5923

Szczegóły
Tytuł 5923
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5923 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5923 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5923 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

lngmarVillqist Noc Helvera Beztlenowce O A K T O K Wst�p napisa� Roman Paw�owski Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy Dzielnicy Wola Gminy Warszawa Centrum Wypo�yczalnia nr 51 i Czytelnia Edukacyjna ul. J. Olbrachta 46, 01-111 Warszawa tel. 837-04-92 Biblioteka Publiczna Warszawa - Wola 821 � 2 3061�065714-00 fo/ Copyright � by Ingmar Villqist & Wydawnictwo Siei, Warszawa 2001 Prawa do wykona� publicznych oraz produkcji i emisji telewizyjnych wszystkich sztuk Ingmara Villqista znajduj� si� w wy��cznej dyspozycji Agencji Dramatu i Teatru �ADiT" Na ok�adce wykorzystano zdj�cie Ingmara Yill�ista wykonane przez Andrzeja Geor-gieva. Zdj�cie zamieszczamy dzi�ki uprzejmo�ci miesi�cznika �Madame Figaro" Projekt ok�adki i stron tytu�owych Jacek Staszewski Redakcja i korekta Zesp� Wydanie l Wydawnictwo Sic! 00-724 Warszawa ul. Che�mska 27 m. 23 tel./taks: (0-22) 840 07 53 e-mail: [email protected] http://www.sic. ksi��ka. pl �amanie: Na� Fides Druk i oprawa: Zak�ady Graficzne im. KEN SA Bydgoszcz, ul. Jagiello�ska l, tel. (0-52) 322 18 21 e-mail: [email protected] Lemury doktora Yill�ista 1. Kim jest Ingmar Villqist, autor dramat�w, kt�re w ostatnich dw�ch latach odnios�y zdumiewaj�cy sukces w polskim teatrze? Gdzie le�y Urnsj0rnb�rg, w kt�rym sztuki te powsta�y? I czy daleko stamt�d do Ellmit, gdzie dzieje si� ich akcja? Te pytania zadaj� sobie ludzie teatru co najmniej od 1999 roku, od kiedy pierwsze teksty Yill�ista pojawi�y si� na polskich scenach. Gra� je pocz�tkowo tylko niewielki, bo dwuosobowy Teatr Kriket z Kr�lewskiej Huty. Zagadk� tej nazwy naj�atwiej rozwi�za� - Kr�lewska Huta to przedwojenny Chorz�w, miasto na �l�sku, z kt�rego pochodzi tak�e autor. Dlaczego jednak cz�owiek, wychowany w sercu G�rnego �l�ska, w wieku mniej wi�cej czterdziestu lat zacz�� pisa� dramaty, kt�rych akcja rozgrywa si� setki kilometr�w od Chorzowa, nad brzegami Morza P�nocnego albo Ba�tyku? Dlaczego swoich bohater�w ochrzci� skandynawskimi imionami: He-lver, Karla, Jerg i Lars, zamiast nazwa� ich po prostu Karlikiem i Hank�? Co go sk�oni�o, aby pod polskimi tytu�ami umieszcza� ich norweskie wersje, chocia� na ok�adce brakuje nazwiska t�umacza? I dlaczego wreszcie ukry� prawdziwe nazwisko za skandynawskim pseudonimem, w kt�rym pobrzmiewaj� imiona i nazwiska paru re�yser�w 1 dramaturg�w, �yj�cych na drugim brzegu Morza Ba�tyckiego? Pseudonim Villqista nie jest, jak chc� niekt�rzy krytycy, tylko au-oreklam�, kt�ra ma przyci�gn�� uwag� do jego dramat�w jak kolorowa metka z francuskim nazwiskiem projektanta przyszyta do koszuli 2 ��dzi- Wystarczy przeczyta� par� stron, aby przekona� si�, �e pseu-�nim jest w tym wypadku �wiadomym wyborem artystycznej drogi. Drogi, kt�r� ponad sto lat temu wyznaczyli Henryk Ibsen i August Strindberg, a dzisiaj id� ni� tw�rcy tacy, jak Ingmar Bergman, Per Olov En�uist, Lars Moren czy Lars von Trier. Villqist wybiera drog� psychologicznego realizmu, w centrum jego zainteresowania stoi cz�owiek i jego skryte uczucia, wstydliwe cechy charakteru i ciemne strony osobowo�ci, kt�re pewnego dnia wybuchaj�, kiedy kto� nieuwa�nie uruchomi zapalnik. f~~~ Sam autor mawia, �e P�noc, na kt�rej rozgrywaj� si� jego dramaty, jest nie tyle poj�ciem geograficznym, ile emocjonalnym. Jest to miejsce, gdzie po bardzo d�ugiej zimie nast�puje kr�tkie, gor�ce i burzliwe lato, w czasie kt�rego d�ugo skrywane emocje wybuchaj� ze zdwojon�, cz�sto niszcz�c� si��. T� P�noc emocji mo�na spotka� zar�wno na P�wyspie Skandynawskim, jak i na G�rnym �l�sku, a nawet na Po�udniu, dok�d, wydawa�oby si�, bohaterowie Yill�ista nigdy nie zagl�daj�. Je�li przyjrzymy si� dramatowi �Noc Helvera", nie zobaczymy przecie� dokumentalnego obrazka z historii Skandynawii, lecz metaforyczny portret europejskiego spo�ecze�stwa XX wieku, kt�re kilkakrotnie w r�nych krajach i r�nych momentach uleg�o szale�stwu ideologii, dziel�cej ludzi na kategorie lepsze i gorsze pod�ug rasy, pochodzenia, wyznania, narodowo�ci czy wreszcie zdrowia psychicznego i orientacji seksualnej. Faszyzm przecie� znalaz� po�ywk� w spo�ecze�stwach o tak r�nym temperamencie, jak W�osi czy Japo�czycy. Villqist z jednej strony wprowadza wi�c do swoich sztuk realia skandynawskie: bohaterowie nosz� szwedzkie i norweskie imiona i nazwiska, p�ac� koronami, spaceruj� brzegiem fiord�w, a z drugiej zaciera je, pisz�c na przyk�ad, �e akcja sztuki rozgrywa si� w �wielkim, przemys�owym, europejskim mie�cie". Takimi miastami s� przecie� nie tylko Oslo czy Sztokholm, ale tak�e Bochum i Manchester, o Chorzowie nie wspominaj�c. Villqist przyjmuj�c skandynawski pseudonim, a z nim tradycj� literack� i teatraln�, zaznaczy� tak�e swoj� odr�bno�� na tle rodzimej tradycji. Realizm w polskim dramacie i teatrze sw�j kr�tki okres �wietno�ci mia� przesz�o sto lat temu, w okresie modernizmu i p�niej nie znalaz� kontynuacji. Teatr XX wieku w Polsce sta� pod znakiem dramaturgii maski i absurdu, kt�rej patronowa�a wielka tr�jca: Witkacy, Gombrowicz i Mrozek. Bohaterami rzadko bywali �ywi ludzie, cz�ciej wcielone w nich idee. Ale potrzeba analizy psychologicznej w teatrze nigdy nie wygas�a, czego dowodem nieustaj�ce powodzenie sztuk Cze-chowa czy ameryka�skich realist�w: Eugene'a O'Neilla i Tennessee Williamsa, do dzi� ch�tnie i z sukcesem wystawianych. Czy publiczno�� polska uwierzy�aby w istnienie polskiego dramaturga, kt�ry idzie ich �ladem? Bardzo w�tpi�. Dlatego kiedy jesieni� 1999 roku nazwisko In-gmara Yill�ista trafi�o na �amy prasy, wywo�a�o sensacj� i ogromne zainteresowanie, kt�re zaowocowa�o wkr�tce seri� premier na scenach Warszawy, �odzi, Poznania oraz realizacjami telewizyjnymi. Nie by�oby to �atwe bez intryguj�cego rodowodu autora. 