15273
Szczegóły |
Tytuł |
15273 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15273 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15273 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15273 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARGIT SANDEMO
JASNOW�OSA
Z norweskiego prze�o�y�a
LUCYNA CHOMICZ-D�BROWSKA
POL-NORDICA Publishing Sp. z o.o.
Otwock 1996
Przek�ad elektroniczny przygotowa�
JaWa
ROZDZIA� I
Przez naddnieprza�skie stepy spowite jeszcze nocnym mrokiem w�drowa�o dwoje
ludzi,
kieruj�c si� na po�udnie w stron� Morza Czarnego. Jonas Koppers zd��a� do Kizi-
Kirmen w
nadziei, �e uda mu si� tam zdoby� zbo�e dla mieszka�c�w jego osady. Ubrany na
czarno, o
kamiennej twarzy, na kt�rej zastyg�a podejrzliwo��, zahartowany przez wiatr i
niepogod�, z
uporem par� naprz�d, od czasu do czasu upominaj�c sw� m�odziutk� krewn�, by
nieco
przy�pieszy�a kroku.
Lisa wlok�a si� z ty�u bynajmniej nie dlatego, �e tempo marszu przerasta�o jej
mo�liwo�ci. Raczej odnosi�o si� wra�enie, �e ta wyprawa w og�le jej nie obchodzi.
Nikt w osadzie nie rozumia� Lisy. Zreszt�, jak mogliby j� poj�� ci pro�ci,
poch�oni�ci
przyziemnymi sprawami ludzie, bogobojni i chorobliwie dumni.
Dziewczyna wprowadza�a niepok�j w ich �wiecie warto�ci, poniewa� tak bardzo si�
od
nich r�ni�a. Wesz�a w szczeg�lny wiek; nie by�a ju� dzieckiem, a nie sta�a si�
jeszcze
kobiet�. Delikatna, wr�cz eteryczna, mia�a w�osy koloru blond i wielkie b��kitne
oczy. Inni
przy niej wygl�dali ci�ko i kanciasto. Wszyscy uwa�ali, �e Lisa jest troch�
dziwna, a
dziewczyna nie czyni�a nic, by udowodni�, �e jest inaczej.
Jonas zatrzyma� si�, �eby na ni� poczeka�. Nic odezwa� si� ani s�owem, ale wida�
by�o,
�e jest zniecierpliwiony. U�miechn�a si� do� przepraszaj�co. To w�a�nie ten
u�miech, kt�ry
wiecznie b��ka� si� na jej twarzy, tak bardzo wszystkich irytowa�.
Och, ta Lisa, my�la� Jonas, jak trudno z ni� post�powa�. W og�le nie obchodzi j�
nasza
walka o przetrwanie. Zachowuje si� tak, jakby by�a ponad to. Ona, najbiedniejsza
i najlichsza
w�r�d dzieciak�w z osady.
Ju� w naszych rodzinnych stronach, na wyspie Dag?, nie by�o z ni� lepiej, jednak
w
czasie d�ugiej wyprawy na Ukrain� zrobi�a si� zupe�nie niezno�na. Mo�e to
rozpacz z powodu
utraty rodziny zm�ci�a jej umys�? Chocia� nie, nie wida� by�o po niej cierpienia,
gdy jedno po
drugim umierali jej najbli�si.
Jak to si� zreszt� sta�o, �e sama nie umar�a? Czy� nie by�a najdelikatniejsza i
najbardziej
krucha? Ile� to razy podczas tragicznego marszu na po�udnie powtarzali�my:
�Biedne
dziecko, nie zdo�a wytrzyma� trud�w wyprawy. Trzeba si� pogodzi� z tym, �e
wkr�tce j�
stracimy�.
Przesz�o pi�ciuset ludzi po�egnali�my po drodze, a ona prze�y�a! To
niesprawiedliwe!
Przecie� nie ma z niej �adnego po�ytku. A my musimy przetrwa�! Musimy!
Zas�piony ruszy� dalej, stawiaj�c d�ugie, ci�kie kroki, a Lisa niech�tnie sz�a
za nim.
Na drugim brzegu Dniepru zaczyna�o si� powoli rozwidnia�. W oddali wida� by�o
jaki�
po�ar, ale blask p�omieni coraz s�abiej odcina� si� na tle ja�niej�cego nieba.
Nagle dosz�y ich ha�a�liwe okrzyki, dudnienie w b�bny, g�o�na muzyka. Jonas na
moment przystan��. Czy�by Tatarzy? Rzuci� niespokojne spojrzenie na Lis�. Z
l�kiem my�la�
o tej m�odziutkiej jasnow�osej pi�kno�ci i pozbawionych jakichkolwiek skrupu��w
Tatarach.
By� rok 1783 i po�udniowa Ukraina stanowi�a, �agodnie m�wi�c, niespokojny
zak�tek
Europy. Caryca Katarzyna ostatecznie przy��czy�a naddnieprza�skie stepy do
imperium
rosyjskiego. Podj�a przy tym pr�b� skolonizowania tych teren�w. Na jej rozkaz
przesiedlono
w te rejony szwedzkich ch�op�w z wyspy Dag?.
To prawda, �e uciemi�onym przez arystokracj� ch�opom nie wiod�o si� najlepiej
na
rodzinnej ziemi. Ale wyspa na Ba�tyku by�a przecie� ich ojczyzn�. Tu za�
wszystko by�o
obce. Zostali zmuszeni do osiedlenia si� na dalekim nieurodzajnym stepie na
po�udniowo-
zachodniej Ukrainie w s�siedztwie innych narod�w. Musieli walczy� o zachowanie
odr�bno�ci kulturowej i religijnej, a jednocze�nie, jak zaplanowa�a caryca,
dawa� odp�r
ewentualnym atakom z zewn�trz.
W�r�d �ez i lamentu opu�ci�o wysp� Dag? tysi�c dwustu ludzi.
Po dwunastu miesi�cach w�dr�wki, pierwszego maja 1782 roku, wycie�czona resztka
pozosta�ych przy �yciu przesiedle�c�w dotar�a do miejsca, jakie im wyznaczono na
stepie.
Zaledwie pi��set os�b zdo�a�o wytrzyma� trudy tu�aczki, ale w nowej ojczy�nie
padali jak
muchy, dziesi�tkowani przez szalej�ce epidemie chor�b, wobec kt�rych � tak jak i
wobec
nowego klimatu � ich organizmy okaza�y si� bezbronne. Nie potrafili si� te�
obroni� przed
napadami rozb�jnik�w. Niewielka grupka Szwed�w, przedstawicieli dumnego i
mi�uj�cego
wolno�� narodu, stopnia�a katastrofalnie.
Ale powoli zwyci�y�a w przybyszach wola �ycia. P�acz i marzenia umar�y w
codziennej walce o przetrwanie.
� Pospiesz si� � mrukn�� Jonas. � Musimy min�� to niespokojne miejsce, p�ki
jeszcze
si� ca�kiem nie rozwidni�o.
Znajdowali si� bardzo blisko granicy z imperium osma�skim i cho� chwilowo Rosja
nie
prowadzi�a wojny z Turcj�, w przygranicznych rejonach nigdy nie panowa� pok�j.
Tatarzy
bardzo cz�sto grabili tereny, kt�re zosta�y im odebrane.
Ciekaw jestem, ile prawdy zawiera plotka, �e ojcem Lisy jest bogaty arystokrata,
kt�ry
kiedy� odwiedzi� Dag?, zastanawia� si� Jonas. Nigdy si� tego nie dowiemy, bo
matka
dziewczyny nie �yje. Ale ta ma�a w niczym nie przypomina mojego kuzyna, kt�ry
uchodzi� za
jej ojca. Delikatne, szlachetne rysy twarzy... Jej b��kitne niczym niezabudki
oczy zdaj� si�
skrywa� jak�� tajemnic�, a mimo to spogl�daj� jakby bez wyrazu. Sk�d si� w niej
to wzi�o?
Doprawdy, nie mog�a tego odziedziczy� po cz�onkach naszej spo�eczno�ci!
Nagle Jonas skuli� si� odruchowo, bo oto z mroku przed ich oczyma wy�oni�o si�
obozowisko, w kt�rym roi�o si� od pokrzykuj�cych Tatar�w. Zapewne przez ca�� noc
raczyli
si� marnym piwem dro�d�owym.
� Szybko, ukryjmy si� w zaro�lach nad brzegiem rzeki � sykn��. � Mo�e uda nam
si�
tamt�dy przemkn��.
Posuwali si� ostro�nie pod os�on� suchych, k�uj�cych krzew�w. Kiedy znale�li si�
mniej wi�cej na wysoko�ci ogniska, Lisa przystan�a gwa�townie.
� Popatrz, wuju! � szepn�a. � Co oni robi�?
Jonas zacisn�� z�by. Wprawdzie Szwedzi sami do�wiadczyli wielu nieszcz��,
jednak to
nie st�umi�o w nich wra�liwo�ci na cudz� krzywd�.
� Z�apali je�ca. Biedak!
Lisa szeroko otwartymi oczyma przypatrywa�a si� okrutnemu spektaklowi. Tu� przy
ognisku, przy wbitym w ziemi� palu, tkwi� przywi�zany za ramiona m�czyzna.
