5898
Szczegóły |
Tytuł |
5898 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5898 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5898 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5898 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRZEJ PILIPIUK
szansa
Prolog
Powietrze w pokoju jest zat�ch�e. Jedwabna tapeta odchodzi p�atami od �ciany.
Cz�owiek z walizeczk� w r�ce przest�puje wypr�chnia�y pr�g. Z kieszeni wyjmuje
pi�tk� chleba i cebul�. Rzuca je na st�. Z walizeczki wyci�ga detonator i
butelk� w�dki. Pomruk trzystutysi�cznego t�umu wprawia w dr�enie potr�jne szyby,
�ci�ni�te aluminiowymi ramami. W k�cie stoi stary zegar. M�czyzna nakr�ca go i
ustawia odpowiedni� godzin�. Zegar zaczyna tyka�. Wkr�tce zatrzyma si� na
zawsze. Za kilkana�cie minut m�czyzn� i trzysta tysi�cy zebranych na placu
czeka �mier�. Ale ma jeszcze troch� czasu. Z cholewki wyjmuje pogniecion�
gazet�. Prostuje j� poczernia�ymi palcami. Wypija �yk w�dki. Instynkt �ycia
nale�y st�umi�. Zdejmuje cisn�ce buciory i rzuca nimi przez ca�� d�ugo��
pomieszczenia. Umrze na bosaka, a �ci�lej, w dziurawych przepoconych skarpetkach
zgni�ozielonego koloru. W k�cie pomieszczenia w�r�d �mieci le�y drewniana figura
szachowa. Goniec. Ob�azi z niej czerwony lakier do paznokci.
I Starzec siedzia� w g��bokim fotelu. Na widok go�cia wsta� i wyci�gn�� d�o� o
palcach powykr�canych artretyzmem. U�cisk by� s�aby.
- Omelajn Andrejewicz Mitrofanow - przedstawi� si�.
S�owa pada�y z jego ust jak stare po��k�e gazety. Go�� poczu� zmieszanie.
- Pawe� Krzeszkowski.
- Robert Koniecpolski - przedstawi� si� piel�gniarz.
W wyblak�ych oczach starca b�ysn�o zdziwienie. Opad� na fotel i przez chwil�
�apa� oddech jak po znacznym wysi�ku.
- Sto sze�� lat - powiedzia� jak gdyby si� usprawiedliwia�. - Grywasz w szachy?
Wykona� dziwny gest r�k�. Go�� usiad�.
- Zadanie twoje b�dzie proste i trudne zarazem - powiedzia� z wysi�kiem Omelajn.
Z ust wyciek�a mu stru�ka �liny. Star� j� r�kawem. Jego oczy zab�ys�y.
- Laufer jest poza szachownic�. Trzeba wytyczy� mu drog�. Otrzymasz jedena�cie
fotografii. Na fotografiach s� meble i stoj�ce na nich drobiazgi.
Pawe� skin�� g�ow�.
- Zrobisz te, jak nazywacie takie komputerowe powi�kszenia?
- Skan.
- W�a�nie. Ma by� takiej... mocy?
- Rozdzielczo�ci...
- Ma by� takiej rozdzielczo�ci, �eby wszystkie szczeg�y by�y wyra�nie czytelne.
To da si� zrobi�?
- Tak. Je�li tylko fotki b�d� odpowiednio ostre.
Starzec u�miechn�� si� do swoich my�li.
- W moich czasach robiono wy��cznie dobre zdj�cia. Zreszt� sam je zrobi�em -
popatrzy� wyzywaj�co na stoj�cego przed nim m�odzie�ca. - Szklane negatywy... Co
wy mo�ecie wiedzie� o fotografii - prychn�� z pogard�. - Naciskacie guzik,
b�yska flesz. A ja sam sypa�em magnezj� do rowka na ramce. Wtedy, gdy o tym
us�ysza�em... Zabili go. Laufer przyby� w dobrym momencie, ale by� �le
przygotowany. Nie zdo�a� dosi�gn�� pionka, je�li wiedzia�, �e on tu jest, bo
inny pionek rozbi� mu g�ow�.
Pawe� poszuka� wzrokiem piel�gniarza. Ten ledwo dostrzegalnie wzruszy�
ramionami.
- Macie t� no, paj�czyn� komputerow�, infor, intor... - starzec stuka� si� po
g�owie, usi�uj�c przypomnie� sobie odpowiednie s�owo.
- Internet - podpowiedzia� piel�gniarz.
- Internet - powt�rzy� Omelajn. - W tym Internecie pu�cisz te fotki. Tak, �eby
ka�dy m�g� je zobaczy�.
Mi�nie po lewej stronie jego szyi napi�y si� nieoczekiwanie. Skurcz
przyci�gn�� mu g�ow� do ramienia. Piel�gniarz przyskoczy� i wbi� w jego bark
strzykawk� z jakim� �rodkiem. Na ustach chorego pojawi�a si� piana. Ale skurcz
min��. Oddycha� przez chwil� ci�ko. Robert przy�o�y� ciep�y kompres w uk�utym
miejscu, Omelajn znowu zacz�� wydawa� instrukcje.
- Do wszystkich antykwariat�w roze�lesz fotki. Dasz im sw�j numer telefonu. A
potem mam nadziej�, �e nie b�dziemy d�ugo czeka�. Mam niewiele czasu. Laufer to
po waszemu skoczek?
- Nie, goniec - wyja�ni� piel�gniarz. - Skoczkiem nazywamy konia.
- Ko� mo�e bardziej by pasowa�... Ale Laufer brzmi lepiej. Dumnie...
Otworzy� le��cy na stoliku album oprawiony w czerwony safian. Z jego wn�trza
wyj�� kilka fotografii formatu poczt�wkowego, na grubej tekturze. Pawe�
przegl�da� je przez chwil�. By�y to zdj�cia dokumentacyjne, jakie wykonuje
policja na miejscu przest�pstwa. Tyle tylko, �e mia�y pewnie oko�o stu lat. Czas
obszed� si� z nimi �askawie.
- Dasz rad� to zrobi�? - zapyta� starzec.
