6373

Szczegóły
Tytuł 6373
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6373 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6373 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6373 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JACEK INGLOT QUIETUS 1997 Cytaty w ksi��ce pochodz� z nast�puj�cych �r�de�: 1. Fragmenty utwor�w poet�w rzymskich � Pierre Grimal, Mi�o�� w Rzymie, prze�o�y� Jerzy Roman Kaczy�ski, PIW, Warszawa 1990. 2. Cytat z rzymskiego historyka Libaniusza � Edward Gibbon, Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego, prze�o�y� Stanis�aw Kry�ski, PIW, Warszawa 1995. 3. Fragmenty z Biblii � Pismo �wi�te Starego i Nowego Testamentu, wydanie III poprawione, Wydawnictwo Pallottinum, Pozna�-Warszawa 1980. 4. Marek Aureliusz � Rozmy�lania, PIW, Warszawa 1997 M�wi�, bracia, czas jest kr�tki. Trzeba wi�c, aby ci, kt�rzy maj� �ony, tak �yli, jakby byli nie�onaci, a ci, kt�rzy p�acz�, tak jakby nie p�akali, ci za�, co si� raduj�, tak jakby si� nie radowali; ci, kt�rzy nabywaj�, jak gdyby nie posiadali; ci, kt�rzy u�ywaj� tego �wiata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem posta� tego �wiata. Pierwszy List do Koryntian 7, 29-31 I. Chrze�cijanie Po raz pierwszy zobaczy� Nipua�czyk�w, przechodz�c przez Forum Apostaty. Stali na szerokiej podstawie kolumny wielkiego cesarza, otoczeni przez ha�a�liwy t�um �ebrak�w. Na przedzie tkwi� niedu�y, pomarszczony m�czyzna, w chitonie dziwacznego kroju, przepasanym po�rodku szerokim czarnym pasem, za kt�rym mia� zatkni�ty kr�tki miecz. Trzyma� w r�ku sakiewk� i rzuca� w t�um �ebrak�w p�ci obojga drobne monety. Gdzie upad�y, tam od razu powstawa� niesamowity harmider i wrzask, konkurencyjne bandy usi�owa�y kijami poprzep�dza� si� nawzajem z placu. Suchy m�czyzna obserwowa� to z nieruchom� twarz�, patrz�c ma�ymi, ciemnymi oczyma � dopiero teraz Quietus zauwa�y�, �e s� lekko sko�ne, jak to kiedy� s�ysza�. Za m�czyzn�, nieco z ty�u i bli�ej trzonu kolumny, sta�a kobieta, ma�a i delikatna niczym figurka z przejrzystego prawie alabastru, ubrana w osobliwe peplos kroju nieco podobnego do chitonu m�czyzny � znacznie jednak d�u�sze, si�gaj�ce poza kostki st�p, i przy tym nieskazitelnie bia�e. G�ow� mia�a pochylon� i pokornie patrzy�a w d�, tak �e ledwo widzia� drobny, �agodny nos i zarys czerwonych ust. Za ni� dostrzeg� dw�ch zamaskowanych m�czyzn, nieco wy�szych od pierwszej pary, odzianych w czarne, obcis�e szaty podobne do tocharyjskich. Zza pas�w stercza�y im po dwa skrzy�owane d�ugie miecze. Ci tkwili zupe�nie nieruchomo, prawie �e przyklejeni do kolumny, a spod zawoj�w na g�owach bez przerwy b�yska�y bia�ka oczu, pilnie przepatruj�cych kot�uj�cy si� dooko�a t�um. �A wi�c tak wygl�daj�� � pomy�la� Quietus, kt�ry nigdy dot�d nie ogl�da� prawdziwych Nipua�czyk�w, tyle �e o nich s�ysza�. Nie dotarli jeszcze do tej prowincji, jednej z najbardziej zapad�ych w imperium. W og�le ostatnio mniej obcokrajowc�w odwiedza�o Calisj�, co tylko potwierdza�o tez�, �e staj� si� coraz bardziej pograniczni i prowincjonalni. Tu ko�czy�o si� imperium, a zaczyna�y nieokie�znane ludy Wschodu i niezmierzone lody P�nocy. Przy�pieszy� kroku. Na ostatnim skrawku Forum, kiedy ju� mia� skr�ci� w uliczk� zwan� Zau�kiem Kotlarzy, odwr�ci� si� i jeszcze raz zerkn�� na plac. Nipua�czyk rzuci� w�a�nie ostatni� monet� i chowa� sakiewk� za pasem; podni�s� na moment wzrok i niespodziewanie popatrzy� prosto na Quietusa, kt�ry drgn�� uderzony jego zimnym wejrzeniem. Nipua�czyk zwr�ci� si� do kobiety i ta r�wnie� spojrza�a na niego z zaciekawieniem. Quietus nie czekaj�c na nic wi�cej, obr�ci� si� na pi�cie i spiesznie ruszy� w g��b zau�ka. W gospodzie starego Ataoklesa, zwanego pospolicie Agamemnonem, jako �e te� pochodzi� z Argos, zgodnie z oczekiwaniami zasta� Marcusa Corejmusa Tranquilla, kr�luj�cego za najwi�kszym sto�em. Przed nim widnia�o kilka glinianych kufli, kt�rych zawarto��, s�dz�c po stanie zachlapanej i tak zazwyczaj nie najczystszej togi, zosta�a w�a�nie �apczywie poch�oni�ta. Marcus pracowa� jako lektor w bibliotece miejskiej, ale nad zawalone papirusami sale i zasuszonych skryb�w stanowczo przedk�ada� lokal Agamemnona, gdzie w zamian za trunki udziela� publicznych wyk�ad�w neocynizmu, kt�rego to kierunku filozoficznego � jego zdaniem, ostatniego sensownego � mieni� si� najwi�kszym po Diogenesie przedstawicielem. Na widok Quietusa filozof wyprostowa� si� i z zadowoleniem podkr�ci� sumiastego w�sa, jedyny spadek po rzekomo sarmackich przodkach. Szparko poci�gn�� z najbli�szego kufla i robi�c bole�ciw� min�, splun�� pivem na pod�og�. � No i co ty na to, m�j zacny Quietusie?! � zawo�a�. � W tym przekl�tym kraju nie potrafi� ju� nawet robi� piva! Wszystko schodzi na psy. To nie pivo, ale szczyny tego cholernego grubasa! � rykn��, zezuj�c w stron� p�katego cia�a Agamemnona, siedz�cego przy �ciennej p�ce z mocniejszymi napitkami. � Ta gruba �winia nie ma za grosz przyzwoito�ci. � Marcus z�apa� za kufel i chlusn�� resztk� w stron� karczmarza. Agamemnon pracowicie �u� kawa�ek ciasta, z krowi� oboj�tno�ci� gapi�c si� przed siebie. Zd��y� si� ju� przyzwyczai�, podobne sceny spotyka�y go co wiecz�r. Quietus wsadzi� r�k� pod chiton i wymaca� w skrytej kieszonce z�ot� drachm�. Wydoby� j� i rzuci� na st� przed Agamemnonem, kt�rego t�pe spojrzenie od razu nabra�o ostro�ci i blasku. Karczmarz chwyci� monet� i j�� pr�bowa� kraw�d� w z�bach, po czym, uspokojony, wrzuci� kr��ek do sk�rzanej sakwy na brzuchu. Spojrza� pytaj�co na Quietusa. � Odszpuntuj dla nas, przyjacielu, ma�� beczu�k� najlepszego saskiego, tylko ma by� �wie�e! � powiedziawszy to, Quietus opad� na �aw� obok Marcusa, kt�ry, ca�y rozja�niony, zlewa� resztki z kufli na obiat� Swarogowi, co mo�na by�o wywnioskowa� z niewyra�nej mamrotaniny pod nosem. � Jak�e to � zauwa�y� Quietus � nie jeste� ju� materialist� i agnostykiem? Przedwczoraj udowadnia�e� komu popadnie, �e bog�w nie ma, �e to jeno czczy wymys� tudzie� ludzka boja�� i g�upota. Czy nie tak by�o? � Mo�e tak, a mo�e nie, kt� to na dobr� spraw� na pewno wie? � odpar� wymijaj�co filozof, niecierpliwie strz�saj�c reszt� kropel z opr�nianego naczynia. � Wczoraj za to poczyta�em sobie Platona i wiem, co