15273

Szczegóły
Tytuł 15273
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15273 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15273 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15273 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARGIT SANDEMO JASNOW�OSA Z norweskiego prze�o�y�a LUCYNA CHOMICZ-D�BROWSKA POL-NORDICA Publishing Sp. z o.o. Otwock 1996 Przek�ad elektroniczny przygotowa� JaWa ROZDZIA� I Przez naddnieprza�skie stepy spowite jeszcze nocnym mrokiem w�drowa�o dwoje ludzi, kieruj�c si� na po�udnie w stron� Morza Czarnego. Jonas Koppers zd��a� do Kizi- Kirmen w nadziei, �e uda mu si� tam zdoby� zbo�e dla mieszka�c�w jego osady. Ubrany na czarno, o kamiennej twarzy, na kt�rej zastyg�a podejrzliwo��, zahartowany przez wiatr i niepogod�, z uporem par� naprz�d, od czasu do czasu upominaj�c sw� m�odziutk� krewn�, by nieco przy�pieszy�a kroku. Lisa wlok�a si� z ty�u bynajmniej nie dlatego, �e tempo marszu przerasta�o jej mo�liwo�ci. Raczej odnosi�o si� wra�enie, �e ta wyprawa w og�le jej nie obchodzi. Nikt w osadzie nie rozumia� Lisy. Zreszt�, jak mogliby j� poj�� ci pro�ci, poch�oni�ci przyziemnymi sprawami ludzie, bogobojni i chorobliwie dumni. Dziewczyna wprowadza�a niepok�j w ich �wiecie warto�ci, poniewa� tak bardzo si� od nich r�ni�a. Wesz�a w szczeg�lny wiek; nie by�a ju� dzieckiem, a nie sta�a si� jeszcze kobiet�. Delikatna, wr�cz eteryczna, mia�a w�osy koloru blond i wielkie b��kitne oczy. Inni przy niej wygl�dali ci�ko i kanciasto. Wszyscy uwa�ali, �e Lisa jest troch� dziwna, a dziewczyna nie czyni�a nic, by udowodni�, �e jest inaczej. Jonas zatrzyma� si�, �eby na ni� poczeka�. Nic odezwa� si� ani s�owem, ale wida� by�o, �e jest zniecierpliwiony. U�miechn�a si� do� przepraszaj�co. To w�a�nie ten u�miech, kt�ry wiecznie b��ka� si� na jej twarzy, tak bardzo wszystkich irytowa�. Och, ta Lisa, my�la� Jonas, jak trudno z ni� post�powa�. W og�le nie obchodzi j� nasza walka o przetrwanie. Zachowuje si� tak, jakby by�a ponad to. Ona, najbiedniejsza i najlichsza w�r�d dzieciak�w z osady. Ju� w naszych rodzinnych stronach, na wyspie Dag?, nie by�o z ni� lepiej, jednak w czasie d�ugiej wyprawy na Ukrain� zrobi�a si� zupe�nie niezno�na. Mo�e to rozpacz z powodu utraty rodziny zm�ci�a jej umys�? Chocia� nie, nie wida� by�o po niej cierpienia, gdy jedno po drugim umierali jej najbli�si. Jak to si� zreszt� sta�o, �e sama nie umar�a? Czy� nie by�a najdelikatniejsza i najbardziej krucha? Ile� to razy podczas tragicznego marszu na po�udnie powtarzali�my: �Biedne dziecko, nie zdo�a wytrzyma� trud�w wyprawy. Trzeba si� pogodzi� z tym, �e wkr�tce j� stracimy�. Przesz�o pi�ciuset ludzi po�egnali�my po drodze, a ona prze�y�a! To niesprawiedliwe! Przecie� nie ma z niej �adnego po�ytku. A my musimy przetrwa�! Musimy! Zas�piony ruszy� dalej, stawiaj�c d�ugie, ci�kie kroki, a Lisa niech�tnie sz�a za nim. Na drugim brzegu Dniepru zaczyna�o si� powoli rozwidnia�. W oddali wida� by�o jaki� po�ar, ale blask p�omieni coraz s�abiej odcina� si� na tle ja�niej�cego nieba. Nagle dosz�y ich ha�a�liwe okrzyki, dudnienie w b�bny, g�o�na muzyka. Jonas na moment przystan��. Czy�by Tatarzy? Rzuci� niespokojne spojrzenie na Lis�. Z l�kiem my�la� o tej m�odziutkiej jasnow�osej pi�kno�ci i pozbawionych jakichkolwiek skrupu��w Tatarach. By� rok 1783 i po�udniowa Ukraina stanowi�a, �agodnie m�wi�c, niespokojny zak�tek Europy. Caryca Katarzyna ostatecznie przy��czy�a naddnieprza�skie stepy do imperium rosyjskiego. Podj�a przy tym pr�b� skolonizowania tych teren�w. Na jej rozkaz przesiedlono w te rejony szwedzkich ch�op�w z wyspy Dag?. To prawda, �e uciemi�onym przez arystokracj� ch�opom nie wiod�o si� najlepiej na rodzinnej ziemi. Ale wyspa na Ba�tyku by�a przecie� ich ojczyzn�. Tu za� wszystko by�o obce. Zostali zmuszeni do osiedlenia si� na dalekim nieurodzajnym stepie na po�udniowo- zachodniej Ukrainie w s�siedztwie innych narod�w. Musieli walczy� o zachowanie odr�bno�ci kulturowej i religijnej, a jednocze�nie, jak zaplanowa�a caryca, dawa� odp�r ewentualnym atakom z zewn�trz. W�r�d �ez i lamentu opu�ci�o wysp� Dag? tysi�c dwustu ludzi. Po dwunastu miesi�cach w�dr�wki, pierwszego maja 1782 roku, wycie�czona resztka pozosta�ych przy �yciu przesiedle�c�w dotar�a do miejsca, jakie im wyznaczono na stepie. Zaledwie pi��set os�b zdo�a�o wytrzyma� trudy tu�aczki, ale w nowej ojczy�nie padali jak muchy, dziesi�tkowani przez szalej�ce epidemie chor�b, wobec kt�rych � tak jak i wobec nowego klimatu � ich organizmy okaza�y si� bezbronne. Nie potrafili si� te� obroni� przed napadami rozb�jnik�w. Niewielka grupka Szwed�w, przedstawicieli dumnego i mi�uj�cego wolno�� narodu, stopnia�a katastrofalnie. Ale powoli zwyci�y�a w przybyszach wola �ycia. P�acz i marzenia umar�y w codziennej walce o przetrwanie. � Pospiesz si� � mrukn�� Jonas. � Musimy min�� to niespokojne miejsce, p�ki jeszcze si� ca�kiem nie rozwidni�o. Znajdowali si� bardzo blisko granicy z imperium osma�skim i cho� chwilowo Rosja nie prowadzi�a wojny z Turcj�, w przygranicznych rejonach nigdy nie panowa� pok�j. Tatarzy bardzo cz�sto grabili tereny, kt�re zosta�y im odebrane. Ciekaw jestem, ile prawdy zawiera plotka, �e ojcem Lisy jest bogaty arystokrata, kt�ry kiedy� odwiedzi� Dag?, zastanawia� si� Jonas. Nigdy si� tego nie dowiemy, bo matka dziewczyny nie �yje. Ale ta ma�a w niczym nie przypomina mojego kuzyna, kt�ry uchodzi� za jej ojca. Delikatne, szlachetne rysy twarzy... Jej b��kitne niczym niezabudki oczy zdaj� si� skrywa� jak�� tajemnic�, a mimo to spogl�daj� jakby bez wyrazu. Sk�d si� w niej to wzi�o? Doprawdy, nie mog�a tego odziedziczy� po cz�onkach naszej spo�eczno�ci! Nagle Jonas skuli� si� odruchowo, bo oto z mroku przed ich oczyma wy�oni�o si� obozowisko, w kt�rym roi�o si� od pokrzykuj�cych Tatar�w. Zapewne przez ca�� noc raczyli si� marnym piwem dro�d�owym. � Szybko, ukryjmy si� w zaro�lach nad brzegiem rzeki � sykn��. � Mo�e uda nam si� tamt�dy przemkn��. Posuwali si� ostro�nie pod os�on� suchych, k�uj�cych krzew�w. Kiedy znale�li si� mniej wi�cej na wysoko�ci ogniska, Lisa