9402
Szczegóły |
Tytuł |
9402 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9402 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9402 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9402 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ISABEL ALLENDE
C�RKA FORTUNY
prze�o�y�a Marta Jordan
Warszawskie
Wydawnictwo Literackie
MUZA S.A.
Tytu� orygina�u: Hija de la fortuna
Projekt ok�adki i stron tytu�owych: El�bieta Chojna
Redakcja: Joanna Sk�rnicka
Redakcja techniczna: S�awomir Grzmiel
Korekta: Stanis�awa Staszkiel
� Isabel Allende, 1999
� for the Polish translation by Marta Jordan
� for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2000, 2002
Cover photograph � by Marcia Lieberman
ISBN 83-7319-161-5 (oprawa twarda) ISBN 83-7319-088-0 (oprawa broszurowa)
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA Warszawa 2002
SPIS TRE�CI
Cz�� pierwsza 1843-1848
Valparaiso 9
Anglicy 31
Panienki 55
Zepsuta opinia 71
Konkurenci 85
Miss Ros� 101
Mi�o�� 118
Cz�� druga 1848-1849
Wiadomo�� 139
Po�egnanie 162
Czwarty Syn 177
Tao Chi'en 196
Podr� 228
Argonauci 253
Sekret 280
Cz�� trzecia 1850-1853
Eldorado 303
Interesy 324
�Splamione go��beczki" 339
Rozczarowania 356
String song girls 381
Joaquin 402
Niezwyk�a para 416
CZʌ� PIERWSZA
1843-1848
VALPARAISO
Ka�dy rodzi si� z jakim� szczeg�lnym talentem, a Eliza
Sommers bardzo wcze�nie odkry�a, �e jej przypad�y
W. w udziale a� dwa, a mianowicie dobry w�ch i �wietna
pami��. Dzi�ki pierwszemu potrafi�a zarobi� na �ycie, dzi�-
ki drugiemu - by�a w stanie je zapami�ta�, nawet je�li
w spos�b nie do�� precyzyjny, to przynajmniej poetycko
nieuchwytny, niczym astrolog. Je�li co� odchodzi w nie-
pami��, to jakby nigdy si� nie wydarzy�o; ona natomiast
wspomnie�, realnych czy te� zmy�lonych, mia�a ca�e mn�-
stwo, wi�c zdawa� si� mog�o, �e �y�a dwa razy. Wierny
przyjaciel Elizy, m�dry Tao Chi'en, nieraz s�ysza� od niej, �e
jej pami�� przypomina brzuch statku, na kt�rym si� po-
znali; jest pojemna i mroczna, pe�na skrzy�, beczek i wor-
k�w, kryj�cych w sobie wydarzenia ca�ego jej �ycia. Na jawie
nie�atwo by�o Elizie odnale�� co� w tym przeogromnym
ba�aganie, ale zawsze mog�a to zrobi� we �nie, tak jak j�
uczy�a Mama Frezja w owe s�odkie noce dzieci�stwa, kie-
dy kontury rzeczywisto�ci przypomina�y delikatny rysunek
wykonany wyblak�ym tuszem. Wkracza�a do krainy sn�w
wielokrotnie wydeptan� �cie�k� i powraca�a bardzo ostro�nie, aby subtelne wizje nie roztrzaska�y si�
w ostrym �wietle �wiadomo�ci. Ucieka�a si� do tego sposobu z tak� sam� ufno�ci�, jak� inni �ywi�
wobec liczb, i tak rozwin�a sztuk� przywo�ywania wspomnie�, �e potrafi�a zobaczy� Miss Ros�
pochylon� nad skrzynk� po marsylskim mydle, kt�ra by�a jej pierwsz� ko�ysk�.
� Nie mo�esz tego pami�ta�, Elizo, to wykluczone. Noworodki s� jak koty, nie maj� uczu� ani
pami�ci - utrzymywa�a Miss Ros� przy nielicznych okazjach, kiedy rozmawia�y na ten temat.
Niemniej jednak ta patrz�ca na ni� z g�ry kobieta w sukni barwy topazu i ze zwisaj�cymi lu�no z
koka lokami i wst��kami targanymi przez wiatr by�a wyryta w pami�ci Elizy, kt�ra nigdy nie potrafi�a
przyj�� do wiadomo�ci tej drugiej wersji swego pochodzenia.
� Masz w sobie angielsk� krew, tak jak my � zapewni�a j� Miss Ros�, kiedy osi�gn�a ju�
wiek, w kt�rym mog�a to poj��. - Tylko komu� z angielskiej kolonii mog�o przyj�� do g�owy, �eby
po�o�y� ci� w koszyku na progu biura Brytyjskiej Kompanii Importowo-Eksportowej. Ten kto� z
pewno�ci� zna� dobre serce mojego brata Jeremy'ego i domy�li� si�, �e ci� przygarnie. W tamtych
czasach szale�czo pragn�am mie� dziecko i dlatego Pan zes�a� ci� w moje ramiona, abym mog�a ci�
wychowa� w duchu solidnych zasad religii protestanckiej i w angielskiej kulturze.
� Ty mia�aby� by� Angielk�? Dziecino, nie r�b sobie z�udze�, masz w�osy Indianki jak ja �
obstawa�a przy swoim Mama Frezja za plecami swej pani.
Narodziny Elizy by�y w tym domu tematem tabu i dziewczynka przywyk�a do otaczaj�cej je
tajemnicy. Ani tej, ani innych delikatnych kwestii nie porusza�a w obecno�ci Miss Ros� i Jeremy'ego
Sommersa, jednak�e omawia�a je szeptem
10
w kuchni z Mam�. Frezj�, kt�ra niezmiennie opisywa�a jej skrzynk� po mydle z Marsylii, podczas
gdy wersja Miss Ros� z biegiem lat by�a stale upi�kszana, a� w ko�cu zacz�a brzmie� jak bajka.
Wed�ug niej koszyk znaleziony w biurze wykonany by� z najdelikatniejszej wikliny i wy�cielony
batystem, jej koszulka by�a haftowana �ciegiem zwanym �plaster miodu", po�ciel za� obszyta
brukselskimi koronkami, nie m�wi�c ju� o tym, �e dodatkowo otulona by�a w ko�derk� z futra z
norek, co ju� by�o ekstrawagancj�, jakiej nigdy w Chile nie widziano. Z biegiem czasu dosz�o do
tego jeszcze sze�� z�otych monet zawini�tych w jedwabn� chusteczk� i notatka w j�zyku angielskim,
wyja�niaj�ca, �e dziewczynka, chocia� z nieprawego �o�a, wywodzi si� z bardzo dobrej rodziny.
Tych ostatnich rzeczy jednak Elizie nigdy nie uda�o si� obejrze�. Norki, monety i notatka znikn�y,
jakby komu� wr�cz na tym zale�a�o, i po jej narodzinach nie pozosta�o ani �ladu. Niemniej jednak
wyja�nienia Mamy Frezji by�y bardziej zbli�one do jej wspomnie�: w pewien poranek u schy�ku lata
pod drzwiami domu znaleziono podrzucone w skrzynce nagie dziecko p�ci �e�skiej.
� Ale �adnej ko�derki z norek ani z�otych monet, co to, to nie. By�am przy tym i pami�tam
dobrze. By�a� zawini�ta w m�sk� kamizelk� i trz�s�a� si� jak galareta; nawet pieluszki ci nie dali, a
by�a� ca�a obsrana. Zasmarkana, czerwona jak odgrzewana langusta, z ��tym wiechciem na czubku
g�owy � oto jak wygl�da�a�. Nie my�l sobie, nie urodzi�a� si� na ksi�niczk� i gdyby� wtedy mia�a
takie czarne w�osy jak teraz, skrzynka z pewno�ci� wyl�dowa�aby na �mietniku � upiera�a si�
kobieta.