spotka�o oskar�onego o bezbo�no�� Sokratesa. Moja w�troba m�wi mi, �e woli pivo od cykuty. W tym momencie Agamemnon przytaszczy� wreszcie ca�kiem zgrabn� beczu�eczk�. Marcus chciwie podstawi� pod ni� kufel i z upodobaniem patrzy� na tryskaj�c� z niej pienist�, ciemnobursztynow� strug�, a potem d�ugo delektowa� si� napitkiem. Na jego twarzy odbi� si� wyraz bezbrze�nej rozkoszy. � Tylko Sasi i Longobardowie potrafi� robi� je dobrze � skonstatowa�, poci�gaj�c kolejny �yk. � I pomy�le�, �e by� to swego czasu nasz plemienny, wenedyjski napitek. A bywa�o tu kiedy� pivo, bywa�o, znano tu ongi� sztuk� warzenia tego boskiego nektaru i mo�e do tej pory mieliby�my si� niezgorzej, gdyby nie ta po�udniowa zgnilizna � ten grecki wieprz, kt�ry tam w k�cie potrafi si� najwy�ej odla� do kadzi, a nie zrobi� dobry odwar. Zosta�a tylko Magna Germania, ostatnia twierdza prawdziwego piva. � Chyba nie b�dzie tak �le. � Quietus upi� �yk i d�u�sz� chwil� rozkoszowa� si� ch�odnym, lekko gorzkawym a zarazem cierpkim smakiem. � S�ysza�em, �e nasi pobratymcy z Bohemii warz� ca�kiem niez�e, w niczym pono nie ust�puj�ce saskiemu. � By� mo�e. Tak czy owak nasza Sklawinia schodzi na psy, co najwyra�niej wida� po pivie. � Co� w tym jest, skoro przesz�o po�owa moich towarzyszy z gimnazjonu porozje�d�a�a si� po wszystkich prowincjach imperium, od Pergamonu i Galatii na wschodzie po brytyjskie ost�py na zachodzie. Chwilami my�l�, �e najmniej Wened�w zosta�o tutaj, w Wenedii. Marcus milcza� czas jaki�, w ko�cu ponuro wejrza� na dno kufla i podstawi� go pod beczu�k�. � Kiedy� byli�my Rzymowi potrzebni � odezwa� si�. � Kiedy nasze wenedyjskie legie bi�y buntownik�w pod Antiochi�, zapewniaj�c Apostacie nie�mierteln� chwa��, byli�my na ustach ca�ego cywilizowanego �wiata. Senat rzymski s�a� naszym ksi���tom hojne dary i listy dzi�kczynne, zapewniaj�c o wiecznej pami�ci. No c�, chyba s�usznie powiadaj�, �e nikt i nic na tym �wiecie nie ma kr�tszych n�g od wdzi�czno�ci. Teraz, kiedy nasze miecze przesta�y by� potrzebne, nie mo�emy si� nawet napi� przyzwoitego piva. Jeste�my zapomnianym ludem w zapomnianym kraju. Pies z kulaw� nog� nie jest ciekaw, co u nas s�ycha�. � Nie tak zupe�nie � wtr�ci� Quietus. � Na przyk�ad dzisiaj, ca�kiem niedawno, widzia�em Nipua�czyk�w. Rozdawali ja�mu�n� na Forum Apostaty. � Nipua�czycy, tutaj?! � Marcus a� nastroszy� brwi ze zdumienia. � Co oni, na Jowisza, mog� robi� w takiej zapyzia�ej dziurze jak Calisja? Quietus nie zd��y� odpowiedzie�, zreszt� nie bardzo wiedzia�, co by tu rzec na tak oczywiste dictum, gdy do karczmy wkroczy� dostojnie centurion gwardii namiestnika. Oficer sta� chwil� w bezruchu na progu, przyzwyczajaj�c oczy do panuj�cego w izbie mroku. Kiedy ich dostrzeg�, ruszy� zdecydowanie do przodu, grzebieniem he�mu zamiataj�c paj�czyn� z powa�y. Marcus patrzy� na niego z obrzydzeniem; jako zdeklarowany cywil nie czu� ani �d�b�a szacunku do wojskowych. � A ten tu czego... � zacz��, ale �o�nierz ignoruj�c go ca�kowicie, zwr�ci� si� wprost do Quietusa. � Quietus Fabiusz Mercator? � zapyta� formalnym tonem. � Tak � potwierdzi� zapytany, zerkaj�c boja�liwie na Marcusa, kt�ry znowu zatopi� w�sy w bursztynowym p�ynie. � Masz si� niezw�ocznie stawi� w letniej rezydencji namiestnika � wyrecytowa� dobitnie gwardzista i, nie czekaj�c na odpowied�, wyszed�, siej�c pop�och w�r�d ocala�ych paj�czych resztek. Quietus w zamy�leniu skuba� warg�. � Dziwne � powiedzia�. � Sewer Flawiusz od p� roku przebywa w Rzymie, a jego zast�pca nie lubi mnie i unika korzystania z moich us�ug. Co to mo�e znaczy�? � Prawdopodobnie chce ci� wreszcie wsadzi� � zakpi� Marcus i stukn�� kuflem o beczu�k�. � Ale na razie napijmy si� piva. Letni pa�ac Sewera Flawiusza, potomka rz�dz�cych ongi Wenedi� sklawi�skich ksi���t, wybudowany jeszcze przez jego dziada, mia� kszta�t obszernej willi w stylu noworzymskim. Usytuowano j� we wschodniej, zamieszka�ej przez patrycjat cz�ci miasta, na niewielkim, p�askim wzg�rzu, tu� obok akweduktu i biegn�cej w tym miejscu pod nim Via Venedia, szerokiej, porz�dnej rzymskiej drogi, ��cz�cej Mare Suebicum z Pannoni� i dalej, z sam� Itali� i �wiatow�adnym Wiecznym Miastem. Tu� przy wej�ciu czeka� na niego czarny niewolnik. Weszli razem do �rodka; s�uga poprowadzi� go przez przyozdobione niezgorsz� kolekcj� greckich rze�b atrium do po�o�onego w g��bi perystylu, gdzie zwykle namiestnik przyjmowa� swoich go�ci. W pierwszej chwili nie dostrzeg� nikogo, widok na po�ow� zalanego s�o�cem dziedzi�ca zas�ania�a mu stoj�ca po�rodku fontanna z pos�giem nimfy Aretuzy. Tamci byli po drugiej stronie, siedz�c na p�askim marmurowym pode�cie, postawionym w rogu obiegaj�cej perystyl kolumnady i ocienionym rozpi�tym nad nim p��tnem. Quietus odruchowo drgn��, tak osobliwy ujrza� widok. Na roz�o�onej na kamieniu plecionce siedzia�y trzy osoby: w oczy rzuca� si� przede wszystkim Kuno Lichtenus, ros�y Szwab o ponurym wejrzeniu, dow�dca gwardii namiestnika, pe�ni�cy pod nieobecno�� Sewera Flawiusza jego obowi�zki, po lewej r�ce Kunona spoczywa� na podkurczonych pod siebie nogach znany ju� Quietusowi z Forum Apostaty, pomarszczony Nipua�czyk, maj�cy naprzeciw siebie t� sam� filigranow� kobiet�, kt�ra, lekko pochylona, z gracj� rozlewa�a do okr�g�ych czarek jaki� nap�j. Kuno na jego widok skrzywi� si� nieznacznie, ale zaraz ustroi� twarz w oficjalny u�miech, czyni�c r�k� zapraszaj�cy gest. � Oto i nasz oczekiwany przybysz, obywatel rzymski Quietus Fabiusz Mercator � powiedzia�. � Przedstawiam ci, szanowny Quietusie, pe�nomocnego ambasadora cesarza dalekiego kraju Nipu, ksi�cia Tsuomi... Siedz�cy sztywno Nipua�czyk sk�oni� si� nieznacznie, na co Quietus odpowiedzia� jednym ze swoich najuni�e�szych uk�on�w. � ...oraz jego szanown� ma��onk�, pani� Taiko. Kobieta wykona�a g��boki dyg, ca�y czas trzymaj�c skromnie opuszczone oczy; wygl�da�o na to, �e nigdy ich nie podnosi. M�czyzna uprzejmym gestem wskaza� Quietusowi miejsce obok siebie, na wolnej po�aci ozdobnej plecionki. Usiad� niezgrabnie, podci�gaj�c pod siebie nogi. Pani Taiko wdzi�cznym, jakby ceremonialnym ruchem postawi�a przed nim bladoniebiesk� czark� z jakim� paruj�cym p�ynem. Poci�gn�� nosem: zapach by� ca�kowicie obcy, ale