6993

Szczegóły
Tytuł 6993
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6993 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6993 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6993 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Adam Wi�niewski-Snerg Arka Czytelnik � Warszawa 1989 Ok�adk� i kart� tytu�ow� projektowa� W�adys�aw Brykc/y�ski Redaktor techniczny Alina Szubert-Jaros�awska �Copyright by Adam Wi�niewski-Snerg,Warszawa 1989 ISBN 83-07-01901-X Prawie ka�dy, komu �ycie up�yn�o z dala od rodzinnych stron i kto nie biegnie nad przeszkodami lat, trac�c dech w ekstazie pogoni za jakim� celem � wi�c ka�dy, kogo nie �udzi ju� nadzieja, �e drugi koniec drogi jest wa�niejszy od pierwszego, nosi w sobie sentyment do pocz�tku swych dziej�w i pr�dzej czy p�niej odczuje pragnienie, by odwiedzi� tamto miasto albo wie�, aby jeszcze bodaj raz spojrze� na stary, opuszczony kiedy� dom, z kt�rego rozwin�a si� w nie znan� w�wczas przestrze� �wiata bardziej lub mniej zawi�a linia jego losu. We mnie nostalgia ta odezwa�a si� w czterdziestym pierwszym roku �ycia � podczas d�ugiej morskiej podr�y. Dot�d wcale nie zna�em tego przejmuj�cego uczucia. Wszelkie okre�lenia, jakimi ludzie je opisuj�, zalicza�em do zbioru pustych s��w. Czy� nie lepiej jest przemierzy� przestrze� i dogoni� czas? Po co go traci� na jakiekolwiek powroty? Na �adnym z kontynent�w nic nie przypomina�o mi krajobraz�w ojczystego kraju. T�sknot� za porzuconym domem odczu�em dopiero na pe�nym morzu, gdy ogarn��em wzrokiem bezmiar w�d oceanu, w takim bowiem otoczeniu up�yn�o mi ca�e dzieci�stwo. Odt�d cierpia�em bez �adnej nadziei na zaspokojenie rozbudzonego pragnienia, a� p�nym wieczorem pewnego dnia po raz pierwszy od trzydziestu dw�ch lat us�ysza�em znowu to �wi�te dla mnie s�owo: ..Arka". Jak zwykle o tej porze, wyszed�em z kajuty, aby spojrze� przez panoramiczne okno. Opustosza�y ju�. wszystkie pok�ady i tylko w jednym z bar�w, gdzie sp�dzi�em d�u�szy czas, siedzia�o jeszcze kilkana�cie os�b. Nie przygl�da�em si� im ani ich nawet nie s�ucha�em. Zajmowali stoliki w odleg�ym k�cie lokalu. Zatopiony we w�asnych my�lach nie zwraca�em uwagi na tre�� prowadzonej tam rozmowy, a� nagle kto�, kogo wielokrotnie nazwano �nawigatorem", wym�wi� magiczne zdanie: ,,Nad ranem miniemy Ark�". , Nieoczekiwany sukces, cz�ciej ni� pora�ka, staje si� �r�d�em gro�nego spi�trzenia emocji. Znane s� przypadki, �e cz�owiek mdleje lub nawet �co wydaje si� paradoksalne � umiera, kiedy przynosz� mu nowin� o jakim� jego wielkim i niespodziewanym zwyci�stwie. Nikogo nie dziwi zgon wywo�any bardzo z�� wiadomo�ci�, ale identyczny skutek spowodowa� mo�e r�wnie� nowina niezwykle dobra. Jak wskazuj� lekarze, os�abionego systemu nerwowego lepiej nie obci��a� nagle zbyt .V � szcz�cia. Arka by�a miejscem mego urodzenia. Na przyszed�em na �wiat i razem z matk� (je�li nie liczy� za�ogi wielokrotnie zmieniapej przez ojca) sp�dzi�em pierwsze dziewi�� lat swojego �ycia. P�niej, kiedy zamieszkali�my w mie�cie, gdzie ojciec prowadzi� interesy, na naszym tr�jmasztowym jachcie wybuch�a epidemia cholery. Ofiar� jej pad�a prawie ca�a za�oga. Na domiar z�ego gwa�towna burza uszkodzi�a ster, kad�ub i maszty �aglowca. Pozostali przy �yciu ludzie wsiedli do szalup i porzucili zara�ony wrak na pe�nym morzu. Kilku marynarzy szcz�liwie prze�y�o chorob�, ale nasz statek-widmo � kierowany pr�dami � zagin�� bez wie�ci. Odt�d przez trzydzie�ci dwa lata nie wierzy�em w mo�liwo�� odnalezienia Arki. Czasami wraca�em do niej we �nie, zawsze jednak, ile razy wyobra�a�em sobie miejsce jej wiecznego spoczynku, widzia�em dno Pacyfiku. Zapewne na moim statku p�ywali teraz jacy� obcy ludzie. I oto ma�o prawdopodobny przypadek skierowa� go do rejonu podr�y �Tomahawka", kt�rego nawigator, dzi�ki radarowi i ��czno�ci radiowej, znaj�c dok�adnie po�o�enie wszystkich jednostek p�ywaj�cych w okolicy naszego transatlantyku oraz ich pr�dko�ci i kierunki, przewidywa� ewentualne kolizje. Przez kilka minut g��bokie wzruszenie nie pozwala�o.mi ruszy� si� z miejsca. By�o zbyt silne i musia�em je t�umi�, gdy� w ca�ym ciele czu�em ju� t�tno rozsadzaj�ce uk�ad krwiono�ny. Nie do wiary! Gdyby mi kto� powiedzia�, �e widzia� gdzie� Ark� lub cho�by tylko s�ysza� o jej istnieniu � ju� by�aby to dla mnie wiadomo�� niezmiernie radosna. Lecz wtedy musia�bym przeszuka� wszystkie' porty i morza. Tymczasem los sprawi� mi wspania�� niespodziank�. Ten.jacht by� teraz jedynym moim skarbem i za kilka godzin mog�em znowu stan�� na jego pok�adzie'. W takim stanie ducha, o�ywiony nagle po d�ugim okresie letargu, got�w by�em poruszy� niebo i ziemi�. Wr�ci�bym jednak zaraz cicho do swej.koi, gdyby to mog�o wp�yn�� na zmian� naszego przeznaczenia, do Arki bowi;em, na co wskazywa� niepoj�ty up�r bezdusznej za�ogi Tomahawka, wiod�a tylko jedna, r�wnie tragiczna, jak i zagadkowa droga � przez zatopienie transatlantyku. Telefon kapitana milcza�. Zadzwoni�em wi�c do nawigatora, a gdy od�o�y� s�uchawk�, nim zd��y�em mu wy�o�y�, o co mi w�a�ciwie chodzi, wykr�ci�em trzeci numer, ��cz�c si� z oddzia�em radiowej komunikacji. My�la�em o nawi�zaniu kontaktu z Ark�, lecz po kilku zdaniach radio-telefonistki odnios�em wra�enie, �e dy�urna jest pijana. Przez kwadrans nie znalaz�em z ni� wsp�lnego j�zyka. Poniewa� s�owa �nad ranem" nic do�� precyzyjnie okre�la�y czas oczekiwanego spotkania statk�w, obieg�em pok�ad woko�o, rozgl�daj�c si� we wszystkich kierunkach, zdenerwowany i zaniepokojony, czy �wiate� Arki nie wida� ju� na horyzoncie. Po godzinie ja�owych targ�w z bosmanem, kt�remu w barze postawi�em kilka kolejek, otoczony przez prostych, rozbawionych czym� marynarzy, by dalej nie traci� czasu, spraw� przeniesienia na m�j jacht postanowi�em za�atwi� na najwy�szym tutaj szczeblu � bezpo�rednio u kapitana transatlantyku. Jak si� spodziewa�em, pokonanie tak wysokiego progu � w nocy! � przekracza�o mo�liwo�ci zwyk�ego pasa�era. Drog� do jego kajuty zagrodzili mi dwaj czujni stewardzi. Powiedzia�em, kim jestem. W pierwszej chwili cofn�li si� O krok, co da�o mi z�udzenie odniesionej nad nimi przewagi. Niestety, rozwia�o si� ono przy pr�bie zbli�enia