7475
Szczegóły |
Tytuł |
7475 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7475 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7475 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7475 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�zef Ignacy Kraszewski - Bracia Zmartwychwsta�cy.
Cykl Powie�ci Historycznych Obejmuj�cych Dzieje Polski.
Powie�� z XI wieku.
Skanowa�, opracowa� i b��dy poprawi� Roman Walisiak.
Redaguje Komitet pod przewodnictwem Profesora Doktora WINCENTEGO DANKA oraz pod przewodnictwem honorowym Profesora Doktora JULIANA KRZY�ANOWSKIEGO.
Cz�� trzecia cyklu.
Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza, Warszawa 1966.
Tom Pierwszy.
Rozdzia� 1.
Starym by� r�d Jaks�w u Polan nad Odr� i Wart� a szerokimi tu w�ada� posiad�o�ciami.
M�wiono o nich, prawili oni sami o sobie, �e niegdy zmi�dzy Serb�w wyszed�szy, gdzie kneziami byli, osiedli tu od rodzinnych chroni�c si� wa�ni; drudzy ich do Leszk�w i Pepe�k�w krwi liczyli.
To pewna, �e do najmo�niejszych nale�eli w�adyk�w, a cho� si� rozrodzili, ziemi sta�o dla wszystkich i skarbca, ubogim �aden nie by�.
Z dostojniejszymi te� rody wielu w�z�ami po��czeni byli, �on sobie wysoko zawsze szukaj�c, czasem i w krajach s�siednich.
Ludzie byli wszyscy rycerskiego rzemios�a, a u siebie doma tak panowali w�asn� wol�, jak kneziowie pola�scy w Poznaniu i Gnie�nie, tylko �e im poczty na obron� kraju stawi� musieli.
Gdy Mieszko chrzest przyjmowa� �wi�ty, Jaksowie te� nie oci�gaj�c si� wiar� now� si� odrodzili; a m�wiono nawet, �e ni�eli zosta�a og�oszon� Polanom, oni j� ju� w niekt�rych domach swych potajemnie wyznawali, acz nie wszyscy.
W Gnie�nie do chrztu Mieczys�awowego dwu braci stawa�o, Chroberz i Zbilut, a ci imiona nowe Janka i Andruszki przyj�li.
Oba starzy ju� wojacy byli, acz krzepko swe lata nosili na barkach niezgi�tych; oba te� po dwu syn�w nast�pc�w mieli, kt�rzy w ich �lady chodzi� obiecywali.
M�odzie� to by�a gor�ca i butna, do wojny i wycieczek stworzona, t�skni�ca za wyprawami, nierada spoczywa� w domu.
Od dzieci ich do tego noszono.
Stary Jaksa, kt�rego Andruszk� na chrzcie nazwano, ch�opc�w mia� doros�ych, wiekiem od siebie o rok si� tylko r�ni�cych; ci ju� z kr�lem Boles�awem Wielkim i do Czech, i na Ru� chodzili z pocztami, a sprawiali si� jak nie mo�na lepiej.
Przy ojcu siedzieli rzadko, ten za� zaniem�g�szy ci�ko, sam ju� kr�lowi s�u�y� nie mia� si�y, kochali si� z sob� jak bracia, trzymali razem nieodst�pnie, tak �e ich pojedynczo niemal spotka� by�o trudno.
Starszy z nich po ojcu imi� Andruszki wzi��, drugi si� zwa� Jurg�.
Posiad�o�� maj�c niedaleko granic, k�dy cz�ste by wa�y napa�ci, musieli si� Jaksowie trzyma� czujno a obronnie.
W�a�nie Boles�aw by� na Rusi z nimi, gdy stary ojciec, kt�ry si� ju� i o kiju ruszy� nie m�g�, �ycie zako�czy�.
Pami�ta� on jeszcze Ziemomys�a czasy, na p� i po trosze poganin by�, cho� p�niej si� ju� nawr�ciwszy, wedle nowej wiary i obyczaju �y� si� stara�.
Opowiadano potajemnie, �e na �o�u �miertelnym s�u�bie swej poleci�, aby po chrze�cija�skim po grzebie noc� z ziemi cia�o wydobywszy starym obyczajem na stosie spalili.
I tak si� te� podobno sta�o, a duchowie�stwo, do wiedziawszy si�, cho� sarka�o, przez palce patrze� na to by�o zmuszone.
Gdy synowie potem oba z owego s�awnego grodu Kijowa powr�cili, w kt�rym si� pono wszyscy, nie wyjmuj�c pana, nad miar� zabawiali weso�o, znale�li dworzec pusty, s�u�b� tylko wiern�, stoj�c� na stra�y dobra pa�skiego, a w skarbcu ogromne stosy dostatk�w niemal kr�lewskich.
Ojcowskiego oka i po wagi zabrak�o, m�oda krew w nich wojacza zawrza�a i wkr�tce bardzo jako�, �e Boles�aw na now� wojn� nie wzywa�, pocz�li �ycia swobodnie za�ywa� nie �a�uj�c sobie niczego.
Starszy Andruszka pomi�dzy innymi z Rusi �upami Greczynk� niewolnic� z sob� przywi�z�, niewiast� dziwnej urody, lecz nad podziw te� p�och� i niepomiarkowan�, kt�ra zbyt weso�e �ycie lubi�a.
Stary wi�c dworzec, niegdy� spokojny, g�d�b� si� rozlega� i �piewami, sprawiano uczty ci�g�e i go�ci si� nie przebiera�o.
Oba bracia ludzie byli samopas �y� lubi�cy, rozpuszczeni jak wojacy, nawykli �ycie stawi� bez wahania, ale te� u�ywa� go bez miary.
Duchowni bli�ej mieszkaj�cy upominali ich wprawdzie o to, ale s�owa ich niewiele skutkowa�y.
Jurga i Andruszka ujmowali ich sobie zapisuj�c ��ki i lasy ko�cio�om, aby im pok�j dano; bo ziemi wi�cej mieli, ni� im by�o potrzeba.
Kr�l Boles�aw Wielki, cho� mu mo�e donoszono o m�odych Jaksach, dla swojego rycerstwa dosy� by� pob�a�aj�cym, sam te� podczas wiod�c takie �ycie wojacze przebacza� sobie i drugim wiele, byle na zawo�anie poczet sta� ca�y a dobrze zbrojny.
Jurga i Andruszka je�dzili niekiedy na dw�r pa�ski z pok�onem, kr�l ich po ojcowsku przyjmowa�, poi�, karmi�, o wyprawach mawia� z nimi, zawsze obdarzonych odsy�a�, a o rozwi�z�e �ycie strofowa� zaniecha�.
Jurga w Poznaniu bywaj�c najrza� u boku kr�lowej b�d�c� pi�kn� Teodor�, c�rk� Sieciecha ochmistrza kr�lewskiego, i my�la� s�a� jej dru�by.
Oboje si� sobie podobali i jakby stworzeni byli dla siebie.
Nie wiedzie� czemu to odk�ada� z dnia na dzie�, a� twarde przysz�y czasy.
Na starym grodzie, gdzie oba bracia dzieli� si� nie chc�c ojcowizn� siedzieli, dziwy si� dzia� mia�y, swawola straszna.
Nie bardzo si� chcia�o Jurdze �on� tu wprowadza�, Andruszka te� nierad si� by� od brata od��czy�.
I sz�o dalej po staremu.
�owy sprawiano ogromne, uczty ksi���ce, ubogich obdarzano bez miary nie czyni�c w nich wyboru, z s�siadami na przemiany to si� wichrzono, to godzono i zapijano...
Przysz�o do tego wreszcie, �e na owo �ycie szalone pocz�o brakn��, ze skarbca powynoszono i rozdrapano, co by�o, posiad�o�ci du�o rozdano i rozprzedano.
Bieda by�a za pasem, a upami�tanie przyj�� nie chcia�o.
Obaj nasi rycerze rachowali pono na now� ja k�� wojn� i �upy, kt�re by ich zasili�y i maj�tno�ci pozak�adane wykupi� dopomog�y.
Wszystkiego pono z�ego przyczyn� by� Szwab, przyb��da, co si� tam na dw�r wcisn�wszy nowe wprowadza� zwyczaje, jakie wed�ug niego na zachodzie Europy rycerstwo i pan�w odznacza� mia�y.
Sam on korzysta� z braci, drugim ich �upi� dozwala�, pochlebia�, p�aszczy� si�, a na wsze ich bezprawia wyci�ga�.
Szwabowi imi� by�o Gwidon.
Niegdy za Otton�w du�o si� pono po �wiecie w��czy�, pl�t� o swych bojach z Saracenami we W�oszech, o podr�y do Bizancjum i o r�nych niestworzonych przygodach na cesarskim dworze.
A �e Jaksom wmawia�, i� r�wnych im dzielno�ci� rycerzy na ca�ym nie spotka� �wiecie, dobrze mu si� dzia�o.
