11552

Szczegóły
Tytuł 11552
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11552 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11552 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11552 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JADWIGA COURTHS-MAHLER Katowice 1991 Zar�czynowy naszyjnik ISBN 83-85397-25-6 Adaptacja tekstu i redakcja ANNA LUBASIOWA Redakcja techniczna LECH DOBRZA�SKI Korekta BARBARA SZANIEWSKA Projekt ok�adki i strony tytu�owej MAREK MOSI�SKI Wydanie I powojenne. P.P.U. Akapit, sp. z o.o. Katowice 1991 r. Ark. druk. 5,25. Ark. wyd. 6,5 Papier offset, ki. III 70 g. Zak�ady Graficzne w Katowicach Zam. 0957/7123/1 80.000 + 150 egz. Przed will� radcy handlowego Henryka Bodmera by�o jasno jak w dzie�. Lampy �ukowe przed portalem i z obydwu stron bramy ogrodowej rzuca�y jasne �wiat�o na ca�y ogr�d, na wspania�� will� i na cz�� szerokich schod�w. D�ugi sznur powoz�w i aut wje�d�a� przez szeroko otwart� bram� ogrodu alej� �wirow� a� pod portal. Tam rozpostarty by� czerwony baldachim, a�eby go�cie przy wysiadaniu nie zostali przemoczeni przez deszcz. Bardzo wielu go�ci zosta�o zaproszonych przez pana domu i jego c�rk� Britt� dla u�wi�cenia pi��dziesi�ciolecia istnienia Zak�ad�w �Nepal", za�o�onych przez ojca obecnego w�a�ciciela, kt�re to zak�ady za�o�y� b�d�c zwyk�ym mechanikiem. Henrykowi Bodmerowi uda�o si� wytrwa�� i ci�k� prac� doprowadzi� fabryk� do takiego stanu rozkwitu, w jakim si� teraz znajdowa�a. Zak�ady �Nepal" dumnie wznosi�y si� na przedmie�ciu i otoczone by�y szeregiem dom�w robotniczych. I robotnicy �wi�towali ten dzie� tak wa�ny i uroczysty dla ich pracodawcy. Radca przyjmowa� tego wieczora w swojej wspania�ej willi mn�stwo go�ci. Sta� w olbrzymiej sali, przylegaj�cej do 3 westybulu i wita� ka�dego wchodz�cego, wyj�tkowo wyr�- niaj�c si� spo�r�d innych m�czyzn swoj� okaza�� wysmuk- �� postaci� i pe�n� energii twarz�, okolon� szpakowatymi w�osami. U jego boku sta�a jego jedyna c�rka Britta, spadkobierczyni wielkich bogactw. Jej m�oda, smuk�a posta� spowita by�a w bia�� sukni� przybran� od g�ry do do�u w drobne matowe pere�ki. Suknia ta przylega�a jak pancerz, uwydatniaj�c pi�kne kszta�ty, a przy najmniejszym porusze- niu o�ywia� si� dyskretny blask pere�. Britta Bodmer lubi�a bardzo skromno�� i prostot�, kt�re zwykle osi�gaj� najlepszy skutek, ale dzi� przychyli�a si� do ��dania ojca i w�o�y�a wspania�� toalet�, jako symbol �wietno�ci Zak�ad�w �Nepal". Britta wygl�da�a niezwykle wytwornie w tym stroju. Z�ocisto-br�zowe w�osy w mi�kkich falach okala�y jej mi�� twarzyczk� o du�ych, aksamitnych oczach. Chwilami w tych pi�knych oczach odbija� si� blask szcz�cia, gdy od czasu do czasu zwraca�y si� w stron� okna sali przyj��, gdzie sta�o trzech m�odzie�c�w, witaj�cych si� z go��mi. Ci trzej panowie byli to Ralf i Franciszek Bodmer, bratankowie pana domu, i przyjaciel Ralfa, Jan Sund, syn jednego z g��wnych akcjonariuszy Zak�ad�w �Nepal", kt�ry po �mierci ojca sam zosta� akcjonariuszem i w�a�cicielem pi�knej willi na przeciwnym ko�cu miasta. Ale szcz�liwy b�ysk w oczach Britty odnosi� si� jedynie do Ralfa Bodmera, kt�rego kocha�a. Ojciec jej nie by� przeciwny zar�czynom dwojga m�odych, ale oficjalne zawiadomienie wszystkich mia�o nast�pi� w okresie �wi�t Wielkanocnych. Najpierw mia� si� odby� jubileusz pi��dziesi�ciolecia Zak�ad�w �Nepal". 4 Jedynym powa�niejszym zmartwieniem w obfituj�cym w powodzenie �yciu Henryka Bodmera by� brak syna, spadkobiercy ambitnych plan�w dalszego rozwoju fabryki. Chocia� ub�stwia� swoj� urocz� c�rk�, nigdy nie m�g� wybaczy� swej zmar�ej przed laty �onie, �e nie obdarzy�a go synem. Ale musia� si� pogodzi� z losem i sprowadzi� do swego domu dw�ch bratank�w, jedynych bliskich krewnych p�ci m�skiej. Najwa�niejsze by�o, �e nosili to samo nazwisko. Ju� od trzech lat obydwaj m�odzie�cy zatrudnieni by�i jako in�ynierowie w Zak�adach �Nepal". Jeden z nich wed�ug �yczenia Hermana Bodmera, mia� zosta� jego zi�ciem i spadkobierc� olbrzymiej fortuny. Ale o tych planach z nikim jeszcze nie m�wi�. Chcia�, by samo dojrza�o to, o czym skrycie marzy�. Bratankowie mieszkali w bocznym skrzydle jego willi i codziennie towarzyszyli radcy i jego c�rce. M�g� dzi�ki temu dobrze zaobserwowa� charakter i usposobienie ka�dego z nich i wkr�tce doszed� do prze�wiadczenia, �e Ralf Bodmer jest mu dro�szy i milszy, ni� Franciszek. Ale wa�ne te� by�o, kt�ry z nich spodoba si� bardziej jego c�rce. Z wielk� rado�ci� skonstatowa� radca, �e Britta tak samo jak on obdarza�a Ralfa wi�ksz� sympati�. Z ca�� pieczo�owito�ci� strzeg� to kie�kuj�ce uczucie dwojga m�odych, nie zdradzaj�c si� w niczym ze swymi planami, a kiedy wybuch�a gor�ca mi�o�� mi�dzy Britt� a Ralfem, jawnie okaza� swoje zadowolenie, widz�c w tym zrz�dzenie losu. W ten spos�b Ralf mia� zosta� nie tylko jego zi�ciem, ale tak�e panem olbrzymich Zak�ad�w �Nepal". 5 Ralf nic nie robi�, by zdoby� mi�o�� swego stryja, przeciwnie, okazywa� mu ca�� swoj� pow�ci�gliwo��, wyni- kaj�c� z jego subtelnej natury. Mo�e dlatego te�, �e zauwa�y�, jak Franciszek, ubiegaj�c si� o wzgl�dy ojca i c�rki, nadskakiwa� im, sil�c si� na md�e pochlebstwa i uprzejmo�ci. Ale w�a�nie pow�ci�gliwo��, skromno�� i duma Ralfa przypad�a do serca stryjowi i Brittcie, a zachowanie Franciszka razi�o ich poniek�d. Ale w pracy zar�wno Franciszek, jak i Ralf byli jednakowo skrupulatni i wykonywali swoje obowi�zki bez zarzutu. Istnia�a jednak r�nica w pobudkach pracy oby- dw�ch ch�opc�w. Pilno�� i obowi�zkowo�� Ralfa wynika�a z pasji do pracy, u Franciszka za� p�yn�o to z ch�ci przypodobania si� stryjowi. Chcia� si� sta� niezb�dnym,aby tym �atwiej osi�gn�� sw�j cel. Ralf nie mia� �adnych cel�w przed sob�, by� stryjowi z ca�ego serca wdzi�czny, �e zaraz po uko�czeniu studi�w da� mu w swoich zak�adach korzystn� prac�, kt�ra czyni�a go niezale�nym materialnie, gdy� rodzice umieraj�c zostawili mu zaledwie tyle, �e z trudem i w biedzie doci�gn�� do ko�ca studiow( Franciszek, kt�ry o p� roku wcze�niej sko�czy� studia, wcze�niej te� zamieszka� w willi stryja. Ale gdy przyby� Ralf, serca ojca i c�rki