1846
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 1846 |
Rozszerzenie: |
1846 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 1846 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 1846 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
1846 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Lucy Maud Montgomery
Emilka dojrzewa
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1991
T�umaczy�a Maria
Rafa�owicz_Radwanowa
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
pap. kart. 140 g. kl. III_B�1
Przedruk z wydawnictwa
"Krajowa Agencja Wydawnicza",
Pozna� 1989
Pisa�a K. Jurczyk
Korekty dokona�y:
K. Markiewicz
i K. Kruk
1 Emilka pisze
Emilia Byrd Starr siedzia�a w
swym pokoju w Srebrnym Nowiu w
Czarnowodzie. By� ponury wiecz�r
lutowy, za oknami szala�a
zadymka. Emilka by�a szcz�liwa,
tak szcz�liwa, jak tylko
cz�owiek szcz�liwym by� mo�e.
Ciotka El�bieta pozwoli�a jej,
ze wzgl�du na silny mr�z,
roznieci� ogie� na kominku -
wyj�tkowa �aska! Teraz pali� si�
weso�o, migoc�c
czerwono_z�otawymi p�omieniami w
niewielkim, schludnym pokoiku o
wielkich oknach, ze staromodnymi
meblami; w zamarzni�te, zsinia�e
szyby uderza�y rytmicznie bia�e
p�atki �niegu, p�dzone przez
wicher. P�omienie nadawa�y
zwierciad�u wisz�cemu na
przeciwleg�ej �cianie wygl�d
tajemniczy, pog��bia�y
perspektyw� z siedz�c� na
otomanie przed kominkiem Emilk�,
przy dw�ch du�ych, bia�ych
�wiecach, jedynym o�wietleniu
dozwolonym w Srebrnym Nowiu.
Emilka pisa�a. Na kolanach
trzyma�a nowiutk� ksi�g� oprawn�
w sk�r�, jedn� z tak zwanych
"ksi�g Jimmy'ego", kt�r� kuzyn
Jimmy podarowa� jej tego� dnia.
Emilka bardzo si� cieszy�a z
tego prezentu, bo ju� zapisa�a
wszystkie kartki ksi�gi, kt�r�
jej ofiarowa� kuzyn Jimmy
ubieg�ej jesieni. Od tygodnia
odczuwa�a pragnienie pisania,
gdy� by�a pozbawiona papieru i
nie mog�a kontynuowa� swego
pami�tnika.
Pami�tnik ten sta� si� g��wnym
motywem jej m�odego, bujnego
�ycia. Zast�powa� listy, kt�re
pisywa�a dzieckiem b�d�c, do
swego zmar�ego ojca, listy,
b�d�ce wyrazem potrzeby
"wypisania si�", powierzenia
komu� swych trosk i utrapie�,
gdy� nawet w owym czarownym
wieku lat niespe�na czternastu
cz�owiek ma swe troski i
utrapienia, zw�aszcza gdy �w
"cz�owiek" �yje pod surow�,
niezmiernie �yczliw�, lecz
nie zawsze czu��, opiek� ciotki
El�biety Murray. Czasami Emilka
czu�a, �e �w pami�tnik ratuje j�
przed spaleniem si� we w�asnym
ogniu. Gruba ksi�ga Jimmy'ego
wydawa�a jej si� osobistym
przyjacielem, najpewniejszym
powiernikiem rzeczy, kt�re
domaga�y si� koniecznie
uzewn�trznienia, a by�y zbyt
dra�liwe, aby je powierza� uszom
jakiejkolwiek istoty �yj�cej.
Ale nie zapisane ksi�gi lub
cho�by stronice nie by�y cz�stym
zjawiskiem w Srebrnym Nowiu i
gdyby nie kuzyn Jimmy, nie
by�aby Emilka nigdy dosz�a do
posiadania tych nieodzownych,
kochanych bia�ych kartek. Ciotka
El�bieta z pewno�ci� nie da�aby
jej ksi�gi pami�tnikowej. Ciotka
El�bieta by�a zdania, �e Emilka
traci za du�o czasu na te
"niedorzeczne bazgro�y", a
ciotka Laura nie by�aby si�
o�mieli�a post�pi� wbrew woli
siostry, tym bardziej, �e i ona
s�dzi�a, i� Emilka mog�aby
sp�dzi� czas po�yteczniej, a
nawet przyjemniej. Ciotka Laura
by�a najzacniejsz� kobiet� pod
s�o�cem, ale pewnych rzeczy nie
mog�a poj��.
Kuzyn Jimmy za� nie ba� si�
ciotki El�biety, i kiedy mu si�
zdawa�o, wed�ug jego oblicze�,
�e Emilce jest ju� potrzebna
nowa ksi�ga, kupowa� j� i
ofiarowywa� jej, nie zwa�aj�c na
gniewne spojrzenia ciotki
El�biety. Tego dnia w�a�nie
pojecha� do Shrewsbury, w t�
zawiej� �nie�n�, li tylko po ten
sprawunek, bez �adnego innego
powodu. Tak wi�c Emilka by�a
uszcz�liwona, pisz�c przy
�wietle �wiec i tego subtelnego,
przyjaznego odblasku ognia, gdy
jednocze�nie za oknami wiatr wy�
i gwizda�, wyginaj�c ga��zie
starych drzew, �l�c p�atki �niegu
do ulubionego ogr�dka Jimmy'ego
i pastwi�c si� nad Trzema
Ksi�niczkami, jak stale
nazywa�a Emilka trzy wysokie
drzewa w k�cie ogrodu.
"Lubi� tak� zadymk� wieczorn�,
gdy nie jestem zmuszona wyj�� z
domu" pisa�a Emilka. "Kuzyn
Jimmy i ja uk�adali�my plany na
nast�pny sezon letni, a
mianowicie, co zasadzimy w
ogr�dku. Ogl�dali�my ceny w
katalogu; sprowadzimy nasiona
astr�w czerwonych, ale b�dziemy
piel�gnowa� nadal te z�ote
astry, kt�re teraz drzemi� pod
�nie�n� ko�derk�. Lubi� uk�ada�
plany na lato, gdy za oknami
szaleje taka oto zadymka.
Doznaj� wtedy wra�enia, jak
gdybym odnosi�a zwyci�stwo nad
czym� znacznie mocniejszym i
pot�niejszym ode mnie, a to
dlatego tylko, �e ja mam m�zg, a
zawieja jest �lep� si��,
straszn�, lecz �lep�. Tego
samego doznaj� wra�enia, gdy
tam, za oknem szalej� �ywio�y, a
ja tutaj siedz�, bezpieczna w
moim k�ciku, przy moim kochanym
kominku i �miej� si� z nich. A
to dzi�ki temu, �e przed stu
laty z g�r� pra_pra_pradziadek
Murray zbudowa� ten dom i dobrze
go zbudowa�. Zastanawiam si�,
czy za sto lat ktokolwiek
odniesie zwyci�stwo nad
czymkolwiek dlatego, �e ja �y�am
kiedy� na �wiecie, albo dlatego,
�e ja umar�am. Ta my�l jest mi
bod�cem i natchnieniem.
