6584
Szczegóły |
Tytuł |
6584 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6584 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6584 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6584 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Pie�� o Rolandzie'
�redniowieczna literatura jest nam znana tylko w tej cz�ci, jaka zachowa�a si� do naszych czas�w. To wszystko, co si� zachowa�o ze �redniowiecznej literatury, jest na pewno ca�o�ci� niekompletn�, a ponadto cz�sto niepewnie datowan�.
�wcze�ni autorzy tworzyli swe dzie�a zazwyczaj anonimowo, aby nie otacza� si� �pr�n� chwa��". �redniowiecze czci�o chwa�� samego dzie�a, warto�ciowego g��wnie z punktu widzenia jego moralnej, regionalnej i wychowawczej u�yteczno�ci. Charakterystyczn� cech� literatury �redniowiecznej jest jej zaanga�owanie w kwestie religijne i �wieckie, duchowe i spo�eczne. W �redniowieczu pisano g��wnie z my�l� o tym, aby opracowana �materia" s�u�y�a wyra�nie okre�lonym celom: zbudowaniu moralnemu, wychowaniu i pouczeniu, pot�pieniu z�a i afirmacji dobra, poszerzeniu wiedzy, przechowaniu pami�ci o uznanych za wa�ne zdarzeniach oraz ludziach. Tym t�umaczy si� nasycenie wypowiedzi literackich licznymi �przyk�adami", sk�onno�� do kontemplacji, rozwa�a� i ostrego satyrycznego spojrzenia, wreszcie dydaktyzm, moralizatorstwo i pochwalny ton wzgl�dem postaci i zjawisk uznanych za godne na�ladowania. �redniowiecznej literaturze patronowa� duch zach�ty, ostrze�enia, rady; to on w�a�nie inspirowa� do tworzenia zalecanych do na�ladowania idea��w osobowych, kszta�towania wzorcowych wizerunk�w np. �wi�tego, w�adcy, rycerza.
Starofrancuski poemat epicki �Pie�� o Rolandzie" jest arcydzie�em swego gatunku � �redniowiecznego chansons de g�ste � pie�ni o czynach bohaterskich, powstaj�cych ju� przed XI wiekiem i tworzonych przez tzw. truwer�w. Do czas�w obecnych zachowa�o si� oko�o stu takich poemat�w narodowych i bohaterskich. Nie zachowany orygina� �Pie�ni o Rolandzie" datowany jest zazwyczaj na XI wiek.
Poemat koncentruje si� wok� wyprawy wojennej Karola Wielkiego � w�adcy Frank�w � do Hiszpanii zaj�tej przez niewiernych � Sara-cen�w. Mia�a ona miejsce w 778 r. Opisane jest w nim zwyci�stwo nad poganami, zdobycie Hiszpanii i tragiczna kl�ska tylnej stra�y armii, kt�ra w trakcie powrotu do Francji zosta�a zdradziecko zaskoczona i po bohaterskiej obronie wyci�ta. Zgin�� w�wczas kwiat rycerstwa, w tym hrabia Roland, bohater poematu, siostrzeniec w�adcy. Kim by� w�a�ciwie Roland? Wiedza historyk�w o tej postaci ogranicza si� do jednej wzmianki. Kronikarz franko�ski, przedstawiaj�c rozliczne wojny Karo
la, wspomina te� o wyprawie za Pireneje, podczas kt�rej tylna stra� wojska Frank�w zosta�a zaatakowana z zasadzki i wyci�ta przez g�rski lud Bask�w. W tej bitwie pad� miedzy innymi Roland � namiestnik marchii breto�skiego pogranicza. Tyle kronikarz.
W trzysta lat p�niej w legendzie-poemacie Roland staje si� nieustraszonym rycerzem, walcz�cym w obronie wiary z poga�skimi saracena-mi, wzorem dla ca�ego rycerstwa europejskiego, uosabiaj�cym wszystkie cechy prawego rycerza �redniowiecznego.
�Pie�� o Rolandzie" ukazuje jakby prawz�r �mierci heroicznej, bohaterskiej, uwznio�lonej. Wiek jest symbolicznych znak�w, kt�re m�wi�, �e Roland umiera� jak wasal Boga i swego w�adcy Karola Wielkiego, prawdziwy chrze�cijanin, bohater uwznio�lony. Miejsce jego �mierci przypomina m�cze�stwo Chrystusa. Dalsza cz�� poematu � niezupe�nie zgodnie z histori� � opowiada o powrocie Karola do Hiszpanii, zdobyciu Saragossy i pomszczeniu kl�ski tylnej stra�y.
Na uwag� zas�uguje ukszta�towany w pie�ni idea� osobowy dzielnego rycerza typowy dla zachodniej kultury.
Wiele miast francuskich spiera�o si� o to, gdzie znajduje si� gr�b Rolanda i miejsce z�o�enia jego s�ynnego miecza Durendala. Dowodzi to, �e ludzie �wcze�ni traktowali ukazan� przez literatur� posta� Rolanda jako rzeczywist�, �e posta� ta dzia�a�a na ich wyobra�ni� i idea�y.
Anonimowy autor nie stworzy� sam s�awy Rolanda. Jego poemat poprzedza�a ustna tradycja, w kt�rej fakty miesza�y si� z legend� i marzeniami, tworz�c pewien �ywy wz�r bohatera.
Wydawca
I
Kr�l Karol, cesarz nasz Wielki, siedem pe�nych lat zostawa� w Hiszpanii, a� po samo morze zdoby� t� wy�yn�. Nie masz zamku, kt�ry by mu si� osta�, nie masz muru, kt�ry by by� ca�y, nie masz miasta, krom Saragossy stoj�cej na g�rze. W�ada tam kr�l Marsyl nie mi�uj�cy Boga - Mahometowi s�u�y, do Apollina si� modli. Nie ustrze�e si� nieszcz�cia!
II
Kr�l Marsyl jest w Saragossie. Przechadza si� w sadzie, w cieniu. K�adzie si� na ganku z b��kitnego marmuru; wi�cej ni� dwadzie�cia tysi�cy ludu jest wko�o niego. Wo�a swoje diuki i swoje hrabi�: �S�uchajcie, panowie, co za kl�ska na nas spad�a! Cesarz Karol przyby� tu ze s�odkiej Francji, aby nas pogn�bi�. Nie mam wojska, aby mu wyda� bitw�; ludzie moi nie s� mocni stawi� mu czo�a. Rad�cie mi, doradcy m�drzy, i chro�cie mnie od �mierci i wstydu!" �aden poganin nie odpowiedzia� s�owa pr�cz Blankandryna z walfondzkiego kasztelu.
III
Ten-ci Blankandryn najm�drszy by� �r�d pogan; m�stwem swym dzielny rycerz; rozumem dobry rajca swego pana. Rzecze kr�lowi: �Nie przera�aj si�, kr�lu! Prze�lij Karolowi, dumnemu, hardemu w�adcy, s�owa powolnej s�u�by i wielkiej przyja�ni. Dasz mu nied�wiedzie i lwy, i psy; i siedemset wielb��d�w, i tysi�c wypie-rzonych soko��w; czterysta mu��w �adownych z�otem i srebrem i pi��dziesi�t woz�w, z kt�rych on z�o�y tabor; i daj mu szczerego z�ota tyle, aby m�g� hojnie op�aci� swoich najemnik�w. Przeka� mu, �e do�� d�ugo wojowa� ju� w tej ziemi; �e powinien by wraca� do Francji, do Akwizgranu, �e po�pieszysz tam za nim na �wi�ty Micha�, �e przyjmiesz tam prawo chrze�cijan i zostaniesz jego wiernym lennikiem. A zechce zak�adnik�w, to po�lij mu ich, dziesi�ciu albo dwudziestu, aby go natchn�� ufno�ci�. Po�lijmy mu syn�w naszych �on; ja po�l� mego, cho�by mia� i zgin��. Lepiej, by tam potracili swoje
g�owy, a my �eby�my nie stracili naszej swobody i pa�stwa i nie przyszli do torby �ebraczej!"
IV
Blankandryn m�wi�: �Na t� moj� prawic� i na t� brod�, kt�r� wiatr ko�ysze mi na piersi, wnet ujrzycie, jak francuskie woje st�d odchodz�. P�jd� Frankowie do Francji - to ich ziemia. Kiedy wr�c�, ka�dy do swej najdro�szej dziedziny, a Karol do Akwizgranu, do swojej stolicy, b�dzie tam odbywa� na �wi�ty Micha� uroczyste roki. Przyjdzie �wi�to, dzie� up�ynie, o nas ani s�ychu. Dumny jest �w kr�l, a serce ma okrutne: ka�e uci�� g�owy zak�adnikom. Lepie j-ci jest, aby oni stradali g�owy, a my aby�my nie stracili naszej pi�knej Hiszpanii i nie cierpieli niedoli i kl�ski!" Poganie rzekli: �Mo�e i prawd� gada!"
