1876
Szczegóły |
Tytuł |
1876 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1876 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1876 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1876 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robin Cook
COMA
Prze�o�yli Ma�gorzata i Andrzej Grabowscy
Pami�ci mojego Ojca,
Matce z wyrazami wdzi�czno�ci,
Sharon z podzi�kowaniami.
Prolog
14 lutego 1976
Nancy Greenly le�a�a na wznak na stole operacyjnym na sali nr 8 i wpatruj�c si� w wielkie lampy przypominaj�ce kszta�tem kocio� perkusyjny stara�a si� opanowa� zdeterminowanie. Zrobiono jej ju� kilka zastrzyk�w, kt�re mia�y spowodowa� senno�� i poprawi� jej samopoczucie. Na pr�no. Po zastrzykach by�a jeszcze bardziej napi�ta i niespokojna. Ale najbardziej dr�czy�o j� to, �e jest tak zupe�nie, kompletnie bezbronna. Cho� mia�a ju� dwadzie�cia trzy lata, nigdy jeszcze nie czu�a si� tak nieswojo i nigdy nie odczuwa�a takiego zagro�enia. By�a przykryta bia�ym lnianym prze�cierad�em z wystrz�pionymi brzegami, leciutko rozdartym w jednym rogu. Z niezrozumia�ego powodu przeszkadza�o jej to. Pod prze�cierad�em mia�a na sobie si�gaj�ce do po�owy ud szpitalne wdzianko wi�zane na karku. Z ty�u nie by�o zapi�te. Ponadto dysponowa�a jeszcze tylko serwetk� higieniczn�, kt�ra zd��y�a ju� przesi�kn�� jej w�asn� krwi�. W tej chwili nienawidzi�a szpitala, ba�a si� go i chcia�o jej si� krzycze�, uciec z pokoju i pop�dzi� korytarzem. Ale nie zrobi�a tego, bo bardziej ni� surowego, oboj�tnego szpitalnego otoczenia obawia�a si� krwawienia, na kt�re cierpia�a. Jedno i drugie w przykry spos�b uzmys�owi�o jej w�asn� �miertelno��, o kt�rej nigdy nie lubi�a my�le�.
14 lutego 1976 roku o godzinie 7.11 rano niebo nad wschodni� cz�ci� Bostonu by�o szare jak kreda, a wyje�d�aj�ce do miasta jedno za drugim auta mia�y zapalone reflektory. Temperatura wynosi�a trzy stopnie Celsjusza, przechodnie za� szli szybkim krokiem, ka�dy swoj� drog�. Nie by�o s�ycha� ludzkiej mowy, a tylko odg�osy pojazd�w i wiatru.
Wewn�trz bosto�skiego G��wnego Szpitala rzeczy mia�y si� zgo�a inaczej. Nie ods�oni�te jarzeni�wki o�wietla�y wszystkie zakamarki bloku operacyjnego. O�ywiony ruch i podniecone g�osy kaza�y wierzy� w g�oszon� zasad�, �e w G��wnym Szpitalu w Bostonie zabiegi chirurgiczne zaczynaj� si� punktualnie o 7.30. Oznacza�o to, �e dok�adnie o tej godzinie skalpele przecinaj� sk�r� pacjent�w, kt�rych do tej pory zwieziono, przygotowano do operacji, umyto i znieczulono.
Tak wi�c o 7.11 pracowano tu, nie wy��czaj�c sali �smej, na pe�nych obrotach. Sala nr 8 nie wyr�nia�a si� niczym szczeg�lnym, by�a typowa dla tego szpitala. �ciany mia�a wy�o�one bezbarwnymi kafelkami, a pod�og� pokryt� c�tkowan� winylow� wyk�adzin�. 14 lutego o 7.30 miano w niej przeprowadzi� nieskomplikowany zabieg ginekologiczny - �y�eczkowanie macicy. Pacjentk� by�a Nancy Greenly, a w operacji brali udzia�: dr Robert Billing, anestezjolog, drugi rok pracuj�cy w szpitalu, oraz instrumentariuszki Ruth Jenkins i Gloria D'Mateo. Operowa� mia� George Major, nowy, m�ody asystent jednego ze starszych ginekolog�w-po�o�nik�w z wieloletni� praktyk�. Kiedy pierwszych troje pilnie pracowa�o, on nak�ada� w�a�nie w przebieralni fartuch chirurgiczny.
Nancy Greenly krwawi�a od jedenastu dni. Z pocz�tku s�dzi�a, �e ma normalny okres, mimo i� wyst�pi� kilkana�cie dni za wcze�nie. Rankiem w dniu, kiedy si� pojawi�, nie czu�a napi�cia poprzedzaj�cego miesi�czk�, raczej ju� co� jakby skurcze. Potem jednak nast�pi�o bezbolesne krwawienie, to wzmagaj�ce si�, to s�abn�ce. Co wiecz�r mia�a nadziej�, �e ustanie, ale po obudzeniu stwierdzi�a, �e tampon nasi�k� krwi�. Rozmowy telefoniczne, najpierw z piel�gniark� asystuj�c� doktorowi Majorowi, a potem z nim samym, u�mierza�y jej strach na coraz to kr�cej. Przypad�o�� ta m�czy�a j�, ogromnie uprzykrza�a �ycie i jak to bywa z podobnymi sprawami, wyst�pi�a w najmniej odpowiedniej chwili. Pomy�la�a o Kim Devereau, kt�ra przyjecha�a do Bostonu, �eby sp�dzi� z ni� wiosenn� przerw� w studiach prawniczych. Kole�anka, z kt�r� Nancy dzieli�a pok�j, postanowi�a sp�dzi� �w tydzie� na nartach w Killington. Wszystko uk�ada�o si� tak pi�knie i romantycznie, wszystko z wyj�tkiem krwawienia. W �aden spos�b nie mog�a go zbagatelizowa�. By�a subteln�, szczup��, powabn� dziewczyn� o arystokratycznej urodzie, bardzo wymagaj�c� wobec siebie. Maj�c w�osy cho�by tylko troch� przet�uszczone, czu�a si� �le. Dlatego te� utrzymuj�ce si� krwawienie sprawi�o, �e wydawa�a si� sobie niechlujna, nieatrakcyjna i bezsilna. W ko�cu zacz�a si� go ba�.
Przypomnia�a sobie, jak le��c na kanapie, z nogami u�o�onymi na por�czy czyta�a artyku� wst�pny w pi�mie "Globe", Kim za� przyrz�dza�a w kuchni drinki, kiedy nagle poczu�a, �e co� dziwnego dzieje si� w jej pochwie. R�ni�o si� to od wszelkich znanych jej dozna�. Mia�a wra�enie, �e rozdyma j� jaka� ciep�a, mi�kka masa. Nic j� to nie bola�o i nie przeszkadza�o. Z pocz�tku nie umia�a powiedzie�, sk�d si� bierze owo uczucie, ale potem po wewn�trznej stronie ud w przerw� mi�dzy po�ladkami pociek�o jej co� ciep�ego. Niezbyt tym zaniepokojona, poj�a, �e to krwotok, bardzo szybki krwotok. Jakby nigdy nic, nie ruszaj�c si� z miejsca, obr�ci�a g�ow� w stron� kuchni i zawo�a�a:
- Kim, czy by�aby� tak dobra i wezwa�a karetk� pogotowia?
- Co si� sta�o? - spyta�a Kim, �piesz�c do niej.
- Bardzo mocno krwawi� - odpar�a ze spokojem Nancy - ale to nic gro�nego. Zdaje si�, �e zbyt obfita miesi�czka. Powinnam zaraz pojecha� do szpitala. Wi�c wezwij karetk�.
Jazda do szpitala przebiega�a spokojnie, bez syreny i dramatyzmu. Nancy musia�a przesadnie d�ugo, jej zdaniem, czeka� w izbie przyj�� szpitalnego pogotowia. Po raz pierwszy w �yciu ucieszy�a si� widz�c doktora Majora. Nie cierpia�a okresowych bada� ginekologicznych, kt�re kojarzy�y jej si� z jego twarz�, zachowaniem i zapachem. Ale kiedy pojawi� si� w izbie przyj��, jego widok tak j� ucieszy�, �e musia�a hamowa� �zy.
Badanie ginekologiczne w pogotowiu by�o dla niej niew�tpliwie najprzykrzejsze z dotychczasowych. Jedyn� przegrod�, oddzielaj�c� t�um w izbie przyj�� od odartej z szacunku dla siebie Nancy, stanowi�a bez przerwy odsuwana i zasuwana zas�ona. Co kilka minut mierzono jej ci�nienie, pobrano krew, zmuszono do zdj�cia w�asnego ubrania i na�o�enia szpitalnej koszuli, a za ka�dym raptownym odsuni�ciem zas�ony napotyka�a wzrokiem mn�stwo twarzy os�b w bieli, skaleczonych dzieci i starych, zm�czonych ludzi. A do tego jeszcze to siedzenie na basenie przy tych wszystkich gapiach. P�ywa� w nim wielki, nieregularnego kszta�tu skrzep ciemnoczerwonej krwi. Doktor Major tymczasem sta� pomi�dzy jej nogami, badaj�c j� i rozmawia� z piel�gniark� o nast�pnej pacjentce. Nancy z ca�ej si�y zacisn�a oczy i bezg�o�nie p�aka�a.