Wszyscy zgadzali si� przynajmniej co do jednego, a mianowicie, �e dziewczynka wkroczy�a w ich
�ycie 15 marca 1832 roku, w p�tora roku od przybycia Sommers�w do Chile, i dlatego te�
przyj�to t� dat� jako dzie� jej urodzin. Wszystko
11
poza tym by�o nagromadzeniem sprzeczno�ci i Eliza dosz�a w ko�cu do wniosku, �e nie warto traci�
energii na powracanie do tego tematu, gdy� bez wzgl�du na to, co okaza�oby si� prawd�, i tak nie
mo�na by�o nic ju� na to poradzi�. Wa�ne jest to, co cz�owiek robi na tym �wiecie, a nie jak na
niego przychodzi, zwyk�a mawia� do Tao Chi'ena podczas d�ugich lat ich przyja�ni, ale on by� innego
zdania; nie potrafi� wyobrazi� sobie swojej w�asnej egzystencji w oderwaniu od d�ugiego �a�cucha
przodk�w, kt�rzy nie tylko przekazali mu swe cechy fizyczne i umys�owe, ale i karm�, Jego los �
tak uwa�a� � by� wyznaczony przez post�powanie krewnych, kt�rzy �yli przed nim, dlatego w
codziennych modlitwach nale�a�o oddawa� im cze�� i dr�e� przed nimi ze strachu, kiedy zjawiali si�
w postaci widm, spowici w od�wi�tne szaty, �eby dochodzi� swoich praw. Tao Chi'en potrafi�
wyrecytowa� imiona wszystkich swoich przodk�w, nawet najdawniejszych i najczcigodniejszych
prapradziadk�w, zmar�ych przed ponad wiekiem. W czasach gor�czki z�ota jego najwi�kszym
pragnieniem by�o powr�ci� do swej wioski w Chinach i tam umrze�, aby zosta� pochowanym
pomi�dzy swymi, w przeciwnym bowiem razie jego dusza na zawsze mia�a si� b��ka� po obcej
ziemi. Eliza naturalnie sk�ania�a si� ku historii uroczego koszyczka � nikt b�d�cy przy zdrowych
zmys�ach nie lubi pojawia� si� na tym �wiecie w skrzynce po szarym mydle - ale chc�c pozosta� w
zgodzie z prawd�, nie mog�a jej zaakceptowa�. Jej w�ch my�liwskiego psa doskonale pami�ta�
pierwszy zapach jej istnienia i nie unosi� si� on bynajmniej znad czystej batystowej po�cieli;
zalatywa�o we�n�, m�skim potem i tytoniem. Do niego dochodzi� jeszcze cuchn�cy, prostacki, kozi
fetor.
Eliza dorasta�a, patrz�c na Pacyfik z balkonu rezydencji swoich przybranych rodzic�w. Dom,
wystaj�cy ponad zbocza wzg�rz otaczaj�cych port Valparaiso, usi�owa� na�ladowa� styl
12
modny w�wczas w Londynie, jednak�e wymogi terenu, klimatu i chilijskiego trybu �ycia sprawi�y, �e
trzeba by�o przeprowadzi� w nim zasadnicze przer�bki, kt�rych wynik okaza� si� do�� cudaczny. W
g��bi patio, niczym nowotwory w �ywym organizmie, zacz�y wyrasta� przybud�wki pozbawione
okien, a za to wyposa�one w drzwi przypominaj�ce wej�cie do jakich� kazamat�w, za kt�rymi
Jeremy Sommers przechowywa� najcenniejsze �adunki Kompanii, jakie w sk�adach portowych
zgin�yby bez wie�ci.
� To kraj z�odziei, nigdzie na �wiecie biuro nie wydaje tyle na zabezpieczenie towaru, co tutaj.
Wszystko rozkradn�, a czego nie wynios�, albo zim� zaleje pow�d�, albo latem spali s�o�ce, albo
zmia�d�y trz�sienie ziemi � powtarza� za ka�dym razem, ilekro� mu�y przywozi�y nowe pakunki,
kt�re wy�adowywano na patio jego domu.
Od tego wysiadywania w oknie, kiedy to wpatrywa�a si� w morze i liczy�a statki i wieloryby na
horyzoncie, Eliza nabra�a przekonania, �e jest c�rk� rozbitka, a nie jakiej� wynaturzonej matki
zdolnej do porzucenia jej, golute�kiej, na niepewny los w marcowy dzie�. W swoim dzienniku
napisa�a, �e jaki� rybak znalaz� j� na pla�y po�r�d resztek roztrzaskanego statku, owin�� w
kamizelk� i podrzuci� przed najwi�kszym domem w dzielnicy Anglik�w. Z latami dosz�a do wniosku,
�e jej historyjka nie jest taka z�a: w tym, co wyrzuca morze, kryje si� pewna poezja i tajemnica.
Gdyby ocean si� cofn��, ods�oni�ty piasek by�by rozleg��, wilgotn� pustyni�, pe�n� syren i
dogorywaj�cych ryb, mawia� John Sommers, brat Jeremy'ego i Ros�, kt�ry przep�yn�� wszystkie
morza �wiata i ze swad� opisywa� wod�, kt�ra cofa si� po�r�d cmentarnej ciszy, aby nast�pnie
powr�ci� jedn� jedyn� � za to przeogromn� - fal�, porywaj�c� ze sob� wszystko, co napotka po
drodze. Jest to okropne, twierdzi�, ale przynajmniej daje czas, �eby uciec na wzg�rza, natomiast
podczas
13
pe�nych dyscypliny �wicze� wyobra�ni. Czasami �ni�o si� jej, �e �ciany pokoju pokryte s� krwi�, �e dywan jest ni�
nasi�kni�ty, a sufit zbryzgany, a po�rodku ona, naga i potargana niczym lunatyczka, wydaje na �wiat salamandr�.
Zrywa�a si� wtedy z krzykiem i przez reszt� dnia kr��y�a wytr�cona z r�wnowagi, nie mog�c uwolni� si� od tego
koszmaru.
Jeremy obserwowa� j�, martwi�c si� o stan jej nerw�w i wyrzucaj�c sobie, �e zawl�k� j� tak daleko od Anglii,
chocia� nie m�g� sobie odm�wi� pewnej egoistycznej satysfakcji z uk�adu, jaki mi�dzy nimi panowa�. Jako �e idea
ma��e�stwa nigdy nie zago�ci�a w jego sercu, obecno�� Ros� rozwi�zywa�a problemy domowe i towarzyskie, a
by�y to dwa aspekty wa�ne dla jego kariery. Siostra kompensowa�a jego natur� introwertyka i samotnika, dlatego
pogodnie znosi� jej zmiany nastroju i niepotrzebne wydatki. Kiedy pojawi�a si� Eliza, a Ros� upar�a si�, �e j�
zatrzyma, Jeremy nie o�mieli� si� zaopono-
wa� czy wyrazi� najmniejszej cho�by w�tpliwo�ci i elegancko przegra� wszystkie potyczki o to, aby dziecko by�o
traktowane
z dystansem, poczynaj�c od tej pierwszej, kiedy przysz�o do nadania mu imienia.
- B�dzie mia�a na imi� Eliza, jak nasza matka, i otrzyma nasze nazwisko � postanowi�a Ros�, ledwie zd��y�a j�
nakarmi�, wyk�pa� i zawin�� we w�asn� mantylk�.
- Wykluczone, Ros�! Co ludzie na to powiedz�?
- To ju� zostaw mnie. Powiedz�, �e jeste� �wi�ty, bo przygarn��e� t� biedn� sierotk�, Jeremy. Nie ma nic gorszego
ni� brak rodziny. C� ja bym pocz�a bez takiego brata jak ty? � odpar�a �wiadoma przera�enia, jakie budzi� u
niego najmniejszy cho�by przejaw sentymentalizmu.
Plotek nie da�o si� unikn�� i Jeremy Sommers musia� je prze�kn�� z rezygnacj�, jak r�wnie� i to, �e dziewczynka
nosi�a imi� jego matki, przez pierwsze lata spa�a w pokoju jego siostry i wywr�ci�a ca�y dom do g�ry nogami. Ros�
na
15
lewo i prawo rozpowiada�a niewiarygodn� historyjk� o wytwornym koszyczku pozostawionym przez anonimowe
d�onie w biurze Brytyjskiej Kompanii Importowo-Eksportowej i faktycznie nikt w to nie uwierzy�. Nie mog�c jednak
niczego zarzuci� Ros� (poniewa� w ka�d� niedziel�, odk�d tu �y�a, widziano j�, jak �piewa podczas nabo�e�stw w
obrz�dku anglika�skim, a jej w�ziutka talia kpi�a z praw anatomii), uznano, �e niemowl� jest efektem jego
stosunk�w z jak�� ulicznic� i dlatego wychowuj� j� jak c�rk�. Jeremy nie zada� sobie trudu, aby stawi� czo�o
z�o�liwym pom�wieniom. Dzieci�ca bezmy�lno�� wytr�ca�a go z r�wnowagi, ale Elizie uda�o si� go podbi�.
Chocia� si� do tego nie przyznawa�, lubi� patrze�, jak wieczorami bawi si� u jego n�g, kiedy zasiada� w fotelu, �eby
poczyta� gazet�. Nie by�o mi�dzy nimi oznak serdeczno�ci; sztywnia�, kiedy mia� komu� bodaj u�cisn�� r�k�, a
sama my�l o jakim� bardziej intymnym kontakcie budzi�a w nim l�k.