Kr�l Marsyl zwo�a� rad�. Zwo�a� Klaryna Balagierskiego, Estamaryna i jego para Eudropa, i Pryjamona, i Garlana brodacza, i Masznera, i stryja jego Mahona, i �ynera, i Malbiena zza morza, i Blankandryna, i�by im powiedzia� swoj� my�l. Dziesi�ciu najchytrzejszych odwo�a� na stron�. �P�jdziecie, barony, do Karola Wielkiego. Jest pod Kordow�, kt�r� oblega. B�dziecie mieli w r�kach ga��zki oliwne, co oznacza pok�j i pokor�. Je�li chytro�ci� swoj� wyjednacie dla mnie zgod�, dam wam z�ota i srebra co wlezie, i ziem, i lenna, ile sami zechcecie!" A poganie na to: �Oto mamy zado��!"
VI
Kr�l Marsyl zamkn�� rad�. Powiada swoim ludziom: �P�jdziecie, panowie! B�dziecie nie�li w r�kach ga��zki oliwne i powiecie kr�lowi Karolowi Wielkiemu, aby przez Boga swego zlitowa� si� nade mn�: �e nie up�ynie ani miesi�c, jak do� po�piesz� z tysi�cem moich lennik�w; i przyjm� zakon chrze�cija�ski, i zostan� jego wasalem z ca�� mi�o�ci� i wiar�. Je�li chce zak�adnik�w, wier�, dostanie ich." Blankandryn rzek�: �W ten spos�b uzyskasz dobr� zgod�."
VII
Marsyl kaza� przywie�� dziesi�� bia�ych mulic, kt�re mu by� przys�a� kr�l Sycylii. W�dzid�a na nich z�ote, siod�a wyk�adane srebrem. Pos�y wsiadaj� na nie, trzymaj� w r�kach ga��zki oliwne. Spiesz� do Karola, kt�ry trzyma Francj� w swym lennie. Karol nie ustrze�e si� przed nimi; oszukaj� go.
VIII
Cesarz weseli si�, rad jest z siebie. Zdoby� Kordow�, mury zr�wna� z ziemi�, zwali� kamienne wie�e. Znaczny �up wzi�o jego rycerstwo: z�oto, srebro, szacowne zbroje. Nie zosta� w mie�cie ani jeden poganin; wszyscy ubici albo ochrzczeni. Cesarz siedzi w wielkim sadzie; ko�o niego Roland i Oliwier, diuk Samson i Anzeis hardy, Gotfryd Andegawe�ski, chor��y kr�lewski; i byli tam jeszcze Geryn i Gerier, i z nimi tylu innych - jest ich ze s�odkiej Francji pi�tna�cie tysi�cy. Na bia�ych jedwabnych dywanach zasiedli rycerze; dla rozrywki najstarsi i najm�drsi graj� w warcaby i w szachy, a p�ocha m��d� bije si� w szable. Pod sosn�, wpodle krzaku g�ogu, ustawiomo tron, ca�y z szczerego z�ota - tam siedzi kr�l w�adn�cy s�odk� Francj�. Broda jego jest bia�a, a g�owa ca�kiem siwa; cia�o pi�kne, posta� dumna; kto by go szuka�, temu nie trzeba go wskazywa�. I pos�owie zsiedli z mu��w, i pok�onili mu si� we czci i mi�o�ci.
IX
Pierwszy przemawia Blankandryn. Rzecze kr�lowi: �Witaj imieniem Boga wspania�ego, kt�rego winni�my ub�stwia�! S�ysz, co ci przekazuje kr�l Marsyl, chrobry rycerz. Dobrze si� przepyta� o wiar�, kt�ra zbawia; tote� chce ci da� swoich bogactw w br�d, nied�wiedzie i lwy, i charty na smyczy, i siedemset wielb��d�w, i tysi�c wypierzonych soko��w, i czterysta mu��w objucznych z�otem i srebrem, i pi��dziesi�t woz�w, z kt�rych uczynisz tabor, na�adowanych tyloma bizantami szczerego z�ota, �e b�dziesz nim m�g� dobrze zap�aci� swoich zaci�nych. Dosy� ju� d�ugo bawi�e� w tym kraju; godzi ci si� ju� wraca� do Francji, do Akwizgranu. Tam on pod��y za tob�; tak ci ur�cza pan m�j." Cesarz wznosi r�ce do Boga, spuszcza g�ow� i zaczyna duma�.
Cesarz trwa ze spuszczon� g�ow�. Nigdy s�owo jego nie by�o nag�e; taki ma obyczaj, i� m�wi tylko wedle swej woli. Skoro si� wreszcie wyprostowa�, twarz jego pe�na by�a dumy. Rzecze do pos��w: �Bardzo�cie dobrze powiedzieli. Ale kr�l Marsyl jest moim wielkim wrogiem. Jak�� mog� mie� r�kojmi� s��w, kt�re�cie rzekli? - �Przez zak�adniki - rzek� Saracen - kt�rych b�dziesz mia� albo dziesi�ciu, albo pi�tnastu, albo dwudziestu. Oddam w�asnego syna, cho�by mia� zgin��, a s�dz�, �e dostaniesz i jeszcze godniejszych. Kiedy si� znajdziesz w swym cesarskim pa�acu, na wielkie �wi�to �wi�tego Micha�a, pan m�j przyb�dzie do ciebie, on sam ci to ur�cza. Tam, w twoich k�pielach, kt�re B�g uczyni� dla ciebie, chce zosta� chrze�cijaninem." Karol odpowiada: �Mo�e jeszcze by� zbawiony!"
XI
Zach�d by� pi�kny, s�o�ce jasne. Karol kaza� odwie�� do stajni dziesi�� mu��w. W sadzie kaza� ustawi� namiot. Tam podj�� dziesi�ciu pos��w; dwunastu r�kodajnych troszczy si� o ich us�ug�. Wytrwali tam ca�� noc, a� nasta� jasny dzie�. O wczesnym ranku cesarz wsta�, wys�ucha� mszy i jutrzni. Uda� si� pod sosn�, wzywa swoich baron�w na rad�; we wszystkim, co czyni, chce mie� francuskich pan�w za doradc�w.
XII
Cesarz idzie pod sosn�, wzywa na rad� swoich baron�w: Ogiera diuka i Turpina arcybiskupa; Ryszarda Starego i bratanka jego Henryka; i walecznego hrabiego Gaskonii Acelina, Tybalda rejmskiego i krewniaka jego Milona. Przybyli tak�e Gerier i Geryn, i z nimi hrabia Roland i Oliwier, waleczny i szlachetny; i Frank�w z Francji wi�cej jest ni� tysi�c; i Ganelon przyby�, ten, kt�ry dopu�ci� si� zdrady. W�wczas zaczyna si� ona rada, kt�ra tak obr�ci�a si� na z�e.
XIII
�Baronowie moi - rzek� cesarz Karol -kr�l Marsyl przys�a� mi swoich pos��w. Chce mi da� bogactw swoich w br�d, nied�wiedzie i lwy,
10
i charty u�o�one do smyczy, siedemset wielb��d�w i tysi�c wypierzonych soko��w, czterysta mu��w objuczonych z�otem Arabii; do tego wi�cej ni� pi��dziesi�t woz�w. Ale wzywa mnie, abym si� wr�ci� do Francji; pod��y za mn� do Akwizgranu, do mego pa�acu, i przyjmie tam nasz� wiar�, kt�ra prowadzi do zbawienia; zostanie chrze�cijaninem i ode mnie b�dzie przyjmowa� rozkazy. Ale nie wiem, jaki jest prawdziwy jego zamiar." Francuzi m�wi�: �Miejmy si� na baczno�ci!"
XIV
Cesarz powiedzia� swoje. Hrabia Roland, kt�remu to nie jest w smak, zrywa si� z siedzenia, wstaje i sprzeciwia si�. Rzecze kr�lowi: �Biada ci, kr�lu, je�li uwierzysz Marsylowi! Oto ju� siedem pe�nych lat, jak przybyli�my do Hiszpanii. Zdoby�em dla ciebie i Nobles, i Commibles; wzi��em Waltern� i Ziemi� Pi�sk�, i Balagier, i Tudel�, i Sezyl�. W�wczas kr�l Marsyl dopu�ci� si� wielkiej zdrady - pos�a� pi�tnastu swoich pogan i ka�dy ni�s� ga��� oliwn�, i wszyscy powiadali ci te same s�owa. Naradzi�e� si� ze swymi Francuzami. Doradzili ci wielkie szale�stwo, wys�a�e� do poganina dw�ch swoich hrabi�w, jeden by� Bazan� a drugi Bazyli; i w g�rach, pod Haltyli�, Marsyl uci�� im g�owy. Prowad� wojn� tak, jake� rozpocz��! Powied� pod Saragoss� swoje chor�gwie; podejmij obl�enie, cho�by mia�o trwa� ca�e twoje �ycie, i pom�cij tych, kt�rych zdrajca pozabija�!"
