7550
Szczegóły |
Tytuł |
7550 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7550 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7550 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7550 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Karol May
Zamek Rodriganda
Das Waldr�schen oder die Verfolgung rund um die Erde I
ZAGRO�ONE �YCIE
Od po�udniowej strony Pirenej�w zd��a� truchtem je�dziec do s�ynnego od dawna miasta Manresa. Mu�, na kt�rym siedzia�, by� niezwykle silny, bo te� i sam je�dziec by� wysokiej, pot�nej postawy.
Jeden rzut oka wystarczy�, aby pozna�, �e olbrzymi je�dziec niezwyk�� posiada� si��. Zazwyczaj maj� takie silne postacie najspokojniejsze i naj�agodniejsze usposobienie. Tak te� otwarte oblicze nieznajomego wzbudza�o ufno��, a jego jasno spogl�daj�ce, siwe oczy m�wi�y wyra�nie, �e nie swej si�y nigdy nie nadu�ywa.
Kolor w�os�w i rysy twarzy zdradza�y, �e nie by� mieszka�cem po�udnia. Spojrzenie mia� ostre i przenikliwe, jakie spotykamy tylko u �eglarzy i my�liwych lub te� u ludzi, kt�rzy du�o podr�owali. M�g� liczy� mo�e dwadzie�cia sze�� lat; spok�j jaki okazywa�, do�wiadczenie i pewno�� siebie, kt�re z niego tchn�y, robi�y go jednak�e starszym, ni� by� w istocie. Ubrany by� wed�ug francuskiej mody.
Z ty�u u siod�a wisia�a sk�rzana torba, w kt�rej zdawa�y si� znajdowa� rzeczy, maj�ce wielk� warto�� dla je�d�ca, gdy� od czasu do czasu mimowolnie sprawdza� czy torba znajduje si� na swoim miejscu.
By�o ju� dawno po po�udniu, kiedy przyby� do Manresy. Jecha� wzd�u� starych mur�w i ciasnymi ulicami zanim si� dosta� do rynku, gdzie spostrzeg� nowy, wysoki dom, nad kt�rego drzwiami widnia� napis �Hotel Rodriganda�.
Nieznajomy jecha� szybko i zdawa�o si�, �e nie ma zamiaru w Manresie odpocz��, skoro jednak�e zobaczy� �w napis, skierowa� mu�a w stron� hotelu i gdy dotkn�� ziemi stopami, mo�na by�o w ca�ej pe�ni podziwia� imponuj�c� posta�. W pierwszej chwili uderzy�a w oczy pot�na budowa jego cia�a.
Nieznajomy pozostawi� mu�a s�u�bie i wst�pi� do izby, kt�ra wygl�da�a na izb� przeznaczon� dla wytworniejszych go�ci. W �rodku by� jeden tylko cz�owiek, kt�ry przy wej�ciu go�cia podni�s� si� ze swego miejsca.
� Buenas tardes � dobry wiecz�r! � powita� obcy.
� Buenas tardes! � odrzek� m�czyzna w izbie. � Jestem gospodarzem, czy dobrodziej skorzysta z pokoju?
� Nie, podajcie przek�sk� i flaszk� �Vinto regia�. Gospodarz wyda� odpowiednie polecenie, a nast�pnie zapyta�:
� To pan dzi� nie pozostanie w Manresie?
� Jad� do Rodriganda. Daleko to jeszcze?
� Godzina drogi, senior. Wygl�da�o, jakby pan mia� z pocz�tku zamiar ko�o mego hotelu przejecha� i nie wst�pi�.
� Tak by�o, � odpowiedzia� obcy � ale ciekawo�� nakaza�a inne post�powanie. Dlaczego nazywacie wasz dom: hotel Rodriganda?
� Gdy� by�em przez wiele lat s�u��cym u hrabiego i jego dobroci zawdzi�czam, �e mog�em sobie wybudowa� ten dom.
� To znaczy, �e dok�adnie znacie stosunki panuj�ce u hrabiego?
� Oczywi�cie.
� Ja jestem lekarzem i w�a�nie tam jad�. By�o by mi bardzo przyjemnie, gdybym m�g� dowiedzie� si� czego� o panuj�cych tam zwyczajach. Z kim spotkam si� w zamku Rodriganda?
Gospodarz wygl�da� na cz�owieka uprzejmego, a mo�e rozmowa w samotnych popo�udniowych godzinach, sprawia�a mu przyjemno��. Sta� si� gadatliwy:
� Ch�tnie udziel� wszelkich obja�nie�. Po wymowie poznaj�, �e nie jeste� Hiszpanem. W ka�dym razie zawo�ano pana do chorego hrabiego, czy tak?
Nieznajomy kiwn�� lekko g�ow�, jakby nie wiedzia� co ma odpowiedzie�, wreszcie odrzek�:
� Tak, co� takiego. Jestem Niemcem i nazywam si� Sternau. Przez d�u�szy czas by�em pierwszym asystentem u profesora Letoubiera w Pary�u; niedawno otrzyma�em list z pro�b�, abym jak najszybciej przyby� do Rodrigandy.
� Ach tak, to pan jedzie do hrabiego? Nie wiadomo, czy zostanie go pan jeszcze przy �yciu.
� Dlaczego? � spyta� spokojnie Sternau.
� Hrabia od wielu lat cierpia� na �lepot�, ostatnio przypl�ta�y si� u niego jeszcze kamienie, kt�re zagra�aj� jego �yciu. Hrabia cierpi nie do opisania.
� Ratunek le�y tylko w operacji.
� Hrabia chce si� jej podda� i przywo�a� w tym celu do siebie dw�ch najs�ynniejszych chirurg�w, jednak jego c�rka, hrabianka R�a, jest temu przeciwna. Lekarze nie mogli d�u�ej czeka� i wczoraj s�ysza�em, �e dzi� ma to nast�pi�.
� Biada, czy�bym przychodzi� za p�no � zawo�a� przybysz i szybko wsta�. � Musz� natychmiast jecha�, mo�e jeszcze zd���.
� W�tpi�, senior, takiego ci�cia po ciemku, nie podejmie si� �aden lekarz. Pewnie ju� po wszystkim� a mo�e nie, bo hrabianka stara si� zwleka� z operacj� z dnia na dzie�, chocia� lekarze, sam hrabia i syn tak�e nie chc� s�ysze� o dalszej zw�oce.
� To hrabia Emanuel de Rodriganda�Sevilla ma syna?
� Tak, hrabia Alfonso jest jego synem. Przez szereg lat bawi� w Meksyku, gdzie ojciec ma rozleg�e i bogate posiad�o�ci. Obecnie ze wzgl�du na stan zdrowia ojca zosta� �ci�gni�ty do domu, aby by� obecnym przy operacji, kt�ra jest niebezpieczna i mo�e zako�czy� si� �mierci�. Hrabia Emanuel sporz�dzi� ju� nawet testament.
� Kto opr�cz hrabiego i jego dwojga dzieci jest w zamku.
� Na pewno seniora Klarysa, daleka krewna domu. Jest ona prze�o�on� klasztoru Karmelitanek w Saragossie a zarazem pann� do towarzystwa m�odej hrabianki, kt�ra nie ma matki. Siostra Klarysa jest bardzo pobo�na, ale hrabianka nie lubi jej. Jest tam tak�e senior Gasparino, w�a�ciwie miejscowy adwokat i notariusz. Wi�ksz� cz�� czasu sp�dza w zamku Rodriganda, gdy� prowadzi interesy hrabiego. Jest r�wnie� bardzo pobo�ny a zarazem bardzo dumnym cz�owiekiem. W zamku przebywa jeszcze poczciwy kasztelan Juan Alimpo i jego �ona Elwira; dobrzy ludzie, kt�rych mog� panu poleci�. Poza nimi nie ma nikogo, bo hrabia �yje samotnie.
� A znacie Mindrella?
� O, tego zna ka�de dziecko. To biedak, ale poczciwina. Uwa�aj�, �e trudni si� przemytem i st�d jego przezwisko � Mindrello, czyli przemytnik. Mo�e mu pan spokojnie zaufa�. Jest lepszy od tych wszystkich, kt�rzy nim pogardzaj�.
� Dzi�kuj� senior. Po tym co us�ysza�em musz� si� spieszy�. Buenas noches � dobranoc!
� Buenas noches, senior. �ycz� powodzenia.
Doktor Sternau zap�aciwszy, wsiad� na mu�a i odjecha� galopem.
S�o�ce chyli�o si� ku zachodowi; mu� p�dzi� lekko pod g�r�, a je�dziec si�gn�� do kieszeni i wyj�� z niej z�o�ony papier. By� to list pisany kobiec� r�k�:
Doktor Sternau,
Pary�,
ulica Vaugirard 24.
Przyjacielu!