Ano z nimi by�o �le.
Cho� niby s�uga pokorny, on z Greczynk� Antoni� trz�li dworem i panami swoimi wiod�c ich do zguby.
Ani si� opatrzyli Jaksowie, jak ona nadesz�a.
W skarbcu nie by�o ju� nic, jeno p�ki pr�ne i skrzynie otwarte.
Ludzie dawa� nie chcieli, z ubogich osadnik�w drze� nie by�o �atwo.
�piewano jeszcze i spijano we dworze, ale i pie�ni nie by�y tak g�o�ne jak niegdy�, i napojem si� trzeba by�o obchodzi� domowym.
Stare miody wysch�y do kropli, nowych nie sta�o z czego syci�, a i piwo warzono coraz gorsze.
W starym dworcu znik�y wspania�o�ci dawne, rozchwytali je po trosze mniemani przyjaciele, a teraz ich ju� wida� nie by�o.
�y� jeszcze stryj Janko; cho� nieco opodal mieszka�, s�ysza�, co si� u bratank�w dzia�o; raz czy dwa strofowa� mocno i grozi�, potem synom u stryjecznych bywa� zakaza�, potem ju�, jakby si� cale nie znali, zerwa�o si� wszystko.
Cz�ek to by� stary, oci�a�y, wi�cej nad to pocz�� nie m�g�, a do kr�la skar�y� si� nie chcia�.
Serce mu si� �ciska�o, �e ojcowizna sz�a tak marnie, �e ziemi� nawet rozszarpywano, krwi mu swej �al by�o, a si� do powstrzymania nie mia�.
Gdy wreszcie ci�kie bardzo nadesz�y czasy, pomy�leli o tym Jaksowie, by u stryja pomocy szuka� i zasi�ku, a ten rozgniewany, �e go dawniej nie s�uchano, ani przyj��, ani m�wi�, ani wspom�c, ni zna� nie chcia� i drzwi im swe zamkn��.
Tymczasem spodziewanej wyprawy, na kt�rej si� wszelkie opiera�y nadzieje, jako� wcale s�ycha� nie by�o.
Kr�l Boles�aw, szeroko zaw�adn�wszy ziemiami s�owia�skimi, od Dunaju do Ba�tyku panuj�c, nowych wojen ani potrzebowa�, ani ��da�.
Henryk II, cesarz, w pokoju z nim rzekomym by�, drudzy te� obawiali si� wypr�bowanej Szczerbca si�y.
Na dworze w Jaksowym Borze coraz pu�ciej by� zaczyna�o, ludzie uciekali od podupad�ych.
W�a�nie zima si� by�a w ko�cu listopada na dobre ustali�a, �niegi nawet upad�y i trzyma�y si� ju�, najlepszy czas do �ow�w nadchodzi�.
W nich dwaj bracia jedyny ratunek znajdowali i pociech�.
Dniami i tygodniami siedzieli w puszczach i lasach, ano kiedy� przecie� do domu zajrze� trzeba by�o, aby w ciep�ej izbie od pocz��.
Dnia tego, gdy si� nasze rozpoczyna opowiadanie, Jurga i AnBruszka z nieodst�pnym Szwabem i lud�mi do �ow�w w�a�nie si� na dworzec przywlekli, oba chmurni, bo my�listwo si� te� nie wiod�o, spocz�� jaki� czas doma zamierzali.
Rozpalono wi�c ogie� w wielkiej izbie i s�u�ba si� krz�ta�a.
Gwidon by� do koni zszed�, nikogo w izbie, opr�cz dw�ch braci.
Niegdy� oni weso�ymi by� umieli, wszystko w nich dobr� my�l budzi�o, przygody co najtrudniejsze do przebycia witali ochoczo.
Teraz oba milczeli pos�pnie, patrz�c na ognisko, to z ukosa na siebie.
Nie odzywa� si� �aden, bo powiedzie� dobrego nic nie m�g�, z�ego nie chcia�.
Trwa�o to dosy� d�ugo, gdy si� m�odszy Jurga odezwa� z cicha: A
Co tobie, Andruszku?
Chcia�em spyta�, co tobie, Jurgo?
odpar� drugi.
Jeszczem ci� ja takim nie widzia�.
A ja ciebie, bracie.
Bieda u nas...
Bieda...
Wojny by nam trzeba...
Kr�l oci�a�, ju� mu si� na ni� nie chce i nie zbiera...
Lepiej mu w Poznaniu siedzie�, rycerzy przyjmowa� i zastawia� sto�y...
Bieda...
Westchn�li oba.
Szwab, kt�ry przed chwil� do izby powr�ciwszy u progu sta� i s�ucha�, odezwa� si�, gdy zamilkli Jaksowie.
Na bied� sobie u nas ludzie radzi� umiej�, gdy g�upi pok�j trwa nadto d�ugo...
Spojrzano na niego.
Trudno rycerstwu da� mieczom w pochwach rdzewie�.
Niema nieprzyjaciela, trzeba polowa� na podr�nych...
Andruszka g�ow� potrz�s� silnie.
- U nas tego zwyczaju nie ma, rzek� �ywo, go�� u nas wszelki bywa� zawsze bezpieczny.
Sw�j...
to pewnie m�wi� Szwab niezmi�szany a obcy po co si� maj� po go�ci�cach w��czy� ze skarby wielkimi.
Co maj� za prawo w cudzej ziemi handlowa�?
... U nas je�li po dobrej woli po dr�ny okupu nie da, idzie do lochu albo i g�ow� na�o�y� musi.
Na czyjej ziemi kupiec zdech�, do tego sk�ra jego nale�y...
Bracia pos�pnie milczeli, Niemiec m�wi� dalej zwolna, po cichu, oczyma na nich rzucaj�c kosymi, jak gdyby bada�, co z nich te s�owa uczyni�.
Tu by si� teraz dobrze ob�owi� mo�na na tych, co do Poznania, do Gniezna z Grecji i Rusi przeci�gaj�.
Spotyka�em wozy i konie juczne, na kt�re a� ochota bra�a.
No...
ludzie to niby or�ni...
i �elaza by si� doby�o przecie, co dawno �wiata nie widzia�o, i krwi innej, nad wilcz�, nie kosztowa�o...
U nas bo tego zwyczaju nie bywa�o!
powt�rzy� Jurga kwa�no.
No...
a jam s�ysza� ci�gn�� Niemiec uparty �e greckim kupcom niejeden raz Domaradowie w lasach swoich drog� zast�powali...
Ob�owili si� ma�o wiele, przecie im za to nikt marnego nie powiedzia� s�owa...
co wzi�li, to wzi�li...
Andruszka niech�tnie co� zamrucza�.
Ludzie te� pro�ci, co miecz�w nie maj�, ledwie pa�ki nasiekiwane, a i ci zast�piwszy go�ciniec nieraz z tych w��cz�g�w �ci�gali danin�...
Takie to polowanie jak inne, tylko sk�rka lepsza...
Jurga si� roz�mia�, oczy mu b�ys�y.
Lepsze to �owy ni� na jelenie rzek� �artuj�c bo te z�otych rog�w nie maj�, a kupcy trzosy wo�� nabite...
Ho!
Ho!
... wtr�ci� coraz si� o�mielaj�c Szwab, niejeden z nich przy sobie wi�cej ma srebra i z�ota, ni�eli kr�l pos�a� Prusakom na wykup cia�a �wi�tego Adalberta ...
Wo�� go w sztabach, w bry�ach, w pieni�dzach i r�nych kosztowno�ciach...
Jest si� u nich czym po�ywi�.
Andruszka s�ucha� w ogie� ci�gle patrz�c, namarszczony i nie rady.
Milcza�by�!
zawo�a� w ko�cu, na co ludziom darmo robi� oskom�...
Mieli�my i my z�ota i srebra dosy� powr�ciwszy z wojny, a teraz go i pr�szyny nie znajdzie, chyba na r�koje�ci u mieczyka...
Hej!
hej!
westchn�� Jurga.
Gdzie si� to wszystko po dzia�o...
�li ludzie rozchwytali, a dobrzy rozdarowali rzek� Szwab.
I od tych, co po pijanemu rwali, si��, moc� odebra� nie by �oby grzechu....
Zreszt�, od biedy, ko�cio�owi by si� te� z tego co� da�o...
Jurga wsta� i wzdychaj�c ci�ko, chodzi� zacz�� po izbie.
Pi�kna Sieciech�wna przysz�a mu na my�l, nie by�o jej teraz gdzie przy prowadzi� i czym obdarzy�...
Mnie ju� tak dokuczy�o to g�upie ub�stwo i ta pustka nasza, �e gdyby mi si� jaki Grek nawin��, nie r�czy�bym za siebie...
Andruszka, jako dobry brat, widz�c mnie przy robocie, tak�eby samego nie zostawi�...
h�?
Plugawa rzecz...
lepiej wojny czeka�...
rzek� starszy.