2. Skandynawia jest dla Villqista nie tylko ucieczk� przed polskim kontekstem, kt�ry sprawi�, �e wi�ksza cz�� naszej dramaturgii jest za granic� niezrozumia�a. Skandynawia Yill�ista to szekspirowska Ilyria, fikcyjna kraina literacka, w kt�rej jego nieprawdopodobne historie nabieraj� cech prawdopodobie�stwa. Dramaty Yill�ista dziej� si� w przestrzeni symbolicznej, kt�r� zakre�laj� dwa miejsca: z jednej strony �wielkie, przemys�owe, europejskie miasto", z drugiej rybacka wioska Ellmit, dawniej pi�kne uzdrowisko, dzisiaj podupad�e i odludne. Metropolia i prowincja. Centrum i peryferie. Pomi�dzy tymi dwoma biegunami rozpi�te jest �ycie bohater�w wszystkich sztuk. W metropolii znajduje si� wielopi�trowy dom, w kt�rym umiera bohater �Bez tytu�u", garsoniera, w kt�rej spotykaj� si� bohaterki �Kostki smalcu z bakaliami", kawalerka panny m�odej z jednoakt�wki �Cynkweiss" oraz mieszkanie Karli i Helvera. W podmiejskiej dzielnicy willowej �yj� Lars i Mag z �Beztlenowc�w". W Elmitt rozgrywa si� akcja tylko jednej sztuki - �Fantomu", ale nazwa ta powraca w innych tekstach. To tutaj Karla spotka�a po raz pierwszy Helvera, st�d te� pochodzi Jerg, bohater �Bez tytu�u". Kiedy Mag z �Beztlenowc�w" wspomina wizyt� w rodzinnej wiosce rybackiej, przed oczami mamy pla�� w Elmitt, opisywan� w �Fantomie". Czym jest w �yciu bohater�w Yill�ista metropolia, a czym Ellmit? Metropolia, jak w ekspresjonizmie, niszczy jednostk�, skazuj�c j� na samotno�� w t�umie lub uzale�nienie od innych. Bohaterka �Kostki smalcu z bakaliami" prowadzi podw�jne �ycie, w pierwszym jest �on� i matk�, w drugim kochank� starszej od siebie kobiety, kt�r� odwiedza w jej garsonierze. Potrzeba drugiego cz�owieka jest pierwsz� potrzeb� mieszka�c�w metropolii. Mag z �Beztlenowc�w" boi si�, �e jego partner chce go opu�ci�. Zdolny jest znosi� upokorzenia i czo�ga� si�, aby tylko go zatrzyma� i uratowa� zwi�zek. Jerg umiera na AIDS na opustosza�ym pi�trze wie�owca, z kt�rego wyprowadzili si� s�siedzi. Odwiedzaj�cy go rodzice s� pierwszymi od dawna lud�mi, z kt�rymi ma kontakt. I ostatnimi, bo umiera na ich r�kach. Tak wygl�da wsp�czesne �ycie w metropolii. To samo miasto sze��dziesi�t lat wcze�niej jest dnem piek�a. W �Nocy Helvera" opanowuj� je paramilitarne boj�wki, kt�re szukaj� wsz�dzie ��cierwus�w", czyli psychicznie chorych i upo�ledzonych, wywlekaj� ich z mieszka� i wywo�� na ci�ar�wkach w niewiadomym kierunku. Jedynym ratunkiem wydaje si� ucieczka na prowincj�. W�a�nie do Ellmit Karla usi�uje wys�a� swego podopiecznego Helvera, cierpliwie t�umaczy mu, jak dojecha�, daje na drog� prowiant i pieni�dze. Ellmit jest przecie� dla Helvera niemal domem rodzinnym, to stamt�d Karla zabra�a go do siebie. Ale na drodze upo�ledzonego ch�opca staj� boj�wkarze. P�on�ce od ludzkich emocji miasto zmienia si� w pu�apk�. Ellmit wobec metropolii wydaje si� oaz� spokoju: dzika pla�a, w�dzone dorsze w porcie, letnicy karmi�cy mewy na molo. Ale to tylko z�udzenie. To miejsce bardziej przypomina czy�ciec ni� raj. W jego centrum stoi zbudowany z czerwonej ceg�y gmach, do kt�rego ze stacji kolejowej prowadzi szeroka aleja. Do ko�ca nie wiemy, czy jest to szpital, sanatorium czy zak�ad dla psychicznie chorych, nazwijmy go wi�c umownie - Zak�adem. Budynek ten roztacza wok� siebie dziwn� aur�. Jedna z bohaterek �Fantomu" por�wnuje go do ko�cio�a i za �adne skarby nie chce w nim nocowa�. �Obesz�am gmaszysko dooko�a i wiesz? Co� tak... �e jak si� tam wejdzie, to si� znika" - t�umaczy partnerowi. Niczym w �Zamku" Kafki, �ycie w Elmitt toczy si� w cieniu tego ni to ko�cio�a, ni to szpitala, kt�ry z jednej strony przyci�ga bohater�w swoj� tajemnicz� atmosfer�, z drugiej budzi w nich l�k. Bohaterowie �Fantomu" s� do tego stopnia nim zafascynowani, �e kt�rego� razu podczas spaceru przy��czaj� si� do grupy pensjonariuszy i razem z nimi wracaj� do Zak�adu, zanim opiekun grupy ich nie rozpozna. Zak�ad jako miejsce, w kt�rym ukrywa si� odmie�c�w, pojawia si� tak�e w innych sztukach Villqista. Karla z �Nocy Helvera" pod drzwiami podobnego zak�adu zostawi�a kiedy� swoje upo�ledzone dziecko, za co odpokutuje ca�ym �yciem. Bohaterka �Cynkweissu" 8 w innym Zak�adzie ma ojca, wi�zionego za molestowanie seksualne c�rki. W dniu swego �lubu wyci�ga go z Zak�adu, nie po to jednak, aby j� pob�ogos�awi�, ale by zem�ci� si� na nim za to, co zrobi�. Lars z �Beztlenowc�w" ma w lecznicy przyjaciela umieraj�cego na AIDS. Wysy�a'' mu regularnie pieni�dze na terapi�, ale nie chce o tym rozmawia� ze swoim obecnym partnerem. W dalekiej lecznicy, za grubymi szybami, w sterylnym pomieszczeniu ukryta jest jego przesz�o��, �prahistoria". Jak m�wi Mag: �Ja wiem, �e to historia z przesz�o�ci. �Z prahistorii�, jak zawsze m�wisz. Ale ta prahistoria przeci�ga si� w tera�niejszo��. Wiesz? Na nasze dzisiaj. Co chwila co� wy�azi. Co chwila potykamy si� o co�, co okazuje si� trupem potwora z twojej prahistorii". Zak�ad, kt�ry g�ruje nad �wiatem Villqista, jest jak przechowalnia najbardziej ukrytych uczu�, zdarze� i my�li, do kt�rej na co dzie� cz�owiek boi si� zagl�da�. Na progu jak na granicy nie�wiadomo�ci ko�czy si� �wiat normalny i zaczyna �wiat odmienno�ci, choroby i wynaturzenia. Ka�dy ma sw�j Zak�ad, w kt�rym trzyma pod kontrol� swoje upiory, czasem jednak wydostaj� si� one na wolno��. Z metropolii do Ellmit prowadzi linia kolejowa. W czasach, kiedy rozgrywa si� �Noc Helvera", podr� trwa�a ca�� noc, dzisiaj zapewne jedzie si� par� godzin. .Villqist nadaj�c tej nadmorskiej miejscowo�ci symboliczne znaczenie, rozszerza czas. Dla niekt�rych jego bohater�w ta podr� mo�e trwa� ca�e �ycie. �..-�� , 3. ' .,,'.'.";."