przystan�a gwa�townie. � Popatrz, wuju! � szepn�a. � Co oni robi�? Jonas zacisn�� z�by. Wprawdzie Szwedzi sami do�wiadczyli wielu nieszcz��, jednak to nie st�umi�o w nich wra�liwo�ci na cudz� krzywd�. � Z�apali je�ca. Biedak! Lisa szeroko otwartymi oczyma przypatrywa�a si� okrutnemu spektaklowi. Tu� przy ognisku, przy wbitym w ziemi� palu, tkwi� przywi�zany za ramiona m�czyzna. Wok� nieszcz�nika kr��yli pijani Tatarzy z p�on�cymi pochodniami i smagali go ogniem, inni za� ciskali we� kamieniami. Do uszu Jonasa i Lisy dochodzi�y j�ki maltretowanego. � To przecie� m�ody ch�opak � powiedzia�a dziewczyna przera�ona. � Kozak zaporoski, poznaj� po stroju � mrukn�� Jonas. � Kozacy zaporoscy s� �miertelnymi wrogami Tatar�w, wi�c ten m�odzieniec zapewne nie zd��y si� zestarze�. Chod�! Musimy ju� i��. Lisa nie ruszy�a si� z miejsca. Nie mog�a oderwa� wzroku od przywi�zanego do pala m�czyzny o�wietlonego blaskiem p�omieni. Z jego ramion zwisa�a w strz�pach nadpalona rubaszka. Pod g�stymi, mokrymi od potu i klej�cymi si� do czo�a w�osami dziewczyna ujrza�a twarz niezwyk�ej urody. Teraz malowa�y si� na niej wyczerpanie i b�l. � Ale� oni go zabij�! Musimy mu pom�c. � Oszala�a�? Chcesz zawisn�� obok niego? Szybko, uciekajmy, p�ki jeszcze nie jest za p�no! Jonas poci�gn�� Lis� za sob�. G�sta zas�ona oboj�tno�ci zn�w opad�a na jej oczy i �wiadomo��. Pospiesznie szli brzegiem tocz�cego wartkie wody Dniepru, a ha�as za nimi z wolna ucicha�. Jonas by� zaskoczony reakcj� Lisy. Po raz pierwszy od d�ugiego czasu dziewczyna czym� si� zainteresowa�a. Po po�udniu wracali do domu z Kizi-Kirmen, dawnej twierdzy tatarskiej, kt�rej na rozkaz carycy nadano nazw� Berys�aw. Szli d�wigaj�c r�ne towary, kt�re zakupili dla rodziny, dla mieszka�c�w osady mieli za� dobr� wiadomo��: obietnic�, �e wkr�tce zostan� zaopatrzeni w zbo�e. Obozowisko tatarskie opustosza�o, znikn�y kolorowe namioty i tylko strz�py ubra�, kawa�ki drewna i popielisko przypomina�y o niedawnych wydarzeniach. Lisa prze�lizgiwa�a si� spojrzeniem po zniszczeniach, jakich dokonali Tatarzy. � Po�piesz si�, dziecko. Mogli zostawi� nad wod� stra�e. Cz�sto tak w�a�nie robi�. Czego szukasz? Nie odpowiedzia�a. Jonas Koppers poci�gn�� j� na strom� skarp� i w tej samej chwili Lisa j�kn�a przera�ona. � Wujku, popatrz! W zaro�lach co� le�y! Jonas wychyli� si� ostro�nie. � To ten Kozak. Pewnie porzucili go tam nieprzytomnego. � Czy on...? � Jeszcze nie s�ysza�em, by kto� prze�y� tatarskie tortury. � Ale musimy sprawdzi�! Mo�e go specjalnie tu zostawili, �eby umiera� powoli. Zdolni s� do takiego okrucie�stwa. � Nigdzie nie p�jdziesz! � powstrzyma� j� ostro Jonas. � Czy wiesz, jak wygl�da cia�o zmar�ego po ca�ym dniu le�enia w s�o�cu? Poza tym sk�d mo�emy wiedzie�, czy nie ma w pobli�u Tatar�w. � Ale jego r�ka... poruszy� palcem! � Wmawiasz sobie niestworzone rzeczy. Co ci� obchodzi ten Kozak? Lisa spu�ci�a wzrok i wyszepta�a: � On mnie potrzebuje. Gdyby Jonas Koppers lepiej rozumia� tajemnice ludzkiej duszy, mo�e umia�by uspokoi� Lis�. Ale on nic nie pojmowa�. � A nawet je�li �yje, to co? Niebawem zjawi� si� po niego te dzikusy, jego kompani. Zaporo�cy nie s� ani troch� lepsi od Tatar�w, powinna� o tym wiedzie�. To prawdziwe diab�y w ludzkiej sk�rze. Stroni� od wszystkiego, co w �yciu pi�kne, a najwa�niejsze dla nich to upi� si� do nieprzytomno�ci Nie ma dla nich �adnej �wi�to�ci. Ten, kt�ry tam le�y, pochodzi zapewne z Przepastnego Jaru. Tam schroni�y si� te zb�je i stamt�d wyruszaj� na grabie�e. Przed wieloma laty wszyscy Kozacy zaporoscy mieli by� przesiedleni na lewy brzeg Dniepru, ale wielu z nich uda�o si� uciec. Temu pewnie te�. Chod� ju�! Lisa rzuci�a wyra�aj�ce bezradno�� spojrzenie na poturbowanego m�czyzn� i niech�tnie ruszy�a za wujem. � Czy ci Kozacy z Zaporo�a byli dumnym narodem? � Zbyt dumnym. D��yli do samodzielno�ci Ukrainy i nie chcieli ukorzy� si� przed carem Rosji. Wywalczyli sobie nawet swobody, kt�re zagra�a�y imperium, i dlatego ostro si� z nimi rozprawiono. Za zakolem rzeki ujrzeli osad�. Na twarz Lisy zn�w wr�ci�a oboj�tno��... Dziewczyna nas�uchiwa�a. Le�a�a w ��ku nie rozebrana i czeka�a, a� wszyscy p�jd� spa�. � Czy to ma nam wystarczy� a� do zbior�w? � us�ysza�a za �cian� ostry g�os ciotki. � Lisa nie mog�a przynie�� troch� wi�cej? By�by z niej chocia� jaki� po�ytek. A tak tylko mamy z ni� utrapienie. Wreszcie zapad�a cisza i wtedy przez drzwi wymkn�� si� jaki� cie�. Lisa, ukrywaj�c pod peleryn� kosz wype�niony po brzegi tym, co uda�o si� jej podebra� z domu, pod��y�a wzd�u� rzeki na po�udnie. Kozak le�a� nieruchomo w tej samej pozycji i w tym samym miejscu, co poprzednio. Ostro�nie zesz�a ze skarpy. W�a�ciwie nie �udzi�a si� nadziej�, �e m�czyzna �yje. Jednak musia�a sprawdzi�, czy na pewno nie mo�e nic dla niego uczyni�. Po prostu wydawa�o si� jej to bezwzgl�dnym nakazem. By� taki bezradny, obudzi� w niej ogromn� potrzeb�, by co� dla kogo� znaczy�, a nie by� ci�gle jedynie zawad�. Podesz�a do nieszcz�nika i dotkn�a go. Nie by� zimniejszy ni� ka�dy inny cz�owiek, kt�ry le�a�by na nocnym ch�odzie. Z bliska jednak zobaczy�a dok�adniej, jak strasznie by� pokaleczony, i j�kn�a w poczuciu bezsilno�ci. Mo�e jeszcze tli�o si� w nim �ycie, ale czy na d�ugo? Dziewczynie wydawa�o si�, �e ko�ci ma ca�e, ale przerazi� j� widok strasznych �lad�w oparze�. Tatarzy zabawiali si�, przyk�adaj�c mu ogie� do bosych st�p. Lisa wzi�a si� w gar��. Zamiast p�aka� nad losem nieznajomego m�odzie�ca, chwyci�a go pod ramiona i przeci�gn�a w bezpieczniejsze, bardziej zaciszne miejsce u st�p stromej skarpy. By�o jej przykro, �e przyczynia mu dodatkowych cierpie�, ale przecie� taka drobna dziewczyna jak ona nie by�a w stanie przenie�� doros�ego m�czyzny. Rozpostar�a cienki pled, kt�ry zdj�a ze swego ��ka, i po�o�y�a na nim rannego. Mia�a nadziej�, �e nikt w domu nie zauwa�y braku koca. Przynios�a troch� wody z rzeki i ostro�nie obmy�a zakrzep�� krew z twarzy, n�g i piersi Kozaka, Ostro�nie zdj�a z niego resztki rubaszki, podar�a je na paski i obanda�owa�a rany, jak zdo�a�a najlepiej w nocnych ciemno�ciach. Potem otuli�a