15343

Szczegóły
Tytuł 15343
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15343 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15343 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15343 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Clavell James - Tai-Pan KSI�GA PIERWSZA Chcia�bym wyrazi� serdeczne podzi�kowanie mieszka�com Hongkongu za to, �e po�wi�cili mi tyle czasu i trudu, ods�aniaj�c przede mn� karty przesz�o�ci i zapoznaj�c z dniem dzisiejszym. Naturalnie ksi��ka ta jest powie�ci�, a nie dzie�em historycznym. Wyst�puj�ce w niej postacie zrodzi�y si� w wyobra�ni autora, kt�ry nie nawi�zuje do �adnych os�b ani do �adnych przedsi�biorstw, jakie kiedykolwiek dzia�a�y w Hongkongu. Dirk Struan wspi�� si� na pok�ad rufowy okr�tu flagowego �Zemsta� i skierowa� do schodni. Siedemdziesi�cioczterodzia�owy liniowiec rzuci� kotwic� w odleg�o�ci p� mili od wyspy. Woko�o kotwiczy�y pozosta�e okr�ty wojenne angielskiej flotylli i transportowce brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego oraz statki handlowe i kupieckie klipry do przewozu opium dla Chin. Tego dnia - w czwartek, 26 stycznia 1841 roku - �wit wsta� szary i zimny. Krocz�c po g��wnym pok�adzie, Struan spojrza� na brzeg wyspy i ogarn�o go podniecenie. Wojna z Chinami potoczy�a si� zgodnie z jego przewidywaniami, ko�cz�c si� zwyci�stwem. Tej wyspy, stanowi�cej wojenny �up, po��da� od dwudziestu lat. Teraz wreszcie mia� zej�� na brzeg i by� �wiadkiem oficjalnej ceremonii obj�cia jej w posiadanie przez Brytyjczyk�w, na w�asne oczy widzie�, jak ta chi�ska wysepka staje si� per�� w koronie Imperium Brytyjskiego za mi�o�ciwego panowania Jej Wysoko�ci Kr�lowej Wiktorii. Wysepk� t� by� Hongkong. Skalisty skrawek pag�rkowatego gruntu o powierzchni trzydziestu mil kwadratowych le��cy po p�nocnej stronie uj�cia wielkiej Rzeki Per�owej w po�udniowych Chinach, tysi�c jard�w od sta�ego l�du. Niego�cinny. Nieurodzajny. Nie zamieszkany, je�li nie liczy� malutkiej rybackiej wioski na po�udniowym brzegu wyspy. Znajduj�cy si� na samym �rodku drogi, kt�r� co roku przewala�y si� potworne sztormy znad Pacyfiku. Nieprzydatny dla mandaryna - tytu� ten nosili wszyscy cesarscy urz�dnicy - w kt�rego prowincji le�a�. Ale Hongkong posiada� najwi�ksz� na �wiecie zatok� morsk�. A dla Struana stanowi� punkt oparcia. St�d jednym skokiem m�g� si� znale�� w Chinach. * Wartownik! - zawo�a� oficer wachtowy do ubranego w szkar�atn� bluz� �o�nierza piechoty morskiej. - Barkas pana Struana do furty �r�dokr�cia! * Rozkaz! - odpar� �o�nierz i powt�rzy� polecenie wychylaj�c si� przez burt�. * W tej chwili, panie Struan - zapewni� oficer, ukrywaj�c l�k, jaki w nim budzi� ten ksi��� handlu, b�d�cy legend� m�rz chi�skich. * Nie ma po�piechu, ch�opie - odrzek� Struan. Ten czterdziestotrzyletni rudow�osy olbrzym o szmaragdowozielonych oczach mia� twarz wych�ostan� przez setki burz i sztorm�w. Jego granatowy surdut zdobi�y srebrne guziki, a obcis�e bia�e spodnie by�y wetkni�te niedbale w d�ugie �eglarskie buty za kolana. Jego bro� stanowi�y jak zwykle no�e - jeden schowany w fa�dzie surduta na plecach, drugi w prawym bucie. * Mi�y dzionek - doda�. * Tak, prosz� pana. Struan zszed� po trapie, przedosta� si� na dzi�b barkasu i u�miechn�� si� do m�odszego od siebie przyrodniego brata Robba, kt�ry siedzia� po�rodku �odzi. * Jeste�my sp�nieni - rzek� z u�miechem Robb. * Owszem. Jego ekscelencja i admira� mieli wiele do powiedzenia - odpar� Struan. Przez chwil� przygl�da� si� wyspie, a potem da� znak bosmanowi. - Odbijamy. Do brzegu, panie McKay! * Tak jest! * Nareszcie, co, Tai-Panie? - zagadn�� Robb. - Tak - odpar� Struan. �Tai-pan� znaczy�o po chi�sku �wszechpot�ny w�adca�. W sp�ce handlowej, wojsku, flocie, narodzie nazywano tak tylko jednego cz�owieka - tego, kt�ry faktycznie dzier�y� w�adz�. W firmie Noble House - Wspania�y Dom Handlowy - tym cz�owiekiem byt Struan. ROZDZIA� PIERWSZY - A �eby j� zaraza, t� zapowietrzon� wysp�! - zakl�� Brock rozgl�daj�c si� wok� po pla�y i zadzieraj�c wzrok na skaliste wzniesienia. - Chiny u naszych st�p, a bierze my tylko t� ja�ow�, zasran� ska��. Sta� na podwodziu wraz z dwoma innymi kupcami. Rozproszeni wok� kupcy i oficerowie korpusu ekspedycyjnego potworzyli ma�e grupki. Wszyscy czekali na oficera Kr�lewskiej Marynarki Wojennej, kt�ry mia� rozpocz�� ceremoni� obj�cia wyspy w posiadanie. Przy maszcie flagowym trzyma�o wart� honorow�, stoj�c w dw�ch r�wnych szeregach, dwudziestu �o�nierzy piechoty morskiej, a ich szkar�atne mundury tworzy�y na tle otoczenia zaskakuj�c�, barwn� plam�. Nie opodal nich stali zbici w bez�adne gromadki marynarze, kt�rzy w�a�nie przed chwil� z wielkim trudem umocowali maszt flagowy w kamienistym gruncie. * Mieli�my podnie�� flag� o o�miu szklankach - wychrypia� ze zniecierpliwieniem Brock. - Godzin� temu. Po ki diabe� taka zw�oka? * To z�y d�os* przeklina� we wtorek, panie Brock - upomnia� go Jeff Cooper, chudy Bosto�czyk z haczykowatym nosem, w czarnym surducie i filcowym cylindrze zawadiacko przekrzywionym na bakier. - Bardzo z�y! Kr�py i czerstwy Wilf Tillman, te� Amerykanin, ale rodem z Alabamy, zesztywnia�, wyczuwaj�c w nosowym g�osie swojego m�odszego wsp�lnika skrywan� uszczypliwo��. - Powiem bez ogr�dek, panowie - z�y d�os to ta wys pa, mikra, jakby mucha nasra�a! - odrzek� Brock, Chi�skie s�owo �d�os� oznacza�o zar�wno �szcz�liw� gwiazd�, jak �fatum�, �Boga�, a zarazem �diab�a�. - Oby nie, panie Brock - powiedzia� Tillman. - D�os dobry czy z�y - w ka�dym razie od tej wyspy zale�y przy sz�o�� naszego handlu z Chinami. Brock spojrza� na niego z g�ry. * Hongkong nie ma przysz�o�ci - odpar�. - Dobrze pan wiesz, na psa urok, �e nam trza otwartych port�w w Chinach, na l�dzie! * Nie ma lepszej zatoki na tych wodach - wtr�ci� Cooper. - B�dziemy mieli gdzie konserwowa� i naprawia� wszystkie nasze statki. B�dziemy mieli gdzie pobudowa� sobie domy i sk�ady. A w dodatku nareszcie uniezale�nimy si� od Chi�czyk�w. * Kolonia powinna mie� ziemi� orn� i ch�op�w do jej uprawiania, panie Cooper. No