6037
Szczegóły |
Tytuł |
6037 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6037 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6037 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6037 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�zef Blizi�ski
PAN DAMAZY
KOMEDIA KONKURSOWA W CZTERECH AKTACH
J.I. KRASZEWSKIEMU
w dow�d g��bokiej czci,
wdzi�czno�ci za zach�t�
przy stawianiu pierwszych krok�w
po�wi�ca
Autor
OSOBY
PANI �EGOCINA
PANI TYKALSKA, jej siostra
SEWERYN, ich siostrzeniec
ANTONI, jak wy�ej
DAMAZY �EGOTA
HELENA, jego c�rka
BAJDALSKI, rejent
GENIO, jego syn
MA�KA
JAN, lokaj
Rzecz dzieje si� na wsi w domu �egocinej
AKT PIERWSZY
Scena przedstawia pok�j; drzwi g��wne w g��bi do przedpokoju; boczne po obu stronach; z
lewej strony, nieco na przodzie, kanapa, poza ni� biurko itd.; po prawej zwierciad�o stoj�ce i
okno.
SCENA I
SEWERYN le�y na kanapie, z ksi��k� w r�ku, i pali papierosa. ANTONI, tak�e z papierosem,
wygl�da oknem.
SEWERYN ( po milczeniu) Dobrze si� bawimy, co?
ANTONI ( budz�c si� z zamy�lenia, �artobliwie) Hm, napad�o nas jakie� grobowe milczenie.
SEWERYN Co u ciebie jest rzecz� fenomenaln�.
ANTONI Co tam! No, s�uchaj, mieli�my i�� na kaczki, zabieraj si�.
SEWERYN Nie chce mi si�.
ANTONI ( bior�c dubelt�wk� stoj�c� w g��bi) A niech ci� te�! Jak� z ciebie bab� zrobili, daj�
s�owo� Boisz si� n�g zamacza�, czy co?
SEWERYN E, nie pl�t�by�.
ANTONI Nic innego, zapewne ciotka zabroni�a swemu beniaminkowi polowania z obawy,
aby si� nie zakatarzy� albo nie okaleczy�, bo ona spazm�w dostaje na sam widok broni�
( Seweryn, nie odpowiadaj�c, czyta; po chwili) Ja wyrzek�bym si� i wszystkich dobrodziejstw
pod takimi warunkami� by� jak dziecko w powijakach� fe! No wi�c stanowczo
nie idziesz?
SEWERYN ( ironicznie) Gdyby nas tu kto s�ysza�, wzi��by ci� za zapalonego my�liwego, gotowego
na skr�cenie karku dla jednego kszyka albo dubelta, a tymczasem zamiast po polu
�azisz ju� trzeci dzie� najprozaiczniejszym go�ci�cem, upatruj�c innej zwierzyny. My�lisz,
�e nie wiem?
ANTONI Mo�e wiesz, ale nie wszystko. P�jd� ze mn�, a dopowiem ci reszt�.
SEWERYN Wszak�e to tym go�ci�cem ma przyjecha� pan Damazy �egota z Helen�? Aha�
rumienisz si�?
ANTONI Nie my�l� tai�, �e wygl�dam ich przybycia z upragnieniem.
SEWERYN Aha! zgad�em.
ANTONI Ale zgad�e�, zgad�e�. ( ogl�da si�) I je�eli pragn��em, aby� mi towarzyszy� w pole,
to dlatego, �e chcia�em, korzystaj�c z paru godzin wolnych, wywn�trzy� ci si� Bo widzisz,
braciszku, potrzebuj� twego zdania i porady�
SEWERYN A wiesz, �e zaciekawia mi� ten tw�j romans. Wi�c jak�e tam daleko zasz�o z t�
g�sk�? Stary nie domy�la si� niczego?
ANTONI ( �ywo) C� to znowu za ton! Masz, widz�, najfa�szywsze wyobra�enie o naszym
stosunku. Ja kocham Helen�, rozumiesz, kocham i o�eni� si� z ni�� naturalnie, je�eli mi
j� dadz��
SEWERYN Ach! dlaboga, z poca�owaniem r�ki. ( wstaj�c) Ale� ty bzika dosta�.
ANTONI ( jak wy�ej) Sewerynie!
SEWERYN �wietna partia, toby� zrobi� dobry interes!
ANTONI Partia� partia� Ja nie szukam partii, tylko �ony. ( siada i zwija papierosa)
SEWERYN Najprz�d, nie�adna� ( Antoni �mieje si� g�o�no) Ale pozw�l no, niby w szczeg�ach,
pojedynczo bior�c, nie mo�na jej nic zarzuci�, ale dla mnie ma co� antypatycznego�
ANTONI Nawet?�
SEWERYN Daj� s�owo� na serio� Dalej, jak powiedzia�em, g�ska parafialna� tak na
kr�tki stosuneczek � nie m�wi�, ale na �on� A ojciec!� b�j si� Boga� szlagon ordynaryjny�
co on m�g� jej da� za wychowanie?
ANTONI Poczciwe, i kwita!� A zreszt� pozw�l sobie powiedzie�, �e wyrokujesz na domys�.
Czy� ty j� znasz tyle, �eby� m�g� s�dzi�? Mo�e nawet nie m�wi�e� z ni� nigdy.
SEWERYN Przyznaj�, �em si� o to nie ubiega�� Raz jeden by�em u nich z ciotk�, w przeje�dzie
naturalnie, bo wiesz, �e ona nie ma do nich nabo�e�stwa; tote� dziwi mi�, sk�d jej
si� wzi�o ni st�d, ni zow�d zaprasza� ich.
ANTONI I ja tego nie pojmuj� Ale c�? Odst�pujesz od rzeczy.
SEWERYN Wi�c znale�li�my si� przypadkiem. C� to za dom! Parafia�szczyzna!� Nie
mo�na kichn��, �eby ci nie �yczono setnych lat!
ANTONI ( z komiczn� powag�) A kt� kicha przyjechawszy z wizyt�.
SEWERYN B�d� co b�d�, jako go��, czu�em si� obowi�zanym bawi� pann� Ale c�
rozmowa nie sz�a i nawet nie wiedzie�, o czym by�o gada� zacz��em o literaturze, ani
rusz�
ANTONI To ju� k�amiesz�
SEWERYN No, lizn�a tam co� � ale co to znaczy! Napomkn��em o Warszawie � nie by�a
tam nigdy� Wi�c wszcz��em traktat o prosi�tkach, o g�skach, o hodowaniu kurcz�t i
zdejmowaniu im pypcia, ale papie si� to nie podoba�o i tak znacz�co zacz�� mruga� i krz�ka�,
jakby si� obawia�, �ebym nie paln�� jakiego� ekiwoku.
ANTONI Musia�e� ty tam swoim zwyczajem paln�� co?
SEWERYN Ale nie, jak ci� kocham� m�wili�my najprzyzwoiciej. Po �niadaniu proponowano
przechadzk�, a �e tam nie ma ogrodu, wi�c poszli�my do obory, z pann� naturalnie�
i z Dziubalsk�, zdaje mi si�, czy jak si� tam nazywa. ( �miej�c si�) Znasz ty j�?
ANTONI Najpoczciwsza w �wiecie kobieta, Helenk� wypiastowa�a.
SEWERYN Wi�c czy uwierzysz, �e Dziubalsia kaza�a poodsadza� ciel�tka osobno od kr�w,
zapewne �eby widok ss�cego potomstwa nie wzbudzi� w pannie jakich zdro�nych my�li.
Pokazuje si�, �e nawet dobr� gospodyni� nie b�dzie. Nie wiem, na co j� chowaj�.
ANTONI Pleciesz jak na m�kach. Gdyby� j� zna� bli�ej, tak jak ja, przekona�by� si�, co to
tam za bryla�ciki umys�u i serca mieszcz� si� pod t� parafia�sk�, jak nazywasz, pow�ok�.
SEWERYN ( szyderczo) Aj� aj!�
ANTONI ( niecierpliwie, wstaj�c) A zreszt� kocham j�, no i dosy� a �e, jak si� spodziewam,
wyczerpa�e� ju� ca�� seri� zarzut�w�
SEWERYN Zachowa�em na ostatek najwa�niejszy.
ANTONI Na przyk�ad?
SEWERYN Go�a!
ANTONI Och!
SEWERYN ( przedrze�niaj�c) Och! Dobre sobie to �och�!� Powiadam: romantyk jeste�, my
si� nigdy nie zrozumiemy, zanadto si� r�nimy w poj�ciach�
ANTONI Nie moja wina, je�eli zamiast serca masz w piersiach kawa� mi�sa.
SEWERYN ( wstaj�c) M�j drogi, czy mam, czy nie mam serca, o tym nie mo�esz s�dzi�
kto wie, czy te� w gruncie nie jestem innym, jak si� wydaj�
ANTONI Wi�c maskujesz si�, czy co?�
SEWERYN Wiesz, �e zale�� od ciotki i �e za obietnic� zapisania mi maj�tku nale�y jej si�
co� ode mnie.