zmaltretowanego pledem i po�o�y�a obok n� i jedzenie. D�ugo siedzia�a i patrzy�a na obcego, ale on nawet si� nie poruszy�. Usi�owa�a przypomnie� sobie jego twarz, obraz jednak jakby rozmy� si� w pami�ci. Zapami�ta�a jedynie, �e Kozak wyda� jej si� niezwykle urodziwy. W mroku pokryte ranami oblicze sprawia�o wra�enie takiego m�odego i bezbronnego. Lisa pragn�a nade wszystko, by ten m�odzieniec nie umar� � o ile jeszcze znajdowa� si� w�r�d �ywych. Bo przecie� od rana up�yn�o tyle czasu, m�g� nie przetrzyma�. Ale nie chcia�a przyj�� tego do wiadomo�ci. Wiele razy przyk�ada�a ucho do piersi nieszcz�nika i nas�uchiwa�a bicia serca, sprawdza�a, czy oddycha. Wmawia�a sobie, �e tli si� w nim �ycie. Z�o�y�a ubrudzone d�onie i modli�a si� gor�co jak nigdy dot�d. Zbli�a� si� �wit, a Kozak nie odzyska� przytomno�ci. Lisa nazbiera�a ga��zi i kamieni i u�o�y�a wok� rannego. Mia�a nadziej�, �e os�oni go w ten spos�b przed gro�nymi drapie�nikami i r�wnie gro�nymi Tatarami. Odchodzi�a niech�tnie. Nie mia�a ochoty opuszcza� jedynego cz�owieka, kt�ry potrzebowa� jej pomocy. Tego ranka Lisa spa�a znacznie d�u�ej ni� zwykle i za kar� musia�a wykona� dwa razy tyle pracy. Ludzi w osadzie zdziwi� jednak niezwyk�y blask jej oczu. Kiedy zapad� zmrok, dziewczyna zn�w po�pieszy�a nad Dniepr. Z dr�eniem podesz�a do �ogrodzenia� z kamieni i ga��zi, kt�re poprzedniej nocy u�o�y�a wok� Kozaka. By� tam nadal, tak jak si� spodziewa�a. Jej oczy, cho� przywyk�y do ciemno�ci, z trudem rozr�nia�y szczeg�y. Czy� nie le�y w troch� innej pozycji? A jedzenie? Kubek na mleko stoi pusty! To pewnie jakie� zwierz�, a mo�e...? W tej samej chwili ranny j�kn�� i obr�ci� si�. Popatrzy� na Lis� szeroko rozwartymi oczami i wykona� ruch, jakby chcia� si� obroni� albo zaatakowa� dziewczyn�. Lisa zadr�a�a i potrz�sn�a g�ow�. Nie by�a w stanie wym�wi� s�owa. Le��cemu zabrak�o si�, by uderzy�. Opad� bezradny i tylko spogl�da� na ni� z agresj� w oczach. � Nie b�j si� � powiedzia�a uspokajaj�co �amanym rosyjskim, kt�rego nauczy�a si� w czasie d�ugiej w�dr�wki z p�nocy. � Jestem twoim przyjacielem. Jego g�os zabrzmia� chrapliwie i tak jak spojrzenie wyra�a� wrogo��. � Czy to ty...? Potakn�a �arliwie. � To ja. Widzia�am razem z moim wujem, jak Tatarzy ciebie torturowali, i wr�ci�am tu wczoraj w nocy. � Usi�d�! Nie widz� twojej twarzy. Kim jeste�? Usadowi�a si� obok niego, ju� troch� pewniejsza, i odrzek�a: � Nazywam si� Lisa. � Lisa? Nic mi to nie m�wi. � Mia� poparzone usta i gard�o i ka�de s�owo wypowiada� z ogromnym wysi�kiem. W zamy�leniu przygl�da� si� dziewczynie. � Sk�d si�, na Boga, tu wzi�a�? � spyta� po chwili zdziwiony. � Wprawdzie w ciemno�ciach nie widz� ci� dok�adnie, ale jeszcze nie spotka�em dziewczyny o tak jasnych w�osach i cerze jak twoja. W okolicy Kijowa �yj� potomkowie wiking�w i oni maj� w�osy w takim samym kolorze, ale tu si� ich nie spotyka. Pochodzisz stamt�d? � Nie, nazywam si� Lisa Koppers i mieszkam w osadzie szwedzkiej niedaleko st�d. � Widzia�em mieszka�c�w tej osady � powiedzia� marszcz�c czo�o. � Nie s� tacy jak ty. � Nie... � szepn�a Lisa zwiesiwszy g�ow�, a jej g�os zdradza�, jak bardzo odczuwa sw� odmienno��. Zapad�a cisza. Kozak milcza�, podejrzliwy i niepewny, dziewczyna za� czeka�a, co powie. � Dlaczego to zrobi�a�? Czemu mi pomog�a�? � przem�wi� wreszcie. � Gdyby� by�a m�od� kobiet�, zrozumia�bym twoje zainteresowanie, ale ty przecie� jeste� jeszcze dzieckiem! � Nie wiem � odrzek�a cicho Lisa. � Po prostu musia�am. Wydawa�o mi si� to konieczne. � Potrzebujesz czego� ode mnie? � Kozak najwyra�niej nie wierzy� w ludzk� bezinteresowno��. Popatrzy�a na niego z przestrachem. � Nie, nie, wcale nie! Ale ty by�e� sam, zupe�nie sam w�r�d obcych. Czujno�� w jego oczach z wolna znika�a. D�ugo nie spuszcza� z niej wzroku, jakby chcia� przejrze� j� na wylot. � Jak masz na imi�? � spyta�a po chwili. � Wasyl. � To znaczy, �e wo�aj� na ciebie Wasia, prawda? � Tak. Onie�mielona dziewczyna m�wi�a szeptem, jakby przepraszaj�c, �e w og�le o co� pyta. � Czy pochodzisz z Przepastnego Jaru? � Tak. Wraca�em do swoich, kiedy schwytali mnie Tatarzy. � W jego g�osie zabrzmia� ostrzejszy ton. � A twoje rany? � zainteresowa�a si� Lisa. � Czy nie trzeba ich opatrzy�? � Nie, zostaw je. Podaj mi lepiej co� do jedzenia, bo nie mog� zgi�� r�ki. Wasia nie rozczula� si� ani nad sob�, ani nad innymi. Przywyk� do twardego �ycia, kt�re pozbawi�o go wszelkich z�udze�. Ale Lisa cieszy�a si� ogromnie, �e mo�e komu� pom�c. Tak bardzo pragn�a co� znaczy� dla drugiego cz�owieka. Wk�ada�a mu do ust drobne kawa�ki jedzenia, ostro�nie i cierpliwie. Wargi Kozaka by�y spierzchni�te i zakrwawione, z�by za� tak obola�e, �e z trudem �u� i prze�yka�. � Musisz zdoby� dla mnie spirytus! � za��da� nagle stanowczo. � Nie, tego nie zrobi�! Nie chc�! � zaprotestowa�a, patrz�c na niego wielkimi, przestraszonymi oczami. � Potrzebuj� go, �eby oczy�ci� rany, ty g�upia! � warkn�� zniecierpliwiony. � Postaraj si� przynie��, jak przyjdziesz nast�pnym razem. � Spr�buj�. Nie okaza� najmniejszej wdzi�czno�ci, ale Lisa i tak nie posiada�a si� ze szcz�cia. Zaakceptowa� j� i rozmawia� jak z r�wn� sobie. To jej wystarcza�o. � Musz� ju� wraca� � rzek�a niespokojnie. � W osadzie niekt�rzy wstaj� na d�ugo przed �witem. Czy jeszcze co� ci przynie��? � Kiedy zn�w przyjdziesz? � Jutro w nocy o tej samej porze. � Nie wcze�niej? � Nie, wcze�niej nie mog�. � Czy mog�aby� pos�a� kogo� do Przepastnego Jaru z wiadomo�ci�, �e tu jestem? � Nie. Nie mam odwagi komukolwiek wspomnie� o tobie. Pr�bowa� si� u�miechn��, ale twarz wykrzywi� mu grymas. � Wyobra�am sobie. Nie tak dawno moi kompani spl�drowali wasze miasteczko i zabrali stamt�d co nieco. Oczy Lisy pociemnia�y. � Dlaczego? Przecie� my sami cierpimy niedostatek. Nawet nie stara� si� odpowiedzie�. Lisa upewni�a si�, czy Kozak ma w zasi�gu r�ki wszystko, czego potrzebuje, i odesz�a. Zatrzyma�a si� nie opodal i odwr�ciwszy g�ow� popatrzy�a w stron� skarpy, na kt�rej tle majaczy� niewyra�ny cie�. Jej oczy l�ni�y czu�o�ci�, a twarz rozja�ni� promienny u�miech. Tego dnia ciotka Lisy odkry�a, �e