7622
Szczegóły |
Tytuł |
7622 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7622 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7622 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7622 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KLASYKA MNIEJ ZNANA
Micha� Dymitr Krajewski
PODOLANKA
Ksi��k� zakupiono ze �rodk�w
Fundacji Samorz�du Student�w
Uniwersytetu Warszawskiego
Cedons, conforrnons - nous aux tois
de la Natur�, La route �uelle trac�,
est toufours la plus sur�.
Pope. Essai sur Phamme
Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie
Krak�w
(c) Copyright for Klasyka Mniej Znana
by Towarzystwo Autor�w i Wydawc�w Prac Naukowych
UNIYERSITAS, Krak�w 2002
DEDYKACJA
Podstaw� niniejszej edycji jest wydanie Podolanki (z roku 1784) w opracowaniu Ireny �ossowskiej, Warszawa 1992
ISBN 83-7052-481-8
TA1WPN UNIYERSITAS
Projekt okladki serii Ewa Gray
Dedykacja jest to rozumna przym�wka autora, aby co wzi�� za to, �e napisa� ksi��k�. T� cz�� wymowy sk�ada�y przed tym herbarze; dzi� jej ustawy na tym si� zasadzaj�, aby wystawiaj�c wielkie cnoty, a nade wszystko szczodrobliwo�� mecenasa, da� mu jak najlepiej pozna�, Ile ceni� powinien uczon� prac�, na kt�rej si� imi� jego mie�ci.
Cz�stokro� jednak wdzi�czno�� za odebrane �aski bywa powodem autorowi, aby si� dedykacj� wyp�aci�. Wdzi�czno�� jest to pi�kny przymiot duszy, osobliwie gdy o�wiadczenie jest now� przym�wka, aby wam wi�cej czyniono.
Kiedy mniej by�o autor�w, bardziej ich powa�ano i hojniejsi byli mecenasi, uj�ci nadziej�, i� ich imiona przejd� z ksi��k� do potomno�ci. Teraz niejeden z literat�w utyskuje na to, �e pr�no w dedykacji wys�awia� szczodrobliwo��. Aby bez zawodu przypisa� ksi��k�, trzeba by wprz�d wnij�� w interesa i pozna� dobrze mo�no�� i hojno�� protektor�w. Autorowle dzisiejsi spuszczaj� si� na los; nic dziwnego, �e kredytorami czekaj� d�ugo przed pokojem i z r�wnym nieukontentowa-niem, jak tamci, powracaj� do domu.
Nie chc�c doznawa� podobnego niesmaku, chwali� darmo nikogo nie my�l� i dlatego nawet na czele dedykacji mojej nie k�ad� �adnego Imienia.
�UW-K- ol /
l*>"f. �- 10.
/ 6
PRZEDMOWA
Kto ma ma�o do m�wienia, a chcia�by d�ugo gada�, nie zaraz zaczyna od rzeczy; dlatego � ja k�ad� przedmow�. Ta bywa pospolicie najnudniejszym rozdzia�em
ksi��ki, bo w niej autor to tylko pokazuje, �e ma wielki przymiot wieku naszego gadania d�ugo o niczym.
Przedmowy i ksi��ki s� jak materie fabryczne, kt�re coraz bardziej w podlejszym wychodz� gatunku. Od tego czasu, jak kilka tylko g��w dobrze my�le� pocz�o, upad� handel g�odnych autor�w, bo zepsu� si� czytelnik, tak jak smak zwyk� si� psowa� po dobrym obiedzie, i� krzywo patrzemy na niesmaczne potrawy.
Wywi�d�y literat trzyma d�ugo rozumny sw�j towar. Nie mog�c si� go pozby� narzeka na los ludzi uczonych, a je�eli znajdzie jaki spos�b doci�nien�a si� do druku, zachwala jak mo�e w przedmowie, obiecuj�c co� pi�knego i nowego w swej ksi��ce. Co do mnie, nie zaostrzam ciekawo�ci czytelnika mego, ani si� chwal�, ani upokarzam, ani nawet narzekam na to, jakoby przyjaciele moi wyk�adali mi to pismo, albo ksi�garze mimo wiedzy podali je do druku. Pisa�am i kaza�am sama drukowa�, tak jak ci wszyscy robi�, kt�rych skromno�� �ali si� na niedyskretnych przyjaci� i na �akomych ksi�garz�w. To za� by�o mi najwi�ksz� pobudk�, i� ksi��ka jest jak p�e� nasza; nie ka�da z kobiet wszystkim podoba si�, ale ka�da najdzie takiego, kt�ry si� dziwi jej wdzi�kom.
Gdybym chcia�a mie� wiele czytelnik�w, dosy� by by�o po�o�y� przy tytule ksi��ki, �e jest zakazana. M�odzie�, kt�ra takie tylko ksi��ki czyta, posz�aby jak na lep do mnie, ale nadto jestem szczera. Ostrzegam, i� kto lubi gorsz�ce ksi��ki znudzi si� nad moj�, bo w niej nic nie znajdzie, co by go zepsu�o. Jakokolwiek b�d�, nie mam jednak serca spali� co si� napisa�o. Je�eli czytelnik po-ziewa� b�dzie, wolno mu to� samo uczyni�, co by zrobi� z kompani�, kt�ra go nudzi. Chocia� przyr�wna�am ksi��ki do p�ci naszej, wolno�� jednak w obraniu nie czyni takiej zazdro�ci jaka mi�dzy nami bywa. Niechaj-�e m�drzy nie narzekaj� na wielo�� ksi��ek. Chcie�, aby samym tylko dobrze my�l�cym wolno by�o pisa�, jest to zak�ada� monopol na rozum.
�wiat uczony podzieli� mo�na na kilka milion�w ludzi, kt�rzy pisz� i rozumiej�, i� potomno�� wystawia�
im b�dzie kolosy, na kilka tysi�cy, kt�rzy te pisma drukuj� i przedaj� i na kilkaset, kt�rzy je czytaj�. Chce si� ka�dy zabawi�, zrobi si� ksi��ka; trzeba nauczy� kogo, zrobi si� druga, trzeba poradzi�, pocieszy�, zrobi si� trzecia i czwarta; trzeba kogo pochwali�, albo pogani� zrobi si� pi�ta; trzeba je��, a r�kami nie chce si� pracowa�, zrobi si� sz�sta, si�dma i dziesi�ta.
P. Joung w nocach swoich, rad by z niekt�rymi ksi��kami to� samo uczyni�, co si� sta�o z bibliotek� Aleksandryjsk�. Prawda, �e tym sposobem pr�dko by si� �wiat m�dry wyczy�ci�, ale ch�� pisania b�d�c chorob� w ludziach, trzeba by co wiek, a mo�e i pr�dzej nowe zapala� stosy. A do tego kraj nasz nie tak by� �atwy jak insze w paleniu pisma i ich autor�w. Nie ma wi�c lepszego sposobu jako je zostawi� molom, czas to zagrzebie w ple�ni, tak jak kalendarze, kt�re z rokiem ustaj�. Przy takiej ustawicznej odmianie i konsumpcji ksi��ek, niechaj si� nie dziwi czytelnik, �e tylko tytu�y ich znajduje odmienne. Autorowie nasi przepisuj� jedni drugich, a inszy porz�dek s��w, kt�ry daj� cudze rzeczy, inszy pocz�tek albo koniec czyni insz� kombinacj�, a zatyrn insz� ksi��k�. Ja sama wyznaj�, i� pisz�c o sobie, wiele my�li bra�am z jednego bezimiennego autora i z inszych ksi��ek. Niech s�dzi czytelnik �em dosy� szczera, bo pospolicie o tym si� nic nie m�wi. A chocia� ksi��ka moja jest jak Fedra kawka przybrana w cudze pi�ra, mo�e jednak b�dzie jeszcze taki, kt�ry j� i z w�asnych nawet pi�r odrze, a sobie przyprawi.
Jaki by by� cz�owiek zostawiony samej naturze, jest pytanie r�wnie po�yteczne, jak to, o co si� d�ugo m�drcy k��cili, aby wiedzie�, jaki by by� rodzaj ludzki, gdyby by� Adam nie zgrzeszy�. Wiek nasz porzuciwszy szkolne spory o tym, czego nie rozumia�, albo wiedzie� nie m�g�, ma jeszcze ciekawo�� badania, czyli cz�owiek zostawiony samej naturze chodzi�by jak zwierz�ta na czterech nogach, albo czy by go w�os okrywa� jak nied�wiedzia i ma�p� i by�by lepszy od ludzi �yj�cych w spo�ecze�stwie. Orang-outangi i pongosy1 s� bohatyrowle wielu pism wieku naszego. M�drcy dowodz�, i� te stworzenia s� godni przodkowie nasi. Czytaj�c o tym zacnym rodze�stwie pismo, kt�rego autor2 maluje cz�owieka w stanie natury, nie by�am kontenta z wyprowadzenia rodu mego. Wychowana na osobnym miejscu i po wi�kszej cz�ci zostawiona naturze, umy�li�am opisa� przypadki moje. Wiele ludzi pisa�o o sobie; i chocia� to tylko czytamy, co chcieli aby nas dosz�o, ukrywaj�c co nagannego by�o, przekonany jednak b�dzie czytelnik, i� wstyd bynajmniej by mi� nie wstrzyma� wyzna�, �em by�a pon-gosem, albo ourang-outangiem chodz�cym na czterech nogach, gdyby prawda by�a, co m�drcy nasi pisz�.
