7477

Szczegóły
Tytuł 7477
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7477 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7477 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7477 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

BOGDAN JA�SKI D Z I E N N I K 1830 � 1839 B O G D A N J A � S K I D Z I E N N I K 1830 � 1839 odczyta� z autografu i opracowa� ANDRZEJ JASTRZ�BSKI RZYM 2001 S�owo wst�pne Prze�o�onego Generalnego Podstawow� zasad� charyzmatu Zgromadzenia Zmartwychwstania Pa�skiego jest bezwarunkowa mi�o�� Boga. Jako zmartwychwsta�cy jeste�my przekonani, �e to w�a�nie Bo�a bezwarunkowa mi�o�� nas powo�a�a, kszta�tuje nas i daje nam si��, by i�� naprz�d poprzez pr�by, trudno�ci, upadki i inne rodzaje �mierci, z kt�rymi spotykamy si� w codziennym �yciu. To ona jest �r�d�em naszego odkupienia w Zmartwychwsta�ym Synu, Jezusie Chrystusie. Charyzmat bezwarunkowej mi�o�ci Boga Bogdan Ja�ski prze�ywa i unaocznia w swym Dzienniku. Prawdopodobnie on sam nie przewidywa�, i� te zapiski trafi� w r�ce tych wszystkich, kt�rzy si�gn� po niniejsz� publikacj�. By� mo�e by�by tym faktem nawet za�enowany, i to nie z powodu brutalnej szczero�ci swego dziennika, kt�ra stanowi jeden z istotnych rys�w jego charakteru, ale poniewa� m�g�by si� obawia� � po ludzku s�dz�c � i� niekt�rzy spo�r�d tych, kt�rzy u�wiadomi� sobie jego s�abo�ci, mogliby sami os�abn�� w ich w�asnej odpowiedzi na Bo�e wezwanie. Byli i s� tacy w Zgromadzeniu, kt�rzy przeczytali Dziennik i stwierdzili, i� nie powinno si� go publikowa� w ca�o�ci. Tym niemniej XXX Kapitu�a Generalna Zgromadzenia w Rzymie (1999) podj�a decyzj� o wydaniu Dziennika bez jakichkolwiek skr�t�w czy opuszcze�, a o. Marian Piwko CR, za�o�yciel Wy�szej Szko�y Zarz�dzania i Przedsi�biorczo�ci im. Bogdana Ja�skiego w Polsce, podj�� si� wydania polskiej wersji Dzienika, w oparciu o tekst przekazany przez Kuri� Generaln�. Niniejsza publikacja jest rezultatem tej decyzji. Zosta�o r�wnie� przygotowane angielskie t�umaczenie Dziennika, kt�rego dokona� o. Franciszek Grzechowiak CR. Niniejsze wydanie ma charakter krytyczny. Zosta�o opracowane na zlecenie Zarz�du Generalnego przez p. Andrzeja Jastrz�bskiego. Prace nad nim rozpocz�y si� w roku 1987 i zosta�y ostatecznie zako�czone w 1999. O. Andrzej Gieniusz CR przygotowa� sk�ad elektroniczny publikacji, o. Tadeusz Kaszuba CR, kt�ry wsp�pracowa� z p. Jastrz�bskim od samego pocz�tku, by� odpowiedzialny za korekt� tekstu, a p. Liliana Dro�d�, sekretarka Generalatu, sp�dzi�a niezliczone godziny przepisuj�c tekst do komputera, por�wnuj�c go z r�kopisami i przygotowuj�c indeks. Wszystkim tym osobom Zgromadzenie jest g��boko wdzi�czne. Trzeba nam tak�e podzi�kowa� Bogdanowi Ja�skiemu. Dziennik jest cz�ci� jego �ycia, w jego nagiej rzeczywisto�ci. Jak ju� powiedzia�em, jestem przekonany, i� nie wiedzia� on o tym, �e jego zapiski maj� sta� si� publiczne nie tylko w Zgromadzeniu, ale w ca�ym Ko�ciele. Gdy przyby� z Warszawy na studia do Pary�a, jednym z wymog�w dla otrzymania stypendium by�o sk�adanie sponsorom sprawozda� z w�asnej dzia�alno�ci. Sporz�dza� wi�c notatki, w kt�rych opisywa� swoje prace i przedsi�wzi�cia, i z mniejsz� lub wi�ksz� regularno�cia przesy�a� je do Warszawy. Powinni�my by� wdzi�czni �wczesnym w�adzom za owo wymaganie sprawozda�, poniewa� � moim zdaniem � to dzi�ki nim Bogdan zacz�� odnotowywa� poszczeg�lne wydarzenia swego �ycia, a z czasem, po nawr�ceniu, owe notatki przekszta�ci�y si� w rodzaj oceny w�asnego �ycia. Podobnie jak w wypadku �w. Paw�a Aposto�a, jeste�my skazani na domys�y odno�nie do szczeg��w nawr�cenia Bogdana na katolicyzm. Dziennik jest w tym zakresie bardzo sk�py. Nie opisuj�c tego szczeg�lnego wydarzenia tak obszernie, jak by�my sobie tego �yczyli, dostarcza jednak wiele materia�u na temat ci�g�ego nawracania si�. Bogdan � obdarowany �ask� i odpowiadaj�c na �w dar � po powrocie do katolicyzmu by� nadal cz�owiekiem pe�nym pasji, wielkoduszno�ci i wra�liwo�ci na problemy spo�eczne, a z drugiej strony by� tak�e cz�owiekiem walcz�cym ze swoimi ludzkimi s�abo�ciami. �ar, kt�ry niegdy� pchn�� go w kierunku saint-simonist�w, spala� go teraz w krucjacie katolickiej, kt�ra wkr�tce znalaz�a sw�j wyraz w za�o�eniu zgromadzenia zakonnego. Dziennik Ja�skiego to fenomen o wielu obliczach. Jest on histori� ludzkiego �ycia i histori� bezwarunkowej mi�o�ci Boga. Jest to wyznanie cz�owieka, kt�ry uwierzy� w t� mi�o�� i jest to wreszcie �wiadectwo nawracania si� cz�owieka, kt�ry wr�ci� do katolicyzmu, ale ci�gle musi wyzwala� si� ze swych ludzkich ogranicze� i s�abo�ci. Ca�e swe �ycie Bogdan po�wi�ci� bez reszty naprawie spo�ecze�stwa. Jego zapa�, wiara w bezwarunkow� mi�o�� Boga we w�asnym �yciu, pragnienie, aby osobi�cie odpowiedzie� na t� mi�o��, jak r�wnie� przekonanie, i� owej pracy powinna podj�� si� grupa podobnie my�l�cych ludzi, sta�y si� celem jego �ycia. Z tego wzgl�du uformowa� grup� uczni�w, kt�rzy mieli pracowa� nad w�asnym nawr�ceniem i nad nawr�ceniem spo�ecze�stwa. Wkr�tce, zach�cony przez ludzi pokroju A. Mickiewicza i K. Montalamberta, utworzy� z tej grupy zgromadzenie zakonne. Bogdan, jak Abraham, Moj�esz i � w pewnym sensie � sam Jezus, nie zdo�a� ujrze� spe�nienia si� Bo�ych obietnic za swego ziemskiego �ycia. My, kt�rzy przyszli�my po nim, widzimy owoce jego zasiewu i spe�nianie si� tego, co mu zosta�o obiecane. Ale przecie� jest jeszcze tyle obietnic do zrealizowania, tyle pracy do wykonania. Bogdan Ja�ski � za�o�yciel Zgromadzenia Zmartwychwstania, kt�ry nie zdo�a� ujrze� jego prawnych narodzin, zostawi� jednak charyzmat, kt�rym do dzi� �yj� zmartwychwsta�cy. I tak: gdziekolwiek jeste�my, walczymy ze s�abo�ciami naszej natury, usi�ujemy sami by� wsp�lnot� zakonn� i � celem udoskonalenia spo�ecze�stwa � pracujemy nad budowaniem wsp�lnot, w kt�rych �wszyscy mog� do�iadczy� nadziei, rado�ci i pokoju Zmartwychwsta�ego Chrystusa�. Podobnie jak Bogdan zapraszamy wszystkich, by w��czyli si� w nasze dzie�o: jako cz�onkowie czy wsp�pracownicy. O. Sutherland MacDonald, CR Prze�o�ony Generalny Rzym, w Dzie� Za�o�ycieli, 17 lutego 2001 r. S P I S T R E � C I S�OWO WST�PNE PRZE�O�ONEGO GENERALNEGO (O. Sutherland MacDonald, CR) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . VII O BOGDANIE JA�SKIM. SZKIC DO PORTRETU (Andrzej Jastrz�bski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 1 O DZIENNIKU BOGDANA JA�SKIEGO. NOTA WYDAWNICZA (Andrzej Jastrz�bski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 BOGDAN JA�SKI, NOTATKI DO DZIENNIKA PODRӯY. ROK 1828 . . . . . . 