6294
Szczegóły |
Tytuł |
6294 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6294 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6294 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6294 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gene Wolfe
Pierzaste Tygrysy
Ta wielka rzeka w dole to Mekong - powiedzia� jacht powietrzny. - To
bardzo s�ynna rzeka. Moi panowie prowadzili w jej okolicach wojn�, kt�ra
trwa�a... z pewno�ci� nie uwierzy�by�, jak d�ugo.
- Zgadza si� - odpar� Quoquo, psycholog. By� mi�kki, niebieski i
przypomina� troch� wyro�ni�tego nad miar� kr�lika. - Nie uwierzy�bym. I
ci�g�e nie mog� zrozumie�, po co twoi, jak ich nazywasz "panowie"
stworzyli maszyny kt�re k�ami�.
- Wydawa�o mi si� - zauwa�y� z szacunkiem jacht - �e twoim g��wnym
zadaniem jest w�a�nie zrozumienie moich odesz�ych w niebyt szacownych
pan�w. Z ca�� pewno�ci�...
- Zamilcz, prosz� - powiedzia� Quoquo, kt�ry co prawda rejestrowa�
t� rozmow� z my�l� o swoich przysz�ych wyk�adach, ale teraz wola�by
zdecydowanie porozmawia� za po�rednictwem przytroczonego do pasa
komunikatora z jednym ze znajduj�cych si� w dole uczestnik�w ekspedycji.
- Oczywi�cie. Czy mam zni�y� lot? M�g�bym wtedy pokaza� ci wiele
interesuj�cych rzeczy. Gdyby� chcia�, mogliby�my nawet przelecie� kilka
razy nad Angkor Thom.
- Le� tam, gdzie ci kaza�em.
Jacht rozpostar� skrzyd�a (podczas lotu z pr�dko�ci� nadd�wi�kow�
by�y one przyci�ni�te do kad�uba i maszyna przypomina�a wysmuk��,
srebrn� strza��, teraz jednak, z rozstawionymi szeroko p�atami i
rakietowym ogniem li��cym niezniszczaln� pow�ok�, jacht wygl�da�by jak
Feniks, gdyby oczywi�cie przygl�da�a mu si� cho�by jedna para oczu,
kt�rym widok Feniksa by�by znajomy) i wyl�dowa� nie opodal
Eksperymentalnej Stacji Biologicznej 73, celu podr�y Quoquo.
- Za �ycia moich pan�w miejsce to by�o cz�ci� Kambod�y - oznajmi�a
maszyna. - Nie mog� ci poda� nazwy miasta, bo �adnego nie ma w pobli�u.
Te g�ry, kt�re widzisz, to Pasmo Dangrek.
Quoquo tylko chrz�kn�� w odpowiedzi.
Nieco p�niej Dondiil, biolog przebywaj�cy na sta�e w Stacji,
zapyta� z podziwem w g�osie:
- Przylecia�e� jedn� z i c h maszyn?
- Oczywi�cie - parskn�� Quoquo. - Chcia�em si� czego� dowiedzie�, a
poza tym s� znacznie szybsze od naszych.
- I dowiedzia�e� si� czego�?
Quoquo pog�aska� si� po brzuchu, zaczesuj�c sobie futerko w poziomie
pasy. By� to zwyczajowy gest wyra�aj�cy negacj� po��czon� z zak�opotaniem.
- Sp�dzi�em ju� tysi�ce godzin pr�buj�c wyci�gn�� co� z tych maszyn
i powinienem wiedzie�, �e to beznadziejna sprawa... Ale c�, zawsze
przecie� ma si� nadziej�.
Dondiil przyzna� mu racj� energicznym potrz��ni�ciem ca�ego cia�a.
- Przekona�em si�, �e ich maszyny dysponuj� bardzo ograniczonym
zasobem wiedzy - powiedzia� dyplomatycznie. - Biologicznej wiedzy,
rozumie si�.
Quoquo zdawa� si� go nie s�ysze�.