- Tak. Mo�na skanowa�.
Niespodziewanie rozpozna� pomieszczenie, w kt�rym je zrobiono. To by� ten pok�j.
Obiektyw aparatu uchwyci� w otwartym oknie zarysy pot�nej budowli.
- Sob�r na Placu Saskim - wychrypia� Omelajn. - Polacy go zniszczyli, w
dwudziestych latach, a taki by� pi�kny. Per�a architektury rosyjskiej i
og�lno�wiatowej. Dzwonnica osiemdziesi�t metr�w... Na kiedy zd��ysz? Z
umieszczeniem ich w tej waszej sieci... Internecie?
- Jest tu telefon?
- Tak - odpowiedzia� Robert.
- Og�oszenie m�wi�o o konieczno�ci skanowania, wi�c wszystko, co potrzebne, mam
przy sobie - powiedzia�. - Za dwie godziny, no mo�e trzy. B�d� potrzebowa� tylko
sto�u, �eby roz�o�y� sprz�t.
- Technika posz�a nieco do przodu - u�miechn�� si� starzec. - Drugi pok�j na
lewo - poleci� i zamkn�� oczy.
Znu�ony zapad� w sen. Pawe� wypakowa� swoj� waliz�. Skaner tablicowy wysokiej
rozdzielczo�ci, notebook, modem...
II Ko�czy� ju�, gdy Robert wtoczy� do pokoju w�zek inwalidzki. Starzec z
zaciekawieniem wpatrzy� si� w migaj�ce na ekranie dane.
- I to wszystko jest teraz tam w �rodku - wskaza� oskar�ycielskim gestem
komputer. - Tylko jak inni to zobacz�, je�li od��czysz si� od telefonu? -
wygi�ty jak szpon palec opisa� ma�e p�kole w powietrzu i celowa� teraz w
gniazdko telefoniczne, do kt�rego Pawe� podczepi� kabel od modemu.
- To niezupe�nie tak. Na �wiecie jest kilkaset serwer�w. To takie, jakby to
powiedzie�...
- Banki pami�ci? - zagadn�� starzec.
- W�a�nie. Ja ��cz� si� z jednym z nich. W jego pami�ci tworz� zbi�r fotografii.
Ka�dy, kto po��czy si� z zewn�trz z serwerem, mo�e do nich zajrze�, jeszcze lata
po tym, jak wyjm� wtyczk� z gniazdka.
- Rozumiem. I du�o miejsca zajm�?
Pawe� wyj�� z pude�ka CD-ROM. Poruszy� nim, aby promienie �wiat�a wydoby�y ca��
gam� barw.
- Na jednej takiej p�ytce mie�ci si� oko�o tysi�ca fotografii. Albo milion stron
maszynopisu. Serwer ma tysi�ce razy wi�ksz� pojemno��.
Brwi starca unios�y si� do g�ry. Roze�mia� si�, ale jego �miech szybko przeszed�
w kaszel.
- Proponuj� ci etat u mnie.
- Nie jestem zbyt dobry w te klocki - zastrzeg� Pawe�. - Poza tym przed
po�udniem studiuj�.
- Wystarcz� mi popo�udnia. Musz� si� jeszcze co nieco nauczy� - zrogowacia�ym
paznokciem palca wskazuj�cego pukn�� w obudow� notebooka.
Ciekawe po co? - zastanowi� si� Pawe�.
III Postawili we dw�ch ci�k� sof� na w�a�ciwym miejscu. Obicie wykonane z
czerwonego aksamitu podszytego p��tnem troch� si� zeszmaci�o.
- Dajcie jeszcze ze dwa centymetry w prawo. Nie widzicie �ladu na pod�odze? -
gdera� starzec.
Przesun�li. Nast�pnie d�wign�li pracodawc� i przenie�li go na kanap�. Usiad� i
dotkn�� plamy na zag��wku.
- Siedzia�em tu i pr�bowa�em posk�ada� to wszystko do kupy - powiedzia�. -
Postawi�em tu szklank� z herbat� i wyla�a mi si�. By� 1910 rok - doda� po
chwili. - Przynie� album - poleci� piel�gniarzowi.
Po chwili Robert wr�ci� ze zdj�ciami. Omelajn por�wnywa� fotografi� z
rzeczywisto�ci�.
- Na lewo od kanapy powinien sta� stolik.
- Jeszcze nie uda�o si� go odnale�� - wyja�ni� Pawe�.
- Uda si� - powiedzia� starzec.
- Zastanawia�em si�, czym w�a�ciwie si� zajmujemy i doszed�em do pewnych
wniosk�w... - pr�bowa� nawi�za� rozmow� Pawe�. - Chce pan odtworzy� wystr�j tego
pokoju taki, jaki by� w chwili, gdy robiono te zdj�cia?
- Tak - starzec przymkn�� oczy. - Dok�adnie o to mi chodzi.
- A w jakim celu? P�aci pan fortun� za ka�dy kawa�ek tej �amig��wki, wszyscy
antykwariusze przeklinaj� mnie, na czym �wiat stoi. To, co by�o, ju� nie
wr�ci... W tym czasie zdarzy�y si� dwie wojny �wiatowe.
- Zgromadzimy ich wystarczaj�co du�o - powiedzia� Omelajn. - A je�li nawet kilku
zabraknie, to jakie to ma znaczenie? Zjawiska s� zapewne niezale�ne od wystroju
wn�trza. Po prostu chc� si� zabezpieczy�.
- Ale po co to? - zagadn�� piel�gniarz.
- Bo to jest moje hobby - o�wiadczy� starzec z godno�ci�.
Z albumu wyj�� dwa zdj�cia i poda� im. Pierwsze przedstawia�o cz�owieka ubranego
w mundur carskiej ochrany. Na drugim ten sam cz�owiek le�a� pod sto�em w znanym
im ju� pokoju. Z rozbitej g�owy ciek�a krew. By� martwy.
- Kto to? - zagadn�� Pawe�, ogl�daj�c fotk� agenta ochrany.
- To ja - wyja�ni� z prostot� Omelajn.
- A ten zabity to wasz brat? - zapyta� Robert.