ANTONI Wi�c c�, to jako� niejasno dla mnie�
SEWERYN Gdy stan� na pewnych nogach, wtenczas i dla serca mo�e si� co� znale��, a tymczasem�
ANTONI A tymczasem, poniewa� to, co nazywasz sercem, libertynie, jest po prostu temperamentem,
masz dla rozrywki Ma�k� � rozumiem!
SEWERYN ( ogl�daj�c si�) Cicho! Co ty gadasz?
ANTONI Ej, ty b�dziesz mia� na sumieniu t� dziewczyn�.
SEWERYN ( z fanfaronad�) Ale �adna, co?
ANTONI ( ironicznie) Dobr� opiek� znalaz�a� a wszak�e to nawet jaka� kuzynka podobno.
SEWERYN ( dowcipkuj�c) Ciotka j� zaniedbuje cokolwiek� ale za to we mnie ma�
ANTONI Dobrodzieja�
SEWERYN Zapewne! My�l� o jej przysz�o�ci�
ANTONI �enisz si� z ni�?
SEWERYN ( �miej�c si�, jakby us�ysza� co� potwornego) Dobry sobie!� Tylko s�uchaj no,
nie wygadaj�e si� przypadkiem przed ciotk�, boby� tu narobi� dopiero bigosu�
ANTONI �adne zamiary, z kt�rymi potrzebujesz si� tai�.
SEWERYN C� to? Nie znasz ciotki? I tak chcia�aby jej si� delikatnie pozby�, namawia j� do
szarytek� dziewczyna broni si� pokusom, jak mo�e, ale dosy� by by�o najl�ejszego podejrzenia,
aby pad�a ofiar��
ANTONI Wybieraj�c z dwojga z�ego, skoro ju� zawsze ma by� ofiar��
SEWERYN Daj�e pok�j, nie �artuj. Ale wracaj�c do tego, o czym m�wili�my poprzednio,
jakiej�e to rady chcia�e� ode mnie?
ANTONI E, nic ju��
SEWERYN Powiedz otwarcie, prosz� ci�.
ANTONI Oto, poniewa� maj� tu przyby�, chcia�em prosi� ciotk�, aby mi� o�wiadczy�a panu
Damazemu, a �e ty masz �aski u niej, s�dzi�em�
SEWERYN Ju� to, je�eli si� spodziewasz, �e wam co udzieli, tobie albo Helenie�
ANTONI Widz�, �e si� dzi� nie dogadamy. Do widzenia! ( wychodzi g��bi�)
SCENA II
SEWERYN ( sam, siada na kanapie) A, jaki dra�liwy� ( po chwili) Jednak przysi�g�bym, �e
on rachuje na jakie� dobrodziejstwa ciotki� Cha! cha!� grubo si� myli� ( po chwili) A
zreszt�, kt� ma wi�ksze prawo do tego maj�tku? ( wstaje) Gdy go otrzymam, powiedz�, �e
pieczone go��bki same mi wpad�y do g�bki� A czy� kto zrozumie, ile mi� to kosztowa�o
przymusu, pracy nad sob�?� ( szyderczo) On pracuje, powiadaj�, to si� nazywa prac�! �e
gospodaruje i robi, co chce!� Je�eli to jest praca, to ja jestem um�czony� czy�ciec przechodz�
za �ycia! ( �ami�c r�ce i zaciskaj�c z�by) Dusi� si� pod mask�, kt�ra ci�y jak z
o�owiu, ca�uj�c r�k�, kt�r� by si� gryz�o do krwi!� i dziwi� si� potem, gdy cz�owiek, kt�ry
przeszed� tak� szko��, szuka odwetu na innych!� ( po chwili) Kto� idzie! ( k�adzie si� na
powr�t i bierze ksi��k�)
SCENA III
SEWERYN, MA�KA. MA�KA wchodzi z prawej strony, nast�pnie, udaj�c, �e nie widzi
SEWERYNA, idzie do zwierciad�a i nuc�c, poprawia sobie w�osy.
SEWERYN ( wstaje z kanapy, obejrzawszy si�, zbli�a si� do niej) Manieczko!
MA�KA ( krzykn�wszy, z udanym przestrachem) Ach!
SEWERYN ( odskakuj�c) Cicho! Na Boga!
MA�KA Brzydki, jak�e� mo�na tak straszy� ludzi!
SEWERYN ( z daleka) Tylko nie udawaj, prosz� ci�.
MA�KA Pokaza�e� si� pan w lustrze niespodzianie jak jaka mara!
SEWERYN ( przysuwaj�c si� ostro�nie) Czy� wygl�dam jak straszyd�o?
MA�KA Cha! cha! cha!
SEWERYN Cicho, czego� si� zn�w �miejesz?
MA�KA Mnie si� zdaje, �e� pan jeszcze bardziej wystraszony ni� ja� No, no, nie b�j si�
pan� �adna z cioteczek nie zobaczy i nie us�yszy.
SEWERYN ( kwa�no) Nie dowcipkuj�
MA�KA Obie s� w ogrodzie z tym go�ciem, co dzi� przyjecha�. ( w oknie) O, prosz� patrze�.
SEWERYN ( przysuwaj�c si�) W ogrodzie? ( bierze j� w p� i chce poca�owa�)
MA�KA ( usuwaj�c si�, serio) No, no, c� to znowu?
SEWERYN ( z ogniem) Ma�ka!
MA�KA Prosz� si� nie zapomina�.
SEWERYN Czego ty grasz komedi�?
MA�KA ( uwalniaj�c si� z obj�cia) Jak to?
SEWERYN Przysz�a�, bo� wiedzia�a, �e mnie tu zastaniesz.
MA�KA ( jak wy�ej) Prosz�, szuka�am pana mo�e?
SEWERYN Te raki o tym �wiadcz�, zarumieni�a� si�.
MA�KA ( kryj�c si� z twarz�) Bardzo przepraszam.
SEWERYN A teraz udajesz surowo�� � znane sztuki.
MA�KA Udaj�!
SEWERYN ( ca�uj�c j� po r�kach) Udajesz!� Czy twe oczy nie m�wi� mi to wyra�nie?�
MA�KA Cho�by� pan czyta� w nich jak� s�abo�� dla siebie, to jeszcze nie upowa�nia do
traktowania mi� w podobny spos�b.
SEWERYN Nami�tno�� nie chce zna� hamulca, a czy� nie wiesz, �e ci� kocham?
MA�KA Nie da�e� mi pan dotychczas �adnego dowodu.
SEWERYN Ty to m�wisz?
MA�KA Kto kocha prawdziwie, ten si� nie boi bia�ego dnia i nie potrzebuje otacza� si� tajemnic�.
SEWERYN Czyli�em ja winien, �e nie chcesz zrozumie� naszego po�o�enia?
MA�KA Rozumiem, �e pan nie zale�ysz od siebie i jeste� pod kuratel��
SEWERYN Ma�ka! Nie rozdra�niaj mnie.
MA�KA M�wi�, jak jest; czy� inaczej potrzebowa�by� si� kry� z tym, co, jak powiadasz,
czujesz do mnie?�
SEWERYN Ja si� z tego po�o�enia wyzwol� musz� si� wyzwoli� dla ciebie�
MA�KA I c� b�dzie?
SEWERYN P�jd� na swoje.
MA�KA I c� dalej?
SEWERYN Raj ci stworz�.
MA�KA Chyba w sekrecie przed ciotk�, boby nas z niego wygna�a.
SEWERYN ( rozdra�niony) Ma�ka!
MA�KA O, daj mi pan spok�j!
SEWERYN Ja znajd� spos�b pozyskania niezale�no�ci, to ca�e moje d��enie� ( po chwili,
ciszej) Czy wiesz, �e ciotka chce mnie o�eni� bogato, obiecuj�c w takim razie przeznaczy�
mi maj�tek i od siebie�
MA�KA ( odpychaj�c go i patrz�c mu w oczy) Co? Co?
SEWERYN Ale daj�e mi m�wi�!� Ciebie tylko jedn� kocham, bo ty� mi� chyba oczarowa�a�
( gwa�townie) Nie uciekaj! Nie dra�nij mnie!� Jednego ca�usa tylko. ( na stronie, spostrzeg�szy
Antoniego) Ten znowu! ( puszcza Ma�k�)
SCENA IV
POPRZEDZAJ�CY, ANTONI wchodzi g��bi�.
ANTONI Zagadawszy si�, zapomnia�em �adunk�w� ( bierze z krzes�a w g��bi; spostrzegaj�c
Seweryna i Ma�k�) Aha! A ci pa�stwo nie tracili czasu.
SEWERYN ( siadaj�c) C�, zabi�e� co?
ANTONI Nigdy cz�owiek nie ma g�upszej miny, jak kiedy si� czuje gdzie� niepotrzebnym�
ale sta�o si�.
SEWERYN Czy idziesz na powr�t?
ANTONI A naturalnie� ( zbli�aj�c si� do Ma�ki) Ale korzystaj�c ze sposobno�ci, czuj� si� w
obowi�zku postawienia si� na chwil� w roli moralizatora. ( bierze jej r�k�) Panno Mario,
pos�uchaj �yczliwej rady, strze� si� pani s��wek, kt�rych nie mo�na powt�rzy� przy
�wiadkach.