Urodzi�am si� na Podolu, w tej cz�ci wojew�dztwa, kt�ra odpad�a od Polski. Ch�opka daleko od wsi maj�ca chat�, karmi�a mi� do lat dw�ch sko�czonych, pilnie przestrzegaj�c tego, abym nigdy nie s�ysza�a m�wi�cych. Przyszed�szy do rozumu, obaczy�am si� w wielkiej piwnicy z dziec�uchem jednego prawie co i ja wieku. Ta piwnica by�a murowana, woko�o obita blach� �elazn�, maj�c cztery okna u g�ry, przez kt�re tyle wchodzi�o �wiat�a, ile potrzeba by�o, aby dobrze rozezna� rzeczy.
8
Poczwara jaka�, sk�r� twarz i cia�o okryte maj�ca, raz na dzie� wchodz�c do nas na czterech nogach, nauczy�a nas w dzieci�stwie szuka� po�ywienia w koszyku, kt�ry si� spuszcza� z g�ry. Nap�j mieli�my w wa-n�ence, kt�ra tak�e co dzie� podnosi�a si� i spuszcza�a z odmienion� wod�.
Przep�dzili�my wiek nasz dziecinny skacz�c, biegaj�c i igraj�c z sob�. Najwi�ksza rado�� by�a natenczas, kiedy si� spuszcza� koszyk. Mogli�my ju� wzajemnie my�li nasze t�umaczy�. Niewielkie poznanie, ma�o potrzebowa�o s��w do wyra�enia my�li. Sk�onienie r�ne g�ow�, oczami, r�kami i nogami by�y mow� nasz�, a czego tem� znakami trudno by�o okaza�, g�os formowa� s�owa po prostu wydane z gard�a, kt�rych u�o�enie by�o na kszta�t niemi�ego pisku niekt�rych zwierz�t.
M�odzieniec, kt�regom nazywa�a Ao, co znaczy�o w naszym j�zyku kochanek, przyszed�szy do lat oko�o dwudziestu pocz�� mi o�wiadcza� przyja�� swoj�. Co� nas zastanawia�o patrz�c na siebie, ale serca nasze czyste nie znajdowa�y nic nieprzystojnego w tym, co nam da�a natura. Podobni do owych dzieci, kt�re �yj�c w stanie niewinno�ci nie znaj� jeszcze wstydu, bawi� si� z sob� i z matk�, bij� si� wzajemnie i takie �arty robi�, jakie by obra�a�y ludzi, kt�rym wstyd i poznanie ka�e odwraca� albo mru�y� oczy.
Wielkie pomieszanie sprawowa�am memu Ao, kt�ry wzajemnie czyni� mi� czasem niespokojn�. Czego� nam nie dostawa�o do naszego uszcz�liwienia. Ja cz�stokro� zblad�am, a biedny Ao zdawa� si� smutny. W tym stanie b�d�c raz d�u�ej przyst�pi� Ao do mnie i pocz�� mi nad zwyczaj przyja�� sw� o�wiadcza�. Porzuci�am go, widz�c, i� koszyk (co si� dot�d nigdy nie trafia�o), drugi raz dnia tego spuszcza� si�. Zamiast po�ywienia znale�li�my wod� rumian�, kt�ra by�a tak s�odka i smaczna, �e�my j� oboje wypili. W kr�tkim czasie sen nas nadzwyczajny opanowa�. Obudzona nazajutrz obaczy�am piwnic� krat� przez �rodek przedzielon� i nas od��czonych od siebie. Ta odmiana trwog� jak�� w ob�j-
gu nas sprawi�a. Gdy z daleka pogl�damy na siebie, nadszed� czas, kiedy ordynaryjnie spuszcza� si� koszyk z �ywno�ci�, dwa osobne koszyki i dwoje naczynia z wod� z jednej i z drugiej strony kraty spu�ci�y si�. W obydw�ch jedno by�o jedzenie i r�wna prawie miara. Ucieszeni tym nowym porz�dkiem zapomnieli�my na czas o od��czeniu naszym.
W tym stanie �yli�my przez czas jaki� dosy� spokojnie. Z tym wszystkim bra�a nas ciekawo�� pyta� si� wzajemnie, kto wystawi� nasz� piwnic�? Na co nas od��czy� od siebie? Jaki nasz pocz�tek, sk�d mamy �ycie? Co jeste�my? Na co �yjemy? I co si� z nami stanie? Ao, maj�c bystrzejszy rozum, tak raz do mnie m�wi� zacz��: - Ta piwnica nie zrobi�a si� sama, doskonalszy Ao, ni� my zbudowa� j� i on zapewne ka�e si� spuszcza� koszykom, kt�re nas �ywi�. Je�eli si� nam nie pokazuje, zna� i� nie ma potrzeby, aby�my go widzieli, dosy� go poznajemy z jego chleba, wody i piwnicy. Nie zaprz�tajmy sobie g�owy dociekaniem tego, czego on nie chce aby�my wiedzieli. Nie mo�emy wystawi� podobnej piwnicy, �yjemy w tej, w kt�rej on nas osadzi� i jedzmy spokojnie chleb, kt�ry nam posy�a.
Z tym wszystkim, od tego czasu jak nas od��czono, weso�o�� nasza usta�a z bieganiem i pasowaniem si� z sob�. Jednego poranku spuszczono w koszyku moim pieska, a w drugim, kt�ry by� dla Ao, ma�p�. Te dwoje stworzenia dawa�y nam r�ne my�li. Widzieli�my jakie� podobie�stwo do nas, z tym wszystkim nie tak doskona�e by�y jak my oboje. Ao d�ugo si� im przypatruj�c -te stworzenia - rzek� do mnie - s� podlejsze od nas. Ten, kt�ry stworzy� tych brzydkich ludzi, nie jest tak doskona�y jak ten, kt�ry nas stworzy�. Zapewne nasza piwnica musi mie� dw�ch pan�w. Pies i ma�pa ucieka�y od nas z pocz�tku, wkr�tce jednak g��d je przymusi� szuka� z r�k naszych po�ywienia. Oswoiwszy si� igra�y z sob� i z nami. Ma�pa przeciska�a si� przez krat� i cz�ci� u mnie, cz�ci� u Ao z pieskiem bawi�a.
Przez kilka dni piesek je�� nie chcia� chleba; by� smut-
10
ny, nie igra� z ma�p� i cisn�� si� do mnie, abym go nosi�a. Jednego poranku postrzeg�am, i� si� nie rusza�. Krzykn�am, tak ju� b�d�c przywi�zana do niego jak damy nasze wielkiego �wiata. Wzi�am go na r�ce i przytulaj�c do siebie rozgrzewa�am, mniemaj�c, i� tym sposobem przywr�c� mu �ycie. Poda�am go po tym przez krat� kochankowi memu, kt�ry widz�c strapienie moje, okaza� wiele czu�o�ci. W kilka dni po tym psu� si� pocz�� piesek. Przymuszeni wi�c byli�my od�o�y� go na stron�, a gdy smr�d coraz bardziej si� powi�ksza�, trzeba go by�o dalej jeszcze odsun��. Na koniec znie�� nie mog�c przera�liwego smrodu, po�o�y� go Ao w miejscu naturalnego z nas odchodu. Uwa�ali�my co dzie�, co si� z nim stanie. Niezliczone mn�stwo robak�w, kt�re si� z cia�a jego wyl�ga�y, wielkie nam sprawi�o podzi-wienie. Nie widzieli�my innej przyczyny, dlaczego piesek w takim stanie zostawa� i tak pr�dko przemieni� si� w inn� posta�, z �ycia przechodz�c do �mierci, kt�r�-�my nazywali smrodem, tylko t� jedne, i� je�� nie chcia� chleba. Jedzmy, rzek�am do mego kochanka, gdy si� spu�ci�y koszyki, aby z nami smr�d to samo nie uczyni�, co zrobi� z pieskiem.
Poznanie �mierci gorycz nam przynios�o i pomiesza�o spokojno�� nasz�. Wewn�trzne uczucie zdawa�o si� nam przepowiada� to� samo nieszcz�cie. Pan tej piwnicy, kt�rego nazywa� b�d� Hrabi�, uwa�a� przez szpar� to wszystko, cokolwiek robili�my. Widz�c nas zas�pionych, kaza� spu�ci� w koszyku r��, kt�rej zapach sprawuj�c w nas nadzwyczajne uczucie, byli�my jak w zachwyceniu dziwuj�c si� tej fraszce natury. Wzi�am j� pierwsza z uszanowaniem i nasycona mi�ym zapachem poda�am kochankowi. Ten podobnie, zasyciwszy si� jej wonno�ci�, odda� j� nazad, a gdy na przemian z r�k do r�k przechodzi�a, we dwie godziny zupe�nie zwi�d�a. Ta jej odmiana da�a nam do my�lenia, i� smr�d by� tego przyczyn�. Ao �a�uj�c jej, rzek� do mnie - nie wszystko jest dobre, co pan naszej piwnicy robi, kiedy pozwala, aby smr�d psu� tak pi�kne rzeczy jak by�o to stworzenie.
