6029
Szczegóły |
Tytuł |
6029 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6029 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6029 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6029 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRZEJ PILIPIUK
KUZYNKI
FABRYKA S��W
2003
Motto:
Rozdziel materi� such� od mokrej. Rozdziel to, co znajdziesz na
g�rze od tego co na dole. Rozdziel to, co pochodzi ze wschodu
od tego, co narodzi�o si� na zachodzie. A gdy tego dokonasz
posi�dziesz tajemnic� wody, kt�ra nie moczy r�k, a post�puj�c tak
dalej cierpliwie, dokonasz wielkiego dzie�a.
Anonimowy tekst alchemiczny
Z�ota polska jesie�... Ma�a kawalerka w starej, stuletniej kamienicy. Trzydzie�ci cztery metry kwadratowe, dwa pokoiki, parkiet pami�taj�cy jeszcze monarchi� austro-w�giersk�. Sztukateria, a raczej jej resztki, na suficie. Mosi�ne klamki. Drzwi pomalowano w przesz�o�ci kilka razy olejn� farb�, ale uda�o si� je odskroba�. Niewielkie mieszkanko, w sam raz dla m�odej dziewczyny.
Stuletni� walizk� - wo�owa sk�ra na palisandrowym szkielecie - wrzuci�a na pawlacz. Nad drzwiami zawiesi�a srebrny krzy�yk przywieziony z Aksum. Stolik, po poprzednich w�a�cicielach, nakry�a koronkow�, XIX-wieczn� serwet�. Z antykwariatu przyd�wiga�a mosi�ny samowar, wyprodukowany w syberyjskim mie�cie Tu�a, pochodz�cy z tego samego okresu co serweta. Umie�ci�a go na szerokim parapecie. Na �cianie skrzy�owa�a wydobyte ze skrytki szable. Przele�a�y w ziemi p� wieku, zawini�te w nas�czone parafin� szmaty. Jednak, podobnie jak ci�ki, rosyjski nagan, znios�y t� pr�b� zaskakuj�co dobrze. Rewolwer zosta� na wszelki wypadek przestrzelany, a teraz le�y na swoim miejscu, w torebce. Ciemnozielone zas�onki i w�skie ��ko z twardym materacem dope�ni�y wystroju wn�trza. Sk�r� renifera, grub� jak mech, przywioz�a z Warszawy.
Lustro w w�skiej, drewnianej ramie odbija obraz dziewczyny le��cej na sk�rze. Spoczywa na brzuchu, machaj�c niefrasobliwie stopami. Przegl�da w zadumie repertuary teatr�w. Nazwiska wykonawc�w niewiele jej m�wi�. Ale przecie� ma mn�stwo czasu, by nadrobi� zaleg�o�ci... Pod ��kiem stoi wie�a grundiga i dwie kolumny. G�os Fiodora Szalapina, odtworzony ze starej p�yty, oczyszczono komputerowo z szum�w i trzask�w. Ech, carska Rosja. Tam by�y teatry...
*
Kolumna pojazd�w wojskowych nie jest przesadnie d�uga. Z przodu gazik, za nim dwa transportery opancerzone. Teren w zasadzie bezpieczny. Nudny, rutynowy patrol. Polski batalion KFOR przyby� tu rozdziela� walcz�ce strony i dopilnowa� wynegocjowanych warunk�w przerwania ognia. Nieoficjalnie polscy �o�nierze mieli pilnowa�, by zwyci�scy Alba�czycy nie wyr�n�li do reszty pokonanych Serb�w. Jednak gdy wojskowi przybyli w te strony, zobaczyli i� haniebnie si� sp�nili. Teren, kt�rego mieli pilnowa�, okaza� si� zupe�nie jednolity etnicznie. Tylko dziesi�tki zw�ok w masowych grobach �wiadcz�, �e kiedy� by�o inaczej... Ustalenie sprawc�w w zasadzie nie powinno by� trudne. Szkoda tylko, �e �wiadkowie nie �yj�...
Kapitan Go��biowski, siedz�c w jeepie, wodzi� wzrokiem po okolicy. Ostry podjazd i prze��cz. W dolinie le�a�a wioska.
- Co� si� dzieje - rzuci� w interkom.
Pojazdy przyspieszy�y. Na pag�rku ko�o wsi zebrali si� chyba wszyscy mieszka�cy osady. Otaczali kr�giem kogo�. Go��biowski chwyci� lornetk� i zlustrowa� zbiegowisko.
- Malinowski, ubezpieczenie - wyda� rozkaz.
- Tak jest - potwierdzi� porucznik. - Przest�pstwo w toku. Interweniujemy - poda� instrukcje. - Zaraz zar�n� tam jak�� dziewczynk�. Rawicz!
- Tak jest.
- Wkraczamy.
Pojazdy zatrzyma�y si� na pylistej, wiejskiej drodze, wzniecaj�c tumany kurzu.
- Kompania, naprz�d - Go��biowski wyda� polecenie. - I nie �a�owa� kolb.
Wrogi t�um rozst�pi� si� niech�tnie. Malinowski opar� d�onie na uchwytach karabinu. W razie czego got�w by� natychmiast pokry� zbiegowisko ogniem. Tylko kilku pasterzy uzbrojonych w kije usi�owa�o zatrzyma� Polak�w. Posz�y w ruch kolby. Go��biowski opar� ka�asznikowa o biodro i wypru� kr�tk� seri� w niebo.
Wi�cej nikt nie pr�bowa� stan�� im na drodze. Czterech gro�nie wygl�daj�cych typ�w nadal szarpa�o drobn� blondyneczk�. Jeden najwyra�niej szykowa� si�, by udusi� j� kawa�kiem �a�cucha krowiaka... Rawicz odepchn�� starego m�czyzn�. Co� b�ysn�o, upadaj�c na ziemi�. Gruba, srebrna moneta? Kapitan z�apa� za rami� omdlewaj�c� dziewczynk�.
Tubylcy otaczali ich zwart� mas�. Rawicz poci�gn�� seri� po ziemi. Pociski zata�czy�y centymetry od but�w i bosych st�p wie�niak�w. Rykoszety zagwizda�y im mi�dzy nogami. Nie poruszyli si� ani o krok.
- Rozej�� si�! - hukn�� kapitan po alba�sku.
Nikt nie zareagowa�. Jeden z transporter�w zawy� silnikiem i wjecha� wprost w t�um.
- Spalimy wie� - odezwa� si� Malinowski przez megafon.
Porucznik uchodzi� w batalionie za niez�ego �wira. Teraz jego szale�stwo mog�o si� wreszcie przyda�... Znowu nikt si� nie poruszy�. Spokojnie prze�adowa� rosyjski granatnik i pos�a� pocisk w stron� najbli�szej cha�upy. Wybuch zmi�t� ca�� �cian�. Pasterze rozst�pili si� powoli i niech�tnie. Transporter podjecha� do grupy. Kapitan wni�s� nieprzytomn� dziewczynk� do �rodka, za nim wskoczyli �o�nierze. Kolumna ruszy�a. Malinowski, siedz�c na dachu, lustrowa� teren. Wie�niacy stali, milcz�c wrogo. Wreszcie, widz�c �e �up wymkn�� si� definitywnie, upu�cili na ziemi� �ciskane w d�oniach kamienie.
- Zasrani mordercy - parskn�� kapitan.
W ciasnym wn�trzu pojazdu ci�ko by�o znale�� cho�by odrobin� miejsca. Po�o�y� dziewczyn� na �awce. Obmaca� pospiesznie jej ramiona i �ebra, szukaj�c z�ama� ko�ci lub ran. Kto� poda� mu n� szturmowy. Rozci�� ostro�nie sznur kr�puj�cy jej d�onie w nadgarstkach. Wi�zali naprawd� mocno, bydlaki, sk�ra by�a przeci�ta w kilku miejscach. Zadrapanie na czole, krwawi�ce st�uczenie od kamienia na skroni...
Wygl�da�o na to, �e zdrowo j� sponiewierali, ale nie odnios�a powa�niejszych obra�e�. Rawicz poda� mu g�bk� namoczon� w wodzie. Kapitan ostro�nie spr�bowa� zmy� krew. Dziewczynka otworzy�a oczy. W jednej chwili wr�ci�a jej �wiadomo��. Odetchn�a z ulg�.