sk�oni�y si� ku niemu. Ralf widywa� ju� przedtem swoj� kuzynk�, ale zawsze na kr�tko, zachowuj�c w sercu czu�e wspomnienie jej uroczej postaci. Teraz, kiedy obydwoje byli dojrza�ymi lud�mi, zapa�ali ku sobie uczu- ciem nami�tnej mi�o�ci. Ale Ralf przez d�ugi jeszcze czas kry� si� ze swymi uczuciami, nie �mi�c marzy� o wzajemno�ci. 6 Pewnego wieczora jednak uczucie wzi�o nad nim g�r� i rzuci�o mu na usta gor�ce s�owa wyznania. Rozpromieniona s�ucha�a Britta tych s��w gor�cych i nami�tnych, pe�nych jednak opanowania i pow�ci�gliwo�ci, a po chwili ju� padli sobie w obj�cia i usta ich z��czy�y si� w pierwszym mi�osnym poca�unku. Henryk Bodmer ucieszy� si� bardzo, kiedy c�rka go zawiadomi�a o ich wzajemnej mi�o�ci. Rad by�, �e wyb�r Britty pad� na Ralfa, kt�ry i jemu by� mi�y i drogi. Da� swoje przyzwolenie i po raz pierwszy wyrazi� zamiar uczynienia Ralfa, swojego przysz�ego zi�cia � nast�pc� swoim i panem Zak�ad�w �Nepal". Ale poprosi� o nierozg�aszanie zar�czyn a� do �wi�t Wielkanocnych. Tylko Franciszek Bodmer zosta� wtajemniczony i po- wiadomiony o przysz�ych planach stryja. Henryk Bodmer chcia� jakim� odpowiednim stanowiskiem w swoich za- k�adach zapewni� tak�e przysz�o�� i Franciszkowi, ale na razie nie m�wi� nic o tym. Dotychczas m�odzie�cy mieli po pi��set marek miesi�cznie, gdy� stryj ich specjalnie wy- znaczy� im tak skromne wynagrodzenie, aby nikt nie my�la�, �e ich wyr�nia jako swoich krewnych. Nie chcia� te�, �eby si� stali rozrzutni. Poniewa� jednak dostawali przy tym bezp�atnie mieszkanie i utrzymanie, powodzi�o im si� bardzo dobrze. Ralf by� te� ze swego stanowiska ogromnie zadowolony i karci� Franciszka, gdy ten ironizuj�c narzeka� na sk�pstwo stryja. Ralfa razi�a dwulicowo�� Franciszka, kt�ry w obecno�ci stryja i kuzynki by� s�odki i nadskakuj�cy, a poza ich plecami krytykowa� ich. Przy tym w swej uczciwo�ci nie podejrzewa�, �e Franciszek i wobec niego zajmowa� fa�szywe 7 stanowisko. Ten tymczasem czeka� tylko na okazj�, aby Ralfa przed stryjem i kuzynk� oczerni�.Wiedzia� on, �e z nich dw�ch jednego stryj zechce uczyni� swoim nast�pc�, dlatego te� u�ywa� wszelkich forteli i podst�p�w, by zdoby� jego wzgl�dy, i w�ciek�y by�, �e Ralf, kt�ry przyby� p�niej, bez najmniejszego trudu ze swojej strony od razu zdoby� serca ojca i c�rki. B�g wie, ile go to kosztowa�o, by z u�miechem powin- szowa� w kilku s�owach szcz�liwej parze narzeczonych. Zazdro�� szarpa�a jego sercem i postanowi� za wszelk� cen� dopi�� tego, by skompromitowa� Ralfa przed stryjem i Britt� i samemu zaj�� jego miejsce. Groz� przejmowa�a go my�l, �e on mia�by nadal pozo- sta� na tym stanowisku, jakie w tej chwili zajmowa�. By� prawie pewny, �e to jemu w udziale przypadnie serce i wiano Britty. I prawd� m�wi�c, wi�cej mu zale�a�o na jej maj�tku, ni� na sercu. Zdumiony by�, �e jego uprzejmo�� i nad- skakiwanie nie osi�gn�y skutku, gdy� dotychczas z wielkim powodzeniem zdobywa� serca kobiet. Ani przez chwil� nie wierzy�, �e Ralf szczerze kocha Britt�, a s�dz�c ludzi wed�ug siebie, nie w�tpi�, �e Ralf jedynie z wyrachowania przez jaki� podst�p zdoby� r�k� Britty. Bez przerwy �ama� sobie g�ow� nad tym, jak by zapobiec oficjalnym zar�czynom dwojga m�odych. Powiedzia� sobie, �e naj�atwiej osi�gnie to wtedy, kiedy zdyskredytuje honor Ralfa. Jeszcze przedtem pr�bowa� Franciszek nie raz podst�pem i namow� odci�gn�� Ralfa od jego obo- wi�zkowo�ci, nak�aniaj�c go do czyn�w, uwa�anych przez stryja za karygodne, jak do gry w karty i innych zakazanych rozrywek. Ale, jak dot�d, wszystkie jego wysi�ki 8 spe�za�y na niczym, rozbijaj�c si� o uczciwo�� i pracowito�� Ralfa. Ale w miar�, jak zbli�a�a si� chwila oficjalnych zar�czyn, Franciszek z ca�ym nat�eniem nerw�w zacz�� zmierza� do swego celu. Tego wieczora, kiedy mi�dzy m�odymi dosz�o do wy- znania uczu�, Franciszek powzi�� pewne postanowienie. Kiedy obydwaj m�odzie�cy znale�li si� w swoich s�siaduj�- cych z sob� pokojach, Franciszek zaproponowa� Ralfowi, by poszed� z nim do klubu. By� ju� p�ny wiecz�r i Ralf nie mia� ochoty tam p�j��. Ca�� swoj� istot� i my�lami by� przy Brittcie, kt�r� kocha� nade wszystko i wydawa�o mu si� niemo�liwe prowadzi� jak�kolwiek rozmow� z oboj�tnymi lud�mi. Ale kiedy si� opiera�, Franciszek rzek� ironicznie: � Widz�, �e ju� przed �lubem sta�e� si� pantoflarzem i nie masz odwagi uczyni� kroku bez pozwolenia Britty! Wi�c ja wychodz� sam, gdy� przyrzekli�my Jankowi Sun-dowi, �e przyjdziemy. To nie�adnie, i� dlatego, �e jeste� niejako zar�czony i zakochany, uwa�asz ju� za zbyteczne dotrzymywa� przyrzeczenia, danego przyjacielowi. Ralf wzruszy� ramionami i nie uleg�by pewno namowom Franciszka, gdyby nie lekkie zawstydzenie, �e w swoim wielkim szcz�ciu zupe�nie zapomnia� o przyjacielu. Nie chcia� mu kaza� czeka�. I tak ju� si� sp�ni� na um�wion� godzin�. Obawia� si� te�, �e Franciszek w swojej z�o�liwo�ci m�g�by zdradzi� jego porozumienie z Britt�, co mia�o wed�ug �yczenia stryja pozosta� jeszcze w tajemnicy. Poszed� wi�c z Franciszkiem. Niestety, Jana Sunda nie zastali ju� w klubie i Ralf, nudz�c si�, by� z�y, �e tam przyszed�. W jaki spos�b Franciszkowi uda�o si� nak�oni� 9 Ralfa, by zasiad� z nim do sto�u gry, pozosta�o tajemnic�. Do��, �e wbrew swojej woli Ralf gra� z Franciszkiem bez najmniejszej przyjemno�ci, gdy� gry w karty nigdy nie uwa�a� za godziw� rozrywk�. Ale mimo to, �e gra� niedbale i niech�tnie, wci�� wygrywa�. Franciszek by� w�ciek�y, gdy� ca�� nadziej� budowa� na tym, �e Ralf przegra w karty du�� sum� i �e wreszcie uczyni co� takiego, co zrazi�oby do� stryja. Ju� on postara�by si� o to! W ka�dym razie by� to ju� male�ki krok, kt�ry zbli�y� Franciszka do celu. W drodze do domu Franciszek rzek� �artobliwie: � W�a�ciwie m�wi�, �e kto ma szcz�cie w mi�o�ci, ten nie ma szcz�cia w grze. Ty za� mia�e� dzi� szcz�cie w jednym i drugim, gdy ja mia�em w obydwu wypadkach pecha. Ale co do gry w karty, spodziewam si�, �e mi dasz rewan�? Ralf odpowiedzia�: � Wiesz dobrze, �e niech�tnie gram i �e dzi� uleg�em tylko twoim namowom. Ale naturalnie dam ci rewan�, gdy tylko nadarzy si� sposobno��. A� do uroczysto�ci jubileuszowej