- Znaj� histori� i geografi� - m�wi�. - Geografia to nazwy miejsc, a
historia to bezsensowne walki i wyprawy. Pewien m�j kolega sp�dzi� wiele
razy po dwadzie�cia okres�w czuwania, �eby udowodni� ponad wszelk�
w�tpliwo��, �e Pary� we Francji i Pary� w Teksasie nie mia�y ze sob� nic
wsp�lnego opr�cz nazwy. "Francja" znaczy tyle; co "Kraina Frank�w",
czyli tych, kt�rzy zawsze m�wi� prawd�. "Teksas" oznacza "Kraj
Przyjaci�", czyli tych kt�rzy ze sob� nie walcz�. "Przyjaciele", na
kt�rych cze�� tak nazwano t� Krain�, byli kanibalami. Czy to nie robi
wra�enia?
- Z psychologicznego punktu widzenia mo�e i tak przyzna� Dondiil -
ale jako biolog uwa�am za zupe�nie naturalne, �e obszary nadmorskie i
wyspy s� deficytowe, je�eli chodzi o proteiny pochodzenia zwierz�cego.
- Obecnie - kontynuowa� swoj� my�l Quoquo - mam zamiar bada� te
istoty w ich najbardziej prymitywnym stadium rozwoju.
- A jak ja mog� ci pom�c?
- W trakcie moich przygotowa� skatalogowa�em ponad dziesi��
dwudziestek takich prymitywnych grup i uszeregowa�em je wed�ug ilo�ci
informacji, jakimi na ich temat dysponuj�. Jedna ze stoj�cych na
najni�szym szczeblu rozwoju nazywa�a si� "Lud�mi ��tych Li�ci". Czy
wiesz co� mo�e na ich temat?
Dondiil pog�adzi� si� poziomo po brzuchu.
- Zamieszkiwali dok�adnie ten obszar. Cechowa�o ich posiadanie
pewnego przes�du, nie wyst�puj�cego w �adnej innej cz�ci planety -
wierzyli w istnienie "pierzastych tygrys�w".
Uszy Dondiila ustawi�y si� w pozycji wyra�aj�cej wielkie
zainteresowanie.
- Wiesz, nad czym pracuj� - wpad� w s�owo koledze. Usi�uj� odtworzy�
ten wymar�y gatunek, to znaczy te zwierz�ta, kt�re oni nazywali
"tygrysami"... - Przerwa�, �eby po chwili doda�: - Ale, szczerze m�wi�c,
nie wiem, jak to mo�e pom�c w rozwi�zaniu twego problemu, czyli
znikni�cia rasy, kt�ra niegdy� w�ada�a tym �wiatem.
Quoquo sta� przez chwil� w miejscu, poruszaj�c szybko swym ogonkiem,
po czym zacz�� przechadza� si� po pomieszczeniu.
- Wiemy z bada� nad pozostawionymi przez nich zapisami, jak r�wnie�
z tego, co us�yszeli�my od ich maszyn, �e przed ich znikni�ciem wygin�o
wiele gatunk�w dzikich zwierz�t.
Dondiil przytakn�� mu energicznym potrz��ni�ciem. cia�a.
- Na przyk�ad pewne prymitywne plemi� zamieszkuj�ce basen Kongo,
Batwa - kontynuowa� Quoquo - wygin�o mniej wi�cej w tym samym czasie,
co goryl nizinny. Podobnie po wytrzebieniu pelikana br�zowego nie
spotyka si� ju� wzmianek o francuskoj�zycznej ludno�ci zamieszkuj�cej
obszary nad doln� Mississipi.
- A Ludzie ��tych Li�ci?
- Znikn�li w tym samym czasie, co twoje tygrysy.