* 9
� a �
Kiedy owego 15 marca nowo narodzona pojawi�a si� w domu Sommers�w, Mama Frezja, kt�ra od czasu do
czasu pe�ni�a rol� kucharki i klucznicy, stwierdzi�a, �e powinni si� ma�ej pozby�.
- Skoro w�asna matka j� opu�ci�a, to znaczy, �e jest przekl�ta i lepiej jej nie rusza� - orzek�a, ale wobec deter-
minacji swej pani nic nie mog�a zdzia�a�.
Ledwo Miss Ros� unios�a j� w ramionach, dziecina wy-buchn�a tak dono�nym p�aczem, �e dom zatrz�s� si� w
posadach, a nerwy jego mieszka�c�w napi�y si� jak postronki. Nie mog�c jej uciszy�, Miss Ros� wymo�ci�a
napr�dce ko�ysk� w jednej z szuflad komody i okry�a j� pledem, sama za� pomkn�a jak strza�a na poszukiwanie
mamki. Wkr�tce potem wr�ci�a z kobiet� napotkan� na targu, jednak�e nie
pomy�la�a o tym, �eby si� jej przyjrze� z bliska; wystarczy�o,
�e zobaczy�a jej przeogromne piersi, kt�re zdawa�y si� wy
strzela� spod bluzki, i po�piesznie j� naj�a. Ta, jak si�
okaza�o, nieco niedorozwini�ta wie�niaczka wkroczy�a do do
mu wraz ze swoim dzieckiem, biedactwem r�wnie niedomy
tym jak ona sama. Trzeba je by�o przez d�u�sz� chwil�
moczy� w letniej wodzie, �eby oderwa� brud, jaki przywar� do
jego ty�eczka, kobiet� za� zanurzy� w kadzi pe�nej wody
z �ugiem, �eby wyt�pi� u niej pch�y. �ycie obojga niemowl�t,
Elizy i dziecka mamki, uchodzi�o z nich w�r�d atak�w kolki
i podbiegni�tej ��ci� biegunki, wobec kt�rych lekarz rodzinny i niemiecki aptekarz okazali si� niekompetentni.
Pokonana przez p�acz dzieci, zawodz�cych nie tylko z g�odu, ale i b�lu
albo smutku, Miss Ros� p�aka�a r�wnie�. W ko�cu trzeciego
dnia do akcji wkroczy�a, acz niech�tnie, Mama Frezja.
- Nie widzi pani, �e ta kobieta ma przegni�e cycki? Do karmienia ma�ej niech pani lepiej kupi koz�, a
tymczasem niech jej pani da naparu z cynamonu, bo jak nie, to do pi�tku nie poci�gnie - gdera�a pod
nosem.
W tamtych czasach Miss Ros� ledwo co m�wi�a po hiszpa�sku, ale zrozumia�a s�owo �koza", wys�a�a
zatem natychmiast stangreta, �eby takow� kupi�, i zwolni�a mamk�. Zaledwie sprowadzono zwierz�,
Indianka podstawi�a Eliz� bezpo�rednio pod nabrzmia�e wymiona; dzia�o si� to ku przera�eniu Miss Ros�,
kt�ra nigdy przedtem nie by�a �wiadkiem tak haniebnej sceny, jednak�e ciep�e mleko i napary z cynamonu
pr�dko uratowa�y sytuacj�: dziewczynka przesta�a p�aka�, przespa�a ciurkiem siedem godzin i obudzi�a si�
wci�gaj�c z zapami�taniem powietrze. Po paru dniach zacz�a wygl�da� jak normalne zdrowe dziecko i
wyra�nie by�o wida�, �e przybiera na wadze. Kiedy Miss Ros� zda�a sobie spraw�, �e ilekro� na patio
zabecza�a koza, Eliza zaczyna kr�ci� si� niespokojnie w poszukiwaniu sutka, kupi�a
17
butelk� ze smoczkiem. Nie �yczy�a sobie widzie�, jak dziewczynka wzrasta w b��dnym prze�wiadczeniu, �e zwierz�
jest jej matk�. Owe kolki by�y jednymi z nielicznych niedomaga� Elizy w okresie dzieci�stwa, wszelkie inne za�
choroby - w��czaj�c w to straszliw� epidemi� afryka�skiej odry, przywleczo-nej do Valparaiso przez jakiego�
greckiego marynarza - dzi�ki zio�om i zakl�ciom Mamy Frezji zosta�y zduszone tu� po ukazaniu si� pierwszych
objaw�w. P�ki istnia�o niebezpiecze�stwo, Mama Frezja k�ad�a nocami na p�pku Elizy kawa�ek surowego mi�sa i
opasywa�a go mocno kawa�kiem czerwonego we�nianego sukna, co by�o niezawodnym sekretem natury zdolnym
zapobiec zara�eniu.
W nast�pnych latach Miss Ros� uczyni�a Eliz� swoj� zabawk�. Ca�ymi godzinami uczy�a j� �piewa� i ta�czy�,
recytowa�a wierszyki, kt�rych ma�a bez wysi�ku uczy�a si� na pami��, zaplata�a jej w�osy i stroi�a w cudowne
fata�aszki, jednak�e wystarczy�o, �eby pojawi�a si� jaka� inna atrakcja albo �eby rozbola�a j� g�owa, a natychmiast
odsy�a�a Eliz� do kuchni, do Mamy Frezji. Dziewczynka wychowywa�a si� mi�dzy pokoikiem do szycia i
podw�rkami na ty�ach rezydencji, m�wi�c po angielsku w jednej cz�ci domu i jak�� mieszanin� hiszpa�skiego i
mapuche (india�skiego j�zyka jej niani) w drugiej, jednego dnia wystrojona i obuta niczym ksi�niczka, drugiego
za� - dokazuj�c z kurami i psami na bosaka, ledwo okryta zgrzebnym fartuchem. Miss Ros� pokazywa�a j� na
swoich wieczorkach muzycznych, zabiera�a powozem na gor�c� czekolad� do najlepszej cukierni, na zakupy albo
na molo, �eby popatrze� na przyp�ywaj�ce statki, ale r�wnie dobrze mog�o up�yn�� wiele dni, podczas kt�rych w
roztargnieniu zape�nia�a jakie� tajemnicze zeszyty albo czyta�a ksi��k�, ani my�l�c o swej podopiecznej. Kiedy
wreszcie sobie o niej przypomina�a, bieg�a skruszona na jej poszukiwanie, obsypywa�a j� poca�unkami,
przekarmia�a s�o-
dyczami i znowu stroi�a jak lalk�, �eby wyj�� z ni� na spacer. Zatroszczy�a si� o to, aby da� jej jak najlepsze
wykszta�cenie, nie zaniedbuj�c przy tym tak�e pewnych �ozdobnik�w" odpowiednich dla edukacji dobrze
wychowanej panienki. Kiedy na wie�� o czekaj�cych j� lekcjach gry na fortepianie Eliza dosta�a ataku konwulsji,
Miss Ros� chwyci�a j� za rami� i nie czekaj�c, a� im podstawi� pow�z, powlok�a j� dwana�cie przecznic w d� ulicy
w stron� jakiego� klasztoru. W murze z niewypalanej ceg�y, na grubej d�bowej bramie pe�nej �elaznych nit�w,
mo�na by�o odczyta� litery wyblak�e od s�onego wiatru: �Dom dla Porzuconych Sierot".
- Podzi�kuj, �e m�j brat i ja zaj�li�my si� tob�. Tutaj trafiaj� b�karty i porzucone dzieci. Tego chcesz? Ma�a bez
s�owa pokr�ci�a przecz�co g�ow�.
- W takim razie lepiej b�dzie, jak si� nauczysz gra� na fortepianie jak grzeczna panienka. Zrozumiano?
Eliza nauczy�a si� gra�, nie maj�c do tego ani talentu, ani warunk�w, jednak�e si�� dyscypliny uda�o jej si�
osi�gn�� to, �e w wieku dwunastu lat mog�a towarzyszy� Miss Ros� podczas jej muzycznych wieczork�w.
Pomimo d�ugich okres�w, kiedy nie �wiczy�a, nie straci�a tej umiej�tno�ci i wiele lat p�niej mog�a dzi�ki niej
zarobi� na swe utrzymanie w pewnym objazdowym burdelu, co nigdy by nie przysz�o do g�owy Miss Ros�, kiedy
z takim uporem wprowadza�a j� w tajniki wysublimowanej sztuki muzycznej.