obydwaj m�odzie�cy nie byli w klubie. Sprawa Franciszka nie posun�a si� wi�c ani o krok naprz�d i dlatego z ka�dym dniem stawa� si� bardziej nerwowy i niespokojny. I teraz w�a�nie sta� obok Ralfa i jego przyjaciela Janka z sercem przepe�nionym zazdro�ci�, podczas gdy pan domu i jego c�rka witali go�ci. Ralf rozmawia� ze swoim przyjacielem przy czym wzrok jego nie odrywa� si� od Britty, kt�rej oczy pe�ne szcz�cia porozumiewawczo bieg�y ku niemu. A ka�de takie spoj- 10 r�enie odbija�o si� gorycz� w sercu Franciszka. Coraz gor�tsze stawa�o si� jego pragnienie unicestwienia Ralfa, by zaj�� jego miejsce. Bal uda� si� �wietnie. Britta i Ralf musieli naturalnie na ��danie ojca zachowa� swoj� mi�o�� w tajemnicy, ale podczas balu nadarzy�a si� niejedna okazja zamienienia kilku tkliwych s��w, mi�osnego u�cisku d�oni i g��bokiego spojrzenia w oczy. Uda�o im si� nawet znale�� chwil� na poca�unki w cieplarni, a sprawia�y im tym wi�ksz� rozkosz, �e by�y ukradkowe. M�odzi nie wiedzieli wcale, �e �wiad- kiem ich poca�unku by� ukryty za palmami Franciszek, z kt�rego oczu bi�a nienawi�� i zazdro�� wobec rywala. Skry� si� tam, aby spokojnie pomy�le� o swoich z�ych planach na przysz�o��. Henryk Bodmer cieszy� si� bardzo, �e uda�o mu si� przyj�cie i �e z oczu c�rki i Ralfa bi�o promienne szcz�cie. Po opuszczeniu cieplarni Franciszek ci�gle znajdowa� si� w pobli�u stryja, przymilaj�c mu si� i przypochlebiaj�c. Henryk czu� jakby lito�� dla Franciszka, gdy� by� jakby pokrzywdzony. W duchu postanowi� da� mu odpowiednie stanowisko w przysz�o�ci. I by� wyj�tkowo serdeczny dla niego. Podoba�o mu si� to, �e Franciszek jakoby nie okazywa� zazdro�ci wobec Ralfa. Nie mia� poj�cia o tym, jak bardzo si� w tym wypadku myli�. Najweselszym z go�ci tego wieczora by� Jan Sund. W jego pobli�u zawsze rozlega� si� gromki �miech. Jan by� bardzo lubiany w towarzystwie, tylko Franciszek czu� do niego niech��, zazdroszcz�c mu jego bogactwa i humoru, jak w og�le ka�demu cz�owiekowi, kt�remu si� dobrze wiod�o. 11 Ale ta antypatia polega�a na wzajemno�ci. Jan znosi� Franciszka w swoim towarzystwie jedynie dlatego, �e by� kuzynem Ralfa. Tak�e i tego wieczora unika� jego towarzy- stwa, chocia� Franciszek i jemu nadskakiwa� ze swoj� uprzejmo�ci�. Franciszek znowu zaj�� swoje miejsce u boku stryja, kiedy pewien starszy pan podszed� do radcy handlowego i rzek�: � Panie radco, czy mog� prosi� pana jutro o kilka chwil rozmowy w sprawie prywatnej? Henryk Bodmer sk�oni� si�. � Prosz� bardzo, panie Salm, prosz� tylko wyznaczy� godzin�, o kt�rej mam pana oczekiwa�. � O nie, pa�ski czas jest dro�szy od mojego. W fabryce nie m�g�bym pana odnale��, wola�bym przyj�� do pa�skiego domu. Prosz�, niech pan wyznaczy godzin�, kiedy b�d� m�g� przyj�� do pana. � A wi�c czy odpowiada panu godzina druga w po�u- dnie? B�d� wtedy na pewno w domu. � Przyjd�, panie radco. M�czy�ni rozmawiali jeszcze przez chwil�, ale potem pan domu zosta� odwo�any i pan Salm wr�ci� do towarzy- stwa. Bal by� do ko�ca �wietny i by�o ju� bardzo p�no, kiedy ostatni go�cie opu�cili go�cinn� will�. 12 Nast�pnego dnia punktualnie o drugiej radca ze swoimi bratankami wr�ci� do domu. Wracali zwykle razem autem starego pana, aby wsp�lnie spo�y� obiad. S�u��cy zawiado- mi� radc�, �e pan Salm czeka ju�. Pan Bodmer zawo�a�: � Ach prawda, zaraz przychodz�! Wy dwaj id�cie do sto�owego i powiedzcie Brittcie i pani Dudach, �eby jeszcze zaczeka�y na mnie chwileczk�. Gdy tylko sko�cz� rozmow� z panem Salmem, przyjd� natychmiast. M�wi�c to skin�� g�ow� obydwu m�odzie�com i uda� si� do gabinetu, w kt�rym siedzia� ju� pan Salm. Ralf powiedzia� pani Durlach, co mu wuj poleci�. Franciszek uda� si� do s�siedniego salonu, by tam gr� na fortepianie zabi� czas do obiadu, a pani Durlach posz�a do kuchni, aby wstrzyma� jeszcze podanie obiadu. W ten spos�b para zakochanych znalaz�a chwil� samo- tno�ci. Mogli swobodnie porozmawia� o sprawie, kt�ra ich mocno obchodzi�a. Czule przytuleni do siebie siedzieli w k�ciku wspaniale urz�dzonego pokoju. Ralf m�wi� Brittcie, jak bardzo j� kocha i jak bardzo si� czuje szcz�liwy, �e zdoby� jej serce. A Britta spogl�da�a na niego swoimi pi�knymi oczyma i odwzajemnia�a gor�ce poca�unki uko- chanego. Kiedy radca wszed� po jakim� kwadransie do pokoju, m�oda para l�kliwie odsun�a si� od siebie. W s�siednim pokoju dawno ju� umilk�a muzyka, czego zakochani wcale nie spostrzegli. Nie wiedzieli, �e Franciszek z pociemnia�ymi n z�o�ci oczyma i zaci�ni�tymi z�bami przygl�da� si� ich I m-szczotom. Teraz, kiedy przyszed� radca, Franciszek tak�e wszed� do pokoju. 13 � Czy d�ugo kaza�em wam czeka� na siebie? � zapyta� starszy pan, trzymaj�c w r�ku pokryte szarym aksamitem pude�ko, i z u�miechem spojrza� na par� narzeczonych. � Mam nadziej�, �e nie dowiedzia�e� si� czego� przy- krego, ojczulku? Pan Salm wydawa� mi si� troch� zdener- wowany i przygn�biony � rzek�a Britta, obejmuj�c ojca. Starszy pan spojrza� na etui, kt�re trzyma� w r�ce. � Nic dziwnego, �e jest przygn�biony. �al mi biedaka. Jak wielu innych i on straci� maj�tek podczas inflacji i jest zmuszony dla ratowania siebie i swoich bliskich sprzeda� klejnot rodzinny o du�ej warto�ci. Obejrzyj sobie ten wspania�y naszyjnik. Zaproponowa� mi jego kupno. A po niewa� i tak chcia�em kupi� ci, Britto, co� w podarunku zar�czynowym, wi�c zgodzi�em si� na jego propozycj�. Cena jeszcze nie jest ustalona, on kaza� oceni� ten naszyjnik przez swojego jubilera i prosi� mnie, aby i m�j jubiler orzek� o jego warto�ci, a�eby w przysz�o�ci nie by�o �adnego nieporozu mienia. Za�atwi� to jutro przed obiadem, gdy� dzi� jestem zaj�ty. A panu Salmowi wystawi�em na razie czek na odpowiedni� sum�, gdy� zdaje si� by� w wielkiej potrzebie. Obejrzyj sobie ten klejnot, Britto, czy ci si� podoba? To jest niezwyk�axrobota! M�wi�c to, otworzy� pude�ko pokazuj�c jego zawarto�� c�rce. By� to niezwyk�ej pi�kno�ci naszyjnik z pere�, brylan- t�w i szmaragd�w. Britta przygl�da�a mu si� ze smutkiem w oczach. Mia�a ona ju� du�o bi�uterii po matce i otrzymane w podarunku od ojca bezcenne precjoza, ale rzadko kiedy nosi�a cokolwiek z tych