11565
Szczegóły |
Tytuł |
11565 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11565 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11565 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11565 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GRAHAM MASTERTON
DROGA �ELAZNA
TYTU� ORYGINA�U: RAILROAD
T�UMACZY�A: ANNA JELENIEWSKA
Dla mej najserdeczniejszej przyjaci�ki�
mej najbardziej mi�owanej ukochanej�
tej, z kt�r� zawsze b�d� ��cznie �ywi�
me nadzieje, me szcz�cie, me marzenia
i kt�rej zawsze b�d� oddany cia�em i dusz��
(Dedykacja w oryginale po polska)
PROLOG
Collis Edmonds wsiad� do poci�gu w Ogden, w stanie Utah, i zanim dotarli do
Winnemucca, w Nevadzie, pojawi� si� na pomo�cie obserwacyjnym swego prywatnego
wagonu zaledwie dwa razy; i to tylko po to, aby dopali� do ko�ca i cisn�� na szyny ostatni�
�wiartk� dogasaj�cego cygara. Jego zachowanie intrygowa�o Emili�, zagadn�a wi�c
czarnosk�rego konduktora, �eby dowiedzie� si�, kto to taki. Wysoki, o szczup�ej twarzy i
oczach utkwionych, zdawa�oby si� niezmiennie, w jakim� bli�ej nie okre�lonym punkcie,
stoj�c tak samotnie, lekko przygarbiony, przy kutej z �elaza balustradzie, sprawia� wra�enie
zamkni�tego w sobie. Ubrany by� na czarno, cho� w�a�ciwie kiedy Emilia ujrza�a go za
drugim razem, mia� na g�owie czerwony fez, zako�czony fiku�nym chwastem � modny
w�r�d pan�w z lepszych sfer, gdy zaci�gali si� cygarem, pisz�c albo mi�osny li�cik, albo
sprawozdanie.
� To � wyja�ni� z emfaz� konduktor � to jest Szef.
Emilia wr�ci�a do swego pulmanowskiego* wagonu sypialnego i, roz�o�ywszy si�
wygodnie na zielonym, obitym pluszem siedzeniu, wyj�a z podr�nego neseserka notatnik i
o��wek. Za oknem, spoza ci�kich zas�on, poro�ni�ta bylic� r�wnina umyka�a sprzed oczu z
zastraszaj�c� pr�dko�ci� pi�ciu mil na godzin�.
Emilia zapisa�a w notatniku:
Spotka�am dzi� cz�owieka, kt�rego kolejarze nazywaj� �Szefem�. Podr�uje we
w�asnym pulmanie, cho� jak na takiego bogacza �telepanie si�, jak m�wi� tutaj, na
Zachodzie, w jednym tylko prywatnym wagonie to i tak chyba wielkie wyrzeczenie.
Przerwa�a na chwil�, zagryzaj�c czubek o��wka. A potem dopisa�a:
Wydaje mi si�, �e rozumiem, dlaczego cz�owiek, kt�ry jest tw�rc� tej imponuj�cej
drogi �elaznej, kt�ry tak fenomenalnie wp�yn�� na koleje losu ca�ego narodu, dlaczego
cz�owiek taki pragnie pozosta� na uboczu. Co to musi by� za uczucie, ta �wiadomo��,
�e si� spi�o, niczym �elazn� klamr�, dwa kra�ce kontynentu! Ile� nieujarzmionych
my�li musi si� k��bi� w tej g�owie! Jest przystojny, ale na jego twarzy maluje si�
udr�ka i cho� widzia�am go tylko dwa razy, i to jedynie w przelocie, czuj� do niego
jak�� sympati�, a nawet wsp�czucie z powodu takiego historycznego fatum i
osamotnienia. Tak bardzo bym chcia�a go kiedy� pozna� i podzieli� si� z nim moimi
uczuciami (dyskretnie, ma si� rozumie�).
Z rezygnacj� od�o�y�a na bok sw�j podr�czny blok. Zdawa�a sobie spraw�, i� powinna
napisa� co� wi�cej � co� o zamglonych, szkar�atnych szczytach g�r okalaj�cych Salt Lake
City; co� o �ugowatych r�wninach, kt�re w�a�nie przemierzali pod g�stym ob�okiem z koda
lokomotywy, kt�ry to ob�ok k��bi� si� i toczy� na po�udnie, nieujarzmiony, jak puch z
dmuchawc�w. Powinna opisa� ten luksusowy wagon pierwszej klasy, w kt�rym podr�owa�a,
i wszystkie jego wygody, jak i orzechowo�cisow� boazeri�, wy�cie�ane pluszem kanapy oraz
przepyszne amarantowe karnisze. W ko�cu by�a tu w charakterze korespondentki kobiecego
pisma �Zapiski Pani Domu�, po to, aby zaspokoi� ciekawo�� swych nowojorskich
czytelniczek, kt�re po�kn�yby �apczywie nowinki o tym, jak przyrz�dza si� posi�ki przy
pr�dko�ci dwudziestu pi�ciu mil na godzin� i jak smakuje stek z antylopy, kiedy p�dzi si� po
szynach poprzez te same r�wniny, gdzie jeszcze niedawno pas�a si� ta dzika zwierzyna.
Ale pojawienie si� Szefa sprawi�o, �e nagle owe niewinne pogaduszki zda�y si� Emilii
bezsensowne. Przysz�o jej na my�l, �e profil jego twarzy zdradza� z przera�aj�c� si�� ogrom
tego przedsi�wzi�cia, jakim by�a budowa kolei �elaznej, zwanej teraz Sierra Pacific, i �e
dzie�o to � pocz�te w mrocznych g��biach jego wyobra�ni � przerasta�o jako� samego
tw�rc�. Siedzia�a tak nieruchomo przez d�u�szy czas, nasycaj�c wzrok z�ocistym zachodem
s�o�ca, kt�ry nadawa� jej oczom odcie� przejrzystego bursztynu, a zwoje lok�w zmienia� w
nieokie�zane, ogniste promienie. I kiedy wreszcie konduktor w stalowym mundurze dotkn��
jej ramienia, by przypomnie�, �e czas na kolacj�, zdawa�o si� jej, �e powraca do
rzeczywisto�ci z jakiego� innego, oddalonego o setki mil, o tysi�ce chwil � o ca�e wieki �
�wiata.
Nazajutrz Emilia stan�a na pomo�cie, rozkoszuj�c si� ciep�em letniego powiewu wiatru i
zapachem bylicy. My�l o tajemniczej postaci Szefa nie dawa�a jej spokoju, usi�owa�a wi�c
podpatrze�, co si� z nim dzia�o, ale ci�kie kotary w oknach jego prywatnego wagonu
pozwala�y jej dojrze� tylko kawa�ek srebrnego ka�amarza i r�g gazety. Jednak kiedy poci�g
min�� ju� Reno i zacz�� wspina� si� z mozo�em po zboczach wzniesie� Sierra Nevada, Szef
cz�ciej opuszcza� wn�trze swojego pulmana. Emilia zrobi�a par� notatek na temat stalowych
tor�w kolejowych, wij�cych si� w serpentyny, na temat niez�omno�ci najemnych chi�skich
wyrobnik�w, kt�rzy je uk�adali oraz i o tym na jakiej wysoko�ci ponad poziomem morza
poci�g si� w�a�nie znajdowa�. Uwaga jej skupiona by�a jednak na tym, co dzia�o si� w
ostatnim wagonie � zanotowa�a w my�lach, �e jego samotny pasa�er wychodzi� na zewn�trz
z cygarem w jednej d�oni, a kieliszkiem w drugiej, by godzinami wpatrywa� si� w za�nie�one
szczyty g�r, kt�re stapia�y si� z przejrzystym b��kitem nieba, tworz�c poszarpan�, bia�� lini�
horyzontu.
Dochodzi�o ju� po�udnie, kiedy poci�g wy�oni� si� wreszcie z przyt�aczaj�cych ciemno�ci
wa��w zabezpieczaj�cych przed �niegiem, kt�rym zdawa�o si� nie by�o ko�ca, i wjecha� w
krajobraz srebrnozielonych sosen okalaj�cych Donner Lake, tu� przy samym wierzcho�ku
prze��czy, kt�ra wiod�a wci�� dalej i dalej, a� do Kalifornii. Opatulona w bobrowe futerko
Emilia wysz�a na zewn�trz � dzieli�o j� teraz od wagonu Szefa zaledwie kilka st�p: ch��d
ostrego g�rskiego powietrza i pokryta smarem tuleja ��cz�ca.
