15375

Szczegóły
Tytuł 15375
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15375 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15375 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15375 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

, STANIS�AW YINCENZ NA WYSOKIEJ PO�ONINIE ZWADA ni i 6wd />///� i*| incrw- v w skutek orycz- n 1860 xn i a norii i. podat-ji, a tak�e 'Wcgo szkolnictwa powszoi hncRO. Szczeg�ln� wag� WHtk�t mia�y przemys�owe wyr�by lasu n� wi�ksz� skal�, kt�re naruszy�y \vic!k:| puszcz� karpack�, istny re-MTWtt przyrody, o kt�rym nieco WCZClniej Wincenty Poi si� wyrazi�, �e by�a to najwi�ksza puszcza le�na w �rodkowej Kuropie. Wyr�by naruszy�y tak�e rezerwat spo�eczny. Nie znane dot�d narz�dzia i zabiegi tech-nuy.ne, komunikacja na razie nie tyle u�atwiona, co cz�stsza i �ywsza ni� dot�d, przyp�yw wi�kszy ni� dot�d nowych ludzi, powolna przemiana pasterzy w samowystarczalnych rolnik�w, a niekt�rych grup ludzkich nawet w robotnik�w le�nych, wszystko to zd��a�o ku przemianie. A jednak mimo to wszystko obyczaj, magia, ca�a umys�owo�� pasterska jeszcze nie zanika, czasem chowa si�, czasem brani sit,-, roznieca si� nawet jak po-chodnit gaszona wiatrem, to zn�w przystosowuje si�, tak�e w nowszych WMUnkftCh szukaj�c niezale�no�ci. (...) Stanis�aw Yincenz ir ni ul do no pi ni* we to mii U zir broij wun i NA WYSOKIEJ PO�ONINIE � STANIS�AW VINCENZ NA "WYSOKIEJ PO�ONINIE PASMO I PRAWDA STAROWIEKU PASMO II NOWE CZASY KSI�GA PIERWSZA ZWADA KSI�GA DRUGA LISTY Z NIEBA PASMO III BARWINKOWY WIANEK WARSZAWA 1981 STANIS�AW YINCENZ NA WYSOKIEJ NOWE CZASY KSI�GA PIERWSZA ZWADA INSTYTUT WYDAWNICZY PAX * � by Irena Viincenz Lausanne Switzerland Obwolut�, kart� tytu�ow� i ok�adk� projektowa� Marek Zalejski Redaktor Andrzej Wi�ckowski Redaktor techniczny Adam Malaszewski Korektor ^ : Ewa Nagiel CZ�SC PIERWSZA �R�D�A ISBN 83-211-0270-0 19- KLUCZ �Wie�ci li tylko s�yszymy, a sami nie wiemy niczego." Tak u kolebki sztuk ludzkich niegdy� wy�piewa� swym ziomkowi Starzec o�lep�y, mim z wie�ci wysnu� {katalog toaraibd, Wykaz imienisk i rod�w, zamk�w rycerskich i teud�w. B�stwa chciwie wys�ucha�, ludzi wypyta�, nim zacz��. Otw�rz twe oczy, �lepoto, bo wci�� si� w twych oczach zieleni Twa Wierchowiina, wieczysty pomnik i ziemi �wiadectwo! Ocknij si�, s�uchaj, g�uchoto, bo Palenica wci�� szumi, W p�pku ziemi, 100 karmi wci�� �r�d�a Czeremoszowe! Nikt nawet zliczy� nie zdo�a, kt� si� o�mieli wymieni� Ci�cia, co p�pek przeszy�y przez Wieki, i groty, co tkwi� w nim. Wg��biony tu i tam karb, xys-cie�, snu �wiadectwo tajemne, Blizny zaskorupione, nieznaczne i niby bez znacze�. Z Indyj przez Aleksandri�, z Syjonu przez Grecj�, Bu�gari� Sz�y procesjami kopu�y tod z�otych wierch�w Kijowa, Albo tajemnym p�aikiem �chodnikem Dniestru od morza, Z Perstji, z Turcji, z Mo�dawii przem�wki szeptane si� wdar�y, Albo podziemnie, wprost k pag�d dzwony brachma�skie wzywa�y. Dot�d wzywaj� echami, leci znak, szuka przez morza. Wie�� ka�d�, ka�d� pie��, ka�dy list iz nieba, list z Bierni Tutaj wzywamy na �wiadk�w, i zapraszamy was ezemnych Gazd�w, r�baczy, cesarzy, ksi�y, rabin�w, wdeszczuo�w, Was go�ci znanydi-nieznanych, do p�pka ziemi na poitasz. I. 2R�D�A i 1 � ' �P�pek �wiata jest w Rzymie, innego nie b�dzie." Czyli� to znaczy, aby kt�ry� chrze�cijanin, �yd, Turek, bo�-kochwalca, bezbo�nik czy cz�ek innej wiary mia� si� wyrzec w�asnego p�pka? Bez w�asnego jedynego p�pka nikt si� nie narodzi� na Bo�y �wiat. Znijaczy� p�pki, pomiesza� je � na nic si� nie przyda, nie uda si� nikomu. Gorzej jeszcze: taki co w swoim tylko p�pku rozlubowany wpatruje si� w siebie, co wi�cej, wypina si�, aby by� p�pkiem p�pk�w, pozostanie na zawsze uci�ty, zmarnia�y. Nie odszuka swojej p�powiny, nie odnowi trwa�ego zwi�zku mi�dzy tym co porozcinane. A nie jest to �atwe. Po czarnym cz�owieku nietrudno domy�le� si� czarnych przodk�w, po pstrokatym � mieszanych. Ano poznajcie po p�pku! Tam dopiero w najmarniejszym zaspanym k�ciku ukryte tajniki. Wiedza o p�pkach nie�atwa, mo�e jes-zcze nie istnieje. Nie poprzestanie wcale na ogl�daniu wstydliwie ukrytych, nic nie znacz�cych szcz�tk�w, lecz d��y do odbudowy jednoczesnej w stron� widzialn� i niewidzialn�. Odbudowuj�c �yw� sie� �wiata, pod��y od ma�ego ku najmniejszemu w jedn� stron�, a w drug� ku wielkiemu. I powi��e na nowo co zdawa�oby si� rozci�te na znwszc: �ywych i umar�ych. Koniec ko�c�w los cz�owieka � by� p�pkiem, ogniwem malutkim, na kr�tko z ca�ym �wiatem po��czonym, a potem n�dzn� resztk�, �ladem. Na zawsze czy na d�ugo? Tak�e ka�dy kraj ma sw�j p�pek. Najdalszy klin Wier-chowiny puszczowej, w�ze� g�rski, co promieni�cie rozrzuci� wok� siebie pasmo zbudowane z najstarszych, praskalnych pok�ad�w, nazwano dopiero od niedawna i przypadkowo Palenic�. To r�a wiatr�w, a tak�e r�a w�d. Z tego k�ta wys�czaj� si� na wszystkie strony �wiata: ku po�udniowemu zachodowi �r�d�a Yaszeru, ku wschodowi �r�d�a Saraty i Perka�abu, ku r 8 Zwada p�nocy �r�d�a Czeremoszu, a ku po�udniowi? To zobaczymy jeszcze. Na mapach i dokumentach dawnych � niedawniej wszak�e ni� od sze�ciuset lat � oznaczano Palenic� jako k�t trzech pa�stw: Polski, W�gier i Wo�oszczyzny. Tam to gdzie� odkry� Wincenty Poi g�az z wykarbowanymi literami F. R. Finis Rei-Publicae. Innych karb�w ni �lad�w pa�stw czy pa�stwowo�ci nie doszukamy si� w�r�d step�w g�rskich, w�r�d czarnych las�w 0 przepastnych stokach, w sieci w�d i moczar�w. Chocia� rozleg�e i pojemne s� po�oni�skie harcowiska Palenicy i ca�ego pogranicza pustynnych po�onin, od wiek�w nikt nigdy nie s�ysza� ani nie zapisa�, aby kr�lowie trzech kraj�w: polscy, madiarscy czy wo�oscy, b�d� jacy� hetmani, wojewodowie czy rycerze na tanecznych koniach kiedykolwiek, cho�by raz zjechali si� tam dla spotka� granicznych, dla honor�w lub turniej�w. Za to kto wie od kiedy, ka�dej jesieni z p�odno�ci, co szumnie rozpr�a si� z �ywych cia�, majestatyczny las wyrasta nagle na szczytach i p�ynie poprzez chmury wysokimi po�oninami. Nie las to i nie bu�czuki orszaku kr�lewskiego, to rogi-korony 1 rogi-�wieczniki niesione