Cho�by si� i nie chcia�o, to� musimy doda� Jurga, Grecy jak zwierzyna po lasach si� nie w��cz�...
�acniej tura ni� Qreka dosta�...
Szwab si� �mia� pocz�� z k�ta.
W�a�nie bym ja, odezwa� si�, m�wi� panom o czym� po dobnym, gdybym ju� co napytanego i napatrzonego nie mia�...
Oba Jaksowie zerwali si� nagle i przyskoczyli do�.
My�liwska i wojacza �y�ka w nich zagra�a podra�niona g�upi� mow�.
Mo�e im nie tyle o zdobycz sz�o, co o samo polowanie.
M�w�e!
krzykn�� Jurga r�k� mu k�ad�c na ramieniu, wiesz co?
Gadaj!
Szwab, kt�ry by� kr�py, niepozorny, wygl�da� z dala jak prosty parobek i zwykle twarz mia� jak�� bezmy�ln�, gdy si� czym� rozpali�, zmienia� nagle oblicze.
Ma�e oczki mu si� iskrzy�y jak u kota, usta �mia�y, a w�os, na wp� siwy, wp� rudy, naje�ony jak szczecina, zdawa� si� podnosi� gdyby sier�� na stworzeniu podra�nionym.
Potar� brod� rozczochran� i z�bami, jak mia� zwyczaj, k�apn��.
Wiem to na pewno, odezwa� si�, �e przez nasze lasy kupcy b�d� ci�gn�li z Kijowa przed Bo�ym Narodzeniem.
To ich zwyczaj, spodziewaj� si� ju� nasi.
Jecha� przodem na zwiady pos�any wypatrywa� go�ciniec i po nich pono powr�ci�.
Kupcy maj� by� znaczni, koni jucznych kilkana�cie, a skarby wioz� wielkie...
To� pewnie z nimi bez pocztu i stra�y nie jad�...
rzek� Andruszka.
Niby to my nie znamy, co to ich stra� i najemne pacho�ki na cudzych �mieciach.
Zbierane licho, kulawe i chrome, byle plecy do liku sta�y.
Tyle tylko, �e na okaz od pospolitego mot�ochu dadz� im siak� tak� dzidk�...
albo mieczyk zardzewia�y.
Na nich jakby prawdziwy rycerz chuchn�� a dmuchn��, na ziemi� polec� jak �o��dzie, �aden palcem nie kiwnie.
Nie otrzymawszy odpowiedzi Gwido zmilcza� troch�, oczyma rzucaj�c po braciach, dawa� truci�nie si� rozgo�ci�.
Ech!
szepn�� w ko�cu, gdyby mi jeno ludzi dano, ja bym sobie i sam z nimi da� rad�...
Z�a to sprawa wtr�ci� Jurga, daj pok�j.
Czym z�a?
co z�ego?
podchwyci� Szwab.
Niechby mi�o�ciwi panowie pojechali dalej do nas, w niemieck� ziemi�, zobaczyliby, �e i najwi�kszego rodu duki i komesy w to si� wolnego czasu zabawiaj�.
Ci obcy, co si� w��cz�, lada jaki gmin, wyzwole�cy, niewolnicy, mieszczuchy, lada jaka dru�yna.
Na wilka czy na nich polowa� wszystko jedno.
Nie wiadomo, w jakiego to Boga wierzy.
At...
i nikt si� za to nie ujmie...
Przepad�o, ta przepad�o!
Oba bracia wys�uchawszy nie odpowiedzieli ni s�owa, Szwab zmiarkowa�, �e nasienie zejdzie p�niej, i troch� przycich�, jakby mu to by�o oboj�tne.
Podano wieczerz� niewykwintn�, bo i adwent si� ju� by� roz pocz��, a mi�sa nie wolno by�o u�ywa�.
Kasza i ryba go zast�powa�y, nad piwo md�e innego napoju nie sta�o.
Skosztowawszy go Jurga otar� w�sy i splun��.
Liche pomyje rzek� ani to w �o��dku zagrzeje, ani w g�owie nie zaszumi, lepszy mi�d stary i wino.
A sk�d je u licha bra�?
Andruszka te�, co lepszy nap�j lubi�, usta wykrzywi�.
Szwab siedzia� w ko�cu sto�u.
H�!
h�, ozwa� si�, by�oby za co wina sprowadzi� i miodu nasyci�, �eby si� dobre polowanie uda�o.
Za z�oto wszystkiego dosta�...
Bracia pospuszczawszy g�owy siedzieli jakby nie s�ysz�c.
Pod koniec wieczerzy Andruszka wstaj�c spyta� jakby od nie chcenia.
A kiedy� to ta z�ota zwierzyna ma ci�gn��?
Szwabowi a� si� oczy za�mia�y, ju� swojego prawie pewien by�...
Chcia�o mu si� bowiem ob�owi� raz jeszcze i z tej pustki ucieka�, ale nie z go�ymi r�kami.
Lada dzie�, zawo�a�, lada godzina...
Na ni� by ju� trzeba by� na przesmyku dobre sobie miejsce wybrawszy...
Jurga doda�:
Zaczepi� czy nie...
alebym rad widzie�, jak to wygl�da...
i jak si� to wlecze?
... Zreszt� okup �ci�gn�� na w�asnej ziemi...
nie tak to straszna rzecz...
bior� miasta i kr�l te� op�at� z nich.
Gwido spiesznie m�wi� pocz��.
Staniemy u mostu, mi�o�ciwy panie...
u mostu na ruczaju, co si� Gni�ym nazywa...
Most pa�ski...
albo to dla nich mosty stawiano?
... Czy to nie kosztuje?
Mo�e ma s�uszno��, mrukn�� Andruszka, na swoim mo�cie przydybawszy upomnie� si� o zap�at� nie grzech...
To� ziemia nasza...
Dla jakiego� tam lichego okupu na mrozie siedzie� nie warto, odezwa� si� Jurga po namy�le, kto ich wie, kiedy nadjad�, a potem nas zb�d� jak� lisi� sk�rk� albo kun�...
Je�eli zechc� zby� psim sw�dem zawo�a� pr�dko Szwab, to� na to przecie spos�b jest...
Zamiast dalszej rozmowy pocz�a si� ju� drobna s��w wymiana, urywana i niesforna, ale Szwab widocznie zyskiwa� coraz wi�cej na braciach; ju� mu si� tak bardzo jak wprz�d nie bronili.
Na niczym jednak sko�czy�o si� tego wieczora, bracia sm�tniejsi tylko ni� zwykle spa� poszli.
Jurga my�la�, jakby Andruszce �ycie os�odzi�, Andruszka, jakby bratu do wesela dopom�c.
Nazajutrz d�ugo zale�eli na ranek, nie by�o si� czego �pieszy� ni do czego wstawa�.
Przyszed� Szwab nie m�wi�c nic, tylko oczyma rzuca�, wiedzia�, �e go zaczepi� sami.
Jako� z prze�aju zacz�li o kupc�w rozpytywa� i niemal przez dzie� o niczym innym mowy nie by�o, tylko
o nich.
Sprzeczano si�, wahano, p�nym wieczorem stan�o pojecha� i zobaczy�, ot tak, co tam mo�e by�...
Andruszka i Jurga nie chcieli bra� ludzi, aby nikt o tym nie wiedzia�, tylko Szwaba za przewodnika.
Mieli si� uzbroi� w kaftany podw�jne, w he�my sk�rzane twarde, dobry or� i m�oty, ale to tylko na wypadek.
We dwu na dziesi�ciu pacho�k�w licho uzbrojonych �mia�o si� rzuci� mogli.
Szwab jednak radzi�, pewnych dobrawszy kilku parobaczk�w, dla powagi z wi�ksz� si�� wyci�gn�� na zasadzk�.
Sprzeczano si� d�ugo i ograniczono na sze�ciu.
Dwaj bracia ufali w sw� si�� i m�stwo.
Nieraz konni ca�� trzod� piechoty gnali i w niewol� imali.
Trzeciego tedy dnia, od st�p do g��w uzbrojeni, wyruszyli w las jakby na �owy.
Go�ciniec, w kt�rym kupcy ci�gn�� musieli, by� o dwie mile ode dworu.
W puszczy przechodzi� on par�w, kt�rego g��bin� przep�ywa� ruczaj, a na nim dla grz�zawicy i topieliska most wystawiono, gdy raz wojsko tamt�dy ci�gn�� mia�o.
Miejsce u mostu by�o dogodne, bo z jednej strony �wierki mog�y ukry� ludzi w zasadzce, dop�kiby si� ca�a gromada w d� nie spu�ci�a.
Ucieczka pod g�r� by�a st�d niepodobie�stwem, bo mr�z �ci�� J� i �lisk� uczyni�.
Za �wierkami ��czki kawa� nad ruczajem do�� wygodnie ob�z dozwala� roz�o�y�.