i by� dochodowa - odpar� mu niecierpliwie Brock. - Obszed�em ca�� wysp� i pan te�. Nic si� tu nie urodzi. Nie ma tu ani p�l, ani strumieni, ani pastwisk. A wi�c tak�e samo ani mi�sa, ani gruli. Wszystko trza by sprowadza� statkami. Pomy�lcie tylko o kosztach! Nawet z po�owami ryb b�dzie krewa! A kto b�dzie utrzymywa� Hongkong, co?! My i nasz handel, psiama�! - O, a wi�c o takiej kolonii pan my�li, panie Brock? - spyta� Cooper. - Wydawa�o mi si�, �e Imperium Brytyj skie - po tych s�owach splun�� zr�cznie pod wiatr - ma ju� takich pod dostatkiem. Brock zrobi� ruch, jakby chcia� si�gn�� po n�. - Plujesz pan, �eby przeczy�ci� gard�o, czy te� mo�e na Imperium Brytyjskie? - spyta�. Pot�ny, jednooki i brodaty Tyler Brock mia� bez ma�a pi��dziesi�tk� i zaczyna� ju� siwie�. By� twardy i niespo�yty jak �elazo, kt�rym zmuszony by� handlowa� w m�odych latach w Liverpoolu, mocny i niebezpieczny jak bojowy statek handlowy, na kt�ry uciek�; z czasem posiad�, jako g�owa firmy Brock i Synowie, wiele mu podobnych. Ubrany byl bogato, a n� u jego pasa zdobi�y drogie kamienie. - Ch�odno dzi�, panie Brock - wtr�ci� szybko Till- man, rozgniewany w duchu na m�odszego wsp�lnika za je go d�ugi j�zyk. Z Brockiem lepiej si� by�o nie dra�ni�, nie mogli sobie jeszcze pozwoli� wzgl�dem niego na otwart� wrogo��. - I wiatr taki zimny, no nie, Jeff? Cooper skin�� niedbale g�ow�, nie odrywaj�c spojrzenia od Brocka. Nie mia� no�a, lecz za to nosi� w kieszeni ci�k� kr�cic�. Dor�wnywa� Anglikowi wzrostem, cho� by� od niego szczuplejszy, i wcale si� go nie ba�. * Co� panu powiem, panie Cooper - rzek� Brock. - Radz� panu nie spluwa� po s�owach �Imperium Brytyjskie�. Bo znajd� si� tacy, co nie puszcz� tego panu p�azem. * Dzi�ki, panie Brock, zapami�tam to sobie - odpar� niezmieszany Cooper. - Ja te� mam dla pana dobr� rad�: przeklina� we wtorek to z�y d�os. Brock pow�ci�gn�� z�o��. Pewien by�, �e kiedy� zetrze w proch sp�k� handlow� Cooper - Tillman, najwi�ksz� spo�r�d ameryka�skich. Ale w tej chwili potrzebowa� ich jako sprzymierze�c�w w walce przeciwko Dirkowi i Robbowi Struanom. Przekl�� d�os. Bowiem d�os uczyni� firm� Struan i Sp�ka najwi�kszym przedsi�biorstwem handlowym w Azji, tak pot�nym i bogatym, �e inni kupcy nazywali j� z podziwu i zazdro�ci �Noble House� - Wspania�ym Domem Handlowym, wspania�ym nie tylko dlatego, �e przodowa� pod wzgl�dem bogactwa, szerokiego gestu, obrot�w handlowych, liczby kliprow, lecz przede wszystkim dlatego, �e Dirk Struan by� Tai-Panem, Tai-Panem przez du�e �t� po�r�d wszystkich tai-pan�w w Azji. Nato- miast jemu, Brockowi, przed siedemnastu laty, kiedy Struan za�o�y� swoje imperium, d�os zabra� oko. Zdarzy�o si� to nie opodal wyspy Czuszan, le��cej tu� na po�udnie od ogromnego portu Szanghaj, w pobli�u uj�cia wielkiej rzeki Jangcy. Uda�o mu si� przedrze� z du�ym �adunkiem opium przez monsun i zostawi� p�yn�cego r�wnie� z opium Struana o kilka dni w tyle. Dotar� do Czuszan jako pierwszy, sprzeda� sw�j �adunek i zawr�ci�, ciesz�c si� na my�l, �e Struan b�dzie musia� teraz pop�yn�� dalej na p�noc i podj�� ryzyko handlu na nieznanym wybrze�u. Sam po�eglowa� szybko na po�udnie, do domu w Makau, z kuframi p�kaj�cymi od srebra, pod pe�nymi �aglami, z wiatrem wiej�cym od rufy. I w�wczas na morzach chi�skich rozp�ta�a si� nagle burza. Chi�czycy nazywali takie burze �tai-fung� - Wszechpot�nymi Wichrami. Zamorscy kupcy m�wili na nie �tajfuny�. By�y one piek�em na ziemi. Tajfun ten bezlito�nie sponiewiera� statek Brocka, kt�rego przygwo�dzi�y do pok�adu wal�ce si� drzewca i maszty. Kiedy le�a� bezradny, zdzieli� go jak cepem porwany przez wicher fa�. Za�oga oswobodzi�a go, ale przedtem niestety zerwana, zako�czona szekl� lina wy�upi�a mu lewe oko. Poniewa� przechylonemu statkowi grozi�o zatoni�cie, Brock najpierw pom�g� odci�� takielunek i drzewca, dzi�ki czemu kliper jakim� cudem odzyska� r�wnowag�. Dopiero wtedy zala� krwawi�cy oczod� koniakiem; do tej pory pami�ta� ten b�l. Przypomnia�o mu si� te�, jak dowl�k� si� do portu w d�ugi czas po uznaniu go za straconego, a z jego pi�knego tr�jmasztowego klipra pozosta� zaledwie pokiereszowany i pop�kany kad�ub, bez maszt�w, dzia� i takielunku. A zanim uzupe�ni� olinowanie, drzewca, maszty, dzia�a, proch, kule i za�og� oraz kupi� nast�pn� parti� opium, ca�y zysk z tej wyprawy przepad�. W ten sam tajfun wpad� r�wnie� Struan p�yn�cy na ma�ej lorszy - statku z chi�skim kad�ubem i angielskim o�aglowaniem, u�ywanym przy pi�knej pogodzie do przybrze�nego szmuglu. Ale Struan jak zwykle wyszed� z burzy bez szwanku, by potem w eleganckim stroju i z kpin� wyzieraj�c� z dziwnych, zielonych oczu powita� go w portowym doku. Niech szlag trafi Dirka i jego d�os, pomy�la� Brock. To d�os dopom�g� mu rozmno�y� jedn� �mierdz�c� lorsz� we flotyll� klipr�w i setki lorsz, w sk�ady towar�w i g�ry srebra. W przekl�ty Noble House! To d�os zepchn�� firm� Brock i Synowie na podrz�dne miejsce. Podrz�dne miejsce! To w�a�nie d�os zapewnia� Struanowi przez te wszystkie lata pos�uch u naszego przekl�tego, bezwolnego pe�nomocnika, Jego Zasranej Mo�ci Longstaffa. A teraz do sp�ki sprzedali nas! * Do kata z Hongkongiem, do kata ze Struanem! - zakl��. * Gdyby nie plan Struana, nie wygraliby�cie tak �atwo tej wojny - rzek� Cooper. Wojna zacz�a si� przed dwoma laty w Kantonie, kiedy cesarz chi�ski postanowi� poskromi� Europejczyk�w i pr�bowa� zlikwidowa� przemyt opium, stanowi�cy ostoj� brytyjskiego handlu. Namiestnik cesarski Ling otoczy� oddzia�ami wojska koloni� obcokrajowc�w w Kantonie, domagaj�c si� jako okupu za �ycie bezbronnych angielskich kupc�w wydania mu co do skrzynki ca�ego opium znajduj�cego si� w Azji. W ko�cu przekazano mu dwadzie�cia tysi�cy skrzynek opium, kt�re zosta�y zniszczone, a Anglikom pozwolono schroni� si� w Makau. Brytyjczycy nie mogli jednak przej�� oboj�tnie wobec faktu mieszania si� do ich handlu ani gr�b wobec rodak�w. P� roku temu przyp�yn�� na Daleki Wsch�d Brytyjski Korpus Ekspedycyjny, kt�ry nominalnie przeszed� pod rozkazy Longstaffa, Naczelnego Inspektora