6170
Szczegóły |
Tytuł |
6170 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6170 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6170 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6170 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stefan �eromski
Kara
Do rozpocz�cia stara� o nowy lokal zawsze inicjatyw� dawa� Dzierzyniecki. Nie by�o wypadku, �eby w jakimkolwiek apartamencie siedzia� p� roku. Ju� po up�ywie
miesi�ca od chwili wprowadzenia si� do jakiego� "kawalerskiego mieszkania ze wsp�lnym korytarzem, samowarem i us�ug�" dostrzega� pierwsz� wad� kardynaln�,
wkr�tce potem rzuca�a mu si� w oczy druga, trzecia - zacz�� systematycznie rozstrz�sa� i przek�ada� je �askawiczowi, trapi� go tak umiej�tnie i dop�ty,
a� ten stawa� od razu kwesti� "kantem" i wl�k� si� dla badania lokal�w od bramy do bramy.
Na Smolnej rzeczy posz�y zupe�nie innym trybem. Od daty wynaj�cia salonu pani Mundartowej min�y trzy kwarta�y. Dzierzyniecki bardzo cz�sto rozpala� si�
do bia�o�ci i pieni� na dzwonek elektryczny, trzeszcz�cy przera�liwie tu� za �cian�, nad wezg�owiem jego po�cieli, na monstrualne, jedyne w dziejach rozlutowanie
samowara, na jak�� "tward�" wod� do mycia oblicza, na z�e uprz�tanie pokoju, na brzydot� koczkodanika z grzywk� nastawiaj�cego samowar - itd., a �askawicz
mimo wszystko ani my�la� o "wekslowaniu penat�w".
Przez czas bardzo d�ugi Dzierzyniecki g��boko si� zastanawia�, jaka mo�e by� przyczyna tego uporu i konserwatyzmu. Dopiero nies�ychanie baczna i systematyczna
obserwacja naprowadzi�a go na �lad prawdy. �askawicz od pewnego czasu tak manewrowa�, a�eby "szlafkamrata" o godzinie dziesi�tej wieczorem w mieszkaniu
nie by�o, a sam o te] porze regularnie by� na miejscu. Z knajpy, z wieczorku karcianego u koleg�w �onatych, ze spaceru, nawet z teatru wymyka� si� przed
dziesi�t� i szybkim lotem zd��a� na Smoln�. Kilkakrotnie Dzierzyniecki krok w krok szed� za nim usi�uj�c zbada� przyczyn� - i nadaremnie. �askawicz bieg�
szybko przez podw�rze, wpada� na schody i siedzia� w mieszkaniu bez �wiat�a. Dzierzynieckiego ciekawo�� po prostu zjada�a.
Pewnej niedzieli wyszed� od Czerskiego prawie r�wnocze�nie z �askawiczem, tu� za nim wst�pi� do sieni i, gdy tylko drzwi mieszkania si� zamkn�y, otworzy�
kluczem zatrzask i szybko wkroczy� do pokoju. Zdawa�o mu si�, �e �askawicz zlecia� na ziemi� z wysoko�ci...
- Czeg� ty, Lasek, siedzisz w ciemno�ci? - spyta� zapalaj�c lamp� i ogl�daj�c apartament szybkimi spojrzeniami.
- Sied� i ty po ciemku, je�eli ci to sprawi przyjemno��...
- Mo�e zajmujesz si� wywo�ywaniem Johna Kinga i lewitacjami?... Mo�e bym ci przeszkadza�?
�askawicz zacz�� od niechcenia �wista� przez z�by i wygwizda� s�owo dosy� niesmaczne, osobliwie gdyby je zastosowa� do wsp�lokatora. Ten jednak�e nie da�
za wygran� i odt�d systematycznie przebywa� wieczorami w domu, szczeg�lnie za� pilne zaj�cia mia� tam oko�o godziny dziesi�tej. �askawicz r�wnie� nie wydala�
si� nigdzie. Przechadza� si� zazwyczaj po saloniku z min� tygrysa, kt�ry kilka dni nie jad�, i od niechcenia pogwizdywa�.