Rozstali�my si� na ca�e �ycie, ale zasz�y okoliczno�ci, wobec kt�rych dr��c, musz� Pana prosi�, aby� do nas przyjecha�. Ratuj Pan �ycie hrabiego Rodriganda. Przyje�d�aj pr�dko! Po drodze wst�p do Mindrella, przemytnika i pytaj o mnie. Ale b�agam, przyje�d�aj natychmiast.
Rozetta.
Z�o�y� papier i ukry� w kieszeni. Jecha� przez g�sty las i marzy� o przesz�o�ci, o Pary�u i o chwili, kiedy po raz pierwszy zobaczy� Rozett�.
By�o to w ogrodzie Des Plantes. Chcia� usi��� na �aweczce, lecz spostrzeg�, �e by�a zaj�ta. Zdziwiony i zmieszany widokiem m�odej kobiety, kt�rej samotno�� w�a�nie przerwa�, cofn�� si�, lecz ona wyrwana z rozmy�la� tak�e wsta�a i wtedy zobaczy�, �e jest prawdziw� pi�kno�ci�. Dotychczas nie m�g� sobie wyobrazi� kobiety tak pi�knej. On, do�wiadczony lekarz, czu�, �e mu puls bi� przestaje; po chwili krew uderzy�a mu do g�owy z dziesi�ciokrotn� szybko�ci�.
Owa chwila rozstrzygn�a o jego i� jej losie. Pokochali si� szalenie, lecz nieszcz�liwie. M�g� j� widywa� tylko w ogrodzie, dowiedzia� si�, �e jest dam� do towarzystwa hrabianki R�y, kt�ra w�a�nie ze swym ociemnia�ym ojcem bawi�a w Pary�u. Z przyczyn jakich nie chcia�a wyjawi�, �lubowa�a panie�stwo. By� przekonany, �e ona tak�e go kocha i dlatego szala� z rozpaczy na my�l o jej niez�omnym postanowieniu. Prosi�, b�aga�, zaklina�. Mimo, �e roni�a �zy, pozostawa�a nieub�agalna. Wkr�tce potem odjecha�a, a on � nieszcz�sny � musia� jej przyrzec, �e nigdy o ni� nie b�dzie pyta�. Tylko raz mia� okazj� ca�owa� t� pi�kn� dziewczyn� i rozkosz tej chwili przyt�umi�a bole�� roz��ki. Od tej chwili walczy� jak olbrzym z cierpieniem, kt�re mu szarpa�o piersi i targa�o �ycie, niestety zwyci�stwa nie odni�s�. I w�a�nie wtedy otrzyma� list. Czyta� go i czu�, �e dr�� wszystkie jego nerwy. Bez chwili wahania zebra� co potrzeba i p�dzi� za g�osem swego serca.
A wi�c ta wspania�a istota, bogini, kt�rej oczy przy�wiecaj� czasem n�dznemu �yciu �miertelnik�w my�la�a o nim. Bez chwili zastanowienia rzuci� wszystko i p�dzi� przez ca�� Francj�, przez wysokie Pireneje i oto teraz zbli�a� si� w ko�cu do celu, zbli�a� si� do swej ukochanej, wspania�ej, niezapomnianej, do tej, do kt�rej nale�a� sercem, dusz� i ca�ym �yciem.
S�o�ce skry�o si� za wy�yny zachodnie, gdy wje�d�a� do wsi Rodriganda.
Wioska sprawia�a bardzo mi�e wra�enie. Droga by�a szeroka i czysta, a domki okolone dobrze utrzymanymi ogr�dkami, pe�nymi kwiat�w. Hrabia Emanuel de Rodriganda � Sevilla nie by� tylko panem, lecz tak�e ojcem swych poddanych i robi� wszystko, aby zapewni� im dobrobyt.
Dom Mindrella znajdowa� si� na drugim kra�cu wsi. Sternau zasta� ca�� rodzin� przy wieczerzy.
� Czy tu mieszka Mindrello? � zapyta� Sternau
� Tak, senior, to ja � odrzek� m�czyzna podnosz�c si� z krzes�a.
� Czy znacie pann� do towarzystwa hrabianki de Rodriganda?
� Jak si� nazywa? � bada� Hiszpan z ciekaw� min�.
� Rozetta.
� Bo�e, to� to pan Sternau z Pary�a? � zawo�a� Mindrello.
� Tak, to ja.
Na to wszyscy zerwali si� z krzese� i wyci�gn�li ku niemu r�ce, nawet dzieciaki odwa�y�y si� przyst�pi� bli�ej i z u�miechni�tymi twarzyczkami podawa�y r�ce do u�cisku.
� Witaj, serdecznie witaj! � zawo�a� Mindrello � W sam� por� pan przychodzi. Najja�niejsza panienka, to jest, chcia�em powiedzie�, panna Rozetta jest w wielkiej rozpaczy. Zaraz po ni� po�l�.
� Czy hrabia by� ju� operowany?
� Nie jeszcze nie. Hrabianka tak d�ugo prosi�a i b�aga�a, a� wreszcie od�o�ono operacj�, jutro odb�dzie si� z ca�� pewno�ci�. Hrabianka mia�a nadziej�, �e pan przyjedzie.
� To ona wie o li�cie, jaki napisa�a seniora Rozetta?
� Tak, hm, naturalnie, �e wie � odrzek� Hiszpan z zak�opotaniem. � Senior, my�my tu na dzisiaj przygotowali dla ciebie pokoik, tam na g�rze, gdzie kwiatki w oknach stoj�. Ja pana tam zaprowadz� i ka�� poda� wieczerz�, zanim seniora nadejdzie.
� A m�j mu�?
� Dop�ki razem z panem nie sprowadzi si� do zamku, znajdzie miejsce i po�ywienie u s�siada. Prosz� i�� za mn�, senior!
Mindrello prowadzi� Sternau�a ma�ymi schodkami do pokoiku na poddaszu; pokoik by� niski i wyj�tkowo schludny. Wkr�tce podano wieczerz�, w czasie kt�rej Sternau napawa� si� �licznym widokiem zamku Rodriganda, jaki rozci�ga� si� za otwartym oknem. Zamek zbudowany by� w kszta�cie wielkiego czworoboku jeszcze za czasu Maur�w. Otoczony by� lasem kolorowych drzew i wygl�da� jak wznosz�cy si� po�r�d zieleni pa�ac kalif�w.
Nasta� mrok i Sternau za�wieci� lamp�, by przejrze� instrumenty, kt�re mu gospodarz przyni�s�, po chwili us�ysza� lekkie kroki na schodach, a nast�pnie zapukano do jego drzwi.
� Prosz�! � powiedzia�.
Drzwi si� otwar�y i przed nim stan�a� ona. Sternau rozwar� ramiona i chcia� biec naprzeciw niej, lecz tak si� z nim sta�o, jak wtedy w Pary�u. Ona sta�a przed nim tak dumna, tak wznios�a, jak jaka� kr�lewna. Sternau sta� jak wryty i waha� si� nawet j� dotkn��.
� Rozetta � wybuchn��.
To by�o wszystko, co m�g� powiedzie�, ale w jednym tym s�owie zawarty by� �wiat ca�y uroku i� przebytych cierpie�.
Sta�a przed nim r�wnie wzruszona jak on. Sternau zblad�, r�k� podni�s� ku sercu, oko sta�o si� wi�ksze, ciemniejsze, jakby si� �zami nape�ni�o. Jej g�os, gdy si� odezwa�a r�wnie� dr�a�.
� Senior Karlos, nie zapomnia�e� mnie jeszcze?
� Zapomnie�? Ja mia�bym pani� zapomnie�, zapomnie� o chwilach, kt�rych pami�� sz�a za mn� przez l�dy i morza� Ja pami�tam, �e pani serce by�o moj� w�asno�ci�, �e pani dusza wybieg�a rado�nie naprzeciw mojej, �e pani oczy patrzy�y na mnie z wiar�. ��daj wszystkiego, tylko nie ��daj, abym ci� kiedy� mia� zapomnie�. Pani jeste� moj� my�l�, mym marzeniem, moim �yciem i cierpieniem. Gdybym mia� zapomnie� o pani, to tak samo jakbym mia� umrze�.
� A przecie� to musi nast�pi�. Dzi� jednak mo�emy si� widzie�. Dzi�kuj� panu, �e raczy�e� przyby�.
� O, seniora, wierz mi, �e przyby�bym nawet, gdybym le�a� na �o�u �mierci � odpowiedzia� Sternau z wielkim wzruszeniem.
� Wierz� senior, ja te� do�wiadczy�am pot�gi mi�o�ci. Lecz m�wmy teraz o tym, co spowodowa�o t� moj� pro�b�.
� List pani by� do�� jasny, wszak przeczuwa�em, �e hrabia jest w niebezpiecze�stwie. W Manresie dowiedzia�em si�, �e ma si� podda� operacji.