- Ale chyba nie uwa�asz, ze ponowne pojawienie si� tygrys�w... - ...
spowoduje ponowne pojawienie si� zwi�zanego z nimi plemienia - za�mia�
si� Quoquo. - Oczywi�cie, �e nie. Ale jako psycholog bardzo chcia�bym
wiedzie�, jak obecno�� tych zwierz�t wp�ywa�a na umys�owo��
mieszkaj�cych tu niegdy� istot. W przypadkach, o kt�rych ci wspomnia�em,
nie ma �adnych szans na przekonanie si� o tym, a to dlatego, �e po
tamtych zwierz�tach nie pozosta� nawet najmniejszy �lad. Tobie natomiast
uda�o si� odtworzy� tygrysy i to dok�adnie w tym samym miejscu, gdzie
�y�a zwi�zana z nimi grupa. Chcia�bym spr�bowa� odczu� to, co czu�y te
wymar�e istoty. Mog� nauczy� si� my�le� tak, jak one i wtedy dowiemy si�
o wiele wi�cej, ni� uda�o nam si� dowiedzie� do tej pory.
- Ale przecie� tygrysy istnia�y naprawd� - zaprotestowa� Dondiil.
Odnale�li�my kilka kompletnych szkielet�w. Ty za� powiedzia�e�, �e
pierzaste tygrysy by�y tylko przes�dem.
- Bo by�y. Ludzie ��tych Li�ci wierzyli, �e tygrysy - te prawdziwe,
kt�rymi ty si� zajmujesz - potrafi� oddzieli� swoj� dusz� od cia�a i
wys�a� j� naprz�d w poszukiwaniu zdobyczy. Ich obecno�� mo�na by�o
stwierdzi� na podstawie specyficznego uk�adu �wiat�ocieni, s�onecznych
plam, dr�enia li�ci i temu podobnych fenomen�w, kojarz�cych si�
obserwatorowi z prawdziwymi tygrysami.
- A dlaczego nazywano je "pierzastymi"? - zapyta� Dondiil.
- Przy najl�ejszym podmuchu wiatru te "tygrysy", rzecz jasna,
znika�y. Ludzie ��tych Li�ci t�umaczyli to tym, �e dusze tygrys�w s�
niezwykle lekkie, jak pi�ra, i �e wiatr unosi je po prostu ze sob�. -
Westchn��. Gdy ludzie z grup stoj�cych na wy�szym szczeblu rozwoju
przybywali w te okolice, nie mogli si� nadziwi�, �e przes�d ten jest
przyczyn� tak ogromnego strachu i przera�enia. A jednak, gdy znikn�y
tygrysy, znikn�li te� Ludzie ��tych Li�ci, by� mo�e byli bardziej
zwi�zani z natur� ni� przypuszczali to ci, kt�rzy ich odwiedzali. Zdaje
si�, �e tak te� mia�a si� sprawa z ca�� t� ras�.
- Czy nie nadu�yj� twej cierpliwo�ci, je�li poprosz� ci� o
wyja�nienie, dlaczego t� grup� nazywano Lud�mi ��tych Li�ci? - zapyta�
Dondiil.
- Bali si� bardzo znacznie liczniejszej i bardziej zaawansowanej w
rozwoju grupy zwanej Syjamczykami wyja�ni� Quoquo. - Syjamczycy zabijali
ich m�czyzn i zabierali ich kobiety. Z tego powodu ca�e plemi� kry�o
si� w najbardziej niedost�pnych cz�ciach g�r, schodz�c do dolin tylko
wtedy, gdy zmusza� ich do tego g��d. Najcz�ciej by�o to w okresie
suszy, przed nadej�ciem zimowego monsunu.
- Rozumiem. Wtedy wyschni�te li�cie, szczeg�lnie bambusa, s� w�a�nie
koloru ��tego.
- Ot� to. I tylko wtedy m�g� ich zobaczy� kto� obcy. Czy m�g�by� mi
teraz pokaza� swoje tygrysy?
