11794

Szczegóły
Tytuł 11794
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

11794 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 11794 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 11794 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

11794 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Owen West Cztery dni do Veracruz (Four days to Veracruz) Przełożył Piotr Pawlaczek Wstęp SERYJNI MORDERCY SIEJĄ TERROR WŚRÓD MEKSYKAŃSKICH KOBIET Matt Augustine, „The New York Times” 3 maja 2003 roku JUAREZ, Meksyk. Juarez to centrum przemysłu ciężkiego, usytuowane między rzeką Rio Grandę i miastem El Paso. Przy taśmach produkcyjnych dla amerykańskich przedsiębiorców pracują głównie kobiety, zarabiając znacznie poniżej amerykańskiego minimum. Ale jakkolwiek niebezpieczne bywają niektóre prace wykonywane w przemyśle za dnia, noce w Juarez są dużo bardziej przerażające. Już od dziesięciu lat seryjny morderca pastwi się nad ludnością Juarez, pozostawiając za sobą szlak znaczony okaleczonymi ciałami – od rozciągającej się za miastem pustyni, aż po peryferyjne uliczki miasta. Od 1991 roku 150 kobiet i 20 mężczyzn zostało zamordowanych przez mordercę z nożem, któremu miejscowi nadali przydomek El Monstruo Carnicero – Potworny Rzeźnik – z powodu bestialstwa, z jakim pastwił się nad ciałami. Nie wiadomo, czy masakry dokonywał przed, czy po śmierci. W sumie zaginęło kilkaset osób. Niektórzy sądzą, że liczba ofiar wskazywałaby na przyzwolenie ze strony rządu, jeśli nawet nie współudział. – Co, policja nic nie wie? Proszę tylko spojrzeć na liczbę ofiar – mówi Valerie Hernandez, której córka zaginęła w 1995 roku, ale dopiero w zeszłym roku odnaleziono ją martwą, pod półmetrową warstwą piasku, z wyciętym sercem. – Ten psychopata jest na wolności i nikt nic z tym nie robi. Kobiety chodząc po mieście mają duszę na ramieniu. Chcecie walczyć z terrorem? Przyjedźcie do Juarez. A może boicie się wychodzić nocami z domu? W 1999 roku meksykańskie władze aresztowały pochodzącego z Egiptu chemika i oświadczyły, że El Monstruo Carnicero został schwytany. Rzeczywiście, doktor przyznał się do kilku morderstw i doprowadził policję do dwóch ciał. Jednak miesiąc później zabójstwa znów nabrały szaleńczego tempa, skłaniając władze do przyjęcia kolejnej teorii. – Potwór jest za kratkami – mówi Esteban Manber, prokurator okręgu Juarez – ale nie potrafimy powstrzymać jego wirusa przed wydostawaniem się z więzienia. Morderca ma bandę naśladowców, którzy kontynuują okrutne dzieło. Tom Barth, emerytowany agent FBI zatrudniony jako konsultant w sprawie owych morderstw, potwierdza, że zabójstwa nie są dziełem jednej osoby. – Proszę zwrócić uwagę na te przerażające liczby, pamiętając, że Ted Bundy zabił tylko 30- 40 kobiet. Myślę, że to cala banda zabójców jest odpowiedzialna za tragedię w Juarez. Jeśli się mylę, to mamy do czynienia z największym seryjnym mordercą w historii. Prolog MOUNT COOK, NOWA ZELANDIA Kobieta z trudem posuwała się naprzód, śnieg czepiał się jej butów, jak gdyby miał właściwości kleju. Będąc na lodowcu zaledwie od godziny, zaczęła już odczuwać, jak chłód wysysa jej energię przez goreteksową kurtkę. Starła szron z barometru na nadgarstku i zadrżała. Sześćset trzydzieści milibarów i wciąż spada – taka prognoza oznacza złe samopoczucie na poziomie morza, ale na dużych wysokościach to zwiastun cierpienia. Przyspieszyła kroku, żeby podnieść temperaturę ciała, po chwili jednak zwolniła, aby się nie spocić. Para spowijała jej twarz, unosiła się nad głową jak mgła i zamarzała w jej czarnych włosach w miniaturowe sople, które pękały, w miarę jak włosy związane w koński ogon obijały się o kołnierz. Wspięła się na niewielki gzyms – zwisającą krawędź urwanej fałdy śniegu, zamarzniętą w kształcie, w jakim wznosiła się dwa, dwadzieścia albo dwieście lat temu. Śnieg zaczął się obsuwać. Był tak samo puszysty jak na dole, jednak gdy wiatr poderwał zmrożone płatki, smagnął ją nimi prosto w twarz niczym śrutem ze sztucera. Włączyła latarkę Petzla i jeszcze raz rzuciła okiem na trzech goniących ją mężczyzn. W wąskim świetle latarki ledwie mogła ich dostrzec przez skrzące się drobinki śniegu fruwające w powietrzu. Poruszali się niczym zjawy pięćdziesiąt metrów niżej. Już od pięciu dni podążali jej śladem przez 300 mil dziczy – na półdzikich koniach, które gryzły i kopały, na tratwach z belek, które przewracały się w lodowatych odmętach, to znów pieszo, torując sobie drogę przez śliskie olchowe zarośla na dnie doliny, później wspinając się cały dzień na strome zbocze góry, aż w końcu pozostawili za sobą całą roślinność i dotarli do granicy wiecznych śniegów, brnąc jeszcze wyżej, do krawędzi lodowca, gdzie powietrze było zbyt rzadkie, aby przez dłuższy czas podtrzymać życie. Ze 142 godzin, które upłynęły od momentu, gdy pierwszy raz usłyszała huk wystrzału, Kate North wraz ze ścigającą ją grupą spała nie dłużej jak cztery. „Nie rozczulaj się nad sobą”, pomyślała. Lód pod jej stopami miał ciemnoniebieski kolor i wydawało się, że jarzy się w świetle pełnego, zachodzącego już księżyca subtelnie i spokojnie. Ale przemierzanie nowozelandzkiego lodowca bez zmrużenia oka nie było ani subtelne, ani spokojne. Było to wymagające zadanie. Popełnienie błędu oznaczało, że albo tamci ją dogonią, albo zgubi szlak i stoczy się tysiąc stóp w dół po lodowej gładzi, której krawędzie zaostrzył arktyczny wiatr. Kate wyciągnęła z nieprzemakalnych spodni laminowaną mapę. Para na moment zmąciła obraz, potem przy wdechu przerzedziła się, ale za chwilę znów przesłoniła mapę. Kate przyłożyła kompas do linii południków, obróciła mapę szukając kierunku północnego i uniosła wzrok, porównując kontury na mapie do