..;".. Jednoakt�wk�, kt�ra ko�czy cykl �Beztlenowce", Villqist zatytu�owa� �Lemury". Jak podaje s�ownik mitologii greckiej, lemury to duchy zmar�ych, b��kaj�ce si� nocami pod postaci� widm i szkielet�w. Odp�dzano je podczas �wi�t zwanych Lemuraliami, obchodzonych w maju. Przypomina�y one nieco bia�oruski obrz�d �Dziad�w", kt�ry na trwa�e wpisa� do polskiego teatru Mickiewicz. Podczas Lemurali�w ojciec rodziny wychodzi� w nocy z domu i po umyciu r�k, nie odwracaj�c g�owy, rzuca� za siebie ziarna grochu lub bobu, dziewi�ciokrotnie powtarzaj�c �przez ten b�b wykupuj� siebie i swoich", po czym uderza� w �elazo i odp�dza� duchy. W dramatach Villqista cz�sto spotykamy si� z podobnymi obrz�dami, kt�rych dokonuj� wsp�cze�ni ludzie. Nie rzucaj� ju� za siebie bobu ani nie uderzaj� w �elazo, ale zn�w, jak przed tysi�cami lat odp�- dzaj� od siebie upiory. Tylko �e nie s� to ju� przychodz�ce z za�wiat�w widma i szkielety, ale twory w�asnej psychiki lub bolesne wspomnienia z przesz�o�ci, kt�re nagle materializuj� si� w ich dzisiejszym �yciu. Villqist pisze swoje dramaty ze �wiadomo�ci� mechanizm�w, kt�re wsp�czesna psychiatria i psychologia odkrywa w cz�owieku. Sp�jrzmy na Karle. Kobieta, kt�ra odrzuci�a swoje kalekie dziecko, bierze na wychowanie upo�ledzonego ch�opca i po�wi�ca mu �ycie. Niedorozwini�ty Helver jest dla niej zarazem przypomnieniem dawnej winy i jej odkupieniem. Kiedy w finale u�mierca go tabletkami nasennymi, nie tylko chroni przed gorsz� �mierci� z r�k faszystowskich bo-j�wkarzy, ale tak�e zabija w nim w�asn� przesz�o��. Jej imienniczka ze sztuki �Cynkweiss" na podobnej zasadzie przywo�uje widmo swojej przesz�o�ci - sprowadza na w�asny �lub ojca, kt�ry j� zgwa�ci� w dzieci�stwie. Jest w tej decyzji ch�� zemsty, jest te� potrzeba zmierzenia si� z w�asnym l�kiem i cierpieniem. Ten, kt�ry niegdy� mia� nad ni� ca�kowit� w�adz�, okazuje si� ma�ym, z�amanym przez �ycie, przera�onym cz�owiekiem, kt�ry bez pozwolenia nie �mie nawet zawi�za� sznurowad�a. W �Fantomie" bohaterom w wyp�dzaniu upior�w pomaga lekarz, czy te� terapeuta, doktor Gerdmann. Upiorem jest tym razem nieistniej�ce dziecko, kt�re pojawia si� w wyobra�ni kobiety. Tylko Gerdmann ma do�� si�y, aby zmusi� j� i jej partnera, aby wykre�lili ze swej �wiadomo�ci fantoma. Na jego polecenie m�czyzna wychodzi z domku letniskowego na poblisk� pla��. Tego, co robi na pla�y, mo�emy si� tylko domy�la� z gwa�townych reakcji kobiety, kt�ra zosta�a w �rodku. Nie jest istotne, czy rzuca za siebie bobem, czy topi w morzu ubrania nieistniej�cego dziecka. Kiedy wraca, fantomu ju� nie ma. Pozostaje po nim tylko g��boka wyrwa w pami�ci. Posta� doktora Gerdmanna pojawia si� tak�e w innych dramatach. W �Beztlenowcach" doktor Gerdmann daje Magowi i Larsowi rady, jak opiekowa� si� niemowl�ciem, w �Nocy Helvera" to nazwisko nosi lekarz z Zak�adu w Ellmit, do kt�rego Karla chce wys�a� swego podopiecznego. W �Bez tytu�u" Gerdmanna wspomina Jerg, to jego lekarz z kliniki dla nieuleczalnie chorych. Je�li mia�bym wskaza� w�r�d bohater�w posta� reprezentuj�c� autora, kogo�, kto w powie�ci m�g�by by� narratorem, a w teatrze - ukrytym re�yserem, wybra�bym Gerdmanna. Ma on do swoich pacjent�w stosunek podobny, jak Vill- qist do swoich lemur�w. Wie o nich wszystko, kocha ich, ale jednocze�nie obna�a ca�� prawd� o nich i wystawia na okrutne do�wiadczenia. Nie po to jednak, aby z nich drwi�, ale by ich uleczy� z nieuleczalnej choroby, jak� jest �ycie. 4. -^ Prawie sto dwadzie�cia lat przed �Lemurami" Villqista Henryk Ibsen J napisa� dramat �Upiory", kt�ry razem z wcze�niejszym �Domem lal- / ki" sta� si� fundamentem dla rozwoju realistycznej dramaturgii w XX wieku. W jednym z wczesnych komentarzy do utworu dramaturg pisa�, l �e ka�da rzecz jest w nim upiorem. Bohaterowie �Upior�w" odkrywa- j j� swoj� w�asn� przesz�o��, ukrywan� i fa�szowan� latami. Przesz�o�� j straszy w domu pani Alving, zmieniaj�c jego mieszka�c�w w upiory. / Sens tytu�u odnosi si� tak�e do martwych poj��, wierze�, przepis�w / i praw, w�r�d kt�rych �yj� bohaterowie, nale��cy do mieszcza�skiego, j puryta�skiego spo�ecze�stwa. Dwadzie�cia lat p�niej jeszcze bardziej ponury obraz �mierci za �ycia narysuje August Strindberg w �Sonacie widm", gdzie na kolacji zwanej �kolacj� widm" spotykaj� si� cienie ludzi, powi�zanych potwornym splotem win z przesz�o�ci. Trudno nie dostrzec analogii mi�dzy skandynawskimi klasykami i polskim autorem. W dramatach Villqista podobnie jak u Ibsena �wszystko, co najwa�niejsze, ju� si� zdarzy�o. To, co ogl�damy na scenie, to powolne ujawnianie niewygodnej dla wszystkich prawdy. Prawdy o chorobie, o poczuciu winy, o braku mi�o�ci, o manipulowaniu uczuciami innych. To dramaturgia pami�ci, ods�anianej warstwa po warstwie, jak ziemia na archeologicznych wykopaliskach. Aby rozpocz�� nowe �ycie, trzeba stan�� twarz� twarz z upiorami swojej przesz�o�ci i je unieszkodliwi�, aby wi�cej nie powr�ci�y. Jest jednak co�, co r�ni Villqista od jego skandynawskich mistrz�w. Dramaty naturalistyczne rodzi�y si� z niezgody na mieszcza�sk� moralno�� i mieszcza�ski teatr. Ibsen i Strindberg dotykali temat�w obj�tych zakazem spo�ecznym, za co ich sztuki bywa�y z kolei przedmiotem obyczajowych zakaz�w i cenzury. Tematyka, o kt�rej pisze Villqist, jest kontrowersyjna, ale nikt przy zdrowych zmys�ach nie b�dzie jej dzisiaj cenzurowa�. Przesun�y si� granice tego, co na scenie dozwolone. Pod koniec XIX wieku skandal wywo�a�a sztuka Ibsena, w kt�rej jeden z bohater�w by� chory na syfilis. Dzisiaj dramat o umie- raj�cym na AIDS ch�opaku jest jednym z wielu utwor�w teatralnych, literackich i filmowych, w kt�rych pojawia si� motyw tej choroby. "- Bior�c na bohater�w nieuleczalnie chorych, upo�ledzonych, gej�w czy lesbijki, Villqist nie prze�amuje norm estetycznych, ani nie epatuje publiczno�ci. Nie jest to celem tej dramaturgii. Zainteresowanie od-mie�cami ma inne pod�o�e. Villqist wierzy, �e tylko w odmienno�ci wyra�a si� dramat ludzkiej natury. W rozmowie z Jackiem Zienkowi-czem z Centrum Dramaturgii Polskiej w Poznaniu Villqist m�wi: �Fascynuje mnie odmienno��, skrajne emocje doprowadzaj�ce moich bohater�w pod �cian�. Kiedy wydaje si�, �e nie mo�na ju� zrobi� ani po? kroku w ty�, kiedy historia doprowadza do sytuacji, kt�ra powinna co� rozwi�za�, a nie rozwi�zuje nic. Fascynuje mnie problem winy, noszenia jej w sobie, odkupiania. Wypreparowuj� z moich postaci odmienno�ci, l�ki, kt�re, g��boko skrywane, wy�a�� zawsze i wsz�dzie. My si� tak bardzo boimy tych psychicznych poczwar, kt�re sytuuj� nas poza obszarem standardowym. Tak naprawd� nasza realno�� sk�ada si� wy��cznie z tych odmienno�ci, a tak zwana rzeczywisto��, kt�r� niesiemy przed sob� jak tarcz�, jest zwyk�� iluzj�. Boimy si� odmienno�ci, bo s� ekranem naszych g��boko skrywanych l�k�w". Przeciwnikiem bohater�w Villqista nie jest tak jak w dramatach Ibsena spo�ecze�stwo, kt�re nie toleruje odmienno�ci. Przeciwnikiem bohater�w Villqista s� oni sami. Lars nie walczy ze �wiatem, kt�ry chce zniszczy� jego homoseksualny zwi�zek, ale z w�asnym poczuciem winy. Podobnie