� W istocie, lecz s� jeszcze inne powody, kt�re mnie niepokoj�, a kt�re mog� wyja�ni� tylko panu. Przeczuwa�am, �e hrabia znajduje si� jeszcze w innym niebezpiecze�stwie, nie z powodu choroby. Lecz samo to, �e pan przyjecha� dzia�a na mnie koj�co. Wydaje mi si� jakby wraz z pana przybyciem niebezpiecze�stwo to zosta�o za�egnane.
Wobec takiej szczero�ci Sternau u�miechn�� si�, wyci�gn�� do niej r�ce i spyta� dr��cym g�osem:
� Tak wielkie mam zaufanie u pani, Rozetto? Poda�a mu r�ce i powiedzia�a:
� Tak, Karlosie, kocham ci�, kocham ci� z ca�ego serca i nie przestan� kocha�, dop�ki �y� b�d�. Jutro postaram si� wyja�ni� ci wszystkie tajemnic�, na pewno zrozumiesz, �e to nasze rozstanie by�o konieczno�ci�.
� Dlaczego jutro? Dlaczego nie dzi�? � pyta� pieszczotliwie.
� Gdy� ci�ko mi m�wi� o tym, co nas dzieli. Jutro powie to sama rzeczywisto��. Karlosie, nie narzekajmy na przeznaczenie, cieszmy si�, i� nasze serca nale�� do siebie. Roz��ka� ale� musi� nast�pi� � m�wi�a ledwo s�yszalnym, urywanym g�osem. � Nie dajmy si� unie�� nami�tno�ci, pozw�l mi teraz m�wi� o tym co mnie tu sprowadza.
Dusz� Sternau�a miota�y inne uczucia, lecz zmusi� si� do spokoju. Opowiedzia�a ca�y przebieg choroby hrabiego, a na koniec rzek�a:
� Hrabia zdecydowa� si� na operacj� i rozkaza� synowi, hrabiemu Alfonso, przyby� z Ameryki, aby go jeszcze raz ujrze� i aby dziedzic maj�tku obecny by� na wypadek nieszcz�cia. Hrabianka by�a bardzo ma�ym dzieckiem, kiedy ostatni raz widzia�a odje�d�aj�cego brata. Szesna�cie lat przesz�o i teraz z ca�ego serca cieszy�a si� z jego powrotu. Przyby� wreszcie, ona wybieg�a naprzeciw aby go u�ciska�, ale zrobi� tylko jeden krok. Pozosta�a sama z wyci�gni�tymi ramionami. Ten, kt�ry przed ni� sta� nie �mia� jej dotkn��, nie wiedzia�a dlaczego, lecz jakie� wewn�trzne przeczucie m�wi�o jej, �e to nie spojrzenie, nie g�os jej brata. Oblicze jego by�o obce, a s�owa zdradza�y bezwzgl�dno��.
Od tej pory codziennie go �ledzi�am i mojej uwadze nie usz�y spojrzenia rzucane przez Alfonso hrabiemu. Ka�de takie spojrzenie m�wi�o: �ja czekam na twoj� �mier�!�. Hrabianka poczu�a trwog� i poprosi�a mnie, abym napisa�a do pana.
� Zrobi� co w mojej mocy. Operacja ma si� odby� jutro?
� Tak, ju� si� nie da od�o�y�.
� O kt�rej?
� S�ysza�em, �e o jedenastej.
� Czy b�d� m�g� widzie� przedtem hrabiego i porozmawia� z nim?
� Z pewno�ci�, je�eli ka�e si� pan wcze�niej zaprowadzi� do hrabianki.
� Kiedy raczy mnie przyj��?
� Prosz� przyj�� o dziewi�tej. Czy operowa� pan kiedy� kamienie?
Sternau u�miechn�� si� lekko.
� Bardzo cz�sto, seniora. S�dz� nawet, i� uchodz� w tej dziedzinie za specjalist�?
� Czy ta operacja jest niebezpieczna?
� Musz� najpierw zbada� chorego, wcze�niej trudno wystawia� diagnoz�. Poczekajmy do jutra.
� Dobrze. Mam do pana ca�kowite zaufanie. Tylko pan mo�e przynie�� ratunek, je�eli w og�le jest to mo�liwe.
Wsta�a a Sternau zapyta� smutno:
� Odchodzisz, seniora?
� Tak, �atwo spostrzeg� moj� nieobecno��. Przyjdzie pan o dziewi�tej?
� Oczywi�cie. Czy mog� ci towarzyszy�, seniora?
Zarumieni�a si� i odrzek�a:
� Prosz�, chod�my razem w stron� zamku.
Szli w milczeniu, ale tym g�o�niejsze by�o bicie ich serc. Karlos mia� wra�enie, �e obok niego kroczy jaka� boginka, kt�r� mu tylko ub�stwia� wolno. Gdy stan�li przed bram� parku, aby si� po�egna� poczu� gor�co w swym sercu i wyci�gni�t� ku niemu r�czk� przycisn�� do piersi, lecz nie odwa�y� si� dotkn�� jej ustami.
� Dobranoc, Karlosie � rzek�a. � Prosz� odpocz�� po d�ugiej podr�y.
� Odpocz��? � spyta�. � Moja dusza nie zazna spokoju, chyba, �e w grobie. Dobranoc, seniorita!
Chcia� odej��, lecz ona uj�a jego d�o�, przyst�pi�a do niego i opar�a sw� g�ow� na jego ramieniu. Poczu� jej gor�c�, pe�n� pier� przylegaj�c� do jego serca i ledwie s�yszaln� pro�b�:
� Karlosie, przebacz mi i nie b�d� nieszcz�liwy!
Teraz Sternau obj�� j� obiema r�kami, przycisn�� silniej do siebie i szepn��:
� Jak�e mog� by� szcz�liwy, je�eli ty, moje �wiat�o, moja gwiazda, moje s�o�ce � nie chcesz mi przy�wieca�!
� Nasze serca nie rozstan� si� nigdy. B�g z tob�!
Po tych s�owach opu�ci�a go i wesz�a do pa�acowego parku. Sternau sta� i s�ucha� dop�ki nie ucich� szelest jej krok�w.
* * *
Prawie w tym samym czasie, w zamku prowadzono tajemnicz� rozmow�.
Zebrane tam towarzystwo opuszcza� w�a�nie senior Gasparino Kortejo, wychodz�c rzek� swym zimnym, ostrym g�osem:
� A wi�c pan uwa�a, �e operacja bez w�tpienia doprowadzi do �mierci?
� Ani przez chwil� w to nie w�tpi�.
� Czy koledzy pa�ski nie sprzeciwi� si�?
� Nie odwa�� si� by� innego zdania od ni� ja. Przecie� pan wie, �e moje zdanie w �wiecie chirurg�w liczy si� najbardziej � pad�a dumna odpowied�.
� Dobrze. Ale musisz pan przekona� hrabiego, �e to jedyny ratunek.
� Naturalnie.
� No to, umowa stoi. Operacja odb�dzie si� � tak aby hrabianka o niczym nie wiedzia�a � ju� o �smej rano. Wynagrodzenie otrzyma pan w moim mieszkaniu w Manresie. Dobranoc!
� Dobranoc.
Adwokat nie poszed� jednak do swego pokoju, lecz do siostry Klarysy i po wej�ciu zaryglowa� drzwi za sob�.
Dama klasztorna nosi�a zwykle czarny, zakonny ubi�r, teraz mia�a na sobie jednak jasn� nocn� koszul�, kt�rej mog�aby jej pozazdro�ci� niejedna tancerka.
By�a to kobieta oko�o pi��dziesi�cioletnia, silnej budowy, o ostrych rysach twarzy i lekkim zezie.
� Witaj senior � rzek�a siadaj�c z bezwstydn� kokieteri� na at�asowej otomanie. � Czekam na ciebie, jak sprawy stoj�?
� Bardzo dobrze � odrzek� siadaj�c obok niej � Chirurg si� zgodzi�.
� A wi�c B�g kierowa� jego sercem, aby�my owoce naszej d�ugiej wstrzemi�liwo�ci wreszcie spo�ywa� mogli. B�dzie ci�cie �miertelne?
� Z ca�� pewno�ci�.
� A wi�c nic nie mo�e zmieni� biegu rzeczy � mniema�a pobo�nie, zawracaj�c oczy. � �ycz� hrabiemu, aby B�g uwolni� go od cierpie�. Czy hrabianka nie b�dzie znowu sta�a na przeszkodzie?
� Tym razem nie, moja kochana. Ona my�li, �e operacja odb�dzie si� o jedenastej, tymczasem my zarz�dzili�my operacj� na �sm� rano. Hrabia b�dzie ju� na tamtym �wiecie, gdy jego c�rka nie sko�czy nawet porannej toalety.