31 BOGDAN JA�SKI, NOTATNIK INTYMNY. ROK 1828 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 D Z I E N N I K 1830 - 1839 DZIENNIK. ROK 1830 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49 DODATEK: I. DO ROZJA�NIENIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89 II. ORGANIZACJA MEJ PRZYSZ�O�CI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 90 NOTA O �YCIU C. H. DE SAINT-SIMON, JEGO DOKTRYNIE I SZKOLE . . . 91 DZIENNIK. ROK 1831 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95 NOTY: 1. NOTA O �YCIU I TW�RCZO�CI F. M.-CH. FOURIER . . . . . . . . . . . . . . 115 2. NOTA O �YCIU, TW�RCZO�CI I DZIA�ALNO�CI POLITYCZNEJ M. MOCHNACKIEGO. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 116 DZIENNIK. ROK 1832 . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119 DODATEK: I. MEMORANDA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 217 II. (WSPOMNIENIA � KR�TKIE � MEJ PRZESZ�O�CI OD WIEKU DZIECINNEGO POD�UG LAT( . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 218 NOTY: 1. NOTA O �YCIU I DZIA�ALNO�CI KSI�DZA F.-R. DE LAMENNAIS . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 225 2. NOTA O TOWARZYSTWIE LITERACKIM POLSKIM . .. . . . . . . . . . . . 226 DZIENNIK. ROK 1833 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 229 DZIENNIK. ROK 1834 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 239 DODATEK: I. NOWOCZESNO�� . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 259 II. (SPOWIED�( . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 260 III DLACZEGO WR�CI�EM DO WIARY �WI�TEJ KATOLICKIEJ? . . . 262 DZIENNIK. ROK 1835 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 265 DODATEK: I. (SPOWIED�, c. d( . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 341 II. (MODLITWA, OSKAR�ENIE SI�( . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 344 III. (SPOWIED�( OD 2 LUTEGO, 1835 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 344 IV. (SPOWIED�( 13 CZERWCA W DZIE� �WI�TEGO ANTONIEGO . . 345 V. SPOWIED� W DZIE� NARODZENIA NAJ�WI�TSZEJ PANNY 8 WRZE�NIA 1835 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 346 VI. SPOWIED� 14 WRZE�NIA 1835 W DZIE� PODWY�SZENIA KRZY�A . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 347 VII. SPOWIED� 21 WRZE�NIA W DZIE� �WI�TEGO MATEUSZA . . . 348 VIII. DNIA 19 PA�DZIERNIKA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 349 IX. POSTANOWIENIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 349 X. S�U�BA NARODOWA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 353 XI. BRACTWO S�U�BY NARODOWEJ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 354 XII. KONGREGACJA �WI�TEGO PIOTRA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 355 XIII. MOJE OBOWI�ZKI I POWO�ANIE, OZNACZENIE OG�LNE MOICH PRAC ZIEMSKICH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 355 XIV. STOSUNKI MOJE W EMIGRACJI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 357 NOTA: LISTA EMIGRANT�W Z 21 GRUDNIA 1835 R. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 359 DZIENNIK. ROK 1836 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 363 DODATEK: I. MISCELLANEA PATRIOTYCZNE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 429 II. PRZYGOTOWANIE DO SPOWIEDZI NA JUTRO, 9 STYCZNIA 1836 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 430 III. MOJE SPOWIEDZI I KOMUNIE �WI�TE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 431 IV. O ZASADACH, CELACH I URZ�DZENIACH KONFEDERACJI PATRIOTYCZNEJ KATOLIK�W ITD. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 432 V. NA NIEDZIEL� 31 LIPCA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 433 VI. NA PI�TNASTY SIERPNIA, PONIEDZIA�EK WNIEBOWZI�CIE NAJ�WI�TSZEJ PANNY . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 435 VII. NAUKI MOJE DLA BRACI, POCZ�TKI NASZYCH PRAC NAUKOWYCH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 438 VIII. STOSUNKI NASZE W EMIGRACJI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 439 IX. NA NIEDZIEL� 9 PA�DZIERNIKA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 440 NOTA: LISTA EMIGRANT�W Z 25 WRZE�NIA 1836 R. . . . . . . . . . . . . . . . . 443 DZIENNIK. ROK 1837 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 447 DODATEK: I. KWESTIA �YCIA . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 485 II. POSTANOWIENIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 486 III. POSTANOWIENIA TU W TRAPIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 487 IV. POBUDKI DO PRACY ZAROBKOWEJ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 489 V. MODLITWA CODZIENNA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 489 VI. POSTANOWIENIE DZI�KOWANIA PANU BOGU . . . . . . . . . . . . . . . 490 VII. MY�LI, NATCHNIENIA, POSTANOWIENIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 490 VIII. MODLITWY I ROZMY�LANIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 491 IX. MODLITWY I ROZMY�LANIA I POSTANOWIENIA . . . . . . . . . . . . . 492 X. POSTANOWIENIA I MODLITWY I ROZMY�LANIA . . . . . . . . . . . . . 494 XI. TRZECIA SPOWIED� . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . 495 XII. SPOWIED� W SOLESMES . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 496 XIII. KWESTIA NARODOWA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 496 XIV. POLITYKA NASZA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 497 XV. SPRAWA NARODOWA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 498 XVI. CZWARTA SPOWIED� W SOLESMES . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 499 XVII. PIELGRZYM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 499 XVIII. PI�TA SPOWIED� MOJA W SOLESMES . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 501 XIX. POSTANOWIENIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 501 XX. POSTANOWIENIA PO PRZYBYCIU DO PARY�A . . . . . . . . . . . . . . 502 XXI. POSTANOWIENIA (PO PRZYBYCIU DO PARY�A) . . . . . . . . . . . 504 XXII. POSTANOWIENIA PO PRZYBYCIU DO PARY�A . . . . . . . . . . . . 506 XXIII. POSTANOWIENIA PO PRZYBYCIU DO PARY�A . . . . . . . . . . . 508 XXIV. POSTANOWIENIA DALSZE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 508 XXV. POBUDKI KU OGRANICZENIU SI� W ZAJ�CIACH I CHO�BY NAJLEPSZYCH PROJEKTACH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 510 XXVI. KOMUNIA �WI�TA 21. W DZIE� �WI�TEGO TOMASZA . .. . 511 XXVII. OSTATNIE POSTANOWIENIE W DZIE� WYJAZDU MEGO Z SOLESMES, �WI�TEGO TOMASZA, 21 GRUDNIA . . . . . . . . 511 XXVIII. PRZED KOMUNI� �WI�T�, 24. W NIEDZIEL�, I 25. W BO�E NARODZENIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 511 XXIX. W TYGODNIU OD BO�EGO NARODZENIA DO NOWEGO ROKU . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 512 NOTY: 1. FRAGMENTY LISTU B. JA�SKIEGO Z LA GRANDE TRAPPE DO FRANCISZKI GIEDROJCIOWEJ. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 513 2. LISTA ODNOTOWANYCH PRZEZ B. JA�SKIEGO EMIGRANT�W POLSKICH PRZEBYWAJ�CYCH W 1837 R. W TULUZIE I MONTPELLIER . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 514 3. LISTA EMIGRANT�W POLSKICH PRZEBYWAJ�CYCH G��WNIE W PARY�U W 1837 R., Z KT�RYMI B. JA�SKI ZAMIERZA� SI� SKONTAKTOWA� . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 516 DZIENNIK. ROK 1838 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 519 DODATEK: I. SPOWIED� 6 STYCZNIA . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 607 II. SPOWIED� 13 STYCZNIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 608 III. SPOWIED� 3 LUTY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 608 IV. SPOWIED�. 24 LUTEGO . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 608 V. [URZ�DZENIE DNIA] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 609 VI. [REGU�A DOMOWEGO ZACHOWANIA SI�] . . . . . . . . . . . . . . . 610 VII. [SPOWIED�] 6 LIPCA . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 612 VIII. UPOMINEK CODZIENNY . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 614 IX. ZAMIARY NAJBLI�SZE . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 614 X. Z TUROWSKIM PRZED WYJAZDEM DO TRAPPY . . . . . . . . . . . . 615 XI. [NOTY DO SPOWIEDZI] . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 615 XII. NA PONIEDZIA�EK, 3 WRZE�NIA 1838 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 616 XIII. WILIA NARODZENIA PANNY MARYI. 1838 . . . . . . . . . . . . . . . 616 XIV. SPOWIED� . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 617 XV. 22 WRZE�NIA � Z MIKULSKIM . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 617 XVI. NA SPOWIED� PRZED �WI�TYMI SZYMONEM I JUD� . . . . . 618 DZIENNIK. ROK 1839 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . 619 DODATEK: I. W PRZESZ�YM ROKU 1838 . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 687 II. KWESTIA: CZY RAZEM Z DZIENNIKIEM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 687 III. PIERWSZE MY�LI I NATCHNIENIA W TRAPIE . . . . .. . . . . . . . . . . 688 IV. ROZMY�LANIA O PRZESZ�YCH GRZECHACH . . . . . . . . . . . . . . . . 689 V. KATEGORIE PRZYSZ�O�CI . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 690 VI. NATCHNIENIA DUCHA �WI�TEGO W NIEDZIEL� ZIELONYCH �WI�TEK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 691 VII. OBEJRZENIE SI� NA PRZESZ�O�� . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 693 VIII. DO PRZYSZ�EJ SPOWIEDZI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 694 IX. RADY NA POZOSTAJ�CE DNI W TRAPPIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 694 X. PRZECIWKO NIEDBALSTWU W LISTACH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 695 XI. CO JEST NAWR�CENIE SI� ? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 696 XII. POSTANOWIENIA, ROZMY�LANIA, W UPOMINKU CODZIENNYM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 696 XIII. SPOWIED� 27 LIPCA, SOBOTA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 699 XIV. [NASZA PROFESJA WIARY] . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 700 XV. SPOWIED� NA 10 SIERPNIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 703 XVI. MY�L O PO�WI�CENIU SI� . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 704 XVII. SPOWIED� NA �SMEGO WRZE�NIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 704 XVIII. SPOWIED� NA 10 LISTOPADA . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 705 XIX. SPOWIED� NA PIERWSZ� NIEDZIEL� ADWENTU, 1839 . . . . . . 705 XX. SPOWIED� NA DRUG� NIEDZIEL� ADWENTU . . . . . . . . . . . . . . 706 ANEKS AGNIESZKA JA�SKA DO SYNA TEODORA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 711 INSTRUKCJA I OBOWI�ZKI DLA P. BOGDANA JA�SKIEGO. . . . . . . . 712 S�OWNICZEK WYRAZ�W I ZWROT�W OBCOJ�ZYCZNYCH ORAZ DAWNYCH POLSKICH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 715 BIBLIOGRAFIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 721 INDEKS TYTU��W KSI��KOWYCH W DZIENNIKU . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 735 INDEKS TYTU��W CZASOPISM . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 743 INDEKS NAZW INSTYTUCJI I ORGANIZACJI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 749 INDEKS OS�B . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 761 STRESZCZENIE. .