Karla - zamieszki na ulicach nie s� dla niej tak gro�ne, jak w�asna przesz�o��, kt�ra powraca w osobie Helvera. L�k przed samym sob� mo�e doprowadzi� do zag�ady, jak w przypadku Jerga z jednoakt�wki �Bez tytu�u". Ch�opak ucieka z Ellmit do metropolii �cigany irracjonalnym przeczuciem, �e w rodzinnej wiosce stanie mu si� co� z�ego. Tragedia dosi�ga go jednak w metropolii, Jerg zapada na nieuleczaln� chorob�. Niewykluczone, �e zarazi� si� ni� w klinice, w kt�rej pracowa�. To nie jest kara za ucieczk� z rodzinnego domu, ani za niemoralne prowadzenie si�. To przeznaczenie. Jak m�wi Jerg - kiedy kto� si� boi, to si� boi wsz�dzie. Ta jednoakt�wka, kt�ra na scenie trwa nie wi�cej ni� p� godziny, prowadzi nas od �wiata realistycznej obserwacji do �wiata metafizyki. Umieraj�cy Jerg w ciemnym pokoju myli swego starego ojca z Bogiem, kt�ry przyszed� os�dzi� jego �ycie. Chce mu pokaza� dyplom i za- �wiadczenie, �e nie robi� �adnych z�ych rzeczy, tylko uczy� si� i pracowa� w klinice. W momencie, kiedy ojciec bohatera staje si� Panem Bogiem, wys�uchuj�cym ostatniej spowiedzi umieraj�cego, realistyczna sztuka o d�umie XX wieku staje si� wsp�czesn� Pasj�. 5. Villqist ma absolutny s�uch teatralny. W jego dialogach nie ma fa�szywego s�owa, nie ma poczucia, �e zosta�y napisane przy biurku na papierze podaniowym. Wydaje si� raczej, �e dramaturg gdzie� je us�ysza� i z�apa� w sie� scen i akt�w. S� oparte na niedom�wieniach, jakby bohaterowie bali si� w�asnych my�li. Te zawieszenia g�osu, urwane w p� zdania i ich r�wnowa�niki czekaj� na aktora, kt�ry w�asn� ekspresj� nada im kierunek i znaczenie. Aktorzy musz� kocha� Villqista, w jego sztukach maj� bowiem co gra�. Ka�da posta� posiada swoj� precyzyjn� biografi�, a zarazem jest pe�na tajemnic, w tym sensie, w jakim ka�dy cz�owiek jest dla siebie tajemnic�. Z kolei dla scenograf�w jego didaskalia s� niewyczerpanym �r�d�em informacji. Villqist, historyk sztuki z wykszta�cenia, jest wyczulony na plastyk� obrazu, wielk� wag� przywi�zuje do szczeg�u i lokalnego kolorytu. Jego opis kuchni, w kt�rej rozgrywa si� �Noc Helvera", jest jak opis nieistniej�cego obrazu, namalowanego gdzie� na p�nocy Europy, mo�e w Berlinie, datowanego na lata 30. XX wieku. �nie�nobia�a scenografia w sztuce �Cynkweiss" (�Biel cynkowa") odzwierciedla potrzeb� niewinno�ci, jak� czuje bohaterka, i jest kontrastem dla jej traumatycznych prze�y� z dzieci�stwa. Ale nie tylko dekoracje buduj� w jego sztukach przestrze� emocji, r�wnie wa�nym elementem s� d�wi�ki i muzyka. Do�� przypomnie� morze, kt�re jest jednym z bohater�w �Fantomu", czy odg�osy ulicznych zamieszek w �Nocy Helvera". Partytura tych utwor�w jest w�a�ciwie gotowa, trzeba j� tylko przegra� na ta�m�. M�wi�c najkr�cej, dramaty Ingmara Villqista to teksty teatralne, kt�re zabrzmie� mog� w pe�ni dopiero na scenie. Powstaje pytanie, dlaczego w takim razie warto je czyta�? My�l�, �e co najmniej z dw�ch powod�w. Po pierwsze dlatego, �e opr�cz scenografii, d�wi�k�w i �wietnych r�l dramaty te zawieraj� wspaniale opowiedziane, poruszaj�ce historie, kt�re mo�na bez trudu odczyta� z dialog�w i didaskali�w. Historie ludzi, kt�rzy mimo wszystkich u�omno�ci podj�li walk� o war- to�ci w swoim �yciu. Vil1qist ma talent do trzymania czytelnika w napi�ciu i podsycania jego uwagi. Sytuacje dramaturgiczne, kt�re tworzy, s� jak nietypowe rozdanie w bryd�u: jeste�my ciekawi, jak bohaterowie z nich wyjd�. Tym bardziej �e dla nich nie jest to tylko gra. Drugi pow�d jest subtelniejszy. Sztuki Villqista maj� niezwykle kameralny charakter, pokazuje on swoich bohater�w w sytuacjach tak intymnych, jak mi�o�� i umieranie. Wielk� rol� odgrywaj� szczeg�y, tabletki, kt�rymi Karla karmi Helvera, zatyczki do uszu, kt�re Mag wciska sobie w uszy, aby nie us�ysze� czego� strasznego i ostatecznego od partnera. Chyba nie przypadkiem najlepsze dot�d realizacje dramat�w Villqista powsta�y w Teatrze Telewizji, gdzie kamera jest tak blisko bohater�w, �e s�yszymy ich oddechy. Sytuacja lektury jest sytuacj� intymnego teatru jednego widza, w kt�rym sami mo�emy regulowa� ostro�� obiektywu, wykonywa� zbli�enia i panoramy. Villqist bowiem tylko do pewnego momentu prowadzi czytelnika za r�k�, p�niej zostawia go sam na sam ze �wiatem przedstawionym w dramacie i trzeba na w�asn� r�k� szuka� drogi w�r�d fantom�w, l�k�w i psychicznych widm. Ta ryzykowna eskapada bez re�ysera, bez aktor�w i widz�w mo�e by� szczeg�lnym do�wiadczeniem, bo czy� te fantomy, l�ki i widma nie s� przypadkiem tak�e nasze? ,, t , v : , .;�.-� .\-:��:-.'; Roman Pawtowski Noc Helvera ON - trzydziestoletni, �redniego wzrostu, lekko oty�y ONA - troch� starsza od NIEGO, brunetka, nieco wy�sza Scena to kuchnia robotniczo-biedno-mieszcza�ska. Dosy� wysokie pomieszczenie; meble kuchenne - mieszanka styl�w odprzelomu XIX i XX wieku po lata trzydzieste XX wieku. Po lewej stronie drzwi wej�ciowe z klatki schodowej, otwierane na zewn�trz sceny. Na drzwiach, od wewn�trz trzy haczyki, wisz� na nich okrycia; pluszcz m�ski, pluszcz damski, czapka, siatka. Po prawej stronie drzwi du�e okno z szerokim parapetem; framugi zewn�trzne pomalowane na czerwono, wewn�trzne na bialo; na parapecie stoi kwiat w doniczce, metalowe puszki, drobiazgi. Pod oknem drewniana, szeroka skrzynia przykryta bial� narzut�. W �cianie na wprost widowni, po lewej stronie, drzwi wej�ciowe do pokoju bia�e, z prostok�tn� szyb� w g�rnej cz�ci zas�oni�t� firank�, nad drzwiami ,,my�liwska" reprodukcja w z�oconych ramach. Po prawej stronie drzwi hialy kuchenny kredens; na pulpicie kredensu metalowy pojemnik na chleb, garnuszki, metalowy, du�y budzik itp. Drzwiczki g�rnych szafek, przeszklone, wysloni�te firankami. Na kredensie du�e puszki, fajansowa misa, du�e radio z lat trzydziestych. �ciana po prawej stronie widowni; kuchenka gazowa, na niej garnki z przygotowanym obiadem, nad kuchenk� ma�a szafka. Niewielki przy�cienny stoi pomi�dzy kuchenk� a �eliwnym zlewem. Nad stolem kalendarz. Nad zlewem owalne lustro \v metalowej oprawie. Na �rodku stoi kuchenny, bialy, przykryty cerat�. Na stole gazety, kubki, przygotowane dwa nakrycia do obiadu. Trzy biale krzes�a, dwa ma�e taborety. Wszystkie meble bia�e, malowane farb� olejn�. Pod�oga z desek