przez orszaki jeleni kr�lewskich, rodem z puszcz trzech kraj�w. Naprz�d uroczy�cie, potem w tanecznych skokach i gonitwach. W ko�cu rogi jak w��cznie bod� si�, szarpi� si�, trzaskaj� i �ami� si�, a� pokonany przeciwnik spadnie od razu spod chmur do przepa�ci. Gdy noc okryje po�onin� spotkania s� czulsze, spe�nia si� cel roj�w. T�skne g�osy jeleni przerywaj�ce cisz�, trembitaj� przez puszcze noc w noc. Jelenie zazwyczaj samotne, tylko raz do roku zbieraj� si� w takie rzesze. Podobne roje i orszaki samotnik�w znane s� wszak�e wodom podszczytowym: oto pstr�gi, �yj�ce zreszt� samotnie � ka�dy w miejscu swych �ow�w, w przyzwoitej odleg�o�ci jeden od drugiego � jesieni� w w�dr�wkach ku �r�d�om zg�szczaj� si� w rzesze, a nawet w oku morza skalnego, to jest w samym p�pku ziemi, nabywaj� si� gromadnie, ta�cz� i szalej�. Gdy nadejdzie ich pora, w blasku s�o�ca, a jeszcze cz�ciej w pe�ni� ksi�ycow�, zawsze zwracaj�c oczy w g�r� biegu w�d, pomykaj� strumieniami ku �r�d�om dla schadzek najustronniej-szych: smuk�e wodnice o wdzi�cznych g��wkach, oczepionych pierzastymi czujkami, strojne w srebrzyste �uski o jedwabnych poszewkach, aksamitnych, cieniowanych z�otawo staniczkach, �r�d�a 9 �ciskaj�cych drobn� pier�, panienki o szyjach nabrzmia�ych jajnikami � dr�� tanecznie. A za nimi srebrno-pancerni giermkowie w porywie odmierzonym lecz mi�dzy sob� w walce nieust�pliwej. Dla wielkich wesel i szale�stw rybich przedzieraj� si� jeszcze dalej, do ukrytych pod szczytami zatok morza pod-skalnego, sk�d w d� od dzia�u w�d wytaczaj� si� �r�d�a na wszystkie strony �wiata. Jedyne �lady ludzkie, dziejowe, a raczej przeddziejowe, na obszarach Palenicy, to p�aje grzbietowe zachowane o tyle, o ile pozwoli� na to uk�ad pasem. W kt�r�kolwiek stron� nimi pod��ymy, do sta�ych siedzib ludzkich nie dotrzemy pr�dzej ni� w ci�gu dw�ch, trzech dni. Zegar�w ani wahade� dziejowych tam nie s�ycha�. Cisza zag��bi g�rskich i le�nych �on, nawet wiatru silniejszego nie dopuszcza. Jedyne wahad�a to rytmy szum�w, pomi�dzy szeptaniem kropel wiosennych zbudzonych spod lod�w a letni� szumaw� w�d, to rytmy strza��w od trzaskania lod�w wiosennych do letnich grom�w. Z Palenicy rodz� si� wiatry, rodz� si� rzeki, a rzek i wiatr�w tam nie ma. Pozwala ona igra� grzecznie tylko w�asnym dzieciom, zrodzonym na miejscu strumieniom i powiewom palenickim. To jajo w �uskach i obw��czkach wielu jaj, ten rdze� Wier-chowiny, �ci�ni�ty wieloma s�ojami wierchowin i po�onin, m�drcy g�rscy nazwali sobie potajemnie P�pkiem ziemi. Dlaczeg� p�pek? Czemu� nie g�owa? Czemu� nie drugi �yciowy biegun �� narz�d p�odzenia? �Szimba�e-szimba�e! c� to za zagadka?" Nie tak trudno odgadn��, je�li pami�tamy, co to jest p�pek: �lad rzeczywistego wsp�ycia, ostatnie widzialne ogniwo zakrytego �a�cucha matek, pramatek, rod�w, prarod�w. Kt� ogarnie, kt� i jak rozp�acze to drzewo p�powin, z korzeniami si�gaj�cymi nieba, drzewo co wypu�ci�o pierwszy p�d z �ona pierwszej matki? P�pek to miejsce, cho�by kropeczka, w kt�rej z niesko�czono�ci lec�cy grot i w niesko�czono�� przepadaj�cy, przeci�� to co zamkni�te, sko�czone. Po ci�ciu tego grota p�pek jest blizn� i to niezwykle dobrze zagojon�, ma�o podatn� dla j�trze� i chor�b. Wskazuje, �e przew�d �ywi�cy zal��ek cia�a, to przesz�o�� sko�czona na zawsze, bo odda� zadanie swe innym narz�dom. W samym p�pku ju� nic si� nie dzieje. Jest najskromniejszy. Im g��biej wch�oni�ty, tym doskonalsze �ono. A przecie� jest kluczem sklepienia w czasie, utrzyma� ca�� budowl� �ywej istoty. Gdzie� tam pomi�dzy nim a �onem matki jest tajemnicze �wi�te �wi�tych, jak niegdy� o�tarz w Delfach. P I 10 Zwada Bo niegdy� przechowany w Dellnch � co by�y Rzymem dla helle�skich w�tpie� i sumie� � kamie� spad�y z nieba, kt�ry ogl�dano z dr�eniem i czczono rmlio�nie i na�o�ono go na przepyszny marmur wyrze�biony w posta� p�pka. �w o�tarz centralny nazwano p�pkiem �wiat.i na znak, �e B�g odrywaj�c ludzko�� od �ona swego dla s<-to memento wi�zi. Dot�d mo�na Delfy s� od dawna pami�tk� 1 tak�e? Wierzy� w p�pki czy szi< na zawsze przesz�o��, a w zamia nie inaczej? Czy z dr�eniem z czyha�: a mo�e tnm z przesz�o�ci si(>bie, z zamieci promieni, �/. l.il nych !mr/.yi'i i slatrk, ro/.s/.inm lid? MnJn /(|<l'l�t�l /.M�W, (lic '. I . fuchu �\i In Muli- <"/.<<kft no (ilui ' ustnego rozwoju, zes�a� jej il�da� go w Delfach. i.o, mo�e przecie wskaz�wk� i� ich? Zamurowa�, zaklepa� z tym przysz�o�� tak�e; tak l�da�, szuka�, pyta�, nawet ) pr�y si� i wystrzela przed ntu �ycia, z jego krwiono�-i roznieci na nowo p�powi-dczy o ta�cach �ycia, o �a�-tiie? � ii, ikr � � W I'' �li. i - i lll* W li u o iwnly i i- |>nntiu> i| i )�)�tt tftk'/i! uym sk 11 p lym w wursi nic czu�o, l>nt<< koco c u(in hIocI i i �lt, n OHttite-iii i �ych liu> t Idl /npndn ilft I. i tnk s i|<l h1�j w i(V/.dwc !<;� mtiy utopicj sli,1 w w �rodli \ i jest w�z�em szczeg�lnych >k�adami g�rskimi, wodami z jego pr�dami, wiatrami, n ziemi ziemski puls, jeden i ekt�rych miejscach ziemia ,? W�ze� ten nie tylko wy�a-ir, co zg�szczone pi�trz� si� kie. Jako puls przyci�gania tern� pracowni� tysi�ca r�k, iem, to jest w�asnym powie-y szczeg�lnie lekkie, gi�tkie, lonne i wnikliwe, �e zdo�a iur w najcie�sze nici i prz�- potrafi przepracowa� je w de roz�o�y� i wch�on�� ca�� bez znaczniejszych opad�w, psotn� lecz dobrotliw�, a ra-�yst�, �e brylaste, gradowe ymi nied�wiedziami na Pale-�wody, coraz bardziej bezcie-ce, czyli w migotliwe rosy, loczary le�ne, w strugi. �r�d�a 11 Zanim si� to stanie, mo�na nieraz ogl�da�, o zachodzie s�o�ca i przed noc�, jak pasma g�rskie i pasma chmurowe, podobne zapami�tanym kochankom, wymieniaj� si� swymi �wiat�ami i swymi ciemno�ciami. Czasem chmury bywaj� czarniejsze. Mia�d�� czarno�ci� szczyty, a� jaka� niespodziana odsiecz, nalotem �wiat�a z flanki, rozsnuje same g�ry w paj�czyny �wiate�. W�wczas oba pasma, czarne chmury i roztopione w �wietle wierchy, spojone w jedno cielsko �wietlno-czarne, przybieraj� posta� niesamowitego starca, kt�remu na imi� Czas. Umiera, kamieniej�c od g�owy, a tylko pot�ne plecy zachowuj� do nocy jeszcze