6705
Szczegóły |
Tytuł |
6705 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6705 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6705 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6705 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
BRUNO FERRERO
�piew
�wierszcza
polnego
Kr�tkie opowiadania dla ducha
\
WARSZAWA 2002 WYDAWNICTWO SALEZJA�SKIERedakcja
ks. Roman Szpakowski sdb
Maria D. Spiewakowska
Tytu� orygina�u
// canto del grilla � piccole storie per l'anima
Editrice Elle Di Ci, Torino 1992
Z j�zyka w�oskiego prze�o�y�a Anna Gryczy�ska
�WIERSZCZ POLNY I MONETA
IMPRIMI POTEST
ks. Zbigniew Malinowski sdb Inspektor Salezja�skiej Inspektorii Warszawskiej
ks. Marian Stempel sdb Sekretarz inspektorialny Warszawa, 1.02.1993 L. dz. 48/WSI/93
IMPRIMATUR
Za zgod� Kurii Diecezjalnej Warszawsko-Praskiej
zdn. 3.02.1993, nr 170/K/93
bp Stanis�aw K�dziora Wikariusz Generalny
ks. Marcin W�jtowicz Notariusz
� for the Polish edition
by Wydawnictwo Salezja�skie, Warszawa
ISBN 83-85528-32-6
�wierszcz polny i moneta
Pewien m�dry Hindus mia� przyjaciela, kt�ry mieszka� w Mediolanie. Poznali si� w Indiach, dok�d W�och uda� si� z rodzin� na wycieczk�. Hindus by� przewodnikiem w�oskich turyst�w i pokaza� im najbardziej charakterystyczne zak�tki swej ojczyzny.
Zaprzyja�niony Mediola�czyk wdzi�czny za to, zaprosi� Hindusa do swego miasta. Hindus d�ugo nie m�g� zdecydowa� si� na wyjazd, ale w ko�cu uleg� namowom przyjaciela i pewnego pi�knego dnia wysiad� na lotnisku Malpensa pod Mediolanem.
Nast�pnego dnia mieszkaniec Mediolanu i Hindus spacerowali w centrum miasta. Hindus o czekoladowej twarzy, z czarn� brod� i w ��tym turbanie przyci�ga� spojrzenia przechodni�w. Mediola�czyk by� ogromnie dumny z egzotycznego przyjaciela.
W pewnym momencie, na Placu San Babila, Hindus zatrzyma� si� i spyta�:
- Czy s�yszysz r�wnie� i ty to, co ja s�ysz�?
Mieszkaniec Mediolanu, troch� zaskoczony, nat�y� s�uch, ale przyzna�, �e s�yszy jedynie wielki ha�as wywo�any ruchem miejskim.
- Tu w pobli�u znajduje si� �piewaj�cy �wierszcz - stwierdzi� Hindus.
- Mylisz si� - powiedzia� mieszkaniec Mediolanu. - Ja s�ysz� jedynie zgie�k miejski. A zreszt� tutaj nie ma �wierszczy.
- Nie myl� si�. S�ysz� �piew �wierszcza - upiera� si� Hindus i zacz�� poszukiwania w�r�d li�ci kilku n�dznych drzewek. Po chwili pokaza� przyjacielowi, kt�ry sceptycznie obserwowa� go, ma�ego owada. Wspania�y �wierszcz
3
niezadowolony, stara� si� ukry� przed osobami zak��caj�cymi jego koncert.
- Widzisz �wierszcza? - spyta� Hindus.
- Rzeczywi�cie - przyzna� Mediola�czyk. - Wy Hindusi macie s�uch bardziej wyostrzony od bia�ych...
- Tym razem ty si� mylisz - u�miechn�� si� m�dry Hindus. - Zobacz tylko...
Hindus wyci�gn�� z kieszeni ma�� monet� i rzuci� j� na chodnik. Natychmiast cztery czy pi�� os�b odwr�ci�o si� i spojrza�o.
- Widzia�e�? - spyta� Hindus. - Ten pieni��ek zad�wi�cza� o wiele s�abiej od �piewu �wierszcza. A jednak tylu bia�ych us�ysza�o go.
Te kr�tkie opowiadania, kt�re ci przedstawiam, s� niczym �piew �wierszcza w mie�cie. Pragn� poprosi� ci�, aby� cho� przez chwil� zwr�ci� uwag� na g�osy, w kt�re przestali�my si� ju� ws�uchiwa�. Na te glosy i na te �piewy, kt�re istniej� w nas samych i m�wi� nam o niebie b��kitnym i o czystym powietrzu, o snach i biciu serca, o pragnieniu blisko�ci drugiego cz�owieka, wsp�lnego p�aczu, u�miechu, wzajemnego u�cisku, o zadziwiaj�cej mi�o�ci i dobroci Boga, kt�ry przyszed� na �wiat i prosi, by�my pozwolili Mu, aby zbawi� nas.
DLA KOGO?
Jedno z opowiada� �ydowskich m�wi o m�drym rabinie boj�cym si� Boga. Pewnego wieczora, po dniu sp�dzonym nad ksi�g� starych proroctw, rabin postanowi� wyj�� na ulic� i odpr�y� si� w czasie przechadzki.
Id�c powoli drog� le��c� na uboczu, spotka� pewnego str�a, kt�ry d�ugimi i zdecydowanymi krokami chodzi� tam i z powrotem przed ogrodzeniem bogatej posiad�o�ci.
- Dla kogo tak chodzisz? - spyta� zaciekawiony rabin. Str� wymieni� nazwisko swego pana. Potem zapyta�:
- A ty dla kogo chodzisz?
To pytanie g��boko zapad�o w serce rabina.
A ty, dla kogo w�drujesz? Dla kogo przeznaczone s� wszystkie kroki i niepokoje twego dnia? Dla kogo �yjesz?
�y� mo�na tylko dla kogo�. Dzisiaj przy ka�dym kroku powt�rz Jego imi�. Przekonasz si�, �e nigdy dot�d tw�j dzie� nie by� tak �atwy do prze�ycia.
PROFESOR I PRZEWO�NIK
Pewnego dnia jeden z najs�awniejszych profesor�w uniwersytetu, kandydat do nagrody Nobla, dotar� nad brzeg jeziora.
Poprosi� przewo�nika, by wzi�� go do swej �odzi na przeja�d�k� po jeziorze. Dobry cz�owiek zgodzi� si�. Gdy byli ju� daleko od brzegu, profesor zacz�� go wypytywa�.
- Znasz histori�?
- Nie!
- A wi�c jedna czwarta twego �ycia stracona. Znasz astronomi�?
- Nie.
- A wi�c dwie czwarte twego �ycia posz�y na marne. Znasz filozofi�?
- Nie.
- A wi�c trzy czwarte twego �ycia s� stracone.
Nagle niespodziewanie zacz�a szale� okropna burza. ��dka na �rodku jeziora ko�ysa�a si� jak �upinka orzecha. Przewo�nik przekrzykuj�c ryk wiatru zapyta� profesora:
- Umie pan p�ywa�?
- Nie - odpowiedzia� profesor.
- A zatem ca�e pana �ycie jest stracone...
Jest wiele dr�g, zazwyczaj bardzo pi�knych i poci�gaj�cych, kt�re prowadz� do �mierci. Jedna jedyna droga jest drog� �ycia. To droga Bo�a. Nie tra� nigdy z oczu tego, co jest rzeczywi�cie najwa�niejsze.
KOMARY
M�oda mamusia, uzbrojona w klapk� na muchy, stara�a si� dotrze� do wielkiego komara, kt�ry fruwa� po domu.
Widz�c to Alessio, kt�ry mia� trzy latka i sze�� miesi�cy, z�apa� mamusi� za sp�dnic� i zawo�a�:
- Pozw�l mu �y�!
- Dlaczego? Ugryzie ci�.
- Ale dotrzymuje nam towarzystwa!
Najcenniejszy diament �wiata bylpierwotnie zeszpecony rys�. Postanowiono wi�c zrobi� z niego garstk� diament�w przemys�owych, ale pewien zdolny rytownik z niesko�czon� cierpliwo�ci� przez d�ugi czas przeksztalcal �w diament w cudown� r��. Dzi� wszyscy podziwiaj� r��, wyrze�-bion� w diamencie.
�ycie pe�ne jest niespodzianek. S� dni dobre i dni z�e. Istniej� problemy i r�ne biedy, kt�re wywo�uj� nasze cierpienie. Ale wyzwalaj� te� czujno��. I cz�sto zmuszaj� nas do wyci�gni�cia na �wiat�o dzienne najlepszej cz�stki naszego ja.
OFIARA
PRZYJ�CIE W ZAMKU
W pewnym ko�ciele afryka�skim, podczas ofiarowania, wyznaczone osoby przechodzi�y z du�ym koszem wiklinowym, podobnym do tych, kt�re s�u�� do zbioru manioku.
W ostatnim rz�dzie �awek ko�cielnych siedzia� ch�opczyk, kt�ry wpatrywa� si� zamy�lony w koszyk, przechodz�cy z rz�du do rz�du. Westchn��, bo nie mia� absolutnie nic do zaofiarowania Bogu.