11
Spuszczono nam po tym papug�, kt�rej pi�kno�� niewypowiedzianie nas zdziwi�a. Rozumieli�my, i� to by� sam pan naszej piwnicy. Ptak strachaj�c si� podlatywa� pocz��, a lot jego nam nieznajomy by� przyczyn�, �e�my go szanowali jak pana naszej piwnicy. Ao po-strzeg�szy, i� pocz�� chleb dzioba� w koszyku, rzek� do mnie, to stworzenie nie jest panem naszym, poniewa� boi si� smrodu i je chleb jak my, aby si� z nim to� samo nie sta�o, co z pieskiem. Papuga �piewa� pocz�a piosenk�, kt�rej kilka razy s�uchaj�c z ciekawo�ci� nauczy�am si�.
Gdy si� koszyki powraca�y do g�ry, najednym z nich siedz�c papuga powr�ci�a si� tam sk�d j� spuszczono. Nazajutrz w koszyku moim znalaz�am zwierciad�o, kt�rego blask mocno mi� zdziwi� i nape�ni� boja�ni�. Oba-czywszy w nim jak�� osob� - by�am d�ugo w zapomnieniu � nierych�om postrzeg�a, i� ta osoba to� samo co ja robi�a. O�mieli�am si� podnie�� zwierciad�o, a nie widz�c w koszyku pr�cz chleba, domy�li�am si�, i� ta osoba jest w samym zwierciadle. Obr�ci�am je ku kracie pokazuj�c kochankowi memu. Ten widz�c twarz swoj� i rozumiej�c, i� mia�am nowego kompana, uderzy� mocno r�k� i st�uk� zwierciad�o na kilka kawa�k�w. Jeden z nich upad� na jego stron�. Ao podni�s� go, odskroba� �ywe srebro paznokciem, a szk�o sta�o si� prze�roczyste. Rzek� wi�c do mnie w te s�owa: - pan naszej piwnicy robi wielkie rzeczy z niczego.
Schowa�am jeden kawa�ek zwierciad�a, kt�ry by� po tym dla mnie wielkim skarbem, gdym pozna�a, i� w nim nie kto inny, ale twarz moja pokazywa�a si�, cz�sto bawi�am si� tym szkie�kiem. By�am weso�a widz�c, i� twarz moja pi�kn� si� pokazuje. A obaczywszy czasem zmienienie, zakopa�am si� w piwnicy, nie chc�c si� pokazywa� kochankowi. Udawa�am s�abo��, migren�, spazmy, wapory. Ju� na ten czas mia�am ton dam modnych i chocia� nie zna�am tych wyraz�w, pierwsz� jednak my�l� moj� by�o, abym si� podoba�a Ao i z�o�y�a na s�abo�� t� odmian� w twarzy, kt�ra mi si� samej nie podoba�a.
12
Ma�pa, kt�r��my mieli dla naszej rozrywki, powr�ci�a si� tak�e w koszyku. Ao by� odt�d pos�pny i zatopiony w my�lach, czasem jak w rozpacz jak� wpadaj�c rzuca� si� na krat� i szuka� miejsca, kt�r�dy by si� m�g� dosta� do mnie. Widz�c, i� wszystkie usi�owania by�y nadaremne, pocz�� z ca�ej si�y wy�amywa� krat�. Hrabia w dziurze sklepienia, przez kt�r� spuszcza�y si� koszyki, kaza� sztuczne ognie zapali�. Kilka w��w ra-cowych spad�o nam na g�ow� z trzaskiem nadzwyczajnym i wielk� nas boja�ni� nape�ni�y. Gdy to wszystko usta�o; - Przyjacielu? - rzek�am do mego kochanka -pan poznaje wszystko, widzi wszystko, s�yszy wszystko. Wyznaczywszy tobie i mnie granice, nie chce, aby� je przechodzi�. �yjmy od��czeni, kiedy si� tak panu podoba i nie gniewajmy go, kiedy si� tym ura�a.
Nazajutrz nie wida� by�o koszyk�w. Pocz�li�my oboje przera�liwie krzycze�. - Ach! m�wi�am do Ao: - pan naszej piwnicy rozgniewany na nas, nie daje nam chleba; chce, aby smr�d w proch nas obr�ci�. Gdym te s�owa ko�czy�a, spu�ci�y si� koszyki, a zamiast chleba or-dynaryjnego, jak nam dot�d dawano, znale�li�my insze jakie� jedzenie podobne do chleba, ale daleko smaczniejsze.
Jak tylko byli�my nasyceni, sen nas nadzwyczajny ogarn��. W tym �nie wyci�gn�ono mnie z piwnicy i zaniesiono do jakiego� pokoju. Obudziwszy si� zdziwio-nam by�a, widz�c si� w ja�niejszym daleko miejscu ni� nasza piwnica. Podziwienie moje pomiesza� nadzwyczajny smutek, nie widz�c mego kochanka. Pocz�am wo�a� na niego przera�liwym g�osem. Natychmiast muzyka s�ysze� si� da�a, kt�rej melodia uspokoi�a nieco pomieszanie moje. Wkr�tce piwnica, kt�rej si� dot�d z podziwieniem przypatrywa�am, z dw�ch stron si� otworzy�a. Obaczy�am cz�owieka wchodz�cego z nakryt� g�ow�, pi�ra jakie� maj�cego na wierzchu, ca�e za� cia�o pr�cz r�k i twarzy przykryte. Trzyma� chleb w r�kach i podaj�c wskazywa�, abym przyst�pi�a. Uciek�am z pocz�tku, ale na koniec odwa�y�am si� odebra� i pobie-
13
g�am do k�ta. Chocia� ten cz�owiek by� ju� s�dziwy, co� jednak nadzwyczajnego uczu�am w sercu moim. Znikn�� mi z oczu, a ja tymczasem wsz�dzie szuka� pocz�am, gdzie by si� ta nowa piwnica otwiera�a. Nie rnog�c dociec dziwowa�am si�, jakim sposobem wszed� do mnie, a st�d wnios�am sobie, i� ten cz�owiek musi by� panem naszych koszyk�w. Pami�taj�c na to, co mi Ao powiada� o dobroci jego, cieszy�am si� t� my�l�, i� dlatego mi� wyci�gn�� kaza� z piwnicy, aby mi� zachowa� od smrodu. A tak pocz�am wi�cej mie� ufno�ci i by�am spokojniejsz�.
We dwie godziny znowu si� pokaza� Hrabia, nier�wnie jak pierwej przyjemniejszy oczom moim. Wysz�am ku niemu skacz�c woko�o, abym przez te znaki okaza�a mu rado�� moj�. Z twarzy jego wida� by�o ukontentowanie, �e mi� widzia� weso��. Nabiera�am coraz wi�kszej �mia�o�ci. Hrabia da� mi jab�ko, sam za� je�� pocz�� drugie. O�mieli�am si� skosztowa� tego owocu i zjad�am go z wielk� chciwo�ci�.
Posta� Hrabiego podobna do postaci Ao; pi�ra, kt�re mia� na kapeluszu, podobne do pi�r papugi, zmniejsza�y we mnie podziwienie i boja��. Przyst�pi�am do niego z wi�ksz� �mia�o�ci� i rozumiej�c, �e mu ho�d winny oddam, zacz�am �piewa� piosnk�, kt�rej si� nauczy�am od papugi. Hrabia kaza� mi� ubra� w suknie, �ci�gn�� sznur�wk� l uczesa� w�osy. Ubi�r ten dodawa� mi wiele wdzi�k�w, dla tej przyczyny �atwom si� przyuczy�a do noszenia sukien, kt�re w pocz�tkach by�y dla mnie niezno�ne.