Po wielu latach, kiedy w pewien spokojny wiecz�r rozmawia�a ze swym przyjacielem Tao Chi'enem w zacisznym
ogrodzie, kt�ry oboje uprawiali, i popija�a chi�sk� herbat�, dosz�a do wniosku, �e owa wiecznie zmienna w
nastrojach Angielka by�a bardzo dobr� matk�, i by�a jej wdzi�czna za ogromne przestrzenie wewn�trznej swobody,
jakie jej zostawia�a. Drugim filarem jej dzieci�stwa by�a Mama Frezja.
19
Czepia�a si� jej sutych czarnych sp�dnic, towarzyszy�a podczas zaj�� i przy okazji doprowadza�a do sza�u
pytaniami. W ten spos�b pozna�a india�skie mity i legendy, dowiedzia�a si�, jak odczytywa� �lady pozostawiane
przez morze i zwierz�ta, odgadywa� zwyczaje duch�w i przes�ania, jakie nios� sny, a tak�e nauczy�a si� gotowa�.
Dzi�ki swemu nieomylnemu w�chowi z zamkni�tymi oczami potrafi�a rozr�nia� sk�adniki, zio�a i przyprawy i tak jak
to robi�a z wierszykami, zapami�tywa�a, jak je stosowa�. W nied�ugim czasie skomplikowane kreolskie dania Mamy
Frezji i delikatne wypieki Miss Ros� przesta�y by� dla niej tajemnic�. Posiada�a rzadkie zami�owanie do zaj��
kuchennych; w wieku siedmiu lat umia�a bez obrzydzenia �ci�gn�� sk�r� z wo�owego ozora albo wypatroszy�
kur�, bez najmniejszej fatygi zagniata�a ciasto na dwadzie�cia empanadas i sp�dza�a d�ugie godziny na �uskaniu
fasoli, a jednocze�nie z otwartymi ustami ch�on�a okrutne legendy india�skie Mamy Frezji i ubarwione przez ni�
wersje �ywot�w �wi�tych.
Ros� i jej brat John od dzieci�stwa byli nieroz��czni. W zimowe wieczory ona robi�a na drutach kamizelki i skar-
petki dla kapitana, on za� stara� si� jej odp�aci�, przywo��c z ka�dej podr�y kufry pe�ne prezent�w i wielkie paki
ksi��ek; wiele z nich trafia�o do zamykanej na klucz szafy Ros�. Jeremy, jako pan domu i g�owa rodziny, mia� prawo
otwiera� korespondencj� siostry, czyta� jej prywatny dziennik i domaga� si� kopii kluczy od jej mebli, ale nigdy
si� do tego nie posun��. W stosunkach mi�dzy Jeremym i Ros� dominowa�a powaga, mieli niewiele wsp�lnego
poza wzajemnym uzale�nieniem, kt�re chwilami wydawa�o si� przyjmowa� ukryt� form� nienawi�ci. Jeremy
zaspokaja� potrzeby Ros�, jednak�e nie finansowa� jej kaprys�w ani nie pyta�, sk�d bra�a na nie pieni�dze,
zak�adaj�c, �e dostawa�a je od Johna. W zamian za to ona z powodzeniem i w dobrym stylu prowadzi�a dom,
maj�c zawsze porz�dek w rachunkach, ale nie zawracaj�c mu g�owy szczeg�ami. Mia�a dobry gust i
niewymuszony wdzi�k i dodawa�a blasku egzystencji ich obojga, wreszcie swoj� obecno�ci� zadawa�a k�am
bardzo rozpowszechnionej w tamtych stronach opinii g�osz�cej, i� m�czyzna bez rodziny jest potencjalnym
okrutnikiem.
- Natura samca jest dzika; przeznaczeniem kobiety jest ochrona warto�ci moralnych i dobrego wychowania -
utrzymywa� Jeremy Sommers.
- Oj, braciszku! Ju� ty i ja dobrze wiemy, �e moja natura jest bardziej dzika od twojej - podkpiwa�a Ros�.
Jacob Todd, charyzmatyczny rudzielec obdarzony najpi�kniejszym g�osem kaznodziei, jaki kiedykolwiek
s�yszano w tych stronach, wysiad� w Valparaiso w roku 1843 z baga�em zawieraj�cym trzysta egzemplarzy Biblii w
j�zyku hiszpa�skim. Jego przybycie nie zdziwi�o nikogo: by� jeszcze jednym z licznych misjonarzy, kt�rych
wsz�dzie by�o pe�no i kt�rzy g�osili wiar� protestanck�. Jednak�e jego podr� by�a wynikiem awanturniczej
ciekawo�ci, a nie religijnego zapa�u. Z przechwa�k� w g�osie, typow� dla m�czyzny czerpi�cego z �ycia pe�nymi
gar�ciami, kt�rego cia�o wch�on�o w dodatku za du�o piwa, przy stole do gry w swoim klubie w Londynie za�o�y�
si�, �e potrafi sprzedawa� Biblie w dowolnym zak�tku ziemi. Przyjaciele zawi�zali mu oczy, zakr�cili globusem i jego
palec dotkn�� jakiej� kolonii Kr�lestwa Hiszpanii zagubionej gdzie� w dolnej cz�ci �wiata, gdzie �aden z jego
weso�ych kompan�w nie podejrzewa� nawet, i� mog�o istnie� jakie� �ycie. Pr�dko odkry�, �e mapa by�a nieaktualna,
kolonia zd��y�a si� uniezale�ni� dobre trzydzie�ci lat wcze�niej i teraz by�a dumn� Republik� Chile, krajem
katolickim, do kt�rego idee protestanckie nie mia�y wst�pu, ale zak�ad by�
21
zak�adem, a on nie zamierza� si� wycofywa�. By� kawalerem, nie mia� �adnych zobowi�za� uczuciowych ani
zawodowych i niezwyk�o�� takiej podr�y natychmiast wyda�a mu si� poci�gaj�ca. Przy za�o�eniu, i� rejs przez
dwa oceany potrwa�by trzy miesi�ce w jedn� i drugie trzy w powrotn� stron�, zanosi�o si� na d�u�sz� wypraw�. W
otoczeniu wiwatuj�cych przyjaci�, przepowiadaj�cych mu tragiczny koniec z r�k papist�w owego nieznanego i
barbarzy�skiego kraju, oraz dzi�ki poparciu finansowemu Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego,
kt�re op�aci�o mu ksi��ki i bilet, wyruszy� w d�ug� drog� statkiem w kierunku portu Val-paraiso. Zak�ad polega� na
tym, aby sprzeda� Biblie i przed up�ywem roku powr�ci� do kraju z podpisanym pokwitowaniem za ka�dy
egzemplarz. W archiwum biblioteki natkn�� si� na listy s�awnych m��w, marynarzy i kupc�w, kt�rzy byli w Chile i
opisywali nar�d sk�adaj�cy si� z Metys�w, licz�cy niewiele ponad milion dusz, oraz przedziwn� geografi� pe�n�
imponuj�cych g�r, urwistych brzeg�w, �yznych dolin, starych puszcz i wiecznych lod�w. Kraj ten, jak zapewniali
ci, kt�rzy zwiedzili go wcze�niej, cieszy� si� s�aw� najbardziej nietole-rancyjnego w kwestii religii na ca�ym
kontynencie ameryka�skim. Mimo to pobo�ni misjonarze pr�bowali zaszczepi� tam protestantyzm i nie m�wi�c ani
s�owa po hiszpa�sku czy te� w j�zyku Indian, dotarli na po�udnie, gdzie sta�y l�d przechodzi� w �a�cuszek wysp
niczym rozsypany sznur korali. Wielu z nich umar�o z g�odu, zimna albo, jak podejrzewano, zosta�o zjedzonych
przez swoich w�asnych wiernych. W miastach nie wiod�o im si� lepiej. Poczucie go�cinno�ci, �wi�te dla
Chilijczyk�w, by�o silniejsze od nietolerancji religijnej i przez grzeczno�� pozwalano im,g�osi� kazania, ale nie
po�wi�cano im wi�kszej uwagi. Na prelekcje organizowane przez nielicznych pastor�w chodzi�o si� jak na
przedstawienie, tym zabawniejsze, i� uwa�ano ich za heretyk�w. �adna z tych rzeczy nie
zdo�a�a zniech�ci� Jacoba Todda, jako �e jecha� nie jako misjonarz, ale jako sprzedawca Biblii.