bosk� �wietlisto�� dawno�ci. Kiedy indziej wytryski chmur sp�on� tak doszcz�tnie, �e nie ma w nich ani jednej smugi nierozp�omienionej, natomiast wkopane w ziemi� g�ry ponurz� si� �a�obnie czarcimi kud�ami puszcz. I oto pierwszy z syn�w bo�ych, Sataniel-Samael, odr�bany od piersi �wiat�a, wali si� w d� ju� zbrzemienia�� od ci�aru ziemi g�ow�. A tylko astralne cia�o Samaela wypala si� jeszcze, dogasa powoli. Gdy na noc oba cia�a Wymieni� si� istotami, gdy g�ry i chmury przenikn�wszy si� wzajemnie, roztopi� si� w morze pierwowieku, nie pozostaje ju� nic z rzeczywisto�ci ziemskiej. Tylko na szczytach Palenicy niebo roziskrzone a powi�kszone przez kryszta�owe kopu�y powietrza, zni�a si�, przybli�a i otwiera. Przewag� i zwyci�stwo pulsu ziemi ogl�da� mo�na nieraz jesieni� w kotlinach Albinu, Popady�ca, Riaby�ca, tam gdzie wody, zebrane z wn�trza szczyt�w, sadowi� si� ju� na dobre. Wstydliwym porankiem szczelnie st�oczone chmurzyska maskuj� umiej�tnie i niby to jesiennie d�ugotrwa�� pogod�. Zat�ocz� potoki, k��bami trzymaj� si� bez ruchu, a� cisza bez stukni�cia, bez g�osu, bez pisku ptasiego nawet, uko�ysze nieufne lasy, �e nikt z krain mgielnych nie w�lizgn�� si�, aby myszkowa� i podpatrywa�. W�wczas lasy i moczary, wch�aniaj�c mg�y bez �ladu, ods�aniaj� z�otawo roziskrzone cia�o nieba. I tylko bardzo przebieg�y, a nade wszystko wytrwa�y szpieg zaniesie do wsi i na do�y wie�� nieprawdopodobn�, �e Palenica dzie� w dzie� �yka chmury, a niebo ods�ania �ono swe i grzeje t�ej ni� latem. A przecie ani upa�, ani spiekota nie depce nigdy ziem palenickich, nie pali susz�, nie dr�czy duszno�ci�. Im wi�cej s�o�ce gra, b��kit gra, tym ja�niej drgaj� rosy, d�wi�cz� rosy, 12 Zwada �wiergoc� rosy, wsz�dzie jak puszcza da�eka-szerok�. Wy�owione przez puls ziemi z chmur hojnie skraplaj� ka�(}� trawk�, li��, szpilk� i grzybek. Cho� lekki wietrzyk pr?e chadza si� po rosach i str�ca je, wci�� now� ros� rozkwita puszcza. Odradzaj�ce si� wiecznie rosy, ca�a ich sie� nieograniczona to niewyczerpane cho� najcichsze �r�d�a Czeremoszu Palenica to przybytek, gdzie nie tylko pioruny, nawet pociski szyderstwa rozp�yn� si� w u�miechni�te rosy. J�kaz ironia i gorycz ostanie si� wobec starych drzew, cho�by ju� spr�chnia�ych, wobec traw, wobec �r�de� i ciszy? � ilekro� potoki i huki wzbior� i roz�miej� si� ha�a�liwie, jalc rozbrykane goni�ce si� ch�opaki, stare drzewa zatopi� swawole w niewzruszonym milczeniu. Niornz ju� rozswawoli�y sj� w0_ dy i zawsze wsi�.kin;ly w i.uny, w mchy, w sieci le�ne. Przeto szyderstwo takio<i" przybysza, co tylko we w�asny^ p�pku si� rozlubowa�, odbij!- sl(� od drzew i b�dzie go �ciga�. Wszystkie drzewa i li�cio, prochy ich przodk�w i nowo nap�cZIua}e p�dy porozumia�y ni� Ju� od dawna w d�ugiej ciszy, tyi^g on jeden wyrzutek / ciszy, hebes nieszcz�sny �mieje si� g�o�no z braku zrozumiem.i /dlnwi go nudny �miech, /dusi �o cisza a� zbraknie mu i> Im, ucieka� btjdzif w przera�eni^ az �o ukoi ha�as miast, i p�uca |e(|o nasyci kurzawa g<'�ci�C0W Nie my�lcie jt-du.ik wenie, �e 1'alonica nie jest go�cinna. Nieustannie zapranza (|oA<t �/. l�qo i z tamtego l)izegu ^0 ro_ dziny czarno-zielonw), do naboznhutwa w zielonym rokoku d0 ta�c�w milcz�cych pr/od o�tarzom �ywej obecno�ci, cjdzieli�� garnie si� do li�cia, tiicUk �1�� uArtakti, szept <lo szejku gpOj-rzenie do spojrzenia. Tylko czarno�� Jont bnrwn m.itczyn�, najczulsz� z�. wszystkich barw. Wzywa do zaufaniu dzieci�cego, sama wyjjjgsig na �wiat�o. Z niej rodzi sio ziele� las�w, z niej i zielem bi�kit nieba. Czarne �rodln Czarnego Czeremoszu, ciemny brzuch poczyna� w jednym powijnku zieloni, a w drugim b��kitu. Z �ona Palenicy, / Popadli, z wszystkich ciemnych �o^ tysi�ce ssawek ssie wodr dla Morza Cznrnoqo. Bo pod Cz{lrnohOr�, pod czarnolasem "ku ziemi l>i|e starsze czauic mOrze[ niorze w czasie. <i I t|iosy rioninoAc�, iinzlem^g j pod- ziemne, tysi�czni <'hlup.iwkl, ponlkl. W/(lYch��me Sp0(i ska�, szlochanie i' vv, (iwarliwy lmlqot n,i ptytach wy- g�adzonych, szeptany �/</.ehlot rut, Or*y nli>]i(itr/.i<bi1G| tylko s�ucha�. �r�d�a Czortintouu - � * nich wloju w< i�� dz�ec'instwo le�ne. Kosodrzewy rx�rno-tl��lonn) nadslst, nln w C/asie za. ti�d�a 13 korz^nione, lecz na korzonkach �wi�tego l�ku. Trwa i przetrwa �wiat. Gdzie� w tych krajach, gdzie w�adny ha�as zwalnia od l�ku, gdzie wszystko o�wietlone jednakowo trze�wo, tam to i owo jest prawd� i na pewno ma cen�, a tamto nieprawd� i bez warto�ci. Jedno wskazane lub dozwolone, inne na pewno zabronione. Tutaj na �r�d�ach nie ro�nie nieprawda i wszystko dozwolone. Pierworodny grzech wsi�kn�� skroplony w moczary i w rosy, na to aby wszystko by�o mo�liwe, aby zaczyna� po raz pierwszy albo jeszcze raz. Dop�ki z p�pka ziemi kr��y promieni�cie �ywica drzewa �wiatowego od ga��zi do ga��zi, od ogniwa do ogniwa, dop�ki �adne z nich nie jest odci�te ani samotne, nie zbudzi si� grzech. Kt� o�mieli si� naruszy� wi�, zbudzi� grzech? Wody Wierchowin nie maj� lodowc�w. Co prawda ca�y p�nocny stok Czarnohory zar�wno wydartymi niegdy� przez lodowce kot�ami z ich ro�linno�ci� subarktyczn�, jako te� zanikaj�cymi na dnach kot��w jeziorkami, podskalnymi strugami i zaciekami daje �wiadectwo o dawnych lodowcach. Jest to przesz�o�� przedludzka, niedzisiejsza, niewczorajsza, �lady i echa dziej�w przeddziejowych sprzed tysi�cy lat... Je�li szuka� do ko�ca i oblicza�, wydaje si� oczywiste, �e obecne zapasy w�d karpackich to nie tylko uchwytne wzrokiem �r�d�a g��wne nazwane ho�owyci. Przede wszystkim s� to obfite �niegi od jesieni do maja powi�zane wielokrotnie z moczarami, z ca�� sieci� i labiryntami bagnisk podszczytowych. Bag-niska te wcale nie ubogie w wod�, raczej nie�mia�e, a g��wnie senne, bo dogodnie zasiedzia�e w swoich �o�yskach. Dopiero gdy taj�ce �niegi je przepe�ni�, co wi�cej, gdy deszcze wiosenne i ulewy letnie wywracaj�c zasiedzia�� r�wnowag�, wydr� koryta i strugi dla odp�ywu, zaspane moczary budz� si� coraz ra�niej, nieraz gro�nie. Przypominaj�, �e woda nawet w bagniskach to przecie woda i sojuszniczka innych w�d. Dlatego niejeden cz�owiek, kt�ry uleg� pokusie, by ci�gn�� korzy�ci z w�d, czasem narzeka na ich niedostatek, lecz gdy je lepiej pozna, na ich z�o�liwo�� i groz�. Ma�o kto jednak wie o innych zasobach w�d, o zapasach podziemnych, o zatokach, skrytkach i t�tnicach morza pod-skalnego. Chyba pstr�gi, kt�re z wszystkich stron pasm g�rskich w�druj� jesieni� ku �r�d�om, znikaj� w paszczach skalnych i tam gdzie� �wi�tuj� swoje wesela czy chramy. A mo�e tak�e poluj�ce na nie wydry? I ptaki zwane bia�obrzuszka- 14 Zwada pstr�gami? Jednocz� w swych barwach �y- � 9^bi * Pian� StrU9' jak gdybY wYzYwa�y Q�e jeszcze czarno.