MA�KA ( spostrzeg�szy wchodz�cych, usuwa r�k�) Daj�e pan pok�j� Id�� ( odchodzi na
lewo)
SCENA V
SEWERYN, ANTONI; TYKALSKA: ubranie skromne, po�czocha w r�ku; �EGOCINA w
czarnej sukni, p�a�oba; REJENT. Wchodz� g��bi�.
�EGOCINA �liczne rzeczy! C� to za nieprzyzwoite jakie� zaczepki? Mia�am racj� utrzymuj�c,
�e pan Antoni by� zawsze najgorszym przyk�adem dla Sewerynka; wykapany portret
nieboszczyka ojca; ze swoj� lekkomy�lno�ci� wyjdziesz jak on, przepowiadam ci.
ANTONI ( serio) Prosi�em ju� cioci tyle razy, aby szanowa�a pami�� naszego ojca�
�EGOCINA Doprawdy, wi�c nie wolno ciotce skar�y� m�okosa, kt�ry dopuszcza si� w jej
domu nieprzyzwoito�ci�
ANTONI ( jak wy�ej) Owszem, wolno cioci upatrywa� we mnie wszystkie z�e sk�onno�ci, jak
to zawsze robi, ale nie pomiata� pami�ci� cz�owieka, kt�rego warto�ci nie jest zdolny oceni�
�aden rozum kobiecy�
�EGOCINA ( do Rejenta) S�yszysz go pan?
SEWERYN ( na stronie) Upiek�o mi si�. ( szuka kapelusza)
TYKALSKA ( do odchodz�cego Antoniego) Anteczku, co� ty znowu zbroi�, kanalio?
ANTONI E, daj mi cioteczka pok�j, bo si� ca�y trz�s�. ( wychodzi g��bi�)
TYKALSKA ( gro��c mu) Oj, ty, ty, wisusie!
SCENA VI
SEWERYN, TYKALSKA, �EGOCINA, REJENT.
�EGOCINA Szkaradny ch�opiec, instynktowo nie lubi�am go od najm�odszych lat.
TYKALSKA Anteczka! A to za co?
�EGOCINA ( tonem wy�szo�ci) Moja Tykalska, tylko si� nie odzywaj, prosz� ci� ju� ty to
taka jeste� �atwowierna.
REJENT Pani musi by� e� e� e� zbyt sercowa.
TYKALSKA M�j panie, ja tam na serce nie choruj� nie znam �adnych palpitacyj�
REJENT Podobne usposobienie cz�sto sprowadza nam e� e� e� zawody� Mog� to powiedzie�
z w�asnego do�wiadczenia�
�EGOCINA Jak z twarzy, tak ca�ym charakterem Antoni przypomina szanownego mego
szwagierka� Panie, odpu�� mu tam jego grzechy�( do Seweryna, kt�ry wzi�wszy kapelusz
szed� ku drzwiom) Gdzie idziesz, Sewerynku?
SEWERYN Zajrze� do gospodarstwa.
�EGOCINA ( ca�uj�c go w g�ow�) To bo czysty obraz mojej Amelki, kt�ra pad�a ofiar� tego
zwi�zku� Moje dziecko kochane, ty masz serce i nie b�dziesz takim, jak tw�j ojciec, nieprawda�?
SEWERYN ( ca�uj�c j� w r�k�) Staram si� zawsze post�powaniem wywdzi�czy� si� cioci za
jej przywi�zanie do mnie.
�EGOCINA Poczciwy ch�opczyna; ty jeste� moj� pociech�� Tote� my�l� o twojej przysz�o�ci
i pragn�, aby tw�j brat przekona� si�, �e nie wolno lekcewa�y� �ask ciotki, gdy ta ma w
r�ku �rodki do uszcz�liwienia tych, kt�rzy j� potrafi� szanowa�. Ty go nie b�dziesz na�ladowa��
nieprawda�?
SEWERYN Niech ciocia b�dzie spokojn��
�EGOCINA Pan B�g ci pob�ogos�awi.
REJENT ( za�ywaj�c tabak�, na stronie) Piu, piu! E� e� e� to ryba, panie.
TYKALSKA ( cicho do Seweryna, kt�ry wychodzi) Fe, Sewerynku, wstyd� si�, z�ym bratem
jeste�.
SCENA VII
CI�, bez SEWERYNA.
REJENT Mi�y kawaler, bardzo mi�y� e� e� e� ale i tamten mi�y� obydwaj wcale e�
e�e�
�EGOCINA Ach, rejencie, bracia rodzeni, ale co za r�nica!� Jak dzie� do nocy�
REJENT Pani dobrodziejka, jako kobieta sercowa, mo�esz si� uwodzi�
�EGOCINA Ale nie, nie, serce nie b��dzi!
REJENT Dobra pani, bez przechwa�ek, mnie natura obdarzy�a po macierzy�sku tym zbytkownym,
�e si� tak wyra��, e� e� e� meblem, wi�c znam si� na tym troszeczk�. Serce,
jak prawdziwy mebel, powinni�my nosi� e� e� e� w pokrowcu, zdejmowanym tylko
na uroczyste chwile� inaczej zszarza si�
TYKALSKA ( siedz�ca na boku, z po�czoch�) M�j panie, co te� pan pleciesz� serce w pokrowcu!
�EGOCINA ( z politowaniem) Och! Tykalska� ona ma pretensj� do dysputowania!� ( do
Rejenta) Ale� nie ka�dy mo�e mie� tyle mocy nad sob��
TYKALSKA ( �miej�c si�) �eby chowa� do pokrowca�
REJENT Ja, bez przechwa�ek, dzi�ki tej w�a�nie mocy wyrobi�em sobie pogl�d filozoficzny
na �wiat i ludzi� Z politowaniem patrz� na walki staczane codziennie w imi� interes�w,
kt�re� e� e� e� wobec wielkich zagadek niesko�czono�ci� s�� tyle, co� o!�
( dmucha w palce)
�EGOCINA ( nastrajaj�c si� do tonu rozmowy) O! To prawda, zastanowiwszy si� g��biej�
REJENT Dobra pani� jako rejent� e� e� e� kap�an i str� prawa, potrzebowa�em tej
filozofii� Co mi� to kosztowa�o, pani si� domy�lisz� ale te� cz�owiek z natury, bez przechwa�ek,
sercowy� dzi� w spe�nianiu funkcyj mojego urz�du jestem bezstronny i nieugi�ty
jako Kato!
�EGOCINA M�j m�� nieboszczyk pok�ada� w panu ca�e zaufanie�
REJENT I nie zawi�d� si� nigdy� Obecnie moim gor�cym �yczeniem jest, aby to przekonanie
odziedziczy�a jego ma��onka� ( ca�uje j� w r�k�) Jako cz�owiek prawdom�wny, wyznam
otwarcie, �e ta my�l� e� e� e� sprowadzi�a mnie tu� S�dz�, �e w po�o�eniu
pani dobrodziejki, gdy pozostawion� jeste� samej sobie, rady cz�owieka, bez przechwa�ek,
prawego i przyjaciela nieboszczyka m�a mog� nie by� do odrzucenia�
�EGOCINA Ach, rejencie, uprzedzi�e� moje �yczenie� Nie uwierzysz, w jak stosown�
chwil� przyby�e��
REJENT Jestem na us�ugi. ( ca�uje j� w r�k�)
TYKALSKA M�j nieboszczyk Tobunio umieraj�c nie zostawi� mi nic, tote� nie potrzebowa�am
�adnych rejent�w.
�EGOCINA Moja Tykalska, pozw�l nam te� raz swobodnie pom�wi� o interesach� taka
nudna jeste�� �azisz za nami jak cie�.
TYKALSKA Ale, moja siostruniu, nie wiedzia�am, �e wam przeszkadzam� Och, dlaboga�
kiedy tak, to id� sobie� ( wychodzi na prawo)
SCENA VIII
REJENT, �EGOCINA.
�EGOCINA ( ekstazuj�c si� cz�sto) Ach, rejencie, wdowa to sierota!� Pozbawiona w jednej
chwili podpory, jak� mia�a w m�u, pozostawion� jest na �asce ludzi�
REJENT ( ca�uj�c j� w r�k�, znacz�co) Dobra pani, w jej e� e� e� sytuacji zapewne nie
pozostaniesz d�ugo osamotnion��
�EGOCINA Rejencie, co m�wisz, nie widzisz mojej szaty?
REJENT Ta szata jest tylko e� e� e� symbolem po�o�enia przej�ciowego; we w�a�ciwym
czasie zbola�a dusza potrzebuje i ma prawo po��da� pociechy� To si� jej nale�y.
�EGOCINA Och, rejencie, ja o tym nie my�l�.
REJENT W tej chwili� w tej chwili � pojmuj� to.
�EGOCINA Mam inne obowi�zki� zadosy� im uczyni� jest ca�ym moim pragnieniem.
