6502

Szczegóły
Tytuł 6502
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6502 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6502 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6502 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Dalej ni� �wiat�o Phyllis Atwater Spostrze�enia i spekulacje Phyllis Atwater co do natury prze�y� w stanie bliskim �mierci wyprzedzi�y o ca�e lata wyniki profesjonalnych bada� medycznych, kt�re potwierdzaj� ich s�uszno��. Ta ksi��ka to �ycie po �yciu lat dziewi��dziesi�tych. INNY �WIAT to seria ksi��ek prowokuj�cych Czytelnika do INNEGO spojrzenia na rzeczywisto��, w kt�rej �yje. To co wydaje si� oczywiste dla wielu z nas, po g��bszym wejrzeniu traci sw� jednoznaczno��. Kiedy staramy si� patrze� omijaj�c nasze schematy my�lowe, mo�emy nabra� dystansu do licznych �yciowych problem�w. By� mo�e stanie si� to tak�e za przyczyn� ksi��ek z tej serii. Czego nie powiedziano o prze�yciach na granicy �mierci Mojemu m�owi, Terry'emu Youngowi Atwaterowi, kt�ry po�wi�ci! sw� karier� zawodow�, abym mog�a kontynuowa� moje badania. Znosi� wraz ze mn� drwiny i za�amania, dzieli� rado�� i zachwyt. Mam w jego osobie najsurowszego krytyka, niezawodnego s�dziego, powiernika i najwspanialszego przyjaciela. M�j ma� to uosobienie mi�o�ci, stanowi dla mnie �ywy dow�d, �e naprawd� mo�na spotka� anio�y w ludzkiej sk�rze. Dzi�kuj� Ci, to z pewno�ci� za ma�o, ale i tak to powiem. Przedmowa Moje badania s� cz�ci� mego �ycia. Sama do�wiadczy�am tego, o czym pisz�. Ten fakt - �e mam za sob� prze�ycia na granicy �mierci - od samego pocz�tku przysparza� mi rozterek. Jak bowiem zdoby� si� na dystans, obiektywizm, je�li jest si� zarazem badaczem i doznaj�cym? Aby to osi�gn��, narzuci�am sobie surowe rygory. Nie mog�am dopu�ci�, aby na moj� prac� rzutowa�y moje w�asne liczne do�wiadczenia, nauki, jakie odebra�am po Drugiej Stronie, czy wyniki cudzych bada�. Sprawdza�am wszystko wiele razy, przeprowadza�am wywiady, wyznacza�am sobie czas na analiz� i zastanowienie. Odbywa�am kolejne rozmowy, spacery po lesie, aby wszystko przemy�le�; znowu podr�e i wywiady, rozmowy telefoniczne. Oddawa�am si� medytacji i mod- litwie, analizowa�am. Stara�am si� dotrze� nie tylko do os�b uratowanych od �mierci, ale r�wnie� do ich ma��onk�w, dzieci, krewnych, przyjaci�, s�siad�w, koleg�w z pracy, nawet lekarzy i piel�gniarek. Pracowa�am wytrwale, odk�d postanowi�am po�wi�ci� si� studiowaniu dozna� w stanach bliskich �mierci w listopadzie 1978 roku, tydzie� przed �wi�tem Dzi�kczynienia. Zwi�kszy�am tempo w listopadzie 1983 roku, kiedy Kenneth Ring, mi�dzynarodowej s�awy badacz prze�y� na granicy �mierci, nam�wi� mnie do napisania ksi��ki na podstawie dokonanych przeze mnie obserwacji. Przesz�am wtedy na system pracy non-stop, przez siedem dni w tygodniu, dzie� i noc. Rzadko robi�am przerwy, z wyj�tkiem czasu, kiedy unieruchomi�a mnie operacja �ebra. M�j m�� Terry nazwa� mnie "mniszk� w klasztorze". Tak bardzo odda�am si� swej pracy, �e kiedy� nie rozpozna�am w�asnego m�a, gdy wszed� do domu. PEN zawstydzaj�cy incydent mia� miejsce w czasie, kiedy pracowa� na dwa pe�ne etaty, aby odci��y� mnie od pracy zarobkowej poza domem. Mi�dzy jedn� prac� a drug� wpada� na godzin� do domu na obiad, kt�ry zawsze dla niego przygotowywa�am. Tego wieczoru jednak nie tylko zapomnia�am ugotowa� mu obiad, ale nie mia�am poj�cia, co za "obcy" przygl�da mi si� z tak� zdziwion� min�. Aby to si� nigdy nie powt�rzy�o, trzyma�am odt�d na biurku fotografi� mego m�a. Ta moja determinacja, aby si� "oderwa�" i zachowa� pe�ny obiektywizm, przejawia si� nawet w doborze s��w, jakich u�y�am, aby opisa� siedem g��wnych nast�pstw. Moja ksi��ka Corning Bach To Life: The After-Effects yfthe Near-Death Experience, spotka�a si� z ostr� kryty- k� za to, �e podobno przedstawi�am doznaj�cych jak "band� pomyle�c�w". Nie mia�am zamiaru nikogo urazi� i przepraszam, je�li taki by� efekt u�ytego przeze mnie s�ownictwa. Poniewa� jednak zawsze stawia�am sobie za cel jasno��, spojrzenie na zjawisko z wielu r�nych punkt�w widzenia, dalej podpisuj� si� pod moj� pierwotn� ocen�. Romantyzm rezerwuj� dla powie�ci, o ile kiedykolwiek zabior� si� za ich pisanie. Sk�d wzi�a si� u mnie ta obsesja, to uparte dociekanie, sondowanie, podwa�anie i kwestionowanie? Z�o�y�y si� na to trzy rzeczy. Po pierwsze, w wieku pi�ciu lat zacz�am rozk�ada� swoje otoczenie na czynniki pierwsze, dzieli�am, studiowa�am, obserwowa�am i testowa�am wszystko, co postrzega�am wok� siebie. W tak wczesnym wieku sta�am si� nieufna wobec autorytet�w, nawet w stosunku do rodzic�w. Szuka�am prawdy samodzielnie. �e sprawia�am trudno�ci wychowawcze, to za ma�o powiedziane. Kiedy chodzi�am do trzeciej klasy, w moim �yciu pojawi� si� Kenneth L. Johnston, m�j przybrany ojciec. Z pocz�tku bardzo si� go ba�am i stawa�am okoniem. By� mo�e z zemsty lub po prostu z ch�ci �wiczenia si� w sztuce przes�uchiwania, jako �e dopiero co wst�pi� do policji, poddawa� mnie, niczego nie podejrzewaj�c� dziewczynk�, swoistym eksperymentom. Kiedy robili�my zakupy w supermarkecie, ojciec wy- rywa� mnie ze stanu ciel�cego zachwytu nad b�yskotkami, kt�re zazwyczaj fascynuj� dzieci, obraca�, rzuca� gro�ne spojrzenie i bra� w krzy�owy ogie� pyta�: "Jak wygl�da�a kobieta, kt�ra obok nas przesz�a? Jakiego koloru mia�a w�osy? D�ugie czy kr�tkie? Z przedzia�kiem czy bez? Mia�a okulary? W co by�a ubrana? Opisz w szczeg�ach jej str�j. Mia�a torebk�, zegarek? Jakie nosi�a buty. i po�czochy? Zauwa�y�a� u niej jakie� znaki szczeg�lne lub blizny?" Albo na skrzy�owaniu Main i Shoshone Street w moim rodzinnym mie�cie Twin Falls, w stanie Idaho, ojciec szarpa� mnie za rami� i zn�w zaczyna� swoje: "Opisz tego cz�owieka... " To odpytywanie powtarza�o si� przez trzy lata. By� mo�e ambicj� ojca by�o zrobi� ze mnie idealnego �wiadka. Dzisiaj wdzi�czna jestem mu za to szkolenie, kt�re chc�c nie chc�c musia�am przej��. Przyda�o mi si� bardzo w p�niejszym �yciu. Po drugie, kiedy dochodzi�am do siebie po moich trzech wypadkach, wszystko co wcze�niej zna�am, straci�o dla mnie warto�� i sens. Musia�am na nowo okre�li� swoje miejsce w porz�dku rzeczy, zrozumie� to, co mi si� przytrafi�o i co dalej si� ze mn� dzia�o. W tej sytuacji badania nie by�y dla mnie intelektualn� przygod�, ale kwesti� przetrwania! Nie my�la�am w og�le o stronie technicznej i finansowej przedsi�wzi�cia, o tym, ile czasu mi to zajmnie albo czy si� do tego nadaj�. Po prostu zabra�am si� za to, a spos�b sam mi si� narzuci� "po drodze". Po trzecie, kiedy by�am po Drugiej Stronie, powiedziano mi: "Jedna ksi��ka za ka�d� �mier�". Zupe�nie o tym nakazie zapomnia�am. Wspomnienie instrukcji otrzymanych w stanie �mierci powr�ci�o do mnie dopiero trzy dni po tym, jak Ken Ring zasugerowa�, abym opisa�a swoje badania; by�am wtedy na pla�y w Maine, sta�am na jednym z ogromnych g�az�w narzutowych, jakie s� charakterystyczne dla tamtejszej linii brzegowej. Tytu�y drugiej i trzeciej ksi��ki, Future Memory i A Manual For Developing Humans, zosta�y ustalone jeszcze po Drugiej Stronie. Pierwsza, Corning Back to Life, przez jaki� czas pozostawa�a bez tytu�u. W ko�cu zatytu�owa�am j� na wz�r rubryki, jak� prowadzi�am w pi�mie IANDS, Yital Signs. Pokazano mi, co ka�da z nich winna zawiera�, ale nie jak je napisa�. Co si� tyczy pisania, po�wi�ci�am ju� pi�tna�cie lat na wype�nienie zadania, na kt�re zgodzi�am si� "w �mierci" i kt�re wybra�am w �yciu. Dzie�o to by�o i rado�ci� i ci�arem. Liczne by�y rozczarowania i op�nienia. Aby pom�c m�owi w op�acaniu rachunk�w, podj�am prac� telefonicznego doradcy parapsychicznego. Z pewnym zak�opotaniem m�wi� o tym, poniewa� samo okre�lenie "parapsychiczny doradca" budzi skojarzenia, kt�rych chcia�abym unikn��. Ksi��ka Dalej ni� �wiatli to pierwsza cz�� planowanej trylogii. Po jej uko�czeniu zamierzam rozsta� si� z pisarstwem i zaj�� malowaniem. Obsesje, nawet najszczytniejsze, s� m�cz�ce. Podzi�kowania Pragn� przekaza� wyrazy najg��bszej wdzi�czno�ci na- st�puj�cym osobom: Wszystkim, kt�rzy doznali prze�y� na granicy �mierci i zgodzi�y si� o nich opowiedzie�. Rozproszeni po Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Rosji, Egipcie, Haiti, mieli odwag� podzieli� si� ze mn� doznanymi rado�ciami i cierpieniami, ods�oni� intymne szczeg�y osobistego �ycia - bez wzgl�du na konsekwencje. Davidowi McKnightowi, kt�ry bez mojej wiedzy zorganizowa� moje pierwsze publiczne wyst�pienie. W�r�d s�uchaczy znalaz�y si� osoby z takimi samymi do�wiadczeniami jak ja, przeprowadzi�am z nimi rozmowy i w ten spos�b rozpocz�am badania, kt�re mia�y mi zaj�� pi�tna�cie lat. Wabun Windowi i Sun Bearowi, kt�rzy pierwsi opublikowali moje artyku�y na temat prze�y� na granicy �mierci. Tak wiele by�o pr�b o ich wznowienie, �e postanowi�am wyda� je w�asnym nak�adem w formie ksi��kowej. Zatytu�owa�am j� / died three times in 1977. Arthurowi E. Yensenowi, kt�ry pokaza� mi, czym mo�e by� niebo, i sta� si� drogim przyjacielem i ukochanym cz�onkiem naszej rodziny. Bez jego finansowej pomocy / died three times in 1977 nigdy nie posz�aby do druku. To w�a�nie na t� ksi��k� natrafi� w ksi�garni w Connecticut Kenneth Ring. I dzi�ki niej nawi�za� ze mn� kontakt. Kennethowi Ringowi, kt�ry zaproponowa� mi pisanie felieton�w o osobach, kt�re dozna�y prze�y� u progu �mierci, dla "Yital Signs", a nast�pnie zach�ci� do napisania ksi��ki na podstawie przeprowadzonych przeze mnie bada�. By� dla mnie nieocenionym przewodnikiem po naukowym labiryncie danych statystycznych, on r�wnie� podkre�la� potrzeb� ufania intuicji i w�asnym spostrze�eniom. Merelyn McKnight i Charlesowi Wise'owi, redaktorom moich ksi��ek na r�nych etapach ich produkcji, oraz Liz St. Clair, kt�ra wzi�a na siebie �mudny obowi�zek przepisywania na maszynie i wprowadzania ostatnich poprawek. Tamowi Mossmanowi, kt�ry znalaz� mi wydawc� dla Corning Bach to Life, oraz Sallie Gouverneur, kt�ra s�usznie odsy�aj�c moje pierwsze pr�by literackie do kosza na �mieci, zmobilizowa�a mnie do lepszej pracy. Stephany Evans, kt�ra znalaz�a wydawc� dla niniejszej ksi��ki, i mojemu nowemu redaktorowi Kevonowi McDonough, kt�ry jest jak "o�ywczy powiew". Machaelle Smali Wright i Clarence'owi Wrightowi, kt�rym zawdzi�czam m�j nowoczesny sprz�t komputerowy. Nancy Evans Bush, szlachetnemu i cierpliwemu anio�owi, kt�ra wraz ze mn� zazna�a osobistych atak�w niezas�u�onej krytyki. Jej odwaga doprowadzi�a do ujawnienia mrocznej strony zjawiska. Oraz Mariann� Paulus, Dian� K. Pik� i Arleen Lorance; Elizabeth Mancinata, Terry'emu Mancinata i Thomasowi Mor� Huberowi; Williamowi G. Reimerowi, tr�jce moich dzieci, Kelly, Natalie i Pauline, i na koniec memu przybranemu ojcu, Kennethowi L. Johnstonowi, kt�ry nauczy� mnie cennej sztuki obserwacji. O warto�ci wpojonej mi przez niego nauki przekona�am si� dopiero, kiedy powr�ci�am z krainy �mierci, otworzy�am oczy i wzi�am pierwszy, pachn�cy nowo�ci� oddech. Wst�p Wydan� w 1988 roku ksi��k� Corning Back to L The After-Effects of the Near-Death Experience, Ph; Atwater da�a si� pozna� jako jeden z czo�owych badaczy zjawiska prze�y� na granicy �mierci. W ksi��ce opisuje swoje duchowe przebudzenie, b�d�ce wynik doznanych przez ni� prze�y�. Elokwencj� odznaczaj� zw�aszcza jej opisy zmian w psychice, kt�re prowa do przebudzenia. Przebudzenie duchowe u niej s� przejawia si� w �yciu skromnym, elegancji raczej w przepychu, w pilnej nauce, �agodnym przemawia cichym my�leniu, szczerym post�powaniu, s�uchu z otwartym sercem tego, co maj� do powiedzenia gw dy i ptaki, dzieci i m�drcy, oraz piel�gnowaniu ducha �wiadomo�ci. Przebudzenie duchowe stanowi istot� jej pracy, j badacza i autora. Jej zdaniem doznania na gra �mierci to nie "anomalia" czy "wybryki natury", zwyczajne wydarzenie, kt�re przynosi zrozumi i nadaje sens naszemu �yciu. Spostrze�enia i spekulacje Phyllis Atwater co do tury prze�y� w stanie bliskim �mierci wyprzedzi�y o lata wyniki