XV
Cesarz siedzi ze spuszczon� g�ow�. G�adzi brod�, targa w�sy, ale nie daje siostrze�cowi �adnej odpowiedzi, ani dobrej, ani z�ej. Francuzi milcz�, wyj�wszy Ganelona. Wstaje, idzie przed Karola i zaczyna bardzo dumnie. Rzecze kr�lowi: �Biada ci, gdyby� uwierzy� nicponiowi, mnie czy innemu, kt�ry by m�wi� nie dla twego dobra! Kiedy kr�l Marsyl przekazuje ci, �e ze z�o�onymi d�o�mi stanie si� twoim lennikiem i �e we�mie ca�� Hiszpani� jak lenno z twojej �aski, i przyjmie wiar�, kt�r� my wyznajemy, kto ci radzi, aby�my odrzucili zgod�, ten snad� niewiele dba, kr�lu, jak� my �mierci� pom�emy. Rada p�yn�ca z pychy nie powinna przewa�y�. Poniechajmy szalonych, s�uchajmy roztropnych!"
u
XVI
W�wczas wysun�� si� Naim; brod� mia� bia��, w�os na g�owie siwy, nie by�o na dworze lepszego wasala. Rzecze do kr�la: �Dobrze s�ysza�e�, kr�lu, odpowied�, jak� ci da� Ganelon - dorzeczna jest i godzi si� jej pos�ucha�. Zwyci�y�e� Marsyla w wojnie, zabra�e� mu wszystkie zamki, balistami rozbi�e� mury, spali�e� jego miasta, pobi�e� ludzi. Dzi�, kiedy ci przekazuje, �e si� zdaje na twoj� �ask�, czyni� mu wi�cej jeszcze to by�by grzech. Skoro chce ci da� jako r�kojmi� zak�adnik�w, ta sroga wojna powinna ju� usta�." Frankowie rzekli: �Dobrze diuk gada!"
XVII
�Panowie baronowie, kog� po�lemy do Saragossy, do kr�la Marsyla?" Diuk Naim odpowiada: �Pojad�, kr�lu, je�li wasza wola; daj mi wnet r�kawic� i lask�." Kr�l rzecze: �Ty� jest cz�owiek dobrej rady; na t� moj� brod�, nie odjedziesz w tej chwili tak daleko ode mnie. Usi�d� z powrotem, skoro nikt ci� nie wzywa�!"
XVIII
�Panowie baronowie, kogo mo�emy pos�a� do Saracena, kt�ry w�ada w Saragossie?" Roland odpowiada: �Mog� ja jecha�," - �Nie, nie pojedziesz - rzecze hrabia Oliwier. - Serce masz harde i pyszne; przyszed�by� tam do zwady, boj� si� tego. Je�li kr�l ka�e, mog� ja ch�tnie jecha�." Kr�l spuszcza g�ow� i tak odpowiada: �Cichajcie obaj! Ani on ani ty nie ruszycie si� krokiem. Na siw� brod�, kt�r� oto widzicie, biada temu, kt�ry by nazwa� jednego z dwunastu par�w." Frankowie zmilkli, stoj� pomieszani.
XIX
Wstaje Turpin rejmski, wychodzi z szeregu i rzecze do kr�la: �Zostaw w spokoju swoich Frank�w! Siedem lat trwasz w tym kraju, wiele �cierpieli m�ki, wiele bole�ci. Ale daj mnie, panie, lask� i r�kawic�, a ja p�jd� do hiszpa�skiego Saracena; przyjrz� mu si�, jak on wygl�da!"
12
Cesarz odpowie zgniewany: �Siadaj tam na bia�ym dywanie! I nie odzywaj si� ju� bez mego rozkazu!"
XX
�Frankowie, rycerze moi - rzecze cesarz Karol - wybierzcie mi barona z mojej ziemi, kt�ry by m�g� zanie�� Marsylowi moje poselstwo." Roland rzecze: �Niech to b�dzie Ganelon, m�j ojczym!" Frankowie rzekli: �Z pewno�ci� to jest cz�owiek po temu; gdy jego pominiesz, m�drszego nie znajdziesz!" A� hrabiego Ganelona zdj�� wielki l�k. Zdziera z szyi futro �asicy, zosta� w jedwabnym kubraku. Oczy ma innobarwne, twarz wielce dumn�, cia�o szlachetne, pier� szerok�; tak jest pi�kny, �e wszyscy parowie mu si� przygl�daj�. Rzecze do Rolanda: �Szalony! Co do ciebie przyst�pi�o? Wiedz� wszyscy, �e jestem twym ojczymem, i oto wskaza�e� mnie, abym jecha� do Marsyla. Je�li B�g pozwoli, abym wr�ci� stamt�d, b�d� ci szkodzi�, ile b�d� m�g�, przez ca�e twoje �ycie!" Roland odpowie: �To s� s�owa pyszne i szalone! Wiedz� wszyscy, �e ja nie dbam o gro�by; ale na pos�a trzeba nam cz�eka z g�ow�; je�li kr�l chce, jestem got�w; p�jd� tam za ciebie!"
XXI
Ganelon odpowiada: �Nie p�jdziesz za mnie! Nie jeste� moim wasalem ani ja twoim panem. Karol rozkazuje, abym wype�ni� jego s�u�b�; p�jd� do Saragossy, do Marsyla; ale nim u�mierz� ten srogi gniew, w jakim mnie widzisz, wyp�atam ci jak� t�g� sztuk�." Kiedy Roland to s�yszy, zaczyna si� �mia�.
XXII
Kiedy Ganelon widzi, �e Roland si� �mieje, tak go to zabola�o, �e omal nie p�k� ze z�o�ci; niewiele brak, aby postrada� zmys�y. Rzecze do hrabiego: �Nie kocham ci�, ciebie, kt�ry zwr�ci�e� na mnie ten nies�uszny wyb�r. M�j prawy cesarzu, stoj� tu przed tob�, chc� dope�ni� twego rozkazu!"
XXIII
�P�jd� do Saragossy! Tak trzeba, wiem o tym. Kto tam idzie, ten nie wraca. Pami�taj nade wszystko, �e mam za �on� twoj� siostr�. Mam z niej syna, najpi�kniejszego, jaki by� w �wiecie. To Baldwin - rzecze - kt�ry b�dzie wielkim rycerzem. Jemu przekazuj� moje ziemie i lenna. Miej go w swej pieczy, ja go ju� nie ujrz� w �yciu." Karol odpowiada: �Nazbyt masz mi�kkie serce. Skoro tak rozkazuj�, trzeba ci i��!"
XXIV
Kr�l rzecze: �Ganelonie, zbli� si� i przejmij lask� i r�kawic�. S�ysza�e� sam: Frankowie ci� wybrali." - �Panie - rzecze Ganelon
- to Roland wszystko ijczyni�! B�d� go nienawidzi� ca�e �ycie, i Oliwiera, �e jest jego druhem, i dwunastu par�w za to, �e go tak kochaj�. Wyzywam ich, panie, przed twoim obliczem!" Kr�l rzek�: �Nadto si� gniewasz! P�jdziesz, wier�, skoro ja ka��!"
- �Mog� i��, kr�lu, ale bez listu �elaznego, zgo�a tak, jak poszli Bazyli i jego brat Bazan."
XXV
Cesarz podaje mu r�kawic� ze swojej prawicy. Ale hrabia Ganelon wola�by tam nie by�. Kiedy mia� wzi�� r�kawic�, upad�a na ziemi�. Frankowie rzekli sobie: �Bo�e, co to za wr�ba?! Ten znak wr�y nam wielk� strat�!" - Panowie - rzecze Ganelon - dowiecie si� o tym!"
XXVI
�Panie - rzek� Ganelon -.pu�� mnie ju�! Skoro mi trzeba i��, nie mam si� co oci�ga�." A kr�l rzek�: �Id� z woli Jezusa i mojej!" Prawic� rozgrzeszy� go i prze�egna� znakiem krzy�a �wi�tego. Po czym da� mu lask� i pismo.
XXVII
Hrabia Ganelon idzie na swoj� kwater�. Stroi si� w najpi�kniejszy rynsztunek, jaki posiada�. Do st�p zapi�� ostrogi z�ote, do boku przypasa� sw�j miecz, zwany Murglejem. Siada na Taranta, swego rumaka, wuj jego, Ginmer, trzyma mu strzemi�. Ujrzeliby�cie w�wczas wielu rycerzy p�acz�cych i m�wi�cych do�: �Szkoda twego m�stwa! �y�e� d�ugo na dworze kr�la i mieli�my ci� za szlachetnego wasala. Tego, kto ci� naznaczy�, aby� tam szed�, tego sam Karol nie zdo�a ochroni� ani ocali�. Nie, hrabia Roland nie powinien by� my�le� o tobie, z nazbyt wielkiego rodu pochodzisz!" Po czym rzekli: �Panie, we� nas z sob�!" Ganelon odpowiada: �Nie daj tego B�g! Lepiej niech pomr� sam, a tylu zacnych rycerzy niech zostanie przy �yciu. Wr�cicie, panowie moi, do s�odkiej Francji. Pozdr�wcie ode mnie moj� �on� i Pinabela, mego druha i para, i Baldwina, mego syna... Wspomagajcie go i miejcie za swego pana!" I pu�ci� si� w drog�.