do Spraw Handlu. Ale to w�a�nie Struan obmy�li� inteligentny plan, aby zamiast do Kantonu, gdzie zacz�a si� ca�a afera, wyprawi� korpus ekspedycyjny na p�noc, do Czuszanu. Wyspa ta da si� �atwo wzi�� bez strat, argumentowa�, bo Chi�czycy s� nie przygotowani, a poza tym bezradni wobec nowoczesnej europejskiej armii i floty. Zostawiwszy niewielki oddzia� okupacyjny na Czuszanie i kilka okr�t�w do blokady rzeki Jangcy, korpus ekspedycyjny m�g� pop�yn�� na p�noc do uj�cia rzeki Pei Ho i zagrozi� Pekinowi, stolicy Chin, le��cej zaledwie sto mil w d� rzeki. Struan wiedzia�, �e tylko takie bezpo�rednie zagro�enie zmusi cesarza do natychmiastowej pro�by o pok�j. By� to wy�mienity pomys� i sprawdzi� si� wspaniale. Korpus przyby� na Daleki Wsch�d w czerwcu ubieg�ego roku. W lipcu zdoby� Czuszan. W sierpniu zakotwiczy� u uj�cia rzeki Pei Ho. Po dw�ch tygodniach cesarz przys�a� swojego przedstawiciela na pertraktacje pokojowe - po raz pierwszy w dziejach chi�ski w�adca uzna� istnienie jednego z europejskich narod�w. I tak zako�czy�a si� ta wojna, z kt�rej obie strony wysz�y prawie bez strat. - Longstaff bardzo m�drze zrobi�, �e popar� ten plan - doda� Cooper. - Ka�den kupiec wie, jak rzuci� ��tk�w na kolana - odpar� gbur�wato Broek. Odsun�� cylinder z czo�a i rOzluz* ni� opask� na oku. - Ale czemu to Longstaff i Struan po szli na to, �eby ugadza� si� znowu� w Kantonie, a? Ka�den dure� wie, �e dla ��tk�w �ugadzanie si� to gra na zw�ok�. Powinni�my zosta� na p�nocy, przy Pei Ho, a� do podpisa nia uk�adu. Ale nie, zawr�cili�my tu flot� i p� roku czeka my z za�o�onymi r�kami, a� te ancychrysty przy�o�� pi�ro do papieru. - Splun��. - To g�upota, sko�czona g�upota. Tyle czasu i pini�dzy zmarnowane na t� zatracon� ska��. Powinni�my zatrzyma� Czuszan. To dopiero wyspa, kt�r� warto mie�! - Wyspa Czuszan, o wymiarach dziesi�� mil na dwadzie�cia, mia�a ziemi� �yzn� i urodzajn�, a poza tym dobry port i du�e miasto Tinghai. Nie dusi si� tam cz�o wiek, ma czym oddycha�. Tak jest, wystarczy�yby tam trzy, cztery nasze fregaty, �eby raz, dwa zablokowa� rzek� Jangey. A kto w�ada t� rzek�, ma w r�ku stolic� Chin. Tam w�a�nie powinni�my osi���, psiama�! * Czuszan jest nadal w naszych r�kach, panie Brock. * Tak. Ale nie ma jej zapisanej w tym zasranym traktacie pokojowym, wi�c nie b�dzie nasza. Brock zatupa� nogami, bo lodowaty wiatr wzm�g� si�. * Mo�e powinien pan o tym wspomnie� Longstaffowi - podsun�� Cooper. - On ch�tnie s�ucha rad. * Tylko nie moich! Jak pan �wietnie wiesz. G�ow� dam, �e kiedy dowiedz� si� o tym w parlamencie, gorzko po�a�uje. Cooper zapali� kr�tkie cygaro. - Sk�onny jestem przyzna� panu racj� - rzek�. - To zdumiewaj�cy dokument, panie Brock. Jak na nasze czasy, kiedy wszystkie europejskie mocarstwa zagarniaj� ziemi� i w�adz� gdzie si� da. * A Stany Zjednoczone to niby nie? - odpar� Brock, marszcz�c twarz. - A Indianie? A zakup od Napoleona Luizjany? A hiszpa�ska Floryda? �ypiecie chciwym okiem na Meksyk i rosyjsk� Alask�. Z ostatnio przys�anej poczty wynika, �e chcecie nawet ukra�� Kanad�. Ha? * Kanada nie jest angielska, tylko ameryka�ska. Nie b�dziemy o ni� walczy�, do��czy do - nas z w�asnej woli - odpar� Cooper maskuj�c niepok�j. Skubn�� nerwowo faworyty i otuli� si� szczelniej surdutem, os�aniaj�c przed zacinaj�cym wiatrem. Wiedzia�, �e gdyby w tej chwili wybuch�a wojna z Imperium Brytyjskim, zrujnowa�aby ona kraj, a wraz z nim sp�k� Cooper-Tillman. Do diab�a z wojnami! Ale i tak by� pewien, �e je�eli nie dojdzie do porozumienia, Stany stocz� wojn� o Meksyk i Kanad�. Tak jak Wielka Brytania z konieczno�ci wszcz�a wojn� z Chinami. - Wojny nie b�dzie - powiedzia� Tillman, staraj�c si� dyplomatycznie powstrzyma� wsp�lnika. Westchn��, t�s kni�c do Alabamy. Tam cz�owiek mo�e by� d�entelmenem, pomy�la�. Nie ma na co dzie� do czynienia z tymi przekl�ty- mi Anglikami, ani z takim blu�nierc� i ordynarnym chamem jak Brock, ani z takim diab�em wcielonym jak Struan, ani nawet z takim zapalczywym m�odzikiem jak Cooper, kt�ry stoi na czele naszej sp�ki i uwa�a Boston za p�pek �wiata. - A tutejsza wojna tak czy owak dobieg�a ko�ca. * Zapami�taj pan moje s�owa, panie Tillman - powiedzia� Brock. - Ten zasrany traktat nie przyniesie nic dobrego ani nam, ani im. Musimy utrzyma� Czuszan i otwarte porty na l�dzie. Za kilka tygodni znowu� wybuchnie wojna. W czerwcu, przy sprzyjaj�cym wietrze i pogodzie, nasza flota zn�w pop�ynie do Pei Ho. A jak znowu b�dziemy prowadzi� wojn�, to jak zdob�dziemy tegoroczn� herbat� i jedwab, ja si� pytam? W zesz�ym roku prawie nie handlowali�my z powodu wojny, a w zaprzesz�ym nie handlowali�my w og�le, na dobitk� ukradli nam ca�e opium. Mnie jednemu zabrali osiem tysi�cy skrzynek. Kosztowa�o mnie to dwa miliony liang�w* srebra. Got�wk�! * Te pieni�dze nie przepad�y - sprostowa� Tillman. - Longstaff poleci� nam odda� opium. Jako okup za nasze �ycie. Wystawi� nam za to weksle angielskiego rz�du. A w traktacie z Chinami jest zapis - o wyp�aceniu za nie sze�ciu milion�w liang�w srebra. Brock roze�mia� si� chrapliwie. - My�lisz pan, �e parlament uhonoruje weksle Long- staffa? - spyta�. - Akurat! Niechby tylko jaki� rz�d za��- da� forsy na opium, w tej�e chwili zosta�by obalony. A co do tych sze�ciu milion�w, to p�jd� na pokrycie koszt�w tej wojny. Znam parlament lepiej ni� pan. Radz� obu wam po �egna� si� z waszym p� milionem liang�w srebra. Tak wi�c je�eli w tym roku znowu� b�dziem wojowa�, to zn�w se nie pohandlujemy. A jak nie pohandlujemy w tym roku, to zbankrutujem - wy, ja, wszyscy, kt�rzy handluj� z China mi. Nawet ten sakramencki Noble House. Wyszarpn�� z kieszonki zegarek. Uroczysto�� mia�a si� rozpocz�� przed godzin�. Czas ucieka, pomy�la�. Tak, ale, dalib�g, nie dla Brocka i Syn�w! Dirkowi dobry d�os szcz�ci� przez siedemna�cie lat, pora, �eby to si� odmieni�o! Rozanieli� si� na my�l o swoim drugim synu Morganie, kt�ry umiej�tnie i bez skrupu��w prowadzi� ich rodzinne interesy w Londynie. Ciekaw by� czy uda�o mu si� podkopa� wp�ywy Struana w parlamencie i ko�ach finansowych. Zniszczymy