Wok�
nieszcz�nika kr��yli pijani Tatarzy z p�on�cymi pochodniami i smagali go ogniem,
inni za�
ciskali we� kamieniami. Do uszu Jonasa i Lisy dochodzi�y j�ki maltretowanego.
� To przecie� m�ody ch�opak � powiedzia�a dziewczyna przera�ona.
� Kozak zaporoski, poznaj� po stroju � mrukn�� Jonas. � Kozacy zaporoscy s�
�miertelnymi wrogami Tatar�w, wi�c ten m�odzieniec zapewne nie zd��y si�
zestarze�.
Chod�! Musimy ju� i��.
Lisa nie ruszy�a si� z miejsca. Nie mog�a oderwa� wzroku od przywi�zanego do
pala
m�czyzny o�wietlonego blaskiem p�omieni. Z jego ramion zwisa�a w strz�pach
nadpalona
rubaszka. Pod g�stymi, mokrymi od potu i klej�cymi si� do czo�a w�osami
dziewczyna ujrza�a
twarz niezwyk�ej urody. Teraz malowa�y si� na niej wyczerpanie i b�l.
� Ale� oni go zabij�! Musimy mu pom�c.
� Oszala�a�? Chcesz zawisn�� obok niego? Szybko, uciekajmy, p�ki jeszcze nie
jest za
p�no!
Jonas poci�gn�� Lis� za sob�.
G�sta zas�ona oboj�tno�ci zn�w opad�a na jej oczy i �wiadomo��.
Pospiesznie szli brzegiem tocz�cego wartkie wody Dniepru, a ha�as za nimi z
wolna
ucicha�. Jonas by� zaskoczony reakcj� Lisy. Po raz pierwszy od d�ugiego czasu
dziewczyna
czym� si� zainteresowa�a.
Po po�udniu wracali do domu z Kizi-Kirmen, dawnej twierdzy tatarskiej, kt�rej na
rozkaz carycy nadano nazw� Berys�aw.
Szli d�wigaj�c r�ne towary, kt�re zakupili dla rodziny, dla mieszka�c�w osady
mieli
za� dobr� wiadomo��: obietnic�, �e wkr�tce zostan� zaopatrzeni w zbo�e.
Obozowisko tatarskie opustosza�o, znikn�y kolorowe namioty i tylko strz�py
ubra�,
kawa�ki drewna i popielisko przypomina�y o niedawnych wydarzeniach. Lisa
prze�lizgiwa�a
si� spojrzeniem po zniszczeniach, jakich dokonali Tatarzy.
� Po�piesz si�, dziecko. Mogli zostawi� nad wod� stra�e. Cz�sto tak w�a�nie
robi�.
Czego szukasz?
Nie odpowiedzia�a. Jonas Koppers poci�gn�� j� na strom� skarp� i w tej samej
chwili
Lisa j�kn�a przera�ona.
� Wujku, popatrz! W zaro�lach co� le�y!
Jonas wychyli� si� ostro�nie.
� To ten Kozak. Pewnie porzucili go tam nieprzytomnego.
� Czy on...?
� Jeszcze nie s�ysza�em, by kto� prze�y� tatarskie tortury.
� Ale musimy sprawdzi�! Mo�e go specjalnie tu zostawili, �eby umiera� powoli.
Zdolni
s� do takiego okrucie�stwa.
� Nigdzie nie p�jdziesz! � powstrzyma� j� ostro Jonas. � Czy wiesz, jak wygl�da
cia�o
zmar�ego po ca�ym dniu le�enia w s�o�cu? Poza tym sk�d mo�emy wiedzie�, czy nie
ma w
pobli�u Tatar�w.
� Ale jego r�ka... poruszy� palcem!
� Wmawiasz sobie niestworzone rzeczy. Co ci� obchodzi ten Kozak?
Lisa spu�ci�a wzrok i wyszepta�a:
� On mnie potrzebuje.
Gdyby Jonas Koppers lepiej rozumia� tajemnice ludzkiej duszy, mo�e umia�by
uspokoi�
Lis�. Ale on nic nie pojmowa�.
� A nawet je�li �yje, to co? Niebawem zjawi� si� po niego te dzikusy, jego
kompani.
Zaporo�cy nie s� ani troch� lepsi od Tatar�w, powinna� o tym wiedzie�. To
prawdziwe diab�y
w ludzkiej sk�rze. Stroni� od wszystkiego, co w �yciu pi�kne, a najwa�niejsze
dla nich to
upi� si� do nieprzytomno�ci Nie ma dla nich �adnej �wi�to�ci. Ten, kt�ry tam
le�y, pochodzi
zapewne z Przepastnego Jaru. Tam schroni�y si� te zb�je i stamt�d wyruszaj� na
grabie�e.
Przed wieloma laty wszyscy Kozacy zaporoscy mieli by� przesiedleni na lewy brzeg
Dniepru,
ale wielu z nich uda�o si� uciec. Temu pewnie te�. Chod� ju�!
Lisa rzuci�a wyra�aj�ce bezradno�� spojrzenie na poturbowanego m�czyzn� i
niech�tnie ruszy�a za wujem.
� Czy ci Kozacy z Zaporo�a byli dumnym narodem?
� Zbyt dumnym. D��yli do samodzielno�ci Ukrainy i nie chcieli ukorzy� si� przed
carem Rosji. Wywalczyli sobie nawet swobody, kt�re zagra�a�y imperium, i dlatego
ostro si�
z nimi rozprawiono.
Za zakolem rzeki ujrzeli osad�. Na twarz Lisy zn�w wr�ci�a oboj�tno��...
Dziewczyna nas�uchiwa�a. Le�a�a w ��ku nie rozebrana i czeka�a, a� wszyscy
p�jd�
spa�.
� Czy to ma nam wystarczy� a� do zbior�w? � us�ysza�a za �cian� ostry g�os
ciotki. �
Lisa nie mog�a przynie�� troch� wi�cej? By�by z niej chocia� jaki� po�ytek. A
tak tylko
mamy z ni� utrapienie.
Wreszcie zapad�a cisza i wtedy przez drzwi wymkn�� si� jaki� cie�. Lisa,
ukrywaj�c pod
peleryn� kosz wype�niony po brzegi tym, co uda�o si� jej podebra� z domu,
pod��y�a wzd�u�
rzeki na po�udnie.
Kozak le�a� nieruchomo w tej samej pozycji i w tym samym miejscu, co poprzednio.
Ostro�nie zesz�a ze skarpy. W�a�ciwie nie �udzi�a si� nadziej�, �e m�czyzna
�yje.
Jednak musia�a sprawdzi�, czy na pewno nie mo�e nic dla niego uczyni�. Po prostu
wydawa�o
si� jej to bezwzgl�dnym nakazem. By� taki bezradny, obudzi� w niej ogromn�
potrzeb�, by
co� dla kogo� znaczy�, a nie by� ci�gle jedynie zawad�.
Podesz�a do nieszcz�nika i dotkn�a go. Nie by� zimniejszy ni� ka�dy inny
cz�owiek,
kt�ry le�a�by na nocnym ch�odzie. Z bliska jednak zobaczy�a dok�adniej, jak
strasznie by�
pokaleczony, i j�kn�a w poczuciu bezsilno�ci. Mo�e jeszcze tli�o si� w nim
�ycie, ale czy na
d�ugo?
Dziewczynie wydawa�o si�, �e ko�ci ma ca�e, ale przerazi� j� widok strasznych
�lad�w
oparze�. Tatarzy zabawiali si�, przyk�adaj�c mu ogie� do bosych st�p.
Lisa wzi�a si� w gar��. Zamiast p�aka� nad losem nieznajomego m�odzie�ca,
chwyci�a
go pod ramiona i przeci�gn�a w bezpieczniejsze, bardziej zaciszne miejsce u
st�p stromej
skarpy. By�o jej przykro, �e przyczynia mu dodatkowych cierpie�, ale przecie�
taka drobna
dziewczyna jak ona nie by�a w stanie przenie�� doros�ego m�czyzny.
Rozpostar�a cienki pled, kt�ry zdj�a ze swego ��ka, i po�o�y�a na nim rannego.
Mia�a
nadziej�, �e nikt w domu nie zauwa�y braku koca.
Przynios�a troch� wody z rzeki i ostro�nie obmy�a zakrzep�� krew z twarzy, n�g i
piersi
Kozaka, Ostro�nie zdj�a z niego resztki rubaszki, podar�a je na paski i
obanda�owa�a rany,
jak zdo�a�a najlepiej w nocnych ciemno�ciach.
Potem otuli�a zmaltretowanego pledem i po�o�y�a obok n� i jedzenie.
D�ugo siedzia�a i patrzy�a na obcego, ale on nawet si� nie poruszy�. Usi�owa�a
przypomnie� sobie jego twarz, obraz jednak jakby rozmy� si� w pami�ci.