skarb�w, jedynie wk�ada�a je na ��danie ojca. Dla m�odego dziewcz�cia by�o to wszystko zbyt wspania�e. Mimo, i� naszyjnik zachwyci� j�, to jednak 14 odczuwa�a smutek na mysi, jak si� musia�o �le wie�� panu Salmowi, je�eli wyzbywa� si� tej niezwyk�ej pami�tki. Naj- ch�tniej poprosi�aby ojca, by nie kupowa� tego, i ju� otworzy�a usta, aby to wypowiedzie�, gdy przysz�o jej na my�l, �e w takim razie pan Salm by�by zmuszony sprzeda� to komu innemu za cen� poni�ej warto�ci. Dlatego zamilk�a, chocia� wiedzia�a, �e zdobycie tego klejnotu nie sprawia�o jej �adnej satysfakcji. Cicho powiedzia�a, �e naszyjnik jest pi�kny, gdy� nie chcia�a psu� ojcu rado�ci darowania go jej. Starszy pan zamkn�� pude�ko i u�miechaj�c si� rzek�: � Daj mi, Britto, klucze od szafy, gdzie znajduje si� srebro, chc� tam przechowa� naszyjnik do jutra. Britta podesz�a do �ciany, gdzie obok du�ego, olejnego obrazu znajdowa�a si� skrytka, w kt�rej Britta przechowy- wa�a koszyczek z wszystkimi kluczami. Nacisn�a rozet� w bogato rze�bionej boazerii, da� si� s�ysze� lekki trzask odskakuj�cej spr�yny i uchyli�y si� ma�e drzwiczki, za kt�rymi widoczne by�o niewielkie wg��bienie w �cianie. Zar�wno Ralf jak i Franciszek dobrze znali ma�� skrytk�, kt�ra raczej by�a zabawk�, ni� pewnym schowkiem. Britta wyj�a du�y p�k kluczy, z kt�rego odj�a jeden klucz i poda�a go ojcu. Stary radca otworzy� pi�kn�, antyczn� szaf�, w kt�rej przechowywano srebro rodzinne, i wstawi� tam pude�ko z klejnotem. Potem zamkn�� szaf� i odda� c�rce klucz, aby do��czy�a go do pozosta�ych kluczy, zamykaj�c je w schowku. Ralf i Franciszek przygl�dali si� tej scenie, przy czym Ralf u�miecha� si� do Britty, Franciszek za� spogl�da� ponuro z dziwnym dr�eniem na twarzy. Rozmy�la� nad tym, 15 jak by doprowadzi� do skutku swoje plany i czy aby wypadek z naszyjnikiem nie pomo�e mu w tym. Franciszek tak by� przepojony nienawi�ci� i zazdro�ci�, �e by� zdolny do naj nikczemniejszego post�pku, byle by osi�gn�� sw�j cel. Wieczorem tego dnia Britta i jej ojciec po�egnali si� wcze�niej ni� zwykle. Zm�czeni byli balem z poprzedniego dnia. Dwaj m�odzie�cy pozostali jeszcze jaki� czas w poko- ju, ale po chwili Ralf rzek�: � Zdaje si�, �e najm�drzej b�dzie po�o�y� si� spa�, Franku! Franciszek b�yszcz�cym wzrokiem spojrza� na szaf� ze srebrem i drgn��, jak z�oczy�ca schwytany na przest�pstwie. Nagle zerwa� si�. � Nie chce mi si� jeszcze spa�! Nie jeste�my przecie� dzie�mi, �eby chodzi� spa� razem z kurami. Chod�my jeszcze na godzink� do klubu, Ralfie! Ralf odrzek� niech�tnie: � Prawd� m�wi�c, nie mam najmniejszej ochoty wy- chodzi� dzisiaj z domu. � Ach, ty piecuchu! Nigdy nie masz ochoty ruszy� si� z domu. Gdybym ci� si�� nie wyci�ga�, to skis�by� tu! � Przesadzasz, Franku! Nie lubi� klubu przez to ci�g�e granie w karty. Zawsze zostaj� wci�gni�ty do gry, a wiesz, jak tego nienawidz�. Franciszek spojrza� na Ralfa z dziwnie b�yszcz�cymi oczyma. � Ach, rozumiem teraz, dlaczego unikasz gry! Ralf zerwa� si�. � Co chcesz przez to powiedzie�? 16 � No, przecie� pami�tasz chyba, �e jeste� mi winien rewan�. Ralf spojrza� na kuzyna pociemnia�ymi i szeroko roz- wartymi oczyma. Zbli�y� si� do niego o krok. � �eby� mi tego po raz drugi nie powtarza�, chod�, dam ci rewan�. Ale wiedz o tym, �e jakikolwiek b�dzie rezultat gry, gram z tob� po raz ostatni. Zapami�taj to sobie! Gra w karty jest dlatego dla mnie wstr�tna, gdy� ka�dy wynik jest nieprzyjemny. Niemi�o jest przegra�, a jeszcze mniej mi�o wygra�. Franciszek lekcewa��co wzruszy� ramionami. � Wszed�e� ju� w rol� i przybra�e� ton g�owy rodziny. � Niech i tak b�dzie � rzek� Ralf spokojnie. Udali si� obydwaj do swoich pokoj�w, aby si� przebra� do wyj�cia. Ich wsp�lny s�u��cy J�zef pomaga� im przy tym. � Mo�ecie si� po�o�y�, J�zefie, nie b�dziecie ju� nam potrzebni � rzek� Ralf uprzejmie. Franciszek mrukn�� co�, gdy� nie umia� si� zdoby� na uprzejmo�� wobec ludzi, stoj�cych ni�ej w hierarchii spo�e- cznej. By� dla podw�adnych niemi�ym, opryskliwym panem. Opu�cili will�, wychodz�c bocznym wyj�ciem. Czynili to zwykle, gdy p�no wychodzili z domu, wracali tak�e t� sam� drog�, aby nikomu nie przeszkadza�. W kwadrans potem siedzieli ju� w klubie przy zielonym stoliku. Dzi� wreszcie Franciszek doszed� do przekonania, �e kto ma szcz�cie w mi�o�ci, nie ma go w grze. Ralf przegrywa�, przegrywa� tak niewiarygodnie, �e straci� ju� zupe�nie ochot� do gry. Ale Franciszek zacz�� drwi�. I /jiicczynowy pier�cionek � Acha! Chcesz nam zwia�, bo nie udaje ci si� dzisiaj wygra� jak zwykle! Grasz przecie� dzisiaj po raz ostatni, wi�c mo�esz si� troch� zrujnowa�. Towarzysze gry zacz�li si� �mia� i Ralf nie mia� odwagi wsta� od stolika. Gra� dalej i wci�� przegrywa� tak du�o, �e straci� panowanie nad sob� i w zdenerwowaniu ci�gle podwaja� stawki. Wreszcie przegrawszy wszystkie pieni�- dze, jakie mia� przy sobie, zacz�� wypisywa� czeki i pod wp�ywem ironicznego �miechu Franciszka straci� ju� zupe�- nie spok�j. Na szcz�cie przyszed� w ko�cu Jan Sund i zasta� tam podnieconego Ralfa. Po�o�y� r�k� na jego ramieniu i rzek� powa�nie: � Zostaw t� g�upi� gr�, Ralfie, chod�, porozmawiamy troch�! Ralf drgn��, jak zbudzony z m�cz�cego snu, i rzek�: � Zaraz przyjd�, Janku, tylko si� oblicz�. Wsta� i podczas gdy Jan uda� si� do s�siedniego pokoju, zacz�� oblicza� przegran�. Wystawi� czeki na przesz�o dziesi�� tysi�cy marek. By�o to, jak na bratanka w�a�ciciela Zak�ad�w �Nepal", niewiele, ale dla in�yniera Ralfa Bod- mera by�o to zbyt du�o, aby m�g� zap�aci�. Ralfowi zrobi�o si� ciemno przed oczyma, ale udaj�c spok�j, za�atwi� zwi�zane z przegran� formalno�ci. Czu� si� �le i by� zawstydzony, �e gra� tak lekkomy�lnie. Gdyby nawet przed- tem nie przyrzek� Franciszkowi, �e to jego ostatnia gra, przysi�g�by to teraz sobie. Ale nie by�o pozna� po nim tego silnego podener- wowania, kiedy na poz�r zupe�nie spokojnie wszed� do s�siedniego pokoju i przysiad� si� na chwil� do Jana Sunda. Tylko Franciszek przygl�da� mu si� bacznie i triumf bi� 18 z jego oczu. Wiedzia�, �e Ralf nie by� w stanie zap�acie dziesi�ciu tysi�cy marek, kt�re si� zobowi�za� zwr�ci� pod s�owem