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 811 SUMMARY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 813 O BOGDANIE JA�SKIM Szkic do portretu Dziennik 1830�1839 to dziennik niezwyk�y, jak niezwyk�y by� jego autor. Pisany z g��bokiej, w�asnej potrzeby, nie przeznaczony do publikacji, bardzo osobisty, bardzo szczery, a przy tym autentycznie religijny. Pisa� go cz�owiek �wiecki Bogdan Ja�ski, kt�ry zmar� w 34 roku �ycia. Poza Zgromadzeniem Zmartwychw?sta�c�w, kt�rzy widz� w nim swego za�o�yciela, i poza bardzo w�skim gronem historyk�w zajmuj�cych si� profesjonalnie Wielk� Emigracj�, jest on w�a�ciwie ci�gle nieznany szerokiemu og�owi wykszta�conego spo�ecze�stwa polskiego. Tylko wybitne wsp�czesne mu jednostki, jak na przyk�ad Adam Mickiewicz, dostrzega�y w nim cz�owieka niepospolitego wymiaru duchowego. O Bogdanie Ja�skim zachowa�y si� do dzi� nieliczne, lecz maj�ce swoj� wag� �wiadectwa. Wedle nich wywiera� on niezwyk�y urok na przestawaj�cych z nim ludzi. Niemal bez wyj�tku podkre�lano czar jego osobowo�ci, zniewalaj�cy ka�dego, kto si� do niego zbli�y�. Czar ten ujawnia si� w jego dzienniku i b�dzie si� zapewne zwi�ksza� w miar� poznawania go jako cz�owieka o fascynuj�cej i zarazem wstrz�saj�cej dramatyzmem biografii duchowej. By� mo�e kto� odkryje w nim co� nieznanego, co jednak wyda mu si� bliskie, bo znane z jego w�asnego �ycia, i przem�wi do jego wra�liwo�ci. Odkryje cz�owieka, kt�ry zar�wno przed �mierci�, jak i po �mierci by� w�a�ciwie niedoceniony, a nawet szybko zapoznany. Pierwszorz�dnym �r�d�em do poznania �ycia osobistego i duchowego Bogdana Ja�skiego i jego spo�ecznego i religijnego zaanga�owania s� wprost cudem ocala�e zapiski autorskie. S� to g��wnie osobiste notatki, zebrane pod umownym tytu�em Dziennik 1830�1839, obejmuj�cy tak�e teksty tycz�ce si� r�nych spraw. Nie do pomini�cia oka�� si� dla naszej charakterystyki listy Ja�skiego, zachowane w wersji oryginalnej zar�wno brulionowej, jak i wyko�czeniowej. Gdy od d�u�szego czasu przestaje si� poprzez te teksty z ich autorem, trzeba w ko�cu uzna�, �e obcuje si� z czym�, co znosi struktur� literack� czy retoryczn�. Z czym�, co zniewala autentyczno�ci� zwierze�, czysto�ci� g�osu. Wi�cej, przypomina nas samych, m�wi jakby o naszych ambicjach, nadziejach i zawodach, ods�ania nasze przegrane �yciowe, pozostawia ten sam niedosyt i wreszcie ukryte pragnienie bycia lepszym. Gdy si� czyta osobiste notatki Ja�skiego, odnosi si� wra�enie, �e nic, co ludzkie, nie by�o mu oszcz�dzone, �e z nizin moralnych wzni�s� si� do mistycznych wzg�rz. Zmar� na suchoty. �y� kr�tko, lecz wiele prze�y�. Powinno�ci� badacza � historyka literatury jest przedstawi� obiektywny � na miar� usilnych stara� i zdobytej wiedzy � obraz �ycia i dzia�alno�ci Bogdana Ja�skiego. Ukaza� te czynniki, dzia�ania, okoliczno�ci, sytuacje w kontek�cie historycznym, obyczajowym, kulturowym, kt�re wraz z ca�ym bogactwem wyposa�enia natury ludzkiej Ja�skiego przyczyni�y si� do ukszta�towania jego osobowo�ci. Na kartach swoich wypowiedzi Ja�ski stwierdza jasno, �e to B�g powali� go na ziemi� i wzi�� w swoje jarzmo. �arliwo�� tych wypowiedzi jest taka, �e nawet sceptyk, ale dobrej woli, przyjmie do wiadomo�ci prawdziwo�� tych wypowiedzi i odniesie si� z szacunkiem do relacji Ja�skiego, gdy pisze on o �asce nawr�cenia. Pozostaje wi�c pos�u�y� si� udokumentowanymi �wiadectwami w postaci jego zapisk�w, not, kt�re po nim pozosta�y, oraz wspomnieniami tych, kt�rzy go znali, aby wydoby� prawd� o nim. Do najcenniejszych i wyj�tkowych dokument�w osobistych Ja�skiego mieszcz�cych si� w Dzienniku 1830�1839 nale�� teksty opatrzone autorskimi tytu�ami, jak �Wspomnienia � kr�tkie � mej przesz�o�ci od wieku dziecinnego pod�ug lat� (z 1832 roku) i �Obejrzenie si� na przesz�o�� (z 1839 roku), ponadto �Rachunki sumienia�, �Postanowienia poprawy�. Przynajmniej niekt�re z tych tekst�w, je�li nie wszystkie, nosz� wyra�ne pi�tno wyzna�. W zamierzeniu autora by�y one przeznaczone tylko i wy��cznie dla niego samego � dla nikogo innego. Rozpatruj�c te dokumenty na wszelkie sposoby, tak od strony formalnej, jak i tre�ciowej, stwierdzamy, �e �w dziennik z przyleg�ymi pismami jest dzie�em na wskro� osobistym, intymnym w moralnym, religijnym, duchowym znaczeniu. By� pisany z my�l� o w�asnym odrodzeniu. Okaza�o si� tak�e, i� dziennik wraz z zawartymi w nim wyznaniami i postanowieniami poprawy ju� z samej swej natury i charakteru, jakie nada� mu Ja�ski, nie by� przewidziany na u�ytek zewn�trzny. Autor pisa� go wy��cznie dla swoich potrzeb duchowych, dla autokontroli i autodydaktyki. Tym wi�ksze jest znaczenie prawdom�wno�ci tych dokument�w, nie sp�tanej jakimi� niedom�wieniami. Tym bardziej rewelacyjne s� zapisane w tych dokumentach � bez poczucia tabu � poufne zwierzenia, si�gaj�ce w g��b najbardziej osobistych dozna� i spraw, nawet �enuj�cych. By�oby bardzo trudno znale�� podobnie autentyczny zapis, w kt�rym �aska i grzech uobecni�yby si� w spos�b zdecydowany i zarazem dyskretny. Wielka odwaga osobista Ja�skiego wobec siebie szokuje i zadziwia. Wspomniane wy�ej �Obejrzenie si� na przesz�o�� zosta�o zapisane na niewielkim arkuszu papieru w czasie rekolekcji, kt�re w maju 1839 roku, na przesz�o rok przed �mierci�, odprawia� w dawnym klasztorze cysters�w w La Trappe. Jest to niezwyk�y dokument duchowej autobiografii. Autor podzieli� w nim ca�e swe dotychczasowe trzydziestodwuletnie �ycie na dwa okresy. Pierwszy okres to lat �16, dzieci�stwa i studenctwa� bez �adnych rozwini��, drugi � r�wnie� �16 lat, od wyj�cia ze szk�. Z tego pierwszego okresu przypomnijmy wa�niejsze fakty: Bogdan Ja�ski urodzi� si� 26 marca 1807 roku w Lisowie ko�o Gr�jca jako najstarszy syn niezamo�nych rodzic�w pochodzenia szlacheckiego. Z ducha i temperamentu syn ziemi mazowieckiej. Ojciec Piotr by� �o�nierzem napoleo�skim i dzier�awc� d�br narodowych, p�niej w�a�cicielem cz�ci d�br otrzymanych w posagu. Matka Agnieszka z Hryniewickich zajmowa�a si� g��wnie gospodarstwem domowym