- To te� ja. W pewnym sensie oczywi�cie.
Nie zrozumieli, ale on nie chcia� im tego wyja�nia�.
- Kim by� pa�ski pradziadek? - zapyta� Paw�a.
- Mo�na powiedzie�, �e by� zawodowym rewolucjonist�. U�ywa� pseudonimu Antonow.
- J�zef Krzeszkowski? - zdziwi� si� niespodziewanie Omelajn.
- Sk�d pan wie?
- Sam go zapud�owa�em - przyzna� si� niech�tnie.
Zamilkli. Zgroza wcisn�a ich w fotele. Wreszcie stary przem�g� si�.
- To by� najlepszy spec od materia��w wybuchowych - powiedzia� z rozmarzeniem.
Echa dawnych sukces�w rozja�ni�y jego twarz. - Wsadzi�em go do woronu, to taka
buda na aresztant�w. Przeszukali�my go oczywi�cie przy aresztowaniu, ale i tak
przemyci� lask� dynamitu. Gdy wie�li go ulicami Warszawy, zdetonowa� j�,
rozwali� woron i uciek�. Wi�cej go nie spotka�em. Co z nim?
- Uciek� do Galicji. Zreszt� ca�a nasza rodzina to jeden wielki ci�g
buntownik�w. Dziadek szykowa� zamach na Hitlera w 1939 podczas parady zwyci�stwa
w Warszawie. A tato w 1956 w Poznaniu podpali� wojew�dzki komitet partii. W
osiemdziesi�tym pierwszym walczy� na ulicach z zomowcami.
Omelajn u�miechn�� si�.
- A ty?
- Ja urodzi�em si� za p�no, ale te� mam swoje osi�gni�cia. To ja rzuca�em w
Pary�u jajkami w prezydenta.
Starzec �mia� si� przez chwil�, ale potem z�apa� go atak kaszlu.
- Wy Polaki zawsze byli�cie buntowszczyki. Macie to we krwi - powiedzia�, gdy
odzyska� oddech. - A mo�e w genach? Podobno geny decyduj� o naszym zachowaniu w
pi��dziesi�ciu procentach. To ciekawe przypuszczenie trzeba by jako�
sprawdzi�... A ty? - gestem wskaza� piel�gniarza.
- Odwrotnie. Czterech moich pradziadk�w pracowa�o w policji, obaj dziadkowie,
ojciec...
- Ty nie?
- Jak�e by inaczej. By�em piel�gniarzem w areszcie �ledczym, ale przyszed�
lepiej wykszta�cony i mnie zwolnili. Robi� zaocznie szko�� policyjn� w
Szczytnie. Mo�e za rok albo za dwa lata uda mi si� zosta� prawdziwym gliniarzem.
Starzec u�miechn�� si�, a potem g�owa opad�a mu na piersi i zasn��.
IV Wiecz�r. Za oknem deszcz. Internet. Serwer w Makau. Plany radzieckiego
my�liwca MIG-21. Cicho zabrz�cza�a nagrywarka CD-ROM�w. Notebook Omelajna by�
znacznie nowocze�niejszy. Musia� kosztowa� co najmniej siedem tysi�cy z�otych.
Nagrywarki te� nie rosn� na drzewach.
- Mo�esz sprawdzi�, czy si� nagra�o? - starzec od�o�y� wieczne pi�ro, kt�rym
wciska� klawisze.
Pawe� przekr�ci� urz�dzenie do siebie i wystuka� komend�.
- Nagra�o si� - potwierdzi�.
Omelajn u�miechn�� si�, jak zwykle jednym k�cikiem ust. Usiad� wygodnie. Z
buteleczki wytrz�sn�� dwie tabletki i po�kn�� je.
- Du�o jeszcze trzeba b�dzie �ci�gn�� - powiedzia�, g�adz�c opuszk� kciuka
plastykowe pude�eczko. Wewn�trz drzema�o dwadzie�cia kr��k�w CD-ROM. Osiemna�cie
by�o zape�nionych.
- Co wiesz o Piotrze Sto�ypinie? - zagadn�� niespodziewanie.
- On by� premierem? Tym od sto�ypinowskich krawat�w i sto�ypinowskich wagon�w? -
zagadn��.
Omelajn uni�s� g�ow�. Na jego twarzy odbi�o si� rozczarowanie. Wszed� Robert i
usiad� pod oknem.
- Premier Sto�ypin by� najwi�kszym cz�owiekiem, jakiego nosi�a ziemia -
o�wiadczy� wreszcie starzec. - St�umi� rewolucj� 1905 roku. Wyobra�acie sobie,
co by si� sta�o, gdyby rewolucja wtedy wygra�a? �wiatowy komunizm, pierwsza
wojna �wiatowa wygrana przez szkop�w. Hitler dochodzi do w�adzy, gdy Rzesza
panuje nad po�ow� Europy... A g��wny teatr dzia�a� wojennych na waszych
ziemiach. At, niewa�ne. Premier mia� inne zas�ugi.
- Zamkn�� okno? - zapyta� Robert. - Boj� si�, �e pa�ski reumatyzm...
- Duszno tu. Niech zostanie otwarte. Premier musia� zgin��. W r�kach cara by�
jak sterowany komputerem laserowy lancet. Niezale�nie od pomy�ek lekarza on tnie
prawid�owo. A wi�c w latach 1905-1911 produkcja przemys�owa Rosji zwi�kszy�a si�
czterokrotnie. Program gospodarczy zak�ada� podwojenie PKB co sze�� lat. A ci
wasi chc�, �eby wzrasta� u was o dziesi�� procent rocznie. Balcerowicz nie ma
wizji. Brakuje mu rozmachu i charyzmy. Podwojenie...
- W Rosji to chyba nie by�o trudne - zauwa�y� Robert. Wystarczy�o zbudowa�
jeszcze kilka fabryk.
Starzec u�miechn�� si� z politowaniem.