honoru. Janek spojrza� pytaj�co na Ralfa, kiedy ten przysiad� si� do niego. � Wygl�dasz nieweso�o, Ralfie, czy du�o przegra�e�? Ralf skin�� g�ow�. � Tak, przegra�em du�o. Ale nie m�wmy ju� o tym, Janku, z�y jestem na siebie samego, �e zasiad�em do gry. Ale zrobi�em to po raz ostatni. � Komu� innemu nie uwierzy�bym, �e wytrwa w tym postanowieniu. Ale ty w gruncie rzeczy nigdy nie by�e� graczem. � Tak, czuj� nawet wstr�t do gry. � Wiem o tym, �e to tw�j kuzyn tylko namawia ci� do tego. � Powiedzia�em mu w�a�nie, �e mu si� to uda�o dzi� po raz ostatni. � Cieszy mnie to. Mi�dzy nami m�wi�c, ostrzegam ci� przed twoim kuzynem, gdy� jest to z�y cz�owiek. Ralf spojrza� badawczo na przyjaciela. � S�dzisz go troch� za ostro. Lubi tylko du�o �artowa� drwi�. � Tak, ale robi to stanowczo w upatrzonym celu. Nie mogli ju� d�u�ej m�wi� na ten temat, gdy� w�a�nie Franciszek wszed� do pokoju i przysiad� si� do ich sio�u. � No, Ralfie, p�jdziemy ju� mo�e do domu? � rzek� Franciszek, udaj�c znu�enie. Ralf spojrza� na zegarek. 19 � Rzeczywi�cie, ju� najwy�szy czas i�� spa�. Czy idziesz te�, Janku? Jan podni�s� si�. � Tak, nie pozostaje nic innego, jak p�j�� do domu. I trzej m�odzie�cy opu�cili klub. Po�egnali si� zaraz, gdy� Jan Sund mieszka� w innej stronie miasta. Kiedy Ralf i Franciszek szli przez chwil� w milczeniu obok siebie, przy czym Ralf by� przygn�biony i w smutnym nastroju z powodu przegranej, nagle Franciszek rzek� z wielk� trosk� w g�osie: � Jest mi strasznie przykro, Ralfie, �e przegra�e� tak wielk� sum�. Ale nie przejmuj si� tym tak bardzo. Ralf zagryz� wargi. � Zostaw, dosy� wstydz� si� sam przed sob�, �e si� da�em twoimi drwinami nak�oni� do dalszej gry. Franciszek spojrza� na niego z boku. � Chcesz mi teraz robi� wyrzuty? � Nie, nie, nie zwyk�em robi� wyrzut�w komu�, je�eli sam zawini�em! � Zreszt� to przecie� drobiazg! Ralf roze�mia� si� gorzko. � Dziesi�� tysi�cy marek! To nazywasz drobiazgiem? Drogi Franku, zarabiam miesi�cznie pi��set marek, a maj�t- ku, jak wiesz, w og�le nie mam. � Bo te� to nie w porz�dku ze strony wuja Henryka, �e nam nie p�aci wi�cej. � Wiesz, �e nie lubi� tego s�ucha�. Wuj Henryk p�aci nam o wiele lepiej, ni� innym in�ynierom, ju� przez to samo, �e daje nam mieszkanie i utrzymanie w swoim domu. 20 Powinni�my mu okazywa� tak wielk� wdzi�czno��, �e nie chc� s�ucha� takich uwag! Franciszek u�miechn�� si� szyderczo. � Jak widz�, nauczy�e� si� teraz wspaniale m�wi�. Przebieg�y by�e� zawsze, to musz� ci przyzna�. Zosta� w tak kr�tkim czasie zi�ciem Henryka Bodmera, to rzecz donios �a, m�j drogi. Ralf odwr�ci� si� oburzony. � Prosz� ci�, zamilknij! Tym tonem nie pozwol� z sob� d�u�ej m�wi�. W ka�dym razie mam teraz niezmiernie przykre uczucie niesmaku i wstydz� si� swojej niepow�ci�g- liwo�ci. Ale trzeba to przezwyci�y�. I oczywi�cie musz� w jaki� spos�b zdoby� pieni�dze na zap�acenie swego honorowego d�ugu. Franciszek spojrza� na niego zdawkowo. � Mo�esz je sobie przecie� po�yczy� od swego przyja ciela Jana Sunda. Ralf zrobi� obronny ruch. � Za �adn� cen�! Jan m�g�by mi z ca�� s�uszno�ci� robi� gorzkie wyrzuty, gdyby si� dowiedzia�, ile przegra�em. Nie chc� zreszt� wykorzystywa� jego przyja�ni. Wol� si� uda� do lichwiarza. Ale tymi sprawami nie b�d� ci� trudzi�, jako� sobie ju� sam poradz�. Zapewniam ci� w ka�dym razie, �e gra�em po raz ostatni. Teraz nie mo�esz mi ju� przecie� robi� �adnych zarzut�w. W oczach kuzyna zamigota� z�y ognik, ale powiedzia� na poz�r serdecznie i z ubolewaniem: � Gdyby� wiedzia�, jak bardzo �a�uj�, �e ci� nak�oni �em, aby� ze mn� poszed�! Przecie� to by�o z mojej strony tylko takie g�upie gadanie. Robi� sobie wielkie wyrzuty! 21 /� i Ralf lekko skin�� g�ow� i szybko da� si� udobrucha� pozornie serdecznym tonem kuzyna. � Nie r�b sobie wyrzut�w, Franku. Co sobie sam nawarzy�em, sam te� wypij�. � Gdybym ci przynajmniej m�g� jako� pom�c! Ale nie wygra�em wcale du�o, zaledwie tyle, ile ostatnio przegra�em. Co poczniesz teraz? Stryja nie mo�esz przecie� prosi� o pieni�dze? Ralf nie zauwa�y� ironicznego spojrzenia, jakie Fran- ciszek znowu rzuci� na niego z boku. Wykona� gwa�towny ruch przecz�cy. � Za �adn� cen�! Stryj nie powinien w og�le wiedzie�, �e grali�my. I ty nie powiniene� tego wi�cej robi�, Franku, nie ma si� z tego nic pr�cz zmartwienia. O stryju wi�c nie ma co my�le�. � To racja � odpowiedzia� Franciszek, na poz�r bardzo przygn�biony, � ze stryjem w takich sprawach nie ma �art�w. Got�w by jeszcze odm�wi� ci r�ki Britty, gdyby si� dowiedzia�, �e jeste� graczem. � Przesta�! I tak si� ju� czuj� do�� kiepsko na duchu! � W ka�dym razie musisz za wszelk� cen� jak najszyb- ciej zap�aci� d�ug honorowy, aby si� stryj niczego nie dowiedzia�. Ale jak�e to zrobisz? � Nie wiem! Nie m�wmy o tym teraz wi�cej. Nie jestem obecnie w odpowiednim nastroju, aby m�c my�le� jasno. W milczeniu odbyli obydwaj kuzynowie reszt� drogi do domu. Niedostrze�eni dotarli przez boczne wej�cie do swoich pokoj�w. S�u��cy J�zef skorzysta� widocznie z po- zwolenia Ralfa i po�o�y� si� spa�, gdy� nie by�o go ju� wida�. 22 Dwaj kuzyni powiedzieli sobie dobranoc i udali si� do swoich s�siaduj�cych z sob� pokoj�w. Ale obaj nie od razu mogli zasn��. Ralf rzuci� si� na fotel i wlepi� wzrok w pr�ni�. Robi� sobie gorzkie wyrzuty z powodu tego, co si� sta�o. By� jednak cz�owiekiem o zbyt szlachetnym charakterze, aby wini� Franciszka za swoje niepowodzenie. Nie wiedzia� tylko, w jaki spos�b zdoby� w tak kr�tkim czasie dziesi�� tysi�cy marek. Przez pewien czas siedzia� tak nieruchomo, po czym uda� si� na spoczynek. Zrozumia�, �e ju� dzisiaj nie podejmie jasnej decyzji. Postanowi� wi�c spr�bowa� zasn�� teraz, a gdy jutro rano b�dzie mia� trze�w� g�ow�, b�dzie my�la� dalej. Nie domy�la� si� wcale, �e obok Franciszek w swoim pokoju sta� schylony przy drzwiach, ��cz�cych ich pokoje, i obserwowa� go przez dziurk� od klucza. Gdy wreszcie u Ralfa zgas�o �wiat�o, Franciszek wyprostowa� si� i przez chwil� patrzy� nieruchomo przed siebie. Potem cicho pod- szed� do drugich drzwi swego pokoju, prowadz�cych na korytarz. Przez chwil� rozgl�da� si� doko�a, a� skonstatowa�, �e