REJENT Masz pani wszelk� �atwo��, nieboszczyk pan �egota pozostawi� �on� w pozycji
zapewniaj�cej jej niezale�no��; testament na prze�ycie, kt�ry by� zawsze jego ide� fiks��
�EGOCINA ( �ywo) Nieprawda�, to by�o zawsze jego �yczeniem, pan sam jeste� �wiadkiem�
REJENT Pojmuj� delikatne skrupu�y pani, daj� one e� e� e� chlubne �wiadectwo o jej
sercu� Po �mierci nieboszczyka m�a brat jego, pan Damazy i p s o i u r e zagarn��by
ca�y niemal po nim spadek, a pani, jako bezdzietnej, przys�ugiwa�oby tylko prawo do
czwartej cz�ci.
�EGOCINA ( niespokojnie) Wi�c rzeczywi�cie to tak jest?
REJENT Dziwi� si�, dlaczego pa�stwo nie zeznali�cie tego aktu przede mn�, bez przechwa�ek,
do�o�y�bym najpilniejszej uwagi, a�eby moc jego by�a niewzruszon�. Zapewne sporz�dzili�cie
go pa�stwo prywatnie, a nie znaj�c go, nie mog� os�dzi�, o ile jest wa�ny. Dochodzi�y
mi� wie�ci, �e pan Damazy�
�EGOCINA Co? Co? M�w!
REJENT Odzywa� si� w spos�b przekonywaj�cy, �e zna prawa, jakie mia�by do spadku, gdyby
testament na prze�ycie nie by� zrobiony, i� zarazem objawia� w�tpliwo�� co do jego
istnienia�
�EGOCINA Ach, rejencie, zmi�uj si�!�
REJENT O, nie obawiaj si� pani, o ile b�dzie w mojej mo�no�ci, wespr� j� moimi radami,
tylko przede wszystkim otwarto�� i bezwarunkowe zdanie si� na mnie. ( ca�uje j� w r�k�)
Pani masz u siebie ten akt?
�EGOCINA ( p�acz�c) Pan by�e� �wiadkiem naszego po�ycia, po�wi�cenia, z jakim piel�gnowa�am
schorza�ego starca, cierpliwo�ci, z jak� znosi�am jego pop�dliwo�� i grymasy.
REJENT Dobra pani, czy� potrzeba mi m�wi� o tym? Wiadomo by�o powszechnie, i� mimo
znacznej r�nicy wieku by�a� pani najlepsz�, najwzorowsz� e� e� e� ma��onk�.
�EGOCINA Cierpienia wszystkie ofiarowa�am Bogu w tej nadziei, �e mi to policzonym b�dzie.
REJENT I �e nieboszczyk uzna te zas�ugi; jako� e� e� e� dobre nigdy nie pozostaje bez
nagrody. Jeszcze mi w uszach brzmi� s�owa, w kt�rych, bez przechwa�ek, pe�en zaufania
do mnie, komunikowa� mi sw�j projekt sporz�dzenia wzajemnego zapisu�
�EGOCINA Pan m�g�by �wiadczy�, nieprawda�?
REJENT Rzecz zupe�nie zbyteczna, dosy� tylko b�dzie zaprodukowa� i ulegalizowa� ten akt.
Zdaj si� pani na mnie. ( trzyma jej r�k�)
�EGOCINA ( wybuchaj�c p�aczem) Rejencie, ratuj mnie, Pan B�g ci to wynagrodzi. ( opiera
g�ow� na jego ramieniu)
REJENT ( z po��dliw� ciekawo�ci�) Czy przewidujesz pani jak� nielegalno��? Przede
wszystkim prosi�bym o testament.
�EGOCINA ( jak wy�ej, tragicznie) Nie ma go wcale!
REJENT A, a!� ( uwalnia si� z jej obj�� i przechadza si� poruszony)
�EGOCINA ( p�acz�c) Niegodziwy! Po tylu zapewnieniach, przysi�gach� Czy� nie zmarnowa�am
przy nim najpi�kniejszych moich lat� Posz�am za niego, uwiedziona pozycj��
i c�em u�y�a?� Sk�pi�am, od ust sobie odejmowa�am, by�am najlepsz� �on�, siostr� mi�osierdzia,
mog� powiedzie�, i tak mnie zostawi�!�
REJENT ( zamy�lony) Hm! To zmienia posta� rzeczy� Masz pani e� e� e� prawo tylko
do czwartej cz�ci maj�tku� wszystko zabiera pan Damazy�
�EGOCINA ( gadatliwie) Pan Damazy, kt�ry zawsze dar� koty z nieboszczykiem m�em,
kt�ry, gdy jego brat mia� si� �eni� ze mn�, nie wstydzi� si� przez brudn� interesowno�� odradza�
mu tego zwi�zku, maluj�c mnie najczarniejszymi kolorami, mnie, kt�ra, wychodz�c
za cz�owieka znacznie starszego od siebie, nie ��da�am nawet �adnego zapisu�
REJENT ( jak wy�ej) Istotnie, bezinteresowno�� pani w tym razie�
�EGOCINA ( jak wy�ej) Szcz�ciem, �e intrygi nie poskutkowa�y� M�j m�� por�ni� si� z
tego powodu z bratem, chocia� by�a ju� chwila, �e uwiedziony jego radami, chcia� zerwa�
i ��da� ode mnie zwrotu podarowanych mi brylant�w po pierwszej �onie� Ale zawi�d� si�
pan brat! Upar�am si� i brylant�w nie odda�am�
REJENT ( ironicznie) I tym sposobem ma��e�stwo przysz�o do skutku�
�EGOCINA Pomimo intryg braciszka� o� bo to intrygant!� Nie uwierzy�by� pan, jaki
intrygant!� A przy tym gbur� prosty szlachcic, gdzie� za piecem chowany; uszy zatyka�,
gdy zacznie dowcipkowa� po swojemu� Wystaw pan sobie, �e nie by� nawet na pogrzebie!
I teraz ma si� t�umaczy�, �e odebra� list dopiero w tydzie� po ceremonii. Czy� to moja
wina? Niech sobie ma pretensje do poczty, �e list szed� tak d�ugo.
REJENT Prawd� powiedziawszy� e� e� e� w takim wypadku nale�a�o da� mu zna�
umy�lnym pos�a�cem.
�EGOCINA Rejencie! Nie oskar�aj mnie� ( z emfaz�) W takiej chwili! Gdy r�ka Boska dotkn�a
mnie tak okropnym ciosem! Mog�a�em nie straci� g�owy?
REJENT G�owy nigdy traci� nie trzeba. ( po chwili) C� pani teraz zamierzasz?
�EGOCINA Siadaj, rejencie, i pos�uchaj mnie, ( siadaj�) a najprz�d powiedz mi, czy mi�
uwa�asz za chciw�?
REJENT Dobra pani� e� e� e� ka�dy pomimo przykaza� boskich lepiej �yczy sobie ni�
bli�niemu swemu� Je�eli to jest wada� to wsp�lna wszystkim ludziom. Jednak�e s� wypadki�
�EGOCINA Chcesz zapewne powiedzie�, �e z tego, co mi prawo naznacza, mog� �y� wygodnie?
REJENT Hm� wyobra�enie �ycia wygodnego zale�y od wymaga�, przywyknie�
�EGOCINA Och! Rejencie, je�eli kto, to ja jestem przywyk�� do wyg�d i powinnam mie�
wymagania. M�j m��, kochaj�c mnie szalenie, nie odmawia� mi niczego, pie�ci�, chucha�,
psu� mnie� Pomimo to, je�eli s�dzisz, �e mi chodzi o ten maj�tek dla siebie, to si� bardzo
mylisz. ( rozrzewniaj�c si� stopniowo) Straciwszy najpi�kniejsze lata obok cz�owieka, dla
kt�rego si� po�wi�ci�am, zestarza�a przed czasem, poprzesta�abym na najmniejszej schedzie
i ofiarowawszy swoj� krzywd� Panu Bogu, usun�abym si� od �wiata. Lecz idzie mi o
mojego Sewerynka, o dzieci� mojej rodzonej siostry�
REJENT Czy e� e� e� ten drugi?
�EGOCINA Musz� ci si� wyt�umaczy� z tej s�abo�ci. Moja siostra posz�a z mi�o�ci za cz�owieka,
kt�ry nie umia� jej szanowa�; chocia� na poz�r kocha� j� do za�lepienia, nie waha�
si� po�wi�ci� jej dla urojonego obowi�zku. Wszystkie jego czyny by�y szalone i nareszcie
uciek� za granic�, przecinaj�c sobie mo�no�� powrotu i zostawiaj�c� ( melodramatycznie)
ach, rejencie, zostawiaj�c �on� i dw�ch syn�w prawie w n�dzy� ( dawnym tonem) M�j
m��, kochaj�c mnie szalenie, by� tak poczciwy, �e zaj�� si� moj� rodzin�. Gdy siostra
wkr�tce umar�a, Antoniego odda� do szk�, a potem dopom�g� do wzi�cia dzier�awy;
m�odszego, Sewerynka, wzi�li�my dzieckiem na wychowanie.