��te W�e-p�ywaki nieprawa wodne, i my�iiwce w zapami�ta�ym po�cigu za pstr�-ub�agane i zr�czP * r gaPi? , A podziemnych zakryty jest lasem, zawalony Dost�p ao wo g�stymi zaro�lami, zalepiony pok�ada- wmtro�omami- zVch�w Tylko w nielicznych miejscach ten mi zmursza�ych wyp�ywa spor� strug� z paszczy skalnej, ^ nad sama wod* bramy' za kt�r� jeSt C��- Ale co? 4 m�odych latach skarb�w, �lad�w dawno�ci, Foka szuka� pardziej niesamowitych. Nieraz pyta� sam sie- wi�J*�Y�Siewate si^ Pstr�gi' P�Yn^ce jesieni� w g�r� me. aoK�a poo t& wielkie Wesela i walne wiece pstr�g�w potokami? uazi czy? przez przypadek odkry� wskaz�wk�. ZeoWIZu � � vVzed laty w Czarnohorze na Szurynie, tak�e Podobnie jak szczowej na Riaby�cu wyr�bywa� i wy-w Wierchowm><jas ^ rozszerzenia poioniny. Raz pod stru-pala� ojcowski mchem dojrza� g�az plaski_ okr�g�yr kt�ry piesza�ym od�r Qd gtoku Qdwam go bez trudno�ci, odkry-wyraznie odste* do�� wygodne wej�cie do wn�trza ska�y, waj�c ciemne cza� si� w korytarz, wspinaj�c si� po scho-W miar� jaK zaj^ wykutych( chodnik stawa� si� coraz cia�-dach umy�lnie ^�j5zy_ w koncu by�0 zupe�nie ciemno. Foka niejszy, coraz a maj-�c na uwadze ciasnot� kru�ganka, wr�ci� po tucz �uc ZUpe�nie kr�tkich. Wszed� ponownie, sporz�dzi� kilW bardziej im wy�ej wchodzi�, a� dotar� do zginaj�c si�^ t| rynnyi mi�dzy dwiema warstwami ska�. wysokiej ul^o5 chlustan�e Wody bij�cej o ska��, a gdy do- ,f h JUZt S Wia' stan^� J'ak wrYty- Tam gdzie strumie� zu-szed� do strum qorne �o�ysko rynny, nagle spada� w ciem-pe�nie wype�nij) ^ wyrazny znak r�ki ludzkiej: strza�k� nosc, ujrza� n zaCzernion� ogniem a wskazuj�c� na le- wyz�obion� w > ^^ oddflm si� od strumienia i znaiaz� wo. Pod�ug te^ gkale^ przez kt�ry Wpe�zn��, po czym zn�w otw�r wykuty chodnika zbiizy� si� do strumienia. Dalej schodami^ kret brzegiem strumienia podziemnego, p�yn�cego stopnie pi�y in a �r�d�a 15 w dole jarem. Dotar� do niskiej lecz obszernej pieczary, kt�r� wype�nia�o jeziorko, zasilane z g�ry niewidzialnymi strugami. Dotkn�� wody, by�a niezmiernie zimna. Rozb�ysn�a nagle jakby zapalona. Niezliczone pstr�gi w nag�ych susach chowa�y si� pospiesznie. Powietrze by�o nieco duszne, �uczywo nie rozpala�o si� nale�ycie, Foka wr�ci� na d� do lasu. By�o oczywiste, �e podziemny potok wpada� do Riaby�ca, ale Foka nigdy nie m�g� odkry� jego uj�cia. Co do komory samej domy�li� si�, �e co najmniej przed setk� lat kt�ry� z opryszk�w, co ukrywali si� na Wierchowinie puszczowej, wyku� korytarzyk, a p�niej las i mech zamaskowa�y go na d�ugie lata. Kiedy indziej stara� si� odszuka� �r�d�a potoku, kt�ry dop�ywa do Popady�ca od ska�y zwanej Mokrynowy Kamie�, �wiec�cej z daleka licznymi, krystalicznymi �y�kami, bo zbudowanej z jasnego, drobnoziarnistego wapienia. ^Potok pokazuje si� od razu wartk� strug� z z�batego gard�a ska�y. Wiosn� przeciska si�, pieni�c si� i sycz�c gniewnie, za� latem, a szczeg�lnie jesieni�, gdy woda nieco ni�sza, bulgoce weso�o. Poni�ej op�ywa du�e g�azy, pokryte przez wi�ksz� cz�� roku rudym brodatym mchem. Ten sam mech tylko wczesn� wiosn� bywa jasnozielony. By�o to wiosn�, gdy Foka podchodz�c ku skale skoczy� tu� pod gardziel� Mokrynu na jeden z zielonych g�az�w, czyhaj�ca tam wydra rzuci�a si� nagle ku niemu jakby chcia�a na� napa��, a potem przemkn�wszy si� mi�dzy nogami, niewidzialnie zapad�a na dno basenu potoka. Niew�tpliwie czyha�a u wylotu ska�y na pstr�gi. Foka zrzuciwszy obuwie i podkasawszy spodnie, wst�pi� do lodowej wody. Zagl�da� d�ugo do ciemnego gard�a. Wezbrana woda pieni�a si� w�ciekle, rozbijaj�c si� w nieprzyjaznym be�kocie i syku o z�by ska�y. Aby wej�� trzeba by�o zanurzy� si�, mo�e nurkowa�. Foka rozebra� si�. Zamkn�wszy krzesiwo w drewnianej rakwie od mas�a, trzymaj�c �uczywo przy g�owie, a siekier� w drugiej r�ce, zanurzy� si� po szyj�. Z trudem przecisn�� g�ow� mi�dzy z�by ska�y, wszed� do pieczary. By�a niespodziewanie wysoka, woda coraz g��bsza. Wy�ej, w oddali us�ysza� szum sporego wodospadu. Dop�yn�� do wodospadu, odnalaz� stopnie w skale, wyszed� z wody. Dr�a� z zimna. Strz�sa� z siebie wod�, dla rozgrzania naciera� cia�o silnie. Trzymaj�c wysoko w r�ku pochodni�, rakw�, zapasowe krzesiwo i siekier�, wspina� si� wzd�u� wodospadu. Stopnie by�y do�� �liskie jakby od niedawnego zalania wod�, lecz wygodne dla st�p i nie�omliwe. Zwada Tanase�ko 17 adem znajdowa�a si� druga pieczara jeszcze szer-Za vio&0 wype�niona wod� lecz nieco ja�niejsza, jak gdyby sza ta^e�esiewa�o si� sk�d� z do�u. Z dala s�ycha� by�o huk �wiat�o ?L Foka dop�yn�� do drugiego wodospadu, po czym wodoSP trzeciego JeZ^or^a' przedar� si� przez trzeci wodos-dotart ^wartej pieczary. Jeziorka u�ogami spi�trzone jedno r>ad d� . by�y jednakowo g��bokie lecz coraz obszerniejsze, na di^t wodospady dost�pne dla wspinania. Przed czwar-Wszy^1 spadem zatrzyma� si� Foka. Ska�a zw�a�a si� ostro tvm 1* "wy�szy od poprzednich wodospad spada� nag�ym i strO^Ugdzie nie mo�na by�o postawi� stopy. kie^' �ywa� w jeziorkach pstr�g�w, stara� si� je wyp�o-WVP � c stop� wod�. Nadaremnie. Jeziorka by�y g�uche. ^\ jednym z wodospad�w dwie sp�oszone �abki o bar- tej wyskoczy�y wielkimi susami na d� i znik�y Mo�e Pstr�9� PrzYbYwa�Y tu tylko jesieni�, a mo�e jeszcze wy�ej, ponad czwarty wodospad, dok�d Fo-podeAg� dotrze� sam bez pomocy. ka H�e -nne samotne wycieczki podnieca�y Fok�. Lecz po-Te * J otwarcie, nie brak�o ostrze�e�. ^ w okolicy Palenicy, na wprost b�yszcz�cego brze- �kh iih zv� Tvlk'� wie "t0- wie^a� w y M�c<)Viabu. zbudowanego z �yszczykowych, pierwowiecznych