Starania, kt�re czyni� Hrabia, poj�tliwo��, kt�r� mi� obdarzy�a natura, ustawiczna usilno��, abym si� podoba�a, pos�u�y�y mi do tego, i� w kilka miesi�cy rozumia�am j�zyk polski, mog�am nim m�wi� i pisa�. Hrabia o�wieca� m�j rozum tysi�cznemi wiadomo�ciami. Obcuj�c ustawicznie ze mn�, coraz bardziej sposobi� mi� do poznania rzeczy, kt�re mi� otacza�y. Dnia jednego u�o�y� sobie, aby ml pokaza� widowisko natury. Kaza� mi si� dzie� ca�y w tym pokoju bawi�, kt�ry na to wy-
znaczy� i sk�d widzie� mia�am nieznane dot�d rzeczy. Nie wiedz�c o tym jego zamy�le, przep�dzi�am z nim dzie� ca�y. Nazajutrz, jak tylko �wita� pocz�o, obudzi� mi� i kaza� posadzi� w krze�le, daj�c znak swoim s�u��cym. Natychmiast drzwi wielkie z dw�ch stron otworzy�y si� i uderzy� mi� w oczy blask pi�knego �wiat�a. -Ach! krzykn�am do niego z ukontentowaniem - Jak�e pi�kna piwnica! Ptaki l zielono�� ko�czy�y to wej�rze-nie, kt�re pi�kno�ci� swoj� nowe sprawuj�c podziwienie, porywa�y do siebie zmys�y moje. Ale nied�ugo cieszy�am si� tym zachwyceniem.
Hrabia spoj�rzawszy na zegarek, uderzy� nog� o ziemi�, w tym momencie �ciany si� pokoju zamkn�y, znik-n�o wszystko z oczu, a ja pomieszana spyta�am si�, czyli by ta pi�kna piwnica by�a jego i tysi�czne inne zadawa�am mu pytania. Nauczy� mi�, i� kto inny jest tej piwnicy panem, kt�rego on sam wielbi l za pana swego uznaje. Da� mi jakiekolwiek na ten czas wyobra�enie o Najwy�szej Istno�ci i upewni� mi�, i� cz�sto cieszy� si� b�d� podobnym widokiem, kt�ry mi� tak mocno porywa� do siebie.
Dnia naznaczonego widzie� s�o�ce obudzi� mi� Hrabia przed �witem. Weszli�my do jednego ogrodu, zasadzonego wsz�dzie kwiatami; rodzaj ten niewinny stworze� �yj�cych powi�ksza� wdzi�ki swoje, kroplami rosy obficie z nieba spadaj�cej. Co tylko mi� otacza�o by�o podziwienlem. Ulice drzewami zasadzone, kt�rych ga��zie zdawa�y mi si� wisie� na powietrzu, porywa�y do siebie oczy moje. Rozumia�am, i� je Hrabia przybra� w suknie pi�kniejsze jeszcze od tych, kt�re na sobie nosi�. Widok jasnego horyzontu, wspania�o�� pi�knej piwnicy i okaza�o�� rzeczy, na kt�rem patrzy�a, nape�nia�y dusz� moj� szacunkiem, zmieszanym z podziwie-n�em i boja�ni�. Ale jak�em si� zadziwi�a, obaczywszy s�o�ce? Pe�na uszanowania ku niemu, bior�c go za pana pi�knej piwnicy, pocz�am mu wyrz�dza� cze�� oso-bliwsz�, kt�r� okaza� chcia�am skakaniem. Hrabia pozna� b��d m�j. - Gwiazda, kt�r� widzisz - rzek� do mnie
14
15
- nie jest panem piwnicy, ale pochodni� �wiata i ojcem czterech cz�ci roku.
Zaprowadzi� mi� potym do domu, podobnego prawie do owej piwnicy, w kt�rej by�am wychowana. Dziwi�o mi� mocno, i� ludzie wol� raczej mieszka� w piwnicach zewsz�d zamkni�tych l ulepionych z ziemi, ni�eli w tak pi�knej piwnicy, jaki jest �wiat, tak jasne l wysokie sklepienie maj�cy, jakie s� ob�oki. - C� to - rzek�am do niego - gniewasz si� na pana tak pi�knej piwnicy, kiedy wolisz mieszka� mi�dzy kamieniami, ni� patrzy� na tak pi�kne cuda, kt�remi on oczy twoje bawi�?
Wypogodzone niebo zachmurzy�o si� w jednym momencie. Upatrywa�am tu l �wdzie jak g�ste i czarne chmury posuwa�y si� i jedne za drugimi nast�powa�y. Gdy si� �mi� coraz bardziej pocz�o, rzek�am do Hrabiego: twoja pi�kna piwnica psuje si�, Ju� nie widz� ani twego s�o�ca, ani sklepienia jej jasnego. Trwalsza jest ta, w kt�rej by�am wychowana. Czyli� smr�d miesza si� tak�e do rz�du �wiata tego? W tym ha�as straszny i przera�aj�cy uszy da� si� s�ysze�, ca�a piwnica zdawa�a si� jakby by�a w ogniu. - Ach! - zawo�a�am - smr�d twoje s�o�ce poch�on��. Grzmot i deszcz coraz si� bardziej powi�ksza�. Dr�a�am z boja�ni to s�ysz�c. Sztuczne ognie, kt�re widzia�am b�d�c jeszcze w wi�zieniu, by�y prawie niczym wzgl�dem ognia, kt�rym atmosfera pa�a�a. Hrabia r�nymi sposobami cieszy� mi� i uspokaja�. Pyta�am si� go, czego by pan jego piwnicy tak mocno ludzi straszy�? - Dlatego - odpowiedzia� mi - wydaje ten �oskot, a�eby skropi� wod� chleb, kt�ry jemy. - Czyli� mo�e to, co ty nazywasz grzmotem, sprawi� smr�d ludziom? -Bez w�tpienia - odpowiedzia� Hrabia -je�eli by w kogo uderzy�. Co rok wygubia jakie sto ludzi, pali domy nasze, zwala kominy, a najcz�ciej uderza w wie�e. - Dla-czego� ty si� nie boisz tego �oskotu, kt�ry smr�d da� mo�e ludziom? - C� chcesz - rzecze - abym czyni�? Przeszkodzi� nie mog� skutkom natury. Trzeba to spokojnie przyj��, czemu zapobiec nie mo�na. Usta�a burza, s�o�ce si� pokaza�o daleko ja�niejsze. Pyta�am si�
16
Hrabiego, czemu ten ogie� pozwala, aby go zas�ania�y chmury? Ta gwiazda - rzek� do mnie - sama jest przyczyn� ha�asu, kt�ry� dopiero s�ysza�a. - Tak pi�kne stworzenie, a tyle czyni z�ego? - Jeszcze ono wi�cej z�ego robi, jednak�e filozofowie nasi angielscy powiadaj�, �e jest najlepsze ze wszystkich, kt�re mog�y by� stworzone.
Wyszli�my na dw�r. Hrabia postrzeg� ptaka jakiego� siedz�cego na drzewie, wzi�� kij d�ugi, �oskotu strasznego narobi�, a ptak upad� na ziemi�. Ha�as, kt�ry wyszed� z jego kija i p�omie� o ziemi� mn� uderzy�y, przyszed�szy do siebie, rzek�am do niego: - Jak�e jeste� straszny; grzmot tw�j bardziej mnie przerazi�, ni� ten, kt�rym s�ysza�a. Rzu� od siebie ten kij, kt�ry tak wielki robi �oskot. Ale c� to? smr�d opanowa� ptaka, czemu� tak z�y jeste�? C� ci z�ego uczyni�o to niewinne stworzenie? - Chc� go zje�� - odpowiedzia� Hrabia. - Nie powiada�e� mi, i� �ycie jest stan najdoskonalszy? Dla-czeg� rzecz tak doskona�� w nic obracasz? - Bo jestem �akomy i chc� dogodzi� mej ��dzy. - Da��e� �ycie temu stworzeniu? - Nie, ma go z r�k Najwy�szego Pana. -Jak�e chcesz odbiera� mu �ycie kiedy� mu go nie da�? Pozwoli��e ci to Pan tw�j? Nie obra�asz�e go przez to? Zacz�am po tym rzewliwie p�aka�. Hrabia, aby mi� uspokoi�, spyta� si� czego bym p�aka�a? - Dlatego - rzek�am - i� ty jeste� z�o�liwy, bo twoim ogniem z kija mo�esz ze mn� to� samo uczyni�, co� zrobi� z tamtym stworzeniem. - Nie b�j si� - rzek� do mnie. - �ycie twoje jest mi bardzo mi�e. Wiele mi dawa� przyczyn, aby si� usprawiedliwi� przede mn�, jednak�e �adna z nich nie mog�a mi� uspokoi�. Najgruntowniejsza ta by�a, i� on
jest mocniejszy.