do drzwi dostojnej sypialni; ani moje stanowisko na l�dzie, ani banknoty, rozrzutnie wsuwane im do kieszeni, nie zdo�a�y ich przekona�. Owszem, za hojny napiwek podzi�kowali uk�onami, obiecuj�c przy tym, �e rano, a �ci�lej � o dziewi�tej, to znaczy po �niadaniu, kapitan natychmiast powita mnie w swym gabinecie i z pewno�ci� b�dzie rad z uczynionego mu zaszczytu. O tej jednak porze (by�a druga po p�nocy) tylko katastrofa (u�yli tego gro�nego s�owa!) usprawiedliwia�aby alarm i czyj�kolwiek wizyt� u dow�dcy statku. Od pewnego czasu zanosi�o si� na burz�, cho� ocean nadal by� dziwnie spokojny: w dusznym powietrzu czu�o si� jakie� histeryczne, od wielu godzin nie roz�adowane napi�cie. Nisko nad lustrem wody � wok� horyzontu � spi�trzy� si� wa� rozrywanych, b�yskawicami chmur, a ponad nami, po�rodku tego zwieraj�cego si� powoli kr�gu, a� do gwiazd zia�a dziura kryszta�owo czystego powietrza, kt�r� r�nica ci�nie� � kto wie jak olbrzymia � musia�a wkr�tce obr�ci� w huraganowy lej. Czy przypadkiem sytuacja baryczna nie nosi�a cech zbli�aj�cego si� cyklonu? Sp�d drzwi kapita�skiej kajuty raz jeszcze pobieg�em na taras przedniego pok�adu, sk�d wreszcie zobaczy�em znajome latarnie. Mruga�y z du�ej odleg�o�ci � na linii sinego widnokr�gu, dok�d pe�n� moc� silnik�w pru� wody ponury kad�ub Tomahawka. W ci�kiej atmosferze niepewno�ci �wiat�a te doda�y mi otuchy. W ich blasku Arka r�owi�a si� nie�mia�o jak pierwsza zapowied� jutrzenki. Na ten widok � wzmocniony �wie�ym przyp�ywem energii � ruszy�em do sterowni, gdzie akurat nast�pi�a zmiana wachty: drugi oficer przyj�� s�u�b� od pierwszego. Powiedzia�em, �e nazywam si� Patryk Tenevis. Przyj�� to uprzejmie, a po powitaniu zwr�ci� twarz w stron� panoramicznej szyby i spojrza� przed siebie w dal z takim zainteresowaniem, jak gdyby moje nazwisko natychmiast skojarzy�o mu si� z niezwyk�� sylwetk� odleg�ej fregaty. Co� o mnie s�ysza� � pomy�la�em. ' � Tenevis � powt�rzy�em z naciskiem, przekonany ju�, �e mog� na niego liczy�. � Tamten jacht odziedziczy�ep1 po �mierci rodzic�w. Wskaza�em gro�ny horyzont. W strumieniach gwa�townej ulewy obraz statku majaczy� jak zjawa: to p�on�� na tle rozdartej b�yskawic� czerni, to zn�w gin�� w mrocznym bezkresie. � Tamten jacht? � spyta�. � Widz�, jak to pana zdziwi�o. Chyba zasz�o tu ma�e nieporozumienie: rodzice moi nie zawarli �lubu, tote� od dziecka nosz� nazwisko matki, kt�ra by�a c�rk� znanego panu india�skiego wodza, Tenevis"a. Lecz moim ojcem by� Dean Nevazar... � zawiesi�em'g�os, kiedy uni�s� brwi. � Tak! W�a�nie ten brazylijski milioner. U�y�em terminu ,,jacht", poniewa� w czasach, gdy p�ywa�em na nim z matk�. Arka by�a statkiem sportowym. Rzuci� mi kr�tkie spojrzenie i zaraz przeni�s� wzrok na ocean. Wygl�da� teraz na cz�owieka bardzo czym� zm�czonego. Po�o�y�em to na karb nocnej wachty. By� mo�e � w nadmiernym podnieceniu � �wiadom ostatniej szansy, zala�em go zbyt wielkim potokiem zb�dnych tu informacji o sobie, bo d�ugo milcza�, jakby w og�le by� roztargniony czy tylko w tej chwili nagle speszony, �e szybko nie umie ich uporz�dkowa�. Gdy Arka podp�yn�a bli�ej, zach�cony zmian� w wyrazie jego oczu, opowiedzia�em mu zwi�le jej burzliw� histori�. Wszystko to by�o niezb�dne, by przynajmniej on poj��, czym ta fregata jest dla mnie i dlaczego za jedn� z szalup Tomahawka, kt�r� zamierzam przeprawi� si� na sw�j �aglowiec, zap�ac� ch�tnie potr�jn� cen�. Bez zw�oki wyj��em ksi��eczk� czekow�. Rzecz prosta-, zdaj� sobie spraw� z masy i pr�dko�ci Tomahawka, tote� za kr�tkotrwa�e zwolnienie i � co za tym idzie � nieznaczne op�nienie tego statku got�w jestem podwoi� ofiarowan� sum�. Zreszt�, gdyby da� mi do szalupy jednego marynarza, m�g�by j� wkr�tce odzyska� razem ze sternikiem (przecie� ��d� jest motorowa), nie trac�c wypisanego ju� czeku. Dlaczego milczy? Dziwi go pewnie, czemu raptem � po�rodku s�ono op�aconej drogi � chc� zej�� z komfortowego transatlantyku na pok�ad starej, zdemolowanej � �ajby, jak gdybym w rejsie pasa�erskiej linii � a mo�e i w �yciu � nie mia� w og�le �adnego celu. Niech wie, �e nie jest to kaprys zblazowanego spadkobiercy, tylko najg��bsza potrzeba nieszcz�liwego w gruncie rzeczy cz�owieka, kt�rego nikt nie �egna� w opuszczonym porcie i nikt te� nie powita go u kresu tej podr�y. Za nami sta� sternik. (Gdyby si� nie odezwa�, nigdy nie u�wiadomi�bym sobie jego obecno�ci). Kiedy pochyli� si� nad mikrofonem przy sterowym kole i powiedzia� cicho: ,,Niech kto� wreszcie wyprowadzi st�d tego zwariowanego Metysa", nie czeka�em ju� d�u�ej na reakcj� drugiego jficera. Poszed�em najpierw do swojej kajuty, zaklei�em kilka najcenniejszych rzeczy w wodoszczelnej kopercie, wcisn��em j� do kieszeni i uda�em si� do przedzia�u radiowej komunikacji, sk�d zamierza�em, wezwa� Ark�. aby przys�a�a mi swoj� ��d� ratunkow�. Oczywi�cie, bez porozumienia z fregat� � p�yn�c wp�aw � nigdy bym jej nie dogoni�. Ale i tak zej�cie z wielopi�trowego pok�adu do podstawionej mi szalupy, przy znacznej pr�dko�ci Tomahawka, wi�c jakie� karko�omne zsuwanie si� po d�ugiej, rozhu�tanej linie, w warunkach nieludzkiej oboj�tno�ci ze strony tutejszej za�ogi � wcale nie wchodzi�o w rachub�. Ostatecznie postanowi�em zaczeka� na szalup� Arki i skoczy� z pok�adu do morza, by potem spokojnie pop�yn�� na jej spotkanie. W realizacji tego rozpaczliwego planu przeszkodzi�a mi pijacka weso�o�� radiooperatorki, kt�ra obj�a dy�ur zaraz po kapita�skim balu i od czasu naszej pierwszej telefonicznej rozmowy nie odzyska�a jeszcze pe�nej przytomno�ci umys�u. Sensowne ��danie uzyskania ��czno�ci z fregat� obr�ci�a w �art. Rozbawiona moimi powa�nymi argumentami, dop�ty chichota�a i przekomarza�a si� ze mn�, a� Tomahawk min�� Ark�. Wtedy blady jak trup odepchn��em j� od aparatury, pr�buj�c rozdygotanymi palcami, czy sam nie zdo�am nawi�za� upragnionego kontaktu. Niestety, nie zna�em d�ugo�ci fali, na kt�rej pracowa� odbiornik Arki: w odpowiedzi na manipulacje przy ga�kach z g�o�nika odezwa�y si� zgrzyty i piski. Radiooperatorka ci�ko podnosi�a si� z pod�ogi. Wyskoczy�em na pok�ad w poszukiwaniu fachowej pomocy. Zegarek wskazywa� trzeci� nad ranem. Sta�em pod