Wkr�tce jednak mia�o si� to sko�czy�, tak przynajmniej obieca� doktor. Bardzo szczeg�owo opowiedzia� Nancy o wy�ci�ce jej macicy, o zmianach, jakim ulega podczas normalnego cyklu miesi�czkowego, i co si� dzieje, je�li nie zachodz�. M�wi� jeszcze co� o naczyniach krwiono�nych i konieczno�ci uwolnienia jaja z jajnika. Radykalnym �rodkiem na t� dolegliwo�� by�o rozszerzenie i wy�y�eczkowanie jamy macicy. Nancy zgodzi�a si� na to bez zastrze�e�, prosz�c, �eby nie zawiadamiano o zabiegu jej rodzic�w. Wola�a zrobi� to sama po fakcie. By�a pewna, �e jej matka pomy�la�aby, i� usuwa ci���.
W tej chwili za�, wpatruj�c si� w wielkie lampy operacyjne nad swoj� g�ow�, pociesza�a si� troch� my�l�, �e za godzin� ten przera�aj�cy koszmar si� sko�czy i jej �ycie powr�ci do normy. Krz�tanina w sali operacyjnej by�a jej do tego stopnia obca, i� zmusza�a si�, aby nie patrze� na nikogo i na nic z wyj�tkiem lamp w g�rze.
- Wygodnie pani? - zapytano.
Nancy spojrza�a w prawo. Spomi�dzy syntetycznych w��kien maski chirurgicznej spogl�da�y na ni� ciemnopiwne oczy. Gloria D'Mateo owija�a prze�cierad�em jej praw� r�k�, mocuj�c j� do boku i skutecznie unieruchamiaj�c.
- Tak - odpar�a Nancy z pewnym zoboj�tnieniem. W rzeczywisto�ci by�o jej bardzo niewygodnie, a st� operacyjny tak twardy, jak jej tani st� kuchenny z laminatu. Ale phenergan i demerol, kt�re jej podano, zacz�y ju� dzia�a� gdzie� w g��bi jej m�zgu. By�a o wiele bardziej rozbudzona, ni�by pragn�a, jednak�e ju� zacz�a si� z wolna odrywa� i oboj�tnie� na otoczenie. Zaaplikowana atrofina te� ju� zacz�a dzia�a�, wysuszaj�c jej gard�o, usta i usztywniaj�c j�zyk.
Doktor Billing by� ca�kowicie zaabsorbowany aparatem do narkozy - pl�tanin� stali z umocowanymi pionowo manometrami i kilkoma kolorowymi cylindrami, zwie�czon� br�zow� butl� z halotanem, na etykietce kt�rej widnia� napis "2-bromo-2-chloro l,l,l tr�jfluoroetan (C2HBrClF3)". Prawie idealny �rodek znieczulaj�cy. Dlatego "prawie", �e raz na jaki� czas uszkadza� komu� w�trob�. Zdarza�o si� to jednak bardzo rzadko, a inne w�a�ciwo�ci halotanu usuwa�y w cie� t� jego cech�. Doktor Billing zachwyca� si� tym �rodkiem. Marzy� skrycie, �e udoskonali halotan, przedstawi go �rodowisku lekarskiemu na �amach "New England Journal of Medicine", a potem, ubrany w sw�j �lubny smoking, odbierze Nagrod� Nobla.
Billing by� znakomitym anestezjologiem i zdawa� sobie z tego spraw�, a s�dzi�, �e inni r�wnie�. By� przekonany, �e zna swoj� specjalno�� r�wnie dobrze, a w niekt�rych przypadkach lepiej od innych zatrudnionych tu lekarzy. Poza tym by� bardzo ostro�ny. W trakcie posta�owej praktyki nie zdarzy�y mu si� �adne powa�ne komplikacje, a to nale�a�o do rzadko�ci.
Wzorem pilot�w nowoczesnych Boeing�w 747 sporz�dzi� sobie list� czynno�ci i z pietyzmem odnotowywa� na niej po kolei wszystkie etapy znieczulenia. W tym celu odbi� na kserografie tysi�c jej egzemplarzy i na ka�d� operacj� przynosi� ze sob� wraz z reszt� wyposa�enia jedn� odbitk�. Kwadrans po si�dmej, dok�adnie tak, jak zaplanowa�, przysz�a kolej na czynno�� nr 12, czyli pod��czenie do aparatu gumowej rurki, podobnej do tej, przez kt�r� oddychaj� pod wod� p�etwonurkowie. Jeden koniec rurki uchodzi� do worka oddechowego o pojemno�ci czterech do pi�ciu litr�w, kt�ry umo�liwia� anestezjologowi sztuczne nadmuchiwanie p�uc pacjenta w dowolnej chwili podczas usypiania go. Drugi koniec w�drowa� do kanistra z wapnem sodowym, kt�re mia�o poch�ania� wydychany przez pacjenta dwutlenek w�gla. Etap trzynasty polega� wed�ug listy na sprawdzeniu, czy zawory jednokierunkowe na przewodach do oddychania s� ustawione we w�a�ciwym kierunku. Natomiast czynno�ci� nr 14 by�o pod��czenie aparatu do narkozy do uj�� spr�onego powietrza, podtlenku azotu i tlenu, jakie znajdowa�y si� na �cianie sali operacyjnej. Z boku aparatu wisia�y zapasowe cylindry z tlenem i dr Billing skontrolowa� wska�niki ci�nienia. Oba cylindry by�y na�adowane do pe�na. Anestezjolog by� w doskona�ym nastroju.
- Teraz umocuje pani na piersi elektrody do kontroli pracy serca - powiedzia�a Gloria D'Mateo, zsuwaj�c przykrywaj�ce Nancy prze�cierad�o i podci�gaj�c do g�ry szpitalne wdzianko, przez co brzuch pacjentki zosta� wystawiony na sterylne powietrze sali operacyjnej. Wdzianko ledwie przykrywa�o jej sutki. - Przez chwil� poczuje pani zimno - doda�a piel�gniarka, wyciskaj�c w trzech miejscach ods�oni�tej dolnej cz�ci klatki piersiowej Nancy troch� bezbarwnej galaretki.
Nancy chcia�a co� powiedzie�, ale wszystko dzia�o si� tak szybko, �e nie by�a w stanie zapanowa� nad sprzecznymi uczuciami, jakie ni� miota�y. Przepe�nia�a j� wdzi�czno��, bo zabieg mia� jej pom�c, tak przynajmniej j� zapewniano, a jednocze�nie by�a z�a, bo czu�a si� - dos�ownie i w przeno�ni - kompletnie naga.
- Poczuje pani zaraz ma�e uk�ucie - uprzedzi� dr Billing, uderzaj�c j� w grzbiet lewej d�oni, �eby spowodowa� wyst�pienie �y�. Przedtem obwi�za� ciasno przegub jej d�oni gumow� rurk� i Nancy czu�a w koniuszkach palc�w pulsuj�c� krew. Wypadki nast�powa�y po sobie zbyt szybko, �eby mog�a nad��y� za nimi my�l�.
- Dzie� dobry - przywita� j�, wpadaj�c przez drzwi tryskaj�cy energi� dr Major. - Mam nadziej�, �e si� pani wyspa�a. Za kilka minut b�dziemy to mieli za sob� i zapakujemy pani� z powrotem do ��ka, �eby sobie pani odpocz�a.
Nie zd��y�a jeszcze odpowiedzie�, kiedy w��kna nerwowe z grzbietu jej r�ki zacz�y przesy�a� gwa�towne impulsy do o�rodka b�lu w m�zgu. Po nak�uciu b�l nasili� si� do pewnej granicy, a potem znikn��. Opaska zaciskaj�ca zosta�a usuni�ta i do r�ki Nancy nap�yn�a fala krwi, a do oczu zacz�y si� jej cisn�� �zy.
- Kropl�wka - oznajmi� dr Billing nie wiadomo komu i postawi� czarny ptaszek przy numerze 16 na swojej li�cie.
- Nied�ugo pani za�nie - m�wi� dr Major. - Prawda, doktorze Billing? Ma pani szcz�cie, dziewczyno. Doktor Billing to pierwszorz�dny specjalista.