Napisa�am te wyrazy kursyw�,
zanim si� opami�ta�am. Pan
Carpenter m�wi, �e nadu�ywam
kursywy. Powiada, �e jest to
mania wczesnej epoki
wiktoria�skiej i �e musz�
koniecznie odzwyczai� si� od
tego. Dosz�am do wniosku, �e
istotnie musz� odzwyczai� si� od
tej manii, bo zajrzawszy do
s�ownika widz�, �e by� maniakiem
nie jest wskazane, jakkolwiek
nie jest to jeszcze tak �le, jak
by� op�tanym. Znowu podkre�lam!
Ale zdaje mi si�, �e tym razem
kursywa jest uzasadniona.
Czytuj� teraz s�ownik
codziennie po godzinie, a�
ciotka El�bieta przyjrza�a mi
si� podejrzliwie i o�wiadczy�a,
�e lepiej, abym cerowa�a
po�czochy. Nie wie ona, dlaczego
niedobrze jest szpera� godzinami
w s�owniku, ale zdaje jej si�,
�e to musi by� �le, bo ona sama
nigdy nie odczuwa tej potrzeby.
Ja tak lubi� czyta� s�ownik!
(Tak, ta kursywa jest niezb�dna,
panie Carpenter. Zwyk�e "lubi�"
nie odda�oby moich uczu�!).
S�owa s� czym� fascynuj�cym.
Teraz przy�apa�am si� w por� na
podkre�leniu (przy pierwszej
sylabie!) Sam d�wi�k niekt�rych
wyraz�w (na przyk�ad:
"nawiedzony", "mistyczny") ju�
budzi we mnie "promyk". (O,
Bo�e! Ale ja musz� podkre�la�
"promyk". To nie jest zwyk�y
promyk, to jest najbardziej
niezwyk�a i cudowna rzecz w
ca�ym moim �yciu. Kiedy to si�
budzi we mnie, mam wra�enie, �e
nagle �ciana rozst�puje si�
przede mn� i przez te nowe,
sk�din�d niewidzialne drzwi,
zagl�dam do samego nieba). Znowu
kursywa! Och, widz�, �e pan
Carpenter ma s�uszno��, gdy mnie
�aje! Musz� sama dba� o
wyrugowanie tego nawyku.
D�ugie wyrazy nigdy nie s�
�adne: "rewindykowa�",
"awanturniczy",
"mi�dzynarodowy",
"konstytucyjny". Przypominaj� te
ogromne chryzantemy, kt�re mi
pokaza� kuzyn Jimmy w
Charlottetown na wystawie
kwiat�w. My�my nie mogli
dopatrze� si� w nich �adnej
pi�kno�ci, chocia� niekt�re
osoby uwa�a�y je za wyj�tkowo
pi�kne. Kuzyn Jimmy ma w ogr�dku
kwiaty normalnej wielko�ci oraz
drobne, niepozorne kwiatki,
kt�re s� sto razy pi�kniejsze.
Ale odst�puj� od tematu, co
r�wnie� jest moim niedobrym
zwyczajem, jak s�usznie m�wi pan
Carpenter. M�wi on, �e musz� (ta
kursywa jest jego w�asna!)
nauczy� si� skupia�. Skupia� si�,
czyli koncentrowa� uwag�:
"koncentrowa�" jest te� du�ym,
d�ugim i bardzo brzydkim
wyrazem.
Sp�dzam mile czas nad
s�ownikiem, znacznie lepiej, ni�
nad cerowaniem po�czoch.
Chcia�abym mie� jedn� par�, nie
wi�cej jak jedn� par�,
jedwabnych po�czoch. Ilza ma trzy
pary! Ojciec podarowa� jej te
po�czochy, bo daje jej wszystko
od czasu, gdy j� pokocha�! Ale
ciotka El�bieta m�wi, �e
jedwabne po�czochy s�
niemoralne. Zastanawiam si�,
dlaczego; dlaczego po�czocha
mo�e by� niemoralna, a suknia z
tego� materia�u - nie!?
Skoro ju� mowa o jedwabnych
sukniach: ciotka Janey Millburn
z G�siego Stawu (to nie jest
nasza krewna, ale wszyscy j� tak
nazywaj�) �lubowa�a, �e nigdy
nie b�dzie nosi� jedwabnych
sukien, dop�ki ca�y �wiat
poga�ski nie nawr�ci si� na
religi� chrze�cija�sk�. To mi
si� ogromnie podoba. Ja
chcia�abym by� tak dobra jak
ona, ale nie zdob�d� si� na to,
zanadto lubi� jedwab. To takie
bogate i b�yszcz�ce. Chcia�abym
zawsze mie� jedwab na sobie, a
gdybym mog�a sama sobie kupowa�
suknie i mia�a dostateczne
�rodki, zawsze ubiera�abym si� w
jedwabie, chocia� przypuszczam,
�e ilekro� pomy�la�abym o
kochanej ciotce Janey i o nie
nawr�conych poganach,
doznawa�abym strasznych wyrzut�w
sumienia. Ale du�o lat jeszcze
up�ynie, zanim b�dzie mnie sta�
na jedn� jedwabn� sukni�, a
tymczasem oddaj� co miesi�c
cz�� moich pieni�dzy z jajek na
misje. (Mam teraz pi�� kur,
wszystkie pochodz� od szarej
kwoczki, kt�r� podarowa� mi
Perry na urodziny, kiedy
sko�czy�am dwana�cie lat).
Je�eli b�d� mog�a kupi� sobie
kiedykolwiek w �yciu jedwabn�
sukni�, wiem, jak ona b�dzie
wygl�da�. Nie b�dzie czarna ani
br�zowa, ani niebieska, nie
b�dzie koloru rozs�dnego,
praktycznego, takiego, jakie
zawsze nosz� Murray�wny ze
Srebrnego Nowiu, o nie! B�dzie
to suknia z mieni�cego si�
jedwabiu, niebieska przy pewnym
o�wietleniu, srebrna przy innym,
taka jak niebo o zmierzchu
ogl�dane przez szyby pokryte
szronem. Tu i �wdzie zdobna
b�dzie kawa�kami koronki,
przypominaj�cymi te drobne
pi�rka �nie�ne, uderzaj�ce w
moje okno. Tadzio m�wi, �e
namaluje mnie w tej sukni i
nazwie ten portret: "Lodowata
Dziewczyna". Ciotka Laura
u�miecha si� i m�wi s�odko,
�askawie, w pewien sobie
w�a�ciwy spos�b, kt�rego bardzo
nie lubi�, nawet u kochanej
ciotki Laury:
- C� ci przyjdzie z takiej
sukni, Emilko?
Tu nie o po�ytek chodzi, ale
czu�abym si� w niej tak, jak
gdybym by�a tylko cz�stk� samej
siebie, t� najlepsz� cz�stk�,
bez przymieszki codzienno�ci i
szarzyzny. Musz� mie� chocia�
jedn� tak� sukni� w �yciu! I do
tego jedwabn� halk� i jedwabne
po�czochy!