jak�� �cian�, zdezorientowany i zdziwiony, czemu � o tak p�nej porze- � niq le�� jeszcze w swej koi. Statek spa�. Naraz przypomnia�em sobie, �e kogo� szukam, ale nie pami�ta�em po co. Gdzie� zagra�o radio. Wtedy wr�ci�a mi �wiadomo�� ca�ej sytuacji: przed chwil� po raz ostatni w �yciu zobaczy�em to, co po dalekiej burzy jak smutny cie� dawnych lat pozosta�o na morzu i bezw�adnie przep�yn�o obok Tomahawka � wrak Arki, utraconej ju� teraz na zawsze. W g��bi korytarza ukaza�a si� grupa bardzo czym� podekscytowanych ludzi. Marynarz w niebieskiej koszuli spojrza� na mnie i zatrzyma� wszystkich, otwieraj�c usta w niemym okrzyku o takiej mocy, jakby przywo�ywa� kogo� z wielkiej odleg�o�ci. Inni r�wnie� gestykulowali i bezg�o�nie poruszali wargami. Po sekundzie zrozumia�em, dlaczego nie s�ysz� tych g�os�w: zdominowa� je przenikliwy skowyt alarmowy syreny Tomahawka. Nieomal w tym samym momencie pok�ad statku pochyli� si� silnie do przodu. Upad�em na �cian�. Ludzie w korytarzu te� stracili r�wnowag� i sun�c kolejno po �liskiej posadzce, z impetem run�li na mnie. Przywalony ich ci�arem us�ysza�em podwodny grzmot. W "kad�ubie � od rufy do dziobu � przebieg�o g�uche dudnienie, jakby �oskot przewalaj�cej si� tam lawiny. Zapad�a z�owroga cisza. Mi�dzy marynarzami dostrzeg�em dwie pasa�erki. Ogarni�ci panik�, wszyscy szarpali si� wzajemnie bez �adnego sensu. Kto� zada� mi cios kolanem w brod�, kto� inny � my�l�c pewnie o pozostawionej w kajucie kamizelce ratunkowej � wdrapywa� si� pod strom� g�r� pok�adu po moich plecach. Ale ju� by�o za p�no. Ledwie zd��y�em wyczo�ga� si� spod sk��bionych cia� i pomy�le�, �e z Tomahawkiem dzieje si� co� strasznego, gdy drugi pot�ny wstrz�s wyrzuci� nas wszystkich za burt�. Zanim wyp�yn��em na powierzchni� morza, poczu�em na stopie kon-wulsyjny chwyt jakiego� topielca. Drugi rozbitek r�wnie energicznie ci�gn�� mnie z ty�u za w�osy. Kiedy tak obci��ony wynurzy�em si� z wody, rufa Tomahawka � niczym samotny wie�owiec � wznios�a si� prosto ku niebu. Na szcz�cie dla nas, transatlantyk ton�� w bezpiecznej odleg�o�ci. Jego d�ugi kad�ub w czasie kilkunastu sekund zapad� si� w morskiej otch�ani.. Wczesny brzask nie ukaza� �adnego brzegu. Lecz gdy odwr�ci�em g�ow�, odrywaj�c wzrok od �rodka gro�nego wiru, kt�rym ocean zaciera� ostatni �lad po tajemniczej tragedii, u�wiadomi�em sobie, �e przynajmniej my trzej jeste�my uratowani. Nie opodal nas majestatycznie dryfowa�a Arka. Kikuty jej maszt�w tr�ca�y ju� promienie bliskiego wschodu. Na burcie fregaty wisia�a sznurowa drabina. Aby do niej dop�y-na�, musia�em oswobodzi� ramiona, "znowu unieruchomione kurczowymi chwytami obu marynarzy. Wyrywa�em si� im wielokrotnie, nie pojmuj�c, dlaczego ci silni m�czy�ni (moc ich d�oni �wiadczy�a o pe�nej przytomno�ci) nie umiej� w wodzie radzi� sobie sami. Zaton�liby jednak bez mojej pomocy, pcha�em ich wi�c mozolnie przed sob�, przy czym pracowa�em tylko nogami. Z daleka mog�o si� wydawa�, �e statek jest opuszczony, ale gdy podp�yn�li�my bli�ej, sponad burty wyjrza�a g�owa brodatego m�czyzny. � Nie ma miejsc! � zawo�a�. Patrzy� nieprzyja�nie. Nie dowierza�em w�asnym uszom, bo po katastrofie Tomahawka, kt�r� r�wnie dobrze jak i my musia� widzie� z Arki, okrzyk ten trudno by�o zaliczy� do wisielczych dowcip�w, nawet najbardziej ci�kich: wo�a� do nas takim tonem, jak gdyby siedzia� w szalupie ratunkowej, ju� po brzegi wype�nionej rozbitkami. To by� nonsens. A mo�e �art, mimo wszystko? W ka�dym razie s�owa rzucone z pok�adu na nasze powitanie popsu�y mi pierwsz� rado�� z ocalenia i odzyskania Arki. Drabin� oplata�y wodorosty. Wyczerpany holowaniem marynarzy po�lizn��em si� na niej i z powrotem run��em w morze. Spadaj�c z najwy�szego szczebla, uderzy�em kolanem w ko�nierz ostrych muszli, kt�re pier�cieniem opasywa�y stary kad�ub tu� pod powierzchni� wody. Z b�lu pociemnia�o mi w oczach. Dopiero po d�u�szym wypoczynku bez niczyjej pomocy wdrapa�em si� na pok�ad, gdzie moi towarzysze niedoli rozpaczliwymi g�osami dyskutowali z upartym brodaczem. � Powiedzia�em przecie�, �e nikogo nie mog� przyj�� � powt�rzy} twardo, wcale nie speszony widokiem mojej zakrwawionej nogi. � Po prostu: brak wolnych miejsc. Czy mam tu ludzi uk�ada� jak sardynki w puszce? Rozejrza�em si� woko�o: mewy z krzykiem �miga�y mi�dzy uszkodzonymi masztami; tu i �wdzie � wysoko na rejach � fruwa�y strz�py porwanych �agli. Je�eli nie liczy� work�w z piaskiem i stosu ca�kiem niepotrzebnych grat�w � pok�ad (przynajmniej na dziobie) by� zupe�nie pusty. Obserwowa�em bacznie twarz nieznajomego. Sta� w pozie wyra�aj�cej szczere wzburzenie cz�owieka atakowanego przez intruz�w i czeka� w milczeniu, jakby istotnie spodziewa� si� odpowiedzi na swe absurdalrfe pytanie. Nie mia�em si�y wyrzuci� go za burt�; zreszt� postanowi�em 11 spokojnie, �e usun� go ze statku dopiero wtedy, gdy opanuj� b�l rozbitego kolana i gdy w stosowniejszym czasie'rozwik�am tajemnic� jego psychiki: inaczej ta przykra zagadka nie da�aby mi spokoju do ko�ca �ycia. Po wymianie nieprzyjaznych spojrze� dziwacznego stra�nika Arki bez reszty poch�on�a ostra polemika z marynarzami. Nie zauwa�y�, �e oddali�em si� od nich i powoli � mocno kulej�c � odszed�em w kierunku rufy. Ocean by� spokojny, cho� niebo nadal wygl�da�o gro�nie. Kr�g pustego horyzontu oddzieli� lustro wody od chaosu spi�trzonych chmur. Nie zna�em odleg�o�ci do l�du ani kierunku, w jakim nale�a�o szuka� najbli�szego portu. Statek wymaga� gruntownego remontu. Lekki wiatr tarmosi� szcz�tki p��tna, lecz fregaty nie porusza� z miejsca. W takielunku te� rzuca�y si� w oczy szkody wyrz�dzone przez burz�: rozbujane powiewem lu�ne liny pl�ta�y si� wok� nadbud�wek pok�adu. Przez wypaczon� pokryw� luku zajrza�em do zalanej wod� �adowni i dostrzeg�em w niej na p�ce suchy zw�j �aglowego p��tna. Nasun�o mi to my�l o pilnej potrzebie przywr�cenia statkowi pe�nej sprawno�ci. Nier�wnym krokiem kr��y�em d�ugo po znajomych i obcych k�tach. Ka�dy widok budzi� we mnie inne, wywo�ane silnymi podnietami, uczucia, nad kt�rymi .dominowa�a melancholia. Wiele zmieni�o si� tu przez te trzydzie�ci dwa lata. Por�wnywa�em rzeczywisto�� z obrazami powtarzaj�cymi si� we �nie. Niejeden szczeg� zatar� si� ju� w mojej pami�ci, ale nie wszystkie r�nice wynika�y z niszcz�cego dzia�ania czasu. Arka nie by�a tak bardzo stara, jak to sobie ostatnio wyobra�a�em. Co prawda, uwa�ny i wytrwa�y obserwator znalaz�by rdz� pod warstw� �wie�ej farby, jaki� uszkodzony stopie� schod�w czy podejrzany prze�wit w dachu; zwr�ci�by te� pewnie uwag� na wyg�adzone szczerby i zamaskowane dziury, a mo�e nawet ujawni�by w�tpliw� moc kilku spr�chnia�ych desek. Ukryte defekty zdradza�y wiek ca�ej konstrukcji, jednak � po widocznych niemal wsz�dzie pracach ciesielskich � by�a to w sumie nie tyle moja, okaleczona przez czas, fregata, ile do�� jeszcze nowy (chocia� rozbity ubieg�ej nocy), przebudowywany wielokrotnie i w wielu fragmentach obcy mi ju� teraz statek. Przechodz�c powt�rnie obok luku zalanej �adowni, zauwa�y�em z niepokojem, �e poziom wody powoli w niej ro�nie. Potop ten nie by� wi�c skutkiem przelania si� przez luk jakiej� wysokiej fali, o�czym pomy�la�em za pierwszym razem. Kad�ub gdzie� przecieka�. Trzeba by�o znale�� p�kni�cie i uszczelni� je, gdy� inaczej � w czasie kilkunastu godzin � statek m�g� p�j�� na dno. B�l kolana nie pozwala� mi na wykonanie tej pracy. Patrzy�em na such� �cian�, obserwuj�c bezradnie, jak woda pnie si� po niej systematycznie � milimetr za milimetrem. Naraz � w ciszy przerywanej krzykami mew � us�ysza�em dono�ne 12 nawo�ywania i �miechy. Najpierw zdziwi�o mnie to, a gdy u�wiadomi�em sobie, co z tego wynika � bardzo ucieszy�o: spotkany na dziobie wariat nie by� wi�c jedynym mieszka�cem Arki. Przed wej�ciem do mesy zobaczy�em kilkunastu ludzi. Przyjrza�em si� im z uwag�, ciekaw, jak sp�dzaj� czas po burzy, czas przegl�du i naprawy, bo przecie� nale�eli do za�ogi ton�cego jachtu. W og�lnym zarysie przypomina�o to malownicze wczasy. Marynarze wypoczywali czynnie lub biernie, w zale�no�ci od kondycji lub temperamentu, ale w�r�d m�czyzn by�y te� kobiety, zapewne pasa�erki pechowego rejsu, i od nich rozpocz��em kr�tki przegl�d barwnej grupy, kt�ra zgromadzi�a si� na rufie. To w�a�nie one tak ha�asowa�y. Ubrane niedbale w pi�amy b�d� szlafroki, jakby wsta�y prosto z koi, by�y o�ywione jakim� b�ahym sporem i spacerowa�y wok� zapasowej kotwicy. Na linie zwisaj�cej z rei, tu� nad g�owami tej weso�ej paczki, hu�tali si� beztrosko dwaj p�nadzy Indianie; dwaj inni � nieprzytomni ju� o tak wczesnej porze � spali na pok�adzie obok pustej butelki. By� tam jeszcze jeden czerwono-sk�ry, najstarszy; wyra�nie stroni� od ca�ego towarzystwa. Wsparty o burt� zagl�da� przez okno mesy, sk�d s�ycha� by�o brz�k sto�owych naczy�. Mia� zniecierpliwion� min� i zajmowa� si� puszczaniem dymu z fajki. Kucharka �lamazarnie nakrywa�a do �niadania, za� na beczkach ustawionych przy pokrywie luku siedzieli z kartami w d�oniach czterej biali marynarze. Kibicowa�o im kilka zaspanych kobiet. Zapyta�em palacza, co to wszystko znaczy. Temat bardzo go poruszy�: a� fajka ze z�o�ci zadr�a�a mu w z�bach. Odpowiedzia�, i� protest m�j rozumie i solidaryzuje si� z nim, lecz skargi w sprawie op�nionych posi�k�w nale�y zg�asza� bezpo�rednio u szefa kuchni. Pomy�la�em o bia�ych marynarzach. W chwili, kiedy podszed�em do graj�cych w karty, jeden z nich, oty�y m�czyzna w okularach, po�piesznie zerwa� si� z miejsca i u�miechni�ty �yczliwie poda� mi r�k�. Podczas gdy wita�em si� z pierwszym, drugi marynarz (mia� na sobie ciasno zasznurowany korkowy pas ratunkowy, a na g�owie zakrwawiony banda�), jakby dla kontrastu z przyjaznym zachowaniem tamtego, zmierzy� mnie wrogim spojrzeniem i prowokacyjnie splun�� za burt�. Zdumiewaj�ca v tu by�a przesada, z jak� ci nieznajomi okazywali mi swoje uczucia: nie odezwa�em si� jeszcze, a ju� w�r�d cz�onk�w za�ogi znalaz�em potencjalnego przyjaciela i wroga. Potencjalny przyjaciel nie przerywa� gry w karty, ale ze swego miejsca na beczce bacznie mi si� przygl�da�. Po chwili spostrzeg�em, �e to nie ja tak bardzo go zainteresowa�em, tylko moja kiesze�, wypchana drobiazgami uratowanymi z kajuty Tomahawka. Gra� nieuwa�nie i dop�ty traci� lewy, a� po s�usznym komentarzu partnera od�o�y� karty, jakby si� obrazi�, i podszed� do mnie, zapraszaj�c do innego k�ta. 13 W cichej rozmowie o sytuacji na statku nie kwestionowa� moich zarzut�w, co wi�cej � podwaja� ich wag� z oburzeniem na �tego rodzaju ba�agan". Nazywa� si� Tony Rayt. Jak na prostego marynarza, by� podejrzanie grzeczny, nawet zanadto mo�e, bo wcale nie kl�� i nadu�ywa� zwrotu: �Tak jest, prosz� pana". W tych okularach i ze znaczn� tusz� nie wyobra�a�em go sobie na rei. Po kr�tkim om�wieniu najpilniejszych spraw bez s�owa wskaza� paczk� papieros�w zaklejon� w �rodku przezroczystej torby. Wyci�gn��em z kieszeni ca�y sw�j maj�tek Kiedy podawa�em ogie�, zauwa�y� banknoty i spyta� uprzejmie, czy skromn� po�yczk� m�g�bym pom�c mu w potrzebie. Mog�em. Przyj�� jeden banknot i by zmieni� temat, o�wiadczy�, �e kapitan statku w zasadzie do niczego ich nie zmusza. � I nie wydaje wam �adnych polece�? � spyta�em z niedowierzaniem. � �adnych. Chocia�, je�li mam by� �cis�y... Bywa, �e kiedy wychodzi z mesy, odwraca si� do nas i wo�a: �Trzymajcie si�, ch�opcy!" � To ju� jest co�! � Zreszt� widujemy go bardzo rzadko, bo na og� nie opuszcza swej kajuty. Czasami zaszczyca nas kr�tk� wizyt� na pok�adzie. � A jak si� wtedy zachowuje? � Zwyczajnie. � To znaczy zap�dza was do roboty. � Bynajmniej. Milczy i tylko rozgl�da si� badawczo. � Lecz kiedy spostrzega, �e statek gnije w bezruchu lub. jak po ubieg�ej nocy, po prostu tonie � wymy�la wam pewnie 'od darmozjad�w i os��w? � Przeciwnie: �Czemu bez potrzeby biegacie wci�� po pok�adzie?" � pyta. Albo: �Oficerowie znowu skar�yli si� na ha�asy. Czy nie mo�ecie spa� przynajmniej w nocy?'