6502
Szczegóły |
Tytuł |
6502 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6502 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6502 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6502 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Dalej ni� �wiat�o
Phyllis Atwater
Spostrze�enia i spekulacje Phyllis
Atwater co do natury prze�y� w
stanie bliskim �mierci wyprzedzi�y
o ca�e lata wyniki profesjonalnych
bada� medycznych, kt�re
potwierdzaj� ich s�uszno��.
Ta ksi��ka to �ycie po �yciu lat
dziewi��dziesi�tych.
INNY �WIAT
to seria ksi��ek prowokuj�cych
Czytelnika do INNEGO
spojrzenia na rzeczywisto��,
w kt�rej �yje.
To co wydaje si� oczywiste
dla wielu z nas, po g��bszym
wejrzeniu traci sw�
jednoznaczno��.
Kiedy staramy si� patrze�
omijaj�c nasze schematy my�lowe,
mo�emy nabra� dystansu
do licznych �yciowych problem�w.
By� mo�e stanie si� to tak�e
za przyczyn� ksi��ek z tej serii.
Czego nie powiedziano
o prze�yciach na granicy �mierci
Mojemu m�owi,
Terry'emu Youngowi Atwaterowi,
kt�ry po�wi�ci! sw� karier�
zawodow�,
abym mog�a kontynuowa� moje
badania.
Znosi� wraz ze mn� drwiny i
za�amania,
dzieli� rado�� i zachwyt.
Mam w jego osobie najsurowszego
krytyka,
niezawodnego s�dziego,
powiernika
i najwspanialszego przyjaciela.
M�j ma� to uosobienie mi�o�ci,
stanowi dla mnie �ywy dow�d,
�e naprawd� mo�na spotka� anio�y
w ludzkiej sk�rze.
Dzi�kuj� Ci,
to z pewno�ci� za ma�o,
ale i tak to powiem.
Przedmowa
Moje badania s� cz�ci� mego
�ycia. Sama do�wiadczy�am tego,
o czym pisz�.
Ten fakt - �e mam za sob�
prze�ycia na granicy
�mierci - od samego pocz�tku
przysparza� mi rozterek.
Jak bowiem zdoby� si� na
dystans, obiektywizm, je�li
jest si� zarazem badaczem i
doznaj�cym?
Aby to osi�gn��, narzuci�am sobie
surowe rygory.
Nie mog�am dopu�ci�, aby na moj�
prac� rzutowa�y
moje w�asne liczne do�wiadczenia,
nauki, jakie odebra�am po Drugiej
Stronie, czy wyniki cudzych bada�.
Sprawdza�am wszystko wiele razy,
przeprowadza�am
wywiady, wyznacza�am sobie czas
na analiz� i zastanowienie.
Odbywa�am kolejne rozmowy,
spacery po lesie,
aby wszystko przemy�le�; znowu
podr�e i wywiady,
rozmowy telefoniczne. Oddawa�am
si� medytacji i mod-
litwie, analizowa�am. Stara�am si�
dotrze� nie tylko do
os�b uratowanych od �mierci, ale
r�wnie� do ich ma��onk�w, dzieci,
krewnych, przyjaci�, s�siad�w,
koleg�w z pracy, nawet lekarzy i
piel�gniarek.
Pracowa�am wytrwale, odk�d
postanowi�am po�wi�ci� si�
studiowaniu dozna� w stanach
bliskich �mierci
w listopadzie 1978 roku, tydzie�
przed �wi�tem Dzi�kczynienia.
Zwi�kszy�am tempo w listopadzie
1983 roku,
kiedy Kenneth Ring,
mi�dzynarodowej s�awy badacz
prze�y� na granicy �mierci,
nam�wi� mnie do napisania
ksi��ki na podstawie dokonanych
przeze mnie obserwacji. Przesz�am
wtedy na system pracy non-stop,
przez
siedem dni w tygodniu, dzie� i
noc. Rzadko robi�am
przerwy, z wyj�tkiem czasu, kiedy
unieruchomi�a mnie
operacja �ebra. M�j m�� Terry
nazwa� mnie "mniszk�
w klasztorze".
Tak bardzo odda�am si� swej
pracy, �e kiedy� nie
rozpozna�am w�asnego m�a, gdy
wszed� do domu.
PEN zawstydzaj�cy incydent mia�
miejsce w czasie, kiedy
pracowa� na dwa pe�ne etaty, aby
odci��y� mnie od
pracy zarobkowej poza domem.
Mi�dzy jedn� prac�
a drug� wpada� na godzin� do
domu na obiad, kt�ry
zawsze dla niego
przygotowywa�am. Tego wieczoru
jednak nie tylko zapomnia�am
ugotowa� mu obiad, ale nie
mia�am poj�cia, co za "obcy"
przygl�da mi si� z tak�
zdziwion� min�. Aby to si� nigdy
nie powt�rzy�o, trzyma�am odt�d
na biurku fotografi� mego m�a.
Ta moja determinacja, aby si�
"oderwa�" i zachowa�
pe�ny obiektywizm, przejawia si�
nawet w doborze s��w,
jakich u�y�am, aby opisa� siedem
g��wnych nast�pstw.
Moja ksi��ka Corning Bach To
Life: The After-Effects
yfthe Near-Death Experience,
spotka�a si� z ostr� kryty-
k� za to, �e podobno
przedstawi�am doznaj�cych jak
"band� pomyle�c�w". Nie mia�am
zamiaru nikogo urazi� i
przepraszam, je�li taki by� efekt
u�ytego przeze
mnie s�ownictwa. Poniewa� jednak
zawsze stawia�am
sobie za cel jasno��, spojrzenie na
zjawisko z wielu
r�nych punkt�w widzenia, dalej
podpisuj� si� pod
moj� pierwotn� ocen�. Romantyzm
rezerwuj� dla powie�ci, o ile
kiedykolwiek zabior� si� za ich
pisanie.
Sk�d wzi�a si� u mnie ta obsesja,
to uparte dociekanie, sondowanie,
podwa�anie i kwestionowanie?
Z�o�y�y si� na to trzy rzeczy.
Po pierwsze, w wieku pi�ciu lat
zacz�am rozk�ada�
swoje otoczenie na czynniki
pierwsze, dzieli�am, studiowa�am,
obserwowa�am i testowa�am
wszystko, co postrzega�am wok�
siebie. W tak wczesnym wieku
sta�am
si� nieufna wobec autorytet�w,
nawet w stosunku do
rodzic�w. Szuka�am prawdy
samodzielnie. �e sprawia�am
trudno�ci wychowawcze, to za
ma�o powiedziane.
Kiedy chodzi�am do trzeciej klasy,
w moim �yciu
pojawi� si� Kenneth L. Johnston,
m�j przybrany ojciec.
Z pocz�tku bardzo si� go ba�am i
stawa�am okoniem.
By� mo�e z zemsty lub po prostu z
ch�ci �wiczenia si�
w sztuce przes�uchiwania, jako �e
dopiero co wst�pi�
do policji, poddawa� mnie, niczego
nie podejrzewaj�c�
dziewczynk�, swoistym
eksperymentom.
Kiedy robili�my zakupy w
supermarkecie, ojciec wy-
rywa� mnie ze stanu ciel�cego
zachwytu nad b�yskotkami, kt�re
zazwyczaj fascynuj� dzieci,
obraca�, rzuca�
gro�ne spojrzenie i bra� w
krzy�owy ogie� pyta�: "Jak
wygl�da�a kobieta, kt�ra obok nas
przesz�a? Jakiego
koloru mia�a w�osy? D�ugie czy
kr�tkie? Z przedzia�kiem czy bez?
Mia�a okulary? W co by�a ubrana?
Opisz w szczeg�ach jej str�j.
Mia�a torebk�, zegarek? Jakie
nosi�a buty. i po�czochy?
Zauwa�y�a� u niej jakie� znaki
szczeg�lne lub blizny?" Albo na
skrzy�owaniu Main
i Shoshone Street w moim
rodzinnym mie�cie Twin
Falls, w stanie Idaho, ojciec
szarpa� mnie za rami�
i zn�w zaczyna� swoje: "Opisz tego
cz�owieka... " To odpytywanie
powtarza�o si� przez trzy lata. By�
mo�e
ambicj� ojca by�o zrobi� ze mnie
idealnego �wiadka.
Dzisiaj wdzi�czna jestem mu za to
szkolenie, kt�re chc�c
nie chc�c musia�am przej��.
Przyda�o mi si� bardzo
w p�niejszym �yciu.
