sy i nak�adamy peruk�. Ludzie nie s� a� tak spostrzegawczy. - Mimo wszystko chcia�bym z nim pom�wi�. Ma pani gdzie� pod r�k� numer do niego? Zn�w chwila ciszy. - Co pan powie na pewien uk�ad? - Mam zadecydowa�, czy bior� pieni�dze, czy te� sprawdzam, co kryje si� za bramk� numer trzy? - Bardzo zabawne - odpowiedzia�a niezmiennie mi�ym tonem. - Prosz� pos�ucha�: dam panu numer do Karla, je�li obieca mi pan, �e skontaktuje si� z nami zaraz po wykryciu sprawcy, by�my mogli zaprezentowa� ca�� spraw� w naszym programie. W porz�dku? Uda�em, �e si� zastanawiam. - Zgoda - odpar�em wreszcie. - Wspaniale... Mo�e i pan u nas wyst�pi w roli superdetektywa. Jest pan fotogeniczny? - W oczach odbijaj� mi si� czerwone �wiat�a kamer, ale z�by pozostaj� bia�e. - Ha, ha, �wietny dowcip. Na pewno wypad�by pan dobrze. Wyst�powali ju� u nas gliniarze, ale, niestety, z regu�y byli dosy� bezbarwni. - Jak naukowcy? - Jak naukowcy. Wi�kszo�� ludzi bez zorganizowania dopingu jest nijaka. Chyba �e maj� do powiedzenia co� naprawd� interesuj�cego. - Ogl�da�em nagranie z wyst�pem profesor Devane. Bardzo dobrze sobie radzi�a. - To prawda. Mia�a klas�. I wiedzia�a, jak zainteresowa� widowni�. To naprawd� przykre co si� z ni� sta�o. Mog�a przecie� wsp�pracowa� z nami na sta�e. Numer Karla Neese�a wskazywa�, �e mieszka w Dolinie. Na automatycznej sekretarce nagra� wiadomo��, �e o tej porze jest w pracy. W sklepie z konfekcj� m�sk� na Bulwarze Robertsona. Sprawdzi�em, gdzie to jest. Mi�dzy Beverly a Trzeci�. O tej porze dnia jakie� dwadzie�cia minut jazdy samochodem. Sklep by� niewielki, pe�en luster, przyozdobiony brazylijskimi antykami i obrazami o tre�ci religijnej, zastawiony rz�dami stojak�w z garniturami po trzy tysi�ce dolar�w ka�dy. Z g�o�nik�w s�czy�a si� muzyka, �atwo wpadaj�ca w ucho. Po wej�ciu do �rodka dostrzeg�em dwoje pracownik�w ubranych na czarno: blondynk� za lad� i Neese�a sk�adaj�cego kaszmirowe swetry. Od czasu udzia�u w programie zmieni� si� mocno. Zapu�ci� szczeciniast� brod� i w�osy si�gaj�ce teraz ramion. Wydawa� si� m�odszy ni� w telewizji. Blady i jakby zag�odzony. Szczeg�lnie rzuca�y si� w oczy jego bardzo d�ugie, szczup�e palce. Przedstawi�em si� i wyja�ni�em, co mnie do niego sprowadza. Sko�czy� uk�adanie i powoli odwr�ci� si� w moj� stron�. - Chyba pan �artuje. - Chcia�bym, panie Neese. - Wie pan, zaraz po tej zbrodni spodziewa�em si�, �e kto� mnie odwiedzi. - Dlaczego? - Bo rozmowa wypad�a do�� ostro. - Ostrzej, ni� by�a zaplanowana pierwotnie? - Nie, zap�acili mi za to, �ebym by� taki, jakiego mnie pan widzia�. �Id� i b�d� dupkiem�, polecili. - Roze�mia� si�. - Jak ocenia pan moje umiej�tno�ci aktorskie? - Co jeszcze panu powiedzieli? - Dali mi jej ksi��k� i kazali przeczyta�, bym wiedzia�, o co w tym wszystkim chodzi. Mia�em odegra� rol� gburowatego idioty, aby skupi� ca�� uwag� widowni na niej. I chyba nie�le mi to wysz�o. P� roku temu wyst�powa�em u Xaviera jako ojciec kazirodca. W�wczas sztuczna broda, okulary przeciws�oneczne i tandetna koszula zabezpiecza�y mnie, jak si� okaza�o wystarczaj�co, przed ewentualnymi atakami na ulicy. - Cz�sto