w ca�ym domu nie by�o ju� najmniejszego ruchu. Potem zdj�� buty i si�gn�� po kieszonkow� latark� elektryczn�. Cichutko wymkn�� si� teraz ze swego pokoju na korytarz. Unikaj�c najmniejszego szmeru, zszed� ostro�nie po schodach i skierowa� si� do g��wnego budynku, raz po raz nas�uchuj�c z zapartym oddechem, czy co� si� nie porusza. Na parterze g��wnego budynku po�o�one by�y tylko salony i jadalnie. Sypialnie pa�stwa Bodmer i ich c�rki 23 mie�ci�y si� na pierwszym pi�trze, za� pokoje s�u�by w sute- renie, podczas gdy pokoje s�u�by �e�skiej znajdowa�y si� na drugim pi�trze bocznego budynku. Franciszek m�g� by� wi�c prawie zupe�nie pewien, �e nikt nie zauwa�y jego nocnej wyprawy. Bez szmeru wszed� do salonu, upewniwszy si� jeszcze przedtem, �e wsz�dzie panowa�a absolutna cisza. Bez szmeru te� zamkn�� za sob� drzwi salonu i skierowa� si� w t� stron�, gdzie znajdowa�a si� szafka w �cianie z p�kiem kluczy Britty. Nacisn�� znany sobie guziczek, a gdy drzwi odskoczy�y, wyj�� koszyczek z kluczami i wyszuka� w nim klucz do szafy ze srebrem. Kluczem tym tak samo cicho otworzy� t� szaf�. Oto znajdowa�o si� przed nim szare, aksamitne pude�e- czko. Schwyci� je szybko i ukry� w kieszeni marynarki. Potem zamkn�� znowu szaf� ze srebrem, odstawi� koszyczek z kluczami do szafki �ciennej i zatrzasn�� z powrotem jej drzwiczki. Z westchnieniem ulgi sta� przez chwil�, nas�uchuj�c. Potem jak kot wymkn�� si� na bosych nogach z jadalni, zgasiwszy uprzednio �wiat�o swojej latarki. W kilka minut p�niej znajdowa� si� ju� znowu w swoim pokoju. W ca�ym domu wszyscy spali. U Ralfa panowa�a tak�e zupe�na cisza. Franciszek o�wietli� na chwil� cenny klejnot, potem zamkn�� z powrotem etui i wraz z jego zawarto�ci� ukry� je pod poduszk�. Teraz i on si� po�o�y�, ale ponure plany, jakie snu�y si� w jego umy�le, nie od razu pozwoli�y mu zasn��. 24 Nast�pnego ranka Franciszek i Ralf zostali jak zwykle obudzeni przez s�u��cego J�zefa. Wiedzieli, �e maj� jeszcze godzin� czasu do chwili, kiedy powinni si� zjawi� przy wsp�lnym stole na �niadaniu. Radca handlowy przywi�zy- wa� wielk� wag� do punktualno�ci i sam by� niezmiernie punktualny. Franciszek zerwa� si� dzisiaj szybko i wbrew swemu przyzwyczajeniu pr�dko si� ubra�. Natomiast Ralf, tak�e wbrew swemu przyzwyczajeniu, le�a� jeszcze przez chwil� i pos�pnie, niezadowolony z siebie, spogl�da� przed siebie. Natychmiast pocz�� si� znowu zastanawia� nad tym, sk�d zdoby� pieni�dze na zap�acenie honorowego d�ugu. Bardzo przygn�biony podni�s� si� wreszcie i on z ��ka i uda� si� do �azienki, aby si� orze�wi� zimnym natryskiem. Czyni� to codziennie, jak dobrze wiedzia� Franciszek. I na to w�a�nie Franciszek liczy�. Zaledwie bowiem Ralf opu�ci� sw�j pok�j, Franciszek si�gn�� po etui z klejnotem i cicho otworzy� drzwi, ��cz�ce ich pokoje. Bezszelestnie w�lizgn�� si� do pokoju Ralfa. Na stole le�a�a jak codziennie teczka Ralfa, kt�r� wraz z wa�nymi dokumentami zabiera� zwykle do domu, jak to czynili tak�e Franciszek i radca handlowy. Raz jeszcze rozejrza� si� Franciszek ostro�nie, potem otworzy� teczk� Ralfa kluczykiem od swojej teczki, kt�ry, jak wiedzia�, nadawa� si� i do teczki Ralfa, wsun�� etui pomi�dzy akta i szybko zamkn�� teczk� z powrotem. Wiedzia�, �e Ralf otworzy teczk� dopiero w fabryce, chyba �e jakie� szczeg�lne powody sk�oni� go do tego wcze�niej. Szybko wymkn�� si� teraz z powrotem do swego pokoju i zamkn�� drzwi mi�dzy pokojami. Z westchnieniem ulgi 25 opar� si� o nie. Jak dot�d, jego szata�ski plan uda� si�. To, co trzeba by�o jeszcze zrobi�, aby osi�gn�� jego cel, by�o w por�wnaniu z tym dziecinn� zabawk�. Na poz�r spokojny uzupe�ni� swoj� toalet�, a gdy Ralf sko�czy� si� ubiera� i zajrza� do jego pokoju, Franciszek spojrza� na niego niewinnie. � Jeste� got�w, Franku? � Jeszcze chwileczk�, Ralfie. Troch� trudno by�o mi dzisiaj podnie�� si� z ��ka i musz� si� �pieszy�. Jak si� czujesz? Czy dobrze spa�e�? � Nieszczeg�lnie, mo�esz to sobie wyobrazi�. A dzisiaj huczy mi w g�owie. Pod wzgl�dem moralnym czuj� si� zupe�nie rozbity. � Wierz� ci. Czy znalaz�e� ju� jaki� spos�b zdobycia pieni�dzy? � Niestety, jeszcze nie. Ale dajmy temu teraz spok�j, musimy si� �pieszy�, �eby�my si� nie sp�nili na �niadanie. Dwaj kuzyni zeszli teraz szybko do pokoju, w kt�rym jadano �niadania. Teczki zabrali ze sob� i po�o�yli je na stoliku u wej�cia do pokoju, aby je po �niadaniu mie� pod r�k�. Robili tak zawsze. Pani Durlach, gospodyni domu, by�a ju� w jadalni i krz�ta�a si� przy stole. Grzecznie powita�a dw�ch m�o- dzie�c�w, potem za�, gdy zjawi�a si� Britta, wysz�a, mia�a bowiem sporo zaj�� w gospodarstwie i �niadanie zwyk�a jada� wcze�niej sama. Britta mia�a na sobie jasnoniebiesk�, mi�kk�, wyszywan� bia�ymi galonami sukni� we�nian� i w skromnym tym ubiorze wygl�da�a jeszcze bardziej pon�tnie, ni� w wielkiej toalecie balowej. Oczy jej skierowa�y si� z promiennym 26 powitaniem w stron� Ralfa, kt�ry czule przycisn�� jej r�k� do ust. Mia� wra�enie, jakby musia� Britt� za co� przeprosi�. Franciszek tak�e powita� Britt� w sw�j nieco natarczywie uprzejmy spos�b, a chocia� zachowanie jego zawsze j� troch� odstr�cza�o, odpowiedzia�a jednak serdecznie na jego powitanie. Zawsze sobie robi�a wym�wki, �e nie by�a do�� uprzejma dla Franciszka. Ralf nie by� dzisiaj w swobodnym, weso�ym nastroju, gdy� wstydzi� si� przed sob� wczorajszego wieczoru. Oczy mi�o�ci s� bystre i Britta spostrzeg�a natychmiast, �e Ralf by� skr�powany i przygn�biony. Badawczo spojrza�a w jego blad� twarz i zaniepokojona uj�a jego d�o�. � Co tobie, Ralfie? Wygl�dasz, jakby� si� niedobrze czu�. Ralf u�miechn�� si� z przymusem. � Nie, moja droga, czuj� si� zupe�nie dobrze. � Ale oczy twoje wygl�daj� inaczej ni� zwykle, takie s� zas�pione. Przycisn�� jej d�o� do warg i zawstydzi� si� jeszcze bardziej. � To nic, Britto, nie miej tak zatroskanego wygl�du. Byli�my jeszcze wczoraj wieczorem z Frankiem w klubie i zasiedzieli�my si� do�� d�ugo. Po prostu jestem niewyspany. � Wstr�tny klub � zgani�a go Britta z u�miechem. � Nie p�jd� te� tam wi�cej, Britto. A ty, czy dobrze spa�a�? Skin�a g�ow� z u�miechem. � Jak