Zapami�ta�a
jedynie, �e Kozak wyda� jej si� niezwykle urodziwy. W mroku pokryte ranami
oblicze
sprawia�o wra�enie takiego m�odego i bezbronnego. Lisa pragn�a nade wszystko,
by ten
m�odzieniec nie umar� � o ile jeszcze znajdowa� si� w�r�d �ywych. Bo przecie� od
rana
up�yn�o tyle czasu, m�g� nie przetrzyma�.
Ale nie chcia�a przyj�� tego do wiadomo�ci. Wiele razy przyk�ada�a ucho do
piersi
nieszcz�nika i nas�uchiwa�a bicia serca, sprawdza�a, czy oddycha. Wmawia�a
sobie, �e tli si�
w nim �ycie.
Z�o�y�a ubrudzone d�onie i modli�a si� gor�co jak nigdy dot�d.
Zbli�a� si� �wit, a Kozak nie odzyska� przytomno�ci. Lisa nazbiera�a ga��zi i
kamieni i
u�o�y�a wok� rannego. Mia�a nadziej�, �e os�oni go w ten spos�b przed gro�nymi
drapie�nikami i r�wnie gro�nymi Tatarami.
Odchodzi�a niech�tnie. Nie mia�a ochoty opuszcza� jedynego cz�owieka, kt�ry
potrzebowa� jej pomocy.
Tego ranka Lisa spa�a znacznie d�u�ej ni� zwykle i za kar� musia�a wykona� dwa
razy
tyle pracy. Ludzi w osadzie zdziwi� jednak niezwyk�y blask jej oczu.
Kiedy zapad� zmrok, dziewczyna zn�w po�pieszy�a nad Dniepr. Z dr�eniem podesz�a
do
�ogrodzenia� z kamieni i ga��zi, kt�re poprzedniej nocy u�o�y�a wok� Kozaka.
By� tam nadal, tak jak si� spodziewa�a. Jej oczy, cho� przywyk�y do ciemno�ci, z
trudem rozr�nia�y szczeg�y.
Czy� nie le�y w troch� innej pozycji? A jedzenie? Kubek na mleko stoi pusty! To
pewnie jakie� zwierz�, a mo�e...?
W tej samej chwili ranny j�kn�� i obr�ci� si�. Popatrzy� na Lis� szeroko
rozwartymi
oczami i wykona� ruch, jakby chcia� si� obroni� albo zaatakowa� dziewczyn�.
Lisa zadr�a�a i potrz�sn�a g�ow�. Nie by�a w stanie wym�wi� s�owa.
Le��cemu zabrak�o si�, by uderzy�. Opad� bezradny i tylko spogl�da� na ni� z
agresj� w
oczach.
� Nie b�j si� � powiedzia�a uspokajaj�co �amanym rosyjskim, kt�rego nauczy�a si�
w
czasie d�ugiej w�dr�wki z p�nocy. � Jestem twoim przyjacielem.
Jego g�os zabrzmia� chrapliwie i tak jak spojrzenie wyra�a� wrogo��.
� Czy to ty...?
Potakn�a �arliwie.
� To ja. Widzia�am razem z moim wujem, jak Tatarzy ciebie torturowali, i
wr�ci�am tu
wczoraj w nocy.
� Usi�d�! Nie widz� twojej twarzy. Kim jeste�?
Usadowi�a si� obok niego, ju� troch� pewniejsza, i odrzek�a:
� Nazywam si� Lisa.
� Lisa? Nic mi to nie m�wi. � Mia� poparzone usta i gard�o i ka�de s�owo
wypowiada� z
ogromnym wysi�kiem. W zamy�leniu przygl�da� si� dziewczynie. � Sk�d si�, na Boga,
tu
wzi�a�? � spyta� po chwili zdziwiony. � Wprawdzie w ciemno�ciach nie widz� ci�
dok�adnie,
ale jeszcze nie spotka�em dziewczyny o tak jasnych w�osach i cerze jak twoja. W
okolicy
Kijowa �yj� potomkowie wiking�w i oni maj� w�osy w takim samym kolorze, ale tu
si� ich
nie spotyka. Pochodzisz stamt�d?
� Nie, nazywam si� Lisa Koppers i mieszkam w osadzie szwedzkiej niedaleko st�d.
� Widzia�em mieszka�c�w tej osady � powiedzia� marszcz�c czo�o. � Nie s� tacy
jak ty.
� Nie... � szepn�a Lisa zwiesiwszy g�ow�, a jej g�os zdradza�, jak bardzo
odczuwa sw�
odmienno��.
Zapad�a cisza. Kozak milcza�, podejrzliwy i niepewny, dziewczyna za� czeka�a, co
powie.
� Dlaczego to zrobi�a�? Czemu mi pomog�a�? � przem�wi� wreszcie. � Gdyby� by�a
m�od� kobiet�, zrozumia�bym twoje zainteresowanie, ale ty przecie� jeste�
jeszcze dzieckiem!
� Nie wiem � odrzek�a cicho Lisa. � Po prostu musia�am. Wydawa�o mi si� to
konieczne.
� Potrzebujesz czego� ode mnie? � Kozak najwyra�niej nie wierzy� w ludzk�
bezinteresowno��.
Popatrzy�a na niego z przestrachem.
� Nie, nie, wcale nie! Ale ty by�e� sam, zupe�nie sam w�r�d obcych.
Czujno�� w jego oczach z wolna znika�a. D�ugo nie spuszcza� z niej wzroku, jakby
chcia� przejrze� j� na wylot.
� Jak masz na imi�? � spyta�a po chwili.
� Wasyl.
� To znaczy, �e wo�aj� na ciebie Wasia, prawda?
� Tak.
Onie�mielona dziewczyna m�wi�a szeptem, jakby przepraszaj�c, �e w og�le o co�
pyta.
� Czy pochodzisz z Przepastnego Jaru?
� Tak. Wraca�em do swoich, kiedy schwytali mnie Tatarzy. � W jego g�osie
zabrzmia�
ostrzejszy ton.
� A twoje rany? � zainteresowa�a si� Lisa. � Czy nie trzeba ich opatrzy�?
� Nie, zostaw je. Podaj mi lepiej co� do jedzenia, bo nie mog� zgi�� r�ki.
Wasia nie rozczula� si� ani nad sob�, ani nad innymi. Przywyk� do twardego �ycia,
kt�re
pozbawi�o go wszelkich z�udze�. Ale Lisa cieszy�a si� ogromnie, �e mo�e komu�
pom�c. Tak
bardzo pragn�a co� znaczy� dla drugiego cz�owieka.
Wk�ada�a mu do ust drobne kawa�ki jedzenia, ostro�nie i cierpliwie. Wargi Kozaka
by�y
spierzchni�te i zakrwawione, z�by za� tak obola�e, �e z trudem �u� i prze�yka�.
� Musisz zdoby� dla mnie spirytus! � za��da� nagle stanowczo.
� Nie, tego nie zrobi�! Nie chc�! � zaprotestowa�a, patrz�c na niego wielkimi,
przestraszonymi oczami.
� Potrzebuj� go, �eby oczy�ci� rany, ty g�upia! � warkn�� zniecierpliwiony. �
Postaraj
si� przynie��, jak przyjdziesz nast�pnym razem.
� Spr�buj�.
Nie okaza� najmniejszej wdzi�czno�ci, ale Lisa i tak nie posiada�a si� ze
szcz�cia.
Zaakceptowa� j� i rozmawia� jak z r�wn� sobie. To jej wystarcza�o.
� Musz� ju� wraca� � rzek�a niespokojnie. � W osadzie niekt�rzy wstaj� na d�ugo
przed
�witem. Czy jeszcze co� ci przynie��?
� Kiedy zn�w przyjdziesz?
� Jutro w nocy o tej samej porze.
� Nie wcze�niej?
� Nie, wcze�niej nie mog�.
� Czy mog�aby� pos�a� kogo� do Przepastnego Jaru z wiadomo�ci�, �e tu jestem?
� Nie. Nie mam odwagi komukolwiek wspomnie� o tobie.
Pr�bowa� si� u�miechn��, ale twarz wykrzywi� mu grymas.
� Wyobra�am sobie. Nie tak dawno moi kompani spl�drowali wasze miasteczko i
zabrali stamt�d co nieco.
Oczy Lisy pociemnia�y.
� Dlaczego? Przecie� my sami cierpimy niedostatek.
Nawet nie stara� si� odpowiedzie�.
Lisa upewni�a si�, czy Kozak ma w zasi�gu r�ki wszystko, czego potrzebuje, i
odesz�a.
Zatrzyma�a si� nie opodal i odwr�ciwszy g�ow� popatrzy�a w stron� skarpy, na
kt�rej tle
majaczy� niewyra�ny cie�. Jej oczy l�ni�y czu�o�ci�, a twarz rozja�ni� promienny
u�miech.
Tego dnia ciotka Lisy odkry�a, �e znikn�� pled.
Dziewczyna po�pieszy�a z wyja�nieniami, ale brzmia�y one do�� nieprzekonuj�co.
� Zaplami�am go, wi�c wzi�am nad rzek�, �eby upra�.
� Dlaczego nic nie powiedzia�a�?
Oczy dziewczyny by�y puste, a blady u�miech nic nie wyra�a�.
� Gdzie jest pled?