Ilza ma teraz jedwabn� sukienk�,
jasnoczerwon�. Ciotka El�bieta
m�wi, �e dr Burnley ubiera Ilz�
za staro i za bogato jak na
dziecko. Ale on chce jej
wynagrodzi� ten d�ugi okres
czasu, kiedy wcale jej nie
ubiera�. (Nie mam na my�li, �e
Ilza chodzi�a nago, ale mog�aby i
tak chodzi�, gdyby to zale�a�o
wy��cznie od jej ojca). Teraz
on robi wszystko, czego Ilza
zapragnie i ust�puje jej na
ka�dym kroku. Ciotka El�bieta
powiada, �e wyjdzie jej to na
z�e, ale zdarza si�, �e
zazdroszcz� Ilzie troszeczk�.
Wiem, �e to nie�adnie, ale nie
mog� nic na to poradzi�.
Dr Burnely po�le Ilz� niebawem
do wy�szej szko�y w Shrewsbury,
ale dopiero p�niej pojedzie ona
na powa�ne studia do Montrealu.
Dlatego g��wnie jej zazdroszcz�,
nie z powodu jedwabnej sukni.
Chcia�abym, �eby ciotka El�bieta
i mnie pozwoli�a pojecha� do
Shrewsbury, ale obawiam si�, �e
ona nigdy si� na to nie zgodzi.
Ona uwa�a, �e nie mo�e mnie
pu�ci� na krok od siebie,
poniewa� moja matka uciek�a. Ale
nie powinna si� ba� o mnie: ja
nigdy nie uciekn�. Postanowi�am,
�e za m�� nie wyjd�. Ja po�lubi�
sztuk�.
Tadzio chcia�by pojecha� do
szko�y do Shrewsbury, ale matka
mu nie pozwala. Nie dlatego,
i�by si� ba�a, �e on ucieknie,
ale dlatego, �e kocha go
zanadto, aby si� z nim rozsta�.
Tadzio chce zosta� artyst�, a
pan Carpenter m�wi, i� on jest
geniuszem i powinien spr�bowa�
szcz�cia. Ale ka�dy boi si�
m�wi� z pani� Kent. Ona jest
drobn� kobiet�, doprawdy nie
wy�sz� ode mnie, a jednak
wszyscy si� jej boj�, mnie nie
wy��czaj�c... Strasznie si� jej
boj�. Wiedzia�am zawsze, �e ona
mnie nie lubi, ju� wtedy to
wiedzia�am, kiedy Ilza i ja
zacz�y�my chodzi� do nich i
bawi� si� z chorym Tadziem. Ale
teraz ona mnie nienawidzi,
jestem tego pewna, a to dlatego
w�a�nie, �e Tadzio mnie lubi.
Ona nie znosi jego uczu� dla
kogokolwiek b�d� pr�cz niej
samej. Nawet o malarstwo jest
zazdrosna. Tak, �e nie ma
nadziei na jego wyjazd do
Shrewsbury. Perry wyje�d�a. Nie
ma grosza przy duszy, ale b�dzie
pracowa� i przebrnie. Dlatego
woli pojecha� do Shrewsbury, bo
s�dzi, �e tu w s�siedztwie
�atwiej mu przyjdzie znale��
prac�, a przy tym �ycie b�dzie
ta�sze, ni� gdzie indziej.
- Ta stara bestia ciotka
Tomaszowa ma�o ma pieni�dzy -
m�wi Perry - ale mnie nie da ani
grosza, o ile... o ile...
Popatrzy� na mnie znacz�co.
Zarumieni�am si�, bo nie
mog�am nad tym zapanowa�, a
potem by�am w�ciek�a na siebie
sam� za ten rumieniec i na
Perry'ego, bo przypomnia� mi
co�, o czym nie chcia�am my�le�
ani s�ucha�... By�o to ju�
dawno, gdy jego ciotka Tomaszowa
spotka�a mnie na �cie�ce w gaiku
Wysokiego Jana i przerazi�a
�miertelnie pytaniem, czy
zgadzam si� zosta� �on�
Perry'ego, skoro tylko dorosn�.
Za��da�a ode mnie przyrzeczenia,
�e za niego wyjd�, a w takim
razie ona ka�e go kszta�ci�.
Nikomu o tym nie powiedzia�am,
bo si� wstydzi�am. Wyj�tek
zrobi�am dla Ilzy, kt�ra rzek�a:
- Pomys�y ma stara ciotka
Tomaszowa! Zachciewa jej si�
Murray�wny dla Perry'ego!
Ale te� Ilza bardzo jest twarda
dla Perry'ego i k��ci si� z nim
zawzi�cie, o byle co, o takie
rzeczy, kt�re u mnie tylko
wywo�uj� u�miech. Perry nie lubi
by� prze�cigni�tym przez kogo� w
czymkolwiek b�d�. W zesz�ym
tygodniu byli�my wszyscy na
podwieczorku u Amy Morre. Jej
wuj opowiedzia� nam histori� o
dziwnym ciel�ciu, kt�re mia�o
trzy nogi od urodzenia. Perry
odezwa� si�:
- To jeszcze nic w por�wnaniu
z kaczk�, kt�r� ja widzia�em w
Norwegii.
(Perry istotnie by� w
Norwegii. Gdy by� ma�y, ojciec
jego zabiera� go wsz�dzie z
sob�. Ale nie wierz� w jego
opowie�� o kaczce. K�ama�, albo
przynajmniej buja�. Drogi panie
Carpenter, nie mog� si� obej��
bez kursywy!)
Kaczka Perry'ego mia�a cztery
nogi, wed�ug jego opowiadania,
dwie w�a�ciwe n�ki, kt�re ka�da
kaczka mie� powinna, a dwie
wyrastaj�ce z plec�w. Ot� gdy
by�a zm�czona przechadzk� na
zwyk�ej parze n�g, k�ad�a si� na
wznak i chodzi�a na drugiej
parze!
Perry opowiedzia� t� bajk� z
wielk� powag�. Wszyscy si�
�miali, a wuj Amy rzek�:
"Pomys�owy jeste� Perry". Ale
Ilza by�a rozw�cieczona i nie
chcia�a z nim rozmawia� w
powrotnej drodze. M�wi�a, �e
on robi z siebie b�azna, �e "zgrywa
si�" swymi g�upimi historiami,
�e "d�entelmen" nie uczyni�by
tego nigdy, przenigdy!
Perry rzek�: - Ja nie jestem
d�entelmenem, jestem tylko
najemnikiem, ale z czasem, panno
Ilzo, b�d� wykwintniejszym
d�entelmenem, ni� wszyscy ci,
kt�rych znasz.
- D�entelmenem - odrzek�a Ilza
nad�sana - trzeba si� urodzi�.
Nie mo�na si� nim sta�, wiedz o
tym!
Ilza prawie zupe�nie przesta�a
teraz wymy�la� i u�ywa�
przezwisk, jak to czyni�a
dawniej, k��c�c si� ze mn� lub z
Perrym, teraz m�wi spokojniej,
ale nieraz powie nam co�
okrutnego, strasznie ci�tego. To
bardziej boli, ni� owe przezwiska,
ale ja nie zwa�am na to prawie
wcale, a w ka�dym razie
nied�ugo, bo wiem, �e Ilza mnie
kocha nie mniej, ni� ja j�.