przyjemny. � Wiele dobrego s�ysza�em o tobie od mego przyjaciela, senatora Flawiusza � odezwa� si� ksi��� Tsuomi. M�wi� g�adk�, poprawn� �acin�, wypran� jednak z akcentu i metrum. Quietus ze zdziwieniem stwierdzi�, �e kostyczny z wygl�du ambasador ma ca�kiem mi�y g�os. � Sewer Flawiusz wspomina� mi kiedy� o twych rozlicznych talentach... � Je�li chodzi o str�czenie m�odych dziewcz�t, to niew�tpliwie mia� racj� � wtr�ci� Kuno, pami�taj�c dobrze, jak to swego czasu Quietus skutecznie pom�g� Sewerowi w pewnej mi�osnej historii; ta sama dziewczyna wpad�a w oko i Kunonowi. Nipua�czyk u�miechn�� si� uprzejmie, lecz Quietus dostrzeg� w jego zimnych oczach b�ysk gniewu, od kt�rego �cierp� mu grzbiet. �Ale �mierdziel z tego Kuna� � pomy�la�. � Chodzi�o mi o co� innego � senator wspomina� o twych umiej�tno�ciach, w odnajdywaniu rzeczy zgubionych lub skradzionych. Podobno potrzebn� rzecz wynajdziesz cho�by spod ziemi? � Wielce� dla mnie �askawy, panie � odpar� Quietus. � Istotnie, uda�o mi si� rozwik�a� par� tutejszych zagadek i afer kryminalnych. Zosta�em do tego niejako zmuszony, z racji niskiego poziomu si� policyjnych � doda�, rzucaj�c jednocze�nie serdeczne spojrzenie Kunonowi, kt�remu podlega�a Tajna S�u�ba. Gwardzista jakby nigdy nic siorba� napar, niezdarnie udaj�c, �e si� nim delektuje. Quietus sam zamierza� ju� si�gn�� po swoj� czark�, kiedy ksi��� Tsuomi zapyta� niespodziewanie: � Co wiesz o chrze�cijanach? Quietus stropi� si� zaskoczony; chrz�kn�� z zak�opotaniem, zerkn�� znowu na Kunona, ale tamten gapi� si� na pani� Taiko, kt�ra w dziwny, ale i zarazem mi�y dla oka spos�b przestawia�a naczynia. O co temu Nipua�czykowi chodzi�o? � Niewiele, panie � powiedzia� wreszcie. � Tyle co wszyscy. To zakazana sekta, kt�ra kiedy� usi�owa�a przej�� w�adz� w pa�stwie, czemu skutecznie zapobieg� wielki cesarz Julian, zwany Apostat�. Ale to by�o trzysta lat temu! � No w�a�nie. � Tsuomi u�miechn�� si� �yczliwie. � Jestem kim� w rodzaju badacza pogl�d�w religijnych i jednocze�nie koneserem, kolekcjonuj�cym stare i rzadkie papirusy. Z natury rzeczy, przebywaj�c w Rzymie i badaj�c jego tak interesuj�ce i zawik�ane dzieje religijne, natkn��em si� na wiadomo�ci o owych chrze�cijanach, niestety, bardzo sk�pe, nie pozwalaj�ce wyrobi� sobie zdania o ich doktrynie religijnej. Nie mog�em te� przeczyta� �adnych traktuj�cych o tym pism, jako �e wszystkie zosta�y zniszczone z woli cesarza Juliana. Przepad�y, rzecz jasna, pisma samych chrze�cijan. Pr�bowa�em szuka� w Galii, gdzie by�y stosunkowo umiarkowane prze�ladowania. Niestety, i tam nic nie znalaz�em, z wyj�tkiem jednej ma�ej wzmianki w dokumentach miejskich Parisii: m�wi si� tam w kr�tkiej notatce, �e pewna grupa prze�ladowanych chrze�cijan uciek�a za Ren, ku p�nocno-wschodnim granicom cesarstwa, zamierzaj�c si� osiedli� tak daleko od Rzymu, jak to tylko mo�liwe. Okoliczno�ci te wskazuj�, �e my�leli o Wenedii. Troch� to dziwne, zwa�ywszy, co wenedyjscy �o�nierze czynili z ich wsp�wyznawcami w Syrii i Galatii... �Tak, to prawda� � pomy�la� Quietus. �Moi przodkowie brodzili po kolana we krwi mieszka�c�w Antiochii i Tarsu, mieszka�c�w Lycji wyt�piono do nogi, nie darowano nawet niemowl�tom�. To by�a rze� tysi�clecia, niepodobna do niczego, co zdarzy�o si� przedtem i potem. Nie sporz�dzono oficjalnych statystyk, ale znaj�cy spraw� historycy ofiary liczyli w miliony. Kogo nie zabito, ten gnany strachem ucieka�, gdzie oczy ponios�, padaj�c �upem lotnych watah numidyjskiej jazdy. Zapomniano o lito�ci i mi�osierdziu. Quietus s�ysza�, �e podobno do dzisiaj s� w Ma�ej Azji okolice, gdzie mo�na w�drowa� i miesi�c, nie napotykaj�c �ywego ducha, jeno kruszej�ce ruiny kwitn�cych przed wiekami miast i zamieszka�e przez wilki widma ludnych niegdy� wiosek. Mimowolnie wzdrygn�� si� na to wspomnienie. � To chyba niemo�liwe � powiedzia� po chwili ciszy. � Sugerujesz, ksi���, �e w Calisji dzia�a do tej pory jaka� chrze�cija�ska sekta? Nie, to zbyt fantastyczne! A co na to twoja tajna policja, szlachetny Kunonie? � No tak... � Szwab przesta� gapi� si� na malutk� Nipuank� i nostalgicznie westchn��. � Drugi ju� dzie� t�umacz� ksi�ciu, �e to jakie� z�udzenie. Mo�e moi ludzie nie wiedz� o wszystkim, ale tak grubej sprawy jak chrze�cijanie na pewno by nie przegapili. Tracisz niepotrzebnie czas, m�j ksi���. � Pozwolicie jednak, �e zostan� przy swoim. Mnie si� wydaje to prawdopodobne: szuka� schronienia w�r�d swych kat�w. Wszak w tych czasach Wenedowie uchodzili za najwierniejszy lud cesarstwa, ca�kowicie odporny na wp�yw sekty. Tutaj nikogo nie represjonowano. �Mo�e ma i racj� � przemkn�o przez g�ow� Quietusowi. �Powiadaj� przecie, �e pod latarni� najciemniej. Teoretycznie, jaka� niewielka grupa istotnie mog�a si� zakamuflowa� w Wenedii. Ale czy przetrwali do tej pory? I jakim sposobem nie zostali przez tak d�ugi czas wykryci?� � Nie o sam� sekt� mi chodzi � kontynuowa� ksi���. � Interesuje mnie tylko ich ksi�ga kultowa, z�o�ona z czterech wersji opowie�ci o �yciu i nauce ich proroka-boga, �yda Chrystusa, uzupe�nionych o gar�� list�w i jakich� innych pism. Mog� z du�ym prawdopodobie�stwem przypuszcza�, i� owi uchodz�cy przed prze�ladowaniami cz�onkowie sekty przywie�li ze sob� przynajmniej jeden odpis. Wiem, �e czw�rksi�g �w zawsze przechowywany by� przez chrze�cijan z wielk� pieczo�owito�ci�. Czy potrafisz go dla mnie odnale��? � Trudno mi to teraz zmiarkowa�, panie � odpar� zgodnie z prawd� Quietus. � Nie wiem nawet, czy takie zlecenie jest legalne z punktu widzenia obowi�zuj�cego prawa. � Wiedzia�, �e mo�e je przyj��, ale chcia�, aby Kunon publicznie to potwierdzi�. � Och, to drobiazg, m�j dobry Quietusie. � Kuno u�miechn�� si�, szczerz�c rado�nie pie�ki zepsutych z�b�w; widocznie ksi��� hojnie go obdarowa�. � Wedle mnie niczego nie znajdziesz, ale oczywi�cie mo�emy przyj�� za�o�enie, i� spe�nisz �yczenie naszego drogiego go�cia. Nie widz� w tym �adnych przeszk�d. Z chwil� znalezienia owa ksi�ga stanie si� w�asno�ci� ksi�cia, ty wyst�pujesz tylko jako jego pe�nomocnik, ksi��� za� jest dyplomat� opuszczaj�cym w�a�nie imperium po wype�nieniu swojej misji i mo�e posiada� takie przedmioty, jakie mu si� podoba, a nam nic do tego. No, chyba �e w cesarstwie Nipu