Weszli�my po tym do ogrodu, w kt�rym zapach jak bywa po deszczu, nier�wnie si� wi�kszy rozchodzi�. Nie �mia�am ruszy� nog� postrzeg�szy, i� kilka robak�w przez nieostro�no�� zdepta�am. Z boja�ni� post�puj�c - czemu� - rzek�am do Hrabiego - idziesz tak nieuwa�nie, nie patrz�c pod nogL^feka�dym krokiem zadajesz
l
smr�d �yj�cym stworzeniom. Masz�e jeszcze jakie przyczyny, aby� usprawiedliwi� twoje okrucie�stwo? - Tak jest - odpowiedzia� Hrabia. - Ca�a natura w�asn� si� utrzymuje zgub�; rozmno�y�a na ziemi niezliczone mn�stwo istno�ci, kt�re utrzymuj� �ycie swoje utrat� �ycia drugich; zguba jednych staje si� pokarmem i wzrostem dla drugich; ka�dy rodzaj tak jest rozmno�ony, i� obawia� si� nie potrzeba, aby kiedy zgin��. Robactwo, kt�re depc�, jest tylko punktem niesko�czonej linii, jak� jest �wiat ca�y. - S�owa twoje - rzek�am - s� pr�n� mow�, nigdy nie uwierz�, aby� by� sprawiedliwy. Gubisz cz�� tego robactwa i �le robi�c rozumiesz, i� czynisz �ask� tym, kt�rych wyt�pi� nie mo�esz. Dobrodziejstwa twoje s� osobliwsze. Da� mi i na to dosy� przyczyn, a�eby mi wy�o�y� sw�j spos�b my�lenia. Z tym wszystkim, post�pki jego mocno mi si� nie podoba�y; bardzo ma�o dobrego widzia�am w jego piwnicy, owszem przeciwnie, wiele z�ych rzeczy, a co wi�ksza, w nim samym.
S�o�ce pocz�o mi si� naprzykrza�. - C� to? - rzek�am do Hrabiego - twoje s�o�ce przykro�� mi czyni, nie jest tak dobre, jakem s�dzi�a o nim, poniewa� blaskiem swoim staje si� dla mnie niezno�ne. Weszli�my do pa�acu, przybli�y�am si� do zwierciad�a, w kt�rym postrzeg�szy twarz moj� zmienion�, spyta�am si� mego opiekuna (tak nazywa�am Hrabiego), jaka by tego by�a przyczyna? Dowiedzia�am si� od niego, i� s�o�ce twarz mi opali�o i p�e� moj� zepsu�o. Rozgniewana tym przypadkiem, odt�d znienawidzi�am s�o�ce.
Na p� godziny przed zachodem zaprowadzi� mi� Hrabia do ogrodu. Obaczy�am jak s�o�ce ko�czy�o bieg sw�j i coraz bardziej w oczach moich ros�o. Czasem promienie swoje o�ywiaj�c rzuca�o je na ziemi� i ca�e w ogniu, pogl�daj�c niby na nas zdawa�o si�, i� nas porzuca z �alem. Z przeciwnej strony miejsca tego postrzeg�am wschodz�c� gwiazd�, daleko przyjemniejsz� i �agodniejsz�. Mog�am nie mru��c oka patrze� na blask jej umiarkowany. Spojrzawszy wy�ej, obaczy�am to skle-
18
pienie, na kt�rym wisia�y p�omienie i �wiat�a ba�wany, przykryte potym wilgotn� � ciemn� zas�on�. Jak�e dopiero by�am zadziwiona, z nag�a postrzeg�szy z�otych gwiazd miliony, kt�re si� przebija�y przez ciemn� zas�on�. - Ach! Opiekunie m�j �askawy! - zawo�a�am -jak�e twoja piwnica jest pi�kna! Jak sklepienie jej iskry obsypa�y! Jak Pan tw�j jest pot�ny we dnie i w nocy! Jaka spokojno�� panuje w tej piwnicy. Jak�e mi�e jest to powietrze ch�odne, kt�re bior� w siebie! To jego powiewanie o�ywia m�j oddech, li�cia drzew twoich maj� si� do spoczynku, ptaki twoje usta�y �piewa� piosnki, milczenie ich co� ma w sobie skrytego. Odesz�am od siebie, maj�c zmys�y upojone rozkosz�, gdy z nag�a wrzask przera�liwy ptak�w nocnych odbi� si� o uszy moje. Strwo�ona tym ha�asem spyta�am si� Hrabiego, sk�d by ten wrzask przera�liwy pochodzi�. - S� to ptaki
- rzecze do mnie - kt�re ludzie zowi�ptakami smrodu.- Dlaczego� Pan tw�j stworzy� je, aby miesza�y spokojno�� nocn�? Twoje puchacze, postu�ki, sowy, nie-dopyrze... s� stworzenia okropne. Opiekun m�j wy�o�y� mi, jak m�dre jest rozporz�dzenie Najwy�szej Istno�ci, wzgl�dem wszystkich stworze�, chcia� mi da� pozna�, i� te nawet ptaki s� ozdob� jego piwnicy. Ale ja wrzasku ich cierpie� nie mog�c uciek�am do pa�acu.
Nazajutrz Hrabia wdzia� na siebie suknie, kt�re si� mocno �wieci�y. Nie mog�am utrzyma� w sobie �miechu, patrz�c na niego, gdy si� ubiera�. Mia� kiesze� czarn�, w kt�r� w�o�y� w�osy. G�owa jego by�a posypana prochem bia�ym. Ciekawo�� mi� wzi�a spyta� go, co by znaczy� ten proch bia�y? - Jest to m�ka - rzecze -z kt�rej si� chleb robi. - To wi�c dla uszanowania Pana piwnicy, sypiesz proch chlebowy na twoje w�osy? - Nie
- odpowiedzia� Hrabia - czyni� to dla przypodobania si� ludziom, a najbardziej damom. - Albo� to damy lubi� bia�e w�osy? - Owszem przeciwnie, nie kochaj� ju� tych m�czyzn, kt�rym w�osy zbielej�. - Nie rozumiem tego? Powiadasz, i� sypiesz proch bia�y na w�osy twoje, aby� je pobieli� i podoba� si� damom, a znowu m�wisz, i�
19
kobiety nie lubi� bia�ych w�os�w? Wy�o�y� mi Hrabia, jak lata czyni� w nas r�nic� i odmieniaj� kolor w�os�w naszych. Pozna�am r�ne stopnie wieku ludzkiego, a st�d przyzna� musia�am, i� kobiety sprawiedliwie czyni�, gdy nie kochaj� starych, bo ich jest wina, i� maj� bia�e w�osy. Zastanowiwszy si� potym nad sob�, rzek�am do Hrabiego: - To� i ja b�d� stara? - Tak jest -odpowiedzia�. - Ach? Tym gorzej! Nie jest�e to jedno z najwi�kszych nieszcz��, kt�re ma w sobie twoja piwnica? - To z�e jest daleko niezno�niejsze dla pi�knej damy, ani�eli smr�d sam, kt�rego si� l�kaj�.
Mia� jeszcze kij pod swoj� sukni�, kt�ry wisia� z lewego boku. Spyta�am si� go, co by znaczy� ten ro�en czarny, kt�rym on ty� sobie os�ania�. - Jest to szpada -rzecze - sztylet ostry, kt�ry smr�d daje ludziom. Ach! na c� to nosisz przy sobie? - Na to, abym si� z tego szczyci�, bo samym tylko szlachetnym osobom wolno jest nosi� ten or�, aby go za�ywali w potrzebie. - Jak�e mo�e by� tego potrzeba? - Przedtem broni�c si� nieprzyjacio�om, kt�rzy na kraj napadali, starzy i m�odzi nosili ten or� przy boku, daj�c przez to pozna�, i� zawsze gotowi byli do boju, �e waleczno�ci swojej winni rozprzestrzenienie granic i ubezpieczenie maj�tku swego. Teraz zamiast pa�asza z odmiennym strojem nasta�a szpada, kt�rej u�ywamy albo dla okaza�o�ci, albo dlatego, aby�my si� wsp�lnie k�uli o rzecz �miechu godn�, m�wi�c: honor m�j tego wyci�ga.
-Ach! okrutniku! trzeba�, aby� si� dopuszcza� takiej zbrodni! Masz u ty�u twego szpad�, grzmot na ko�cu kija, kt�rymi smr�d zadajesz, czyl�� ci si� s m r � d podoba? Kiedy go tak �atwo inszym dajesz. - Nie, owszem boj� si� go r�wnie jako i ty. Wy�o�y� mi potym, co to jest punkt honoru, jakim sposobem mo�na si� przystojnie zarzyna� i co jest okazj� pojedynk�w. Pozna�am dziko�� ludzi �yj�cych w spo�ecze�stwie, �e s� poczwary, kt�re mi�o�� w�asna i pycha przyswoi�a.
Przerwa�a nam dalsz� rozmow� �ona kmiecia, kt�ra pod ten czas wesz�a. Ta niewiasta trzyma�a na r�kach
20
swoich szmat�, z kt�rej wy�azi�a g�owa, podobna nieco do g�owy ludzkiej. Twarz jej by�a tak czarna, �em si� wstrzyma� nie mog�a, abym si� nie spyta�a, co by tego by�a za przyczyna. Powiedziano mi, i� s�o�ce tak j� opali�o. Powt�rnie wi�c rozgniewa�am si� na s�o�ce. Pyta�am si� potym, co za figurk� okr�con� w szmat� trzyma�a na r�kach? Powiedziano mi, i� piastuje dzieci� -C� to za dzieci� - rzek�am z podziwieniem - nie ma ani n�g, ani �apek? Nauczono mi�, i� to jest zwyczaj pole-rownych narod�w, dusi� dzieci w pieluchach. Os�dzi�am u siebie, i� te polerowne narody s� dzikie i barbarzy�skie.