* � S�owem, kapitan nie gniewa si� na.was za bezczynno��, prosi tylko o zachowanie spokoju i ciszy. � Jest to jego wizytowa p�yta. Zrozumie pan wszystko, gdy wreszcie wyja�ni�, jaka idea kieruje kapitanem od pocz�tku tej dziwnej podr�y. Ot� jest on przekonany, �e nasz rejs zadecyduje o losie ca�ego �wiata. Rayt zdj�� okulary, przetar� je spokojnie i dopiero wtedy mrugn�� porozumiewawczo. Mimo wszystko by�em zaskoczony: wiadomo�� o szale�stwie obecnego kapitana Arki przynosi�a proste rozwi�zanie zagadki jego post�powania, nie t�umaczy�a jednak, dlaczego za�oga bez �adnego sprzeciwu godzi si� na pewn� zgub�. Czy dzia�a� tu mechanizm �lepego pos�usze�stwa? Na my�l o tym ostatecznie straci�em panowanie nad sob�. Czas ju� by� najwy�szy podj�� m�sk� .decyzj� i zaprowadzi� tu nowy porz�dek. 14 Najpierw mianowa�em Rayta pierwszym oficerem Arki. Nominacje przyj�� z zadowoleniem. Poniewa� po prze�yciach'! trudach ostatniej nocy, a zw�aszcza z powodu rosn�cego b�lu kolana ledwie trzyma�em si� na nogach, poleci�em mu, by sam jak najszybciej dobra� sobie do pomocy drugiego oficera i nowego bosmana. Nast�pnie kaza�em obudzi� �pi�cych Indian, wyszed�em na �rodek rufy i zwracaj�c si� do wszystkich, �zar�wno pasa�er�w, jak i marynarzy, powiedzia�em dono�nym g�osem, jak si� nazywam, sk�d przyby�em, co tutaj zobaczy�em, jakim b�lem przejmuje mnie op�akany stan fregaty, czego oczekuj� od za�ogi i wreszcie � �e jako dawny .w�a�ciciel Arki, wobec umys�owej niepoczytalno�ci jej obecnego kapitana, w krytycznej chwili1 obejmuj� dow�dztwo nad statkiem. Powiedzia�em to wszystko jednym tchem i oczekiwa�em reakcji. Kobiety stoj�ce w grupie s�uchaczy, przy pierwszych moich s�owach rozgadane jeszcze i nieuwa�ne, po ostatnim o�wiadczeniu umilk�y raptem, a wtedy dwaj Indianie, kt�rzy dot�d ko�ysali si� w g�rze pod rej�, zaintrygowani panuj�c� cisz� zeskoczyli na pok�ad z wielkim ha�asem i zastygli w dynamicznych pozach, patrz�c pytaj�co to na kobiety, to w stron� bia�ych marynarzy, to zn�w na siebie wzajemnie. Wida� nie mogli zorientowa� si� w sytuacji, lecz czuli jej nie roz�adowane napi�cie, bo gdy jeden tr�ci� r�k� swego odwr�conego koleg�, by mu mnie wskaza�, drugi � w przekonaniu, �e tamten wzywa go do dalszych igraszek � natychmiast zdzieli� go pi�ci�, co z kolei pierwszego sk�oni�o do b�yskawicznego rewan�u. I tak brykali w kr�gu milcz�cych widz�w, bez reszty poch�oni�ci wymiana lekkich cios�w, i gonitw�, kt�ra wkr�tce potoczy�a si� zgodnie z zasadami niewinnej zabawy w berka. Biali marynarze bez komentarza powr�cili do przerwanej gry w karty. Zwr�ci�em si� do m�czyzny z banda�em na g�owie, wskazuj�c jego ratunkow� kamizelk�: < � Czy ten str�j uratuje ci �ycie, kiedy statek p�jdzie na dno? � Niewykluczone, panie uzurpatorze � odpar� nonszalanckim tonem. � Ale na dno p�jdzie najpierw nasz nowy dezerter, bo karcer jest pusty, a doktora Ostarholda nie tak �atwo wyprowadzi� w pole. S�ysz�c nie�mia�e chichoty kobiet, z bezczeln� min� odwr�ci� si� do nich, zach�cony i jakby ju� pewien poparcia koleg�w, kt�rych twarze r�wnie� przybiera�y rysy pow�ci�gliwej kpiny. � Dezerter? � spyta�em. Rozejrza�em si� woko�o w poszukiwaniu wyja�nienia zagadki. � Nie wiem, kogo masz na my�li, ale mniejsza o to. Wi�c na statku, jest lekarz. Dobrze, �e wspomnia�e� o nim, bo b�dzie mi dzisiaj potrzebny. Niech razem z kapitanem przyjdzie do mojej kajuty. Nale�a�o go jeszcze zgromi� za buntowniczy zwrot,,panie Uzurpatorze", . ' 15 kt�rym bez os�onek zakwestionowa� moje prawo do Arki. W atmosferze og�lnej apatii, wywo�anej szale�stwem kapitana, takie przejawy niclojalno�ci w stosunku do kogo�. kto pr�buje opanowa� gro�n� sytuacje, trzeba by�o t�umi� w zarodku. Zanim jednak u�wiadomi�em sobie, jak wiele ryzykuj� i do czego wkr�tce doprowadzi� mo�e zlekcewa�enie niebezpiecznego prowodyra, z mesy odezwa� si� gong na �niadanie. Na ten sygna� wszyscy ruszyli do sto��w, potr�caj�c mnie po drodze z impetem i tak oboj�tnie, jakbym w og�le nie istnia�. Mog�o si� wydawa�, �e nikt ju� nie pami�ta tre�ci mojego wyst�pienia, a najmniej przejmowa� si� nim cz�owiek w korkowym pasie ratunkowym: otoczony ponurymi marynarzami pr�bowa� rozweseli� ich g�upim �artem na temat katastrofy Tomahawka. Ludzi tych nic nie obchodzi�a tragedia transatlantyku. Jedli z wielkim apetytem. .lak zauwa�y�em, porcje by�y tu ograniczone i nawet kaw� (pewnie z powodu braku wody) kucharka ka�demu odmierza�a sprawiedliwie. W oczekiwaniu na czyje� �yczliwe spojrzenie jeszcze przez chwil� sta�em przed otwartymi drzwiami mesy, g�odny, ale ju� zdecydowany odej��. �Karcer jest pusty" � przypomnia�em sobie. Lecz kto jest dezerterem? Nie mia�em zamiaru pyta�. By�by to kolejny b��d taktyczny, gdybym teraz usiad� z nimi, aby tego si� dowiedzie�. Poniewa� nie zdoby�em autorytetu, narazi�bym si� na nowe kpiny. Musia�em najpierw odzyska� si�y i sprawie bezpiecze�stwa statku zjedna� co najmniej kilku zwolennik�w, niepos�usznego marynarza mog�em, za� poskromi� przy innej okazji. Os�abiony z�ym samopoczuciem zszed�em powoli po schodach, przy czym ka�dy stopie� informowa� m�j system nerwowy o coraz gorszy-m stanie kolana. Po kr�tkim odpoczynku omin��em dziwn� tu przeszkod� w postaci inwalidzkiego w�zka i z bij�cym sercem zatrzyma�em si� przed drzwiami mojej starej kajuty. Tak silnie czu�em si� zwi�zany z przesz�o�ci� sp�dzon� na fregacie, �e nie mia�em odwagi tam wej��. Wraca�em tu przecie� my�lami przez trzydzie�ci dwa lata! Po rozczarowaniach doznanych na pok�adzie obawia�em si� kolejnej przykrej niespodzianki. W d�ugim korytarzu �atwo pomyli� mieszkanie, zw�aszcza gdy jest ich wiele i kiedy dom odwiedza si�'po tylu latach. Zmienione numery nic mi nie m�wi�y, jednak � kieruj�c si� ocen� odleg�o�ci od schod�w � otworzy�em w�a�ciwe drzwi i zapali�em �wiat�o w kajucie. Przez chwil� patrzy�em do wn�trza z wahaniem pe�nym nieufno�ci, obudzonej widokiem kilku obcych mebli, a� nagle � dostrzeg�szy pod �cian� znajome p�ki, a na nich moje stare rzeczy � wykrzykn��em triumfalnie. Czy� to nie graniczy�o z cudem, �e- te drogocenne pami�tki przetrwa�y na Arce ca�e jej burzliwe dzieje* jakby >w oczekiwaniu na m�j dzisiejszy powr�t! * Dotar�em do nich, skacz�c na lewej nodze, gdy� prawe kolano reago- 16 wa�o ostrym b�lem przy ka�dej pr�bie postawienia stopy na pod�odze. Nie wszystko ocala�o, ale i tak by�em wdzi�czny nowej za�odze, bo kto� m�g� te skarby jak �mieci wyrzuci� po prostu za burt�. Pochylony nad nimi zapomnia�en\o swej powa�nej kontuzji. W skrzyni pod p�kami znalaz�em reszt� ch�opi�cego arsena�u. Z�e traktowanie najgorzej znios�y modele