Go�ci�ca tego kupcy, zimow� zw�aszcza por�, wymin�� nie mogli, by� jedyny do Poznania wiod�cy, odwieczny.
U mostu wi�c w rozdole pod noc przyci�gn�wszy, Jaksowie roz�o�yli si� poza �wierkami.
Niejeden raz im w wyprawach rycerskich w daleko wi�kszym niebezpiecze�stwie i niewygodzie przychodzi�o koczowa� z ma�� te� garstk� na liczniejszego czatuj�c nieprzyjaciela; nigdy jednak tak smutnie a nawet boja�liwie si� do dzie�a nie brali.
Nie rycerskie te� to by�o dzie�o.
Szwab tylko w swoim �ywiole si� zda�, �mia� si� ci�gle i biega�, spod nawis�ych ga��zi ku go�ci�cowi wyzieraj�c.
Pod�ug jego rachuby kupcy o innej dnia porze jak ku wieczorowi przeje�d�a� t�dy nie mogli, gdy� nie opodal by�o kilka chat osady, kt�r� zwano Ko�odzieje, gdzie ka�da taka podr�nych gromadka przy szopach na noc stawa� by�a nawyk�a.
Pierwszego jednak dnia nadzieja zawiod�a, nie by�o nikogo na go�ci�cu, drugiego te� czekano na pr�no i Jaksowie ju� poczynali z poga�ska przeklina� sw� ciekawo�� a Szwaba namowy.
Mr�z dojmowa� i wiatr smaga�.
Gwido da� si� im wygniewa� i na�aja�, zapowiedzieli mu, �e trzeciego dnia, cho�by po nocy, do domu powr�c�.
Ali�ci w�a�nie zmierzcha� poczyna�o, gdy na go�ci�cu ukazali si� jezdni i juczne konie st�paj�ce powoli.
W mgnieniu oka wszystko by�o w pogotowiu, ludzie si� z bar�og�w pozrywali, a Andruszka zapaliwszy si�, jakby istotnie zobaczy� nieprzyjaciela, sam wnet pocz�� rozporz�dza� i ustawia�.
Niczego si� nie domy�laj�c i nie obawiaj�c orszak �w zwolna i ostro�nie ku mostowi przybli�a� si� zacz��.
Czekano, a� si� ca�y z g�ry spu�ci.
Gdy pierwsze konie juczne z przewodnikiem na czele ju� na most mia�y wst�powa�, Jurga z Andruszk� nagle zza krzak�w wypad�szy drog� im zast�pili.
kupiecka gromadka mia�a mo�e pi�tna�cie koni, ze sze�ciu przy nich ludzi zbrojnych na poz�r, licho, na czele jej jecha� w�saty, czarny m�czyzna w ko�uchu dostatnim, z no�ami dwoma u pasa, �elaznym m�otem u siod�a i mieczem u nogi.
Spostrzeg�szy naprzeciw siebie zbrojnych stan��, inni te� ludzie jakby do obrony, �cisn�wszy si�, sposobi� zacz�li.
Przewodnik pieszy popatrzywszy tylko, mo�e poznawszy, z kim mia� do czynienia w bok si� zaraz rzuci� i znikn��.
Szwab pierwszy do rozmowy wyst�pi� wo�aj�c g�o�no, �e przejazd bez okupu nie jest wolny.
W�sacz odpowiedzia� mu te� krzykiem ma�o zrozumia�ym, bo cho� to niby ze s�owia�ska brzmia�o, zna� w wymowie by�o cudzoziemca.
Na poparcie wyraz�w pocz�� te� gar�ci� szuka� mieczyka.
Na widok �elaza, kt�re dobywa�, w Jaksach krew zakipia�a, ju� Ich powstrzyma� nie by�o w ludzkiej mocy.
Ucieka� kupiec nie m�g� i my�le�, bo z ob�adowanymi i znu�onymi ko�mi ani si� �mia� na to porywa�.
Ludzie jego stan�wszy po bokach dobyli te�, co kto mia�, udaj�c, �e si� b�d� broni� zaci�cie.
Od okrutnego �ajania zacz�to z obu stron...
Wtem Jurga i Andruszka skoczyli wprost na w�sacza i jeden go zaraz przez �eb chlasn�� czapk� przeci�wszy na dwoje...
Grek odda� po ramieniu.
Wszcz�a si� tedy utarczka og�lna, a �e u Jaks�w i panowie, i ludzie silniejsi byli, skutek �atwo mo�na by�o przewidzie�.
Dw�ch pacho�k�w zaraz z koni skoczywszy w las pierzchn�o, inni popadali od raz�w, broni�cy si� kupiec tak�e z konia si� zwali� por�bany okrutnie i ducha wyzion��.
Konie ich zrazu rwa�y si� przestraszone, ale z nich para si� na �lizgawicy wywr�ci�a, reszt� pochwytali ludzie...
Nie up�yn�o i p� godziny, a ca�a zdobycz, o kt�r� si� pokuszono, zosta�a w r�ku na pastnik�w rozgrzanych bojem i wcale nie rozwa�aj�cych, co po pe�nili.
Odartego trupa rzucono na go�ci�cu, a Jaksowie z ko�mi jucznymi i �adunkiem pu�cili si� �ywo do dworu swojego.
Znaj�c wszystkie �cie�yny, cho� ich noc napad�a, potrafili przebra� si� lasami do domu.
Ju� nawet nie zwa�ali na to, by si� ukry� z pope�nionym rozbojem, gor�czka ich jaka� opanowa�a.
Ledwie na podw�rzec przybywszy kazali ludziom przyj�� z pochodniami, zdj�te z koni juki poznoszono do wielkiej izby na dole, gdzie si� czelad� i mn�stwo ciekawych dworskich zebra�o...
Na samym dow�dzcy karawany dwa trzosy z�ota zabrano, w jukach za� by�y bogactwa r�nego rodzaju.
Najwi�cej mi�dzy nimi by�o z�otych i srebrnych lam, jakich na�wczas panie do okrycia futer i na suknie u�ywa�y, bizanckich purpurowych szat, jedwabi�w tkanych we wzory, wreszcie z�otych naszyjnik�w, kolc�w, naczy� i r�nych wyrob�w nasadzanych kamieniami drogimi, malowanych emali� kolorow�.
�up o wiele przechodzi� naj�mielsze obu braci i Szwaba nadzieje.
By� tak wspania�y i obfity, i� Jaksowie zapomniawszy o tym, w jaki go spos�b zdobyli, odzyskali weso�o�� ciesz�c si� hucznie i g�o�no.
Szwabowi te� cz�� udzielono pi�kn�, kt�ra mu si� s�usznie nale�a�a, bo i naprowadzi� i karku nastawia�.
Niemal ca�� noc trwa�a uciecha i rozmowa o wypadku, podsycana bary�k� wina, kt�ra si� mi�dzy �adunkiem znalaz�a.
Sami przed sob� uniewinniali si� bracia, i� Grek pierwszy porwa� si� do miecza, a oni w prawie swym byli wymagaj�c okupu na mo�cie.
Cudzoziemiec wi�c sam swej �mierci by� przyczyn�.
Co jeszcze w oczach ich niema�ej si�y dodawa�o dowodzeniom, to, �e jeden z nich acz lekko, ranny by� w rami�.
Pomsta wydawa�a si� im s�uszn�, a grabie� ledwie za krew p�aci�a.
Szwab �miej�c si� upewnia� i zaklina�, �e o podr�nego i pies si� nie upomni.
Kt� by zreszt� m�g� i chcia�, a wiedzia�, gdzie winnego szuka�?
Trupa, m�wi�, jak si� to po go�ci�cach zwykle zdarza, to albo pobo�na r�ka pogrzebie, lub noc� wilcy rozszarpi� i nie po zostanie �ladu.
Ostatnie przypuszczenie by�o najprawdopodobniejszym.
Zwierza si� g�odnego w��czy�o du�o.
Dop�ki rozgor�czkowanie trwa�o, p�ki szacowano �upy, rozmawiano o potyczce i wzajem sobie pomagano uniewinnia� si�, bracia zdawali si� jakby z powrotem po wojennej wyprawie weseli i ra�ni.
Poszli spa�, dobrze podochociwszy.
Nazajutrz dopiero przysz�y jakie� obawy...
Andruszka pierwszy pad� na t� my�l, wnosz�c z rzeczy wiezionych, czy kupiec nie by� na dw�r kr�la powo�any do Poznania i czy go tam nie oczekiwano.
Je�eli go tam kr�l albo kr�lowa wygl�da�a?
Je�eli si� go spodziewano?
Nu� mia� pozwolenie i por�k� pa�sk�?
Co na�wczas?
Kawa� zapisanej sk�rki z piecz�ci� znalaz� si� u kupca za nadr�, ale w domu nikt czyta� nie umia� i kartk� zaraz Szwab do ognia rzuci�, aby �ladu nie by�o.
Jurga pos�pnie milcza�.
I on te� przebudziwszy si� z rana pocz�� jako� na spraw� zapatrywa� si� inaczej.