Gdy koszyk dotar� do niego, ku zdumieniu wszystkich wiernych, ch�opczyk usiad� w koszyku m�wi�c:
- Jedyn� rzecz, jak� posiadam - oddaj� Bogu.
A zatem prosz� was, bracia, przez mi�osierdzie Bo�e, aby�cie dali cia�a swoje na ofiar� �yw�, �wi�t�, Bogu przyjemn�, jako wyraz waszej rozumnej s�u�by Bo�ej (List �w. Paw�a do Rzymian 12,1).
l
G�os kasztela�skiego herolda, kt�ry odczytywa� na placu obwieszczenie, obudzi� wie� po�o�on� u podn�a zamku.
�Nasz umi�owany pan zaprasza wszystkich swoich dobrych i wiernych poddanych do udzia�u w przyj�ciu, wydanym z okazji swych urodzin. Ka�dy otrzyma mi�� niespodziank�. Pan prosi jednak wszystkich o ma�� przys�ug�: osoby, kt�re wezm� udzia� w przyj�ciu, niech przynios� ze sob� troch� wody, aby uzupe�ni� ko�cz�ce si� rezerwy zamkowe..."
Herold powt�rzy� kilkakrotnie to obwieszczenie, potem odwr�ci� si� i pod eskort� stra�y powr�ci� do zamku.
We wsi w przer�ny spos�b komentowano zaproszenie.
- Oh! To zawsze ten sam tyran! Ma wystarczaj�co wielu s�u��cych, by uzupe�ni� zbiornik... Ja zanios� szklank� wody i to wystarczy!
- Ale� nie! By� zawsze dobry i szczodry! Ja przynios� bary�k�!
- A ja... naparstek wody!
- Ja beczk�!
Rano, w dniu przyj�cia, mo�na by�o zobaczy� dziwny orszak zd��aj�cy do zamku. Niekt�rzy pchali z wysi�kiem pot�ne beczki lub nie�li, sapi�c, wielkie wiadra pe�ne wody. Inni, wy�miewaj�c si� z wsp�towarzyszy drogi, nie�li ma�e karafki albo szklanki na tacy. Orszak ten wszed� na podw�rzec zamkowy. Ka�dy opr�nia� sw�j pojemnik w du�ym basenie, ustawia� go w k�cie i pod��a� do sali bankietowej.
Pieczyste dania i napoje, ta�ce i �piewy przeplata�y si�
bez przerwy. Wreszcie pod wiecz�r pan zamku podzi�kowa� wszystkim w uprzejmych s�owach za przybycie i powr�ci� do swych apartament�w.
- A przyrzeczona niespodzianka? - szemrali niekt�rzy niezadowoleni i rozczarowani. Innych przepe�nia�a rado��:
- Nasz pan zorganizowa� dla nas wspania�� uroczysto��! - m�wili.
Ka�dy przed powrotem do domu uda� si� po sw�j pojemnik. Da�y si� s�ysze� krzyki, kt�re gwa�townie si� nasila�y. By�y to okrzyki rado�ci i z�o�ci.
Pojemniki zosta�y nape�nione a� po brzegi z�otymi monetami!
�Ach! Gdybym przyni�s� wi�cej wody..."
Dawajcie, a b�dzie wam dane: miar� dobr�, nat�oczon�, utrz�sion� i op�ywaj�c� wsypi� w zanadrze wasze. Odmierz� wam bowiem tak� miar�, jak� wy mierzycie (�k 6,
38).
10
TRZY FAJKI
Pewien stary i m�dry w�dz india�ski dawa� tak� rad� porywczym m�odzie�com swego plemienia:
- Gdy jeste� rozgniewany na kogo�, kto �miertelnie ciebie obrazi� i postanawiasz go zabi�, by wymaza� ha�b�, zanim to uczynisz, nabij tytoniem fajk� i wypal j�.
Gdy sko�czysz pali� �pierwsz� fajk�" stwierdzisz, �e �mier� by�aby jednak zbyt surow� kar� za pope�nion� win�. Przyjdzie ci na my�l, �e zaaplikowa� b�dzie trzeba solidne baty.
Jednak nim pochwycisz kij usi�d�, nabij �drug� fajk�" i wypal j� do ko�ca. Pomy�lisz w�wczas, �e mocne i soczyste obelgi b�d� mog�y �wietnie zast�pi� baty.
Ot�, gdy ju� b�dziesz mia� p�j�� i zwymy�la� osob�, kt�ra ciebie obrazi�a, usi�d� i nabij �trzeci� fajk�", wypal j�, a gdy to zrobisz, b�dziesz mia� jedynie ochot� pogodzi� si� z tym cz�owiekiem.
Zakonnicy w pewnym klasztorze mieli wielkie trudno�ci, aby wie�� zgodne �ycie. Cz�sto wybucha�y sprzeczki, r�wnie� z b�ahych powod�w. Zaprosili wi�c pewnego ojca duchowego, kt�ry twierdzi�, �e zna niezawodn� metod�, pozwalaj�c� zaprowadzi� harmoni� i mi�o�� w ka�dej grupie. Mistrz �w wyjawi� im sw� tajemnic�:
- Ilekro� przebywasz z kim�, lub masz co� przeciwko komu�, musisz powiedzie� sobie: umieram i ta osoba r�wnie� umiera. Gdy rzeczywi�cie pomy�lisz tak, zniknie wszelka gorycz.
11
FATHER FORGETS
Pos�uchaj synu: m�wi� to, gdy ty �pisz, z r�czk� pod policzkiem i z blond w�oskami rozsypanymi na czole. Sam wszed�em do twego pokoju. Przed kilku minutami, gdy usiad�em w bibliotece, by poczyta�, ogarn�a mnie fala wyrzut�w i pe�en winy zbli�am si� do twego ��ka.
My�la�em o swoim post�powaniu: dr�czy�em ciebie, robi�em ci wym�wki, gdy przygotowywa�e� si�, aby wyj�� do szko�y, gdy� zamiast umy� si� wczoraj, jedynie otar�e� sobie twarz r�cznikiem i zapomnia�e� wyczy�ci� sobie buty. Zwymy�la�em ci�, gdy zrzuci�e� co� na pod�og�.
W czasie �niadania te� wytyka�em ci twoje uchybienia, �e spad�o ci co� na serwetk�, �e prze�yka�e� chleb niczym zag�odzony zwierzak, �e opar�e� si� �okciami o st�, �e zbyt grubo posmarowa�e� mas�em chleb. Gdy bawi�e� si�, ja przygotowywa�em si� do wyj�cia na poci�g. Oderwa�e� si� od zabawy, pokiwa�e� mi r�czk� i zawo�a�e�:
- Cze�� tatulku!
A ja zmarszczy�em brwi i powiedzia�em:
- Trzymaj si� prosto!
Wszystko zacz�o si� na nowo p�nym popo�udniem. Gdy przyszed�em z pracy, bawi�e� si� kl�cz�c na ziemi. Zobaczy�em wtedy dziury w twych skarpetach. Upokorzy�em ci� przed kolegami, wysy�aj�c ci� do domu. Skarpety kosztuj�, m�wi�em, gdyby� musia� kupi� je sam, obchodzi�by� si� z nimi bardziej ostro�nie.
Przypominasz sobie, jak wszed�e� nie�mia�o do salonu, ze spuszczonymi oczami, dr��c ca�y po prze�ytym upokorzeniu? Gdy unios�em oczy znad gazety, zniecierpliwiony twym wtargni�ciem, z wahaniem zatrzyma�e� si� przy drzwiach.
12
- Czego chcesz? - zapyta�em ostro.
Ty nic nie powiedzia�e�, podbieg�e� do mnie, zarzuci�e� mi r�ce na szyj� i uca�owa�e� mnie a twoje r�czki u�cisn�y mnie z mi�o�ci�, kt�r� B�g z�o�y� w twoim sercu, a kt�ra - cho�by i nie odwzajemniona - nigdy nie wi�dnie. Potem poszed�e� do swego pokoju, drepcz�c wolno po schodach.
Ot� synu, zaraz potem, gdy z r�ki wysun�a mi si� gazeta, ogarn�� mnie wielki l�k. Co si� ze mn� dzieje? Przyzwyczajam si� do wynajdywania win, do robienia wym�wek. Czy to ma by� nagroda za to, �e nie jeste� osob� doros��, �e jeste� dzieckiem? Dzisiejszej nocy tylko tyle. Przyszed�em tu, do twojego ��ka i ukl�kn��em pe�en wstydu.
Wiem, �e to jest n�dzne wynagrodzenie, �e nie zrozumia�by� tych spraw, gdybym ci o nich powiedzia�, gdy si� obudzisz. Ale jutro b�d� dla ciebie prawdziwym tatusiem. B�d� ci towarzyszy� w twoich zaj�ciach i zabawach, b�d� czu� si� niedobrze, gdy tobie b�dzie �le i �mia� si� b�d�, gdy ty b�dziesz si� �mia�. Ugryz� si� w j�zyk, gdy do ust cisn�� mi si� b�d� s�owa zniecierpliwienia. B�d� ci�gle powtarza� sobie: ,,On jest przecie� jeszcze dzieckiem, ma�ym ch�opczykiem!"