� A hrabia Alfonso? � pyta�a mru��c ruchliwe oczy.
� Ten jest ca�kowicie po naszej stronie.
� Rzeczywi�cie, rzeczywi�cie. Bezbo�ny �wiat ani si� domy�la, ani nigdy na to nie wpadnie, �e tak wspaniale to wszystko sobie wykombinowali�my. Kochali�my si�, Gasparciu, ale nie mogli�my si� pobra�. Ja by�am c�rk� dumnego hidalga, a ty normalny golec. Gdyby� nie wpad� na pomys� zamiany, to musieliby�my dziecko naszej mi�o�ci pozbawi� �ycia, a tak, zaj�� miejsce hrabiego Alfonso, kt�rego wys�ano z bratem do Meksyku. Teraz jeste�my rodzicami hrabiego i jutro b�dziemy rozporz�dzali milionami rodziny Rodrigand�w. Chod�, do mnie zapomnijmy o tym, �e nie mog�am zosta� twoj� �on�.
Sternau nie m�g� spa�. Spotkanie z kochan� dziewczyn� wzburzy�o w nim krew i sp�dzi�o z oczu sen. Ca�� noc spacerowa� po swoim pokoju. O �wicie wyszed� i kaza� sobie osiod�a� mu�a. Jecha� bez kierunku i bez celu. Wkr�tce zobaczy� przed sob� Manres�, zboczy� wi�c na drog� prowadz�c� do zamku Rodriganda.
Sta�a tam samotna ober�a, przed kt�r� uwi�zany by� osiod�any ko�, znak, �e jaki� przyby� jaki� go��. Sternau wst�pi� do �rodka i tam zobaczy� siedz�cego przy stole m�czyzn�, a obok niego le��c� torb� z narz�dziami chirurgicznymi. By� to lekarz z Manresy, kt�ry mia� asystowa� przy operacji hrabiego, a teraz prowadzi� o�ywion� rozmow� z gospodarzem.
� A wi�c jedzie pan doktorze, do hrabiego?
� Tak, przecie� to ju� m�wi�em � odrzek�.
� Czy dojdzie dzisiaj do ci�cia?
� Na pewno.
� Kiedy?
� O �smej rano.
� Mnie si� zdaje, �e hrabianka znowu nie pozwoli.
� A, tej nie b�dziemy pyta�. Powiedziano jej zreszt�, �e operacja rozpocznie si� dopiero o jedenastej.
� My�li pan, �e biedny hrabia wyzdrowieje?
� Tak� i� nie� kto to wie!
Sternau mia� dosy�. Pr�dko wypi� kaw�, zap�aci� i opu�ci� gospod�, niczym nie daj�c po sobie pozna�, jak wa�na by�a dla niego prowadzona rozmowa. Galopem p�dzi� do domu.
Wzi�� instrumenty i biegiem uda� si� w kierunku zamku. Brama, przed kt�r� rozsta� si� wczoraj ze swoj� ukochan� by�a otwarta. Sternau wszed� do parku i szybkimi krokami pod��y� do zamku.
Na zakr�cie jednej z alejek sta�a hrabianka R�a. Jego przestraszony wzrok spocz�� na niej, jakby przeczuwa� nieszcz�cie.
� Rozetta! � zawo�a�, wyci�gaj�c r�ce do wspania�ej postaci.
� Karlosie � odpowiedzia�a. � Dlaczego pan przychodzi tak wcze�nie?
� O m�j Bo�e, czy ja �ni�. Przeczuwam okropno��. Seniora, pani nie jeste� Rozetta, towarzyszka, lecz�
� Lecz? � pyta�a. � M�w dalej, senior.
� Pani jest hrabianka, R�a.
� Tak, zgad�e� Karlosie � odpowiedzia�a � Czy mo�esz mi przebaczy�?
� Przebaczy�? O m�j Bo�e, jak�e to okrutne. Teraz wiem, dlaczego musimy si� rozsta�. Dlaczego mi to zrobi�a�, dlaczego R�o?
� Gdy� ci� kocham i chcia�am by� cho� kilka dni szcz�liwa. Sta�o si� i ponios� za to kar�. M�j ojciec� ale widz�, �e pan przynios�e� instrumenty? Co to ma znaczy�?
� Co to ma znaczy�? � powt�rzy� Sternau jakby we �nie. � Ach tak, by�bym prawie zapomnia� o bardzo wa�nej rzeczy, hrabianko. Tw�j ojciec znajduje si� w wielkim niebezpiecze�stwie.
Na pi�knym obliczu hrabianki pojawi�o si� przera�enie.
� M�j ojciec? � spyta�a i ca�a poblad�a.
Sternau wyci�gn�� zegarek, popatrzy� i rzek�:
� Ju� czas, seniora. Zaraz rozpocznie si� operacja twego ojca.
� Teraz? Operacja zaplanowana jest przecie� na jedenast�.
� Nie, ok�amano pani�. Dzi� podczas rannego spaceru pods�ucha�em, rozmow� lekarza z Manresy, o tym, �e ci�cie odb�dzie si� o �smej.
� �wi�ta panno! Przeczuwam niebezpiecze�stwo. Chod� senior, chod� pr�dko, musimy im przeszkodzi�!
Obr�ci�a si� i szybko pobieg�a do zamku, Sternau za ni�. W�a�nie, gdy dochodzili do kru�ganku, odprowadzono konia do stajni. Sternau pozna�, �e to ko� owego lekarza z Manresy i musia� si� bardzo spieszy�, kiedy przyby� tak wcze�nie do Rodriganda
� Spiesz si� seniora! � ponagla� � Lekarze si� ju� zebrali, nie mamy ani chwili do stracenia.
� Naprz�d! Pr�dko, pr�dko � wo�a�a hrabianka, biegn�c po schodach wy�o�onych bogatymi dywanami. Wreszcie stan�li przy drzwiach, przy kt�rych sta� s�u��cy w liberii.
� Czy hrabia si� ju� obudzi� � spyta�a,
� Tak, hrabianko � brzmia�a odpowied�.
� Jest sam?
� Nie, s� u niego lekarze.
� D�ugo?
� Jakie� dziesi�� minut.
� To nie d�ugo, chod�my seniora � powiedzia� Sternau.
Hrabianka chcia�a wej��, lecz s�u��cy zast�pi� jej drog� i wprawdzie bardzo grzecznie, lecz stanowczo o�wiadczy�.
� Prosz� o wybaczenie, hrabianko; mam surowy nakaz nikogo nie wpuszcza� do hrabiego.
� Nawet mnie?
� Szczeg�lnie pani.
Oblicze R�y przybra�o gniewny wygl�d, odrzuci�a do ty�u g�ow� i dumnie zapyta�a:
� Kto ci wyda� ten rozkaz?
� Hrabia Alfonso, kt�ry w�a�nie jest u pana hrabiego.
� Ach, wi�c to on! Na bok!
� Nie mog�! Przebacz hrabianko; nie mog� inaczej, gdy� mam rozkaz�
Nie sko�czy�, gdy� Sternau pochwyci� go za rami� i z nies�ychan� si�� odsun�� na bok, otworzy� drzwi, prowadz�ce do przedpokoju hrabiego.
S�u��cy wszed� za nimi, lecz nie wa�y� si� dalej stawia� oporu. Z przedpokoju prowadzi�y drzwi do sali, w kt�rej pan zamku zazwyczaj przyjmowa� petent�w.
Poniewa� drzwi by�y zamkni�te, wi�c hrabianka R�a zapuka�a.
� Kto tam? � spyta� g�os z wewn�trz.
� To ja! � odpar�a � Otwieraj szybko!
� To ty, R�o? � zawo�a� nieprzychylnym i zdziwionym tonem Alfonso. � Kto ci� tu wpu�ci�.
� Nikt, wesz�am sama.
� Gdzie s�u��cy?
� Alfonso, nie dyskutujemy, tylko pr�dko otwieraj � wo�a�a R�a.
� Prosz� wr�� do swego pokoju. Lekarze surowo zabronili przeszkadza� sobie.
� Ale ja koniecznie chc� widzie� ojca. Zreszt� operacj� zaplanowano dopiero na jedenast�.
� Ojciec zadecydowa�, �e operacja odb�dzie si� teraz. To nie jest widok dla oczu kobiety.
� Ale ja musz�, s�yszysz musz� z nim rozmawia�.
� To niemo�liwe, lekarze w�a�nie zaczynaj�.
Te ostatnie s�owa nie by�y wyra�one w przychylnym tonie, wr�cz przeciwnie. Brat chcia� nimi zako�czy� rozmow�.
� Alfonso! � zawo�a�a surowo � Ja ��dam przyst�pu do ojca i ty mi tego nie mo�esz zabroni�.