W archiwum biblioteki odkry�, �e od chwili zdobycia niepodleg�o�ci w roku 1810 Chile otworzy�o swe wrota dla
imigrant�w, kt�rzy ca�ymi setkami przybywali i osiedlali si� na owym d�ugim i w�skim terytorium, sk�panym od
st�p do g��w w Oceanie Spokojnym. Anglicy szybko dorobili si� fortuny jako kupcy i armatorzy; wielu z nich
sprowadzi�o swoje rodziny i ju� pozosta�o. W g��bi kraju stworzyli niewielkie pa�stewko, z w�asnymi obyczajami,
wierzeniami, gazetami, klubami, szko�ami i szpitalami, a zrobili to z zachowaniem tak dobrych manier, i� nie do��, �e
nie wzbudzali �adnych podejrze�, to jeszcze uznano ich za wz�r cn�t obywatelskich. Pragn�c kontrolowa� handel
morski na Pacyfiku, swoj� flot� rozlokowali w Valparaiso, kt�re z biednej wioski bez przysz�o�ci, jak� by�o na
pocz�tku Republiki, w czasie kr�tszym ni� dwadzie�cia lat przekszta�ci�o si� w wa�ny port, do kt�rego zawija�y
�aglowce przybywaj�ce z Atlantyku przez przyl�dek Horn, a nast�pnie parowce docieraj�ce przez Cie�nin�
Magellana.
Valparaiso, jakie ukaza�o si� oczom zm�czonego podr�nika, sprawi�o mu niespodziank�. Ponad sto statk�w
sta�o pod banderami kraj�w po�owy �wiata. G�ry o za�nie�onych szczytach zdawa�y si� by� tak blisko, �e
wygl�da�y, jakby wynurza�y si� bezpo�rednio z morza barwy atramentu, z kt�rego unosi� si� jaki� niebywa�y syreni
aromat. Jacob Todd nigdy si� nie dowiedzia�, �e pod t� pozornie spokojn� tafl� wody drzemie ca�e miasto
zatopionych hiszpa�skich �aglowc�w i liczne szkielety patriot�w z kamieniem uwi�zanym u st�p, pos�anych na
dno przez �o�nierzy kapitana generalnego. Statek opu�ci� kotwic� w zatoce, po�r�d milion�w mew, kt�re bi�y
powietrze skrzyd�ami i skrzecza�y przera�liwie z g�odu. Na falach ko�ysa�y si� niezliczone �odzie, niekt�re
23
ob�adowane olbrzymimi, jeszcze �ywymi w�gorzami i �ubinami, rzucaj�cymi si� rozpaczliwie w powietrzu.
Powiedziano mu, �e Valparaiso jest handlowym imperium Pacyfiku, �e w jego magazynach sk�adowano metale,
we�n� owcz� i z al-paki, a tak�e zbo�a i sk�ry przeznaczone na �wiatowe rynki. Liczne �odzie przetransportowa�y
pasa�er�w i �adunek z �aglowca na l�d sta�y. Wysiad�szy na nabrze�u po�r�d marynarzy, doker�w, pasa�er�w,
os��w i w�zk�w, znalaz� si� w mie�cie ciasno otoczonym amfiteatrem wysmuk�ych g�r, tak samo g�sto
zaludnionym i brudnym jak wiele miast Europy ciesz�cych si� dobr� s�aw�. W�skie uliczki mi�dzy domami z niewy-
palanej ceg�y i drewna, kt�re najmniejszy po�ar w par� godzin m�g� obr�ci� w popi�, wyda�y mu si� jak��
architektoniczn� bzdur�. W�z ci�gni�ty przez dwa zmaltretowane konie zawi�z� Todda oraz kufry i skrzynie
stanowi�ce jego baga� do Hotelu Angielskiego. Przejecha� obok budynk�w wzniesionych wok� jakiego� placu,
kilku dosy� topornych ko�cio��w i jednopi�trowych rezydencji otoczonych rozleg�ymi ogrodami i sadami. Doliczy�
si� jakich� stu kwarta��w, ale pr�dko przekona� si�, �e si� myli�, gdy� miasto by�o istnym labiryntem uliczek i
przej��. W oddali dojrza� dzielnic� rybak�w Z domkami wystawionymi na wiatr wiej�cy od morza i sieciami
rozpi�tymi niczym ogromne paj�czyny, a jeszcze dalej �yzne pola obsadzone warzywami i drzewami owocowymi.
Mijaj�ce go powozy - wolanty, doro�ki i kolaski - by�y r�wnie nowoczesne jak w Londynie, ale opr�cz nich w
samym sercu miasta widzia� tak�e karawany jucznych mu��w konwojowane przez obdarte dzieci i dwuko�owe wozy
ci�gni�te przez wo�y. Na rogach ulic, mi�dzy sforami bezpa�skich ps�w i stadami zdezorientowanych kur, mnisi i
zakonnice prosili o ja�mu�n� dla biednych. Dostrzeg� kilka kobiet d�wigaj�cych torby i kosze, ci�gn�cych za sob�
dzieci - by�y bose, za to na g�owach nosi�y czarne chusty - a tak�e wielu m�czyzn
w sto�kowatych kapeluszach, kt�rzy siedzieli na progach dom�w albo rozmawiali w grupach, nie robi�c nic poza
tym. W godzin� od zej�cia ze statku Jacob Todd siedzia� w eleganckim salonie Hotelu Angielskiego, pal�c czarne
cygara importowane z Kairu i przegl�daj�c jaki� angielski magazyn, pe�en nieaktualnych ju� wiadomo�ci.
Odetchn�� z ulg�: najwidoczniej nie b�dzie mia� problem�w adaptacyjnych, a dobrze gospodaruj�c swoimi
dochodami b�dzie tu m�g� �y� r�wnie wygodnie jak w Londynie. Czeka�, a� kto� podejdzie, by go obs�u�y� -
wygl�da�o na to, �e nikomu tutaj si� nie spieszy - kiedy zbli�y� si� John Sommers, kapitan �aglowca, kt�rym odby�
swoj� podr�. By� to postawny m�czyzna o ciemnych w�osach i cerze spalonej s�o�cem niczym sk�ra na buty,
zdradzaj�cej jego zami�owanie do mocnych trunk�w, kobiet oraz gier w karty i ko�ci, kt�rym niezmordowanie si�
oddawa�. Na statku zd��yli si� dobrze pozna� i zaprzyja�ni� i na grze sp�dzali ca�e noce, kt�re podczas �eglugi po
otwartym morzu zdawa�y si� nie mie� ko�ca, a tak�e burzliwe i lodowate dnie, kiedy op�ywali przyl�dek Horn na
po�udniu �wiata. John Sommers nadchodzi� w towarzystwie jakiego� bladego m�czyzny z dobrze przystrzy�on�
brod�, ubranego na czarno od st�p do g��w, kt�rego przedstawi� jako swojego brata Jeremy'ego. Trudno by�oby
znale�� dwa typy ludzkie bardziej do siebie niepodobne. Swobodny, ha�a�liwy i mi�y John wygl�da� jak �ywy okaz
zdrowia i t�yzny fizycznej, podczas gdy ten drugi sprawia� wra�enie upiora, kt�ry wpad� w szpony wiecznej zimy.
To jedna z tych os�b, kt�re tak naprawd� nigdy nie s� ca�kowicie obecne i kt�re trudno zapami�ta�, gdy� brak im
wyra�nych kontur�w, podsumowa� go Jacob Todd. Nie czekaj�c na zaproszenie, obaj przysiedli si� do jego stolika
z poufa�o�ci� rodak�w, kt�rzy nieoczekiwanie spotkali si� na obcej ziemi. W ko�cu pojawi�a si� jaka� kelnerka i
kapitan John Sommers
25
zam�wi� butelk� whisky, podczas gdy jego brat - �argonem wymy�lonym przez Brytyjczyk�w w celu
porozumiewania si� ze s�u�b� - poprosi� o herbat�.
- Co s�ycha� w domu? - dopytywa� si� Jeremy. M�wi� cicho, niemal�e szeptem, ledwie rozchylaj�c wargi, nieco
afektowanym tonem.
- W Anglii od trzystu lat nic si� nie dzieje - odrzek� kapitan.
- Zechce pan wybaczy� mi moj� ciekawo��, panie Todd, ale widzia�em, jak wchodzi� pan do hotelu, i nie mog�em
nie zauwa�y� pa�skiego baga�u. Zdawa�o mi si�, �e by�o w nim wiele skrzy� oznakowanych jako Biblie... czy�bym
si� myli�? - zapyta� Jeremy Sommers.
- Faktycznie, to Biblie.
- Nikt nas nie uprzedzi�, �e przysy�aj� nam nowego pastora...
- P�yn�li�my razem trzy miesi�ce i nie mia�em poj�cia, �e jest pan pastorem, panie Todd! - zawo�a� kapitan.
- W rzeczywisto�ci nim nie jestem - odrzek� Jacob Todd, ukrywaj�c zmieszanie za k��bami dymu swego cygara.