Perry za� m�wi, �e takie wyrazy
s� ��d�em, kt�re tkwi d�ugo w
ranie. Nie rozmawiali ju� ze
sob� a� do samego domu, ale
nazajutrz zn�w Ilza zacz�a mu
dokucza�, zarzucaj�c mu
niegramatyczny spos�b m�wienia
oraz niewstawanie z miejsca,
kiedy dama wchodzi do pokoju.
- Oczywi�cie nie mo�na
oczekiwa� po tobie takiej
znajomo�ci manier - rzek�a swym
najostrzejszym g�osem. - Ale
pewna jestem, �e pan Carpenter
zada� sobie du�o trudu, aby ci�
nauczy� gramatyki.
Perry nic jej nie
odpowiedzia�, tylko zwr�ci� si�
do mnie.
- Czy zechcesz mi wytyka� moje
b��dy? - spyta�. - Od ciebie
przyjm� uwagi, przecie� ty
b�dziesz mia�a ze mn� do
czynienia, gdy doro�niemy, nie
Ilza.
Powiedzia� to rozmy�lnie, aby
podra�ni� Ilz�, ale rozgniewa�
raczej mnie, bo by�o to aluzj�
do zakazanego tematu.
Przesta�y�my wi�c obie rozmawia�
z nim na dwa dni.
Perry nie jest jedyn� osob� w
Srebrnym Nowiu, kt�ra doznaje
czyjej� nie�aski. Ja te�
powiedzia�am wczoraj wieczorem
co� g�upiego. Rumieni� si� na
samo wspomnienie... Ciotka
El�bieta zaprosi�a par� os�b na
kolacj�. Ilza i ja czeka�y�my, a�
starsi zjedz�, gdy� nie mog�y�my
si� pomie�ci� jednocze�nie przy
stole. Z pocz�tku bawi�am si�
dobrze, przys�uchuj�c si�
rozmowie, ale kiedy ju� wszyscy
zacz�li je��, zaleg�o milczenie
i zrobi�o si� nudno. Stan�am
zatem przy oknie i uk�ada�am w
my�li poemat, patrz�c na ogr�d.
By�am tak pogr��ona w my�lach i
w pracy, �e zapomnia�am o
go�ciach, a� nagle us�ysza�am
g�os ciotki El�biety, bardzo
ostry: "Emilko!" Spojrza�a przy
tym znacz�co na pana Johnsona,
tutejszego nowego pastora. By�am
zmieszana, chwyci�am co rychlej
imbryczek z herbat� i zawo�a�am:
- Panie Fili�anko, czy mam
nape�ni� pa�skiego johnsona?
Rozleg� si� szmer, ciotka
El�bieta mia�a wyraz bolesnego
niesmaku, ciotka Laura
zawstydzenia, ja za� pragn�am,
aby si� ziemia rozst�pi�a pode
mn�. Nie spa�am p� nocy, wci��
rozmy�la�am nad tym.
Najdziwniejszy by� m�j ogromny
wstyd z tego powodu, wi�kszy,
ni� gdybym naprawd� pope�ni�a
co� z�ego. To jest z pewno�ci�
owa "duma Murrayowska" i zdaje
mi si�, �e to jest bardzo nie�adne
uczucie. Czasami wydaje mi si�,
�e ciotka Ruth Dutton ma
s�uszno��, s�dz�c mnie tak
surowo.
Nie, ona nie ma s�uszno�ci!
Ale tradycj� Srebrnego Nowiu
jest, �e tutejsze kobiety winny
by� na wysoko�ci ka�dej
sytuacji, zawsze uprzejme i
pe�ne godno�ci. No, a zada�
takie pytanie nowemu pastorowi
nie by�o post�pkiem uprzejmym
ani godnym. Pewna jestem, �e on
nie b�dzie m�g� spojrze� na
mnie, �eby sobie nie przypomnie�
tego niemi�ego zdarzenia, a ja
zawsze b�d� si� wi� i kurczy�
pod jego wzrokiem.
Ale teraz, kiedy to opisa�am w
moim dzienniczku, czuj� si� ju�
troszk� lepiej. Nic nie wydaje
si� takie okropne ani
przyt�aczaj�ce - ani takie
pi�kne i takie wielkie te� nie,
niestety! - kiedy jest ju�
opisane, wypowiedziane s�owami.
Wszelka rzecz jest pot�na i
ogromna, dop�ki si� j� tylko
odczuwa, albo o niej my�li.
Kiedy j� ujmujemy w s�owa,
maleje od razu. I ten wiersz,
kt�ry w�a�nie u�o�y�am w chwili
zadawania owego niedorzecznego
pytania, nie jest ani w po�owie
tak subtelny, jak mniema�am,
tworz�c go tam, przy oknie:
"Gdzie aksamitna stopa mroku
sunie cicho".
To ju� nie to. Straci� na
�wie�o�ci. A kiedy tak sta�am,
patrz�c w ciemn� dal, zdawa�o mi
si�, �e widz� mrok, sun�cy przez
ogr�d, wspinaj�cy si� na
wzg�rza, jak pi�kna kobieta w
ciemnej szacie, w�druj�ca w
�nie�n�, zimow� noc. Oczami jej
by�y gwiazdy i one to natchn�y
mnie, zbudzi�y we mnie promyk i
zapomnia�am o wszystkim, co nie
by�o tym pi�knem, kt�re nale�a�o
koniecznie wyrazi� s�owami.
Kiedy ten wiersz przyszed� mi na
my�l, dozna�am wra�enia, �e to
nie ja go tworz�, �e to kto�
inny usi�uje przem�wi� do mnie w
ten spo�b, �e to kto� inny
podsun�� mi go i uczyni� te
wyrazy tak cudownymi... A teraz
wydaj� mi si� one takie p�askie,
g�upie, a obraz, kt�ry chcia�am
odmalowa�, nie jest tak
plastyczny, jak s�dzi�am.
Och, gdybym mog�a wyra�a�
rzeczy i zjawiska tak, jak
widz�! Pan Carpenter m�wi:
"Pracuj... pracuj... staraj
si�... s�owa s� twoim medium,
uczy� z nich twoich niewolnik�w,
a� b�d� same wyra�a� za ciebie
to, co chcesz, aby wyra�a�y". To
prawda: b�d� usi�owa�a doj�� do
tego, ale mnie si� wydaje, �e
jest jeszcze co� poza, czy te�
ponad s�owami, wszelkimi
s�owami, wszystkimi s�owami...
co�, co stale si� wymyka, gdy
ju�, ju�, mamy na tym r�k�
po�o�y�, a przecie� pozostaje
nam w r�ku okruch, kt�rego by�my
nie mieli, gdyby�my w og�le nie
si�gn�li po owo "co�".
Pami�tam, jak pewnego razu w
zesz�ym roku poszli�my Dean i
ja, na Czarown� G�r�, na jej
lesiste stoki. Rosn� tam prawie
same �wierki, ale jest te� k�cik
wspania�ych, starych sosen.
Usiedli�my w cieniu i Dean
czyta� mi poezje Scotta, po czym
spojrza� doko�a i rzek�:
- Bogowie szepcz� w�r�d sosen,
bogowie starej krainy p�nocnej,
bogowie sagi wiking�w.