Po drugie, kiedy dochodzi�am do
siebie po moich
trzech wypadkach, wszystko co
wcze�niej zna�am, straci�o dla
mnie warto�� i sens. Musia�am na
nowo okre�li� swoje miejsce w
porz�dku rzeczy, zrozumie� to, co
mi si� przytrafi�o i co dalej si� ze
mn� dzia�o. W tej
sytuacji badania nie by�y dla mnie
intelektualn� przygod�, ale kwesti�
przetrwania! Nie my�la�am w og�le
o stronie technicznej i finansowej
przedsi�wzi�cia, o tym, ile czasu
mi to zajmnie albo czy si� do tego
nadaj�. Po prostu zabra�am si� za
to, a spos�b sam mi si�
narzuci� "po drodze".
Po trzecie, kiedy by�am po Drugiej
Stronie, powiedziano mi: "Jedna
ksi��ka za ka�d� �mier�". Zupe�nie
o tym nakazie zapomnia�am.
Wspomnienie instrukcji
otrzymanych w stanie �mierci
powr�ci�o do mnie dopiero trzy dni
po tym, jak Ken Ring zasugerowa�,
abym
opisa�a swoje badania; by�am
wtedy na pla�y w Maine,
sta�am na jednym z ogromnych
g�az�w narzutowych,
jakie s� charakterystyczne dla
tamtejszej linii brzegowej. Tytu�y
drugiej i trzeciej ksi��ki, Future
Memory i A Manual For Developing
Humans, zosta�y ustalone
jeszcze po Drugiej Stronie.
Pierwsza, Corning Back to
Life, przez jaki� czas pozostawa�a
bez tytu�u. W ko�cu
zatytu�owa�am j� na wz�r rubryki,
jak� prowadzi�am
w pi�mie IANDS, Yital Signs.
Pokazano mi, co ka�da
z nich winna zawiera�, ale nie jak
je napisa�.
Co si� tyczy pisania, po�wi�ci�am
ju� pi�tna�cie lat na
wype�nienie zadania, na kt�re
zgodzi�am si� "w �mierci"
i kt�re wybra�am w �yciu. Dzie�o to
by�o i rado�ci�
i ci�arem. Liczne by�y
rozczarowania i op�nienia. Aby
pom�c m�owi w op�acaniu
rachunk�w, podj�am prac�
telefonicznego doradcy
parapsychicznego. Z pewnym
zak�opotaniem m�wi� o tym,
poniewa� samo okre�lenie
"parapsychiczny doradca" budzi
skojarzenia, kt�rych
chcia�abym unikn��.
Ksi��ka Dalej ni� �wiatli to
pierwsza cz�� planowanej
trylogii. Po jej uko�czeniu
zamierzam rozsta� si�
z pisarstwem i zaj�� malowaniem.
Obsesje, nawet najszczytniejsze,
s� m�cz�ce.
Podzi�kowania
Pragn� przekaza� wyrazy
najg��bszej wdzi�czno�ci na-
st�puj�cym osobom:
Wszystkim, kt�rzy doznali prze�y�
na granicy �mierci
i zgodzi�y si� o nich opowiedzie�.
Rozproszeni po Stanach
Zjednoczonych, Kanadzie, Rosji,
Egipcie, Haiti,
mieli odwag� podzieli� si� ze mn�
doznanymi rado�ciami i
cierpieniami, ods�oni� intymne
szczeg�y osobistego
�ycia - bez wzgl�du na
konsekwencje.
Davidowi McKnightowi, kt�ry bez
mojej wiedzy zorganizowa� moje
pierwsze publiczne wyst�pienie.
W�r�d
s�uchaczy znalaz�y si� osoby z
takimi samymi do�wiadczeniami
jak ja, przeprowadzi�am z nimi
rozmowy
i w ten spos�b rozpocz�am
badania, kt�re mia�y mi
zaj�� pi�tna�cie lat.
Wabun Windowi i Sun Bearowi,
kt�rzy pierwsi opublikowali moje
artyku�y na temat prze�y� na
granicy �mierci. Tak wiele by�o
pr�b o ich wznowienie, �e
postanowi�am wyda� je w�asnym
nak�adem w formie
ksi��kowej. Zatytu�owa�am j� / died
three times in 1977.
Arthurowi E. Yensenowi, kt�ry
pokaza� mi, czym
mo�e by� niebo, i sta� si� drogim
przyjacielem i ukochanym
cz�onkiem naszej rodziny. Bez jego
finansowej
pomocy / died three times in 1977
nigdy nie posz�aby do
druku. To w�a�nie na t� ksi��k�
natrafi� w ksi�garni
w Connecticut Kenneth Ring. I
dzi�ki niej nawi�za� ze
mn� kontakt.
Kennethowi Ringowi, kt�ry
zaproponowa� mi pisanie
felieton�w o osobach, kt�re
dozna�y prze�y� u progu
�mierci, dla "Yital Signs", a
nast�pnie zach�ci� do napisania
ksi��ki na podstawie
przeprowadzonych przeze
mnie bada�. By� dla mnie
nieocenionym przewodnikiem po
naukowym labiryncie danych
statystycznych,
on r�wnie� podkre�la� potrzeb�
ufania intuicji i w�asnym
spostrze�eniom.
Merelyn McKnight i Charlesowi
Wise'owi, redaktorom moich
ksi��ek na r�nych etapach ich
produkcji,
oraz Liz St. Clair, kt�ra wzi�a na
siebie �mudny obowi�zek
przepisywania na maszynie i
wprowadzania ostatnich
poprawek.
Tamowi Mossmanowi, kt�ry
znalaz� mi wydawc� dla
Corning Bach to Life, oraz Sallie
Gouverneur, kt�ra
s�usznie odsy�aj�c moje pierwsze
pr�by literackie do
kosza na �mieci, zmobilizowa�a
mnie do lepszej pracy.
Stephany Evans, kt�ra znalaz�a
wydawc� dla niniejszej ksi��ki, i
mojemu nowemu redaktorowi
Kevonowi
McDonough, kt�ry jest jak
"o�ywczy powiew".
Machaelle Smali Wright i
Clarence'owi Wrightowi,
kt�rym zawdzi�czam m�j
nowoczesny sprz�t komputerowy.
Nancy Evans Bush, szlachetnemu i
cierpliwemu anio�owi, kt�ra wraz
ze mn� zazna�a osobistych atak�w
niezas�u�onej krytyki. Jej odwaga
doprowadzi�a do
ujawnienia mrocznej strony
zjawiska.
Oraz Mariann� Paulus, Dian� K.
Pik� i Arleen Lorance; Elizabeth
Mancinata, Terry'emu Mancinata i
Thomasowi Mor� Huberowi;
Williamowi G. Reimerowi, tr�jce
moich dzieci, Kelly, Natalie i
Pauline, i na
koniec memu przybranemu ojcu,
Kennethowi L. Johnstonowi, kt�ry
nauczy� mnie cennej sztuki
obserwacji.
O warto�ci wpojonej mi przez
niego nauki przekona�am
si� dopiero, kiedy powr�ci�am z
krainy �mierci, otworzy�am oczy i
wzi�am pierwszy, pachn�cy
nowo�ci� oddech.
Wst�p
Wydan� w 1988 roku ksi��k�
Corning Back to L The
After-Effects of the Near-Death
Experience, Ph;
Atwater da�a si� pozna� jako jeden
z czo�owych badaczy zjawiska
prze�y� na granicy �mierci. W
ksi��ce opisuje swoje duchowe
przebudzenie, b�d�ce wynik
doznanych przez ni� prze�y�.
Elokwencj� odznaczaj�
zw�aszcza jej opisy zmian w
psychice, kt�re prowa
do przebudzenia. Przebudzenie
duchowe u niej s�
przejawia si� w �yciu skromnym,
elegancji raczej
w przepychu, w pilnej nauce,
�agodnym przemawia
cichym my�leniu, szczerym
post�powaniu, s�uchu
z otwartym sercem tego, co maj�
do powiedzenia gw
dy i ptaki, dzieci i m�drcy, oraz
piel�gnowaniu ducha
�wiadomo�ci.
Przebudzenie duchowe stanowi
istot� jej pracy, j
badacza i autora. Jej zdaniem
doznania na gra �mierci to nie
"anomalia" czy "wybryki natury",
zwyczajne wydarzenie, kt�re
przynosi zrozumi i nadaje sens
naszemu �yciu.
Spostrze�enia i spekulacje Phyllis
Atwater co do
tury prze�y� w stanie bliskim
�mierci wyprzedzi�y o
lata wyniki profesjonalnych
medycznych bada�, kt�re
potwierdzaj� ich s�uszno��. Na
przyk�ad, jako ja
z pierwszych wysun�a tez�, �e
do�wiadczenia te w
waj� na fizjologi� m�zgu,
powoduj�c zmiany w
strukturze. Podobnie, jako jedna z
pierwszych og�osi�a,
�e wywo�uj� one istotne zmiany w
otaczaj�cych cia�o
polach magnetycznych.