- A zatem jest pan misjonarzem. Jak s�dz�, zamierza pan jecha� na Ziemi� Ognist�. Patago�scy Indianie s�
gotowi podda� si� ewangelizacji. O Araukanach prosz� lepiej zapomnie�: ju� ich zagarn�li katolicy - skomentowa�
Jeremy Sommers.
- Araukan�w zosta�a mo�e garstka. Ci ludzie maj� dziwn� mani�: uwielbiaj� dawa� si� masakrowa� - zauwa�y�
jego brat.
- To byli najdziksi Indianie Ameryki, panie Todd. Wi�kszo�� z nich zgin�a, walcz�c z Hiszpanami. Byli
kanibalami.
- Odcinali po kawa�ku z �ywych je�c�w: woleli �wie�� kolacj� - doda� kapitan. - To samo zrobiliby�my pan i ja,
gdyby kto� zabi� nasz� rodzin�, spali� wiosk� i zagrabi�
- Doskonale, John. Teraz bronisz kanibalizmu! - zareplikowa� jego brat z niesmakiem. - W ka�dym razie, panie
Todd, musz� pana ostrzec, �eby pan nie zadziera� z katolikami. Nie powinni�my prowokowa� miejscowych. To
ludzie bardzo przes�dni.
- Obce wierzenia to przes�dy, panie Todd. Nasze to religia. Indianie z Ziemi Ognistej, Patagoni, bardzo si� r�ni�
od Araukan�w.
- S� tak samo dzicy. Chodz� nago, a klimat jest tam okropny - stwierdzi� Jeremy.
- Niech pan zawiezie im swoj� religi�, panie Todd. Mo�e chocia� naucz� si� nosi� gacie - zauwa�y� kapitan.
Todd nigdy nie s�ysza� o owych Indianach i ostatni� rzecz�, jakiej by pragn��, by�o naucza� o czym�, w co sam
nie wierzy�, ale nie mia� odwagi, by im wyzna�, �e jego podr� by�a rezultatem zak�adu przyj�tego po pijanemu. Nie
wdaj�c si� zbytnio w szczeg�y, odpowiedzia�, i� zamierza zorganizowa� wypraw� misyjn�, ale na razie musi
zdecydowa�, jak j� sfinansuje.
- Gdybym wiedzia�, �e przybywa pan g�osi� w�r�d tych dobrych ludzi wiar� w jakiego� Boga-tyrana,
wyrzuci�bym pana za burt� na �rodku Atlantyku, panie Todd.
Przerwa�a im kelnerka z whisky i herbat�. By�a to m�oda dziewczyna o ciele niczym dojrza�y owoc, wci�ni�ta w
czarn� sukni�, w nakrochmalonym czepku i fartuchu. Gdy pochyla�a si�, trzymaj�c tac�, pozostawi�a w powietrzu
niepokoj�cy zapach gniecionych kwiat�w i �elazka na w�giel. Przez ostatnie tygodnie Jacob Todd nie widywa�
kobiet, wi�c patrz�c na ni�, bole�nie odczu� swoj� samotno��. John Sommers odczeka�, a� dziewczyna odejdzie.
- Prosz� si� mie� na baczno�ci, panie Todd. Chilijki to kobiety fatalne - powiedzia�.
- Nie wygl�daj� mi na to. S� niskie, szerokie w biodrach i maj� nieprzyjemny g�os - stwierdzi� Jeremy Sommers,
si�gaj�c po fili�ank� z herbat�.
27
- Marynarze dezerteruj� dla nich ze statk�w! - wykrzykn�� kapitan.
- Przyznaj�, nie jestem autorytetem, je�li chodzi o kobiety. Nie mam na to czasu. Musz� zajmowa� si� moimi
interesami i nasz� siostr�, zapomnia�e�?
- Ani na chwil�, stale mi to wypominasz. Widzi pan, panie Todd, w naszej rodzinie ja jestem czarn� owc�,
postrzele�cem. Gdyby nie m�j poczciwy braciszek Jeremy...
- Ta dziewczyna wygl�da na Hiszpank� - przerwa� Todd, odprowadzaj�c spojrzeniem kelnerk�, kt�ra w tym
momencie obs�ugiwa�a inny stolik. - Mieszka�em dwa miesi�ce w Madrycie i widzia�em wiele takich jak ona.
- Tutaj wszyscy to Metysi, nawet w wy�szych klasach. Nie przyznaj� si� do tego oczywi�cie. India�sk� krew
ukrywa si� niczym zaraz�. Nie winie ich, Indianie maj� opini� brudas�w, pijak�w i nierob�w. Rz�d stara si�
poprawi� ras�, sprowadzaj�c imigrant�w z Europy. Na po�udniu rozdaje si� ziemi� osadnikom.
- A ich ulubiony sport to zabijanie Indian. o
- Przesadzasz, John.
- Nie zawsze trzeba a� kuli w �eb, wystarczy ich rozpi�. Ale zabijanie ich jest zabawniejsze, to jasne. W ka�dym
razie my, Brytyjczycy, nie uczestniczymy w takich rozrywkach, panie Todd. Ziemia nas nie interesuje. Po c�
mieliby�my uprawia� ziemniaki, skoro mo�emy zbi� fortun�, nie zdejmuj�c r�kawiczek?
- Dla przedsi�biorczego cz�owieka nie brak tu okazji. W tym kraju jest jeszcze bardzo du�o do zrobienia. Je�li
chce pan si� wzbogaci�, niech pan jedzie na p�noc. Jest tam srebro, mied�, saletra, guano...
- Guano?
- Ptasie g�wno - wyja�ni� marynarz.
- Nie znam si� na tym, panie Sommers.
- Pan Todd nie jest zainteresowany zbijaniem fortuny, Jeremy. Pa�ska sprawa to chrze�cija�stwo, prawda?
- Kolonia protestancka jest liczna i zamo�na, pomo�e panu. Prosz� przyj�� jutro do mnie do domu. W �rody
moja siostra Rosa organizuje wieczorki muzyczne i b�dzie to dobra okazja do nawi�zania znajomo�ci. Przy�l� po
pana m�j pow�z o pi�tej. Zabawi si� pan - powiedzia� Jeremy Sommers, �egnaj�c si�.
Nast�pnego dnia, od�wie�ony po dobrze przespanej nocy i d�ugiej k�pieli, �eby si� pozby� zapachu soli, kt�ry
przylgn�� mu do duszy, ale czuj�c si� jeszcze niepewnie na nogach po tak d�ugim �eglowaniu, Jacob Todd wybra�
si� na spacer po porcie. Nie spiesz�c si�, przeszed� wzd�u� g��wnej ulicy, r�wnoleg�ej do morza i biegn�cej tak
blisko brzegu, �e dosi�ga�y go bryzgi fal, w jakiej� kawiarni wychyli� kilka kieliszk�w, a w gospodzie na targu zjad�
obiad. Kiedy wyje�d�a�, w Anglii panowa�a lodowata lutowa zima, a przep�yn�wszy wieczn� pustyni� pe�n� wody i
gwiazd, gdzie straci� rachub� nawet co do liczby swych dawnych mi�ostek, na p�kul� po�udniow� dotar� z
pocz�tkiem nowej bezlitosnej zimy. Przed wyjazdem nie przysz�o mu do g�owy, �eby dowiedzie� si� czego� o
klimacie. Wyobra�a� sobie, �e w Chile panuje upa� i wilgo�, tak jak w Indiach, gdy� - jak s�dzi� - tak wygl�da�y
ubogie kraje, ale tutaj znalaz� si� na �asce lodowatego wiatru, kt�ry przenika� go do ko�ci i wzbija� tumany piasku i
�mieci. Wiele razy gubi� si� po�r�d spl�tanych uliczek, kr�ci� si�, chodzi� w k�ko, aby znowu znale�� si� w
punkcie wyj�cia. Wspina� si� zau�kami um�czonymi przez nieko�cz�ce si� schody i ograniczonymi przez
absurdalne domy zwisaj�ce znik�d, staraj�c si� dyskretnie nie zagl�da� w okna i nie narusza� cudzej intymno�ci.