suse�. Mimo tego, �e wczoraj wieczorem po�o�y �am si� bardzo wcze�nie, spa�am twardo a� do rana. 27 Teraz wszed� i radca handlowy i wszyscy zasiedli zaraz do sto�u. S�u��cy poda� w srebrnych imbrykach herbat� i oddali� si� potem. Radca handlowy lubi� w czasie jedzenia by� z cz�onkami swojej rodziny sam i nieskr�powany. Gaw�dzono swobodnie podczas jedzenia, a w pewnej chwili Britta zapyta�a ojca: � Czy jedziesz z Ralfem i Franciszkiem do fabryki, czy te� udasz si� prosto do miasta? Mia�e� przecie� zamiar wst�pi� do jubilera? Tylko bardzo uwa�ny obserwator spostrzeg�by, �e przy tych s�owach Britty po twarzy Franciszka Bodmera przebie- g�o lekkie dr�enie, a w oczach jego da�o si� zauwa�y� niespokojne wyczekiwanie. Ale nikt nie zwr�ci� na to uwagi. Radca handlowy skin�� potakuj�co w stron� c�rki i rzek� z u�miechem: � Pojad� najpierw do fabryki, a stamt�d jeszcze przed obiadem do miasta. Zabior� zaraz z sob� naszyjnik, Britto. Prosz�, przynie� mi go, wiesz przecie�, gdzie jest schowany. Britta wsta�a i wysz�a do salonu. Wyj�a koszyczek z kluczami z sekretnej skrytki, a z ko- szyczka klucz do szafy ze srebrem. Gdy otworzy�a szaf� i chcia�a si�gn�� po pude�eczko z klejnotem, zdumia�a si�. Klejnot znikn�� ze swego miejsca. Lekkie zdumienie ust�pi�o miejsca przera�eniu, i Britta pobieg�a szybko do ma�ej jadalni. � Ojcze, klejnotu nie ma w szafie ze srebrem! � zawo �a�a przera�ona. Radca powsta� szybko. � Co m�wisz, dziecko, musi tam przecie� by�! � Nie, ojcze, na pewno nie! 28 Starszy pan szybko uda� si� sam do salonu. Britta i dwaj kuzyni poszli za nim. Oczywi�cie klejnotu nie mo�na by�o znale��. Przez chwil� cztery osoby sta�y naprzeciwko siebie w g��bokim milczeniu. Franciszek opanowa� si� pierwszy � by� przecie� przygotowany. � Czy nie schowa�e� mo�e klejnotu p�niej w inne miejsce, stryju Henryku? � zapyta�. Radca potrz�sn�� g�ow�. � Bezwarunkowo nie! Wczoraj w po�udnie schowa�em go tutaj w waszej obecno�ci i od tego czasu nie widzia�em go nawet. Czy otwiera�a� szaf� jeszcze raz, Britto? � Nie, ojcze, nawet kluczy nie wyjmowa�am z szafki �ciennej. � W takim razie klejnot zosta� z pewno�ci� skradziony, trzeba natychmiast zatelefonowa� po policj� � rzek� Fran- ciszek szybko. Radca handlowy wykona� niech�tny gest odmowny. � Nie trzeba zaraz policji, Franku! Je�eli klejnot istotnie zosta� skradziony, w takim razie z�odziej musi si� znajdowa� w domu! � Wobec tego tylko s�u�ba mog�aby wchodzi� w rachu- b� � wtr�ci� Ralf. Starszy pan zmarszczy� brwi. � Okropnie przykra historia! Klejnot nie nale�a� jeszcze do mnie, powinienem go by� wi�c raczej zamkn�� w kasie ogniotrwa�ej w fabryce. Ale nie przypuszcza si� przecie�, �e si� ma z�odzieja w domu. Co teraz robi�? � Przede wszystkim musisz kaza� pozamyka� wszyst- kie drzwi, stryju Henryku, aby nikt nie m�g� opu�ci� domu. 29 A nast�pnie nale�y zwo�a� ca�� s�u�b�. Trzeba przeszuka� ka�dy k�t, a wtedy klejnot znajdzie si� na pewno. Czy wychodzi�a� wczoraj po po�udniu, Britto? � zapyta� Fran- ciszek. Britta nieco zak�opotana potrz�sn�a g�ow�. � Nie, pogoda by�a nie�adna, przesiedzia�am ca�y dzie� w domu, a w ci�gu ca�ego popo�udnia, a� wy powr�cili�cie wieczorem do domu, by�am z pani� Durlach w tym salonie. Nie by�o tutaj nikogo wi�cej, tylko my. � A wieczorem, gdy my znajdowali�my si� najpierw w jadalni, a nast�pnie tutaj w salonie, klejnot na pewno nie m�g� by� skradziony, gdy� z jadalni musieliby�my przecie� widzie� z�odzieja, zw�aszcza, �e drzwi s� zawsze otwarte � rzek� Franciszek. Ralf skin�� g�ow�. � I mnie si� to wydaje pewne. W takim razie klejnot m�g� zosta� skradziony tylko dzisiaj rano. � Wobec tego musi si� jeszcze znajdowa� w domu. Radz� ci jeszcze raz, stryju Henryku, aby� natychmiast zwo�a� ca�� s�u�b� i kaza� zrewidowa� ich rzeczy. Wtedy b�dzie jeszcze nadzieja na odzyskanie klejnotu � rzek� Franciszek z zapa�em i gorliwo�ci�. Ralfowi ziemia pali�a si� pod stopami, poniewa� mia� piln� robot� do za�atwienia w fabryce, a chcia� jeszcze zyska� godzin� wolnego czasu, aby spr�bowa� zdoby� pieni�dze. Dlatego powiedzia� szybko: � I mnie si� to wydaje najw�a�ciwsze, stryju Henryku. Czy jestem ci jeszcze potrzebny? Je�eli nie, chcia�bym ju� p�j��, mam piln� robot� w fabryce. Radca handlowy westchn�� g��boko. 30 � Nie, nie, nie jeste� mi potrzebny, nie m�g�by� mi zreszt� pom�c. I ty tak�e nie, Franku. Mo�ecie pojecha� obaj, a potem przy�lijcie mi auto z powrotem. Zwo�am tymczasem s�u�b� i zrobi� przes�uchanie. Franciszkowi nie by�o to bynajmniej na r�k�, �e Ralf mia� tak swobodnie opu�ci� dom. Uderzy� si� w piersi. � Oczywi�cie Ralf i ja nie opu�cimy domu, zanim nas starannie nie zrewidujesz � o�wiadczy�. Ralf oburzy� si�. � Co to znowu za g�upstwa, Franku? Czy s�dzisz, �e stryj Henryk uwa�a nas za zdolnych do kradzie�y? Franciszek u�miechn�� sie na poz�r niewinnie. � Oczywi�cie stryj nas za zdolnych do tego nie uwa�a, ale... Zanim m�g� doko�czy�, radca handlowy wykona� nie- cierpliwy gest przeczenia. � Wy dwaj jeste�cie oczywi�cie ponad podejrzeniami i mo�ecie spokojnie odej�� � powiedzia�. Ale Franciszek energicznie potrz�sn�� g�ow�. � Drogi stryju, w takich wypadkach trzeba odrzuci� uczucie dobroduszno�ci. Wymagam od ciebie, aby� nas zrewidowa�, jak ka�dego innego mieszka�ca domu. W�w czas i s�u�ba nie b�dzie si� temu mog�a sprzeciwia�. Je�eli idzie o nas, jest to oczywi�cie tylko drobna formalno��, konieczna jedynie dla porz�dku. Dlaczego si� tak krzywisz, Ralfie? Nie mo�e nas to przecie� dotkn�� na honorze, je�eli si� ka�emy dobrowolnie zrewidowa�. Stryj nie wymaga tego przecie� od nas. Ja jednak ��dam tego i nie opuszcz� domu, p�ki mnie nie zrewidujesz, stryju Henryku. Zostawiam ci te� tutaj swoje klucze. Prosz�, drogi stryju! 