Twierdzenie to przyj�to bardzo
sceptycznie, ale p�niejsze
badania pokaza�y, �e mia�a
racj�.
Phyllis Atwater to znakomity
fachowiec. Jej ksi��ka
dobitnie �wiadczy o jej uczciwo�ci
i zaanga�owaniu.
Stanowi wyczerpuj�cy przegl�d
stanu bada� nad prze-
�yciami na granicy �mierci, w
kt�rym autorka umiej�tnie ��czy w
jedn� ca�o�� nauk�, religi�,
metafizyk� oraz
w�asne odkrycia, dokonuj�c
syntezy tej badawczej dzie-
dziny. Omawia nast�pstwa dozna�
od strony praktycznej i wskazuje
na cz�ste wyst�powanie kryzysu i
stanu
duchowego zagro�enia. Udziela
rad, jak pomaga� osobom
przywr�conym do �ycia, z pozycji
kogo�, kto sam
przez to przeszed�. Porusza te�
negatywne aspekty doznania, ma�o
znany, lecz fascynuj�cy obszar
zjawiska,
kt�ry z pewno�ci� wzbudzi wiele
kontrowersji.
Czuj� si� zaszczycony zadaniem,
jakie mi przypad�o,
napisania wprowadzenia do tej
ksi��ki. Prace Phyllis
Atwater wywar�y wielki wp�yw na
moj� w�asn� dzia�alno�� naukow� i
dostarczy�y mi wielu inspiracji.
Dalej ni� �wiatli to lektura
obowi�zkowa dla tych, kt�rzy
chc� dowiedzie� si� czego� wi�cej
o sobie oraz o tym,
co si� z nami dzieje, kiedy
umieramy. Zawarta w niej
wiedza wnosi wiele w nasze
rozumienie natury rzeczywisto�ci i
sensu samego �ycia.
Melvin Morse, doktor medycyny
autor Bli�ej �wiata i Przemienieni
przez �wiatli
INNA DEFINICJA �MIERCI
W j�zyku aramejskim
s�owo oznaczaj�ce �mier�
mo�na przet�umaczy� jako
nie tutaj,
obecny gdzie indziej.
Ta staro�ytna koncepcja �mierci
najlepiej oddaje istot� prze�y�
na granicy �mierci
i tego, co spotyka doznaj�cych.
Ci ludzie byli obecni - gdzie indziej.
Cho� przytrafi�o mi si� to blisko
trzydzie�ci
cztery lata temu, nie ma chyba
dnia, abym
nie zda�a sobie sprawy, �e
dokonuj� wybor�w
kieruj�c si� tym tak odleg�ym w
czasie do�wiadczeniem u progu
�mierci.
Geraldine F. Berkheimer
Aspekty prze�y�
na granicy �mierci
Prze�ycia
na granicy �mierci
�mier� jest tw� sta�� towarzyszk�.
Cacy czas
czyha gdzie� na ciebie
przyczajona. I tak
b�dzie a� do dnia, w kt�rym ci�
dopadnie.
Carlos Castaneda
�mier� zaskoczy�a mnie, gdy po
mnie przysz�a.
Dwukrotnie w styczniu 1977 roku i
raz w dwa miesi�ce p�niej
poprzez �mier� przesz�am na
Drug� Stron�
i powr�ci�am, by o tym
opowiedzie�. Od tamtego czasu
nie jestem ju� t� sam� osob�. Nie
mog�abym. Kiedy bowiem stajesz
oko w oko ze �mierci�, kiedy
poznajesz
jej tajemnice, zaczynasz ca�kiem
inaczej podchodzi� do
�ycia.
Pierwsza moja �mier� by�a
nast�pstwem poronienia
i zwi�zanego z nim silnego
krwotoku; drug� - dwa dni
p�niej - spowodowa� sporych
rozmiar�w zakrzep
w �yle prawego uda, kt�ry
doprowadzi� do najgro�niej-
szego przypadku zapalenia �y�y, z
jakim lekarze specjali�ci w og�le
si� zetkn�li. Nast�pnie, 29 marca,
prze�y�am
kompletne za�amanie fizyczne,
psychiczne i emocjonalne.
Podczas ka�dego z mych spotka�
ze �mierci� dozna�am prze�y�
towarzysz�cych umieraniu, za
ka�dym
razem innych, cho� jedne zdawa�y
si� wynika� z drugich, tak jakby
do�wiadczenie tworzy�o jedn�
rozwijaj�c� si� ca�o��. Zbadana
zosta�am dopiero, gdy by�o ju�
po wszystkim, najpierw przez
mojego lekarza domo-
wego, a nast�pnie przez
specjalist�, kt�ry postawi� diag-
noz� na podstawie stanu, w jakim
si� w�wczas znajdowa�am.
Specjalista orzek�, �e najgorsze
min�o i �e
mog� wraca� do zdrowia
pozostaj�c w domu. P�niej
dopiero okaza�o si�, jak b��dna
by�a to decyzja, poniewa� stan m�j
trzykrotnie jeszcze si� pogarsza�,
mi�dzy
innymi w wyniku niewydolno�ci
gruczo�u nadnerczowe-
go. Kiedy w ko�cu zbada� mnie
zwolennik medycyny
naturalnej, doktor William G.
Reimer, kt�ry dos�ownie
uratowa� mi �ycie, ci�nienie krwi
wynosi�o u mnie
60 / 60. A kiedy najgro�niejsze
objawy chorobowe zosta�y w
ko�cu opanowane, musia�am na
nowo uczy� si�
najpierw pe�za�, potem sta�,
chodzi�, wchodzi� po scho-
dach, biega�, odr�nia� stron�
praw� od lewej; musia�am te�
odbudowa� sw� wiar� i �wiczy�
wzrok i s�uch,
by stopniowo wyeliminowa�
r�nego rodzaju zak��cenia
i zniekszta�cenia. Przypomina�o to
gruntowne przemeblowanie
starego domu - mego cia�a i mnie
samej.
Poniewa� w trakcie choroby nie
by�am hospitalizowana, nie
dysponuj� klinicznym dowodem
na to, i�
istotnie umar�am. A jednak by�am
martwa; tak uwa�a�
badaj�cy mnie specjalista, tak
uwa�am ja.
Rok p�niej spotka�am Elizabeth
Kiibler-Ross, kt�ra
opowiedzia�a mi o zjawisku
prze�y� na granicy �mierci
i u�wiadomi�a, �e sta�y si� one
r�wnie� i moim udzia�em.
Nasza rozmowa na lotnisku O'Hare
w Chicago okaza�a
si� dla mnie punktem zwrotnym.
Nigdy wcze�niej nie
s�ysza�am o doktorze Raymondzie
Moody'm, tw�rcy
poj�cia "prze�y� na granicy
�mierci", ani o jego bestsellerze
�ycie po �yciu (Life After Life).
Wiedzia�am tylko
tyle, �e stanowi�am ciekawy
przypadek medyczny trzykrotnego
cudownego powrotu do �ycia.
Rozmowa z Elizabeth bardzo mi
pomog�a, ale nie
wystarczy�a. Chcia�am wiedzie�
wi�cej. Musia�am wiedzie� wi�cej.
Moja reakcja na t� wewn�trzn�
potrzeb�
by�a typowa dla ca�ego mego
�ycia, w kt�rym zawsze
kierowa�am si� zasad�: szukaj
dalej, sprawdzaj, badaj,
docieraj do �r�de�. I tak te�
robi�am, pukaj�c do wszystkich
niemal mo�liwych drzwi. Prawie za
ka�dym razem, gdy mia�am gdzie�
wyst�pienie na temat tego, co
przesz�am, w�r�d s�uchaczy
znajdowa�am inne osoby
o podobnych do�wiadczeniach.
Cz�sto wr�cz "wpada-
�am" na takich ludzi, najpierw
podczas swych zwyk�ych,
codziennych zaj��, potem podczas
licznych podr�y, kt�rych
wymaga�a podj�ta przeze mnie
praca.
Spotyka�am ich we wszystkich
mo�liwych miejscach: na
parkingu ci�ar�wek ko�o Macon w
Georgii; na ulicach
Minneapolis; na skrzy�owaniu w
Waszyngtonie; w hallu
hotelu w Miami na Florydzie.
Ludzie ci musieli chyba
intuicyjnie wyczuwa� moje
nadej�cie, gdy� ledwo zd��y�am
pozna� kogo� z nich, a ju�
pogr��ali�my si� w rozmowie
opisuj�cej jego prze�ycia na
granicy �mierci. Ja
wyrzuca�am z siebie kolejne
pytania, a oni upajali si�
zainteresowaniem i uwag�, jakich
jeszcze nikt nigdy im
nie po�wi�ci�. To zupe�nie
niepoj�te, ale tak to w�a�nie
wygl�da�o.