- W Rosji przed rewolucj� 1905 by�o ponad pi�� milion�w robotnik�w. Rosja by�a
sz�st� pot�g� przemys�ow� �wczesnego �wiata. Pod wzgl�dem poziomu �ycia rosyjscy
robotnicy znajdowali si� na si�dmym miejscu. Obecnie z tego, co wiem,
siedemdziesi�t procent nie otrzymuje wyp�at o czasie, a pod wzgl�dem poziomu
�ycia znajduj� si� na miejscu sto siedemnastym. W 1910 roku kr�l belgijski
otrzyma� od swoich analityk�w raport. Wedle ich oblicze�, je�li reformy
Sto�ypina nie zosta�yby zahamowane, to w 1925 mieszka�cy Rosji mieli osi�gn��
najwy�szy �redni poziom �ycia na planecie Ziemia, a do roku 1950 produkcja
przemys�owa Rosji r�wna�aby si� produkcji przemys�owej reszty �wiata. S�dzicie,
�e on dopu�ci�by do mieszania si� Rosji w pierwsz� wojn� �wiatow�? A nawet
je�li, to Rosja pod jego kierownictwem wygra�aby t� awantur�. I jeszcze jedno.
Rewolucj� lutow� st�umi�by od r�ki. Mia� ju� wpraw�...
Podjecha� do okna i wpatrzy� si� w zadumie w ciemne, pokryte chmurami niebo.
- Spiskowa teoria dziej�w - parskn�� Pawe� z pogard�.
- Historia to swojego rodzaju maszyna - powiedzia� stary agent. - Miliony k�ek,
sworzni, przek�adni. Czasami wystarczy z�ama� jedno... A niekiedy nie pomo�e
z�amanie tysi�ca. Wi�kszo�� zjawisk historycznych jest efektem pracy ca�ych
pokole�. Ale czasami zdarza si� jednostka, kt�ra zmienia bieg ca�ej cywilizacji.
Wystarczy�oby pi�� lat. Zamknij okno. Wyobra� sobie parti� szach�w. Grasz
bia�ymi. Ustawiasz hetmana w pozycji dogodnej, by da� przeciwnikowi szewskiego
mata. I nagle spostrzegasz, �e pionek stoj�cy za nim, cho� stoi w szeregu
bia�ych, jest czarny. Nie zauwa�y�e� tego fenomenu wcze�niej. Teraz mo�esz tylko
patrzy�, jak ginie hetman. Pr�bujesz gra� bez niego. Nie udaje si�. Na
szachownicy nast�puje chaos. Jest tylko jedna mo�liwo�� uratowania partii.
Trzeba cofn�� ruch i zbi� pionka. Najlepiej go�cem przybywaj�cym spoza
szachownicy.
Z kieszeni wyj�� czerwon� figurk� laufra.
- Go�cem, kt�ry w og�le nie nale�y do zestawu - doda� cicho.
- W szachach nie wolno cofa� ruch�w... - zauwa�y� piel�gniarz.
Tym razem oba k�ciki ust Omelajna wygi�y si� w u�miechu.
- Na szcz�cie, w rzeczywisto�ci nie obowi�zuj� nas tak �cis�e regu�y - szepn��,
zaciskaj�c figur� w powykr�canych palcach. - Spr�bujemy...
V Siedzieli we tr�jk� w pokoju. Pili piwo. Lubelsk� "Per��". Robert skoczy� na
jeden dzie� do Che�ma i przywi�z� dwadzie�cia puszek. Starzec wypi� w�a�nie
trzeci�, oni byli dopiero po pierwszej. Rozmowa szele�ci�a jak wiatr w�r�d
jesiennych li�ci. Czterdziestowatowa �ar�wka nie dawa�a zbyt du�o �wiat�a.
- Prezydent wysiad� - opowiada� Pawe� - poczeka�em, a� wejdzie na schody.
Limuzyna zas�ania�a go, a chcia�em mie� go na czysty strza�. Kumpel odpali�
flesz. Odwr�ci� si�, pewnie nie chcia� by� fotografowany od ty�u. A wtedy ja
cisn��em jajkiem. Celowa�em w czo�o, ale dosta� w pier�.
Omelajn zachichota�. Niespodziewanie przesta� si� �mia�.
- Ty durak. Trzeba by�o to jajeczko potrzyma� z dziesi�� dni w cieple.
�mierdz�cym by dosta�.
Pawe� szeroko otworzy� oczy.
- Fakt. Nie pomy�la�em.
- Wy z tej waszej Ligi w og�le kiepscy jeste�cie w my�leniu. Dwa miesi�ce temu
na pierwszego maja pokpili�cie spraw�.
- Dlaczego?
- Jak wygl�da�a ta wasza zadyma? Poprzebierali�cie si� za komunist�w, mieli�cie
tablice z portretem Stalina i wywrzaskiwali�cie komunistyczne slogany. Zgoda,
troch� si� wam uda�o ich o�mieszy�, ale co z tego? Nawet nie zareagowali.
- Jak, pa�skim zdaniem, to powinno wygl�da�?
- Macie tam stu aktywist�w ow�adni�tych duchem bojowym?
- Znajdzie si�, �aden problem.
Starzec przymkn�� oczy i przez chwil� buja� w powietrzu nog�, zbieraj�c my�li.
Wreszcie jak gdyby przebudzony poci�gn�� z puszki kilka �yk�w piwa. Gdy si�
odezwa�, jego g�os brzmia� twardo i wyra�nie jak g�os dwudziestoletniego
m�czyzny.
- Wyobra� sobie co� takiego. Maszeruj� komuni�ci Krakowskim Przedmie�ciem. Nikt
ich nie zaczepia, ruch jest wstrzymany. Nios� swoje czerwone sztandary, �piewaj�
pie�ni... A tu niespodziewanie z bocznej ulicy sotnia kozak�w na koniach. W
kaukaskich mundurach, w papachach i szar�a na komuch�w. Nahajki w d�o� i siec
czerwon� ho�ot�! A� przypomn� sobie 1905 rok!
Stary agent podnieci� si� w�asnym wrzaskiem. Robert nakapa� mu do szklanki
waleriany. Pawe� patrzy� na jego rozja�nion� twarz.
On tam by�. Wtedy, w 1905 - pomy�la�.
Piel�gniarz by� ju� nieco wstawiony.