� Nad rzek�. Roz�o�y�am go na krzakach, ale chyba jeszcze nie wysech�.
�ona Jonasa nie spyta�a o nic wi�cej, bo w tej samej chwili rozgorza�a bijatyka
mi�dzy
jej dzie�mi.
Lisa z �alem pomy�la�a, �e b�dzie zmuszona zabra� Wasylowi przykrycie. Teraz
biedak
zmarznie...
Kiedy kolejnej nocy przysz�a nad rzek�, ranny wyra�nie czu� si� lepiej. M�g� ju�
nawet
siedzie� oparty o skarp�.
� Zdoby�a� spirytus? � spyta� natychmiast, gdy zdyszana dobieg�a do niego.
� Tak. Ukrad�am s�siadce z kredensu � za�mia�a si� weso�o. � Ale niewiele tego
jest.
Ba�am si� wzi�� wi�cej.
Wyrwa� jej z r�ki niewielk� butelk�.
� Tu! Szybko, oczy�� ran�, kt�r� mam w boku!
� Och! � krzykn�a Lisa przera�ona. � Wygl�da okropnie!
� Po�piesz si� i nie tra� czasu na pust� gadanin�. Skrzywi� si� z b�lu, kiedy
dezynfekowa�a mu ran�. Dziewczyna czu�a pod palcami rozgrzan� gor�czk� sk�r�
Kozaka i
bij�cy od niego �ar.
Spyta�a, czy ma wi�cej takich obra�e�, ale zapewni� j�, �e pozosta�e goj� si�
dobrze.
Chwyci� butelk� i wychyli� �yk. Lisa wykona�a gest, jakby chcia�a ochroni� cenny
p�yn.
� Nie powiniene� pi�... Spirytus jest ci potrzebny do czego innego. A ja nie mam
odwagi zabra� s�siadce wi�cej. A poza tym to nie�adnie pi� w�dk�.
� Ech � skrzywi� si� szyderczo, ale odstawi� butelk�. � Rzeczywi�cie jeste�
wzorem
wszelkich cn�t, dziecino!
� Nie jestem dzieckiem. Wkr�tce sko�cz� pi�tna�cie lat � rzek�a ura�ona.
U�miechn�� si�.
� S�dzi�em, �e masz najwy�ej dwana�cie. Jeste� taka dziecinna.
Lisa spu�ci�a wzrok. W�a�ciwie powinna ju� by�a przywykn�� do nieprzyjaznych
s��w,
a jednak tym razem poczu�a si� dotkni�ta.
Nagle Kozak spowa�nia� i wyci�gn�� r�k�, by dotkn�� jej w�os�w. Powoli
przeczesywa�
je palcami.
� Strze� si� Tatar�w � szepn�� mi�kko.
Twarz Lisy si� rozja�ni�a.
� Wasyl, opowiedz troch� o sobie � odwa�y�a si� poprosi�.
� Ech, zamknij si�! � burkn��, z�y na siebie za t� chwil� s�abo�ci.
Lisa odwr�ci�a g�ow�. Zapad�a cisza, kt�r� nieoczekiwanie przerwa�y s�owa Kozaka:
� Niewiele mam do opowiadania. Moje �ycie jest pi�kne i swobodne, cho� cz�sto
cierpimy niedostatek. Grabimy i pl�drujemy, walczymy z Tatarami i Rosjanami.
Nieraz
dokucza nam g��d, a serca rozdziera �al za utracon� Ukrain�. Kiedy caryca wyda�a
rozkaz
przymusowego przesiedlenia naszego narodu, cz�� Kozak�w postanowi�a ukry� si� w
Przepastnym Jarze. Garstka m�odych ch�opc�w, w tym i ja, z zapa�em pod��y�a za
nimi.
Min�o par� lat, doro�li�my, ale jak� mamy przed sob� przysz�o��? Kilku ze
starszyzny
zosta�o popami w okolicznych osadach. Ale jak s�dzisz? Czy ja nadaj� si� na
pasterza
ludzkich dusz?
Lisa nie mog�a sobie wyobrazi� Wasi, silnego, ros�ego m�czyzny o nieokie�znanym
temperamencie, w roli pobo�nego popa.
� Kiedy Tatarzy mnie pojmali, m�j ko� zdo�a� uciec � ci�gn�� sw� opowie�� Kozak.
�
Pewnie dotar� ju� bezpiecznie do Przepastnego Jaru, bo nauczony jest wraca� do
domu, gdy ja
tymczasem le�� tu bezradny.
Naraz �cisn�� mocno nadgarstki Lisy. Dziewczyna przestraszy�a si�
niebezpiecznych
b�ysk�w w jego oczach.
� Liso, jasnow�osa dziewczyno o twarzy najpi�kniejszej, jak� kiedykolwiek
widzia�em...
Czy my�lisz, �e nie pojmuj�, co dla mnie uczyni�a�? Ale pomy�l, jak si� mo�e
czu� Kozak
zaporoski ca�kowicie uzale�niony od dziewcz�cia tak kruchego, �e silniejszy
podmuch wiatru
m�g�by je porwa�? Zastan�w si�!
M�wi� coraz g�o�niej, z gniewem wyrzucaj�c z siebie s�owa. Lisa zadr�a�a.
� Wasia, prosz�, nie z�o�� si� na mnie! Nie ty! Narw� ci kwiat�w! Mo�emy w co�
zagra�, znam mn�stwo gier w s�owa, kamienie...
Odsun�� j� od siebie.
� Kwiaty! Gry! � rzek� z politowaniem.
� Nie z�o�� si�, Wasia � prosi�a �a�o�nie. � Przecie� to nie ty mnie, ale ja
potrzebuj�
ciebie!
Popatrzy� na ni� uwa�nie.
� Mo�e to i racja � powiedzia� cicho. � Gdybym tylko m�g� ci� zobaczy�. Tutaj
jest tak
ciemno!
Lisa po�piesznie zacz�a szuka� czego� w koszyku.
� Mam! � zawo�a�a rado�nie. � Przynios�am ci krzesiwo. � Dr��cymi d�o�mi
skrzesa�a
iskr� i zapali�a pochodni�.
D�ugo patrzyli na siebie w blasku p�omienia, nic nie m�wi�c. Lisa ujrza�a zn�w
t�
niezwyk�� twarz, kt�ra nabrzmia�a od si�c�w i ran. Ciemne w�skie oczy wpatrywa�y
si� w ni�
badawczo, a bi� z nich niespotykany �ar. Przerazi�a j� si�a i odwaga tkwi�ca w
egzotycznych
rysach Kozaka. Ta twarz budzi�a groz�, by�o w niej co� demonicznego, ale i
niezwykle
poci�gaj�cego.
Trudno by�o okre�li� wiek rannego. Wydawa� si� taki silny, dojrza�y, lecz
odznacza� si�
nieposkromionym, i�cie m�odzie�czym temperamentem. Lisie wydawa�o si�, �e liczy�
sobie
oko�o dwudziestu lat.
Tak bardzo r�ni� si� od niej, stanowi� ca�kowite przeciwie�stwo jej samej. Jak
to si�
wi�c sta�o, �e czu�a si� z nim tak mocno zwi�zana?
Zaskoczenie, jakie pojawi�o si� w jego spojrzeniu, zdziwi�o dziewczyn�.
� Ale� ty jeste� pi�kna! � szepn��. � Pi�kniejsza ni� przypuszcza�em. Te du�e
b��kitne
oczy, delikatne rysy... S�dzi�em, �e jedynie twoja dusza jest taka szlachetna i
czysta.
Bezwiednie jedn� r�k� uj�� j� pod brod�, a drug� pog�adzi� po policzku. W jego
oczach
pojawi�o si� co� nowego: tkliwo�� i czu�o��.
� A przecie� jeste� jeszcze dzieckiem... To niemo�liwe, �eby� mia�a czterna�cie
lat.
� Ale� tak! To prawda. Nied�ugo sko�cz� pi�tna�cie.
Za�mia� si� kr�tko.
� U nas czternastoletnie dziewczyny nie pami�taj� ju� o swym dzieci�stwie. Liso,
nie
pozw�l, bym zapomnia�, �e twe spojrzenie wci�� jeszcze wyra�a dzieci�c�
ciekawo�� i
niewinno��.
� O czym ty m�wisz?
� Och, id� do diab�a! � krzykn�� nagle i odwr�ci� si� na bok.
� Ale, Wasia, ja ju� nie jestem dzieckiem.
� Chcesz, bym traktowa� ci� jak doros��?
� Oczywi�cie, �e chc�!
� Nie wiesz, o czym m�wisz � burkn�� ze z�o�ci�. � Zga� t� przekl�t� pochodni� i
wracaj do domu, smarkulo!
Wok� nich zn�w zapad�y ciemno�ci.
� Przyjd� jutro wieczorem � powiedzia�a sp�oszona. � Je�li chcesz...
� Czy chc�? � warkn��. � A mam jaki� wyb�r? Nie mog� przecie� stan�� na
poparzonych stopach ani czo�ga� si� na kolanach.
By�o jej przykro, �e musi zabra� mu pled, ale Wasyl zapewni� j�, �e noce s�
ciep�e.