pef n�c zapad�a, zobaczy� ze szczytu ska�y b�yskanie, l' &u my�la�, �e to odblaski odleg�ych b�yskawic, odbite b Lc naki nie rusza�y si� z Perka�abu i,d &rXi u my, 7 �oc perka�abu. Lecz znaki nie rusza�y si� z Perka�abu, J i,d&rX ti jkb i �itl Wk� o co�, r Si� akuratnie jakby pismo �wietlne. Wskazywa�y �wiat�em. Nads�uchiwa�, lecz ska�a by�a daleko, wenia w�d nic nie s�Yszal- Foka nie sPa� teJ nocY- j wci�� przez szpary sza�asu napr�dce z kory sporz�-\VV9 S�ysza� co� o tym wszystkim. dzo�e9�esarze wiatr�w, s�poludy wraz z rodzin�, nie mogli O'0 C le�� lepszego gniazda ni� pieczary, kru�ganki i ko-sot>>e S^rica�abu. Najstarszy z nich dziad-s�p przylatywa� nie-moffy dziada gromowego do Krzywor�wni, a� na szczyt Chocia� sam gromownik by� �lepy, a nikt inny chyba M ia� cesarza na oczy, wiadomo od tego czasu, �e dziad- ao�� szyj� � �b t iki � kt� y, g ogromny �ysy �eb, otoczony wiankiem ao�� yj� "ifw�os�w, kt�re grzyw� spadaj� mu na plecy. S�p-cz�o- oczy �wiec�ce, nos zagi�ty w dzi�b, a skrzyd�a za- ^ ca�e cia�o. I to wiadomo, �e m�ode s�polud_y maj� i p�aszcz zielonopi�ry. Kiedy st�pa� dziad-s�p, i ii tj kii i Ww�osy p elOldla wlok�y mu si� po ziemi, potr�caj�c kamienie i zgar- tuj�c li�cie. Tyle go by�o s�ycha�. Poza tym przylatywa� i znika� bezg�o�nie. A jak�e� rozmawia� ze �lepcem gromowym? Tego nikt nie wie. To jedno pewne, �e dziad-s�p m�wi� oczyma, a raczej �yska� oczyma. To by�a ca�a jego mowa. W tak g��bokiej ciszy, jaka w�ada nad Palenic�, inna mowa by�aby nie na miejscu. I kto bywa� na Palenicy, nie zaprzeczy, �e czasem noc� hen spoza Mokryna b�yskaj� d�ugo oczy cesarskie. A nieraz tak przera�liwie za�wiec�, �e cz�owiekowi za�wieci co� poni�ej w�troby. Byle przem�dry ch�ystek powie od razu, �e cesarz s�polu-d�w to jaki� wa�niejszy czort � niech scze�nie. A to g�upota, bo czorta � niech scze�nie � niejeden widzia� i nieraz widuje gdziekolwiek. A cesarza zw�cha� chyba taki, co nie pieszo porusza si� po tej ziemi. Na to Foka mia� jeszcze czas, do tego by� za m�ody. Niepr�dko tam powr�ci�. Postanowi�, �e kiedy� pow�druje w te zak�tki z pobratymem, nawet z kilkoma, �e zrobi co mo�liwe, by przedrze� si� przez czwarty wodospad pod Mokrynem i dalej jeszcze, byle dotrze� do g��wnego p�pka, gdzie razem �wi�tuj� zabawy weselne i wiece pstr�gi z wszystkich dorzeczy, z w�gierskiej, z wo�oskiej i z leckiej strony. II. TANASEf^KO Jaki� dziesi�tek lat r�bano ten las pa�ski na Ruskim. Nie las to by� lecz zaiste ca�y �wiat le�ny. Nie dziwota, �e niegdy� rozdziela� plemiona i narody. Opowiadaj�, �e tam gdzie Ruski, las i w�wozy potoku Ruskiego, niegdy� ostateczny kres by�, stara granica nnszej s�owia�skiej Rusi. A dalej na po�udniowy wsch�d i nieco ni�ej wyp�dzali sk�d� a� nad Czeremosz trzody swe Wo�ochy czy jakie� inne plemiona nieznane. C� dziwnego, �e w puszczy takiej na granicy dwu �wiat�w, gnie�dzi�a si� przez wieki p�omiennooka, skrzydlata �erfwa. Foka Szumejowy od lat najm�odszych zna� le�n� robot�. Ka�dy pobyt w po�oninie by� dla� po��czony z wyr�bywaniem przesi�k�w, z wypalaniem pastwisk i ��k. Ju� jako wyrostek Jasach pa�skich pierwsze butyny. Gdy wyposa�ony �z'oj�a,^osta� gazd�, wci�� jeszcze r�bano lasy na Ruskim, m�wiono o tym, ciekaw by� tej roboty Italian�w, 18 Zwada Gran�w i naszych butynar�w. Postanowi� zobaczy� j� na w�asne oczy. Gdzie� w �rodku wielkiego postu mia� wi�cej czasu. Czeka� a� si� ociepli. Kt� nie wie, �e w po�owie marca oko�o �wi�tej Eudokii (Odokii) co� dziwnego dzieje si� na wierchach. Dnie s�oneczne, b��kitne. Jak Bo�y motyl, szeptem przewionie przez zaspy �nie�ne pierwsza pijano�� wiosenna. I w ludziach, kt�rych oczy na �wiat Bo�y otwarte, tak�e zaszepce co�, jak pierwsze kropimy m�odego wina. A potem za dzie�, za dwa � wracaj� bezlitosne zawieje �nie�ne. Eudokia to znaczy dobra zjawa. Nie wiadomo czy to B�g wiosenny si� u�miecha poprzez �niegi? Czy to z�uda uwodna, Bida gro�na? Bo przecie� sierocie-pasierbicy wygnanej w �w dzie� do lasu po maliny przez macoch� bez serca, popadi� Odoki�, �wi�ci pa�scy dali dzban malin. Siedzieli sobie gdzie� tam daleko w�r�d �nieg�w � gdzie teraz po�onina Popadia � przy watrze staruszkowie w�drowni kud�aci, brodaci. A� tu zwabione jasno�ci� dziewczynisko p�zmarz�e si� zjawi. � Czego szukasz, biedaczko? � Malin � odpowie. � Nasypali jej hojnie pe�ny garniec w�gli z watry. Ju� nic nie m�wi, idzie, grzeje r�ce od garnka. Patrzy: pe�en dzban malin. S�odkie i wonne maliny � w �rodku postu? To zwabi�o macoch� na wierchy i dzie� p�niej zadusi�y j� tam wichry i zaspy �nie�ne. Jurijko Fedczukowy Hrabczuk, kt�ry do�y� do naszych czas�w, wspomina�, �e w pogodny dzie� przed Eudoki�, Fok� skusi�o ciep�o: osiod�a� dwa konie, wzi�� ze sob� to i owo i pojecha� w go�cin� na butyn. Po drodze wst�pi� do Tanase�ka-Urszegi na Ilci�, niedaleko miejsca, gdzie Rzeczka wpada do Czeremoszu. Cho� jasny dzie� by�, ca�e domostwo Tanase�kowe � kilka przestronnych chat po��czonych podw�rcami � ton�o w cieniu i w dymie. I w b�ocie tak�e. Po podw�rkach myszkowa�y jak u siebie w domu, ba i hasa�y i swawoli�y r�ne �male�stwa": ciel�ta, jagni�ta, ko�l�tka i prosi�tka. Dalej ju�, w rozleg�ych ogrodzeniach spo�ywa�y rozrzucone po �niegu siano � liczne dojrza�e trzody. �wiadome swej godno�ci krowy i przyt�pione marzeniem o wio�nie owce. Naw�z by� wsz�dzie. Tanase�ko mawia�: �C� z tego, �e teraz u tego i owego gazdy ko�o chaty czysto. Kiedy i w komorze zanadto czysto, bo pusto. U mnie na podw�rcach t�usto, to prawda, ale w ko- Tanase�ko 19 morze tak�e." Tanase�kowa komora -p�ka�a od wszelakiego dobra. Sam Tanase�ko to chwali� si�, �e wyposa�y� dzieci jak nale�y, nawet zanadto i sam ju� �yje byle jak. To narzeka� nawet po trosze, �e bieda, �e w og�le ju� nic nie ma. Przecie mia� jeszcze przy chacie ponad tysi�c owiec i �adnych par� setek kr�w. I chyba nikt w �abiem nie zna� si� tak na chudobie jak on. Pami�� mia� szczeg�ln�. Zna� ka�de ciel�, ka�de jagni� od urodzenia. Zaj�ty by� od �witu do nocy. W ci�gu lat Foka niejednego ode� si� nauczy�. Skoro tylko zobaczy� Fok�, zostawi� wszystko, posadzi� go w �wietlicy