REJENT ( oboj�tnie) Czym bardzo e� e� e� chwalebny.
�EGOCINA Je�eli w przypuszczeniu, �e prze�yj� m�a, pragn�abym kiedy jego maj�tku,
B�g nie poczyta mi tego za grzech, bo to by�o dla tego ch�opczyny, kt�ry mi� kocha jak
rodzon� matk� ( dramatycznie) Rejencie, zlituj si�, je�eli nie nade mn�, to nad Sewerynkiem.
REJENT ( na stronie) Sewerynek i Sewerynek. ( g�o�no) Przyznam si� pani, �e e� e� e�
gdybym znalaz� jaki spos�b, milej by mi by�o, bez przechwa�ek, zrobi�, co si� da, dla niej
ni� dla tego m�odzie�ca� Lecz nie rozumiem, co ja tu�
�EGOCINA Ach, bo nie powiedzia�am panu nic jeszcze� pos�uchaj mnie pan � pan Damazy
ma c�rk�, jedynaczk�
REJENT A, ma c�rk�. ( na stronie) Hm hm� Genio m�g�by�
�EGOCINA Tak jest; m�j m��, kt�ry pomimo niezgody miewa� chwile s�abo�ci dla brata,
nieraz objawia� �yczenie, aby Sewerynek o�eni� si� z ni�, tym sposobem maj�tek pozosta�by
w rodzinie.
REJENT ( zamy�lony) Niez�a my�l!� Je�eliby ze strony obojga nie zachodzi�a e� e� e�
�adna przeszkoda� bo co do przymusu�
�EGOCINA Ot� licz� na pana. Staraj si� utrzyma� pana Damazego jak najd�u�ej w nie�wiadomo�ci
co do testamentu; to cz�owiek prosty, nie b�dzie wchodzi� w stan rzeczy i z pewno�ci�
przestanie na tym, gdy ofiaruj� im doch�d z pewnej cz�ci maj�tku, zapewniaj�c
reszt� po mojej �mierci.
REJENT ( wstawszy, roztargniony) Hm hm, mog� z nim pom�wi�, wybada� pojad� umy�lnie�
�EGOCINA ( wstaj�c) Nie potrzeba, tu si� zobaczycie.
REJENT Tu? S�dz�, �e by�oby lepiej�
�EGOCINA Zaprosi�am ich do siebie, robi�c pierwszy krok do zgody.
REJENT ( niespokojny) Zaprosi�a� ich pani?� O!� ( na stronie) To mi nie na r�k�
�EGOCINA Powinni dzi� przyjecha�, bo pos�a�am konie jeszcze przed dwoma dniami.
REJENT Dzi�!
SCENA IX
REJENT, �EGOCINA, SEWERYN.
SEWERYN ( wchodz�c g��bi�) Jad�� karet� wida� na grobli. ( idzie do okna po prawej, z
min� oboj�tn�)
�EGOCINA Ach, jad�! Rejencie, nie opuszczaj mnie w tej stanowczej chwili� pos�uchaj
no� ( odprowadza go na bok i m�wi do ucha)
SEWERYN ( na stronie) Co oni za konszachty prowadz� � to mi si� nie podoba.
REJENT Pani dobrodziejko, co do samej my�li, musz� j�� e� e� e� pochwali� ale
przyznam si�, bez przechwa�ek, �e chwile moje s� drogie� To si� nie da zrobi� tak w
dw�ch s�owach� notariat � to moja rola� Mam dzi� w�a�nie kilka czynno�ci, do kt�rych
mi� zam�wiono.
�EGOCINA Nie puszcz� ci�! P�jd� pan, porozumiemy si� wpierw, nim wyjd� do nich� ach,
jak mi serce bije� ( sk�adaj�c r�ce) Rejencie, bez ciebie ja sobie nie dam rady� Ach!�
zaje�d�aj�!�
REJENT ( na stronie) Ha, b�dziemy manewrowa�. ( g�o�no) S�u�� pani�
�EGOCINA ( do Seweryna) M�j anio�ku, przyjmij ich tu� niech si� rozgoszcz�� b�d�
grzeczny, prosz� ci� wyt�umacz� ci, dlaczego� o mnie powiedz, �em troch� s�aba, �e
jak si� ubior�, wyjd� do nich. ( wychodzi z Rejentem na lewo)
SCENA X
SEWERYN, po chwili DAMAZY, HELENA, ANTONI.
SEWERYN W istocie, oni maj� co� z sob�� ( w oknie) Aha! Antoni przykonwojowa� tych
pa�stwa� wysadza swoj� bogini� cha! cha!� wyskoczy�a jak koza� pewnie to nie
je�dzi�o karet�, jak �yje� ( idzie do drzwi w g��bi) Trzeba ich przyj��.
ANTONI ( wprowadzaj�c przyby�ych) Niech pan dobrodziej pozwoli, wezm� to okrycie� ( do
Heleny) i pani tak�e. ( pomaga jej zdj��) A kapelusik? ( odbiera go)
DAMAZY ( szlachcic �ysy, z bujnym w�sem szpakowatym, zreszt� ogolony, z fajk� porcelanow�
w r�ku) Gdzie� pani bratowa, panie mo�ci dzieju?
SEWERYN ( k�aniaj�c si�) Jest u siebie, nieco s�aba.
DAMAZY A, pan Seweryn, je�li si� nie myl�
SEWERYN ( z pewno�ci� siebie) W istocie, nie mylisz si� pan.
DAMAZY Pozna�em kawalera od razu, chocia� raz tylko widzieli�my si�, panie mo�ci dzieju.
SEWERYN ( na stronie, ura�ony) Kawalera!
ANTONI ( kt�ry rozmawia� z Helen�) Jak to, ciotka zas�ab�a?
SEWERYN Podobno� W tej chwili si� dowiem i o�wiadcz� o przybyciu pa�stwa� ( wychodzi
na lewo)
HELENA Tatu�ciu, to pan Seweryn?
DAMAZY C�, nie pozna�a� go? By� przecie u nas.
HELENA To ju� tak dawno�
ANTONI ( do Heleny) Wygl�da�em pani od samego rana, liczy�em minuty i z niecierpliwo�ci
wyszed�em a� naprzeciw pod pozorem polowania.
HELENA �eby� pan wiedzia�, jak mi serce bi�o, gdy�my doje�d�ali�
ANTONI ( p�g�osem) Tak jak mnie, gdym z daleka pa�stwa ujrza�.
HELENA A ja, spostrzeg�szy pana, uspokoi�am si� zaraz� ( �arliwie) Jako� pod tak� opiek�
nabra�am �mia�o�ci�
ANTONI ( jak wy�ej) Ach, pani droga!�
HELENA Cicho! C� to znowu� tacio us�yszy� ( zagaduj�c) Jak tu �adnie jest u stryjenki.
DAMAZY ( kt�ry czesa� �ysin�, daje jej grzebie�) Na, masz, popraw sobie w�osy, bo wygl�dasz
jak czupirad�o.
HELENA ( do Antoniego, z u�miechem) Czy to prawda? Nie patrz�e si� pan na mnie� prosz�
si� odwr�ci�! ( idzie do zwierciad�a)
ANTONI Nie przeszkadzam� ( bior�c okrycia) Zanios� to tymczasem do pokoj�w pa�stwa i
zobacz�, czy tam wszystko przygotowane. ( wychodzi na lewo)
SCENA XI
DAMAZY, HELENA.
DAMAZY Nie wiem, panie mo�ci dzieju, sk�d si� pani bratowej zebra�o na takie czu�o�ci, �e
nas zaprosi�a do siebie i przys�a�a po nas z tak� parad�.
HELENA To kareta, tatu�ciu, prawda?
DAMAZY Pal j� tam szlag i karet�, byliby�my tak samo przyjechali i w�asn� bryczk�� ale
to si� w tym co� �wi�ci� to nie na darmo�
HELENA ( w oknie) Jaki tu �liczny ogr�d!�
DAMAZY Wi�cej parady ni� po�ytku, panie mo�ci dzieju� Wola�bym sad.
HELENA Dlaczego?
DAMAZY ( niecierpliwie) Dlaczego? Dlatego, �e sad.
HELENA Ale tu tak �adnie, takie klomby� co tu musi by� s�owik�w na wiosn�!
DAMAZY A jej! Tego nie brak; jak si� zaczn� po nocy drze� jeden przez drugiego, panie
mo�ci dzieju, to zasn�� nie dadz�.
HELENA Ach, tatu�ciu, jak�e mo�na tak m�wi�! S�owiczek tak �licznie �piewa, ja bym go
s�ucha�a ca�e �ycie. ( tuli si� do niego)
DAMAZY Bo ci pstro w g�owie.
HELENA Kiedy to tak mi�o, tak mi�o! Och, Bo�e!�
DAMAZY ( spogl�daj�c spod oka i krz�kaj�c dla ukrycia wzruszenia) Hm, hm, istny portret
matki. ( po chwili, g�adz�c j�) Nabiega�a� ty si� po tych klombach jeszcze ma�ym dzieciakiem.
