6006
Szczegóły |
Tytuł |
6006 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6006 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6006 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6006 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Harry Harrison
Je�eli
- Jeste�my na miejscu! Obliczenia by�y idealne! - ucieszy�a si�
Trzydziestka Pi�tka. - To jest to miejsce!
- Jeste� idiotk�! - oznajmi�a zimno Siedemnastka. Miejsce jest to, ale
czas nie ten: jeste�my o dziewi�� lat za wcze�nie!
- Jestem idiotk� i uwolni� ci� od mej bezu�ytecznej obecno�ci! -
zgodzi�a si� Trzydziestka Pi�tka, wyci�gaj�c z pochwy n� i przyk�adaj�c
go do szyi zdecydowanym ruchem.
- Nie teraz! - sykn�a Siedemnastka. - Ju� jest nas zbyt ma�o, a tw�j
trup na nic si� nam nie przyda! Bierz si� do roboty i znajd� w�a�ciwy
czas: wiesz, �e mamy ograniczone zasoby energii.
-Tak jest! - Trzydziestka Pi�tka schowa�a n� i podesz�a do tablicy
przyrz�d�w.
Czterdziestka Czw�rka nie zwraca�a uwagi na pozosta�e i obserwowa�a
ekrany reaktora, gotowa do natychmiastowej reakcji.
- Gotowe! - oznajmi�a po chwili Siedemnastka, zacieraj�c d�onie. -
W�a�ciwy czas, w�a�ciwe miejsce! L�dujemy na chwa�� Saura, od kt�rego
zale�y los wszystkich.
- Na chwa�� Saura - mrukn�y jej towarzyszki.
Z b��kitnego nieba opada� kulisty pojazd o g�adkiej pow�oce, rozci�tej
jedynie w dolnej cz�ci prostok�tn� �luz�. Opada� powoli, cho� nie by�o
s�ycha� ani wida�, w jaki spos�b si� porusza, a� znikn�� za p�nocnym
grzbietem otaczaj�cym Jezioro Johnsona na skraju sosnowego lasu.
W pobli�u nie by�o �adnego cz�owieka, a krowy pas�ce si� opodal nie
zwr�ci�y najmniejszej uwagi na metalow� kul�, kt�ra znikn�a w krzakach
przy �cie�ce ��cz�cej jezioro z autostrad�.
Ptaszki �wierka�y, a kr�lik podgryza� co� ze smakiem, gdy rozleg�o si�
szuranie st�p i monotonne pogwizdywanie. Ptaszki umilk�y, kr�lik prysn�� w
zaro�la, a od strony jeziora nadszed� ch�opiec. Ubrany normalnie, z teczk�
w jednej i niewielk�, domowej roboty klatk� w drugiej r�ce. Wewn�trz
drucianej klatki siedzia�a niewielka jaszczurka, gor�czkowo przewracaj�c
�lepkami, najprawdopodobniej ze strachu. Ch�opak gwizda� zdecydowanie
niemelodyjnie i nie spiesz�c si�, szed� ku autostradzie.
- Ch�opcze! - rozleg� si� cienki g�osik, gdy wszed� w cie� drzew. -
S�yszysz mnie?
- Pewnie, �e s�ysz� - zgodzi� si� zapytany. - Gdzie jeste�?
- Obok ciebie, ale nie zobaczysz mnie, bo jestem twoj� opieku�cz�
wr�k�...
- Guzik prawda! - parskn�� ch�opak pogardliwie. Wr�ek nie ma! Wy�a� z
lasu, kimkolwiek tam jeste�. Nie wierz� we wr�ki.
- Wszyscy ch�opcy wierz� we wr�ki - w g�osie pojawi�a si� lekka
panika. - Znam mn�stwo tajemnic. Wiem, �e masz na imi� Don i...
- Wszyscy wiedz�, ie mam na imi� Don, i nikt nie wierzy w �adne wr�ki.
Teraz wierzy si� w rakiety, okr�ty podwodne i energi� j�drow�.
- A uwierzy�by� w podr� kosmiczn�? - Uwierzy�bym.