Szef ukrywa� si� w �rodku, poza zasuni�tymi kotarami, a� do momentu, gdy dysz�ca
lokomotywa wci�gn�a dwunasty wagon poci�gu na samiutki szczyt. Wtedy to, ca�kiem
niespodziewanie, drzwi si� otworzy�y i pojawi� si� na pomo�cie, w cielistym palcie z
ciemnym, futrzanym ko�nierzem. Emili�,
uderzy�a blado�� jego twarzy i wyraz zm�czenia w oczach. Zauwa�y� j� i wykrzywi� usta
w grymasie, kt�ry m�g� by� r�wnie dobrze wyrazem niech�ci, jak i pr�b� u�miechu, co
zamar� zbyt wcze�nie w k�cikach warg; potem szybko podszed� do balustrady i utkwi� wzrok
w wierzcho�kach g�r.
Poci�g sun�� teraz po torze w d�, przez g�rskie zbocza, d�ugim, wij�cym si� szlakiem, by
wreszcie zatrzyma� si� w Calfax na tankowanie. Zrobi�o si� troch� cieplej, cho� powietrze
nadal by�o raczej rze�kie. Wielu pasa�er�w wysz�o z poci�gu, by rozprostowa� nogi, ale
Emilia zosta�a w salonce z zamiarem zrobienia dalszych notatek. W�a�nie ju� ko�czy�a,
osuszaj�c bibu�k� ostatni� kartk�, kiedy drzwi salonu rozwar�y si� i stan�� w nich Szef.
Emilia wyprostowa�a si� i poci�gn�a za po�y swej zgni�ozielonej podr�nej kurteczki.
� Dzie� dobry � powiedzia�a g�osem, kt�ry zdradza� ciekawo��.
W pierwszej chwili przestraszy�a si�, �e mo�e dotkn�a go swoim w�cibstwem, ale na
szcz�cie Szef nie wygl�da� na ura�onego. A mo�e po prostu nie robi�o mu to r�nicy.
Rozgl�da� si� po wagonie, jakby chcia� kogo� znale��, lecz zawiod�a go pami�� i oczy.
� Collis Edmonds � przedstawi� si� z wahaniem.
� Tak, wiem � odpar�a.
� A pani�? � zapyta�.
� Miss Emilia Van Brugh, z Nowego Jorku.
Collis Edmonds skin�� g�ow�. Dalej zdawa� si� czego� szuka�.
� Dobr� ma pani podr�, Miss Van Brugh?
� Tak, dzi�kuj�. Podr� kolej� tym szlakiem to doprawdy niezwyk�e prze�ycie.
Prawdziwy cud techniki! Nigdy nie s�dzi�am, �e zrobi na mnie takie wra�enie.
Collis Edmonds skin�� g�ow�.
� Tak � rzek�, jakby te komplementy by�y mu nie w smak. � Niezwyk�e prze�ycie. Cud
techniki� ukoronowanie ludzkiego� jak to si� m�wi?� geniuszu.
Zapanowa�o kr�puj�ce, napi�te milczenie. Wydawa�o si�, �e Collis Edmonds nie mia� ju�
nic wi�cej do dodania, a jednak nie kwapi� si� z odej�ciem. W ko�cu Emilia rzek�a ostro�nie:
� Czy mia�by pan co� przeciwko temu, Mr Edmonds, gdybym zada�a mu par� pyta�?
� Pyta�? Oczywi�cie, bardzo prosz�. A co chcia�aby pani wiedzie�?
� Chcia�abym wiedzie�, dlaczego zbudowa� pan t� kolej.
Odwr�ci� si� ku niej i spojrza� jej prosto w oczy.
� Chcia�aby pani wiedzie� dlaczego?
� Tak.
� Na mi�o�� bosk�! Moja droga panienko� a jak pani my�li?
� Nie jestem pewna. Zanim pana ujrza�am, zanim zacz�li�my rozmawia�, zupe�nie si� nad
tym nie zastanawia�am. Ale teraz nagle ogarn�y mnie w�tpliwo�ci.
Wzni�s� r�ce, jakby w ge�cie obronnym.
� Doprawdy, dziecko, co za pytanie! Zbudowa�em t� kolej dla pieni�dzy. I dlatego �e
by�a potrzebna temu krajowi. Zbudowa�em j�, poniewa�� poniewa�� tak mi si� podoba�o, i
ju�.
Emilia siedzia�a w milczeniu, a kalifornijskie s�o�ce, kt�re wpada�o do saloniku przez
zakurzone okna, o�wietla�o jej, twarz i sylwetk�. Chocia� trzyma�a o��wek tak, jakby za
chwil� mia�a zamiar co� napisa�, kartki notatnika �wieci�y pustkami.
� Nie zapisze tego pani? � zapyta� Collis Edmonds po jakim� czasie. � Nie? No to co
jeszcze chce pani wiedzie�? Jakie� ciekawostki? Statystyki? Pomi�dzy rokiem
sze��dziesi�tym �smym a sze��dziesi�tym dziewi�tym wybudowali�my w tych g�rach wa�y
przeciw�niegowe o ��cznej d�ugo�ci trzydziestu siedmiu mil, zu�ywaj�c na ten cel pi��set
tysi�cy s�g�w drewna. Pi�tna�cie tuneli wykutych w ska�ach wchodzi w sk�ad Sierra Pacific;
w niekt�rych miejscach granit by� tak twardy, �e posuwali�my si� z pr�dko�ci� o�miu cali na
dob�. Czy o to pani chodzi? Najwy�szy punkt wznosi si� na wysoko�ci stu pi��dziesi�ciu
sze�ciu st�p nad poziomem morza, a w zimie grubo�� pokrywy �nie�nej dochodzi do
czterdziestu st�p.
Przerwa�. Potem za� doda�, ale du�o ciszej.
� Nic pani nie pisze.
Emilia spu�ci�a wzrok. Collis Edmonds przygl�da� si� jej przez chwil�, potem podszed� do
jej stolika, przysun�� krzes�o i usiad�. Dalej wpatrywa� si� w ni� z uwag�, podpieraj�c brod�
d�o�mi, a wyraz jego twarzy zdradza� cz�ciowo rozbawienie, cz�ciowo zaciekawienie.
� Naprawd� tak to pani� interesuje? � zapyta�.
Emilia zerkn�a na niego niepewnie.
� Pan pewnie pomy�li, �e to bezczelno�� z mojej strony� � powiedzia�a. � Aleja
naprawd� jestem przekonana, �e mia� pan w tym jaki� szczeg�lny cel. Widzia�am, jak sta� pan
na pomo�cie swojego wagonu� jak wpatrywa� si� pan w horyzont.
� Nabi�a sobie pani g�ow� sentymentalnymi historyjkami � powiedzia� Collis Edmonds.
� To, �e pani tak my�li, nie oznacza wcale, �e i ja musz� my�le� w ten sam spos�b. Ja jestem
budowniczym kolei �elaznej, cz�owiekiem bardzo przyziemnym; tak bardzo przyziemnym,
prosz� pani, �e bardziej ju� nie mo�na.
� Mo�e� mo�e si� pomyli�am � odpar�a Emilia. � Wobec tego prosz� gor�co o
wybaczenie.
Collis Edmonds usiad� przy niej ponownie i wyj�� z kieszeni grawerowany z�oty zegarek.
Popatrzy� na� przez chwil�, a potem rzek�:
� Minie jeszcze par� dobrych godzin, zanim dobijemy do Sacramento. Czy uzna�aby to
pani za impertynencj� z mojej strony, gdybym zaprosi� j� do mojego salonu na kolacj�?
� By�abym zaszczycona � odpar�a Emilia.
� W porz�dku � powiedzia� Collis Edmonds. � O ile si� nie myl�, m�j kucharz pitrasi
suflety z �ososia. Mam r�wnie� wybornego szampana. A podczas tej kolacji zrobi� wszystko
co w mojej mocy, by odpowiedzie� na pani pytania z ca�� szczero�ci� na jak� mnie sta�, i w
jak najdrobniejszych szczeg�ach. Chce pani wiedzie�, dlaczego zbudowa�em t� kolej, ha?
Powiem pani. Ale musz� z g�ry zaznaczy�, �e to, co pani us�yszy, mo�e wyda� si� pani
szokuj�ce, gorsz�ce, wr�cz oburzaj�ce. Nawet si� pani nie spodziewa, jak nisko mo�na upa��
w pogoni za s�aw�.
Emilia zarumienia�a si� lekko na te s�owa, ale szybko wzi�a si� w gar��.
� W�tpi�, czy cokolwiek jeszcze zdo�a mnie naprawd� zgorszy� lub zaszokowa�, Mr
Edmonds. W ko�cu pracuj� dla prasy.
Collis u�miechn�� si� zawadiacko i podni�s� z siedzenia.
� Prosz� przyj�� tu� przed odjazdem poci�gu � powiedzia�. � B�d� czeka� na to
spotkanie z wielk� niecierpliwo�ci�.