Zada�am w sumie wi�cej pyta�, ni�
mog�am przypuszcza�. Dzi�ki temu
nie tylko dowiadywa�am si� wiele
nowego, ale tak�e rozpoznawa�am
odbicie swych w�asnych
do�wiadcze� widzianych oczami
ponad trzech tysi�cy os�b, kt�re
prze�y�y sw� �mier� -
mieszka�c�w
Stan�w Zjednoczonych, a tak�e
obywateli Kanady, Anglii, Francji,
Belgii, Meksyku, Egiptu, Arabii
Saudyjskiej, Rosji, Ukrainy, Gruzji,
Haiti i Kenii.
Nie chcia�abym nikogo
wprowadza� w b��d i wzbudza�
przekonania, i� moje
do�wiadczenie zaowocowa�o
pi�tnastoletnim, trwaj�cym
nieprzerwanie dzie� i noc,
poch�aniaj�cym bez reszty
programem badawczym.
Z pocz�tku usi�owa�am jedynie
zachowa� zdrowe zmys�y. Dopiero
niezwykle szcz�liwe spotkanie z
dwiema
osobami o podobnych przej�ciach,
kt�re mia�o miejsce
po moim wyst�pieniu w
Middletown w Yirginii, na
tydzie� przed �wi�tem
Dzi�kczynienia w roku 1978,
nada�o ostateczn� posta� mym
badaniom, ustali�o pewne przyj�te
przeze mnie zasady: popro�
badan� osob�,
by podzieli�a si� swymi
do�wiadczeniami i s�uchaj jej
uwa�nie; zach�caj do
szczeg�owych relacji wtr�ceniami
typu "i?", "naprawd�?", "co
dalej?"; zwracaj baczn�
uwag� na ruchy oczu i gesty tej
osoby; zauwa�, jak
reaguj� na ni� inni zainteresowani,
rejestruj ich s�owa
oraz "j�zyk cia�a"; o ile to mo�liwe
odwied� badan�
osob� w jej domu, porozmawiaj z
pozosta�ymi cz�onkami rodziny, a
tak�e przyjaci�mi,
wsp�pracownika-
mi, lekarzem. Instynkt nakazywa�
mi przyjrze� si� temu
zjawisku z wielu r�nych punkt�w
widzenia.
Kenneth L. Johnston, m�j ojciec -
policjant (obecnie
na emeryturze) kszta�ci� i
doskonali� m� sztuk� obserwacji
od czasu, gdy zda�am do trzeciej
klasy szko�y
podstawowej. Kiedy wi�c zabieram
si� do zbadania
jakiejkolwiek kwestii, zachowuj�
si� jak "gliniarz na
s�u�bie"; cech� t� wzmocni�y we
mnie lata pracy zawodowej
wymagaj�cej umiej�tno�ci
analizowania oraz profesja pisarza
- reportera.
Tata cz�sto powtarza�: "Nigdy nie
wierz nikomu na
pi�kne oczy. Sprawdzaj wszystko
dwa razy, w t� i z powrotem, szukaj
�wiadk�w, zn�w sprawd�, zbadaj
ka�dy
trop - i b�d� czujna. Potem
por�wnaj swe obserwacje
z tym, co m�wi ci tw�j nos. Intuicja
to wa�ne narz�-
dzie, naucz si� nim pos�ugiwa�. "
Wiele si� nauczy�am
od mojego ojca. Prawd�
powiedziawszy, nie mia�am
innego wyj�cia.
Pisz� o tym wszystkim, poniewa�
ludzie cz�sto pytaj�
mnie, w jaki spos�b prowadz� swe
badania. Nigdy nie
wystarcza�o mi wys�uchiwanie
historii poszczeg�lnych
os�b, tak jak nigdy nie zadowala�o
mnie to, czego samej
uda�o mi si� dowiedzie�. Prze�ycia
na granicy �mierci s�
niezwykle z�o�one, r�norodne i
bogate; mog� powiedzie� znacznie
wi�cej ni� s�dzimy: o nas, o
naszym �yciu
i �mierci. By zrozumie�, co mam
na my�li, wystarczy
przeczyta� kolejne strony
niniejszej ksi��ki. Poniewa�
moje dotychczasowe obserwacje
okaza�y si� s�uszne i zosta�y
potwierdzone r�wnie� przez
badaczy o podej�ciu
bardziej naukowym, takich jak
doktor Mehdn Morse,
czuj� si� upowa�niona do
przedstawienia moich pozos-
ta�ych odkry�. Obecny stan
studi�w na temat prze�y�
towarzysz�cych umieraniu jest
wci�� bardzo daleki od
wyczerpania tematu, w�a�ciwie
zaczyna dopiero odkrywa�
niewiarygodn� z�o�ono�� i g��bi�
tego zagadnienia.
Konieczno�ci� staj� si� dzi�
mi�dzynarodowe badania
i obserwacje, nadawanie im
odpowiedniego kierunku
i tworzenie funduszy na ten cel.
Swe pierwsze obserwacje
dotycz�ce prze�y� na granicy
�mierci przedstawi�am w ksi��ce
Corning Back to
Life: The After-Effects of the
Near-Death Experience
[1988]. Ksi��ka ta powsta�a na
podstawie artyku��w,
jakie pisa�am pocz�wszy od roku
1981 dla magazynu
Vital Signs (pismo wydawane
przez International Asso-
ciation for Near-Death Studies
[IANDS]), za namow�
Kennetha Ringa, znanego badacza
zjawisk u progu
�mierci, kt�ry uzna� moje odkrycia
dotycz�ce ich nast�pstw za
intryguj�ce.
Opar�am sw� ksi��k� na oko�o
dwustu dog��bnych
wywiadach z osobami, kt�re
do�wiadczy�y dozna� w
stanie bliskim �mierci, oraz na
wynikach ankiety, jak�
sporz�dzi�am i wys�a�am
oddzielnie do dw�ch grup
ludzi: z jednymi rozmawia�am ju�
wcze�niej albo / i
odwiedzi�am ich domy; adresy
drugich wyszuka�am
w archiwach IANDS. Dzi�ki temu
mog�am por�wna�
wyniki ankiet wype�nionych przez
osoby mi znane, jak
i przez tych, kt�rych nigdy
wcze�niej nie spotka�am.
Z bada� tych wy�oni� si� pewien
schemat dotycz�cy
trwa�ych nast�pstw, dzisiaj
powszechnie ju� uznawany.
(Kr�tkie podsumowanie siedmiu
g��wnych punkt�w tego schematu
przedstawione jest w rozdziale
�smym,
Nast�pstwa psychologiczne". )
Prze�ycia na granicy �mierci
Niniejsze rozwa�ania przenosz�
wszystko to, co do
tej pory zaobserwowa�am i
wielokrotnie sprawdzi�am,
na kolejny, wy�szy poziom
poznania. W tym celu
przygotowa�am wiarygodne
kompendium wiadomo�ci na
temat prze�y� na granicy �mierci,
ich skutk�w i implikacji,
po�wi�caj�c uwag� zar�wno tym
pozytywnym,
jak i negatywnym. Moje odkrycia
opieraj� si� na bezpo�rednich
badaniach (wywiady, obserwacje,
analizy)
oraz wys�anej poczt� ankiecie
okre�laj�cej stopie�
"naelektryzowania" wykazywanego
przez osoby, kt�re do�wiadczy�y
stanu granicz�cego ze �mierci�.
Zawarte w ksi��ce wnioski
odpowiadaj� temu, co podczas
swych
bada� nad tym zjawiskiem
uzna�am za charakterystycz-
ne i typowe. Wszelkie dane
procentowe pochodz� z moich
w�asnych analiz
przeprowadzonych przeze mnie
obserwacji.
Liczb� wywiad�w stanowi�cych
trzon mych bada�
okre�li�abym na siedemset
(obejmuj�cych dwie�cie
pierwszych rozm�w), gdy� tyle
w�a�nie, spo�r�d ponad
trzech tysi�cy sesji, jakie odby�am
w ci�gu ostatnich
pi�tnastu lat, uzna� nale�y za
najbardziej dog��bne
i szczeg�owe. Spo�r�d tych
siedmiuset, sto pi�� os�b
stwierdzi�o, �e ich towarzysz�ce
�mierci doznania by�y
nieprzyjemne lub wr�cz
"piekielne". Z tego wynika, �e
jedna na siedem badanych przeze
mnie os�b opowiada�a
raczej o piekle ni� o niebie. I nie
jest to jedyna kwestia,
w kt�rej moje obserwacje r�ni�
si� od dotychczasowych pogl�d�w
na ten temat.