profesjonalnych medycznych bada�, kt�re potwierdzaj� ich s�uszno��. Na przyk�ad, jako ja z pierwszych wysun�a tez�, �e do�wiadczenia te w waj� na fizjologi� m�zgu, powoduj�c zmiany w strukturze. Podobnie, jako jedna z pierwszych og�osi�a, �e wywo�uj� one istotne zmiany w otaczaj�cych cia�o polach magnetycznych. Twierdzenie to przyj�to bardzo sceptycznie, ale p�niejsze badania pokaza�y, �e mia�a racj�. Phyllis Atwater to znakomity fachowiec. Jej ksi��ka dobitnie �wiadczy o jej uczciwo�ci i zaanga�owaniu. Stanowi wyczerpuj�cy przegl�d stanu bada� nad prze- �yciami na granicy �mierci, w kt�rym autorka umiej�tnie ��czy w jedn� ca�o�� nauk�, religi�, metafizyk� oraz w�asne odkrycia, dokonuj�c syntezy tej badawczej dzie- dziny. Omawia nast�pstwa dozna� od strony praktycznej i wskazuje na cz�ste wyst�powanie kryzysu i stanu duchowego zagro�enia. Udziela rad, jak pomaga� osobom przywr�conym do �ycia, z pozycji kogo�, kto sam przez to przeszed�. Porusza te� negatywne aspekty doznania, ma�o znany, lecz fascynuj�cy obszar zjawiska, kt�ry z pewno�ci� wzbudzi wiele kontrowersji. Czuj� si� zaszczycony zadaniem, jakie mi przypad�o, napisania wprowadzenia do tej ksi��ki. Prace Phyllis Atwater wywar�y wielki wp�yw na moj� w�asn� dzia�alno�� naukow� i dostarczy�y mi wielu inspiracji. Dalej ni� �wiatli to lektura obowi�zkowa dla tych, kt�rzy chc� dowiedzie� si� czego� wi�cej o sobie oraz o tym, co si� z nami dzieje, kiedy umieramy. Zawarta w niej wiedza wnosi wiele w nasze rozumienie natury rzeczywisto�ci i sensu samego �ycia. Melvin Morse, doktor medycyny autor Bli�ej �wiata i Przemienieni przez �wiatli INNA DEFINICJA �MIERCI W j�zyku aramejskim s�owo oznaczaj�ce �mier� mo�na przet�umaczy� jako nie tutaj, obecny gdzie indziej. Ta staro�ytna koncepcja �mierci najlepiej oddaje istot� prze�y� na granicy �mierci i tego, co spotyka doznaj�cych. Ci ludzie byli obecni - gdzie indziej. Cho� przytrafi�o mi si� to blisko trzydzie�ci cztery lata temu, nie ma chyba dnia, abym nie zda�a sobie sprawy, �e dokonuj� wybor�w kieruj�c si� tym tak odleg�ym w czasie do�wiadczeniem u progu �mierci. Geraldine F. Berkheimer Aspekty prze�y� na granicy �mierci Prze�ycia na granicy �mierci �mier� jest tw� sta�� towarzyszk�. Cacy czas czyha gdzie� na ciebie przyczajona. I tak b�dzie a� do dnia, w kt�rym ci� dopadnie. Carlos Castaneda �mier� zaskoczy�a mnie, gdy po mnie przysz�a. Dwukrotnie w styczniu 1977 roku i raz w dwa miesi�ce p�niej poprzez �mier� przesz�am na Drug� Stron� i powr�ci�am, by o tym opowiedzie�. Od tamtego czasu nie jestem ju� t� sam� osob�. Nie mog�abym. Kiedy bowiem stajesz oko w oko ze �mierci�, kiedy poznajesz jej tajemnice, zaczynasz ca�kiem inaczej podchodzi� do �ycia. Pierwsza moja �mier� by�a nast�pstwem poronienia i zwi�zanego z nim silnego krwotoku; drug� - dwa dni p�niej - spowodowa� sporych rozmiar�w zakrzep w �yle prawego uda, kt�ry doprowadzi� do najgro�niej- szego przypadku zapalenia �y�y, z jakim lekarze specjali�ci w og�le si� zetkn�li. Nast�pnie, 29 marca, prze�y�am kompletne za�amanie fizyczne, psychiczne i emocjonalne. Podczas ka�dego z mych spotka� ze �mierci� dozna�am prze�y� towarzysz�cych umieraniu, za ka�dym razem innych, cho� jedne zdawa�y si� wynika� z drugich, tak jakby do�wiadczenie tworzy�o jedn� rozwijaj�c� si� ca�o��. Zbadana zosta�am dopiero, gdy by�o ju� po wszystkim, najpierw przez mojego lekarza domo- wego, a nast�pnie przez specjalist�, kt�ry postawi� diag- noz� na podstawie stanu, w jakim si� w�wczas znajdowa�am. Specjalista orzek�, �e najgorsze min�o i �e mog� wraca� do zdrowia pozostaj�c w domu. P�niej dopiero okaza�o si�, jak b��dna by�a to decyzja, poniewa� stan m�j trzykrotnie jeszcze si� pogarsza�, mi�dzy innymi w wyniku niewydolno�ci gruczo�u nadnerczowe- go. Kiedy w ko�cu zbada� mnie zwolennik medycyny naturalnej, doktor William G. Reimer, kt�ry dos�ownie uratowa� mi �ycie, ci�nienie krwi wynosi�o u mnie 60 / 60. A kiedy najgro�niejsze objawy chorobowe zosta�y w ko�cu opanowane, musia�am na nowo uczy� si� najpierw pe�za�, potem sta�, chodzi�, wchodzi� po scho- dach, biega�, odr�nia� stron� praw� od lewej; musia�am te� odbudowa� sw� wiar� i �wiczy� wzrok i s�uch, by stopniowo wyeliminowa� r�nego rodzaju zak��cenia i zniekszta�cenia. Przypomina�o to gruntowne przemeblowanie starego domu - mego cia�a i mnie samej. Poniewa� w trakcie choroby nie by�am hospitalizowana, nie dysponuj� klinicznym dowodem na to, i� istotnie umar�am. A jednak by�am martwa; tak uwa�a� badaj�cy mnie specjalista, tak uwa�am ja. Rok p�niej spotka�am Elizabeth Kiibler-Ross, kt�ra opowiedzia�a mi o zjawisku prze�y� na granicy �mierci i u�wiadomi�a, �e sta�y si� one r�wnie� i moim udzia�em. Nasza rozmowa na lotnisku O'Hare w Chicago okaza�a si� dla mnie punktem zwrotnym. Nigdy wcze�niej nie s�ysza�am o doktorze Raymondzie Moody'm, tw�rcy poj�cia "prze�y� na granicy �mierci", ani o jego bestsellerze �ycie po �yciu (Life After Life). Wiedzia�am tylko tyle, �e stanowi�am ciekawy przypadek medyczny trzykrotnego cudownego powrotu do �ycia. Rozmowa z Elizabeth bardzo mi pomog�a, ale nie wystarczy�a. Chcia�am wiedzie� wi�cej. Musia�am wiedzie� wi�cej. Moja reakcja na t� wewn�trzn� potrzeb� by�a typowa dla ca�ego mego �ycia, w kt�rym zawsze kierowa�am si� zasad�: szukaj dalej, sprawdzaj, badaj, docieraj do �r�de�. I tak te� robi�am, pukaj�c do wszystkich niemal mo�liwych drzwi. Prawie za ka�dym razem, gdy mia�am gdzie� wyst�pienie na temat tego, co przesz�am, w�r�d s�uchaczy znajdowa�am inne osoby o podobnych do�wiadczeniach. Cz�sto wr�cz "wpada- �am" na takich ludzi, najpierw podczas swych zwyk�ych, codziennych zaj��, potem podczas licznych podr�y, kt�rych wymaga�a podj�ta przeze mnie praca. Spotyka�am ich we wszystkich mo�liwych miejscach: na parkingu ci�ar�wek ko�o Macon w Georgii; na ulicach Minneapolis; na skrzy�owaniu w Waszyngtonie; w hallu hotelu w Miami na Florydzie. Ludzie ci musieli chyba intuicyjnie wyczuwa� moje