naprzeciw komory, a sam biegiem do komory, aby zmieni� zadymione ubranie. Wyszed� po chwili powolnym uroczystym krokiem, w czerwonych portkach, w bialutkiej "koszuli, w nowiutkim ko�uchu. Bia�e, d�ugie i g�ste w�osy wysmarowa� starannie mas�em. Dopiero teraz wita� si� d�ugo. Nie m�wi� na razie wi�cej, zacz�� si� krz�ta� ko�o go�cia. Naprz�d zastawi� przed nim nieu�ywane nowiutkie �y�ki bukowe i �liwowe. I nowe miski kosowskie i pisty�skie, g�a-dziutkie, w zielone wzory polewane. I no�e nowe z Riczki, z trzonami rze�bionymi a raczej odlanymi, jak to si� m�wi �sypanymi" z mosi�dza. I pa�skie szklanki z fioletowym po�yskiem. Roz�o�y� na ogromnym stole kilka ser�w, ka�dy wielko�ci kamienia m�y�skiego. I t�g� po�a� jeleniej s�oniny, ��tej jak wosk. Zaprasza� Fok�. Jeszcze brak�o mu czego�, by� roztargniony. Przyni�s� nowiutk�, pisan� w krzy�yki, drewnian� berbeniczk� z w�dk� zaprawian� miodem z korzeniami g�rskimi. Poci�gn�� g��boko, da� Foce, ale i z tego nie by� zadowolony. Coraz pospieszniej wchodz�c do komory i zaraz wracaj�c, wci�� znosi� co�, a� zastawi� wok� Foki jak gdyby st� ze �wi�conym. � � mo�e by tak jajeczniczki, cho� troszeczk�? � Nie czekaj�c na odpowied� skokiem przesadzi� wysoki pr�g komory, wr�ci� skokiem i pospiesznie poni�s� do kuchni jak� tak� kop� jaj w jaworowym korycie. Foka nie opiera� si�, wiedzia�, �e to na darmo. Po czym gazda sam us�ugiwa�, nikogo z najmit�w ani z krewnych przed oblicze go�cia nie dopuszcza�. Nie widzieli si� od dawna, przygl�dali si� sobie, prawili grzeczno�ci. � Dobrze s�ycha� o tobie, Foko, i to nie od dzi� � a widz�, prawd� m�wi� ludzie. 2G Zwada Foka odpowiedzia� grzecznie. �� Dobrze, kra�nie trzymacie si�, gazdo Tanase�ku. � � Dobrze? to niby w czym? � 2e nie staro, �e j�drnie, tak. � Albo� ja stary? Nawet nie wiem, synku, kiedy mi przelecia� wiek. A� tu raz widz� w wodzie odbicie: konopie na g�owie, czy co? siwy w�os! Fe! Sk�d to do mnie? A pyta�em niedawno ksi�dza w dolnej parafii, tam gdzie mnie chrzczono. Z metryk wyczyta� i powiada, �e mi na Pokrow� dziewi��dziesi�t pi�� lat min�o. To niedu�o, nie, ale � Po wst�pnym traktamencie rozgadali si�. M�wili o buty-nach. Foka z zaciekawieniem. Tanase�ko z obrzydzeniem. Suchego w��kna na I ni ty mich nie zostawi�. Nie da� prawie Foce przyj�� do s�owa. � Ty, Maksymiuku, mi sam� Popadi� Eudoki� na wierchy ruszasz? Do buty mi ci� ci�gnie? Ej-ha! Patrz, i to bardzo, aby ci nie wystrychn�a czego Popadia. Malin ci si� zachcia�o czy czerwo�c�w? � Nie czekaj�c na odpowied� wywodzi� dalej: � Dla sieroty biednej to dobry czas, a jak�e, ale kto zbogaci� si� chce, oj warko, synku! ten w�gle za pazuch� przyniesie zamiast malin. � Ale�, Tanase�ku, mnie zawsze las ci�gnie, a to nowa praktyka i praca ciekawa. � To praca po twojemu? Jak nied�wiedzie na �a�cuchu podskakuj�. Widzisz gol pi.ua! W ka�dym razie nie gazdowska. � Tanase�ko podnieca! sum siebie, zap�dza� si�. � To niewola czysta, �apanka na durnych, jak w�dka na pstr�ga. Pa�szczyzna � to nic jeszcze. Zobaczysz, co z tego b�dzie: bida taka sunie, jak zasowa �nie�na. Na ca�y wiek, na ca�� nasz� warstw�. Pija�stwo i niewola. Tanase�ko krzycza� z uniesieniem, jak ksi�dz na kazaniu przeciw pijakom. Foka przerwa� mu delikatnie. � Ale sk�d�e tylu las�w starczy, aby ca�y wiek nasz i ca�� nasz� warstw� sp<;t ac? � Lasy im potrzebne? Durnie im potrzebni. Durnych starczy. Zobaczysz jak zasmakuj� w tym, aby nie my�le�, nie k�opota� si�, aby im nawie�li i postawili pod nos jad�o i napitek jak chudobie. � No i c� to im zaszkodzi? � Co zaszkodzi? I ty, Foko Szumojowy, tuk pytasz? Ot, dadz� si� wywie�� gdzie� jak te Italiany. A pewnie tam gdzie� razem z nimi w�e b�d� chrupa� albo �aby. Tanase�ko 21 � I wy w to wierzycie, Tanase�ku? Widzieli�cie tych Ita-lian�w? Tanase�ko och�on��. � Czemu� bych nie widzia�? Zachodz� tu nieraz. Kra�ni ch�opcy. A najmilszy ten z cyrku, ten Kamio. Jak z berbe-nyczki poci�gnie, to cyrkowy ukaz na pod�odze wycina. Zwinie si� w kul� i katula si� jak dyma�o. J�zyk poprzez nogi wystawia i oczy mu si� �miej�. Pociecha z niego! Do �ez si� �miejemy. Nie m�w tego nikomu, Maksymiuku, bo zaraz plotki p�jd�: bardzo korci mnie tego z cyrku za hodowa�ca przyj��, usynowi�. Sta� mnie na to, chociem ju� biedak. Bo dzieciom moim to wszystko nale�y si�, a wszystkiego ma�o. Ledwie do sze��dziesi�ciu lat doci�gn�y, niby to gazdowie rodowi, a jakie� stare to i nad�te. Smutne to z bogactwa. A ten pajac jak przyjdzie tutaj, to i z psami bawi si�, i z ko�l�tami fika jak kozie� i ciel�ta pie�ci. No, z cyrku. Cieszy si� nim wszelka chudoba. I jako� z nim razem m�odo si� dzieje. A to bida jaka� bezdomna, w�drowna, lubi� go. Ale kto wie jakiego rodu. Co z niego wyle�� mo�e? Nie gazdowskie dziecko. Jeszcze mi tu �aby zacznie sma�y� na �mietanie. I do mleka zamiast glegu da na rozczyn sera z robakami �ywymi... � TanaSe�ko westchn��. � Ale nie w tym rzecz � zn�w sierdzi� si� Tanase�ko � czy wierz� czy nie wierz� w te �aby. Wiesz czym butyn zaszkodzi? Gazdostwa nie b�dzie nigdzie! Sami najmici z najmit�w i na wieki najmici. � Ale� Tanase�ku, zarobi� troch� � Tanase�ko nie s�ucha�. � Tego jeszcze ma�o. Kiedy robota wyssie z nich m�zg, zdumiej� jak ten stary Pa�cio w�drowny, co z biedy Boga zaprzeczy. B�d� �ysi i goli, wytarci jak stare pszczo�y. Wtedy dopiero wielki honor ich czeka. � Jaki� to? � wtr�ci� Foka. Tanasij og�osi� uroczy�cie. � W gazetach nakarbuj� o nich, �e to p�zwierz�ta na pokaz. A dot�d nikt nie �mia� � Foka wtr�ci� nie�mia�o. � Dot�d m�wili, �e my ca�e zwierzaki, nied�wiedzie. � Ca�e zwierzaki?! � zaperzy� si� Tanase�ko. � A kt�ry� to cfily zwierzak? Czy ten co, pod�ug Boga, dla �ywociny, dla dychania wszelakiego serce ma otwarte, czy tamten co nar�d pogania jak chudob�? � Ale�, Tanasiju, po c� tak czarno. Zarobi� troch�. 