Hrabia zaprowadzi� mi� potym na folwark, gdzie oba-czy�am wiele stworze� r�nego rodzaju, na kt�re patrz�c z wielkim ukontentowaniem uwa�a�am ich sk�ad i odmienno��. Kogut w po�rzodku kur zdawa� mi si� by� najprzyjemniejszy. Posta� jego i ch�d wspania�y mocno mi� bawi�y. Odwr�ci�am si� na bok, s�ysz�c ryczenie jakiego� stworzenia. Hrabia mi powiedzia�, i� to zwierz� zwa�o si� os�em. Pospolicie maj� go ludzie za najg�upsze ze wszystkich zwierz�t. Pozna�am, �e jego brzydko�� czyni go g�upim u ludzi. - Ty, widz�, z powierzchowno�ci s�dzisz o rzeczach - rzek�am do Hrabiego - sk�ad cia�a, kt�ry ci si� nie podoba, jest u ciebie g�upstwem. - Tak jest - odpowiedzia� - cz�stokro� nawet o ludziach s�-dziemy z sukni, kt�r� nosz� na sobie. Jest pewny rodzaj okrycia, na kt�ry patrzy� nie chcemy, dlatego i� pod tak� sukni� wystawujemy sobie cz�owieka nieumiej�tnego. Ci, kt�rym si� zdaje, i� lepiej my�l� jak �wiat ca�y, gardz� takimi lud�mi, pierwej ni� ich poznaj�. A cz�stokro� rozum, tak jak dobry rodzaj drzewa pod grub� si� kor� ukrywa, gdy przeciwnie z�oto i jedwabie s�u�� cz�sto za p�aszczyk, kt�rym si� zas�ania g�upstwo.
Obaczy�am potym dwoje wielkich zwierz�t, przywi�zanych do ma�ej, ale pi�knej piwnicy. Hrabia przyst�pi� do nich, przez co mi� niezmiernie zmiesza�. Te zwierz�ta chocia� by�y t�uste i wysokie, da�y si� g�aska�. Hrabia kaza� mi wnij�� do ma�ej piwnicy, kt�r� nazwa� ka-
21
ret�. Com tylko tam wesz�a, pocz�y natychmiast zwierz�ta biega� z moj� piwnic�. Rozumia�am, �e lec� po powietrzu. Wszystko ucieka�o przede mn�, a to mi� tak mocno zmiesza�o, i� krzycze� ze wszystkich si� pocz�am. Hrabia g�os m�j us�yszawszy, kaza� zatrzyma� piwnic�. Wysz�am z niej z wielk� rado�ci�, skar��c si� na niego, i� mi� przestraszy�. Opiekun m�j, aby mi� uspokoi�, m�wi�, i� te zwierz�ta i piwnica s� dla wygody ludzkiej. Ale to wszystko, co mi d�ugo powiada�, by�o nadaremne. Kto ma zdrowe nogi, m�wi�am, nie potrzebuje cudzych. Dziwuj� si� jak mog� ludzie podawa� si� na niebezpiecze�stwo, gdy z tej piwnicy �ami� sobie nogi i r�ce. Z tym wszystkim do ka�dej rzeczy przyucza�am si� poma�u. Podoba�a mi si� ta piwnica i te zwierz�ta, pozna�am ich po�ytki, kt�re przynosz� ludziom i takie do nich zabra�am przywi�zanie, jakie maj� pospolicie m�odzi panowie, oflcjerowie � pra�aci.
Posz�am potym z Hrabi� tam, gdzie wiele by�o ma�ych piwnic, kt�re miejsce wsi� nazywano. Obaczy�am wiele dziwnych ludzi, kt�rzy mi� przestraszyli. Jedni byli bez r�ki, drudzy bez nogi, inni bez oczu, jeden z nich siedzia� w miejscu. O! niebo, co za brzydcy ludzie, rzek�am do siebie. Zatrzymali�my si� przez czas niejaki na tym miejscu. Cz�owiek, kt�ry nie mia� r�ki, post�puj�c z wolna, przyszed� do Hrabiego prosi� go, aby mu da� pieni�dzy, bo od dw�ch dni ju�, jak powiada�, nie jad�. Hrabia da� mu trzy z�ote. - Dlaczeg� pan jego - spyta�am si� -nie daje mu chleba? W tym obr�ciwszy si� na stron�, obaczy�am piwnic� pe�n� chleba, zawo�a�am owego n�dznego cz�owieka, pokazuj�c mu, i� ma dla siebie �ywno��. - Przyjacielu - rzek�am - oto chleb, o kt�ry prosisz. Hrabia pozna� moj� omy�k�. - Rozumiesz�e - rzek� do mnie - i� wolno jest temu cz�owiekowi bezkarnie bra� st�d chleb dla siebie? Gdyby to uczyni�, dano by mu smr�d zaraz. -Jak�e? Nie m�wi��e� mi po tyle razy, �e cz�owiek nie jedz�c chleba w s m r � d wpada? - Prawda - odpowiedzia� mi na to. - Za c� teraz m�wisz, �eby mu smr�d zadano, gdyby si� odwa�y� bra� chleb
22
z tej piwnicy? Da� mi pozna� Hrabia pocz�tki ustanowienia spo�ecze�stwa ludzkiego, ubezpieczenie w�asno�ci ka�dego przez prawa, kt�re pod utrat� �ycia przykazuj� nie bra� nic nikomu i swoim si� kontentowa� maj�tkiem. - Kt� te prawa stanowi� - spyta�am go si�? -My sami ludzie - odpowiedzia� mi - dla spokojno�ci naszej. - Sam wi�c takie stanowisz prawa, kt�re smr�d zadaj�? Nie rozumiem tego. - Ten ubogi cz�owiek - rzek� Hrabia -je�eli chce chleba, musi pracowa�, tak jak rzemie�lnicy i kmie�, kt�rego� �on� widzia�a. - Jak�e ma pracowa�, kiedy jedn� tylko ma r�k�? C�eby� sam robi�, gdyby� by� jak on bez r�ki? - B�d�c kalek�, powinien prosi� o ja�mu�n�, kt�r� mu da ka�dy z ochot�. -Czy� zawsze dostanie tej ja�mu�ny, kiedy potrzebuje? -Czasem odm�wi� mu i nic nie dostanie. - Ach! jeste� okrutny! Wiesz, �e ten cz�owiek nie mo�e sobie zarobi� na chleb i co by� mia� uprzedzi� jego potrzeby daj�c mu wspomo�enie, zapominasz o nim tak, i�by zgin��, gdyby sam nie cisn�� si� do ciebie, �ebrz�c mi�osierdzia i n�dz� swoj� wzruszaj�c w tobie lito��. Nie jest�e to ohyd� dla ludzi zostawi� nieszcz�liwych w stanie ich n�dzy? Nie wstydzisz�e si� widzie� ich w ostatniej niedoli, nosz�cych z sob� sw�j ucisk i nieszcz�cie? Pokazuj�cych stargane si�y, albo zw�tlone chorob� i te rany oczom twoim wystawuj�cych, na kt�re patrz�c wzdryga si� natura? Przyznaj, i� twarde serce maj� ludzie w twojej piwnicy.
Podten czas �lepy graj�c na lirze, zbli�y� si� do nas prosz�c o ja�mu�n�. - Dlaczego ten cz�owiek - rzek�am do Hrabiego - nie maj�c oczu gra na lirze? Czyli� kon-tent jest z tego, �e nic nie widzi i woli by� �lepym, ni� u�ywa� oczu? - Nie - odpowiedzia� Hrabia - gra dlatego, aby nas pobudzi� do lito�ci. - Jak�e, to� jeszcze nie jeste� czu�y najego nieszcz�cie? Trzeba� w tobie wzbudza� lito�� weso�o�ci� i �alem? Osobliwszym sposobem jeste� mi�osierny.
Id�c dalej drog� weszli�my do lasu. Prosi�am mego opiekuna, aby zszed� nieco na stron�. Przechodzi�am
23
si� przez niejaki czas po tym miejscu rozkosznym, kt�rego ch��d, pi�kno�� � jakie� milczenie porywa�y mi� do siebie. Uczulam w sobie, i� las jest miejscem najspo-sobniejszym do tego, aby si� zastanowi� nad sob� i zebra� roztargnione my�li. Mi�a osobno�� zaprasza�a mi� abym si� tam zosta�a. Opowiedzia�am opiekunowi memu ch�� zostania w tym lesie. Pan twojej piwnicy zrobi� to miejsce dla ludzi, dlaczego� opuszczaj� je i robi� sobie mieszkania w kamienicach, na kszta�t jaszczurek i �wierczyk�w.