- Nie chcia�am ci� przestraszy�. - W g�osie s�ycha� by�o ulg�. - Tak
naprawd� to jestem z Marsa i w�a�nie wyl�dowa�am.
Don smarkn�� pogardliwie i za��da�:
- Mars nie ma atmosfery i �ycia. Wy�a� z krzak�w i przesta� si�
wyg�upia�!
Zapad�a d�uga cisza, kt�r� przerwa� w ko�cu niepewny g�os:
- Uwierzy�by� w podr�e w czasie?
- Mo�e. Zaraz mi powiesz, �e jeste� z przysz�o�ci? - Jestem -
przytakn�o z ulg� z krzak�w.
- No to wy�a�, �ebym m�g� ci si� przyjrze�.
- S� rzeczy, kt�rych cz�owiek nie powinien ogl�da�...
- Przesta� ple�� bzdury! Cz�owiek mo�e ogl�da� wszystko, co chce.
Wy�azisz albo sobie id�!
- Wola�abym, �eby� tego nie robi� - g�os by� zupe�nie skonsternowany. -
Mog� ci udowodni�, �e jestem z przysz�o�ci, podaj�c ci rozwi�zania
jutrzejszej klas�wki z matematyki. Zadanie pierwsze: jeden, siedemdziesi�t
sze��. Zadanie drugie...
-To na nic: sam wynik nic nie daje, trzeba zna� r�wnanie. Licz� do
dziesi�ciu: albo wyjdziesz, albo sobie id�.
- Nie mo�esz! Musz� ci� prosi� o przys�ug�: wypu�� t� jaszczurk�, kt�r�
trzymasz w klatce, a spe�ni� twoje trzy �yczenia... to jest, chcia�am
powiedzie�, odpowiem na trzy pytania.
-A niby dlaczego mia�bym j� wypu�ci�? - To pierwsze pytanie?
- Nie, to zdrowy rozs�dek. Chc� wiedzie�, o co chodzi, zanim cokolwiek
zrobi�. Ta jaszczurka jest wyj�tkowa, nigdy tu takiej nie widzia�em.
- Masz racj�. Nale�y do rodziny Rhiptoglossa i popularnie zwana jest
kameleonem.
- O! - Don po raz pierwszy wyra�nie si� ucieszy�. Przykucn��, wyj�� z
teczki ksi��k� z czerwon� ok�adk� i umie�ci� na niej klatk�, wszystko
razem stawiaj�c na �cie�ce. Zmieni kolor? - zainteresowa� si�.
- W zauwa�alny spos�b. Teraz do rzeczy: je�li j� uwolnisz...
- Sk�d wiesz, �e to ona? Z przysz�o�ci?
- Widz�, �e musz� ci wszystko opowiedzie�. - G�os westchn�� z
rezygnacj�. - Zosta�a kupiona w sklepie zoologicznym przez niejakiego Jima
Benana wraz z drugim kameleonem p�ci m�skiej. Wydosta�a si� na wolno�� dwa
dni temu, gdy Benan upojony p�ynem zawieraj�cym alkohol etylowy siad� na
klatce. Jej partner, niestety, zmar� z odniesionych ran. Uwolnienie jej...
- My�l�, �e robisz sobie ze mnie jaja i id� zaraz do domu przerwa� Don.
- Chyba �e si� poka�esz!
- Ostrzegam ci�...
- Pa, pa! - Don z�apa� klatk� i ksi��k�. - O, faktycznie
poczerwienia�a!
- Zosta�! - pisn�o rozpaczliwie z krzak�w. - Wychodz�! Don przygl�da�
si� z zaciekawieniem postaci, kt�ra wynurzy�a si� z zaro�li. Stw�r by�
purpurowy, mia� wy�upiaste oczy i dobrze skrojony, br�zowy kombinezon. Na
plecach ni�s� prostok�tny �adunek na szelkach. Poza tym mia� jakie� siedem
cali wysoko�ci.
- Nie bardzo wygl�dasz jak cz�owiek z przysz�o�ci - przyzna�. - Prawd�
m�wi�c, w og�le nie wygl�dasz jak cz�owiek. I jeste� za ma�y.