i wychowaniem trzech syn�w (czwarty zmar� w niemowl�ctwie). J� g��wnie n�ka�a troska o ich utrzymanie. Wydaje si�, �e to ma��e�stwo nie by�o udane i zapewne takie� by�o tak�e dzieci�stwo i wczesna m�odo�� Bogdana. W okresie �studenckim� by� uczniem wojew�dzkiej szko�y w Pu�tusku, kt�r� prowadzili benedyktyni i kt�ra mia�a renom� znakomitej z powodu wysokiego poziomu nauczania. Uczy� si� nie�le, by� zdolny i poj�tny. Lubi� si� bawi�, a nawet pr�niaczy� si� i wagarowa�. Z tego zapewne powodu zaniedbywa� nauk�, tote� nie otrzyma� promocji do klasy trzeciej. Potrafi� jednak tak si� przy�o�y� do nauki, �e zdobywa� premie. Maj�c lat 12, prze�ywa nieszcz�liwe wakacje: rodzice rozstaj� si�. Mieszka na stancji, to uczy si�, to wagaruje. Po raz pierwszy odm�wi� udzia�u w birbantce. Sta� si�(z nag�a religijny, pracowity, skromny(, a nawet �ultrareligijny�. W 1822 roku uzyskuje �wiadectwo dojrza�o�ci. Zdoby� solidn� wiedz�, znajomo�� j�zyk�w obcych i matematyki, w kt�rej celowa�. Bieda w domu przymusi�a go do pracy, przyj�� posad� kolaboratora, czyli wsp�pracownika, w swojej dotychczasowej szkole, �rozkoszuj�c si� w nauczycielstwie�. Ja�ski wchodzi w drugi okres. Jemu przypisa� wszystkie dane dotycz�ce swego odchodzenia od wiary, trwania w niewierze i dochodzenia do wiary ojc�w. Dane te u�o�y� w porz�dku chronologicznym, wynotowuj�c przy nich ka�dy kolejny rok zachodz�cej zmiany wewn�trznej, sw�j �wczesny wiek i lakoniczny zapis stanu psychicznego. W�a�nie ten dokument mo�e nam pos�u�y� za rodzaj itinerarium �ycia wewn�trznego i zewn�trznego Ja�skiego. Dokonuj�c takiego podzia�u, Ja�ski z ca�� �wiadomo�ci� wyznaczy� cezur� rozdzielaj�c� te dwa okresy. Niejako symbolicznym jej znakiem by�o zapisanie si� Ja�skiego � �od wyj�cia ze szk� � we wrze�niu 1823 roku na Kr�lewski Uniwersytet Warszawski, na jego najpopularniejszy w�r�d adept�w Wydzia� Prawa i Administracji. Cezur� t� narzuci� Ja�skiemu gwa�towny prze�om, jaki si� w nim w�wczas dokona�: �bunt ducha i cia�a przeciw Bogu�. W dzienniku wyzna�: �Kiedy si� z�e we mnie zacz�o i jak, nie mog� sobie przypomnie�... To pami�tam, �e sam razem zacz�� si� we mnie bunt ducha i cia�a przeciw Bogu�. Opieraj�c si� na relacjach autora, mo�na ustali� z du�� pewno�ci�, �e �w wewn�trzny, totalny przewr�t nast�pi� w wieku szesnastu � siedemnastu lat i m�g� mie� kilkufazowy przebieg. Wiele wskazuje na to, �e jedn� z jego przyczyn by�o rozbudzenie si� pop�du seksualnego, kt�ry z ogromn� si�� wkroczy� w nieukszta�con�, nieprzygotowan� do nowej sytuacji �wiadomo�� dojrzewaj�cego m�czyzny. W duchowo�ci i cielesno�ci Ja�skiego dokonuje si� zadziwiaj�ca przemiana. Rodzice, a raczej matka i wychowawcy, byli odpowiedzialni za wychowanie dziecka, p�niej ch�opca, i za model jego religijno�ci. Nast�pi� jednak moment, kiedy to Bogdan przej�� od nich odpowiedzialno�� za siebie samego. Ca�y ich trud wychowawczy, ich pedagogiczny wysi�ek podda� on surowej ocenie. Z w�a�ciw� m�odym bezwzgl�dno�ci�, pod naporem budz�cych si� w nim si� witalnych, odrzuca ich autorytet, wi�cej nawet, okazuje pogard� tym, kt�rych przedtem szanowa�, czci�, kocha�. Tak�e wobec matki, kt�r� rozbraja� swoj� �przymilno�ci��, a kt�r� p�niej wspomni jako �dobr��, ��wi�t��, objawi� nieczu�o��, ozi�b�o��. Jej ostatni niedoko�czony list do syna, wspania�e �wiadectwo macierzy�skiej troski, niepokoju i przenikliwo�ci, zachowa on przy sobie do ko�ca swego �ycia.1 W tym kryzysie dojrzewania Ja�ski zaczyna sobie u�wiadamia� nowe mo�liwo�ci, nowe zadania, w czym niema�y udzia� mieli nieco starsi od niego koledzy i przyjaciele. Zawar� on w�wczas znajomo�� z Leopoldem Tadeuszem Broniszem, starszym od niego o trzy lata �ateuszem�, kt�ry � jak wspomni Ja�ski � �b�d�c towarzyszem uniesie�, niewinno�ci i m�odzie�czego ognia, towarzyszem by� b��d�w, s�abo�ci i rozpusty�. W�a�nie temu ateuszowi zawdzi�cza, �e �za jednym tchnieniem z swej duszy duchem wieku wla� w moj� inny duchowy kierunek i wznio�lejszy, i odpowiedniejszy przygotowanemu do� organizmowi�. A sprawi�o to ��lepe fatum� w osobie �drogiego�, o �dobrym sercu� Bronisza. Nie bez znaczenia jest fakt, �e w Warszawie przedpowstaniowej Ko�ci� katolicki nie cieszy� si� autorytetem, �e przewa�a�y nastroje antyklerykalne sprzyjaj�ce niech�ciom antyreligijnym i antyko�cielnym. W takiej atmosferze zapewne za spraw� owego �ateusza� w umy�le Ja�skiego zacz�y kie�kowa� w�tpliwo�ci co do sensu wiary religijnej. St�d zrodzi�a si� jej negacja. Dokona� apostazji: wyrzek� si� wiary w Jezusa Chrystusa i przynale�no�ci do Ko�cio�a. Aby niejako zape�ni� powsta�� w sercu pr�ni�, przyjmuje od swych koleg�w i przyjaci� spos�b bycia, wyzwoliwszy si� z przes�d�w wiary religijnej i z wi�z�w etycznych, jakoby gwa�c�cych natur� ludzk�. Bunt ducha przeciw Bogu narasta� w Ja�skim w miar�, jak narasta�o w nim niedowiarstwo. W czasie studi�w uniwersyteckich zapozna� si� z g�o�n� i modn� �bibli� materializmu�, za jak� by� uwa�any Syst?me de la Nature (1770) Paula Thiry d'Holbacha (1723-89), francuskiego filozofa o�wiecenia, autora tak�e kilku innych dzie�, jak Syst?me social (1773) i La Morale universelle (1776). Holbach twierdzi�, �e ca�a przyroda jest organizmem materialnym rz�dzonym przez determinizm i celowo��, �e poznajemy j� przez do�wiadczenie, kt�re jest jedynym �r�d�em ludzkiej wiedzy. Wed�ug Holbacha idea Boga jest po prostu antropomorficznym tworem umys��w ciemnych, nieo�wieconych, jedyn� za� racjonaln� etyk� jest etyka hedonistyczno-deterministyczna. Ja�ski nie tylko odrzuci� chrze�cija�stwo, ale te� z eufori� wszcz�� propagand� antychrystianizmu. Odrzuci� wiar� w �wiat duchowych warto�ci, w sens powinno�ci, we wszelk� samodzielno�� my�li. Podda� si� bogom o�wiecenia, przyjmuj�c materializm Holbacha, jego i Diderota determinizm, sensualizm Condillaca i hedonizm Helvetiusa. Sta� si� fatalist�. W dzienniku m�wi o �fatalnych z lud�mi stosunkach�, o ju� wspomnianym ��lepym fatum�, o