Mieszkanie pani Mundartowej, od kt�rej ci dwaj kawalerowie (�askawicz, kolejarz z zarz�du Drogi Wiede�skiej, i Dzierzyniecki, urz�dnik biura ubezpiecze�
na �ycie) odnajmowali du�y pok�j - sk�ada�o si� z kilku izb mniejszych. Drzwi z sali wynaj�tej, prowadz�ce do mieszkania wdowy, by�y z jej strony zabarykadowane
szaf�, nie dosi�gaj�c� wszak�e ich szczytu. W pokoju kawaler�w mie�ci� si� pod tymi drzwiami stolik do pisania. W blisko�ci stolika jako najznakomitsza
ozdoba lokalu stercza� na drewnianym s�upie gipsowy biust Archimedesa, Alcybiadesa czy kogo� w og�le z tamtych czas�w. Z drugiej strony stolika, pod piecem,
figurowa�o ��ko. Mi�dzy oknami tkwi�a urocza kanapka, wyszczerzaj�ca spiralne spr�yny. Dalej by�a szafa i ��ko Dzierzynieckiego, r�wnie dobrze znanego
pod mniej d�ug� nazw� Dzier�y albo ca�kiem odmienn� - Zgryzoty.
Usilne przesiadywanie obudwu lokator�w w domu trwa�o bardzo d�ugo. Nareszcie pewnego wieczora tajemnica wyja�ni�a si� raptownie, kiedy panna Zofia, m�odsza
c�rka pani Mundartowej, nauczycielka uganiaj�ca si� za lekcjami po ca�ych dniach i wieczorach, zjawi�a si� o dziewi�tej, wypi�a herbat� i jak zwykle nuc�c
p�g�osem j�a zabiera� si� do snu w pokoju, do kt�rego wej�cie by�o zas�oni�te szaf�. �askawicz wejrza� na Dzierzynieckiego wzrokiem tygrysa g�odnego,
zranionego i rozbestwionego, przez chwil� si� waha�, a nast�pnie, powzi�wszy widocznie �mia�� decyzj�, lekko wskoczy� na krzese�ko, a stamt�d na stolik
przy drzwiach... Dzier��, siedz�cy na fotelu obok swego ��ka, przymru�y� lewe oko i z lekkim os�upieniem spogl�da� na uczynki wsp�lokatora. �askawicz
przezornie a mocno nacisn�� obiedwie po�owy drzwi otwieraj�cych si� do sypialni panny Zofii, uformowa� w g�rze szpar� dosy� szerok� i przystosowa� do niej
swe oko...
- Czy �miertelnikowi wolno b�dzie r�wnie�?... - szepn�� Dzierzyniecki z uczuciem.
�askawicz nie odpowiedzia�, wykona� natomiast r�k� pewien gest zrozumia�y. Za drzwiami s�ycha� by�o g�uchy stuk zzutych bucik�w, najwyra�niejsze urywanie
tasiemek, zawi�zanych widocznie na mocne w�z�y, i ca�� gam� suchych szelest�w, jakie wydaj� porzucane szaty. �askawicz tak przylgn�� do drzwi zatarasowanych,
�e mo�na by go by�o wzi�� za p�askorze�b� oprawion� w drewniane ramy. Panienka widocznie czyta�a w ��ku, gdy� dopiero oko�o godziny jedenastej zlaz� ze
sto�u. Zaraz te� przybieg� na palcach do Dzierzynieckiego i w spos�b jak najbardziej kategoryczny wyrecytowa�:
- Je�eli pi�niesz jedno s�owo przed kimkolwiek, odwa�ysz si� na jeden dwuznacznik, no - je�eli w og�le par� z ust o tym pu�cisz, to po pierwsze - nie mieszkam
z tob�, a po wt�re - zatrzymuj� ten lokal dla siebie.
- Ba - rzek� tetryk - nie pisn�, ale ja b�d� w�azi� na st� co drugi dzie�...
- Gdybym zauwa�y�, �e na serio �ywisz ten n�dzny zamiar, to r�wnie� nie mieszkam z tob�!
- N�dzny zamiar... - szydzi� Dzierzyniecki wyci�gaj�c swe d�ugie nogi a� na �rodek stancji. Po chwili przekr�ci� si� w fotelu na bok i z min� wzgardliw�
m�wi�:
- N�dzny zamiar! A patrz sobie, patrz... Nie jestem wcale fiksatem ani czym� w tym gu�cie!
Od tej chwili �askawicz praktykowa� co wiecz�r podgl�danie z najzupe�niejsz� bezczelno�ci�. Z czasem wygotowa� ca�kowit� metod� i zupe�ny systemat.
Drzwi z korytarza zamyka� na klucz, k�ad� mi�kkie pantofle, spuszcza� firanki itd. Obadwaj lokatorowie rzadko kiedy chodzili z wizyt� do pani Mundartowej.