samolot�w. Podczas przegl�dania zakurzonych ksi��ek i dziecinnych gier, pude�ek z r�nymi drobiazgami, zbieranymi kiedy� z takim przej�ciem, pie�ci�em w sobie s�odk� my�l o szcz�ciu tamtych lepszych czas�w. Blade wspomnienia nabra�y kolor�w, gdy spr�bowa�em uruchomi� mechaniczne zabaw-ki. Jednak ta infantylna redukcja rzeczywisto�ci do skromnych granic minionego �wiata po chwilach radosnego wzruszenia przynios�a mi w ko�cu przykry niepok�j. Wkr�tce odczu�em silne wzmocnienie tego nienaturalnego stanu. Bezprzedmiotowy kryzys pot�gowa� si� lawinowo. Nie umia�em okre�li� jego przyczyny, bo to by� l�k fizyczny, szybkie bicie serca, brak powietrza, trudne do opanowania dygotanie n�g i dr�twienie d�oni, bolesne napi�cie wszystkich nerw�w z o�rodkiem wstr�tnego skupienia w, klatce piersiowej, sk�d parali�uj�ce, z�e samopoczucie rozchodzi�o si� po ca�ym ciele. Zanim ust�pi�y te dziwne objawy, przez kilkana�cie minut (a raczej godzin, z subiektywnego punktu widzenia) nie pojmowa�em, co si� ze mn� dzieje. Czy� zwyk�y smutek lub nastr�j melancholii, do jakiego prowadz� wszelkie powroty do miejsc na zawsze utraconych, pr�by pokonania czasu w poszukiwaniu cieni�w przesz�o�ci i nie spe�niona potrzeba zmaterializowania ich mog�y da� efekt w postaci wstrz�su a� tak dramatycznego? Nigdy o tym nie s�ysza�em. By�a to'wi�c jaka� panika organizmu, bezpo�rednio niczym przecie� nie zagro�onego, fizjologiczna w swej istocie reakcja na co�, czego nie umia�em wskaza�, ostry atak l�ku fizycznego, ajnie psychiczny strach .przed przysz�o�ci�, kt�rej wcale si� nie ba�em. 2 �Arka Do po�udnia nie mog�em zasn��. Cho� czu�em si� lepiej, przeszkadza�y mi odg�osy spoza �cian i pe�ne sprzeczno�ci rozmy�lania o sytuacji na statku. Snu�em te� r�ne przypuszczenia wok� swej nocnej przygody, pr�buj�c dociec przyczyny nag�ej katastrofy Tomahawka. Wreszcie, wyczerpany nadmiarem prze�y� ostatniej doby, rozwiesi�em ubranie na por�czy krzes�a i po�o�y�em si� do koi. Tak min�a reszta dnia, gdy� spa�em do p�nego wieczora, kiedy � zamiast oczekiwanego kapitana i lekarza � do kajuty wesz�a jaka� m�oda Indianka. 'Rano nie widzia�em jej na pok�adzie. Nosi�a d�ugie warkocze kontrastuj�ce czerni� z bia�ym p�aszczem. Powiedzia�a, �e nazywa si� Anga. Przysz�a z poleceniem doktora, abym niezw�ocznie przeprowadzi� si� do innej kajuty, gdzie ju� przygotowano dla mnie bardziej odpowiednie miejsce. Jak na moje poczucie humoru, ten okr�towy lekarz by� zanadto bezczelny. Zaskoczony jego ��daniem j�kn��em z b�lu przy pierwszej pr�bie poruszenia praw� nog�: nie mog�em zgi�� jej w kolanie, kt�re by�o okropnie sine i spuchni�te. Mimo rozdra�nienia spyta�em uprzejmie, dlaczego mia�bym przenie�� si� gdzie indziej, skoro tutaj jest mi do�� wygodnie. Czy choremu nie nale�� si� jakie� szczeg�lne wzgl�dy? Zreszt� nie musia�em nikogo o nic prosi�: jako dawny w�a�ciciel Arki i obecny jej dow�dca mia�em prawo do* wyboru kajuty wed�ug swego uznania. Dziewczyna postawi�a na stole tac� z kolacj�. Min� mia�a niepewn�. Swoj� pro�b� o zaj�cie wskazanego ��ka t�umaczy�a konieczno�ci� zachowania porz�dku w planie zakwaterowania. Przecie� to niecona decyduje o wszystkim, wi�c m�g�bym jej nie utrudnia� pracy. Jest tylko piel�gniark� i musi s�ucha� lekarza, kt�ry choremu kaza� zamieszka� w ,,�semce". M�wi�a o sali zbiorowej, co rozgniewa�o mnie ostatecznie. Patrzy�em na ni� z gor�czk� w oczach. Nie mia�em zamiaru rusza� si� z miejsca. Co by si� sta�o z moimi zabawkami, kt�re tu le�a�y w zasi�gu r�ki? Rzecz prosta, w obawie przed g�upimi uwagami nic pos�u�y�em si� tym argumentem. Przywi�zanie do starych rzeczy � to' by�a moja osobista pasja. Nie musia�em zwierza� si� jej zaraz ze swej duchowej udr�ki. Zapyta�em, czy dotar�a ju� do nich wiadomo��, �e od rana jestem kapitanem statku. Owszem� Wi�c czemu pan doktor udaje p�g��wka? Wszak gdyby nie zlekcewa�y�^tego istotnego faktu, nie kaza�by skierowa� mnie do okr�towej izby chorych, w kt�rej pewnie wszyscy pijacy, zwleczeni przez Rayta z pok�adu w ramach nowej dyscypliny, oraz uczestnicy gry w berka, poturbo- 18 ' wani podczas swawolnych igraszek, marynuj� si� teraz leniwie jak �lcd/.ie w ciasnym s�oiku. Jaki� to porz�dek nie pozwala odr�ni� doktorowi swego rannego zwierzchnika od szeregowego pacjenta? Najbardziej zirytowa�y mnie s�owa-,.porz�dek w planie zakwaterowania" wypowiedziane z urz�dowym spokojem, akurat tu\aj � na ton�cym statku, gdzie rozmieszczenie ludzi we w�a�ciwych numerach wa�niejsze by�o wida� od ich �ycia. Przez ca�y czas, kiedy si� z�o�ci�em, dziewczyna zbiera�a z pod�ogi i uk�ada�a na p�kach moje porozrzucane zabawki. Gdy wychodzi�a, poinformowa�em j� spokojnie, �e na lekarza b�d� czeka� w swej kajucie. Kilka minut p�niej, ledwie pomy�la�em: �Wi�c i piel�gniark� tu zatrudnili", wr�ci�a po wizycie u doktora Ostarholda. Niestety, lekarz nie m�g� mnie dzisiaj zbada�, poniewa� zajmowa�a go pilna operacja. Anga przynios�a kartonik z aspirynami. Na rozbite kolano za�o�y�a Opatrunek. Po zabanda�owaniu spuchni�tej nogi poda�a mi termometr. Czeka�a w milczeniu, a� zmierzy�em temperatur�. Mia�em trzydzie�ci dziewi�� i sze��! Opuszczaj�c kajut� zapyta�a, czy czego jeszcze nie potrzebuj�. Tak. Przed �mierci� chcia�em si� widzie� z by�ym kapitanem statku i dowiedzie� si� od niego, w jaki spos�b nasz tuzinkowy rejs m�g�by zadecydowa� o losach ca�ego �wiata. Niech mi to sam powie, je�li protestuje przeciwko diagnozie postawionej mu przez za�og� w opaiciu o plotki. Poprosi�em, aby go tu zaraz przyprowadzi�a. Nie by�a zachwycona tym pomys�em. Czy nie lepiej zaczeka� do czasu, a� spadnie mi gor�czka? Na wyleczenie grypy potrzeba tygodnia. Zreszt� dobrze, mo�e jutro lub za kilka dni spr�buje, chocia� spe�nianie tego rodzaju �ycze� nie nale�y do jej obowi�zk�w. Z kapitanem nigdy nie rozmawia�a, bo jest on bardziej zaj�ty ni� doktor. Nie przyjmuje nikogo u siebie, a .do jadalni zagl�da niezwykle rzadko, wi�c trzeba mie� wielkie szcz�cie, �eby go tam spotka�. W �yciu codziennym za�ogi wcale nie bierze udzia�u. Trudno jej by�o powiedzie�, czym w�a�ciwie si� zajmuje; w ka�dym razie ma na g�owie sprawy znacznie wa�niejsze od problem�w, jakie zwykle nurtuj� pacjenta. � Dlatego nie wyobra�a�a sobie reakcji kapitana na wezwanie do chorego, kt�remu powinien wystarczy� lekarz. Zreszt� za�artowa�efn chyba, m�wi�c o swojej �mierci. Oczywi�cie, nie chcia�aby lekcewa�y� stanu mojej nogi, ale � gdyby nawet ko�� by�a p�kni�ta � przecie� nie umiera si� z powodu takiego g�upstwa! Ca�y nast�pny dzie� przele�a�em na koi w swojej kajucie. Wysoka gor�czka i b�l nogi nie pozwala�y mi zaj�� si� czymkolwiek. 