- Kurde, ale ksi�niczka - mrukn�� kt�ry� z �o�nierzy. Kapitan dopiero teraz m�g� spojrze�, kogo uratowali.
Mia�a mo�e szesna�cie lat. Pi�kne blond w�osy, posklejane potem i krwi�, opada�y jej fal� na ramiona. Cudownie niebieskie oczy po�yskiwa�y pod grubymi brwiami, tyko o ton ciemniejszymi ni� grzywka. Delikatne wargi by�y rozbite, d�onie pokryte siniakami i zadrapaniami. Podarta bluzka ods�ania�a drobne, dziewcz�ce piersi. Ponad nimi zielonym tuszem wytatuowano herb oraz jaki� napis. Kapitan okry� j� delikatnie, zdj�tym z p�ki kocem przeciwwstrz�sowym. Mrugn�a kilka razy.
- Dzi�kuj� za ratunek - odezwa�a si� cicho po angielsku.
U�miechn�a si� do nich wszystkich. �o�nierze byli zdumieni ciep�� barw� melodyjnego g�osu dziewczyny. Spr�bowa�a usi���, ale kapitan popchn�� j� �agodnie na pos�anie.
- Jak si� nazywasz? - zapyta�.
Na sekund� jakby si� zawaha�a.
- Monika Stiepankovic.
- Musisz odpocz�� - rzek�. - Zabieramy ci� na razie do bazy, tam b�dziesz bezpieczna.
- Na tej ziemi, kapitanie, nigdy nie b�d� bezpieczna - w g�osie dziewczyny da�o si� wyczu� smutek i rezygnacj�.
Zamkn�a oczy. Okry� j� dok�adniej kocem. Spojrza� na swoich �o�nierzy.
- Dzi�kuj� wam - powiedzia� powa�nie. - Mo�e nie by�a to akcja bojowa, za kt�r� daj� ordery, ale uratowali�my cielaczka...
*
- A wi�c tu trzymacie to, na co posz�o sze�� milion�w z�otych z naszej dziury bud�etowej - mrukn�� prezydent patrz�c na solidne, stalowe drzwi.
- I jeszcze p�jdzie - doda� genera�. - System ci�gle jest na etapie testowania. Ale gdy wreszcie go odpalimy... - jego oczy rozb�ys�y marzycielsko.
Na szarych p�ytach, poci�gni�tych farb� antykorozyjn�, naklejono, odrobin� krzywo, kartk� papieru. Spis os�b, kt�re mia�y prawo przekroczy� ten pr�g. Lista nie by�a d�uga, tylko dwa nazwiska. Prezydent przelecia� j� wzrokiem.
- Jako� mnie tu nie umieszczono - powiedzia� w zadumie.
- C�, dla pana, i tylko dla pana, zrobimy wyj�tek - u�miechn�� si� genera�.
Wsun�� kart� mikrochipow� w szczelin� czytnika, a potem przez d�u�sz� chwil� wprowadza� kod. Drzwi otwar�y si� z cichym sykiem. Wok� obwiedzione by�y czarn�, gumow� uszczelk�. Prezydent zwr�ci� na to uwag�.
- W razie czego przewidujemy zalanie korytarza wod� - wyja�ni� genera�. - Albo wype�nienie go gazami bojowymi najnowszej generacji. To stal samohartuj�ca, drzwi nie da si� przeci�� nawet szlifierk� k�tow�...
- Stal samohartuj�ca? - zdziwi� si� go��.
- To specjalny stop. Atomy w�gla u�o�one s� w nim tak, �e w miar� ci�cia wzrasta op�r. Po wgryzieniu si� na kilka milimetr�w metal osi�ga twardo�� diamentu. Odpowiednie wstawki ceramiczne uniemo�liwiaj� sforsowanie palnikiem acetylenowym. �ciany te� s� zbrojone - uprzedzi� kolejne pytanie. - Mo�na pr�bowa� dynamitem, ale potrzebne by�oby co najmniej �wier� tony...
Weszli do �luzy. Drzwi z cmokni�ciami zamkn�y si� za nimi. Genera� wprowadzi� kolejny kod, po czym wkroczyli do rozleg�ego pomieszczenia. Nisko zawieszony sufit z betonu nosi� jeszcze �lady desek szalunk�w. By�o mroczno i pachnia�o ozonem. Naprzeciw sta�y pot�ne, stalowe szafy pokryte wska�nikami.
- Banki pami�ci? - zaciekawi� si� prezydent.
- Owszem. Ich pojemno�� liczy si� w terabajtach... Prosz� niczego nie dotyka�, wszystko jest zabezpieczone �adunkami wybuchowymi.
- Widz�, �e dobrze chronicie wasze odkrycie...
Ruszyli w�skim przej�ciem.
- Widzi pan, to w�adza... Nie wspominaj�c o tym, �e samo oprogramowanie jest �ci�le tajne.
Przeszli pomi�dzy blokami. Z sufitu obserwowa�y ich kamery. Wreszcie dotarli do samego �rodka sali. Niewysoka blondynka z grubym warkoczem siedzia�a na obrotowym krze�le przy komputerze. Na d�wi�k ich krok�w odwr�ci�a si�. Na jednym policzku mia�a delikatn�, jasn� blizn�.
- Panie prezydencie, to panna Katarzyna Kruszewska - m�zg naszego przedsi�wzi�cia.
- Mi�o mi pozna� - poda� jej d�o�.
Dziewczyna mia�a mo�e dwadzie�cia lat. U�cisk jej r�ki okaza� si� niespodziewanie mocny. Zach�ci�a ich, by spocz�li na krzes�ach, sama te� usiad�a.
- System w gotowo�ci - zameldowa�a. - Jak do tej pory osi�gn�li�my poziom zgodno�ci rz�du 93%.
- To du�o czy ma�o? - prezydent spojrza� pytaj�co na genera�a.
- �eby kogo� skaza�, nie wystarczy. Ale �eby si� dok�adniej ptaszkom przyjrze�, w zupe�no�ci - u�miechn�� si� szef CB�.
- W ci�gu kolejnych sze�ciu miesi�cy osi�gniemy pewnie 95, mo�e 97% - wyja�ni�a panna Kruszewska.
- Kwestia wyeliminowania b��d�w w programach...
- Czy da si� to zrobi�?
- To systemy samoucz�ce oparte na sieciach neuronowych. Maj� pot�n� moc obliczeniow�. Powa�n� barier� jest tu wsp�praca z cz�owiekiem. Dane z baz komputerowych ju� wch�on�y i przetworzy�y, ale jest ich ci�gle za ma�o...
- Rozumiem - powiedzia� prezydent, cho� nic nie rozumia�.
Genera� wyczu� to bezb��dnie.
- Mo�e dokonamy ma�ej prezentacji mo�liwo�ci systemu? - zaproponowa�.
Dziewczyna kiwn�a g�ow�.
- Jestem gotowa.
Na kilku klawiaturach wprowadzi�a kolejne kody. Ekran rozb�ysn�� zieleni�.
- System otwarty - poinformowa�a.
- Dobrze. IPN szuka jednego cz�owieka... - genera� wyj�� z teczki star� fotografi�.
Poda� j� prezydentowi. Zdj�cie przedstawia�o m�czyzn� w hitlerowskim mundurze. Przekaza� je dziewczynie. Po�o�y�a wizerunek na p�ycie skanera. Po chwili twarz, powi�kszona i wykadrowana, pokaza�a si� na ekranie.
- Najpierw system przestrzennego odwzorowania punkt�w - klikn�a ikonk�.
Fotografia sta�a si� tr�jwymiarowa. Twarz lekko obr�ci�a si� w prawo i w lewo.
- To ekstrapolacja - ci�gn�a. - Mo�liwo�� b��du wynosi, niestety, oko�o 10%... ale gdyby�my dysponowali trzema zdj�ciami, mieliby�my ca�kowit� pewno��... Dobrze, teraz postarzanie... - jak na przyspieszonym filmie twarz zacz�a si� zmienia�.
- Je�li �yje, ma oko�o osiemdziesi�tki i wygl�da mniej wi�cej tak - pokaza�a gestem ekran. Spogl�da� na nich zasuszony staruszek. Ci�gle mo�na by�o dopatrzy� si� dalekiego podobie�stwa.
- Uruchamiam baz� - klikn�a kolejn� ikon�.
Wy�wietli� si� wykres ko�owy.