terenu znajdującego się przed nią. Dotarła do Punktu Kontrolnego nr 27, na skraju lodowej czaszy, wcześniej, niż zaplanowała. Obróciła się i krzyknęła: – Chodźcie chłopaki, idziemy w dobrym kierunku! Jeszcze tylko pięćdziesiąt mil do końca! Nie cofnęła się jednak, żeby ich popędzić. Jakikolwiek krok do tyłu to strata energii – utrata cennego paliwa – a w najcięższym wyścigu na świecie strzeże się zaciekle swoich kalorii. Byle do przodu. Trzej mężczyźni, członkowie jej grupy uczestniczącej w Eco-Challenge, wszyscy służący w US Marines, nie zareagowali. Dalej z wysiłkiem kroczyli w górę: głowy spuszczone w dół, uwaga skupiona na podążaniu śladami kapitana swojej drużyny i utracie jak najmniejszych ilości energii przez stawianie nóg w zagłębieniach pozostawionych przez Kate. Pierwszy mężczyzna w szeregu, Gavin Kelly, stanął i zgiął się wpół nad swoim czekanem. Wydawało się, że zbocze odsysa mu tlen prosto z hiperwentylujących płuc. Zaczął wymiotować. Gdy wzbierała żółć, głowa trzęsła mu się w torsjach tak, że przez chwilę robiło się mu nawet ciepło. Cienka purpurowa linia ciągnęła się dwadzieścia stóp w dół stromego zbocza, po którym spływały, zanim zamarzły, jego wymiociny. Splunął dwukrotnie, aby oczyścić gardło z kwasów i trzęsąc się, zaczął łapać oddech. – Co ja, do cholery, wyprawiam? – Kelly zwrócił się do mężczyzny, który chwiał się na nogach tuż obok niego. Major Darren Phillips, doradca wojskowy prezydenta Stanów Zjednoczonych, zdjął puchową czapkę, otarł pot z łysiny i spojrzał na swojego kolegę. – Ten wyścig to ostateczny test. Zobaczymy, jaki naprawdę jesteś, żołnierzu. – Już nie służę w Marines. – Kto raz był żołnierzem, pozostanie nim na zawsze. – Niesamowite. Rząd ucieszy się na wieść, że twoje programowanie działa nawet w ekstremalnych warunkach. Darren zignorował go. Uczestnictwo w Eco-Challenge było tak wyczerpujące, że emocje i prawdziwy charakter wychodziły na wierzch w sposób nieunikniony. W przypadku Kelly’ego oznaczało to sporą dawkę uszczypliwych komentarzy. Darren kilka razy zapomniał się podczas wyścigu i uzewnętrznił odczucia, co stanowiło naruszenie jego osobistego kodeksu. Lepiej, jeśli koledzy określą cię mianem robota niż niezdyscyplinowanego i sentymentalnego mięczaka. – Mdłości to rzecz normalna, zważywszy na to, ile spałeś, Kelly. To tylko długi dzień w powiększeniu. – Taa, piątka świrów jeden za drugim. Wyczerpani uczestnicy wyścigu cierpieli na syndrom dnia poprzedniego od stu godzin. Kelly wyprostował się i spojrzał wzdłuż ciągnącego się zbocza. – Dobra, trzeba znowu gonić tę twoją cholerną dziewczynę. – Czy ona nie jest wspaniała? – wyrzucił z siebie z zakłopotaniem Darren. Miał nadzieję, że nie zabrzmiało to jak potrzeba potwierdzenia. – A więc wielki Darren Phillips wreszcie dał się owinąć wokół palca. Grzeczny jak pudel salonowy. – Pieprz się, Kelly – Darren wykrzyczał pod wiatr, bez najmniejszego zdenerwowania. Kelly poklepał go po ramieniu, zaśmiał się i ruszył naprzód. – Tak, Kate jest wspaniała, ale mam nadzieję, że dajesz sobie radę z pielęgnowaniem ogródka. Oczywiście zakładając, że powie sakramentalne tak. Darren chrząknął i złapał się za wewnętrzną kieszeń puchowej kurtki, sprawdzając kolejny raz podczas wyścigu, czy pierścionek jest na miejscu. Planował poprosić Kate o rękę przed kamerami Discovery Channel już na linii mety: scena, która mogłaby się okazać przydatna, gdyby w końcu wziął udział w wyborach do Kongresu. Pod warunkiem, oczywiście, że dotrą do mety. Ciężkim krokiem mężczyźni zaczęli znów forsować zbocze, wbijając czekany w śnieg dla zapewnienia oparcia, ociekając potem, praktycznie nieświadomi, że to ona ponaglała ich do posuwania się naprzód. Uderzenia raków o lodowiec rozlegały się nad zamarzniętą czaszą i roznosiły wokół niczym fale w balii wody. Lewa noga, potem prawa, znowu lewa, prawa... setki tysięcy już razy. Kolejne setki tysięcy przed nimi. PONIEDZIAŁEK Oto mój karabin. Podobnych jest wiele, lecz akurat ten należy do mnie. Mój karabin jest moim najlepszym przyjacielem. Moim życiem. Muszę nad nim zapanować tak, jak muszę zapanować nad swoim życiem. Beze mnie mój karabin jest bezużyteczny. Bez mojego karabinu sam jestem bezużyteczny. Muszę dobrze z niego strzelać. Muszę strzelać celniej niż mój wróg, który chce mnie zabić. Muszę go zastrzelić, zanim on zastrzeli mnie. Zrobię to... Kredo Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. 1 ACAPULCO, MEKSYK Darren Phillips obudził się z ostrym bólem głowy i zamachnął się, uderzając w powietrze pięścią. Często śnili mu się somalijscy bojownicy z maczetami, którzy po raz kolejny przychodzą, żeby go posiekać. Chwilę mu zajęło, zanim zorientował się, gdzie jest. Pokój w hotelu. Meksyk. Miesiąc miodowy. Tequila. Usłyszał dźwięk otwieranej rolety, na moment oślepił go blask promieni słonecznych. Przez mgłę widział, że podchodzą do niego dwie nagie kobiety, niewyraźne i różnokolorowe. Mrugnął kilka razy i kształty zlały się w jedną całość. Była mocno opalona, z widocznymi białymi śladami po bikini. Stała teraz nad nim, około metra siedemdziesięciu, zbędny tłuszcz dawno spalony, krępa sylwetka. Była wysportowana – na jej brzuchu można było zauważyć wyraźnie wyrzeźbione mięśnie. Rozpuszczone teraz, proste ciemne włosy otaczały wyraźnie zarysowaną twarz, brwi opadające w stronę długiego nosa nadawały jej lekko kocie spojrzenie. Moja żona. O mój Boże, moja żona. – Dzień dobry, misiu pysiu – powiedziała Kate. – Nie czujemy się za dobrze, co? – Wskoczyła na łóżko i usiadła na mężu okrakiem, wesoło podrygując. Hop. Hop. – Zostaw mnie – wymamrotał. – I obiecałaś, że nie będziesz już tak mnie nazywać. – Czułości nie wydawały się być czymś odpowiednim dla majora