Lisa wyp�uka�a w Dnieprze plamy z krwi i zabra�a koc do domu. Mia�a nadziej�, �e
ciotka nic nie zauwa�y.
Nast�pnego dnia ciotka zwr�ci�a jedynie uwag� na zm�czone oczy dziewczyny i jej
ci�g�e ziewanie.
Po ci�kim pracowitym dniu, kiedy ca�a rodzina zapad�a w mocny sen, Lisa zn�w
wymkn�a si� nie zauwa�ona przez nikogo i pobieg�a nad rzek�. Z takim samym
gor�czkowym po�piechem jak w poprzednie wieczory.
ROZDZIA� II
Na widok nadchodz�cej Lisy Wasia uni�s� si� na �okciach i rzuci� z irytacj�:
� Sp�ni�a� si�!
� Nie � odpar�a zdumiona i zabra�a si� do rozpalania ognia � Jestem wcze�niej
ni�
zwykle. Jak twoja rana?
� Znacznie lepiej. Chyba ju� nied�ugo zn�w stan� na nogi.
� To dobrze � rzek�a cicho Lisa i zawstydzi�a si�, �e nie potrafi okaza�
szczerej rado�ci
z tego powodu.
Przepastny Jar le�y tak daleko st�d, my�la�a. B�d� mog�a zobaczy� Wasyla tylko
wtedy,
gdy z watah� Kozak�w napadnie na nasz� osad�. Taka perspektywa wyda�a jej si�
ma�o
n�c�ca...
Kiedy ju� zjad�, usiedli obok siebie wsparci plecami o skarp�.
� Kto by pomy�la�, �e kiedy� b�d� si� czu� taki samotny, i� z ut�sknieniem
wygl�da�
b�d� ma�ej dziewczynki � rzek� z przek�sem. � Wiesz, Liso, gdy cz�owiek tak le�y,
dni
strasznie si� d�u��.
� Dobrze to rozumiem. Czy nie mia�e� k�opot�w z dzik� zwierzyn�?
� W�a�nie, zapomnia�em ci powiedzie�. Dzisiaj o brzasku podesz�o blisko stadko
wilk�w.
Lisa zadr�a�a.
� Na szcz�cie mia�em krzesiwo, kt�re mi przynios�a�, i rozpali�em ognisko.
Wilki
stan�y w dole nad rzek� i nie spuszcza�y mnie z oka. Gdy ognisko dogasa�o, te
bestie
podesz�y bli�ej. I wtedy sta�o si� co� nieoczekiwanego: nadbieg� jaki� wilk-
samotnik i
przep�dzi� pozosta�e. Potem usiad� i d�ugo mi si� przygl�da�. Dopiero gdy s�o�ce
wzesz�o
wysoko, a ognisko ca�kiem zgas�o, wsta� i znikn�� za zakr�tem rzeki.
� To Irja Kitas � szepn�a Lisa.
� Kto?!
� Jest taka stara historia.
� Opowiedz mi j�!
� Je�li chcesz... Przed kilkuset laty Szwedzi przybyli na wysp� Dag?, le��c� u
wybrze�y
Estonii na Morzu Ba�tyckim. Osiedlili si� tam w s�siedztwie ch�op�w esto�skich.
Ale wyspa
dosta�a si� pod panowanie Zakonu Krzy�ackiego i w czternastym albo w pi�tnastym
wieku
ch�opi szwedzcy zostali uw�aszczeni w przeciwie�stwie do ch�op�w esto�skich.
Dokument
uw�aszczeniowy by� odt�d nasz� dum�, ale niestety r�wnocze�nie sta� si�
przyczyn� naszego
upadku. Wiele razy w ci�gu kolejnych stuleci usi�owano nam odebra� nasze
przywileje i
uczyni� z nas ch�op�w pa�szczy�nianych. Takie pr�by podejmowali kr�lowie
szwedzcy i
w�adcy pa�stwa moskiewskiego, wyspa Dag? bowiem niejednokrotnie zmienia�a
w�a�ciciela.
�aden w�adca jednak nie m�g� zakwestionowa� naszego listu uw�aszczeniowego.
Ale przed stu laty, kiedy wyspa dosta�a si� pod panowanie szwedzkie,
arystokracja tego
kr�lestwa bardzo nam si� da�a we znaki. Wybrali�my spo�r�d nas przedstawiciela,
kt�ry
nazywa� si� Irja Kitas, i pod jego wodz� przez wiele lat prowadzili�my walk�
przeciwko
ciemi�com. To on je�dzi� wielokrotnie do Szwecji prosi� kr�la o pomoc i
podnosi� na duchu
mieszka�c�w wyspy. W ko�cu skazano go na banicj� i wtedy zamieszka� w lasach na
Dag?.
Sta� si� dla nas symbolem walki o wolno��. Powsta�a o nim niejedna legenda.
Potrafi�
przemienia� si� w wilka i pod postaci� tego zwierz�cia pojawia� si� w�r�d nas
r�wnie� po
swej �mierci. Jestem pewna, �e to on ci� uratowa� dzi� o �wicie.
Wasyl odrzuci� g�ow� i roze�mia� si�.
� Nie rozumiem, dlaczego mia�by ratowa� Kozaka, kt�rego kompani spl�drowali
wasz�
osad�. Ale opowiadaj dalej. Jak si� tu znale�li�cie?
� Nie chcieli�my si� podporz�dkowa� szwedzkiej arystokracji. Popadli�my w
konflikt
ze szwedzkim namiestnikiem i zwr�cili�my si� o pomoc do carycy Katarzyny
Wielkiej.
Pomog�a nam, ale nie tak jak tego oczekiwali�my. Z dnia na dzie� wysiedlono nas
z wyspy,
zapakowano na �odzie i zes�ano tu. Mieli�my uprawia� stepy i zatroszczy� si� o
zaludnienie
tego pustkowia.
� Tak, caryca ma w zwyczaju przestawia� narody, jak gdyby to by�y pionki na
szachownicy � wtr�ci� Wasia z przek�sem. � Kozacy r�wnie� zostali deportowani
daleko na
wsch�d, nad Don, a niekt�rzy jeszcze dalej. Ale wy chyba musieli�cie w�drowa�
bardzo
d�ugo?
� Ta wyprawa zdawa�a si� ci�gn�� w niesko�czono��. Ca�y rok posuwali�my si� na
po�udnie poganiani przez carskich �o�nierzy. Zatrzymali�my si� na kilka miesi�cy
w jakim�
mie�cie do cna wycie�czeni, niezdolni do dalszej w�dr�wki. Wi�kszo�� umar�a po
drodze,
w�r�d nich ca�a moja rodzina.
Wasyl s�ysz�c, �e g�os jej si� �amie, otoczy� j� ramieniem.
Lisa nie spodziewa�a si� takiego �yczliwego gestu ze strony Wasyla. Popatrzy�a
mu w
twarz rozszerzonymi ze zdumienia oczami, a potem ostro�nie opar�a g�ow� na jego
piersi.
U�miechn�a si� nie�mia�o, ale z ulg�, poczu�a si� bowiem bezpiecznie.
Przej�ta do g��bi ci�gn�a sw� opowie��:
� Wiesz, Wasia, to by�o straszne. Okropne, bo...
� Dlaczego?
� Dlatego, �e umarli niew�a�ciwi ludzie.
� Co masz na my�li?
Nerwowo splot�a d�onie.
� Kiedy mieszkali�my jeszcze na wyspie, mia�am wiele rodze�stwa, ale nie by�am
podobna do �adnego z nich. S�ysza�am plotki, �e mama... Kiedy� na wyspie
mieszka�
szwedzki arystokrata. Mia� jasne w�osy i niebieskie oczy.
� Rozumiem. Co dalej?
� Ojciec nie m�g� znie�� mojego widoku. Mama tak�e by�a wobec mnie bardzo surowa
i
nieprzyjazna. Ba�a si� okaza� mi cieplejsze uczucia, by nie spostrzeg� tego tata.
Bo w�wczas
z�o�ci� si� na ni� i na mnie i wyzywa� nas od najgorszych. Z moim rodze�stwem
tak�e nie
mog�am doj�� do porozumienia. Wszyscy byli tacy zr�czni i pracowici, ja za� nie
nadawa�am
si� do niczego. Nigdy nie mieli�my o czym rozmawia�.
Wasia u�cisn�� lekko jej rami�. Spojrza�a na� z wdzi�czno�ci�, zdumiona wyrazem
jego
twarzy. Przypomnia�a sobie, �e tak patrzy� jej ojciec, kiedy pogrzeba� swoje
male�kie dzieci.
Ale to mog�o by� z�udzenie. Co� jakby cie�...
� Ja jednak odkry�am spos�b, by by� szcz�liwa � m�wi�a dalej Lisa z przej�ciem.
�
Znalaz�am sobie miejsce z dala od wszystkich i wszystkiego. Unosi�am si� nad
ziemi�, gdzie
wrogo�� i nieprzyjazne s�owa nie mog�y mnie dotkn��.
� To niebezpieczny stan � rzek� Wasia.
� By� mo�e, ale mnie to pomog�o. W og�le nie s�ysza�am, co m�wi� do mnie inni.