- Jest identyfikacja - zaraportowa�a. - Kapo obozowy z O�wi�cimia, u�ywa� nazwiska Hans Schwinke. Urodzony w 1922 roku we Wroc�awiu... Teraz, niestety, trzeba poczeka�...
Nastawi�a w elektrycznym czajniku wod� na herbat�. Prezydent rozgl�da� si� woko�o, cho� nie by�o tu wiele do zobaczenia. Wszystkie stalowe szafy, doskonale identyczne, r�ni�y tylko numery seryjne. Lampki kontrolne pali�y si� jasnym, r�wnym �wiat�em. Nic nie migota�o, z kabli nie strzela�y p�ki iskier.
System cicho pisn�� i wy�wietli� urywek filmu. Wielki t�um, kilkana�cie tysi�cy os�b na stadionie. Jedna z twarzy obwiedziona by�a czerwonym k�kiem. Po chwili, wykadrowana, pojawi�a si� obok. Podobie�stwo by�o uderzaj�ce.
- Prawdopodobie�stwo identyfikacji 73% - poda�a.
- Co to za film?
- Nazistowska kronika. Wiec NSDAP we Wroc�awiu w 1939 roku...
Na ekranie ukaza�o si� kilka kolejnych fotografii wykonanych w obozach koncentracyjnych.
- Najciekawsze zaraz si� zacznie - powiedzia�a. - System podaje wyniki chronologicznie... Mamy go.
Zdj�cie by�o odrobin� niewyra�ne, raster wskazywa�, �e pochodzi z gazety.
- Zas�u�ony dyrektor pegeeru w Rowach ko�o E�ku. Fotografia z �Trybuny�. Artyku� opisuje jego dokonania w dziedzinie chowu tucznik�w, pocz�tek lat sze��dziesi�tych...
Po chwili zacz�y pojawia� si� dokumenty.
- Teraz system szuka wszelkich jego �lad�w w archiwaliach pochodz�cych z tej okolicy. Jednocze�nie wstecz i w prz�d.
- Czy da si� ustali� jego nazwisko?
- Oczywi�cie. To ju� zrobione. Teraz komputer przeczesuje dane r�wnocze�nie wedle personali�w i fotografii.
Zdj�cia pojawia�y si� teraz cz�ciej. Mniej wi�cej co minut�. Jednocze�nie system wy�wietla� jakie� dokumenty.
- Nie �yje - westchn�a. - Zmar� dwa miesi�ce temu w miejscowym domu starc�w.
- Cholera, wymkn�� si� - mrukn�� prezydent zawiedziony. - Co jeszcze potrafi ta maszyna?
- Identyfikowa� odciski palc�w, �lady zapachowe, pr�bki DNA. Na przyk�ad, je�li mamy fotografi� zagranicznego dyplomaty, kt�ry okaza� si� szpiegiem, mo�emy odnale�� wszystkie opublikowane w Polsce zdj�cia, na kt�rych si� pojawia, i zidentyfikowa� ludzi stoj�cych obok.
Prezydent wygl�da� na odrobin� zmieszanego.
- Pami�ta pan ostatnie nasze uderzenie w gang porywaczy z Kampinosu? - zapyta� genera�.
- Owszem.
- To te� baza - u�miechn�a si� Katarzyna. - Mieli�my podejrzenia co do jednego cz�owieka. CB� zdoby�o jego zdj�cia z podstaw�wki i liceum. Zidentyfikowali�my wszystkich stoj�cych obok niego kumpli, prze�ledzili�my komputerow� baz� ksi�g wieczystych, dowiedzieli�my si� gdzie znajduj� si� nieruchomo�ci nale��ce do nich i ich rodzin. Na podstawie bazy danych s�dowych wyszukali�my ich koleg�w spod celi, szybko narysowali�my przypuszczalny schemat siatki. Biznesmena porwano w Warszawie. Na szcz�cie nad ulic�, kt�r� jecha�, by�a kamera. Baza sczyta�a wszystkie numery rejestracyjne samochod�w, potem ustalili�my ich w�a�cicieli.
- Rany, to musia�o by�...
- Oko�o jedenastu tysi�cy pojazd�w. Baza czesze tak� ilo�� danych w dwadzie�cia dwie sekundy. Potem por�wnali�my listy w�a�cicieli z personaliami cz�onk�w hipotetycznej siatki. Wytypowali�my dziewi�� adres�w, w tym dwa mog�y pasowa�. Jednostki antyterrorystyczne uderzy�y symultanicznie i, jak si� okaza�o, w jednym z budynk�w przetrzymywano porwanego m�czyzn�. Niestety, ryzyko b��du wynosi�o a� 28%... ale stopniowo to niwelujemy. Baza uczy si� na w�asnych b��dach i ci�gle doskonali metody wyszukiwania oraz por�wnywania danych.
- Ci�gle mamy problemy - westchn�� genera�. - Na przyk�ad wi�kszo�� urz�d�w stanu cywilnego nie udost�pni�a jeszcze swoich ksi�g w postaci elektronicznej... Wydzia� zdobywania fotografii pracuje pe�n� par� skanuj�c zdj�cia klasowe z kronik szkolnych w ca�ym kraju. Mamy ich, niestety, tylko 2%... Przeszukanie archiw�w �Gazety Wyborczej� i �Trybuny� nie by�o problemem, lecz starsze roczniki gazet trzeba wczytywa� z mikrofilm�w. Wprawdzie biblioteki bardzo ch�tnie wsp�pracuj� z nami, ale za udost�pnianie danych wypada�oby wreszcie co� im zap�aci�...
Prezydent powi�d� wzrokiem po stalowych szafach.
- Generale, pani Katarzyno, obiecuj� �e zrobi� wszystko, by zapewni� �rodki finansowe na dalsz� rozbudow� systemu... B�d� k�opoty, skoro to �ci�le tajne, ale na pocz�tek przeka�� wam trzy miliony z�otych z rezerwy specjalnej. Pani nale�y zapewni� ochron�...
- Najlepsz� ochron� jest tajemnica - rzek� z u�miechem genera�. - To�samo�� panny Kruszewskiej znaj� obecnie tylko trzy osoby. Wszystkie trzy siedz� w tym pomieszczeniu. O istnieniu Bazy wie nieco wi�ksza liczba specjalist�w, ale prawdziwe mo�liwo�ci systemu znaj� tylko bardzo nieliczni. A mo�liwo�ci ci�gle rosn�... Nikt nie wie, jaki pu�ap osi�gn�...
Prezydent kiwn�� g�ow�.
- I prosz� dopilnowa�, �eby tak pozosta�o - powiedzia� powa�nie.
Po�egnali si� i wyszli. Dziewczyna zosta�a sama. Wyci�gn�a spod biurka kartonowe pud�o z mikrofilmami i umie�ci�a pierwsz� rolk� w specjalnym czytniku. W s�siedni w�o�y�a kolejn�. Genera�, gdyby widzia� co robi jego pracownica, zdziwi�by si� zapewne niepomiernie. Dane, kt�re wprowadza�a, roczniki �Kuriera Warszawskiego� z pocz�tk�w XIX wieku, w �aden spos�b nie mog�y by� wykorzystane w bie��cej pracy jego resortu.
Czy m�g� przypu�ci�, �e jego najbardziej zaufana pracownica po godzinach wykorzystuje system do realizacji swoich prywatnych cel�w? A jednak, domy�la� si�...
*
Stary kustosz powoli w�drowa� amfilad� sal. Gmach Muzeum Narodowego w Warszawie by� o tej porze niemal pusty. O szyby bi� ci�ki, jesienny deszcz. Do godziny zamkni�cia ekspozycji brakowa�o jeszcze kwadransa. Wkroczy� do galerii sztuki staro�ytnej. W�tpliwe, aby ktokolwiek mia� si� tu jeszcze dzi� pojawi�. Przeszed� wzd�u� gablot, ciesz�c oczy nagromadzonymi skarbami pokole�, kt�re odesz�y w zapomnienie. Sprawdzi� na czujnikach wilgotno�� powietrza. Pilotem uruchomi� system alarmowy, zatrzasn�� ci�kie drzwi. Przeci�gn�� sznurek przez k�ko ze stalowego drutu i wgni�t�szy go w plastelin�, odcisn�� swoj� piecz��.