US Marines, mimo iż tak naprawdę podobało mu się to pieszczotliwe przezwisko. Problem w tym, że Kate lubiła droczyć się z nim publicznie, często wzniecając burzę w morzu testosteronu. Dała nawet popis w obecności samego prezydenta, który później zaczął żartobliwie używać pieszczotliwego przezwiska jak bydlęcego pastucha dla ujarzmienia swojego dogmatycznego doradcy. – Przepraszam, misiaczku. Chcę cię tylko wyciągnąć z łóżka. Już po ósmej. Do dziesiątej chcę być na morzu, a jeszcze muszę dostać moją poranną porcję miłości. – Zaplanowała na ten dzień schodzenie na linie po skałkach, wędrówkę oraz pływanie kajakami po morzu w pobliżu słynnych klifów Acapulco. Dla Kate Phillips – no, wciąż obstawała przy Kate North-Phillips, ale czekała na odpowiedni moment, aby się do tego przyznać – pomysł na wakacje oznaczał dużą dozę przygody i aktywności, a nie wylegiwania się na leżaku. – Poza tym, zostało nam jeszcze około dziesięciu zdjęć w aparacie. Nie jestem pewna, czy złapię twój lepszy profil. – Już nigdy więcej nic nie wypiję – jęknął Darren. Przed ślubem tylko raz w życiu się upił, w noc przed wylotem do Arabii Saudyjskiej na „Pustynną Burzę”. Noc Zbrodni Przeciwko Naturze. Po jej popełnieniu, chwiejąc się na nogach, powrócił do swojej kawalerki w San Clemente i gapił się w lustro pytając: „Jak się nazywam? Kim ja jestem?”. Następnie wymył się, traktując prysznic jako trening odkażania biologicznego. Nienawidził tego, iż, co prawda w niewielkim stopniu, ale stracił kontrolę nad swoim zachowaniem. Jego najlepszy przyjaciel i współlokator, Gavin Kelly, miał z niego niezły ubaw i powiedział: „Witaj w klubie, zdaje się, że masz takie same skłonności jak my wszyscy”. Ale Darren Phillips nie popełniał takich błędów. Żadnych błędnych osądów. Kelly mógł się z niego śmiać z powodu zbyt płytkiej rany na froncie, ale był też zbyt krótkowzroczny, by zdać sobie sprawę, że jeśli masz więcej takich doświadczeń jak Zbrodnia, zostaną one wyciągnięte przy starcie w wyborach. A gdyby kobieta sprzedała tę ohydną historyjkę brukowcom? Gdy Darren wyjrzał zza poduszki, oślepił go błysk flesza. – To będzie ładne – zaśmiała się Kate, unosząc jeszcze raz aparat Canon Elph. – Niezbyt perwersyjne, ale przecież będziemy musieli pokazać naszym dzieciom coś z miesiąca miodowego. W dziurawej pamięci Darrena zaczęły pojawiać się nagle niewyraźne obrazy baraszkującej nagiej i pijanej pary oraz od czasu do czasu rozświetlających pokój błysków. – O nie. Co mi kazałaś robić, Kate? – Upiłam cię i wykorzystałam. To wszystko. Samowyzwalacz to wspaniały wynalazek. Później pokażę ci szczegóły. A teraz dokończmy kliszę. Darren przypuszczał, że jej drapieżny popęd seksualny był związany z zamiłowaniem do sportu, być może miała zwiększony poziom estrogenu albo sport aktywował jakieś ukryte kobiece hormony. Ciężko powiedzieć. Ostatnio wyjątkowo nasiliły się te objawy. Podciągnął kołdrę aż do samej brody, podczas gdy Kate próbowała się pod nią przecisnąć, zachwycona zmianą ról. Koniec współżycia, o którym wspominali niektórzy z jego kolegów, był czymś niewyobrażalnym w jego małżeństwie, pomyślał z uśmiechem na ustach. – Jeśli coś ode mnie chcesz, odłóż aparat, jestem już zbyt trzeźwy. Musimy naświetlić film. Mógłby zrujnować moją karierę polityczną. – Albo jej pomóc. Pomyśl o Pameli Anderson. – Rzuciła aparat na sofę, po czym ściągnęła z Darrena kołdrę. Usiadł, by ją pocałować, ale odepchnęła go z powrotem na łóżko i pochyliła się nad nim. Jej włosy opadały, przykrywając mu twarz ciepło i delikatnie. * Godzinę później zaparkowali wypożyczony samochód przy budce z kajakami na plaży w Estero. Chwilę potem nieśli swój K-2 na dół, w kierunku brzegu. Darren był podirytowany. Wypożyczalnia kajaków miała bardzo restrykcyjny regulamin, mówiący o wychodzeniu w morze jedynie z molo w osłoniętej zatoczce, a Kate przekonała go do przebiegnięcia przez ruchliwą ulicę, by wyruszyć w ocean przez strefę fal przybrzeżnych w Punta Pilares. Darren był zwolennikiem przestrzegania reguł. Rozumiał konieczność konformizmu i był wyjątkowym biurokratą: w Harvardzie, w Piechocie Morskiej, w CNN, a potem znów w Marines, kiedy przypadła mu specjalna rola noszenia przy prezydencie walizki z przyciskiem atomowym. Prawdziwym testem dla mężczyzny było, jak sprawnie działa wedle wytycznych, pokonując innych zasłużenie i z determinacją. „Gdyby wszyscy robili wyjątki lub naginali te prawa, myślał, mielibyśmy do czynienia z chaosem”. – Musimy zostać w obrębie laguny – powiedział. – Damy sobie radę – odezwała się Kate, kiedy przechodzili między liczną gromadą turystów, w większości dzieciaków z college’u spędzających tam wiosenne wakacje i moczących się w Pacyfiku. Przypieczone ciała były rozrzucone po plaży i przynosiły na myśl obraz bitwy toczonej pomiędzy alkoholem, słońcem i zdrowym rozsądkiem. Na prawo od Kate młoda kobieta, ze świecącym kolczykiem wtopionym w pępek, zdjęła górną część bikini i uniosła ręce nad głowę, obracając się. „Jej piersi muszą być ze trzy razy większe od moich”, pomyślała Kate, patrząc jak falują. Dla zabawy sama pokręciła tułowiem, śmiejąc się z niewyraźnego ruchu pod koszulką. Zbyt dużo pokonanych basenów. Zbyt dużo ruchów wykonanych wiosłem. Spojrzała w tył na swojego męża. W typowy dla siebie sposób wpatrywał się w kajak, wciąż narzekając. Czasami przypominał jej jednego z typków z Wall Street, z którymi jeździła metrem, pogrążonego we własnych myślach nawet w momencie, kiedy otaczający go mikroświat zdawał się eksplodować. Mimo to nie miał takiego błędnego wzroku jak jej ojciec i przez większość czasu jego uwaga była niewiarygodnie skupiona. Niczym magnes. – Nie mówię o naszym powodzeniu, tylko o regułach – odezwał