Klatki, w kt�rych Dondiil trzyma� zwierz�ta stanowi�ce owoc jego
do�wiadcze�, znajdowa�y si� na zewn�trz. Jego asystenci utrzymywali
wok� nich dwudziestoskokowej szeroko�ci pas wolny od ro�lin; w miejscu,
gdzie si� ko�czy�, zaczyna�a si� nieprzebyt� �cian� d�ungla wschodniej
Azji. Quoquo przygl�da� si� temu przez chwil�, po czym odwr�ci� si� w
strona okaz�w Dondiila.
- Niezwykle ciekawe - zauwa�y�. - Czy te czarno-pomara�czowe pasy s�
autentyczne?
- Jak najbardziej - odpar� Dondiil.
- Powiedz mi, jak to osi�gn��e�? Jak mo�na odtworzy� zupe�nie umar�y
gatunek zwierz�t?
M�wi�c to Quoquo dotkn�� r�k� swego prawego ucha, co znaczy�o, �e
chocia� wie, co za chwil� us�yszy, to jednak uwa�a, �e zwyk�e zasady
dobrego wychowania wymagaj�, �eby jednak zada� te pytania i ewentualnie
skorygowa� lub poszerzy� zakres posiadanych przez siebie wiadomo�ci.
- Odkryli�my sporo materia��w, w tym tak�e kolorowe zdj�cia - odpar�
skromnie Dondiil. - Do tego jeszcze natrafili�my na szkielety, o kt�rych
ju� ci wspomina�em. W dodatku, chocia� tygrysy jako takie wygin�y,
zachowa�o si� wiele gatunk�w mniejszych, spokrewnionych z nimi kot�w.
Krzy�owali�my je przez dwie dwudziestki obieg�w tej planety doko�a
S�o�ca, zmieniaj�c ich kod genetyczny i dobieraj�c materia� z ka�dego
nast�pnego pokolenia pod k�tem rozmiar�w, ubarwienia i innych cech
charakterystycznych dla tygrys�w.
- Ale - odezwa� si� Quoquo unosz�c d�o� w ge�cie przerywaj�cym
rozm�wcy wypowied�, chocia� Dondiil i tak przesta� ju� m�wi� - czy
mogliby�cie przeprowadzi� selekcj� r�wnie� pod k�tem charakterystycznego
dla tygrys�w zachowania? Mam przed sob� pi�� wielkich, pr�gowanych
zwierz�t, kt�re obserwuj� mnie niesamowitymi, pi�knymi oczami, ale czy
to maj� by� w�a�nie te okrutne bestie, siej�ce postrach w�r�d Ludzi
��tych Li�ci? Le�� w�a�ciwie bez ruchu, je�li nie liczy� koniuszk�w ich
ogon�w i je�eli mam by� szczery, to ich widok wcale nie wywo�uje u mnie
dreszczu przera�enia.
- Jest ca�kiem prawdopodobne, �e pod tym wzgl�dem m�j eksperyment
niezupe�nie si� powi�d� - przyzna� markotnie Dondiil - chocia� musze
powiedzie�, �e dostarczane im byd�o zabijaj� niezwykle sprawnie.
- Nie znam si� na psychologii zwierz�t, ale je�li chcesz, dam ci
adres mojego kolegi, kt�ry by� mo�e m�g�by ci co� doradzi�. - M�wi�c to
odwr�ci� si�, �eby odej��, ale w tej w�a�nie chwili jeden z tygrys�w
zakaszla�. By� to g��boki, wibruj�cy d�wi�k, zako�czony d�ugim,
powtarzanym wielokrotnie "rrr".
- Kt�re� z twoich zwierz�t jest chyba chore - zauwa�y� Quoquo.
- Och, nie - odpar� Dondiil. - To charakterystyczny dla nich odg�os.
Zbli�a si� pora karmienia, dlatego robi� si� troch� niespokojne.
Quoquo ponownie spojrza� w kierunku klatek. Jedno ze zwierz�t
usiad�o i w momencie, kiedy na nie patrzy�, rozwar�o paszcze w szerokim
ziewni�ciu.
- Maj� wspania�e z�by - zauwa�y� Quoquo.