Boj� si� naprawd�, �e dot�d traktowa�em ci� jak osob� doros��. Tymczasem, gdy teraz widz� ci�, synu, skulonego w ��eczku, rozumiem, �e jeste� jeszcze dzieckiem. Wczoraj twoja g��wka spoczywa�a bezbronnie na ramieniu mamusi. Zawsze wymaga�em od ciebie zbyt wiele, zbyt wiele!
Wymagamy zawsze zbyt wiele... od innych.
13
KIEDY KO�CZY SI� NOC?
Pewien stary rabin zapyta� kiedy� swych uczni�w, na podstawie czego mo�na rozpozna� dok�adnie chwil�, w kt�rej ko�czy si� noc a zaczyna dzie�.
- Mo�e jest to �w moment, gdy mo�na ju� �atwo odr�ni� psa od owcy?
- Nie - powiedzia� rabin.
- A gdy mo�na odr�ni� drzewo daktylowe od drzewa
figowego?
- Nie - powt�rzy� rabin.
_ A wi�c kiedy? - spytali uczniowie.
- Wtedy edy patrz�c na twarz jakiejkolwiek osoby, rozpoznajesz w mej brata lub siostr�. A� do tego momentu panuje noc w twoim sercu - wyja�ni� rabin.
Nauczyli�my si� fruwa� jak ptaki, p�ywa� jak ryby, ale nie nauczyli�my si� �y� jak bracia" (Martin Luther Kmg).
MANHATTAN
Hol koncernu Maximus Inc. by� wielki niczym katedra, l�ni� i b�yszcza�. Koncern by� w�a�cicielem po�owy �wiata i to rzuca�o si� w oczy.
Mr Liddel, prezes Maximusa, przyszed� dzi� do pracy z pi�ciominutowym wyprzedzeniem. To by� wielki dzie�: koncern mia� przej�� p� tuzina bank�w, siedem wielkich mi�dzynarodowych ga��zi przemys�owych, opr�cz tego prawie ca�o�� grunt�w pewnego afryka�skiego kraju, kt�ry nie m�g� sp�aci� swoich d�ug�w.
Mr Liddel promienia�: wszystko to by�o zas�ug� jego zr�cznych posuni��. Spojrzenie jego stalowych oczu, kt�re wywo�ywa�o dr�enie ca�ych regiment�w urz�dnik�w, przesuwa�o si� po holu i natkn�o si� na �aweczk� czy�cibuta. By� nim stary Murzyn o skromnym wygl�dzie. Pos�ugiwa� si� wystrz�pionymi szmatkami i zu�ytymi szczotkami, a r�ce mia� poplamione past� do but�w. Mr Liddel nigdy go dot�d nie widzia�, ale mia� 5 minut czasu i m�g� jeszcze kaza� sobie odkurzy� wspania�e buty, kt�re kosztowa�y 650 dolar�w.
Stary Murzyn pracowa� bardzo sprawnie. Po trzech minutach buty b�yszcza�y, a� przyjemnie by�o na nie popatrze�. Mr Liddel mechanicznie wr�czy� staremu dolara, ale spotka� przy tym jego wzrok. Dziwny wzrok, g��boki o b�yskach dobrotliwych i rozbawionych. Nast�pi� dziwny i niewiarygodny fakt. Gdy Mr Liddel wsta� z �awki, zdarzy�o si� co� dziwnego i niewiarygodnego. Buty, niczym rakiety, wystrzeli�y, �unosz�c" Mr Liddela poza hol. Dwaj przera�eni portierzy ujrzeli, jak przemierza� ulic� krokiem nowojorskiego marato�czyka.
Maraton Mr Liddela by� bardzo dziwny. Buty zanios�y
15
go do biednego ch�opca, pozbawionego n�g, kt�ry �ebra� na rogu 59 ulicy i nie poruszy�y si�, dop�ki szef koncernu nie w�o�y� ca�ej zawarto�ci swego portfela do r�k przera�onego ch�opca. Nast�pnie skierowa�y si� ku dzielnicom biednych dom�w i cierpi�cych ludzi. (Mr Liddel nie zdawa� sobie sprawy, �e tacy istniej�). Tam zmusi�y go do patrzenia na �zy, samotno��, n�dz� fizyczna, na nikczem-no��, opuszczenie...
Po kilku godzinach Mr Liddel by� wyczerpany i wstrz��ni�ty. Czu� si� kim� innym. Tak jakby wydosta� si� ze skorupy kamiennej, kt�ra go wi�zi�a i jakby patrzy� na ludzi po raz pierwszy. Pod wiecz�r buty uczyni�y co� nies�ychanego: zanios�y swego w�a�ciciela do ko�cio�a. Ostatni raz by� tam jako dziecko. Ko�ci� by� pusty i ciemny, �wieci�a si� jedynie czerwona lampka. Mr Liddel przypomnia� sobie g��bokie spojrzenie i �wiat�o, kt�re b�yszcza�o. Poczu� si� szcz�liwy, jak nigdy dot�d i nagle wszystko zrozumia�.
Potem jego buty wr�ci�y do normalno�ci. Wszed� do holu koncernu, gdy by� ju� wiecz�r i natychmiast zapyta�:
- Czy widzieli�cie, dok�d poszed� ten czarny czy�ciciel but�w?
- Nigdy nie by�o tu czarnego czy�ciciela but�w - powiedziano mu. Tak w�a�nie podejrzewa�. Nigdy nie m�wi� o tym zdarzeniu. Zreszt� kt� uwierzy�by w to, �e B�g by� czarny i �e by� czy�cibutem na Manhattanie?
16
PRZEBIEG�A MYSZKA
Myszka, kt�ra przygotowywa�a si� do wyj�cia ze swej norki, zauwa�y�a kota, czyhaj�cego na zewn�trz. Cofn�a si� wi�c szybko i zaprosi�a przyjaciela na wsp�ln� wypraw� do pewnego worka zbo�owego.
- Posz�abym nawet sama - powiedzia�a - ale nie mog� odm�wi� sobie przyjemno�ci przebywania w tak mi�ym towarzystwie.
- �wietnie - odrzek� przyjaciel - p�jd� z tob�. Prowad�!
- Ja? - zawo�a�a zdziwiona myszka. - Ja mam i�� przed tak s�awn� i znan� myszk�, jak� ty jeste�? Nigdy. P�jd� za waszmo�ci�...
Mile po�echtany tak wielkim szacunkiem, przyjaciel wyszed� pierwszy z norki i zosta� z�apany przez kota, kt�ry szybko oddali� si� ze sw� zdobycz�.
Druga myszka wysz�a ju� bezpiecznie.
Istniej� ludzie, kt�rzy zrzucaj� ci z pi�tego pi�tra na g�ow� doniczk� z kwiatami, a potem m�wi�: �Oto sk�adam ci w darze r�e!"
17
GDYBYM NARODZI�A SI� PONOWNIE
Kto� zapyta� mnie przed kilku dniami, czy mog�c narodzi� si� ponownie, prze�y�abym �ycie w inny spos�b. Nie namy�laj�c si� wiele odpowiedzia�am �nie", potem troch� si� zastanowi�am i...
Mog�c na nowo prze�y� moje �ycie m�wi�abym mniej a s�ucha�abym wi�cej. Nie rezygnowa�abym z zaproszenia na kolacj� przyjaci� jedynie dlatego, �e m�j dywan jest troch� poplamiony i �e pokrycie tapczanu jest nieco wyp�owia�e.
Jad�abym krusz�ce si� bu�eczki w eleganckim salonie i o wiele mniej martwi�abym si� sadzami z zapalonego kominka.
Znalaz�abym czas na wys�uchanie opowiada� dziadka, wspominaj�cego lata swej m�odo�ci. Latem nie domaga�abym si� zamykania okien w aucie, tylko dlatego, �e dopiero co zrobi�am sobie ondulacj�.
Nie dopu�ci�abym, aby �wieca w kszta�cie r�y roztopi�a si�, zapomniana, w kom�rce. Zu�y�abym j� zapalaj�c cz�sto.
Po�o�y�abym si� na ��ce z dzie�mi, nie martwi�c si� o poplamienie sukienki.
P�aka�abym i �mia�abym si� o wiele mniej patrz�c na telewizj�, a cz�ciej - obserwuj�c �ycie.
W wi�kszym stopniu dzieli�abym odpowiedzialno�� z moim m�em.
Czuj�c si� �le, po�o�y�abym si� do ��ka zamiast i�� z gor�czk� do pracy, jakby beze mnie w biurze �wiat mia� si� zawali�.
Zamiast wyczekiwa� z niecierpliwo�ci� ko�ca 9-ciu miesi�cy ci��y, ukocha�abym ka�dy jej moment, �wiado-
18
ma tego, �e ten cudowny fakt, kt�ry dokonuje si� we mnie, jest jedyn� okazj�, by wsp�pracowa� z Bogiem nad urzeczywistnieniem cudu.
Ca�uj�cemu mnie synowi nie powiedzia�abym: �Do��, do��, id� umyj si�, bo kolacja jest ju� gotowa".