się Darren, stawiając kroki pomiędzy nogami śpiącego chłopaka. – Powiedzieli nam, dokąd mamy iść, a nie dokąd nie powinniśmy. Poza tym te głupie reguły nie zostały stworzone z myślą o nas. „Typowe”, podsumował Darren. Kate przemycała jedzenie na salę kinową, zabierała na plażę psa bez smyczy, spuszczała się po linie po ścianie budynku, w którym mieścił się ich apartament. Był to minus, do którego już dawno zdążył przywyknąć. Minus, który często z jakiegoś szaleńczego powodu był rozkoszny. „Ta kobieta jest dla mnie stworzona”, pomyślał. Miał sztywną osobowość, którą trzeba było siłą ciągnąć w stronę granic wyznaczanych przez życie, granic, które ona ciągle przekraczała. Plan Kate przewidywał spokojne podpłynięcie kajakiem do klifu, z którego miejscowi i turyści skaczą do wody, następnie dłuższe wiosłowanie na południe, w stronę bezludnej, otoczonej przez skały plaży, na której będą mogli napić się piwa, urządzić piknik i podnieść ciśnienie kilkoma zejściami na linie. Miała również nadzieję na urzeczywistnienie fantazji dotyczącej plaży. Zapakowała aparat i jedzenie do wodoszczelnego plecaka, razem z uprzężą i liną do wspinaczki, którą nazywali Piekielną Suką. Lina była już lekko przetarta, ale Kate nie mogła się z nią rozstać i wymienić na inną, ku zmartwieniu Darrena. Niosła ze sobą zbyt wiele wspomnień związanych z wyścigami Eco-Challenge. Gdy kajak był już na mokrym piasku, Kate wśliznęła się do tylnej przegrody i chwyciła za wiosło, próbując uwolnić się, kiedy potężna sprzączka Eco-Challenge przypięta do paska od spodenek zahaczyła o krawędź. – Powinnaś zdjąć tę cholerną sprzączkę – powiedział Darren, pochylając się z pomocą. – Może się zaczepić i nie będziesz mogła się wyśliznąć, jeśli się przewrócimy. Poza tym nie wiem, dlaczego w ogóle nosisz ją do krótkich spodenek. Wyglądasz jak jakaś amatorka rodeo lub coś w tym stylu. – Taak, kochanie. – Od dziewięciu miesięcy, które minęły od ukończenia Eco-Challenge, Kate nosiła tę ciężką srebrną nagrodę, kiedy tylko mogła. Mniejsza o styl. Sprzączka była tylko nagrodą za dotarcie do mety, więc Darren nie chciał jej nosić, ale z siedemdziesięciu pięciu drużyn, które wystartowały w Nowej Zelandii, do końca dotrwało mniej niż piętnaście. Była dumna z ósmego miejsca. – Naprawdę się martwię – powiedział. – Wszystko w porządku, kochanie. Jak się przewrócimy, zrobimy eskimoskę. Darren wśliznął się na swoje miejsce i w sandałach Teva przetestował pedały kierujące sterem. Czekał, lecz siedząca z tyłu Kate chciała posmakować większych fal niż te, które właśnie dookoła narastały. Poczuł, że pcha kajak do przodu. Wielka niebieska fala wezbrała, spieniła się i rozbiła niecałe dwadzieścia metrów od nich, powodując głośne syczenie, kiedy bąbelki pękały trąc się o piasek i zmieniając go z białego w brązowy. – Czy to nie piękne? Płyniemy! – krzyknęła. Zebrała się niewielka grupka osób, więc gdy Darren odwrócił się, by się sprzeciwić, zobaczył jakiegoś dzieciaka z college’u z dziwnym zarostem na twarzy, w koszulce z Britney Spears, który powiedział: – Chyba nie wypłyniecie na te paskudne fale, co? – A właśnie, że tak – odparł Darren. – No to dalej, pokaż, co potrafisz. Darren popychał kajak naprzód, dopóki ten nie zaczął się swobodnie unosić na wodzie. Mocno pociągał wiosłem, zachęcony przez hałas przetaczających się fal i zastrzyk adrenaliny. Prąd porwał kajak. Nabierali prędkości. Kate zaczęła wiosłować i łódka wystrzeliła do przodu. Woda rozpryskiwała się na boki, a fale rozbijały się o dziób i powodowały, że co kilka sekund Darren uderzał plecami o oparcie. Musiał pochylać się do przodu podczas uderzenia i przytrzymywać wiosło równolegle do burty, aby nie zostało porwane przez szalejącą wodę. Kiedy schodzili z fali, zaczynali szybko wiosłować, by nabrać rozpędu i wspiąć się na kolejną. Kajak kołysał się potwornie. Ostatnia fala w cyklu wciągnęła ich w swoją seledynową toń i po chwili wypluła z powrotem na powierzchnię. – Uhaaa! – krzyknęła Kate, gdy już się wynurzyli. – O to właśnie chodzi! Pacyfik miał ciemny, kobaltowoniebieski odcień. Swobodnie wiosłowali przez kilka godzin, podziwiając, jak ich bratnie dusze skaczą do wody z trzydziestometrowych skał w La Ouebrada, po czym skręcili na północ i podążyli w kierunku ukrytej plaży. Kate miała nadzieję, że jest ona opustoszała z powodu trudno dostępnych terenów, które ją otaczały. Leżała w długim ciągu prywatnych posesji, starannie określonych na mapie. Oczywiście nie powiedziała Darrenowi o zakazie wstępu i tabliczkach ostrzegawczych. Plaża była piękniejsza, niż oczekiwała: malutki półksiężyc wybielonego przez słońce piasku, nie dłuższy niż pięćdziesiąt metrów, otoczony wysokimi klifami, które zaznaczały swoją obecność wcinając się w morze koralowymi stopami. Zauważyła gromadę ptaków brodzących wysoko na linii wody, pędzących w górę i w dół zbocza niczym gigantyczne mrówki. Ponad nimi wznosiły się niebezpiecznie strome, drewniane schody, prowadzące z zatoczki na sam szczyt klifu. – Coś pięknego. To chyba idealne miejsce, prawda? – powiedziała Kate, wyciągając się wygodnie na siedzeniu i kładąc wiosło w poprzek owalnej krawędzi kajaka. Słona morska woda i pot ściekały jej po nosie. – Nie byłoby wspaniale zamieszkać tutaj? Wybudować dom na szczycie wzgórza? Trenować, uprawiać seks i słuchać szumu fal? – Tak, tylko mam wrażenie, że major Piechoty Morskiej i pełnoetatowa poszukiwaczka przygód nie mogliby sobie na to pozwolić. – Darren zrezygnował z wyścigów wytrzymałościowych po ostatnim Eco-Challenge w Nowej Zelandii, by skupić się na karierze wojskowej. Nowe obowiązki w Białym Domu wiązały się z rezygnacją z niektórych zajęć, zwłaszcza z zainteresowań wymagających codziennych, trzygodzinnych