chrze�cija�stwo te� jest zakazane, ale to ju� jego zmartwienie � doda�, badaj�c efekt �artu na pani Taiko. Quietus z�apa� jej szybkie, przedziwnie przenikliwe spojrzenie, rzucone jednak jemu, a nie Kunonowi. � Zatem spraw� mo�emy uzna� za za�atwion�. � Ksi��� Tsuomi si�gn�� do le��cej obok szkatu�y i wyci�gn�� z niej sakiewk� z bogato przetykanego srebrem jedwabiu. Poda� j� Quietusowi, kt�ry pod cienk� materi� wyczu� ci�ar kr�g�ych i przyjemnie ci�kich aureus�w. � To tylko zaliczka. Dostaniesz dziesi�� razy tyle, je�li odnajdziesz ow� ksi�g�. Pani Taiko postawi�a przed Quietusem now� czark� z naparem. Podzi�kowa� skinieniem g�owy i �ykn�� ostro�nie. Gor�cy p�yn mia� lekko gorzki, ale wcale przyjemny smak. �To ca�kiem niez�e � skonstatowa� � chocia� nie dor�wnuje oczywi�cie pivu�. � W Rzymie herbata jest ju� do�� powszechnym napojem � zauwa�y� ksi���. � A u was, widz�, to nowo��. � Jeste�my prowincjuszami � powiedzia� Kunon, nieco nawet arogancko. � Nie mamy zbyt du�o czasu i sposobno�ci na ho�dowanie przyjemno�ciom i najnowszym modom. Zreszt� tutejszy lud jest do�� ciemny i nowinkom nieufny. Quietus przesta� s�ucha� i gor�czkowo rozmy�la�, jak si� zabra� do roboty. Zlecenie na pierwszy rzut oka wygl�da�o na beznadziejne; sporo wiedzia� o tym, co dzieje si� w mie�cie, ale nigdy nie natkn�� si� na najmniejszy �lad owej sekty. Je�li nawet s�, to tak g��boko ukryci, �e mo�e ich szuka� do ko�ca swego �ywota. Przez chwil� zastanawia� si�, czy nie lepiej zwr�ci� zaliczk� i zapomnie� o ca�ej sprawie, ale wnet przypomnia� sobie, ile to ostatnio przer�n�� w ko�ci. Chyba nie m�g� sobie pozwoli� na lenistwo. � Ile mam czasu? � spyta� w ko�cu. � Siedem dni � odpar� Tsuomi. � Do Id sierpniowych, wedle waszej miary. Nie by�o to du�o. Chwil� jeszcze rozmawia� z ksi�ciem, potem, pod pretekstem, �e chcia�by natychmiast zacz�� poszukiwania, podni�s� si� i po serii ceremonialnych uk�on�w skierowa� ku wyj�ciu. Kiedy oddali� si� ju� na par� krok�w, us�ysza� adresowany do swych plec�w g�os Kunona. � Gdyby� jednak co�, a w�a�ciwie kogo�, znalaz� � m�wi� tamten powoli, jakby od niechcenia � to pami�taj, �e nadal obowi�zuj� julia�skie edykty dotycz�ce chrze�cijan. Ci ludzie nale�� do Rzymu. Nale�� do mnie. �Bodajby� zdech�, przekl�ty Szwabie� � pomy�la� Quietus. Pr�dzej by sam zosta� chrze�cijaninem, ni� wyda� temu draniowi cho� �cierwo szczura. Zacisn�� mocno usta i wyszed�. � Ha, m�wisz tedy, �e chrze�cijanie?! � Marcus ochoczo r�bn�� kuflem w st�, ochlapuj�c sobie pivem tog�. � Powiadaj�, �e nie ma nic bardziej podniecaj�cego ni� rozpi�ta na krzy�u dorodna chrze�cijanka. Sam nie widzia�em � doda� skromnie � ale m�j prapradziadek jeszcze zd��y� i pono� bardzo sobie chwali�. � Czy mo�e m�wi� te�, jak si� tropi chrze�cijan? � Quietus leniwie obraca� w palcach dopiero co otrzymanego aureusa, ale zupe�nie si� tym nie cieszy�. Na monecie widnia� profil cesarza Juliana. �Ten to by chyba wiedzia�� � przysz�o mu na my�l. �W ko�cu sam by� przez czas jaki� jednym z nich�. � Tropiciel chrze�cijan to zaw�d, kt�ry zanik� ostatecznie przesz�o dwie�cie lat temu, tutaj zreszt� nigdy nie by� specjalnie popularny. � Marcus dola� sobie niezgorsz� miark� piva; przepijali w�a�nie zaliczk� od ksi�cia Tsuomi. � Widocznie nasi przodkowie doszli do wniosku, �e i tak uczynili dosy� w dziele zwalczania sekty, wycinaj�c po�ow� Ma�ej Azji. � Co w takim razie powinienem zrobi�? Jak mam szuka� czego�, o czym nie mam najmniejszego poj�cia? � Nie wiem. � Marcus pokr�ci� z rezygnacj� g�ow�. � Doprawdy nie mam poj�cia, jak ci pom�c. Na razie � doda� po chwili. Kiedy Quietus opuszcza� gospod� Agamemnona, dostrzeg� czaj�c� si� pod portykiem pobliskiej �wi�tyni Hermesa niewyra�n� posta�. Udaj�c, �e nic nie widzi, spokojnie poszed� do domu. Ju� na swojej ulicy, wykorzystuj�c zamieszanie spowodowane pijack� b�jk�, skr�ci� nagle do ciemnego wej�cia czynszowej kamienicy; czeka� nied�ugo. Po przeciwnej stronie ulicy skrada� si� Paolos, zaufany Grek w s�u�bie Kunona Lichtenusa. Widocznie ostro�ny Szwab postanowi� na wszelki wypadek go przypilnowa�. Quietus u�miechn�� si� pod nosem, nie mia� nic przeciwko zabawie w kotka i myszk� z Kunonem. Wyszed� z ciemno�ci i uprzejmie pozdrawiaj�c zaskoczonego Paolosa, uda� si� prosto do domu. Postanowi� rozpocz�� �ledztwo od porz�dnego wyspania si�. Nast�pne trzy dni sp�dzi�, intensywnie pracuj�c, a polega�o to g��wnie na stawianiu na nogi, a w�a�ciwie na g�ow�, swojej sta�ej siatki informator�w. Reakcje napotyka� r�ne � jedni wzruszali ramionami i m�wili wzgardliwie: �Kogo dzisiaj obchodz� chrze�cijanie?!�, inni z b�yskiem w oku obiecywali bez zw�oki wywiedzie� si� co i jak. A poniewa� p�aci� bardzo szczodrze, wkr�tce ca�a Calisja na wy�cigi biega�a z donosami, najcz�ciej wyssanymi z palca. Gdyby im wierzy�, to co drugi Weneda by� utajonym chrze�cijaninem. Jeden z sutener�w, maj�cy si� za szalenie sprytnego, usi�owa� sprzeda� mu jako chrze�cijan grup� przejezdnych Judejczyk�w � wykorzysta� to o tyle, �e pozwoli� ich aresztowa� Paolosowi, kt�ry o sprawie wiedzia� jeszcze mniej od niego. Reszta informacji wygl�da�a r�wnie bezsensownie: przedstawiano mu jako chrze�cijan w�a�ciwie wszystkie ujawnione ostatnio sekty, nawet czcicieli jakiego� dalekoazjatyckiego t�u�ciocha, zwanego Budd�, co si� poniewczasie okaza�o. Cz�� donosicieli wzi�a go za kompletnego durnia i bezczelnie usi�owa�a mu wpycha� jako rzekomych chrze�cijan wyznawc�w ma�oazjatycldch kult�w misteryjnych, ostatnio znowu bardzo modnych. Na szcz�cie b�yskawicznie zorientowa� si�, �e chodzi tu o wyznawc�w Mitry i Attysa, bog�w z dawna uznanych i obecnych w Panteonie. O prawdziwych chrze�cijanach nikt nie wiedzia� dokumentnie nic. Sprawa wygl�da�a na beznadziejn�, zupe�nie nie do ugryzienia. Wieczorem trzeciego dnia, kompletnie ju� zrezygnowany, uda� si� do gospody Agamemnona. Marcus Corejmus czeka� tam nad wymownie pustym kuflem. Quietus opad� ci�ko na �aw�. � Nie daj� rady � sapn��. � To idiotyczna sprawa. Przery�em do dna miejskie kloaki i takem m�dry jak na pocz�tku, nie znalaz�em �adnego punktu zaczepienia. Ci ukryci w Wenedii chrze�cijanie to czysty wymys�! Powiadomi� jutro ksi�cia Tsuomi, �e rezygnuj�. Je�li chce, niech zleci