Natkn�� si� na romantyczne place o wygl�dzie europejskim, zwie�czone okr�g�ymi podwy�szeniami, na kt�rych
orkiestry
wojskowe przygrywa�y zakochanym, i na skromne ogrody
zadeptane przez os�y. Na obrze�ach g��wnych ulic ros�y
okaza�e drzewa od�ywiane przez cuchn�ce wody sp�ywaj�ce
ze wzg�rz otwartymi kana�ami. W cz�ci handlowej obecno��
Brytyjczyk�w by�a tak namacalna, �e niemal oddycha�o si�
powietrzem prosto z innych szeroko�ci geograficznych. Wiele
sklep�w mia�o szyldy w j�zyku angielskim, a przechodz�cy
ziomkowie Todda ubrani byli jak w Londynie; mieli nawet
takie same czarne parasole jak u grabarzy. Ledwie oddali� si�
od centralnych ulic, gdy natkn�� si� na obrazy n�dzy, kt�re
odczu� niczym policzek; ujrza� niedo�ywionych i odr�twia�ych
ludzi, �o�nierzy w wy�wiechtanych mundurach i �ebrak�w
u wr�t ko�cio��w. O dwunastej w po�udnie ko�cielne dzwony
unisono zerwa�y si� do lotu i w jednej chwili ucich� zgie�k,
przechodnie przystan�li, m�czy�ni zdj�li kapelusze, nielicz-
ne kobiety, jakie widzia�, ukl�k�y i wszyscy uczynili znak
krzy�a. Scena trwa�a dok�adnie tyle co dwana�cie uderze�
dzwonu, po czym natychmiast ruch na ulicy powr�ci�, jakby
nic si� nie sta�o.
29
ANGLICY
Pow�z wys�any przez Sommersa przyby� do hotelu z p�godzinnym op�nieniem. Stangret zd��y� wcze�niej wla� w
siebie spor� dawk� alkoholu, ale Jacob Todd nie mia� wyboru. M�czyzna wi�z� go na po�udnie. Przez kilka godzin
pada� deszcz i na pewnych odcinkach - gdzie ka�u�e wody i b�ota kry�y w sobie fatalne pu�apki w postaci wyrw, w
kt�rych m�g�by si� zapa�� nawet jaki� roztargniony ko� � drogi sta�y si� nieprzejezdne. Po obu stronach ulicy
sta�y dzieci z parami wo��w, gotowe za par� monet wyci�gn�� unieruchomione powozy, jednak pomimo swego
pijackiego niedowidzenia stangret zdo�a� omin�� wyrwy i wkr�tce zacz�li si� wspina� pod g�r�. Po dotarciu na
Cerro Alegre, gdzie mieszka�a wi�kszo�� cudzoziemskich kolonist�w, widok miasta zmienia� si� tym bardziej, im
wy�ej wje�d�ali i znika�y n�dzne chatynki oraz wielorodzinne domy biedoty. Pow�z zatrzyma� si� przed domostwem
o proporcjach pe�nych rozmachu, ale do�� nieszcz�snym wygl�dzie; by�o to nieudane po��czenie
pretensjonalnych wie�yczek i niepotrzebnych schod�w, wpasowane w nier�wno�ci terenu
31
i o�wietlone tyloma pochodniami, �e noc zosta�a zmuszona
do odwrotu. Drzwi otworzy� india�ski s�u��cy w liberii, kt�ra
by�a dla niego za du�a, odebra� od Todda p�aszcz i kapelusz,
po czym zaprowadzi� go do przestronnego salonu, kt�rego
wyposa�enie stanowi�y solidne meble i nieco teatralne kotary
Z zielonego aksamitu. By� on tak prze�adowany ozdobami, �e
brakowa�o cho�by centymetra bia�ej powierzchni, gdzie wzrok
m�g�by odpocz��. Toddowi przysz�o na my�l, �e w Chile, tak
jak w Europie, naga �ciana jest oznak� biedy, i sw�j b��d poj��
dopiero p�niej, kiedy ju� zdarzy�o mu si� bywa� w skrom-
nych domach Chilijczyk�w. Obrazy by�y nachylone, �eby
mo�na je by�o podziwia� od do�u, a wzrok gin�� w p�cieniu
wysokich sufit�w. Wielki kominek, w kt�rym p�on�y grube
polana, i kilka piecyk�w na w�giel nier�wno rozdziela�y ciep�o
- stopy pozostawa�y lodowate, a g�ow� ogarnia�a gor�czka.
W salonie by�o ju� nieco ponad p� tuzina os�b ubranych na
mod�� europejsk� i kilka s�u��cych w wykrochmalonych far-
tuszkach, roznosz�cych tace. Jeremy i John Sommers wyszli
go powita�.
- Przedstawi� pana mojej siostrze Ros� - powiedzia� Jere-
my, prowadz�c go w g��b salonu.
I w�wczas Jacob Todd na prawo od kominka ujrza� siedz�-
c� kobiet�, kt�ra mia�a zburzy� spok�j jego duszy. Ros�
Sommers ol�ni�a go w jednej chwili, nie tyle swoj� urod�, co
pewno�ci� siebie i pogod�. Nie mia�a nic z wulgarnej wylew-
no�ci kapitana ani z m�cz�cej powagi jego brata Jeremy'ego.
By�a kobiet�, kt�rej wyraz twarzy zdawa� si� zapowiada�, �e
lada moment wybuchnie kokieteryjnym �miechem. Kiedy to
robi�a, wok� jej oczu pojawia�a si� siateczka cieniutkich
zmarszczek i z jakiego� powodu w�a�nie to wyda�o mu si�
najbardziej poci�gaj�ce. Nie potrafi� okre�li� jej wieku, mog�a
mie� od dwudziestu do trzydziestu lat, ale domy�la� si�, �e za
dziesi�� lat b�dzie wygl�da� tak samo, gdy� mia�a dobre ko�ci
i kr�lewsk� postaw�. Ubrana by�a w sukni� z tafty barwy
brzoskwini i nie nosi�a �adnych ozd�b z wyj�tkiem prostych
koralowych kolczyk�w. Najbardziej elementarna grzeczno��
nakazywa�a ograniczy� si� do zamarkowania tylko gestu ca�o-
wania w r�k�, bez dotykania jej ustami, jednak�e zmieszany
Todd utraci� zdolno�� pojmowania i, sam nie wiedz�c jak,
z�o�y� na jej d�oni poca�unek. Powitanie to okaza�o si� tak
niefortunne, �e przez trwaj�c� wieczno�� chwil� oboje znale-
�li si� w pe�nym niepewno�ci zawieszeniu: on - ujmuj�c jej
d�o�, jakby chwyta� za szpad�, ona - wpatruj�c si� w �lad po
�linie i nie maj�c odwagi go zetrze�, �eby nie obrazi� go�cia.
Trwa�o to a� do chwili, gdy pojawi�a si� jaka� dziewczynka
ubrana jak ksi�niczka. W�wczas Todd otrz�sn�� si� ze
swego zmieszania i prostuj�c si�, zdo�a� pochwyci� co� w ro-
dzaju kpi�cego u�mieszku, jaki wymienili mi�dzy sob� bracia
Sommersowie. Pragn�c zatrze� wywarte wra�enie, zwr�ci� si�
do dziewczynki z przesadn� atencj�, got�w j� oczarowa�.
- To Eliza, nasza protegowana - powiedzia� Jeremy
Sommers.
Jacob Todd pope�ni� drug� gaf�.
- Jak to: protegowana? - zapyta�.
- To znaczy, �e nie nale�� do tej rodziny - wyja�ni�a Eliza
cierpliwie tonem kogo�, kto przemawia do g�upka.
- Nie?
- Jak nie b�d� grzeczna, to mnie ode�l� do zakonnic-
-papistek.
- Co ty m�wisz, Elizo! Niech pan nie zwraca na ni� uwagi,
panie Todd. Dzieciom przychodz� do g�owy dziwne rzeczy.
Oczywi�cie, �e Eliza nale�y do naszej rodziny - przerwa�a jej
Miss Ros�, wstaj�c.
Eliza sp�dzi�a ten dzie� z Mam� Frezj�, przygotowuj�c
kolacj�. Kuchnia urz�dzona by�a na patio, ale Miss Ros�
kaza�a po��czy� j� z domem specjalnym daszkiem, aby nie
musie� pali� si� ze wstydu, gdyby na st� podano danie
zimne albo zachlapane odchodami go��bia. Owo pomiesz-
czenie, poczernia�e od t�uszczu i okopcone sadz� z paleniska,
by�o niekwestionowanym kr�lestwem Mamy Frezji. Koty,
psy, g�si i kury spacerowa�y swobodnie po pod�odze z pros-
tych, niewoskowanych cegie�; tutaj przez ca�� zim� prze�uwa-
�a swoj� straw� karmicielka Elizy, wielce ju� wiekowa koza,
kt�rej nikt nie o�mieli�by si� zabi�, gdy� by�oby to tak, jakby
pozbawia� �ycia w�asn� matk�. Dziewczynka lubi�a zapach
surowego chlebowego ciasta w formach, kiedy po�r�d wes-
tchnie� dro�d�e dokonywa�y tajemniczego procesu spulch-
niania masy; aromat cukru sma�onego na karmel do zdobie-
nia tort�w; czekolady w blokach rozpuszczaj�cej si� w mleku.