treningów. Jeśli miał zająć jakieś wyższe stanowisko w rządzie, każdą wolną chwilę musiał spędzić pracując, a nie maltretując rower górski, jak to co tydzień czyniła Kate. Kate została mianowana ambasadorem nowo powstałego sportu – wyścigów przygodowych. Użyła swojej sławy do założenia akademii przygody dla dziewcząt o nazwie „Naprzód, Siostry!”, w której poprzez wyprawy w trudne tereny uczyła, jak smakuje poczucie własnej wartości. Artykuły dotyczące Kate ukazały się w większości magazynów sportowych, włączając jej zdjęcie nago w „Sports Illustrated”. „No, nie do końca nago”, śmiała się wraz ze swoim zrzędliwym mężem, wskazując na szarą glinę pokrywającą jej ciało, kiedy biegła z plecakiem, a za nią podążał wielbłąd. – Dzisiaj plaża jest nasza, kotku. I mam plany z nią związane, które pewnie ci się spodobają. Darren słyszał o tej fantazji już kilka razy. Zaczął trochę szybciej wiosłować w stronę brzegu. Wyciągnęli kajak na brzeg i rozłożyli ręczniki. Kate wbiła stopy w miękki piasek i figlarnie ugniatała go palcami. Słońce wzniosło się ponad klif, a intensywne promienie oświetliły plażę. Ziarenka piasku mieniły się jak małe drobinki złota. Woda nabrała turkusowej barwy i zaczęła lśnić. – I co, nie mówiłam? – spytała. – Miałaś rację. Jest niesamowicie. – Muszę się rozgrzać. Przystawiła butelkę piwa Corona do kłody, uderzyła mocno w kapsel i wyciągnęła pieniący się napój w stronę męża. – Gdzie się tego nauczyłaś? – zapytał. – Na studiach. – No i odkryliśmy najbardziej znamienną różnicę pomiędzy Princeton i Harvardem. Nic dziwnego, że rozłożyłem na łopatki każdego, z którym się siłowałem. – Kate rzuciła mu butelkę, a on kontynuował: – No mas. Kotku, głowę mi rozsadza. Nigdy więcej alkoholu. – Chcesz wyleczyć kaca? Wypij to, a zobaczysz, co się stanie. Darrenowi wydawało się, że nie lubi smaku piwa, lecz po kilku sekundach zmienił zdanie. Było naprawdę dobre. „Ostrożnie, pomyślał, w ten sposób słabeusze wpadają w pułapkę”. Kate ściągnęła bluzkę i szorty, następnie rozpięła srebrną górę bikini. Darren przyglądał się, głupio się uśmiechając. Uśmiechnęła się do niego i ponętnie oblizała wargi. Kołysząc biodrami, powoli zsunęła majteczki przez wspaniale rozbudowane uda i zrobiła krok do przodu. Podrzuciła je do góry prawą nogą – paznokieć na dużym palcu, stracony podczas ostatniego wyścigu, jeszcze jej nie odrósł – a Darren złapał je, nim doleciały do jego twarzy. Podała mężowi tubkę z kremem do opalania i położyła się na brzuchu. – Plecy – powiedziała. Darren spojrzał na otaczające klify i z powrotem na swoją żonę. „Ja to mam szczęście w życiu”, pomyślał. Uklęknął obok niej i wycisnął trochę kremu, nawilżył jej mocne ramiona i plecy, wymasował kark i zatopił ręce w mięśniach grzbietu. Rozbudowana muskulatura wcale nie psuła, tylko jeszcze uwydatniała krągłości. – Och – zamruczała wesoło. – Dobry chłopczyk. Darren nie był przyzwyczajony do picia alkoholu na pusty żołądek i poczuł wzbierające w brzuchu ciepło. Gdy zaczął podłużnymi ruchami dłoni masować mięśnie jej ud i łydek, nabrał chęci na kolejne piwo. I to bardzo dużej chęci. Kate zaczęła delikatnie pomrukiwać i Darren poczuł pod rękami wibracje, jakby głaskał mruczącego kota. Gdy doszedł do jej kostek, przekręciła się i wyciągnęła do tylu ręce, lekko westchnęła, prawie zakwiliła, i przeciągnęła się. Piersi i dolna część brzucha miały kolor wanilii, poza sutkami i czarnym trójkącikiem włosów. – Teraz z przodu – powiedziała, przykładając do skroni dłoń, by przysłonić rażące promienie słońca. – I ściągnij to ubranie. – Lepiej naucz się poprawnie salutować, zanim wrócę, żołnierzu. Darren podszedł do plecaka i wyciągnął kolejną butelkę piwa, następnie rzucił podejrzliwie okiem w górę klifów, ale zobaczył tylko oślepiające słońce, więc zdjął ubranie. Potarł sobie butelką kark i to samo zrobił Kate, po czym wziął trochę większy łyk, wylał jej odrobinę na pępek i płaski brzuch, zlizał, wylał trochę na piersi i obserwował, jak jej sutki powiększają się i twardnieją. Następnie dokończył piwo i wyrzucił butelkę za siebie, szczęśliwy, podchmielony i podekscytowany. Usiadł na niej okrakiem, posmarował kremem i zaczął masować piersi, podczas gdy ona objęła go swoimi delikatnymi, mokrymi rękami i mocno do siebie przyciągnęła. – Jesteś taka piękna – powiedział. – Chcę to zrobić w wodzie – wyszeptała. Miała zachrypnięty głos. Podniósł ją i zaniósł do wody tak szybko, jak tylko mógł, płosząc przy tym trzy brązowe pelikany, które trzepotały skrzydłami, dopóki nie znalazły oparcia na niewidzialnej powietrznej poduszce. Woda była chłodna i sięgała mu do pasa. Kate objęta go rękami i nogami, po czym opuściła się w dół. Obcy głos zagrzmiał od strony plaży: – Hola! Que hace usted? Usted sabe que esto es la propiedad privada! Kate odskoczyła od Darrena wydając z siebie piskliwy odgłos. Schowała się zaskoczona za mężem i zerknęła w kierunku brzegu. Obok kajaka stało trzech mężczyzn. Dwóch z nich było ubranych w luźne koszule i marynarki prosto z serialu „Policjanci z Miami”, a trzeci – wyjątkowo tęgi mężczyzna z kucykiem i w kwadratowych okularach słonecznych, takich, jakie nosiła jej babcia – miał na sobie brzydką purpurową hawajską koszulę i długie szorty w kolorze khaki, naciągnięte na grube nogi. – Usted rompe la ley, mis amigos. Usted ensució. La natación desnuda no se permite. Entrar ilegalmente tampoco! – Co oni mówią? – spytał Darren, kolejny raz przeklinając dzień, w którym matka posłała go w szkole podstawowej na język francuski zamiast na hiszpański. – Mówią, że wdarliśmy się na prywatny teren. A pływanie na golasa jest nielegalne. I że zaśmieciłeś im plażę wyrzucając butelkę. – Kate weszła głębiej, aż woda zakryła