nadej�cie, gdy� ledwo zd��y�am pozna� kogo� z nich, a ju� pogr��ali�my si� w rozmowie opisuj�cej jego prze�ycia na granicy �mierci. Ja wyrzuca�am z siebie kolejne pytania, a oni upajali si� zainteresowaniem i uwag�, jakich jeszcze nikt nigdy im nie po�wi�ci�. To zupe�nie niepoj�te, ale tak to w�a�nie wygl�da�o. Zada�am w sumie wi�cej pyta�, ni� mog�am przypuszcza�. Dzi�ki temu nie tylko dowiadywa�am si� wiele nowego, ale tak�e rozpoznawa�am odbicie swych w�asnych do�wiadcze� widzianych oczami ponad trzech tysi�cy os�b, kt�re prze�y�y sw� �mier� - mieszka�c�w Stan�w Zjednoczonych, a tak�e obywateli Kanady, Anglii, Francji, Belgii, Meksyku, Egiptu, Arabii Saudyjskiej, Rosji, Ukrainy, Gruzji, Haiti i Kenii. Nie chcia�abym nikogo wprowadza� w b��d i wzbudza� przekonania, i� moje do�wiadczenie zaowocowa�o pi�tnastoletnim, trwaj�cym nieprzerwanie dzie� i noc, poch�aniaj�cym bez reszty programem badawczym. Z pocz�tku usi�owa�am jedynie zachowa� zdrowe zmys�y. Dopiero niezwykle szcz�liwe spotkanie z dwiema osobami o podobnych przej�ciach, kt�re mia�o miejsce po moim wyst�pieniu w Middletown w Yirginii, na tydzie� przed �wi�tem Dzi�kczynienia w roku 1978, nada�o ostateczn� posta� mym badaniom, ustali�o pewne przyj�te przeze mnie zasady: popro� badan� osob�, by podzieli�a si� swymi do�wiadczeniami i s�uchaj jej uwa�nie; zach�caj do szczeg�owych relacji wtr�ceniami typu "i?", "naprawd�?", "co dalej?"; zwracaj baczn� uwag� na ruchy oczu i gesty tej osoby; zauwa�, jak reaguj� na ni� inni zainteresowani, rejestruj ich s�owa oraz "j�zyk cia�a"; o ile to mo�liwe odwied� badan� osob� w jej domu, porozmawiaj z pozosta�ymi cz�onkami rodziny, a tak�e przyjaci�mi, wsp�pracownika- mi, lekarzem. Instynkt nakazywa� mi przyjrze� si� temu zjawisku z wielu r�nych punkt�w widzenia. Kenneth L. Johnston, m�j ojciec - policjant (obecnie na emeryturze) kszta�ci� i doskonali� m� sztuk� obserwacji od czasu, gdy zda�am do trzeciej klasy szko�y podstawowej. Kiedy wi�c zabieram si� do zbadania jakiejkolwiek kwestii, zachowuj� si� jak "gliniarz na s�u�bie"; cech� t� wzmocni�y we mnie lata pracy zawodowej wymagaj�cej umiej�tno�ci analizowania oraz profesja pisarza - reportera. Tata cz�sto powtarza�: "Nigdy nie wierz nikomu na pi�kne oczy. Sprawdzaj wszystko dwa razy, w t� i z powrotem, szukaj �wiadk�w, zn�w sprawd�, zbadaj ka�dy trop - i b�d� czujna. Potem por�wnaj swe obserwacje z tym, co m�wi ci tw�j nos. Intuicja to wa�ne narz�- dzie, naucz si� nim pos�ugiwa�. " Wiele si� nauczy�am od mojego ojca. Prawd� powiedziawszy, nie mia�am innego wyj�cia. Pisz� o tym wszystkim, poniewa� ludzie cz�sto pytaj� mnie, w jaki spos�b prowadz� swe badania. Nigdy nie wystarcza�o mi wys�uchiwanie historii poszczeg�lnych os�b, tak jak nigdy nie zadowala�o mnie to, czego samej uda�o mi si� dowiedzie�. Prze�ycia na granicy �mierci s� niezwykle z�o�one, r�norodne i bogate; mog� powiedzie� znacznie wi�cej ni� s�dzimy: o nas, o naszym �yciu i �mierci. By zrozumie�, co mam na my�li, wystarczy przeczyta� kolejne strony niniejszej ksi��ki. Poniewa� moje dotychczasowe obserwacje okaza�y si� s�uszne i zosta�y potwierdzone r�wnie� przez badaczy o podej�ciu bardziej naukowym, takich jak doktor Mehdn Morse, czuj� si� upowa�niona do przedstawienia moich pozos- ta�ych odkry�. Obecny stan studi�w na temat prze�y� towarzysz�cych umieraniu jest wci�� bardzo daleki od wyczerpania tematu, w�a�ciwie zaczyna dopiero odkrywa� niewiarygodn� z�o�ono�� i g��bi� tego zagadnienia. Konieczno�ci� staj� si� dzi� mi�dzynarodowe badania i obserwacje, nadawanie im odpowiedniego kierunku i tworzenie funduszy na ten cel. Swe pierwsze obserwacje dotycz�ce prze�y� na granicy �mierci przedstawi�am w ksi��ce Corning Back to Life: The After-Effects of the Near-Death Experience [1988]. Ksi��ka ta powsta�a na podstawie artyku��w, jakie pisa�am pocz�wszy od roku 1981 dla magazynu Vital Signs (pismo wydawane przez International Asso- ciation for Near-Death Studies [IANDS]), za namow� Kennetha Ringa, znanego badacza zjawisk u progu �mierci, kt�ry uzna� moje odkrycia dotycz�ce ich nast�pstw za intryguj�ce. Opar�am sw� ksi��k� na oko�o dwustu dog��bnych wywiadach z osobami, kt�re do�wiadczy�y dozna� w stanie bliskim �mierci, oraz na wynikach ankiety, jak� sporz�dzi�am i wys�a�am oddzielnie do dw�ch grup ludzi: z jednymi rozmawia�am ju� wcze�niej albo / i odwiedzi�am ich domy; adresy drugich wyszuka�am w archiwach IANDS. Dzi�ki temu mog�am por�wna� wyniki ankiet wype�nionych przez osoby mi znane, jak i przez tych, kt�rych nigdy wcze�niej nie spotka�am. Z bada� tych wy�oni� si� pewien schemat dotycz�cy trwa�ych nast�pstw, dzisiaj powszechnie ju� uznawany. (Kr�tkie podsumowanie siedmiu g��wnych punkt�w tego schematu przedstawione jest w rozdziale �smym, Nast�pstwa psychologiczne". ) Prze�ycia na granicy �mierci Niniejsze rozwa�ania przenosz� wszystko to, co do tej pory zaobserwowa�am i wielokrotnie sprawdzi�am, na kolejny, wy�szy poziom poznania. W tym celu przygotowa�am wiarygodne kompendium wiadomo�ci na temat prze�y� na granicy �mierci, ich skutk�w i implikacji, po�wi�caj�c uwag� zar�wno tym pozytywnym, jak i negatywnym. Moje odkrycia opieraj� si� na bezpo�rednich badaniach (wywiady, obserwacje, analizy) oraz wys�anej poczt� ankiecie okre�laj�cej stopie� "naelektryzowania" wykazywanego przez osoby, kt�re do�wiadczy�y stanu granicz�cego ze �mierci�. Zawarte w ksi��ce wnioski odpowiadaj� temu, co podczas swych bada� nad tym zjawiskiem uzna�am za charakterystycz- ne i typowe. Wszelkie dane procentowe pochodz� z moich w�asnych analiz przeprowadzonych przeze mnie obserwacji. Liczb� wywiad�w stanowi�cych trzon mych bada� okre�li�abym na siedemset (obejmuj�cych dwie�cie pierwszych rozm�w), gdy� tyle w�a�nie, spo�r�d ponad trzech tysi�cy sesji, jakie odby�am w ci�gu ostatnich pi�tnastu lat, uzna� nale�y za najbardziej dog��bne i szczeg�owe. Spo�r�d tych siedmiuset, sto pi�� os�b stwierdzi�o, �e ich towarzysz�ce �mierci