Za oknami zapad� ju� wilgotny, wrze�niowy wiecz�r. Uszy muzealnika wychwyci�y szum drzew szarpanych wiatrem. Wszed� na pi�tro. Sale z obrazami flamandzkich mistrz�w... Wreszcie cz�� po�wi�cona sztuce polskiej. Ze �cian patrzy�y na niego portrety ludzi, kt�rzy umarli dawno temu. Lubi� czasem przystan��, by popatrze� im w oczy. Nie musia� czyta� podpis�w pod obrazami. Zna� je wszystkie na pami��. Zbli�a� si� do ostatniej sali, gdy nieoczekiwanie us�ysza� fragment gniewnego monologu. Kto�, mimo p�nej pory, nadal zwiedza� muzeum. Kustosz uni�s� ze zdumieniem krzaczaste brwi. Popatrzy� na zegarek. Nie s�dzi�, �e jeszcze si� na kogo� natknie. Do zamkni�cia pozosta� kwadrans.
Zatrzyma� si� na progu. M�oda dziewczyna, stoj�ca ko�o wisz�cego na �cianie obrazu, us�ysza�a jego kroki i obejrza�a si� zaskoczona. Widz�c pracownika muzeum, uspokojona, powr�ci�a do kontemplowania dzie�a.
Kustosz u�miechn�� si� lekko.
- Widz�, �e podoba si� pani ten portret? - zagadn�� przyja�nie.
Odwr�ci�a si�. Jasny warkocz zal�ni� jak z�ota smuga.
- Przychodz� tu, by czerpa� inspiracj� - powiedzia�a.
- Wie pani, kogo przedstawia ten obraz? - zainteresowa� si�.
Opis umieszczony by� przy wej�ciu do sali...
- To Stanis�awa Kruszewska - powiedzia�a spokojnie. - Moja daleka praprababka, mo�na powiedzie�. A raczej kuzynka - zamy�li�a si�. - Cioteczna praprababka? Trudno to wyrazi� s�owami, gdy dzieli nas r�nica pi�tnastu, mo�e osiemnastu pokole�... Jestem Katarzyna Kruszewska. On te� si� przedstawi�.
- Mo�e to przypadkowa zbie�no�� nazwisk? - zasugerowa�.
- Zgadza si� nazwa wsi i herb, kt�rym piecz�towali si� moi przodkowie - wyja�ni�a. - Habdank, tak samo jak ona... Owszem, Kruszewskich jest kilka rodzin, ale tylko jedna tego herbu... Z katalogu wynika, �e portret namalowano w roku 1678.
- Owszem - kiwn�� g�ow�. - Artysta niestety nieznany, cho� mamy kilka podejrze�.
Dziewczyna na portrecie by�a ciemnow�osa, a lekko wystaj�ce ko�ci policzkowe nadawa�y jej odrobin� orientalny wygl�d. Na piersi mia�a niewielki, srebrny krzy�yk, wysadzany rubinami.
- Sk�d wiadomo, kiedy powsta� ten obraz? - zapyta�a. - Znalaz�am informacj�, �e Stanis�awa Kruszewska by�a poszukiwana w zwi�zku z zab�jstwem swojego m�a w roku 1609. Zdaje si� szlachetny ma��onek sprzeda� j� pewnemu przedstawicielowi mniejszo�ci narodowej, kt�ry para� si� intratnym zaj�ciem dostarczania m�odych dziewcz�t do tureckich harem�w...
- Po kilku latach jakim� cudem wr�ci�a z niewoli i zar�n�a go jak wieprzka - uzupe�ni� z u�miechem. - Przypuszczam, �e to zbie�no�� imion. Skoro w 1609 mia�a, powiedzmy, oko�o dwudziestu lat, to w chwili powstania obrazu musia�aby mie� ko�o dziewi��dziesi�tki. A co do datowania - z ty�u jest rok powstania, namalowany identyczn� farb� jak prz�d... Poza tym kr�j stroju wskazuje na lata siedemdziesi�te XVII stulecia. Mo�e to jej wnuczka? Albo kto� z innej linii rodu? Herb si� zgadza...
Kiwn�a w roztargnieniu g�ow�. T� mo�liwo�� sprawdzi�a dok�adnie w kilku r�nych herbarzach. Istnienie nast�pnej Stanis�awy Kruszewskiej odnotowano dopiero w XVIII wieku...
- No c�, pora ju� chyba zamyka� galeri� - spojrza�a na zegarek.
- Faktycznie - zreflektowa� si�.
- Przepraszam, zaj�am czas...
- Drobiazg, ca�a przyjemno�� po mojej stronie.
Po�egnali si�, odesz�a. Kustosz podszed� do portretu. Wy��czy� pilotem alarm i odchyli� obraz od �ciany. Wszystko si� zgadza�o. Data znajdowa�a si� na swoim miejscu.
- Ciekawe - mrukn�� sam do siebie.
*
G��boka kupiecka piwnica przy krakowskim Rynku G��wnym. Mury pami�taj� XVI stulecie. Na pociemnia�ych ceg�ach ci�gle wida� odciski palc�w ludzi, kt�rzy je lepili. �ciany trwaj�, podczas gdy �lady ich budowniczych dawno pokry�y piaski czasu. W piwnicy urz�dzono pub. Tego sobotniego wieczora wype�nili go raczej niezwykli go�cie. Gdzie� tam na mie�cie dogasa konwent mi�o�nik�w fantastyki.
W lochu kr�luj� �upany, kontusze i delie. Futrzane czapy lec� pod sufit. Po�yskuj� guzy, zza s�uckich pas�w stercz� malowniczo kr�cice. Szlachta pije. Szlachta si� bawi. Szlachta �cina szablami �wiece... U szczytu sto�u siedli Kr�l Polski, pisarz - im� Jacek Komuda, oraz jego wydawca w mundurze szwedzkiego oficera. Pij�, strzelaj� z kr�cic, warchol�. Panuje rado��.
By�o te� kilku zwyk�ych klient�w, ale na widok takiej bandy �niebezpiecznych i uzbrojonych� �wir�w wymkn�li si� do s�siedniej piwnicy. Szerokiej drogi, zakichani socjali�ci, pub�w ci u nas dostatek...
Tylko jeden go�� pozosta� na swoim miejscu przy ma�ym stoliku pod �cian�. Siedzi s�cz�c piwo z trzylitrowego dzbana. Na blacie po�o�y� zeszyt zapisany notatkami i wzorami chemicznymi. Nieliczni na �wiecie eksperci, gdyby rzucili na nie okiem, niew�tpliwie na d�ugie chwile pogr��yliby si� w g��bokiej konsternacji. M�czyzna jest ubrany w d�ugi, br�zowy p�aszcz. Pod szyj� nosi kryz� z marszczonego jedwabiu. Posiwia�a broda opada a� na piersi.
Teraz od�o�y� wieczne pi�ro parkera i z ukontentowaniem przygl�da si� bawi�cej si� zgrai. Szlachta zahacza go wzrokiem. Nie jest jednym z nich, a mimo to pasuje strojem do tocz�cej si� w lochu zabawy. Ciekawe dlaczego. Mo�e te� lubi, w starym kr�lewskim mie�cie, przywdzia�, cho� na par� godzin, tradycyjny polski str�j? Nie b�d� mu przeszkadza�, je�li zechce bawi� si� z nimi, sam podejdzie...
Cieszy oczy. Odwyk� od takich widok�w. Skini�ciem w�skiej d�oni przywo�uje kelnera.
- Piwo dla wszystkich - wydaje dyspozycj� podaj�c mu szeleszcz�cy banknot.
Dwornym uk�onem dzi�kuje za toast na swoj� cze��. A potem znowu popada w pogodn� zadum�...
*
Przyjemnie wa��sa� si� po krakowskich Plantach w mglisty, jesienny poranek. Drobna, ciemnow�osa dziewczyna sz�a omijaj�c liczne ka�u�e. Po wczorajszej ulewie bardzo si� och�odzi�o. Owin�a si� szczelniej d�ugim, jasnobr�zowym p�aszczem z wielb��dziej we�ny. Marz�a, ale po latach sp�dzonych pod rozpalonym s�o�cem Afryki by�a to mi�a odmiana. Krak�w powoli zmienia� si� na lepsze. Nie by� ju� taki ciemny i ponury, jak zapami�ta�a ze swojego ostatniego pobytu. Przyjemnie by�o zajrze� w stare k�ty, cho� - jak si� okaza�o - nie wszystkie przetrwa�y. Wyburzenia oraz remonty bardzo odmieni�y oblicze miasta.