- Mog�abym powiedzie�, �e ty jeste� za du�y. Wielko�� to poj�cie
wzgl�dne. Poza tym przybywam z przysz�o�ci i nie jestem cz�owiekiem. Nigdy
nie m�wi�am, �e jestem.
- Te� fakt. Jeste� jaszczurk�... prawd� m�wi�c jeste� bardzo podobna do
tego kameleona. Co was ��czy?
-Tego nie mog� ci powiedzie�. Teraz wykonasz moje polecenie, je�li nie
chcesz, �ebym zrobi�a ci krzywd�. - Purpurowy przybysz odwr�ci� si� i
wrzasn�� w stron� lasu: Trzydziestka Pi�tka, to rozkaz: zniszcz te
zaro�la!
Wcale nie przestraszony, Don obserwowa� z zainteresowaniem pojawienie
si� b��kitnej, metalowej pi�ki, kt�ra powoli wysun�a si� spomi�dzy drzew
W jej powierzchni ods�oni�a si� kolista klapka, z kt�rej wyje�d�a�o co� do
z�udzenia przypominaj�cego wylot stra�ackiego w�a i skierowa�o si� ku
zaro�lom odleg�ym o jakie� trzydzie�ci st�p. Z wn�trza metalowej kuli
dobieg�o burczenie przybieraj�ce na sile tak, �e sta�o si� ledwie
s�yszalne, i ku zaro�lom wystrzeli�a nitka �wiat�a. Zaro�la zap�on�y
niczym pochodnia i po sekundzie zmieni�y si� w osmolone szcz�tki.
- To urz�dzenie nazywa si� roxidizer i jest �miertelnie gro�ne -
oznajmi�a jaszczurka. - Uwolnij kameleona!
- Dobra, dobra - mrukn�� Don. - Na co komu stara jaszczurka?
Postawi� klatk� na �cie�ce i zacz�� j� otwiera�. Nagle znieruchomia�,
poci�gn�� nosem i bez s�owa z�apa� klatk� i ruszy� ku pogorzelisku.
- Wracaj! - pisn�a jaszczurka, podskakuj�c nerwowo. Jeszcze krok, a
otworzymy ogie�!
Ch�opak zignorowa� j� zupe�nie i wyci�gn�� r�k� - d�o� przesz�a przez
resztki spalonego krzaka jak przez powietrze.
- Tak te� sobie my�la�em - stwierdzi� zadowolony. - Ca�e to ognisko o
par� st�p i �adnego zapachu... Hej, ty, to jaka� tr�jwymiarowa projekcja,
nie? - Poniewa� odpowiedzia�a mu cisza, podszed� do metalowej pi�ki i
spr�bowa� jej dotkn��; d�o� przesz�a przez obraz bez oporu. - Tego te� tu
nie ma - oznajmi� z satysfakcj�. - A ty jeste�!
- Nie musisz eksperymentowa�. Ja i okr�t jeste�my tu jedynie w postaci
tak zwanego temporalnego echa. Materia nie mo�e porusza� si� w czasie, ale
jej obraz i g�os mo�na przesy�a�. Sko�czmy z tym, to dla ciebie zbyt
trudne...
- Jak na razie wszystko rozumiem - sprzeciwi� si� Don. - Mamy ze sob�
kontakt, ale fizycznie nas tu nie ma, a i tak operacja taka poch�ania
olbrzymie ilo�ci energii. Prawie wszystkie nasze elektrownie wsp�pracuj�
przy transferze czasowym.
- Dlaczego? I przesta� wreszcie k�ama�! �adnych wr�ek i tym podobnych
bajeczek.
- By�o to konieczne, gdy� tajemnica jest zbyt wielka dla nas, �eby�my
j� wyjawiali od razu, nie pr�buj�c wcze�niej innych sposob�w przekonania
ci�.
- No to mo�e wreszcie powiesz dla odmiany prawd�. Don siad� wygodnie i
doda�: - S�ucham!