doznania by�y nieprzyjemne lub wr�cz "piekielne". Z tego wynika, �e jedna na siedem badanych przeze mnie os�b opowiada�a raczej o piekle ni� o niebie. I nie jest to jedyna kwestia, w kt�rej moje obserwacje r�ni� si� od dotychczasowych pogl�d�w na ten temat. To co o prze�yciach na granicy �mierci zosta�o do tej pory ujawnione, b�d� przez profesjonalist�w, b�d� przez �rodki masowego przekazu, zbyt cz�sto naginane by�o do tego, co chcieli�my us�ysze�. Doprowadzi�o to do powstania mitu: ludziom znajduj�cym si� w stanie granicz�cym ze �mierci� dane jest, w darze kompensacji, przetrwa� blisko�� �mierci zaznaj�c jednocze�nie niebia�skiej b�ogo�ci; powracaj� ca�kowicie odmienieni, wyzbywaj� si� chciwo�ci i wszelkich d��e� materialistycznych zamieniaj�c je na pe�n� mi�o�ci i po�wi�cenia s�u�b� ca�ej ludzko�ci. To nie tak! Co prawda mit ten ca�kiem cz�sto znajduje odbicie w wielu obserwowanych przypadkach, ale rzeczywiste zjawisko, podobnie jak i jego nast�pstwa, nie poddaje si� tak �atwo podobnym uog�lnieniom. Obok ol�niewaj�cego �wiat�a, tak cz�sto do tej pory opisywanego, istnieje wszak ca�a gama rozmiar�w i stopni ciemno�ci i zam�tu. W badaniach dotycz�cych zjawisk towarzysz�cych umieraniu zauwa�y� mo�na tendencj� do upatrywania ca�o�ci zagadnienia w jego "ozdobach", do skupiania si� na "o�wietleniu" zamiast na scenariuszu przedstawienia. Mity wyrastaj� z rzeczywisto�ci. Splataj� fakty z fikcj� tworz�c materi� utkan� z symboli i metafor tak, by wyp�ywa�a z nich nauka dotycz�ca kodeksu post�powania, indywidualnego i zbiorowego przeobra�enia i rozwoju. Ten uniwersalny schemat tworzenia mitu zaistnia� r�wnie� w przypadku mitologizacji zjawisk towarzysz�cych �mierci. Dlatego te� moim celem sta�o si� umie�ci� ten "Mit Cudownej �aski" w kontek�cie rzeczywisto�ci, w kt�rej si� zrodzi�. My�l�, �e ksi��ka ta doprowadzi czytelnik�w do po- dobnego mojemu przekonania, i� ka�dy epizod z granicy �ycia i �mierci, bez wzgl�du na to jak dojmuj�cy i niepowtarzalny (tak jak m�j w�asny), jest jedynie male�k� cz�stk� ca�ego obrazu - w najlepszym przypadku obrazem niepe�nym. Nikt kto dozna� tych prze�y�, nie jest �adn� "gwiazd� pierwszej wielko�ci", poniewa� moc owego do�wiadczenia wynika nie z przebiegu wydarze� podczas jego trwania lecz z tego, co ma miejsce potem. Prawdziwych warto�ci i znaczenia dopatrywa� si� nale�y w�a�nie w konsekwencjach. Wszystkie te tak przekonywaj�co brzmi�ce relacje z �ycia po �mierci, w rzeczywisto�ci du�o wi�cej m�wi� o zadziwiaj�cej, absolutnie niepoj�tej mocy �ycia za �ycia. Prawda ta stanowi wyzwanie dla wszystkich lud�w na ziemi do ponownego oszacowania i zdefiniowania wszystkiego, co dzisiaj wiadomo o ludzkich mo�liwo�ciach, rozmiarach umys�u i istnieniu duszy. Uwa�ane pocz�tkowo za medyczn� anomali�, doznania na granicy �mierci uzyska�y status rzeczywistego, udokumentowanego zjawiska, jakiego do�wiadczy� mo�na w ka�dej chwili, w ka�dym miejscu i w ka�dym wieku. Sonda�e prowadzone przez O�rodek Badania Opinii Publicznej Gallupa w 1992 roku okre�laj� liczb� Amerykan�w, kt�rzy je prze�yli, na oko�o trzyna�cie milion�w: dziesi�� lat wcze�niej liczba ta wynosi�a osiem milion�w. Statystyki te nie obejmuj� niemowl�t i dzieci, ani te� liczb podawanych dzi� przez wielu fachowych badaczy z r�nych pa�stw, kt�rzy zaj�li si� obserwacj� tego zjawiska w�r�d swych rodak�w. Dzi�ki takiemu bogactwu danych, mo�emy si� przekona�, �e podstawowy schemat relacji, dajmy na to, Chi�czyka, cho� zabarwiony charakterystycznym kolorytem kulturowym, przypomina opis do�wiadcze� powracaj�cych z za�wiat�w pacjent�w w Norwegii, Izraelu, Brazylii czy Zairze. Pomijaj�c szczeg�owe warianty opis�w, otrzymujemy wsp�lnych dla wszystkich, og�lny schemat tego, co dzieje si� z osob�, kt�ra umiera, lub prawie umiera, i powraca do �ycia opowiadaj�c o swych doznaniach na granicy �mierci. Schemat ten wygl�da nast�puj�co: 1. Wra�enie opuszczania cia�a, po kt�rym cz�sto nast�puje podr� poza cia�em, przy czym dok�adnie i szczeg�owo widziane s� i s�yszane wszystkie wyda- rzenia rozgrywaj�ce si� wok� "pustego" cia�a. 2. Przebycie ciemnego tunelu, przej�cie przez czarn� dziur�, lub inne do�wiadczenie fazy ciemno�ci. Towarzyszy mu na og� poczucie ruchu i przyspieszenia. Czasem czuje si� lub s�yszy "wiatr" albo inny �wiszcz�cy odg�os. 3. Wej�cie w �wiat�o ukazuj�ce si� na ko�cu ciemnego tunelu, �wiat�o pe�ne ciep�a i mi�o�ci, w kt�rego blasku mo�na czasem dojrze� ludzi, zwierz�ta, ro�liny, malow- nicze krajobrazy a nawet miasta. 4. Powitanie przez przyjazne g�osy, ludzi lub �wietliste istoty, b�d�ce cz�onkami rodziny lub obcymi osobami, czasem istotami otaczanymi kultem religijnym. Niekiedy dochodzi do rozmowy; bywa, �e jako cz�� scenariusza, przekazane zostaje jakie� przes�anie, jaka� wiadomo��. 5. Panoramiczny przegl�d ca�ego �ycia, od narodzin do �mierci lub w odwrotnej kolejno�ci, czasem maj�cy charakter raczej "prze�ywania na nowo" ni� trze�wego, oboj�tnego ogl�du. �ycie mo�e by� ogl�dane w ca�o�ci lub we fragmentach. Cz�sto przegl�dowi temu towarzyszy poczucie konieczno�ci oceny osi�gni�� i niepowodze�, co pozwala u�wiadomi� sobie, czego si� w �yciu nauczy�o, a czego nie. W ocenie tej mog� uczestniczy� inne osoby, udzielaj�c niekiedy porad. "Wspomnienia" te mog� pozostawa� bez zako�czenia, albo te�, opr�cz osobistych wniosk�w i odkry�, zawiera� w sobie ca�� istniej�c� wiedz�. 6. Zmiana w postrzeganiu czasu i przestrzeni; odkrycie, �e czas i przestrze� nie istniej�; utrata potrzeby uznawania tych kategorii za rzeczywiste i konieczne. 7. Odczuwanie niech�ci do powrotu na "ziemi�" mieszaj�ce si� z przekonaniem, �e na ziemi pozosta�a jeszcze jaka� praca do sko�czenia lub misja do spe�nienia. 