ci�, Dirk, poprzysi�g� w duchu, a wraz z tob� Hongkong. * Ki diabe� tak zwlekaj�? - zawo�a�, podchodz�c szybko do oficera marynarki wojennej, kt�ry d�ugimi krokami przechadza� si� przy oddziale piechoty morskiej. * Co ci� nasz�o, Jeff? Przecie� wiesz, �e ma racj� co do Hongkongu - rzek� Tillman. - Zg�upia�e� chyba, �eby go tak dra�ni�. Cooper u�miechn�� si� bez przekonania. * Brock jest diabelnie pewny siebie - odpar�. - Nie mog�em si� powstrzyma�. * Je�eli nie myli si� co do tego p� miliona liang�w, jeste�my zrujnowani. * Tak. Ale Struan straci dziesi�� razy tyle, je�eli nam nie zap�ac�. Nie b�j si�, zap�ac� mu. A jak jemu, to i nam. - Cooper pos�a� spojrzenie w kierunku Brocka. - My�lisz, �e wie o naszej umowie ze Struanem? Tillman wzruszy� ramionami. - Nie mam poj�cia - odpar�. - Ale Brock ma racj� co do traktatu. Jest g�upi. I b�dzie nas kosztowa� kawa�ek gro sza. Przez ostatnie trzy miesi�ce sp�ka Cooper - Tillman po�redniczy�a potajemnie w transakcjach handlowych z Noble House. Angielskie okr�ty utrzymywa�y blokad� Kantonu i Rzeki Per�owej, a angielskich kupc�w obowi�zywa� zakaz handlu. Id�c za podszeptem Struana Longstaff na�o�y�, jako jeszcze jeden �rodek wymuszenia traktatu pokojowego, embargo na handel z Chi�czykami wiedz�c, �e magazyny w Kantonie p�kaj� od herbaty i jedwabiu. Ale poniewa� Ameryka nie wypowiedzia�a Chinom wojny, ameryka�skie statki mog�y swobodnie i bez przeszk�d przep�ywa� przez angielsk� blokad�. Tak wi�c Cooper i Tillman zakupili cztery miliony funt�w herbaty od najbogatszego z kupc�w chi�skich, Czen-tse �in Ana - zwanego inaczej �in-kua - i przewie�li j� do Manili, rzekomo dla kupc�w hiszpa�skich. Tamtejszy urz�dnik hiszpa�ski za poka�n� �ap�wk� wyda� im niezb�dne zezwolenia na import i eksport, po czym herbat� prze�adowano - nie p�ac�c c�a - na klipry Struana, te za� wyruszy�y po�piesznie do Anglii. �in-kua otrzyma� zap�at� w postaci transportu opium, kt�ry Struan dostarczy� potajemnie statkiem w um�wione miejsce na wybrze�u. Doskona�y plan, pomy�la� Cooper. Wszyscy si� wzbogacili i ka�dy dosta� to, co chcia�. Gdyby jednak to nasze statki mog�y dostarczy� t� herbat� bezpo�rednio do Anglii, zbiliby�my maj�tek. Przekl�� w duchu angielsk� ustaw� o �egludze, zakazuj�c� cudzoziemskim statkom przywozu towar�w do angielskich port�w. A niech ich diabli, ca�y �wiat do nich nale�y! - Jeff! Cooper pod��y� wzrokiem za spojrzeniem wsp�lnika. Przez chwil� nie bardzo wiedzia�, na jaki szczeg� w zat�oczonej zatoce pragnie zwr�ci� jego uwag� Tillman. I nagle spostrzeg� odbijaj�cy od okr�tu flagowego barkas, a w nim wysokiego, rudow�osego Szkota, kt�ry dzier�y� w r�ku w�adz� pozwalaj�c� mu nak�ania� parlament angielski do podejmowania decyzji po jego my�li i pchn�� do wojny najpot�niejszy nar�d �wiata. - Nie mo�na chyba liczy� na to, �e Struan utonie - powiedzia� Tillman. Cooper roze�mia� si�. - Mylisz si� co do niego, Wilf - odrzek�. - Zreszt� morze i tak si� nie o�mieli o niego upomnie�. - Nigdy nic nie wiadomo, Jeff. Ma na to do�� czasu. Jak B�g na iiiebie. Dirk Struan sta� na dziobie barkasu ta�cz�cego na kapry�nych falach. By� wprawdzie sp�niony na uroczysto��, ale nie pop�dza� wio�larzy. Wiedzia�, �e bez niego si� ona nie rozpocznie. Barkas znajdowa� si� trzysta jard�w od brzegu i okrzyk bosmana �Tak trzyma�!� wsp�brzmia� przyjemnie z szelestem rze�kiego p�nocno-wschodniego monsunu. Hen wysoko w g�rze wiatr przybiera� na sile i przegania� znad l�du k��biaste ob�oki, p�dz�c je ponad wysp� i dalej, nad rozpo�cieraj�cy si� za ni� ocean. W zatoce panowa� �cisk, a w�r�d najrozmaitszych statk�w handlowych tylko kilka nale�a�o do Amerykan�w i Portugalczyk�w, reszta do Anglik�w. Przed wojn� opiumow� statki kotwiczy�y w Makau, malutkiej portugalskiej kolonii usadowionej na cyplu sta�ego l�du, czterdzie�ci mil na po�udniowy zach�d, po przeciwleg�ej stronie wielkiego rozlewiska u uj�cia Rzeki Per�owej. A ponadto tak�e u brzeg�w wyspy Whampoa, trzyna�cie mil na po�udnie od Kantonu, do kt�rego, na mocy chi�skiego rozporz�dzenia, nie m�g� podp�yn�� bli�ej �aden europejski statek. Ca�y handel z Europejczykami zosta� cesarskim dekretem ograniczony do tego miasta. Kr��y�y pog�oski, �e w obr�bie jego mur�w mieszka milion Chi�czyk�w. Ale nikt nie mia� co do tego pewno�ci, bo na ulicach Kantonu nie posta�a jeszcze noga �adnego Europejczyka. Z dawien dawna obowi�zywa�y w Chinach surowe prawa zamykaj�ce ten kraj przed Europejczykami. Ich nieugi�te stosowanie, pozbawienie Europejczyk�w swobody poruszania si� i handlu, doprowadzi�o do wojny. Kiedy barkas przep�ywa� obok statku handlowego, kilkoro dzieci na jego pok�adzie zamacha�o r�czkami do Struana, kt�ry odwzajemni� im si� tym samym gestem. Pomy�la�, �e dziatwie dobrze zrobi� nareszcie w�asne domy na w�asnej ziemi. Wraz z wybuchem wojny wszyscy obywatele brytyjscy - oko�o stu pi��dziesi�ciu m�czyzn, sze��dziesi�t kobiet i osiemdziesi�cioro dzieci - zostali dla bezpiecze�stwa ewakuowani na statki. Niekt�re rodziny przebywa�y na statkach od blisko roku. Wok� statk�w handlowych sta�y okr�ty wojenne Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego: siedemdziesi�ciocztero-,czterdziestocztero - i dwudziestodwudzia�owe liniowce, brygi i fregaty, stanowi�ce drobn� cz�stk� marynarki wojennej, najpot�niejszej w dziejach, a do tego dziesi�tki transportowc�w z czterema tysi�cami angielskich i hinduskich �o�nierzy na pok�adach, cz�stk� najliczniejszej armii na �wiecie. Za� po�r�d tych wszystkich jednostek kotwiczy�y pi�kne klipry z uko�nymi masztami - najszybsze statki, jakie kiedykolwiek zbudowano. Przygl�daj�c si� wyspie i kr�luj�cej nad ni� g�rze, kt�ra wyrasta�a niemal pionowo z morza wznosz�c si� na wysoko�� tysi�ca o�miuset st�p, Struan poczu�, jak ogarnia go i przenika podniecenie. Zna� t� wysp� lepiej od innych, cho� do tej pory ani razu nie zszed� na jej brzeg. Poprzysi�g� sobie, �e nie zrobi tego dop�ty, dop�ki nie stanie si� ona w�asno�ci� Brytyjczyk�w. Dogadza�a mu taka w�adcza postawa. Nie przeszkodzi�o mu to wszak�e pos�a� na