to komu� innemu. Marcus milcza�, patrzy� tylko z zagadkow� min� na dno kufla, jakby widzia� tam jakie� niezwykle fascynuj�ce obrazy. Quietus zrozumia� przytyk i skin�� na karczmarza. � Kto �le szuka, ten zwykle nic nie znajduje � powiedzia� Marcus, zdmuchuj�c nazbyt obfit� pian�. � Czego� chcia� si� dowiedzie� o chrze�cijanach po�r�d tutejszych sutener�w, oszust�w, dziwek i z�odziei? Za czas�w najwi�kszych wp�yw�w sekty nie mieli oni z ni� wiele wsp�lnego. Tam nic nie znajdziesz. � A gdzie? � spyta� Quietus, delektuj�c si� znakomitym longobardzkim napitkiem. � W�r�d patrycjuszy? � My�la�em �dziebko nad twoim problemem, poczyta�em te� to i owo. Co prawda Julian specjalnym edyktem nakaza� zniszczenie wszelkich prac napomykaj�cych cho�by o sekcie, odda� p�omieniom nawet w�asny traktat Przeciwko chrze�cijanom, ale w naszym skryptorium zachowa�o si� kilka nie ocenzurowanych opracowa�, widocznie je przegapiono w czasie niechlujnego przegl�du. Wyci�gn��em przy okazji lektury par� wniosk�w, kt�re powinny da� ci do my�lenia. Przerwa� i zaczerpn�� nieco piva, aby zwil�y� gard�o. � W pierwszym rz�dzie mi�dzy bajki nale�y w�o�y� kr���ce do tej pory, granicz�ce z bredni� pogl�dy, jakoby chrze�cijanie oddawali cze�� o�lej g�owie lub �e w czasie wtajemniczenia zabijali dziecko pokryte m�k� albo te� podczas swoich misteri�w uprawiali grupowe porubstwo. Gdyby tak by�o w istocie, nigdy sekta nie osi�gn�aby tak wielkich wp�yw�w. My�l�, �e dzia�o si� wr�cz przeciwnie, a i znalaz�em na to dowody w postaci paru wzmianek w Historia Augusta Marcusa Aureliusza, bardzo rzetelnego historyka. Chrze�cijanie to byli ludzie skromni, powiedzia�bym nawet, �e przesadnie cnotliwi. Sekta wyl�g�a si� w �rodowisku ludzi ubogich, �yj�cych z pracy w�asnych r�k � rolnik�w, przekupni�w, drobnych rzemie�lnik�w czy rybak�w. Tam zdoby�a najwi�ksze wp�ywy, tam, tak dedukuj�, utrzyma�y si� one najd�u�ej. P�niej si�gn��em do kronik naszego miasta i tu znalaz�em gar�� zastanawiaj�cych fakt�w: przede wszystkim tu� po galijskich pogromach przyby�a do Calisji grupa kilku rodzin z Aquitanii, kt�rej pozwoli� osiedli� si� pod miastem rz�dz�cy naonczas Wenedi� ksi��� Dago. Jak pewnie pami�tasz, oskar�ono go o sprzyjanie chrze�cijanom, przez co p�niej musia� z�o�y� ksi���c� mitr�. By�a to jedna z przyczyn upadku niezale�nego wprz�dy ksi�stwa i obr�cenia go w prowincj� rzymsk�. � To by si� pokrywa�o z tym, co m�wi� ksi��� Tsuomi � zauwa�y� bystro Quietus. � W�a�nie � ci�gn�� Corejmus. � O samych Galach chyba jako� w ca�ym zamieszaniu zapomniano, do�� �e nie znalaz�em potem o nich �adnej wzmianki. � Ba, ale jak ich teraz znale��? Musieli dawno rozp�yn�� si� w tutejszej, wenedyjskiej masie. � Niekoniecznie. Czy s�ysza�e� kiedy� o miejscu zwanym Galijskim W�do�em? �Na Cerbera, on ma racj�!� � pomy�la� wstrz��ni�ty nag�ym objawieniem Quietus. Powszechnie Galijskim W�do�em nazywano niewielk� ryback� wiosk�, po�o�on� nad rzek� pi�� mil za p�nocnymi rogatkami miasta, zamieszka�� przez garstk� rybak�w ci�ko haruj�cych na kawa�ek chleba. Dopiero teraz u�wiadomi� sobie, jak ma�o o nich wie: mieszka�cy osady nie pokazywali si� w Calisji nigdy, poza targiem rybnym. Stanowili ostatni obiekt poszukiwa�, jaki by mu przyszed� do g�owy. Du�o p�niej przechodzi� przez Forum Paulusa, gdzie dobiega� ko�ca kolejny nie najlepszy dzie� targowy: g��wne i najbardziej intratne drogi handlowe przechodzi�y przez Pannoni� i Bohemi�, Calisja �y�a ze starego szlaku bursztynowego i niedawno zbudowanej Via Nova, kt�r� dopiero zaczyna�y ci�gn�� pierwsze scytyjskie karawany. Przez �rodek placu majestatycznie kroczy� otoczony pochodniami orszak. Na przedzie, obok obszernej lektyki, jecha� ubrany w str�j gwardzisty Kuno Lichtenus, rozpieraj�cy si� na koniu niczym udzielny ksi���. Spostrzeg� Quietusa i podjecha� ku niemu. � No i jak, znalaz�e� co�?! � zakrzykn�� z kpin� w g�osie i nie czekaj�c na odpowied�, spi�� konia i pop�dzi� dalej. Chwil� potem przesz�a lektyka, zaiste ogromnych rozmiar�w, prawie ma��e�skie �o�e. Zas�ony rozchyli�y si� na moment i Quietusowi zda�o si�, �e dostrzega pani� Taiko, spogl�daj�c� na� przez szpar� w materii. Nie by� tego jednak pewien. Ca�y czas my�la� o tym, co mu na koniec powiedzia� Marcus, gdy pyta�, jak rozpozna w�r�d rybak�w chrze�cijan. Marcus umacza� koniec palca w pivie i na suchym kawa�ku sto�u nakre�li� pionowo lini�, p�niej na jednej trzeciej jej wysoko�ci uczyni� poziom� kresk�, kr�tsz� i zarazem r�wno na p� przez pionow� podzielon�. �Oto ich znak� � powiedzia�. �Znak krzy�a�. * * * Przez ca�y nast�pny ranek Quietus bawi� si� w chowanego z Paolosem i trzema jego lud�mi. Kiedy wyjecha� konno z miasta, agenci Kunona pod��yli za nim, udaj�c pielgrzymuj�cych do Arcony czcicieli �wiatowita. Dziwne to by�o pielgrzymowanie, poniewa� polega�o na deptaniu po pi�tach Quietusowi, kt�ry jako �ywo na Rugi� si� nie wybiera�. Czas jaki� bawili si� weso�o, galopuj�c Via Germania prosto na zach�d, a�, znudzony, zgubi� ich w labiryncie g�stych zagajnik�w, przez kt�re droga akurat przebiega�a. Upewniwszy si�, �e agenci zostali w g�stwinie, pohukuj�c na siebie g�o�no, zawr�ci� konia na p�noc i �wawym k�usem pod��y� do w�a�ciwego celu wyprawy. Galijski W�d� by�a to z�o�ona z kilkunastu chat osada rybacka, po�o�ona w zakolu rzeki, przecinaj�cej w tym miejscu na p� pasmo niewysokich wapiennych wzg�rz. Chaty zosta�y rozrzucone p�kr�giem u st�p jednego ze wzg�rz, frontem do rzeki, kt�ra tworzy�a na tym odcinku g��bok� zatok�, co� na kszta�t naturalnego portu. Mieszka�cy wykorzystali to, buduj�c dwa du�e pomosty dla �odzi. Quietus widzia�, jak ko�ysa�y si� przy nich cztery n�dzne �upiny. Prawdopodobnie tubylcom nie wiod�o si� najlepiej, zapewne dusi�a ich konkurencja solonej ryby z nie tak odleg�ej Pomeranii. Pogoni� konia i zacz�� powoli zje�d�a� ku wiosce. Z bliska osada przedstawia�a si� jeszcze mizerniej � niskie, zapadni�te w ziemi� chaty pokryto trzcin�, miejscami stargan� i strasz�c� dziurami. Nie widzia� prawie ludzi, poza paroma brudnymi dzieciakami, bawi�cymi si� beztrosko w b�otnistej ka�u�y na �rodku otoczonego cha�upami placyku. Na progu jednej z chat dostrzeg� starca w d�ugiej lnianej sukni, kt�ry na widok obcego