XXVIII
Ganelon jedzie pod wysokimi drzewami oliwnymi. Przyby� do pos��w sarace�skich i do Blankandryna, kt�ry wszed� z nim w pogwark�. Obaj rozmawiaj� bardzo chytrze. Blankandryn powiada: �To cudowny cz�owiek ten Karol. Podbi� Puli� i ca�� Kalabri�; przeby� morze s�one i zdoby� �wi�temu Piotrowi haracz Anglii; czego on jeszcze chce tutaj w naszym kraju?" Ganelon odpowiada: �Taka jest jego ochota. Nie b�dzie cz�owieka takiego jak on."
XXIX
Blankandryn powiada: �Frankowie to ludzie bardzo szlachetni. Ale wielk� krzywd� czyni� swemu panu owi diuki i komesy, kt�rzy mu daj� takie rady; wyczerpi� go i zgubi�, i innych z nim." Ganelon odpowiada: �Nie jest to prawda, o ile wiem, o nikim, z wyj�tkiem Rolanda, kt�ry to kiedy� odpokutuje. Kiedy� rano cesarz siedzia� w cieniu. Przyszed� jego bratanek, w pancerzu na grzbiecie, ni�s� ze sob� �up spod Karkasony.
Trzyma� w r�ce rumiane jab�ko. �We�, mi�y panie - rzek� do stryja
- wszystkich kr�l�w korony daj� ci w podarunku!� Duma jego �acno mo�e go zgubi�, codziennie wystawia si� na �mier�. Niech�e go kto ubije
- b�dziemy mieli ca�y spok�j!"
XXX
Blankandryn rzecze: �Roland jest wielce godzien nienawi�ci, i� chce przywie�� do niewoli wszystkie narody i ro�ci sobie prawa do wszystkich ziem. Gdy chce tyle dokaza�, na kogo on liczy?" Ganelon odpowiada: �Na Francuz�w! Tak go kochaj�, �e nigdy mu nie chybi�. Daje im w br�d z�ota i srebra, mu��w i rumak�w, materie jedwabne, zbroje. Samemu cesarzowi daje wszystko, czego pragnie - zdob�dzie mu ziemi� odt�d a� do Wschodu!"
XXXI
Tak d�ugo jechali razem Ganelon i Blankandryn, a� wymienili obietnice i �lubowanie - postaraj� si�, jak by zg�adzi� Rolanda. Tak jechali przez szlaki a� do Saragossy, gdzie zsiedli na ziemi� pod cisem. W cieniu sosny sta� sam tron, okryty aleksandryjskim jedwabiem. Tam siedzia� kr�l w�adaj�cy ca�� Hiszpani�. Doko�a niego dwadzie�cia tysi�cy Saracen�w. �aden nie pisn�� s�owa, tak s� ciekawi nowin, kt�re pragn� us�ysze�. Oto przybywaj� Ganelon i Blankandryn.
XXXII
Blankandryn przyby� przed Marsyla; wiedzie za r�k� hrabiego Ganelona. Rzecze kr�lowi: �B�d� pozdrowion w imi� Mahometa i Apollina, kt�rych �wi�te prawa zachowujemy! Dope�nili�my twego poselstwa u Karola. Do nieba podni�s� obie r�ce, pochwali� swego Boga i nie da� innej odpowiedzi. Przysy�a ci oto swego szlachetnego barona, rodem z Francji, bardzo znamienitego cz�eka. Przez niego dowiesz si�, czy b�dziesz mia� pok�j, czy nie." Marsyl odrzecze: �Niech m�wi, pos�uchajmy go!"
16
XXXIII
Hrabia Ganelon g��boko rzecz rozwa�y�. Z wielk� sztuk� zaczyna jak cz�owiek �wiadomy dobrej mowy. Powiada kr�lowi: �B�d� pozdrowie� w imi� wspania�ego Boga, kt�rego winni�my chwali�! Oto co ci przekazuje waleczny Karol: przy j m �wi�t� wiar� chrze�cija�sk�, a da ci po�ow� Hiszpanii w lenno. Je�li nie chcesz przyj�� tej zgody, b�dziesz pojmany i zwi�zany si��; zawiedziony b�dziesz do miasta Akwizgranu, tam wyrokiem s�du zako�czysz sw�j �ywot, umrzesz �mierci� haniebn� i szpetn�!" Kr�l Marsyl zadr�a�. Trzyma� w r�ku grot ze z�otymi lotkami. Chce ugodzi� pos�a, ale powstrzymano go.
XXXIV
Kr�l Marsyl zmieni� si� na twarzy. Potrz�sa dzid�. Kiedy to ujrza� Ganelon, k�adzie r�k� na mieczu. Doby� go z pochew na dwa palce. Rzecze do�: �Jeste� bardzo pi�kny i b�yszcz�cy. Tak d�ugo by�bym ci� nosi� na dworze kr�lewskim! Nie b�dzie mia� prawa powiedzie� cesarz francuski, �em zgin�� samotny na obcej ziemi, bez tego, aby najwalecz-niejsi nie kupili ci� po godnej cenie." Poganie rzekli: �Przeszkod�my walce!"
XXXV
Tak d�ugo prosili najzacniejsi Saracenowie, a� kr�l Marsyl usiad� z powrotem na tronie. Algalif rzek�: �Przywi�d�by� nas do zguby, gdyby� ugodzi� Francuza; nale�y ci wys�ucha� go i wyrozumie�." - �Panie - rzek� Ganelon - to s� rzeczy, kt�re mi trzeba �cierpie�. Ale za wszystko z�oto stworzone przez Boga ani za wszystkie bogactwa tego kraju nie omieszkam powiedzie� ci, je�li b�d� mia� swobod�, tego, co Karol, pot�ny kr�l, przekazuje ci przeze mnie jako swemu �miertelnemu wrogowi." Mia� na sobie sobolowy p�aszcz pokryty aleksandryjskim jedwabiem. Zrzuca go w r�ce Blankandryna, ale miecza nie popuszcza. Trzyma go w prawej pi�ci za z�ocon� r�koje��. Poganie m�wi�: �Oto szlachetny baron!"
XXXVI
Ganelon post�pi� przed kr�la. Rzecze do�: �Nies�usznie si� gniewasz, skoro Karol, kt�ry w�ada nad Francj�, oznajmia ci, co nast�puje: przyjm wiar� chrze�cija�sk�, a da ci w lenno po�ow� Hiszpanii. Drug� po�ow� dostanie Roland, jego siostrzan; podzielisz si� z bardzo pysznym wsp�w�adc�. Je�li nie zechcesz przyj�� tej ugody, kr�l obiegnie ci� w Saragossie; si�� pojmie ci� i zwi��e, zawiod� ci� prosto do miasta Akwizgranu; nie b�dziesz mia� na drog� wierzchowca ani rumaka, mulicy ani mu�a, na kt�rych by� m�g� jecha�; rzuc� ci� na n�dzne, juczne bydl� i tam, z wyroku s�du, utn� ci g�ow�. Takie zlecenie przesy�a ci nasz cesarz." Wetkn�� pismo poganinowi w prawic�.
XXXVII
Marsyl poblad� z gniewu. �amie piecz��, odrzuca wosk, patrzy na pismo, poziera, co tam napisano: �Karol mi przekazuje, kr�l kt�ry dzier�y prawem pa�skim ca�� Francj�, abym wspomnia� jego gniew i b�l z przyczyny Bazana i brata jego, Bazylego, kt�rym uci��em g�ow� w g�rach halto�skich. Je�li chc� ocali� �ycie, mam mu pos�a� wuja Algalifa; inaczej nigdy mnie nie pokocha." Za czym syn Marsy Iowy przem�wi� i rzek� do kr�la: �Ganelon m�wi� jak szaleniec. Za wiele powiedzia�, nie ma ju� prawa �y�. Wydaj mi go, wymierz� mu sprawiedliwo��!" Kiedy Ganelon to s�yszy, potrz�sa mieczem, idze pod sosn�, opiera si� o pie�.
XXXVIII
Marsyl uda� si� do sadu; zabra� z sob� najlepszych wasal�w. Przyby� tam i Blankandryn siwow�osy, i �yrfaret, jego syn i spadkobierca, i Algalif, jego wuj i lennik. Blankandryn powiada: �Wezwijcie Francuza; b�dzie nam s�u�y�, poprzysi�g� mi to na wiar�!" Kr�l rzecze: �Przywied�cie go tedy!" I Blankandryn wzi�� go za praw� r�k� i prowadzi go do sadu a� do kr�la. Tam uk�adaj� szpetn� zdrad�.
18
XXXIX
�Mi�y panie Ganelonie - rzecze Marsyl - post�pi�em z tob� zbyt nagle, kiedy w gniewie swoim chcia�em ci� uderzy�. Daj� ci w zak�ad te sk�ry sobolowe, warte wi�cej ni� pi��set funt�w z�ota, �e nim przyjdzie jutrzejszy wiecz�r, zap�ac� ci pi�kn� grzywn�." Ganelon odpowiada: �Nie odmawiani. Niech B�g, je�li jego wola, nagrodzi ci� za to!"