Przez nast�pne trzy godziny, podczas gdy poci�g zsuwa� si� po zboczach Sierra Nevada,
p�dz�c na wprost zachodz�cego s�o�ca, pod ciemniej�c� kopu�� nieba, Collis Edmonds
opowiada� Emilii Van Brugh swoje dzieje. Szampan iskrzy� si� w pi�knie ci�tych,
kryszta�owych kielichach. Na chwiejnym stole podrygiwa�o cenne sto�owe srebro. By� �wie�y
�oso�, szparagi, brzoskwinie i wyborny pikantny serek.
Po tej rozmowie Emilia wr�ci�a do swojego wagonu i spakowa�a rzeczy, gotowa do
wysiadki w Sacramento. Nigdy ju� wi�cej nie spotka�a Collisa Edmondsa, cho� kiedy poci�g
wjecha� na ko�cow� stacj�, zd��y�a jeszcze dojrze� czekaj�c na pow�z, kt�ry mia� j� zabra�
do hotelu � jak pod os�on� nocy od��czano prywatnego pulmana od reszty poci�gu.
Szczelnie zasuni�te zas�ony nie dopuszcza�y ciekawskich spojrze�.
Reporta� z tej podr�y ukaza� si� w �Zapiskach Pani Domu� z 13 pa�dziernika 1870 roku.
Nosi� tytu�: �Podr�czny informator o transkontynentalnych podr�ach kolej� dla
nowoczesnych pa� & Poradnik dla samotnych pa� z wizyt� w Kalifornii�. Opisywa� te
cude�ka techniki, kt�re tak rozs�awi�y Sierra Pacific; opowiada� o bezwietrznych pustyniach,
majestatycznych g�rach i gro�nych urwiskach; zawiera� rady o tym, jakich potraw warto
spr�bowa�, a jakich lepiej unika� oraz co zabra� do ubrania i gdzie si� zakwaterowa�. By�a w
nim nawet i wzmianka o tym, �e �niegoodporne wa�y .bieg�y przez g�ry wzd�u� tor�w na
odcinku d�ugo�ci trzydziesta siedmiu mil.
Reporta� nie zdradza� jednak prawie nic z tego, co Collis Edmonds opowiedzia� Emilii
podczas ich trzygodzinnej kolacji, poniewa� tego typu wstrz�saj�ca, pe�na b�lu, a zarazem i
tkliwo�ci opowie�� obrazi�aby tylko poczucie moralno�ci nowojorskich czytelniczek Emilii.
By�a to bowiem jedna � tych tajemnie, kt�re nale�y piel�gnowa� starannie jedynie w
najskrytszych, najbardziej przepastnych zakamarkach serca i pami�ci.
1
Kiedy obudzi� si� rano w obskurnym pokoju hotelowym na drugim pi�trze hotelu
Monument, by�o ju� po dziesi�tej. G�owa p�ka�a mu z b�lu, a w ustach mia� smak � wedle
pami�tnych s��w dziadka � jakby sp�dzi� noc na ssaniu ropuchy. Le�a� tak przez prawie pi��
minut, popatruj�c przez przymru�one powieki na dekoracyjny, gipsowy gzyms biegn�cy
wzd�u� �cian przy suficie, i staraj�c si� ustali�, jaki to dzie�, kt�ra to mo�e by� godzina i za
jakie grzechy przysz�o mu znowu tak pokutowa�.
Nie by�o w�tpliwo�ci, �e dzie� by� s�otny. S�ysza�, jak krople d�d�u bij� o szyby i tylko
nik�y topniej�cy strumie� �wiat�a wdziera� si� do pokoju poprzez pasiaste, czerwono �
kremowe, sute draperie. Nie by�o r�wnie� w�tpliwo�ci, �e musia�o ju� by� p�no, gdy�
s�ysza� za oknami na rynku turkot powoz�w i doro�ek oraz charakterystyczne parskanie
szkapy w uprz�y. Pod os�on� hotelowego portyku g�os gazeciarza zawodzi� niczym tu�acza
lira:
� �Trybuna!� �Trybuna!�
Co� jeszcze sta�o si� nagle jasne. Tak jasne, �e wr�cz bolesne. Kto� zamrucza�, a potem
westchn�� obok niego, i gruba, zielona kapa, nie pierwszej ju� zreszt� czysto�ci, zsun�a si� z
bia�ego, nakrapianego piegami ramienia na pod�og�, ods�aniaj�c na s�siedniej poduszce
popl�tane kosmyki rudych w�os�w. Po paru dalszych zmaganiach blada dziewcz�ca twarz z
zaczerwienionymi oczami i rozmazanym makija�em wynurzy�a si� spod ko�dry. Jej
fizjonomia przypomina�a mu ugrz�z�ego na mieli�nie dorsza, kt�rego par� lat wstecz przysz�o
mu zabi� ceg��.
� Matko Boska na wysoko�ciach! � wykrzykn�a z mocnym, irlandzkim akcentem. �
Czy to ju� rano?
Nie odpowiedzia�, tylko przycisn�� d�o� do �upi�cego czo�a. Nie by�o co si� �udzi� �
musia�a to by� znowu jaka� kara boska za opilstwo, za kopcenie cygar jak z komina, za
emocje hazardu i roztrwanianie rodzinnej fortuny, a przede wszystkim, przede wszystkim za
to, �e i tym razem, jak zreszt� zawsze, nocne igraszki zawiod�y go w obj�cia dziewcz�tka o
niezaprzeczalnie swojskim wygl�dzie. Nie mia� poj�cia, dlaczego tak to si� zawsze ko�czy�o.
Cho�by nie wiem jak wdzi�cznie i zachwycaj�co wygl�da�y w blasku gazowej lampy, kiedy
g�ow� mia� ci�k� od burbona i s�odkiego portwajnu i gdy w radosnym podnieceniu liczy�
straty, jakie jego czaruj�ce s�abostki poczyni�y na ojcowskim bankowym koncie, nast�pnego
ranka okazywa�o si�, �e spod po�cieli wy�ania�a si� panienka rozczochrana i t�u�ciutka, o
rysach nie mniej topornych ni� twarze niemieckich usmolonych kamieniarzy.
By�a to jego w�asna wielka, wielka wina, gdy tymczasem B�g, Ojciec Wszechmog�cy,
mia� �wi�t�, �wi�t� racj�. Gdyby tylko ten Pan i Stw�rca nie upiera� si� i nie wypomina� mu
tego tak niemi�osiernie, a� do obrzydzenia.
Dziewczyna przypatrywa�a mu si� przez jaki� czas z uwag�. Mog�a mie� lat osiemna�cie, a
mo�e dziewi�tna�cie. Pod jej sk�r� mo�na by�o jeszcze wyczu� warstw� m�odzie�czego
t�uszczyku, w kt�ry wpija�o si� paznokcie w chwilach zmys�owego odurzenia. Odurzenie by�o
jedynym s�owem, kt�re przychodzi�o mu na my�l w tym kontek�cie. Upojenie nie wchodzi�o
w rachub�. Ale ta ma�a akurat zdawa�a si� nawet ca�kiem milutka. Pochyli�a si� nad nim i
z�o�y�a poca�unek na jego zmierzwionej czuprynie, po czym u�miechn�a si� do niego
kapry�nie, niemal�e rozbrajaj�co.
Usiad� na ��ku, przy akompaniamencie j�kliwych spr�yn, i rozejrza� si� dooko�a. Pok�j,
w kt�rym si� znajdowali, mia� wysoki sufit i liche, tandetne umeblowanie. Opr�cz
szerokiego, bezstylowego metalowego �o�a, kt�re pasowa�oby jak ula� w wariatkowie, gdyby
tylko przymocowa� do� kaftan bezpiecze�stwa, znajdowa� si� tam r�wnie� d�bowy fotel,
kamienna umywalka i ponure, werniksowane biurko, nad kt�rym zawieszono owalne lustro.
Spu�ci� g�ow� na piersi i westchn�� g��boko, z rezygnacj�.
� Nie r�b takiej nieszcz�liwej miny � powiedzia�a dziewczyna. � Przecie� to dopiero
wtorek.
Skierowa� na ni� wzrok, w kt�rym tli� si� prawdziwy �al.
� A dlaczego nie, skoro nie mam si� z czego cieszy�? Odrzuci� ko�dr� i wygramoli� si�
niezdarnie z ��ka. Zdawa�o mu si�, �e wy�wiechtany dywan ko�ysze si� i �egluje jak ��dka.
Dotar� jako� po omacku do umywalki i uchwyci� si� za brzeg, po czym wyla� na siebie ze
starego dzbanka w bia�e konwalie ca�y strumie� lodowatej wody.
Dziewczyna u�o�y�a si� ponownie na poduszkach i przygl�da�a si� tym zabiegom. Nawet
w tym przymglonym �wietle jego nagie cia�o wygl�da�o raczej na ko�ciste: mia� spor�
niedowag�, tak �e wida� mu by�o stercz�ce �ebra. Twarz jego by�a poci�g�a, z ciemnymi,
kr�conymi po bokach ciemnoblond baczkami, a nos Ostry, wydatny; w jego oczach malowa�
si� smutek. Nawet wtedy gdy wygrywa� w karty, �ciskaj�c w d�oni ca�y wachlarz zwyci�skich
walet�w i dam, mo�na by�o s�dzi� po jego oczach, �e za chwil� rzuci karty na st� i podda si�
albo te� w dramatycznym ge�cie poder�nie sobie gard�o.