8. Rozczarowanie z powodu powrotu do �ycia, odczuwanie konieczno�ci skurczenia si�, �ci�ni�cia, by zn�w zmie�ci� si� w swym fizycznym ciele. Odkryciu, �e opu�- ci�o si� t� cudown� krain� i powr�ci�o do swego cia�a, towarzyszy� mo�e niezadowolenie, z�o��, a nawet p�acz. Strach przed �mierci� albo zmniejsza si�, albo zupe�nie zanika. Chocia� rzadko zdarza si�, �eby pojedynczy przypadek zawiera� wszystkie z wymienionych etap�w, wi�kszo�� relacji obejmuje przynajmniej po�ow� z nich. Przyj- muj� one przer�ne postacie. Niekt�rzy z przywr�co'nych do �ycia opowiadaj�, �e przebywaj�c poza cia�em odwiedzili swych krewnych i znajomych mieszkaj�cych w odleg�ych miejscowo�ciach. Kilku z tych "podr�nik�w", po przybyciu do celu swej w�dr�wki, by�o fizycznie widzianych i rozpoznanych jako ca�kiem zwyczajne, �ywe i potrafi�ce normalnie rozmawia� osoby, podczas gdy ich "zw�oki" le�a�y martwe - nieruchome i przez nikogo nie ruszane. Niekt�rzy "byli w domu" w momencie, gdy dzwoni� telefon i kto� ze szpitala przekazywa� wiadomo�� o ich �mierci. Te "niewidzialne duchy", powr�ciwszy do swych cia� i do �ycia, potrafi�y opisa� wszystko, co si� dzia�o w domu, gdy zadzwoni� telefon; wiedzia�y, kto przy tym by�, w co by� ubrany i co powiedzia�, i wszystko to bez najmniejszego zaj�kni�cia czy pomy�ki. Oto relacja z podr�y poza cia�em, jak� odby�a Jazmyne Cidavia-DeRepentigny z Hull w Georgii, kiedy pod koniec 1979 roku "zmar�a" na stole operacyjnym: Musz� przyzna�, �e do�wiadczenie to by�o do�� niepokoj�ce. Unosi�am si� ponad cia�em. Mog�am widzie� i s�ysze�. Opu�- ci�am pok�j, w kt�rym le�a�o moje cia�o, a po chwili wr�ci�am. Wiedzia�am, dlaczego umar�am. Nie mog�am oddycha�. W gardle mia�am rurk�, a nikt z personelu medycznego nie za�o�y� mi maski podaj�cej tlen. Poza tym podano mi za du�o �rodka usypiaj�cego. B�d�c poza cia�em pr�bowa�am si�� woli poruszy� praw� r�k� - moje ramiona wyci�gni�te by�y wzd�u� mego fizycznego cia�a. Chcia�am poruszy� praw� r�k�, poruszy� czymkolwiek. Usi�owa�am wyci�gn�� sobie z ust rurk�. Spojrza�am na sw� twarz i zobaczy�am sp�ywaj�ce po niej �zy. Jedna z piel�gniarek otar�a mi �zy, ale nie zauwa�y�a tego, �e nie oddycham; nie widzia�a te�, �e stoj� tu� obok niej. W tym momencie usilnie pr�bowa�am poruszy� sw� fizyczn� r�k�, ale ca�e cia�o by�o tak ci�kie jakby zrobione z o�owiu. Determinacja przebywaj�cej poza cia�em pacjentki w ko�cu si� op�aci�a; w wielkim zgie�ku i zamieszaniu wyci�gni�to jej z ust rurk�, na�o�ono mask� z tlenem i przywr�cono regularny oddech. Podobnego prze�ycia na granicy �mierci dozna�a ona r�wnie� podczas pobytu w szpitalu w wieku lat trzynastu, a tak�e w roku 1991, kiedy stan�a oko w oko ze �mierci� po raz trzeci. Ostatnie z nich by�o wynikiem ci�kiego, �miertelnego niemal, zapalenia p�uc; tym razem jednak widzia�a w�asn� dusz� w postaci od��czonego od cia�a ducha: Widzia�am swego stoj�cego przede mn� ducha. By� wspaniale doskona�y, odziany w bia��, lu�no powiewaj�c� szat� si�gaj�c� poni�ej kolan. Bi�a z niego jasna, bia�awa po�wiata. M�j duch sta� mniej wi�cej sze�� lub osiem st�p od mojego cia�a. By�o to do�� dziwne: ja widzia�am jego, a on widzia� moje smutne cia�o. Nie pozosta�a w nim ani odrobina barwy; wygl�da�am na zupe�nie zimn� i martw�. M�j duch by� ciep�y i taki... niebia�ski. Kiedy zacz�� si� ode mnie oddala�, po�egna� si� z mym cia�em, gdy� ujrza� �wiat�o i chcia� w nie wst�pi�. �wiat�o przypomina�o okr�g�y otw�r, jasny i ciep�y. Cidayia-DeRepentigny czu�a si� rozdarta mi�dzy dwoma �wiatami; chcia�a pozosta� na ziemi a jednocze�nie poci�ga�a j� mo�liwo�� zjednoczenia si� ze swym duchem i wst�pienia w �wiat�o. Po kolejnym pobycie w szpitalu czu�a si� rozbita i zdezorientowana; gotowa by�a odmieni� swe �ycie, ale waha�a si� zrobi� pierwszy krok. �a�owa�a, �e nie ma nikogo, z kim mog�aby porozmawia� na ten temat, cho� biskup jej ko�cio�a wykaza� pewn� doz� zrozumienia. Podobny �al prze�ywa wi�kszo�� os�b, kt�rym dane by�o do�wiadczy� �mierci. W stanie granicz�cym ze �mierci�, z tunelem zetkn�a si� nieca�a po�owa mych rozm�wc�w, za to wi�kszo�� z nich opisuje doznanie przegl�du �ycia, wspomaganego przez pewien rodzaj trybuna�u lub samoocen�. Przegl�d ten by� czasem tak dok�adny i dog��bny, �e obejmowa� r�wnie� skutki post�powania ocenianej osoby, rzutuj�ce na innych. Pewna kobieta ze wzruszeniem opowiedzia�a mi, �e do�wiadczy�a b�lu ka�dego najmniejszego u�mierconego przez siebie robaczka. Od tej pory bardzo uwa�a, by nie skrzywdzi� nawet muchy. Spo�r�d wszystkich element�w najcz�ciej relacjonowane jest p�yn�ce ze �wiat�a wszechogarniaj�ce uczucie mi�o�ci, b�d�cej po��czeniem doskona�ego spokoju, ca�kowitej akceptacji i obecno�ci Boga. Uczucie to dobrze ilustruje przypadek Robin Michelle Halberdier z Texas City. Znalaz�a si� ona tu� na granicy �mierci mi�dzy pierwszym a drugim miesi�cem �ycia. Jej szans� na prze�ycie, jako wcze�niaka z zespo�em b�on szklistych, by�y niewielkie: Moim pierwszym wizualnym wspomnieniem jest cudowne �wiat�o, jasne niczym s�o�ce. Pami�tam te�, �e widzia�am przed sob� swoje stopy, tak jakbym unosi�a si� w g�r� w pozycji pionowej. Nie by�o tam tunelu, ani nic w tym rodzaju; po prostu unosi�am si� w tej pi�knej �wiat�o�ci. Bi�y z niej intensywne ciep�o i mi�o��. W �wietle tym dojrza�am stoj�c� posta�, kt�ra przypomina�a zwyk�� posta� ludzk�, nie mia�a jednak wyra�nych rys�w twarzy. Wygl�da�a na m�czyzn�. To w�a�nie z tej postaci zdawa�o si� wydobywa� wspomniane �wiat�o. Ca�a sk�pana by�a w jego promieniach. Poczu�am si� bardzo kochana i bezpieczna. �wietlista posta� powiedzia�a mi bez s��w - dzisiaj wiem, �e to telepatia - i� musz� wraca�, �e m�j czas jeszcze nie nadszed�. Bardzo chcia�am tam zosta�, czu�am si� tak dobrze, przepe�nia�y mnie rado�� i spok�j. Zn�w jednak us�ysza�am g�os m�wi�cy, �e czeka mnie zadanie i dopiero po jego wykonaniu b�d� mog�a wr�ci�. Jak tylko nauczy�am si� m�wi�, powiedzia�am rodzicom o swym do�wiadczeniu. My�la�am wtedy, �e to co mi si� przydarzy�o, jest czym� normalnym, czym� przez co przechodzi ka�dy cz�owiek. Powiedzia�am mamie i tacie o du�ej szklanej skrzynce, w kt�rej le�a�am zaraz po urodzeniu, o �wietlistej postaci i o tym, co mi przekaza�a. W szklanej skrzyni z mej