Doktor Major zwraca� si� do wszystkich swoich pacjentek per "dziewczyno", niezale�nie od ich wieku. By� to jeden ze sk�adnik�w protekcjonalnej maniery, jak� bezkrytycznie przej�� od starszego kolegi.
- Zgadza si� - odpar� dr Billing, k�ad�c gumow� mask� na rurach aparatu. - Glorio, poprosz� o rurk� numer osiem. A pan doktorze - zwr�ci� si� do chirurga - mo�e si� my�. B�dziemy gotowi punktualnie o wp� do �smej.
- Dobrze - powiedzia� dr Major, kieruj�c si� ku drzwiom. Przed wyj�ciem zatrzyma� si� i zwr�ci� do Ruth Jenkins, zaj�tej uk�adaniem instrument�w na stoliku: - Poprosz� o moje w�asne rozszerzad�a i �y�eczki, Ruth. Ostatnim razem da�a� mi ten �redniowieczny z�om, kt�ry jest w�asno�ci� szpitala.
Wyszed�, zanim piel�gniarka zd��y�a odpowiedzie�.
Gdzie� zza plec�w dobiega�o Nancy pikanie monitora rejestruj�cego prac� serca, przypominaj�c odg�os wydawany przez radiosond�. Wiedzia�a, �e rytm rozbrzmiewaj�cy w sali operacyjnej to rytm jej serca.
- Prosz� si� przesun�� kawa�ek do przodu i w�o�y� nogi w strzemiona - poleci�a Gloria.
Uj�a Nancy kolejno pod oba kolana i podnios�a je do stalowych strzemion. Prze�cierad�o zsun�o si� mi�dzy nogi le��cej, ods�aniaj�c do po�owy uda. Wysuni�ty do przodu koniec sto�u opad� i prze�cierad�o ze�lizgn�o si� na pod�og�. Nancy zamkn�a oczy, staraj�c si� nie my�le� o tym, �e le�y rozpostarta na stole. Piel�gniarka podnios�a prze�cierad�o i po�o�y�a je niedbale na brzuchu pacjentki, tak �e opad�o jej mi�dzy nogami, przykrywaj�c zakrwawione i niedawno wygolone krocze.
Mimo �e Nancy bardzo chcia�a zachowa� spok�j, ogarnia�o j� coraz wi�ksze zdenerwowanie. Pragn�a by� wdzi�czna za to, co dla niej robiono, lecz zamiast tego odczuwa�a nieokre�lone podniecenie i z�o��.
- Nie bardzo mam ochot� na ten zabieg - oznajmi�a spogl�daj�c na doktora Billinga.
- Wszystko jest w jak najlepszym porz�dku - odpar� anestezjolog sztucznie zatroskanym g�osem, odfajkowuj�c na li�cie pozycj� nr 18. - Za�nie pani raz dwa - doda�, unosz�c strzykawk� i stukaj�c w ni� tak, �e wszystkie banieczki powietrza wyprysn�y do g�ry. - Zaraz dam pani pentotal. Nie odczuwa pani senno�ci?
- Nie - odpar�a Nancy.
- No, to trzeba by�o mi powiedzie�.
- Sk�d mam wiedzie�, czy mam by� �pi�ca, czy nie?
- To ju� niewa�ne - rzek� dr Billing, przyci�gaj�c do g�owy Nancy aparat do narkozy. Z rutynow� zr�czno�ci� przymocowa� strzykawk� z pentotalem do tr�jdro�nego zaworu w w�u kropl�wki. - A teraz prosz� liczy� na g�os do pi��dziesi�ciu.
Przypuszcza�, �e Nancy doliczy najwy�ej do pi�tnastu. Prawd� m�wi�c, odczuwa� pewien rodzaj satysfakcji patrz�c, jak pacjent usypia. Dla niego by� to za ka�dym razem dow�d s�uszno�ci naukowych metod. Poza tym napawa�o go to poczuciem w�asnej pot�gi - mia� wra�enie, �e posiada w�adz� nad m�zgiem pacjenta. Nancy jednak mia�a siln� osobowo�� i cho� chcia�a usn��, to odruchowo przeciwstawia�a si� dzia�aniu leku. S�ycha� jeszcze by�o, jak liczy, kiedy dr Billing zaaplikowa� jej dodatkow� dawk� pentotalu. Doliczy�a do dwudziestu siedmiu i dopiero wtedy dwa gramy �rodka usypiaj�cego poskutkowa�y. 14 lutego 1976 roku o godzinie 7.24 Nancy Greenly zasn�a. Po raz ostatni.
Doktor Billing nawet nie przypuszcza�, �e ta zdrowa, m�oda kobieta b�dzie pierwsz� jego pacjentk� z powa�nym powik�aniem. By� przekonany, �e panuje nad sytuacj�. Zbli�a� si� do ko�ca listy czynno�ci, kt�re mia� wykona�. Na�o�y� Nancy mask�, przez kt�r� oddycha�a mieszank� halotanu, podtlenku azotu i tlenu. Nast�pnie wstrzykn�� do kropl�wki dwa centymetry sze�cienne roztworu chlorku sukcynylocholiny o st�eniu 0,2 procent, �eby spowodowa� parali� mi�ni szkieletowych. Mia�o to u�atwi� doktorowi Majorowi obur�czne badanie, pozwalaj�ce wykluczy� mo�liwo�� patologicznych zmian w jajnikach.
Sukcynylocholina zacz�a dzia�a� niemal natychmiast. Drobne skurcze przebieg�y najpierw przez mi�nie twarzy, a potem przez mi�nie brzucha pacjentki. W miar� jak krew rozprowadza�a lek po ca�ym ciele, p�ytki ruchowe i zako�czenia nerwowe mi�ni uleg�y depolaryzacji i nast�pi� ca�kowity parali� mi�ni szkieletowych. Mi�nie g�adkie, podobnie jak serce, pozosta�y nienaruszone i sygna� monitora serca rozbrzmiewa� bez zmian.
Sparali�owany j�zyk Nancy opad� do ty�u, tamuj�c przep�yw powietrza. Nie mia�o to ju� jednak znaczenia. Mi�nie tchawicy i brzucha r�wnie� uleg�y parali�owi i usta�y pr�by nabrania oddechu. U�yty �rodek, cho� r�ni� si� sk�adem chemicznym od kurary stosowanej przez dzikie plemiona znad Amazonki, wywo�ywa� taki sam skutek i Nancy pozostawiona sama sobie umar�aby w ci�gu pi�ciu minut. Na razie jednak wszystko by�o w normie. Doktor Billing ca�kowicie panowa� nad sytuacj�. Lek dzia�a� zgodnie z oczekiwaniami i dawa� po��dany skutek. Pozornie spokojny, ale wewn�trz ogromnie napi�ty anestezjolog od�o�y� mask� tlenow� i wykona� czynno�� nr 22, to znaczy, si�gn�� po laryngoskop. Koniuszkiem �y�ki odchyli� j�zyk do przodu i aby ods�oni� wlot do tchawicy, przesun�� laryngoskop obok zbiela�ej nag�o�ni. Struny g�osowe by�y rozchylone - sparali�owane jak wszystkie mi�nie szkieletowe.
B�yskawicznym ruchem wstrzykn�� troch� znieczulaj�cego �rodka do tchawicy i wprowadzi� w ni� rurk� intubacyjn�. Kiedy sk�ada� laryngoskop, chowaj�ca si� w uchwycie �y�ka wyda�a charakterystyczny metaliczny d�wi�k. Za pomoc� ma�ej strzykawki nadmucha� mankiet na rurce, zapewniaj�c w ten spos�b szczelno��, a potem pod��czy� szybko koniec w�a, z kt�rego zdj�� mask�, do rurki dotchawiczej. Kiedy ucisn�� worek do sztucznego oddychania, klatka piersiowa Nancy unios�a si� symetrycznie. Billing przy�o�y� do niej s�uchawk� i to, co us�ysza�, zadowoli�o go. Tak jak oczekiwa�, wprowadzenie rurki do tchawicy przebieg�o g�adko. Przej�� ca�kowicie kontrol� nad oddychaniem pacjentki. Wyregulowa� przep�ywomierze gaz�w, otrzymuj�c po��dan� mieszank� halotanu, podtlenku azotu i tlenu, a potem kilkoma kawa�kami plastra unieruchomi� rurk� dotchawicz� i jednym ruchem palca nastawi� pr�dko�� kropl�wki. Stopniowo zacz�o mu si� uspokaja� serce. Wprawdzie nigdy tego po sobie nie pokazywa�, ale w czasie wprowadzania rurki do tchawicy pacjenta zawsze bardzo si� denerwowa�. Maj�c do czynienia ze sparali�owanym cz�owiekiem, trzeba dzia�a� szybko i bezb��dnie.