By�a to wdowa niezamo�na, utrzymuj�ca si� z jakiej� emerytury i z pracy c�rek. Starsza by�a retuszerk� i jakkolwiek mia�a robot� w jednym z najpierwszych
zak�ad�w fotograficznych, to przecie� zarabia�a daleko mniej ni� m�odsza. W�a�ciwie utrzymywa�a dom panna Zofia
By�a to panienka m�oda jeszcze bardzo, �adna i cicha. Mia�a w du�ych lazurowych oczach znami� umys�owego strudzenia, �w sygna� wiecznie pracuj�cej pami�ci,
kt�ra okruch wiedzy, potrzebnej niezb�dnie, trzyma w ci�g�ej �wie�o�ci. Ten zas�b nigdy nie mo�e si� st�pi�, gdy� nim si� zdobywa kawa�ek chleba, jak g�rnik
zdobywa go kilofem, jak szwaczka ig��...
W�osy panna Zofia mia�a ciemne, a tak dziwnie l�ni�ce, �e �askawicz by� w stanie my�le� o tym ich po�ysku w ci�gu ca�ych dni, a nawet w ci�gu ca�ych nocy.
I on wszak�e wyra�nie stroni� od tych panien, l�kaj�c si�, �eby czasem nie przysz�o "wdepn�� w sakrament" z osob�, kt�rej ca�ym posagiem by�y �renice jak
g��bia niebios - i modny kapelusik, czyni�cy z niej �liczne widziad�o.
Tak sta�y rzeczy, kiedy zaraz na pocz�tku karnawa�u zaprojektowano u pani Mundartowej wieczorek ta�cuj�cy.
Rozumie si�, �e lokator�w proszono przede wszystkim. Systematyczny Dzierzyniecki ju� od godziny pi�tej z po�udnia majstrowa� oko�o swej garderoby, wkr�ca�
spinki w gorsy koszul twarde jak p�yty marmurowe, my� benzyn� r�kawiczki, czy�ci� frak i pr�bowa� za pomoc� piruet�w t�go�ci swych l�d�wi. �askawicz zjawi�
si� dopiero przed dziewi�t� i z ha�asem rzuci� do bielizny i kostiumu balowego. Co chwila spostrzega� jakie� braki, wypada� na miasto, p�dzi� po schodach
z drugiego pi�tra i wraca� niebawem, lekkomy�lnie przeskakuj�c ca�e dziesi�tki stopni. O jedenastej, kiedy Dzierzyniecki by� ju� prawie got�w i siedz�c
na ��ku marudzi� nad swym frakiem, �askawicz my� si� dopiero. Go�ci ju� by�o dosy�. W pokoiku za drzwiami, milcz�cym zwykle, s�ycha� by�o rozkoszny gwar
kole�anek i znajomych panny Zofii, w przedpokoju dzwonek odzywa� si� co chwila; �askawicz wymy� si� nareszcie, w�o�y� bielizn�, cienkie balowe obuwie i
z w�osami roztrzepanymi niby wi�zka grochowin wlaz� wed�ug swego zwyczaju na stolik i mocno przycisn�� drzwi, �eby zobaczy�, jakie bia�og�owy ju� s� i
jak te� wygl�da panna Zofia...
Nagle sta�a si� rzecz straszliwa. Drzwi, od kt�rych dla rozszerzenia na ten wiecz�r pokoju odsuni�to szaf�, roztwar�y si� z trzaskiem. Dzierzyniecki ujrza�
nagle w przestworze bia�e nogi �askawicza. Nieszcz�liwy podgl�dacz run�� z wysoko�ci stolika do apartamentu pe�nego dziewic; spar� si� wyci�gni�tymi r�kami
na posadzce, odbi�, p�dem dolecia� a� do przeciwleg�ej �ciany i z ca�ej mocy jak taranem uderzy� g�ow� w kanap�. Panny, kt�re tam w�a�nie siedzia�y, z
krzykiem rozpierzch�y si� na wsze strony, a kilka z nich bezradnie stan�o w otwartych drzwiach, prowadz�cych do kawalerskiego mieszkania. �askawicz zerwa�
si� na r�wne nogi w przera�liwym zg�upieniu i oszo�omiony upadkiem oraz bia�o�ci� swego kostiumu rzuci� si� na o�lep z miejsca. Zamiast wszak�e skierowa�
si� do mieszkania opuszczonego przed chwil� - wpad� we drzwi prowadz�ce do salki balowej. Jak bystronogi jele� przelecia� mi�dzy os�upia�ymi matkami i
ciotkami, roztr�ci� grono m�czyzn, w misternych podskokach bieg� przez pok�j sto�owy i straciwszy najzupe�niej wyobra�enie, gdzie jest i co si� z nim
dzieje, roztwar� na o�cie� drzwi do kuchni. Tam pani Mundartowa zaj�ta by�o przygotowaniami do mi�snej wieczerzy. Mia�a w�a�nie umie�ci� w rondlu �wie�y
kawa� mi�sa, kiedy Marysia z grzywk� obejrzawszy si� na drzwi wrzasn�a na ca�e gard�o:
- Jezus, Maryja, J�zef! pan �askawicz przez szpodni�w!