To co o prze�yciach na granicy
�mierci zosta�o do
tej pory ujawnione, b�d� przez
profesjonalist�w, b�d�
przez �rodki masowego przekazu,
zbyt cz�sto naginane
by�o do tego, co chcieli�my
us�ysze�. Doprowadzi�o to
do powstania mitu: ludziom
znajduj�cym si� w stanie
granicz�cym ze �mierci� dane jest,
w darze kompensacji, przetrwa�
blisko�� �mierci zaznaj�c
jednocze�nie
niebia�skiej b�ogo�ci; powracaj�
ca�kowicie odmienieni,
wyzbywaj� si� chciwo�ci i
wszelkich d��e�
materialistycznych zamieniaj�c je
na pe�n� mi�o�ci i po�wi�cenia
s�u�b� ca�ej ludzko�ci.
To nie tak!
Co prawda mit ten ca�kiem cz�sto
znajduje odbicie
w wielu obserwowanych
przypadkach, ale rzeczywiste
zjawisko, podobnie jak i jego
nast�pstwa, nie poddaje
si� tak �atwo podobnym
uog�lnieniom. Obok
ol�niewaj�cego �wiat�a, tak cz�sto
do tej pory opisywanego,
istnieje wszak ca�a gama
rozmiar�w i stopni ciemno�ci
i zam�tu. W badaniach
dotycz�cych zjawisk
towarzysz�cych umieraniu
zauwa�y� mo�na tendencj� do
upatrywania ca�o�ci zagadnienia w
jego "ozdobach", do skupiania si�
na "o�wietleniu" zamiast na
scenariuszu
przedstawienia.
Mity wyrastaj� z rzeczywisto�ci.
Splataj� fakty z fikcj� tworz�c
materi� utkan� z symboli i metafor
tak, by
wyp�ywa�a z nich nauka dotycz�ca
kodeksu post�powania,
indywidualnego i zbiorowego
przeobra�enia i rozwoju. Ten
uniwersalny schemat tworzenia
mitu zaistnia�
r�wnie� w przypadku mitologizacji
zjawisk towarzysz�cych �mierci.
Dlatego te� moim celem sta�o si�
umie�ci�
ten "Mit Cudownej �aski" w
kontek�cie rzeczywisto�ci,
w kt�rej si� zrodzi�.
My�l�, �e ksi��ka ta doprowadzi
czytelnik�w do po-
dobnego mojemu przekonania, i�
ka�dy epizod z granicy �ycia i
�mierci, bez wzgl�du na to jak
dojmuj�cy
i niepowtarzalny (tak jak m�j
w�asny), jest jedynie
male�k� cz�stk� ca�ego obrazu - w
najlepszym przypadku obrazem
niepe�nym.
Nikt kto dozna� tych prze�y�, nie
jest �adn� "gwiazd�
pierwszej wielko�ci", poniewa�
moc owego do�wiadczenia wynika
nie z przebiegu wydarze� podczas
jego
trwania lecz z tego, co ma miejsce
potem. Prawdziwych
warto�ci i znaczenia dopatrywa�
si� nale�y w�a�nie
w konsekwencjach. Wszystkie te
tak przekonywaj�co
brzmi�ce relacje z �ycia po
�mierci, w rzeczywisto�ci
du�o wi�cej m�wi� o zadziwiaj�cej,
absolutnie niepoj�tej mocy �ycia
za �ycia. Prawda ta stanowi
wyzwanie
dla wszystkich lud�w na ziemi do
ponownego oszacowania i
zdefiniowania wszystkiego, co
dzisiaj wiadomo
o ludzkich mo�liwo�ciach,
rozmiarach umys�u i istnieniu
duszy.
Uwa�ane pocz�tkowo za medyczn�
anomali�, doznania na granicy
�mierci uzyska�y status
rzeczywistego,
udokumentowanego zjawiska,
jakiego do�wiadczy� mo�na w
ka�dej chwili, w ka�dym miejscu i
w ka�dym
wieku. Sonda�e prowadzone przez
O�rodek Badania
Opinii Publicznej Gallupa w 1992
roku okre�laj� liczb�
Amerykan�w, kt�rzy je prze�yli, na
oko�o trzyna�cie
milion�w: dziesi�� lat wcze�niej
liczba ta wynosi�a osiem
milion�w. Statystyki te nie
obejmuj� niemowl�t i dzieci,
ani te� liczb podawanych dzi�
przez wielu fachowych
badaczy z r�nych pa�stw, kt�rzy
zaj�li si� obserwacj�
tego zjawiska w�r�d swych
rodak�w. Dzi�ki takiemu
bogactwu danych, mo�emy si�
przekona�, �e podstawowy
schemat relacji, dajmy na to,
Chi�czyka, cho�
zabarwiony charakterystycznym
kolorytem kulturowym,
przypomina opis do�wiadcze�
powracaj�cych z
za�wiat�w pacjent�w w Norwegii,
Izraelu, Brazylii czy
Zairze. Pomijaj�c szczeg�owe
warianty opis�w, otrzymujemy
wsp�lnych dla wszystkich, og�lny
schemat tego, co dzieje si� z
osob�, kt�ra umiera, lub prawie
umiera, i powraca do �ycia
opowiadaj�c o swych doznaniach
na granicy �mierci.
Schemat ten wygl�da nast�puj�co:
1. Wra�enie opuszczania cia�a, po
kt�rym cz�sto
nast�puje podr� poza cia�em,
przy czym dok�adnie
i szczeg�owo widziane s� i
s�yszane wszystkie wyda-
rzenia rozgrywaj�ce si� wok�
"pustego" cia�a.
2. Przebycie ciemnego tunelu,
przej�cie przez czarn�
dziur�, lub inne do�wiadczenie
fazy ciemno�ci. Towarzyszy mu na
og� poczucie ruchu i
przyspieszenia. Czasem
czuje si� lub s�yszy "wiatr" albo
inny �wiszcz�cy odg�os.
3. Wej�cie w �wiat�o ukazuj�ce si�
na ko�cu ciemnego
tunelu, �wiat�o pe�ne ciep�a i
mi�o�ci, w kt�rego blasku
mo�na czasem dojrze� ludzi,
zwierz�ta, ro�liny, malow-
nicze krajobrazy a nawet miasta.
4. Powitanie przez przyjazne g�osy,
ludzi lub �wietliste
istoty, b�d�ce cz�onkami rodziny
lub obcymi osobami,
czasem istotami otaczanymi
kultem religijnym. Niekiedy
dochodzi do rozmowy; bywa, �e
jako cz�� scenariusza,
przekazane zostaje jakie�
przes�anie, jaka� wiadomo��.
5. Panoramiczny przegl�d ca�ego
�ycia, od narodzin
do �mierci lub w odwrotnej
kolejno�ci, czasem maj�cy
charakter raczej "prze�ywania na
nowo" ni� trze�wego,
oboj�tnego ogl�du. �ycie mo�e
by� ogl�dane w ca�o�ci
lub we fragmentach. Cz�sto
przegl�dowi temu towarzyszy
poczucie konieczno�ci oceny
osi�gni�� i niepowodze�, co
pozwala u�wiadomi� sobie, czego
si� w �yciu
nauczy�o, a czego nie. W ocenie tej
mog� uczestniczy�
inne osoby, udzielaj�c niekiedy
porad. "Wspomnienia"
te mog� pozostawa� bez
zako�czenia, albo te�, opr�cz
osobistych wniosk�w i odkry�,
zawiera� w sobie ca��
istniej�c� wiedz�.
6. Zmiana w postrzeganiu czasu i
przestrzeni; odkrycie, �e czas i
przestrze� nie istniej�; utrata
potrzeby
uznawania tych kategorii za
rzeczywiste i konieczne.
7. Odczuwanie niech�ci do
powrotu na "ziemi�" mieszaj�ce
si� z przekonaniem, �e na ziemi
pozosta�a jeszcze
jaka� praca do sko�czenia lub
misja do spe�nienia.
8. Rozczarowanie z powodu
powrotu do �ycia, odczuwanie
konieczno�ci skurczenia si�,
�ci�ni�cia, by zn�w
zmie�ci� si� w swym fizycznym
ciele. Odkryciu, �e opu�-
ci�o si� t� cudown� krain� i
powr�ci�o do swego cia�a,
towarzyszy� mo�e niezadowolenie,
z�o��, a nawet p�acz.
Strach przed �mierci� albo
zmniejsza si�, albo zupe�nie
zanika.
Chocia� rzadko zdarza si�, �eby
pojedynczy przypadek zawiera�
wszystkie z wymienionych etap�w,
wi�kszo�� relacji obejmuje
przynajmniej po�ow� z nich. Przyj-
muj� one przer�ne postacie.