Oddziela�a mnie od nich jakby mg�a, ich z�o�liwo�ci przesta�y mi sprawia� b�l.
Zamilk�a. Nagle Wasia napr�y� si� jak struna i nastawi� uszu.
Lisa tak�e us�ysza�a prawie bezg�o�ne pla�ni�cia wiose� o powierzchni� wody.
Rzek�
p�yn�a jaka� ��d�, dociera� do nich szmer cichej rozmowy.
� Tatarzy � szepn�a Lisa przera�ona do utraty tchu. � Nie mog� ci� zobaczy�!
Ale Wasyl nie o siebie si� l�ka�. Ogorza�ymi d�o�mi usi�owa� przykry� w�osy
dziewczyny, kt�re l�ni�y w ciemno�ci srebrem niczym ksi�yc. Przycisn�� j� mocno
do siebie
i zarzuci� jej na g�ow� szal, kt�rym by�a okryta.
� Nie ruszaj si� � m�wi� jej wprost do ucha.
Serce Lisy wali�o jak m�otem, nic nie widzia�a, czu�a jedynie �ar cia�a m�odego
Kozaka,
w kt�re wtuli�a twarz, czu�a jego oddech...
��d� prze�lizn�a si� bezg�o�nie tu� przy zatoczce i pop�yn�a na po�udnie. Bogu
dzi�ki,
�e to tylko kto� z osady, pomy�la�a. B�d� mog�a bezpiecznie wr�ci� do domu.
Wasia zdj�� jej z g�owy szal i odetchn�� g��boko.
� Mo�esz m�wi� dalej � rzek� cicho.
Lisa wyprostowa�a si�. Wasyl nadal obejmowa� j� ramieniem, a ona nie mia�a nic
przeciwko temu. Pierwszy raz jaki� cz�owiek zechcia� u�yczy� jej swego
towarzystwa.
� Trwa� nasz tragiczny marsz przez Rosj�. � Dziewczyna podj�a przerwany w�tek,
ale
opowiada�a teraz troch� ciszej � �Czy Lisa to zniesie?� zastanawiali si� wszyscy.
�Ona, taka
w�t�a i niezaradna. A mo�e to i lepiej, to dziecko jest jakie� dziwne, inne ni�
my wszyscy�. �
Lisa pochyli�a g�ow�. � Moje rodze�stwo umar�o w tamtym mie�cie. Zosta�o tylko
nas
czworo: rodzice, m�j najm�odszy brat i ja. Tak bardzo kocha�am tego malca,
naprawd�,
Wasia. Taki by� zdrowy, dobry, zbyt ma�y, by zrani� mnie z�ym s�owem. Ale on te�
umar�.
Mama wyrzuca�a mi, �e wcale po nim nie p�acz�, �e nic mnie nie obchodzi jego
�mier�.
�Czemu to ciebie raczej nie spotka�o, nieszcz�sny bachorze?� cisn�a mi w twarz.
Nie
potrafi�am okaza� �alu. Zabili we mnie ca�� rozpacz.
� Ich smutek by� tak wielki, �e nie dostrzegli twego � powiedzia� Wasia cicho. �
Czy
twoi rodzice umarli wkr�tce po tym?
� Tak, a w�wczas zaopiekowa� si� mn� Jonas Koppers, niezbyt ch�tnie, bo to
prawdziwe utrapienie mie� kogo� takiego jak ja pod swym dachem.
� I wtedy mg�a, jaka odgradza�a ci� od �wiata, przemieni�a si� w mur.
� Mo�e... Nie wiem, ale dzi�ki temu nie p�acz�, bo po prostu nic nie czuj�.
� To dlatego mnie potrzebowa�a�?
� Tak, jeste� moim pierwszym przyjacielem, jedynym.
� Niebezpiecznym przyjacielem, male�ka � rzek� Wasia, wypuszczaj�c j� z obj��. �
A
teraz my�l�, �e powinna� wraca� do domu. By�a� tu dzi� d�u�ej ni� zwykle.
� O, tak, rzeczywi�cie, wybacz mi!
� Mnie to nie przeszkadza � roze�mia� si�, ale Lisie zdawa�o si�, �e by�a to
wymuszona
weso�o��. � Ale kiedy w domu odkryj�, �e znikn�a�...
Dziewczyna odnios�a wra�enie, �e Kozak po�piesznie usi�uje zmieni� temat rozmowy.
� �le my�la�em o was, Szwedach � rzek� jakby przepraszaj�c. � Uwa�ali�my was za
agresor�w, kt�rzy wtargn�li na nasz� ziemi� i nam j� odebrali. Teraz zrozumia�em,
�e
jeste�cie Bogu ducha winni.
Pokiwa�a g�ow� i pomy�la�a, �e nagle Wasia sta� si� jaki� dziwny.
� My�l�, �e teraz ju� sobie poradz� � powiedzia� nieoczekiwanie. � Je�li me
chcesz, nie
potrzebujesz tu wi�cej przychodzi�.
� Ale� chc�! Jeste� jedyn� blisk� mi osob�. Czy ju� mnie nie lubisz?
� Lubi� ci�, ale to wszystko nie jest takie proste � rzuci� niecierpliwie. �
Jeste� jeszcze
dzieckiem, wi�c nic nie rozumiesz. Ale ja ju� dawno przesta�em nim by� i
zapewniam ci�, to
nazbyt ryzykowne.
� O czym ty m�wisz?
� Nie mo�esz ze mn� zosta� d�u�ej, Liso. Stali�my si� sobie bliscy, a Kozak
zaporoski
rzadko bywa szlachetnym rycerzem... Ech! Zapomnij, co m�wi�em! � doko�czy� i
zmieni�
temat. � Martwi� si� o ciebie, bo teraz ju� wiem, jakie stosunki panuj� w twoim
domu.
Pomy�l, co by si� sta�o, gdyby odkryli, �e gdzie� wysz�a�. Co by powiedzieli?
Zrozpaczona Lisa rzuci�a si� mu na szyj�.
� Wasia, pozw�l mi tu przychodzi�! B�agam!
Wasia odepchn�� dziewczyn� od siebie.
� Przesta�! � krzykn�� poirytowany. � Nie wiesz, co robisz!
Z przestrachem spojrza�a mu w twarz.
� Dlaczego?
Przez kr�tk� chwil� wpatrywa� si� w ni� oczami jak roz�arzone w�gle, a usta mu
dr�a�y.
Potem chwyci� dziewczyn� w obj�cia i mocno przycisn��. Lisa poczu�a jego gor�ce
wargi na
swoich. Zakr�ci�o jej si� w g�owie, chcia�a krzycze�, wyrwa� si�, ale te okropne
usta jakby
rzuci�y na ni� czar i nie pozwoli�y si� ruszy�. By�a przera�ona i oszo�omiona
zarazem.
Wreszcie pu�ci� j� i zawo�a� ze z�o�ci�, dr��c na ca�ym ciele:
� Dlatego! W�a�nie dlatego. Id� st�d! Id�!
Nie musia� jej tego powtarza�. Wspi�a si� po skarpie i pobieg�a w stron� osady.
Goni�y
j� jego gorzkie s�owa:
� I co, ma�a, rozumiesz ju�? B�dziesz mia�a o czym my�le�!
Przera�ona do szale�stwa, bieg�a p�ki starczy�o jej tchu. Potem pad�a na ziemi�.
� O, nie! � szlocha�a. � Dlaczego to zrobi�? On, kt�ry by� moim przyjacielem!
Dowlok�a si� nad brzeg rzeki i obmy�a twarz. Z ca�ej si�y tar�a wargi, jakby
chcia�a
zmy� okropne wspomnienie, i d�ugo p�uka�a usta.
� Tfu, jakie to obrzydliwe! � p�aka�a. � Nie chc� go wi�cej widzie�!
Wasyl mia� racj�. Lisa by�a jeszcze dzieckiem.
Nast�pnego dnia nie da�o si� wyci�gn�� jej z ��ka.
� Jestem chora � m�wi�a odwr�cona twarz� do �ciany.
� Rzeczywi�cie, ostatnio �le wygl�da�a � przyzna� Jonas. � Ci�gle zaspana, a
oczy jej
b�yszcza�y, jakby mia�a gor�czk�. Mo�e ta wyprawa do Kizi-Kirmen by�a dla niej
nazbyt
forsowna?
� Bzdura � prychn�a �ona. � Lisy nie jest w stanie z�ama� byle co. Ale zostaw
j�!
Niech to leniwe dziewuszysko troch� pole�y. I tak nie ma z niej �adnego po�ytku!
Ciotk� ogarn�y jednak w�tpliwo�ci, kiedy mija�y godziny, a dziewczyna ci�gle
spa�a.
Wida� naprawd� co� musia�o dolega� tej dziwaczce. Prawd� powiedziawszy, nie
wygl�da�a
najlepiej ostatnimi czasy, ci�gle by�a taka zm�czona. Mo�e i j� strac�? No c�,
nie pierwsz� i
nie ostatni�.