opowie�ci rozpoznali inkubator. M�j ojciec, w�wczas student medycyny, czyta� wcze�niej ksi��k� na temat prze�y� na granicy �mierci. Por�wnuj�c m� opowie�� z informacjami z ksi��ki moi rodzice doszli do wniosku, �e opisywa�am im w�a�nie tego rodzaju prze�ycia. Mama opowiedzia�a mi o tym wszystkim wiele lat p�niej, kiedy zn�w powr�ci�am do tego tematu. W wieku pi�ciu lat zacz�am chodzi� do ko�cio�a, a kiedy patrzy�am na przedstawiony w Biblii wizerunek Jezusa m�wi�am mamie, �e to ta sama posta�, kt�r� spotka�am w �wiat�o�ci. Ci�gle jeszcze mam wiele problem�w ze zdrowiem wynikaj�- cych z wcze�niactwa. Czuj� jednak siln� wewn�trzn� potrzeb�, by pomaga� innym w zrozumieniu tego, czym jest �mier� i rozmawia� z osobami nieuleczalnie chorymi. Sama przecie� odwiedzi�am tamten �wiat i wiem, �e po �mierci nie spotka nas nic, czego powinni�my si� ba�. Jak zauwa�y�am, zar�wno doro�li i dzieci wspominaj� czasem o spotkaniu zwierz�t w za�wiatach, zw�aszcza je�li wcze�niej stracili jakiego� ulubie�ca. Ale tylko dzieci opisuj� "niebo dla zwierzak�w", niekt�re utrzymuj� wr�cz, �e w�a�nie przez nie prowadzi droga do nieba, w kt�rym przebywaj� ludzie. Relacje niekt�rych doros�ych s� r�wnie intryguj�ce. Bryce Bond, znany nowojorski gwiazdor telewizyjny, przedzierzgni�ty w parapsychologa, kilka lat przed �mierci� opowiedzia� mi o swych prze�yciach po tym, jak kiedy� straci� przytomno�� w wyniku gwa�townej reakcji alergicznej na orzechy. Pami�ta�, �e nagle zacz�� przesua� si� wewn�trz d�ugiego tunelu w kierunku jasnego �wiat�a: Potem us�ysza�em szczekanie i zobaczy�em biegn�cego do mnie psa, kt�rego kiedy� mia�em - czarnego pudla imieniem Pepe. Jego widok wyzwoli� we mnie silne emocje, poczu�em nap�ywaj�ce do oczu �zy. Wskoczy� mi na r�ce i z rado�ci� liza� mnie po twarzy. Kiedy go tak trzyma�em, wydawa� mi si� bardzo realny, bardziej realny ni� kiedykolwiek. Czu�em jego zapach i dotyk, s�ysza�em jego oddech, odbiera�em zmys�ami jego wielk� rado�� z tego, �e zn�w jeste�my razem. Postawi�em psa na ziemi i podszed�em do swego ojczyma, by go u�ciska�, kiedy nagle w mej �wiadomo�ci odezwa� si� bardzo wyra�ny g�os. "Jeszcze nie" - m�wi� g�os. "Dlaczego?" - wykrzykn��em. Wtedy ten wewn�trzny g�os zapyta�: "Czego si� nauczy�e�, komu pomog�e�?", a ja sta�em onie- mia�y. G�os zdawa� si� dochodzi� zar�wno z zewn�trz jak i z wn�trza. Nagle wszystko si� jakby zatrzyma�o. Musia�em przemy�le� odpowiedzi na zadane mi pytania. Nie mog�em powiedzie�, czego si� nauczy�em, ale wiedzia�em, komu pomog�em. Kiedy si� zastanawia�em nad tymi pytaniami, czu�em blisk� obecno�� mojego psa. Wtedy us�ysza�em szczekanie; nadbieg�y inne psy, kt�re kiedy� mia�em. By�em tam - jak mi si� wydawa�o - ca�� wieczno��; chcia�em ch�on�� i by� wch�oni�ty. Chcia�em zosta�. Czu�em siln� niech�� do powrotu na ziemi�. Bryce spotka� si� tak�e z wszystkimi swymi krewny- mi, kt�rzy wcze�niej odeszli z tego �wiata. Ich sylwetki i twarze wydawa�y mu si� m�odsze ni� wtedy, gdy widzia� ich ostatni raz, a oni sami zdrowi i szcz�liwi. Potem, jak wspomina, poszybowa� z powrotem tym samym tunelem, kt�rym tam przyby�, powr�ci� do swego cia�a i zobaczy�, jak ig�a strzykawki w�a�nie wbija si� w jego rami�. "Kto� powiedzia� do mnie: " Witaj w�r�d �ywych ". Nigdy nie spyta�em, kto to powiedzia�, niewiele mnie to obchodzi�o. Od lekarza dowiedzia�em si�, �e by�em martwy przez ponad dziesi�� minut. " Innym ciekawym odkryciem, jakiego dokona�am, jest to, �e niekt�rzy doro�li w stanie "�mierci" spotykali dzieci, kt�re p�niej im si� urodzi�y. Kobiety do�wiad- cza�y tego cz�ciej ni� m�czy�ni. Natomiast dzieci, nawet te najmniejsze, podczas swych spotka� ze �mierci� zawsze witane by�y przez zmar�e wcze�niej rodze�stwo, kt�re opowiada�o im, w jaki spos�b zmar�o; przed czy zaraz po urodzeniu, na skutek obumarcia p�odu, poronienia czy aborcji. Czasami pojawiali si� tak�e przyszli bracia i przysz�e siostry, przedstawiaj�c si� imionami, kt�re kiedy� b�d� nosi�. Nie spotka�am jeszcze dziecka, kt�re pomyli�oby si� co do swego zmar�ego lub nie narodzonego jeszcze rodze�stwa nawet w�wczas, kiedy by�o absolutnie niemo�liwe, by mog�y si� na ten temat czegokolwiek dowiedzie�. Do tej pory przedstawi�am jedynie przyk�ad pewnego schematu prze�y� na granicy �mierci. Przejd�my zatem do rozwa�a� bardziej szczeg�owych. Spo�r�d doros�ych, kt�rzy stan�li w obliczu �mierci lub do�wiadczyli �mierci klinicznej, oko�o jedna trzecia dozna�a prze�y� towarzysz�cych umieraniu. Badania prowadzone przez doktora Melvina Morse'a i Kimberly Clark Sharp w Seattle wskazuj�, �e w przypadku dzieci liczba ta zwi�ksza si� do ponad 75%. Im bli�ej rzeczywi- stej �mierci, tym bardziej prawdopodobne jest prze�ycie tego do�wiadczenia. Du�y wp�yw ma na to nowoczesna technika i skuteczne �rodki reanimacyjne, czego nie mo�na jednak powiedzie� o aplikowanych lekach. Wi�kszo�� relacji dotycz�cych tych prze�y� pochodzi od os�b, kt�re albo w og�le nie otrzyma�y �adnych lek�w, albo dosta�y je dopiero wtedy, gdy ich do�wiadczenie si� sko�czy�o. Prowadzone obserwacje niezmien- nie dowodz�, �e wi�kszo�� �rodk�w stosowanych w anestezji, a tak�e valium i alkohol dzia�aj� na tego typu doznania wr�cz hamuj�co. Sue Schoenbeck z Oakwood Health Care and Retirement Community w Madison, od wielu lat badaj�ca zjawisko prze�y� na granicy �mierci, na �amach Wisconsin State Journal stwierdzi�a, i� niedob�r tlenu r�wnie� nie jest przyczyn� jego wyst�powania. Fakt ten potwier- dza wielu innych badaczy. Halucynacje b�d�ce wynikiem zmiany poziomu tlenu we krwi budz� w pacjentach niepok�j, a poza tym, w przypadkach dozna� zwi�zanyh z umieraniem relacje przywr�conych do �ycia os�b s� do siebie uderzaj�co podobne, a wszelkie zwi�zane z nimi wspomnienia, z najdrobniejszymi szczeg�ami, s� wyj�tkowo wyra�ne i trwa�e. Us�ysza�am kiedy� stwierdzenie, �e poniewa� niemo�liwe jest, by o�y� i opowiedzia� o swych doznaniach kto�, kto umar� naprawd�, zjawisko to z ca�� pewno�ci� stanowi