Skinieniem g�owy da� zna� Glorii D'Mateo, �eby przygotowa�a do zabiegu wygolone krocze Nancy, i usadowi� si� wygodniej w oczekiwaniu na operacj�. Jego zadanie sprowadza�o si� teraz do �cis�ej obserwacji podstawowych oznak �ycia pacjentki: miarowo�ci t�tna, rytmu serca, ci�nienia krwi i temperatury cia�a. Dop�ki trwa� parali�, dr Billing musia� uciska� gumowy worek i prowadzi� sztuczne oddychanie. Dzia�anie sukcynylocholiny wygas�o po o�miu, dziesi�ciu minutach. W�wczas pacjent zaczyna� oddycha� sam, a on m�g� si� odpr�y�. Ci�nienie krwi utrzymywa�o si� u Nancy na poziomie 105/70. Puls, kt�ry przed u�pieniem odzwierciedla� jej niepok�j, stopniowo zmniejszy� pr�dko�� do spokojnych siedemdziesi�ciu dw�ch uderze� na minut�. Billing by� wiec bardzo zadowolony i z przyjemno�ci� my�la� o czekaj�cej go za oko�o czterdzie�ci minut przerwie na kaw�.
Operacja przebiega�a bez zak��ce�. Przeprowadziwszy badanie obur�cz, dr Major poprosi� o wi�ksze rozlu�nienie mi�ni pacjentki. Oznacza�o to, �e krew Nancy zneutralizowa�a sukcynylocholin� podan� przy intubacji. Ochoczo zaaplikowawszy nast�pne dwa centymetry sze�cienne leku, Billing sumiennie odnotowa� ten fakt na karcie anestezjologicznej. Efekt by� natychmiastowy i dr Major, podzi�kowawszy koledze, poinformowa� zesp�, �e jajniki pacjentki przypominaj� w dotyku ma�e, g�adkie �liwki. Zawsze je tak okre�la�, ilekro� stwierdza�, �e s� prawid�owo zbudowane. Rozszerzenie szyjki odby�o si� bez najmniejszego problemu. Macica pacjentki by�a prawid�owo pochylona do przodu i rozszerzad�a by�y wygi�te idealnie pod tym samym k�tem. Pomp� ss�c�, tak zwanym ssakiem, usuni�to ze sklepienia pochwy kilka grudek zakrzep�ej krwi. Doktor Major starannie wy�y�eczkowa� wn�trze macicy, zwracaj�c uwag� na konsystencj� �luz�wki. Kiedy wsuwa� drug� �y�eczk�, dr Billing zauwa�y� niewielk� zmian� w rytmie pracy monitora kontroluj�cego serce Nancy. Wpatrzy� si� w bieg elektronicznego punkciku na ekranie. T�tno spad�o do mniej wi�cej sze��dziesi�ciu uderze� na minut�. Anestezjolog instynktownie napompowa� mankiet s�u��cy do pomiaru ci�nienia i nadstawi� ucha, �eby wy�apa� znajomy, daleki i niski d�wi�k krwi nap�ywaj�cej do zapadni�tej t�tnicy. Kiedy ci�nienie powietrza w mankiecie spad�o, us�ysza� rozbrzmiewaj�cy jak echo d�wi�k, kt�ry sygnalizowa� ci�nienie rozkurczowe. Ci�nienie krwi wynosi�o 90/60. Wprawdzie nie by�o nadmiernie niskie, ale do�� niskie na to, �eby pobudzi� jego dociekliwy umys�. Czy�by nerwem b��dnym p�yn�y jakie� impulsy z macicy? W�tpi� w tak� mo�liwo��, jednak�e wyj�� s�uchawki z uszu.
- Doktorze - zwr�ci� si� do Majora - m�g�by pan przerwa� na chwileczk�? Troch� mi spad�o ci�nienie. Ile krwi, pana zdaniem, mog�a straci�?
- Najwy�ej pi��set centymetr�w sze�ciennych - odpar� dr Major, unosz�c g�ow� spomi�dzy n�g Nancy.
- To dziwne - rzek� Billing ponownie, wk�adaj�c do uszu s�uchawki. Jeszcze raz wype�ni� mankiet powietrzem. Ci�nienie krwi wynosi�o 90/58. Spojrza� na monitor. T�tno: 60.
- Jakie ci�nienie? - spyta� chirurg.
- Dziewi��dziesi�t na sze��dziesi�t, przy t�tnie sze��dziesi�t - odpar� Billing, wyjmuj�c z uszu s�uchawki i na nowo sprawdzi� zawory gazowe przy aparacie do znieczule�.
- A co w tym nieprawid�owego? - rzuci� ostro dr Major, zdradzaj�c pierwsze objawy w�a�ciwej chirurgom irytacji.
- Nic - przyzna� Billing - ale nast�pi�a zmiana. Dotychczas ci�nienie by�o bardzo r�wne.
- Rzek�bym, �e kolorki ma znakomite. Z tego ko�ca jest czerwona jak wisienka - za�artowa� Major, �miej�c si� z w�asnego dowcipu, z kt�rego nikt poza nim si� nie roze�mia�.
Billing spojrza� na zegar. By�a si�dma czterdzie�ci osiem.
- Dobrze, prosz� kontynuowa� - powiedzia�. - Zawiadomi� pana, je�eli zajd� dalsze zmiany.
Kiedy naciska� energicznie worek, �eby maksymalnie rozpr�y� p�uca operowanej, dr�czy�o go nieokre�lone uczucie, budz�c w nim sz�sty zmys�, powoduj�c wzmo�on� aktywno�� nadnerczy i przyspieszenie pulsu. Przygl�da� si�, jak gumowy balon zwisa w bezruchu. �cisn�� go ponownie, notuj�c w my�li si�� oporu, jaki stawia�y mu oskrzela i p�uca pacjentki. Sztuczne oddychanie sz�o bardzo �atwo. Doktor Billing zn�w przyjrza� si� workowi. Najmniejszego ruchu, �adnej pr�by nabrania oddechu, mimo �e druga dawka sukcynylocholiny podana pacjentce powinna by�a ju� dawno ulec rozk�adowi.
Ci�nienie krwi lekko si� podnios�o, po czym znowu opad�o: 80/58. W monotonnym cykaniu monitora zabrak�o pojedynczego sygna�u. Billing b�yskawicznie przeni�s� wzrok na ekran. Rytm wyr�wna� si�.
- Za pi�� minut sko�cz� - odezwa� si� dr Major.
Informacja ta by�a przeznaczona dla anestezjologa. Doktor
Billing z uczuciem ulgi zmniejszy� wi�c dop�yw podtlenku azotu i halotanu, a podkr�ci� tlen. Chcia� z�agodzi� znieczulenie pacjentki. Troch� mu ul�y�o, bo ci�nienie krwi podnios�o si� do poziomu 90/60. Pozwoli� sobie nawet na przyjemno�� otarcia czo�a wierzchem d�oni, �eby str�ci� kropelki potu, oznak� rosn�cego niepokoju. Rzuci� okiem na poch�aniacz dwutlenku w�gla z wapnem sodowym. Wygl�da� normalnie. By�a 7.56. Praw� r�k� anestezjolog si�gn�� do g�owy Nancy i odchyli� jej powieki. Nie stawia�y �adnego oporu. �renice by�y maksymalnie rozszerzone. Zn�w ogarn�� go ten sam l�k. Sta�o si� co� z�ego... co� bardzo z�ego.
Poniedzia�ek, 23 lutego
Godzina 7.15
23 lutego 1976 roku nad Longwood Avenue ta�czy�o, opadaj�c w p�mroku kilkana�cie drobnych p�atk�w �niegu. W rzadkim powietrzu - by�o sze�� stopni poni�ej zera - delikatne krystaliczne drobinki sfruwa�y na ziemi� i nienaruszone zderza�y si� z chodnikiem. S�o�ce ukrywa�o si� za wisz�c� nisko p�acht� grubych szarych chmur, kt�re jak ca�un spowija�y budz�ce si� miasto. Wiatr od morza nawiewa� ich coraz wi�cej. Otula�y mg�� szczyty wysokich budynk�w, pogr��aj�c w nienaturalnym mroku Boston, nad kt�rym rozk�ada�a w�a�nie swoje filigranowe palce jutrzenka. �nieg nie powinien by� spa��, a jednak nad miasteczkiem Cohasset skrystalizowa�o si� troch� p�atk�w, kt�re dotar�y a� nad Boston. Te kilka, kt�re przyfrun�y nad Longwood Avenue i kt�re wiatr poni�s� ku alei Ludwika Pasteura, �y�o do chwili, kiedy nag�y pr�d powietrza cisn�� nimi w znajduj�ce si� na drugim pi�trze okno akademika studentek medycyny. Zapewne ze�lizgn�yby si� po szybie, gdyby nie pokrywaj�ca j� warstwa lepkiego bosto�skiego brudu. Pozosta�y wi�c tam, gdzie spad�y, a ciep�o, kt�re przedosta�o si� przez szk�o ze �rodka, stopi�o ich kruche korpusiki i zmiesza�o z brudem.