tym, �e �niezawis�e od nas okoliczno�ci i objawione ju� lub ukryte w nas przymioty stanowi� o kresie naszego szcz�cia i znaczenia�. Przyjmuje jako �fatalne� spotykaj�ce go �utrapienia�: �podda�em mu si� � pisze w dzienniku � niewolnik z�ej my�li � nie szukaj�c �adnego ratunku�. Studiuj�c na uniwersytecie ekonomi� polityczn�, Ja�ski jeszcze bardziej utwierdzi� si� w materializmie, naturalizmie i bezbo�no�ci. W toku studi�w ujawni�y si� w nim � wedle s��w przyjaciela Ludwika Kr�likowskiego � �najznakomitsze zdolno�ci�, �zdolno�ci prawdziwie rzadkie�. Ten�e Kr�likowski, syn pa�szczy�nianego ch�opa, starszy od Ja�skiego o siedem lat, p�niejszy g�o�ny utopista i �rewolucjonista zapalony�, jeden z tw�rc�w polskiej my�li spo�ecznej, tak scharakteryzowa� sw� z Teodorem Olechowskim i Bogdanem Ja�skim przyja��: �W�z�em naszej przyja�ni by�a mi�o�� ojczyzny, nauka i apostolstwo w ca�ym znaczeniu tego wyrazu. Wszystko by�o do miary �wczesnych naszych poj��. Ja�ski nam wt�rowa� i pomaga�. W ka�dym z nas z powodu tej sp�lno�ci Ducha i celu pot�gowa�y si� wszystkie zdolno�ci, uczucia i �mia�o�� m�na do przedsi�wzi�cia wszystkiego dla zbawienia naszej ojczyzny�.2 W tych latach uniwersyteckich Ludwik Kr�likowski pasjonowa� si� g��wnie spraw� ludu i jego wyzwolenia. Materialista � jak Ja�ski � w teorii poznania, nami�tnie czyta� Pismo �wi�te, traktaty Ojc�w Ko�cio�a, zw�aszcza Pa�stwo Bo�e �wi�tego Augustyna. Mia� wr�cz mistyczny kult dla Jezusa Chrystusa za Jego bosk� nauk�, w kt�rej widzia� jedyne rozwi�zanie kwestii spo�ecznej. Kr�likowski i Ja�ski, zwi�zani �cis�� przyja�ni�, wsp�lnie dyskutowali, czytali, planowali wielkie przedsi�wzi�cia. Zapewne st�d wzi�o si�, �e Ja�ski, kt�ry nie tak dawno wyrzek� si� Chrystusa, �zaczyna w tych latach szanowa� Chrystusa Pana�, co zapisa� w �Obejrzeniu si� na przesz�o��. Pojmujemy teraz, co Ja�ski my�la�, gdy notowa� w dzienniku, �e ogarnia�o go �uczucie nadzwyczajnej misji, wielko�ci�, uczucie jakiej� �misji szczeg�lnej�, �uczucie w�asnej pot�gi�, �e snu� �najhardziejsze projekta�, �wyobra�enia o pot�dze mojej woli i mojego wp�ywu na innych� � zapowied� charyzmatycznych zdolno�ci. Przy takiej postawie �ywi� przeciwstawne uczucia nienawi�ci i pogardy wobec tego, co przyziemne, p�askie, ma�e. Gdy par� lat p�niej zobaczy niegdysiejszych przyjaci� w zwyczajnej, szarej codzienno�ci, wyrzeknie jak Katullus w s�awnym dystychu: �Kocham i nienawidz�, szacuj� i pogardzam! O jak�e to r�norodne moje dzisiejsze ja!� (Notatki do dziennika podr�y, 14 listopada 1828). Ja�ski widzi siebie jako �mistrza rewolucjonizmu�. Bez �enady, a nawet ze wzgard� odnosi si� do tych, kt�rzy s� �prostymi rewolucjonistami z nienawi�ci do tyran�w, ja � dla dobra ludzko�ci�. Ma tak �wielkie rozumienie o sobie�, �e osi�ga �apogeum pychy�. W dzienniku zapisuje: �Przyznaj� sobie misj� nadzwyczajn��. Ujawnia sw�j egocentryzm niczym nie skr�powany. Stawia na w�asne ja, a jednocze�nie na �wiat, po��da go, chce zreformowa�, zmieni� na lepsze. Popada w konflikt nie do rozwik�ania. Wynosi siebie ponad innych, zasklepia si� w stosunku do nich, pogr��a si� w pysze. Czuje niesmak w skromnej pracy. Zanika u niego gorliwo�� w pe�nieniu obowi�zk�w. �cie�niaj�cy si� egocentryzm Ja�skiego doprowadza go do lenistwa i po��dliwo�ci. Bunt cia�a przeciw Bogu wed�ug Ja�skiego by� r�wnoleg�y do buntu ducha, w ka�dym razie oba sprzeciwy wzajemnie si� wspiera�y. Prze�y� on w 1823 roku romans z pewn� szlachciank�, kt�r� ponownie spotka w P�ocku tu� przed opuszczeniem Polski. Prze�ycie to pozostawi�o w jego pami�ci wra�enie �niebia�skich uczu�, ale i po��dania. Ono sta�o si� dla niego wezwaniem do aktywno�ci. Czuje si� uczniem staro�ytnych i nowo�ytnych filozof�whedonist�w, Arystypa i Anachreonta, Helvetiusa i Holbacha. Wed�ug nich przecie� �dobrem jest rozkosz�, �celem cz�owieka jest u�ywa� �ycia, a u�ywa si� tylko zmys�ami�. Wyznaje wi�c liberalizm obyczajowy, permisywizm. Rozwi�z�y w �yciu, pozbawia si� poczucia wstydu. Chadza do domu publicznego. W swym dzienniku napomkn�� o �zarazie�, co jednak nie wstrzyma�o go przed dalszymi wyprawami i przygodami w Warszawie, potem w Pary�u i Londynie. Zapewne dezaprobata ze strony kobiet uczciwych sprawia, �e Ja�ski dotkni�ty do �ywego w swojej ambicji, nie mo�e ich �cierpie�. Wspomniany Kr�likowski pisa�, �e Ja�ski nad ��dz� �nie umia� panowa� i nie tylko nie mia� sobie tego za grzech, ale nawet udawa� to za potrzeb� ludzk�, bardzo godziw�, zw�aszcza dla umys��w wy�szych, do kt�rych si� sam najpochlebniej zalicza�� (E. Callier, tam�e). Ja�ski stacza si� w d�: birbanckie zabawy, pijatyki z Broniszem. Wi�d� �ycie weso�e, pi� z czaszki zmar�ego, �piewa� hulaszcze piosnki, demonstrowa� ekstrawagancje, ekscesy i swoj� niefrasobliwo��. Mia� poczucie humoru, by� sk�onny do �art�w i z�o�liwostek. Elokwentny i nader towarzyski, posiad� sekret prowadzenia rozm�w, dyskusji. �Ambitny pr�niak� � powie kiedy� o sobie. Mimo towarzyskiego powodzenia cierpia� bied�, musia� pracowa�, a nie chcia�o mu si�, wola� gra� rol� pana. W �wczesnym �yciu Ja�skiego nic nie mog�o by� ma�e, szare, nijakie, bez wyrazu, mia� bowiem natur� nami�tn�, �yw�, ��dn� wielko�ci. Fascynowa� swoje otoczenie coraz wi�kszym zepsuciem, gorszy�, a zarazem zdobywa� nie mniejsze powodzenie. Przy tym wszystkim �m�ody Ja�ski, g�adkiego lica� � wspomina Janowski3 � �pilny, bystry,w obej�ciu si� z innymi mi�y i ch�tnie si� udzielaj�cy�, by� cz�owiekiem z natury dobrym, uczynnym, o czym za chwil�. W 1827 roku Ja�ski otrzyma� tytu� magistra. W tym czasie uko�czyli studia Kr�likowski i Olechowski, jego najbli�si przyjaciele. Zdecydowali si� na dalsze studia w Pary�u. Wyjechali zostawiaj�c Ja�skiego, kt�ry j�� si� wkr�tce prawniczej praktyki protektora, czyli adwokata. W tym roku Ja�ski zawiera znajomo�� z Aleksandr� Zawadzk�, c�rk� pu�kownika Wojsk Polskich. Wed�ug Kr�likowskiego �pozna� on by� t� dziewic� w domu publicznym w Warszawie, gdzie by�a dla wszystkich�4 W nast�pnym roku, w pa�dzierniku, gdy Aleksandra by�a w ci��y, Ja�ski wzi�� z ni� �lub ko�cielny, mimo �e uwa�a� si� za ateist�. Tym samym ze wzgl�du na ni� zdoby� si� na moralny indyferentyzm. Co wi�cej, potwierdzaj�c w swoich notatkach w zwi�zku z tym �lubem �przyj�cie Cia�a i Krwi Pa�skiej z r�k proboszcza�, dopu�ci� si� kolejnej profanacji, po �profanacji rzeczy �wi�tych� w 1824 roku. Co zmusi�o Ja�skiego do takiego post�powania? �Zbli�y�o mnie do niej uczucie dobre, ch�� wyci�gni�cia z toni� � pisa�. �S�abo��, pr�no��, pogarda (straci�em rozum, wol�) towarzystwa by�y na ko�cu jedynymi pobudkami dotrzymania jej s�owa i zrobienia dobra tej, kt�rej nie tylko nie kocha�em, ale i nie cierpia�em.