- Potrzebujemy twej pomocy, gdy� zagro�one jest ca�e nasze
spo�ecze�stwo. Ostatnio, wed�ug naszej skali czasu ma si� rozumie�,
wykryli�my dziwne zak��cenia czasoprzestrzeni. �yjemy jaki� milion lat w
przysz�o�ci jako dominuj�cy gatunek na tej planecie. Wasza rasa wygin�a w
wyniku kataklizmu, ale oszcz�dz� ci szczeg��w. Co� zagra�a teraz naszej
rasie, zacz�li�my bada� to zagro�enie i okaza�o si�, �e mamy zosta�
ogarni�ci przez fal� prawdopodobie�stwa, w wyniku kt�rej przestaniemy
najprawdopodobniej istnie�, jako �e z naszej w�asnej przesz�o�ci nadci�ga
pot�na fala migracyjna...
- Czy ty nie potrafisz m�wi� po ludzku? Znaczy si� tak, �eby da�o si�
to zrozumie�?
- Dam ci przyk�ad z waszej w�asnej, ludzkiej literatury: je�liby tw�j
dziadek zgin�� bezpotomnie, nie narodzi�by si� tw�j ojciec, i ciebie tak�e
by nie by�o.
-Ale jestem.
- M�wi� przecie�: "je�eli". Teraz zreszt� nie pora na teoretyczne
rozwa�ania, gdy� mamy ju� niewiele energii. Upraszczaj�c problem:
prze�ledzili�my nasze pochodzenie poprzez rozmaite mutacje i zmiany, a�
dotarli�my do tej pierwszej protojaszczurki, od kt�rej wywodzi si� nasza
rasa.
- Zgaduj�, �e to ta, kt�r� mam w klatce!
-Ta - przyzna�a powa�nie jaszczurka. - Gdzie� w tej okolicy urodzi
potomstwo, a �e ska�y w pobli�u jeziora s� w pewien spos�b radioaktywne,
spowoduje to mutacje, w wyniku kt�rych zyskamy rozum. Stulecia p�niej
nasza rasa zapanuje nad ca�� planet�... Co nie nast�pi, je�li nie
otworzysz klatki.
Don podrapa� si� w g�ow� i na wszelki wypadek zapyta�: - I tym razem
m�wisz prawd�? �adnych kant�w?
- Przysi�gam na Saura. - Jaszczurka gor�czkowo zamacha�a r�koma (albo
przednimi �apami, jak kto woli). - Przysi�gam na gwiazdy wieczne i sezony
mleczne...
- Przesta� gada� do rymu - przerwa� jej Don. - Nie cierpi� wierszyk�w!
Dobra, niech ju� b�dzie moja strata, nie chc� by� odpowiedzialny za
wyt�pienie ca�ej rasy.
I odgi�� drut zamykaj�cy drzwi klatki. Kameleon spojrza� na�
podejrzliwie jednym okiem, drugim zezuj�c na otwarte drzwi. Jaszczurka w
kombinezonie obserwowa�a wszystko w pe�nej szacunku ciszy.
- Zmiataj! - poleci� Don, wytrz�saj�c kameleona na traw�.
Tym razem zosta� w�a�ciwie zrozumiany - eks-wi�zie� czym pr�dzej
prysn�� w krzaki.
- No, to przysz�o�� mamy spokojn� - oznajmi� Don - albo przesz�o��,
je�li o was chodzi.
Jaszczurka i pojazd znikn�y bez jednego cho�by d�wi�ku. - Mogliby�cie
chocia� podzi�kowa�! - parskn�� Don. Ludzie s� lepiej wychowani.
Zebra� teczk� i pust� klatk� z ziemi, otrzepa� portki i ruszy� w stron�
domu.
Nie zwr�ci� uwagi na nag�y szelest w krzakach, tote� nie zauwa�y�
dorodnego kocura przemykaj�cego z martwym kameleonem w pysku.
A opr�cz niego nie by�o ju� nikogo, kogo mog�oby to zainteresowa�.
przek�ad : Jaros�aw Kotarski
powr�t