� Ojciec sobie tego nie �yczy. Zreszt� nie mam teraz czasu na rozmow� przy zamkni�tych drzwiach. Odejd�, gdy� twoje pukanie na nic si� nie zda.
� Wi�c otworz� sama.
� Spr�buj! � wym�wi� te s�owa z szyderczym �miechem.
� M�j Bo�e, co ja teraz poczn�? � spyta�a R�a i z rozpacz� spojrza�a na swego towarzysza.
Sternau nie odpowiedzia�, usi�owa� nas�uchiwa� co si� dzieje wewn�trz.
� Ja�nie pani, hrabianko � rzek� s�u��cy � jestem przekonany, �e nie otworz� tych drzwi, prosz� i�� do siebie, gdy��
� Milcz � przerwa�a mu robi�c przy tym znacz�cy ruch r�k�. Sternau poprosi� hrabiank� o przy�o�enie ucha do drzwi, gdy to uczyni�a us�ysza�a z dala g�os ojca, licz�cego powoli:
� Pi�� sze�� siedem� osiem� dziewi�� dziesi�� jedena�cie�
� Co to jest? � spyta�a jeszcze bardziej przera�ona.
� Usypiaj� hrabiego � odpowiedzia� Sternau � Gdy przestanie liczy�, b�dzie znaczy�o, �e zasn��.
� A wi�c rzeczywi�cie b�d� go kraja�?
� Niestety.
� To jest� to jest niemo�liwe! � zawo�a�a w ogromnej trwodze.
� Senior, pom� mi pan!
� Pozwala mi pani na u�ycie si�y? � spyta�.
� Tak, ale dzia�aj pan natychmiast!
Sternau przyst�pi� do drzwi i kopn��. Rozleg� si� g�o�ny trzask i wej�cie sta�o otworem. Pot�ny m�czyzna wysadzi� jednym kopni�ciem drzwi z zawias�w. Teraz sta� z hrabiank� w salonie hrabiego. Z s�siedniej sali wyszed� hrabia z jednym z lekarzy.
� Co tu si� dzieje? � zawo�a� zdziwiony � Jakim prawem odwa�y�a� si� na to?
Kto by go teraz zobaczy� z tymi gro�nie b�yszcz�cymi oczami i silnie nabrzmia�ymi �y�ami na niskim lecz bardzo szerokim czole, m�g�by zupe�nie s�usznie uwa�a� go za cz�owieka zdolnego do najgorszych czyn�w. Hrabia nie by� wprawdzie m�czyzn� odpychaj�cym, jednak nie wzbudza� zachwytu. W pierwszej chwili nie zauwa�y� towarzysz�cego R�y Sternau�a.
� Czy�bym musia�a pyta� o pozwolenie? � hrabianka a� poczerwieni�a si� z powodu szorstkiego tonu brata. � S�dz�, �e hrabianka Rodriganda�Sevilla ma w ka�dej chwili prawo wej�� i odwiedzi� swego ojca. Nie jestem zuchwa�a, lecz w�a�nie ja ��dam wyja�nie�, jak odwa�ono si� bez mojej zgody operowa� ojca?
� Postanowili�my i koniec. Oddal si�.
� Nie pr�dzej ni� zobacz� ojca i z nim pom�wi�. Gdzie jest?
� W s�siednim pokoju i twoje nieodpowiedzialne post�powanie mo�e doprowadzi� do jego �mierci. Ka�de, nawet najmniejsze wzruszenie mo�e mie� nieobliczalne skutki. Kim jest, ten cz�owiek?
� Senior, Sternau, s�awny lekarz z Pary�a, kt�rego poprosi�am o przybycie, aby zasi�gn�� jego opinii na temat choroby ojca. Spodziewam si�, �e i wed�ug ciebie, bracie, jego obecno�� jest s�uszna.
Czo�o towarzysz�cego hrabiemu lekarza pokry�o si� niech�tnymi i pogardliwymi zmarszczkami. Natomiast hrabia wybuchn��:
� Lekarz? Kto ci na to pozwoli�? Co za samowola. Moje zdanie ma by� respektowane. Masz niezw�ocznie oddali� tego cz�owieka!
Wobec takiej obra�liwej bezwzgl�dno�ci hrabianka �miertelnie poblad�a i dopiero po kilku chwilach by�a zdolna do odpowiedzi. Wspania�a jej posta� stara�a si� rosn��; wyci�gn�a ramiona, a g�os jej zabrzmia� wynio�le, jak jakie� kr�lowej:
� Nie zapominaj z kim m�wisz! Tu rz�dzi jedynie hrabia Rodriganda, a gdy on nie mo�e, ty i ja mamy r�wne prawa rozkazywa� w jego imieniu. Operacji tak d�ugo nie b�dzie, dop�ki ten senior nie zbada dok�adnie chorego. Tak chc� ja i b�d� umia�a sw� wol� przeprowadzi�.
Rysy m�odego hrabiego zaostrzy�y si�, �y�y nabrzmia�y jeszcze mocniej a g�os nabra� chrapliwego d�wi�ku. Gro�nie podnosz�c r�k� przyst�pi� do siostry i rzek�:
� Ty, ty chcesz rozkazywa�? Ty, dziewczyno? Nic z tego. Operacja si� odb�dzie, a ciebie ka�� s�u�bie oddali�, je�li dobrowolnie nie odejdziesz i to natychmiast. Pami�taj, �e jestem przyzwyczajony do robienia tego co mi si� podoba � a zwracaj�c si� do Sternau zapyta� � Kto wywa�y� te drzwi?
� Ja � spokojnie odpowiedzia� zapytany.
� Jakim prawem, zuchwalcze?
� Prawem udzielonym mi przez czcigodn� hrabiank� Rodriganda. Moje pos�usze�stwo zatem nie by�o zuchwalstwem, nadto o�wiadczam otwarcie i bez ogr�dek, �e je�li hrabianka za��da, wy�ami� nawet sto takich drzwi!
Jego szeroka, wysoka posta� zdawa�a si� przy tych s�owach rosn��, a wielki uczciwe oczy mierzy�y hrabiego tak dobrym i pob�a�liwym wzrokiem, jak gdyby ten olbrzym mia� do czynienia ze studentem, z kt�rym trzeba post�powa� wyj�tkowo pob�a�liwie. To spojrzenie Sternau�a wprawi�o Alfonso w jeszcze wi�kszy gniew, wi�c rzek� gro�nie:
� Wyno� si� st�d, m�wi�! Albo ka�� ci� wyrzuci�!
Sternau u�miechn�� si� i rzek� oboj�tnie:
� Przyby�em tu na zaproszenie hrabianki Rodriganda, aby zbada� hrabiego, pa�skiego ojca. I uczyni� to mimo wszelkich zakaz�w i gr�b. Prosz� mnie nie straszy�, gdy� umiem si� broni�.
� �otrze! � rykn�� Alfonso pieni�c si� za z�o�ci i podnosz�c r�k� jakby do policzka.
� Senior de Rodriganda, czy aby na pewno zachowujesz si� jak szlachcic, jak hrabia?
Pytanie to zabrzmia�o tak ostro i dobitnie, �e hrabia mimowolnie cofn�� si�, a Sternau zwr�ci� si� do hrabianki.
� Seniora, b�d� �askawa przedstawi� mnie memu koledze. � wskaza� przy tym z uprzejmym u�miechem na hiszpa�skiego lekarza, kt�ry podczas gwa�townej sprzeczki schowa� si� przezornie.
Hrabianka rzek�a:
� Senior doktor Karlos Sternau, starszy lekarz w s�awnej klinice profesora Letourbiera w Pary�u, doktor Francas z Madrytu, a oto nadchodz� i inni panowie. Doktor Milenos z Kordoby i doktor Cielli z Manresy.
W istocie, z bocznego pokoju weszli dwaj lekarze, przywo�ani g�o�n� sprzeczk�, kt�ra w niezwyk�y spos�b przerwa�a ich przygotowania do operacji. Zimno sk�onili si�, a doktor Francas z Madrytu, kt�ry by� �wiadkiem od samego pocz�tku, zblad�.
By� on z nich trzech zapewne najzdolniejszy i najbardziej wykszta�cony, a tak�e na tyle zna� imi� profesora Letourbiera z Pary�a, by wiedzie�, �e ma przed sob� fachowca, kt�remu prawdopodobnie �aden z nich nie dor�wnuje. Pozna�, �e im samym i ciemnemu przedsi�wzi�ciu grozi wielkie niebezpiecze�stwo, kt�re da si� uchyli� jedynie stanowczym usuni�ciem cudzoziemca; dlatego o�wiadczy�:
� Nie znam tego pana. Nasze przygotowania s� sko�czone, nie potrzebujemy �adnej pomocy. Nasz dostojny pacjent upowa�ni� nas do wykonania jego operacji i za nic nie r�cz�, je�li jej natychmiast � nie zwa�aj�c na czyjkolwiek niepowo�any wsp�udzia� � nie rozpoczn�.