Gwiazdeczko, czy znasz wiersze
Emersona?
I nie czekaj�c na odpowied�
przytoczy� mi te wiersze, kt�re
zapami�ta�am i pokocha�am od tej
pory. W tych wierszach by�o owo
"co�", kt�re mnie stale si�
wymyka. Wci�� nadstawiam ucha,
�eby je pochwyci�, ale wiem, �e
to daremnie, �e nie mam do��
ostrego s�uchu... Lecz pewna
jestem, �e czasami s�ysz�
leciutkie, s�abe, dalekie echo
owego "czego�" i odczuwam wtedy
tak� rozkosz, jaka jest niemal
b�lem i rozpacz�, gdy� nie b�d�
zdolna przet�umaczy� pi�kna
wszech�wiata na ludzk� mow�,
wiem o tym.
Ale szkoda, �e by�am tak�
g�si� bezpo�rednio po tym
cudownym prze�yciu.
Gdybym umia�a uwija� si� z
gracj� doko�a osoby pastora i
nala� mu herbaty ze srebrnego
imbryczka w�asno�ci pra_prababki
Murrayowej, tak jak moja Kr�lowa
Mrok�w wlewa ciemno�ci w bia��
fili�ank� dolinki
czarnowodzkiej, ciotka El�bieta
by�aby znacznie bardziej
zadowolona ze mnie, ni� gdybym
zdo�a�a napisa� najcudowniejszy
poemat na �wiecie.
Kuzyn Jimmy jest taki inny!
Zadeklamowa�am mu m�j poemat
owego wieczora, kiedy�my
sko�czyli przegl�danie katalogu.
On uwa�a, �e t� s� pi�kne
wiersze. (On nie wie, nie mo�e
wiedzie�, jak dalece to nie
odpowiada tre�ci, jak� mia�am w
duszy, uk�adaj�c ten poemacik).
Kuzyn Jimmy sam pisze poezje.
Jest niekiedy bardzo m�dry, bo
zdarza si�, �e bywa inaczej.
Swego czasu ciotka El�bieta
popchn�a go i wpad� do studni.
Po wstrz�sie m�zgu pozosta�y
trwa�e �lady. Tote� ludzie
nazywaj� go g�upim, a ciotka
Ruth �mie m�wi�, �e on nie
odr�nia kota od �mietanki! A
jednak, je�eli z�o�y� i doda�
wszystkie jego "klepki
m�dro�ci", to nie ma w
Czarnowodzie nikogo, kto by mu
dor�wnywa� rozumem. Nikt! Nawet
pan Carpenter! Rzecz tylko w
tym, �e nie mo�na z�o�y� jego
"klepek m�dro�ci" razem, zawsze
jest pr�nia pomi�dzy nimi. Ale
ja kocham kuzyna Jimmy'ego i
nigdy si� go nie boj�, gdy
przychodz� na niego takie dziwne
chwile... Poza tym wszyscy si�
go boj� w takich momentach,
nawet ciotka El�bieta. Perry
zawsze m�wi, �e si� nie boi
nikogo i niczego, �e nie wie, co
to jest strach. To jest doprawdy
cudowne, by� tak odwa�nym!
Pragn�abym by� r�wnie
nieustraszon�. Pan Carpenter
m�wi, �e strach jest rzecz�
brzydk�, �e jest to pocz�tek
wszystkich niemal rzeczy
niedobrych i nie�adnych, jakie
si� zdarzaj� na �wiecie.
- Wyrzu� strach z serca -
m�wi. - Strach jest wyznaniem
s�abo�ci. To, czego si� boisz,
jest mocniejsze ni� ty, w
przeciwnym razie nie obawia�aby�
si� tego. Pami�taj rad�
Emersona: czy� zawsze to, czego
si� boisz.
Ale to jest wskaz�wka
doskona�o�ci, jak m�wi Dean, a
ja nie s�dz�, abym by�a zdolna
osi�gn�� doskona�o��. Je�eli mam
by� szczer�, to boj� si� ca�ego
szeregu rzeczy, ale os�b tylko
dw�ch na ca�ym �wiecie: jedn� z
nich jest pani Kent, a drug�
szalony pan Morrison. Strasznie
si� go boj� i zdaje mi si�, �e
ka�dy jest przera�ony jego
widokiem. Mieszka w G�sim
Stawie, ale prawie nigdy go tam
nie ma, b��ka si� po okolicy,
szukaj�c swej �ony. By� �onaty
par� tygodni zaledwie, gdy �ona
jego umar�a i od tej pory nie
odzyska� nigdy r�wnowagi
umys�owej. Twierdzi uparcie, �e
tylko zagin�a bez wie�ci i �e
on j� w ko�cu odnajdzie. Jest
stary, zgarbiony, ale dla niego
ona jest wci�� m�oda i pi�kna, i
nie rozumie, �e r�wnie� ona by
si� zestarza�a, gdyby �y�a.
W zesz�ym roku w lecie by�
tutaj, ale nie chcia� wej�� do
domu, sta� na progu kuchni i
pyta�: - Czy Aneczka jest tutaj?
Bardzo by� �agodny tego dnia,
ale bywa gwa�towny i dziki.
Twierdzi, �e wci�� s�yszy g�os
wo�aj�cej go Aneczki. Twarz ma
pomarszczon�, wygl�da jak bardzo
s�dziwa ma�pa. Ale czego
najbradziej w nim nienawidz�, to
jego prawej r�ki, ca�ej pokrytej
czerwonymi krostami. Za nic na
�wiecie nie dotkn�abym tej
r�ki. Czasami �mieje si� on tak
okropnie, �e dreszcz mnie
przeszywa. Jedyn� istot�, na
kt�rej mu zale�y i o kt�r� dba,
jest czarny pies, kt�ry zawsze
jest przy jego boku. Powiadaj�,
�e on nigdy nikogo nie poprosi o
k�s chleba dla siebie. O ile mu
nic nie dadz�, b�dzie chodzi� po
�wiecie g�odny i wycie�czony,
ale potrafi �ebra� dla swego
psa.
Och, strasznie si� go boj� i
owego dnia, kiedy tu przyby�,
cieszy�am si�, �e nie wszed� do
mieszkania. Ciotka El�bieta
popatrzy�a za nim, gdy
odchodzi�.
- Fairfax Morrison by� niegdy�
m�drym, przystojnym m�odym
cz�owiekiem, rokuj�cym
najpi�kniejsze nadzieje -
rzek�a. - Niezbadane s� wyroki
bo�e.
- Dlatego w�a�nie s� takie
interesuj�ce - rzek�am.
Ciotka El�bieta �ci�gn�a brwi
i odpar�a, abym nie by�a
bezbo�na. To si� powtarza,
ilekro� powiem s��wko o Panu
Bogu. Nie wiem dlaczego. Nie
pozwala Perry'emu i mnie m�wi� o
Nim, chocia� Perry bardzo si�
Nim interesuje i stara si�
dowiedzie� o Stw�rcy jak
najwi�cej. Ciotka El�bieta
pos�ysza�a razu pewnego, w
niedziel�, gdy t�umaczy�am
Perry'emu, jak sobie wyobra�am
Boga; o�wiadczy�a, �e to istny
skandal.