znikn�� pled. Dziewczyna po�pieszy�a z wyja�nieniami, ale brzmia�y one do�� nieprzekonuj�co. � Zaplami�am go, wi�c wzi�am nad rzek�, �eby upra�. � Dlaczego nic nie powiedzia�a�? Oczy dziewczyny by�y puste, a blady u�miech nic nie wyra�a�. � Gdzie jest pled? � Nad rzek�. Roz�o�y�am go na krzakach, ale chyba jeszcze nie wysech�. �ona Jonasa nie spyta�a o nic wi�cej, bo w tej samej chwili rozgorza�a bijatyka mi�dzy jej dzie�mi. Lisa z �alem pomy�la�a, �e b�dzie zmuszona zabra� Wasylowi przykrycie. Teraz biedak zmarznie... Kiedy kolejnej nocy przysz�a nad rzek�, ranny wyra�nie czu� si� lepiej. M�g� ju� nawet siedzie� oparty o skarp�. � Zdoby�a� spirytus? � spyta� natychmiast, gdy zdyszana dobieg�a do niego. � Tak. Ukrad�am s�siadce z kredensu � za�mia�a si� weso�o. � Ale niewiele tego jest. Ba�am si� wzi�� wi�cej. Wyrwa� jej z r�ki niewielk� butelk�. � Tu! Szybko, oczy�� ran�, kt�r� mam w boku! � Och! � krzykn�a Lisa przera�ona. � Wygl�da okropnie! � Po�piesz si� i nie tra� czasu na pust� gadanin�. Skrzywi� si� z b�lu, kiedy dezynfekowa�a mu ran�. Dziewczyna czu�a pod palcami rozgrzan� gor�czk� sk�r� Kozaka i bij�cy od niego �ar. Spyta�a, czy ma wi�cej takich obra�e�, ale zapewni� j�, �e pozosta�e goj� si� dobrze. Chwyci� butelk� i wychyli� �yk. Lisa wykona�a gest, jakby chcia�a ochroni� cenny p�yn. � Nie powiniene� pi�... Spirytus jest ci potrzebny do czego innego. A ja nie mam odwagi zabra� s�siadce wi�cej. A poza tym to nie�adnie pi� w�dk�. � Ech � skrzywi� si� szyderczo, ale odstawi� butelk�. � Rzeczywi�cie jeste� wzorem wszelkich cn�t, dziecino! � Nie jestem dzieckiem. Wkr�tce sko�cz� pi�tna�cie lat � rzek�a ura�ona. U�miechn�� si�. � S�dzi�em, �e masz najwy�ej dwana�cie. Jeste� taka dziecinna. Lisa spu�ci�a wzrok. W�a�ciwie powinna ju� by�a przywykn�� do nieprzyjaznych s��w, a jednak tym razem poczu�a si� dotkni�ta. Nagle Kozak spowa�nia� i wyci�gn�� r�k�, by dotkn�� jej w�os�w. Powoli przeczesywa� je palcami. � Strze� si� Tatar�w � szepn�� mi�kko. Twarz Lisy si� rozja�ni�a. � Wasyl, opowiedz troch� o sobie � odwa�y�a si� poprosi�. � Ech, zamknij si�! � burkn��, z�y na siebie za t� chwil� s�abo�ci. Lisa odwr�ci�a g�ow�. Zapad�a cisza, kt�r� nieoczekiwanie przerwa�y s�owa Kozaka: � Niewiele mam do opowiadania. Moje �ycie jest pi�kne i swobodne, cho� cz�sto cierpimy niedostatek. Grabimy i pl�drujemy, walczymy z Tatarami i Rosjanami. Nieraz dokucza nam g��d, a serca rozdziera �al za utracon� Ukrain�. Kiedy caryca wyda�a rozkaz przymusowego przesiedlenia naszego narodu, cz�� Kozak�w postanowi�a ukry� si� w Przepastnym Jarze. Garstka m�odych ch�opc�w, w tym i ja, z zapa�em pod��y�a za nimi. Min�o par� lat, doro�li�my, ale jak� mamy przed sob� przysz�o��? Kilku ze starszyzny zosta�o popami w okolicznych osadach. Ale jak s�dzisz? Czy ja nadaj� si� na pasterza ludzkich dusz? Lisa nie mog�a sobie wyobrazi� Wasi, silnego, ros�ego m�czyzny o nieokie�znanym temperamencie, w roli pobo�nego popa. � Kiedy Tatarzy mnie pojmali, m�j ko� zdo�a� uciec � ci�gn�� sw� opowie�� Kozak. � Pewnie dotar� ju� bezpiecznie do Przepastnego Jaru, bo nauczony jest wraca� do domu, gdy ja tymczasem le�� tu bezradny. Naraz �cisn�� mocno nadgarstki Lisy. Dziewczyna przestraszy�a si� niebezpiecznych b�ysk�w w jego oczach. � Liso, jasnow�osa dziewczyno o twarzy najpi�kniejszej, jak� kiedykolwiek widzia�em... Czy my�lisz, �e nie pojmuj�, co dla mnie uczyni�a�? Ale pomy�l, jak si� mo�e czu� Kozak zaporoski ca�kowicie uzale�niony od dziewcz�cia tak kruchego, �e silniejszy podmuch wiatru m�g�by je porwa�? Zastan�w si�! M�wi� coraz g�o�niej, z gniewem wyrzucaj�c z siebie s�owa. Lisa zadr�a�a. � Wasia, prosz�, nie z�o�� si� na mnie! Nie ty! Narw� ci kwiat�w! Mo�emy w co� zagra�, znam mn�stwo gier w s�owa, kamienie... Odsun�� j� od siebie. � Kwiaty! Gry! � rzek� z politowaniem. � Nie z�o�� si�, Wasia � prosi�a �a�o�nie. � Przecie� to nie ty mnie, ale ja potrzebuj� ciebie! Popatrzy� na ni� uwa�nie. � Mo�e to i racja � powiedzia� cicho. � Gdybym tylko m�g� ci� zobaczy�. Tutaj jest tak ciemno! Lisa po�piesznie zacz�a szuka� czego� w koszyku. � Mam! � zawo�a�a rado�nie. � Przynios�am ci krzesiwo. � Dr��cymi d�o�mi skrzesa�a iskr� i zapali�a pochodni�. D�ugo patrzyli na siebie w blasku p�omienia, nic nie m�wi�c. Lisa ujrza�a zn�w t� niezwyk�� twarz, kt�ra nabrzmia�a od si�c�w i ran. Ciemne w�skie oczy wpatrywa�y si� w ni� badawczo, a bi� z nich niespotykany �ar. Przerazi�a j� si�a i odwaga tkwi�ca w egzotycznych rysach Kozaka. Ta twarz budzi�a groz�, by�o w niej co� demonicznego, ale i niezwykle poci�gaj�cego. Trudno by�o okre�li� wiek rannego. Wydawa� si� taki silny, dojrza�y, lecz odznacza� si� nieposkromionym, i�cie m�odzie�czym temperamentem. Lisie wydawa�o si�, �e liczy� sobie oko�o dwudziestu lat. Tak bardzo r�ni� si� od niej, stanowi� ca�kowite przeciwie�stwo jej samej. Jak to si� wi�c sta�o, �e czu�a si� z nim tak mocno zwi�zana? Zaskoczenie, jakie pojawi�o si� w jego spojrzeniu, zdziwi�o dziewczyn�. � Ale� ty jeste� pi�kna! � szepn��. � Pi�kniejsza ni� przypuszcza�em. Te du�e b��kitne oczy, delikatne rysy... S�dzi�em, �e jedynie twoja dusza jest taka szlachetna i czysta. Bezwiednie jedn� r�k� uj�� j� pod brod�, a drug� pog�adzi� po policzku. W jego oczach pojawi�o si� co� nowego: tkliwo�� i czu�o��. � A przecie� jeste� jeszcze dzieckiem... To niemo�liwe, �eby� mia�a czterna�cie lat. � Ale� tak! To prawda. Nied�ugo sko�cz� pi�tna�cie. Za�mia� si� kr�tko. � U nas czternastoletnie dziewczyny nie pami�taj� ju� o swym dzieci�stwie. Liso, nie pozw�l, bym zapomnia�, �e twe spojrzenie wci�� jeszcze wyra�a dzieci�c� ciekawo�� i niewinno��. � O czym ty m�wisz? � Och, id� do diab�a! � krzykn�� nagle i odwr�ci� si� na bok. � Ale, Wasia, ja ju� nie jestem dzieckiem. � Chcesz, bym traktowa� ci� jak doros��? � Oczywi�cie, �e chc�! � Nie wiesz, o czym m�wisz � burkn�� ze z�o�ci�. � Zga� t� przekl�t� pochodni� i wracaj do domu, smarkulo! Wok� nich zn�w zapad�y ciemno�ci. � Przyjd� jutro wieczorem � powiedzia�a sp�oszona. � Je�li chcesz... � Czy chc�? � warkn��. � A mam jaki� wyb�r? Nie