Z niewypowiedzianym �alem przysz�o mi rozstawa� si� z tym lasem. Powr�cili�my do pa�acu, gdzie st� by� zastawiony r�nymi potrawami, kt�re wydawa�y zapach podobny do gnij�cego cia�a. Wzdrygn�am si� pytaj�c, co by znaczy�o to przygotowanie, kt�re widzia�am przed sob�. - Jest to m�j obiad - odpowiedzia� Hrabia. - To jest ciel�ca g�owa; to sztuka mi�sa, w tym naczyniu jest zupa, to za�, co przy niej stoi, jest po�ladek barani. Na drugim ko�cu pasztet z grzybami, ciel�cin� i karczochami. Zdziwi�o mi� to, widz�c Hrabiego z zimn� krwi� wyliczaj�cego te potrawy. Zadziwiona takim obiadem rzek�am z czu�o�ci� do niego: - Ach! okrutniku! Jak�e �miesz po�era� te stworzenia, kt�rym pan tw�j da� �ycie, gubisz je umy�lnie dlatego, a�eby� nimi brzuch tw�j na�adowa�. Jak�e by� mo�esz tak dziki, aby� pozwala� na rze� niewinnych bydl�t i patrza� sam na te okrucie�stwa oboj�tnym okiem? Roze�mia� si� Hrabia. - To, co ci� dziwi, jest rzecz tak u nas pospolita, i� r�wnie patrzymy na ni�, jak na wod�, kt�ra p�ynie w rzece. Jest takich kilka miejsc w ka�dym wi�kszym mie�cie, gdzie wystawuj� na widok �wierci bydl�t krwi� oblane i odarte ze sk�ry. Jatki nasze zara�aj� powietrze trupem r�nego rodzaju zwierz�t. Zarzynamy tysi�ce wo��w, ciel�t, baran�w i ca�� prawie natur� bardziej dla zbytku, jak dla utrzymania �ycia naszego. - Albo� ci da�a natura te zwierz�ta na to, aby� je po�era�? - Owszem natura nam da�a chleb � owoce; ale nie chc�c na nie pracowa�, przej�li�my dziko�� tygrys�w i wilk�w, kt�re po�eraj� inne
24
niewinne stworzenia. - O! Jak�e dobre wzory wybra�e� dla siebie! Ale jak mog� by� ludzie tak dzicy, i� zarzynaj� niewinne stworzenia, jakie s� baranki? - Po wszystkich miastach i po wsiach wszystkich prawie s� tacy ludzie, kt�rych rzemios�o jest zarzyna� bydl�ta r�nego rodzaju. Kupuj� je na ten koniec i ta r�ka, kt�r� przed-tym liza� niewinny baranek, gard�o mu odrzyna. W� wypracowany w p�ugu idzie pod m�ot rze�nika, kt�rym go zabija. Damy nasze, kt�re si� tak mocno szczyc� czu�o�ci�, mijaj� jatki bez �adnej lito�ci. Widok tych trup�w, cz�onki ich obumar�e, krew, kt�ra si� zewsz�d s�czy, bynajmniej je nie przera�a. - A gdyby w Warszawie by�y takie miejsca, w kt�rych by to� samo robiono z lud�mi, co robi� ze zwierz�tami, czyli damy twoje tak czu�e przechodzi�yby tamt�dy z podobn� spokojno�ci�? Co innego jest widzie� cz�owieka. Delikatno�� dam naszych patrzy� by im nie da�a na to bez lito�ci. Czemu� nie maj� podobnego serca ku biednym barankom, kt�re ci� okrywaj� we�n�? Rozumiesz�e, i� ta lito�� by�aby mniej chwalebn�, gdyby j� okazywa�y nad ka�dym stworzeniem �yj�cym?
-Nie rozumiej, kochanko, aby damy nasze do samych tylko ludzi rozci�ga�y sw� lito��. Lubi� z natury odmian�, a przez to �atwo przywi�zuj� si� do innych stworze� i wi�ksze w nich miewaj� upodobanie ni� w tym, co by sprawiedliwiej kocha� powinny. Nie m�wi� nic o m�ach, kt�rzy pospolicie nie s� milszemi be-styjkami dla nich, jak papuga, kanarek lub piesek; czy-li� nie umieraj� z �alu, gdy jednemu z tych stworze� stanie si� co z�ego, a tym bardziej gdy zdechnie. - Twoje damy, jak widz�, nad temi tylko stworzeniami okazuj� lito��, kt�rych nie jedz�. Ale c� za przyczyna, �e nie jedz� piesk�w, c� jest lepszego piesek od wo�u, ciel�cia i baranka, i� z tamtym si� pieszcz�, a te wyrzynaj�? - Poniewa� do takich potraw nie jeste�my przyuczeni. Przodkowie nasi jedli cz�stokro� najbrzydsze potrawy, ale ps�w nigdy nie jedli. - Zdaje mi si�, i� tylko samo przyzwyczajenie czyni r�nic� mi�dzy tob� i samojedem.
25
Przyznaj, i� jeste� dzikszy, ni� tamte nieo�wiecone narody, one po�eraj� nieprzyjacio�y swoje, ty zarzynasz niewinne stworzenie bez lito�ci i �miesz je po�era� bez �adnego wstr�tu. Mniejsze daleko jest okrucie�stwo pa�� si� nie�yj�cym stworzeniem, jak zabija� je dogadzaj�c swemu ob�arstwu.
Hrabia miesza� do potraw mi�snych proszki i jak�� wod�, kt�re nazywa�: pieprzem, sol� i octem. Pyta�am si�, dlaczego ka�dy kawa�ek mi�sa k�ad� w proszek soli i pieprzu? - Bez. tej przyprawy - odpowiedzia�, mi�so nie mia�oby tyle smaku i tyle ostro�ci, aby przyjemne by�o w ustach. - Ach! Kochany przyjacielu! Nie widzisz�e, i� natura nie dla ciebie stworzy�a mi�so, poniewa� bez soli i pieprzu usta twoje i j�zyk nie znajduj� �adnego smaku.
J�zyk tw�j jest jak piwniczny, kt�ry ci natura da�a, aby� pr�bowa� co s�u�y �o��dkowi twemu. Przypraw� mi�sa oszukujesz twego piwnicznego i rozumiesz, i� oszukuj�c natur�, czynisz to, co ci strwo�na ka�e. Widz�, i� ludzie twojej piwnicy s� bezrozumni.
Strwo�ona t� krwaw� uczt�, prosi�am Hrabiego, aby mi opowiedzia� nazwiska tych wszystkich potraw szkaradnych, kt�re by�y na stole.
- Jak�e nazywasz t� rzadk� polewk�, kt�ra jest w wielkim naczyniu, kt�rej zapach i para oddech we mnie tamuje? - Jest to wygotowany sok z tego kawa�ka wo�u, kt�ry widzisz na drugiej stronie. Zrobiono go przy ogniu d�ugo warz�c. - Jak�e? - To� rozumiesz, i� ogie� nie zepsu� tego mi�sa i nie skazi� jego istoty odmieniaj�c kolor? Ten sos wyci�niony nie sprawi strasznego wzburzenia w �o��dku twoim i nie zostawi kwasu, kt�ry ci� wzbudza� b�dzie do dziko�ci i okrucie�stwa i nadwer�y zdrowie twoje? Mocno si� dziwuj�, i� do tak podesz�ego wieku przychodzisz, maj�c po�ywienie z zgnitych potraw i zepsutego cia�a.
Obaczy�am kiszki. - Z czeg� te rurki czarne - spyta�am si� Hrabiego? - Jest to mieszanina - odpowiedzia� mi - krwie bydl�t z ich t�usto�ci�, do czego k�adzie si� tak�e wiele soli, pieprzu i korzeni. - Zadr�a�am na to. -
26
Ach! Czy� nie dosy� masz na tym, i� jesz cia�o zwierz�t, trzeba� jeszcze aby� to, co je o�ywia? Jak�e! To ten sok czerwony, kt�ry p�ynie w ich �y�ach, gasi w tobie pragnienie? Ach! Okrutniku, czemu�e� mi� nie zostawi� w mojej piwnicy? Dr�� z boja�ni, widz�c, i� �y� musz� po�r�d tych ludzi, kt�rzy si� tak obrzydliwemi potrawami karmi�.
Ka�dy p�misek nowe jakie� oznacza� okrucie�stwo. Ale kiszki i g�owa ciel�ca, najbardziej mi� przera�a�y. -Jak�e mo�esz znajdowa� smak w takim paskudztwie, jakie ma w sobie g�owa? Po�ykasz wszystko; m�zg nawet tego stworzenia, jego pocz�tek czucia i ruchania si� jest twoj� potraw�. - Tak - odpowiedzia� Hrabia -jemy g�ow�, nogi, �apy, j�zyk, uszy, oczy, serce, p�uca, wn�trzno�ci, a czasem i sier� z �aski naszych kucharz�w, kiedy si� spij�. - Jesz�e tak�e �wini�, to zwierz� tak brzydkie i �yj�ce paskudztwem? - Cia�o jego, t�uszcz, krew, jelita, s� jad�em bardzo smacznym dla nas. Wszystkie stworzenia staj� si� pokarmem dla ludzi. Jemy te robaki, kt�re p�ywaj� w wodzie, �aby, w�e, �limaki, ��wie... S� tak�e narody, kt�re jedz� psy, konie, wilki, koty i inne brzydkie stworzenia. - Nie masz brzydszego nad ciebie - odpowiedzia�am - kt�ry to wszystko po�erasz.