- Ten akurat jest jednym z mniejszych. Powiniene� zobaczy� tego
du�ego, tam, w k�cie.
- No c�, bardzo to by�o ciekawe - powiedzia� Quoquo zacieraj�c
d�onie w ge�cie wyra�aj�cym zadowolenie z go�cinno�ci gospodarza. -
Zyska�em wiele nowych wiadomo�ci, ale teraz musz� ju� zaj�� si� mymi
w�asnymi sprawami.
- Zamierzasz przej�� si� po d�ungli?
- Oczywi�cie. Jak�e inaczej m�g�bym obserwowa� i fotografowa� te
cienie i plamy �wiat�a, o kt�rych ci m�wi�em? Mam przy sobie
komunikator, wi�c gdyby� by� uprzejmy w��czy� nadajnik wysy�aj�cy sygna�
kierunkowy, to z pewno�ci� uda mi si� unikn�� zab��dzenia, sam natomiast
zatroszcz� si� o to, �eby nie wpa�� do �adnej przepa�ci.
- Nie chcesz zobaczy�, jak karmimy zwierz�ta? - zapyta� z lekkim
rozczarowaniem w g�osie Dondiil. Niezbyt cz�sto miewa� tutaj go�ci.
- Najp�niej jutro musz� by� z powrotem za biurkiem - odpar� Quoquo
sprawdzaj�c, czy wszystko w porz�dku z jego aparatem. - Jest tu jakie�
wej�cie do d�ungli, czy b�d� musia� u�ywa� miotacza?
- B�dziesz musia� - powiedzia�, Dondiil. - Tak w�a�nie zawsze
robimy. Trzeba i�� prosto przed siebie, a pr�dzej czy p�niej zawsze
trafi si� na trop jakiej� zwierzyny.
Quoquo pochyli� g�ow� (konwencjonalny gest oznaczaj�cy przyj�cie
czego� do wiadomo�ci), odbezpieczy� miotacz, ustawi� prze��cznik mocy
ra�enia w pozycji �rodkowej i nacisn�� spust. W zielonej �cianie
pojawi�a si� stuskokowej d�ugo�ci i jednoskokowej �rednicy dziura.
W ci�gu dw�ch godzin uda�o mu si� przej�� spory kawa� w g��b d�ungli
i sfotografowa� ogromn�
W liczb� cieni, poruszaj�cych si� li�ci i zielonych drzew, kt�re
jednak, jak musia� przyzna� w duchu, w najmniejszym nawet stopniu nie
przypomina�y pr�gowanych zwierz�t Dondiila. Na u�ytek przeno�nego
rejestratora powiedzia�:
- Od jakiego� czasu w�druj� po poro�ni�tych d�ungl� zboczach G�r
Dangrek, stanowi�cych niegdy� ostatni� ostoje prymitywnego plemienia
zwanego Lud�mi ��tych Li�ci i du�ego, mi�so�ernego zwierz�cia zwanego
"tygrysem". Przekona�em si�, jak bardzo odizolowani od reszty �wiata
byli Ludzie ��tych Li�ci i jak trudna by�a ich walka o przetrwanie -
walka, kt�r� ostatecznie przegrali. Nie uzyska�em jednak �adnego
potwierdzenia teorii ��cz�cej ich znikniecie ze znikni�ciem tygrys�w.
Plamy �wiat�a docieraj�ce tu przez g�stwin� ga��zi i li�ci tworz� cz�sto
najfantastyczniejsze kszta�ty, za� tyki bambus�w, cho� niemo�liwe do
zgi�cia, chwiej� si� w najl�ejszych podmuchach wiatru, ale ani te
zjawiska, ani �adne inne nie wywo�uj� skojarze� z jakimikolwiek
zwierz�tami. Kr�tko m�wi�c, nie widzia�em �adnych "pierzastych tygrys�w".