Cz�ciej m�wi�abym: �Kocham ciebie", a rzadziej: �Przykro mi"..., ale przede wszystkim, mog�c zacz�� wszystko od nowa, zaw�adn�abym ka�d� minut�... patrzy�abym na ni� tak d�ugo, a� zobaczy�abym j� rzeczywi�cie... �y�abym ni�... i nie odda�abym nigdy.
(Erma Bombeck)
Ka�da chwila, kt�r� B�g ci darowuje, jest przeogromnym skarbem. Nie wyrzucaj go. Nie biegaj ci�gle w poszukiwaniu niepewnego jutra. ��yj najlepiej jak mo�esz, my�l najlepiej jak umiesz, czy� najlepiej jak potrafisz dzisiaj. Dzisiaj bowiem szybko stanie si� jutrem a jutro szybko stanie si� wieczno�ci�" (A. P. Gouthey).
KTO SI� NIE MODLI?
Pewien wie�niak, w dzie� targowy zatrzyma� si� w zat�oczonej restauracji, w kt�rej zazwyczaj jada�a miejscowa �mietanka. Wie�niak znalaz� miejsce przy stole, przy kt�rym siedzieli ju� inni i zam�wi� u kelnera jakie� danie. Gdy ten przyni�s� je, wie�niak z�o�y� r�ce i odm�wi� modlitw�. Jego s�siedzi obserwowali go z pe�n� ironii ciekawo�ci� a jeden z m�odzie�c�w zapyta�:
- W domu te� tak si� zachowujecie? Modlicie si� rzeczywi�cie wszyscy?
Wie�niak, kt�ry spokojnie zacz�� je��, odpowiedzia�:
- Nie, r�wnie� i u nas s� tacy, kt�rzy si� nie modl�. M�odzieniec za�mia� si� szyderczo:
- Ach tak? A kto si� nie modli?
- Na przyk�ad moje krowy, m�j osio�, moje �winie...
Przypominam sobie, �e raz po ca�onocnym marszu, usn�li�my nad ranem w pobli�u lasku. Derwisz, kt�ry towarzyszy� nam w drodze, krzykn�� co� i oddali� si� w kierunku pustyni, nie odpocz�wszy ani przez chwil�.
Gdy nasta� dzie� zapyta�em go:
- Co ci si� sta�o? Odpowiedzia�:
- Widzia�em s�owiki, kt�re �wiergota�y na drzewach, widzia�em kuropatwy w g�rach, �aby w wodzie i zwierz�ta w lesie. Pomy�la�em w�wczas, �e niedobrze by�oby, gdyby wszyscy chwalili Pana a ja sam spa�bym, nie my�l�c o Nim.
(Sa'di)
20
KOCHASZ MNIE?
W wielkim stawie �liczna kijanka wysz�a za m�� za ryb�. Ale pewnego dnia wyros�y jej nogi i jak zdarza si� wszystkim kijankom, zacz�a zmienia� si� powoli w �ab�.
Powiedzia�a w�wczas do m�a, ryby:
- Musz� p�j�� za moim przeznaczeniem i �y� na ziemi. Dlatego i ty musisz przyzwyczai� si� do �ycia na ziemi.
- Moja droga - zaprotestowa� m�� - c� zrobi�bym z moimi p�etwami i moimi skrzelami? Wyko�czy�bym si�! Kijanka (a w�a�ciwie ju� prawie �aba) westchn�a:
- Kochasz mnie, czy nie kochasz?
- Naturalnie, �e ci� kocham - westchn�� m��.
- A wi�c p�jdziesz ze mn�, prawda? - stwierdzi�a kijanka.
M�czyzna i kobieta siedzieli przy oknie, zapatrzeni w pi�kny wiosenny ogr�d. Siedzieli blisko siebie. Kobieta powiedzia�a:
- Kocham ciebie. Jeste� pi�kny, bogaty i �adnie si� ubierasz.
A m�czyzna powiedzia�:
- Kocham ci�. Jeste� cudown� my�l�, jeste� jak co� zbyt cennego, by trzyma� w r�ce, jeste� piosenk� w moich marzeniach.
Wtedy kobieta odwr�ci�a zagniewan� twarz od okna i wykrzykn�a:
- Zostaw mnie, prosz�. Nie jestem my�l�, nie jestem rzecz�, kt�ra pojawia si� w twoich snach. Jestem kobiet�. Chc�, by� pragn�� mnie jak �on�, jak matk� dzieci, kt�re kiedy� b�dziemy mieli.
I rozeszli si�.
21
M�czyzna stwierdzi�:
- Oto zn�w jeden sen rozp�yn�� si� we mgle. A kobieta westchn�a:
- C� mi po m�czy�nie, kt�ry przekszta�ca mnie we mg�� i marzenia?
(Gibran).
SZLACHETNE DRZEWO
Istnia�o kiedy� drzewo, kt�re bardzo kocha�o ma�e dziecko. Dziecko codziennie odwiedza�o je. Zbiera�o jego li�cie, plot�o z nich korony, aby potem bawi� si� w kr�la lasu. Wchodzi�o na jego pie� i hu�ta�o si� na jego ga��ziach. Jad�o jego owoce a potem wsp�lnie bawili si� w chowanego.
Dziecko, gdy by�o zm�czone, zasypia�o w cieniu drzewa a li�cie �piewa�y mu ko�ysank�.
Dziecko kocha�o drzewo ca�ym swym ma�ym sercem.
I drzewo by�o szcz�liwe.
Ale czas p�yn�� a dziecko ros�o. Teraz, gdy dziecko by�o du�e, drzewo cz�sto czu�o si� osamotnione.
Pewnego dnia dziecko przysz�o zobaczy� drzewo a drzewo poprosi�o:
- Zbli� si�, moje dziecko, wejd� po moim pniu i zr�b sobie hu�tawk� z moich ga��zi, jedz moje owoce, baw si� w moim cieniu i b�d� szcz�liwe.
- Jestem ju� zbyt du�e, by wspina� si� na drzewo i by bawi� si� - odrzek�o dziecko. - Chc� mie� pieni�dze. Czy mo�esz mi da� pieni�dze?
- Przykro mi - odpowiedzia�o drzewo. Nie mam pieni�dzy. Mam jedynie li�cie i owoce. We� moje owoce, i sprzedaj je w mie�cie. B�dziesz mia�o pieni�dze i b�dziesz szcz�liwe.
W�wczas dziecko wspi�o si� na drzewo, zebra�o wszystkie owoce i odesz�o.
Drzewo by�o szcz�liwe.
Ale dziecko d�ugo nie wraca�o... I drzewo stawa�o si� coraz smutniejsze.
23
Pewnego dnia dziecko powr�ci�o a drzewo zadr�a�o z rado�ci i powiedzia�o:
- Zbli� si�, moje dziecko, wejd� po moim pniu, zr�b sobie hu�tawk� z moich ga��zi i b�d� szcz�liwe.
Jestem zbyt zaj�te i nie mam czasu wspina� si� na drzewa - odpowiedzia�o dziecko. - Chc� mie� dom, kt�ry by mnie ochrania�. Chc� mie� �on� i dzieci, potrzebuj� wi�c domu. Czy mo�esz da� mi dom?
- Ja nie mam domu - powiedzia�o drzewo. - Moim domem jest las, ale ty mo�esz obci�� moje konary i mo�esz zbudowa� sobie z nich dom. W�wczas b�dziesz szcz�liwe.
Dziecko poobcina�o wszystkie konary i wzi�o je ze sob�, aby zbudowa� sobie dom. A drzewo by�o szcz�liwe.
Przez d�ugi czas dziecko nie powraca�o. Gdy zn�w si� pokaza�o, drzewo by�o tak szcz�liwe, �e z ledwo�ci� mog�o m�wi�.
- Zbli� si�, moje dziecko - szepta�o. - Chod� pobawi� si�.
- Jestem zbyt stare i zbyt smutne, by bawi� si� - powiedzia�o dziecko. - Chc� mie� ��d�, by uciec st�d daleko. Czy mo�esz da� mi ��d�?
- Zetnij m�j pie� i zr�b z niego ��d� - powiedzia�o drzewo. - B�dziesz mog�o odp�yn�� st�d i by� szcz�liwe.
W�wczas dziecko zci�o pie� i zbudowa�o sobie ��d�, by uciec ni�. Drzewo za� by�o szcz�liwe... ale nie w pe�ni.
Po d�ugim czasie dziecko zn�w wr�ci�o.
- Przykro mi, moje dziecko - powiedzia�o drzewo - ale nic ci ju� nie mog� da�... Nie mam ju� owoc�w.
- Moje z�by s� zbyt s�abe, by je�� owoce - powiedzia�o dziecko.
- Nie mam ga��zi - ci�gn�o drzewo - nie mo�esz ju� hu�ta� si� na nich.
24
- Jestem zbyt stare, by hu�ta� si� na ga��ziach - powiedzia�o dziecko.
- Nie mam ju� pnia - powiedzia�o drzewo. - Nie mo�esz ju� wspina� si� po nim.
- Jestem zbyt zm�czone, by wspina� si� - powiedzia�o dziecko.