XL
Marsyl powiada: �Ganelonie, wiedz szczer� prawd�, �e bardzo pragn� ci� mi�owa�. Chc� s�ucha�, co powiesz o Karolu Wielkim. Jest bardzo stary, ju� wy�y� sw�j wiek; tak mniemam, �e ma przesz�o dwie�cie lat. Po tylu ziemiach obnosi� swoje cia�o, tyle przyj�� cios�w na sw� tarcz�, tylu bogatych kr�l�w przywi�d� do torby �ebraczej - kiedy� sprzykrzy mu si� wojowanie?" Ganelon odrzecze: �Karol nie taki jest, jak my�lisz. Nie ma cz�owieka, kt�ry by go ujrza� i pozna�, i�by nie rzek�: �Cesarz - to jest t�gi zuch!� Niepodobna go dosy� chwali� ani s�awi�; wi�cej w nim jest czci i wi�cej cn�t, ni�by to rzek�y moje s�owa. Kto m�g�by opisa� jego wielkie m�stwo? B�g opromieni� go takim szlachectwem! Raczej wola�by umrze� ni� chybi� swoim baronom!"
XLI
Poganin rzek�: �Dziwuj� si� i mam przyczyn�. Karol jest stary i s�dziwy; wedle mego rozumienia ma dwie�cie lat albo wi�cej; przez tyle ziem obnosi� w trudach swoje cia�o, tyle zni�s� cios�w od w��czni i grot�w, doprowadzi� do n�dzy tylu bogatych kr�l�w - kiedy� ustanie w toczeniu tych wojen?" - �Nigdy - rzek� Ganelon - dop�ki b�dzie �y� jego siostrzan. Nie ma pod sklepieniem niebios tak m�nego rycerza jak Roland. I dzielny jest ta� Oliwier, jego druh. A dwunastu par�w, kt�rych Karol tak mi�uje, to jego przednia stra�, wraz z dwudzie-toma tysi�cami konnych. Karol jest bezpieczny i nie boi si� nikogo w �wiecie!"
XLII
Saracen rzek�: �Cuduj� si� wielce! Karol s�dziwy jest i bia�y, wedle mego s�du ma dwie�cie lat i wi�cej; przez tyle ziem przeszed� jako zdobywca, tyle wzi�� cios�w od ostrych i t�gich w��czni, tylu bogatych kr�l�w zabi� i zwyci�y� w bitwie, kiedy� mu si� sprzykrzy wojowa�?" - �Nigdy - rzek� Ganelon - dop�ki Roland b�dzie �y�! Nie ma tak dzielnego jak on a� do samego Wschodu. I jego druh, Oliwier, waleczny jest bardzo. A dwunastu par�w, kt�rych Karol tak mi�uje, tworzy jego przedni� stra� z dwudziestoma tysi�cami Francuz�w. Karol jest bezpieczny, nie boi si� nikogo na ziemi!"
XLIII
�Mi�y panie Ganelonie - rzek� kr�l Marsy l - mam wojsko takie, �e pi�kniejszego nie ujrzysz; mog� mie� czterysta tysi�cy rycerzy - czy mog� zwalczy� Karola i Francuz�w?" Ganelon odrzecze: �Nie tak rych�o! Straci�by� swoich pogan mnogo. Zostaw szale�stwo, trzymaj si� rozs�dku! Daj cesarzowi tyle ze swoich d�br, i�by nie by�o Francuza, kt�ry by si� nie cudowa�. Za dwudziestu zak�adnik�w, kt�rych mu po�lesz, odjedzie kr�l do s�odkiej Francji, zostawi za sob� swoj� tyln� stra�. B�dzie w niej, s�dz�, siostrzan jego, Roland, tako� Oliwier, waleczny i dworny; zgin� ci dwaj hrabiowie, je�li zechcecie mnie pos�ucha�. Upadnie wielka duma Karolowa; odejdzie mu ochota wojowa� przeciw tobie!"
XLIV
�Mi�y panie Ganelonie, jak m�g�bym zgubi� Rolanda?" Ganelon odpowiada: �Powiem ci to ch�tnie. Kr�l zapu�ci si� w dogodne w�wozy Cizy, za sob� zostawi tyln� stra�. B�dzie w niej jego siostrzan, pot�ny hrabia Roland, i Oliwier, na kt�rym tak polega, i z nimi dwadzie�cia tysi�cy Francuz�w. Po�lij sto tysi�cy swoich pogan i niech im wydadz� pierwsz� bitw�. Nar�d francuski ucierpi tam srodze i b�dzie tam te�, nie przecz�, wielkie mordowanie twoich. Ale wydaj im tak samo drug� bitw�; czy padnie w jednej, czy w drugiej, Roland nie ujdzie. W�wczas spe�nisz pi�kny rycerski czyn i przez ca�e �ycie nie b�dziesz ju� mia� wojny!"
20
XLV
�Gdyby kto m�g� sprawi�, aby Roland tam poleg�, Karol straci�by praw� r�k� swego cia�a. By�by to koniec jego wspania�ego wojska. Karol nie zebra�by ju� tak wielkiej armii, ziemia przodk�w twoich mia�aby spok�j." Kiedy Marsy l to s�yszy, uca�owa� go w szyj� i zacz�� przygotowywa� skarby.
XLVI
Marsyl powiada: �Uk�ad nic niewart, je�li mi nie przyrzeczesz zdradzi� Rolanda." Ganelon rzecze: �Niech si� stanie, jak tego pragniesz!" Na relikwie swego miecza, Murgleja, zaprzysi�g� zdrad� i oto co uczyni�.
XLVII
By�o tam krzes�o, ca�e z ko�ci s�oniowej. Marsyl kaza� przynie�� ksi�g�, jest w niej spisane prawo Mahometa i Terwaganta. I przysi�g� Saracen hiszpa�ski, �e je�li znajdzie Rolanda w tylnej stra�y, wyda bitw� z ca�ym swym wojskiem i je�li mo�ebna, Roland tam zginie. Ganelon odpowiada: �Oby si� twoja wola spe�ni�a!"
XLVIII
Za czym przybywa poganin niekt�ry, Waldabron. Zbli�a si� do kr�la Marsyla. �miej�c si� g�o�no, powiada do Ganelona: �We� m�j miecz, nikt nie ma lepszego, sama r�koje�� warta wi�cej ni� tysi�c mangon�w! Przez przyja��, mi�y panie, daj� ci go; a ty pomo�esz nam tak, aby�my zdybali w tylnej stra�y dzielnego Rolanda!" - �Tak si� stanie" - odpowiada hrabia Ganelon. Za czym uca�owali si� w twarz i w brod�.
XLIX
Potem przyszed� inny poganin, Klimoryn. �miej�c si� g�o�no, rzek� do Ganelona: �We� m�j he�m, od kt�rego nigdy nie widziano lepszego,
21
i pom� nam przeciw margrabi Rolandowi, tak aby�my go mogli poha�bi�!" - �Tak si� stanie" - odpar� Ganelon. Za czym uca�owali si� w usta i w twarz.
Za czym przysz�a kr�lowa Bramimonda: �Kocham ci� wielce, rycerzu - rzek�a do Ganelona - albowiem pan m�j szacuje ci� wielce i wszyscy jego ludzie. Daj� twojej �onie dwa naszyjniki, ca�e ze z�ota, z ametyst�w, z hiacynt�w; warte s� wi�cej ni� wszystkie bogactwa Rzymu; nigdy tw�j cesarz nie mia� tak pi�knych!" Wzi�� je i wsadzi� do sk�rzni.
LI
Kr�l przywo�a� Maldwita, swego podskarbiego: �Czy skarb dla Karola jest przygotowany?" - �Tak, panie, w porz�dku: siedemset wielb��d�w objuczonych z�otem i srebrem i dwudziestu zak�adnik�w, najszlachetniejszych, jacy s� na ziemi."
LII
Marsyl wzi�� Ganelona za rami�. Rzek� do�: �Jeste� bardzo waleczny i m�dry. Na t� wiar�, kt�r� uwa�asz za naj�wi�tsz�, nie odbieraj nam ju� swego serca! Dam ci bogactw w br�d, dziesi�� mu��w objuczonych najczystszym z�otem Arabii; nie minie rok, abym ci nie da� tyle�. Masz oto klucze tego wielkiego miasta; opisz jego skarby kr�lowi Karolowi; potem spraw, aby oddano Rolandowi tyln� stra�. Je�li go zdo�am dopa�� w jakim w�wozie lub przesmyku, wydam mu �mierteln� bitw�." Ganelon odpowiedzia�: �Nadtom si� zap�ni� tutaj." Siada na ko� i puszcza si� w drog�.
LIII
Cesarz wraca na swoj� kwater�. Przyby� do miasta Galny: hrabia Roland zdoby� je i zniszczy�; od tego dnia sta�o sto lat pustk�. Kr�l czeka nowin od Ganelona i haraczu z Hiszpanii, wielkiego kraju. O �wicie, kiedy dzie� wstaje, Ganelon przybywa do obozu.