Lisa nie ruszy�a si� z ��ka nawet wtedy, kiedy nadesz�a pora, o kt�rej zwykle
wymyka�a si� nad Dniepr. W domu panowa�a cisza. Le�a�a z otwartymi oczami, ale
nie
uczyni�a najmniejszego wysi�ku, by wsta�.
Pewnie jest g�odny... i chce mu si� pi�. Nikt nie przyniesie mu jedzenia. A ja
nie mog�
tam p�j��. Nie mog�! Kto opatrzy jego rany? A je�li go zaatakuj� jakie�
drapie�niki?
Niech sobie radzi sam, obrzydliwiec! rozmy�la�a dotkni�ta do �ywego. Pali� j�
wstyd z
powodu tego, co si� wydarzy�o.
Lisa nie by�a ca�kiem nie�wiadoma reali�w �ycia. Zdawa�a sobie spraw�, �e mog�o
j�
spotka� co� znacznie gorszego. W�a�ciwie powinna by� wdzi�czna Wasylowi, �e j�
oszcz�dzi�. Ale czu�a jedynie z�o�� i rozpacz, bo tak straszliwie j� zawi�d� i
bezpowrotnie
zniszczy� ich przyja��.
Lisa by�a zdesperowana, jej romantyczne rojenia o pokrewie�stwie dusz i
przyja�ni,
kt�re stanowi� fundament mi�o�ci dwojga ludzi, zosta�y brutalnie podeptane.
Nigdy nie dojrzej�, my�la�a. S�dzi�am, �e poca�unki s� delikatne i subtelne, a
tymczasem nie ma w nich nic pi�knego, s� gwa�towne i sprawiaj� b�l. I te okropne
r�ce!
Trzymaj� ci� jak w pu�apce, o�ywaj�, g�adz� i pieszcz�. Najgorsze jest jednak to,
�e naraz
poca�unek staje si� gor�cy. Pali usta, pali sk�r�...
To wstr�tne, zbli�y� si� tak bardzo do drugiego cz�owieka. W og�le nie chc� o
tym
my�le�!
Lisa zn�w poczu�a �ar rozp�ywaj�cy si� po ca�ym ciele. Nie chc� by� doros�a, nie
chc�!
Mats Rotas, m�ody nauczyciel z osady, patrzy� na dziewczyn�, kt�ra przynios�a
posi�ek
dla robotnik�w. Akurat by�a przerwa na placu budowy, przysiedli wi�c na stercie
kamieni.
� Podobno chorowa�a�, Liso. Co ci dolega�o?
� Nie wiem, chyba po prostu by�am przem�czona � odpowiedzia�a wymijaj�co.
Przez chwil� milczeli.
� Ju� od jakiego� czasu zamierza�em z tob� porozmawia� � odezwa� si� w ko�cu
nauczyciel. � Wydaje mi si�, �e nie mo�esz si� tu odnale��, prawda?
Cisza.
� Kozacy zaporoscy � rzek�a nagle bez zwi�zku. � Jaki to w�a�ciwie nar�d?
� Hmm... � Nauczyciel patrzy� na ni� zaskoczony. � Odpowied� na to pytanie jest
r�wnie nie�atwa jak na pytanie, jacy s� Szwedzi. W�a�ciwie trudno m�wi� o
Kozakach jako o
narodzie. Wywodz� si� oni g��wnie spo�r�d ch�op�w, kt�rzy zbiegli na stepy przed
uciskiem
ze strony mo�nych pan�w. Byli znakomitymi wojownikami. Grupa Kozak�w zaporoskich
wyodr�bni�a si� w szesnastym wieku. Zamieszkiwali oni Zaporo�e, czyli kraj za
porohami
Dniepru. Porohy to takie skalne progi w dolnym biegu tej rzeki. W �y�ach Kozak�w
zaporoskich p�ynie odrobina tatarskiej krwi, bo Tatarzy cz�sto naje�d�ali na te
tereny i
niejedn� zha�bili bia�og�ow�.
Lisa przypomnia�a sobie w�skie, lekko sko�ne oczy Wasyla i pokiwa�a g�ow�.
� Bardzo osobliwi ludzie � ci�gn�� nauczyciel zamy�lony. � M�wi si�, �e to
dzikusy i
barbarzy�cy, ale nikt nie zaprzeczy, �e wywodzi�o si� spo�r�d nich wielu
doskona�ych
wodz�w. Rosjanie, Polacy, a tak�e Szwedzi nie raz korzystali z ich pomocy w
wojnach z
Tatarami.
� Mats � zacz�a Lisa niepewnie. � Gdyby� mia� przyjaciela, kt�ry by�by
ca�kowicie
uzale�niony od ciebie... I ten przyjaciel zawi�d�by ci� tak okrutnie, �e nie
mia�by� ju� ochoty
widzie� go na oczy... Czy by�oby twoim obowi�zkiem mu pom�c?
Mats Rotas popatrzy� na ni� ze zdziwieniem.
� Przeskakujesz z tematu na temat. Przypomnij sobie, czego uczy�a� si� na
lekcjach
religii! I w ko�ciele. Nie wolno ci zawie�� cz�owieka, kt�ry potrzebuje twojej
pomocy.
Oboj�tnie, co �w cz�owiek ci uczyni�.
� Ale je�li on wydaje mi si� odra�aj�cy?
� To nie ma �adnego znaczenia. Kogo masz na my�li?
� Nikogo konkretnego. Po prostu, tak si� zastanawia�am.
Mats po�o�y� r�k� na jej d�oni.
� Liso � powiedzia�. � Chcia�em ci� zapewni�, �e by�a� moj� najlepsz� uczennic�.
Jeste�
niezwykle zdolna, tylko ty zdo�a�a� si� nauczy� rosyjskiego alfabetu i
samodzielnie
pog��bia�a� znajomo�� tego j�zyka ju� po sko�czeniu szko�y. Taka jeste�
utalentowana,
dlaczego wi�c tyle w tobie przekory i wrogo�ci? Czy nie mog�aby� nas troch�
polubi�, Liso?
Odwr�ci�a ku niemu zdziwione oczy.
� Ale� to przecie� jest dok�adnie na odwr�t. To wy mnie nie lubicie!
� Wydaje ci si�, �e wszyscy s� przeciwko tobie, ale czy nigdy nie przysz�o ci do
g�owy,
�e jest w tym troch� twojej winy? Czy kiedykolwiek pr�bowa�a� nas zrozumie�?
Twarz Lisy znowu przybra�a nieprzenikniony wyraz
� Jonas i jego �ona to dobrzy ludzie � nie przestawa� przekonywa� nauczyciel. �
Ale ty
czasami wystawiasz ich cierpliwo�� na ci�k� pr�b�. Sprawiasz wra�enie, �e
uwa�asz si� za
kogo� lepszego, patrzysz na wszystkich z g�ry, Liso. A nikt przecie� nie lubi,
jak si� nim
gardzi.
� Ale� to nie jest tak! � wykrzykn�a z niezwyk�� u niej szczero�ci�, � Ja si�
tylko boj�!
� Czego? � spyta� �agodnie.
� �e ludzie b�d� na mnie �li.
� W takim razie uwa�am, �e pope�niasz du�y b��d. Dlaczego nie spr�bujesz zdoby�
ich
przyja�ni?
Zwiesi�a g�ow�.
� Pr�bowa�am. Ale mi si� nie uda�o.
� Spr�buj jeszcze raz, Liso.
Odpowiedzia�a cicho, zrezygnowana:
� Je�li wi�kszo�� ludzi wola�aby, by ci� nie by�o, to lepiej tak w�a�nie si�
zachowywa�.
Mo�e w og�le przestan� ci� zauwa�a�?
Nauczyciel zmarszczy� czo�o. Przez chwil� spogl�da� w zamy�leniu na siedz�c� ze
spuszczon� g�ow� dziewczyn�, a potem rzek�:
� Nie m�wmy ju� o tym. Wczoraj wsp�lnie na zebraniu zastanawiali�my si�, jak
nazwa� nasz� osad�. Jak ci si� podoba nazwa �Stare Szwedzkie Miasto�?
� �adna � odpowiedzia�a z wymuszon� uprzejmo�ci�.
Od nieprzyjemnego incydentu z Wasylem up�yn�y dwa dni.
Tego wieczoru Lisa znowu sz�a nad rzek�, do swego przyjaciela, kt�ry tak bardzo
j�
zawi�d�. Dziewczyna zaufa�a s�owom nauczyciela. Ranny Kozak otrzyma od niej
pomoc, ale
nie pozwoli mu si� do siebie zbli�y�. Wzi�a n� i biada mu, je�li tylko
spr�buje jej dotkn��!
Ale nad rzek� nie by�o nikogo.
Niewielka nisza w skarpie okaza�a si� pusta. Wasyl znikn��.
Lisa dozna�a dotkliwego rozczarowania.
� Wasia! � krzykn�a.
Pla�a wydawa�a si� ca�kiem wymar�a. Dniepr p�yn�� leniwie jakby na przek�r
gwa�townym uczuciom, kt�re ni� miota�y. Wok� le�a�y martwe, nieme kamienie,
Wasia za�,
taki pe�en woli przetrwania, znikn��.