Susan Wheeler by�a ca�kowicie nie�wiadoma dramatu rozgrywaj�cego si� na szybie jej okna. My�la�a tylko o tym, jak wyrwa� si� ze szpon�w bezsensownego, zatrwa�aj�cego snu, kt�ry przy�ni� si� jej po niespokojnej i niemal bezsennej nocy. Zanosi�o si�, �e 23 lutego b�dzie dla niej dniem trudnym, je�li nie katastrofalnym. Studia medyczne sk�ada�y si� z tysi�ca drobnych kryzys�w, kt�rych ci�g przerywa� co jaki� czas prawdziwie epokowy wstrz�s. Dzisiejszy poniedzia�ek w �yciu Susan Wheeler zalicza� si� do tej drugiej kategorii. Przed pi�cioma dniami sko�czy�a pierwsze dwa lata studi�w po�wi�cone naukom podstawowym, kt�re poznawa�a w salach wyk�adowych i laboratoriach, za po�rednictwem ksi��ek i innych przedmiot�w nieo�ywionych. Wypad�a bardzo dobrze, bo umia�a sobie radzi� w laboratorium na �wiczeniach i z pracami pisemnymi. S�awne by�y jej notatki z zaj�� i zawsze kto� chcia� je od niej po�yczy�. Z pocz�tku nikomu nie odmawia�a. Ale p�niej, kiedy otworzy�y jej si� oczy na prawdziwe oblicze systemu wsp�zawodnictwa, kt�ry - jak s�dzi�a - zostawi�a za sob� w szkole �redniej w Radcliffe, zmieni�a taktyk�. Po�ycza�a notatki tylko skromnej grupce przyjaci� albo tym, od kt�rych w razie opuszczenia zaj�� sama mog�a po�yczy� notatki. Ale to zdarza�o si� rzadko.
Wielu znajomych wytyka�o jej �artem, �e wybija si� w ucz�szczaniu na zaj�cia, na co zawsze odpowiada�a, �e nie mo�e sobie pozwoli� na wagary. W rzeczywisto�ci pow�d by� inny. Wybrawszy zaw�d zdominowany przez m�czyzn - byli nimi w zasadzie wszyscy profesorowie i wyk�adowcy - nie mog�a opuszcza� zaj��, bo zaraz zauwa�ano jej nieobecno��. Wprawdzie nie zwraca�a uwagi na p�e� swoich nauczycieli, uznaj�c ich autorytet i wiedz�, ale oni nie odp�acali jej tym samym. Fakt bowiem pozostawa� faktem, �e Susan by�a bardzo atrakcyjn� dwudziestotrzylatk�.
W�osy mia�a koloru ozimej pszenicy i bardzo cienkie. Poniewa� by�y d�ugie i delikatne, na wietrze doprowadza�y j� do sza�u, o ile nie zebra�a ich i nie spi�a spink� z ty�u g�owy. Stamt�d opada�y po�yskliw� kaskad� a� do �opatek. Twarz mia�a szerok�, z wysokimi ko��mi policzkowymi, a oczy g��boko osadzone, niebieskozielone z br�zowymi centkami, dzi�ki czemu zmienia�y barw� zale�nie od o�wietlenia. �nie�nobia�e i idealnie r�wne z�by by�y w po�owie dzie�em natury, a w po�owie wynikiem stara� podmiejskiego dentysty.
W sumie wi�c Susan Wheeler by�a uciele�nieniem wymarzonego idea�u z plakat�w reklamowych pepsi-coli. M�oda, zdrowa i powabna reprezentowa�a ameryka�sko-kalifornijski styl, kt�ry przyci�ga wzrok i pobudza aktywno�� podwzg�rza. W dodatku, a mo�e wbrew temu wszystkiemu, by�a bardzo inteligentna. W szkole osi�ga�a iloraz inteligencji oko�o 140, co wprawia�o w ogromny zachwyt i wbija�o w dum� jej udzielaj�cych si� towarzysko rodzic�w. Jej szkolne akta odnotowywa�y monotonne szeregi pi�tek wraz z innymi licznymi dowodami sukces�w. Susan lubi�a szko�� i nauk� i uwielbia�a pos�ugiwa� si� g�ow�. Po�yka�a ksi��ki. Szko�a w Radcliffe by�a dla niej wymarzona. Uczy�a si� dobrze, ale zas�ugiwa�a na swoje oceny. Jako g��wny przedmiot wybra�a chemi�, niemniej uczy�a si� te� najpilniej jak mog�a literatury. Na studia medyczne dosta�a si� bez najmniejszych k�opot�w.
Ale fakt, �e by�a taka urodziwa, mia� swoje zdecydowanie ujemne strony. Po pierwsze, trudno jej by�o opu�ci� zaj�cia niepostrze�enie. Ilekro� zadawano pytania, zawsze znajdowa�a si� po�r�d tej garstki nieszcz�nik�w, kt�rzy s�u�yli b�d� do zademonstrowania g�upoty student�w, b�d� b�yskotliwo�ci profesor�w. Jeszcze jednym minusem by�o to, �e ludzie wyrabiali sobie o niej opini� na podstawie bardzo sk�pych informacji. Tak bardzo przypomina�a modelki spogl�daj�ce z reklam, �e stale mylono j� z tymi cz�sto bezmy�lnymi dziewczynami.
Inteligencja i pi�kno�� mia�y te� jednak swoje plusy i Susan powoli zacz�a zdawa� sobie spraw�, �e rozs�dniej jest w pewnej mierze z nich korzysta�. Je�li potrzebowa�a wi�cej wyja�nie� na jaki� skomplikowany temat, wystarczy�o, �e o nie poprosi�a. Zar�wno wyk�adowcy, jak profesorowie z jednakow� ch�ci� spieszyli jej z pomoc� w zrozumieniu misternych problem�w endokrynologii, b�d� subtelnych zagadnie� anatomii.
Co do �ycia towarzyskiego, to umawia�a si� na randki znacznie rzadziej, ni� s�dzono. Paradoks ten wynika� z kilku powod�w. Po pierwsze, wola�a zosta� w pokoju z ksi��k�, ni� nudzi� si� w czyim� towarzystwie, bo wobec jej inteligencji niejeden wychodzi� na nudziarza. Po drugie, tak naprawd� to niewielu chcia�o si� z ni� spotyka�, bo cechuj�ce j� po��czenie urody i rozumu po prostu troch� onie�miela�o. Sporo sobotnich wieczor�w sp�dza�a wi�c na lekturze powie�ci, czasem ambitnych, ale nie zawsze.
Dzie� 23 lutego mia�, jak si� obawia�a, po�o�y� kres wygodnemu �yciu. Sko�czy�y si� dobre, swojskie czasy wyk�ad�w. Brutalnie wyrwano j� i jej dwudziestu koleg�w i kole�anek z bezpiecznego �wiata rzeczy nieo�ywionych po to, by rzuci� na aren� szpitalnych do�wiadcze�, kt�re mia�y wype�ni� kolejne lata studi�w. Wiara we w�asne mo�liwo�ci ukszta�towana w ci�gu pierwszych dwu lat nie usuwa�a w�tpliwo�ci zwi�zanych z opiek� nad pacjentami.
Susan nie �udzi�a si�, �e wie cokolwiek o tym, co to znaczy by� lekarzem i leczy� ludzi. W g��bi duszy w�tpi�a, czy kiedykolwiek posi�dzie t� wiedz�, nie do nauczenia z ksi��ek i nie daj�c� si� przyswoi� rozumowo. To w�a�nie za�amanie wiary do siebie nie pozwala�o jej zasn�� i wype�ni�o jej noc dziwacznymi, niepokoj�cymi snami, w kt�rych w�drowa�a przez nieznane labirynty w pogoni za czym� strasznym. Nie przypuszcza�a, jak bardzo jej sny b�d� zbli�one do prze�y� czekaj�cych j� w ci�gu najbli�szych dni.
Kwadrans po si�dmej mechaniczny trzask radiobudzika przerwa� zamkni�ty kr�g jej sn�w, przywracaj�c jej m�zg do stanu pe�nej �wiadomo�ci. Zgasi�a radio, zanim tranzystory nape�ni�y pok�j chrapliw� muzyk� ludow�. Zwykle muzyka budzi�a j�. Ale tego ranka nie potrzebowa�a podniety do wstania. By�a zbyt podekscytowana.