HELENA Tote� ledwo jak przez sen pami�tam.
DAMAZY Od czasu jak tw�j stryj o�eni� si� drugi raz, wszystko si� sko�czy�o� urwa�y si�
nasze wizyty.
HELENA Dlaczego, m�j taciu?
DAMAZY ( opryskliwie) O, bo� nudna z tymi pytaniami. Wszystko dlaczego, dlaczego?
Wiesz dobrze � dlatego w�a�nie, �e si� o�eni�.
HELENA Czy naprawd� stryjenka taka z�a?
DAMAZY O, jak chce, to do rany j� przy�o�y�, s�odka jak mi�d, ale ut�uc j�, panie mo�ci
dzieju, w mo�dzierzu na proszek, toby tym wytru� po�ow� ludzi.
HELENA ( �miej�c si�) Och, tatu�cio�
DAMAZY No c� �tatu�cio�?� Tatu�cio zna ludzi, i koniec. Ho ho! Jest to zi�ko, zawojowa�a
ca�kiem m�a, panie mo�ci dzieju� Co on mia� z ni�, niech Pan B�g nie da; jeszcze
te� trzeba mu by�o g�upstwa, �e zrobili zapis na prze�ycie, chocia� by� ze dwadzie�cia lat
starszy. Gdyby nie to, ten ca�y maj�tek na nas by przypad�, bo nie mieli dzieci� ( po chwili)
Ale co tam gada�, ( chodzi, do siebie) je�eli mi �al, to tylko dla tej sieroty.
HELENA Dlaczego tacio tak posmutnia�?
DAMAZY Daj�e mi pok�j, prosz� ci� znowu dlaczego� ( po chwili ostro) S�uchaj no, tylko
zaprezentuj�e mi si� dobrze, niech nie powiedz�, �e� za piecem wychowana� �mia�o,
g�owa do g�ry� ot tak, ze stryjenk� grzecznie, ale bez �adnych uni�ono�ci, panie mo�ci
dzieju� Gotowa by sobie pomy�le�, �e ledwie palcem kiwn�a, przylecieli�my tu w widoku
jakich dobrodziejstw z jej strony� Przyda� by si� przyda�o, ale je�eliby mia�a pretensj�,
�eby j� po �apach za to ca�owa�, to dzi�kuj� Ale! Antoni tu si� znalaz�, co� mi w
g�ow� zajecha�o, �e kto wie, czy to nie jego robota te zaprosiny�
HELENA ( zmi�szana) W�tpi� sk�d�eby znowu�
DAMAZY ( patrz�c na ni�) Co, nie zdaje ci si�?� Ej, Hela, nie udawaj.
HELENA ( bardzo zmi�szana) Albo� ja udaj�?
DAMAZY Daj no pok�j! Ja stary, s�uchaj no, to mnie nie zwiedziesz� ( ostro) Wi�c jak�e ty
z nim jeste�? Co? ( widz�c, �e milczy, ostrzej) Chcia�bym wiedzie�! Bywa prawie co dzie�,
wysiaduje i ani tak, ani siak. To mi si� nie podoba! Gadaj mi wyra�nie, czujesz co do niego?
HELENA ( na stronie) O Jezus! Tacio si� znowu gniewa!
DAMAZY Lubisz go, czy nie?
HELENA Pana Antoniego?
DAMAZY ( zniecierpliwiony) Masz tobie, a o kogo� si� pytam!
HELENA ( zawstydzona) Bo�e m�j, albo� ja wiem�
DAMAZY ( jak wy�ej) Jak to? Nie wiesz, to id��e si� spytaj kogo!
HELENA Ja kocham tylko tatunieczka.
DAMAZY Tylko mi nie basuj, prosz� ci�, ja tego nie potrzebuj� do czego to podobne�
HELENA Tacio si� zaraz tak unosi.
DAMAZY ( �agodnie) Ale bo jak�e si� nie unosi�, kiedy z tob� to jak z dzieckiem, zbywasz
mnie ni tym, ni owym, a ja przecie ( patrz�c jej w oczy) uwa�a�em, �e� mu rada zawsze, jak
przyjedzie.
HELENA No jak�e�, prosz� taci, on taki weso�y, mi�y�
DAMAZY ( bior�c j� pod brod�) I jak go d�ugo nie wida�, to ci markotno, co? Prawda?
HELENA ( zak�opotana) Och, Bo�e, ja sama nie wiem, tatunio mnie tak wyci�ga na s��wka�
DAMAZY A wiecie pa�stwo, �e ona dobra sobie! ( niecierpliwie) Powiedz mi, jak�e si� to
nazywa, �e ile razy spodziewasz si� go, to chodzisz od okna do okna i wygl�dasz?� widzia�em
to nieraz�
HELENA ( oczy spuszczone) Je�eli si� kto obiecuje na obiad, to nie powinien dawa� na siebie
czeka� a� do wieczora.
DAMAZY No wi�c oczywi�cie t�sknisz za nim, i kwita, co tu gada�!�
HELENA ( z p�aczem prawie) Ale gdzie� znowu!� zaraz tam t�skni� tacio tak mnie prze�laduje�
DAMAZY ( chodz�c, do siebie) E! to jeszcze g�upi dzieciak, sama nie wie, jak si� ma� trzeba
podobno zaczeka�!� Jeszcze jej te� czas nie przyszed��
SCENA XII
SEWERYN wchodzi z lewej. DAMAZY przechadza si�. HELENA w oknie, zadumana.
SEWERYN No wi�c ja si� mam bra� do tej dzierlatki� to dobre, ja, co przygania�em Antoniemu�
jak to p�jdzie, sam nie wiem� najgorzej, co on na to powie?� ha� trzeba
brn�� ( g�o�no) Ciotka w tej chwili b�dzie s�u�y� ale mo�e by�cie pa�stwo woleli uda�
si� wprz�d do swoich pokoj�w�
DAMAZY Mnie wszystko jedno, ale Helusia� ( cicho) Mo�e by� zmieni�a sukienk�, bo ta ci
si� jako� pogniet�a� Trzeba im si� tu jako� pokaza�, �eby nas, panie mo�ci dzieju, nie
wzi�li na j�zyki� Ogarnij�e mi si�, s�yszysz!� Prosty ko�ek ociesa�, to przecie szykowniejszy�
( do Seweryna) Gdzie� to te pokoje?�
SEWERYN Zaprowadz� pa�stwa. ( do Heleny, podaj�c jej rami�) s�u�� pani. ( ona si� wzdraga)
HELENA ( do ucha ojcu) Tatu�ciu, on mnie chce wzi��� pod r�k�.
DAMAZY ( cicho) Moja kochana, nie r�b�e mi wstydu�
SEWERYN ( na stronie) Odskoczy�a, jakbym j� sparzy��
DAMAZY No, id�cie� naprz�d� ( na stronie, zadowolony) Jednak to zna� szko��, dziewczyna
wymusztrowana jak�
SCENA XIII
POPRZEDZAJ�CY, �EGOCINA, REJENT. Wchodz� z lewej strony.
�EGOCINA ( wsparta na Rejencie, wchodzi z wolna, z chustk� na oczach; zbli�ywszy si� do
Damazego, opiera g�ow� na jego ramieniu; z p�aczem) Bracie! m�j bracie!
DAMAZY ( na stronie) Masz babo redut�! ( zak�opotany) A to mnie zajecha�a!
�EGOCINA Nie spodziewa�am si�, �eby twoje przybycie, widok tw�j tak mi �ywo przedstawi�
na oczy strat�, jak� ponios�am�
DAMAZY ( ca�uj�c j� w r�k�) No, to� nie moja wina, panie mo�ci dzieju.
�EGOCINA Ach, czy� ja to m�wi�! Owszem, wdzi�czn� bratu jestem� takie �zy, to pociecha.
DAMAZY Hm hm�
�EGOCINA Tyle lat prze�yli�my razem� zesz�y nam jak jeden dzie� bo nieboszczyk kocha�
mnie szalenie�
DAMAZY Hm hm�
( Seweryn, zamieniwszy z Helenk� kilka s��w ceremonialnych, wychodzi na lewo)
�EGOCINA Ach, przytomn� mi jest zawsze ta chwila, gdy na �o�u bole�ci, konaj�cy ju�,
k�opota� si� o moj� przysz�o�� nie m�g� ju� m�wi�, a oczami �egna� mnie� Ach, tego
wzroku nie zapomn�!
DAMAZY ( wzruszony) Czy bardzo cierpia�?
�EGOCINA W ostatnich kilku tygodniach szczeg�lniej. Stara�am si� os�adza� mu te cierpienia,
jak mog�am. ( po kr�tkim milczeniu, z emfaz�) Ale dajmy ju� temu pok�j, nie k�ad�my
pi�tna smutku na t� chwil� naszego zbli�enia� ( do Heleny) Mi�o mi odnowi� znajomo�� i
bli�sze, daj Bo�e, stosunki z Helen�. ( ca�uje j�) Jak �licznie wyros�a� Pragn�abym, kochanie,
aby ci tu by�o tak dobrze, �eby� nie t�skni�a za domem. ( zwracaj�c si� do Rejenta i
Damazego) Panowie si� znacie zapewne�
DAMAZY Nie mam, panie mo�ci dzieju, przyjemno�ci�
REJENT ( kordialnie, podaj�c r�k�) Jak to! Rejent Bajdalski!