- Martwi� si� - westchn�o drzewo. - Chcia�obym bardzo da� ci co�, ale ju� nic nie mam. Jestem jedynie star� k�od�. Przykro mi bardzo...
- Niewiele mi ju� potrzeba - odrzek�o dziecko. - Potrzebuj� jedynie spokojnego miejsca, by usi��� i odpocz��. Czuj� si� bardzo zm�czone.
- A wi�c - powiedzia�o drzewo, rozprostowuj�c si�, jak tylko to by�o mo�liwe - stara k�oda b�dzie odpowiednia. Mo�esz usi��� na niej i odpocz��. Zbli� si�, moje dziecko, usi�d� sobie i odpoczywaj.
Dziecko tak zrobi�o.
A drzewo by�o bardzo szcz�liwe.
(Shel Siherstein)
Dzi� wieczorem usi�d� sobie w cichym k�ciku i pom� twemu sercu podzi�kowa� wszystkim �drzewom" twego �ycia.
25
RAPORT PRZEZNACZONY DLA OR�A
Orze�, kr�l ptak�w od dawna s�ysza� o niezwyk�ych cechach s�owika. Jako dobry zwierzchnik, pragn�� stwierdzi�, czy to, co m�wiono jest prawd�. Aby upewni� si�, wys�a� na kontrol� dw�ch swych urz�dnik�w: pawia i skowronka. Mieli oni oceni� pi�kno i �piew s�owika.
Wys�annicy wype�nili sw� misj� i powr�cili do or�a.
Paw referowa� jako pierwszy:
- S�owik ma upierzenie tak skromne, �e wr�cz �mieszne i fakt ten tak bardzo mnie zmrozi�, �e nie zwr�ci�em najmniejszej uwagi na jego �piew.
Skowronek powiedzia�:
- G�os s�owika zachwyci� mnie do tego stopnia, �e zapomnia�em zupe�nie spojrze� na jego ubranie.
W przedziale siedzia� jedynie stary ksi�dz, kt�ry odmawia� brewiarz. Na jednej ze stacji wszed� m�ody ch�opak o zaniedbanym wygl�dzie. W�osy mia� d�ugie, d�insy strasznie brudne, a buty wyko�lawione. Z kieszeni wystawa�a mu gazeta zdecydowanie laicka i anty-ko�cielna.
Kap�an ogarn�� m�odzie�ca d�ugim i wymownym spojrzeniem pe�nym dezaprobaty.
Chlopak usiad� i zacz�� czyta� sw� gazet�. Po pewnym czasie podni�s� g�ow� i spyta�:
- Przepraszam ksi�dza, co to jest �dyspepsja"? Oto �wietna okazja, by wyg�osi� mu kazanko, pomy�la� ksi�dz i g�o�no powiedzia�:
- Dyspepsja jest straszn� chorob�, na kt�r� zapadaj� osoby �yj�ce niew�a�ciwie, bez programu dnia, bez idea��w, ulegaj�ce r�nym na�ogom i nie pami�taj�ce o tym, �e jest Kto�, Kto nas widzi i b�dzie nas kiedy� s�dzi�.
26
Ch�opak s�ucha� tych s��w z zaciekawieniem, ale r�wnie� z pewnym l�kiem.
- Ach! - powiedzia� wreszcie - tu napisano, �e Papie� cierpi na dyspepsj�.
Ka�dy zauwa�a w innych to, co chce zobaczy� czy us�ysze�. Cz�sto tak bardzo zaprz�taj� nas w�asne my�li, �e w�a�ciwie nie s�yszymy bli�niego.
,,Nie przeprowadza si� sekcji ptaszka, by znale�� �r�d�o jego �piewu. Nale�y przeprowadzi� sekcj� w�asnego ucha"
(Joseph Brodsky).
PRAWIE NIC
- Powiedz mi, ile wa�y p�atek �niegu? - zapyta�a sikorka bogatka go��bia.
- Prawie nic - powiedzia� go��b. Bogatka opowiedzia�a w�wczas go��biowi tak� histori�:
- Odpoczywa�am kiedy� na ga��zi sosny, gdy zacz�� pada� �nieg. To nie by�a wcale zamie�, nie, pada� tylko �nieg lekki, lekki jak sen. Poniewa� nie mia�am nic lepszego do zrobienia, zacz�am liczy� p�atki, kt�re spada�y na moj� ga���.
Spad�o ich 3.751.952.
Gdy wolniutko i cichutko spada� 3.751.953 p�atek, takie prawie nic, jak to nazwa�e� - ga��� za�ama�a si�...
Powiedziawszy to, sikorka bogatka odlecia�a.
Go��b, autorytet w zakresie pokoju z epoki Noego, przez chwil� zastanowi� si� a potem powiedzia�:
- A mo�e brakuje tylko jednej osoby, by ca�y �wiat zanurzy� si� w pokoju?
Pomy�l, mo�e brakuje tylko ciebie?
28
��D�
Kt�rego� wieczoru dwaj tury�ci, kt�rzy przebywali na kampingu nad brzegiem jeziora, postanowili przep�yn�� �odzi� jezioro, aby napi� si� czego� w barze, znajduj�cym si� po drugiej stronie.
Zatrzymali si� tam do p�nej nocy, opr�niaj�c ca�� seri� butelek.
Gdy wyszli z baru, zataczali si� nieco, ale uda�o im si� zaj�� miejsca w �odzi, by odby� powrotn� jazd�.
Zacz�li wios�owa� krzepko. Spoceni i zasapani przez dwie godziny wyt�ali swe si�y. Wreszcie jeden z nich powiedzia�:
- Nie s�dzisz, �e o tej porze ju� dawno powinni�my dobi� do drugiego brzegu?
- Z pewno�ci�! - odpowiedzia� drugi. - Mo�e nie wios�owali�my odpowiednio mocno.
Podwoili wi�c wysi�ki i jeszcze przez godzin� wios�owali zapami�tale. Gdy nasta� �wit zdumieni stwierdzili, �e znajduj� si� ci�gle w tym samym miejscu. Zapomnieli odczepi� mocn� lin�, kt�r� przywi�zali sw� ��d� do pomostu.
Pewien cz�owiek, kt�ry uwa�a� si� za niewierz�cego spad� kiedy� z urwiska. Posiada� szybki refleks, uda�o mu si� wi�c z�apa� za ga��� jakiego� krzaka, kt�ry wystawa� ze zbocza. Wisz�c nad przepa�ci� zaczai krzycze� z ca�ych sil:
- Bo�e, ratuj mnie!
Jego krzyk spotka� si� z ca�kowitym milczeniem. Ale cz�owiek nadal wo�a�:
- Bo�e, ratuj mnie!
W�wczas dal si� s�ysze� g�os z g�ry:
29
- Wszyscy tak m�wi�, gdy s� w tarapatach.
- Ale nie ja, Panie! M�wi� naprawd� szczerze. B�d� m�wi� o Tobie wszystkim. Uwierz� we wszystkie Twoje s�owa - obiecywa� zdesperowany.
- Dobrze. A wi�c pu�� ga��� - powiedzia� B�g. Mam pu�ci� ga���? Nie jestem szalony!
BLISKO OGNIA
30
Pewnego dnia jaki� cz�owiek zbli�y� si� do Jezusa i powiedzia�: Nauczycielu, wszyscy wiemy, �e pochodzisz od Boga i �e uczysz drogi prawdy. Ale musz� Ci powiedzie�, �e Twoi na�ladowcy, ci, kt�rych nazywasz aposto�ami lub Tw� wsp�lnot�, zupe�nie mi si� nie podobaj�.
Zauwa�y�em, �e nie r�ni� si� wiele od innych ludzi. Ostatnio pok��ci�em si� bardzo z jednym z nich. A poza tym wszyscy wiedz�, �e Twoi uczniowie nie zawsze mi�uj� si� wzajemnie i zgadzaj� ze sob�. Znam jednego, kt�ry prowadzi niezbyt czyste interesy... Chc� wi�c postawi� Ci bardzo szczere pytanie: czy mo�na nale�e� do Ciebie, nie maj�c nic wsp�lnego z Twoimi tak zwanymi aposto�ami? Chcia�bym p�j�� za Tob� i by� chrze�cijaninem (je�eli pozwolisz na to okre�lenie), ale z pomini�ciem wsp�lnoty Ko�cio�a i tych wszystkich aposto��w!
Jezus spojrza� na niego czule i uwa�nie.
- Pos�uchaj - powiedzia� - opowiem ci pewn� histori�: By�o kiedy� kilku ludzi, kt�rzy usiedli i rozmawiali ze sob�. Gdy noc okry�a ich swym czarnym p�aszczem, zebrali sporo drewna i zapalili ognisko. Siedzieli blisko siebie, ogie� ogrzewa� ich a blask p�omienia o�wieca� ich twarze. Ale jeden z nich, w pewnym momencie, nie chcia� ju� d�u�ej przebywa� z innymi i odszed� smutny. Wzi�� p�on�c� g�owni� z ogniska i usiad� daleko od innych. Jego drewno pocz�tkowo �wieci�o i grza�o. Ale wkr�tce blask os�ab� a po chwili zgas� zupe�nie. Samotnego cz�owieka ogarn�y ciemno�ci i ch��d nocy. Pomy�la� przez chwil�, wsta�, wzi�� sw�j kawa� drewna i zani�s� go do ogniska swych koleg�w. Drewno natychmiast roz�arzy�o si� i wy-
31
buchn�o nowym p�omieniem. Cz�owiek usiad� zn�w razem z innymi. Rozgrza� si� a blask p�omienia o�wietli� jego twarz.