� S�yszysz siostro? � rzek� hrabia do R�y. � Oddal si� natychmiast i uwolnij nas od widoku cz�owieka, kt�remu nie pozwol� ani minuty d�u�ej przebywa� w zamku.
Ju� chcia�a odpowiedzie�, lecz zdecydowany znak Sternau powstrzyma� j�.
� Prosz� ci�, hrabianko, pozw�l mi zabra� g�os! Rozchodzi si� o moj� osob� i dlatego sam musz� udzieli� odpowiedzi. Jestem lekarzem, a zarazem twym go�ciem hrabianko i dlatego uczyni� zado�� twemu �yczeniu. O�wiadczam wi�c, �e poniewa� zamierzono tak gro�n� operacj� wykona� w�r�d wielce podejrzanych okoliczno�ci, mam uzasadnion� podstaw� przypuszcza�, �e idzie tu o cel, kt�ry boi si� �wiat�a dziennego. Dlatego przeciw temu protestuj�. O�wiadczam ka�demu, kto by si� odwa�y� wykona� ci�cie zanim zbadam pacjenta, �e jest nieodpowiedzialny lub �wiadomie zamierza czyni� z�o. A je�eli kto� chcia�by mnie oddali� przemoc�, wezw� niezw�ocznie policj�, kt�ra zapewne poprze hrabiank� w nale�nych jej prawach!
Doktor Francas zblad� po raz drugi i to jeszcze bardziej ni� poprzednio, a dwaj inni lekarze spu�cili wzrok.
Nawet hrabia odni�s� wra�enie, jakby go kto� uderzy� maczug�, lecz nie by�o w jego zwyczaju �atwe sk�adanie broni, zawo�a� wi�c:
� Szaleniec! Dalib�g szalony. Oddam go s�u�bie, by go umie�ci�a w zak�adzie dla ob��kanych!
R�wnocze�nie zadzwoni�.
� Nie czy� tego! � zawo�a�a hrabianka, chwytaj�c go za r�k�.
Lecz w korytarzu rozleg� si� ju� g�o�ny d�wi�k, a poniewa� niezwyk�a zdarzenie ju� wcze�niej �ci�gn�o s�u�b� przed drzwi, tote� szybko zjawi�a si� w �rodku czekaj�c na rozkazy.
� Zabierzcie st�d tego cz�owieka! � zawo�a� hrabia � To szaleniec!
Zamiast odpowiedzi Sternau wyprosi� ich z pokoju i zamkn�� drzwi od �rodka, chowaj�c klucz do kieszeni i z u�miechem zwr�ci� si� do przeciwnik�w:
� Hrabio, twoi ludzie ci� nie s�uchaj�, nie wymagaj zatem pos�usze�stwa od obcego, kt�rego bez powodu obra�asz, chocia� on przyby� tutaj tylko w celu pomocy, na dodatek przywyk� do traktowania go nawet przez najwy�ej urodzonych z nale�ytym szacunkiem.
� Jeszcze raz pytam si�, czy b�dziesz pan s�ucha�?! � zawo�a� w�ciek�ym g�osem hrabia � W tej chwili oddaj klucze!
� Ale� klucz nale�y w tej chwili do mnie, obecnie ja jestem panem sytuacji.
� Zaraz ci� spoliczkuj�! � krzykn�� Alfonso i rzuci� si� na lekarza z podniesion� r�k�.
Nagle przera�liwie krzykn�� z b�lu, bo Sternau chwyci� go za r�k� i �cisn�� z tak ogromn� si��, �e ko�ci zatrzeszcza�y a krew trys�a.
Na ten krzyk otworzy�y si� powoli drzwi i ukaza�a si� posta�, kt�ra swym wygl�dem zdolna by�a nada� sytuacji odmienn� cech�, a tak�e wzbudzi� szacunek i wsp�czucie.
Przybysz by� �lepy, co mo�na by�o stwierdzi� na pierwszy rzut oka, mimo tego jego bezbarwne oczy zdawa�y si� posiada� moc zdoln� opanowa� otoczenie.
By� to hrabia Emanuel de Rodriganda�Sevilla.
Narkoza nie zadzia�a�a, powr�ci� do przytomno�ci i s�ysz�c sp�r, zszed� ze sto�u operacyjnego.
� Co si� tu dzieje? Kto krzyczy? Dlaczego nie zaczynacie? � pyta� rozgl�daj�c si� wko�o niewidz�cymi oczami.
R�a podbieg�a ku niemu, chwyci�a go w ramiona z nieopisan� czu�o�ci� i zawo�a�a:
� M�j ojcze, m�j drogi, kochany ojcze! Dzi�ki Bogu, �e jeszcze nie rozpocz�li. Teraz nie pozwol� ci� zabi�!
� Zabi�? Kt� by tego chcia�, moje dziecko?
� O, ty z pewno�ci� nie prze�y�by� tej operacji, wiem to i czuj�!
� Dzieci�ca mi�o�� i obawa m�wi� przez ciebie, droga c�rko.
� S�usznie ojcze! � przerwa� m�ody hrabia. � Przeszkodzi�a nam i to w wyj�tkowo niegodziwy spos�b. Kaza�a wy�ama� drzwi. Powiedz sam, czy to godne ksi�niczki Rodriganda!
� Czy w istocie to uczyni�a�, moje dziecko? � zapyta� hrabia z �askawym, niedowierzaj�cym u�miechem.
� Tak ojcze, w istocie uczyni�am to � odrzek�a z pe�n� otwarto�ci�. � Tw�j stan wymaga najwy�szej ostro�no�ci i twe �ycie jest mi dro�sze ni� wszystko inne, nie mog� wi�c niczego zaniedba�. Tylko ci ludzie mog� ci� piel�gnowa�, do kt�rych ja mam pe�ne zaufanie, a ja wiem, ja czuj�, �e chciano z tym �yciem igra�. Umiera�am prawie z troski i obawy. Napisa�am wi�c do Pary�a i poprosi�am profesora Letourbiera o operatora, kt�remu ze spokojem mog� ci� powierzy�. W�a�nie dzisiaj przyjecha�, jednak nie chciano go do ciebie dopu�ci�. Czy jeszcze si� dziwisz, �e wtargn�am przemoc�.
Hrabia pochyli� zn�kan� g�ow� i rzek�:
� Lekarzom moim ufam ca�kowicie, a je�eli przed tob� zatajono godzin� operacji, to po to, by ci zaoszcz�dzi� dodatkowego zmartwienia. Gdzie jest �w lekarz paryski?
� Stoi tutaj. Jest to doktor Sternau, z Niemiec.
� Tak. � odpowiedzia� Sternau. � Prosz� o przebaczenie, hrabio, je�eli poszed�em za wezwaniem twego dziecka. Kiedy chodzi o �ycie cz�owieka, drogiego ojca, wtedy wszystko staje si� ma�o istotne.
� Czy by� pan ju� kiedy� przy podobnej operacji, senior? � zapyta�.
� Tak.
By�o to powiedziane z tak� pewno�ci� i spokojem, �e hrabia podni�s� g�ow� i rzek�:
� Pa�ska pewno�� siebie jest wielce obiecuj�ca. Z tego co rzek�e� wnioskuj�, �e uczestniczy�e� ju� przy wielu takich operacjach, a mo�e sam nimi kierowa�e�.
� I to nawet z pe�nym powodzeniem. Jestem starszym asystentem profesora Letourbier.
� Ach, to nale�a�o panu zaufa�, a nie odprawia� go. Dzi�kuj� panu, �e przyby�e�. Czy chce pan mnie zbada�?
� Bardzo bym chcia� to uczyni�.
� Wi�c chod� pan ze mn�. Panowie lekarze b�d� nam towarzyszy�. Inni prosz�, niech tu pozostan�.
� Sta�! � zawo�a� Alfonso � Ojcze, o�wiadczam, �e temu m�czy�nie pokaza�em drzwi. Czy chcesz zmieni� m�j rozkaz?
� M�j synu, obrazi�e� tego pana, teraz ja musz� to naprawi�.
� On mnie nawet zrani�. Tu jednak w��czy�a si� R�a.
� Alfonso porwa� si� na pana Sternau, a ten tylko powstrzyma� jego r�k�. To wszystko.
Hrabia a� stan�� w miejscu, a potem rzek� ze smutn� min�:
� Czy to mo�liwe, by hrabia Rodriganda bi� cz�owieka, go�cia swej siostry! Mo�e to jest obyczajem pasterzy kr�w w Meksyku albo w Teksasie, ale nie w rodzinie jednego z grand�w hiszpa�skich. Synu, takie post�powanie wielce mnie zasmuca!
Powr�ci� do drugiej izby. Sternau szed� za nim razem z trzema lekarzami.