We �rody, kiedy odbywa�y si� wieczorki, pokoj�wki - dwie
dorastaj�ce Indianki, kt�re mieszka�y w domu i pracowa�y za
wy�ywienie - czy�ci�y srebra, prasowa�y obrusy i polerowa�y
kryszta�y. W po�udnie wysy�a�y stangreta do cukierni po
s�odycze przygotowane zgodnie z przepisami zazdro�nie
strze�onymi od czas�w kolonialnych. Mama Frezja korzysta�a
Z okazji, �eby do uprz�y konia przytroczy� sk�rzany buk�ak
ze �wie�ym mlekiem, kt�re w rytm ko�skiego truchtania
ubija�o si� na mas�o.
O trzeciej po po�udniu Miss Ros� wzywa�a Eliz� do swego
pokoju, gdzie stangret i lokaj ustawiali wann� z br�zu z n�-
kami w kszta�cie lwich �ap, kt�r� pokoj�wki wy�ciela�y prze-
�cierad�em i nape�nia�y gor�c� wod� naperfumowan� li��mi
mi�ty i rozmarynu. Ros� i Eliza chlapa�y si� w wannie jak
dzieci a� do chwili, gdy woda ostyg�a i s�u��ce wraca�y, nios�c
w ramionach ubranie, aby pom�c im w�o�y� po�czochy
i trzewiki, majtki do kolan, batystow� koszul�, nast�pnie pas
wype�niony na biodrach dla podkre�lenia smuk�o�ci talii, na
to trzy wykrochmalone halki i na koniec sukni�, kt�ra za-
krywa�a je ca�kowicie, zostawiaj�c na wierzchu jedynie g�ow�
i d�onie. Opr�cz tego Miss Ros� nosi�a tak�e gorset
usztywniony za pomoc� fiszbin�w, tak obcis�y, �e nie mog�a
g��biej odetchn�� ani podnie�� ramion w g�r�; tak samo nie
by�a w stanie ubra� si� samodzielnie ani schyli�, gdy�
fiszbiny p�ka�y i wbija�y si� jej w cia�o jak druty. By�a to
jedyna k�piel w tygodniu, rytua� por�wnywalny tylko z sobot-
nim myciem g�owy, kt�re pod byle pretekstem mog�o zosta�
odwo�ane, gdy� uwa�ano je za szkodliwe dla zdrowia.
W ci�gu tygodnia Miss Ros� ostro�nie u�ywa�a myd�a,
wola�a przeciera� si� g�bk� nas�czon� mlekiem i od�wie�a�
wod� toaletow� o zapachu wanilii, co jak s�ysza�a, by�o
w modzie we Francji od czas�w madame de Pompadour;
Eliza z zamkni�tymi oczami umia�a rozpozna� j� po�r�d
t�umu, gdy� nios�a ze sob� niepowtarzalny zapach deseru.
Sko�czywszy trzydzie�ci lat, Miss Ros� zachowa�a ow�
przezroczyst� i delikatn� cer�, jak� mog� si� pochwali�
niekt�re m�ode Angielki, zanim �wiat�a wielkiego �wiata i ich
w�asna wynios�o�� nie zmieni� jej w pergamin. O sw�j
wygl�d dba�a, u�ywaj�c wody r�anej i cytryny dla rozja�-
nienia cery, miodu z kwiat�w oczaru dla jej wyg�adzenia,
rumianku dla roz�wietlenia odcienia w�os�w i ca�ej kolekcji
egzotycznych balsam�w i tonik�w przywo�onych przez jej
brata Johna z Dalekiego Wschodu, gdzie jak twierdzi�,
mieszka�y najpi�kniejsze kobiety �wiata. Inspiruj�c si�
magazynami przysy�anymi z Londynu, wymy�la�a sobie
suknie i sama je szy�a w swoim pokoiku do szycia; przy
odrobinie intuicji i pomys�owo�ci ci�gle przerabia�a sw�
garderob�, ca�ymi latami u�ywaj�c tych samych wst��ek,
kwiat�w i pi�r, kt�re mimo to nie wygl�da�y na znoszone.
Wychodz�c nie zak�ada�a czarnej chusty jak Chilijki, gdy�
zwyczaj ten uwa�a�a za zboczenie; wola�a swoje kr�tkie
pelerynki i kolekcj� kapeluszy, mimo �e na ulicy ogl�dano si�
za ni� jak za kurtyzan�.
Zachwycona widokiem nowej twarzy na swym cotygodniowym zebraniu Miss Ros� wybaczy�a Jacobowi Toddowi jego impertynencki poca�unek i uj�wszy go pod rami�, za�prowadzi�a go do okr�g�ego sto�u w k�cie salonu. Da�a mu do wyboru r�ne trunki, nalegaj�c, by spr�bowa� jej misteli, dziwnego napoju z cynamonu, w�dki i cukru, kt�rego nie by� w stanie prze�kn�� i kt�ry dyskretnie wyla�, stan�wszy przy jakiej� �ardynierce. Nast�pnie przedstawi�a go przyby�ym go�ciom: panu Appelgrenowi, fabrykantowi mebli, b�d�cemu w towarzystwie c�rki, m�odej bezbarwnej i nie�mia�ej dziew�czyny; madame Colbert, dyrektorce angielskiej pensji dla dziewcz�t; panu Ebelingowi, w�a�cicielowi najlepszego sklepu z m�skimi kapeluszami, i jego �onie, kt�ra uczepi�a si� Todda, prosz�c go o naj�wie�sze wiadomo�ci na temat angiel�skiej rodziny kr�lewskiej, jakby to chodzi�o o jego w�asnych krewnych. Pozna� r�wnie� chirurg�w, pan�w Page'a i Poetta.
- Doktorzy operuj�, u�ywaj�c chloroformu - wyja�ni�a Z podziwem Miss Ros�.
- Tutaj to jeszcze nowo��, ale w Europie medycyna praktycz�na przesz�a prawdziw� rewolucj� - t�umaczy� jeden z chirurg�w.
- O ile wiem, w po�o�nictwie jest ju� w Anglii regularnie stosowany. Czy� nie u�y�a go kr�lowa Wiktoria? - doda� Todd, byle tylko co� powiedzie�, jako �e nie mia� o tym bladego poj�cia.
- Tutejsi katolicy bardzo s� temu przeciwni. Biblijnym przekle�stwem kobiety jest rodzi� w b�lach, panie Todd.
- Czy nie wydaje si� to panom niesprawiedliwe? Przekle�stwem m�czyzny jest pracowa� w pocie czo�a, jednak w tym salonie, nie szukaj�c dalej, panowie zarabiaj� na �ycie, wycis�kaj�c si�dme poty z innych - odpar�a Miss Ros�, oblewaj�c si� gwa�townym rumie�cem.
Chirurdzy u�miechn�li si� zmieszani, ale Todd obserwowa� j� urzeczony. Got�w by� sp�dzi� u jej boku ca�� noc, mimo �e
36
o ile sobie przypomina�, w Londynie z wieczorku nale�a�o wyj�� po p�godzinie. Zauwa�y�, �e uczestnicy tego spotkania zachowuj� si�, jakby zamierzali zosta� d�u�ej, i pomy�la�, �e kr�g znajomych musi tu by� bardzo ograniczony i mo�e to spotkanie u Sommers�w jest jedynym w ci�gu ca�ego tygo�dnia. W�a�nie si� nad tym zastanawia�, kiedy Miss Ros� zapowiedzia�a cz�� muzyczn�. S�u��ce wnios�y wi�cej �wiecz�nik�w, przez co w salonie zrobi�o si� jasno jak w bia�y dzie�, ustawi�y krzes�a dooko�a fortepianu, alt�wki i harfy, kobiety usadowi�y si� w p�kolu, a m�czy�ni stan�li za nimi. Do fortepianu zasiad� jaki� pyzaty m�odzian i spod jego rze�nic-kich d�oni wytrysn�a zachwycaj�ca melodia, podczas gdy c�rka fabrykanta mebli �piewa�a star� szkock� ballad� g�osem tak znakomitym, �e Todd zapomnia� na chwil� o jej wy�gl�dzie wystraszonej myszy. Dyrektorka pensji dla dziewcz�t wyrecytowa�a jaki�, niepotrzebnie d�ugi, poemat heroiczny; Ros�, w duecie z bratem Johnem, wy�piewa�a kilka frywol-nych piosenek, nic sobie nie robi�c z wyra�nej dezaprobaty Jeremy'ego Sommersa, a potem wymog�a na Jacobie Toddzie, aby zaprezentowa� im co� ze swego repertuaru, co da�o nowo przyby