� Nie musisz wcale robi� takiej nieszcz�liwej miny � powiedzia�a dziewczyna. �
Mo�esz przecie� wyskoczy� z ��ka i robi�, co ci si� �ywnie podoba.
Odwr�ci� si� w jej stron�, przymykaj�c jedno oko pod ociekaj�c� wod�. Nie m�g� znale��
r�cznika, wi�c przyci�gn�� ku sobie zas�ony i wytar� si� nimi do sucha. Zn�w rzuci�a mu ten
przekorny u�miech. Szczup�o�� jego sylwetki zdawa�a si� jeszcze dodawa� ca�ej postaci
wyrazu melancholii.
� P�ukanka Bromo Vichy do gard�a to jedyne, czego pragn� w tej chwili. Opr�cz,
oczywi�cie, prawa, by obnosi� si� z nieszcz�liw� min�, skoro to w�a�nie sprawia mi
najwi�ksz� przyjemno�� � powiedzia� ochryple.
Na twarzy dziewczyny dalej b��dzi� lekki u�miech.
� Znam lepsze przyjemno�ci ni� zalewanie smutku p�ukank� Bromo Vichy.
� By� mo�e � przyzna�, wcale nie pojednawczo. � Ale mnie to tymczasem zupe�nie
wystarczy do szcz�cia.
Okr�ci�a potargane, rude loki wok� palca. Od�a wargi i przez chwil� siedzia�a tak w
milczeniu, nad�sana, z mink�, kt�r� widocznie uwa�a�a za wielce ujmuj�c� i kokieteryjn�.
� Wczoraj wieczorem trudno si� by�o od ciebie op�dzi� � powiedzia�a. � Rzuca�e� si�
na mnie jak jaki tygrys, albo co.
� �adna mi para � odrzek�, jakby my�l�c o czym innym, rozgl�daj�c si� za cz�ciami
swej bawe�nianej garderoby, kt�re , wala�y si� porozrzucane po pokoju. � Tygrys i
hipopotam.
� Hipo�co?
Przeszed� na czworakach, by zerkn�� pod ��ko. Podni�s� g�ow� i wyja�ni�:
� Hipopotam. To takie olbrzymie, gruba�ne afryka�skie zwierz�, kt�re lubi tarza� si� w
b�ocie;
Popatrywa�a na niego z boku. Porzuci� poszukiwanie bielizny. Podszed� teraz do fotela,
gdzie wisia� jego czarny wyj�ciowy surdut i wyj�� z niego sk�rzan� cygarnic�. Otworzy� j�,
odgryz� koniuszek cygara, a potem usiad� nago w nogach ��ka, umie�ciwszy praw� kostk� na
lewym kolanie, i zapali�. Zaci�gn�� si�, wyplu� krztyn� tytoniu, kt�ra przylepi�a mu si� do
j�zyka, zakaszla�, a potem zwr�ci� si� twarz� w jej kierunku.
� Jeste� okrutny � powiedzia�a. � Jak tak mo�esz?
� Okrutny?
� Wiesz dobrze, �e to prawda. Powiniene� wiedzie�. Pan B�g stworzy� nas takimi, jakimi
jeste�my, i nic na to nie mo�emy poradzi�. Nie uczyli ci� tego w domu?,
� W domu uczono mnie tylko tego, �e warto�ci moralne, nie umywaj� si� do warto�ci
dolara i �e kobieta, kt�ra nie przykrywa g�owy kapeluszem to dziwka.
Dziewczyna usiad�a na ��ku, ukazuj�c ma�e, okr�g�e, bielutkie piersi.
� Wczoraj m�wi�e� mi, �e mnie kochasz � powiedzia�a.
Uni�s� brwi ze zdziwieniem.
� M�wi�e�, �e mnie kochasz i �e o�enisz si� ze mn�, jak tylko to b�dzie mo�liwe.
Przez jaki� czas �u� cygaro, a potem rzuci� jej ironiczny u�miech.
� Pod wp�ywem pi�tnastu kieliszk�w koktajlu burbo�skiego* mo�na sobie m�wi�, co si�
chce. Nawiasem m�wi�c, wczoraj wypi�em wi�cej. Z drugiej strony, uwierz mi, zdarza�o mi
si� ju� m�wi� gorsze rzeczy. � Wsta�, opieraj�c r�ce na biodrach. � Jedno co chcia�bym
wiedzie�, to gdzie, u licha, s� moje kalesony.
Przez chwil� siedzia�a w milczeniu. Na zewn�trz krople deszczu rozpryskiwa�y si� o szyby
okien i �cieka�y przez rynn� na parapet.
� Jak ci na imi�? � zapyta�a wreszcie, kiedy schyli� si�, �eby zajrze� pod biurko.
� Collis � odpar� kr�tko. � A tobie?
� Kathleen Mary.
� �e te� wcze�niej o tym nie pomy�la�em. � Collis wy�oni� si� spod biurka, zziajany, ale
tryumfalnie unosz�c w d�oni odnalezione kalesony. � Prosz�! � oznajmi� uroczy�cie. �
Najwspanialszy egzemplarz bielizny Bon�Bon, jaki kiedykolwiek mia� zaszczyt paradowa�
ulicami tego miasta; rodem z samego Pary�a. Na g�os natury lub nag�ej nieujarzmionej chuci
otwiera si� b�yskawicznie. Zar�czam.
Kathleen Mary spu�ci�a wzrok. Pomimo swej profesji . uwa�a�a dyskusje na temat m�skiej
spodniej garderoby za wielce niestosown�. I trwa�a tak, nie podnosz�c oczu, podczas gdy
Collis, z cygarem w z�bach, naci�ga� swoje paryskie kalesony i zapina� guziki rozporka. Gdy
sko�czy�, robi� wra�enie kogo�, kto za chwil� ma zamiar wzi�� udzia� w wy�cigach
welocyped�w lub przep�yn�� cie�nin� Hudsona z zawi�zanymi oczami. Usiad� znowu na
��ku i spojrza� jej w oczy z wyrazem twarzy, kt�ry mo�na by�o zinterpretowa� jako
wewn�trzny niepok�j, ale kt�ry tak naprawd� zdradza� po prostu potworne zniecierpliwienie.
� Pos�uchaj, malutka � powiedzia�, k�ad�c zaro�ni�t� d�o� z d�ugimi, wypiel�gnowanymi
palcami na jej pulchnej, g�adkiej r�czce. � Mam lat zaledwie dwadzie�cia pi�� i tak si�
sk�ada, �e na brak forsy nie mog� narzeka�. Ca�e �ycie przede mn�. Jeszcze nie raz przyjdzie
mi powalcowa�, p�j�� o zak�ad, goln�� sobie co� mocniejszego, pofiglowa� z panienkami.
Nowy Jork pe�en jest szynk�w, gdzie nie raz jeszcze przyjdzie mi le�e� pod sto�em. I znam co
najmniej tuzin burdeli, kt�rych z�ej reputacji nie mia�em jeszcze okazji osobi�cie
wypr�bowa�. Czekaj� jeszcze na mnie przesmaczne ostrygi i wyborne gatunki szampana, nie
m�wi�c ju� o wy�cigach konnych. Kiedy uda mi si� wreszcie skosztowa� tego wszystkiego,
ca�kiem mo�liwe, �e pomy�l� wtedy o, o�enku. Ale nie wcze�niej i na pewno nie z tob�.
Kathleen Mary wyci�gn�a d�o� i szybkim gestem odgarn�a z jego czo�a ciemny kosmyk
w�os�w, kt�ry wchodzi� mu do oczu.
� Aha. Wi�c to wszystko by�y k�amstwa � powiedzia�a ze �piewnym, melancholijnym
irlandzkim akcentem. � To, �e mnie kochasz, �e wyci�gniesz mnie z rynsztoka�. wszystko
to by�y k�amstwa.
� Nie, nie. To wcale nie tak. Widzisz, w momencie gdy to m�wi�em, wcale nie k�ama�em
� wyja�ni� Collis. � Ale wiesz, jak to jest, kiedy sobie cz�owiek popije..: tak na weso�o.
Pokr�ci�a g�ow�.
� Nie wiem. Weso�o�� dla mnie to tylko puste s�owo. To co�, co czasem trafia si� innym.
Odwr�ci� si�, zbity z tropu. ,
� Na pewno tylko tak m�wisz. �ycie nie jest takie z�e. Na pewno czasem te� ci weso�o.