19 Pr�bowa�em czyta� ksi��k�, jedn�, potem drug�, wreszcie si�gn��em po stare komiksy, ale r�wnie� i nad nimi nie zdo�a�em si� skupi�: nic nie odwraca�o mojej uwagLod natr�tnych my�li o sytuacji na Arce. Troska ojej uszkodzony kad�ub, o wyczerpane zapasy wody i �ywno�ci, nieobliczalna oboj�tno�� marynarzy wobec realnego zagro�enia i niepewno��, czy Rayt zdo�a� ich zmobilizowa� � wszystko to, a zw�aszcza wspomnienie lekcewa��cego tonu w g�osie piel�gniarki, gdy m�wi�a, �e lekarz pacjentowi powinien tu wystarczy�, poch�ania�o mnie bardziej od ka�dej lektury i przez ca�y dzie� zak��ca�o mi spok�j. Czas ten odmierza�y regularne odwiedziny Angi. Taca z kolejnymi posi�kami coraz bardziej chwia�a si� w jej r�kach. Ocean by� niespokojny: czu�em ko�ysanie i s�ysza�em uderzenia fal o burty statku. Za �cianami co� si� nieustannie dzia�o. Czeka�em na lekarza i na kapitana, lecz do wieczora �aden z nich nie z�o�y� mi wizyty. Kapitanowi darowa�em, bo wariata te� w ko�cu mo�na by�o zrozumie�, przy czym wcale nie mia�em zamiaru pe�ni� s�u�by pod jego dyktando. Ostarhold za� m�ci� si� pewnie za niepos�usze�stwo w sprawie przeniesienia do ,,�semki". Po nie przespanej nocy w po�udnie trzeciego dnia choroby zobaczy�em w drzwiach swego pierwszego oficera. Rayt przyszed� na moje ��danie, przekazane mu przez Ang�, kt�ra wracaj�c z nim, przynios�a mi obiad. Nowy oficer mia� uroczyst� min�: �yczy� kapitanowi szybkiego powrotu do zdrowia. S�ysz�c skarg� Angi, �e szef nie ma apetytu, wyrazi� g��bokie ubolewanie, a gdy podsun��em mu sw�j talerz, usiad� szybko i bez ceremonii zabra� si� do jedzenia. Zaraz spyta�em go o przeciek w �adowni, gdy� Anga nie ,,w tej sprawie" nie umia�a mi powiedzie�. � Zlikwidowany � odpar� w zamy�leniu. Odetchn��em z ulg�. � Czyli �e natychmiast musicie przyst�pi� do wylewania wody. W przeciwnym razie ka�da wi�ksza fala mo�e nas zatopi�. Potwierdzi� skinieniem g�owy. � Ale dlaczego pr�nowali�cie przedwczoraj, kiedy ocean by� spokojniejszy? Zanim si� odezwa�, prze�kn�� kilka �y�ek owsianki, z apetytem smakuj�c to dietetyczne danie. � Panie kapitanie... Ludzie skar�� si� na brak witamin w postaci �wie�ych warzyw i owoc�w. Czuj� si� os�abieni. Czy jest jaka� nadzieja? � Kpisz sobie ze mnie? � Przepraszam. Musia�em zapyta� o to w imieniu za�ogi. � A ja ci� pytam o przyczyn� lekkomy�lnego op�nienia, bo teraz - to jest najpilniejsza sprawa. Dobrze, �e� ich w ko�cu !zagna� do roboty. 20 Lecz skoro ju� potop zosta� zatrzymany, trzeba si� zaj�� opr�nianiem �adowni, a w tym celu nale�y uruchomi� pompy. Mrukn�� co� �ciszonym g�osem i wr�ciwszy do owsianki, jad� j� powoli z takim wyrazem skupienia na twarzy, jakby wa�y� w my�lach, gdzie w moim rozumowaniu tkwi zasadnicza luka. � Tak � westchn�� wreszcie do samego siebie. � Nic z tego. � Czy widzisz tu jak�� trudno��? � W zasadzie nie. � Wi�c o co ci chodzi? � O marynarzy � Mnie te�! Nie chcia�by� chyba pos�a� wszystkich na dno? � Na'dno... � powt�rzy� po d�ugim namy�le, niezdecydowany, co z tym fantem zrobi�. � Jasne, �e tam nikogo nie mam zamiaru posy�a�. � Mimo to �jak mi si� wydaje � nie jeste� przekonany, czy powiniene� przekaza� za�odze moje polecenie i dopilnowa�, by je wykona�a! Wi�c co proponujesz? Rozejrza� si� sennie po �cianach kajuty. Naraz wsta�, podni�s� z p�ki warcaby i wr�ci� z nimi do sto�u. � Zagramy? � spyta� pojednawczym tonem. Przez chwil� czu�em, �e mnie krew zalewa. � S�uchaj no, Rayt! � sykn��em, z trudem panuj�c nad sob�. � Jeszcze przedwczoraj robi�e� wra�enie do�� rozgarni�tego marynarza. I tylko dlatego � z pe�nym zaufaniem do twych okular�w � powierzy�em ci to odpowiedzialne stanowisko. Przez dwie doby, czekaj�c tu w gor�czce na jak�� wiadomo�� z pok�adu, wi�za�em z twym awansem wiele nadziei. Dzisiaj ledwie ci� poznaj�. Po tej bezprzedmiotowej, wi�c g�upiej rozmowie, kt�r� starasz si� rozwlec do niesko�czono�ci, nerwy p�kaj� mi jak przeci��one struny. Wynika�oby z tego, �e m�j uk�ad nerwowy jest delikatniejszy lub raczej wra�liwszy od waszych system�w alarmowych, wcze�niej dostrzega niebezpiecze�stwo i dra�ni go wszelki brak wyobra�ni, a zw�aszcza tw�j grubosk�rny spok�j. Co gorsze, mam ju� podstawy, b>Lw�tpi�, czy�cie t� dziur� w og�le zatkali! Czy cz�sto jeste� taki rozklejony, nieobecny... bo ja wiem jaki? j Wyci�gn��em si� swobodniej w koi, odpr�ony tym szczerym kazaniem, kt�re mog�o mnie pozbawi� jedynego na statku sprzymierze�ca. � Szefie... � zacz�� z wahaniem. � Co si� tyczy mojego rozkoja-rzenia, ma pan s�uszno��. Istotnie, nie jestem dzisiaj w najlepszej formie. I dlatego z g�ry przepraszam za kolejny zgrzyt w naszych stosunkach, je�li �le oceniam sytuacj� i gdyby pan teraz, po mojej uwadze, zapewne zbyt �mia�ej lub po prostu g�upiej, znowu poczu� si� dotkni�ty. Musz� to jednak wreszcie powiedzie�, cho�bym mia� pana jeszcze raz rozgniewa�, 21 bo inaczej mo�e nigdy nie wykorzystamy tej szansy. Oto w czym rzec/: operuj�c g�adko takimi zwrotami, jak �trzeba si� zaj��" lub ,,w tym celu nale�y", zapomina pan wygodnie, �e to nie my dwaj fatygowa� si� b�dziemy przy pompach i na rejach,,gdy� ja r�wnie� jestem chory, tylko oni � ci dziwni ludzie. V � Ach, ci dziwni ludzie! � wykrzykn��em ironicznie. � Przedwczoraj na pok�adzie rzuci�em ju� okiem na to ich wyszukane dziwactwo: alkohol do �witu, gra w karty, beztroskie chichoty i inne szczeni�ce'igraszki. Czy po tak tuzinkowych zaj�ciach poznaje si� enigmatycznego cz�owieka? Doszukujesz si� w nich osobliwo�ci i pie�cisz si� z nimi, widz�c co� niezwyk�ego w braku wyobra�ni i w pospolitym lenistwie. � Niech go pan nie lekcewa�y! Lenistwo podniesione do pot�gi, kt�ra parali�uje instynkt samozachowawczy, przestaje by� pospolite. Zreszt� ten stan nie ma