U�miechaj�c si�, Jezus m�wi� dalej:
- Ten, kto nale�y do Mnie, znajduje si� blisko ognia, razem z moimi przyjaci�mi. Przyszed�em bowiem i przynios�em ogie� na ziemi� i bardzo pragn�, by on p�on��.
Ko�ci� stanowi gwarancj�, �e cz�owiek znajduje si� blisko ognia.
KLAUN
Do gabinetu s�ynnego psychiatry przyszed� kt�rego� dnia cz�owiek, pozornie zupe�nie zr�wnowa�ony, powa�ny i elegancki. Po kilku s�owach jednak lekarz stwierdzi�, �e cz�owiek ten jest w stanie g��bokiej depresji i nieustannego, dr�cz�cego smutku.
Lekarz rozpocz�� bardzo staranne badanie i pod koniec rozmowy spyta� swego nowego pacjenta:
- Dlaczego dzi� wieczorem nie p�jdzie pan do cyrku, kt�ry w�a�nie przyjecha� do naszego miasta? W przedstawieniu bierze udzia� s�ynny klaun, kt�ry roz�mieszy� i rozweseli� ju� p� �wiata. Wszyscy o nim m�wi�, gdy� jest nadzwyczajny. Taka wyprawa dobrze panu zrobi, zobaczy pan.
W�wczas pacjent zap�aka� i powiedzia�:
- Tym klaunem w�a�nie ja jestem.
�Jedna sprawa martwi mnie bardzo: jak wyczu�, kiedy mam odegra� moj� rol�? Kiedy mog� by� rzeczywi�cie sob�? Ja udaj�, gdy� cz�sto nie czuj� si� na si�ach, by ukaza� si� tak�, jak� jestem... Troch� dlatego, �e mog�oby to si� nie podoba� innym. Nie wiem, mo�e jest to obawa, kt�r� wszyscy odczuwaj�... mo�e r�wnie� inni pragn�liby nie wygl�da� zawsze na sprytniejszych i silniejszych, ni� s�-w rzeczywisto�ci..."
April, 14 lat
Dzi� wreszcie odpr� si�, porzu� l�k i wstyd i b�d� tylko sob�.
33
LAZUROWA GROTA
By� cz�owiekiem biednym i prostym. Wieczorem po dniu ci�kiej pracy, wraca� do domu zm�czony i w z�ym humorze. Patrzy� z zazdro�ci� na ludzi, jad�cych samochodami i na siedz�cych przy stolikach w kawiarniach.
- Ci to maj� dobrze - zrz�dzi�, stoj�c w tramwaju w okropnym t�oku. - Nie wiedz�, co to znaczy zamartwia� si�... Maj� tylko r�e i kwiaty. Gdyby musieli nie�� m�j krzy�!
B�g z wielk� cierpliwo�ci� zawsze wys�uchiwa� narzeka� m�czyzny. Pewnego dnia czeka� na niego u drzwi domu.
- Ach to Ty, Bo�e - powiedzia� cz�owiek, gdy Go zobaczy�. - Nie staraj si� mnie udobrucha�. Wiesz dobrze, jak ci�ki krzy� z�o�y�e� na moje ramiona.
Cz�owiek by� jeszcze bardziej zagniewany ni� zazwyczaj.
B�g u�miechn�� si� do niego dobrotliwie.
- Chod� ze Mn�. Umo�liwi� ci dokonanie innego wyboru - powiedzia�.
Cz�owiek znalaz� si� nagle w ogromnej lazurowej grocie. Pe�no by�o w niej krzy�y: ma�ych, du�ych, wysadzanych drogimi kamieniami, g�adkich, pokrzywionych.
- To s� ludzkie krzy�e - powiedzia� B�g. - Wybierz sobie jaki chcesz.
Cz�owiek rzuci� sw�j w�asny krzy� w k�t i zacieraj�c r�ce zacz�� wybiera�.
Spr�bowa� wzi�� krzy� leciutki, by� on jednak d�ugi i niewygodny. Za�o�y� sobie na szyj� krzy� biskupi, ale by� on niewiarygodnie ci�ki z powodu odpowiedzialno�ci i po�wi�cenia. Inny, g�adki i pozornie �adny, gdy tylko
34
znalaz� si� na ramionach m�czyzny, zacz�� go k�u�, jakby pe�en by� gwo�dzi. Z�apa� jaki� b�yszcz�cy srebrny krzy�, ale poczu�, �e ogarnia go straszne osamotnienie i opuszczenie. Od�o�y� go wi�c natychmiast. Pr�bowa� wiele razy, ale ka�dy krzy� stwarza� jak�� niedogodno��.
Wreszcie w ciemnym k�cie znalaz� ma�y krzy�, troch� ju� zniszczony u�ywaniem. Nie by� ani zbyt ci�ki ani zbyt niewygodny. Wydawa� si� zrobiony specjalnie dla niego. Cz�owiek wzi�� go na ramiona z tryumfaln� min�.
- Wezm� ten! - zawo�a� i wyszed� z groty.
B�g spojrza� na niego z czu�o�ci�. W tym momencie cz�owiek zda� sobie spraw�, �e wzi�� w�a�nie sw�j stary krzy�, ten, kt�ry wyrzuci�, wchodz�c do groty.
,,Jok noc nad ranem, tak �ycie staje si� coraz ja�niejsze w miar�, jak je prze�ywamy a przyczyna ka�dej rzeczy wreszcie si� wyja�nia" (Richter).
35
DWAJ PRZYJACIELE
Starszy nazywa� si� Frank i mia� 20 lat. M�odszy Ted mia� 18 lat. Wiele czasu sp�dzali razem, ich przyja�� si�ga�a czas�w szko�y podstawowej. Razem postanowili zaci�gn�� si� do wojska. Przed wyjazdem przyrzekli sobie i rodzinom, �e b�d� wzajemnie uwa�a� na siebie.
Szcz�cie im sprzyja�o i znale�li si� w tym samym batalionie. Batalion ich zosta� wys�any na wojn�. By�a to straszliwa wojna, po�r�d rozpalonych piask�w pustyni. Przez pewien czas Frank i Ted przebywali w obozie, chronionym przez lotnictwo. Lecz kt�rego� dnia pod wiecz�r przyszed� rozkaz, by wkroczy� na terytorium nieprzyjaciela. �o�nierze pod piekielnym ogniem wroga posuwali si� naprz�d przez ca�� noc. Rankiem dotarli do pewnej wsi. Ale nie by�o Teda. Frank szuka� go wsz�dzie. Znalaz� jego nazwisko w spisie zaginionych. Zg�osi� si� u komendanta z pro�b� o pozwolenie na poszukiwanie jego przyjaciela.
- To jest zbyt niebezpieczne - odpowiedzia� komendant. - Straci�em ju� twego przyjaciela, straci�bym r�wnie� ciebie. Tam ostro strzelaj�.
Frank mimo' wszystko poszed�. Po kilku godzinach znalaz� Teda �miertelnie rannego. Ostro�nie wzi�� go na ramiona. Nagle dosi�gn�! go pocisk. Nadludzkim wysi�kiem uda�o mu si� donie�� przyjaciela do obozu.
- Czy warto by�o umiera�, by ratowa� umar�ego? - spyta� komendant.
- Tak - wyszepta� Frank, gdy� przed �mierci� Ted powiedzia�: - Wiedzia�em, �e przyjdziesz.
To w�a�nie powiemy Bogu w takiej chwili:,, Wiedzia�em, Bo�e, �e przyjdziesz!"
36
SIE� RYBACKA
Fiord pogr��ony by� w g��bokiej ciszy nocy arktycznej. Woda pluska�a lekko na pla�y. Rybak Hans, w ciep�ym, pachn�cym drewnem domu, wi�za� oczka sieci szykuj�c si� na nadchodz�cy sezon po�ow�w. By� sam w pobli�u kominka. Jego ukochana �ona Ingrid spoczywa�a na ma�ym cmentarzu przy ko�ciele...
Nagle da�y si� s�ysze� radosne �miechy. W otwartych drzwiach stan�a jego ukochana c�rka Guendalina trzymaj�c za r�k� braciszka Eryka.
- Guendalino, masz teraz wakacje. Mo�e zajmiesz moje miejsce i zaczniesz wi�za� oczka sieci na nowy po��w, ja tymczasem p�jd� naprawi� ��d�.
- Dobrze tatusiu!
Godziny mija�y. Guendalina pracowa�a wytrwale, oczko po oczku, w�ze� po w�le. Ale dni p�yn�y jeden za drugim. Sznurek by� chropowaty a apretura powoduj�ca nieprzemakalno�� by�a szorstka, r�ce bola�y. Ma�e kole�anki wo�a�y od drzwi:
- Guendalino, chod� pobawi� si� z nami!