�up zdobyty wydawa� mu si� ju� nie bardzo prawnie przyw�aszczonym.
Przez z�by cicho kl�� Szwaba i jego namowy.
Oba Jaksowie chodzili niespokojni.
Ludziom, co si� na wyprawie znajdowali z nimi, nakazano najsurowiej milczenie.
Jeden z nich potajemnie zaraz wys�any zosta� opatrze�, co si� z trupem dzia�o.
Kazano mu, je�eliby cia�o jeszcze na go�ci�cu le�a�o, zwlec je z drogi i w krzakach ga��mi przyrzuci�.
D�ugim wyda� si� czas, nim pos�any wr�ci� i doni�s� dotar�szy do Ko�odziej�w, �e ludzie od dworu kr�lewskiego powracaj�cy do Poznania cia�o z go�ci�ca zabrali i prawdopodobnie musieli je powie�� z sob�.
Dopytywali oni u bli�ej mieszkaj�cych, czy kogo nie widzieli w okolicy; wypadkiem trafili tu na przewodnika zbieg�ego, a ten z niedalekiego s�siedztwa b�d�c rodem mia� wr�cz powiedzie�, i� pozna� ludzi Jaks�w, a �e si� to na ich gruncie sta�o, nikt nie m�g� by� sprawc� tylko oni.
Kr�lewscy komornicy uj�li zaraz tego przewodnika i zwi�zawszy go poprowadzili z sob�.
Ten, kt�ry przywi�z� tak niepomy�lne wiadomo�ci, sam szcz�liwie potrafi� unikn��, i� go nie zabrano, udaj�c podr�nego i nie daj�c si� pozna�, sk�d by�.
Pop�och tedy tym wi�kszy pad� na winowajc�w, kt�rzy jeden na drugiego nie maj�c serca zrzuci� winy, na Szwaba j� walili ca��, bo on to pierwszy poda� te my�l nieszcz�liw�...
kt�rej pokusie ulegli.
Andruszka przewiduj�c oskar�enie mia� ju� w my�li sam jecha� do kr�la, aby przed nim opowiedzie� rzecz ca��, jak nale�a�o.
Jurga si� temu opiera�, bo�by to by�o niemal przyznaniem si� do winy.
Szwab te� zakrzycza� wniebog�osy i postanowiono w milczeniu czeka�, co z tego wyniknie, na najgorsze si� gotuj�c.
Tymczasem wszyscy trzej zwo�awszy ludzi sposobili si� na wypadek wszelki, jak si� t�umaczy� b�d� mieli.
Pierwszy �w kupiec grecki doby� or�a przeciwko rycerzom i srogim �ajaniem ich wyzywa�.
C� wi�c dziwnego, i� obelg i napa�ci wytrzyma� nie mogli?
Reszta sama za tym posz�a.
Upominanie si� o zap�at� mostow� nie by�o bezprawiem.
Tak si� pocieszano dodaj�c sobie m�stwa, chocia� bracia znaj�c dobrze kr�la, gwa�towno�� jego i surowo�� nieub�agan�, nie kryli si� z tym przed sob�, i� gdyby przysz�o stawa� na s�d jego, spraw� by sw� przegrali.
Kr�lowi sz�o o to wielce, aby kupcy obcy bez piecznymi byli w�r�d kraj�w jego, bezprawia i gwa�ty rycerstwa, zar�wno jak i kmieci, i osadnik�w, kara� bezlito�nie.
Da� tego dow�d, gdy niedawno osiad�ych na puszczy oko�o Ka�mierza pustelnik�w regu�y �wi�tego Romualda, �otry, chc�c im z�oto przez kr�la dane wydrze� pomordowali.
Natychmiast �ciga� ich, �apa� kazano, obsaczono, uj�to i na �mier� wydano.
Jaksowie mieli u kr�la zas�ugi i �aski, przyjaci� na dworze, rodzin� mo�n�, wszystko to mog�o ich broni� w potrzebie ale w oczach kr�la nie mia�oby wagi, gdy raz co postanowi�.
Niepok�j zwi�kszy� si� jeszcze, gdy wkr�tce po powrocie pos�a�ca, kt�ry dotar�szy do Ko�odziej�w przywi�z� wiadomo�� o tym, i� kr�lowi musiano ju� da� zna� o zabitym kupcu, nader przewiduj�cy Szwab, noc� zabrawszy cz�� �upu i gwa�tem porwawszy greck� niewolnic�, z kilku lud�mi nam�wionymi uszed� tak spiesz nie i zr�cznie w lasy, i� go pogo� wys�ana nazajutrz do�cign�� nie mog�a.
Nie bardzo im by�o �al s�ugi i kosztowno�ci, ale Andruszka bola� nad strat� pi�knej niewiasty, a ucieczka dawa�a do my�lenia, �e i on si� obawia� pomsty i prze�ladowania, i od nich uchodzi�...
-Dwa dni z sob� samymi spory wiod�c, godz�c si�, pocieszaj�c, kln�c, bracia przetrwali w niepokoju.
Nareszcie, gdy nic s�ycha� nie by�o, s�dzi� pocz�li, �e burza ta mo�e w inn� przeci�gn�a stron�, gdy nagle noc� kr�lewski pos�aniec we czterdzie�ci koni nadbieg�, dw�r osaczy� doko�a i przywi�z� rozkaz Jaksom, aby si� z nim natychmiast przed s�d kr�lewski stawili, jako obwinieni o napad gwa�towny, zab�jstwo i z�upienie kupca, kt�ry dla kr�la z Kijowa prowadzi� zam�wione towary.
Ani si� temu rozkazowi opiera� si��, ani ucieka� nie by�o sposobu, a s�d kr�la, �mier� by�a pewn�.
Stary komornik i dow�dzca pocztu pancernik�w kr�lewskich Drogosz, dobrze obu braciom z wojen znany, wszed�szy do izby, gdy mu przysz�o o tym oznajmywa�, z b�lu r�ce za�ama�.
S�ysza� on przyka� z ust samego kr�la i wiedzia�, co o nim trzyma�.
Jak on tak i wszyscy, co z Jaksami pospo�u bywali na wojnach lubili ich i przywi�zani byli do braci.
Jurg� i Andruszk� znano jako ludzi serdecznych, kt�rzy na mi�o�� sobie zarabia� umieli, cho� nieraz po �o�niersku p�ocho�ci� i porywczo�ci� grzeszyli.
Drogosz wszed�szy do izby d�ugo sta� niemy, nim si� zebra� oznajmi�, z czym by� pos�any, zdj�� potem z g�owy he�m, cisn�� nim o st� i pad� na �aw�.
Jaksowie w pos�pnym milczeniu wys�uchali oznajmienia, spojrzeli po sobie, �aden si� z nich nie ruszy� nawet.
Min�� dawno sza�, kt�ry ich do wybryku pobudzi�, wytrze�wili si� ju� byli, widzieli co ich czeka�o.
W duszy Andruszka pragn�� tylko ocali� Jurg�, a Jurga my�la�, jakby brata oswobodzi�.
Na pioruna!
odezwa� si� stary pancernik, na pioruna!
C�e�cie to za piwa nawarzyli?
Wy?
najmaj�tniejsi ze starych w�adyk�w, wy, co�cie z�oto gar�ciami rzucali wied�mom kijowskim, �eby�cie si� po�akomili na kupca i jak proste �otrzyki dla mizernego skarbu na �ycie podr�nego godzili!
�aden si� na razie nie od zywa�.
Kr�l z�y...
zaprzysi�g� si�, �e tego nie przebaczy doda� Drogosz wzdychaj�c.
Wida� by�o z jego mowy, �e cho� tak m�wi�, rad by by� znale�� Jaki� spos�b ocalenia ludzi walecznych i dobrych towarzysz�w...
S�uchaj, Drogosz, odezwa� si� po namy�le Andruszka, nie pytaj, jak do tego przysz�o.
Bies nas skusi� w niemieckiej sk�rze.
Co si� sta�o, na to niema rady.
Powiem ci jedno, doda� wskazuj�c na brata, ten nie winien nic, jam starszy, jam mu i�� kaza�, co si� sta�o, ze mnie posz�o, nie z niego.
Wtem Jurga przerwa�:
Nie s�uchaj go...
B�g �wiadek, jam si� pierwszy Niemcowi da� zwie�� i skusi�.
Trzeba da� g�ow�, dam j� nie targuj�c si�, byle Andruszce si� nic nie sta�o...
On poszed� za mn�, nie ja za nim...
K�amie i przechwala si�.
Je�eli kr�l nas nie poszcz�dzi...
to B�g si� zmi�uje.
Chcieli m�wi� i sprzecza� si�, gdy Drogosz r�k� zamachn�� tylko.
Jam tu nie s�dzia mnie was obu przystawi� kazano...
Po wiecie kr�lowi, jak si� rzecz mia�a...