Drzewa gubi�y li�cie. Min�a Barbakan. Przymkn�a na chwil� oczy. Bez trudu wyobrazi�a sobie mury obronne z czerwonej ceg�y i szarego wapienia. Zapragn�a popatrze� na Bram� Floria�sk� od �rodka.
Na �awce opodal siedzia� m�czyzna, ubrany w drogi garnitur. Na przegubie jego d�oni l�ni� z�oty, szwajcarski zegarek. Facet pi� przez ca�� noc, teraz z wolna dochodzi� do siebie.
- Hej, moja �liczna, co tak samotnie w�drujesz? - zagadn�� niczym do�wiadczony podrywacz.
Co� w zachryp�ym g�osie przyku�o jej uwag�. Odwr�ci�a si� i popatrzy�a uwa�nie. Chytra, jakby szczurza twarz; troch� uty�, ale rozpozna�a go.
- Dymitr - mrukn�a. - Nie s�dzi�am, �e jeszcze �yjesz...
Teraz on drgn�� i spojrza� na ni� przekrwionymi oczkami.
- Pani - wychrypia�. - Jestem szcz�liwy mog�c powita�...
Chcia� wsta� ale grawitacja przewa�y�a i nic zdo�a� podnie�� si� z �awki. Na jego fizjonomii odmalowa� si� chytry, s�u�alczy u�mieszek.
- Widzia�e� naszego mistrza? - zapyta�a.
W jego wzroku pojawi�o si� zrozumienie.
- Nie masz ju� do��? - uni�s� brew.
Pokr�ci�a g�ow�.
- Dlatego jestem tutaj... - wyja�ni�a. - Wr�ci�am, by go odnale��...
- Mieszkasz w Krakowie? - kiwn�a niech�tnie g�ow�. - Nie widzia�em starego. Od tamtego dnia.
Bez po�egnania ruszy�a dalej. Popatrzy� w �lad za ni�. W spojrzeniu Dymitra pojawi�o si� dziwne po��danie.
Przy ulicy �w. Tomasza, ko�o budynku Akademii Muzycznej, natkn�a si� na urz�duj�cego w tej okolicy ekshibicjonist�, ale widocznie rozpozna� j� z daleka, bo szczelniej otuli� si� p�aszczem przeciwdeszczowym i czmychn�� w zau�ek. C�, niekt�rzy ludzie nie lubi�, gdy si� do nich strzela... Spojrza�a na zegarek. Ci�gle jeszcze mia�u sporo czasu, ale przyspieszy�a kroku.
Sz�sty zmys� podpowiada� jej, �e niebawem co� si� wydarzy...
*
Biblioteka Narodowa projektowana by�a jeszcze w czasach realnego socjalizmu. Nic wi�c dziwnego, �e w jej zakamarkach przewidziano istnienie kilku nieprzydatnych w obecnych czasach pomieszcze�. Oczywi�cie postarano si� je wykorzysta�. W schronie przeciwatomowym, po wyburzeniu �cianek dzia�owych, znalaz�y si� najcenniejsze starodruki. System kamer, zamontowany przez SB w celu podgl�dania czytelnik�w, pos�u�y� ochronie do monitorowania czytelni. Dzia� prohibit�w, gdzie, w zamy�le architekta, pracownicy tajnych s�u�b PRL-u mieli przegl�da� zakazane ksi��ki produkcji kapitalistycznej, zaadaptowano na czytelni� mikrofilm�w...
Blondynka z warkoczem ulokowa�a si� w �ci�le tajnym, opancerzonym pomieszczeniu, pierwotnie spalarni ksi��ek, kt�rych w �adnym wypadku nie nale�a�o przechowywa�. Pracownicy biblioteki od razu zwr�cili uwag�, �e to s�odkie dziewcz�, nie mog�ce liczy� sobie wi�cej ni� dwadzie�cia lat, nie jest normalnym go�ciem. Pojawi�a si� zupe�nie niespodziewanie pewnego jesiennego poranka. Z nieoznakowanej p�ci�ar�wki wy�adowa�a sze�� metalowych, zaplombowanych kontener�w. Wesz�a do biblioteki jak do w�asnego domu. Dysponowa�a kart� magnetyczn�, kt�ra otwiera�a wszystkie zamki. Skrzynki kaza�a wstawi� do nieu�ywanej spalarni. Na drzwiach zawiesi�a tabliczk� z napisem �Wst�p wzbroniony�. Z czytelni zaiwani�a sobie pude�ko rewers�w.
Nie wszystkie ksi��ki zosta�y wprowadzone do centralnego rejestru komputerowego, wi�c zacz�a pojawia� si� do�� regularnie w katalogach. Grzeba�a w fiszkach, wypisuj�c ogromne ilo�ci zam�wie�. Co dwie, trzy godziny zachodzi�a do sto��wki. Ju� na trzeci dzie� znano jej zwyczaje na tyle, �e gdy tylko pojawia�a si� w drzwiach, kucharka zaraz zalewa�a wrz�tkiem herbat�. Trzy �y�eczki li�ciastej �Yunan� na kubek. Dziewczyna pospiesznie wypija�a prawie wrz�cy nap�j i wraca�a do swoich zaj��.
Pracownicy magazyn�w te� po�rednio zetkn�li si� z tajemniczym go�ciem. Nieu�ywana nigdy winda techniczna, prowadz�ca do spalarni, pewnego dnia o�y�a i od razu wyplu�a z siebie osiemdziesi�t blankiet�w zam�wienia. Na ka�dym widnia�a zielona piecz�tka, oznaczaj�ca bezwzgl�dny priorytet. Teoretycznie takim stempelkiem m�g� pos�ugiwa� si� wy��cznie w�ski kr�g najwy�szych rang� pracownik�w naukowych biblioteki, ale gdy ci z magazyn�w zwr�cili si� z zapytaniem do dyrekcji, uzyskali potwierdzenie. Pouczono ich tak�e, �e jakiekolwiek op�nienia w wykonywaniu polece� nieznajomej zaowocuj� wydaleniem z pracy. Poinformowano ich r�wnie�, by nie zadawali �adnych pyta�.
Pracownicy dzia�u reprografii zdziwili si� niew�sko, gdy kt�rego� dnia pojawi�a si� na progu pracowni. Po�o�y�a na biurku zam�wienie na wykonanie mikrofilm�w o�miuset rocznik�w starych gazet. Jednak gdy tylko wspomnieli o horrendalnych kosztach, bez s�owa wyci�gn�a ksi��eczk� czekow�.
Stra�nicy na portierni przy wej�ciu s�u�bowym szybko przestali si� dziwi�. Dziewczyna przychodzi�a do pracy o si�dmej rano. Wychodzi�a zazwyczaj oko�o dziesi�tej wieczorem. Par� razy zdarzy�o si� jej zosta� na noc. By�o to sprzeczne z przepisami, wi�c ochrona zaprotestowa�a u dyrektora. On jednak skwitowa� ich w�tpliwo�ci bezradnym roz�o�eniem r�k.
Pewnego dnia zagadkowa blondynka wytaska�a ze spalarni sze�� zaplombowanych kontener�w, odes�a�a ostatnie ksi��ki do magazynu, po czym, pogwizduj�c pod nosem, opu�ci�a bibliotek�. Skrzynki dwaj milcz�cy ludzie o nieruchomych twarzach zapakowali do nieoznakowanej furgonetki i tajemnicze dziewcz� znik�o definitywnie.
Wydzia� reprografii jeszcze przez trzy tygodnie regularnie wysy�a� rolki mikrofilm�w do starej spalarni. Drzwi by�y otwarte, technik k�ad� szpule po prostu na stole. Co trzy dni ca�y zapas znika�, cho� nikt nie umia� powiedzie�, kto je odbiera ani dok�d wysy�a. Po kilku dniach wraca�y i od razu w��czano je do zbior�w czytelni mikrofilm�w.
M�ska cz�� pracownik�w, od kiedy zagadkowa dziewczyna przesta�a pojawia� si� w katalogach i na korytarzach, znowu nabra�a ch�ci do pracy... Oczywi�cie plotkowano na jej temat, jednak nikt nie wiedzia� nawet jak mia�a na imi�. Powszechnie s�dzono, �e to c�rka kogo� bardzo wa�nego pisa�a prac� naukow�. Dyrekcja, swoim zwyczajem, uchyli�a si� od wszelkich odpowiedzi...