natychmiast znik� we wn�trzu. �Dla nich b�dziesz podr�nym z Galii, kt�ry przyby� z pos�aniem od ich ocala�ych wsp�wyznawc�w� � poucza� go Marcus. �Powiniene� m�wi� tamtejszym dialektem, co chyba przyjdzie ci bez trudu, jako �e twoja matka pochodzi�a przecie� z Belgiki�. Po�rodku wioski znajdowa�o si� co� w rodzaju zajazdu, to znaczy dach z tataraku, pod kt�rym postawiono d�ugi st� i kilka mniejszych �aw do siedzenia; do tej osobliwej werandy przylega�a chata, obszerniejsza od innych i wyposa�ona w rodzaj poddasza. To by�o co� dla niego, zw�aszcza �e z otworu w szczycie cha�upy bi� w g�r� jasny dym. Skr�ci� w t� stron� i podjecha� bli�ej � w nozdrzach poczu� smakowity zapach zupy rybnej. Przypomnia� sobie, �e od rana nic nie jad�. Przywi�za� konia do s�upka podtrzymuj�cego tatarakowy, baldachim i wszed� do �rodka. Usiad� przy stole, rozgl�daj�c si� ciekawie. Nikt si� nim nie zainteresowa�. Dostrzeg� obok pusty kubek i g�o�no stukn�� nim o blat sto�u. Z wn�trza chaty wyjrza�a m�oda dziewczyna, szczup�a i czarnow�osa. Przez chwil� patrzy�a na niego w milczeniu, najwyra�niej zaskoczona. Quietus u�miechn�� si� przyja�nie. � Chcia�bym dosta� co� do jedzenia i picia � powiedzia�. � Jestem bardzo g�odny. Dobrze zap�ac�. � Pokaza� srebrn� drachm�. Dziewczyna nadal w milczeniu taksowa�a go wzrokiem. Stara� si� na t� podr� ubra� mo�liwie skromnie, ale w tej n�dznej wioszczynie ka�dy w miar� porz�dnie ubrany cz�owiek musia� wyda� si� patrycjuszem. � Mamy tylko zup� rybn�, ko�acz i pivo � powiedzia�a wreszcie cicho. Mia�a ca�kiem przyjemny, ciep�y i melodyjny g�os. � Moja pani, gdybym chcia� frykas�w, uda�bym si� do Rzymu � za�artowa�. Dziewczyna, kryj�c u�miech, znik�a we wn�trzu cha�upy. Po chwili wr�ci�a, nios�c po��wk� wypieczonego ko�acza i dzban piva, niezbyt dobrego, jak si� zaraz przekona�, zbyt kwa�nego i wodnistego. Za to zupa rybna okaza�a si� ca�kiem, ca�kiem, lepsza nawet od tej podawanej w tawernach w Calisji. Zjad� j� ze smakiem, przegryzaj�c ko�aczem. Wypi� te� do ko�ca pivo, raczej przez uprzejmo�� ni� z prawdziwej potrzeby. W czasie posi�ku dyskretnie rozgl�da� si� dooko�a. Nadal nikogo w�a�ciwie nie widzia�, czasem tylko mign�a mu w op�otkach jaka� twarz dzieci�ca lub kobieca. Widocznie wszyscy zdolni do pracy m�czy�ni wyp�yn�li na po��w. M�oda gospodyni przysz�a posprz�ta� naczynia. Dopiero teraz m�g� si� jej dobrze przyjrze�. Pod starym, po�atanym peplos odgad� zadziwiaj�co dobrze zbudowane cia�o � g�adk�, smuk�� szyj�, bujne piersi o dziewcz�cej jeszcze j�drno�ci, �adnie sklepiony brzuch; z rozci�cia na boku co chwila wychyla�a si� noga, opalona, o klasycznych proporcjach i zgrabnie toczonej kostce. Apetyczn� ca�o�� dope�nia�a twarz, owalna, z pe�nymi i naturalnie r�owymi ustami, ozdobiona dwoma dyskretnymi pieprzykami, proporcjonalnym, nieco celtyckim nosem i par� ogromnych, ciemnych oczu. Cuda te otacza�a istna burza d�ugich, wij�cych si� w�os�w. Quietus patrzy� na to zjawisko w niemym zachwyceniu. �Z takim cia�em mog�aby by� jedn� z pierwszych kurtyzan w Calisji, ba, nawet w samym Rzymie� � pomy�la� odruchowo. Stare peplos ukrywa�o w �rodku prawdziwy skarb. � Jak ci na imi�? � zapyta� sp�onion� jego fachowymi ogl�dzinami dziewczyn�. � Tess, panie... Sk�d przybywasz? Nie jeste� przecie Wened� ani Rzymianinem... � Przybywam z Galii � odpar� i w tym momencie, w jakim� nag�ym ol�nieniu, postanowi� wypr�bowa� na niej pokazany mu przez Marcusa znak. Na zapr�szonym m�k� kawa�ku sto�u, ze znacz�c� powolno�ci� nakre�li� palcem prawej r�ki nieco ko�lawy krzy�. Tess zamar�a z otwartymi ustami � upiornie blada, zmartwia�a, wytrzeszczonymi oczyma patrzy�a na widniej�cy obok jego r�ki znak. Prawie �e s�ysza� g�uchy �omot serca w jej piersi. Poruszy� d�oni� i zamaza� rysunek. � Jest zbyt p�no, aby jecha� dalej. Chcia�bym si� u was zatrzyma�. �My�l�, �e b�d� chcieli ci� zabi� ju� pierwszej nocy� � m�wi�c to, Marcus pracowicie wybija� korek w zaszpuntowanej beczu�ce. �Dlatego nie wolno ci spa�, z tym �e nie mo�esz sp�dzi� czasu do rana na lekturze, dajmy na to, Petroniuszowego Satyriconu, czy innego r�wnie rozrywkowego dzie�a. Musisz czuwa� i by� gotowym w ka�dej chwili do dzia�ania. Inaczej zar�n� ci� jak prosi�. Nie brzmia�o to zbyt gro�nie w weso�ym gwarze karczmy Agamemnona. Teraz Quietus powtarza� to wszystko w my�lach. Przypomnia� sobie te� inne r�wnie cenne przestrogi i pouczenia. Usilnie walczy� z senno�ci�, chc�c jednocze�nie wygl�da� na pogr��onego w g��bokim �nie. By�o tu� po pierwszych kurach i zacz�� w�tpi�, czy w og�le dzi� przyjd�. Mo�e Tess nie pisn�a nikomu ani s�owa, mo�e fa�szywie zinterpretowa� jej reakcj�, do�� �e nie dzia�o si� zupe�nie nic. Zamierza� ju� da� sobie spok�j, wsta� i nie czekaj�c pe�nego �witu, odjecha�, maj�c dosy� chrze�cijan, ksi�cia Tsuomi, a zw�aszcza Marcusa i jego arcym�drych rad, kiedy us�ysza� na dole zastanawiaj�cy szmer. Le�a� na poddaszu gospody, usytuowanym nad ma�ym zbo�owym sk�adem. Dosta� si� do niego mo�na by�o jedynie z wn�trza domu, po do�� chwiejnej drabinie. Szmer powt�rzy� si�; co� trzasn�o, potem pos�ysza� ci�kie skrzypienie. Zab�jca nie mia� �atwego zadania w tej wype�nionej starymi gratami ruderze. Skrzypn�o po raz drugi � najwidoczniej wchodzi� ju� na g�r� po drabinie. Quietus odpr�y� si�, staraj�c sprawia� wra�enie zupe�nie u�pionego. Zachrz�ci�a s�oma; zab�jca dotar� na poddasze. Potem zapad�a grobowa cisza. Quietus domy�li� si�, �e tamten stoi nad nim, zastanawiaj�c si�, jak uderzy�. Uzna�, �e d�u�ej nie spos�b czeka�. � W imi� Chrystusa, bracie � powiedzia� p�g�osem, ale wyra�nie. � Je�li musisz, pchnij, ale przedtem daj mi pom�wi� z wasz� starszyzn�. Po chwili napastnik pochyli� si� nad nim i Quietus uczu� na szyi ch�odny dotyk ostrza, dok�adnie na t�tnicy. Modli� si� �arliwie do bog�w nad- i podziemnych, aby tamtemu starczy�o cierpliwo�ci. � Kim jeste�? � us�ysza� chrapliwy szept. � Nazywam si� Fulwiusz Agorax, przybywam z Galii � stara� si� m�wi� tak przekonuj�co, jak tylko potrafi�. � Moi i twoi wsp�wyznawcy tamtejsi wys�ali mnie do Wenedii, abym przekaza� wam ich pos�anie i braterskie pozdrowienia. Czego nie zrobi�, je�li poder�niesz mi gard�o � doda� g�o�niej. R�ka z no�em cofn�a si�. Znowu