Pospuszczali g�owy Jaksowie, a Drogosz zadumany przyrzuci�;
P�ki jeszcze czas, �lijcie do stryja, niechaj on przybywa prosi� za wami.
Dajcie zna� przyjacio�om, niech jad� i prosz�, je�eli nie kr�la, bo do niego w gniewie przyst�pi� trudno, to do kr�lowej, Wiele ona mo�e...
Ano, Boles�awowskie s�owo straszna rzecz jaK grom, kr�l si� zakl��...
Niewiele na tym nadziei.
Albo i �adnej, doko�czy� Andruszka.
Kto si� dzi� wstawi za nami?
Stryj dawno zagniewany, zna� nas nie chce, przyjaciele dop�ty trzymali z nami, p�ki szcz�cie by�o.
Nikt nie powie s�owa, aby si� z �ask pa�skich nie wyzu�.
Niech si� dzieje wola boska...
mo�e jedn� g�ow� daj�c ocalim drug�...
ja moj� po�o��.
Chyba ja mrukn�� Jurga, albo nie, to oba.
�adnemu z Jaks�w na my�l nie przysz�o uczynku si� zapiera�, po �o�niersku, co pope�nili, do tego si� znali, a trzeba by�o gin��, �aden si� z nich �mierci nie l�ka�.
Patrzeli jej nieraz w oczy na po bojowiskach.
Drogosz widz�c, �e o niczym nie my�l�, sam dworskim szepn�� musia�, aby starego Jaks� i innych plemiennych objechali, zaklinaj�c o pomoc dla nieszcz�liwych.
Wedle rozkazu kr�lewskiego zabrano towary, jakie si� znalaz�y.
konie kupca i wszystko, co do� nale�a�o.
Z po�udnia potem oba bracia na konie siedli dw�r sw�j stary �egnaj�c oczyma i rozp�akane s�ugi, co si� w podw�rce zwlek�y zawodz�c a j�cz�c...
Otoczyli ich wko�o ludzie kr�lewscy i pu�cili si� jak pogrzebowy poch�d milcz�cy do Poznania.
Wiedzieli, �e na sw�j gr�d stary nie wr�c�...
Rozdzia� 2.
I hocia� w owych czasach osady po krajach z dala od siebie rozsypane by�y i wielkie je dzieli�y przestrzenie, g�o�ny wypadek z Jaksami, z ust do ust podawany, rozszed� si� zaraz daleko, na wsze strony.
By� mo�e, i� przyjazny obwinionym Stary Drogosz, kt�ry ich pragn�� ocali�, umy�lnie powoli z nimi ci�gn��, po drodze rozg�aszaj�c, co si� sta�o, aby tym sposobem rodzin� obudzi� i w pomoc j� powo�a�.
Byli te�, jake�my m�wili, m�odzi Jaksowie, mimo buty swej i szale�stw, lubionymi powszechnie, znano ich wady, a ceniono przymioty, kt�rymi je okupywali.
G�owy by�y zapalone, serca dobre, nierozwaga wielka, p�ocho�� bez miary, �al te� i skrucha serdeczne.
Na dworze pa�skim i w wojsku Boles�awa ma�o by�o rycerstwa tak powszechnie umi�owanego, jak Jurga i Andruszka.
Nikt ich nie wyprzedzi�, gdzie karku trzeba by�o nastawi�, w niebezpiecze�stwo si� rzuci�, za przyjaciela uj��, maj�tkiem lub krwi� p�aci�.
Ilu towarzysz�w wykupili z niewoli, ran odnie�li broni�c ich i zastawiaj�c si� za nich, nikt by nie zliczy�.
Cz�� znaczniejsza mienia posz�a tak nieopatrznie dla mi�o�ci ludzi.
Nie odjecha� nikt od ich progu daremnie, je�li to, czego ��da�, spe�ni� mogli.
Oba spo�em, we dwu, nie mieli lat pi��dziesi�ciu, m�odzi, silni, zdrowi, pi�kni, niedawno jeszcze wiele obiecywali po sobie, kr�l na nich rachowa�, teraz wszystko to jedna chwila szalona wniwecz obr�ci�a.
�al te� by� powszechny; przeklinano kupca nieszcz�snego, kt�ry mia� dwu tak dzielnych rycerzy �ycie kosztowa�.
Wszyscy ich niemal uniewinniali, przypisuj�c napa�� t� m�odzie�czemu szale�stwu, a �mier� przypadkowi.
Inni wiedz�c o przewrotnym Szwabie, kt�ry wisia� przy nich, win� ca�� sk�adali na niego i w tym si� nie mylili, �e jego poduszczeniu spraw� przypisywali.
Nikt jednak pos�yszawszy, jak si� rzecz mia�a, dowiedziawszy si� o kr�lewskim gniewie, nie w�tpi�, i� Boles�aw kar� domierzy okrutn�.
Im wy�ej w �askach jego stali dwaj rycerze, tym si� nawet sro�szej sprawiedliwo�ci spodziewa� by�o mo�na.
Po drodze zbiegano si� przypatrywa� dw�m jad�cym w tym otoczeniu Jaksom, jakby winowajcom wiedzionym na stracenie, czuj�c ju�, �e ich �mier� nie minie.
Drogosz wszystko czyni�, co m�g�, aby podr� jak najd�u�ej trwa�a.
Tymczasem sta�o si� te�, czego nikt si� nie spodziewa�, �e uchodz�cego z zap�akan� i lamentuj�c� Greczynk� Gwidona, kt�ry za granic� przekra�� si� spieszy� z �upem swoim, pojmali ludzie kr�lewscy przypadkiem i do Poznania go odstawili...
Temu, ni�eli Jaksowie przybyli, kr�l po kr�tkim badaniu zaraz �eb �ci�� kaza�, niewolnic� oddawszy do dworu kr�lowej.
Szwab badany, broni�c siebie, win� sk�ada� na Jaks�w i w ten spos�b jeszcze ich wi�cej obci��y�, a kr�la rozsierdzi�.
Na drodze ju� od przejezdnych komornik�w pa�skich dowiedzia� si� Drogosz, i� Gwidon �yciem przyp�aci�.
Z Jaksowych Bor�w zaufany s�uga stary w chwili, gdy Jurg� i Andruszk� brano, oklep na konia skoczywszy polecia� o mil kilkana�cie do stryja, kt�ry mieszka� na grodku swoim w Niemierzyszczach.
Cz�ek to by� lat ju� bardzo podesz�ych, za kt�rego teraz dwu syn�w na wojn� stawa�o, bo on ju� dawno pocztu prowadzi� nie m�g�.
Swojego czasu zawo�any dow�dzca, bi� si�, gdzie tylko zabrz�cza�y miecze, bywa� nieieden raz na Czechach i w Pradze, chodzi� na Lutyk�w i Pomorc�w, na Prusak�w, na Ru�, na W�gr�w i Niemc�w.
Kilka razy pok�uty i por�bany, na pobojowisku zosta� za umar�ego, bywa� w niewoli u S�owian, zna� i niemieck�.
Zawsze mu jako� szcz�cie s�u�y�o, i� przycierpiawszy wyrwa� si� na swobod� i �ycie.
Teraz rany si� stare otwiera�y, o kiju chodzi� musia�, w�osy i brod� zapu�ci� d�ugie, a ca�� pociech� jego by�o, cho� chrze�cijaninem zosta�, starych s�ucha� pie�ni.
Temu niewiasty i dziadowie w�drowni, kt�rych ugaszcza� i broni�, musieli niemal po ca�ych dniach i wieczorach nuci�.
Ustawa�o to tylko, gdy duchowny jaki do dworu przybywa�.
Na starego Janka nieraz donoszono kap�anom, �e w nim ta mi�o�� dawnej poga�szczyzny zosta�a, a �e na�wczas t�pienie wszelkich pami�tek, do kt�rych co� ze starej wiary przylgn�� mog�o, by�o kap�an�w obowi�zkiem, zje�d�ali oni cz�sto do Niemierzyszcz, aby Jaks� w wierze umacnia�...
a precz odgania� zwyczaje, kt�re za chowa� po kryjomu, tak jak nieboszczyk brat jego, ojciec dwu braci.
Na�wczas stary przyjmowa� duchownych ze czci� wielk�, jaka im nale�a�a, milk�y na czas pie�ni, wynosili si� do las�w dziadowie.
Janko stawa� si� z ksi�mi pobo�nym, chocia� byle oni za wrota, wszystko zn�w do starego porz�dku wraca�o.
Nie by�o na to sposobu.
W przekonaniu Jaksy to, co by�o, mog�o si� jako� pogodzi� z tym, co nastawa�o, rad by� przynajmniej oboje po��czy�, bo mu przesz�o�ci dusznic �al by�o.
Pob�a�a� te� po cichu tym, co z ni� trzymali, przez szpary patrza�, gdy po lasach, na uroczyskach cia�a palono i tryzny odprawiano, gdy na Kupa�� gromady ognie rozk�ada�y i stadem chodzi�y szalej�c.