- Stosowali�cie tortury? - zapyta� bezceremonialnie.
- Czy ja stosowa�em tortury? - zdziwi� si� Omelajn. - Oczywi�cie. Wi�kszo��
p�ka�a na sam widok narz�dzi. Ale czasami trzeba by�o troch� pom�c. Mieli�my
bardzo nowoczesny sprz�t. Tyle tylko, �e rzadko mogli�my go u�ywa�.
- To nieludzkie - zaprotestowa� Pawe�.
- Te� tak wtedy my�la�em. Ale wystarczy�o mi popatrze�, co robi� bolszewicy i
przesz�y mi wszystkie wyrzuty sumienia. Poza jednym. Zsy�ali�my tych zafajdanych
rewolucjonist�w na Sybir. A trzeba ich by�o likwidowa�, tam na miejscu, w
piwnicy. Likwidowa� jak plugawe robactwo. Kiedy pomy�l�, �e mieli�my w celi
Feliksa Dzier�y�skiego i pozwolili�my mu �y�...
Twarz starca zblad�a, a na policzkach wyst�pi�y czerwone plamy. �ykn��
pospiesznie trzy tabletki. Pawe� wzdrygn�� si�, cho� nie m�g� odm�wi� racji
staremu agentowi. Ju� prawie przysypia� na krze�le za sto�em, gdy pomarszczona
r�ka rozgarn�a dziel�c� ich pryzm� pustych puszek. Powykr�canymi od artretyzmu
palcami stary agent z�apa� go za klapy i przyci�gn�wszy go, wysycza� mu prosto w
twarz pytanie.
- Uwa�acie sw�j kraj za wolny i niepodleg�y?
- Tak. Tak w�a�nie uwa�amy - odpowiedzia� z dum�.
- Wasz kraj nie b�dzie wolny, dop�ki jego terytorium nie opu�ci ostatni
socjalista.
VI - A co� takiego niepotrzebne? - zapyta� antykwariusz, zdejmuj�c z p�ki
niedu�� rze�bion� skrzyneczk�. Omelajn a� si� poderwa� z w�zka inwalidzkiego, na
kt�rym siedzia�.
- Od spodu jest wypalona litera (?
Antykwariusz uni�s� brwi ze zdziwienia.
- Sk�d pan wiedzia�?
- Wewn�trz jest obrazek wykonany o��wkiem na tekturce przedstawiaj�cy m�od�
dziewczyn�.
- Tak...
- Ciekawe. Mia�em j� w r�ce w 1910, dowiedzia�em si�, jak powsta�a...
- Do mnie te� wr�ci�a. Sprzeda�em j� takiemu m�odemu ch�opakowi, a w jakie� pi��
miesi�cy p�niej przynios�a mi j� jaka� babina. Zaklina�a si�, �e jest w jej
rodzinie od czas�w wojny...
- Ile?
- A ile jest dla pana warta?
- To by�o wcze�niej. Pierwszy �lad... Nie jest nam potrzebna, ale mi�o by�oby j�
mie�. Sto z�otych - rzuci� znienacka, wbijaj�c wzrok w sprzedawc�.
- Sto z�otych - powt�rzy� w zadumie antykwariusz. - Pan jest dobrym klientem.
Niech j� pan we�mie na pami�tk�.
Powykr�cane artretyzmem palce zatrzasn�y si� na rze�bionym drewnie jak szpony.
- B�agadariu!
Otworzy� wieczko i wpatrzy� si� w podobizn� dziewczyny.
- Breszko- Breszkowska - powiedzia� nieoczekiwanie. - Znana rewolucjonistka i
mistyczka. To go przyci�gn�o - pokaza� umieszczony pod obrazkiem adres. - To
nie jej, tylko tego artysty, co j� naszkicowa�. Ch�opak, kt�ry to kupi�, by�
kr�tko obci�ty, w lewym nozdrzu mia� kolczyk i br�zowe oczy?
- Sk�d pan wie? - zdumia� si� antykwariusz.
- Spotkali�my si�. Niech si� pan nie zdziwi, gdy za kilka dni wr�ci do pana w
r�kach jakiego� starego cz�owieka, kt�ry powie, �e rzecz jest w posiadaniu jego
rodziny jeszcze od pierwszej wojny �wiatowej.
- Wyja�ni mi to pan? Jaka� gra?
- Gra. To dobre okre�lenie. Gra si� lud�mi. Zna si� pan na polityce? Albo na
szachach?
- S�abo. G�osuj� na prawic�...
- Polityk� tworzy jeden cz�owiek. Narzuca swoj� wol� ca�ej reszcie ludzko�ci.
Wystarczy zbi� jednego pionka na szachownicy i wszystko si� zmienia. Kr�l musi
ucieka�. Albo nast�puje mat. Bia�y kr�l wykona roszad�. Hetman zas�oni go od
ty�u i we�mie na siebie ca�� odpowiedzialno�� i ca�e ryzyko. Pionek z tej samej
dru�yny zabi� hetmana. Ale zbuntowany pionek mo�e zosta� wyeliminowany. Je�li
czarne si� rusz�, bia�e b�d� sta� nieruchomo i w rezultacie wezm� ca�� pul�, gdy
nadejdzie odpowiedni czas.
Rozmarzony wzrok zm�tnia�. Wstrz�sn�y nim drgawki, ale po chwili przesz�y. Z
kieszeni wyj�� figurk� go�ca. Goniec poci�gni�ty by� czerwonym lakierem do
paznokci. Niespodziewanie jakby si� obudzi�.
- Dzi�kuj� panu - powiedzia� sprzedawcy. - Ch�opaki, do samochodu.
Pchn�li fotel inwalidzki przez w�skie drzwi antykwariatu. Zanim wepchn�li go
w�zkiem do auta, zd��y� sprawdzi�, �e w pude�eczku mie�ci si� bez problemu
czterdzie�ci CD- ROM-�w.
VII Piel�gniarz wwi�z� triumfalnie starca na w�zku do pokoju. �cian� ozdabia�
obraz. Omelajn popatrzy� i u�miechn�� si�.