jej piersi, po czym stanęła z boku i krzyknęła: – Arrepentido, nosotros no supimos. Nosotros no saldremos las botellas. Hacemos nunca sucio este lugar hermoso. Tęgi mężczyzna coś powiedział, a pozostali dwaj zaczęli się śmiać. – Bień entonces, sale del agua y me lo explica a mil – krzyknął. Kate zauważyła na jego koszuli trójkątną plamę potu, przez którą widoczne były włosy na klatce piersiowej. Język zwisał mu tak samo jak jej czarnemu labradorowi po ich codziennym wspólnym bieganiu. Kate przytuliła się do Darrena i szepnęła: – Chcą, żebyśmy wyszli, kotku. Chyba będziesz musiał im zapłacić. – Poczekaj. Popchnęła go naprzód. – No idź. Spojrzał na nią, po czym pochylił głowę, kierując wzrok w dół. – Na razie nie mogę, muszę trochę ochłonąć. On jest jeszcze odrobinkę podniecony. Kate zaśmiała się, spojrzała w dół pod wodę i powiedziała dziecięcym głosem: – Nie martw się, chłopczyku. Mamusia wkrótce się tobą zajmie – zaśmiała się ponownie i krzyknęła w stronę mężczyzn. Darren zaczął iść naprzód. – Jak myślisz, ile to będzie nas kosztowało? – Jestem pewna, że wymyślisz coś, abyśmy zapłacili jak najmniej – powiedziała. Widziała, jak jej mąż wynurza się z Pacyfiku, pewny siebie i rozluźniony. Woda stopniowo odkrywała jego ciało, ukazując muskularną sylwetkę, która zwężała się od szerokich barków w stronę pasa. Kiedy znalazł się na jeszcze płytszej wodzie, na jego kolanie można było zobaczyć bliznę po kuli, która rozszarpała mu rzepkę w Kuwejcie. Utrzymywał swoje ciało we wspaniałej formie, dobrze zbudowane, lecz bez nadmiernej masy mięśniowej. – Pochyl się wystarczająco, aby utrzymać dynamikę ciosu – usłyszała go pewnego razu, kiedy zwrócił się do Kelly’ego podczas jednej z tych śmiesznych „męskich” pogaduszek – ale także zachować silę, aby rozwalić facetowi gębę. – Mierząc metr osiemdziesiąt dwa, Darren nie był wyższy od mężczyzn na plaży, jednak nie było to zauważalne, ponieważ pomimo nagości kroczył z niezachwianą pewnością siebie. Była przekonana, że mężczyźni upomną ich i każą odpłynąć. Musiałaby wtedy znaleźć inną plażę. Aby złagodzić atmosferę, krzyknęła: – Usted es agradable a mi esposo o el lo quizds golpee eon su herramienta Masina! Mężczyźni roześmiali się. Kiedy się do nich zbliżył, wskazali palcami na jego pachwinę i odkrzyknęli Kate po hiszpańsku, śmiejąc się z żartu. Chichoczący tłuścioch trzymał się za wielki spocony brzuch, jakby ten miał wybuchnąć. Darren wiedział, że śmiali się z niego. Jego sztywny charakter sprawiał, że często stawał się obiektem żartów ludzi z dużym poczuciem humoru, takich jak Kate czy jego kumpel Kelly, więc był do tego przyzwyczajony. W rzeczywistości, po części podobały mu się te żarty. Darren uśmiechnął się i odwrócił w stronę żony. – Co im powiedziałaś? Stała po szyję w wodzie, a jej długie włosy pluskały z tylu głowy. Wyglądała tak cudownie. Wprawiło go to w zdenerwowanie, zważywszy na niechciane towarzystwo. – Tylko to, że zrobisz, cokolwiek ci każą – powiedziała. „Tak, pewnie”, pomyślał Darren. Gil Saiz popatrzył na czarnego mężczyznę idącego w jego stronę i zaśmiał się ponownie. Penis mężczyzny był skurczony i niewielki, oczywiście nie był żadnym „ciężkim narzędziem”, którym można by było kogokolwiek wychłostać, jak powiedziała. Było to śmieszne ostrzeżenie i Gil natychmiast poczuł sympatię do stojącej w wodzie kobiety. „Ładna i ma trochę indiańskie rysy”, pomyślał, a to z powodu mocno zarysowanych brwi i kruczoczarnych włosów. Jednak nawet mocna opalenizna nie mogła zatuszować jej europejskich korzeni. Wysoka i piękna. Być może pochodziła z Irlandii lub Skandynawii, jednak teraz była Amerykanką, mieszanką ras, jak większość tamtejszych kundli. Ale to jeszcze nie dość nieczystości. Przyjechała tu, stała nago, w dodatku z Murzynem. Taka gorąca biała kobieta z czarnym! Taki sam bezbożny i ohydny obraz, jaki musiał każdej wiosny oglądać przez tych pieprzonych studentów, którzy okupowali miejscowe kluby, wszyscy biali, a tańczący w takt recytowanych bredni i zachowujący się jak czarni – czapeczki daszkiem do tyłu i spuszczone spodnie. Szurnięci gringo! Zły wpływ wdzierał się także do jego domu przez ich pieprzoną telewizję MTV, agresywne hip-hopowe gówno, którego słuchał jego syn, kiedy zostawał sam w domu. Gil wciąż miał nadzieję, że fackrabbit wypuści dziewczynę. Spojrzał na nią – uśmiechała się. Ogarnął go lęk – zbyt często bywał w podobnych sytuacjach. Ta kobieta była zbyt piękna, żeby Jackrabbit zostawił ją w spokoju. Wkrótce uśmiech miał zniknąć z jej twarzy. Gil pracował jako ochroniarz Jackrabbita od siedmiu lat i praca nigdy go nie dręczyła – to był biznes – dręczyło go ogromne poczucie winy związane z wszystkimi kobietami, które miały styczność z jego równie ogromnym szefem. Czarny mężczyzna podszedł do nich, przepraszająco gestykulując rękami, i odezwał się po angielsku, jak ci wszyscy zepsuci turyści. „Tu się mówi po hiszpańsku, arogancki skurwysynu, pomyślał Gil. Przynajmniej dziewczyna zna nasz język”. Murzyn założył szorty, by przynajmniej w części zakryć swoją brzydotę, wydobył z plecaka portfel i uniósł brwi, wyciągając w ich stronę dziesięciodolarowy banknot. Dolary, a nie pesos. – Ten sukinsyn próbuje mnie przekupić? – powiedział Jackrabbit. – Dziesięcioma dolarami? Mógłbym kupić jego żonę, gdybym chciał. Przyprowadźcie ją tu. Chcę zobaczyć jej cycki. Gil skinął przytakująco głową. Wytrącił mężczyźnie portfel z ręki i popchnął go gwałtownie w tył. Czarny potknął się i stanął w rozkroku. Szybko odzyskał równowagę. Jeszcze nie spanikował. Gil był wysokim mężczyzną, jego praca wymagała, by czuł się swobodnie podczas walki. Musiał być na tyle rozluźniony, żeby móc myśleć, nawet podczas zadawania ciosu. W oczach