Nieprawda! Ca�a rzecz w tym,
�e ciotka El�bieta i ja mamy
r�nych Bog�w, ot i wszystko!
Ka�dy ma innego Boga, zdaje mi
si�. Na przyk�ad ciotka Ruth ma
Boga, kt�ry tylko wymierza kary
jej nieprzyjacio�om, wci�� jest
zaj�ty wydawaniem wyrok�w. Jim
Cosgrain u�ywa swego Boga do
zaklinania si� Jego imieniem. A
ciotka Janey Millbrun chodzi
sk�pana w niebia�skim blasku i
promieniuje nim - dzi�ki swemu
Bogu.
Wypisa�am si� dostatecznie na
dzisiejszy wiecz�r i teraz id�
spa�. Wiem, �e "du�o s��w
roztrwoni�am" w tym dzienniku.
Jest to jedna z wad mego stylu,
wed�ug pana Carpentera.
- Trwonisz s�owa, dziecko,
szafujesz nimi zbyt szczodrze.
Musisz si� nauczy� oszcz�dno�ci
i zwi�z�o�ci, koniecznie!
On ma s�uszno��, naturalnie,
tote� staram si� stosowa� jego
nauki w moich rozprawach i
powiastkach. Ale w moim
dzienniku, kt�rego nikt nie
czyta pr�cz mnie, kt�rego nikt
nie ujrzy, dop�ki nie umr�, chc�
by� sob� i pozwalam sobie na to.
Emilka spojrza�a na �wiec�:
dogasa�a. Wiedzia�a, �e drugiej
nie dostanie na dzisiejszy
wiecz�r. Ciotka El�bieta mia�a
zasady Med�w i Pers�w. Emilka
od�o�y�a dziennik, nakry�a
wygasaj�cy ogie� w kominku,
rozebra�a si� i po�o�y�a do
��ka. Zgasi�a �wiec�. Pok�j
nape�nia� si� stopniowo
upiornym, bia�ym odblaskiem
�niegu, w�a�ciwym nocom, w ci�gu
kt�rych ksi�yc ukryty jest za
chmurami. W chwili, kiedy Emilka
ju�, ju� mia�a usn��, przysz�a
jej cudowna my�l do g�owy:
pomys� bajecznej noweli.
Wysun�a si� spod ko�dry.
Zadr�a�a: w pokoju by�o bardzo
zimno. Ale nie mo�na si� wyrzec
takiego pomys�u. Emilka wsun�a
r�k� mi�dzy puchowy piernat a
materac i wydoby�a stamt�d na
p� spalon� �wieczk�, ukryt� tam
na tak� ewentualno�� w�a�nie.
Rzecz jasna, �e nie by�o to
uczciwe. Tak nie post�puj�
grzeczne dzieci. Ale nigdy nie
twierdzi�am, �e Emilka jest
grzecznym dzieckiem. Nie pisze
si� ksi��ek o grzecznych
dzieciach. By�yby one
tak nudne, �e nikt by ich nie
czyta�.
Zapali�a �wiec�, w�o�y�a
po�czochy i ciep�e okrycie,
wyj�a z szafy inn� oprawn�
ksi�g� o bia�ych kartach i
zacz�a pisa� przy tej �wieczce,
stanowi�cej male�k� oaz�
�wietln� na tle ciemnego
pokoju. Emilka pisa�a, pisa�a, z
czarn� g��wk� pochylon� nad
ksi�g�, godziny up�ywa�y, inni
mieszka�cy Srebrnego Nowiu spali
snem g��bokim. Emilka kurczy�a
si� z zimna, by�a przem�czona;
ale nie zdawa�a sobie z tego
sprawy. Oczy j� pali�y, policzki
mia�a zarumienione, spieczone,
s�owa cisn�y si� pod jej pi�ro
jak oswojona stadnina. Gdy
nareszcie �wieczka zgas�a,
Emilka, przywo�ana do
rzeczywisto�ci, westchn�a i
wzdrygn�a si�. By�o jej
okrutnie zimno. Zegar wskazywa�
godzin� drug�, tote� czu�a
wielkie zm�czenie, ale sko�czy�a
sw� nowel�, a by�a to najlepsza,
jak� kiedykolwiek napisa�a.
Wsun�a si� do swego zimnego
��ka, z uczuciem zadowolenia:
usn�a momentalnie przy odg�osach
szalej�cej burzy �nie�nej.
2 R�norodne wra�enia
Ksi��ka niniejsza nie b�dzie
si� bynajmniej sk�ada� z
fragment�w dziennika Emilki. Ale
musimy da� jeszcze kilka
wyj�tk�w z jej autobiografii,
a�eby zaznajomi� czytelnika z
pewnymi szczeg�ami koniecznymi
dla zobrazowania �ycia i
indywidualno�ci naszej ma�ej
bohaterki. Zreszt� dlaczego nie
skorzysta� z materia�u, kt�ry
mamy pod r�k�? Dziennik Emilki
ze swoj� wieczn� kursyw�,
m�odzie�cz� bezwzgl�dno�ci� i
ci�g�� analiz� w�asnej duszy,
cenniejszym b�dzie
niejednokrotnie przyczynkiem do
poznania dziewczynki ze
Srebrnego Nowiu, ni�
najsympatyczniejsze opisy obcego
biografa. A zatem zajrzyjmy
ponownie do po��k�ych kartek
starej "ksi�gi Jimmy'ego",
zapisanych ongi w pokoiku na
poddaszu w Srebrnym Nowiu.
15 lutego 19...
Postanowi�am, �e b�d� notowa�
codziennie w tym dzienniku
wszystkie moje dobre i wszystkie
z�e uczynki. Wyczyta�am ten
pomys� w jakiej� ksi��ce i
podoba� mi si�. Mam zamiar by�
najuczciwsz�. Notowa� dobre
uczynki b�dzie rzecz� �atw�,
rozumie si�, ale z�e... nie! to
b�dzie bardzo przykre.
Dzisiaj zrobi�am tylko jedn�
rzecz, kt�ra nie by�a dobra, a
raczej tak�, kt�rej ja nie
uwa�am za dobr�. By�am
niegrzeczna dla ciotki El�biety.
Ona by�a zdania, �e za d�ugo
zmywam talerze i p�miski. Ja
za� nie uwa�a�am, �e mam si�
spieszy�, nie widzia�am powodu
do po�piechu, wi�c uk�ada�am w
duchu opowie�� pod tytu�em
"Tajemnica M�yna". Ciotka
El�bieta przyjrza�a mi si�, po
czym spojrza�a na zegar i rzek�a
bardzo nieprzyjemnym tonem:
- Czy �limak jest twoim
bratem, Emilko?
- Nie - odrzek�am wynio�le -
�limaki nie s� moimi krewnymi.
Tre�� tego zdania nie by�a
niegrzeczna, tylko spos�b, w
jaki odpowiedzia�am ciotce
El�biecie. I chcia�am by�
niegrzeczn�. By�am bardzo z�a,
bo zawsze gniewaj� mnie zwroty
sarkastyczne. Potem �a�owa�am,
�e da�am si� unie�� z�o�ci, ale
�a�owa�am nie dlatego, �e
post�pi�am nies�usznie, lecz
dlatego, �e to by�o g�upie i
niegodne. Zdaje mi si�, �e to
nie jest prawdziwa skrucha.