Pani Mundartowa obr�ci�a si� raptem i mi�so wypad�o jej z r�ki na ziemi�. Przed ni� sta� �askawicz z wytrzeszczonymi oczyma, w bieli�nie i z g�ow� okropnie
rozczochran�. Wyl�knione kobiety schroni�y si� za
komin i z krzykiem chwyci�y, co by�o do obrony pod r�k�, wi�c jedna patelni�, druga pogrzebacz. Tymczasem �askawicz piorunuj�cym ruchem �ci�gn�� z ��ka
Marysi perkalow� kap� w ogromne p�sowe kwiaty, zarzuci� j� na ramiona jak arabski burnus, skoczy� we drzwi i znalaz� si� na schodach kuchennych. Wielkimi
susami zbieg� na d�, przeby� podw�rze i wdar� si� na schody g��wne, prowadz�ce do przepokoju i mieszkania.
Stan�wszy u drzwi na drugim pi�trze, z ca�ej si�y przycisn�� dzwonek i raptem oderwa� palce, usi�uj�c da� takim sposobem znak Dzierzynieckiemu. Tymczasem
Zgryzota siedzia� nie ubrany na ��ku z r�koma wspartymi o por�cz i nie bardzo roztropnie patrza� na drzwi, za kt�rymi zgin�� mu �askawicz. Panna Zofia
us�yszawszy dzwonek i s�dz�c, �e to przybywa go�� nowy, wybieg�a do przedpokoju i pr�dko drzwi roztwar�a.
Z krzykiem odskoczy�a w ty�, zobaczywszy przed sob� ogromn� figur� w kapie r�nobarwnej. �askawicz tak�e ucieka� zacz�� na wy�sze pi�tro. Dopiero po chwili,
zauwa�ywszy, �e drzwi s� otwarte, wsun�� g�ow� do przedpokoju i j�� wo�a� g�osem rozpaczliwie st�umionym:
- Dzierzyniecki! Dzierzyniecki!
Tetryk ockn�� si� z zadumy, ubra� szybko i wybieg� na schody.
- Dawaj �e mi ubranie, mumio, gapo, Zgryzoto! wo�a� do niego �askawicz.
- Ubranie? No to chod� do pokoju...
- Nie, nie chc�, za nic w �wiecie tam nie wejd�!
- Ty ju� zupe�nie zwariowa�e�?
- Ty� zwariowa�! Czy nie widzisz, �e mi� "pech" goni? Dawaj ubranie codzienne: surdut, palto, kalosze, okulary...
Dzierzyniecki przyni�s� ��dane odzienie i �askawicz wst�piwszy na schody trzeciego pi�tra - w k�ciku mrocznym szybko si� ubra�. W�o�y� palto, nastawi� barankowy
ko�nierz, wcisn�� czapk� na oczy i uszy, za�o�y� okulary, ubra� si� w kalosze i ruszy� w �wiat kolosalnymi krokami.
Dzier�� wr�ci� do mieszkania, och�on�� ze strachu i pocz�� cieszy� si� w duchu z niedoli bli�niego. Wkr�tce ozwa�a si� muzyka i kto� z korytarza zastuka�
do pokoju.
- Panowie gotowi? - spyta�a panna Zofia, gdy Zgryzota we drzwiach stan��.
- Ja tylko jestem got�w, gdy� kolega m�j w�a�nie... zas�ab�... B�l g�owy...
- Ach, dzieci�stwo!... Panie �askawicz... - zawo�a�a g�o�niej - nasz pierwszy kontredans...