� W dw�ch klitkach w budynku przy Delancey Street, kt�ry ju� dawno powinien by�
zr�wnany z ziemi�; z ojcem, kt�ry pije wszystko � od w�dki po wod� brzozow� � i
trzydziestoletnim bratem, kt�ry nie potrafi nawet zasznurowa� sobie but�w?
� Przykro mi�
Kathleen Mary usiad�a na ��ku na kl�czkach, jak opas�a Afrodyta wynurzaj�ca si� z
otch�ani spienionego morza po�cielowej bielizny.
� Tobie przykro � zatka�a. Wci�� jeszcze pachnia�o od niej �ledziami i w�dk�. �
Pomy�l tylko, jak mnie musi by� przykro.
Collis wykrzywi� usta. Chcia� wsta�, ale Kathleen Mary popchn�a go z powrotem na
��ko, i nagle zda� sobie spraw�, �e � niestety � by�a nie tylko pot�na, ale do tego
nieust�pliwa. Oczami wyobra�ni widzia� ju�, jak w samych tylko kalesonach b�dzie
zmuszony wyskoczy� przez okno na ten zacinaj�cy deszcz, w desperackim, acz � kto wie �
mo�e ca�kiem daremnym ge�cie, by wyrwa� si� z jej szpon�w.
� Wczoraj le�a�e� w moich obj�ciach i to s� twoje w�asne s�owa: �Kocham ci�, m�wi�e�.
�Chc�, �eby� zosta�a moj� �on��, m�wi�e�. A teraz rano traktujesz mnie jak �miecia, jak jakie
byle co.
� Przykro mi � rzek� na to Collis szorstkim g�osem, w kt�rym mo�na by�o wyczu�
napi�cie. � Ale doprawdy s�dz�, �e nie warto si� nad tym wi�cej rozwodzi�.
Zabola�o j� to wyra�nie i dotkn�o. Zrozumiawszy, jak bardzo jej obecno�� gra mu na
nerwach, odwr�ci�a si� od niego i stan�a przy na wp� ods�oni�tych zas�onach, przygl�daj�c
si� kroplom deszczu �ciekaj�cym po mokrych szybach.
� Nie mam prawa nalega� � powiedzia�a. � W ko�cu nie jest twoj� win� to, co
musia�am wycierpie�.
Usiad� znowu, zacieraj�c r�ce. Cygaro zapodzia�o si� gdzie� w po�cieli, wi�c przez minut�
lub dwie zaj�ty by� poszukiwaniem swej zguby. Kiedy zn�w podni�s� wzrok, zauwa�y� ze
zdziwieniem, �e z jej oczu p�yn�y �zy. Wsta� z ��ka, podszed� do okna i obj�� j� ramieniem.
Poci�gn�a nosem i stara�a si� robi� dobr� min� do z�ej gry, dzielnie u�miechaj�c si� przez
�zy.
Stali tak, milcz�c, przez jaki� czas, ona � wci�� poci�gaj�c nosem, on � patrz�c na ni� z
trosk� w oczach, podczas gdy na zewn�trz musia�o si� ju� przetrze�, poniewa� jaskrawe,
migotliwe �wiat�o zala�o nag�e pok�j, a dr��ce krople deszczu zaiskrzy�y si� na szybach
okien.
� Nie chcia�em ci� zrani� � powiedzia� ochryp�e. � Rzeczywi�cie ostatnio jako� sta�em
si� bezwzgl�dny, chyba przez to ci�g�e zrz�dzenie w domu i r�ne takie. Mo�e ubierz si� i
p�jdziemy gdzie� razem na �niadanie, co? Masz ochot� na kurczaka w galarecie? Mo�emy
wst�pi� do Sweeny�ego.
Wytar�a nos nadgarstkiem.
� Nie czuj si� w �aden spos�b zobowi�zany.
Collis wzruszy� ramionami i si�gn�� r�k� po spodnie, kt�re wisia�y na por�czy ��ka jak
bo�onarodzeniowa po�czocha z prezentami*.
Wci�gn�� je na siebie i rzek�:
� A jednak, prawd� powiedziawszy, czuj� si� zobowi�zany. Uwa�am, �e masz ca�kowit�
racj�, �e ju� najwy�szy czas, abym zacz�� liczy� si� z uczuciami moich bli�nich. M�j ojciec
chodzi ci�gle ze skwaszon� g�b�, moja matka wci�� tyranizuje innych, a moja siostra, Maude,
jest potwornie ob�udna. Ja natomiast zarazi�em si� chyba od nich tym wszystkim i sam te� si�
taki sta�em. Ale jak tak si� nad tym dobrze zastanowi�, takie post�powanie to doprawdy
cholernie ci�ka robota. S�dz�, �e w ostatecznym rozrachunku du�o �atwiej jest okazywa�
ludziom dobre serce. I mniej to szkodzi na w�trob�.
W�o�y� r�k� do kieszeni i wyj�� gar�� srebrniak�w. Kathleen Mary zap�oni�a si� i spojrza�a
na niego niepewnie.
� To wystarczy � powiedzia�a cicho. � Dwa dolary za noc, za ca�� noc, i ani grosza
wi�cej.
Collis wysup�a� trzy dolary i poda� je dziewczynie.
� Ten dolar ekstra to taka drobna rekompensata za moje chamskie zachowanie.
Wrzuci�a je do czarnej, zniszczonej sakiewki z bobrowej sk�rki. Potem si�gn�a po gorset,
rozwieszony na oparciu krzes�a, obcisn�a si� nim i zacz�a sznurowa� � : cal po calu �
coraz cia�niej, tak �e jej drobne piersi nabrzmiewa�y jak dwa nastroszone go��bie, a biodra i
uda zaokr�gla�y si� wydatnie.
� No, najgorsze ju� z g�owy � rzek�a, zipi�c z wysi�ku.
Collis w�o�y� przez g�ow� koszul� i upchn�� jej sute fa�dy w spodniach. Potem znowu
skierowa� si� w stron� lustra, by zawi�za� mi�kki, czarny krawat. By� nie ogolony i pod
palcami czu� ostry zarost na brodzie, ale z goleniem nie musia� si� spieszy�; reszt� toalety �
zdecydowa� � b�dzie mo�na doko�czy� w domu. Przejecha� palcami po w�osach i doszed�
do wniosku, �e nie musi wstydzi� si� swego wygl�du. Tymczasem Kathleen Mary zapina�a
guziki serdaczka, wcisn�wszy si� uprzednio w szerok�, zgni�ozielon� sukni� z w�ziutkim
koronkowym ko�nierzykiem.
� Czy mo�esz chwil� zaczeka�? � poprosi�a. � Zajmie to tylko par� minut.
Collis sznurowa� cholewki but�w ze �ci�tym noskiem.
� Nie pali si�. Mog� poczeka�.
Kathleen Mary wyj�a grzebie� i zacz�a skr�ca� przet�uszczone, rude w�osy w loczki.
� Przepuszczasz mas� pieni�dzy, no nie? � zauwa�y�a. Wczoraj straci�e� gdzie� oko�o
stu dolar�w, sama widzia�am.
� Nie straci�em, tylko wyda�em. Albo przegra�em w karty i przepu�ci�em na hazard.
� Nie powiedzia�abym nawet, �e to zwyk�y hazard, wiesz, jak postawi�e� pi��dziesi�t
dolar�w na to, ilu �ysych facet�w przewinie si� przez bar w ci�gu nast�pnych dziesi�ciu
minut. To po prostu czyste marnotrawstwo.
� A tobie co do tego? � powiedzia� Collis. � I je�li chcesz wiedzie�, ja sam te� mam to
w nosie. To i tak nie moja forsa. M�j .ojciec p�aci tak� cen�, aby trzyma� mnie z dala od
siebie i swoich spraw. Niewyczerpany dop�yw funduszy. Studnia bez dna.
� Ale czy to nie nikczemno�� zak�ada� si� o to, ilu �ysych facet�w przewinie si� przez
bar, kiedy tyle biednych rodzin mog�oby za te same pieni�dze sp�aci� d�ugi, naje�� si�
porz�dnie, jak im si� nawet nigdy przedtem nie �ni�o, i nacieszy� si� wreszcie �yciem?
Collis wybuchn�� �miechem.
� Ty, zwyk�a ulicznica, ty mi tu m�wisz o nikczemno�ci? Kathleen Mary przerwa�a
toalet� i wyprostowa�a si� dumnie. Spojrza� w lustro nad biurkiem i w jego owalnych,
wytartych ramach ujrza� jej kanciaste, prostackie odbicie. Wygl�da�a jak twarz z portretu,
kt�ry o�y� nagle i wpatrywa� si� teraz w niego oskar�ycielsko.
� A czy to grzech by� dziwk�, kiedy nie ma innego wyj�cia? � zapyta�a. � Co mam
zrobi�, �eby wy�ywi� ojca? Co mam zrobi�, �eby op�aci� bratu lekarzy? Grzech jest tylko
wtedy grzechem, kiedy ma si� wyb�r pomi�dzy dobrem i z�em. . � A! Pi�knie si� to da
wyt�umaczy�. C� za rynsztokowa filozofia! � rzek� Collis, unosz�c brwi w sarkastycznym
grymasie.