Zastawiono st� inszemi potrawami. Obaczy�am koty odarte ze sk�ry i spalone, ptaki, koguty, kury. Te stworzenia tak przyjemne oczom, gdym je �yj�ce widzia�a na folwarku, byty szkaradne i obrzydzenie mi sprawia�y. M�j opiekun z wielk� spokojno�ci� odcina� nogi i skrzyd�a tych bestii i jad� te �wierci ponadcinane i cuchn�ce z wielkim apetytem.
Nasyciwszy si� da� znak. Zdj�to wszystkie p�miski z sto�u i znowu go inszemi potrawami zastawiono. Ju� to trzeci raz widzia�am tak� odmian� p�misk�w. Zadziwiona takim zbytkiem zawo�a�am: - O! przyjacielu, ile przyprawy, ile okrucie�stwa, aby uspokoi� tw�j apetyt! Widzia�am na stole twoim tyle potraw, ile by dosy� by�o aby nasyci� to, co ty wsi� zowiesz. Nie ma
27
ko�ca twemu obiadowi? Jakim�e sposobem tw�j �o��dek, kt�ry nie jest wi�kszy jak kiesze� u sukni, mo�e to w sobie pomie�ci�? Jak si� nie rozp�knie od tych potraw, kt�remi� go nadzia�? Smr�d ci� opanuje, bardzo si� boj� o ciebie.
W tym trzecim daniu najznaczn�ejszym by�a �opatka jakiego� bydl�cia czarna jak sadze w kominie. Rozumia�am, i� m�j opiekun wszystko odda nazad co ma w �o��dku, gdy mu przyniesiono t� �wier� szkaradn� i okopcia��; alem si� zadziwi�a, widz�c go, i� si� wzi�� do no�a, pocz�� r�n�� t� �opatk�, po�o�y� kawa� jej na talerz i jad� z niewypowiedzianym ob�arstwem. - C� to? - rzek�am do niego, ty jesz to brzydkie �cierwo? Czyja� to jest noga? - Jest to �opatka �wini, kt�r� zo-wiemy szynk�. - Ale czemu� jest tak czarna? - Bo wieszamy to mi�so w kominie, aby je dym oczerni�.
- To� jesz tak�e i dym? - Nie, ale dlatego to robimy, a�eby dym wchodz�c w dziurki tego mi�sa, m�g� je nad-psu�, a to nadpsucie smak nam sprawuje i zaostrza apetyt. Da� mi troch� mleczka, kt�re ja znalaz�am, i�by mog�o by� dosy� nadpalone, a dlatego, �e by�o zepsute i nadpalone i �e podobne by�o do owej �opatki, m�wi�, i� by�o bardzo smaczne.
Zadziwiona r�nym mi�siwem, kt�rym brzuch sw�j �adowa� Hrabia, rzek�am do niego: - Te damy, o kt�rych ty powiadasz, i� s� czu�e i delikatne, jak�e si� odwa�y� mog� przyst�pi� do ciebie, natenczas gdy jesz sw�j obiad? Gdyby� mia� w swojej kieszeni bulion, g�ow� ciel�c�, mleczko spalone, kap�una, pieprz, s�l, kiszki, zapach tych rzeczy nie by��eby dla nich niezno�ny? - Nic pewniejszego, poniewa� znie�� nawet nie mog� oddechu pieska ma�ego, kt�remu pozwalaj� je�� mi�so. A czemu� nie�� mog� bez obrzydzenia tw�j oddech? - Dlatego, �e my na dw�ch nogach chodzimy.
Z�� przyczyn� da� mi Hrabia. Nie maj�c prawdziwej, mo�na cz�stokro� fa�szyw� odby� cudze pytanie.
Zdj�to p�miski � ju� wi�cej nie widzia�am mi�siwa. Zastawiono kwiaty, porcelany, zwierciad�a i inne baga-
28
tele, kt�rych je�� nie mo�na by�o. Te fraszki mia�y na sobie owoce, a takie przybranie sto�u nazywano wetami Jad�am owoce i znalaz�am je bardzo smaczne.
- Lubi� tw�j obiad natenczas, gdy go sk�adaj� wety.-Wtenczas te� - odpowiedzia� Hrabia - przyja�� si� nasza odzywa i �arty weso�e s�ysze� si� daj�. Wtenczas cz�owiek przywr�cony niejako do stanu natury bawi si� s�odkim wyobra�eniem wolno�ci, kt�r� utraci�.
W samej rzeczy, opiekun m�j zda� mi si� by� natenczas weselszy, a przeciwnie by� smutny i zachowuj�cy milczenie przez wszystek czas, kiedy jad� mi�so. Rado�� jego przysz�a razem z wetami i sta� si� dla mnie natenczas daleko przyjemniejszym.
Ca�a ta ceremonia obiadu by�a dla mnie bardzo nudn�. Trzy ch�opcy dobrego wzrostu s�u�yli nam z wielk� usilno�ci� i jak�� boja�ni�. Spyta�am si� Hrabiego, je�eliby ci ludzie byli jego synowie? - Nie - odpowiedzia� - s� to s�udzy moi, kt�rym p�ac�, aby mi s�u�yli. - C� im dajesz za to, aby ci s�u�yli? - Ta wielka piwnica - rzek� do mnie - nie jest taka jak twoja. Jedni maj� jej male�ki jaki kawa�ek, drudzy za� nic nie maj�. Ci, kt�rzy maj� kilka linii prostych lub krzywych, albo te� p�askich tej piwnicy, s� bogaci. Ci za�, kt�rzy nic nie maj� s� ubodzy, Tacy si� po�wi�caj� na to, aby za-dosy� czynili wygodzie i wymys�om bogatych, tym ko�cem, aby pieni�dze mieli. Pieni�dze s� metalem rzadkim i szkodliwym, za kt�ry dosta� mo�na wszystkiego, czego kto pragnie. - Podoba�y mi si� mocno pieni�dze, chocia� wi�cej je ceni� nie umia�am, jak �ciany mojej dawnej piwnicy. Hrabia wy�o�y� mi uk�ad sw�j ekonomiczny, da� mi co�kolwiek pozna� skarb i dochody wielkiej piwnicy, ale z tego wszystkiego wnios�am sobie, i� pieni�dze by�y nieszcz�ciem ludzkim.
Jak tylko wsta� od sto�u, jeden z tych ch�opc�w, kt�rzy mu s�u�yli, przyni�s� czarn� jak�� polewk� w ma�ym naczyniu. Spyta�am si�, co by to by�o? Hrabia mi� nauczy�, i� to jest kawa, owoc, kt�ry si� u nas nie rodzi, ale go kupujemy z trzeciej albo czwartej r�ki, aby nam
29
dro�ej przychodzi�. Palemy go najprz�d, potym w proch obracamy i ten proch gotujemy w wodzie. Damy nasze lecz� si� t� kaw� na migren�, ale cz�sto si� trafia, i� nie i b�d�c w czasie i do smaku zrobiona, sprawuje im mi-f gren�. Wzi�� potym bia�� jak�� bry�k� � wrzuci� do kawy. Spyta�am si� dlaczego by to robi�? Da� mi skosztowa� j tej s�odyczy, kt�r� nazywa� cukrem. Kawa (kt�rej ja | skosztowawszy po�kn�� nie mog�am) jest m�wi gorzka i przykra, dlatego mieszamy do niej cukier sprowadzony z Gda�ska, p�ac�c drogo i towar i komor�, kt�ra nas zdziera3.
Przodkowie nasi nie znali tego wydatku, ale my wi�cej sobie narobiwszy potrzeb, obej�� si� nie mo�emy bez niego. - Ile przyprawy! - zawo�a�am - aby dogodzi� zbytkowi. Nie potrzebuje tych wymys��w natura.
Jeszcze Hrabia nie wypi� swojej kawy, gdy drugi ch�opiec przyni�s� mu na d�ugim kiju jakie� naczynie ma�e, kt�re napcha� zielem. Hrabia wia� jeden koniec kija tego w z�by, a do naczynia przysun�� zapalon� �wiec�. Przel�k�am si� niezmiernie postrzeg�szy, i� dym wybuchn�� mu z g�by. Skoczy�am do niego na ratunek krzycz�c ile si� mle� mog�am. Hrabia wyj�� kij z g�by i dym natychmiast usta�. - Ach! Kochanku! C� robi�e�, �e z ust twoich jak z komina dym g�sty wychodzi�? Roze�mia� si� Hrabia i nauczy� mi�, i� to by� tytu�, kt�ry kurz� ludzie, aby im wi�cej lub mniej zawraca� g�ow�. - Dlacze-g� myjesz g�b�? - spyta�am si� potym. - Bo ka�dy dym robi sadze. Kominy ch�do�ymy wiechami, a g�b� p�uczem