Dzierzyniecki upewni� j�, �e tamtego nie ma, i wstydz�c si� mocno, jakby to jego samego spotka�a przygoda, wszed� do sali balowej. Wkr�tce rozpocz�to ta�ce
i dla zatarcia z�ego pocz�tku - hulano co si� zowie. Weso�o�� natrojona w pierwszej chwili wieczoru tak g�rnie - po prostu kipia�a. M�czyzn by�o niewielu,
tote� Dzierzyniecki sta�czy� si� na zab�j.
Kiedy wr�ci� do siebie oko�o godziny pi�tej nad ranem, zdawa�o mu si�, �e ma piszczele do kolan upi�owane. Ledwo zdo�a� rozebra� si� i dowlec ziemsk� pow�ok�
do ��ka... Przez chwil� marzy�, �e ta�czy, widzia� pi�kne twarze, oczy, ramiona, szepn�� do kogo� czu�y wyraz i usn�� jak pie� wierzbowy. W�r�d twardego
snu pocz�cz�a go naraz m�czy� ci�ka zmora. Nie by� w stanie otworzy� oczu, unie�� g�owy, a czu�, �e dzieje si� doko�a niego jaka� scena awanturnicza.
Przez sen, na p� przytomny, z zamkni�tymi oczyma, wo�a�:
- �askawicz... Henryku... �askawicz...
Nikt mu nie odpowiedzia� i to go nieco bardziej rozbudzi�o. Usiad� na ��ku i dopiero po chwili zorientowa� si�, �e to s�ycha� dzwonek elektryczny.
Henryku - j�kn�� Dzier�� - id� no tam, otw�rz, bo mnie si�... Ja nie mog�... Henryku...
Znowu nie otrzyma� �adnej odpowiedzi. Wtedy dopiero zrozumia�, �e to w�a�nie �askawicz dzwoni. Z furi� wysun�� nogi spod ko�dry, zanurzy� je w pantofle
i szukaj�c szlafroka j�cza�:
- C� to za n�dznik, �eby przecie tak bez ustanku dzwoni�!
Potykaj�c si�, t�uk�c o gzemsy i kanty, o klamki i odrzwia, wyszed� na korytarz, odci�gn�� zasuwk� i cofn�� si� do stancji. Zdziwi�o go, �e �askawicz nie
wchodzi, a dzwonek wali swoje bez przerwy. Jeszcze raz wyszed� do sionki, uchyli� drzwi na schody i zawo�a�:
- �askawicz - to ty?
- Ja - odpar� g�os bardzo ponury.
- W�a��e ju� wreszcie! Czeg� u licha dzwonisz?
- To nie ja dzwoni�...
- Nie ty? A kt� to dzwoni!
- Mojra.
- Co za Mojra?
- No, Mojra.
- C� ty masz w g�owie, �eby si� po nocy z �yd�wkami w��czy�.
�askawicz milcza� i nie wchodzi�. Dzierzyniecki wr�ci� si� jeszcze raz do mieszkania, znalaz� lamp�, zapa�ki i - ze �wiat�em wyszed� na schody, mocno postanowiwszy
wyrzuci� ow� Mojr�. Za drzwiami sta� �askawicz plecami oparty o mur, z r�kami wisz�cymi bezw�adnie i czapk� wsuni�t� na oczy. Dzwonek wci�� trzeszcza�
jednostajnym g�osem, kt�ry w�r�d nocnej ciszy rozlega� si� jak gwa�towne wzywanie pomocy.
- Czeg� ty dzwonisz? - rzek� bolesnym szeptem Dzierzyniecki. - Raz mi powiedz, niech si� przynajmniej dowiem...
- Jeste� tak bajecznie g�upi, �e nawet tego nie mo�esz zrozumie�. Wepchn��em guzik dzwonka i teraz to zwierz� b�dzie oczywi�cie rycza�o przez ca�� noc!
- Po c�e� go tak mocno przyciska�?
- Rzeczywi�cie - po co ja go tak mocno przyciska�em?
- No - a czemu� nie wydobywasz tego guzika?
- Dlatego nie wydobywam tego guzika, �e ju�em sobie na pr�no u�ama� trzy paznokcie.
- C� tu robi�? Mo�e jakim no�em...
- Pewno, �e jakim no�em... - mrukn�� �askawicz. - A, w�trobo siarczana!- wrzasn�� nagle, chwytaj�c si� za g�ow� - c� ja dnia dzisiejszego wyprawiam w tym
budynku!