*
Ma�e, przytulne mieszkanie. Troch� pieni�dzy na koncie w zagranicznym banku, gdzie nikt nie zadaje niepotrzebnych pyta� a lepkie palce ministra finans�w nie maj� szans si�gn��. Czego jeszcze mo�na chcie� od �ycia? Przyda�aby si� praca zaspokajaj�ca ambicje, i przynosz�ca rado�� i daj�ca poczucie obcowania z lud�mi. Na przyk�ad posada w szkole.
Dyrektor prywatnego liceum oderwa� wzrok od biurka.
- Czym mog� s�u�y�? - zapyta�.
Usiad�a na krze�le. Sk�ra wysmagana etiopskim wiatrem troch� j� postarza�a, ale nie na tyle ile by chcia�a.
- W sprawie og�oszenia - wyja�ni�a. - Szuka pan lektorki j�zyka francuskiego i angielskiego...
- Ma pani kwalifikacje?
Po�o�y�a na stole dyplomy po�wiadczaj�ce zdanie egzamin�w pa�stwowych. Ostatni wystawiono zaledwie wczoraj.
- Znam biegle angielski, francuski, niemiecki, fusha, amharski, gyyz, mandary�ski... - d�ugo jeszcze mog�aby wymienia�, ale wola�a nie odkrywa� si� a� tak bardzo.
Dyrektor spojrza� znad okular�w. Jego wzrok d�ugo bada� twarz rozm�wczyni zachowuj�c� jeszcze ci�gle ciep�y kolor pustyni. Twarde mi�nie, prosta sylwetka �wiadcz�ca o sile i kondycji. Zamy�li� si�.
- Ile pani ma lat? - zapyta�.
- Dwadzie�cia jeden.
- Najstarsze uczennice b�d� tylko o dwa lata m�odsze od pani - powiedzia� bardziej do siebie ni� do niej.
- Dyrektorze, gdy prowadzi�am interesy na po�udniu Sudanu, umia�am sobie radzi� z przemytnikami wielb��d�w, wi�c ufam, �e i z dziewcz�tami wychowanymi w cieplarnianych warunkach nie b�d� mia�a problem�w.
U�miech przemkn�� mu przez twarz. Co m�g� sobie wyobrazi�?
- Potrzebujemy os�b z udokumentowanym przygotowaniem pedagogicznym - u�ci�li�. - I najch�tniej z praktyk� w zawodzie. Kszta�cenie m�odzie�y to odpowiedzialne zadanie... I w pewnym sensie trudniejsze ni� praca z wielb��dami.
- Mam uprawnienia nauczycielskie wyja�ni�a. - A tak�e dysponuj� listem rekomendacyjnym od dyrekcji szko�y w Aksum, gdzie pracowa�am.
Po�o�y�a mu na biurku dwa dokumenty. Spojrza� w zadumie na robaczki obcego pisma.
- Pani przybywa z...
- Z Etiopii. Mam pozwolenie na sta�y pobyt oraz podj�cie pracy. Wyst�pi�am o naturalizacj�.
- Kuratorium nie b�dzie zachwycone - z frasunkiem patrzy� na papiery. - To po etiopsku?
- W j�zyku amharskim. Po drugiej stronie jest t�umaczenie przysi�g�e na gyyz i francuski.
- Zaryzykujemy - podj�� decyzj�. - Na razie na trzymiesi�czny okres pr�bny. Je�li sobie pani nie poradzi...
Dziewczyny z wszystkich epok s� w zasadzie podobne do siebie, tylko z pokolenia na pokolenie coraz bardziej dziecinne. Nie b�dzie �adnych problem�w.
- Jakie s� pani zainteresowania? - dyrektor wyj�� z szuflady ankiet� personaln�.
- Turystyka, literatura, teatr...
- Teatr - podchwytuje dyrektor. - W najbli�szy m czasie organizujemy dwa wypady do Warszawy na przedstawienia.
- �C�rka �le strze�ona� i �Jezioro �ab�dzie� lub �Gizelle� - odgaduje bez wahania.
Jego u�miech oznacza, �e odgad�a prawid�owo. U�miech ten niesie te� inn� tre��. Nowa nauczycielka zaczyna si� dyrektorowi podoba�. Troch� za m�oda, ale b�dzie z pewno�ci� znakomitym uzupe�nieniem grona pedagogicznego.
*
Jak mo�na wykorzysta� dost�p do bazy danych obejmuj�cej miliony obywateli naszego kraju? Mo�na poszuka� znajomych z podstaw�wki, rozpozna� osoby sfotografowane przypadkowo na wakacjach. Mo�na uprzykrzy� politykom �ycie identyfikuj�c ludzi, w towarzystwie kt�rych zostali uwiecznieni. Mo�na te� realizowa� pomys�y zgo�a idiotyczne.
Genera� dysponowa�, oczywi�cie, systemami kontroli, pozwalaj�cymi mu dyskretnie bada�, czym zajmuje si� jego podw�adna. Szybko zorientowa� si�, �e nocami komputer u�ywany jest do wyj�tkowo dziwnych cel�w. Nic z tego, co robi�a, nie by�o jednak nielegalne... Po g��bszym namy�le zdecydowa�, �e nie b�dzie interweniowa�. P�ki wykonywa�a swoj� prac� wzorowo i z zaanga�owaniem, m�g� przymyka� oczy na drobne dziwactwa. Tego wieczora znowu zosta�a na noc w pracy...
Katarzyna Kruszewska zasiada do komputera. Wypija �yk mocnej herbaty. Wstukuje d�ugie i skomplikowane polecenie. Odnale�� ludzi, kt�rzy zostali sfotografowani w odst�pie co najmniej dwudziestu lat, a nadal wygl�daj� tak samo...
Zadanie nie wydaje si� specjalnie trudne, jednak w pami�ci bazy znajduje si� przesz�o miliard r�nych fotografii. Znaczny odsetek to zdj�cia zbiorowe... Dziewczyna wstaje. Poprawia warkocz. Loguje si� z drugiego stanowiska. Na p�yt� skanera k�adzie fotografie portretu Stanis�awy Kruszewskiej kupione w kasie muzeum. Polecenie podobne. Odnale�� wszystkie zdj�cia. Ignorowa� daty ich powstania.
Za blokami pami�ci stoi ��ko polowe. Mo�na si� troch� zdrzemn��. Komputer jest naprawd� szybki, ale wykonanie takiej pracy zaj�� musi minimum osiem godzin. Przyniesiona z domu poduszka, szary s�u�bowy koc. Mo�na spa�... A� do rana...
Jest tak zm�czona, �e nawet herbata nie przeszkadza jej zapa�� w g��boki sen.
*
Dwa tygodnie od powrotu do Polski. Ca�y rega� wype�niaj� ksi��ki. Podniszczone i nowe, wygrzebane w antykwariatach i kupione w ksi�garniach. Niekt�re to jej starzy przyjaciele. Inne dopiero musi pozna�. Na razie osiemset pozycji. Wydanie �Marii� Malczewskiego z 1882 roku ma w �rodku jej ekslibris. Strony po��k�y, p��cienna, z�ocona ok�adka uleg�a wyszmelcowaniu, ale przyjemnie jest trzyma� to w r�ce. Nie przywi�zywa�a nigdy specjalnej wagi do otaczaj�cych j� przedmiot�w. Wyj�tek stanowi�y tylko szable - pami�tka... Na g�owni jednej z nich ci�gle jeszcze wida� rdzawy zaciek. Nie lubi�a wraca� my�l� do tamtych spraw.
Teraz z ksi��eczk� w d�oni siedzi na szerokim parapecie. Odczytuje na g�os ulubione ust�py. Jej my�li leniwie kr��� woko�o wszystkich ksi�gozbior�w kt�re kiedy� zgromadzi�a. G�adzi w zadumie wytarty grzbiet ksi��ki. Za trzy, mo�e cztery lata trzeba b�dzie znowu opu�ci� Krak�w. Ju� czuje smutek przed rozstaniem. Lubi to miasto. Ale nie mo�e zosta�. Ksi��ka... Mo�e zabierze j� ze sob�?