pomalowanych czerwon� olejn� farb�. Akcja dramatu rozgrywa si� w kuchni jednopokojowego mieszkania w robotni-czo-biedno-mieszcza�skiej dzielnicy du�ego, przemys�owego miasta w Europie. Wczesny wiecz�r. ONA krz�ta si� przy kuchence gazowej, podgrzewa obiad; czeka na NIEGO. Raz po raz podchodzi do drzwi i nasluchuje. Podchodzi do okna, otwiera jedno skrzyd�o i wygl�da na ulic�. S�ycha� nabrzmiewaj�cy i pot�guj�cy si� odg�os ulicznej manifestacji. Ulic� nadchodzi t�um. Ale nie tylko t� ulic�. S�ycha� rozlewaj�cy si� po ca/ej dzielnicy odglos maszeruj�cych t�um�w -coraz g�o�niej - s�ycha� lomot but�w po bruku i chodnikowych p�ytach, okrzyki, skandowania, brz�k t�uczonego szk�a - sun�ca fala ludzi podchodzi pod okno. ONA przymyka okno i lekko cofa si�. Jest zaniepokojona - wyczuwa zagro�enie. Odg�osy t�umu pod oknem - bardzo glo�no. ONA odchodzi od okna i staje wyczekuj�co kilka krok�w przed drzwiami. Nasluchuje i czeka. Slycha� glo�ny trzask drzwi bramy kamienicy: odglos biegn�cych ludzi, krzyki, przekle�stwa, �piewy, skandowania. Po chwili s�ycha� tupot n�g biegn�cego po drewnianych stopniach klatki schodowej cz�owieka. ONA czeka, patrz�c na drzwi. Po chwili slycha� bardzo energiczne pukanie do drzwi, kt�re otwieraj� si� raptownie na cala szeroko��. Do kuchni wpada zdyszany, zziajany, bardzo spocony ON. Na nogach sfatygowane, ale b�yszcz�ce oficerki, br�zowe bryczesy, pasek ze srebrn� klamr�, biata koszula z kr�tkimi r�kawami zapi�ta pod szyj�, sk�rzana koalicyjka, czarny beret ze srebrn� odznak�, w r�ku trzyma zwini�t� szturm�wk�. Kuchnia. Wiecz�r. Za oknem szaro��. Caly czas s�ycha� to wznosz�ce si�, to opadaj�ce odg�osy manifestacji. ON stoi krok przed drzwiami. Patrzy na NI�. Podekscytowany, rozgrzanv, podniecony. ONA patrzy spokojnie i wyczekuj�co. ON zatrzaskuje z hukiem drzwi i zapala �wiat�o, przekr�caj�c kontakt obok prawej framugi drzwi. Zapala si� �ar�wka pod p�askim blaszanym kloszem, wisz�ca nad kuchennym stolem. ON (podniecony, wzrok rozgor�czkowany, ruchy nerwowe, szybkie) Ty wiesz...?! ONA (bardzo spokojnie, panuje nad sob�, chocia� przeczuwa co� zlego) Dobry wiecz�r kochanie. Dobrze, �e ju� jeste�... ON Ty wiesz...?! (wskazuje szturm�wk� na okno) Ty wiesz, co si� dzieje?! Wszyscy! M�wi� ci, wszyscy... ONA Odstaw to... (wskazuje na szturm�wk�) I zdejmij beret. Podam obiad... Umyj r�ce, prosz�. (podchodzi do kuchenki, bierze przez p��cienn� r�kawic� garnek z zup�, podchodzi do sto�u, nalewa zup� do talerzy) No, pro-' sz�, siadaj. ON (nie rusza si� z miejsca, napi�ty, rozedrgany, obserwuje uwa�nie JEJ ruchy) Sp�jrz przez okno! Cala dzielnica! M�wi� ci, ca�a dzielnica! A podobno w centrum te�... ONA (podchodzi do okna i zatrzaskuje je) Siadajmy do sto�u... (chwil� czeka i sama siada do sto�u) B�dziesz je��? ON (zaczepnie) Nie. ONA (zaczyna je�� zup�) Jest taka, jak� lubisz - ziemniaczana. Spr�buj... ., . � � - , .5, , ON (krok w JEJ stron�) Popatrz, co mi dali... (wyci�gam JEJ stron� szturm�wk�) :* � .-, . :.-.r< {/;,��,, ONA Ugotowa�am z boczkiem, majerankiem... ! ON (jeszcze krok) Sp�jrz! Dali mi szturm�wk�. Widzisz!? Nie wszystkim dawali... ONA (smakuje zup�) Uhm, jaka pyszna... Chyba jeszcze sobie dolej�... ON (podchodzi szybko do okna, otwiera je szeroko - glo�ny szum t�um�w) Patrz! (wychyla si� daleko za okno) E aaaa!!!! E aaa!!! (krzyczy do t�umu na ulicy i wymachuje szturm�wk�) E eeee!!!... E eee!!! ONA wstaje bardzo wolno od sto�u, podchodzi do NIEGO i kladzie mu delikatnie r�k� na ramieniu. ON (poczuwszy dotyk, odskakuje raptownie od okna i patrzy zdezorientowany na NI�) Co!? ONA (uspokajaj�co) Nie wychylaj si� tak mocno, to drugie pi�tro... Chod�... (chce uj�� go pod rami�) Zjemy obiad... Jeste� na pewno ju� g�odny... ON (sylabicznie) Czy ty nic nie rozumiesz? Ty chyba nie rozumiesz? (ca�y czas odwraca si� w stron� okna) Tam wszyscy s�! Popatrz! (wychyla si� przez okno) A aaa!!! A aaa!!! No, krzycz! A aaa! (powiewa szturm�wk�) ONA Zostawmy to ju�... (delikatnie odci�ga go od okna) Jeste� ca�y zgrzany... Zjemy obiad, przebierzesz si�... ON (wyrywa si� energicznie) Nie chc� si� przebiera�, nie b�d� je��... Zreszt� ju� jad�em... ONA (siada do sto�u i bardzo wolno ko�czy zup�) Co jad�e� ? ON (wyzywaj�co) Groch�wk�. ONA Smaczna by�a? " '' ' ON No. (szybko i ciasno) M�wi� ci, jak tam stali�my wszyscy, na placu przed poczt� w szeregach... Wiesz, �e sta�em w pierwszym szeregu, o tak sta�em, o tak... (pokazuje) To potem zaraz rozdawali pochodnie, ale Gilbert nie kaza�, �eby zapala�, powiedzia�, �e wszyscy zapalimy, jak do��cz� do nas oddzia�y z p�nocnych dzielnic i �e zapalimy, jak ju� b�dzie ciemno i wtedy p�jdziemy wszyscy, i wtedy przyjecha�y kuchnie polowe, wiesz, takie z ma�ymi kominami, to nasz garnizon specjalnie dla nas je przywi�z�, �eby�my nie byli g�odni i ka�dy dosta� mena�k� i �y�k� i kucharz, co mi nalewa� groch�wk�, to mi dwie chochle nala�, ty wiesz, dwie chochle, a chleba to by�y ca�e fury, ka�dy m�g� bra�, ile chcia�... ONA I smaczna by�a groch�wka ? ON (wolniej) A potem dawali po sznapsie... ONA (je w milczeniu) ON (jeszcze wolniej) I ja te� dosta�em... (szybciej) Z takich du�ych zielonych termos�w polewali... (wolniej) Ale tylko jednego... (szybciej) Bo tam by� taki t�um, �e�my stali, o tak, jeden ko�o drugiego, jeden ko�o drugiego... A Gilbert powiedzia� do mnie: �Masz, wypij sznapsa, wypij". ONA (wstaje, podchodzi do kuchenki) Lubisz Gilberta? (przynosi na st� talerze z drugim daniem) ON Uhm, Gilbert zawsze m�wi: �Jeszcze b�dzie z ciebie �o�nierz, jeszcze b�dzie". I jak tam stali�my, to Gilbert da� mi beret... (�ci�ga beret z g�owy i na wyci�gni�tej r�ce podsuwa go pod nos JEJ) Widzisz? I jeszcze sam przypi�� mi odznak�. Widzisz? Odpi�� takiemu grubemu g�upkowi, co pracuje w pralni i sam mi przypi�� do beretu. Widzisz? / ONA Bardzo �adny beret, bardzo ci w nim do twarzy... ON No. (zaktada beret) I szturm�wk� mi da� Gilbert. Widzisz? Tak kaza� trzyma�... (pokazuje) Na ramieniu... ONA A pochodni ci nie da�? ON (zaniepokojony) Nie... (do NIEJ) A czemu? , { ONA Ja nie wiem, a zapyta�e� Gilberta? ON Nie, bo rozmawia� z oficerami, (szybko) A oni tak stali, jak s�upy prosto, wiesz, (pokazuje) Tak stali, a r�kawiczkami to tak robili. O r�k� - o