Wy��czy� rejestrator i nas�uchiwa� przez moment cierpliwego
popiskiwania sygna�u naprowadzaj�cego, zastanawiaj�c si�, czy powinien
i�� jeszcze dalej, czy mo�e lepiej by by�o wraca� ju� do Stacji. W�a�nie
zdecydowa� si� na to drugie, kiedy popiskiwanie ucich�o, a zamiast niego
z komunikatora odezwa� si� podekscytowany g�os Dondiila:
- Quoquo! Quoquo, s�yszysz mnie?
- S�ysz� - odpowiedzia�. - Przysz�a do mnie jaka� wiadomo��?
- Quoquo, moje zwierz�ta uciek�y. Potrzebuj� twojej pomocy.
- Chyba �artujesz?
- To by�o w czasie karmienia - be�kota� Dondiil - jeden z moich
asystent�w otworzy� drzwi klatki, �eby wpu�ci� do �rodka ma�ego wo�u, a
tygrysy niespodziewanie rzuci�y si� do wyj�cia. Na zewn�trz opanowa�o je
prawdziwe szale�stwo, nie zwr�ci�y w og�le uwagi na jedzenie, tylko
rzuci�y si� od razu w kierunku przej�cia, kt�re wypali�e�. Jeden
zahaczy� �ap� biednego Aniipana, kt�ry jest w stanie krytycznym. Chyba
rozumiesz, �e trzeba je koniecznie schwyta�: Gdyby zgina�y, op�ni to
znacznie moje badania. Czy m�g�by� mnie poinformowa� natychmiast, jak
tylko zobaczysz kt�rego� z nich i nie spuszcza� go z oka, dop�ki si� tam
nie zjawimy?
- Oczywi�cie - odpar� Quoquo wyjmuj�c miotacz i sprawdzaj�c stan
�adunku. - Ale musz� ci� uprzedzi�, �e w�a�nie zamierza�em wraca� i nie
zmieni�em decyzji. R�wnie� je�eli uznam, �e moje w�asne bezpiecze�stwo
wymaga, bym zrani� kt�re� z tych stworze�, nie zawaham si� tego uczyni�.
- Rozumiem - potwierdzi� Dondiil i przerwa� po��czenie.
Quoquo nie przeby� nawet stu skok�w, kiedy zauwa�y� pierwszego
tygrysa przyczajonego w g�stym poszyciu. Nie by�o czasu na to, �eby
zawiadomi� Dondiila, czy w og�le na cokolwiek poza b�yskawicznym
poderwaniem miotacza i naci�ni�ciem na spust. B�ysk ognia roz�wietli� na
moment mroczniej�c� d�ungl�, a gdy min�o napi�cie, Quoquo obejrza�
dok�adnie miejsce, w kt�rym znajdowa�o si� zwierz�. Szuka� jakich� jego
fragment�w, kt�re mo�na by p�niej zbada�. Nie znalaz� jednak nic opr�cz
popio�u, pop�kanych kamieni i spieczonych grudek ziemi.
Drugiego zabi� po nie wi�cej ni� pi��dziesi�ciu skokach, a trzeciego
po nast�pnych trzydziestu. W chwili, gdy ujrza� czwartego, by� ju�
pewien, �e to niemo�liwe, �eby wszystkie by�y prawdziwe. Zawaha� si�
przed naci�ni�ciem spustu i ujrza� z przera�eniem, �e pr�gowana bestia
niknie w g�stwinie d�ungli. Wypali�, ale za p�no, a potem - zamiast
sprawdzi� rezultat swego strza�u - sta� jak wro�ni�ty w ziemi�,
rozgl�daj�c si� powoli doko�a siebie, najd�u�ej Przygl�daj�c si� cieniom
rzucanym przez pot�ne pnie drzew. Pierzaste tygrysy. Wsz�dzie pierzaste
tygrysy. Wrzasn�� przera�liwie i rzuci� si� na o�lep do ucieczki, a
b�yszcz�ce niespotykan� u �adnego zwierz�cia inteligencj� oczy patrzy�y
w �lad za nim z k�py ��kn�cych bambus�w.