- Zdobyli�cie go! Moje gratulacje. Nie kupujcie ju� nic wi�cej. Tylko jeszcze
jedno - zwr�ci� wzrok na Paw�a. - Na Stadionie Dziesi�ciolecia, na koronie
siedzi Polak, kt�ry handluje carskimi rublami w papierkach. Kup wszystkie. Dzi�
wieczorem chyba b�dzie burza.
- Zapowiadali w telewizji - powiedzia� Robert.
- Dobrze. Wejdziesz na dach i umie�cisz tam stalowy pr�t, tak jak ci poleci�em.
Do dzie�a. Do po�udnia chc�, �eby wszystko by�o sko�czone.
Z kieszeni szlafroka wydoby� rewolwer i zakr�ci� go na poskr�canym placu, jak
kowboj z westernu. U�miechn�� si� przy tym szeroko.
- Goniec bije piona - powiedzia� rado�nie. - Szachy to gra, kt�ra wymaga
porz�dku. Nie ma w niej miejsca na figury, kt�re si� buntuj�.
VIII Pawe� wr�ci� po dw�ch godzinach. Przywi�z� pi�tna�cie tysi�cy rubli w
banknotach o nomina�ach 100 i 500. Starzec u�miechn�� si�, znowu asymetrycznie,
jedn� po��wk� twarzy. Z parapetu zdj�� czarny neseser. Walizeczka by�a stara jak
�wiat, rogi okute mia�a srebrzonymi okuciami z br�zu, r�czk� wykonano z
hartowanej stali. Wo�ow� sk�r� obci�gni�to palisandrowy szkielet. Pi�kny,
niezniszczalny wyr�b. Wewn�trz by�a istna fortuna. Grube pliki banknot�w stu- i
pi��setrublowych. Zwitki banknot�w o mniejszych nomina�ach wype�nia�y ciasno
reszt� wn�trza. Starzec przeliczy� przyniesiony plik.
- ��cznie z tym, co przynios�e�, dwa miliony osiemset pi��dziesi�t tysi�cy rubli
i ma�y ogonek - powiedzia� z pewn� dum�.
- To jest wasze honorarium - podzieli� gruby plik dolar�w na dwie mniej wi�cej
r�wne cz�ci.
- To znacznie wi�cej ni� si� umawiali�my - b�kn�� Pawe�.
- Mnie nie b�d� ju� potrzebne - powiedzia� Omelajn. - Ale zosta�cie ze mn�
jeszcze do sz�stej wieczorem.
- Co� si� wydarzy?
- Tak. Laufer wykonuje skok i bije pionka.
Twarz starca wykrzywi�a si� w paskudnym u�miechu. Z kieszeni wyj�� plik kartek
odbitych na ksero. Spomi�dzy nich wyci�gn��, tak�e odbite na ksero, zdj�cie.
- Bogrow - powiedzia� z nienawi�ci�, pokazuj�c im fotografi�. - Ten cz�owiek ma
na sumieniu dwie�cie pi��dziesi�t milion�w ofiar komunizmu. - Zabij� go.
Wcze�niej. Mia� tu zabi� jednego rewolucjonist�, dwa domy st�d. I zabi� go.
Przyszed� do niego jak przyjaciel. Przyni�s� butelk� francuskiego wina... A trzy
miesi�ce p�niej w teatrze w Kijowie zastrzeli� premiera Piotra Sto�ypina.
Zakaszla�.
- Pionek. Jeden zafajdany pionek - mierzawic. Ale do czasu. Do czasu. Chcecie,
to wam co� opowiem. Przesad�cie mnie - wzrokiem wskaza� krzes�o przy stole.
Pomogli mu. Z torby wyj�� pude�ko. Przesun�� palcami po jego rze�bionym wieczku.
- W 1904 urz�dzili�my nalot na jeden lokal. Przypuszczali�my, �e mieszkaj� tam
anarchi�ci. Mieli�my racj�, mieszkali. I mieli chyba z ton� dynamitu. Spod
gruz�w wyci�gn�li�my rannego ch�opaka. Przy wybuchu upad�a na niego �ciana, mia�
zgniecion� miednic�. Podali�my mu opium, ale to mog�o tylko z�agodzi� b�l. Kupi�
ten drobiazg w antykwariacie, stara� si� ustali�, kim by�a, i poszed� pod adres
na rysunku. Gdy wchodzi� w bram�, w dom uderzy� piorun. Cofn�� si�. Odnalaz� j�.
Pozwoli�a mu zanocowa� w tym mieszkaniu, a nad ranem wpadli�my tam my.
Zachowa�em t� skrzynk� na pami�tk� i straci�em j� w czasie powstania. Wal�ca si�
�ciana zmia�d�y�a j� na moich oczach. Ale jest zap�tlona, wi�c wr�ci�a. Zabior�
j� ze sob� z powrotem do carskiej Rosji. A potem wypuszcz� z r�k, �eby mog�a
trafi� do antykwariatu i razem z ch�opakiem wr�ci� jeszcze raz.
Przerwa� opowie�� i popatrzy� na nich triumfuj�co.
- On cofn�� si� w czasie? Ten z kolczykiem? - zapyta� Pawe�.
- Tak. I mam dowody, �e nie tylko on. Ja te�.
- Ale to niemo�liwe.
Starzec wyj�� z kieszeni sw�j z�oty zegarek. Zr�cznie podwa�y� kopert� z ty�u.
By�a podw�jna. Spo�r�d dw�ch warstw z�otej blachy wyj�� monet� i rzuci� j� na
st� pomi�dzy nich. Pawe� podni�s� wytarty nieco kr��ek.
- Pi�� groszy - stwierdzi� ze zdziwieniem.
- Zobacz z drugiej strony.
Obr�ci� j� w palcach.
- Dwa tysi�ce pierwszy rok - szepn��...