r�k�, i cygara palili, i Gilbert z nimi pali�, i he�my mieli, i szable mieli, a jeden to mia� o tu, w oku (pokazuje) taki okular, a ten okular to mia� sznurek... taki okular mia�... ONA Monokl... . ,,, f, , ON No. Czemu mi nie da� pochodni? ONA Nie wiem, mo�e tylko wysocy dostali, �eby by�o lepiej wida�. ON No w�a�nie... A potem jeszcze Gilbert u�miecha� si� do mnie... I pochwali�, �e buty dobrze wyczyszczone i powiedzia�, �e buty oficera to musz� l�ni� jak psu jaja. (wolniej) To Gilbert tak powiedzia�, powiedzia�, w takich butach to si� mo�na ogoli�, ja si� b�d� goli�, chyba dzisiaj si� ju� ogol�, bo ja si� ju� b�d� goli�, wiesz? ONA Dobrze. Jutro p�jdziemy i kupimy w sklepiku specjalne myd�o, miseczk�, taki du�y flakon wody kolo�skiej i golark�. ON Ja si� brzytw� b�d� goli�. ONA Dobrze, kupimy ci brzytw�. Widzia�am tu w sklepiku ko�o przystanku tramwajowego takie bardzo eleganckie z czarn� ebonitow� r�czk�... ON (ucieszony) To tak� ma Gilbert, bo pokazywa� i ostrzy� na pasie tak� brzytw� z czarn� r�czk�, to tak� ma Gilbert brzytw�! ONA Jutro kupimy. ON (zagubiony) Jutro nie... ONA Jutro. P�jd� po zakupy i kupi� brzytw�. Jak wstaniesz i zjesz �niadanie, to potem zaraz si� ogolisz. ON Lepiej nie id� do tego sklepiku po brzytw�. ONA Dlaczego? ..- � ''vfj;.f- ' '.:-. ON Bo nie ma brzytew w tym ma�ym sklepiku... .�;~' :i ^^ .* j ONA Dzisiaj widzia�am na wystawie... ON Nie ma brzytew w tym sklepiku. Lepiej kup w innym sklepie. W tym du�ym sklepie ko�o dworca, tam, gdzie mi zawsze kupujesz wojak�w... ONA Dobrze, ale i tak musz� i�� do sklepiku pana Hanssena odebra� ba�k� na mleko... ON Ja ci skombinuj� now� ba�k�... Bo... Bo tego sklepiku ju� nie ma. (szybko) To znaczy jest, tylko w nim nie ma brzytew i twojej ba�ki te� nie ma, bo ten sklepik si� spali� i tam ju� wszystko �mierdzi, i ty tam ju� nie chod�, nie chod�, bo tam strasznie �mierdzi... ONA Spali� si�... ON Bardzo si� spali�... ONA kryje twarz w dloniach. ON Ale ty si� nie martw, nie martw si�, mo�esz mi kupi� brzytw� w tym sklepie ko�o dworca... A dokupisz mi jeszcze wojak�w? Tylko teraz ju� tylko na koniach i armat mi dokup, i orkiestr�... Ty si� nie martw... ONA By�e� dzi� ko�o sklepu pana Hanssena? ON Nie by�em. Ja tylko sta�em po drugiej stronie ulicy, ale ze sztur-m�wk�, co mi j� Gilbert da� i krzycza�em... ONA Co krzycza�e�? ON No, to co wszyscy... ONA A co wszyscy krzyczeli? ON (wzrusza ramionami) No, �Fuj!" (zatyka nos) �Fuj!" No tak... (szybko) Bo jak �e�my szli ulic�, to wszyscy tak: Aaaaaaa!!! podbiegli pod ten sklep, a Gilbert takom pa�kom (pokazuje) w szyb�, a potem... a potem jak ten stary z tego sklepiku wybieg� z takim no�em - z ta-aaakim no�em, to wszyscy z tymi pochodniami... Aleja sta�em po drugiej stronie ulicy, na chodniku, ca�kiem przy murze - z t� szturm�wk�, co mi j� Gilbert da�... ONA Co si� sta�o ze starym panem Hanssenem? ON Nic. (szybko) Ale jak ju� wszyscy wybiegli z tego sklepiku, to pan Hanssen tak kl�cza� przed Gilbertem i ju� si� pali�o, to ze sklepiku wybieg�a jego c�rka i rzuci�a si� na Gilberta... (z niedowierzaniem) Na Gil-berta... I zacz�a go szarpa�... (zajadle) A Gilbert chwyci� j� za kud�y (pokazuje) i wrzasn��: �Ty kuurrrrrrwoooooo!!!..." (coraz bardziej zajadle) A potem jak skopa� ten durny, skudlony �eb... ONA (bardzo cicho) Co ty m�wisz... ON (coraz bardziej podniecony, rozwija szturm�wk�, staje przed NI� w rozkroku i wrzeszczy skanduj�c) �cier-wu-sy!!! �cier-wu-sy!!! ONA (patrzy na niego nieobecna) Co ty m�wisz? ON (siadaprzy stole, odsuwa talerz) �cierwusa zawsze mo�na pozna�... (szybko) Gilbert m�wi, �e pozna �cierwusa z kilometra, �e wyczuwa go po zapachu... (zajadle) Scierwusy, (spluwa) tfu! ONA Nie pluj na pod�og�. ON (wolno, czujnie) Bo co? ONA Bo my�am ca�e przedpo�udnie pod�og�... I tak ju� zadepta�e�... ON (wstaje raptownie od stolu i glo�no tupi�c, zaczyna maszerowa� wok� sto�u) Tram-ta-ta-ta-dam, tram-ta-ta-dam!!! Tak maszerowali�my, widzisz? Tram-ta-ta dram! A ja by�em prawie pierwszy na placu! Pieszo przychodzili, na rowerach, autami du�ymi. Tram-ta-ta dram! Bo ja ju� wszystko umiem, (staje) Wiesz? Gilbert mi kaza� si� nauczy�, wiesz?. Da� mi tak� ksi��k� z obrazkami, gdzie jest wszystko narysowane, wszystko. I ja si� wszystkiego nauczy�em. Nie wierzysz? Patrz. Tak jest - �Baczno��!" (staje na baczno��), trzeba sta� prosto, brzuch wci�gni�ty, stopy lekko rozsuni�te, d�onie r�wno ze szwami spodni, g�owa lekko uniesiona. A �Spocznij!" jest tak (staje na spocznij). Lewa noga odstawiona. Widzisz, jakie �atwe. Wszystkiego si� nauczy�em. Baczno��! (staje). Spocznij! (staje). Baczno��! (staje). Spocznij! (staje). Widzisz, jakie �atwe? Spr�buj ty... To �atwe... Baczno��! Spocznij! ONA (u�miecha si�) Nie... Ja nie... ON Ale m�wi� ci. To �atwe, �atwiutkie. No, spr�buj. ONA (�mieje si�) Daj spok�j... ON (rozgrzany, podniecony, dobitnie) Bo to wcale nie jest takie �atwe. Wcale. Gilbert powiedzia�, �e tego to si� trzeba uczy� ca�e �ycie. Tak powiedzia�. Ca�e �ycie, (wolniej, czujnie) Byle �cierwus si� tego nigdy nie na- uczy. (szybciej) Tak powiedzia� Gilbert... A ja si� tego wszystkiego bardzo szybko nauczy�em, wiesz? Bardzo szybko. Gilbert powiedzia�: �M�drze, m�drze"... A ty wiesz, jak jest: �W dwuszeregu na wprost ranie zbi�rka!"?... Jasne, �e nie wiesz. Bo to jest trudne... Patrz. No, patrz na mnie! Oni sobie tak chodz�, chodz�, no ci, co tam wszyscy przyszli na plac, a wtedy si� staje, na baczno�� si� staje i krzyczysz: �Baczno��!!!". A wtedy oni wszyscy tak stoj� cichutko i patrz� si�, a ty krzyczysz: �W dwuszeregu na wprost mnie zbi�rka!!!". I oni si� ustawiaj�, szybciutko si� ustawiaj�. Widzisz? Zrobisz tak? Nie. Bo to jest trudne. Ale potem, jak oni tak stoj�, to si� musz� ustawi� w czw�rki, a potem maszerowa�. I wtedy trzeba krzycze�... (my�li intensywnie) �Czw�rki marsz!!!". l oni maszeruj�, i pochodnie maj� i szturm�wki, o tak�, co mi Gilbert da�, bo mi Gilbert da� tak� szturm�wk�... Zrobisz tak? Nigdy w �yciu. Nigdy w �yciu... Ty tak nigdy nie zrobisz.... Bo to jest trudne... ONA (zbiera talerze ze stolu, odnosi do kuchenki, ON obserwuje ka�dy JEJ ruch) Zjesz troch� leguminy? Jest ze �mietan� i truskawkami. ON Ty by� tak nigdy nie zrobi�a. ONA (czujnie, �yczliwie) Bo tylko m�czy�ni tak potrafi�, kobiety nie... ON �cierwusy te� tak nie potrafi�... (szybko) Ale ty by� tak zrobi�a. Ty by� si� tak nauczy�a... ONA (kr�ci glow� i u�miecha si�) Janie... ON (wolno) Jak by� chcia�a, to by� si� nauczy�a... (jeszcze wolniej) Ty si� musisz nauczy�... ONA (bardzo czujnie) Musz� si� nauczy�? Dlaczego? ON Bo Gilbert wszystkim m�wi, �e ty... ONA Co Gilbert m�wi o mnie...? ON (my�li intensywnie) �e ty jeste�... (wybucha) �e ty te� by� si� nauczy�a, jak by� chcia�a. ONA Tak m�wi Gilbert... ON Ty si� musisz nauczy�. Ja ci� naucz�, bo ja si� nauczy�em..,, ONA I co ja mam robi�? A .1 ON No to wszystko... (bardzo szybko) Bo jak oni jad� na ob�z, to tam �pi� w namiotach i warty maj� i �wiczenia, i strzelaj�, a Gilbert to nawet z maszynowy strzela� i dy�ury maj�, a jak pojechali na prawdziwy poligon, na lotnisko, to nawet do samolotu wchodzili, a Gilbert to nawet lecia� samolotem, a jak taki �cier-wus uciek� od gospodarza, to zrobili polowanie i jak go dopadli w stogu siana, to go podpalili, tego �cierwusa, a on ucieka� przez pole, to Gilbert kaza� strzela� mu w nogi, a jak on upad�, to Gilbert zapali� sobie od niego, od tego �cierwusa, cygaro i inni odpalali papierosy, bo tylko Gilbert pali cygara, a taki jeden oficer to da� Gilbertowi... (bardzo wolno) Gilbert powiedzia�, �e ja te� pojad� kiedy� na ob�z... ONA milczy. ON Gilbert powiedzia�, �e najwa�niejszy jest porz�dek, wsz�dzie musi by� porz�dek, bo to najwa�niejsze... ONA Tak, to jest najwa�niejsze... Ja si� chyba po�o��, jestem bardzo zm�czona. A jutro trzeba znowu wsta�... ON Ty nie mo�esz i�� spa�. Ty si� musisz nauczy�... To jest �atwe... Ja ci� wszystkiego naucz�... (podchodzi do NIEJ, bierze J� za r�k�) ONA To boli... ON Wszystkiego ci� naucz�... �:.- .Vv , ' - - '.'J- < ,..-, ONA To bardzo boli... Pu��, prosz�... ., ,,. , ON (g�o�no, prosto w twarz) Baczno��!!! Jak ty stoisz!? ONA Prosz�... ON Baczno��!!! (ustawia jej dato) Nogi razem, r�ce, stopy rozsuni�te. G�owa do g�ry. No, teraz wygl�dasz jak cz�owiek. Jeszcze raz. Baczno��!!! A teraz spocznij - no, spocznij!!! Co ty ta�czysz? Spocznij! Lewa noga odstawiona... (ryk) My�l, cz�owieku, co robisz!!! (szybko) Baczno��! Spocznij! No! Baczno��! Spocznij! ONA wykonuje niezgrabnie wszystkie rozkazy. ON A teraz... Padnij!!! , ...:'.t: :';'... ' , ONA (ju� wystraszona) Co ty...? - -.-.. i ;'-,< uczy. (szybciej) Tak powiedzia� Gilbert... A ja si� tego wszystkiego bardzo szybko nauczy�em, wiesz? Bardzo szybko. Gilbert powiedzia�: �M�drze, m�drze"... A ty wiesz, jak jest: �W dwuszeregu na wprost mnie zbi�rka!"?... Jasne, �e nie wiesz. Bo to jest trudne... Patrz. No, patrz na mnie! Oni sobie tak chodz�, chodz�, no ci, co tam wszyscy przyszli na plac, a wtedy si� staje, na baczno�� si� staje i krzyczysz: �Baczno��!!!". A wtedy oni wszyscy tak stoj� cichutko i patrz� si�, a ty krzyczysz: �W dwuszeregu na wprost mnie zbi�rka!!!". I oni si� ustawiaj�, szybciutko si� ustawiaj�. Widzisz? Zrobisz tak? Nie. Bo to jest trudne. Ale potem, jak oni tak stoj�, to si� musz� ustawi� w czw�rki, a potem maszerowa�. I wtedy trzeba krzycze�... (my�li intensywnie) �Czw�rki marsz!!!". I oni maszeruj�, i pochodnie maj� i szturm�wki, o tak�, co mi Gilbert da�, bo mi Gilbert da� tak� szturm�wk�... Zrobisz tak? Nigdy w �yciu. Nigdy w �yciu... Ty tak nigdy nie zrobisz.... Bo to jest trudne... ONA (zbiera talerze ze stolu, odnosi do kuchenki, ON obserwuje ka�dy JEJ ruch) Zjesz troch� leguminy? Jest ze �mietan� i truskawkami. ON Ty by� tak nigdy nie zrobi�a. ONA (czujnie, �yczliwie) Bo tylko m�czy�ni tak potrafi�, kobiety nie... ON �cierwusy te� tak nie potrafi�... (szybko) Ale ty by� tak zrobi�a. Ty by� si� tak nauczy�a... ./:�;,, .�,: ,-.- ONA (kr�ci glow� i u�miecha si�) Janie... ON (wolno) Jak by� chcia�a, to by� si� nauczy�a... (jeszcze wolniej) Ty si� musisz nauczy�... ONA (bardzo czujnie) Musz� si� nauczy�? Dlaczego? ON Bo Gilbert wszystkim m�wi, �e ty... ONA Co Gilbert m�wi o mnie...? ON (my�li intensywnie) �e ty jeste�... (wybucha) �e ty te� by� si� nauczy�a, jak by� chcia�a. ONA Tak m�wi Gilbert... ON Ty si� musisz nauczy�. Ja ci� naucz�, boja si� nauczy�em... ONA I co ja mam robi�? .. , -.,<.��,, 24 ON No to wszystko... (bardzo szybko) Bo jak oni jad� na ob�z, to tam �pi� w namiotach i warty maj� i �wiczenia, i strzelaj�, a Gilbert to nawet z maszynowy strzela� i dy�ury maj�, a jak pojechali na prawdziwy poligon, na lotnisko, to nawet do samolotu wchodzili, a Gilbert to nawet lecia� samolotem, a jak taki �cier-wus uciek� od gospodarza, to zrobili polowanie i jak go dopadli w stogu siana, to go podpalili, tego �cierwusa, a on ucieka� przez pole, to Gilbert kaza� strzela� mu w nogi, a jak on upad�, to Gilbert zapali� sobie od niego, od tego �cierwusa, cygaro i inni odpalali papierosy, bo tylko Gilbert pali cygara, a taki jeden oficer to da� Gilbertowi... (bardzo wolno) Gilbert powiedzia�, �e ja te� pojad� kiedy� na ob�z... ONA milczy. ON Gilbert powiedzia�, �e najwa�niejszy jest porz�dek, wsz�dzie musi by� porz�dek, bo to najwa�niejsze... ONA Tak, to jest najwa�niejsze... Ja si� chyba po�o��, jestem bardzo zm�czona. A jutro trzeba znowu wsta�... ON Ty nie mo�esz i�� spa�. Ty si� musisz nauczy�... To jest �atwe... Ja ci� wszystkiego naucz�... (podchodzi do NIEJ, bierze J� za r�k�) ONA To boli... . ... - �.'��r ; -�;; .>.x;v �.,: ON Wszystkiego ci� naucz�... \-� .-. .�'..-.� >'���.'��. : � ;;;; .����' ONA To bardzo boli... Pu��, prosz�... -., , : - , : ; ON (g�o�no, prosto w twarz) Baczno��!!! Jak ty stoisz!? ONA Prosz�... ON Baczno��!!! (ustawia jej dato) Nogi razem, r�ce, stopy rozsuni�te. G�owa do g�ry. No, teraz wygl�dasz jak cz�owiek. Jeszcze raz. Baczno��!!! A teraz spocznij - no, spocznij!!! Co ty ta�czysz? Spocznij! Lewa noga odstawiona... (ryk) My�l, cz�owieku, co robisz!!! (szybko) Baczno��! Spocznij! No! Baczno��! Spocznij! ONA wykonuje niezgrabnie wszystkie rozkazy. ON A teraz... Padnij!!! ONA (ju� wystraszona) Co ty...? -c �- , =,,.. ��;.' vji 25 ON A, nie rozumiesz... Ja ci poka��, jak to si� robi. Tylko patrz uwa�nie... (sam do siebie) Padnij! (padanapodlog�) Widzia�a�? (wstaje) Teraz ty. Padnij! ONA niezgrabnie kl�ka na pod�og�. ON Nie tak! Co ty, nie patrzy�a�! Padnij! (lupie J� za kark i przewraca) Powt�rz! ONA wstaje i niezgrabnie upada. ON Jeszcze raz! Powsta�! - Padnij! - Powsta�! - Padnij! - Powsta�! ONA stoi i ci�ko oddycha. ON Co? Zm�czy�a� si�? To dobrze, trzeba si� zm�czy�... ONA bardzo zm�czona. ON No widzisz... Odpocznij sobie, odpocznij... A teraz b�dzie jeszcze trudniejsze. No, odpoc/�a� sobie? Padnij! ONA sprawnie pada na pod�og�. ON (chodzi wok�l NIEJ) Dobrze, dobrze... A teraz musisz si� czo�ga�. No, czo�gaj si�, czo�gaj... (kuca obok niej i ci�gnie jej r�k�. nog�) R�ka -noga - r�ka - noga - r�ka - noga... , ,., ,, �, ONA zamiera i JEJ cia�em wstrz�sa szloch. .