nic wsp�lnego z brakiem ochoty do pracy. � Pr�bujesz mnie nastraszy� g�upim przypuszczeniem, �e oni nie dbaj� o swe w�asne �ycie? � Nie widzia� pan ich jeszcze przy innych zabawach. Teraz w zatopionej �adowni na dziobie urz�dzili sobie basen. � Powa�nie to m�wisz? � P�ywaj� tam i nurkuj� jak ryby w akwarium i jak one s� g�usi na wszelkie argumenty. A s�ysza� pan wrzaski? � Kiedy? - ' _ � O r�nych porach dnia i nocy. � Tak. Co to za ha�asy? � Podczas choroby nie powinienem martwi� pana takimi plotkami, ale lepiej, aby�my obaj mieli si� tu na baczno�ci. Spojrza� na drzwi. � Wychodzisz? � spyta�em, gdy znika� w korytarzu. � Nie � szepn��. � Odrobina ostro�no�ci nigdy nie zawadzi. � Wr�ci� i zbli�y� mi usta do ucha. � Ten statek,to pu�apka: o�rodek osobliwej ka�ni! Tutaj przeprowadza si� na ludziach jakie� podejrzane operacje. � Nie ple� bzdur! ' Pchn��em go w twarz palcami rozwartej d�oni. � I zbrodnicze eksperymenty! � dorzuci� z dala �ciszonym g�osem. � Wariat. Serio wierzysz w te brednie? � Nie ma dymu bez ognia. Dziwi to pana, �e takie do�wiadczenia prowadzi si� na pe�nym morzu, w pustych rejonach oceanu, a nie gdzie� pod bezcieniowymi lampami miejskiego laboratorium*;? A czy ludob�jcy dzia�ali kiedykolwiek jawnie? Widocznie potrzeba im �cis�ej izolacji i r�wnocze�nie swobody mane^wru w drodze do ponurego celu, do kt�rego 22 zmierzaj�, p�ywaj�c mi�dzy swymi tajnymi bazami pod parasolem � malowniczych) �agli, wi�c pod pozorem niewinnego rejsu. W bezpiecznym cieniu tej bia�ej maski co� tu nieustannie knuj�, ale chyba nie wszystko do�� g�adko im idzie. Nie ma si� czemu dziwi�, bo te� i rozwi�zanie problemu, jaki sobie postawili, na szcz�cie dla nas wcale nie jest �atwe. Teoretycznie... � Czekaj. Dlaczego nie m�wisz ja�niej, w czym tkwi ca�y problem i kto go tu rozwi�zuje? � Kto? Wkr�tce wszystkim przestanie pan ufa�. Co za� si� tyczy problemu, to jest on fundamentalny. Przecie� od zarania dziej�w zawsze kogo� nurtowa�o praktyczne pytanie, jak w cz�owieku pokona� i zdusi� jego pragnienie �ycia. Kiedy� zadania tego rodzaju rozwi�zywano wed�ug wskaz�wek klasycznej psychologii i przez wieki osi�gano dostatecznie dobre efekty. Wiadomo, �e mi�o�� �ycia mo�na wyprze� nienawi�ci� do niego lub wstr�tem. Nienawi�� do w�asnego �ycia trudno jest spowodowa� bez fizycznych lub psychicznych tortur. Natomiast aby w cz�owieku wywo�a� wstr�t do �ycia, nale�y mu tylko t� pi�kn� mi�o�� maksymalnie czym� obrzydzi�. W tym celu powszechnie stosowano p�yn � niezwykle ohydnym zapachu, kt�rym zwierz�ta zwane tch�rzami pos�uguj� si� w samoobronie. Oczywi�cie, delikwenta opanowanego nag�ym pragnieniem �ycia wcale takim p�ynem nie trzeba by�o pryska�: wystarczy�o podsun�� mu przykr� my�l, �e z jego uczucia bije tamten paskudny od�r, i wstr�t do �ycia natychmiast bra� w nim g�r� nad szczer� mi�o�ci�. Skuteczno�� metody tak drastycznych skojarze� sprawdzi� mogli gitowcy, na przyk�ad w oknie jakiego� wie�owca, gdzie podczas psychologicznego pojedynku dop�ty dr�czyli si� wzajemnie � szermuj�c oskar�eniami o tch�rzostwo � a� s�abszy z nich wybiera� przepa��, czym sobie dawa� dow�d wi�kszej odwagi, nam za� � mniejszej odporno�ci na perfidne sugestie. � Zastan�w si�, dok�d zmierzasz. Czy�by� g�osi� pochwa�� tch�rzostwa? Rzuci� mi kr�tkie spojrzenie, powa�ne i przenikliwe, jakby co� go zaskoczy�o i musia� sprawdzi�, czy w wyrazie mojej twarzy nadal dominuje ironia. . � Wcale jej nie g�osz�. Zdarzaj� si� przecie� takie przypadki, kiedy strach obezw�adnia kogo� i ka�e mu zaniecha� wszelkiej obrony. Lecz przejaw niemocy w obliczu zagro�enia, kt�re mo�na usun�� odpieraj�c atak � czyli faktyczne tch�rzostwo, a uczucie wrogo�ci do programowej pogardy �ycia, z jak� mamy do czynienia na naszym pok�adzie � to zupe�nie co innego. Bo musi pan wiedzie�, �e tutaj, w sytuacjach stresowych, celowo wywo�ywanych przez oficer�w... szkoli si� ludzi do pilotowania �ywej torpedy nowego typu! . ' 23 Ostatni� informacj� przekaza� mi metalicznym szeptem bezpo�rednio do samego ucha. Kiedy wyprostowa� si� z g��bokiego sk�onu nad koj�, popatrzy�em na niego uwa�niej i ju� bez lekcewa��cego u�miechu. O ile dot�d nik�y cie� prawdopodobie�stwa �agodzi� nieco ostre rysy niedorzeczno�ci w jego" obsesyjnych majaczeniach, co powstrzymywa�o mnie przed postawieniem jednoznacznej diagnozy, teraz � po torpedowej rewelacji � w okamgnieniu u�wiadomi�em sobie, komu da�em si� nabra�, i natychmiast � zamiast fali spodziewanego rozdra�nienia � odczu�em g��bok� ulg�, a potem silne zm�czenie i senno��. Rayt skromnie czeka� na moj� reakcj�. Trzeba go by�o czym� uspokoi�. � Czy ty na pewno masz dobrze w g�owie? � spyta�em swobodnie, by nag�� zmian� tonu nie budzi� podejrze�. � Szefie... inaczej nie odkry�bym prawdy! � Jasne. Ale wspomnia�e� o swej chorobie. No, przyznaj si�, co ci tam dolega. � Nic powa�nego: zwyczajny wrz�d dwunastnicy. � O, wi�c jeste� w lepszym po�o�eniu ode mnie. Widocznie bardzo mu zale�a�o na utrzymaniu nowego stanowiska, gdy� got�w by� przedstawi� mi wkr�tce dow�d swej pe�nej fizycznej sprawno�ci. Mimo wszystko podj��em ju� przykr� decyzj�. Szale�ca na kapita�skim mostku nie mog�em pokona� w otoczeniu innych wariat�w. Musia�em dobra� sobie oficer�w zdrowych psychicznie � to przynajmniej by�o ca�kowicie pewne. Ale gdybym zaraz zwolni� lub obrazi� Rayta, straci�bym podczas choroby jedyny kontakt z pok�adem i si�a wyobra�ni pozbawiona jakiegokolwiek oparcia skaza�aby mnie na katorg� jeszcze gorszych domys��w. Raz jeszcze skierowa�em rozmow� na histori� tajemniczego rejsu. Rayt nje pami�ta�, kiedy i w jaki spos�b znalaz� si� na Arce: zna� tylko ostatnie jej przygody, za� opis pocz�tku drogi � ze sprzecznych opowiada� marynarzy. Trudno mu by�o wyja�ni�, dlaczego wcale nie przypomina sobie pierwszych dni podr�y, w ka�dym razie ta osobliwa luka w �yciorysie by�a dodatkowym powodem jego powa�nej troski. Dawno ju� straci� rachub� czasu. Nie potrafi� nawi�za� kontaktu z lud�mi i okre�li� stanowiska oficer�w wobec lekcewa��cego stosunku za�ogi do niebezpiecznej sytuacji_ na statku, ani nawet wskaza� sensownego celu wyprawy, gdy� powtarzanej z uporem przez innych, egocentryczn