Spu�ciwszy nogi na pod�og�, usiad�a na brzegu ��ka. Pod�oga by�a zimna i nieprzyjemna w dotyku. Przez opadaj�ce na twarz w�osy Susan spojrza�a na pok�j. Nie by� du�y, jakie� trzy i p� metra na cztery, i mia� w jednym ko�cu dwa okna podzielone na wiele ma�ych szybek. Poniewa� wychodzi�y one na murowany dom i parking, rzadko przez nie wygl�da�a. Farba na �cianach by�a stosunkowo �wie�a, bo przed dwoma laty w�asnor�cznie odmalowa�a pok�j. Ich przyjemny, pastelowy, ��ty kolor �wietnie podkre�la� wz�r tkaniny, z kt�rej uszy�a zas�ony. Mieni�y si� one kilkoma odcieniami szarej zieleni, poprzedzielanymi ciemnym b��kitem. Na �cianach wisia�y rozmaite kolorowe plakaty w stalowych ramkach, informuj�ce o imprezach artystycznych z przesz�o�ci.
Umeblowanie pokoju by�o standardowe, dostarczone przez uczelni�. Sk�ada�o si� na nie staro�wieckie jednoosobowe ��ko, za mi�kkie i niewygodne do siedzenia dla go�ci, wytarty, grubo wy�cie�any fotel, z kt�rego nie korzysta�a, sk�adaj�c na nim rzeczy przeznaczone do prania, oraz biurko, przy kt�rym si� uczy�a. Lubi�a czyta�, le��c w ��ku, wi�c fotel nie by� na dobr� spraw� "konieczny", jak m�wi�a. Biurko by�o d�bowe i zwyczajne poza tym, �e blat mia�o porysowany i pokryty inicja�ami. W prawym rogu odkry�a nawet kilka brzydkich s��w wyrytych przy s�owie "biochemia". Na blacie le�a� otwarty podr�cznik diagnostyki. W ci�gu ostatnich trzech dni przeczyta�a go jeszcze raz od deski do deski, ale nie podnios�o jej to na duchu.
- Cholera - powiedzia�a na g�os, beznami�tnym tonem.
Uwaga ta nie dotyczy�a nikogo ani niczego. Podsumowywa�a tylko fakt, �e Susan zda�a sobie spraw�, i� nadszed� wreszcie 23 lutego. Lubi�a przeklina� i robi�a to cz�sto, ale najcz�ciej, kiedy by�a sama. Poniewa� niewybredny j�zyk ostro kontrastowa� z jej powierzchowno�ci�, efekt takiego zestawienia by� zaiste piorunuj�cy. Odkrywszy to, stwierdzi�a, �e mo�e go stosowa� tak z po�ytkiem, jak dla zabawy.
Wyskoczywszy szybko z ciep�ej po�cieli, u�wiadomi�a sobie, �e zaoszcz�dzi�a pi�tna�cie minut. Tyle bowiem trwa� zwykle rytua� polegaj�cy na wielokrotnym wy��czaniu radiowego budzika, zanim wreszcie posz�a do �azienki. My�l, �e rozpocz�� si� ten dzie�, sprawi�a, i� zmarnowa�a ca�y zaoszcz�dzony czas siedz�c, wpatruj�c si� przed siebie i �a�uj�c, �e nie posz�a na prawo, czy filologi�... cokolwiek, byle nie na medycyn�.
Ch��d nagiej woskowanej pod�ogi przenikn�� do jej st�p. Kiedy tak siedzia�a, kr���ca krew wypromieniowa�a ciep�o z jej cia�a na zimny pok�j, przez co sutki na szczytach jej kszta�tnych piersi unios�y si�, a na wewn�trznych powierzchniach ud pojawi�a si� znienacka g�sia sk�rka. Susan mia�a na sobie jedynie cienk�, wys�u�on� flanelow� koszul� nocn�, kt�r� dosta�a na gwiazdk�, kiedy by�a w pi�tej klasie. Nadal spala w niej co noc, a przynajmniej gdy nocowa�a u siebie. Nie wiadomo dlaczego, ale kocha�a t� koszul�. Wobec szale�czego tempa zmian dokonuj�cych si� w jej �yciu dawa�a jej ona poczucie sta�o�ci i ci�g�o�ci. A poza tym to j� lubi� zawsze najbardziej jej ojciec.
Od wczesnego dzieci�stwa Susan uwielbia�a sprawia� mu przyjemno��. Najwcze�niejszym wspomnieniem, jakie o nim zachowa�a, by�o to, jak pachnia�: mieszanin� woni z dworu i aromatycznego myd�a, na�o�onych na charakterystyczny zapach, kt�ry jak sobie p�niej zda�a spraw�, by� zapachem m�czyzny. Ojciec by� zawsze dla niej dobry i wiedzia�a, �e jest jego ulubienic�. Tajemnic� t� nie podzieli�a si� z nikim, a zw�aszcza z dwoma m�odszymi bra�mi. Ilekro� napotyka�a na swej drodze przeszkody nieod��cznie zwi�zane z dzieci�stwem i dorastaniem, zawsze stanowi�a ona dla niej �r�d�o pewno�ci siebie.
Ojciec Susan by� osob� stanowcz� i w�adcz�, ale przy tym cz�owiekiem wielkodusznym i szlachetnym, w�adaj�cym swoj� rodzin� i firm� ubezpieczeniow� w stylu o�wieconego despoty. Urokliwym m�czyzn�, kt�rego latoro�le uznawa�y jego prawo do posiadania ostatniego s�owa na ka�dy temat. Nie znaczy to, �e matka Susan by�a osob� s�abego charakteru. Po prostu w swoim m�u napotka�a cz�owieka, kt�ry j� przerasta�. Przez wi�ksz� cz�� �ycia Susan uznawa�a tak� sytuacj� za normaln�. W ko�cu jednak obudzi�y si� w jej duszy pewne w�tpliwo�ci. By�a bardzo podobna do ojca, ten za� zach�ca� j�, by rozwija�a w sobie jego cechy. I w�wczas zacz�a zdawa� sobie spraw�, �e nie mo�e by� jego sobowt�rem i spodziewa� si�, �e kiedy� b�dzie mia�a sw�j dom, przypominaj�cy ten, w kt�rym si� wychowa�a. Przez jaki� czas rozpaczliwie pragn�a upodobni� si� do matki i �wiadomie o to si� stara�a. Na pr�no. Charakterem coraz bardziej przypomina�a ojca i w gimnazjum dos�ownie zmuszano j� do odegrania przyw�dczej roli. Wybrano j� staro�cin� klasy maturalnej w takim momencie jej �ycia, kiedy wydawa�o si� jej, �e najch�tniej pozosta�aby bardziej w cieniu.
Ojciec Susan nigdy od niej za wiele nie wymaga�, a ju� na pewno nie by� satrap�. Pozosta� dla niej �r�d�em zaufania we w�asne si�y oraz zach�t, by nie zwa�aj�c na swoj� p�e� robi�a to, czego pragnie. Kiedy zda�a na medycyn� i pozna�a kole�anki z roku, okaza�o si�, �e wiele z nich wywodzi si� z podobnie paternalistycznych rodzin. W rzeczy samej, kiedy pozna�a niekt�rych rodzic�w, to ojcowie wydali jej si� w nieokre�lony spos�b znajomi, tak jakby w�a�ciwie zna�a ich ju� wcze�niej.
Z grzejnika pod oknem wydoby� si� dono�ny grzechot, zwiastuj�cy nap�ywaj�ce ciep�o. Przez zaw�r wylecia� z sykiem male�ki ob�oczek pary. Przebudzenie si� grzejnika przypomnia�o jej o ch�odzie panuj�cym w pokoju. Sztywnym ruchem wsta�a, przeci�gn�a si� i zamkn�a bardzo nieznacznie uchylone okno. �ci�gn�wszy przez g�ow� nocn� koszul�, przyjrza�a si� swojemu nagiemu cia�u odbitemu w lustrze na drzwiach �azienki. Lustra dziwnie j� fascynowa�y. By�o prawie niemo�liwo�ci�, �eby przechodz�c obok jakiego�, nie zerkn�a na swoje odbicie, chc�c si� upewni�, czy wszystko jest w porz�dku.
- Mo�e powinna� zosta� tancerk� i rzuci� w diab�y t� zasran� medycyn� - powiedzia�a do swojego odbicia, wspinaj�c si� na palce i wyci�gaj�c r�ce w g�r�. Potem jak balon, z kt�rego uchodzi powietrze, opad�a a� do sk�onu. Przez ca�y czas nie spuszcza�a oka z lustra. - Jak�ebym chcia�a, �eby tak si� sta�o - doda�a ciszej.