31 Z tymi s�owami Franciszek stan�� przed stryjem i rozchyli� marynark�, wywracaj�c kieszenie na zewn�trz. Starszy pan potrz�sn�� g�ow�. � To naprawd� absurd, Franku, ale dla waszego w�asnego uspokojenia zrobi� to. W ka�dym razie i dla was jest to przykra sprawa, zw�aszcza, i� byli�cie przy tym, jak zamyka�em klejnot do szafy ze srebrem. Ralfowi krew uderzy�a do g�owy. Procedura ta by�a dla niego przykra, szczeg�lnie w obecno�ci Britty. Jednak�e i on podszed� teraz z kolei do stryja i wywr�ci� kieszenie. Gdy si� to sta�o, Franciszek rzek� na poz�r spokojnie: � Tak, a teraz chod� z nami, drogi stryju Henryku, i przejrzyj nasze teczki. Le�� w ma�ej jadalni. Potem b�dziemy mogli spokojnie opu�ci� dom. Ruszy� z radc� handlowym przodem, podczas gdy Britta uj�a rami� Ralfa i rzek�a cicho: � Nie miej takiej ponurej miny, Ralfie, to przecie� tylko dla waszego w�asnego spokoju. Ralf uca�owa� j� serdecznie, wykorzystuj�c kr�tk� chwi- l� samotno�ci. � Wiem, Britto, ale uwa�am za upokarzaj�ce pozwala� si� rewidowa�. Ojciec Britty odwr�ci� si� w ich stron� i dos�ysza� te s�owa. � Nie powiniene� by� tego zdania, Ralfie. Rozumiem twoj� niech�� i sam uwa�am to za bezsensowne, ale rzeczywi�cie dla w�asnego waszego spokoju dobrze jest, �e si� to stanie, bo na wypadek, gdybym musia� zawezwa� policj�, mi�o mi przecie� b�dzie, gdy b�d� m�g� oznajmi�, �e 32 sami kazali�cie si� zrewidowa�. B�d� te� wtedy m�g� tego wymaga� od s�u�by, nie nara�aj�c si� na to, �e kto� m�g�by si� czu� obra�ony. Ralf przyzna� mu teraz s�uszno��, a gdy Franciszek pokaza� ju� swoj� teczk�, i on otworzy� swoj�, podsuwaj�c j� stryjowi. I tym razem radca handlowy niedbale si�gn�� po plik akt i wyci�gn�� go z teczki � ale nagle wzdrygn�� sie przera�ony i zblad�. Pod aktami ukaza�o si� szare pude�eczko. Si�gn�� po nie i podsun�� je zupe�nie skonsternowanemu Ralfowi pod oczy. Przez chwil� panowa�a �miertelna cisza. Oczy wszyst- kich jak urzeczone wpatrywa�y si� w klejnot. Ralf przetar� oczy, jakby musia� odp�dzi� jaki� koszmar. Potem z ust starszego pana pad�y z wysi�kiem ochryp�e s�owa: � Co to znaczy? Britta, kt�ra tak�e poblad�a �miertelnie, instynktownie stan�a u boku Ralfa i wpatrywa�a si� w niego z bezradnym przera�eniem. � Ralfie... na Boga... Ralfie! � zawo�a�a oszo�omio na. Franciszek tak�e wpatrywa� si� w klejnot na poz�r z najwy�szym zdumieniem, potem za� podszed� szybko do stryja i chwyci� go za rami�. � Na Boga, stryju Henryku, przebacz Ralfowi, mia� wczoraj wieczorem w klubie wielkie niepowodzenie w grze, przegra� dziesi�� tysi�cy marek! Widocznie nie widzia� innego ratunku. B�agam ci�, przebacz mu, drogi stryju � prosi� na poz�r g��boko wzruszony. *S /,siv�czynowy naszyjnik 33 Radca handlowy wyda� westchnienie, kt�re brzmia�o jak j�k. Nieopisanym, bole�nie-pogardliwym wzrokiem spogl�da� na Ralfa, kt�rego bezradne oszo�omienie �le sobie t�umaczy�, podobnie jak �le sobie te� teraz t�umaczy� poprzedni op�r Ralfa wobec propozycji rewizji. Pozory przemawia�y przeciwko Ralfowi. Stary pan rzek� ochryp�ym g�osem: � A ja ci� kocha�em jak w�asnego syna! I ty mog�e� nam to zrobi�, Britcie i mnie? Ty � z�odziejem, z�odziejem bez czci? Wi�c dlatego nie chcia�e� si� pozwoli� zrewi dowa�? Tfu, brzydz� si� tob�! Ralf wzdrygn�� si�, teraz dopiero zrozumiawszy strasz- liwe oskar�enie. � Stryju Henryku, i ty wierzysz w to? Ja z�odziejem, ja... ja? Radca handlowy wskaza� na klejnot. � Nigdy bym w to nie uwierzy�, gdybym sam nie znalaz� tego klejnotu w twojej teczce. Ralf j�kn��. � Stryju Henryku, jak B�g w niebie, nie wiem, w jaki spos�b klejnot ten dosta� si� do mojej teczki. Radca handlowy wyprostowa� si� ostro. � Milcz! Przynajmniej nie k�am jeszcze! A teraz precz z mego domu, precz! Nie ma tu miejsca dla ciebie, mi�dzy nami wszystko sko�czone! Britta krzykn�a: � Ojcze! I chwyci�a rami� Ralfa, kt�ry spojrza� na ni� z twarz� skamienia�� z b�lu. 34 � Britto... ty... nie, ty nie wierzysz, �e jestem z�odzie jem � powiedzia� ochryple, bezsilny z przera�enia. Zarzuci�a mu ramiona na szyj�. � Nie, Ralfie, raczej uwierz�, �e ja sama skrad�am klejnot � powiedzia�a z podnieceniem, ale z wielk� stanow czo�ci�. Henryk Bodmer, nieprzytomny z gniewu, wyrwa� c�rk� z ramion Ralfa. � Czy� ty oszala�a? Czy nie widzisz, �e mam tutaj w r�kach dow�d, i� on jest z�odziejem? Aby pokry� d�ug karciany, skrad� klejnot, kt�ry przeznaczy�em dla ciebie na podarunek �lubny, on, kt�rego obdarza�em pe�nym zaufa niem! Precz z mego domu, nie pokazuj mi si� nigdy wi�cej na oczy! Jedynie dlatego, �e nie chc� zbruka� naszego nazwi ska, rezygnuj� z wydania ci� w r�ce policji. Ralf ci�gle jeszcze nie m�g� zapanowa� nad sob�. Patrzy� stryjowi w twarz, jakby go nie rozumia�. Daremnie usi�owa� sobie u�wiadomi�, co si� teraz sta�o. Ale nagle ujrza� wyci�gni�t� r�k� stryja Henryka. Jak we �nie, niezdolny si� broni� ani nawet zrozumie� straszliwego oskar�enia, chwiejnym krokiem skierowa� si� do drzwi. Britta chcia�a p�j�� za nim, krzykn�a g�o�no: � Ralfie, Ralfie, ja ci wierz�! Potem pad�a nieprzytomna na fotel. Ralf chcia� jej biec na pomoc, ale w�adczy ruch r�ki stryja powstrzyma� go od lego. Teraz nie wolno mu by�o zwleka� d�u�ej. Franciszek podni�s� Britt�, podczas gdy Ralf wyszed�. Potem ojciec bole�nie pochyli� si� nad ni�. � Moje biedne dziecko! � powiedzia� cicho. Franciszek zwr�ci� si� ob�udnie do stryja. 35 . � Kochany, stryju, przebacz Ralfowi, ze wzgl�du na Britt�. Na pewno nie wiedzia�, co czyni! M�g� spokojnie udawa� mi�osiernego, aby doda� sobie nimbu, gdy� wiedzia�, jak surowy i nieub�agany by� stary radca na punkcie honoru. � Milcz! � odpowiedzia� radca handlowy twardo i nieugi�cie. Mimo ca�ej mi�o�ci, jak� �ywi� dla Ralfa, a mo�e w�a�nie ze wzgl�du na t� mi�o��, nie m�g� mu przebaczy�. Dla niego Ralf by� przy�apanym na gor�cym uczynku z�odziejem, wi�c cz�owiekiem straconym na zawsze. Franciszek m�g� by� teraz zadowolony ze skutk�w swego �otrostwa. Wybieg� szybko z pokoju, aby sprowadzi� pomoc dla Britty. W westybulu ujrza� Ralfa, kt�ry w�a�nie wk�ada� palto. Szybko podszed� do niego. � Ralfie, b�d� broni� twojej sprawy u stryja. Nie tra� otuchy, na pewno ci przebaczy, niech si� tylko troch� uspokoi. Daj mi zna�, gdzie si� podziewasz. Prze�l� ci wiadomo�� i troch� pieni�dzy, gdy tylko b�d� mia� wolne � szepn��. Potem pobieg� dalej. Ralf patrzy� za nim przez chwil�, jakby sobie dopiero musia� u�wiadomi�, co Franciszek powiedzia� do niego. I nagle w duszy jego zbudzi�o si� straszliwe podejrzenie. Ale zjawi�o si� ono i znikn�o j