Oczka rozlu�ni�y si� coraz bardziej, w�z�y by�y coraz s�absze, sznurek coraz mniej wytrzyma�y.
Nadesz�a wiosna. Fiord roz�wietli� si� pierwszymi promieniami s�o�ca. Zacz�y si� po�owy. Dumny z pracy swej ukochanej c�rki Hans-rybak za�adowa� swoj� now� sie� na star�, wiern� ��d�.
- Chod� ze mn�, ma�y Eryku, na nasz pierwszy po��w.
Uradowany ch�opczyk wskoczy� na pok�ad. ��d� sp�yn�a na wod�. Sie� zag��bi�a si� w zielonkawo-niebies-kich falach. Eryk klaska� w r�ce widz�c, jak srebrzyste ryby wskakiwa�y do sieci.
37
- Cudowny po��w! Pom� mi wyci�gn�� sieci, synku! Eryk ci�gn��, ci�gn�� ze wszystkich si�. Ale zwyci�ony ci�arem, wpad� do wody w sam �rodek sieci.
- To nic - pomy�la� Hans-rybak szybko wci�gaj�c sie� do �odzi. - Moja sie� jest mocna! To moja Guendalina zrobi�a j� swymi r�koma. Wyci�gn� Eryka razem z rybami.
Sie� wysz�a z wody lekka. Po�rodku mia�a wielk� dziur�. �le powi�zane w�z�y rozlu�ni�y si�. Oczka otwar�y si�. A ma�y Eryk spoczywa� na dnie fiordu.
- Ach! Gdybym ka�de oczko wi�za�a z mi�o�ci�! - p�aka�a Guendalina.
�Ka�dego dnia cz�owiek wi��e sie� wieczno�ci. Ka�dy dzie� stanowi jeden w�ze�. Mo�esz o tym nie my�le�, ale nadejdzie dzie� po�owu i zale�e� on b�dzie r�wnie� od tego, co zwi��esz dzisiaj".
WIDZIE� BOGA
Pewnego razu pot�ny kr�l zwo�a� wszystkich czarodziej�w, m�drc�w i kap�an�w swego kr�lestwa, ��daj�c, aby pokazali mu Boga. Zagrozi� im najokropniejszymi karami, je�eli nie b�d� w stanie tego uczyni�. Zdesperowani biedacy wyrywali sobie w�osy z g��w, nie wiedz�c co uczyni�. Wtedy zjawi� si� pewien pasterz, kt�ry obwie�ci� wszystkim, �e mo�e rozwi�za� ten problem.
Pospiesznie przedstawiono go kr�lowi. Pasterz za� zaprowadzi� kr�la na taras i pokaza� mu s�o�ce.
- Sp�jrz na nie! - powiedzia�.
Po chwili kr�l zamkn�� oczy, wo�aj�c:
- Chcesz mnie o�lepi�? M�j Bo�e!
- S�o�ce jest jedynie ma�� cz�stk� Stw�rcy - powiedzia� w�wczas pasterz - nawet nie jedn� iskr� Jego blasku... Jak mo�esz my�le� o tym, by twoje oczy spocz�y na Nim samym?
Codziennie ucze� ponawia! to samo pytanie: Jak mog� znale�� Boga?
I codziennie otrzymywa� od swego nauczyciela t� sam� tajemnicz� odpowied�:
- Musisz go pragn��.
- Aleja Go pragn� calym mym sercem, dlaczego wi�c nie znajduj� Go?
Pewnego dnia nauczyciel i jego ucze� k�pali si� w rzece. Nagle mistrz zanurzy� g�ow� m�odzie�ca pod wod� i przytrzymywa� j� mocno przez chwil�, podczas gdy biedak rozpaczliwie stara� si� uwolni�.
Nast�pnego dnia nauczyciel spyta�:
39
- Dlaczego tak szamota�e� si�, gdy trzyma�em twoj� g�ow� pod wod�?
- Poniewa� rozpaczliwie szuka�em powietrza.
- Gdy dana ci b�dzie �aska rozpaczliwego poszukiwania Boga - znajdziesz Go.
POSTANOWIENIA
40
Pewien ch�opiec zapisywa� swoje postanowienia, pochylony nad sto�em, podczas gdy jego matka prasowa�a bielizn�.
�Je�eli zobacz� kogo�, kto si� topi", pisa� ch�opak, �natychmiast rzuc� si� do wody na ratunek. Je�eli pali� si� b�dzie dom, b�d� ratowa� dzieci. W czasie trz�sienia ziemi, bez l�ku p�jd� pomi�dzy wal�ce si� domy, by ratowa� ludzi. Potem po�wi�c� ca�e moje �ycie biednym �wiata".
W pewnej chwili us�ysza� g�os mamy:
- Synku, prosz� ci�, zejd� na d� do sklepu i kup troch� chleba.
- Mamusiu, nie widzisz, �e pada? - spyta� z wyrzutem.
Ile ju� by�o takich ,,chcia�bym" w naszym �yciu duchowym...
Pewna dwunastoletnia dziewczynka napisa�a kiedy� w swym dzienniczku: ,, Jeste�my lud�mi przysz�o�ci, to my musimy ulepsza� sytuacj�. Najgorsz� rzecz� jest nie robi� nic i patrze�, jak ten biedny �wiat si� rozpada. Wo�amy: miech �yje pok�j!� a prowadzimy wojn�. Powtarzamy: �precz z narkotykami^ - a zwi�kszamy handel nimi. G�osimy: �do�� terroryzmu�, a zabijamy sprawiedliwych. A przecie� nie jest postanowione, �e nie mo�na sko�czy� z tym wszystkim.
Chcia�abym ci powiedzie�: je�eli jeste� smutny z powodu nienawi�ci w �wiecie, nie p�acz i nie tra� nadziei, ale zr�b co�, nawet co� ma�ego!"
Zr�b co�, nawet co� ma�ego.
41
PRZYGODA JE��W
Kt�rego� lata rodzina je��w zamieszka�a w lesie. Pogoda by�a pi�kna, by�o gor�co i ca�y dzie� je�e bawi�y si� pod drzewami. Swawoli�y na polach w pobli�u lasu, bawi�y si� w chowanego po�r�d kwiat�w, �apa�y muchy, by po�ywi� si� a noc� zasypia�y na mchu w pobli�u norek. Pewnego dnia zobaczy�y, �e spada li�� z drzewa. Nadchodzi�a jesie�! Spadaj�cych li�ci by�o coraz wi�cej. Je�e bawi�y si� goni�c je. Tymczasem noce stawa�y si� ch�odniejsze, je�e spa�y wi�c pod suchymi li��mi. Robi�o si� coraz zimniej. Na rzece czasami wida� by�o l�d. �nieg pokry� li�cie. Je�e dr�a�y z zimna przez ca�y dzie� a noc� nie mog�y zmru�y� oka, tak by�o zimno.
Pewnego wieczoru postanowi�y przytuli� si� jeden do drugiego, aby si� ogrza�, ale rozbieg�y si� szybko na cztery strony lasu: przy tylu kolcach pokaleczy�y sobie nosy i �apki. Nie�mia�o zbli�y�y si� do siebie jeszcze raz, ale pok�u�y sobie pyszczki. I ilekro� podbieg�y do siebie, zdarza�o si� podobnie.
Koniecznie trzeba by�o znale�� spos�b, by m�c by� blisko siebie: ptaki grza�y si� jeden przy drugim, podobnie kr�liki, krety i inne zwierz�ta.
W�wczas �agodnie, powoli, ka�dego wieczoru, aby ogrza� si�, ale nie pok�u�, zbli�a�y si� jeden do drugiego z zachowaniem tysi�cznych ostro�no�ci. Wreszcie znalaz�y odpowiedni spos�b.
Wiej�cy wiatr nie przeszkadza� im ju�. Teraz mog�y spa� wszystkie razem w cieple.
Czy nie uwa�asz, �e powinien istnie� r�wnie� �Dekalog serdeczno�ci". M�g�by wygl�da� mniej wi�cej tak:
42
1. Poniewa� serdeczno�� jest mo�liwa, nie ma powodu, by obywa� si� bez niej.
2. Codziennie rozmawiajcie cho� troch� ze sob�.
3. Nieustannie pr�bujcie stawa� si� lepsi.
4. Szanuj siebie.
5. Okazuj wsp�czucie innym.
6. B�d� uprzejmy. Mi�o�� nie dopuszcza z�ych manier.
7. Odkrywaj dobre i pi�kne cechy ludzi, nawet wtedy, gdy czyni� oni wszystko, by to ukry�.
8. Nie b�j si� rozd�wi�k�w i k��tni: jedynie zmarli i oboj�tni nigdy nie sprzeczaj� si�.
9. Nie pozw�l, by ow�adn�y tob� ma�e irytacje i codzienne miernoty.
10. U�miechaj si�! To podtrzymuje prac� serca i chroni je przed dolegliwo�ciami.
STUDNIA
W pewnej mahometa�skiej wsi w Libanie, ma�a grupa os�b przyj�a chrzest. Natychmiast zamkn�y si� przed nimi drzwi wsp�lnoty. Ochrzczeni m�czy�ni nie mogli ju� przebywa� z innymi m�czyznami na placu, by wsp�lnie pali� tyto� i rozmawia�, kobiety nie mog�y razem z innymi chodzi� po wod� do studni. Chrze�cijanie musieli wi�c wykopa� sobie now� studni� dla siebie.