*
Blady �wit nad Warszaw�. Agenci CB� atakuj�, niepozorn� will� na Mokotowie. Gospodarz nawet nie pr�buje stawia� oporu. Jest kompletnie zdezorientowany. Kuj� mu r�ce kajdankami. Analiza trzystu fotografii operacyjnych oraz badania zdj�� zawartych w blokach pami�ci bazy, pozwoli�y zidentyfikowa� go jako nieformalnego przy w�dce polskich grup przest�pczych. Dot�d pozostawa� poza wszelkimi podejrzeniami... Agenci obszukali go, ale nie ma przy sobie broni ani trucizny. Pakuj� do nieoznakowanej furgonetki... Sejfy w piwnicy kryj� p�torej tony z�ota, trzydzie�ci milion�w dolar�w oraz bardzo ciekaw� dokumentacj�. Nawet je�li dobry adwokat zdo�a go wybroni� w s�dzie, to zgromadzona fortuna zaci��y kamieniem u szyi. S�d mo�na przekupi� lub wywie�� w pole. Urz�du Skarbowego - nie. Za kierowanie mafi� grozi pi�� lat. Za oszukiwanie fiskusa - pi�tna�cie.
Daleko stamt�d, na sk�adanym ��ku budzi si� Katarzyna. Pakowany do nyski gangster nie podejrzewa nawet, �e to ona napisa�a programy komputerowe, kt�re umo�liwi�y jego identyfikacj�...
Dziewczyna przeci�ga si�, podchodzi do komputera. Zadanie zosta�o wykonane. Osiemdziesi�t fotografii. Na sze��dziesi�ciu widnieje jej kuzynka. Na pozosta�ych wysoki, dobrze zbudowany m�czyzna. Kuzynki system nie zdo�a� zidentyfikowa�, ale jego rozpozna�. Fotografie mo�na pogrupowa� w kilka zbior�w. Najstarsze pochodz� z okresu zabor�w. Mia� kilka zawod�w: by� oficerem, potem pracownikiem stra�y bankowej, nast�pnie znowu wojskowym i stra�nikiem przemys�owym w Muzeum Narodowym. A obecnie... Obecnie pracuje jako ochroniarz na Zamku Kr�lewskim w Warszawie. Ka�de nowe wcielenie starannie dobrane; nigdzie nie zagrza� miejsca na d�u�ej ni� osiem - dziesi�� lat. Zmienia� miasta i �rodowiska. Zaciera� �lady. Ale baza odnajdzie ka�dego i wsz�dzie..
Ma�a s�u�bowa �azienka, gruby r�cznik frotte, trzeba si� troch� od�wie�y� przed wyruszeniem na spotkanie z cz�owiekiem, kt�ry oszukuje czas... Ma co najmniej sto sze��dziesi�t lat, a ci�gle wygl�da na niespe�na czterdzie�ci.
Jak zareaguje? Trudno powiedzie�. Czy m�oda dziewczyna ma szans� w starciu z kim�, kto tak d�ugo pracuje w zawodach wymagaj�cych wzmo�onej czujno�ci?
Krytycznie ocenia swoje mo�liwo�ci. Kr�tki, masywny n� przykleja plastrem do �ydki. Cienkie, trzydziestocentymetrowe ostrze dobrze mie�ci si� w grubym warkoczu. Kabur� z pistoletem zakrywa br�zowa, sk�rzana kurtka. W zewn�trznej kieszeni Katarzyna chowa jeszcze dwunastostrza�owy rewolwer na naboje jak do kbks. Kiedy� nale�a� do czecze�skiego powsta�ca. Wygl�da niepozornie, ale robi w cz�owieku dziury, kt�re trudno by�oby nakry� kapeluszem...
Ogl�da si� krytycznie w lustrze. Poprawin fortepianow� strun� do duszenia, aby nie wystawa�a ze szwu spodni. Jest gotowa. Powinna poprosi� o ochron�, lecz p�jdzie na spotkanie przeznaczenia samotnie. Jak zawsze.
*
Czym jest szcz�cie? Trudno powiedzie�. Ma ono wiele twarzy. �o�nierze z polskiego batalionu KFOR czerpi� je z faktu, �e w ich bazie znalaz�a bezpieczne schronienie m�odziutka, z�otow�osa Serbka. Maj� z dziewczyny mas� po�ytku. Op�aca�o si� zaryzykowa� �ycie, �eby j� ratowa�. Okaza�o si�, i� �wietnie gotuje. Od kiedy zacz�a pomaga� w kuchni, posi�ki nagle odzyska�y smak. Malinowski uczy j� m�wi� po polsku, wi�c po s�u�bie jest z kim pogada�...
Du�o czyta, szlifuje j�zyk. Wypytuje ich o tre�� ksi��ek, kt�rych nie maj� w biblioteczce. S�u�ba tutaj jest zupe�nie rutynowa. Mijaj� dni, podobne do siebie jak krople ponurego, wrze�niowego, ba�ka�skiego deszczu... Obecno�� dziewczynki sprawia, i� nie jest nudno.
Mo�na powiedzie�, �e okr�ci�a sobie kompanie wok� palca. Chce w zamian tyko jednego. Wyjecha� z Jugos�awii. Na zawsze. Nie pytali nigdy, dlaczego Alba�czycy chcieli j� zamordowa�. Monika Stiepankovic te� nie porusza tego tematu. Kapitan sprawdza mo�liwo�ci. Dziewczyna nie ma tu �adnej rodziny. Nale�y do mniejszo�ci narodowej zagro�onej prze�ladowaniami. Nie chce jecha� do Serbii, jest w po�owie Bo�niaczk�. Boi si�. Wszyscy �o�nierze pragn� poprze� jej wniosek o azyl w Polsce.
*
Szkoda, �e nie ma ju� �e�skich szk�. Cho� w�a�ciwie s�, ale jest ich tak niewiele... Szkolnictwo koedukacyjne to jednak nie to samo. A jej si� poszcz�ci�o. Zosta�a lektork� w prywatnym �e�skim liceum.
Upi�a w�osy w wysok�, chi�sk� fryzur�, poprzetykan� szpilami. Inne nauczycielki gapi� si� na ni�, ale �adna nie pokusi�a si� o komentarz. Stanis�awa przymyka oczy i przypomina sobie te wszystkie poprzednie razy. Zawsze to samo. Wsp�pracownicy pod�wiadomie wyczuwaj� w niej co� obcego. Mo�e to kwestia wieku, mo�e sposobu bycia... Mo�e nienaganny str�j i ekstrawaganckie, w ich poj�ciu, uczesanie w jaki� spos�b budz� niech��? Czy zawsze ju� tak b�dzie: sympatia uczennic i rezerwa nauczycieli? Dziewcz�ta sko�czy�y pisa� zadanie z gramatyki. A zatem pora popracowa�.
Starannie akcentuj�c czyta fragment tekstu dotycz�cego przepychu dworu ostatnich Ludwik�w. �wiczenia z rozumienia na s�uch. Cholernie wa�ne. Dobrze, �e zaczepi�a o Francj� i os�ucha�a si� przez kilka miesi�cy z nowym s�ownictwem i akcentem. Bo raczej nie zda�aby pa�stwowego egzaminu m�wi�c osiemnastowiecznym dialektem, cho�by by� to dialekt paryski...
Tak, dw�r ostatnich w�adc�w Francji... Totalne bagno moralne i obyczajowe. Rozpustnicy i brudasy, za�atwiali si� w zakamarkach pod schodami, sikali w kru�gankach i myli si� jak najrzadziej... Pami�ta smr�d panuj�cy w Luwrze. O tym w czytance nie napisano. Ani o gwa�ceniu s�u�by. Dobrze, �e si� szybko stamt�d wyrwa�a. Osiemnasty wiek, oby sczez�... W tej epoce mieli oko�o czterystu s��w dla okre�lenia pewnego szczeg�u kobiecej anatomii.
Przerywa czytanie i u�miecha si� do swoich my�li. W domu spr�buje je sobie wszystkie przypomnie�. Ciekawie b�dzie sprawdzi�, czy zapami�ta�a wi�cej ni� po�ow�... A mo�e napisze s�ownik archaicznych wulgaryzm�w? Tylko komu to potrzebne? Obok wspomnie� mog�cych uchodzi� za zabawne, jak cier� tkwi tak�e inne. Noc w gospodzie na prowincji, drzwi wy�amane przez rozjuszony t�um. P� setki ludzi pijanych strachem. Nabrzmia�e nienawi�ci� twarze, d�onie trzymaj�ce krzy�e, pochodnie i osikowe ko�ki... Nie�atwo dwudziestolatce przer�ba� sobie drog� szabl� przez rozjuszon� t�uszcz�...