mog� przecie� stan�� na poparzonych stopach ani czo�ga� si� na kolanach. By�o jej przykro, �e musi zabra� mu pled, ale Wasyl zapewni� j�, �e noce s� ciep�e. Lisa wyp�uka�a w Dnieprze plamy z krwi i zabra�a koc do domu. Mia�a nadziej�, �e ciotka nic nie zauwa�y. Nast�pnego dnia ciotka zwr�ci�a jedynie uwag� na zm�czone oczy dziewczyny i jej ci�g�e ziewanie. Po ci�kim pracowitym dniu, kiedy ca�a rodzina zapad�a w mocny sen, Lisa zn�w wymkn�a si� nie zauwa�ona przez nikogo i pobieg�a nad rzek�. Z takim samym gor�czkowym po�piechem jak w poprzednie wieczory. ROZDZIA� II Na widok nadchodz�cej Lisy Wasia uni�s� si� na �okciach i rzuci� z irytacj�: � Sp�ni�a� si�! � Nie � odpar�a zdumiona i zabra�a si� do rozpalania ognia � Jestem wcze�niej ni� zwykle. Jak twoja rana? � Znacznie lepiej. Chyba ju� nied�ugo zn�w stan� na nogi. � To dobrze � rzek�a cicho Lisa i zawstydzi�a si�, �e nie potrafi okaza� szczerej rado�ci z tego powodu. Przepastny Jar le�y tak daleko st�d, my�la�a. B�d� mog�a zobaczy� Wasyla tylko wtedy, gdy z watah� Kozak�w napadnie na nasz� osad�. Taka perspektywa wyda�a jej si� ma�o n�c�ca... Kiedy ju� zjad�, usiedli obok siebie wsparci plecami o skarp�. � Kto by pomy�la�, �e kiedy� b�d� si� czu� taki samotny, i� z ut�sknieniem wygl�da� b�d� ma�ej dziewczynki � rzek� z przek�sem. � Wiesz, Liso, gdy cz�owiek tak le�y, dni strasznie si� d�u��. � Dobrze to rozumiem. Czy nie mia�e� k�opot�w z dzik� zwierzyn�? � W�a�nie, zapomnia�em ci powiedzie�. Dzisiaj o brzasku podesz�o blisko stadko wilk�w. Lisa zadr�a�a. � Na szcz�cie mia�em krzesiwo, kt�re mi przynios�a�, i rozpali�em ognisko. Wilki stan�y w dole nad rzek� i nie spuszcza�y mnie z oka. Gdy ognisko dogasa�o, te bestie podesz�y bli�ej. I wtedy sta�o si� co� nieoczekiwanego: nadbieg� jaki� wilk- samotnik i przep�dzi� pozosta�e. Potem usiad� i d�ugo mi si� przygl�da�. Dopiero gdy s�o�ce wzesz�o wysoko, a ognisko ca�kiem zgas�o, wsta� i znikn�� za zakr�tem rzeki. � To Irja Kitas � szepn�a Lisa. � Kto?! � Jest taka stara historia. � Opowiedz mi j�! � Je�li chcesz... Przed kilkuset laty Szwedzi przybyli na wysp� Dag?, le��c� u wybrze�y Estonii na Morzu Ba�tyckim. Osiedlili si� tam w s�siedztwie ch�op�w esto�skich. Ale wyspa dosta�a si� pod panowanie Zakonu Krzy�ackiego i w czternastym albo w pi�tnastym wieku ch�opi szwedzcy zostali uw�aszczeni w przeciwie�stwie do ch�op�w esto�skich. Dokument uw�aszczeniowy by� odt�d nasz� dum�, ale niestety r�wnocze�nie sta� si� przyczyn� naszego upadku. Wiele razy w ci�gu kolejnych stuleci usi�owano nam odebra� nasze przywileje i uczyni� z nas ch�op�w pa�szczy�nianych. Takie pr�by podejmowali kr�lowie szwedzcy i w�adcy pa�stwa moskiewskiego, wyspa Dag? bowiem niejednokrotnie zmienia�a w�a�ciciela. �aden w�adca jednak nie m�g� zakwestionowa� naszego listu uw�aszczeniowego. Ale przed stu laty, kiedy wyspa dosta�a si� pod panowanie szwedzkie, arystokracja tego kr�lestwa bardzo nam si� da�a we znaki. Wybrali�my spo�r�d nas przedstawiciela, kt�ry nazywa� si� Irja Kitas, i pod jego wodz� przez wiele lat prowadzili�my walk� przeciwko ciemi�com. To on je�dzi� wielokrotnie do Szwecji prosi� kr�la o pomoc i podnosi� na duchu mieszka�c�w wyspy. W ko�cu skazano go na banicj� i wtedy zamieszka� w lasach na Dag?. Sta� si� dla nas symbolem walki o wolno��. Powsta�a o nim niejedna legenda. Potrafi� przemienia� si� w wilka i pod postaci� tego zwierz�cia pojawia� si� w�r�d nas r�wnie� po swej �mierci. Jestem pewna, �e to on ci� uratowa� dzi� o �wicie. Wasyl odrzuci� g�ow� i roze�mia� si�. � Nie rozumiem, dlaczego mia�by ratowa� Kozaka, kt�rego kompani spl�drowali wasz� osad�. Ale opowiadaj dalej. Jak si� tu znale�li�cie? � Nie chcieli�my si� podporz�dkowa� szwedzkiej arystokracji. Popadli�my w konflikt ze szwedzkim namiestnikiem i zwr�cili�my si� o pomoc do carycy Katarzyny Wielkiej. Pomog�a nam, ale nie tak jak tego oczekiwali�my. Z dnia na dzie� wysiedlono nas z wyspy, zapakowano na �odzie i zes�ano tu. Mieli�my uprawia� stepy i zatroszczy� si� o zaludnienie tego pustkowia. � Tak, caryca ma w zwyczaju przestawia� narody, jak gdyby to by�y pionki na szachownicy � wtr�ci� Wasia z przek�sem. � Kozacy r�wnie� zostali deportowani daleko na wsch�d, nad Don, a niekt�rzy jeszcze dalej. Ale wy chyba musieli�cie w�drowa� bardzo d�ugo? � Ta wyprawa zdawa�a si� ci�gn�� w niesko�czono��. Ca�y rok posuwali�my si� na po�udnie poganiani przez carskich �o�nierzy. Zatrzymali�my si� na kilka miesi�cy w jakim� mie�cie do cna wycie�czeni, niezdolni do dalszej w�dr�wki. Wi�kszo�� umar�a po drodze, w�r�d nich ca�a moja rodzina. Wasyl s�ysz�c, �e g�os jej si� �amie, otoczy� j� ramieniem. Lisa nie spodziewa�a si� takiego �yczliwego gestu ze strony Wasyla. Popatrzy�a mu w twarz rozszerzonymi ze zdumienia oczami, a potem ostro�nie opar�a g�ow� na jego piersi. U�miechn�a si� nie�mia�o, ale z ulg�, poczu�a si� bowiem bezpiecznie. Przej�ta do g��bi ci�gn�a sw� opowie��: � Wiesz, Wasia, to by�o straszne. Okropne, bo... � Dlaczego? � Dlatego, �e umarli niew�a�ciwi ludzie. � Co masz na my�li? Nerwowo splot�a d�onie. � Kiedy mieszkali�my jeszcze na wyspie, mia�am wiele rodze�stwa, ale nie by�am podobna do �adnego z nich. S�ysza�am plotki, �e mama... Kiedy� na wyspie mieszka� szwedzki arystokrata. Mia� jasne w�osy i niebieskie oczy. � Rozumiem. Co dalej? � Ojciec nie m�g� znie�� mojego widoku. Mama tak�e by�a wobec mnie bardzo surowa i nieprzyjazna. Ba�a si� okaza� mi cieplejsze uczucia, by nie spostrzeg� tego tata. Bo w�wczas z�o�ci� si� na ni� i na mnie i wyzywa� nas od najgorszych. Z moim rodze�stwem tak�e nie mog�am doj�� do porozumienia. Wszyscy byli tacy zr�czni i pracowici, ja za� nie nadawa�am si� do niczego. Nigdy nie mieli�my o czym rozmawia�. Wasia u�cisn�� lekko jej rami�. Spojrza�a na� z wdzi�czno�ci�, zdumiona wyrazem jego twarzy. Przypomnia�a sobie, �e tak patrzy� jej ojciec, kiedy pogrzeba� swoje male�kie dzieci. Ale to mog�o by� z�udzenie. Co� jakby cie�... � Ja jednak odkry�am spos�b, by by� szcz�liwa � m�wi�a dalej Lisa z przej�ciem. � Znalaz�am sobie miejsce z dala od wszystkich i