robi pan co� takiego? - Jak dla mnie zbyt rzadko. Naraz do kieszeni wpada mi pi��, sze�� setek, ale nigdy nie wiadomo, kiedy dostanie si� kolejn� tak� fuch�. W�a�ciwie nic w tym niezwyk�ego, �e sprawdza pan, czy jestem z�ym wilkiem z bajki, ale, jak wida�, tak nie jest. Ponadto tego wieczora, gdy ona zgin�a, gra�em w Costa Mesa w �Cz�owieku z La Manchy�. Ogl�da�o mnie czterystu znamienitych go�ci. U�miechn�� si�. - Przynajmniej powinno. Cz�� z nich mo�e nawet by�a jeszcze trze�wa. Oto numer do producenta. - Milcza� przez moment. - Szkoda. - Czego? - �e zgin�a. Nie lubi�em jej, ale by�a ostra i naprawd� �wietnie radzi�a sobie z tym g�wnem, jakim j� zalewa�em. By�by pan zdziwiony, jak wielu ludzi nie jest w stanie tego zdzier�y�, nawet gdy wiedz�, co jest grane. - Wi�c i ona wiedzia�a? - Oczywi�cie. Nie mieli�my �adnej pr�by, ale spotkali�my si� przed nagraniem. W garderobie. Poinformowa�em j�, �e b�d� zachowywa� si� jak potw�r Frankensteina, a ona odpar�a, �e nie ma nic przeciwko temu. - Dlaczego wi�c nie przypad�a panu do gustu? - Bo pr�bowa�a wyprowadzi� mnie z r�wnowagi. Tu� przed wyst�pem. Zachowywa�a si� w stosunku do mnie przyja�nie, gdy podczas makija�u towarzyszy�a nam producentka. Ale gdy zostali�my sami, pochyli�a si� w moj� stron� i niemal uwodzicielsko szepta�a do ucha. O�wiadczy�a, �e pozna�a mn�stwo aktor�w, a ka�dy z nich by� wypaczony pod wzgl�dem psychologicznym. �Nie mog� da� sobie rady z w�asn� osobowo�ci��, powiedzia�a. �Udaj� innych, by czu�, �e nie utracili nad sob� kontroli�. - Zachichota�. - Mo�e i mia�a racj�, ale kto chce s�ucha� takich rzeczy? - Uwa�a pan, �e chcia�a go onie�mieli�. - Bez w�tpienia. Tylko �e wszystko od samego pocz�tku stanowi�o zwyk�� mistyfikacj�. Jak wolna amerykanka. Ja by�em tym z�ym, ona by�a dobra. Oboje z g�ry wiedzieli�my, �e po�o�y mnie na obie �opatki. Po co wi�c si� wysila�a? Odgrywanie r�l, by mie� wra�enie, �e zachowuje si� nad sob� kontrol�. Oddzielanie poszczeg�lnych aspekt�w �ycia. Mo�e Hope postrzega�a sam� siebie jako aktork�. Wr�ciwszy do domu, zatelefonowa�em do producenta wyst�p�w w Costa Mesa. Jego asystentka sprawdzi�a w papierach i potwierdzi�a, �e Karl Neese rzeczywi�cie by� na scenie tego wieczora, gdy pope�niono morderstwo. - To by�a jedna z naszych najlepszych sztuk - o�wiadczy�a. - Bilety sz�y jak woda. - Wci�� jest na afiszu? - Niestety. Nic w Kalifornii nie trwa d�ugo. Milo zatelefonowa� tu� przed siedemnast�. - Masz w domu co� na z�b? - Na pewno si� znajdzie. - Wi�c ju� zacznij szuka�. Czuj� si� jak my�liwy na polowaniu i jestem cholernie g�odny. Sprawia� wra�enie wyra�nie o�ywionego. - Op�aci�o si� odwiedzi� dziekana? - zapyta�em. - Nakarm mnie, to ci opowiem. B�d� za p� godziny. Jedzenia mia�em pod dostatkiem. Niedawno byli�my wraz z Robin na zakupach i nowa lod�wka, dwukrotnie wi�ksza od poprzedniej, by�a pe�na. Przygotowa�em mu kanapk� z wo�owin�. Bia�a kuchnia by�a przestronna. Zbyt przestronna. I zbyt bia�a. Wci�� nie mog�em przyzwyczai� si� do nowego domu. Wr�ci�em my�lami do poprzedniego. Sto sze��dziesi�t metr�w kwadratowych �cian z sekwoi, drewnianych