W klasie panuje cisza. Uczennice widz�, �e nauczycielka pogr��ona jest w zamy�leniu, ale nie maj� jej tego za z�e. W ci�gu tej pierwszej godziny nauki zorientowa�y si�, �e pod ka�dym wzgl�dem przewy�sza swoj� poprzedniczk�. Poczu�y jej talent i prostot�, z jak� t�umaczy�a im zawik�ane zagadnienia francuskiej gramatyki. Lektorka jest tak cudownie inna, swobodna w swojej naturalnej elegancji. Jej wypowiedzi pozwalaj� wyczu� �yw� i b�yskotliw� inteligencj�, a tak�e poczucie humoru. Nie w�tpi�, �e b�dzie surowa i wymagaj�ca, ale ju� j� polubi�y... Sk�pe pochwa�y b�d� dla nich najwy�sz� nagrod�.
Patrzy na dziewcz�ta spokojnym spojrzeniem do�wiadczonego owczarka pilnuj�cego stada owiec. Umie narzuci� swoj� w�adz� masie. Bez tego nie prze�y�aby prawie po�owy milenium...
*
Zamek Kr�lewski w Warszawie kryje liczne skarby i pami�tki narodowe. Jest dobrze pilnowany. Od zewn�trz monitoruje go prywatna agencja ochrony mienia, w �rodku czuwa jego w�asna stra�. Mo�na oczywi�cie kupi� bilet i w�drowa� sobie po salach ekspozycyjnych, ale aby wej�� na zaplecze, trzeba by� nie byle kim. Od strony Wis�y, w dawnych zamkowych ogrodach, pracuj� archeolodzy. Remont Arkady Kubickiego i prace ziemne pozwoli�y zajrze� g��boko w przesz�o��...
Katarzyna Kruszewska idzie spokojnym, miarowym krokiem, mijaj�c student�w. Wykopaliskami kieruje doktor Tomasz Olszakowski, znany w �rodowisku jako dobry fachowiec, niestety sadysta i psychopata, kt�ry uwa�a, �e je�li on jest w stanie macha� �opat� szesna�cie godzin na dob�, to i studenci dadz� rad�...
Badania maj� charakter ratunkowy i w�a�ciwie ju� si� ko�cz�. Idzie jesie�, jest zbyt ch�odno, by grzeba� w ziemi. Potem b�dzie zima, wszystko skuje mr�z... Wiosn� rusz� prace budowlane. Skarp� nale�y podeprze�, bo zamek zjedzie do Wis�y... Trzeba ko�czy�. Archeolodzy przerywaj� na chwil� robot� i odprowadzaj� spojrzeniem blondynk� z grubym warkoczem, kt�ra mija ich id�c brzegiem wykopu. Z czyich� ust wyrywa si� ciche westchnienie. Niecz�sto uroda tak doskonale wsp�gra z �yczliwym i przyjaznym wyrazem twarzy.
Zamkowy ochroniarz, pilnuj�cy wykopalisk, siedzi na kamiennej p�ycie, le��cej na stosie wykopanej ziemi. Dziewczyna czuje trem�. Na szcz�cie, podczas szkole� w CB� nauczono j�, jak sobie z tym radzi�. Najlepiej prze�amywa� od razu.
- Pan Jan Sk�rzewski?
Odrywa spojrzenie od wykop�w.
- Czym mog� s�u�y�?
Mi�nie graj� pod opalona sk�r�. Jest silny. I domy�lny. Wyczuwa bezb��dnie niebezpiecze�stwo.
- Katarzyna Kruszewska, Centralne Biuro �ledcze - przedstawia si� okazuj�c identyfikator.
Jego brwi w�druj� do g�ry. Zdziwienie. I lekki strach. To normalne u ludzi, kt�rzy pos�uguj� si� fa�szyw� to�samo�ci�.
- Mam kilka pyta� odno�nie pa�skiej poprzedniej pracy.
Lekko kiwa g�owa.
- Kt�rej pracy?
- W czwartym warszawskim wydziale ochrany. Inwigilowa� pan niejakiego Feliksa Dzier�y�skiego...
Czasem przest�pca, kt�ry ukrywa si� przez d�u�szy czas, przy aresztowaniu odczuwa natychmiastow� ulg� i rozlu�nienie. Spada z niego napi�cie. Uczy�a si� o tym.
- Nie ma pani poj�cia, co to by�o za �cierwo - u�miechn�� si�. - Naprawd� chce pani o tym porozmawia�? - gestem zach�ci� j�, by usiad�a.
- W zasadzie nie - odpar�a. - W pa�skim �yciu s� zapewne ciekawsze epizody. Na przyk�ad ewakuacja depozyt�w NBP do Rumunii w 1939 roku...
Kiwn�� g�ow�.
- Jak g��boko pani dotar�a? - zapyta�.
- Do lat siedemdziesi�tych XIX wieku.
- Ten tam - wskaza� gestem Olszakowskiego, kt�ry w�a�nie t�umaczy� co� studentom odbywaj�cym praktyki - za nic w �wiecie nie chce uwierzy�, �e jeszcze metr, a dogrzebi� si� do zawalonych pomieszcze� oficyny saskiej. To by� taki niski budynek, w kt�rym mieszka�a zamkowa s�u�ba. Podczas budowy arkad zerwano tylko dachy, a pomieszczenia nape�niono ziemi�, traktuj�c je jak dodatkowy mur oporowy chroni�cy przed naciskiem skarpy - wyja�ni�.
- Arkady Kubickiego? Przecie� to by� nadworny architekt Stanis�awa Augusta Poniatowskiego.
- Owszem, jak wi�c pani widzi, praca w carskiej ochranie nie by�a moim pierwszym zaj�ciem. Wie pani, jaki pope�ni�em b��d? Powinienem by� zosta� archeologiem. Mo�e kiedy�... - spojrza� na ni� badawczo. - Jak mnie zidentyfikowali�cie?
- Mamy system komputerowy, pozwalaj�cy rozpoznawa� twarze i por�wnywa� fotografie - odpowiedzia�a. - W naprawd� du�ych ilo�ciach. Oko�o miliona sztuk na sekund�.
- I tak pani na mnie trafi�a - domy�li� si�. - Co planujecie dalej?
- Nie wiem. �ycie z kilkoma stuleciami na karku nie jest przest�pstwem... Nie mo�emy te� poci�gn�� pana za prac� dla carskiej ochrany, bo to si� przedawni�o jakie� pi��dziesi�t lat temu. Zreszt� zwalczanie socjalizmu traktowa� mo�na jako zas�ug�. Podziemia niepodleg�o�ciowego pan nie prze�ladowa�, wi�c dajmy temu spok�j... Pos�ugiwanie si� fa�szywymi dokumentami to powa�ne wykroczenie, ale jest mi oboj�tne. Ani razu nie trafi� pan do kartotek policyjnych, co moim zdaniem �wiadczy o tym, �e nie ma pan przest�pczych sk�onno�ci... Raczej wr�cz przeciwnie, wybiera pan zawody, w kt�rych mo�e chroni� ludzkie �ycie i mienie.
My�la� przez chwil�.
- Pani nie wpad�a tak tylko porozmawia� - powiedzia�. - Kieruj� pani� inne cele... I nie jest tu pani s�u�bowo.
- Szukam kogo�. W kt�rym roku si� pan urodzi�?
- Dok�adnej daty nie powiem. Wtedy troch� mniejsz� przy wi�zywano do tego wag�. Przypuszczam, �e m�g� to by� rok 1576, mo�e 1578... Pami�tam dobrze epidemi� d�umy z 1589, mia�em wtedy jakie� dziesi��, mo�e jedena�cie lat. Pi�em eliksir w 1606, a biologicznie mia�em oko�o trzydziestki.
- Eliksir - podchwyci�a.
- Z czerwonej tynktury, kt�r� powszechnie zwie si� kamieniem filozoficznym - wyja�ni� spokojnie. - By�em czeladnikiem u mistrza S�dziwoja z Sanoka.
- Ilu was jest, nie�miertelnych?
- Nie przesadzajmy z t� nie�miertelno�ci� - skrzywi� si�. - To tylko przed�u�enie �ycia. A ilu jest? N