wszystkiego. Unosi�am si� nad ziemi�, gdzie wrogo�� i nieprzyjazne s�owa nie mog�y mnie dotkn��. � To niebezpieczny stan � rzek� Wasia. � By� mo�e, ale mnie to pomog�o. W og�le nie s�ysza�am, co m�wi� do mnie inni. Oddziela�a mnie od nich jakby mg�a, ich z�o�liwo�ci przesta�y mi sprawia� b�l. Zamilk�a. Nagle Wasia napr�y� si� jak struna i nastawi� uszu. Lisa tak�e us�ysza�a prawie bezg�o�ne pla�ni�cia wiose� o powierzchni� wody. Rzek� p�yn�a jaka� ��d�, dociera� do nich szmer cichej rozmowy. � Tatarzy � szepn�a Lisa przera�ona do utraty tchu. � Nie mog� ci� zobaczy�! Ale Wasyl nie o siebie si� l�ka�. Ogorza�ymi d�o�mi usi�owa� przykry� w�osy dziewczyny, kt�re l�ni�y w ciemno�ci srebrem niczym ksi�yc. Przycisn�� j� mocno do siebie i zarzuci� jej na g�ow� szal, kt�rym by�a okryta. � Nie ruszaj si� � m�wi� jej wprost do ucha. Serce Lisy wali�o jak m�otem, nic nie widzia�a, czu�a jedynie �ar cia�a m�odego Kozaka, w kt�re wtuli�a twarz, czu�a jego oddech... ��d� prze�lizn�a si� bezg�o�nie tu� przy zatoczce i pop�yn�a na po�udnie. Bogu dzi�ki, �e to tylko kto� z osady, pomy�la�a. B�d� mog�a bezpiecznie wr�ci� do domu. Wasia zdj�� jej z g�owy szal i odetchn�� g��boko. � Mo�esz m�wi� dalej � rzek� cicho. Lisa wyprostowa�a si�. Wasyl nadal obejmowa� j� ramieniem, a ona nie mia�a nic przeciwko temu. Pierwszy raz jaki� cz�owiek zechcia� u�yczy� jej swego towarzystwa. � Trwa� nasz tragiczny marsz przez Rosj�. � Dziewczyna podj�a przerwany w�tek, ale opowiada�a teraz troch� ciszej � �Czy Lisa to zniesie?� zastanawiali si� wszyscy. �Ona, taka w�t�a i niezaradna. A mo�e to i lepiej, to dziecko jest jakie� dziwne, inne ni� my wszyscy�. � Lisa pochyli�a g�ow�. � Moje rodze�stwo umar�o w tamtym mie�cie. Zosta�o tylko nas czworo: rodzice, m�j najm�odszy brat i ja. Tak bardzo kocha�am tego malca, naprawd�, Wasia. Taki by� zdrowy, dobry, zbyt ma�y, by zrani� mnie z�ym s�owem. Ale on te� umar�. Mama wyrzuca�a mi, �e wcale po nim nie p�acz�, �e nic mnie nie obchodzi jego �mier�. �Czemu to ciebie raczej nie spotka�o, nieszcz�sny bachorze?� cisn�a mi w twarz. Nie potrafi�am okaza� �alu. Zabili we mnie ca�� rozpacz. � Ich smutek by� tak wielki, �e nie dostrzegli twego � powiedzia� Wasia cicho. � Czy twoi rodzice umarli wkr�tce po tym? � Tak, a w�wczas zaopiekowa� si� mn� Jonas Koppers, niezbyt ch�tnie, bo to prawdziwe utrapienie mie� kogo� takiego jak ja pod swym dachem. � I wtedy mg�a, jaka odgradza�a ci� od �wiata, przemieni�a si� w mur. � Mo�e... Nie wiem, ale dzi�ki temu nie p�acz�, bo po prostu nic nie czuj�. � To dlatego mnie potrzebowa�a�? � Tak, jeste� moim pierwszym przyjacielem, jedynym. � Niebezpiecznym przyjacielem, male�ka � rzek� Wasia, wypuszczaj�c j� z obj��. � A teraz my�l�, �e powinna� wraca� do domu. By�a� tu dzi� d�u�ej ni� zwykle. � O, tak, rzeczywi�cie, wybacz mi! � Mnie to nie przeszkadza � roze�mia� si�, ale Lisie zdawa�o si�, �e by�a to wymuszona weso�o��. � Ale kiedy w domu odkryj�, �e znikn�a�... Dziewczyna odnios�a wra�enie, �e Kozak po�piesznie usi�uje zmieni� temat rozmowy. � �le my�la�em o was, Szwedach � rzek� jakby przepraszaj�c. � Uwa�ali�my was za agresor�w, kt�rzy wtargn�li na nasz� ziemi� i nam j� odebrali. Teraz zrozumia�em, �e jeste�cie Bogu ducha winni. Pokiwa�a g�ow� i pomy�la�a, �e nagle Wasia sta� si� jaki� dziwny. � My�l�, �e teraz ju� sobie poradz� � powiedzia� nieoczekiwanie. � Je�li me chcesz, nie potrzebujesz tu wi�cej przychodzi�. � Ale� chc�! Jeste� jedyn� blisk� mi osob�. Czy ju� mnie nie lubisz? � Lubi� ci�, ale to wszystko nie jest takie proste � rzuci� niecierpliwie. � Jeste� jeszcze dzieckiem, wi�c nic nie rozumiesz. Ale ja ju� dawno przesta�em nim by� i zapewniam ci�, to nazbyt ryzykowne. � O czym ty m�wisz? � Nie mo�esz ze mn� zosta� d�u�ej, Liso. Stali�my si� sobie bliscy, a Kozak zaporoski rzadko bywa szlachetnym rycerzem... Ech! Zapomnij, co m�wi�em! � doko�czy� i zmieni� temat. � Martwi� si� o ciebie, bo teraz ju� wiem, jakie stosunki panuj� w twoim domu. Pomy�l, co by si� sta�o, gdyby odkryli, �e gdzie� wysz�a�. Co by powiedzieli? Zrozpaczona Lisa rzuci�a si� mu na szyj�. � Wasia, pozw�l mi tu przychodzi�! B�agam! Wasia odepchn�� dziewczyn� od siebie. � Przesta�! � krzykn�� poirytowany. � Nie wiesz, co robisz! Z przestrachem spojrza�a mu w twarz. � Dlaczego? Przez kr�tk� chwil� wpatrywa� si� w ni� oczami jak roz�arzone w�gle, a usta mu dr�a�y. Potem chwyci� dziewczyn� w obj�cia i mocno przycisn��. Lisa poczu�a jego gor�ce wargi na swoich. Zakr�ci�o jej si� w g�owie, chcia�a krzycze�, wyrwa� si�, ale te okropne usta jakby rzuci�y na ni� czar i nie pozwoli�y si� ruszy�. By�a przera�ona i oszo�omiona zarazem. Wreszcie pu�ci� j� i zawo�a� ze z�o�ci�, dr��c na ca�ym ciele: � Dlatego! W�a�nie dlatego. Id� st�d! Id�! Nie musia� jej tego powtarza�. Wspi�a si� po skarpie i pobieg�a w stron� osady. Goni�y j� jego gorzkie s�owa: � I co, ma�a, rozumiesz ju�? B�dziesz mia�a o czym my�le�! Przera�ona do szale�stwa, bieg�a p�ki starczy�o jej tchu. Potem pad�a na ziemi�. � O, nie! � szlocha�a. � Dlaczego to zrobi�? On, kt�ry by� moim przyjacielem! Dowlok�a si� nad brzeg rzeki i obmy�a twarz. Z ca�ej si�y tar�a wargi, jakby chcia�a zmy� okropne wspomnienie, i d�ugo p�uka�a usta. � Tfu, jakie to obrzydliwe! � p�aka�a. � Nie chc� go wi�cej widzie�! Wasyl mia� racj�. Lisa by�a jeszcze dzieckiem. Nast�pnego dnia nie da�o si� wyci�gn�� jej z ��ka. � Jestem chora � m�wi�a odwr�cona twarz� do �ciany. � Rzeczywi�cie, ostatnio �le wygl�da�a � przyzna� Jonas. � Ci�gle zaspana, a oczy jej b�yszcza�y, jakby mia�a gor�czk�. Mo�e ta wyprawa do Kizi-Kirmen by�a dla niej nazbyt forsowna? � Bzdura � prychn�a �ona. � Lisy nie jest w stanie z�ama� byle co. Ale zostaw j�! Niech to leniwe dziewuszysko troch� pole�y. I tak nie ma z niej �adnego po�ytku! Ciotk� ogarn�y jednak w�tpliwo�ci, kiedy mija�y godziny, a dziewczyna ci�gle spa�a. Wida� naprawd� co� musia�o dolega� tej dziwaczce. Prawd� powiedziawszy, nie wygl�da�a najlepiej ostatnimi czasy, ci�gle by�a taka zm�czona. Mo�e i j� strac�? No c�, nie pierwsz� i nie ostatni�. Lisa nie ruszy�a