Alfonso, pe�en wym�wek zwr�ci� si� do siostry.
� Nigdy ci tego nie zapomn�. Zap�acisz mi za tych pasterzy kr�w.
Izba, do kt�rej wszed� hrabia z lekarzami, wygl�da�a jak prawdziwa sala operacyjna. Na wielkim stole rozpostarty by� materac, kt�ry mia� hrabiemu s�u�y� jako �o�e, obok le�a�y r�ne instrumenty, a na pomo�cie sta�y naczynia, kt�re mia�y pomie�ci� skutki ci�cia.
� Hrabia zwr�ci� si� do Sternau.
� Senior, od kiedy utraci�em �wiat�o moich oczu, zacz��em ludzi ocenia� na podstawie barwy ich g�osu. Pa�ski g�os wzbudza we mnie zaufanie. Prosz� mnie zbada�.
M�ody m�czyzna leczy� ju� wielu ludzi, nigdy jednak, przy nikim nie zazna� takich uczu�. Chory by� ojcem tak gor�co i beznadziejnie kochanej kobiety. Mimo woli oddech Sternau�a sta� si� nier�wnomierny, co hrabia wyczu� od razu i zapyta�:
� Czy masz jaki� wielki k�opot, senior?
� Nie hrabio � brzmia�a odpowied�. � To co pan us�ysza�e�, to nie by�o westchnienie s�abo�ci, tylko modlitwa do Boga, by pozwoli� by wszystko dobrze si� sko�czy�o, by spe�ni�y si� oczekiwania hrabianki R�y. Mam bogate do�wiadczenia i wprawn� r�k�, ale zawsze oczekuj� b�ogos�awie�stwa, by pom�c ka�demu choremu cz�owiekowi.
Hrabia wyci�gn�� do� obie r�ce i rzek�:
� Senior, dzi�kuj� ci. Niech pan zaczyna.
Sternau d�ugo przeprowadza� wywiad chorobowy, potem kaza� hrabiemu po�o�y� si� na stole, by mie� mo�liwo�� jak najstaranniejszego zbadania. Bieg�o��, jak� przy tym wykazywa� dawa�a pozna� trzem innym lekarzom, �e maj� do czynienie z umys�em o wiele od nich sprawniejszym
Wreszcie pacjent by� wolny. Zapyta� lekarza o wynik badania, jednak zamiast oczekiwanej odpowiedzi, otrzyma� nast�pne pytanie:
� Hrabio, pozw�l, �e mimo twego kalectwa musz� ci zada� kilka pyta�, czy mog�?
� Pytaj �mia�o, senior.
Po serii pyta� i odpowiedzi, Sternau wyj�� narz�dzia, przy pomocy kt�rych przeprowadza� badania oczu. Wreszcie gdy sko�czy� zwr�ci� si� w stron� lekarzy.
� Panowie, wasz kolega Francas z Madrytu o�wiadczy� wcze�niej, �e nie �yczy sobie, aby kto� obcy miesza� si� do sposobu leczenia hrabiego. Musz� wi�c obej�� si� bez dyskretnej konferencji i widz� konieczno��, wypowiedzie� swoje zdanie z ca�� szczero�ci�, nie maj�c wzgl�du dla nikogo. Hrabio, jakim sposobem chciano pana uwolni� od kamieni?
� Przez operacyjne naci�cie �r�dmi�ni � odpowiedzia�.
Sternau zl�k� si� srodze.
� Ale� to nie mo�liwe � rzek� � Albo starano si� pana oszuka�, albo �le us�ysza�e�, hrabio. Tylko nie widz� �adnej przyczyny �wiadomego oszustwa.
� Jest tak, jak powiedzia�em � podkre�li� hrabia � Zapytaj pan tych pan�w!
Sternau rzuci� okiem na lekarzy, z kt�rych tylko Francas odpowiedzia� z uporem.
� Uwa�amy to za jedyny, mo�liwy ratunek.
� Ale� prosz� pana � rzek� Sternau ca�kiem ju� wzburzony � Czy operowa� pan kiedy� kamienie? Zna pan ich wielko�� i po�o�enie? M�j Bo�e, nie mog� tego poj��! Tutaj ka�de ci�cie jest wyj�tkowo niebezpieczne, naci�cie za� �r�dmi�ni� Moi panowie, uwa�am ka�dego lekarza, kt�ry w ten spos�b w�ada no�em, za morderc� i to nie za przypadkowego, lecz za cz�owieka, kt�ry z zimn� krwi� i ca�kowitym rozmys�em pope�nia morderstwo.
� Senior! � grozi� madrycki operator.
� Senior! � zawo�a� Sternau z b�yszcz�cymi oczami � Hrabia Rodriganda nie jest chirurgiem i nie m�g� wiedzie� co w og�le chcecie z nim pocz��. Ale ka�dy pocz�tkuj�cy lekarz, ka�dy chirurg, nawet nieuk, musia� wiedzie�, �e w tym wypadku pacjent nie jest w stanie prze�y� operacji. Moi panowie, co wam ofiarowano za morderstwo hrabiego Rodriganda?
Pytanie to wywo�a�o straszne wra�enie. Hrabia przestraszony upad� na krzes�o, Francas z�apa� jeden z no�y chc�c rzuci� si� z nim na Sternau; dwaj inni gotowi byli wesprze� go w stosownej chwili.
� Niegodziwcze! � wrzeszcza� Francas. � Ty nas b�dziesz nazywa� mordercami?
� Tak, mordercami bez czci i wiary! � odpowiedzia� nieustraszony Sternau. � Co najmniej jeden z was nim jest. W tym wypadku dwaj inni s� g�upcami, nie wiedz�cymi co czyni�! Rzu� pan n�, bo nic nim nie wsk�rasz! Gdy zawiadomi� o tym w�adze i oddam spraw� s�dziemu �ledczemu, b�dziesz poci�gni�ty do odpowiedzialno�ci za usi�owanie morderstwa.
Pomimo tej gro�by Francas zachowa� zimn� krew.
� Ach! � przem�wi� szyderczym tonem � Ty, chcesz na grozi�? To naprawd� jest �mieszne, ten cz�owiek gra komedi�, aby zosta� lekarzem domowym hrabiego. Nasze nazwiska s� bez skazy i maj� wysokie powa�anie w sferach naukowych. Zreszt� s�uchajmy w jaki spos�b ten pan zamierza usun�� kamieni.
� Przypadek ten b�dzie leczony tak zwan� metod� lithotripsis bez najmniejszego niebezpiecze�stwa.
� Lithotripsis! � zapyta� lekarz z Manresy. � Co to jest? Co to ma znaczy�?
Sternau ze zdumieniem s�ucha� tych pyta�, a potem przem�wi� do hrabiego:
� S�yszy pan, panie hrabio, jakim to ludziom powierzasz swe zdrowie. Ten cz�owiek nic nawet nie s�ysza� o lithotrypsis, o rozdrobnieniu i wyjmowaniu kamienia przy pomocy stosownego narz�dzia. Zaczynam naprawd� wierzy�, �e ci g�upcy nie w z�ej wierze, lecz po prostu z braku wiedzy omal nie zagrozili twemu �yciu.
Francas za�mia� si� szyderczo i odpowiedzia�:
� Mylisz si� panie! Bajk� o tym sposobie leczenia znali�my ju� od dawna. Jest ona wymys�em, kt�remu tylko cz�owiek zupe�nie niewykszta�cony mo�e da� wiar�. Ja z kim� takim nie zamierzam si� wdawa� w dyskusj�. Rozstrzygnij teraz panie hrabio, kto musi opu�ci� t� izb�, on czy my?
� Jak d�ugo potrafi� dzia�a�, tylko w�asnym sumienie kierowa� si� b�d� � odpar� Sternau. � Spostrzeg�em ju�, �e hrabia nie jest �wiadomym chirurgii. Mo�e wi�c wybra� zgubn� dla siebie drog�, a na to nie mog� pozwoli�.
Hrabia rozkazuj�cym ruchem nakaza� milczenie.
� Panowie, nie jest to miejsce do k��tni, mo�ecie si� wi�c oddali�. P�niej us�yszycie co postanowi�em. Znam wasze zapatrywania, chc� jeszcze wys�ucha� zdania doktora Sternau. Oddalcie si� wi�c. W odpowiednim czasie dowiecie si� o wszystkim.
� Czy to znaczy, �e pan nas odprawia? � spyta� Francas z gniewem. � Dobrze, p�jdziemy; ale ten obcy musi nam da� zado��uczynienie, a ty panie hrabio, rozwa� dobrze nim co� postanowisz.
Zabrali swe narz�dzia i opu�cili pok�j.
Natychmiast wesz�a R�a, obj�a hrabiego i zawo�a�a rado�nie.
� Ocalony! Ojcze, dzi�ki ci!