- Wybij� j� za dwa lata - u�miechn�� si� starzec. - Ch�opak z kolczykiem w nosie
nadal chodzi po ulicach i ma przy sobie skrzyneczk�. Za dwa lata wejdzie w bram�
tego domu podczas burzy i cofnie si�. Bramy u�yto jeszcze raz. Co najmniej jeden
raz. W latach sze��dziesi�tych ubieg�ego wieku. Cz�owiek, kt�ry w�wczas z niej
wyszed�, zmar� wkr�tce. Mia� zaawansowan� chorob� popromienn�, tak w ka�dym
razie wydedukowa�em. Czyta�em raport z jego sekcji, a czterdzie�ci lat p�niej
spad�y pierwsze bomby atomowe. Znaleziono przy nim wiele dziwnych przedmiot�w. I
jeszcze dziwniejszych monet. Ogl�da�em je... Powiem tylko tyle, �e napisy na
nich wykonano po rosyjsku. Cyrylic�, cho� nieco zreformowan�.
- Jak� nosi�y dat�? - zaciekawi� si� Robert.
- Dwa tysi�ce sze��dziesi�ty �smy rok. Ale czas si� ko�czy. Nie b�d� was
zanudza� szczeg�ami.
- Wi�c ten dom - zacz�� piel�gniarz.
- Ten dom to brama w przesz�o��. Ale �eby si� otworzy�a, trzeba zachowa� warunki
i dostarczy� energii. Tak mi si� przynajmniej wydaje. Mo�e ta burza to
przypadkowa zbie�no��... Mo�e trzeba mie� przy sobie zap�tlony przedmiot, a mo�e
wystarczy zna� czas otwarcia? Ja w ka�dym razie zabezpieczy�em si� na wszystkie
ewentualno�ci.
Z albumu wyj�� fotografi� przedstawiaj�c� le��cego na pod�odze m�czyzn� z
roztrzaskan� g�ow�.
- To ja. Ju� raz cofn��em si� w przesz�o��. Wtedy Bogrow by� szybszy. Tym razem
moja kolej.
Za oknem zagrzmia�o.
- Chro�cie to miejsce - powiedzia� powa�nie. - Kiedy� mo�e wam si� przyda�. I
obserwujcie. Kto� mo�e st�d jeszcze wyle��.
Piorun uderzy� gdzie� blisko. Czekali.
- Laufer bije pionka. Figury na szachownicy odnajduj� swoje przeznaczenie -
wyszepta� agent.
Twarz jego rozja�ni�a si�, a potem piorun uderzy� w budynek. Gdy pora�one nag�ym
rozb�yskiem oczy odzyska�y wzrok, stwierdzili, �e starca na krze�le ju� nie ma.
Rozejrzeli si� zdezorientowani.
- O kurcz� - zdziwi� si� Robert. - Uciek� w przesz�o��?
- To niemo�liwe! Mo�e piorun go spopieli�?
Nigdzie w pokoju nie wida� by�o �ladu cia�a. Znikn�a walizeczka z rublami,
pude�ko i notebook.
- Zabra� ze sob� skrzynk�, CD-ROMy, sw�j komputer i prawie trzy miliony rubli
got�wk�. Wtedy go zabili... - wyszepta� Pawe�.
- Zabra� rewolwer. Tym razem on b�dzie lepszy. Szybszy. Bo�e, co za m�tlik.
Laufer spoza szachownicy... To on. A pionek?
- Wolniej. Zabije Bogrowa, �eby ten nie zabi� Sto�ypina?
- Tak. B�dziemy graniczy� z Chinami, tylko to nie b�dzie Polska, ale
Prywi�la�skij Kraj.
- Nie, to jaka� bzdura. Historia jest niezmienna.
Na starej jedwabnej tapecie pojawi�y si� nieoczekiwanie dwie stare dziury
zaszpachlowane z grubsza gipsem i dwa zbr�zowia�e ze staro�ci krwawe rozbryzgi.
- Niezmienna, powiadasz? Za�o�ymy si�? Minut� temu nie by�o tych dziur. Teraz s�
i maj� osiemdziesi�t, dziewi��dziesi�t lat! Trzeba czeka�. Mam ochot� si�
ur�n��. Skocz� na d� do monopolowego. A potem pozastanawiamy si� nad tym.
Popatrz, min�y ju� dwie minuty i nic.
- Kup dwie flaszki - student poda� mu banknot.
Trzecia dziura pojawi�a si� na pod�odze. Kt�ry� z kolejnych lokator�w
zaszpuntowa� j� zr�cznie kawa�kiem ga��zki, a �lady krwi wydrapa� czym� ostrym.
- Zastrzeli� go pod �cian�, a potem dobi� le��cego - szepn��. - Spiesz si�.
Robert wybieg�. Pawe� stan�� i patrzy� przez okno. To przysz�o nagle, jak fala
uderzeniowa, przemodelowa�o �wiat. Przed nim na pustym dot�d placu sta� wielki
sob�r. Z�ocone kopu�y l�ni�y w promieniach s�o�ca. A potem pociemnia�o mu w
oczach i poczu� nag�y zawr�t g�owy.
- A wi�c tak to wygl�da - zd��y� pomy�le�.
Epilog
Cicho tyka zegar. Na stole le�y Warszawskij Dniewnik, pi�tka od chleba, g��wka
cebuli. Napocz�ta litrowa flaszka rosyjskiej w�dki za�amuje promienie s�o�ca.
Orkiestra gra "Bo�e chro� cara". Natr�tne d�wi�ki marsza przenikaj� przez
potr�jne szyby w aluminiowej ramie.
Pawe� Krzeszkowski potar� w zadumie blizn� na przegubie d�oni. Otworzy� okno.
Muzyka wype�ni�a pok�j. Wzmacniacz orkiestry musia� mie� imponuj�c� moc. Orszak,
toruj�c sobie drog� przez ci�b� za pomoc� niewielkiego pola si�owego, zbli�a�
si� do bramy soboru. Na spotkanie cara wyszed� z wn�trza biskup Fiodor. Miko�aj
Czwarty zsiad� z konia. Z kucyka zr�cznie zeskoczy� nast�pca tronu. Terrorysta
odszed� od okna. Z torby wyj�� zwini�ty w rulon ciek�okrystaliczny rosyjski
telewizor. Powiesi� go na �cianie. pstrykni�ciem pilota ustawi� kana� rz�dowy. A
transmisja lecia�a na �ywo...