22
LIV
Cesarz wsta� wcze�nie. Wys�ucha� mszy i jutrzni. Stoi przed namiotem na zielonej murawie. Jest przy nim Roland i waleczny Oliwier, i diuk Naim, i wielu innych. Przybywa Ganelon, zdrajca i wiaro�omca. Chytrze nad podziw zaczyna m�wi�: �B�d� pozdrowiony w imi� Boga! - rzecze do kr�la. - Przynosz� ci klucze Saragossy, oto s�; a oto wielki skarb, kt�ry ci przywo��; i dwudziestu zak�adnik�w; ka� ich odda� pod piln� stra�. I kr�l Marsyl, dzielny rycerz, przekazuje ci, �e je�li ci nie wyda� Algalifa, nie powiniene� go za to gani�, na w�asne oczy bowiem widzia�em czterysta tysi�cy wojska pod broni�, odzianych w kolczugi, w he�mach na g�owie i przy mieczach o r�koje�ci wyk�adanej z�otem, kt�rzy odprowadzili Algalifa a� do morza. Uciekli od Marsyla z przyczyny wiary chrze�cija�skiej, kt�rej nie chcieli przyj�� ani chowa�. Nie up�yn�li ani czterech mil, kiedy chwyci�a ich burza i nawa�nica, uton�li i nigdy nie ujrzysz �adnego z nich. Gdyby Algalif by� �yw by�bym ci go przywi�d�. Co do poga�skiego kr�la, wierzaj, nie up�ynie miesi�c, jak on po�pieszy za tob� do Francji, przyjmie tam wiar�, kt�r� ty wyznajesz, ze z�o�onymi d�o�mi zostanie twoim wasalem, od ciebie przyjmie kr�lestwo Hiszpanii." Kr�l rzek�: �Bogu niech b�d� dzi�ki! Dobrze mi us�u�y�e� wielk� otrzymasz nagrod�." Zatr�biono w wojsku w tysi�c tr�b. Frankowie zwin�li ob�z, objuczyli bydl�ta. Wszyscy ruszyli ku s�odkiej Francji.
LV
Karol Wielki spustoszy� Hiszpani�. Wzi�� zamki, pogwa�ci� miasta. Wojna jego (rzecze) sko�czona. Ku s�odkiej Francji ko� niesie cesarza. Hrabia Roland umocowuje wzniesion� ku niebu chor�giew na wysokim kopcu; na ten znak Frankowie wznosz� namioty w ca�ej okolicy. Tymczasem przez szerokie doliny jad� poganie w pancerzach na grzbiecie, w he�mach zawi�zanych na rzemyki, z mieczem przy boku, a tarcz� na szyi, z nastawion� w��czni�. W lesie, na szczycie g�r, przystan�li. Jest ich czterysta tysi�cy czekaj�cych �witu. Bo�e, czemu� Francuzi nie wiedz� o tym!
LVI
Dzie� ma si� ku schy�kowi, zapada czarna noc. Karol �pi; �pi pot�ny cesarz. Mia� sen: by� w najg��bszych w�w�zach Cizy, w d�oniach dzier�y� jesionow� w��czni�. Hrabia Ganelon pochwyci� j�, potrz�sn�� ni� tak gwa�townie, �e drzazgi polecia�y ku niebu. Karol �pi; nie obudzi si�.
LVII
Po tym widzeniu przysz�o inne. �ni�, �e jest we Francji, w swojej stolicy, w Akwizgranie. Bardzo okrutny nied�wied� gryz� go w prawe rami�. Od strony Arden�w ujrza� zbli�aj�cego si� lamparta, kt�ry bardzo zuchwale dobiera� mu si� do cia�a. Z g��bi sali wypada chart, biegnie w wielkich susach do Karola; odgryza nied�wiedziowi prawe ucho i w�ciekle walczy z lampartem. Francuzi powiadaj�: �Oto wielka bitwa!" Kt�ry zwyci�y? Nie wiedz�. Karol �pi; nie obudzi� si�.
LVIII
Min�a ca�a noc, wstaje jasny dzie�. Przez szeregi wojsk cesarz jedzie dumnie. �Panowie baronowie - rzecze cesarz Karol - widzicie w�w�z i ciasne przesmyki, wybierzcie mi kogo�, kto b�dzie pe�ni� tyln� stra�. Ganelon odpowiada: �Roland, m�j pasierb; nie masz r�wnie dzielnego barona!" Karol s�yszy, patrzy na� twardo; po czym m�wi: �Czart z ciebie. W cia�o ci wesz�a �miertelna w�ciek�o��. A kto b�dzie przede mn� sprawowa� przedni� stra�?" Ganelon odpowiada: �Ogier du�ski, nie masz barona, kt�ry by lepiej to spe�ni� od niego!"
LIK
Hrabia Roland us�ysza� swoje imi�. Za czym rzek�, jak powinien uczyni� rycerz: �Panie ojczymie, winienem ci� mi�owa�, wybra�e� mnie na tyln� stra�. Karol, cesarz w�adaj�cy Francj�, nie straci przy tym, jak mniemam, ani wierzchowca, ani rumaka, ani mulicy, ani mu�a pod siod�o, nie straci ani wierzchowca, ani jucznego bydl�cia, o kt�re by si� wprz�d nie walczy�o mieczem." Ganelon rzecze: �Prawd� powiadasz, wiem to dobrze!"
24
LX
Kiedy Roland us�ysza�, �e b�dzie w tylnej stra�y, rzecze zagniewany do ojczyma: �Ha, �ajdaku, z�y cz�owieku nikczemnego rodu, s�dzi�e� tedy, �e ja upuszcz� na ziemi� r�kawic�, jak ty upu�ci�e� lask� w obliczu Karola?!"
LXI
�Prawy cesarzu - rzek� baron Roland - daj mi �uk, kt�ry trzymasz w r�ce. Nikt nie zarzuci mi, s�dz�, �em go upu�ci�, jak upu�ci� Ganelon lask�, kiedy mu j� wetkni�to w prawic�!" Cesarz trzyma g�ow� spuszczon�; g�adzi brod�, kr�ci w�sy. P�acze, nie mo�e si� wstrzyma�.
LXII
Za czym podszed� Naim; nie by�o na dworze lepszego wasala. Rzecze kr�lowi: �S�ysza�e�, kr�lu, hrabia Roland przepe�niony jest gniewem. Oto przeznaczono go do tylnej stra�y; nie ma barona, kt�ry by m�g� to zmieni�. Daj mu �uk, kt�ry napi��e�, i przydaj mu t�g� pomoc!" Kr�l da� �uk, Roland go przyj��.
LXIII
Cesarz rzek� do swego siostrze�ca Rolanda: �Mi�y siostrzanie, wiedz to dobrze, daj� ci i zostawiam po�ow� swego wojska. Zatrzymaj je, to twoje zbawienie!" Hrabia rzek�: �Nie uczyni� tego! Niech mnie B�g poha�bi, je�li zadam k�am memu rodowi. Zatrzymam dwadzie�cia tysi�cy dzielnych Francuz�w. Ca�kiem bezpiecznie przechod�, kr�lu, w�wozy. Nie potrzebujesz l�ka� si� nikogo, p�ki ja �yj�!"
LXIV
Hrabia Roland dosiad� rumaka. �pieszy do� druh wierny, Oliwier. Przybywa Geryn i dzielny hrabia Gerier, i Oton przybywa, i Beran�er
przybywa, i Astor przybywa, i Anzeis s�dziwy, i dumny Gerard z Rusylonu, i bogaty diuk, Gajfer, przybyli. Arcybiskup powiada: �Na moj� g�ow�, p�jd�!" - �I ja z wami - rzecze hrabia Gotier - jestem wasalem Rolanda, nie mog� mu chybi�!" Wybrali spomi�dzy siebie dwadzie�cia tysi�cy rycerzy.
LXV
Hrabia Roland wo�a Gotiera z Hum: �We� tysi�c Francuz�w z Francji, naszej ziemi, i obsad� w�wozy i wzg�rza, tak �eby cesarz nie straci� jednego cz�owieka z tych, kt�rzy s� przy nim." Gotier odpowiada: �Dla ciebie musz� to uczyni�!" Z tysi�cem Francuz�w z Francji, kt�ra jest ich ziemi�, Gotier wychodzi z szereg�w i �pieszy na w�wozy i wzg�rza. Mimo najgorszych nowin nie zejdzie stamt�d, zanim niezliczone miecze nie b�ysn� z pochew. Tego� samego dnia kr�l Almarys z Belferny wyda im okrutn� bitw�.
LXVI
Wysokie s� g�ry i ciemne doliny, ska�y czarne, ponure w�wozy. Tego� dnia Francuzi przebyli je z ci�kim mozo�em. Na pi�tna�cie mil s�ycha� ich poch�d. Kiedy przybyli do ziemi ojczystej i ujrzeli Gaskoni�, dziedzin� swego pana, przypomnieli sobie swoje lenna, c�rki zostawione w domu i swoje szlachetne ma��onki. Nie masz jednego, kt�ry by nie p�aka� z rozczulenia. Ponad wszystkich innych Karol jest pe�en l�ku; u wr�t Hiszpanni zostawi� swego siostrzana. Lito�� go zbiera; p�acze, nie mo�e si� wstrzyma�.