Co do moich dobrych uczynk�w,
to dzisiaj spe�ni�am ich dwa.
Ocali�am dwa istnienia.
Niezno�nik porwa� ptaszka, a ja
mu go odebra�am. Pofrun��
natychmiast i widzia�am, �e jest
szcz�liwy. Po po�udniu posz�am
na strych i zasta�am tam mysz w
pu�apce. W�a�ciwie nie ca�a
myszka wpad�a do pu�apki, tylko
n�k� jej przytrzyma�a
spr�ynka. Biedactwo le�a�o
bezsilne, wyczerpane daremn�
walk�. Tak �a�o�nie patrzy�a
swymi czarnymi oczkami! Nie
mog�am znie�� tego widoku i
uwolni�am j�, a ona bardzo
szybko uciek�a, chocia� mia�a
zranion� n�k�. Nie jestem
zupe�nie pewna, czy to by� dobry
uczynek. Wiem, �e by�
dobry z punktu widzenia myszy,
ale co by powiedzia�a ciotka
El�bieta?
Dzisiaj wieczorem ciotka Laura
i ciotka El�bieta czyta�y i
pali�y stare listy. Czyta�y je
g�o�no i komentowa�y, a ja
siedzia�am w k�ciku i cerowa�am
po�czochy. Listy by�y bardzo
zajmuj�ce, dowiedzia�am si�
mn�stwa rzeczy o Murrayach.
Czuj�, �e jest to wielkie
szcz�cie nale�e� do takiej
rodziny. Nic dziwnego, �e
mieszka�cy Czarnowody nazywaj�
nas "ludem wybranym", chocia�
oni m�wi� to w sensie
niepochlebnym. Zdaj� sobie
spraw�, �e powinnam stan�� na
wysoko�ci tradycji rodzinnych.
Dzisiaj otrzyma�am d�ugi list
od Deana Priesta. Sp�dza zim� w
Algierze. Pisze, �e wraca w
kwietniu i zamieszka ze sw�
siostr�, pani� Alfredow� Evans.
Z ni� sp�dzi tu ca�e lato. Tak
si� ciesz�! To b�dzie cudowne
mie� go przy sobie w
Czarnowodzie. Nikt nie m�wi do
mnie tak, jak Dean. On jest
najbardziej interesuj�c� i
najmilsz� starsz� osob�, jak�
znam. Ciotka El�bieta m�wi, �e
jest egoist�, �e wszyscy
Priestowie s� egoistami. Ale ona
jest uprzedzona do Priest�w. I
zawsze nazywa go Garbusem, co
mnie wyprowadza z r�wnowagi.
Jedna �opatka Deana jest
troszeczk� wy�sza ni� druga, ale
to nie jego wina. Prosi�am ju�
ciotk� El�biet�, aby go tak nie
nazywa�a, ale ona odrzek�a:
- Nie ja go tak przezwa�am,
Emilko. Jego w�asna rodzina tak
nazywa twego przyjaciela..
Priestowie nie s�yn� z
delikatno�ci uczu�.
Tadzio r�wnie� otrzyma� list
od Deana i ksi��k�: "�ywoty
Wielkich Artyst�w: Micha�a
Anio�a, Rafaela, Velasqueza,
Rembrandta, Tycjana". Tadzio
m�wi, �e nie �mie pokaza� matce
tej ksi��ki, bo gdy zobaczy, �e
on j� czyta z zaj�ciem, spali
j�. Pewna jestem, �e Tadzio
zosta�by r�wnie� wielkim
artyst�, jak ci wymienieni, byle
tylko mia� sposobno�� si�
kszta�ci� i wypr�bowa� sw�j
talent.
18 lutego 19...
Sp�dzi�am dzisiaj cudownie
czas, wyszed�szy ze szko�y.
Posz�am na przechadzk� do gaiku
Wysokiego Jana. S�o�ce by�o ju�
nisko, a �nieg by� tak bia�y,
tak bia�y jak nigdy! A cienie
drzew na nim wydawa�y si�
b��kitne. A kiedy wesz�am do
ogrodu, m�j w�asny cie� wygl�da�
tak zabawnie, taki by� d�ugi, �e
si�ga� niemal drugiego kra�ca
naszego ogr�dka. Niezw�ocznie
u�o�y�am na ten temat poemacik,
kt�rego dwa wiersze brzmi�, jak
nast�puje:
"Gdyby�my byli wzrostu naszych
cieni@ jak�e te cienie by�yby
wielkie!"@
Zdaje mi si�, �e w tym
powiedzeniu jest niema�o
filozofii. Dzisiaj napisa�am
nowel�. Ciotka El�bieta
wiedzia�a, co pisz� i by�a
bardzo niezadowolona. Z�aja�a
mnie, �e trac� czas. Ale to nie
by� stracony czas. Dojrzewa�am
pisz�c ten utw�r, czuj� to z
ca�� pewno�ci�. A przy tym lubi�
niekt�re zdania tej noweli.
"Bia�a i wynios�a, sz�a przez
ciemny las jak lunatyczka". To
jest chyba �adne. A pan
Carpenter m�wi, �e gdy mi si�
jakie� zdanie szczeg�lnie
podoba, to powinnam je w�a�nie
wykre�li�. Ale tego nie mog�
wykre�li�, och nie! Za nic na
�wiecie! Dziwne jest tylko to
jedno, �e ilekro� pan Carpenter
radzi mi co� wykre�li�, ja si�
sprzeciwiam jego woli, a po
trzech miesi�cach dochodz� do
wniosku, �e on mia� s�uszno�� i
wstydz� si� w�asnego pomys�u.
Pan Carpenter obszed� si�
niemi�osiernie z moim
dzisiejszym �wiczeniem. Nic mu
si� w nim nie podoba�o.
- Trzy "niestety" w jednym
zdaniu, Emilko. Jedno by�oby
zbyteczne w tym roku �aski!
"Bardziej nieprzeparty"...
Emilko, na mi�o�� Bosk�, pisz po
ludzku! To jest karygodne.
Istotnie. Sama to uznaj� i
czu�am, �e wstyd mnie przenika
ca�� od st�p do wierzcho�ka
g�owy. W�a�ciwie pan Carpenter
podkre�li� niebieskim o��wkiem
ka�d� prawie sentencj�,
wykre�li� wszystkie moje
naj�adniejsze zdania i znalaz�
b��dy sk�adniowe w
najkunsztowniejszych
powiedzeniach. Powiedzia� mi, �e
mam mani� m�drkowania we
wszystkim, co pisz�, rzuci� mi
m�j zeszyt od �wicze�, wzi�� si�
obur�cz za g�ow� i rzek�:
- Ale� piszesz! Dziecko, we�
lepiej do r�ki �y�k� drewnian� i
naucz si� gotowa�.
Odszed�, kln�c niezbyt g�o�no,
ale niemniej gorliwie.