, � : Powiem ci co� � rzek�a Kathleen Mary. � Kiedy mia�am dziesi�� lat, zmywa�am
ba�ki w Zak�adach Chemicznych w Brooklynie. Oczy mnie piek�y, a r�ce mia�am ca�e
poparzone; zarabia�am tyle, �e w dni powszednie starcza�o akurat na chleb i piwo dla ojca i
dla brata, a jak dobrze posz�o, to najwy�ej jeszcze na kapu�niak na �eberkach w niedziel�.
Kt�rego� pi�knego dnia, kiedy dopiero co uko�czy�am lat dwana�cie, ojciec wzi�� mnie do
��ka wcale nie po to, �eby zaspokoi� swoje ��dze, tylko dlatego, �e dobrze wiedzia�, co mnie
czeka, i chcia�, �eby ten pierwszy raz odby� si� bezbole�nie. Od tego czasu karmi�a mnie ulica
i tak te� by�o wczoraj, i tak b�dzie jutro.
� Kiedy przyrzeka�em ci, �e si� z tob� o�eni�.
� Nie przejmuj si�. � U�miechn�a si� do niego. � To normalka. Pijani doro�karze,
pijani policjanci, pijani d�entelmeni. Chyba poczu�am do ciebie jak�� sympati� i dlatego
my�la�am, �e mo�e tym razem co� z tego wyjdzie.
Obejrza� koniuszek cygara.
� Doprawdy bardzo mi przykro, ale to niemo�liwe. Przepraszam. Wiem, �e to �ajdactwo z
mojej strony.
� Nie takie znowu straszne �ajdactwo � odpar�a z figlarnym u�mieszkiem. � Ale nadal
s�dz�, �e si� marnujesz. Jeste� bogaty i poj�tny, a siedzisz tutaj bezczynnie; przepijasz i
przegrywasz swoje �ycie. Gdyby� wiedzia�, jak m�j ojciec siedzi ko�o pieca i gryzie si�, �e
nie ma dla niego roboty. Marzy o tym, �eby naj�� si� gdzie� do pracy, gdzie� na Zachodzie,
budowa� drogi �elazne, bo tym si� g��wnie kiedy� para�. Niczego tak nie pragnie jak
zamachn�� si� kilofem, usypa� podk�ad i u�o�y� � tory, tylko �e nic dla niego nie ma i ju�. Ale
ty, z twoim kapita�em i pochodzeniem, ty m�g�by� si� tam urz�dzi� bez trudno�ci i zbi�
maj�tek b�yskawicznie.
Collis nada� swemu g�osowi ton jeszcze bardziej zatroskany ni� zazwyczaj.
� Wybra� si� na Zach�d? Czy wiesz co si� tam dzieje?
� Dla mnie brzmi to bardzo romantycznie � powiedzia�a w zadumie.
� Romantycznie? Wiesz, co Daniel Webster* o tym m�wi�?
� Daniel Webster? Ale� to przecie� zwyk�y zdrajca!
� Da� si� wystrychn�� na dudka, to fakt, ale g�upi nie jest. Powiedzia�, �e nic tam nie ma
pr�cz barbarzy�c�w i dzikich bestii, kaktus�w i kojot�w. Za �adne skarby �wiata nie da si�
tam znale�� �wie�ych homar�w z Maine, na tym twoim Zachodzie, a ju� sama my�l o tym,
jak wygl�da�oby �ycie bez homar�w z Maine, przyprawia mnie o md�o�ci.
Opar� stop� o brzeg ��ka i zacz�� glansowa� noski but�w prze�cierad�em.
� Nie, nie, dzi�kuj� � powiedzia�. � Ca�kiem mo�liwe, �e powo�aniem twego ojca jest
�ycie w drewnianych budach, kotlet z bawo�u na kolacj� i har�wka od �witu do nocy, w pocie
czo�a; ale mnie si� to nie u�miecha. I co z tego, �e straci�em wczoraj pi��dziesi�t dolar�w na
zak�ad, ilu �ysych facet�w przewinie si� przez bar w ci�gu dziesi�ciu minut? Ale za to w
zesz�ym tygodniu wygra�em siedemdziesi�t dolar�w: za�o�y�em si� o to, ile pa� przy stole
odwa�y si� je�� szparagi .palcami, a ile si� z tego wykr�ci w obawie, �e kto� pos�dzi je o
nieobyczajno��. Tak �e w sumie zawsze jako� wychodz� na swoje.
� Szkoda mi ci� � powiedzia�a z rozwag�.
Sko�czy� polerowanie but�w i wypr�y� si� dumnie, wyr�wnuj�c brzegi surduta. Ale
wtedy w�a�nie zauwa�y�, �e jej oczy rzeczywi�cie pe�ne by�y wsp�czucia, i poczu� si�
dziwnie nieswojo.
� Nie u�alaj si� nade mn� � rzek�, dziwnie skr�powany. � Mam wszystko, czego dusza
zapragnie. Nic mi wi�cej nie trzeba.
� W tym w�a�nie s�k. � U�miechn�a si� lekko. � Kiedy ma si� ju� wszystko, czego
dusza zapragnie, ma si� te� wszystko do stracenia.
� A c� to za kokota, co chce si� bawi� w Pyti�. Chro� nas, Panie Bo�e, przed takim
dziwad�em! � przyj�� ton nonszalancki, wr�cz lekcewa��cy. � Zap�aci�em z nawi�zk� z
wrodzonej uprzejmo�ci, a nie po to, �eby wys�uchiwa� kazania.
Westchn�a, wzruszy�a ramionami i si�gn�a po sakiewk� z pieni�dzmi.
� Mo�e masz racj� � powiedzia�a. � Zreszt� ju� czas na �niadanie.
Collis czu� si� osobliwie poruszony, jakby Kathleen Mary dotkn�a spraw najwy�szej
wagi, jakby wtargn�a nieproszona do najbardziej intymnych zak�tk�w jego psychiki, w ten
zaduch, kt�ry by� mieszanin� i dymu z cygar, i perfum, i opar�w z nocnych klub�w, i jakby
nagle oto otworzy�a si� przed nim� tajemna przestrze� niedosi�g�ych niebios.
Z zaci�ciem �u� cygaro.
� Gdybym chcia�, m�g�bym rzuci� to wszystko od jutra: i hazard, i alkohol, i dziwki. Ale
co by mi z tego przysz�o? Nie mia�bym nic do roboty. Odebra�em nauki w bardzo dobrych
szko�ach, przyznaj�, Ale sukces zale�y zar�wno od ambicji, jak i szcz�cia. Niekt�rzy jakim�
trafem maj� jedno i drugie. Ale mnie brakuje i tego, i tamtego. To ju� raczej wol� sobie
poswawoli� i nie da� si� wpl�ta� w jakie� grubsze tarapaty, ni� kusi� z�y los, bawi�c si� w
cz�owieka interesu. Nie jestem do tego stworzony. Sama przecie� widzisz � ju� taki ze mnie
zimny dra�, co stawia zak�ad na �ysych facet�w i szparagi, na koty, konie, a tak�e na damsk�
bielizn�, i nic na to nie poradz�.
Kathleen Mary wys�ucha�a go do ko�ca, a potem pos�a�a mu lekki u�miech.
� Widzisz, w�a�nie dlatego mi ci� szkoda.
W tym momencie w wy�o�onym klepk� korytarzu hotelowym da�y si� s�ysze� czyje�
ci�kie kroki i kto� zako�ata� g�o�no do drzwi.
� Kto to? � wrzasn�� Collis z cygarem w z�bach i r�kami w kieszeniach.
� Wiesz pan dobrze kto to taki � odpar� krzykliwie zirytowany, skrzecz�cy g�os. � Nie
udawaj pan Greka, psiakrew!
Kathleen Mary rzuci�a mu niespokojne spojrzenie, ale Collis odci�� si� g�adko:
� Nie mam zielonego poj�cia! Czy to Arnold Douglas*? A mo�e sam genera� Tomcio
Paluszek?
� Otwieraj pan te drzwi, a dowiesz si� natychmiast! � rykn�� tamten.
� Nie mog�! � odkrzykn�� Collis.
� A to czemu, u diab�a? � indagowa� dalej gburowaty g�os.
� Mam r�ce w kieszeniach � rzek� Collis � i wyjm� je tylko wtedy, gdy przyjdzie mi
sp�aci� honorowy d�ug lub u�cisn�� bratersk� d�o�. Otwieranie drzwi nied�wiedziom z
wrzodami na m�zgu nie nale�y do ich obowi�zk�w.
� Otwierasz pan te drzwi, czy mam je wy�ama�? � zapyta� g�os z w�ciek�o�ci�.
Collis wyj�� z ust cygaro.