Pewnego dnia �r�d�o we wsi wysch�o. W�wczas chrze�cijanie zaprosili wsp�mieszka�c�w, by przyszli i zaczerpn�li wody z ich studni.
Zrobili wi�cej: na swych domach umie�cili kartki z napisem: �Tu mieszkaj� chrze�cijanie".
Ka�dy wiedzia�, �e w takim domu znajdzie zawsze wyci�gni�t� pomocn� r�k�.
,,Na koniec za� b�d�cie wszyscy jednomy�lni, wsp�czuj�cy, pe�ni braterskiej mi�o�ci, mi�osierni, pokorni. Nie oddawajcie z�ym za z�e ani z�orzeczeniem za z�orzeczenie. Przeciwnie za�, b�ogos�awcie. Do tego bowiem jeste�cie powo�ani, aby�cie odziedziczyli b�ogos�awie�stwo... Pana za� Chrystusa miejcie w sercach za �wi�tego i b�d�cie zawsze gotowi do obrony wobec ka�dego, kto domaga si� od was uzasadnienia tej nadziei, kt�ra w was jest" (I list �w. Piotra 3,8-15).
MYSZ
Pewna szlachetna i grzeczna myszka, o sympatycznym wygl�dzie myszy domowej, w czasie jednej ze swych rozpaczliwych ucieczek przed kotem, znalaz�a si� kiedy� w piwnicy bogatej willi. Tam, z powodu ciemno�ci, wpad�a do dziwnej ka�u�y. By�a to ka�u�a powsta�a z doskona�ego koniaku, kt�ry wyciek� z popsutego sworznia d�bowej beczu�ki. Myszka nie�mia�o poliza�a ten dziwny p�yn. Smak spodoba� si� jej. By� mocny i zdecydowany, sp�ywa� do gard�a jak ogie�.
Gdy ,,wypi�a" ka�u��, myszka wyprostowa�a si�, uderzy�a si� �apkami w pier�, zrobi�a gro�n� min� i zawo�a�a: �Gdzie jest kot?"
Zbyt wielu ludzi w naszych czasach posiada jedynie odwag� myszy.
44
45
POD PIECEM
Rabbi Bunam opowiada� m�odym ludziom, kt�rzy przychodzili do niego po raz pierwszy, histori� Mistrza Ezechia, syna Jekela z Krakowa.
Po latach ci�kiej n�dzy, kt�ra jednak nie podwa�y�a ufno�ci, jak� pok�ada� w Bogu, otrzyma� we �nie rozkaz udania si� do Pragi, by tam poszuka� skarbu pod mostem, prowadz�cym do pa�acu kr�lewskiego. Gdy sen powt�rzy� si� po raz trzeci, Ezechia wyruszy� w drog� i dotar� pieszo do Pragi. Ale most by� pilnowany w dzie� i w nocy przez stra�e, wobec czego Ezechia nie mia� odwagi przyst�pi� do poszukiwa� we wskazanym miejscu.
Powraca� jednak na most ka�dego ranka i w�drowa� woko�o a� do wieczora. W ko�cu kapitan stra�y, kt�ry zauwa�y� jego w�dr�wki, zbli�y� si� do niego i spyta� przyja�nie, czy nie zgubi� tu czego� lub czy na kogo� nie czeka. Ezechia opowiedzia� mu w�wczas sw�j sen, kt�ry sprowadzi� go a� tutaj, z dalekiego kraju.
Kapitan wybuchn�� �miechem:
- I ty biedaku, wierz�c w sen, przyszed�e� tu pieszo? Ach! �adnie b�dziesz wygl�da� wierz�c w sny! Wyobra� sobie, �e ja r�wnie� powinienem wobec tego, wierz�c snom, wybra� si� a� do Krakowa, do domu pewnego �yda Ezechia, syna Jekela, aby poszuka� skarbu pod jego piecem! Ezechia, syn Jekela. Ju� widz� siebie, jak wchodz� i buszuj� we wszystkich domach miasta, gdzie po�owa �yd�w ma na imi� Ezechia a druga po�owa Jekel!
Kapitan za�mia� si� znowu.
Ezechia po�egna� go grzecznie, powr�ci� do swego domu i niezw�ocznie zacz�� szuka� pod piecem. Znalaz�
tam skarb, odkopa� go i - dzi�kuj�c Bogu - zbudowa� synagog� w swym mie�cie.
Rabini ch�tnie opowiadaj� o pewnym nauczycielu, kt�ry sta� si� s�awny jeszcze za �ycia. M�wi�, �e sam B�g kiedy� prosi� go o rad�.
- Pragn� zabawi� si� w chowanego z ludzko�ci�. Pyta�em ju� anio��w, jakie miejsce b�dzie najlepsze, by si� schowa�. Niekt�rzy twierdz�, �e g��biny ocean�w. Inni, �e szczyt najwy�szej g�ry. Inni jeszcze, �e niewidoczna z ziemi strona ksi�yca lub dalekiej gwiazdy. A ty, co Mi radzisz?
Nauczyciel odpowiedzia�:
- Ukryj si�, Panie, w sercu ludzkim. B�dzie to ostatnie miejsce, o jakim pomy�l�.
46
47
PRZYJACIELE I NIED�WIED�
Dwaj przyjaciele szli kiedy� drog�, kt�ra przechodzi�a przez niebezpieczny i ciemny las. Nagle ogromny nied�wied�, mrucz�c gro�nie, pojawi� si� przed nimi. Jeden z m�czyzn, przera�ony, wdrapa� si� na drzewo i ukry� si� w ga��ziach, drugi nie zd��y� i widz�c, �e nie zdo�a uciec przed zwierz�ciem, upad� na ziemi� udaj�c martwego. Wiedzia� bowiem, �e nied�wiedzie nie jedz� padliny.
Gdy nied�wied� zbli�y� si� do niego, pow�cha� go, zamrucza�, pr�bowa� poruszy� go pyskiem. Biedak wstrzymywa� jednak oddech ze wszystkich si�. Nied�wied� rzeczywi�cie uzna� go za martwego i odszed�.
Gdy tylko drugi m�czyzna zobaczy�, �e nied�wied� znik� za drzewami, zszed� z drzewa, na kt�re poprzednio si� wdrapa�, i spyta� przyjaciela:
- Co ci powiedzia� nied�wied� do ucha?
- Powiedzia� mi, bym wi�cej nie podr�owa� z przyjaci�mi, kt�rzy w momencie niebezpiecze�stwa, zamiast pom�c, uciekaj� co si�.
Mi�o�� wymaga zapomnienia o sobie, zaufania, kt�re ol�niewa ale nie o�lepia, wymaga ca�kowitego oddania. Trzeba b�dzie zap�aci� za wszystkie nie wypowiedziane slowa, za poniechane czu�o�ci, za stracone sny.
W pewnym momencie trzeba b�dzie zda� sobie spraw� z naszych l�k�w i sk�pstwa, kt�re uniemo�liwi�y prawdziwe uczucie, z za�lepienia i pychy, kt�re st�umi�y wzloty.
Trzeba b�dzie zda� spraw� ze wszystkich nie uczynionych gest�w, z potykanych �ez, z mi�o�ci, kt�r� nikogo si� nie obdarzy�o, z niespe�nionych przyrzecze� i z utraconego czasu.
48
MILCZENIE
Pewien m�czyzna uda� si� do zakonnika klauzurowego. Spyta� go:
- Czego uczy ciebie to milcz�ce �ycie? - spyta�. Mnich nabieraj�c wod� ze studni powiedzia� do swego go�cia:
- Sp�jrz w g��b tej studni. Co widzisz? Cz�owiek spojrza� do studni.
- Nic nie widz� - stwierdzi�.
Po pewnym czasie, zakonnik, kt�ry sta� nieruchomo, ponownie zwr�ci� si� do go�cia:
- Sp�jrz teraz! Co widzisz w studni? Cz�owiek pos�ucha� i powiedzia�:
- Teraz widz� siebie samego, odbijam si� w wodzie. Mnich wyja�ni�:
- Widzisz, gdy zanurzam wiadro, woda jest poruszona. Teraz natomiast woda jest spokojna. Taki jest efekt milczenia: cz�owiek dostrzega siebie samego.
�Gdy nie mog� poradzi� sobie ze sob�, siadam przy mojej babci, kt�ra cz�sto robi co� na drutach... Moja babcia pachnie lawend� i oddycha powoli, spokojnie. Od czasu do czasu unosi oczy i u�miecha si�, zazwyczaj jednak ogranicza si� do swej pracy i do oddychania... Wydaje mi si�, �e mnie ko�ysze..."
Amelia, 14 lat
Dzi� znaj