jedynie wybieg m�zgu pr�buj�cego pokrzepi� umys� w obliczu �mierci. W takim razie jak wyt�umaczy� przypadek Ricky'ego Bradshawa ze Staunton w Wirginii? W roku 1975 na parkingu przed supersamem na Bradshawa najecha�y dwa cofaj�ce z przeciwnych kierunk�w samochody; jego cia�o zosta�o zmia�d�one, niemal przepo�owione. Nie uszkodzony by� jedynie kr�gos�up i par� otaczaj�cych go �ci�gien. Kiedy zdj�ci panik� niefortunni kierowcy z piskiem opon zawie�li go do szpitala, lekarze stwierdzili zgon i zostawili cia�o gdzie� w k�cie. Trupa przej�li wkr�tce studenci medycyny (szpital ten prowadzi� dzia�alno�� szkoleniow�), kt�rzy mieli ochot� troch� "poeksperymentowa�". Za zgod� zwierzchnik�w przyszli lekarze u�o�yli sw� now� pomoc naukow� jak "prawdziwego pacjenta" i zacz�li go wygina�, naci�ga� i pod��cza�. Po godzinie takich wygibas�w jeden ze student�w zauwa�y�, �e pod��czone "dla �artu" urz�dzenie monitoruj�ce prac� serca zacz�o rejestrowa� uderzenia. Wezwano zwierzchnika w przekonaniu, �e w maszynie co� si� zepsu�o, w og�le nie wzi�to bowiem pod uwag� tego, �e trup m�g� o�y�. Przyby�y na miejsce do�wiadczony lekarz prawid�owo odczyta� wskazania monitora rejestruj�cego cz�ste ju� w�wczas uderzenia serca i sam zaj�� si� pacjentem. Po dw�ch latach i dwudziestu czterech operacjach medyczny przypadek Ricky'ego Bradshawa sta� si� g�o�ny w ca�ym kraju. I, jak mo�na si� by�o spodziewa�, cz�owiek ten do�wiadczy� prze�y� na granicy �mierci i to mocno rozbudowanych. Widzia� nie tylko to, co studenci wyprawiali z jego cia�em; wst�pi� tak�e w inny wymiar egzystencji, gdzie w "nagrod�" za zgod� na powr�t do �ycia mia� mo�liwo�� poznania ca�ej historii od pocz�tku do ko�ca. A czy� cz�owiek ten nie by� prawdziwym, zimnym trupem? A jak wyja�ni� przypadek Grigorija Rodonai? W roku 1976 w Tbilisi tego g�o�nego gruzi�skiego opozycjonist� dwukrotnie przejecha� samoch�d prowadzony przez agenta KGB (drugi raz dla pewno�ci, �e ofiara nie prze�yje zamachu). Zawieziono go do szpitala, gdzie stwierdzono zgon, a jego cia�o zabrano do kostnicy. Kostnice w Tbilisi nie przypominaj� tych w Stanach Zjednoczonych; tam zw�oki s� natychmiast zamra�ane i dopiero po trzech pe�nych dobach mo�na je stamt�d zabra�. Po trzech dniach cia�o Rodonai zosta�o wyj�te z zamra�arki i przewiezione do sali, gdzie prze- prowadzano sekcje zw�ok. Lekarze przyst�pili do roz- cinania brzucha. Kiedy ostrze skalpela wbi�o si� w jego cia�o, Radonaia zdo�a� otworzy� oczy. Jeden z lekarzy, bior�c to za po�miertny odruch, szybko mu je zamkn��. Ale oczy znowu si� otworzy�y. I znowu lekarz je za- mkn��. Kiedy rozwar�y si� po raz trzeci, lekarz od- skoczy� krzycz�c z przera�enia. Wierzcie lub nie, ale jednym z przeprowadzaj�cych sekcj� lekarzy by� rodzo- ny wuj Rodonai! Przypadkiem Grigorija Rodonai zajm� si� dok�adniej w rozdziale "Do�wiadczenia transcenden- tne", gdy� to co przeszed�, uzna� mo�na za najbardziej niezwyk�e prze�ycia na granicy �mierci w ca�ej historii nowo�ytnej, a przy tym zar�wno jego �mier�, jak i trzy- dniowy pobyt w zamra�arce, zosta�y udowodnione. W tym przypadku nie ma �adnych w�tpliwo�ci; ten cz�owiek by� ca�kiem "zimnym" trupem. Sprawa Rodonai stanowi wyzwanie dla ca�ego obsza- ru bada� prze�y� na granicy �mierci, a nawet dla samej definicji terminu "granica �mierci". Podobne wyzwanie niesie historia Juliana A. Milkesa. Pozna�am Milkesa w trz�s�cym i rozklekotanym po- ci�gu zmierzaj�cym do Long Island Sound; jecha�am w�wczas na zjazd badaczy zjawisk z pogranicza �mierci w Syosset w stanie Nowy Jork. Milkes, emerytowany 46 P. M. H. ATWATER nauczyciel, wraca� w�a�nie do domu kupiwszy bilety na koncert w Times S�uare. A oto co mi powiedzia�: Pewnego popo�udnia matka i ja wybrali�my si� nad jezioro. Ojciec mia� do��czy� do nas p�niej, po pracy. Spodziewali�my si� go�ci na obiedzie, a mama zauwa�y�a rosn�ce przy szosie dzikie kwiaty, kt�re nadawa�y si� na ozdob� sto�u. Poprosi�a wi�c, �ebym zatrzyma� samoch�d i narwa� ich troch�. Zjecha- �em na praw� stron� drogi (nie by�a to szosa szybkiego ruchu), zaparkowa�em samoch�d i ruszy�em w d� niewielkim zbo- czem. Zrywa�em kwiaty, kiedy us�ysza�em ryk przeje�d�aj�cego samochodu, kt�ry nagle ruszy� prosto na mnie. Kiedy podnios�em wzrok i zobaczy�em to, co uzna�em za niechybn� �mier�, oddzieli�em si� od cia�a i uzyska�em ogl�d sytuacji z ca�kiem innej perspektywy. Zobaczy�em przed sob� migawki z ca�ego �ycia, od ko�ca do pocz�tku. Przegl�d ten nie by� niczym w rodzaju s�du. Przypomina� raczej bierne ogl�danie jakiego� nowego filmu. Nie spos�b zliczy�, jak du�o i cz�sto rozmy�lam o moich doznaniach podczas spotkania ze �mierci�. Nawet teraz, gdy siedz� tu i opisuj� ca�� t� histori�, mam wra�enie, jakby wydarzy�a si� zaledwie wczoraj. Milkes nie odni�s� �adnych ran. P�dz�cy samoch�d przejecha� obok niego i znikn�� r�wnie nagle, jak si� pojawi�. Okazuje si�, �e paniczny strach przed zbli�aj�- cym si� ko�cem, �w rodzaj l�ku, kt�ry nie pozostawia cienia nadziei i nie dostrzega dla czaj�cej si� �mierci �adnej alternatywy, czasem wystarczy, aby wywo�a� doznania podobne do tych towarzysz�cych umieraniu. Prze�ycia na granicy �mierci 47 Powa�na choroba, obra�enia cia�a i fizyczne cierpienie nie s� wcale konieczne. Takie przypadki zmuszaj� do przeanalizowania na nowo wszystkiego, czego do tej pory dowiedzieli�my si� na temat zjawiska prze�y� na granicy �mierci. I dlatego musimy poszerza� zakres bada�. Jasne jest, �e zjawisko to znacznie przerasta cudownie nieskomplikowane, cho� zadziwiaj�ce do�wiadczenia przedstawiane w telewizyj- nych programach typu talk-show czy brukowej prasie. To zaledwie ma�a cz�stka ca�ej historii - zaskakuj�co ma�a. Zacznijmy od samob�jstw. Bardzo rzadko ��cz� si� one z do�wiadczeniami "piekielnymi". Wbrew powsze- chnemu mniemaniu wi�kszo�� dozna� niedosz�ych sa- mob�jc�w zaliczy� mo�na do przyjemnych, a przynaj- mniej do takich, kt�re ukazuj�, jak wa�ne jest �ycie i to, jak si� je prze�yje. C