zaszele�ci�a s�oma i skrzypn�a drabina. Z do�u dobieg�y Quietusa gor�czkowe szepty i po chwili na poddasze wgramoli�o si� dw�ch brodatych rybak�w o ponurym wejrzeniu, z zapalonymi �uczywami w r�kach. Drug� d�o� opierali na zatkni�tych za pasy szerokich no�ach do oprawiania ryb. Quietus uni�s� si� nieco na sienniku i u�miechn�� do nich przyja�nie. Nie zareagowali, tak samo chmurni jak przedtem � widocznie na kogo� jeszcze czekano. Wreszcie, po blisko kwadrze, ze straszliwym sapaniem wdrapa� si� na poddasze siwy jak go��b starzec, kt�rego Quietus chyba widzia� w czasie wjazdu do wioski. Starzec wygl�da� poczciwie i zupe�nie niegro�nie; usiad� w nogach pos�ania i patrzy� na niego przenikliwymi, bladoniebieskimi oczyma. � Wo�aj� na mnie Gregorius � odezwa� si�. � Jestem prze�o�onym tutejszej gminy. Powiadasz zatem, �e przybywasz z Galii? � Tak, z Durocortorum. Tam te� s� chrze�cijanie i oni mnie tu przys�ali. � To ju� wiem � odpar� Gregorius. � A my wzi�li�my ci� za �owc� nagr�d, �apacza, kt�ry jakim� niepoj�tym zrz�dzeniem losu dowiedzia� si� o naszej gminie. � Ale� to niedorzeczne! � Quietus a� podni�s� si� z pos�ania, takim p�on�� oburzeniem. � Gdybym by� �apaczem, jak powiadacie, to z chwil�, gdy pos�ugaczka w karczmie, zobaczywszy nakre�lony przeze mnie krzy�, zdradzi�a si� jako chrze�cijanka, powinienem wsi��� na konia i wr�ci� tu wieczorem z gwardzistami. Do tej pory byliby�cie ju� ukrzy�owani. � Tak te� i ja my�l�. � Gregorius da� znak m�czyznom, a ci z wyra�n� ulg� zdj�li r�ce z r�koje�ci no�y. � Poza tym Tess m�wi�a... � Ta dziewczyna z karczmy? � Tak, Tess. M�wi�a, �e nie mo�esz by� z�ym cz�owiekiem, bo masz dobre oczy, zupe�nie jakby� by� jednym z nas. Mog� to tylko potwierdzi�. Zatem witaj w�r�d braci. � Starzec pochyli� si� nad nim i uca�owa� go ceremonialnie i zarazem serdecznie. � Bardzom rad, �e uda�o si� nam oszcz�dzi� pope�nienia �miertelnego grzechu, kt�ry musieliby�my wzi�� na swoje sumienie... � ...wrzucaj�c moje zw�oki do rzeki � uzupe�ni� z pozorn� niefrasobliwo�ci� Quietus. � Nie b�d� zbyt pami�tliwy, bracie. �yjemy przecie w ci�g�ym strachu, musimy baczy� na ka�dego obcego. Powiedz lepiej, jak nas tu znalaz�e�? � Nie by�o to proste zadanie. Wiedzieli�my z zachowanych zapisk�w, �e jaki� ma�y od�am gminy galijskiej uszed� w te strony przed prze�ladowaniami � odrzek� zadowolony, �e wszystko, jak na razie, rozgrywa�o si� dok�adnie wedle przewidywa� Marcusa. Prawd� m�wi�c, pocz�tkowo nie bardzo w t� jego intryg� wierzy�. � Oczywi�cie nie wiedzieli�my, gdzie dok�adnie osiedli�a si� owa grupa, tote� do�� d�ugo szuka�em w Calisji, potem w okolicy, bez skutku, a� us�ysza�em od kogo� o waszym Galijskim W�dole. Pomy�la�em sobie � galijski, Galowie... Postanowi�em jeszcze raz spr�bowa�, cho� tak si� ju� zm�czy�em mymi pr�nymi wysi�kami, �e zamy�la�em jecha� z powrotem. � To dziwne � mrukn�� w zamy�leniu Gregorius. � Kiedy nasi pradziadowie opuszczali Gali�, aby osiedli� si� w tym barbarzy�skim kraju, s�dzili, �e pozostawiaj� za sob� jeno spalone domostwa, gruzy ko�cio��w i ko�ci pomordowanych braci. Wydawa�o im si�, �e s� na zachodzie imperium ostatnimi �ywymi chrze�cijanami. Tak i my s�dzili�my dot�d. � Mo�na �atwo zabi� ludzi, ale zniszczenie idei trwa o wiele d�u�ej. � Quietus cz�sto to s�ysza� od Marcusa. � Przetrwali�my pogromy, ale jest nas niewielu i te� �yjemy w ci�g�ym l�ku. Edykty Apostaty s� nadal w mocy. � C� zatem s�ycha� u naszych braci w Galii? � zapyta� Gregorius. � I jakie� to przywozisz od nich pos�anie? Quietus niedostrzegalnie prze�kn�� �lin�. Zbli�a� si� kulminacyjny moment rozgrywki. � Szukam pewnej ksi�gi, bardzo wa�nej dla naszej religii. W czasie wszcz�tych przez Apostat� prze�ladowa� istniej�ce odpisy wpad�y w r�ce pogan. � Takiej terminologii na okre�lenie Rzymian kaza� mu u�ywa� Marcus; w og�le sz�o mu chyba coraz lepiej. � Nie ocala� bodaj jeden egzemplarz. Wierzymy w Jezusa Chrystusa, naszego Nauczyciela, ale nauki Jego znamy jeno z ustnych przekaz�w, opowie�ci starc�w, bardzo mglistych, niedok�adnych i czasem wr�cz ze sob� sprzecznych. W ko�cu nasi bracia postanowili, �e koniecznie trzeba uzyska� pisma zawieraj�ce zasady naszej wiary od innych gmin, a jedyn� ocala�� gmin�, o jakiej mieli�my jakiekolwiek wiadomo�ci, by�a wasza. � Tak � powiedzia� cicho Gregorius. � Chodzi tu w szczeg�lno�ci o czw�rksi�g opisuj�cy �ywot i dokonania Nauczyciela, cho� i wszystkie inne pisma by�yby cenne... St�d musz� was prosi�, bracia, aby�cie, je�li takowe posiadacie, wydali je nam na rok celem przestudiowania i sporz�dzenia odpis�w. P�niej ksi�gi zostan� wam zwr�cone. Przerwa� i spojrza� pytaj�co na Gregoriusa. Ten milcza� zas�piony; wstaj�cy �wit zar�owi� mu blade policzki. Starzec dotkn�� skroni i przetar� oczy. � Zaiste, ci�kiej od nas wymagasz ofiary. Ale czy� z drugiej strony ca�e nasze �ycie nie jest jednym wielkim Bo�ym do�wiadczeniem? Poj��em twoj� pro�b�, lecz w tej chwili, bracie, nie mog� ci nic odpowiedzie�. Quietus poczu�, jak nagle ca�y w �rodku topnieje � a wi�c jednak mieli TO! Le�a� z Tess w wysokiej trawie na szczycie p�askiego wapiennego wzg�rza, przeci�tego u podn�a rzek�. Po prawej, daleko w dole, widzieli wiosk�, tu� pod nimi hucza� burzliwy prze�om. Quietus spogl�da� na osad�, na ma�e figurki ludzi krz�taj�cych si� wok� swoich spraw. Mieszka�cy wioski zyskiwali przy bli�szym poznaniu. Ros�y m�odzieniec o imieniu Teodoros, ten, kt�ry w nocy usi�owa� go zaszlachtowa�, z pi�� razy zd��y� go za to przeprosi�. Patrzy� przy tym na niego z mi�o�ci� i powa�aniem � w og�le ca�a gmina dosta�a jakby skrzyde� na wie�� o tym, �e poza nimi istniej� jeszcze jacy� chrze�cijanie. Poczciwcy nosiliby go na r�kach, gdyby im tylko na to pozwoli�. Zgodzi� si� za to uczestniczy� wieczorem w uczcie, kt�r� postanowili wyprawi� na jego cze��. �Nie chcia�bym uczyni� im krzywdy� � pomy�la� leniwie, kiedy z westchnieniem przewr�ci� si� na plecy. W�o�y� �d�b�o trawy mi�dzy z�by i wystawi� twarz do s�o�ca. Mia� nadziej�, �e oddadz� ksi�g� bez �adnych ceregieli. Nie chcia� si� tu zjawia� ponownie z gwardzistami Kunona � nie, tego w �adnym razie nie zrobi. Ju� lepiej wynaj�� band� oprych�w, od kt�rych p�kaj� tawerny Calisji, ale to te� nie by�o