22 Zwada Tanase�ko przerwa�. � Pewno, �e czarno, zarobi�, przepij� i zad�u�� si� jeszcze po uszy. Ty nie wiesz tego, �e czort na pieni�dzach siedzi? A jak cz�ek naraz du�o zarobi, to nie na dobre wyjdzie. � To prawda. Czort kusi, ale nie zmusi. Zarobi�, wr�c� do swego i grunt�w pa�skich dokupi�. I b�d� gazdowa�. � Chyba �ydzi b�d� gazdowa�, bo maj� rozum. Do swego, m�wisz? A gdzie� tam b�dzie swoje u tych znijaczonych pijak�w? Kto z nich dba o swoje? Do t�oku przywykn�, aby w kupie pa�� si� jak chudoba, do wszystkiego z�e*go przywykn� w tych norach. � W jakich norach? � No w tych butynowych, w kolibach. � C� tam takiego? � Co? Gorsza od gaury nied�wiedziej jama. W lesie pier-wowiecznym na samym dnie. Dach ni�szy ni� w �wi�skiej kuczy, a oni sami jak sczeznyki wykl�te, na brzuchach pe�zaj�, albo w kuczki ko�o watry �l�cz�. Tam nawet nie ma gdzie zawiesi� obrazy �wi�te. � A to ci nowina. A na po�oninie w stai widzieli�cie kiedy obrazy �wi�te? � A po co obrazy �wi�te tam gdzie s�o�ce blisko, �wiat szeroki, a B�g �wi�ty dysze naoko�o. Ale czekaj, ci�gle mi przerywasz, pos�uchaj. By�em tam raz w tej kolibie butynowej na Ruskim. Mo�e to staro�� dokucza, niepok�j jaki�. Czasem p�dzi�by gdzie� cz�owiek � przed siebie. I �al mi tych ludzi, cho� durni. To� berbeniczk� z w�dk� spor�, ot wi�ksz� od tej, im zanios�em. Im i w�dka nie pomo�e. Wi�cej tam nie p�jd�. Bo wiesz co ci powiem na ostatku. Najgorsze to, �e tam wszystko szare, a nawet czarne. To sobie zapami�taj i dobrze patrz, czy kto kiedy ubierze jakie portki czerwone albo chustk� kraciast�, albo przebierze si� w niedziel�. Nie poznasz nawet, kt�ry z nich ma w�osy jasne, a kt�ry czarne. Gdzie tam! Miarkuj to sobie: gdzie taka czarno��, tam cho�by grube tysi�ce, cho�by w w�dce si� k�pali, tam dobra by� nie mo�e. Umrze� to umrze� raz, i ju�. Na to podw�rze zd��y ka�dy. Ale w czarno�ci tej tkwi�? nie, nie p�jd� wi�cej � Tanase�ko zasm�ci� si�. Na szcz�cie przypomnia� sobie o troskach ziemskich. � Ale� ty, Foko, co� s�abo pijesz. Oj, s�abo! Uwa�aj, niebogo, bo, nie daj Hospody, kr�tko po�yjesz. No pij, pij synku. Tanase�ko 23 Sam Tanase�ko rad z okazji, czy dla zapomnienia czarno�ci, poci�ga� g��boko, a� l�k bra�, i m�wi� dalej. . � No czekaj, daj�e mi powiedzie�. Rozpowiada� ten ot, z Iwanenkowych Ze�e�czuk�w, kt�rego do wojska z�apali i wy-by� tam swoje dwadzie�cia pi�� lat, ale wr�ci� � rozpowiada�, �e W jakiej� tam kopalni w�gla, choroba wie jakiej, jak ci konia na d� pod ziemi� spuszcz� na to, aby w�giel w�zkiem ci�gn��, to ju� go tam zostawi� na wieki. To ju� o�lepnie bidna nieszcz�sna chudoba, Bo�e ty m�j! Oj, co� mi si� zdaje, �e i te butynary po�lepn� od lasu i od koliby. Albo im oczy powy-�a�� jak u sowy. Fe! Wiesz co? Poogl�daj sobie tam wszystko i wracaj do mnie jutro na noc. Albo od�� ca�kiem t� jazd�. S�uchaj, Maksymiuczku, gdzie chudoby nie ma, tam smutno, 0 �mierci si� cz�ek zaduma. A tu, cho� ju�em biedak, m�od� chudob� ci poka�� i now� budowl�. I berbenyczki nowiutkie, kra�nie pisane. A tych sto�k�w kiedrowych rze�bionych com je sam majsternie wym�drowa�, nie jeste� ciekaw? Wyk�adane 1 jaworem i �liw� i cisem. Ale to za dnia. A cisu mam sporo. Narobi�em sobie ko�k�w nowych. Ten durny Buliga, sk�d� przez �yd�w, gwo�dzi, modnych-�elaznych nakupi� i pobi� dach gontami. Zaledwie trzydzie�ci lat przesz�o i ju� rdzewiej� te ko�ki �elazne, wypadaj� i dziury w dachu. A cisowe ko�ki? ho-ho, to potrwa sobie. � A sk�d�e ten cis? � Ha, sk�d? Sk�d wszystko, z ziemi. Zawadza�a mi stuletnia smereka na pastwisku. �ci��em j� i ju�em korze� wydziera�, akuratnie, czekanem, siekier� i �opat�, a tu, hou! st�j! Co� stuka pod spodem jak �elazo. Pod korzeniem smereki stary cisowy korze�. � I nie zgin��, nie zgni�? � Bieda mu zginie. Cisowy korze� � wieczny! Ano zostaw, tak. na sto lat, carynki s�obodnie, aby nikt nie kosi!. Zn�w spod ziemi las cicowy wylezie. � Tak my�licie? � upewnia� si� Foka. � To pewne. � No to nie martwmy si�, Tanase�ku, i nasza warstwa spod ziemi wylezie, butyn nie zaszkodzi. � Tanase�ko otworzy� usta, u�miechn�� si� ciekawie, chytrze. � Tak m�wisz? Mo�e, mo�e... � Zn�w zniecierpliwi� si�. � Ale ty gadasz, gadasz, Foko, a nic nie u�ywasz, nie jesz, nie pijesz. U mnie tego nie ma. Foka usprawiedliwia� si�. 24 Zwada �mier� le�na 25 1 � Mocne g�owy macie, wy Urszegowy r�d. Dotrzyma� trudno. � Moje napitki nikomu nie zaszkodzi�y. A niejednego uzdrowi�y. M�druj� nad tym od lat trzydziestu. Tu, miarkuj sobie, chytrze spojone jedno z drugim. Zio�a, mi�d czy w�dka i r�ne r�no�ci. Na wszystkich strunach gra jak cymba�y. Co jedno os�abi, to drugie podpiera. � Ale je�� tyle? Babyci chwyc�, p�knie cz�ek � apelowa� Foka. � Patrz tam, to doktor najlepszy � wskaza� na now� szerok� hrub� kaflow�. Na polewanych kaflach kremowego koloru, w jaskrawej zieleni odlane postacie ludzkie przedstawia�y sceny buduj�ce i ciekawe, a tak�e ucieszne i nawet nieoby- cznjne. Foka ogl�da z uznaniem: opryszki goni� na koniach przed siebie, z lasu wygl�daj� za nimi puszkary w m�cznych mundurach cesarskich, w pokracznych czakach, z d�uga�nymi karabinami. Inni rozgl�daj� si� po g�rach g�upawo. Krowy o dorodnych wymionach id� na po�onin�, za nimi pastuchy z trem-bitami, kud�ate psy, przed nimi b�yszcz�ca, zieloniutka po�onina. Wesele na koniach. Gazdowska panna m�oda, t�ga, barczysta, na szerokim koniu. Korona �wieci jej na g�owie promieni�cie jak s�o�ce. Wok� dru�bowie i go�cie strzelaj� z pistolet�w. G�sty dym zakrywa po�ow� sceny weselnej. W k�cie pieca skromnie ukryta w cieniu scena ponad wszelk� miar� nieskromna. Mo�odycia i m�odzian pod drzewem w pozycji i ze szczeg�ami, kt�re nie pozostawiaj� �adnej w�tpliwo�ci. Ale ju� zbli�a si� kara. Zazdrosny m�� z toporem p�dzi, aby odr�ba� narz�dzie grzechu. W przeciwleg�ym k�cie czort z ogonem ta�cz�c rado�nie karbuje grzechy na wo�owej sk�rze. Powy�ej nieco � dobrotliwy a przera�ony �wi�ty Miko�aj fa�d� sukni stara si� zas�oni� grzesznik�w. Lecz dalej jedzie na ob�oku kolas� zaprz�on� w dwa konie gromowe �wi�ty Eliasz z piorunem w r�ku. Gro�nie spogl�da w d�, strach patrze�... Powiada Tanase�ko: � Wy�ciel� ci tam! A tam miejsca na trzech. Czerepy rozgrzane lepiej ciep�o trzymaj� ni� ok�ad gor�cy. Na rano wstaniesz mocny jak nied�wied�, a tymczasem u�ywaj! Foka przynaglony zajada�, popija� a m�wi� jeszcze mniej. Z tego wszystkiego