Niekt�rzy z przywr�co'nych do
�ycia opowiadaj�, �e przebywaj�c
poza cia�em
odwiedzili swych krewnych i
znajomych mieszkaj�cych
w odleg�ych miejscowo�ciach.
Kilku z tych "podr�nik�w", po
przybyciu do celu swej w�dr�wki,
by�o fizycznie widzianych i
rozpoznanych jako ca�kiem
zwyczajne,
�ywe i potrafi�ce normalnie
rozmawia� osoby, podczas
gdy ich "zw�oki" le�a�y martwe -
nieruchome i przez
nikogo nie ruszane. Niekt�rzy "byli
w domu" w momencie, gdy
dzwoni� telefon i kto� ze szpitala
przekazywa� wiadomo�� o ich
�mierci. Te "niewidzialne
duchy", powr�ciwszy do swych
cia� i do �ycia, potrafi�y
opisa� wszystko, co si� dzia�o w
domu, gdy zadzwoni�
telefon; wiedzia�y, kto przy tym by�,
w co by� ubrany
i co powiedzia�, i wszystko to bez
najmniejszego zaj�kni�cia czy
pomy�ki.
Oto relacja z podr�y poza cia�em,
jak� odby�a Jazmyne
Cidavia-DeRepentigny z Hull w
Georgii, kiedy
pod koniec 1979 roku "zmar�a" na
stole operacyjnym:
Musz� przyzna�, �e do�wiadczenie
to by�o do�� niepokoj�ce.
Unosi�am si� ponad cia�em.
Mog�am widzie� i s�ysze�. Opu�-
ci�am pok�j, w kt�rym le�a�o moje
cia�o, a po chwili wr�ci�am.
Wiedzia�am, dlaczego umar�am.
Nie mog�am oddycha�. W gardle
mia�am rurk�, a nikt z personelu
medycznego nie za�o�y� mi
maski podaj�cej tlen. Poza tym
podano mi za du�o �rodka
usypiaj�cego.
B�d�c poza cia�em pr�bowa�am
si�� woli poruszy� praw�
r�k� - moje ramiona wyci�gni�te
by�y wzd�u� mego fizycznego cia�a.
Chcia�am poruszy� praw� r�k�,
poruszy� czymkolwiek.
Usi�owa�am wyci�gn�� sobie z ust
rurk�. Spojrza�am na
sw� twarz i zobaczy�am sp�ywaj�ce
po niej �zy. Jedna z piel�gniarek
otar�a mi �zy, ale nie zauwa�y�a
tego, �e nie oddycham;
nie widzia�a te�, �e stoj� tu� obok
niej. W tym momencie usilnie
pr�bowa�am poruszy� sw�
fizyczn� r�k�, ale ca�e cia�o by�o
tak
ci�kie jakby zrobione z o�owiu.
Determinacja przebywaj�cej poza
cia�em pacjentki
w ko�cu si� op�aci�a; w wielkim
zgie�ku i zamieszaniu
wyci�gni�to jej z ust rurk�,
na�o�ono mask� z tlenem
i przywr�cono regularny oddech.
Podobnego prze�ycia
na granicy �mierci dozna�a ona
r�wnie� podczas pobytu
w szpitalu w wieku lat trzynastu, a
tak�e w roku 1991,
kiedy stan�a oko w oko ze
�mierci� po raz trzeci.
Ostatnie z nich by�o wynikiem
ci�kiego, �miertelnego
niemal, zapalenia p�uc; tym razem
jednak widzia�a w�asn� dusz� w
postaci od��czonego od cia�a
ducha:
Widzia�am swego stoj�cego przede
mn� ducha. By� wspaniale
doskona�y, odziany w bia��, lu�no
powiewaj�c� szat� si�gaj�c�
poni�ej kolan. Bi�a z niego jasna,
bia�awa po�wiata. M�j
duch sta� mniej wi�cej sze�� lub
osiem st�p od mojego cia�a.
By�o to do�� dziwne: ja widzia�am
jego, a on widzia� moje
smutne cia�o. Nie pozosta�a w nim
ani odrobina barwy; wygl�da�am
na zupe�nie zimn� i martw�. M�j
duch by� ciep�y
i taki... niebia�ski. Kiedy zacz�� si�
ode mnie oddala�, po�egna�
si� z mym cia�em, gdy� ujrza�
�wiat�o i chcia� w nie wst�pi�.
�wiat�o przypomina�o okr�g�y
otw�r, jasny i ciep�y.
Cidayia-DeRepentigny czu�a si�
rozdarta mi�dzy
dwoma �wiatami; chcia�a pozosta�
na ziemi a jednocze�nie poci�ga�a
j� mo�liwo�� zjednoczenia si� ze
swym
duchem i wst�pienia w �wiat�o. Po
kolejnym pobycie
w szpitalu czu�a si� rozbita i
zdezorientowana; gotowa
by�a odmieni� swe �ycie, ale
waha�a si� zrobi� pierwszy
krok. �a�owa�a, �e nie ma nikogo, z
kim mog�aby
porozmawia� na ten temat, cho�
biskup jej ko�cio�a
wykaza� pewn� doz� zrozumienia.
Podobny �al prze�ywa wi�kszo��
os�b, kt�rym dane by�o
do�wiadczy� �mierci.
W stanie granicz�cym ze �mierci�,
z tunelem zetkn�a
si� nieca�a po�owa mych
rozm�wc�w, za to wi�kszo��
z nich opisuje doznanie przegl�du
�ycia, wspomaganego
przez pewien rodzaj trybuna�u lub
samoocen�. Przegl�d
ten by� czasem tak dok�adny i
dog��bny, �e obejmowa�
r�wnie� skutki post�powania
ocenianej osoby, rzutuj�ce
na innych. Pewna kobieta ze
wzruszeniem opowiedzia�a
mi, �e do�wiadczy�a b�lu ka�dego
najmniejszego u�mierconego
przez siebie robaczka. Od tej pory
bardzo
uwa�a, by nie skrzywdzi� nawet
muchy.
Spo�r�d wszystkich element�w
najcz�ciej relacjonowane jest
p�yn�ce ze �wiat�a
wszechogarniaj�ce uczucie
mi�o�ci, b�d�cej po��czeniem
doskona�ego spokoju, ca�kowitej
akceptacji i obecno�ci Boga.
Uczucie to dobrze ilustruje
przypadek Robin Michelle
Halberdier z Texas City. Znalaz�a
si� ona tu� na granicy
�mierci mi�dzy pierwszym a
drugim miesi�cem �ycia. Jej
szans� na prze�ycie, jako
wcze�niaka z zespo�em b�on
szklistych, by�y niewielkie:
Moim pierwszym wizualnym
wspomnieniem jest cudowne
�wiat�o, jasne niczym s�o�ce.
Pami�tam te�, �e widzia�am przed
sob� swoje stopy, tak jakbym
unosi�a si� w g�r� w pozycji
pionowej. Nie by�o tam tunelu, ani
nic w tym rodzaju; po
prostu unosi�am si� w tej pi�knej
�wiat�o�ci. Bi�y z niej intensywne
ciep�o i mi�o��.
W �wietle tym dojrza�am stoj�c�
posta�, kt�ra przypomina�a
zwyk�� posta� ludzk�, nie mia�a
jednak wyra�nych rys�w
twarzy. Wygl�da�a na m�czyzn�.
To w�a�nie z tej postaci
zdawa�o si� wydobywa�
wspomniane �wiat�o. Ca�a sk�pana
by�a w jego promieniach.
Poczu�am si� bardzo kochana i
bezpieczna.
�wietlista posta� powiedzia�a mi
bez s��w - dzisiaj wiem, �e
to telepatia - i� musz� wraca�, �e
m�j czas jeszcze nie
nadszed�. Bardzo chcia�am tam
zosta�, czu�am si� tak dobrze,
przepe�nia�y mnie rado�� i spok�j.
Zn�w jednak us�ysza�am
g�os m�wi�cy, �e czeka mnie
zadanie i dopiero po jego
wykonaniu b�d� mog�a wr�ci�.
Jak tylko nauczy�am si� m�wi�,
powiedzia�am rodzicom
o swym do�wiadczeniu. My�la�am
wtedy, �e to co mi si�
przydarzy�o, jest czym�
normalnym, czym� przez co
przechodzi ka�dy cz�owiek.
Powiedzia�am mamie i tacie o
du�ej szklanej skrzynce, w kt�rej
le�a�am zaraz po urodzeniu, o
�wietlistej postaci i o tym, co mi
przekaza�a. W szklanej skrzyni
z mej opowie�ci rozpoznali
inkubator. M�j ojciec, w�wczas
student medycyny, czyta�
wcze�niej ksi��k� na temat
prze�y� na
granicy �mierci. Por�wnuj�c m�
opowie�� z informacjami
z ksi��ki moi rodzice doszli do
wniosku, �e opisywa�am im
w�a�nie tego rodzaju prze�ycia.