Lekko odsun�� j� od siebie i spokojnie powiedzia�:
� Nie s�d� tak pr�dko, dziecko moje. Musz� jeszcze wys�ucha�, co doktor Sternau s�dzi o tej sprawie.
� O! On z ca�� pewno�ci� ma racj� � zawo�a�a. � Mo�esz mu ca�kowicie zaufa�.
Oczy jej przy tych s�owach rozja�ni�y si�, a doktor kt�ry to ujrza� przem�wi� wzruszonym g�osem:
� Panie hrabio, zaufaj mi, prosz�. B�g wie, jak szczera i prawdziwa jest moja rada. Przebacz mi �w ostry ton, kt�rego u�ywa�em wobec tych ludzi. By�o to wynikiem mojego oburzenia na widok pe�nej indolencji zawodowej. Gdyby operacj� t� wykonano, ju� by� nie �y�, r�cz� za to swoj� g�ow�, a B�g mi �wiadkiem, �e m�wi� prawd�.
Nagle drzwi otwar�y si� i wszed� hrabia Alfonso. Zd��y� ju� naradzi� si� z lekarzami i wpad� w gniew, �e co� mo�e unicestwi� jego niecne plany.
� Czy oni rzeczywi�cie maj� odej��. Czy ty ich ojcze naprawd� wyp�dzasz? Jak to jest mo�liwe?
� Nie wyp�dzi�em ich, m�j synu � odpowiedzia� hrabia. � Prosi�em tylko o czas, abym m�g� podj�� ostateczn� decyzj�.
� S�dz�, �e jednak raczysz uwzgl�dni� zdanie tych zas�u�onych ludzi.
� Kierowa� si� b�d� tylko prawd�. Na razie prosz� ci�, aby� nie wspomina� o tej nieprzyjemnej sprawie.
Alfonso musia� by� pos�uszny, a hrabia zwr�ci� si� do c�rki:
� Wyobra� sobie, pan ten ogl�da� tak�e moje oczy.
R�a spojrza�a zdziwiona.
� Czy to prawda? � zapyta�a. � Czy jest jaka� nadzieja, czy s�dzi pan, �e medycyna nie powiedzia�a tu ostatniego s�owa?
� Tak pani, leczy�em ju� wielu niewidomych, a ci�g�e �wiczenie tak wyrabia oko lekarza, �e jest on w stanie odr�ni� oko stracone na zawsze, od oka, kt�re jeszcze mo�na ocali�.
� I co pan spostrzeg�?
� �e i w tym wypadku lekarze nie mieli racji.
R�a a� podskoczy�a z rado�ci. Hrabia tak�e zdradzi� swe wzruszenie, natomiast Alfonso ledwie potrafi� ukry� sw� z�o��.
� Co pan przez to rozumie? � zapyta� hrabia. � Powiedz wszystko, prosz�.
� Wi�c uznano pana za nieuleczalnego?
� Tak, a ludzie, od kt�rych us�ysza�em ten wyrok byli powszechnie uznanymi autorytetami.
� Jak bli�ej okre�lono rzekom� chorob�, hrabiego?
� Przypisano j� tak zwanemu staphylion, czyli ma�emu, wielko�ci ziarnka pieprzu, wrzodowi na rog�wce ocznej.
� Hm! Nie by�o to zupe�nie tak. Choroba pa�ska zwana jest czarn� katarakt� po��czon� z pewnym ciemnym zabarwieniem rog�wki ocznej, nazywanej przez lekarzy leukomia. Zjawisko to jest rzeczywi�cie nader rzadkie.
� A czy stan ten jest uleczalny? � zapyta� dr��cym g�osem hrabia.
� Niedawno jeszcze uwa�any by� za chorob� beznadziejn�. Jednak ostatnimi laty uda�o si� wyleczy� kilka os�b. Leukomia niszczy�em przy pomocy nieustannej punktacji szpilk� kataraktow� i potem operowa�em katarakt� ukryt� za tym wrzodem. Je�eli mi zaufasz, panie hrabio, to mog� zapewni�, �e zrobi� wszystko, aby przywr�ci� ci wzrok, wprawdzie nie w stu procentach, lecz tak, �e przy pomocy okular�w b�dziesz m�g� odr�nia� wszystkie przedmioty.
Hrabia wzni�s� r�ce ku niebu i zawo�a�:
� O Bo�e, gdyby to tylko by�o mo�liwe!
R�a za� zarzuci�a mu r�ce na szyj� i �kaj�c poprosi�a:
� Ojcze, zaufaj mu! On tylko jeden mo�e ci pom�c.
� Chc� si� zastosowa� do twego �yczenia, oddam si� jego opiece, moja c�rko! � rozstrzygn�� hrabia. � Masz racj� doktorze. Alfonso, a ty nie cieszysz si� razem z nami?
M�ody hrabia usi�owa� opanowa� wypisan� na twarzy z�o�� i rzek�:
� By�bym szcz�liwy widz�c ci� zupe�nie zdrowym, rozwa�am jednak i to, �e lekkomy�lno�ci� o nawet niebezpiecze�stwem jest budzi� nadzieje, kt�re nie mog� zosta� spe�nione. Taki chory musi czu� si� potem o wiele bardziej nieszcz�liwy.
� B�g b�dzie dla nas �askawy. Jak d�ugo trwa� b�dzie leczenie, wed�ug pa�skiego zdania, doktorze?
� Z ca�� pewno�ci� co najmniej dwa tygodnie � odpowiedzia� Sternau. � Mo�e to nast�pi� dopiero, gdy po operacji zupe�nie wr�ci pan do zdrowia i gdy nie b�dzie nawet najmniejszych obaw o pa�skie �ycie. Wtedy mo�emy dopiero rozpocz�� leczenie oka, co oczywi�cie potrwa o wiele d�u�ej.
� A czy mo�e pan, tak d�ugo tutaj zabawi�?
� Musia�by wzi�� d�u�szy urlop u profesora Letourbier, a mo�e nawet porzuci� prac�.
� Prosz� to zrobi� jak najpr�dzej � prosi� hrabia. � Znajdzie pan tu wszystko i chocia� w cz�ci mo�e zast�pi to panu Pary�.
� Moj� najwy�sz� nagrod� b�dzie �wiadomo��, �e przyczyni�em si� do poprawy twego zdrowia, hrabio. Zaraz napisz� do profesora.
� I to bez zw�oki. Mieszka� b�dzie pan naturalnie u nas, R�a zaraz panu wska�e stosowny pok�j.
� Przecie� mamy kasztelana, kt�remu wi�cej takie czynno�ci przystoj� � zauwa�y� Alfonso z odcieniem ironii w g�osie.
� Masz racj� � rzek� hrabia. � W przyp�ywie rado�ci nie pomy�la�em o tym.
� Ja te� jestem winien wdzi�czno�� hrabiemu Alfonso, za jego uwag�, � wtr�ci� Sternau dumnie � gdy� absolutnie nie jest mym zamiarem, aby moja osoba sta�a si� powodem jakiejkolwiek zmiany w tutejszych stosunkach.
� To si� ju� sta�o � odpowiedzia� m�ody hrabia pogardliwym tonem. � Lekarze nasi nie mog� opu�ci� mieszkania, gdy� panu spodoba�o si� zabra� klucz.
� Ach prawda, zapomnia�em, natychmiast p�jd� otworzy�.
Wyszed� i pr�dko znalaz� si� w towarzystwie trzech hiszpa�skich lekarzy, kt�rzy patrzyli na niego wzrokiem zdradzaj�cym wrogo��.
� Senior, � szepn�� mu Francas � rozpocz��e� z nami walk�! Stacza� j� b�dziemy dalej i to z tak� si��, �e w ko�cu b�dziesz musia� ulec i prosi� o �ask�. Nie znajdzie pan jednak mi�osierdzia.
� Prosz�! � odpowiedzia� jednym s�owem.
Nied�ugo potem, w szczelnie zamkni�tym pokoju pobo�nej siostry Klarysy siedzia�o trzech m�czyzn: hrabia Alfonso, doktor Francas i notariusz Gasparino. Dwaj pierwsi starali si� opowiedzie� o tym co zasz�o.
� O �wi�ta Madonno, czy to mo�liwe? Byli�my tak pewni, oczekiwali�my z ca�� ufno�ci� powodzenia naszego przedsi�wzi�cia, a tu nagle zjawia si� ten obcy, aby zniszczy� do szcz�tu nasze dzie�o! � rzek�a siostra Klarysa, gdy sko�czono opowiadanie.
� Zniszczy�? � zapyta� szyderczo Alfonso. � O tym nie mo�e by� mowy, nast�pi�a tylko pewna zw�oka.
� S�dzisz, �e przy tym zawalidrodze, mamy jeszcze jakie� szans�? � zapyta� notariusz doktora.
� Z ca�� pe