� W li�cie do swoich braci usprawiedliwia� si�: �Dane s�owo, antycypowanie rzeczy ma��e�skich, a mo�e pewna indywidualna s�abo�� do tego mnie sk�oni�y�. Trudno jednoznacznie ustali�, co Ja�ski rozumia�, m�wi�c o �pewnej, indywidualnej s�abo�ci�. Mo�e chodzi�o o s�abo�� wobec kobiety? A mo�e o dobro� znamienn� dla Ja�skiego, kt�ra okaza�a si� nieodporna na naciski ze strony �mojej Twardosi�, to jest Aleksandry, przysz�ej jego �ony. Poza tym chcia� si� pokaza�, postawi� na swoim, nawet zademonstrowa� sw� odraz� wobec ob�udnego, charakteryzuj�cego si� hipokryzj� towarzystwa, kt�re odnios�o si� ze wzgard� do �upad�ej� dziewczyny. Krok obojga okaza� si� tragiczny w nast�pstwach: nie pom�g� ani jemu, ani jej. Aleksandra, przez �lub przywr�cona do spo�eczno�ci, po wyje�dzie m�a zosta�a pozostawiona samej sobie � mimo przej�ciowej pomocy rodziny. Urodzi�a w kwietniu 1829 roku synka, kt�remu nada�a imiona: Aleksander (po swoim ojcu) i Teodor (Bogdan po m�u). Po jakim� czasie odda�a syna swojej rodzinie, sama za� powr�ci�a do dawnego trybu �ycia. Epilogiem sprawy nieszcz�snego ma��e�stwa, wymagaj�cej dok�adnego przebadania, b�dzie decyzja Aleksandry wst�pienia do zak�adu si�str marcinkanek w Warszawie, oczywi�cie wraz z odpowiednim posagiem. Aleksandra prze�y�a by�ego m�a. Syn Aleksander Bogdan jeszcze w 1839 roku �tylko stod� pilnowa�� u rodziny Grabowskich. Dalsze jego losy s� nieznane. Z kolei Ja�ski maj�c ju� po wygraniu konkursu przyznane stypendium rz�dowe na dalsze studia zagraniczne oraz paszport, zaraz po �lubie wyprawi� si� w drog�. Mimo usi�owa�, by utrzymywa� kontakt z �on� poprzez listy i mimo zapewnienia, �e wr�ci, nie dotrzyma� obietnicy. Czu� si� za Aleksandr� odpowiedzialny, dla tysi�ca jednak powod�w nie powr�ci� do kraju. Sprawa ma��e�stwa by�a i pozosta�a otwart� ran� w sercu Bogdana niemal do ko�ca jego �ycia. �Kobieta z�ama�a ca�� moj� wielko�� � czytamy w dzienniku. � �Poni�ona duma, poni�ony rozum, niemo�no�� naprawienia b��du ustawicznie mnie trapi�y.� W stanie g��bokiego przygn�bienia, ale i z �uczuciami nadziei pomy�lnej przysz�o�ci�, kt�re wznieci� w nim widok �nieba o zachodzie s�o�ca�, opuszcza kraj rodzinny, jak si� potem okaza�o, na zawsze, �egnaj�c zarazem swoj� m�odo��. Ja�ski, w wieku 21 lat, uwozi� z sob� do Pary�a baga� plan�w naukowych, ale i trosk, niepokoj�w. Jego �cis�y umys� domaga� si� racjonalnego uzasadnienia, takiej�e odpowiedzi na pytanie o sens �ycia. Ani materializm, ani ateizm, kt�re wywo�a�y w nim niegdy� filozoficzn� egzaltacj�, nie pomaga�y mu, bo nie by�y w stanie pom�c w uporaniu si� z niepokojami, kt�re dr�czy�y go do granic mo�liwo�ci. Szuka jakiego� kompromisu mi�dzy materializmem a spirytualizmem poprzez eklektyzm, filozofi� szkock� � pr�ba ta jednak si� nie udaje. Jeszcze bardziej pogr��a si� w pija�stwie, topi�c �trosk�, egzystencjalny niepok�j w niepami�ci i rozpu�cie w paryskich knajpach i burdelach. A Pary� uchodzi� w�wczas za Babilon: �Jest tu najwi�kszy przepych, najwi�ksze �wi�stwo, najwi�ksza cnota, najwi�kszy wyst�pek; co krok to afisze na weneryczne choroby � krzyku, wrzasku, turkotu i b�ota wi�cej, ni�li sobie wystawi� mo�na � ginie si� w tym roju i wygodnie z tego wzgl�du, �e nikt si� nie pyta, jak kto �yje. [...] Co panien mi�osiernych! � goni� za lud�mi [...]�5 �adna z �wczesnych stolic europejskich � poza Londynem � nie mia�a tylu �panien� co Pary�. W wielkim mie�cie �atwiej im by�o uprawia� sw�j proceder g��wnie po to, by nie umrze� z n�dzy, g�odu, wycie�czenia. Ja�ski sta� si� cz�owiekiem �charakteru s�abego i chwiejnego� (L. Kr�likowski). W dzienniku zapisuje imiona kobiet z Koryntu. Traci na nie z trudem zdobywane pieni�dze. Zaci�ga po�yczki, popada w d�ugi. I tak znalaz� si� w n�dzy. �Bieda w najwy�szym stopniu� � to zapis z dziennika. By� w takiej desperacji, �e my�la� o samob�jstwie. W czasie skrajnego za�amania natkn�� si� na g�o�ny i modny ruch saintsimonist�w. Zapowiadali oni now� er� ludzko�ci, now� moralno��, tak zwane �nowe chrze�cija�stwo�. Bynajmniej jednak nie chrze�cijanie wykorzystywali sztafa� rzymskiego chrze�cija�stwa dla anektowania nowych wyznawc�w. Oni te� pomogli Ja�skiemu wydoby� si� z beznadziejnego po�o�enia i zapewnili mu nawet materialne wsparcie. Kr�likowski, kt�ry w tym okresie przebywa� w Pary�u i jaki� czas trzyma� u siebie przyjaciela z lat uniwersyteckich, zapewnia, �e �popad� [on] jeszcze w wi�kszy nierz�d, a nast�pnie w d�ugi i niedostatek, co go popchn�o do saintsimonist�w�, �e kiedy wciska� si� do nich, �czyni� to z potrzeby finansowej� (E. Callier, dz. cyt., ss. 7, 10). Ja�ski wprowadzony w doktryn� saintsimonist�w, zaczyna si� odradza�. Akceptuje ich spo�eczny radykalizm, ich hierarchiczn� organizacj�, w kt�rej w kr�tkim czasie zajmie � jako pierwszy cudzoziemiec � Polak � znacz�c� pozycj�. Jak oni, i Ja�ski wyst�puje przeciw Objawieniu i �papizmowi�. O�ywiaj�c� go g��bok� potrzeb� religijn� pr�buje zaspokoi� w neochrystianizmie i panteizmie, g�oszonym przez jego nowych przyjaci�. W Londynie, gdzie jako stypendysta prowadzi studia naukowe, propaguje zmodyfikowany przez przyjaci� francuskich saintsimonizm w�r�d ekonomist�w, prawnik�w i filozof�w. Czuje