rekonesans kilku swoich kapitan�w i m�odszego brata Robba. Zna� ka�dy w�w�z i wzniesienie, wszystkie ska�y i rafy, wiedzia� te�, gdzie zbuduje sk�ady, swoj� siedzib� i kt�r�dy pobiegnie droga. Obr�ci� si�, �eby spojrze� na sw�j dwudziestodwudzia�owy kliper �Chin� Cloud� - �Chi�ska Chmura�. Wszystkie klipry firmy Struan i Sp�ka mia�y w nazwie wyraz �Cloud�, na cze�� jego zmar�ej przed laty matki, z domu McCloud. Marynarze malowali i czy�cili i tak ju� l�ni�cy statek. Sprawdzano dzia�a i takielunek. Na rufie �opota�a dumnie bandera brytyjska, a na marsie bezanmasztu flaga jego firmy. Flaga Noble House przedstawia�a kr�lewskiego czerwonego lwa Szkocji splecionego z cesarskim zielonym smokiem Chin. Powiewa�a ona na dwudziestu uzbrojonych kliprach rozproszonych po oceanach �wiata i na setce wia-troskrzyd�ych uzbrojonych lorsz, kt�re dowozi�y przemycane opium do wybrze�y Chin. Powiewa�a te� na trzech du�ych statkach-bazach, gdzie przechowywano opium, przerobionych do tego celu handlowcach, stoj�cych obecnie w zatoce wyspy Hongkong. Powiewa�a ona r�wnie� na �Spokojnej Chmurze�, ogromnym, zakotwiczonym na sta�e statku b�d�cym kwater� g��wn� przedsi�biorstwa i mieszcz�cym komory do przechowywania srebra, biura, luksusowe apartamenty i jadalnie. Urodziwa jeste�, moja flago, pomy�la� z dum� Struan. Po raz pierwszy wci�gni�to j� na maszt na pirackiej lorszy, kt�r� zdoby� przemoc�, wraz z �adunkiem opium. Piraci i korsarze byli plag� tych wybrze�y, a za ka�dego schwytanego Chi�czycy i Portugalczycy nie sk�pili srebra. Ilekro� wiatry nie pozwala�y na przemyt opium lub nie mia� go na sprzeda�, w�wczas ugania� si� po chi�skich morzach za piratami. Zdobyte w ten spos�b srebro inwestowa� w opium. Przekl�te opium! - pomy�la�. Wiedzia� jednak, �e jest zwi�zany na �mier� i �ycie z tym narkotykiem, bez kt�rego upad�by zar�wno Noble House, jak Imperium Brytyjskie. Aby wyja�ni� pow�d tego stanu, nale�a�o si�gn�� wstecz, a� do roku 1699, kiedy to pierwszy angielski statek zawin�� w celach pokojowych do Chin i przywi�z� stamt�d jedwabie, a tak�e - po raz pierwszy - niezr�wnane ziele zwane �zielem te� - herbat�, kt�rej Chiny jako jedyne na �wiecie mia�y w br�d dzi�ki taniej uprawie. Cesarz chi�ski kaza� p�aci� sobie wy��cznie srebrem. I nic si� od tamtej pory w tym wzgl�dzie nie zmieni�o. Po p� wieku z ok�adem herbat� pito ju� powszechnie w Europie, zw�aszcza w Anglii, w �wiatowej pot�dze handlowej. Nie min�o lat siedemdziesi�t, a sta�a si� ona g��wnym �r�d�em dochod�w podatkowych brytyjskiego rz�du. Przed up�ywem stulecia potok bogactw p�yn�cych nieprzerwanie do Chin niebezpiecznie uszczupli� angielski skarb, a niezr�wnowa�ona wymiana handlowa z Chinami zatrz�s�a w posadach ca�ym krajem. W ci�gu tego stulecia Brytyjska Sp�ka Wschodnioin- dyjska, olbrzymia, na po�y prywatna, na po�y pa�stwowa firma, kt�ra na mocy uchwa�y parlamentu dzier�y�a ca�ko wity monopol na handel z Indiami i Azj�, z rosn�c� despe racj� proponowa�a Chi�czykom zamiast srebra co tylko si� da�o: wyroby bawe�niane, warsztaty tkackie, a nawet bro� i okr�ty. Jednak�e cesarze wynio�le odmawiali. Pogardzali �barbarzy�cami�, jak nieodmiennie nazywali cudzoziem c�w, i, uwa�aj�c sw�j kraj za samowystarczalny, patrzyli na wszystkie narody �wiata z g�ry, traktuj�c je jako co� gor szego. I w�wczas, trzydzie�ci lat temu, angielski statek handlowy �W�drowna Gwiazda� wp�yn�� na Rzek� Per�ow� i rzuci� kotwic� nie opodal wyspy Whampoa. Wi�z� w tajemnicy �adunek opium, kt�rego obfito�� zapewnia�y tanie uprawy w brytyjskim Bengalu. Wprawdzie opium by�o u�ywane w Chinach od wiek�w - cho� tylko przez bogaczy i mieszka�c�w prowincji Jiinnan, gdzie r�wnie� bujnie ros�y maki - ale stanowi�o kontraband�. Sp�ka Wschodnioindyj-ska w sekrecie upowa�ni�a kapitana �W�drownej Gwiazdy� do zaoferowania Chi�czykom opium. Jednak wy��cznie za srebro. Chi�ska gildia kupiecka, kt�ra dekretem cesarskim otrzyma�a monopol na handel z Zachodem, zakupi�a ca�y �adunek i sprzeda�a go skrycie z wielkim zyskiem. Kapitan �W�drownej Gwiazdy� dyskretnie przekaza� uzy- skane srebro przedstawicielom Sp�ki w Kantonie, odebra� sw�j zysk w londy�skich wekslach bankowych i po�pieszy� z powrotem do Kalkuty po nast�pn� parti� opium. �W�drowna Gwiazda� wry�a si� Struanowi w pami��. S�u�y� na niej jako ch�opiec do pos�ug. To w�a�nie na tym statku pozna� �ycie - i zobaczy� Azj�. A tak�e poprzysi�g� sobie, �e zniszczy Tylera Brocka, kt�ry w owym czasie pe�ni� na �W�drownej Gwie�dzie� funkcj� m�odszego oficera. Struan mia� wtedy lat dwana�cie, a Brock osiemna�cie. By� bardzo silny. Brock zapa�a� do niego nienawi�ci� od pierwszego wejrzenia i z upodobaniem wytyka� mu b��dy, obcina� racje �ywno�ciowe, wyznacza� dodatkowe wachty, wysy�a� na maszty w niepogod�, dr�czy� go i poni�a�. Najmniejsze uchybienie Struana, a kaza� go przywi�zywa� do takielunku i ch�osta� dziewi�ciorzemiennym ka�czugiem. Struan s�u�y� na �W�drownej Gwie�dzie� przez dwa lata. Kt�rej� nocy statek wpad� w cie�ninie Malakka na raf� i zaton��. Struan dop�yn�� wp�aw do brzegu i dotar� do Singapuru. P�niej dowiedzia� si�, �e Brock r�wnie� ocala�, co go ogromnie ucieszy�o. Pragn�� zemsty, ale takiej, kt�r� by wymierzy� po swojemu i w dogodnym czasie. Zaci�gn�� si� na inny statek. W owym czasie Sp�ka Wschodnioindyjska wydawa�a ju� po cichu wiele pozwole� upatrzonym kapitanom posiadaj�cym w�asne statki na handel bengalskim opium, kt�re sprzedawa�a im jako monopolista po korzystnych cenach. Zacz�a ci�gn�� wielkie zyski i zdobywa� ogromne ilo�ci srebrnego kruszcu. Chi�ska gildia kupiecka i mandaryni patrzyli przez palce na ten nielegalny handel, bo i oni czerpali z niego olbrzymie zyski. A zyski te, z racji swojego utajenia, nie by�y im wydzierane przez cesarza. Opium sta�o si� podpor� handlu. Sp�ka Wschodnioindyjska w kr�tkim czasie zmonopolizowa�a jego dostawy na ca�ym �wiecie, z wyj�tkiem prowincji Junnan i Imperium Otoma�skiego. Przed up�ywem dwudziestu lat srebro uzykane z przemytu opium zr�wna�o si� ilo�ciowo ze srebrem nale�nym za herbat� i jedwabie.