Chlubi�a si� swoim cia�em. By�o mi�kkie, wiotkie, a mimo to silne i sprawne. Mog�aby by� tancerk�. Mia�a poczucie r�wnowagi, a tak�e doskona�e wyczucie rytmu i ruchu. Zazdro�ci�a Carli Curtis, znajomej z Radcliffe, kt�ra po uko�czeniu szko�y zosta�a tancerk� i obraca�a si� w �wiatku nowojorskim. Susan wiedzia�a jednak, �e mimo tych marze�, w rzeczywisto�ci nie mog�aby by� tancerk�. Potrzebny by� jej zaw�d, kt�ry wymaga�by ci�g�ej pracy umys�u. Wykrzywi�a si� okropnie i pokaza�a je�yk dziewczynie w lustrze, kt�ra odpowiedzia�a jej tym samym. Potem wesz�a do �azienki.
W �azience odkr�ci�a prysznic. Up�yn�o cztery, mo�e pi�� minut, zanim woda sta�a si� ciep�a. Odrzuciwszy w�osy z oczu, Susan przyjrza�a si� swojej twarzy w �azienkowym lustrze. "Gdybym mia�a ciut w�szy nos, by�abym niczego sobie", pomy�la�a. Porann� toalet� zacz�a od za�ycia lawendowej pigu�ki antykoncepcyjnej. Opr�cz innych cech, Susan Wheeler charakteryzowa�o to, �e by�a kobiet� zdecydowan� i praktyczn�.
Poniedzia�ek, 23 lutego
Godzina 7.30
Bosto�ski G��wny Szpital Miejski z pewno�ci� nie jest osi�gni�ciem architektonicznym, mimo i� w Bostonie i okolicach mieszka masa architekt�w. G��wny budynek budzi ciekawo�� i ma wygl�d przyjemny dla oka. Zbudowano go przesz�o sto lat temu z blok�w brunatnego piaskowca, kt�re starannie, umiej�tnie i z wyczuciem dopasowano do siebie. Ale jest on niewygodny, bo ma�y i zaledwie jednopi�trowy. W dodatku zaprojektowano w nim du�e, og�lne oddzia�y szpitalne, kt�re s� ju� przestarza�e. Dlatego te� jego aktualna przydatno�� jest prawie �adna. Jedynie atmosfera historii, kt�r� przesi�k�y sale tej budowli, powstrzymuje od dzia�ania brygady rozbi�rkowe i planist�w.
Niezliczone wi�ksze budynki to przyk�ady ameryka�skiego gotyku. Miliony spojonych cegie� rozchodz�ce si� pod rozwartymi k�tami podtrzymuj� brudne okna i monotonnie p�askie dachy. Kolejne budynki wznoszono zrywami, w zale�no�ci od zg�oszonego zapotrzebowania na ��ka szpitalne albo od dost�pnych funduszy. Jest to niew�tpliwie brzydki kompleks architektonicznych, z wyj�tkiem kilku mniejszych budynk�w mieszcz�cych zak�ady naukowe. Dla tych znale�li si� i architekci, i pod dostatkiem pieni�dzy.
Ale bardzo niewielu zwraca�o uwag� na ich wygl�d. Ca�o�� to wi�cej ni� tylko suma cz�ci - ostro�� widzenia zak��caj� bowiem niezliczone warstwy reakcji uczuciowych. Budynki te nie s� budynkami same przez si�. Wsp�lnie tworz� one s�ynny bosto�ski G��wny Szpital, kryj�cy w sobie wszelkie tajemnice i cuda nowoczesnej medycyny. Kiedy laicy zbli�aj� si� do tego obiektu, strach i fascynacja nawi�zuj� ze sob� zawi�y dialog sprzecznych uczu�. Natomiast dla specjalisty jest to Mekka - absolutny szczyt akademickiej medycyny.
Bezpo�rednie s�siedztwo szpitala jest niezbyt ciekawe. Z jednej strony labirynt kolejowych tor�w wiod�cych do Dworca P�nocnego i osza�amiaj�ca pl�tanina nadziemnych autostrad tworz� gigantyczn� rze�b� w rdzewiej�cej stali. Po drugiej stronie wznosi si� nowoczesne osiedle zaprojektowane dla rodzin o niskich dochodach. Ale os�awiona przekupno�� bosto�skiego magistratu sprawi�a, �e �w cel poszed� w zapomnienie. Ze wzgl�du na brak elewacji budynki w osiedlu wygl�daj� jak bloki dla upo�ledzonych warstw spo�ecze�stwa, lecz mieszkaj� w nich wy��cznie bogaci i uprzywilejowani, bo czynsze s� tam niebotyczne. Przed szpitalem rozci�ga si� martwa odnoga Zatoki Bosto�skiej z wod� jak czarna kawa, pos�odzona gazem ze �ciek�w. Szpital i �w akwen oddziela wybetonowany teren zabaw za�cielony porzuconymi gazetami.
O godzinie wp� do �smej tego poniedzia�kowego ranka we wszystkich salach operacyjnych szpitala pracowano na pe�nych obrotach. W przeci�gu pi�ciu minut rozpocz�y si� wyznaczone na t� godzin� operacje i dwadzie�cia jeden skalpeli przeci�o nie stawiaj�c� oporu ludzk� sk�r�. Od tego, co zostanie czy te� nie zostanie zrobione b�d� stwierdzone w dwudziestu jeden wy�o�onych kafelkami salach, zale�a� los niema�ej grupy ludzi. Narzucone od pocz�tku szale�cze tempo mia�o spowolnie� dopiero o drugiej, trzeciej po po�udniu. Mi�dzy �sm� a dziewi�t� wieczorem nale�a�o si� spodziewa�, �e operacje b�d� kontynuowane tylko w dwu salach, kt�re cz�sto pozostawa�y zaj�te a� do godziny szczytu przypadaj�cej na 7.30 nast�pnego ranka.
W por�wnaniu z o�ywieniem panuj�cym na bloku operacyjnym �wietlica oddzia�owa dla chirurg�w by�a prawdziw� oaz� ciszy. Znajdowa�y si� w niej tylko dwie osoby, poniewa� przerwa na kaw� zaczyna�a si� dopiero po dziewi�tej. Stoj�cy przy zlewie sze��dziesieciodwuletni m�czyzna o niezdrowym wygl�dzie sprawia� wra�enie znacznie starszego, ni� by� w rzeczywisto�ci. Usi�owa� umy� zlew, nie zadaj�c sobie trudu, by przestawi� ponad dwadzie�cia fili�anek po kawie, kt�re pozostawione przez u�ytkownik�w sta�y tam nape�nione wod�. Nazywa� si� Walters, cho� niewielu umia�oby odpowiedzie� na pytanie, czy jest to jego imi�, czy nazwisko. Jego pe�ne nazwisko brzmia�o Chester P. Walters. Ale, co oznacza owo P., nie wiedzia� nikt, nawet on sam. Pracowa� na tym oddziale od czasu, kiedy sko�czy� szesna�cie lat, i nikt nie mia� odwagi wyrzuci� go z pracy, cho� prawie nic nie robi�. Powiada�, �e �le si� czuje, i rzeczywi�cie �le wygl�da�. Mia� trupioblad� cer� i co kilka minut pokas�ywa�. Rz�zi� przy tym flegm� z g��bi oskrzeli, ale nigdy nie zakaszla� do�� energicznie, �eby j� stamt�d ruszy� i wyplu�. Najwyra�niej zadowala�o go, je�li m�g� jako� oddycha� bez wyjmowania papierosa, kt�ry tkwi� zawsze w prawym k�ciku jego ust. Raz po raz musia� przekrzywia� g�ow� w lewo, �eby dym nie gryz� go w oczy.
Drug� osob� siedz�c� w �wietlicy by� asystent oddzia�u chirurgicznego Mark H. Bellows. H. by�o skr�tem od Halpern, panie�skiego nazwiska jego matki. Zaj�ty by� pisaniem w du�ym bloku ��tego papieru. Pokas�ywanie i papieros m�czyzny przy zlewie zdecydowanie go dra�ni�y, bo unosi� g�ow� i patrzy� na Waltersa, ilekro� ten zanosi� si� kaszlem. Bellows nie m�g� zrozumie�, jak cz�owiek mo�e do tego stopnia nadszarpn�� w�asne zdrowie i mimo to nadal sobie szkodzi�. Sam by� niepal�cy, nigdy zreszt� nie pali�. R�wnie niezrozumia�y wyda� mu si� fakt, �e Waltersowi, mimo jego wygl�du, charakteru i kompletnego nier�bstwa, udawa�o si� w jaki� spos�b zachowa� prac� w bloku operacyjnym. Oddzia� chirurgiczny Szpitala G��wnego by� absolutnym szczytem, Olimpem nowoczesnej chirurgii i nale�enie do zespo�u lekarzy by�o �r�d�em b�ogiego zadowolenia, przynajmniej je�li chodzi o Bellowsa, kt�ry d�ugo i z uporem zabiega� o to, �eby go tu przyj�to na asystentur�. I oto w samym �rodku owej doskona�o�ci tkwi� ten upi�r, jak nazywa� Waltersa w rozmowach z kolegami z oddzia�u. By�a w tym jaka� niepoj�ta sprzeczno��.