najlepsze wyj�cie, istnia�o niebezpiecze�stwo, �e ci mogliby si� zorientowa�, o co naprawd� chodzi (sam przecie� narobi� w mie�cie rabanu, wypytuj�c o chrze�cijan) i Kuno tak czy siak by si� o wszystkim dowiedzia�. Mo�e raczej wynaj�� watah� Hun�w, z tych, co si� pl�cz� przy Via Nova, czekaj�c na s�abiej strze�on� karawan� lub o dor�ni�cie przez patrole graniczne? Ci z kolei w najlepszym wypadku okradliby ich bezlito�nie. Najlepiej, gdyby sami wydali mu ksi�g�: wtedy jedynym problemem by�oby dostarczenie jej ksi�ciu Tsuomi tak, aby Kunon si� o tym nie dowiedzia�. To akurat by�o do zrobienia. Odetchn�� g��boko; podmuch wiatru przyni�s� od strony rzeki mokry i �wie�y zapach. Poczu� poruszenie przy swoim boku. � Czy by�e� kiedy� w Rzymie? � spyta�a. Otworzy� oczy. Dziewczyna pochyla�a si� nad nim w ten spos�b, �e przez chwil� ba� si� o jej piersi, mog�ce rozerwa� w�t�� materi� peplos. Kosmyk jej cudownie jedwabistych w�os�w opad� mu na policzek. � Tak, kiedy�, dawno temu, gdy by�em jeszcze ch�opcem. � Opowiedz mi, jak tam jest. � Tess patrzy�a teraz na niego du�ymi, zach�annymi oczyma. Piersi nieco si� uspokoi�y, nadal jednak wygl�da�y bardzo kusz�co. � O tym mo�na m�wi� przez dzie�, miesi�c lub rok. O czym by tu powiedzie� na pocz�tek?... Mo�e o wyk�adanych kararyjskim marmurem termach, gdzie za�ywaj� odpoczynku najt�sze umys�y imperium, o dziesi�ciu gwarnych forach, na kt�rych spotykaj� si� kupcy z ca�ej oikumene, z ca�ego poznanego �wiata? O podniebnych akweduktach, dostarczaj�cych krystaliczn� wod� do bia�ych fontann, o cyrkach i teatrach, co dnia daj�cych inne przedstawienie? O poga�skich �wi�tyniach, gdzie ba�wochwalcy oddaj� cze�� pos�gom, przedziwnie przy tym pi�knym? O Palatynie, pa�acu cesarza, b�d�cym jednym z siedmiu cud�w �wiata, o ton�cych w kwiatach publicznych ogrodach, gdzie najwi�ksi filozofowie wsp�czesno�ci tocz� spory o istot� bytu? O r�nokolorowym i r�noj�zycznym t�umie, kt�ry wype�nia kamienne ulice, przyci�gni�ty s�aw� Wiecznego Miasta, o lektykach patrycjuszy, p�ywaj�cych po�r�d t�umu niczym okr�ty po wzburzonym morzu, o noszonych w ten sam spos�b kurtyzanach, u�miechaj�cych si� do posp�lstwa g�o�no komentuj�cego ich urod�? O mostach, rzuconych przemy�ln� sztuk� przez Tybr, o statkach odp�ywaj�cych z Ostii z rozkazami dla ca�ego imperium? Nie, Tess, o tym nie da si� opowiedzie�, to trzeba zobaczy�, nawet gdyby potem mia�o si� nie ogl�da� ju� niczego wi�cej. Pochyli�a si� jeszcze bardziej; jej oczy niemal go poch�ania�y, ogromne i zafascynowane � tak, Rzym dzia�a� swoj� nieodpart� magi� r�wnie mocno na calisyjskie kurtyzany, jak i wiejskie dziewki, cho�by i chrze�cijanki. Uczu� na wargach dotyk jej ch�odnych ust. Smakowa�a i pachnia�a inaczej ni� dziewczyny, kt�re dot�d zna� � dziewoje z karczmy zalatywa�y ca�y czas pivem i kapust�, wytrawne za� s�u�ebnice publicznej mi�o�ci wstr�tnym dla niego pi�mem i zepsutymi olejkami. Tess pachnia�a wod� i nas�onecznion� traw�, a smakowa�a jak s�odka gorycz dojrza�ego jab�ka. Ca�owa� j� d�ugo i nami�tnie. Wsun�� r�k� pod sukni�, g�adz�c pe�ne i twardniej�ce pod jego dotykiem piersi � mia�a cudowne sutki, wspania�e, kszta�tne i wra�liwe. Westchn�a g��boko i opad�a na wznak, uleg�a i gotowa. � Czy przyjdziesz do mnie dzisiejszej nocy? � Czy zabierzesz mnie do Rzymu? Uczta dobiega�a ko�ca; znu�eni biesiadnicy pojedynczo lub parami rozchodzili si� do cha�up. Ostatni by� Teodoros, kt�ry �egnaj�c si� wylewnie, wci�� patrzy� przepraszaj�co na Quietusa. Zostali tylko we dw�ch z Gregoriusem. Siedzieli czas jaki� w milczeniu, ze wzrokiem utkwionym w p�omienie dogasaj�cego ogniska. � Cz�sto my�la�em, m�j drogi Fulwiuszu � odezwa� si� Gregorius � o tym, w jak straszny spos�b zako�czy�y si� dzieje naszego Ko�cio�a. I zastanawia�em si�, ile by�o w tym naszej winy. I im cz�ciej o tym �l�, tym widz� j� wi�ksz�. Przecie� wtedy, przed krwaw� �a�ni� zgotowan� Ko�cio�owi przez Apostat�, i nam zdarza�o si� pope�nia� uczynki zgo�a straszliwe: niszczono poga�skie �wi�tynie, kamienowano ich kap�an�w, wbijano pogan na pale, niekiedy ca�e wsie. Przed poga�stwem postawiono wyb�r: przyj�� krzy� lub zgin��. Nic st�d dziwnego, �e odpowiedziano w tak okrutny spos�b. Tak naprawd� to Apostata odwr�ci� tylko ��danie chrze�cijan; i on za��da�, aby uzna� jego bog�w lub zgin��. Tak tedy poleg� Ko�ci�, poniewa� sta� on na zasadzie, �e nie mo�e by� cudzych bog�w przed tym Jedynym i Prawdziwym. I powiem ci, Fulwiuszu, i� wydaje mi si�, �e tamtejszy Ko�ci� popad� w grzech pychy, kt�r� daje poczucie ziemskiej si�y i w�adztwa: oto zda�o si� naszym braciom, �e nie ma po co nawraca� s�owem, skoro mo�na to o wiele skuteczniej czyni� mieczem; po co chrzci� wod�, skoro mo�na krwi�. Tak te� i czynili, niepomni, �e odchodz� od nauk naszego Nauczyciela, kt�ry przecie� g�osi� mi�o��, nie nienawi��. M�wi� o tym, by mi�owa� nieprzyjacio�y swoje. Bo przecie� to w�a�nie mi�o�� by�a t� najwa�niejsz� rzecz�, kt�r� On przyni�s� ze sob� na nasz nieludzki, um�czony �wiat. Tej mi�o�ci si� zaparto; i pop�yn�a krew najpierw pogan, a potem chrze�cijan. Mam przekonanie, nie, jestem pewien, i� by�a w tym r�ka Boskiej Opatrzno�ci, kt�ra, zwa�ywszy na szali dobre i z�e uczynki, os�dzi�a sw�j Ko�ci� tak samo, jak przedtem, dawno temu, os�dzi�a Sodom� i Gomor�. I spu�ci�a sw�j karz�cy gniew w postaci Apostaty i dzikich wenedyjskich legion�w. Dla Ko�cio�a przyszed� czas zgonu i ciemno�ci. Nie dla wszystkich jednak: nas przecie� ocalono i pozwolono prze�y� w tych zapomnianych wenedyjskich puszczach, pod bokiem naszych kat�w. Wiele razy pyta�em si�, a i czynili to moi przodkowie, po co w�a�ciwie? Po c� ta ma�a gmina, to �wiate�ko wiary prawdziwej w morzu zwyci�skiego poga�stwa? Czy mamy by� ostatnimi przeznaczonymi na zatracenie, czy te� zarodkiem wt�rego, odnowionego Ko�cio�a? Bo te� i taki m�g� by� Bo�y zamys�. Nie wiedzia�em nic a� do dzisiaj. Od dawna czeka�em na znak maj�cy obja�ni� mi t� tajemnic�. Nie na pr�no. Tak, ty jeste� tym znakiem! Nie g�osili�my tutaj S�owa Bo�ego, zbyt strachliwi, ca�y czas dr��cy o �ycie. Uwa�ali�my, �e naszym zadaniem jest przechowa� je jak najd�u�ej, a� On sam zdecyduje, co czyni� dalej. Otrzymasz zatem S�owa naszego Pana, skoro taka