� Osi�gni�to wreszcie r�wnowag� handlow�. A potem dosz�o do nadwy�ek, poniewa� klient�w chi�skich by�o dwudziestokro� wi�cej ni� tych z Zachodu, co zapocz�tkowa�o odp�yw zawrotnych ilo�ci srebra z Chin, przekraczaj�cych mo�liwo�ci finansowe nawet tego kraju. A�eby temu przeciwdzia�a�, Sp�ka zaproponowa�a inne towary. Jednak cesarz pozosta� nieugi�ty: srebro za herbat�. Ju� jako dwudziestolatek w randze kapitana Struan przewozi� opium w�asnym statkiem, maj�c za g��wnego rywala Brocka. Wsp�zawodniczyli ze sob� nie przebieraj�c w �rodkach. W ci�gu sze�ciu lat we dw�ch zdominowali handel tym towarem. Przemytnicy opium - Anglicy, Szkoci i paru Amerykan�w - zyskali miano indywidualnych kupc�w chi�skich. Stanowili przedsi�biorcz� grup� nieustraszonych, zahartowanych kapitan�w, a zarazem w�a�cicieli statk�w, kt�rzy jak gdyby nigdy nic wp�ywali swoimi ma�ymi jednostkami na nieznane wody i nara�ali si� na nieznane niebezpiecze�stwa, traktuj�c je jako chleb powszedni. Celem ich wypraw nie by� rozb�j, lecz spokojny, przynosz�cy zyski handel. Zdarza�o si� jednak, �e musieli stawi� czo�o wzburzonemu morzu lub jakiemu� nieprzyjacielowi. Je�eli kt�ry� nie sprawi� si� dzielnie, �lad po nim gin�� i wkr�tce o nim zapominano. Indywidualni kupcy szybko si� zorientowali, �e cho� oni podejmuj� ca�e ryzyko, to lwia cz�� zysk�w z handlu opium przypada Sp�ce. W dodatku wy��czono ich ca�kowicie z legalnego i wielce intratnego handlu herbat� i jedwabiem. Wi�c cho� nadal za�arcie rywalizowali pomi�dzy sob�, za namow� Struana wsp�lnie wszcz�li kampani� przeciwko Sp�ce, �eby prze�ama� jej monopol. Gdyby go nie by�o, kupcy mogliby wymienia� opium na srebro, srebro na herbat�, a po przywiezieniu jej do swojego kraju sprzeda� bezpo�rednio na �wiatowe rynki. Tym samym indywidualni kupcy chi�scy przej�liby kontrol� nad �wiatowym handlem herbat�, a ich zyski wzros�yby niepomiernie. Forum dla ich kampanii sta� si� angielski parlament. Przed dwustu laty obdarzy� on Sp�k� monopolem i tylko on m�g� go cofn��. Dlatego te� kupcy, wdaj�c si� w bardzo ryzykown� gr�, zacz�li kupowa� g�osy, popiera� cz�onk�w parlamentu b�d�cych zwolennikami swobodnej konkurencji i nieskr�powanego handlu, pisa� do gazet i cz�onk�w rz�du. Dzia�ali stanowczo, a wraz z bogactwem ros�a te� ich pot�ga. Byli cierpliwi, wytrwali i nieugi�ci, jak tylko potrafi� by� ludzie, kt�rych �ycia nauczy�o morze. Sp�ka, kt�rej nie by�o spieszno do utraty monopolu, w�cieka�a si� na buntownik�w. Jednak�e nie mog�a si� oby� bez kupc�w indywidualnych, dostarczaj�cych jej srebra na zakup herbaty, gdy� jej dzia�alno�� opiera�a si� na ogromnych dochodach ze sprzeda�y bengalskiego opium. Dlatego w parlamencie zwalcza�a ich z umiarem. Parlament te� znalaz� si� w sytuacji bez wyj�cia. Publicznie pot�pia� handel opium, jednak�e potrzebowa� wp�yw�w z herbaty i Imperium Indyjskiego. Pr�bowa� dawa� pos�uch tak kupcom, jak i Sp�ce, nie zadowalaj�c �adnej ze stron. W�wczas Sp�ka postanowi�a zrobi� koz��w ofiarnych ze Struana i Brocka, swoich g��wnych przeciwnik�w. Cofn�a im pozwolenia na handel opium i zrujnowa�a ich. Brockowi zosta� jeden statek, Struanowi �aden. Brock wszed� po cichu w sp�k� z innym kupcem indywidualnym, nie przerywaj�c kampanii w parlamencie. Natomiast Struan wraz ze swoj� za�og� napad� na pirack� przysta� le��c� na po�udnie od Makau, zniszczy� j� i wzi�� sobie najszybsz� lorsz�*. A potem zacz�� potajemnie przewozi� opium dla innych kupc�w, bez skrupu��w zdoby� kolejne pirackie statki i coraz bardziej si� bogaci�. Wsp�lnie z innymi kupcami indywidualnymi wda� si� w jeszcze bardziej ryzykown� gr�, zakupuj�c coraz to nowe g�osy poselskie, nieustannie si� naprzykrzaj�c, a� dosz�o do tego, �e w parlamencie zacz�to g�o�no domaga� si� ca�kowitej likwidacji Sp�ki Wschodnioindyjskiej. Przed siedmiu laty parlament uchwali� ustaw� o zniesieniu monopolu Sp�ki w Azji i zezwoli� tam na swobodny handel. Zostawi� jednak�e Sp�ce wy��czne prawo handlu z brytyjskimi Indiami, a wi�c �wiatowy monopol na opium. Parlament pot�pi� sprzeda� opium. Sp�ka Wschodnioindyjska nie pragn�a nim handlowa�, a kupcy woleliby sprzedawa� inny, cho� r�wnie dochodowy towar, jednak�e wszyscy zainteresowani wiedzieli, �e bez r�wnowagi w transakcjach zwi�zanych z herbat�, srebrem i tym narkotykiem Imperium upad�oby. Tak oto wygl�da�a rzeczywisto�� �wiatowego handlu. W warunkach nieskr�powanej wymiany handlowej Struan i Brock stali si� kupieckimi potentatami. Ich zbrojne flotylle rozros�y si�, a rywalizacja zaostrzy�a ich wzajemn� wrogo��. Aby wype�ni� polityczn� pr�ni�, jaka powsta�a w Azji po zniesieniu w�adzy Sp�ki i ogranicze� handlu, rz�d angielski dla ochrony swoich interes�w mianowa� dyplomat�, Wielmo�nego Williama Longstaffa, Naczelnym Inspektorem Handlu na tym kontynencie. W interesach Korony Brytyjskiej le�a� sta�y wzrost obrot�w handlowych - �r�d�o rosn�cych dochod�w z podatk�w - oraz sta�e niedopuszczanie do handlu ze Wschodem innych pot�g europejskich. Longstaff odpowiada� za bezpiecze�stwo angielskiego handlu i swoich rodak�w, ale jego pe�nomocnictwa by�y nieokre�lone i nie mia� on �adnej rzeczywistej w�adzy, pozwalaj�cej wcieli� w �ycie jakikolwiek program dzia�ania. Biedaczek Willie, pomy�la� Struan bez z�o�liwo�ci. Przez te ostatnie osiem lat cierpliwie mu wszystko wyja�nia�em, a mimo to �Jego� Ekscelencja Naczelny Inspektor Handlu jest nadal �lepy jak szczeniak. Spojrza� na brzeg, bo spoza g�r wychyn�o nagle s�o�ce, oblewaj�c promieniami zgromadzonych tam rywali, zar�wno zaprzyja�nionych z nim, jak mu wrogich. Obr�ci� si� do Robba. - Jak uwa�asz, to komitet powitalny? - spyta� z. moc nym szkockim akcentem. D�ugie lata sp�dzone z dala od Szkocji nie zatar�y doszcz�tnie jego wymowy. Robb Struan roze�mia� si� i nacisn�� filcowy kapelusz na czo�o. - Zdaje mi si�, Dirk, �e oni wszyscy licz� na to, �e uto niemy - odpar�. By� g�adko ogolonym, ciemnow�osym trzydziestotrzylatkiem z g��boko osadzonymi oczami, cien kim nosem i szerokimi faworytami. Z wyj�tkiem aksamitnej zielonej marynarki, bia�ej