Dziady i g�larze byli i jego najmilszymi go��mi, a �e o tym wiedzieli, z ca�ego �wiata si� tu wlekli i siadywali d�ugo, bo pod jego dachem byli bezpieczni.
Nieraz, gdy mu pie�ni dawne nucono, Jaksa si� sp�aka�, �zy otar� po cichu i westchn��, i kl�� piorunem, ale tego nie s�ysza� nikt, jeno jego dziadowie.
Mimo to nowej wiary obowi�zki spe�nia� �ci�le, posty zachowywa�, do ko�cio�a je�dzi�, p�ki m�g�, a syn�w do pobo�no�ci na k�ania�.
Dla dzieci po staremu by� surowym.
Matki ju� one dawno nie mia�y.
Czeszka Drahomira, jedyna �ona Janka, zmar�a mu jako� wpr�dce po przyj�ciu na �wiat syn�w, a potem si� ju� nie �eni�.
Synowie Janka stryjecznych prawie r�wie�nikami byli i jak oni ludzie rycerscy a wojenni.
Starszy Miklasz i o trzy lata za nim b�d�cy Oleksa chodzili z pocztami na wyprawy, a czasu pokoju u ojca pierwszymi tylko s�ugami by� musieli.
Kocha� ich, ale im nie folgowa�.
Albo ludzi do wojny sposobi�, lub konie m�ode obje�d�a�, albo osadnik�w i wioski nowe opatrywa�, co dzie� ich posy�a� stary spoczywa� nie daj�c.
Obu im ju� od roku �on szuka�, aby p�ki pok�j trwa�, mogli sobie gniazda za�o�y� i now� rozpocz�� rodzin�, lecz nie�atwym by� w wyborze.
Naprz�d nie dowierza� niewiastom, wiele wymaga� od nich, potem rad szuka� krwi i plemienia dobrego.
Sam bowiem kneziem si� mieni�c, bo z poda� to wiedzieli, �e niegdy� Jaksowie u Serb�w panowali, lada jakiej niewiastki do domu wprowadza� nie chcia�.
A �e mu z �on� Czeszk� dosy� dobrze by�o na �wiecie, dla syn�w te� si� za dziewkami stamt�d ogl�da�, niemniejszymi wszak�e jak Stawniki i Wrszowice .
Dumnym by� wielce i ma�o komu kroku ust�pi�.
Dlatego te� mo�e, gdy si� r�ni nowi na prz�d powysuwali rycerze, na dworze w �askach i dostoje�stwach zaczynaj�c przodowa�, on si� powoli od dworu uchyla� j�� i w ko�cu zosta� w ukryciu wiekiem si� sk�adaj�c.
Na grodku swym tak panowa� samow�adnie jak kr�l w Poznaniu.
Gr�dek ten w Niemierzyszczach, u �cieku dw�ch rzeczu�ek na pag�rku wystawiony, stary by�, nie wygl�da� poka�nie, lecz obroni� si� m�g� i niejednemu ju� opar� si� napadowi.
Zajmowa� przestrze� dosy� obszern�, obj�t� wysoko wysypanymi wa�ami i ostroko�ami, bo w razie naj�cia ca�a ludno�� z podzamcza mie�ci� si� w nim musia�a.
Dw�r te� by� liczny, ludzi or�nych, szczeg�lniej konnych pancernik�w, zawsze oko�o dw�chset sta�o w pogotowiu.
Opr�cz dworca starego, jeszcze wedle dawnego obyczaju z drzewa wystawionego, mnogie szopy, obory, stajnie, spichlerze, czeladnie doko�a, by�y ustawione.
Stary Jaksa w wielkiej izbie swej latem i zim� przy ogniu siadywa�, nie wygasa� on nigdy prawie w ogromnym kominie.
Tu to na �awach, cz�sto po kilku na raz, u drzwi, zabierali miejsca dziady, �lepce i g�larze.
Male�kie okna niewiele �wiat�a wpuszcza�y.
Janko albo przed ogniem na sto�ku siadywa�, lub te� si� uk�ada� na sk�rach, kt�re w k�cie le�a�y.
Gromada ps�w zawsze go otacza�a, bo jak dawniej my�liwym by� wielkim, tak teraz cho� patrzy� na nie lubi�, �e mu �owy przy pomina�y.
Niegdy� on nawet na wojn� id�c, po parze ps�w biera� z sob� i m�wiono, �e mu jeden z nich �ycie uratowa�, gdy na Niemca, kt�ry ju� Jaks� z konia obalonego dusi�, pad�szy tak go gry�� pocz��, i� panu si� da� d�wign�� i obroni�.
Gdy z Jaksowych Bor�w przypad� tu �w s�uga stary z wiadomo�ci� o losie Jurgi i Andruszki, na podw�rku znalaz� Miklasza i zaraz mu tu, jak sta�, r�ce za�amuj�c wszystko wy�piewa�.
Mi�dzy dwoma Jaks�w dworami nie by�o ju� z dawna �adnego stosunku z rozkazania Janka, kt�ry synowc�w zna� nie chcia� i m�wi� sobie o nich nie dawa�.
Chocia� zakaz ten trwa� zawsze, Miklasz si� wszak�e nie waha�, pos�a�cowi poleciwszy sta� i czeka� na podsieniu, sam zaraz i�� do ojca.
W izbie na ten raz �adnego dziada nie by�o, stary sam jeden r�ce zwiesiwszy u ognia siedzia�, a duma�.
Ledwie st�piwszy na pr�g syn zaraz odezwa� si�, jako to by�o w obyczaju, �e ze z�� wie�ci� przybywa.
Nie trzymaj�e mi jej jako miecza nad karkiem, a m�w...
zawo�a� stary.
Dusza to by�a hartowna, co si� lada czego nie ul�k�a.
Z Jaksowych Bor�w s�uga przybieg� rzek� Miklasz.
Tam si� nieszcz�cie sta�o.
Jurga z Andruszk� napadli na go�ci�cu kupca Greka, kt�ry dla kr�la z Kijowa wi�z� kupi� ...
powa�nili si� z nim, zabili i odarli.
Kr�l po nich przys�a� i kaza� ich na s�d sw�j stawi� w Poznaniu.
Janko wys�uchawszy syna g�ow� tylko potrz�s�, d�ugo mu s�owa brak�o.
Je�li tak jest odpar� w ko�cu cicho je�li prawda, a kr�l si� nie zmi�uje nad nimi, da� b�d� musieli szyj�.
Na Jaks�w ca�y r�d padnie ha�ba i sromota niezmazana...
Za�ama� stary d�onie.
Co czyni�...
mrucza�, co czyni�?
... O mi�osierdzie prosi� dla �otr�w czy za cudz� win� ha�b� ponosi�?
... A zda� si� u Boles�awa b�aganie?
A pomog� u niego �zy i pro�by?
Zamy�lony, d�ugo w ziemi� patrza�, potem skin��, aby mu s�ug� starego przywo�ano.
Ten, gdy wszed� i rzuciwszy si� na ziemi� czo�em bi�, bo cz�ek by� niewolny, z p�aczem potem szeroko j�� opowiada�, jak si� to sta�o.
Tym lepiej m�g� opisa� wszystko, bo cho� niem�ody, ale krzepki i sprawny, nale�a� do tych, co z Jaksami u mostu byli, kry� si� z niczym nie widzia� teraz potrzeby.
Dowiedzia� si� wi�c Jaksa, jak si� to nieszcz�cie sta�o, kto by� jego pierwsz� przyczyn�.
Pu�ci�y mu si� �zy milcz�ce, odpraw� da� cz�owiekowi r�k� i siedzia� w my�lach zatopiony jak martwy.
Syn sta� czekaj�c na rozkazy, ale ojciec ani si� zwraca� ku niemu, jakby zapomnia� o nim.
Potem do siebie sam niby pocz�� m�wi� z b�lu si� zachodz�c:
Niechaj gin� �otrowie...
niech przepadaj� marnie!
... Niech k�kol idzie w ogie�, aby czyste ziarno zosta�o.
Mamy� si� my czy�ci za pomazanych ujmowa�?
... E!
Andruszko!
bracie m�j mi�y, nie ich mi �al, ale ciebie, je�eli ty z tamtego �wiata patrzysz na nie godne ciebie potomstwo...
Miklasz, cho� si� nigdy nie �mia� ojcu w niczym przeciwi�, rad by by� za stryjecznymi przem�wi� s�owo...
ano...
westchn�� tylko.
Zwr�ci� si� Janko z brwi� nawis�� ku niemu, jakby pyta�, a chcia� s�ucha�.
Rodzica dawno stracili, w z�e r�ce popadli...
pocz�� cicho Miklasz.
A krew to Jaks�w bujna, co nie �atwo ostyga...
przyrzuci� Janko g�ow� sk�aniaj�c.