� Widz�, �e wychodzisz ju� pan z siebie i zaraz staniesz obok. Co za umiej�tno��! To
mo�e masz pan i jakie inne nadprzyrodzone zdolno�ci i uda ci si� przej�� przez �cian� �
powiedzia�.
S�ycha� by�o, jak go�� za drzwiami szamocze si� z klamk�, potem oddalaj�ce si� kroki, a
wreszcie przyt�umione g�osy. Wygl�da�o na to, �e przywo�ano kierownika hotelu, bo s�ycha�
by�o brz�kanie kluczy.
� Czy nie mo�na si� tu nawet porz�dnie wyspa�? � zawo�a� Collis. � Nie znam
ha�a�liwszego hotelu w ca�ym Nowym Jorku. Jeszcze tylko brakuje, �eby�cie wprowadzili tu
w�z i konia na powrozie: to by pi�knie dope�ni�o ca�o�ci.
Kto� zapuka� znowu do drzwi, ale ju� delikatniej, i Collis us�ysza� g�os kierownika.
� Bardzo mi przykro, �e musz� pana niepokoi�, Mr Edmonds.
� Spodziewam si�, �e panu przykro. Hotel to, czy mo�e cyrk?
Kierownik hotelu by� wyra�nie skr�powany. Przez chwil� nic si� nie odzywa�. Collis zna�
go i wiedzia�, �e by� to drobny, pedantyczny, raczej nie�mia�y m�czyzna. Buty mia� pewnie,
jak zwykle, wypucowane na glans i g�szcz ciemnoblond w�os�w ulizanych brylantyn�. Collis
wyobra�a� ju� sobie, jak krzywi si� z niesmakiem, jakby w�a�nie po�kn�� czarn�, lepk� j
szyjk� nie dogotowanego ma��a. Ale wtedy kierownik zapuka� raz jeszcze i rzek�:
� Jest tu kto�, kto nalega, i to bardzo gwa�townie, aby si� z panem zobaczy�, Mr
Edmonds. M�wi, �e si� st�d nie ruszy, dop�ki nie uda mu si� z panem porozmawia�.
� A niech siedzi, jak taki z niego chojrak. W tej chwili nie mam ochoty na �adne
rozmowy, a ju� szczeg�lnie nie z oprychami, kt�rzy b�bni� w cudze drzwi i wrzeszcz�
wniebog�osy.
� Mr Edmonds, mo�e jednak by�oby lepiej, gdyby otworzy� pan drzwi cho� na chwil�.
� By�oby du�o lepiej, gdyby�cie wszyscy poszli w diab�y i zostawili mnie w spokoju.
Przez chwil� zn�w nikt si� nie odezwa�. Collis i Kathleen Mary nas�uchiwali w milczeniu.
Z zewn�trz dobiega�y ich tylko podniecone, przyspieszone, niespokojne szepty. Potem
kierownik zn�w stan�� pod drzwiami.
� Mr Edmonds, ten pan twierdzi, �e jest w�a�cicielem Madison Saloon. Twierdzi te�, �e
wczoraj wieczorem, bawi�c w tej�e w�a�nie firmie, zdarzy�o si� panu zbi� niebagateln� ilo��
szk�a sto�owego, jak r�wnie� butelek. Utrzymuje on tak�e, prosz� pana, �e ta�czy� pan na
stole, robi�c tym samym powa�ne spustoszenie.
Collis mrugn�� do Kathleen Mary.
� Aha! Tak ten pan twierdzi, tak? No to niech jeszcze powie, co ta�czy�em.
Znowu przyt�umiona wymiana zda�, a potem:
� Polk�, prosz� pana.
� Polk�? A c� on sobie wyobra�a! �e ze mnie jaki� cudzoziemski wywrotowiec, czy co?
��e jak pies! Przepraszam psy, za to por�wnanie. Sam taki niedo��ga i teraz stara si� mnie
naci�gn��, �ebym ja mu p�aci� za jego g�upot�. To wcale nie by�a polka, tylko walc, a dobry
walczyk jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodzi�.
M�wi�c to, Collis dawa� Kathleen Mary znaki, aby otworzy�a szerokie, dwuskrzyd�owe
okno. Pocz�tkowo, pomimo ca�ej tej wyszukanej mimiki i gestykulacji, nie wiedzia�a, o co
mu chodzi, ale gdy wycedzi� przez z�by: �Okno!�, skin�a g�ow� i podesz�a, by je uchyli�.
Wci�� jeszcze troch� kapa�o, wi�c parapet za oknem by� mokry i l�ni�cy.
� Dlaczego nie zap�acisz po prostu za wyrz�dzone szkody? � wyszepta�a. � Przecie�
ci� na to sta�.
� Jasne, �e tak � odpowiedzia� Collis. � Ale w tym ca�y dowcip, �eby umkn�� im
sprzed nosa i nie da� z�amanego centa.
Zn�w kto� szarpn�� za klamk� i tym razem odezwa� si� ponownie w�a�ciciel Madison
Saloon:
� Nie jestem tu sam! � zawo�a� swym sztywnym, wysokim g�osem. � Jest tu ze mn�
dw�ch pot�nych ch�op�w i nie dam si� zrobi� w konia.
� Musz� przyzna�, �e to prawda, Mr Edmonds � wtr�ci� kierownik hotelu. � Jest tu z
nami dw�ch pan�w o imponuj�cych atletycznych sylwetkach.
� Atletyczn� sylwetka nie umywa si� do geniuszu ludzkiej wyobra�ni! � zawo�a� Collis i
cichutko, na palcach, podprowadzi� Kathleen Mary do otwartego okna. � Wy�a� na parapet i
trzymaj si� blisko muru. Jak przejdziesz, to wejd� do szwalni teatralnej w s�siednim
mieszkaniu. Nie ma mowy, �eby ich okna by�y pozamykane � upa� tam zawsze
niesamowity.
� A sk�d wiesz? � zapyta�a Kathleen Mary z obaw� w g�osie.
� Bo to dla mnie nie pierwszyzna. Ju� nieraz to robi�em, moja ma�a. Nie zliczy�aby�, ile
razy. No, uciekaj, zanim kierownik otworzy drzwi. Nic ci si� nie stanie.
� Nie jestem tego taka pewna � powiedzia�a Kathleen Mary. � Strasznie wysoko. Jakby
tak spa��, to nie daj Bo�e.
� No id��e ju�, id� � ponagla� j� Collis. S�ysza�, jak kierownik mocuje si� z kluczami
przy drzwiach. Ukucn�� i z�o�y� d�onie w koszyczek, tak �eby u�atwi� jej wspinaczk�.
Niepewnie, przytrzymuj�c fa�dy sukni r�kami, wdrapa�a si� na okno i przycupn�a na
kl�czkach przy framudze.
� No idziesz, czy nie? � rzek� Collis.
� Nie mog� � zapiszcza�a z dr�eniem w g�osie. � Strasznie si� boj�.
W tym momencie drzwi sypialni stan�y otworem. Najpierw pojawi� si� w nich kierownik
we fraku, a potem w�a�ciciel Madison Saloon, kr�py, przyci�ki jegomo�� z bujnymi
bokobrodami i krzaczastymi brwiami. Za nim za� ukaza�y si� muskularne bary i kamienna,
pokancerowana twarz wykidaj�y z Chatham Square.
� Sp�nili�cie si�, panowie! � Collis wyszczerzy� z�by w u�miechu i jednym susem
znalaz� si� na parapecie za oknem. Nieuchwytny tancerz walczyka sto�owego wymyka si�
wam znowu z r�k!
Podbiegli za nim do okna, ale uda�o mu si� zatrzasn�� je za sob� i teraz robi� do nich przez
szyb� g�upie, drwi�ce miny. Potem zwr�ci� si� do Kathleen Mary:
� No ju�, ma�a � rzek� tonem nie znosz�cym sprzeciwu. � Ruszaj si�!
Ale Kathleen Mary nie by�a w stanie si� poruszy�. Zaw�adn�� ni� l�k wysoko�ci, kl�cza�a
wi�c dalej w ka�u�y wody z twarz� ukryt� w d�oniach. Zielona sukienka przemok�a di suchej
nitki, a koronkowy czepeczek siedzia� krzywo na g�owi� Collis wyci�gn�� r�k� i przytrzyma�
j� za rami�. Nawet pod zgrzebnym p��tnem sukienki wyczuwa� j�drno�� i pulchno�� jej cia�a.
Zauwa�y� r�wnie�, �e nie mog�a opanowa� dr�enia, jakby w ataku histerii. A tymczasem tu�
za nim kto� znowu zmaga� si� z framug� okna i nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e je�li Kathleen
Mary nie pospieszy si� z tym pe�zaniem na czworakach, to Collis oberwie za swoje, i to
porz�dnie, nie m�wi�c ju� o upokorzeniu, jakim by�aby konieczno�� pokrycia koszt�w za
rozbite w Madisonie naczynia.