marszczonej koszuli i bia�ego halsztuka, ubrany by� na czarno. Guziki na gorsie koszuli i przy mankietach mia� z rubin�w. - O m�j Bo�e, czy�by to komandor Glessing? - spyta�, patrz�c na brzeg. * Owszem - potwierdzi� Struan. - Uzna�em, �e dobrze b�dzie, je�eli to w�a�nie on odczyta proklamacj�. * A co powiedzia� na to Longstaff? * �Je�eli s�dzi pan, �e tak trzeba, to, s�owo daj�, zgadzam si� - odpar� Struan i u�miechn�� si�. - Dalib�g, przebyli�my szmat drogi. * To dzi�ki tobie, Dirk. Ja tu przyjecha�em na gotowe. * Ty wszystkim kierujesz, Robb. Ja tylko wcielam to w �ycie. - Tak, Tai-Panie. Ty tylko wcielasz w �ycie - odpar� Robb, dobrze wiedz�c, �e przyrodni brat jest Tai-Panem firmy Struan i Sp�ka i �e w Azji Dirk Struan jest Tai-Pa nem przez du�e �t�. - Pi�kny dzie� na wci�gni�cie flagi, co? - Owszem. Robb przygl�da� si� bratu, kt�ry zn�w obr�ci� si� twarz� do brzegu. Stoj�c na dziobie barkasu wydawa� si� taki wielki, wi�kszy ni� te g�ry i jak one twardy i niez�omny. Pomy�la�, �e chcia�by by� taki jak on. Wkr�tce po przybyciu na Wsch�d Robb jeden jedyny raz wzi�� udzia� w przemycie opium. Okropnie si� przerazi�, kiedy ich statek zaatakowali chi�scy piraci. Do tej pory wspomnienie to napawa�o go wstydem, mimo zapewnie� brata, kt�ry powiedzia� wtedy: �Nie szkodzi, braciszku. Chrzest bojowy nigdy nie jest przyjemny�. Ale on wiedzia�, �e nie jest odwa�ny i �e �aden z niego wojownik. S�u�y� swojemu przyrodniemu bratu na inne sposoby. Kupowa� herbat�, jedwab i opium. Za�atwia� po�yczki i pilnowa� srebra. Orientowa� si� w coraz wi�kszych zawi�o�ciach mi�dzynarodowego handlu i finans�w. Sprawowa� piecz� nad bratem, ich sp�k� i flot�, zapewniaj�c im bezpiecze�stwo. Sprzedawa� herbat� w Anglii. Prowadzi� ksi�gi rachunkowe i robi� wszystko, co potrzeba, aby nowoczesna firma handlowa mog�a funkcjonowa�. Tak, ale bez Dirka by�by� zerem, przyzna� w duchu. Struan przygl�da� si� z uwag� zgromadzonym na brzegu. Zosta�o mu jeszcze do przep�yni�cia ze dwie�cie jard�w, ale widzia� ju� wyra�nie ludzkie twarze. Wi�kszo�� by�a zwr�cona w stron� jego �odzi. U�miechn�� si� do siebie. Tak, pomy�la�. W tym dniu jak�e brzemiennym w skut- ki nie brakuje tu nikogo.,;- Oficer marynarki wojennej komandor Glessing, kt�ry mia� rozpocz�� ceremoni� wci�gni�cia flagi, czeka� cierpliwie. Ten dwudziestosze�cioletni dow�dca okr�tu liniowego by� synem wiceadmira�a i Kr�lewsk� Marynark� Wojenn� mia� we krwi. Na wybrze�u raptownie si� rozja�nia�o, a niebo nad horyzontem po wschodniej stronie przecina�y pow��czyste chmury. Sprawdzaj�c si�� i kierunek wiatru Glessing pomy�la�, �e za kilka dni zerwie si� sztorm. Oderwa� wzrok od Struana i odruchowo sprawdzi�, gdzie stoi jego okr�t, dwudziesto-dwudzia�owa fregata. By� to ogromnie donios�y dzie� w jego �yciu. Niecz�sto obejmowano w posiadanie w imieniu kr�lowej nowe ziemie, a zaszczyt odczytania proklamacji, kt�rego dost�pi�, sprzyja� jego karierze. W tej flocie by�o wielu dow�dc�w okr�t�w, starszych ode� stopniem. Wiedzia� jednak, �e wybrano go, poniewa� najd�u�ej p�ywa� po tych wodach, a jego okr�t �Syrena� bardzo czynnie uczestniczy� w ca�ej kampanii wojennej. Zreszt� to wcale nie by�a kampania, pomy�la� z pogard�. Raczej incydent, kt�ry mogli�my rozstrzygn�� dwa lata temu, gdyby ten g�upi Longstaff mia� cho� odrobin� charakteru. A ju� na pewno, gdyby pozwolono mi podp�yn�� fregat� do bram Kantonu. Do diaska, zatopi�em ca�� flot� n�dznych d�onek i droga by�a wolna. M�g�bym ostrzela� Kanton z dzia�, schwyta� tego poga�skiego czorta, cesarskiego namiestnika Linga, i powiesi� go na foku rei! Rozz�oszczony, kopn�� nog� w ziemi�. Mniejsza o to, my�la�, �e poganie okradli nas z opium. Rozumiem ch�� zlikwidowania szmuglu. Ale to zniewaga naszej narodowej bandery! �eby jakie� poga�skie czorty ��da�y okupu za �ycie Anglik�w?! Longstaff powinien by� pozwoli� mi pop�yn�� niezw�ocznie dalej. Ale nie! Potulnie wycofa� si� i ewakuowa� wszystkich na statki handlowe, a mnie powstrzyma�. Mnie, na mi�y B�g, kt�rym ochrania� ca�� flot� handlow�! �eby go pokr�ci�o! A razem z nim Struana, kt�ry wodzi go za nos! Mimo wszystko i tak masz szcz�cie, �e tu jeste�, dopowiedzia� sobie w duchu. W tej chwili nigdzie indziej nie prowadzimy wojny. A przynajmniej na morzu. Reszta to po prostu incydenty: zwyczajne przej�cie poga�skich hinduskich pa�stewek - i pomy�le�, �e oni tam czcz� krowy, pal� wdowy na stosach i bij� pok�ony ba�wanom - no i wojny w Afganistanie. Poczu� przyp�yw dumy, �e s�u�y w najwi�kszej flocie na �wiecie. Na szcz�cie urodzi� si� Angli kiem! Raptem spostrzeg� zbli�aj�cego si� Brocka i odetchn�� z ulg� widz�c, �e zagadn�� go niski, trzydziestokilkuletni grubas z g�ow� wci�ni�t� w ramiona i z wielkim brzuchem przelewaj�cym si� mu przez spodnie. By� to Morley Skinner, w�a�ciciel �Wschodnich Czas�w�, najwa�niejszej angielskiej gazety na Dalekim Wschodzie. Glessing czyta� ka�dy jej numer. By�a dobrze redagowana. Dobra gazeta to skarb, pomy�la�. To wa�ne, �eby prowadzone kampanie zosta�y dobrze udokumentowane na chwa�� Anglii. Ale Skinner by� odra�aj�cym osobnikiem. Tak jak i wszyscy pozostali. No, nie wszyscy. Arystoteles Quance nie by� odra�aj�cy. Podni�s� wzrok na strome wzniesienie ponad pla��, na szczycie kt�rego siedzia� samotnie na sto�ku przy sztalugach drobny, brzydki m�czyzna, najwyra�niej poch�oni�ty malowaniem. Glessing za�mia� si� w duchu, przypominaj�c sobie, jak pysznie si� bawi� z tym malarzem w Makau. Opr�cz Quance�a Glessing nie lubi� nikogo z zebranych na pla�y, z wyj�tkiem Horatia Sinclaira. Horatio by� jego r�wie�nikiem i przez dwa lata sp�dzone na Dalekim Wschodzie dobrze go pozna�. Horatio by� poza tym adiutantem, t�umaczem i sekretarzem Longstaffa, jedynym tutaj Anglikiem, kt�ry biegle m�wi� i pisa� po chi�sku, tak wi�c si�� rzeczy wsp�pracowali ze sob�. Glessing przesun�� wzrokiem po pla�y i z przykro�ci� spostrzeg�, �e Horatio stoi w strefie przyboju, rozmawiaj�c z Austriakiem Wolfgangiem Maussem, cz�owiekiem, kt�rym on sam gardzi�. Pastor Mauss by� drugim opr�cz Sinclaira