Amerykanina zobaczył coś identycznego. Murzyn wyglądał jak jakiś pies do walki, czarne oczy spoglądały raz na Jackrabbita, raz na jego ochroniarza, Juana, i wracały z powrotem na Gila. „Nie boi się o siebie, ale o swoją kobietę”. – Wyjdź z wody, dziewczyno – krzyknął po hiszpańsku Gil. – Wyjdź i ubierz się. Mój szef chce z tobą porozmawiać. – Co on powiedział, Kate? – zapytał spokojnie Darren. W przeciwieństwie do innych przedstawicieli swojej generacji Darren Phillips wiedział, co to jest prawdziwa przemoc, znał jej konsekwencje i wymagania. – Chce, żebym wyszła z wody. – Nie ruszaj się z miejsca. Darren popatrzył z wściekłością na mężczyzn i pokręcił głową. Poznał, że najtęższy mężczyzna w szortach jest szefem. Zwrócił się w jego stronę w przepraszającym geście. Pokręcił głową i próbował się wytłumaczyć. – Szanowny panie, bardzo przepraszam za... Jackrabbit wzdrygnął się, jakby przed nim eksplodował granat. – Weźcie tego czarnucha z moich oczu. Gil ruszył w stronę Darrena, nie zdołał złapać go za łokieć, ale chwycił za nadgarstek i szarpnął go do tyłu, powalając na piasek. Chciał go lekko kopnąć, by zwrócić uwagę dziewczyny, ale Darren szybko się obrócił i wstał z zaciśniętymi pięściami. „Szybki skurwiel!”. – Powiedz im, że nie chcemy żadnych kłopotów! – krzyknął. Darren, kiedy był młodszy, uprawiał amatorsko boks i już dużo wcześniej stał się profesjonalnym znawcą walki wręcz. Gorliwie trenował wszystkie wschodnie style i dawno temu doszedł do wniosku, że walka nie jest żadną sztuką, tylko dyscypliną naukową z dodatkiem odrobiny chaosu. W przemocy nie ma żadnej sztuki. Był zestresowany i cieszył się z tego. Oznaczało to, że neurony w korze mózgowej już uruchomiły autonomiczny system nerwowy, sposobiąc organizm do działania. Adrenalina przygotowuje organizm do ucieczki, natomiast noradrenalina – do walki. W ciągu niecałych pięciu sekund jego mięśnie wzmocniły się, czas krzepnięcia krwi się zmniejszył, tętno podskoczyło, pęcherz się rozluźnił, a praca umysłu stała się bardziej intensywna. „Teraz uspokój się”, pomyślał Darren, „odzyskaj kontrolę”. Usłyszał Kate krzyczącą coś po hiszpańsku. Największy mężczyzna w białej marynarce znowu podszedł. – Stój – powiedział Darren, ale ten nie cofnął ręki, więc cisnął mu garścią piasku w oczy i zablokował cios, uderzając przeciwnika. „Mogło być znacznie gorzej, przyjacielu”. Lewa pięść wróciła do pozycji wyjściowej. – Przestańcie! My stąd odejdziemy! Gil padł na kolana z rękami na twarzy. Wydawało mu się, że dostał pałką. Głośno klął i zaczął trzeć palcami posypane powieki. Piasek był ostry jak tłuczone szkło. Ból był przeszywający i Gil poczuł kłucie w karku. Kiedy Darren odwrócił się w stronę pozostałych mężczyzn, zauważył dwa automatyczne pistolety o dużym kalibrze. Jeden z nich był srebrny i lśnił w słońcu. Drugi ochroniarz w białym garniturze przyłożył pistolet Darrenowi do głowy. „Beretta, kaliber 9 mm. Zabezpieczony. Nie wystrzeli, jeśli skieruję lufę w dół”. Darren pomyślał o chwyceniu go, lecz gdy usłyszał krzyk Kate, podniósł ręce do góry. „Już za późno”. Facet w garniturze uderzył go pięścią w brzuch i wydawało się, że chce mu wcisnąć lufę do ucha. – Si usted mueve otra vez y yo fucking lo mata cabrón! – wykrzyczał. Darren pozwolił mu przełożyć swoje ręce do tyłu i poczuł silny ból, kiedy plastikowe kajdanki ciasno zacisnęły mu się na nadgarstkach. Próbował poluzować uchwyt, zaciskając pięści, ale mężczyzna ciągnął mocniej, mimo iż plastik zaczął wżynać się w skórę. Darren czuł, jak krew cieknie mu po palcach. Juan zmusił Darrena, by pochylił się w przód, unosząc mu ręce w górę, powyżej łopatek. Darren krzyknął i obrócił się, natykając się na pięść Gila. Upadł na ostry, wulkaniczny koral. Czarny kolec wbił mu się w mięsień klatki piersiowej, ale mężczyzna miał tam wystarczająco grubą warstwę mięsa, żeby ostra krawędź nie weszła głębiej jak na centymetr. Jego policzek był zanurzony w pozostałej po przypływie kałuży, poczuł smak słonej wody zmieszanej z krwią. – Yo no hecho eon usted – powiedział Gil. Jedną nogę postawił Darrenowi w okolicy nerek, stawał ostrożnie, żeby przypadkiem nie porysować sobie o koral wypolerowanych butów. Darren nie znał języka, jednak wiedział, co to władza i dominacja oraz zło, które czynią ludzie. Obrócił głowę, kiedy usłyszał, że Kate wychodzi z wody, naga i bezbronna. Wolałby trzymać ją z daleka od powracających do swojej barbarzyńskiej natury mężczyzn, dla których jest ona na tej pustej plaży głównym obiektem zainteresowania. Kopnął lekko Gila, żeby tylko zwrócić jego uwagę, i powiedział: – Ej! Tylko spróbujcie ją dotknąć, a was, kurwa, pozabijam! Gil przesunął nogę w górę, opierając ją o kark Darrena, po czym powoli przekręcił ją w przód i w tył, i znów spojrzał w stronę nagiej kobiety. Nie lubił się ślinić, ale była warta wyrzutów sumienia. Jak na szczupłą kobietę miała masywne uda, których mięśnie napinały się pod skórą za każdym razem, kiedy ciężar ciała przechodził z jednej nogi na drugą. – Przestań! – krzyknęła po hiszpańsku Kate. – Jestem. Zadowoleni? – On pogarsza waszą sytuację – powiedział Jackrabbit. Jackrabbit nigdy nie widział kobiety z takim umięśnieniem, wyrzeźbionej niczym posąg. „A i tak jest jakoś kobieca”, pomyślał. I wysoka! Jej biodra były szerokie i pełne, ale nie grube. Miała ładną, ciemną skórę, która tylko w miejscach śladów po bikini była biała jak najczystsza kokaina. Wpatrywał się w czarny trójkącik włosów łonowych, jakby zobaczył plik studolarowych banknotów albo paczkę świeżo przywiezionego materiału, lub też dopiero co naoliwiony pistolet – nie mógł oderwać oczu. Jackrabbit zaczął się niecierpliwić. Rozważał wysłanie Gila i Juana, aby skończyli z