�Na mi�o�� bosk�, wstawaj, kobieto! � krzykn�� na ni�. � Depcz� nam ju� po pi�tach!
� Nie mog�, panie � rzek�a, ci�ko dysz�c. � Po prostu nie mog�.
Collis zerkn�� w d�, na ulic�. Skok nie wchodzi� w rachub� � byli zbyt wysoko, jakie�
trzydzie�ci st�p nad b�otnistym chodnikiem, W dole czeka�a cierpliwie doro�ka. Ciep�o
okutany w brezent wo�nica zdawa� si� nie dostrzega� m�awki. Ochlapany b�otem ko�, w
r�wnie melancholijnej pozie, te� znosi� sw�j los oboj�tnie. Zamok�y afisz trzepota� na wietrze
i przylepia� si� do ubrania gazeciarza, kt�ry znalaz� schronienie za rogiem. Po drugiej stronie
ulicy policjant r�wnie� poszuka� sobie schronienia, gaw�dz�c przyja�nie z korpulentnym
sklepikarzem. Dooko�a, w smugach deszczu, wznosi�y si� domy z czerwonej ceg�y i hotele,
po�yskuj�c w zap�akanym �wietle przedpo�udnia.
Rozleg� si� �omot i w oknie ukaza� si� w�a�ciciel Madison Saloon.
� Aha, drogi panie � powiedzia� � tu ci� mam!
� Ruszaj si� � rykn�� Collis w stron� Kathleen Mary.
Biedna dziewczyna podnios�a si� oci�ale, ale w tym samym momencie okno tu� nad jej
g�ow� otworzy�o si� z trzaskiem i ukaza�a si� w nim wygolona i mocno pokiereszowana
czaszka drugiego wykidaj�y. Cofn�a si�, zaskoczona, i straci�a r�wnowag�. Collis usi�owa� j�
schwyci�, ale zdo�a� jedynie z�apa� za r�bek sukienki, kt�ra rozdar�a si� z g�o�nym trzaskiem.
Zako�ysa�a si�, potkn�a i � aby zapobiec upadkowi � uczepi�a si� na chwil� niskiego
kamiennego gzymsu; jednak�e d�o� jej ze�lizgn�a si� po zmursza�ym, zielonym mchu, kt�ry
go pokrywa�.
Collis rzuci� si� jej na pomoc, ale � o zgrozo! � zsun�a si� z parapetu i potem ju� tylko
us�ysza�, jak jej cia�o z przera�aj�cym hukiem uderza o wybrukowany chodnik.
� Kobieta na bruku! � krzykn�� wykidaj�o z wygolon� g�ow�.
Collis pochyli� si� nad kraw�dzi� parapetu i spojrza� w d� z przera�eniem. Policjant
zmierza� ju� w�a�nie w kierunku wypadku przez b�otnist� jezdni�, a i przechodnie zbiegali si�
zewsz�d, jak na zawo�anie, chlapi�c buciskami po ka�u�ach. Collis zd��y� jeszcze tylko
dostrzec jej blade nogi i cholewki trzewik�w, i nic wi�cej, bo pi�� czy sze�� os�b pochyla�o
si� ju� teraz nad Kathleen Mary. Zawr�ci� z parapetu i przedosta� si� z powrotem do pokoju
hotelowego przez otwarte okno.
Kierownik hotelu czeka� ju� na� niecierpliwie, wy�upiaj�c ga�y. Nasmarowane brylantyn�
w�osy stercza�y mu teraz jak koguci grzebyk. W ca�ym hotelu s�ycha� by�o odg�os
pospiesznych krok�w i nawo�ywania.
� No i doigra�e� si� pan wreszcie, na mi�y B�g � zakraka� kierownik. � A wszystko
przez te wyg�upy. Doigra�e� si� teraz.
Collis chwyci� go za krawat i pchn�� z w�ciek�o�ci� na framug� drzwi. Rzuci� mu
piorunuj�ce, pe�ne nienawi�ci spojrzenie, jakby mia� zamiar da� mu w z�by, ale w ko�cu
rozlu�ni� uchwyt i odszed� pospiesznie, bez s�owa, na korytarz, a potem schodami w d�, na
ulic�. By� zbyt wstrz��ni�ty, aby szuka� zaczepki. Wci�� jeszcze sta� mu przed oczami obraz
staczaj�cej si� z parapetu dziewczyny. Wci�� jeszcze mia� w uszach huk uderzaj�cego o bruk
cia�a.
Min�� hotelow� poczekalni� z podniszczonym dywanem i mahoniowym biurkiem. Zapach
ulatniaj�cego si� gazu podra�ni� mu nozdrza. Pchn�� ryte, szklane drzwi i wpl�ta� si� w t�umik
gapi�w zgromadzonych wok� Kathleen Mary. Przesta�o ju� m�y� na dobre, ale tym razem
ciep�e promienie s�o�ca dzia�a�y mu tylko na nerwy.
Odepchn�� paru natr�tnych ciekawskich i oto mia� j� przed sob� � le�a�a rozci�gni�ta na
bruku, z g�ow� na wyszywanym wa�ku, przyniesionym z recepcji przez portiera. Kl�cza� ju�
przy . niej lekarz, oty�y okularnik w marynarce, od kt�rego zalatywa�o w�dk�. W rozwalonej,
sk�rzanej teczce w kolorze br�zowym wala�y si� w nie�adzie podejrzanej czysto�ci banda�e,
drewniane szpatu�ki, pastylki na kaszel i czerwony, gumowy w��. Lekarz unosi� w�a�nie
kciukiem jej powieki, ods�aniaj�c nagie bia�ka oczne i ws�uchuj�c si� w puls.
� �yje? � zapyta� Collis.
Doktor zwr�ci� na niego ma�e, �wi�skie oczka.
� Zna j� pan? � zapyta� oschle.
� Widzia�em upadek.
� Tak, �yje.
Collis przymkn�� na chwil� oczy.
� Dzi�ki Bogu � rzek� cicho, sam do siebie.
� Hmm � powiedzia� doktor. � Bior�c pod uwag� wszystkie okoliczno�ci, by�oby dla
niej lepiej, gdyby umar�a. Uderzy�a z ca�� si�� o sam kraw�nik. Nie ma si� co �udzi�,
miednica jest na pewno p�kni�ta. Nie b�dzie si� mog�a wi�cej puszcza�.
� Zna� j� pan, doktorze?
Lekarz kiwn�� g�ow�.
� Moja sta�a pacjentka. Skrobanki, syfilis, wie pan. Znam je tu wszystkie. Nazywa si�
Kathleen Mary Murphy. Ojciec na�ogowy alkoholik, brat�kretyn. B�g jeden wie, co si� teraz
z nimi stanie.
Coltis przyjrza� si� jej pooranej twarzy. Oczy mia�a zamkni�te, ale oddycha�a jeszcze, cho�
z trudem i nieregularnie. Ga�a krew odp�yn�a jej z twarzy � wygl�da�a jak topielica albo
jakby si� udusi�a. Trudno by�o uwierzy�, �e jeszcze kilka minut temu przekomarzali si� i
k��cili, i �e zesz�ej nocy le�a�a przecie� w jego ramionach.
Rozpychaj�c si� �okciami, policjant utorowa� sobie drog� i poci�gn�� Collisa za r�kaw od
surduta. Daszek jego czapki wygl�da� jak wysadzany kroplami deszczu, a ramiona �ci�ni�tego
paskiem munduru przemok�y na wskro�. Spod puszystych, bujnych; podkr�conych
bokobrod�w ma�e oczka �ypa�y na Collisa zuchwale, jak dwa �akome ptaszyska ukryte w
�ywop�ocie.
� Mam do pana par� pyta�, je�li pan pozwoli. Prosz� za mn�.
Collis pokr�ci� g�ow�.
� Nie mam nic do powiedzenia. Po�lizgn�a si� i spad�a.
� Mimo to prosz� na stron�.
Collis obr�ci� si� w stron� Kathleen Mary. Przez chwil� zdawa�o mu si�, �e jej powieki
zadrga�y, dotkn�� wi�c jej czo�a palcami. Ale doktor pokr�ci� g�ow�.
� Nic do niej nie dociera � powiedzia�. � Najprawdopodobniej wstrz�s m�zgu. B�dzie
jeszcze d�ugo nieprzytomna, o ile w og�le si� z tego wyli�e.
� Rozumiem � powiedzia� Collis. Teraz, gdy si� podnosi�, wszystkie oczy zwr�cone
by�y na niego. � Czy mog� prosi� o pa�sk� wizyt�wk�, doktorze? Chcia�bym by� w
kontakcie. Musz� wiedzie�, co si� z ni� stanie.
� Niech pan pos�ucha dobrej rady i zapomni o niej jak najpr�dzej � powiedzia� doktor,
nie podnosz�c oczu. � Kto o