Europejczykiem na Wschodzie, kt�ry pisa� i m�wi� po chi�sku. Ten pot�ny, siwiej�cy brunet o sko�tunionych d�ugich w�osach i brodzie, ksi�dz renegat, przewo�nik opium i t�umacz Struana, nosi� za pasem pistolety i chodzi� w surducie o zaple�nia�ych po�ach. Pociemnia�e resztki z�b�w mia� po�amane, czerwony nos jak kartofel, a w jego ordynarnych rysach kr�lowa�y oczy. Zupe�ne przeciwie�stwo Horatia, pomy�la� Glessing. Horatio by� jasnow�osy, drobny i schludny jak Nelson, kt�rego imi� mu nadano na pami�tk� bitwy pod Trafalgarem, gdzie zgin�� jego wuj. W rozmowie tych dwu uczestniczy� te� wysoki, gibki Eurazjata, m�odzieniec, kt�rego Glessing zna� tylko z widzenia. Gordon Czen - b�kart Struana. Do diaska, zgorszy� si�, jak Anglicy mog� tak otwarcie pokazywa� si� w towarzystwie nie�lubnych miesza�c�w! A ten tu w dodatku paraduje jak ci wszyscy przekl�ci poganie - w d�ugim cha�acie i z warkoczem opadaj�cym na plecy. Do diaska! Gdyby nie te niebieskie oczy i jasna cera, cz�owiek nie mia�by poj�cia, �e p�ynie w nim angielska krew. Czemu ten czort nie ostrzy�e si� jak cz�owiek? Ohyda! Glessing odwr�ci� si� do nich ty�em i zacz�� przechadza�. Ten mieszaniec jest chyba w porz�dku, pomy�la�, nic tu nie zawini�. Ale ten przekl�ty Mauss to niew�a�ciwe towarzystwo. Niew�a�ciwe i dla Horatia, i dla jego siostry, drogiej Mary. Oto mi m�oda dama, godna bli�szej znajomo�ci. Do diaska, to dopiero by�aby �ona! Zwolni� kroku. W�a�ciwie po raz pierwszy pomy�la� o Mary jako swojej ewentualnej ma��once. A czemu by nie? - zada� sobie pytanie. Znasz j� od dw�ch lat. Jest pi�kno�ci�, kt�rej zdrowie pij� w ca�ym Ma-kau. Nienagannie prowadzi dom Sinclair�w i traktuje Horatia jak ksi�cia. St� jest u niej najlepszy w mie�cie, �wietnie te� zarz�dza s�u�b�. Na klawikordzie gra jak marzenie i �piewa jak anio�, do pioruna! Na pewno ci� lubi, no bo jak inaczej wyt�umaczy�, �e szczerze zaprasza ci� na obiady, ilekro� odwiedzasz z Horatiem Makau? Czemu wi�c nie jako �ona, h�? Tylko �e ona nigdy nie by�a w kraju. Ca�e �ycie sp�dzi�a w�r�d pogan. Nie ma w�asnych dochod�w. Jej rodzice nie �yj�. Ale czy to naprawd� takie wa�ne? Za �ycia wielebny Sinclair cieszy� si� szacunkiem w ca�ej Azji, a Ma-i v jest pi�kna i ma zaledwie dwadzie�cia lat. Mam wspaniali - widoki na przysz�o��. Zarabiam pi��set funt�w rocznie i z czasem odziedzicz� dw�r i w�o�ci. Do diaska, to mo�e by� moja jedyna. Mogliby�my wzi�� �lub w ko�ciele anglika�skim w Makau, wynaj�� dom a� do wyga�ni�cia mojego kontraktu, a potem wr�ci� do kraju. W stosownej chwili zagadn� Horatia: �Pos�uchaj, stary, chc� z tob� pom�wi�...� - Sk�d ta ca�a zw�oka, komandorze Glessing? - wyrwa� go nagle z zamy�lenia szorstki g�os Brocka. - Mieli�my wci�gn�� flag� na osiem szklanek, a jest ju� godzina po. Glessing obr�ci� si� raptownie. Takim napastliwym to nem m�g� si� do niego zwraca� admira�, ale nikt inny ni�szy topniem. Flaga zostanie wci�gni�ta, panie Brock, kiedy jego ekscelencja zejdzie na brzeg albo okr�t flagowy da znak wystrza�em z dzia�a. Jedno z dwojga - odpar�. * A kiedy to b�dzie? * Widz�, �e jeszcze nie jeste�cie w komplecie. * Chodzi o Struana? - Oczywi�cie. Czy� nie jest Tai-Panem Noble House? spyta� z umy�lnym naciskiem Glessing, wiedz�c, �e rozdra�ni tym Brocka, po czym doda�: - Radz� uzbroi� si� w cierpliwo��. Nikt nie kaza� wam, handlarzom, schodzi� na brzeg Brock poczerwienia�. - M�g�by� pan si� nauczy� odr�nia� kupc�w od handlarzy - burkn��. Przesun�� prymk� tytoniu pod policzkiem i splun�� na kamienie u st�p Glessinga. Kilka kropelek �liny zm�ci�o blask ozdobionych srebrnymi sprz�czkami but�w komandora. Pard� - zadrwi� Brock z udan� pokor� i odszed�, Glessing zesztywnia�. Gdyby nie to �pard��, wyzwa�by Brocka na pojedynek. Parszywy, nikczemny �yk, pomy�la� przepe�niony pogard�. - Przepraszam, panie komandorze - odezwa� si� dow�dca �andarmerii okr�towej salutuj�c. - Sygna� z okr�tu flagowego. Glessing przymru�y� oczy na zacinaj�cym wietrze. Wiadomo�� przekazana za pomoc� flag sygna�owych brzmia�a: �Dow�dcy okr�t�w zamelduj� si� na pok�adzie o czterech szklankach. Poprzedniego wieczoru Glessing bra� udzia� w prywatnym spotkaniu admira�a i Longstaffa. Admira� o�wiadczy�, �e przyczyn� wszystkich k�opot�w w Azji jest przemyt opium. �Do kata, drogi panie, brak im poczucia przyzwoito�ci! - wybuchn��. - W g�owie im tylko pieni�dze. Zaka�my przemytu opium, a sko�cz� si� wszystkie nasze k�opoty z tymi przekl�tymi poganami i handlarzami. Na mi�y B�g, ju� Kr�lewska Marynarka dopilnuje, �eby wcielono w �ycie pa�skie zarz�dzenie! I Longstaff s�usznie przyzna� mu racj�. Przypuszczam, �e dzi� je og�osi, pomy�la� Glessing, z trudem kryj�c zadowolenie. Doskonale! W sam� por�. Ciekawe, czy Longstaff powiedzia� w�a�nie Struanowi, �e wydaje zarz�dzenie? Obejrza� si� na barkas, kt�ry nadp�ywa� bez po�piechu. Struan fascynowa� go. Podziwia� i nienawidzi� zarazem tego kapitana, kt�ry prze�eglowa� wszystkie oceany �wiata, rujnuj�c ludzi, sp�ki i okr�ty na chwa�� firmy Noble House. Jak�e niepodobny do Robba, kt�rego lubi�, pomy�la�. Mimo woli zadr�a�. A mo�e prawd� by�y opowie�ci kr���ce w�r�d �eglarzy jak morza chi�skie d�ugie i szerokie, �e Struan czci potajemnie samego Diab�a i �e w zamian Diabe� da� mu w�adz� na ziemi? Bo dlaczego w�a�ciwie wygl�da tak m�odo i ma tyle si�, bia�e z�by, g�st� czupryn� i sprawno�� m�odzie�ca, skoro wi�kszo�� jego r�wie�nik�w jest niedo��na, schorowana i stoi jedn� nog� w grobie? Chi�czycy boj� si� go z ca�� pewno�ci�. Przezwali go Starym Zielonookim Pod�ym Diab�em i wyznaczyli za niego nagrod�, podobnie zreszt� jak za wszystkich Europejczyk�w. Ale nagroda za Tai-Pana wynosi sto tysi�cy liang�w srebra. Za martwego! Bo nie wierz�, �eby da� si� schwyta� �ywcem. Rozz�oszczony tymi my�lami Glessing rozprostowa� palce n�g w cisn�cych butach ze sprz�czkami. Stopy pali�y go, a szamerowany z�otem mundur kr�powa� ruchy. Przekl�te op�nienie! Przekl�ta wyspa i zatoka, to przez nie marnotrawi si� dobre okr�ty i dobrych marynarzy! Pami�ta� s�owa ojca: �Przekl�ci cywile! My�l� tyl