LXVII
Dwunastu par�w zosta�o w Hiszpanii; z nimi dwadzie�cia tysi�cy Francuz�w, wszyscy bez trwogi i nie l�kaj�cy si� �mierci. Cesarz wraca do Francji; pod swoim p�aszczem kryje ci�kie niepokoje. Ko�o niego jedzie diuk Naim i m�wi: �Co ci�, panie, dr�czy?" Karol odpowiada: �Obra�a mnie, kto pyta o to. Bole�� moja jest tak wielka, �e nie mog� jej zmilcze�. Przez Ganelona Francja zniszczeje. Mia�em tej nocy widzenia
26
zes�ane przez anio�a: w moim r�ku Ganelon z�ama� mi w��czni�, a wszak to on przeznaczy� mego siostrzana do tylnej stra�y. Zostawi�em go w obcym kraju. Bo�e, je�li go strac�, nikt mi go nigdy nie zast�pi!"
LXVIII
Wielki Karol p�acze, nie mo�e si� wstrzyma�. Sto tysi�cy Francuz�w roztkliwia si� nad nim i dr�y o Rolanda; wszystkich przejmuje dziwny l�k. Ob�udny Ganelon zdradzi�: dosta� od poga�skiego kr�la wielkie dary, z�oto i srebro, brokaty i jedwanie, mu�y i konie, i wielb��dy, i lwy. Owo Marsyl zwo�a� do Hiszpanii baron�w, hrabi�w, wicehrabi�w i diuk�w, i almanzor�w, i emir�w, i konturowych syn�w. Zebra� ich w trzy dni czterysta tysi�cy, kaza� bi� w b�bny w Saragossie. Wystawiono na najwy�szej wie�y Mahometa i ka�dy poganin modli si� do� i uwielbia go. Potem wyt�onym marszem przez ca�y kraj wszyscy jad�, przebywaj� doliny, przebywaj� g�ry; wreszcie ujrzeli sztandary francuskie. Tylna stra� dwunastu druh�w nie omieszka przyj�� bitwy.
LXIX
Bratanek Marsyla wysun�� si� naprz�d na mule, kt�rego pop�dza r�d�k�. Rzecze do stryja �miej�c si� g�o�no: �Mi�y panie kr�lu, d�ugo ci s�u�y�em, a mia�em za ca�� zap�at� cierpienia i trudy! Tyle wydanych i wygranych bitew! Daj mi lenno: �ask� zadania Rolandowi pierwszego ciosu! Zabij� go moj� ostr� w��czni�. Je�li Mahomet raczy mnie mie� w opiece, uwolni� wszystkie ziemie Hiszpanii, od bram Hiszpanii a� do Durestant. Karol b�dzie zm�czony, Francuzi si� poddadz�, nie b�dziesz mia� ju� wojny ca�e �ycie!" Za czym kr�l Marsyl daje mu na to r�kawic�.
LXX
Bratanek Marsyla trzyma r�kawic� w gar�ci. Rzecze do kr�la dumne s�owo: �Mi�y panie kr�lu, uczyni�e� mi wielki dar. Owo wybierz mi dwunastu ze swoich baron�w; z nimi b�d� walczy� przeciw dwunastu parom." Wraz odpowiada Falsaron, brat kr�la Marsyla: �Mi�y bratanku, p�jdziemy wraz obaj, ty i ja, i z pewno�ci� sto-
czymy t� bitw� z tylnymi stra�ami wielkiej armii Karola. Rzecz postanowiona: wybijemy ich!"
LXXI
Przybywa z drugiej strony kr�l Korsalis. Jest z Barbarii i zna czarnoksi�skie sztuki. M�wi jak szczery baron: za wszystko z�oto �wiata nie chcia�by okaza� si� tch�rzem. Przybywa w galopie Malprymis z Brygatu, szybszy w biegu od konia. W obliczu Marsyla wo�a dono�nym g�osem: �Zawiod� moich ludzi do Ronsewal. Je�li tam znajd� Rolanda, potrafi� go poskromi�!"
LXXII
By� tam pewien emir z Balagieru. Cia�o mia� pi�kne, twarz jasn� i �mia��. Dosiad�szy konia, puszy si� w swej zbroi. S�awna jest jego odwaga; prawdziwy baron, gdyby by� chrze�cijaninem. W obliczu Marsyla wykrzykuje: �Id� do Ronsewal pobawi� si� troch�. Je�li znajd� Rolanda, zgin��, i zgin�� te� Oliwier, i wszystkich dwunastu par�w, i zgin�li wszyscy Francuzi z wielk� �a�ob�, z wielk� ha�b�. Karol Wielki jest stary, niedo��ny; dosy� si� ju� natoczy� wojen; Hiszpania zostanie nam wolna!" Kr�l Marsyl dzi�kuje mu bardzo.
LXXIII
By� tam almanzor z doliny Maurieny: nie by�o zdrajcy wi�kszego ode� na hiszpa�skiej ziemi. W obliczu Marsyla tak si� che�pi: �Do Ronsewal zawiod� moich ludzi, dwadzie�cia tysi�cy zbrojnych w tarcze i lance. Je�li tam znajd� Rolanda, zgin��, przysi�gam mu to; codziennie Karol b�dzie po nim zawodzi� lamenty!"
LXXIV
Z innej strony spieszy Turgis z Tortelozy; jest hrabi�, a miasto Torteloza to jego miasto. Chrze�cijanom �yczy nag�ej �mierci. Staje
28
przed Marsylem obok innych i m�wi do kr�la: �Nie b�j si� nic! Lepszy Mahomet ni� �wi�ty Piotr w Rzymie. Je�li jemu s�u�ysz, pole i chwa�a zostan� przy nas. P�jd� do Ronsewal dogoni� Rolanda; nikt nie ocali go od �mierci. Widzisz m�j miecz, dobry jest i d�ugi. Na Durendalu chc� go wypr�bowa�. Kt�ry b�dzie g�r�? Dowiesz si� niebawem. Zgin� Francuzi, je�li si� na nas targn�. Karol stary zbierze b�l i ha�b�. Nigdy ju� na ziemi nie b�dzie nosi� korony!"
LXXV
Z innej strony nadci�ga Eskremis z Walterny. Saracen jest, a Walter-na jego lenno. Przed Marsylem wykrzykuje w t�umie: �P�jd� do Ronsewal, aby zetrze� pych�. Je�li tam zdybi� Rolanda, nie ocali swej g�owy; ani Oliwier, ten, kt�ry rozkazuje innym. �mier� naznaczy�a wszystkich dwunastu par�w na zgub�. Francuzi zgin�, Francja opustoszeje, Karolowi nie stanie dobrych wasal�w."
LXXVI
Z drugiej strony oto poganin, Esturgan; z nim Astramarys, jego towarzysz: oba wypr�bowane zdrajcy i �otry. Marsyl powiada: �Bli�ej, panowie! P�jdziecie do Ronsewal, we w�wozy, i pomo�ecie prowadzi� moich ludzi!" A oni odpowiadaj�: �Na" twoje rozkazy! Zaczepimy Oliwiera i Rolanda; nie ocal� dwunastu par�w od �mierci. Miecze nasze dobre s� i ostre, zarumienimy je ciep�� krwi�. Francuzi zgin�, Karol zap�acze po nich; Francj� oddamy tobie. Przyb�d� tam, kr�lu, a zobaczysz - darujemy ci samego cesarza!"
LXXVII
P�dem przybiega Margarys z Sewilli. Ten dzier�y ziemie a� do Kazmarynu. Damy rade go widz� dla jego pi�kno�ci; nie masz takiej, kt�ra by na jego widok nie rozja�ni�a si� i nie �mia�a si� do niego. Nie masz w�r�d pogan lepszego rycerza. Wpada w t�um i ponad innych krzyczy do kr�la: �Nic si� nie b�j! P�jd� do Ronsewal zabi� Rolanda, i Oliwier to� samo nie ocali g�owy; a dwunastu par�w poniesie m�cze�stwo. Widzisz m�j miecz o r�koje�ci ze z�ota, to emir prymski
29
mi go przys�a�. W czerwonej krwi, przysi�gam, kr�lu, uk�pie si� ten miecz. Francuzi zgin�, Francja okryje si� ha�b�. Karol stary, o siwej brodzie, przez wszystkie dni swego �ycia b�dzie mia� st�d gniew i �a�ob�. Nim rok up�ynie we�miemy Francj� �upem, przenocujemy w grodzie �w. Dionizego!" Poga�ski kr�l sk�oni� si� przed nim g��boko.