Uderzy� w d�onie i za�ama� je.
Kr�l, je�li nie im, to nam i rodzinie si� umi�owa� powinien...
rzek�.
Nie im �ycie, ale nam we�mie s�aw� poczciw�.
I wsta� nagle z siedzenia, cho� si� pod nim nogi trz�s�y, chwyciwszy za sto�ek, aby si� na nich utrzyma�.
Spod siwych brwi nawis�ych oczy mu po�yskiwa�y.
Je�eli jeszcze czas...
je�eli czas mi�osierdzia prosi�, zawo�a�, nie dla nich, ale dla was, dla mnie, dla tych, co pomarli i co �y� b�d� po nas...
Jam stary i nie du�, ale mi trzeba...
ale musz�!
... Miklasz, ty pojedziesz ze mn�...
konia siod�a� ka�...
Stary ju� od lat kilku z ci�ko�ci� chodzi� o kiju, konia nie do siada� dawno, rozkaz synowi zda� si� tak dziwnym, i� si� ul�k�.
Ojcze mi�o�ciwy rzek� z pokor� ale jak�e wam i pomy�le� o koniu...
jak o podr�y?
Mro�ny czas, a wy�cie s�abi...
Na saniach le�e� nie mog�, pocz�� Jaksa sto�kiem bij�c o ziemi�, nie nawyk�em...
to babska i ch�opska rzecz...
jam �o�nierz...
Starego mi mojego osiod�a�.
Ko�uch wezm�, jecha� musz�.
Na pr�no si� syn ofiarowa� jecha� z bratem do kr�la; upar� si� stary Janko i s�ucha� nie chcia�.
Nie by�o z nim co rozprawia�, gdy raz wyda� rozkaz, a rzek� swoje.
Wi�c na ca�ym dworze poruszy�o si� wszystko na t� nies�ychan� nowin�, �e pan jedzie do kr�la.
Przestrach ogarn�� ludzi, bo jak�e to co� gro�nego by� musia�o, gdy tego starca, z�amanego nie moc�, d�wign�o w tak� por� na nogi?
W milczeniu pos�pnym wnet si� pocz�to przysposabia� do drogi.
Stary nie m�wi�c ju� nic dawa� znaki.
Na ostatek, gdy o koniu oznajmiono, �e sta� pogotowiu, dwu ludzi go do� prowadzi�o.
Trzeba by�o starego podnie�� na ramionach, aby go posadzi� na grzbiet wierzchowca, lecz gdy si� raz znalaz� na nim, ju� si� nie zachwia�.
Przeprowadzony przez ca�y dw�r, z gar�ci� ludzi i synem wyruszy� Jaksa do kr�la.
Padn� mu do n�g rzek� do syna prosi� go b�d�...
a nie ub�agam, wynios� si� z tej ziemi, nie chc� jej zna�...
aby nam sromu nie wytykano.
Do Serb�w p�jdziem albo do Czech�w.
Jakby gor�czka jaka� ow�adn�a starym Jaks�, bo cho� go podtrzymywa� by�o potrzeba i widocznie s�ab� ze znu�enia, ledwie koniom daj�c wypoczynku pospiesza� nie trac�c chwili.
Zna� on porywczo�� kr�la, kt�ry co raz postanowi�, nigdy z wykonaniem nie zwleka�.
S�owo u niego czynem by�o.
Wi�c, cho� czasu si� zda�o dosy�, nimby sprawa rozs�dzon� zosta�a, niecierpliwy spieszy� a p�dzi�.
Czu� te� mo�e, azali mu �ycia stanie na dokonanie, co postanowi�.
Drugiego dnia ju� mu tchu brakn�� zaczyna�o, bo i wiatr by� ostry a zimnem smagaj�cy, i drogi ci�kie, pozawiewane, a ko� stary cz�sto na nogi szwankowa�.
Na noc nie daj�c si� powstrzyma� dla spoczynku, gdy konie zjad�y, sadza� si� kaza� na wierzchowca i ci�gn�� dalej, lecz nad ranem si�y coraz w�tlej�ce nie starczy�y ju�.
Musiano go przy pierwszej chacie nad drog� znie�� z siod�a na r�ku i w izbie po�o�y�, aby si� pokrzepi�.
Stary p�aka� niemal, �e dalej jecha� nie m�g�, lecz pada� z konia, cho� go syn i ludzie trzymali.
Cha�upa n�dzna by�a i uboga, wi�c go w po�rodku, dla� us�awszy �o�e, przy ognisku po�o�ono.
Tu zaledwie leg�szy poczu� sam zaraz, �e mu ostatnia nadesz�a godzina.
Chcia� si� orze�wi� jakim� napojem, dano mu wod� i wino, kt�re syn zabra� z sob�, ale ju� to nie pomog�o.
�ycie, kt�rego niewiele w nim by�o, nagle si� wyczerpa�o, gasn�� w oczach...
powieki mu zapada�y jak do snu.
Syn przy nim przykl�k� p�acz�c, staraj�c si� uspokoi�, dopraszaj�c, aby spokojnie usn�� i snem si� pokrzepi�.
Jemu chwilami niepokojem i bole�ci� pa�a�y oczy, czu� ju�, a wiedzia�, �e na drodze, na rozdro�u, nie do�cign�wszy celu, marnie zemrze� przyjdzie.
Miklasz ,ozwa� si� g�osem os�ab�ym Miklasz, zaklinam ci� na wszystko, co �wi�te, co najdro�sze, na krzy� Pa�ski, na mi�o��, jak��cie mieli dla mnie, uczy�cie, prosz�, co ka��, czego ��dam...
Syn na znak pos�usze�stwa r�k� przy�o�y� do piersi.
Mnie tu umiera� przysz�o m�wi� g�osem gasn�cym stary od doli i przeznaczenia nie uwolni si� nikt.
Jak skoro umr�, Miklasz, wsadzicie mnie na mojego konia, przywi��ecie do niego, trzyma� b�dziecie, bym nie pad�...
i pojedziecie ze mn�, z trupem do Poznania, przed kr�la...
Powiecie mu, jako nie mog�c �ywy przybywam umar�y, prosi� za rodem moim...
Nie zlitowa�by si� �ywemu mo�e, nieboszczykowi si� umi�uje...
Rozumiesz to?
Miklasz zmilcza� przera�ony.
Rozumiesz, powt�rzy� stary tak ma by�!
Tak ja chc�!
Niechaj mnie Boles�aw zobaczy...
S�u�y�em mu wiernie, krew la�em dla niego.
Je�li lito�ci nie b�dzie mia�, niech nas B�g s�dzi...
Zabrak�o staremu tchu i si�y, g�ow� zwiesiwszy na piersi kona� zacz��.
Oddech sta� si� zrazu przyspieszony, potem wolnia� coraz, synowi r�k� wyci�gn�� i trzyma� go przy sobie, a d�o� mu styg�a i twardnia�a.
Nie up�yn�o �wier� godziny, a stary Jaksa szepn�wszy jeszcze po cichu: Dziad�w z domu nie p�d�cie...
skona� i skostnia�.
Miklasz kl�cza� przy nim os�upia�y z �alu, w�r�d ludzi, kt�rzy zbieg�szy si� do swojego starego pana zawodzili �ale.
Nierych�o wspomnia� na sw� przysi�g�, nie pozostawa�o mu nic, tylko spe�ni� co rychlej przykazanie rodzica.
Dziwne to by�o i straszne widowisko, tego umar�ego starca, zblad�ego, ze zwis�� g�ow�, podtrzymywanego przez dwu obok jad�cych ludzi, ogl�da� po �mierci jeszcze zd��aj�cego na spe�nienie obowi�zku.
Stawali ludzie po drodze przypatruj�c si� dziwowi temu, nie umiej�c go sobie wyt�umaczy�.
Podr�, mimo nakazanego po�piechu, szybk� by� nie mog�a.
Op�nia� j� �w trup chwiej�cy si� i opadaj�cy, przy kt�rym ludzie si� ci�gle mienia� musieli.
Tak w ko�cu zbli�yli si� ju� do kr�lewskiego grodu, gdy na go�ci�cu ten sam Drogosz, kt�rego kr�l po Jaks�v posy�a�, wyprawiony gdzie� zn�w przez niego, spotka� si� z �a�obnym pochodem.
By� on te� Miklaszowi z wyprawy ruskiej dobrze znanym i przyjaznym.
Zrazu os�upia� na widok jad�cego nieboszczyka, ale wnet mu Jaksa wyt�umaczy�, jakie od ojca otrzyma� przykazanie.
A �e w�a�nie w tym miejscu, gdzie si� spotkali, znu�onym koniom popa�� by�o potrzeba i szopa si� z gospod� trafi�a, w kt�rej mogli ognia rozpali� i ogrza� si� nieco, weszli do niej razem.
Pierwszym by�o s�owem Miklasza spyta�, co si� dzia�o ze stryjecznymi.
Drogosz ci�ko westchn�w