W normalnych okoliczno�ciach Mark Bellows znajdowa�by si� w tej chwili w kt�rej� z dwudziestu jeden sal operacyjnych, bior�c udzia� lub kieruj�c jednym z akt�w spustoszenia. Ale 23 lutego do rosn�cej listy jego obowi�zk�w dosz�a opieka nad pi�tk� student�w medycyny. Bellows pracowa� obecnie na "czw�rce Bearda", czyli na czwartym pi�trze budynku im. Bearda. By� to dobry, by� mo�e najlepszy oddzia� na odbycie praktyki og�lnochirurgicznej. Pracuj�c na "czw�rce Bearda", Bellows by� r�wnie� odpowiedzialny za oddzia� intensywnej opieki pooperacyjnej, s�siaduj�cy bezpo�rednio z salami operacyjnymi.
Nie podnosz�c wzroku znad notatek si�gn�� po fili�ank� z kaw� stoj�c� na s�siednim stole, z g�o�nym siorbni�ciem poci�gn�� �yk gor�cego napoju, po czym odstawi� fili�ank� tak gwa�townie, a� szcz�kn�a. Przyszed� mu na my�l jeszcze jeden "asystent", kt�ry umia�by poprowadzi� wyk�ad dla student�w, i szybko zapisa� o��wkiem jego nazwisko. Przed nim, na niskim stoliku le�a�a kartka firmowego papieru oddzia�u chirurgii. Wzi�� j� do r�ki i uwa�nie przeczyta� nazwiska pi�tki student�w: George Niles, Harvey Goldberg, Susan Wheeler, Geoffrey Fairweather III i Paul Carpin. Tylko dwa z nich zwr�ci�y jego uwag�. Nazwisko Fairweather wywo�a�o u�miech na jego twarzy, a w my�lach obraz rozpieszczonego, szczup�ego m�odzie�ca w okularach, wytwornej koszuli i z d�ug� genealogi� przodk�w z Nowej Anglii. Drugie nazwisko, Susan Wheeler, zauwa�y� jedynie dlatego, �e w og�le lubi� kobiety. P�yn�o to z przekonania, �e one odwzajemnia�y to jego uczucie, by� bowiem mocno zbudowany, muskularny, no i by� lekarzem. Brakowa�o mu jednak subtelnego wyczucia w sprawach dotycz�cych bli�nich, podobnie jak wi�kszo�� koleg�w po fachu, by� do�� naiwny. Kiedy patrzy� na nazwisko Susan Wheeler, przysz�o mu na my�l, �e obecno�� jednej studentki mo�e mu nieco umili� najbli�szy miesi�c, kt�ry nie zapowiada� si� przyjemnie. Nie pr�bowa� sobie wyobra�a�, jak wygl�da owa Susan Wheeler. O�rodek m�zgu odpowiedzialny za tworzenie stereotyp�w podpowiedzia� mu, �e nie warto.
Mark Bellows pracowa� w G��wnym Szpitalu od dwu i p� roku. Jak dot�d wszystko sz�o dobrze i mia� podstawy s�dzi�, �e pomy�lnie zaliczy asystentur�. Gdyby wszystko posz�o g�adko, to istnia�y szans�, �e wywalczy dla siebie stanowisko starszego lekarza. Fakt, �e b�d�c asystentem otrzyma� grup� student�w, mimo �e przysparza� k�opot�w, napawa� optymizmem. Sta�o si� to niespodziewanie, bowiem Hugh Casey dozna� zapalenia w�troby. By� on jednym ze starszych lekarzy, do kt�rego obowi�zk�w nale�a�o przeprowadzenie szpitalnej praktyki z dwiema grupami student�w w ci�gu roku. Zachorowa� przed trzema tygodniami. Wkr�tce potem Bellows wezwany zosta� do gabinetu doktora Howarda Starka. Wcale nie skojarzy� sobie tego z chorob� Caseya. W�a�ciwie, to w pop�ochu, w jaki zwykle wpada� po wezwaniu przez szefa oddzia�u chirurgii, stara� si� odtworzy� w my�li wszystkie swoje potkni�cia, �eby by� przygotowanym na spodziewan� reprymend�. Jednak�e Stark wbrew swoim zwyczajom przyj�� go bardzo mile i nawet pochwali� za przeprowadzon� niedawno metod� Whipple'a operacj�. A po tych komplementach spyta�, czy Bellows nie mia�by ochoty zaopiekowa� si� studentami, kt�rymi mia� si� zaj�� Casey. Szczerze m�wi�c, Bellows podczas asystentury wola�by nie korzysta� z podobnej okazji, ale Starkowi niepodobna by�o niczego odm�wi�, nawet je�li jego pro�ba stanowi�a starannie sformu�owan� propozycj�. Odmowa by�aby r�wnoznaczna z zawodowym samob�jstwem. Wiedz�c, czym grozi ura�enie wielkiego chirurga, Bellows przysta� wi�c odpowiednio ochoczo na jego ofert�.
Za pomoc� linia�u podzieli� pierwsz� stron� urz�dowego ��tego bloku na ma�e kwadraty o boku mniej wi�cej cala, a potem zacz�� w nie wpisywa� daty oko�o trzydziestu kolejnych dni, w czasie kt�rych mia� si� opiekowa� studentami medycyny. Ka�dy kwadrat podzieli� na "rano" i "popo�udnie". Ka�dego ranka planowa� wyk�ady w�asne, a na popo�udnia zamierza� zwerbowa� do ich wyg�oszenia asystent�w. Chcia� zawczasu ustali� wszystkie ich tematy, �eby unikn�� powt�rze�.
Przed tygodniem sko�czy� dwadzie�cia dziewi�� lat, ale trudno by�o odgadn��, w jakim jest wieku. Jak na m�czyzn�, mia� g�adk� cer� i by� w znakomitej formie fizycznej. Niemal codziennie przebiega� trzy, cztery kilometry. Tylko rzedniej�ce na szczycie g�owy w�osy i nieco bardziej ods�oni�te skronie zdradza�y, �e ma ju� pod trzydziestk�. Mia� niebieskie oczy, nad uszami ledwo dostrzegaln� siwizn�, a do tego przyjemn� twarz oraz t� godn� pozazdroszczenia w�a�ciwo��, dzi�ki kt�rej ludzie dobrze si� przy nim czuli. By� niemal powszechnie lubiany.
Dy�ur na czwartym oddziale szpitala pe�ni�o te� dw�ch sta�yst�w. Wed�ug nowej terminologii byli "lekarzami pierwszorocznymi", ale Bellows i wi�kszo�� asystent�w nazywa�a ich sta�ystami. Byli to Daniel Cartwright z uniwersytetu Johns Hopkins i Robert Reid z Yale. Sta� zacz�li w czerwcu, mieli wi�c za sob� d�ug� drog�. Jednak�e w lutym obaj przechodzili dobrze znany sta�ystom kryzys. Up�yn�o do�� czasu, by st�pi�o si� ich poczucie w�asnej wa�no�ci i zmniejszy� l�k przed odpowiedzialno�ci�, a jednak tyle jeszcze zosta�o im do ko�ca jednorocznego sta�u i uwolnienia si� od ci�kiego obowi�zku dy�urowania co drug� noc. Dlatego w�a�nie wymagali pewnej uwagi ze strony Bellowsa. Cartwright mia� niebawem obj�� dy�ur na oddziale intensywnej opieki, a Reid na "czw�rce". Bellows postanowi� wykorzysta� ich przy zaj�ciach ze studentami medycyny. Zapewne lepiej nadawa� si� do tego Cartwright, bo by� odrobin� bardziej przyjacielski. Reid, kt�ry by� Murzynem, ostatnio zacz�� przypisywa� fakt wyznaczania go na dy�ury i n�kania nie tyle temu, �e by� sta�yst�, co kolorowi sk�ry. Stanowi�o to jeszcze jeden objaw lutowej chandry, niemniej Bellows uzna�, �e Cartwright nada si� lepiej.
- Okropna pogoda - odezwa� si� Walters pod niczyim adresem, cho� przypuszczalnie s�owa te by�y skierowane do Bellowsa. Zawsze to m�wi�, bo dla niego pogoda nigdy nie by�a inna. Czu� si� dobrze tylko wtedy, gdy by�o 24 stopnie ciep�a, a wilgotno�� powietrza wynosi�a 30 procent. Widocznie takie warunki by�y korzystne dla jego chorych oskrzeli. Poniewa� jednak bosto�ska pogoda rzadko utrzymywa�a si� w tak w�skich granicach, dla Waltersa zawsze by�a okropna.
- Owszem - odpar� Bellows niezobowi�zuj�co, zapatrzony w okno.
Prawie ka�dy zgodzi�by si� w tej chwili z Wal