Podnios�am z pod�ogi moje biedne
�wiczenie i nie czu�am si�
wcale zasmucona. Gotowa� umiem,
a pana Carpentera ju� pod
pewnymi wzgl�dami pozna�am.
Gniewa si� i z�o�ci o najlepsze
moje �wiczenia. Im lepsze, tym
on wi�cej �aje. Obecne �wiczenie
jest widocznie bardzo dobre. Ale
jego gniewa, �e ja mog�abym napisa�
jeszcze lepiej, a nie uczyni�am
tego przez niedbalstwo lub
lenistwo, lub oboj�tno�� - tak
si� jemu przynajmniej zdaje.
Ciotka El�bieta nie zgadza si�
z panem Johnsonem. M�wi, �e jego
teologia nie jest zgodna z
duchem naszej religii.
Powiedzia� w swoim kazaniu
ubieg�ej niedzieli, �e jest wiele
dobrego w buddyzmie.
- Niebawem powie, �e jest
wiele dobrego w prawos�awiu -
rzek�a ciotka El�bieta z
oburzeniem podczas obiadu.
Mo�liwe, �e jest co� dobrego w
buddyzmie. Musz� o to zapyta�
Deana, gdy przyjedzie.
2 marca 19...
Byli�my dzisiaj wszyscy na
pogrzebie starej pani Sary Paul.
Zawsze ch�tnie chodz� na
pogrzeby. Kiedy to powiedzia�am,
ciotka El�bieta popatrzy�a ze
zgorszeniem na ciotk� Laur�, a
ciotka Laura rzek�a:
- Och, droga Emilko!
Ja do�� lubi� gorszy� ciotk�
El�biet�, ale zawsze mi przykro,
ilekro� zas�pi� ciotk� Laur�,
ona jest tak� kochan�, s�odk�
istot�. Wi�c jej pr�bowa�am
wyt�umaczy� moje pobudki. Ale
czasami bardzo jest trudno co�
wyt�umaczy�, zw�aszcza ciotce
El�biecie.
- Pogrzeby s� zajmuj�ce -
rzek�am - i zabawne tak�e.
Najwidoczniej pogorszy�am
tylko sytuacj� tym powiedzeniem.
Chocia� ciotka El�bieta wie
doskonale, �e zabawne jest
ogl�da� krewnych pani Paul na
jej pogrzebie, tych krewnych,
kt�rzy od szeregu lat jej
nienawidzili (co prawda nie
dawa�a si� lubi�, trzeba to
stwierdzi�, chocia� umar�a!), a
teraz siedz� z chusteczkami przy
oczach i udaj�, �e p�acz�.
Wiedzia�am dobrze, co ka�dy w
szczeg�le i wszyscy razem my�l�
w duchu. Jakub Paul rozmy�la�,
czy "stare utrapienie" zapisa�o
mu co� w swej ostatniej woli, a
Alicja Paul, kt�ra wiedzia�a, �e
nic nie dostanie, mia�a
nadziej�, �e Jakub r�wnie�
zosta� pomini�ty. To by jej
sprawi�o ulg�. A pani Karolowa
Paul zastanawia�a si�, w jak
d�ugim czasie b�dzie mo�na
urz�dzi� dom inaczej, wed�ug
swych upodoba�, ca�kiem r�nych
od gustu nieboszczki. A ciotka
Michalina troszczy�a si�, �e za
ma�o kaza�a upiec mi�siwa dla
tej liczby kuzyn�w i kuzynek, bo
nigdy si� nie spodziewa�a
takiego zjazdu. A Lizeta Paul
liczy�a obecnych i czu�a si�
upokorzona, bo mniej by�o os�b,
ni� na pogrzebie pani Henrykowej
Lister w zesz�ym tygodniu. Gdy
powiedzia�am o tym ciotce
Laurze, rzek�a powa�nie:
- Mo�e to wszystko i prawda,
Emilko (ona wie, �e to prawda),
ale jednak nie powinna taka
m�odziutka dziewczyna zaprz�ta�
sobie g�owy takimi sprawami.
C� ja temu winna, �e widz� te
rzeczy! Ukochana ciotka Laura
tak zawsze wsp�czuje ludziom,
�e nie dostrzega ich stron
�miesznych. Ale ja inne rzeczy
tak�e widz�. Widzia�am, �e ma�y
Kubu� Fritz, kt�rego pani Paul
adoptowa�a i bardzo pie�ci�a,
by� wr�cz niepocieszony,
widzia�am, �e Marta Paul by�a
zmartwiona i zawstydzona, my�l�c
o swej dawnej k��tni z pani�
Paul - i widzia�am, �e twarz
pani Paul, kt�ra za �ycia
wygl�da�a tak swarliwie i
gorzko, by�a teraz pe�na
b�ogo�ci i majestatu, nieomal
pi�kna... jak gdyby �mier� da�a
jej nareszcie zadowolenie.
Tak, pogrzeby s� interesuj�ce.
5 marca 19...
Dzisiaj pada �nieg. Lubi�
patrze�, jak �nieg osiada powoli
na drzewach, bez szmeru niemal.
Zdaje mi si�, �e spe�ni�am
dobry uczynek. Jazon Merrowby
przyszed� i pomaga� kuzynowi
Jimmy'emu w r�baniu drzewa.
Zobaczy�am, jak wszed� do
chlewu i pi� w�dk� z butelki,
kt�r� wyj�� z kieszeni. Ale
nikomu nie powiedzia�am o tym
ani s�owa i to jest m�j dobry
uczynek.
Gdybym to powiedzia�a ciotce
El�biecie, tak jak w�a�ciwie
powinnam, nie wynaj�aby go ju�
nigdy do roboty, a on musi
pracowa� na sw� biedn� �on� i
dzieci. Dochodz� do wniosku, �e
nie jest �atw� spraw� rozr�ni�,
kt�re nasze uczynki s� dobre, a
kt�re z�e.
20 marca 19...
Wczoraj ciotka El�bieta bardzo
si� gniewa�a, poniewa� nie
zgodzi�am si� napisa�
"po�miertnego wspomnienia
wierszem" na cze�� starego
Piotra Degeer, kt�ry zmar� w
zesz�ym tygodniu. Pani Degeer
przysz�a i poprosi�a mnie o to.
Ja nie chcia�am, by�am bardzo
oburzona t� pro�b�. Uwa�a�am, �e
by�aby to profanacja mojej
sztuki, chocia� rzecz prosta,
nie powiedzia�am tego pani
Degeer. Po pierwsze by�oby j� to
urazi�o, a po wt�re, nie mia�aby
najl�ejszego poj�cia, o co mi
chodzi. Nawet ciotka El�bieta
nie mog�a zrozumie�, kiedy po
odej�ciu pani Degeer t�umaczy�am
jej m�j punkt widzenia.
- Piszesz wiecznie stosy
g�upstw, kt�re nikomu na nic si�
nie przydadz� - rzek�a. -
Mog�aby� te� napisa� co�, co
znajdzie zastosowanie. To by
zrobi�o przyjemno�� biednej pani
Degeer. "Profanacja twej
sztuki"! Doprawdy! Skoro ju�
musisz m�wi�, Emilko, dlaczego
nie m�wisz rozs�dnie?
Spr