czarnuchem, mógłby wtedy ją wziąć od razu na plaży. Krzycz, malutka! – Nie chcemy żadnych problemów – powiedziała dziewczyna. Ledwie ją usłyszał. Obserwował mięśnie poniżej jej bioder. – Powiedz mu, żeby się uspokoił, bo musimy porozmawiać. Przeciwstawianie się policji tylko pogarsza sytuację. Macie już wystarczające kłopoty. – Dobra. Spokojnie. Kate podeszła do kajaka i wyciągnęła swoje szorty oraz bikini. – Napatrzyliście się już, chłopcy, czy potrzebujecie jeszcze kilku sekund? – Włożyła dół bikini, następnie szorty oraz bluzkę. Sięgnęła do plecaka po gumkę i spięła włosy w kucyk. Darren usiłował znaleźć sobie punkt oparcia pod świecącym białym skórzanym butem Gila. Kate pogłaskała go po twarzy. – Darren, pozwól, że się nimi zajmę. Uspokój się. To policja. Przecież ludzie już wcześniej widzieli mnie nago. Uśmiechnęła się łagodnie, jednak Darren nie miał nastroju na żarty. Sytuacja z sekundy na sekundę stawała się coraz poważniejsza. – Kate, wsiadaj do kajaka i uciekaj stąd. Słyszysz mnie? Spieprzaj jak najdalej stąd. Ja dam sobie radę. To nie jest policja. – Ej, za dużo gadacie – przeszkodził Jackrabbit. – I co, będzie się teraz słuchał? Kate stanęła wyzywająco z rękami opartymi na biodrach. – Bardzo pana proszę, to jest mój miesiąc miodowy i chcieliśmy... zobaczyć plażę. Proszę nam wybaczyć. Niech nam pan pozwoli wsiąść z powrotem do łódki, a odpłyniemy sobie. Jackrabbit zaśmiał się, a jego towarzysze po chwili zwyczajowo dołączyli, chociaż Gil czuł się coraz bardziej winny, zwłaszcza kiedy usłyszał, że jest to jej miesiąc miodowy. Nigdy nie dołączał się do ich igraszek z kobietami i Jackrabbit akceptował to. Siedział w domku dla gości, kiedy szef z Juanem się zabawiali. – Nie, to nie jest takie proste, mata – powiedział Jackrabbit. – Musimy was zabrać na małe przesłuchanie. Potem was wypuścimy. 2 ACAPULCO MEKSYK Trójka mężczyzn poprowadziła parę w górę krętych schodów. Darren szedł z przodu z pistoletem Gila przy żebrach i plecakiem przewieszonym na szyi. Gil przez pierwszych kilka minut drwił z niego, ale Darren, chociaż miał ręce związane z tyłu, przyspieszał kroku. Niedaleko szczytu wielki ochroniarz był skoncentrowany już tylko na swoim oddechu i łapał się poręczy, żeby nadążyć za mężczyzną poruszającym się jedynie siłą własnych nóg. Dotarli do zakończonego drutem kolczastym ceglanego muru, który znajdował się tylko parę metrów od klifu. Nierdzewne kolce były gustownie ukryte w porastającym mur bluszczu. Gil jedną ręką wstukał kod w czarną skrzyneczkę, podczas gdy drugą trzymał Darrena za szyję. Darren zauważył kamerę przyczepioną do wielkiego drzewa palmowego. Grube, polakierowane drewniane drzwi otworzyły się z trzaskiem. Weszli na ogrodzony teren, gdzie znajdowała się willa, garaż na cztery samochody i domek dla gości z płaskim dachem. Dookoła pełno było liści palmowych. Lekki wiatr poruszał taflę wody i basen migotał w słońcu. – Podoba ci się? To wszystko jest moje – zwrócił się do Kate Jackrabbit. – Juan i Gil mieszkają w domku dla gości. Pracują dla mnie, tak samo jak setki innych. – Wywodził się z biednej rodziny i za każdym razem czuł konieczność podkreślania, że wszystko należy do niego, aby kobieta nie pomyślała, iż rządzi tu jeden z ochroniarzy. Jackrabbit poprowadził ich do domku gościnnego i wykonał szeroki gest ręką, zachęcając obcych do rozglądnięcia się. Murzyn to zrobił – rzeczywiście zaczął się rozglądać, jakby dokonywał oględzin – ale dziewczyna gapiła się tylko w jego stronę. „Czyżby była pod wrażeniem?”. Kiedy się poruszał, mięsiste złoża tłuszczu zaczynały się trząść, zauważyła Kate. Zrobiło jej się niedobrze. Dach był częściowo oszklony, przez co promienie słoneczne wdzierające się do środka były jeszcze mocniejsze. Kate poczuła, że zaschło jej w ustach – „a może to tylko strach?”, zastanawiała się. Serce waliło jej w piersi z taką silą, jakby miała tam uwięzione jakieś małe zwierzątko. Chciała, żeby się uspokoiło, mogłaby wtedy usłyszeć szepty trzech mężczyzn. Usłyszała, jak Juan zapytał Jackrabbita, czy będzie mógł też zaliczyć kolejkę. Jackrabbit odpowiedział, że gdy tylko on zrobi swoje, Juan będzie mógł zabawiać się do woli. Ścisnęło ją w żołądku. Miała okazję rywalizować z mnóstwem mężczyzn w najtrudniejszych warunkach i widziała, jak poddają się i rezygnują dużo szybciej niż ona. Pewnego razu została porwana i przewrócona przez północno-wschodni wiatr dziesięć mil od Martha’s Vineyard, kiedy płynęła małym kajakiem w deszczową noc; innym razem zeszła na linie w dół pokrytego lodem stromego zbocza, by uratować swojego kolegę z drużyny, który wpadł do polodowcowego jeziora; jeszcze innym wędrowała przez sto mil po australijskiej pustyni, niosąc plecak jednego z towarzyszy, ale nigdy, nigdy nie czuła strachu, który ogarnąłby jej całe ciało. Zdziwiła się na widok gęsiej skórki na trzęsących się ramionach i usiłowała odzyskać kontrolę nad racjonalnym myśleniem pomimo wzbierającej i uniemożliwiającej logiczne myślenie paniki. Odczuwała jedynie strach i niedowierzanie. Nie mogła zrozumieć, że przydarzyło się to akurat jej. „Przecież to mój miesiąc miodowy”. – Bądź silna, Kate – szepnął Darren, wodząc wzrokiem dookoła w poszukiwaniu jakiegoś ostrego przedmiotu, którym mógłby przeciąć plastikowe kajdanki. Stał na nogach, lecz Gil popchnął go na kanapę używając znacznej siły, która była zapowiedzią dalszej brutalności. Wielki meksykański goryl położył swojego wypolerowanego Bruno Magli na klatce piersiowej Darrena. Przycisnął mężczyznę do kanapy, przekręcając obcas tam i z powrotem, dopóki nie znalazł odpowiedniego wgłębienia w jego klatce piersiowej. Wtedy mocno kopnął, zgniatając

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!