si� z ��ka nawet wtedy, kiedy nadesz�a pora, o kt�rej zwykle wymyka�a si� nad Dniepr. W domu panowa�a cisza. Le�a�a z otwartymi oczami, ale nie uczyni�a najmniejszego wysi�ku, by wsta�. Pewnie jest g�odny... i chce mu si� pi�. Nikt nie przyniesie mu jedzenia. A ja nie mog� tam p�j��. Nie mog�! Kto opatrzy jego rany? A je�li go zaatakuj� jakie� drapie�niki? Niech sobie radzi sam, obrzydliwiec! rozmy�la�a dotkni�ta do �ywego. Pali� j� wstyd z powodu tego, co si� wydarzy�o. Lisa nie by�a ca�kiem nie�wiadoma reali�w �ycia. Zdawa�a sobie spraw�, �e mog�o j� spotka� co� znacznie gorszego. W�a�ciwie powinna by� wdzi�czna Wasylowi, �e j� oszcz�dzi�. Ale czu�a jedynie z�o�� i rozpacz, bo tak straszliwie j� zawi�d� i bezpowrotnie zniszczy� ich przyja��. Lisa by�a zdesperowana, jej romantyczne rojenia o pokrewie�stwie dusz i przyja�ni, kt�re stanowi� fundament mi�o�ci dwojga ludzi, zosta�y brutalnie podeptane. Nigdy nie dojrzej�, my�la�a. S�dzi�am, �e poca�unki s� delikatne i subtelne, a tymczasem nie ma w nich nic pi�knego, s� gwa�towne i sprawiaj� b�l. I te okropne r�ce! Trzymaj� ci� jak w pu�apce, o�ywaj�, g�adz� i pieszcz�. Najgorsze jest jednak to, �e naraz poca�unek staje si� gor�cy. Pali usta, pali sk�r�... To wstr�tne, zbli�y� si� tak bardzo do drugiego cz�owieka. W og�le nie chc� o tym my�le�! Lisa zn�w poczu�a �ar rozp�ywaj�cy si� po ca�ym ciele. Nie chc� by� doros�a, nie chc�! Mats Rotas, m�ody nauczyciel z osady, patrzy� na dziewczyn�, kt�ra przynios�a posi�ek dla robotnik�w. Akurat by�a przerwa na placu budowy, przysiedli wi�c na stercie kamieni. � Podobno chorowa�a�, Liso. Co ci dolega�o? � Nie wiem, chyba po prostu by�am przem�czona � odpowiedzia�a wymijaj�co. Przez chwil� milczeli. � Ju� od jakiego� czasu zamierza�em z tob� porozmawia� � odezwa� si� w ko�cu nauczyciel. � Wydaje mi si�, �e nie mo�esz si� tu odnale��, prawda? Cisza. � Kozacy zaporoscy � rzek�a nagle bez zwi�zku. � Jaki to w�a�ciwie nar�d? � Hmm... � Nauczyciel patrzy� na ni� zaskoczony. � Odpowied� na to pytanie jest r�wnie nie�atwa jak na pytanie, jacy s� Szwedzi. W�a�ciwie trudno m�wi� o Kozakach jako o narodzie. Wywodz� si� oni g��wnie spo�r�d ch�op�w, kt�rzy zbiegli na stepy przed uciskiem ze strony mo�nych pan�w. Byli znakomitymi wojownikami. Grupa Kozak�w zaporoskich wyodr�bni�a si� w szesnastym wieku. Zamieszkiwali oni Zaporo�e, czyli kraj za porohami Dniepru. Porohy to takie skalne progi w dolnym biegu tej rzeki. W �y�ach Kozak�w zaporoskich p�ynie odrobina tatarskiej krwi, bo Tatarzy cz�sto naje�d�ali na te tereny i niejedn� zha�bili bia�og�ow�. Lisa przypomnia�a sobie w�skie, lekko sko�ne oczy Wasyla i pokiwa�a g�ow�. � Bardzo osobliwi ludzie � ci�gn�� nauczyciel zamy�lony. � M�wi si�, �e to dzikusy i barbarzy�cy, ale nikt nie zaprzeczy, �e wywodzi�o si� spo�r�d nich wielu doskona�ych wodz�w. Rosjanie, Polacy, a tak�e Szwedzi nie raz korzystali z ich pomocy w wojnach z Tatarami. � Mats � zacz�a Lisa niepewnie. � Gdyby� mia� przyjaciela, kt�ry by�by ca�kowicie uzale�niony od ciebie... I ten przyjaciel zawi�d�by ci� tak okrutnie, �e nie mia�by� ju� ochoty widzie� go na oczy... Czy by�oby twoim obowi�zkiem mu pom�c? Mats Rotas popatrzy� na ni� ze zdziwieniem. � Przeskakujesz z tematu na temat. Przypomnij sobie, czego uczy�a� si� na lekcjach religii! I w ko�ciele. Nie wolno ci zawie�� cz�owieka, kt�ry potrzebuje twojej pomocy. Oboj�tnie, co �w cz�owiek ci uczyni�. � Ale je�li on wydaje mi si� odra�aj�cy? � To nie ma �adnego znaczenia. Kogo masz na my�li? � Nikogo konkretnego. Po prostu, tak si� zastanawia�am. Mats po�o�y� r�k� na jej d�oni. � Liso � powiedzia�. � Chcia�em ci� zapewni�, �e by�a� moj� najlepsz� uczennic�. Jeste� niezwykle zdolna, tylko ty zdo�a�a� si� nauczy� rosyjskiego alfabetu i samodzielnie pog��bia�a� znajomo�� tego j�zyka ju� po sko�czeniu szko�y. Taka jeste� utalentowana, dlaczego wi�c tyle w tobie przekory i wrogo�ci? Czy nie mog�aby� nas troch� polubi�, Liso? Odwr�ci�a ku niemu zdziwione oczy. � Ale� to przecie� jest dok�adnie na odwr�t. To wy mnie nie lubicie! � Wydaje ci si�, �e wszyscy s� przeciwko tobie, ale czy nigdy nie przysz�o ci do g�owy, �e jest w tym troch� twojej winy? Czy kiedykolwiek pr�bowa�a� nas zrozumie�? Twarz Lisy znowu przybra�a nieprzenikniony wyraz � Jonas i jego �ona to dobrzy ludzie � nie przestawa� przekonywa� nauczyciel. � Ale ty czasami wystawiasz ich cierpliwo�� na ci�k� pr�b�. Sprawiasz wra�enie, �e uwa�asz si� za kogo� lepszego, patrzysz na wszystkich z g�ry, Liso. A nikt przecie� nie lubi, jak si� nim gardzi. � Ale� to nie jest tak! � wykrzykn�a z niezwyk�� u niej szczero�ci�, � Ja si� tylko boj�! � Czego? � spyta� �agodnie. � �e ludzie b�d� na mnie �li. � W takim razie uwa�am, �e pope�niasz du�y b��d. Dlaczego nie spr�bujesz zdoby� ich przyja�ni? Zwiesi�a g�ow�. � Pr�bowa�am. Ale mi si� nie uda�o. � Spr�buj jeszcze raz, Liso. Odpowiedzia�a cicho, zrezygnowana: � Je�li wi�kszo�� ludzi wola�aby, by ci� nie by�o, to lepiej tak w�a�nie si� zachowywa�. Mo�e w og�le przestan� ci� zauwa�a�? Nauczyciel zmarszczy� czo�o. Przez chwil� spogl�da� w zamy�leniu na siedz�c� ze spuszczon� g�ow� dziewczyn�, a potem rzek�: � Nie m�wmy ju� o tym. Wczoraj wsp�lnie na zebraniu zastanawiali�my si�, jak nazwa� nasz� osad�. Jak ci si� podoba nazwa �Stare Szwedzkie Miasto�? � �adna � odpowiedzia�a z wymuszon� uprzejmo�ci�. Od nieprzyjemnego incydentu z Wasylem up�yn�y dwa dni. Tego wieczoru Lisa znowu sz�a nad rzek�, do swego przyjaciela, kt�ry tak bardzo j� zawi�d�. Dziewczyna zaufa�a s�owom nauczyciela. Ranny Kozak otrzyma od niej pomoc, ale nie pozwoli mu si� do siebie zbli�y�. Wzi�a n� i biada mu, je�li tylko spr�buje jej dotkn��! Ale nad rzek� nie by�o nikogo. Niewielka nisza w skarpie okaza�a si� pusta. Wasyl znikn��. Lisa dozna�a dotkliwego rozczarowania. � Wasia! � krzykn�a. Pla�a wydawa�a si� ca�kiem wymar�a. Dniepr p�yn�� leniwie jakby na przek�r gwa�townym uczuciom, kt�re ni� miota�y. Wok� le�a�y martwe, nieme kamienie, Wasia za�, taki pe�en woli przetrwania, znikn��. Chwilami nienawidzi�a go ca�ym sercem. Jak d�ugo