LXXVIII
Z innej strony przybywa Szernubel z Munigru. W�osy jego sp�ywaj� a� do ziemi. Mo�e, dla igraszki, kiedy mu przyjdzie ochota, unie�� brzemi� czterech jucznych mu��w i wi�cej. W kraju, z kt�rego pochodzi, s�o�ce, powiadaj�, nie �wieci, zbo�e nie ro�nie, deszcz nie pada, rosa nie rosi; nie masz tam kamienia, i�by nie by� ca�y czarny. Ludzie gadaj�, �e to jest mieszkanie diab��w. Szernubel powiada: �Przypasa�em m�j najlepszy miecz; w Ronsewal ufarbuj� go na czerwono. Je�li zdybi� m�nego Rolanda na mej drodze, gdybym mu nie wyda� bitwy, nie wierz ju� nigdy memu s�owu. I moim mieczem zdob�d� jego Durendala. Francuzi pogin�, Francja stanie pustk�!" Na te s�owa zbiera si� dwunastu par�w. Prowadz� z sob� w po�piechu sto tysi�cy Saracen�w p�on�cych ��dz� walki. Id� do sosnowego lasku, aby si� uzbroi�.
LXXIX
Zbroj� si� poganie w sarace�skie kolczugi, wszyscy prawie w potr�jne druciane koszulki, wi��� na g�owie wyborne he�my saragoskie, przypasuj� miecze z wie�skiej stali. Maj� bogate tarcze, walenckie w��cznie i sztandary bia�e, niebieskie i czerwone. Zostawili mu�y i koniuszych, siadaj� na konie i jad� w zwartym szeregu. Dzie� jest jasny, s�o�ce pi�kne, nie masz zbroi, kt�ra by si� nie l�ni�a. Tysi�c tr�b gra, i�by by�o pi�kniej. Ha�as jest wielki: Francuzi us�yszeli go. Oliwier m�wi: �Panie towarzyszu, bardzo to by� mo�e, jak mniemam, i� b�dziemy mieli spraw� z Saracenami." Odpowie Roland: �Ach, da�by to B�g! Trzeba nam tu wytrwa� dla naszego kr�la. Dla swego pana trzeba �cierpie� wszelk� niedol� i znosi� wielkie gor�co i wielkie zimno, i odda� sk�r�, i na�o�y� g�ow�. Niech ka�dy si� gotuje m��ci� dobrze, i�by nas nie poha�biono w pie�ni! Ha�ba dla pogan, prawo dla chrze�cijan. Nie ode mnie spodziewajcie si� z�ego przyk�adu!"
LXXX
Oliwier wst�pi� na wzg�rze. Patrzy na prawo w zielon� dolin�, widzi nadchodz�cych pogan. Wo�a Rolanda, swego towarzysza: �Od strony Hiszpanii s�ysz� ha�as, widz� tyle b�yszcz�cych pancerzy, tyle l�ni�cych he�m�w! Przyprawi� oni naszych Francuz�w o wielki niepok�j. Wiedzia� o tym Ganelon, przebieg�y zdrajca, kt�ry wobec cesarza nas naznaczy�!" - �Zamilcz, Oli wierze - odpowie Roland - to m�j ojczym, nie chc� s�ysze� ani s�owa wi�cej!"
LXXXI
Oliwier wst�pi� na wzg�rze. Widzi szeroko kr�lestwo hiszpa�skie i widzi Saracen�w, kt�rzy zebrali si� w wielkiej liczbie. He�my, strojne drogimi kamieniami i z�otem, b�yszcz�; tako� i tarcze, i zbroje szmelcowane, i w��cznie, i chor�gwie wisz�ce u �ele�c�w. Zgo�a nie mo�e policzy� pu�k�w; jest ich tyle, �e nie mo�e ich zrachowa�. Wielki uczu� zam�t w duszy. �wawo schodzi ze wzg�rza, spieszy do Francuz�w, opowiada im wszystko.
LXXXII
Oliwier m�wi: �Widzia�em pogan. Niczyje oko nie widzia�o ich wi�cej na ziemi. Jest naprzeciwko nas ze sto tysi�cy, z tarcz� na ramieniu, w he�mach na g�owie, z jasn� zbroj� na grzbiecie; i ciemne ich w��cznie b�yszcz� z nastawionym drzewcem. B�dziecie mieli bitw� wi�ksz�, ni� by�a kiedy. Panowie Francuzi, niech B�g wam doda si�y! Trzymajcie si� dzielnie, i�by nas nie zwyci�ono!" Francuzi odpowiadaj�: �Ha�ba temu, kt�ry ucieknie! A� do �mierci �aden z nas nie chybi!"
LXXXIII
Oliwier powiada: �Poganie s� bardzo silni; a naszych Francuz�w, tak mi si� zda, jest bardzo sk�po./Rolandzie, towarzyszu m�j, zadmij�e w sw�j r�g; Karol us�yszy i wojsko wr�ci." Roland odpowiada:
�Chybabym oszala�! Postrada�bym w s�odkiej Francji moje imi�. Wnet zaczn� wali� Durendalem co wlezie. Brzeszczot zakrwawi si� po z�ot� r�koje��. Zdrajcy poganie przyszli w ten w�w�z na swoje nieszcz�cie. Przysi�gam ci, wszyscy naznaczeni s� przez �mier�!"
LXXXIV
�Rolandzie, m�j towarzyszu, zadzwo� w r�g! Karol us�yszy, zawr�ci wojsko, wspomo�e nas ze wszystkimi swymi baronami." Roland odpowie: ^Nie daj B�g, aby przeze mnie ha�biono m�j r�d i aby s�odka Francja mia�a i�� w pogard�! Raczej b�d� wali� Durendalem co si�, moim dobrym mieczem, kt�ry nosz� przy boku. Ujrzycie brzeszczot jego ca�y zakrwawiony. Zdrajcy poganie zebrali si� na. swoje nieszcz�cie. Przysi�gam wam, wszyscy skazani s� na �mier�!"]
LXXXV
>�Rolandzie, m�j towarzyszu, zadzwo� w r�g! Karol us�yszy, ci�gnie teraz przez w�wozy. Przysi�gam ci, Francuzi wr�c�!" - �Nie daj B�g - odpowie Roland - aby kto� m�g� powiedzie� kiedy, �e przez pogan zadzwoni�em w r�g! Nigdy krewni moi nie us�ysz� tego wyrzutu. Kiedy przyjdzie do wielkiej bitwy, b�d� wali� tysi�c i siedemset razy i ujrzycie stal Durendala we krwi. Francuzi s� m�ni i b�d� bili dzielnie; ci z Hiszpanii nie ujd� �mierci!"
LXXXVI
Oliwier rzecze: �Czemu mia�by ci� kto� ha�bi�? Widzia�em hiszpa�skich Saracen�w - doliny i g�ry pe�ne s� pogan, i hale, i wszystkie r�wniny. Wielkie jest wojsko tego obcego nasienia, a szczup�e jest nasze." Roland odpowie: �Tym wi�ksza moja ochota!_Nie daj B�g ani anio�owie jego, aby z mojej przyczyny Francja mia�a straci� imi�! Wol� raczej umrze� ni� popa�� w os�aw�! Im lepiej b�dziemy bili, tym wi�cej cesarz b�dzie nas kocha�!"
LXXXVII
Roland jest m�ny, a Oliwier roztropny; obaj m�owie wspania�ego serca. Skoro s� na koniu i pod broni�, nigdy ze strachu przed �mierci� nie umkn� si� od bitwy. T�dzy to s� hrabiowie, a s�owa ich s� harde. Zdrajcy poganie jad� jak w�ciekli. Oliwier rzecze: �Rolandzie, patrz, oni s� tu�, ale Karol jest nazbyt daleko! Nie raczy�e� zadzwoni� w r�g. Gdyby kr�l by� tutaj, nie byliby�my w niebezpiecze�stwie. Patrz w g�r� ku w�wozom Hiszpanii; ujrzysz tam wojsko wielce �a�o�liwe: kto dzi� pe�ni tyln� stra�, nie b�dzie jej ju� pe�ni� nigdy!" Roland odpowie: �Nie m�w byle czego! Ha�ba sercu, kt�re stch�rzy w piersi! B�dziemy si� trzymali silnie w miejscu. My to b�dziemy miota� ciosy i wydawa� bitw�!"
LXXXVIII
Kiedy Roland widzi, �e b�dzie bitwa, staje si� pyszniejszy od lwa lub leoparda. Wo�a Francuz�w i Oliwiera: �Panie towarzyszu, przyjacielu m�j, nie m�w ju� tak! Cesarz, zostawiaj�c nam Francuz�w, przebra� tych dwadzie�cia tysi�cy: wiedzia�, �e nie ma w�r�d nich ani jednego tch�rza. Dla swego pana godzi si� �cierpie� wielkie niedole i znosi� wielkie gor�ca i wielkie zimna, i trzeba postrada� krew i cia�o. Uderzaj w��czni�, a ja Durendalem, moim dobrym mieczem, kt�ry mam od kr�la. Je�li padn�, ten, kto go dostanie, b�dzie m�g� powiedzie�: �To by� miecz szlachetnego wasala.� "
LXXXIX
Z drugiej strony staje arcybiskup Turpin. Spina konia i wje�d�a na go�y pag�rek. Wo�a Francuz�w i upomina ich: �Panowie barony, Karol zostawi� nas tutaj; dla