-.,'\,;, '� :; , -.. : > : w ON Zm�czy�a� si�? To dobrze. Trzeba si� zm�czy�... - <<�'' ONA (powoli wstaje, u�miecha si� prosz�co) U f, wystarczy, chyba si� ju� nauczy�am... ON (zdezorientowany, gro�nie) Nie by�o rozkazu wstawa�... , ONA Zrobimy przerw�... ON (g�o�niej) Nie by�o rozkazu wstawa�! ONA Tylko z�api� oddech... ON Masz le�e�!!! Masz le�e�!!! Nie by�o rozkazu wstawa�! Padnij!!! (przydusza J� do pod�ogi) Padnij i czo�gaj si�!!! Ty musisz si� uczy�! No, raz-dwa-raz-dwa... (szarpie J�) ONA (wyszarpuje si�. prosz�co) Zostaw mnie.... .' " I '*il ON (wymusza na NIEJ ruchy) Raz - dwa - raz- dwa.. ,'5\ ' ONA (mocniej) Zostaw mnie... ON Musisz to robi� r�wno. Raz - dwa - raz - dwa... ,_ ONA (histerycznie, wyszarpuj�c si�) Puszczaj mnie ty... Ty g�upku!!! ON zastyga i bardzo wolno wstaje. ONA (podnosi si� na kolana, cicho, bardziej do siebie) Bo�e, nie chcia�am... ON Nauczy� ci� chcia�em, nauczy�... A ty nie chcesz si� nauczy�! Wcale a wcale! ONA chce wsta�, ON j� szarpie i k�adzie na podlodze. ON A ty mi nie wstawaj! Tylko ty mi wcale nie wstawaj! Staje si� gro�ny, ONA wyczuwa to i le��c, zamiera. ON Herr Jesus!!!! Herr Jesus!!! (szarpie J�) Ty nic nie rozumiesz!!!... A teraz wstawaj ty! No...! (podnosi J� niezgrabnie) Wstawaj! Na �Baczno��" stawaj, na �Baczno��"! (ustawia JEJ cialo) No i co? No i co?... (rozgl�da si� po kuchni, jakby tracil w�tek) I co ty tak stoisz? Zabieraj si� do roboty! Ty musisz bardzo du�o pracowa�! Musisz du�o pracowa�! ONA (cicho) Co mam zrobi�? ON (dlugo szuka, wybucha) Sprz�ta� musisz! Musisz tu sprz�ta�! ONA Ja sprz�tam... ON (mocno) Ja stwierdzam tutaj nieporz�dek! Tu jest nieporz�dek. (chodzi wok�l NIEJ) Tutaj nie - pachnie, nie - pachnie, (z namaszczeniem) Tak dalej by� nie mo�e, tak dalej by� nie mo�e... ONA spodziewa si� najgorszego. ON Ty musisz i�� na �wiczenia. Ty si� musisz wszystkiego nauczy�. No, ty si� nie martw, ty musisz by� na �wiczeniach... ONA (za wszelk� cen� stara si� nie wpa�� w panik�) Co b�dziemy robi�? 26 27 ON Dobrze, dobrze, ty si� spakuj... Ale ty nie masz ani plecaka, ani nic... Ty masz plecak? ONA Nie... ON Trudno, ale to baaaardzo niedobrze. We�... (podaje JEJ siatk� na zukupy zdj�t� z haka na drzwiach) To b�dzie tw�j plecak... No, w�� tam co�, w��... I pas musisz mie�... (wi��e JEJ sznurek wok�l pasa) I czapk�... (naklada JEJ czapk�, cieszy si�) No, widzisz? A teraz maszerujemy, no... (wlecze J� wok�l sceny) Raz-dwa-raz-dwa-raz-dwa-raz-dwa... A teraz sama: raz-dwa-raz-dwa-raz-dwa-raz-dwa... Wy�ej nogi musisz podnosi�, no! ( ONA maszeruje. ON (patrzy i dyryguje r�kami) Tak! Raz-dwa-raz-dwa-raz-dwa-raz-dwa... Baczno��! ONA staje na baczno��. ON Dobrze, widzisz, jeste� na �wiczeniach. Fajnie jest na �wiczeniach? (szybko) A teraz b�dziesz spa� w namiocie... No, pod sto�em, tak na niby, pod sto�em, na niby tak... ONA chce wej�� po stoi. ON Ty poczekaj, poczekaj... (zrywa ze stolu cerat�, kladzie pod stolem. ustawia wok�l sto�u krzesla, znosi pod stoi r�ne rzeczy; budzik, kubki, �cierki, p�aszcze zdj�te z hak�w na drzwiach) No, widzisz? Masz namiot... Wchod� tam, wchod�... ONA wlazi pospiesznie pod stoi. ;�;�-...': ON No, po�� si�, po��... przykryj si�, przykryj... Wygodnie ci, widzisz? Teraz �pij ju�, �pij... No... (przyciska jej g�ow� dopodlogi) �pij ju�, �pij... ONA zamiera. ON �pisz JU�...? ONA (bardzo cicho) Tak... : :-,.-.. ; . . ON To dobrze. Bo ju� jest noc, noc jest... (staje, patrzy przed siebie, razpo-raz spogl�da pod stoi) Ju�!!! Ju�!!! Jest rano! Rano jest! Nie �pij ju�! Pobud- ka! (udaje, �e gra na tr�bce) Tatratadam-tatatadram. Szybko! Szybko! (wywleka J� spod sto�u) Musisz szybko wstawa�! Szybko wstawa�! Teraz gimnastyka! Szybko! Musisz biega�! Biega� musisz! No... ONA biega wok� sto�u. ON A teraz przysiady... Raz-dwa-raz-dwa-raz-dwa... A teraz pompki... No, po�� si�, no, pompki... ONA bardzo zm�czona, z urywaj�cym si� oddechem stara si� jak najdokladniej wykonywa� JEGO polecenia. ON No, widzisz? Widzisz?... A teraz szybko musisz si� umy�... (wlecze J� do miednicy) Myj si�, no... ONA ochlapuje si� wod�, ma mokre w�osy, ubranie. ON Czekaj, ja te� si� umyj�... (wsadza g�ow� do miednicy) Jak fajnie...? Jak fajnie si� rano ochlapa�? (szarpie J� brutalnie) Teraz szybko musisz sprz�ta� namiot... No, raz-dwa... (wpycha J� pod stoi) Sprz�taj, sprz�taj... ONA bezladnie stara si� pouk�ada� rzeczy pod stolem. ON Szybko, sprz�taj szybko... (wyci�ga J� spod sto�u, odpycha, wk�ada g�ow� pod stoi) I kto to tu �pi? ..,.,;.. .,., ,.,...�... ONA patrzy na NIEGO. :,:-,>.'.<><'.;. ..;�� - :;-!.: -� ... ON (ryk) KtO tU �pi!!! , .-.,..,..,/,; ...',' :;,,/,Vl ONA Ja... ON (przez z�by) Och - �e� - ty... (rozrzuca wszystkie rzeczy spod sto�u po kuchni) Gn�j, smr�d, brud!... Musisz to szybko posprz�ta�! Szybko to musisz posprz�ta�! (szarpie J� i zmusza do zbierania rzeczy) Uk�adaj to, uk�adaj... ONA stara si� uk�ada�. ON Ju� sko�czy�a�? Ty wychod� ju�... (wyci�ga J� spod sto�u, wsadza g�ow� pod si�) Kto tu �pi? ONA (cichop�acze) Ja... ON (mamrocze w�ciekle, wpada pod st�, rozrzuca rzeczy po kuchni, przewraca grzbietem stoi, potr�ca krzes�o) Zbieraj to!!! (szarpie J�) Zbieraj!!! 28 29 ONA zbiera porozrzucane rzeczy, podnosi stoi, krzes�o i bardzo starannie uklada pod stolem. ON wchodzi pod stoi i wystawia glow�, patrzy na NI�, ONA stoi. ON Kto tu �pi? ONA (pl�cze) Ja... ON (jeszcze gwa�towniej rozrzuca rzeczy po kuchni, specjalnie przewraca stoi, krzes�a, uderza J� silnie pi�ci� w rami�) Co - ty - robisz - naj - lep - sze - go? Co? Ucz si� - ucz - ty - biedna - pusta - g�owo... (t�pie J� dw