Mama opowiedzia�a mi o tym
wszystkim wiele lat p�niej, kiedy
zn�w powr�ci�am do tego
tematu.
W wieku pi�ciu lat zacz�am
chodzi� do ko�cio�a, a kiedy
patrzy�am na przedstawiony w
Biblii wizerunek Jezusa m�wi�am
mamie, �e to ta sama posta�, kt�r�
spotka�am w �wiat�o�ci.
Ci�gle jeszcze mam wiele
problem�w ze zdrowiem wynikaj�-
cych z wcze�niactwa. Czuj� jednak
siln� wewn�trzn� potrzeb�,
by pomaga� innym w zrozumieniu
tego, czym jest �mier�
i rozmawia� z osobami
nieuleczalnie chorymi. Sama
przecie� odwiedzi�am tamten �wiat
i wiem, �e po �mierci nie spotka
nas nic, czego powinni�my si�
ba�.
Jak zauwa�y�am, zar�wno doro�li i
dzieci wspominaj�
czasem o spotkaniu zwierz�t w
za�wiatach, zw�aszcza
je�li wcze�niej stracili jakiego�
ulubie�ca. Ale tylko dzieci opisuj�
"niebo dla zwierzak�w", niekt�re
utrzymuj�
wr�cz, �e w�a�nie przez nie
prowadzi droga do nieba,
w kt�rym przebywaj� ludzie.
Relacje niekt�rych doros�ych s�
r�wnie intryguj�ce.
Bryce Bond, znany nowojorski
gwiazdor telewizyjny,
przedzierzgni�ty w
parapsychologa, kilka lat przed
�mierci� opowiedzia� mi o swych
prze�yciach po tym, jak
kiedy� straci� przytomno�� w
wyniku gwa�townej reakcji
alergicznej na orzechy. Pami�ta�,
�e nagle zacz�� przesua� si�
wewn�trz d�ugiego tunelu w
kierunku jasnego �wiat�a:
Potem us�ysza�em szczekanie i
zobaczy�em biegn�cego do
mnie psa, kt�rego kiedy� mia�em -
czarnego pudla imieniem
Pepe. Jego widok wyzwoli� we
mnie silne emocje, poczu�em
nap�ywaj�ce do oczu �zy. Wskoczy�
mi na r�ce i z rado�ci� liza�
mnie po twarzy. Kiedy go tak
trzyma�em, wydawa� mi si�
bardzo realny, bardziej realny ni�
kiedykolwiek. Czu�em jego
zapach i dotyk, s�ysza�em jego
oddech, odbiera�em zmys�ami
jego wielk� rado�� z tego, �e zn�w
jeste�my razem.
Postawi�em psa na ziemi i
podszed�em do swego ojczyma,
by go u�ciska�, kiedy nagle w mej
�wiadomo�ci odezwa� si�
bardzo wyra�ny g�os. "Jeszcze
nie" - m�wi� g�os. "Dlaczego?" -
wykrzykn��em. Wtedy ten
wewn�trzny g�os zapyta�:
"Czego si� nauczy�e�, komu
pomog�e�?", a ja sta�em onie-
mia�y. G�os zdawa� si� dochodzi�
zar�wno z zewn�trz jak
i z wn�trza. Nagle wszystko si�
jakby zatrzyma�o. Musia�em
przemy�le� odpowiedzi na zadane
mi pytania. Nie mog�em
powiedzie�, czego si� nauczy�em,
ale wiedzia�em, komu pomog�em.
Kiedy si� zastanawia�em nad tymi
pytaniami, czu�em blisk�
obecno�� mojego psa. Wtedy
us�ysza�em szczekanie; nadbieg�y
inne psy, kt�re kiedy� mia�em.
By�em tam - jak mi si�
wydawa�o - ca�� wieczno��;
chcia�em ch�on�� i by� wch�oni�ty.
Chcia�em zosta�. Czu�em siln�
niech�� do powrotu na
ziemi�.
Bryce spotka� si� tak�e z
wszystkimi swymi krewny-
mi, kt�rzy wcze�niej odeszli z tego
�wiata. Ich sylwetki
i twarze wydawa�y mu si� m�odsze
ni� wtedy, gdy
widzia� ich ostatni raz, a oni sami
zdrowi i szcz�liwi.
Potem, jak wspomina, poszybowa�
z powrotem tym
samym tunelem, kt�rym tam
przyby�, powr�ci� do swego cia�a i
zobaczy�, jak ig�a strzykawki
w�a�nie wbija si�
w jego rami�. "Kto� powiedzia� do
mnie: " Witaj w�r�d
�ywych ". Nigdy nie spyta�em, kto
to powiedzia�, niewiele mnie to
obchodzi�o. Od lekarza
dowiedzia�em si�,
�e by�em martwy przez ponad
dziesi�� minut. "
Innym ciekawym odkryciem,
jakiego dokona�am, jest
to, �e niekt�rzy doro�li w stanie
"�mierci" spotykali
dzieci, kt�re p�niej im si�
urodzi�y. Kobiety do�wiad-
cza�y tego cz�ciej ni� m�czy�ni.
Natomiast dzieci,
nawet te najmniejsze, podczas
swych spotka� ze �mierci� zawsze
witane by�y przez zmar�e wcze�niej
rodze�stwo, kt�re opowiada�o im,
w jaki spos�b zmar�o; przed
czy zaraz po urodzeniu, na skutek
obumarcia p�odu,
poronienia czy aborcji. Czasami
pojawiali si� tak�e
przyszli bracia i przysz�e siostry,
przedstawiaj�c si�
imionami, kt�re kiedy� b�d� nosi�.
Nie spotka�am jeszcze dziecka,
kt�re pomyli�oby si� co do swego
zmar�ego
lub nie narodzonego jeszcze
rodze�stwa nawet w�wczas, kiedy
by�o absolutnie niemo�liwe, by
mog�y si� na
ten temat czegokolwiek
dowiedzie�.
Do tej pory przedstawi�am jedynie
przyk�ad pewnego
schematu prze�y� na granicy
�mierci. Przejd�my zatem
do rozwa�a� bardziej
szczeg�owych.
Spo�r�d doros�ych, kt�rzy stan�li
w obliczu �mierci
lub do�wiadczyli �mierci
klinicznej, oko�o jedna trzecia
dozna�a prze�y� towarzysz�cych
umieraniu. Badania prowadzone
przez doktora Melvina Morse'a i
Kimberly
Clark Sharp w Seattle wskazuj�, �e
w przypadku dzieci
liczba ta zwi�ksza si� do ponad
75%. Im bli�ej rzeczywi-
stej �mierci, tym bardziej
prawdopodobne jest prze�ycie
tego do�wiadczenia. Du�y wp�yw
ma na to nowoczesna
technika i skuteczne �rodki
reanimacyjne, czego nie
mo�na jednak powiedzie� o
aplikowanych lekach.
Wi�kszo�� relacji dotycz�cych
tych prze�y� pochodzi
od os�b, kt�re albo w og�le nie
otrzyma�y �adnych
lek�w, albo dosta�y je dopiero
wtedy, gdy ich do�wiadczenie si�
sko�czy�o. Prowadzone
obserwacje niezmien-
nie dowodz�, �e wi�kszo��
�rodk�w stosowanych w anestezji,
a tak�e valium i alkohol dzia�aj� na
tego typu
doznania wr�cz hamuj�co.
Sue Schoenbeck z Oakwood
Health Care and Retirement
Community w Madison, od wielu
lat badaj�ca
zjawisko prze�y� na granicy
�mierci, na �amach Wisconsin
State Journal stwierdzi�a, i�
niedob�r tlenu r�wnie�
nie jest przyczyn� jego
wyst�powania. Fakt ten potwier-
dza wielu innych badaczy.
Halucynacje b�d�ce wynikiem
zmiany poziomu tlenu we krwi
budz� w pacjentach niepok�j, a
poza tym, w przypadkach dozna�
zwi�zanyh z umieraniem relacje
przywr�conych do �ycia
os�b s� do siebie uderzaj�co
podobne, a wszelkie zwi�zane z
nimi wspomnienia, z
najdrobniejszymi szczeg�ami, s�
wyj�tkowo wyra�ne i trwa�e.