DAMAZY Co� niby tego� ale nie przypominam sobie�
REJENT Przyjaciel, bez przechwa�ek, nieboszczyka pa�skiego brata�
DAMAZY Od dawna nie komunikowali�my si� z bratem� chyba bardzo rzadko, chocia� nie
z mojej winy, panie mo�ci dzieju�
( �egocina na stronie rozmawia z Helen�)
REJENT Ale pomimo to my si� znamy e� e� e� Wszak pan szanowny sprzedawa�e� kiedy�
we�n� Mortkowi w Tatarowie?
DAMAZY Ja jemu co rok sprzedaj�.
REJENT To w�a�nie by�em przytomny jednej takiej transakcji, kt�ra si� odbywa�a w sklepie u
Icka� Jeszcze potem wypili�my butelk� wina.
DAMAZY ( usi�uj�c sobie przypomnie�) A prawda, prawda, ( �ciskaj� si�) ale jak� to pan
masz lokaln� pami��, panie mo�ci dzieju, bo ja sobie nic a nic nie przypominam.
REJENT O, ja, szanowny panie, gdy raz kogo widz�, to ju� nie zapomn�.
DAMAZY ( na stronie) Kiedy to by�o? W �eb strzel, nie pami�tam.
( wchodzi Ma�ka i szepcze �egocinej do ucha; obie z Helen� patrz� na siebie ciekawie)
�EGOCINA Dobrze, dobrze. ( do Damazego) Niech pan brat b�dzie �askaw ze mn�� Po podr�y
musicie si� rozgo�ci�, spocz�� Chod�, Helusiu. ( bierze j� pod r�k�)
DAMAZY S�u�ymy. ( do Rejenta, zatrzymuj�c si� przed drzwiami) Ale przepraszam acana
dobrodzieja, teraz jakbym sobie przypomnia�. ( stanowczo) To nie pan by�e� wtenczas u Icka.
REJENT Nie ja?
DAMAZY By� nasz rejent okr�gowy, G�owacz� wi�c to musia�o by� kiedy indziej.
REJENT Mo�e by�, detalicznie sobie nie przypominam� ale wiem, �e si� znamy� Tylko �e
wida� moje pospolite rysy nie utkwi�y szanownemu panu w pami�ci�
DAMAZY Owszem, panie mo�ci dzieju, takie rysy, jak pan masz, nie zapominaj� si� to nie
s� rysy pospolite� tote� tym mi dziwniej�
REJENT Pan mi pochlebiasz� ( u drzwi) Prosz�
DAMAZY Ale gdzie tam, pan masz co� w fizjonomii� ( ceremoniuj�c si�) Niech�e pan b�dzie
�askaw�
REJENT Panie, ja tu jakby domowy.
DAMAZY Za pozwoleniem, a czy to nie by�o czasem w Ko�kowicach na jarmarku� kupowa�em
wtenczas wo�y.
REJENT W�a�nie, w�a�nie.
DAMAZY A widzi pan, ja jednak wiedzia�em, �e to nie by�o u Icka� ( wychodz� na lewo)
SCENA XIV
MA�KA, potem SEWERYN.
MA�KA ( ze smutnym u�miechem) A mnie jakby nie by�o; jakbym dla nich nie istnia�a. ( po
chwili) Nie wiem, dlaczego czuj� jak�� obaw�, serce mi si� �ciska, tak jakby z przybyciem
tych go�ci czeka�o mnie co� przykrego� Przed chwil�, zszed�szy si� z Sewerynem, zagadn�am
go� nie odpowiedziawszy przeszed�� Widocznie uda�, �e mnie nie widzi� Co
mu si� sta�o?� A, to on� ( Seweryn wchodzi g��bi�, nie widz�c Ma�ki, zamy�lony chodzi
po scenie; Ma�ka zbli�aj�c si� i badawczo spogl�daj�c mu w oczy) C� to za chmura na
czole?
SEWERYN ( bierze jej r�ce, po chwili) Nadesz�a chwila.
MA�KA ( niespokojna) Jaka chwila?
SEWERYN Chwila, w kt�rej potrzebujemy m�stwa� Ma�ka, powiedz, czy ty mnie kochasz?
MA�KA ( jak wy�ej) Sk�d�e to pytanie?
SEWERYN Czy ty wierzysz, �e ja chc� dla ciebie jak najlepiej? M�w!
MA�KA ( z gorycz�) Albo� ja wiem, sk�d�e� ja mog� by� pewn�, kiedy pan sam nim nie
jeste�.
SEWERYN ( z ogniem) Dziewczyno, gdybym by� ograniczony, uwierzy�bym z pewno�ci�, �e
wzi�a� w pomoc czary� Ja bez ciebie wy�y� bym nie m�g�, czuj� to teraz dopiero.
MA�KA Dlaczeg� teraz dopiero?
SEWERYN Ma�ka, s�uchaj mnie i zastan�w si� dobrze nad tym, co powiem. My mo�emy
by� szcz�liwi do pozazdroszczenia, gdyby� tylko chcia�a zrozumie� swoje i moje po�o�enie
i nie mia�a nierozs�dnych skrupu��w.
MA�KA ( zdziwiona) Skrupu��w?
SEWERYN Gdyby� si� otrz�s�a z tych jakich� roje� niepodobnych do urzeczywistnienia.
MA�KA C� ja roj�? Roj� o twoim sercu, czy�bym si� zawiod�a?
SEWERYN O, to serce twoim jest i b�dzie.
MA�KA Wi�c c�?
SEWERYN ( po chwili) Ca�e nasze szcz�cie zawis�o od naszej swobody, od wyzwolenia si�
spod tej opieki, kt�ra mnie przygniata� a na to� jest tylko jeden spos�b� ( po chwili)
Ma�ka! Ja musz� si� �eni�
MA�KA ( nie pojmuj�c) Jak to? Z kim?
SEWERYN Domy�l si�.
MA�KA Ach!� ( po chwili, z nienaturalnym �miechem) Cha! cha! cha!
SEWERYN Ty si� �miejesz?
MA�KA ( pasuj�c si� z p�aczem) C� mam robi�?
SEWERYN Manieczko!
MA�KA Nie, ty mnie do�wiadczasz, pr�bujesz� przyznaj si�
SEWERYN Moje dziecko, miej rozum�
MA�KA ( wybuchaj�c p�aczem) Ja tego nie prze�yj�!
SEWERYN Jest! Ju� p�acz, beki�
MA�KA Nie p�acz�, nie� ( chwyta si� za piersi) Ale serce, serce!
SEWERYN Maniu, Manieczko! Ja ci przysi�gam na wszystko, co mam naj�wi�tszego, �e
ciebie jedn� tylko kocham i �e b�dziesz najszcz�liwsz��
MA�KA Ach! ( t�umi p�acz) Jak si� pan Boga nie boisz, m�wi�c to� ( odsuwa si� od niego)
SEWERYN Ma�ka! Nie przyprowadzaj mnie do ostateczno�ci� ( Rejent wchodzi z lewej
strony) S�yszysz! nie p�acz, b�dziesz pani�� ja dla ciebie niczego nie posk�pi�
MA�KA Daj mi pan spok�j!� Nie masz lito�ci� ( wychodzi na prawo)
SEWERYN Ma�ka! ( wychodzi za ni�)
SCENA XV
REJENT sam, potem SEWERYN.
REJENT ( �piewaj�cym tonem) Hm hm hm!� Hm hm hm!� Powiadaj�, �e ze wszystkich
bydl�t sam cz�owiek ma dusz�, reszta tylko e� e� e� instynkt� kto wie, co lepsze? Instynktu
s�ucha ka�de bydl� a cz�owiek? Ani instynktu, ani tego g�osu� e� e� e�
wewn�trznego, kt�ry zw� g�osem duszy� Ho ho� paniczu, za pozwoleniem, chcesz zrobi�
szelmostwo� Z tamt� ci� chc� �eni�, a t� ba�amucisz� i ja mam do tego przyk�ada�
r�k�?� O nie!� Jestem cz�owiek uczciwy, chodz�cy prostymi drogami� Telegrafuj�
natychmiast do Genia� musi zaraz jutro tu si� stawi� Panna posa�na; bo cokolwiek ta
baba m�wi, pan Damazy ma prawo do maj�tku� ( siada przy biurku) Pisz� telegram�
Genio pozytywista, to zrozumie rzecz praktycznie i da sobie rad� ( po chwili) Ale mo�e
to tak sobie tylko �arciki� Nie wiem, jak daleko s� z sob� zaawansowani� ( idzie do
drzwi, kt�rymi wyszli, i patrzy przez dziurk� od klucza; w tej chwili drzwi otwieraj� si�
nagle, uderzaj�c go w nos; wchodzi Seweryn, bardzo poruszony)
SEWERYN ( gwa�townym tonem, nagle stan�wszy) Co pan tu robi�e� pode drzwiami?