zrobi�o mu si� nieco sm�tnie. I Sam gazda wy�cieli� mu na noc pos�anie na hrubie: cztery nowiutkie w�ochate li�nyki nie ruszane dot�d i prze�cierad�a konopiane nowe, jeszcze nie prane. A tak�e poduszk� �ydowsk� fajn�, ca�� czerwon�, mu pod�o�y�. III. SMIERC LE�NA 1 Ju� o �wicie krz�ta� si� stary gazda, chodzi� wszak�e na palcach, przygotowywa� osobi�cie �niadanie. Gdy zauwa�y�, � �e Foka nie �pi, podszed� do niego, szepta� mu tajemniczo z chytrym u�miechem. � A mo�e ci pieni�dzy potrzeba? Czerwonych dukat�w, co? Foka dzi�kowa�, zapewnia�, �e nie potrzebuje. Po obfitym �niadaniu mimo dalsze pokusy i namowy, Foka pojecha� drog� w g�r� wzd�u� Czeremoszu przez Krasny �uh, ponad Bystrec na Ruski. Przed po�udniem dotar� do koliby le�nej. Zasta� tam tylko spuzara. Spuzar � to niezaszczytne miano dos�ownie oznacza �mie-ciarza, zamiatacza prochu i �mieci. W rzeczywisto�ci podczas nieobecno�ci robotnik�w spuzar utrzymuje ca�y porz�dek w kolibie. Przygotowuje opa�, podsyca nieustannie watr�, zmienia ga��zki smerekowe na pos�ania. Rano i wieczorem gotuje posi�ki dla wszystkich. Spuzar to gospodarz koliby. Dlatego zdarza si� czasem, �e urz�d spuzara sprawuj� kobiety. Nikomu u nas do g�owy nie przyjdzie, to rzecz jasna, jak to s�ycha� o jakich� robotach syberyjskich, aby kobiety pracowa�y w puszczy przy wyr�bie drzewa. Ale jak si� urodzi taka jaka� rozmaszysta i nied�wiedziowata i ma do tego ochot�, to owszem, mo�e by� z niej dobry spuzar. Miano spuzar to nie pogarda dla cz�owieka. To zrzucenie ca�ego domarstwa, wszelkich brzemion. Za to �e� si� porwa� na las, o �mier� si� ocierasz, masz cz�owiecze t� swobod�, �e� cisn�� wszystkie k�opoty na �miecie. Niech si� spuzar z tym pora. � Wiecie co, gazdo � powiedzia� spuzar � �adnie dzi�, ciep�o, skoczcie na g�r�. Za godzink�, za dwie b�d� spuszcza� drzewo � wskaza� na strom� �cie�k� tu� przy ryzie. � �cie�ka I 26 Zwada I �mier� le�na 27 niez�a � zach�ca� spuzar � tylko uwa�ajcie tam, gdzie ryza blisko albo gdzie ryza przecina �cie�k�, aby was jaka k�oda nie zaczepi�a... Bo to gorzej. Foka zostawi� konie pod opiek� spuzara, wzi�� tylko dwa pistolety, top�r i ostry czekan. Wy�lizgana, zlodowacia�a prawie �cie�ka z pocz�tku pi�a si� r�wnolegle do ryzy, potem przeskakiwa�a na lewy bok ryzy. Zn�w zawraca�a na prawy bok, wreszcie oddali�a si� i wznios�a wysoko ponad ryz�. U do�u i naoko�o by� jeszcze las nieruszany. Stare drzewa strzela�y z zawrotnej g��bi jedne ponad drugie ku g�rze, jakby usi�owa�y dor�wna� wzrostem szczytowi. W ka�dym razie chroni�y w�drowca na �cie�ce od upadku w przepa��. Tu i �wdzie okorowana k�oda zb��kana z ryzy otulona �niegiem, zatarasowuj�c �cie�k�, zmusza�a przy przej�ciu do zabieg�w mozolnych. � Wida�, �e wyrwie si� czasem taka bi�ania na �cie�k� i wtedy � Foka wspomnia� ostrze�enie spuzara. Jeszcze wy�ej �cie�ka sk�ada�a si� przewa�nie tylko ze stopni wg��bionych stopami w �niegu za ka�dym pniem. Mi�dzy jednym stopniem a drugim by�a �ciana zlodowacia�a lub pustka. W�dr�wka �cie�k� polega�a na skokach ze stopnia na stopie�. Przemy�lni Italiany przymocowali ko�kami do grubych pni hu�wy czyli liny splecione z kory, ��cz�c w ten spos�b pnie, jak gdyby por�czami dla pomocy w skoku. Ca�kiem wysoko �cie�ka zakr�caj�c w t� i w ow� stron�, cz�sto przecina�a ryz�. Foka skaka� rze�ko ze stopnia na stopie�. Odpoczywa� czasem we wg��bieniach za ochron� pni. S�o�ce grza�o, by�o coraz gor�cej. Nagle trysn�� z g�ry z pustki powietrznej okrzyk: klej-hou, klej-hou! � i zaraz z do�u, z przepa�ci, poprzez las dziwuj�cy si� w mrukliwym ch�rze, wzd�u� ryzy, od posterunku do posterunku �widrowa�a ku g�rze dziarska odpowied�: kina-tou, kina-tou! � To by�y ostrze�enia i znaki gotowo�ci, �e k�ody b�d� jecha� ze szczytu ryzami. Foka przylgn�� do pnia i wkr�tce zagra�a ryza. Jak gdyby piorun wpad� do lasu. Nie! Jak gdyby �wi�ty Eliasz rozw�cie-kli� si�, gromami po przepa�ciach buszowa� za �ertw� oghisto-ok�, biczyskiem ognistym chlasta� i p�oszy� swoj� zwierzyn�, sczeznyk�w, czortowni� wszelak�. To gro�nie dudni�y, to trzeszcza�y i bole�nie j�cza�y t�gie koryta ryzy jakby mia�y p�kn��. Echem odpowiada�y' wszystkie w�wozy naoko�o. Grzmia� ca�y Ruski, jakby wybuchn�� od �rodka. Foka s�ysza� armaty na �wiczeniach, przeby� niejedn� burz� g�rsk�, ale taka kanonada � Wisz�c na jednej nodze w dobrze wydeptanym stopniu za grubym pniem, trzymaj�c si� pnia czekanem, to zadziera� g�ow� do g�ry, to spogl�da� na d�, z mozo�em usi�uj�c wychyli� si� poza pie�. �mia� si� cicho. � Nie gazdowska praca? Hej, Tanase�ku, a mo�e co� wi�cej? �mieszna pycha ludzka, cho�by u kogo � Nag�y okrzyk: ha-bou, ha-bou � powtarzany od do�u ku g�rze wstrzyma� ca�� prac�. Wy�oskota�y si� g�ry. Wybuszo-wa�y si� byrnie. I spocz�y gdzie� na dole. Tu i �wdzie jeszcze las westchn�� z przepa�ci. Potem by�o cicho jak w cerkwi. Jaka� kania ostrzega�a gdzie� z daleka przenikliwym skwirem: bij-toj-bijjjj � Foka zn�w przeskakiwa� pospiesznie w poprzek ryzy raz drugi i trzeci. I zn�w rozleg�y si� mocne czy gro�ne okrzyki z powietrza i z przepa�ci: haJbou, klej-houv kine-tou! Zn�w bia�a baszta za baszt� gra�y przez puszcz�. Spora jeszcze odleg�o�� by�a od szczytu, a ju� widzia� Foka, jak spr�y�cie atakowali Italiany hakami i czekanami nieruchome bi�anie jedn� za drug�. Jak z mozo�em wytrwa�ym str�cali k�od� po k�odzie. Jak w ostatniej chwili, skoczkom czy pl�sarzom podobni, b�yskawicznie uskakiwali zanim zagra�a ryza. �- Cudowny nar�d! � lubowa� si� Foka. A z wierzchu od miejsca sk�d spuszczali k�ody taka jasno�� sz�a od s�o�ca, od �niegu, �e oczy bola�y. Wida� zacny Tanase�ko nie dopi�� si� do szczytu. A mo�e nawet przesiedzia� ca�y dzie� w kolibie, bo narzeka� na ciemno��. Ju� blisko by� wierchu. Foka pospieszy� si� nieco. I czy to posto� zbyt by� wy�lizgany, czy skoczy� niedok�adnie, nagle po�lizgn�� si� Foka. Ju� pociemnia�o mu w oczach i ju� lecia� w d� ku ryzie. Przecie schwyci� si� hu�wy i jednym ruchem by� na stopniu za pniem. Z g�ry naprz�d zagrzmia�"' okrzyk przera�enia a potem �miech. Foka z ciekawo�ci� i ze �miechem patrzy� w d�: jaka by