gont�w, barwionego szk�a i wymy�lnych ozd�bek. Powsta� ze starych materia��w, zbudowany przez w�gierskiego artyst�, kt�ry po d�u�szym pobycie w Los Angeles wr�ci� do Budapesztu sprzedawa� radzieckie samochody. Kupi�em go wiele lat temu, skuszony przede wszystkim jego po�o�eniem: ukryty na podg�rzu, na p�noc od Beverly Glen, odgrodzony od s�siad�w g�stym lasem, zapewnia� prywatno��, o jakiej marzy�em. Ta izolacja okaza�a si� idealna dla psychopaty, kt�ry pewnej ciep�ej letniej nocy pod�o�y� ogie�. �Jedna wielka pochodnia�, okre�li� wtedy szef dru�yny stra�ackiej. Wraz z Robin postanowili�my go odbudowa�. Po perypetiach z nieuczciwymi wykonawcami osobi�cie zaj�a si� dopilnowaniem wszelkich prac. Efektem tego by� dom o dwustu czterdziestu metrach kwadratowych, z bia�ymi stiukami, szarym dachem ceramicznym, pod�ogami i schodami z jasnego drewna, mosi�nymi wyko�czeniami, �wietlikami i maksymaln� liczb� okien, na jak� zezwala�y przepisy zwi�zane z oszcz�dzaniem energii. Na ty�ach budynku znajdowa�a si� pracownia, do kt�rej rozpromieniona Robin sz�a ka�dego ranka w towarzystwie Spike�a - naszego francuskiego buldo�ka. Kilka starych drzew musia�o p�j�� pod top�r, ale zast�pili�my je eukaliptusami, kanaryjskimi sosnami i sekwojami, a poza tym zaaran�owali�my nowy ogr�d japo�ski z sadzawk� pe�n� m�odych koi. Robin by�a zachwycona. Podobne opinie wyg�asza�o kilku wybra�c�w, kt�rych tu zapraszali�my. Nawet Milo wyrazi� aprobat�, cho� w typowy dla siebie spos�b: �Jak tacka pod kurczakiem, ale i tak mi si� podoba�. Pokiwa�em g�ow�, u�miechn��em si�, a przed oczami stan�y mi artystycznie rze�bione okna z kwaterami, wyczu�em zapach starego drewna i us�ysza�em skrzypienie wytartej pod�ogi. Po�o�y�em Milo pikle na kanapk�, zamkn��em ogromn� lod�wk�, zaparzy�em kaw� i si�gn��em po notatki dotycz�ce sprawy w s�dzie rodzinnym, w kt�rej wyst�powa�em jako konsultant. Oboje rodzice byli in�ynierami. Adoptowali dw�jk� ch�opc�w w wieku trzech i pi�ciu lat. Matka uciek�a z jakim� facetem do Idaho, a ojciec by� w�ciek�y i wygl�da�o na to, �e nie poradzi sobie z wychowaniem dzieci. Ch�opcy byli a� do b�lu grzeczni, ale ich rysunki ujawnia�y, �e bardzo prze�ywaj� ca�� spraw�. S�dzia, kt�ry wcze�niej przewodniczy� rozprawie, by� sympatycznym cz�owiekiem, ale nowy to bufonowaty ignorant, kt�ry nie uznawa� jakichkolwiek raport�w. Prawnicy obu stron byli ura�eni, �e nie zgadzam si� z ich opiniami. Ostatnio zacz�li�my wraz z Robin rozmawia� o w�asnych dzieciach. Ko�czy�em w�a�nie ostateczn� wersj� raportu, gdy rozleg� si� dzwonek. Podszed�em do drzwi frontowych, spojrza�em przez wizjer i gdy ujrza�em okr�g�� twarz Milo, otworzy�em je. Jego ford sta� zaparkowany uko�nie za pikapem Robin. Z ty�u dochodzi� warkot pi�y elektrycznej i szczekanie Spike�a. - Cze��. Zerkn�� na swego timexa. U�miechn�� si� szeroko, wytar� buty o wycieraczk� i wszed� do �rodka. Nowy perski dywan l�ni� od jedwabistych nitek. Pasowa� do tego wn�trza. Niestety, wszystkie zbierane przeze mnie latami elementy wystroju sp�on�y i �ciany by�y teraz idealnie puste. W ka�dym domu kuchnia stanowi�a dla Milo magnes. Gdy sz