REJENT ( trzymaj�c si� za nos) E� e� e�
Z a s � o n a s p a d a
KONIEC ROZDZIA�U
26
AKT DRUGI
Ogr�d; po lewej stronie altana, w niej st� i krzes�a; po prawej �awka; w g��bi mur albo sztachety
z furtk� po�rodku.
SCENA I
PAN DAMAZY chodzi z fajk�, MA�KA stoi z oczyma spuszczonymi i r�koma splecionymi;
potem HELENA.
DAMAZY Hm hm, nic nie wiedzia�em, panie mo�ci dzieju� Przyznaj�, �e mi z g�owy wywietrza�o�
Od czasu tego g�upiego o�enienia si� brata nie by�em u niego ani razu� Wi�c
powiadasz, �e ci� trzymano z daleka�
MA�KA Krzywdy nie mia�am, ale pani obchodzi�a si� ze mn� jak z obc��
DAMAZY ( opryskliwie) Pani, pani, dlaczego� ty jej m�wisz: pani?� Przecie� to ona twoja
wujenka� co prawda nie wiem, w kt�rym stopniu, ale zawsze wujenka� Przecie� ja i
m�j nieboszczyk brat byli�my ci� czekaj no� Anzelm o�eni� si�, panie mo�ci dzieju, z
ciotk� Balbin�, a kiedy�my j� nazywali ciotk�, no to� musia�a by� ciotk�� Siostra rodzona
Anzelma� zaraz!� Siostra Anzelma posz�a, panie mo�ci dzieju, za Paterkowskiego, a
wszak�e to by� tw�j ojciec?
MA�KA Takie nosz� nazwisko.
DAMAZY A no, to widzisz � jest kuzynostwo, nawet dosy� bliskie� M�w�e mi: wuju, prosz�
ci�, moja� jak�e ci na imi�?
MA�KA Ma�ka.
DAMAZY Co to jest �Ma�ka�? nie rozumiem.
MA�KA Maria.
DAMAZY No to Marysia, a wreszcie Marynka, panie mo�ci dzieju, a nie jaka� Ma�ka�
Tak�e ci� przezwali!� ( g�adz�c j�) Wi�c powiedz�e mi, moja Marychna� a brat nieboszczyk
jak z tob� wychodzi�?
MA�KA On by� dobry, ale� tylko jake�my byli sami; przy pani�
DAMAZY ( tupn�wszy nog�) Przy wujence!�
MA�KA Przy wujence udawa� oboj�tnego, ale mi nigdy nic z�ego nie powiedzia�.
DAMAZY S�aby � szlamazara � pantofel!
MA�KA Owszem, bra� nieraz moj� stron�
DAMAZY ( opryskliwie) C�, katowa�a ci� bi�a?
MA�KA Nie, ale by�a ze mn� zawsze tak zimn�, tak odpychaj�c��
DAMAZY No, musz� ja w to wej��, panie mo�ci dzieju, koniec ko�cem jeste� nasz� siostrzenic�,
i kwita.
MA�KA Jaki pan dobry!
DAMAZY ( ostro) Wuj� powt�rz!
MA�KA Jaki wuj dobry!
DAMAZY I przyzwyczajaj si� do tego� Wstyd, ha�ba, �eby nasza krewna, panie mo�ci
dzieju, by�a traktowan� jak popychad�o z kredensu, Ma�ka jaka�� tfy!
HELENA ( wchodzi z prawej strony, nuc�c i uk�adaj�c bukiet) Tra la la la! La la! co za r�e,
co za r�e!� ( zrywa z krzaka)
DAMAZY Helu�, p�jd� no tu!
HELENA Patrz, tatu�ciu, jaki b�dzie prze�liczny bukiet� tra la la!
DAMAZY Dla kog� to?
HELENA ( �piewaj�c) Dla stryjenki, dla stryjenki.
DAMAZY Hm!� ( niecierpliwie) P�jd��e! ( popychaj�c j� do Ma�ki) Poca�ujcie si�!
HELENA ( nie rozumiej�c spogl�da na niego) Cha! cha! cha!� tatu�cio�
DAMAZY C�, nie potrafisz?
HELENA ( niby ura�ona) Prosz�! ( z zabawnym dygiem, sznuruj�c usta, ca�uje j� na powietrzu)
Czy tak?
DAMAZY Nie tak� serdecznie� bo to twoja siostra�
HELENA Siostra! Ach, to co innego� ( rzuca si� na szyj� i ca�uje) Ja tak lubi� ca�owa�! Ca�owa�abym
wszystkich� i tatu�cia tak�e, dobrze? ( rzuca mu si� na szyj�)
DAMAZY No no, bez tych�
HELENA ( do Ma�ki) Jeszcze raz! ( ca�uje j�)
DAMAZY Dosy�, dosy� � zostaw te� troch� na p�niej� ( opryskliwie) Wy, kobiety, to
wszystko tak� bez umiarkowania� hm� hm� Bawcie� si� tu sobie i poznajcie si� bli�ej.
( odchodzi na lewo, Helena odprowadza go i szepce na stronie, po czym wraca)
SCENA II
MA�KA, HELENA.
MA�KA ( na stronie) Czy� to nie jest szyderstwem losu, m�j Bo�e� znale�� siostr� w tej,
kt�ra nam zadaje najbole�niejsz� ran� ( zn�kana) Serce mi p�ka.
HELENA ( wracaj�c w podskokach i bior�c jej r�ce) Wi�c ty jeste� moj� siostr�� ach, jak to
dobrze� jaka jestem kontenta, �e mam z kim rozmawia� poufale; nigdy nie mia�am towarzyszki,
przyjaci�ki� U nas, powiadam ci, jak w klasztorze, z nikim nie �yjemy i gdyby
nie Dziubalska� ale c� bardzo dobra kobieta, ale taka zabawna� wiecznie k�adzie
kaba�� dla mnie� ja jestem dama kierowa, a kr�l kierowy m�j przysz�y m��!� ( �mieje
si�) I tak zawsze, wyobra� sobie, poszachruje, �e ten kr�l wiecznie przy mnie.
MA�KA ( smutnie) Tote� wywr�y�a ci.
HELENA Ho ho, to jeszcze mo�e by� rozmaicie� trzeba si� powzdraga� S�uchaj no, czy
ty lubisz kwiaty? Pomo�esz mi u�o�y� bukiet? P�jd�� ( zrywaj�) Ach, jakie �liczne dwa
motylki goni� si� czekaj� czekaj � czekaj� usiad�szy, nie sp�osz ich� ( czai si�) Jeden
pan Antoni, drugi pan Seweryn� Kt�ry si� da z�apa�, tego b�d� wola�a. ( �mieje si�)
Ach, uciek�y obadwa, dobry�!
MA�KA ( z�o�liwie) Zwyk�e nast�pstwo uganiania si� za dwoma.
HELENA C� to szkodzi? Jeden �adny i drugi �adny.
MA�KA ( jak wy�ej) Ale podobno jednego tylko wolno wybra�.
HELENA ( figlarnie) Motylka?
MA�KA Albo�e� o motylkach my�la�a?
HELENA ( zawstydzona) Jaka� ty szkaradna!
MA�KA Wszak jeden mia� by� pan Antoni, drugi pan Seweryn.
HELENA Ot� widzisz, kiedy� ty moja siostra, to mam ochot� zwierzy� ci si�, powiedzie� ci
co� w wielkim sekrecie, tylko mnie nie wydaj� Siadaj no� ( sadza j� przy sobie) Nie ma
tu kogo? Nie pods�ucha nas kto?
MA�KA Nie ma.
HELENA Wiesz naturalnie, �e pan Antoni mieszka niedaleko nas, w s�siedztwie, jeszcze
nieboszczyk stryj wzi�� dla niego niewielk� dzier�awk�, na kt�rej podobno dosy� dobrze
mu idzie� Ot� zacz�� bywa� u nas i podobno my�li o mnie.
MA�KA ( patrz�c jej w oczy) A ty za to cierpie� go nie mo�esz�
HELENA C� ty znowu pleciesz?
MA�KA Wi�c kochasz go?
HELENA Zdaje mi si�, �e go bardzo lubi� ( po chwili, naiwnie) S�uchaj no, czy to mo�e si�
zdawa�?
MA�KA ( ironicznie, chc�c wsta�) Samo to pytanie�
HELENA ( przytrzymuj�c j�) Czekaj no, pos�uchaj� On taki poczciwy, u nas nikt a nikt prawie
nie bywa, a on zagl�da prawie co drugi dzie� przywozi mi ksi��ki do czytania� takie
�liczne, powiadam ci� Czy ty czytujesz ksi��ki?
MA�KA Nie mam czasu, rzadko kiedy.
HELENA O, tak �a�uj� nie uwierzysz, jak to przyjemnie� to takie ciekawe rzeczy�
MA�KA Wi�c c� pan Antoni?
HEL