mia�a pewno��, �e mo�e go tu znale��, mog�a nawet nie przychodzi�. Mog�a wybiera�. Ale teraz jego nie by�o i by� mo�e nigdy wi�cej go nie zobaczy. Nie musia�a ju� podejmowa� decyzji, czy zem�ci� si� na nim i nie przynie�� mu jedzenia ani picia, czy okaza� mi�osierdzie i przyj��. Utraci�a go, utraci�a... � Wasia! Wasia! Zdesperowana miota�a si� w t� i z powrotem, przedziera�a si� przez k�uj�ce zaro�la, ale nie natrafi�a na �aden �lad. Przecie� sam nie zdo�a�by stan�� na nogach, musia�by si� czo�ga�. W ten spos�b jednak nie dotar�by daleko. Mo�e wilki? Nie, to niemo�liwe, nawet nie chcia�a o tym my�le�. Lisa bieg�a wzd�u� rzeki na po�udnie, wci�� oddalaj�c si� od osady. Mia�a w g�owie tylko jedno: musi odnale�� Wasyla. Zatrzyma�a si� w�r�d pag�rk�w. Wdrapa�a si� na jeden z nich, by mie� lepszy widok, i zacz�a wo�a� Kozaka. Naraz stan�a przera�ona. Kto� zbli�a� si� w jej kierunku. � Wasia? � zapyta�a cicho. Z mroku wysz�y cztery nieme, gro�ne postaci i otoczy�y dziewczyn�. Lisa dostrzeg�a kontury spiczastych czapek obszytych futrem, szarawary wpuszczone do wysokich sk�rzanych but�w z ostrym czubkiem, kaftany z szerokimi r�kawami. To byli Tatarzy. ROZDZIA� III Lisa zdawa�a sobie spraw�, �e nie ma sensu pr�bowa� ucieczki. Ba�a si�, �e zginie pchni�ta no�em w plecy. Serce jej wali�o, czu�a, �e jeszcze chwila, a wyskoczy z piersi. Stara�a si� jednak nie okaza� zdenerwowania. � Gdzie jest Wasia? � spyta�a po rosyjsku. Odpowiedzieli co� w niezrozumia�ym j�zyku. Zapewne i oni nie poj�li, o co pyta�a. Pokazali jej na migi, �eby sz�a w d� rzeki na po�udnie. Nie mia�a wyboru, musia�a robi�, co jej kazali. Tatarzy doprowadzili j� do miejsca, gdzie zostawili wyci�gni�t� na brzeg ��d�. Pokazali jej, �e ma wsi���, a gdy si� opiera�a, poczu�a silne uderzenie w plecy. � Nie choczu! Nie chc�! � krzycza�a. Wepchni�ta brutalnie do �odzi, wyl�dowa�a na kolanach jednego z napastnik�w, kt�ry zas�oni� jej usta. W tym miejscu koryto Dniepru si� rozszerza�o. Ostro�nie poruszaj�c wios�ami, Tatarzy skierowali ��d� na szerokie wody. Powoli oddalali si� od znajomej zatoczki. Nie p�yn�li d�ugo, gdy na wschodzie wy�oni� si� z mroku pas l�du. Dobili do brzegu tam, gdzie czeka� na nich Tatar pilnuj�cy pi�ciu koni. Wyprowadzono dziewczyn� na l�d, a mi�dzy m�czyznami nast�pi�a szybka wymiana zda�. �w Tatar, kt�ry pilnowa� koni i najwyra�niej mia� najwi�cej do powiedzenia, zapali� pochodni� i o�wietli� ni� Lis�. Na szerokiej �niadej twarzy i w sko�nych oczach odmalowa�o si� zdumienie. � Sk�d pochodzisz? � zapyta� po rosyjsku. M�oda Szwedka odpowiedzia�a, gor�czkowo obmy�laj�c plan ucieczki. Mo�e, gdyby tak ich poprosi�a, okazaliby wspania�omy�lno�� i pu�ciliby j� wolno? Wspania�omy�lny Tatar? Jeszcze o takim nie s�ysza�a! Wyra�nie zadowoleni m�czy�ni zn�w podj�li rozmow�, tr�caj�c si� porozumiewawczo. � Ile masz lat? Nauczona bolesnym do�wiadczeniem wiedzia�a ju�, w co ma odpowiedzie�. � Jedena�cie � sk�ama�a. � Kto to jest Wasia, kt�rego wo�a�a�? � Przyjaciel. Czy teraz mog� wr�ci� do domu? Tatar zn�w si� roze�mia�. By� ubrany dostatniej od swych towarzyszy, kt�rzy zwracali si� do� z wyra�nym szacunkiem. � Jeste� zbyt cennym ptaszkiem, by pu�ci� ci� wolno � rzek� z fa�szywym u�mieszkiem. � Pojedziesz z nami na Krym. � Ale dlaczego? Popatrzy� z drwin�. � Na razie jeszcze nie wiem, co z tob� zrobi�. P�ki co, zatrzymam ci� w swoim domu, a� b�dziesz wystarczaj�co doros�a. Lisa poczu�a, �e krew uderza jej do g�owy. � A co potem? � No c�, mam tylko dwie �ony. By� mo�e b�d� potrzebowa� trzeciej. � Ale ty przecie� jeste� stary! � krzykn�a zrozpaczona. � Ho, ho... Nie tak bardzo! Ale chyba rzeczywi�cie musia�bym zbyt d�ugo na ciebie czeka�. Wy, mieszkanki p�nocy, dojrzewacie tak p�no. Mo�e b�dzie lepiej, je�li ci� sprzedam chanowi. Powinienem otrzyma� za ciebie sowit� zap�at�. Te w�osy i oczy... Pr�no by szuka� podobnych u tutejszych kobiet. Jakie to szcz�cie, �e odj�a sobie par� lat! Wasia m�wi�, �e wygl�da dziecinnie, wi�c zaryzykowa�a. Bogu dzi�ki, �e Tatarzy si� nie poznali. Och, Wasia, my�la�a i �al �ciska� jej serce. Teraz dopiero zrozumia�a, �e kierowa� si� jej dobrem, u�wiadamiaj�c jej, jakie niebezpiecze�stwa mog� wynikn�� z ich za�y�o�ci. Jak bardzo teraz za nim t�skni�a. Przy nim mimo wszystko nic jej nie grozi�o. On przecie� by jej nie skrzywdzi�! A Tatarzy? Po nich mo�na si� spodziewa� najgorszego... Dow�dca rozkaza� przynie�� buk�aki. � Przed nami daleka droga � zwr�ci� si� do Lisy. � Wzmocnij si� �ykiem wina, dziecko! Wzdrygn�wszy si� z obrzydzenia, potrz�sn�a g�ow�. � Wydawa�o mi si�, �e uczniom Mahometa nie wolno pi� tak mocnych trunk�w � rzek�a z przygan�. M�czyzna pos�a� jej lodowaty u�miech. � Nie radz� ci si� wtr�ca� do �ycia prawowiernego Tatara. Do Mekki st�d daleko. Nie wywo�uj nadaremnie imienia proroka! � Chc� do domu! � prosi�a Lisa �a�o�nie. Ale jej b�agania na nic si� nie zda�y. Jeden z m�odszych Tatar�w posadzi� j� na swoim koniu i ruszyli w dalek� drog� na po�udnie ku granicy imperium osma�skiego. Lisa z wolna zatraca�a poczucie miejsca i czasu. Na terenach, przez kt�re jechali, toczy�y si� walki. Tatarzy rozmawiali ze sob� podniesionymi g�osami i ci�gle zmieniali kierunek podr�y. Najprawdopodobniej nie mogli si� przedrze� do planowanego miejsca. �aden nawet nie zamierza� wyja�ni� Lisie, co si� sta�o. Obchodzili si� z ni� jednak jak z cennym przedmiotem. Dziewczyna siedzia�a skulona i nie przestawa�a my�le� o ucieczce. Ale taka sposobno��, niestety, nie nadarzy�a si�. Jak�e przydatna okaza�a si� nagle jej umiej�tno�� odgradzania si� od rzeczywisto�ci. To, co si� dzia�o wok�, zdawa�o si� jej nie obchodzi�. Lisa nie l�ka�a si� przysz�o�ci, bowiem przenios�a si� do w�asnego �wiata, w kt�rym nikt nie m�g� jej zrani�. Przez wiele dni niemal nie schodzili z koni. S�dz�c po po�o�eniu s�o�ca, kierowali si� na zach�d. Przeprawiali si� przez wielkie rzeki, kt�rych nazw nie zna�a. Podejrzewa�a jednak, �e nadal znajduj� si� na terytorium imperium rosyjskiego, bowiem cz�sto musieli si� kry� przed oddzia�ami �o�nierzy carskich. Zapewne tocz� si� tu spory o granice,