Z walizeczki wydoby� detonator. Wysun�� anten�. Nie mia� najmniejszych szans
unikni�cia wybuchu. St�umi� w sobie instynkt �ycia, tak jak jego dziadek, gdy
wysadza� w powietrze poci�g wioz�cy cara Michai�a i jak jego ojciec, gdy z
pi�ciolitrow� ba�k� nitrogliceryny rzuca� si� pod ko�a limuzyny Aleksandra
Czwartego. A teraz trzeci car mia� zgin�� z r�ki cz�owieka nosz�cego nazwisko
Krzeszkowski. Poci�gn�� z flaszki d�ugi dra�ni�cy �yk w�dki.
- I Boh trojcu lubit - za�artowa�.
Dostrzeg� figurk� szachow� le��c� pod �cian�. Podni�s� j� i otar� r�kawem z
kurzu. Czerwony lakier odpada�, krusz�c si� na d�ugie cienkie wi�ry. Postawi� j�
na stole.
- Czerwony... Jakby nie nale�a� do zestawu - szepn�� w zadumie.
Car zdj�� z g�owy papach� i wszed� na schody �wi�tyni. Za nim sun�li zaproszeni
na uroczysto�� rosyjscy notable. U szczytu schod�w na w�zku inwalidzkim siedzia�
szef Warszawskiego Korpusu Ochrany, genera� Omelajn Andrejewicz Mitrofanow.
Pier� stusze�cioletniego genera�a pokrywa�y ordery. Mia� ju� prawie wszystkie.
Dzi� car odznaczy go Orderem Or�a Bia�ego. Jak na po�miewisko.
Brwi Paw�a �ci�gn�y si�. Nienawidzi� genera�a Mitrofanowa. Nienawidzili go
wszyscy rewolucjoni�ci. To on doprowadzi� do upadku rewolucji 1917 roku. To on
wy�ledzi� kryj�wk� J�zefa Pi�sudskiego, w 1921. Wreszcie to on jako genera�
gubernator Prywi�lanskowo Kraja dokona� niespodziewanego uderzenia prewencyjnego
na Trzeci� Rzesz� w 1938, niwecz�c szans� odzyskania niepodleg�o�ci w sojuszu z
Adolfem Hitlerem. Z jego inicjatywy brutalnie st�umiono powstania narodowe w
1968, 1978, 1981 i 1989.
Drzwi odskoczy�y trafione z bliska pociskiem rozpryskowym z Mitrofanowa AM-1911.
Pawe� odwr�ci� si� gwa�townie. W drzwiach pokoju sta� agent ochrany Robert
Koniecpolski. Srebrna odznaka l�ni�a jak gwiazda na jego piersi.
- Rzu� detonator, zafajdany terrorysto - poleci� agent. - Gra sko�czona. Budynek
jest otoczony.
Terrorysta popatrzy� przez okno, a potem w telewizor. Zapad� wyrok. Za minut�
car umrze. Razem z nim zgin� ci wszyscy zdrajcy, kt�rzy t�ocz� si� na placu.
Pewnie ze trzysta tysi�cy lojalnych poddanych.
Genera� Omelajn wygl�da� na zaniepokojonego. Co� klarowa� komu� przez telefon
kom�rkowy. Zosta� na swoim w�zku na szczycie schod�w. Nie mia� szans. By� mo�e
czu� si� bezpiecznie za swoim polem si�owym, ale by� ju� martwy. Krater po
eksplozji b�dzie mia� siedem kilometr�w �rednicy.
- Rzu� detonator! - wrzasn�� ponownie Robert.
Ale terrorysta mia� jeszcze chwil� czasu, aby do ko�ca rozkoszowa� si� ostatni�
minut� �ycia.
- Bomba atomowa. Czerwona rt��. Czterdzie�ci dwie megatony - szepn�� poufale. -
Sko�czy�o si� wasze panowanie. Genera� Mitrofanow odchodzi do krainy wiecznego
�ledztwa. Pionek bije kr�la.
Agent popatrzy� w jego szalone oczy. M�g� zrobi� tylko jedno - zacz�� strzela�.
Kule rozrywa�y si� wewn�trz cia�a Paw�a, zamieniaj�c wn�trzno�ci w sieczk�.
Terrorysta zwin�� si� w k��bek i pad� na pod�og�. Splun�� krwi�. Wzrok mu
zm�tnia�. Ostatkiem si� wcisn�� guzik. Rozb�ysk mimo przefiltrowania przez
trzymetrowej grubo�ci mury soboru o�lepi� agenta. W nast�pnym u�amku sekundy nie
mia�o to ju� �adnego znaczenia. Pionek bije kr�la. Szach i mat.
Andrzej Pilipiuk
ANDRZEJ PILIPIUK
Urodzi� si� 20 marca 1974 r. w Warszawie, absolwent archeologii UW. Praca
magisterska dotyczy�a p�nego �redniowiecza i czas�w nowo�ytnych na Ukrainie:
"Stan i potrzeby bada� nad archeologi�". Autor wielu opowiada�, m.in. znanych z
"Fenixa" humoresek o egzorcy�cie-amatorze Jakubie W�drowyczu; Dorota Malinowska
bierze je do swojej polskiej serii u Pr�szy�skiego i S-ki. Nominowany za
opowiadania do �l�kfy'97 i Zajdla'98; u nas opublikowa� Andrzej moskiewsk� dark
future "Szambo" ("NF" 7/97) oraz przejmuj�ce opowiadanie o inkwizycji
"Scriptoris" ("NF" 3/98).
Ostatnio pracuje Pilipiuk nad powie�ci� SF "Norweski dziennik", dziej�c� si� u
schy�ku lat osiemdziesi�tych; jej bohater, dotkni�ty zanikiem pami�ci
m�odzieniec o kocich �renicach, odkrywa swe pokrewie�stwo z obcymi. W
przedstawianej "Szansie" natomiast zajmuj� autora problemy pasjonuj�ce nas w
"NF" bardziej ni� kosmici - mo�liwe warianty polskiego losu indywidualnego i
zbiorowego, meandry wolno�ci i niewoli, wielko�ci i upadku.
(mp)