Tymczasem na g�os dzwonka bij�cego nieustannie zacz�y z mieszkania pani Mundartowej wysuwa� si� i cofa� postacie w bieli, a� nareszcie wysz�a sama wdowa-matka,
dopytuj�c si� o przyczyn� tak wielkiego ha�asu. Zainteresowano si� tak�e tym d�wi�kiem na innych pi�trach. W ca�ym domu s�ycha� by�o trzask drzwi otwieranych,
szybkie st�panie w pantoflach, gwar zapyta� i odpowiedzi. Lokator z trzeciego pi�tra, jegomo�� wysoki i rozczochrany, zatrzyma� si� na schodach, przechyli�
za balustrad� i spyta� g�osem uprzejmym:
- Przepraszam! Uprzejmie przepraszam... Czy nasza, ca�a familia, �pi�c w swym w�asnym mieszkaniu, nie przeszkadza pa�stwu w ca�onocnych ta�cach, p�toragodzinnym
dzwonieniu, e cetera... e cetera?...
�askawicz podni�s� g�ow�, utkwi� oczy w lokatora i zacz�� wo�a� chrapliwym g�osem:
- Pa�ska familia... e cetera...
Dzierzyniecki chwyci� go za r�k� m�wi�c:
- S�uchaj no - mo�e zrobisz jeszcze jedn� awantur�? Pozw�l sobie! B�dzie to przynajmniej okr�g�a ca�o��. �askawicz spojrza� na niego, kiwn�� g�ow� i wszed�
do sieni, a potem do mieszkania, ci�ko wal�c o ziemi� kaloszami.
Marysia na pr�no usi�owa�a wydoby� guzik z metalowej obr�czki widelcem, pani Mundartowa - szpilk� podw�jn�, no�em kuchennym itd. Wreszcie Dzierzyniecki
rzuci� si� do mieszkania i przyni�s� scyzoryk z d�ugim i cienkim ostrzem, ko�cem tego ostrza zr�cznie podwa�y� kr��ek i wydoby� go na zewn�trz. Dzwonienie
raptem usta�o i wszyscy rozeszli si� z wielkim po�piechem. Dzierzyniecki wr�ci� do mieszkania, cisn�� n� na st�, zrzuci� szlafrok i pad� na ��ko. �askawicz
sta� w swej czapce i futrze przy stoliku, trzymaj�c si� jego kraw�dzi obiema r�kami. Zasypiaj�c ju� Dzierzyniecki s�ysza�, �e tamten co� m�wi. Z przymusem
nastawi� ucha.
- S�uchaj, Dzier�� - m�wi� �askawicz - zgasi�e� �wiec� i licho teraz wie, gdzie jeste�. Ty mi� palnij scyzorykiem tu, w szyj�. Przetniesz t�tnic� i raz
si� to sko�czy. Rozumiesz przecie, �e po tym, co zasz�o... Wal, nic si� nie b�j, tylko mocno!
Zgryzota mia� zamiar wsta� i odebra� mu scyzoryk, ale nie by� w mo�no�ci poruszenia n�g sta�cowanych. Tymczasem �askawicz wci�� gada�:
- Kl�cz� przed tob�, schyli�em czerep - wi�c b�dzie ci bardzo �atwo. W sam� szyj�! Wytnij z ca�ej si�y i sko�czona parada. Powiesz, �e to ja sam si� ur�n��em...
Jej nic nie m�w... Wyrzu�cie mi� na �mietnik... Nie zas�u�y�em na nic lepszego. Lata�em bez ubrania, dzwoni�em ca�� noc, spi�em si� jak ostatnie zwierz�...
Niech Marysia przysypie mi� popio�em, �mieciami i sadz�...
Nazajutrz zbudziwszy si� oko�o dwunastej Dzierzyniecki przel�k� si� bardzo. �askawicz, chrapi�c straszliwie, le�a� wyci�gni�ty na ziemi o kilka cali od
swego ��ka, w futrzanym paltocie, w czapce, okularach i kaloszach. W prawej r�ce trzyma� ostrze no�a, trzonkiem zwr�conego do gipsowej figury Alcybiadesa.
Widocznie j� b�aga� o wykonanie ci�cia w szyj�. Dzierzyniecki zacz�� �pi�cego trz��� i szarpa�... �askawicz d�wign�� g�ow� i, patrz�c na okolic� zbiela�ym
okiem, mrukn��:
- Dzier��, mnie si� co� zdaje, �e nie spa�em na ��ku. To twoja sprawka, stary nudziarzu...