Chwilami nienawidzi�a go ca�ym sercem. Jak d�ugo mia�a pewno��, �e mo�e go tu
znale��, mog�a nawet nie przychodzi�. Mog�a wybiera�. Ale teraz jego nie by�o i
by� mo�e
nigdy wi�cej go nie zobaczy. Nie musia�a ju� podejmowa� decyzji, czy zem�ci� si�
na nim i
nie przynie�� mu jedzenia ani picia, czy okaza� mi�osierdzie i przyj��. Utraci�a
go, utraci�a...
� Wasia! Wasia!
Zdesperowana miota�a si� w t� i z powrotem, przedziera�a si� przez k�uj�ce
zaro�la, ale
nie natrafi�a na �aden �lad.
Przecie� sam nie zdo�a�by stan�� na nogach, musia�by si� czo�ga�. W ten spos�b
jednak
nie dotar�by daleko. Mo�e wilki? Nie, to niemo�liwe, nawet nie chcia�a o tym
my�le�.
Lisa bieg�a wzd�u� rzeki na po�udnie, wci�� oddalaj�c si� od osady. Mia�a w
g�owie
tylko jedno: musi odnale�� Wasyla.
Zatrzyma�a si� w�r�d pag�rk�w. Wdrapa�a si� na jeden z nich, by mie� lepszy
widok, i
zacz�a wo�a� Kozaka.
Naraz stan�a przera�ona. Kto� zbli�a� si� w jej kierunku.
� Wasia? � zapyta�a cicho.
Z mroku wysz�y cztery nieme, gro�ne postaci i otoczy�y dziewczyn�.
Lisa dostrzeg�a kontury spiczastych czapek obszytych futrem, szarawary
wpuszczone do
wysokich sk�rzanych but�w z ostrym czubkiem, kaftany z szerokimi r�kawami.
To byli Tatarzy.
ROZDZIA� III
Lisa zdawa�a sobie spraw�, �e nie ma sensu pr�bowa� ucieczki. Ba�a si�, �e
zginie
pchni�ta no�em w plecy.
Serce jej wali�o, czu�a, �e jeszcze chwila, a wyskoczy z piersi. Stara�a si�
jednak nie
okaza� zdenerwowania.
� Gdzie jest Wasia? � spyta�a po rosyjsku.
Odpowiedzieli co� w niezrozumia�ym j�zyku. Zapewne i oni nie poj�li, o co pyta�a.
Pokazali jej na migi, �eby sz�a w d� rzeki na po�udnie. Nie mia�a wyboru,
musia�a robi�, co
jej kazali.
Tatarzy doprowadzili j� do miejsca, gdzie zostawili wyci�gni�t� na brzeg ��d�.
Pokazali
jej, �e ma wsi���, a gdy si� opiera�a, poczu�a silne uderzenie w plecy.
� Nie choczu! Nie chc�! � krzycza�a.
Wepchni�ta brutalnie do �odzi, wyl�dowa�a na kolanach jednego z napastnik�w,
kt�ry
zas�oni� jej usta.
W tym miejscu koryto Dniepru si� rozszerza�o. Ostro�nie poruszaj�c wios�ami,
Tatarzy
skierowali ��d� na szerokie wody. Powoli oddalali si� od znajomej zatoczki.
Nie p�yn�li d�ugo, gdy na wschodzie wy�oni� si� z mroku pas l�du. Dobili do
brzegu
tam, gdzie czeka� na nich Tatar pilnuj�cy pi�ciu koni.
Wyprowadzono dziewczyn� na l�d, a mi�dzy m�czyznami nast�pi�a szybka wymiana
zda�. �w Tatar, kt�ry pilnowa� koni i najwyra�niej mia� najwi�cej do powiedzenia,
zapali�
pochodni� i o�wietli� ni� Lis�.
Na szerokiej �niadej twarzy i w sko�nych oczach odmalowa�o si� zdumienie.
� Sk�d pochodzisz? � zapyta� po rosyjsku.
M�oda Szwedka odpowiedzia�a, gor�czkowo obmy�laj�c plan ucieczki. Mo�e, gdyby
tak
ich poprosi�a, okazaliby wspania�omy�lno�� i pu�ciliby j� wolno? Wspania�omy�lny
Tatar?
Jeszcze o takim nie s�ysza�a!
Wyra�nie zadowoleni m�czy�ni zn�w podj�li rozmow�, tr�caj�c si�
porozumiewawczo.
� Ile masz lat?
Nauczona bolesnym do�wiadczeniem wiedzia�a ju�, w co ma odpowiedzie�.
� Jedena�cie � sk�ama�a.
� Kto to jest Wasia, kt�rego wo�a�a�?
� Przyjaciel. Czy teraz mog� wr�ci� do domu?
Tatar zn�w si� roze�mia�. By� ubrany dostatniej od swych towarzyszy, kt�rzy
zwracali
si� do� z wyra�nym szacunkiem.
� Jeste� zbyt cennym ptaszkiem, by pu�ci� ci� wolno � rzek� z fa�szywym
u�mieszkiem.
� Pojedziesz z nami na Krym.
� Ale dlaczego?
Popatrzy� z drwin�.
� Na razie jeszcze nie wiem, co z tob� zrobi�. P�ki co, zatrzymam ci� w swoim
domu,
a� b�dziesz wystarczaj�co doros�a.
Lisa poczu�a, �e krew uderza jej do g�owy.
� A co potem?
� No c�, mam tylko dwie �ony. By� mo�e b�d� potrzebowa� trzeciej.
� Ale ty przecie� jeste� stary! � krzykn�a zrozpaczona.
� Ho, ho... Nie tak bardzo! Ale chyba rzeczywi�cie musia�bym zbyt d�ugo na
ciebie
czeka�. Wy, mieszkanki p�nocy, dojrzewacie tak p�no. Mo�e b�dzie lepiej, je�li
ci�
sprzedam chanowi. Powinienem otrzyma� za ciebie sowit� zap�at�. Te w�osy i
oczy... Pr�no
by szuka� podobnych u tutejszych kobiet.
Jakie to szcz�cie, �e odj�a sobie par� lat! Wasia m�wi�, �e wygl�da dziecinnie,
wi�c
zaryzykowa�a. Bogu dzi�ki, �e Tatarzy si� nie poznali.
Och, Wasia, my�la�a i �al �ciska� jej serce. Teraz dopiero zrozumia�a, �e
kierowa� si� jej
dobrem, u�wiadamiaj�c jej, jakie niebezpiecze�stwa mog� wynikn�� z ich za�y�o�ci.
Jak
bardzo teraz za nim t�skni�a. Przy nim mimo wszystko nic jej nie grozi�o. On
przecie� by jej
nie skrzywdzi�!
A Tatarzy? Po nich mo�na si� spodziewa� najgorszego...
Dow�dca rozkaza� przynie�� buk�aki.
� Przed nami daleka droga � zwr�ci� si� do Lisy. � Wzmocnij si� �ykiem wina,
dziecko!
Wzdrygn�wszy si� z obrzydzenia, potrz�sn�a g�ow�.
� Wydawa�o mi si�, �e uczniom Mahometa nie wolno pi� tak mocnych trunk�w �
rzek�a
z przygan�.
M�czyzna pos�a� jej lodowaty u�miech.
� Nie radz� ci si� wtr�ca� do �ycia prawowiernego Tatara. Do Mekki st�d daleko.
Nie
wywo�uj nadaremnie imienia proroka!
� Chc� do domu! � prosi�a Lisa �a�o�nie.
Ale jej b�agania na nic si� nie zda�y. Jeden z m�odszych Tatar�w posadzi� j� na
swoim
koniu i ruszyli w dalek� drog� na po�udnie ku granicy imperium osma�skiego.
Lisa z wolna zatraca�a poczucie miejsca i czasu. Na terenach, przez kt�re
jechali,
toczy�y si� walki. Tatarzy rozmawiali ze sob� podniesionymi g�osami i ci�gle
zmieniali
kierunek podr�y. Najprawdopodobniej nie mogli si� przedrze� do planowanego
miejsca.
�aden nawet nie zamierza� wyja�ni� Lisie, co si� sta�o. Obchodzili si� z ni�
jednak jak z
cennym przedmiotem. Dziewczyna siedzia�a skulona i nie przestawa�a my�le� o
ucieczce. Ale
taka sposobno��, niestety, nie nadarzy�a si�.
Jak�e przydatna okaza�a si� nagle jej umiej�tno�� odgradzania si� od
rzeczywisto�ci.
To, co si� dzia�o wok�, zdawa�o si� jej nie obchodzi�. Lisa nie l�ka�a si�
przysz�o�ci, bowiem
przenios�a si� do w�asnego �wiata, w kt�rym nikt nie m�g� jej zrani�.
Przez wiele dni niemal nie schodzili z koni. S�dz�c po po�o�eniu s�o�ca,
kierowali si�
na zach�d. Przeprawiali si� przez wielkie rzeki, kt�rych nazw nie zna�a.
Podejrzewa�a jednak,
�e nadal znajduj� si� na terytorium imperium rosyjskiego, bowiem cz�sto musieli
si� kry�
przed oddzia�ami �o�nierzy carskich.
Zapewne tocz� si� tu spory o granice,