Us�ysza�am kiedy� stwierdzenie, �e
poniewa� niemo�liwe jest, by o�y� i
opowiedzia� o swych doznaniach
kto�,
kto umar� naprawd�, zjawisko to z
ca�� pewno�ci�
stanowi jedynie wybieg m�zgu
pr�buj�cego pokrzepi�
umys� w obliczu �mierci. W takim
razie jak wyt�umaczy�
przypadek Ricky'ego Bradshawa
ze Staunton w Wirginii?
W roku 1975 na parkingu przed
supersamem na
Bradshawa najecha�y dwa cofaj�ce
z przeciwnych kierunk�w
samochody; jego cia�o zosta�o
zmia�d�one, niemal
przepo�owione. Nie uszkodzony
by� jedynie kr�gos�up i par�
otaczaj�cych go �ci�gien. Kiedy
zdj�ci panik�
niefortunni kierowcy z piskiem
opon zawie�li go do
szpitala, lekarze stwierdzili zgon i
zostawili cia�o gdzie�
w k�cie. Trupa przej�li wkr�tce
studenci medycyny
(szpital ten prowadzi� dzia�alno��
szkoleniow�), kt�rzy
mieli ochot� troch�
"poeksperymentowa�". Za zgod�
zwierzchnik�w przyszli lekarze
u�o�yli sw� now� pomoc
naukow� jak "prawdziwego
pacjenta" i zacz�li go wygina�,
naci�ga� i pod��cza�. Po godzinie
takich wygibas�w jeden ze
student�w zauwa�y�, �e
pod��czone "dla
�artu" urz�dzenie monitoruj�ce
prac� serca zacz�o rejestrowa�
uderzenia. Wezwano zwierzchnika
w przekonaniu, �e w maszynie co�
si� zepsu�o, w og�le nie wzi�to
bowiem pod uwag� tego, �e trup
m�g� o�y�. Przyby�y
na miejsce do�wiadczony lekarz
prawid�owo odczyta�
wskazania monitora rejestruj�cego
cz�ste ju� w�wczas
uderzenia serca i sam zaj�� si�
pacjentem. Po dw�ch
latach i dwudziestu czterech
operacjach medyczny przypadek
Ricky'ego Bradshawa sta� si�
g�o�ny w ca�ym
kraju. I, jak mo�na si� by�o
spodziewa�, cz�owiek ten
do�wiadczy� prze�y� na granicy
�mierci i to mocno
rozbudowanych. Widzia� nie tylko
to, co studenci wyprawiali z jego
cia�em; wst�pi� tak�e w inny
wymiar
egzystencji, gdzie w "nagrod�" za
zgod� na powr�t do
�ycia mia� mo�liwo�� poznania
ca�ej historii od pocz�tku do
ko�ca. A czy� cz�owiek ten nie by�
prawdziwym,
zimnym trupem?
A jak wyja�ni� przypadek Grigorija
Rodonai?
W roku 1976 w Tbilisi tego
g�o�nego gruzi�skiego
opozycjonist� dwukrotnie
przejecha� samoch�d prowadzony
przez agenta KGB (drugi raz dla
pewno�ci, �e
ofiara nie prze�yje zamachu).
Zawieziono go do szpitala, gdzie
stwierdzono zgon, a jego cia�o
zabrano do
kostnicy. Kostnice w Tbilisi nie
przypominaj� tych
w Stanach Zjednoczonych; tam
zw�oki s� natychmiast
zamra�ane i dopiero po trzech
pe�nych dobach mo�na je
stamt�d zabra�. Po trzech dniach
cia�o Rodonai zosta�o
wyj�te z zamra�arki i przewiezione
do sali, gdzie prze-
prowadzano sekcje zw�ok. Lekarze
przyst�pili do roz-
cinania brzucha. Kiedy ostrze
skalpela wbi�o si� w jego
cia�o, Radonaia zdo�a� otworzy�
oczy. Jeden z lekarzy,
bior�c to za po�miertny odruch,
szybko mu je zamkn��.
Ale oczy znowu si� otworzy�y. I
znowu lekarz je za-
mkn��. Kiedy rozwar�y si� po raz
trzeci, lekarz od-
skoczy� krzycz�c z przera�enia.
Wierzcie lub nie, ale
jednym z przeprowadzaj�cych
sekcj� lekarzy by� rodzo-
ny wuj Rodonai! Przypadkiem
Grigorija Rodonai zajm�
si� dok�adniej w rozdziale
"Do�wiadczenia transcenden-
tne", gdy� to co przeszed�, uzna�
mo�na za najbardziej
niezwyk�e prze�ycia na granicy
�mierci w ca�ej historii
nowo�ytnej, a przy tym zar�wno
jego �mier�, jak i trzy-
dniowy pobyt w zamra�arce,
zosta�y udowodnione.
W tym przypadku nie ma �adnych
w�tpliwo�ci; ten
cz�owiek by� ca�kiem "zimnym"
trupem.
Sprawa Rodonai stanowi wyzwanie
dla ca�ego obsza-
ru bada� prze�y� na granicy
�mierci, a nawet dla samej
definicji terminu "granica �mierci".
Podobne wyzwanie
niesie historia Juliana A. Milkesa.
Pozna�am Milkesa w trz�s�cym i
rozklekotanym po-
ci�gu zmierzaj�cym do Long
Island Sound; jecha�am
w�wczas na zjazd badaczy zjawisk
z pogranicza �mierci
w Syosset w stanie Nowy Jork.
Milkes, emerytowany
46 P. M. H. ATWATER
nauczyciel, wraca� w�a�nie do
domu kupiwszy bilety na
koncert w Times S�uare. A oto co
mi powiedzia�:
Pewnego popo�udnia matka i ja
wybrali�my si� nad jezioro.
Ojciec mia� do��czy� do nas
p�niej, po pracy. Spodziewali�my
si� go�ci na obiedzie, a mama
zauwa�y�a rosn�ce przy szosie
dzikie kwiaty, kt�re nadawa�y si�
na ozdob� sto�u. Poprosi�a
wi�c, �ebym zatrzyma� samoch�d i
narwa� ich troch�. Zjecha-
�em na praw� stron� drogi (nie
by�a to szosa szybkiego ruchu),
zaparkowa�em samoch�d i
ruszy�em w d� niewielkim zbo-
czem. Zrywa�em kwiaty, kiedy
us�ysza�em ryk przeje�d�aj�cego
samochodu, kt�ry nagle ruszy�
prosto na mnie.
Kiedy podnios�em wzrok i
zobaczy�em to, co uzna�em za
niechybn� �mier�, oddzieli�em si�
od cia�a i uzyska�em ogl�d
sytuacji z ca�kiem innej
perspektywy. Zobaczy�em przed
sob�
migawki z ca�ego �ycia, od ko�ca
do pocz�tku. Przegl�d ten
nie by� niczym w rodzaju s�du.
Przypomina� raczej bierne
ogl�danie jakiego� nowego filmu.
Nie spos�b zliczy�, jak du�o i
cz�sto rozmy�lam o moich
doznaniach podczas spotkania ze
�mierci�. Nawet teraz, gdy
siedz� tu i opisuj� ca�� t� histori�,
mam wra�enie, jakby
wydarzy�a si� zaledwie wczoraj.
Milkes nie odni�s� �adnych ran.
P�dz�cy samoch�d
przejecha� obok niego i znikn��
r�wnie nagle, jak si�
pojawi�. Okazuje si�, �e paniczny
strach przed zbli�aj�-
cym si� ko�cem, �w rodzaj l�ku,
kt�ry nie pozostawia
cienia nadziei i nie dostrzega dla
czaj�cej si� �mierci
�adnej alternatywy, czasem
wystarczy, aby wywo�a�
doznania podobne do tych
towarzysz�cych umieraniu.
Prze�ycia na granicy �mierci 47
Powa�na choroba, obra�enia cia�a
i fizyczne cierpienie
nie s� wcale konieczne.
Takie przypadki zmuszaj� do
przeanalizowania na
nowo wszystkiego, czego do tej
pory dowiedzieli�my si�
na temat zjawiska prze�y� na
granicy �mierci. I dlatego
musimy poszerza� zakres bada�.
Jasne jest, �e zjawisko
to znacznie przerasta cudownie
nieskomplikowane, cho�
zadziwiaj�ce do�wiadczenia
przedstawiane w telewizyj-
nych programach typu talk-show
czy brukowej prasie.
To zaledwie ma�a cz�stka ca�ej
historii - zaskakuj�co
ma�a.
Zacznijmy od samob�jstw. Bardzo
rzadko ��cz� si�
one z do�wiadczeniami
"piekielnymi". Wbrew powsze-
chnemu mniemaniu wi�kszo��
dozna� niedosz�ych sa-
mob�jc�w zaliczy� mo�na do
przyjemnych, a przynaj-
mniej do takich, kt�re ukazuj�, jak
wa�ne jest �ycie i to,
jak si� je prze�yje. C