si� aposto�em z przekonania, powo�anym do wielkich zada�, do uszcz�liwienia ludzko�ci. Chc�c udoskonali� ludzko��, musi sam by� doskona�y. By� wolnym od przes�d�w i na�og�w zw�aszcza cielesnych, co by�o szczeg�lnym wymogiem doktryny saintsimonistycznej. W tym celu zaczyna pisa� dziennik: dla doskonalenia si�, dla codziennego kontrolowania swych czyn�w. W Londynie te�, w grudniow� por� 1830 roku, dowiaduje si� o wybuchu rewolucji w Warszawie. Jest pod wielkim tego wra�eniem. My�li o powrocie do Kraju. Jak si� jednak wydaje, saintsimoni�ci przyjmuj�cy kosmopolityzm za sw�j pogl�d, odwiedli go od tego zamiaru, pr�buj�c os�abi� w nim patriotyzm. W Pary�u, po powrocie z Londynu przechodzi kolejny kryzys, chyba najwi�kszy z dotychczasowych. Spowodowa� go po cz�ci roz�am w ruchu saintsimonistycznym. Ideowa, moralna i organizacyjna kl�ska saintsimonist�w staje si� osobist� kl�sk� Ja�skiego. Tym bole�niejsz�, �e w tych aposto�ach i ich nauce po�o�y� �takie zaufanie, jakie tylko nale�y Chrystusowi� � wspomni w jednym ze swoich list�w z 1836 roku. W tym samym li�cie dopowie, �e zerwanie z przyw�dcami tego ruchu �pogr��y�o mnie w najniepewniejszym, najbole�niejszym stanie�. Z kolei upadek powstania w Polsce i niewiadomy los najbli�szych � ojca i braci, wywo�uj� w nim poczucie bezradno�ci. Ju� od grudnia 1831 roku nie otrzymywa� stypendium z Warszawy. �By�em w tak nieszcz�liwym stanie, �em albo wcale, albo zbyt ma�o m�g� zarabia�.� Zad�u�a si�. Jest w psychiczno-moralnej zapa�ci. Powraca desperacja, my�li o odebraniu sobie �ycia, o ucieczce gdzie�, cho�by do Ameryki. Miota si� �mi�dzy zwierz�co�ci� a rozpacz��. �Przed nikim nie mog� otworzy� mego serca.� Dojmuj�ce uczucie samotno�ci. Ogarnia go �niedo��no�� a� do �mierci moralnej�. Og�uszony tym wszystkim, musi jednak z czego� �y�. Pomaga Francuzowi Burgaud des Marets prze�o�y� na jego j�zyk Konrada Wallenroda Adama Mickiewicza. Pisuje do francuskich gazet artyku�y historyczne i publicystyczne. Publikuje doniesienia z Polski. Niedosz�y kosmopolita saintsimonistyczny repolonizuje si�, wci�ga si� w �ycie polskiej emigracji. I nie przestaje nadal interesowa� si� kwestiami metafizycznymi, przejawiaj�c w wybitnym stopniu sk�onno�� do refleksji. Dochodzi do uznania pierwsze�stwa Ducha przed materi� i odchodzi od panteizmu, a w konsekwencji od fatalizmu. Jest to pierwszy intelektualny krok w kierunku nawr�cenia. Jest �wiadkiem burzliwych wydarze� politycznych, spo�ecznych, gospodarczych, tak�e sensacji kulturalnych i artystycznych. Prze�y� historyczne wstrz�sy, jak s�awne �trzy dni chwa�y� � rewolucj� 1830 roku, kiedy w miejsce obalonego kr�la Karola X powo�ano na kr�la Francuz�w ksi�cia Ludwika Filipai zabezpieczono monarchi� konstytucyjn�. Dochodzi�o do g�osu bogac�ce si� mieszcza�stwo, coraz wi�ksz� rol� odgrywali bankierzy, kt�rzy przyczynili si� do wzrostu znaczenia bur�uazji. Dzia�a�a wolna prasa. Odbywa�y si� pokazowe procesy polityczne, stosowano represje w postaci wyrok�w, nak�adano ci�kie kary finansowe. Stopniowo do g�osu dochodzi�a klasa robotnicza, jej wyst�pienia w pierwszym (1831) i drugim (1834) powstaniu lyo�skim wywo�a�y spo�eczne niepokoje. W Pary�u 1832 roku szerzy�a si� epidemia cholery. Do kolejnych ostrych walk dochodzi�o 5 czerwca 1832 roku, tak�e do powstania w kwietniu 1834 roku. Zacz�y si� szerzy� pogl�dy socjalistyczne. Wraz z rozwojem przemys�u rodzi� si� kapitalizm. Zakrada�a si� anarchia w wytwarzaniu d�br materialnych, poci�gaj�ca za sob� zubo�enie mas. Za monarchii lipcowej doszed� do pe�nego rozkwitu w dziedzinie kultury romantyzm, g�osz�cy priorytet wiary i uczucia przed rozumem. Ja�ski styka si� z nowo�ciami w �yciu religijnym i ko�cielnym. W�a�nie po rewolucji lipcowej 1830 roku zrodzi� si� z inspiracji g�o�nego pisarza religijnego, ksi�dza Lamennais'go ruch �L'Avenir�, kt�ry bulwersowa� �wczesny laicyzm, a przede wszystkim wywo�ywa� niepok�j i protesty w�r�d gallika�skich hierarch�w Ko�cio�a katolickiego we Francji. Ruch ten deklarowa� wierno�� nauczaniu Ko�cio�a katolickiego i jego G�owie, ale te� postulowa� rozdzia� mi�dzy Ko�cio�em a pa�stwem w imi� wolno�ci i dobra zainteresowanych stron. Ja�ski studiuje pisma lider�w i zwolennik�w tego ruchu: �czytanie d'Ecksteina da�o mi pozna� nieco inny katolicyzm�. Pisma czo�owych promotor�w odrodzenia religijnego we Francji: Lamennais'go i jego najbli�szych wsp�pracownik�w, jak ksi�dz Gerbet, ksi�dz Lacordaire, hrabia Montalembert i inni, a tak�e studia historyczne Ren� Fran�ois Rohrbachera o Ko�ciele, otwieraj� Ja�skiemu oczy na intelektualne i moralne warto�ci katolicyzmu. �My�l moja obr�ci�a si� ku Chrystusowi i wszed�em w stosunki z kilku lud�mi, przyjaci�mi Lamennais'go.� Lektura pisma Goethego o nie�miertelno�ci duszy podnosi Ja�skiego wysoko. Wypracowuje sobie opinie na temat katolicyzmu. Religijnie usposobiony Mickiewicz, z kt�rym jaki� czas mieszka�, osobistym przyk�adem �utwierdza mnie niby w moich opiniach� (Dziennik 1835, rkps s. 242 ACRR). Ale opinie Ja�skiego zmieniaj� si� i ci�gle nie s� tym, czym przekonania, kt�re uruchamiaj� wol�. �D�ugo jeszcze i moje niedawne wyobra�enia, i agituj�ce si� tu mi�dzy dawnymi przyjaci�mi Francuzami kwestie i projekta, rozdziera�y by�y i niepokoi�y moj� dusz� (w li�cie, jak si� wydaje, nie wys�anym do Ludwika Kr�likowskiego z 1836 roku). Raz przyjmuje intelektualnie katolicyzm, innym razem modeluje go, umniejsza, a nawet uwa�a �sw�j katolicyzm za skompromitowanie si� (Dziennik, 6 grudnia 1834). Zaczyna si� modli�, chodzi� do ko�cio�a, lecz za lada okazj� �zapuszcza si� w z�e stosunki z kobietami�. Zawi�e meandry, zygzaki my�lowe i moralne znacz� si� na jego drodze, �ca�y rok okropna, przeci�g�a s�abo�� i ducha, i cia�a� (tam�e, s. 243). Uznaje potrzeb� �emancypacji rewolucyjnej Ko�cio�a�, powraca do republikanizmu, do mistycyzmu Saint-Martina, ale w �ch�ciach, bo w czynach, w my�lach ju� zupe�na nico�� (tam�e). Pracuje nadal dla