7989
Szczegóły |
Tytuł |
7989 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7989 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7989 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7989 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Philip Athans
Wrota Baldura II: Cienie Amnu
Baldur's Gate II:
Shadows of Amn
Prze�o�y� Piotr Kucharski
Wydanie oryginalne: 2000
Wydanie polskie: 2000
Dla grupy:
Gordona
Laury
Mike�a
Andy�ego
Erica
Carla
i Julie
Rozdzia� pierwszy
P�nym latem Roku Sztandaru Abdel Adrian, syn boga mordu, wr�ci� do Candlekeep jako bohater.
Bramy, kt�re zaledwie kilka tygodni temu przed nim zamkni�to, tym razem by�y otwarte. Cz�owiek, kt�rego zna� przez ca�e �ycie, kt�ry oskar�y� go o morderstwo, kt�ry zamkn�� go jak zwierz�, kt�ry wr�cz przekaza� go w szpony �elaznego Tronu, obj�� go z u�miechem ulgi oraz pewno�ci siebie.
� Abdelu � powiedzia� Tethtoril ze �zami nap�ywaj�cymi do oczu. � Abdelu, tak si� ciesz�, �e do nas wr�ci�e�. Mog� mie� jedynie nadziej�, �e tym razem tw�j pobyt b�dzie d�ugi i...
� Abdel! � rozleg� si� za nim cienki, przenikliwy g�os. Abdel odwr�ci� si�, by ujrze� twarz, kt�rej nie widzia� od... jak dawna? Roku?
� Imoen � wydysza� Abdel, id�c na spotkanie gwa�townemu u�ciskowi dziewczyny. � Imoen, wyros�a z ciebie...
� Nie m�w tego, Abdelu � przerwa�a, jej g�os z�agodzi� u�miech.
� Jeste� cudem dla oczu pe�nych b�lu � powiedzia� jej i zn�w si� u�cisn�li.
Przytrzyma�a go i powiedzia�a � Przykro mi z powodu Goriona. Tak mi przykro.
Abdelowi dech uwi�z� w gardle i zmusi� si� do znu�onego westchnienia.
� Nie zgin�� na pr�no � pocieszy� Tethtoril.
Abdel podni�s� wzrok i zdumia� si�, widz�c, �e Tethtoril wydaje si� by� jeszcze bardziej oddalony. Po niebie nad tajemnicz� twierdz� Candlekeep przelewa�y si� zielono-szare ob�oki. Abdel m�g� wyczu� b�yskawic�, lecz jej nie widzia�. By� uradowany, mog�c wr�ci� do domu z wysoko uniesion� g�ow�, powietrze by�o jednak ci�kie i kogo� brakowa�o � nie, wi�cej ni� tylko kogo�, zbyt wielu os�b. Gdzie by�a Jaheira? Przecie� mia�a wr�ci� z nim z Wr�t Baldura, i by� te� Xan, ale czy nie zagubi� si� gdzie� po drodze? Abdel pami�ta�, jak Xan k��ci� si� z ghulem Korakiem, a potem co� si� sta�o...
� Abel � wyszepta�a Imoen i m�czyzna poczu� na nagiej piersi jej ch�odny oddech. Abdel nie pami�ta�, by zdejmowa� koszul�. Imoen zatrz�s�a si� z zimna, a on spojrza� na ni�. By� wy�szy od dziewczyny o mniej wi�cej p� metra. Imoen zaczyna�a nabiera� kszta�t�w, jej dzieci�ce, wyd�u�one ko�czyny nabiera�y proporcji, biodra zaokr�gla�y si�, a �ebra pokrywa�y g�adk�, bia�� sk�r�. Mia�a d�ugie w�osy, kt�re powiewa�y Abdelowi w twarz, k�uj�c go w oczy. Za�mia� si� cicho i spr�bowa� odsun�� j� delikatnie, ale nie chcia�a pu�ci�.
Jej lekki u�cisk na jego silnych r�kach zacie�ni� si�, a p�niej jeszcze bardziej, gdy wyszepta�a � Co si� ze mn� dzieje?
Zn�w wypowiedzia� jej imi�, po czym skrzywi� si�, gdy jej paznokie� przebi� mu sk�r�. Z rany wyp�yn�a krew, �ciekaj�c po czubku jej palca na nadgarstek.
� Co� si� ze mn� dzieje � wyszepta�a, a jej g�os zniekszta�ci� si� w gard�owy, nieludzki pomruk. Wr�cz warkn�a, spryskuj�c Abdela zimn� jak l�d �lin�.
� Imoen � powiedzia�, a gdy nie odpowiedzia�a, odepchn�� j� z wi�ksz� si��. M�g� by� jedynym cz�owiekiem na Wybrze�u Mieczy, zdolnym zmierzy� si� z jej nagle ponadludzk� si��, nie mia� jednak czasu, by cieszy� si� swym fizycznym m�stwem. Sykn�� na widok twarzy m�odej dziewczyny. Jej subtelne rysy by�y wykrzywione i paskudne, usta za� stawa�y si� rozwart�, naje�on� k�ami otch�ani�. Wystrzeli� z nich j�zyk, rozdwojony i d�ugi jak u �mii, li��c nag� pier� Abdela. Jego dotyk by� tak mro�ny, �e ogromny najemnik zadr�a�.
Istota, kt�ra by�a niegdy� Imoen, wyda�a z siebie taki odg�os, �e Abdel wrzasn�� z przera�enia. Czerwieniej�ce oczy Imoen wyba�uszy�y si� do wielko�ci przekraczaj�cej kilkakrotnie ich naturalny rozmiar i w r�wnym stopniu by�o w nich wida� przera�enie i zak�opotanie, co g��d i niegodziwo��. Z jej dr��cych ust, krwawi�cych w miejscach, gdzie ostre jak brzytwy k�y naciska�y na purpurow� mas� warg, wyla� si� strumie� przekle�stw.
Abdel odepchn�� j� dalej. Jej naga sk�ra by�a lodowata pod dotykiem, szorstka, prawie jak �uski. Abdel si�gn�� za siebie i znalaz� r�koje�� miecza. Miecz wydosta� si� ze zgrzytem metalu o metal, kt�ry harmonizowa� z przenikliwym skowytem Imoen-bestii. Abdel nie my�la� o tym, co zamierza zrobi� tej dziewczynie, kt�r� zna� od dziecka, kt�ra przez ich sp�dzone w odosobnieniu Candlekeep dzieci�stwo tolerowa�a jego pos�pne nastroje, a czasami okrutne wyszydzanie, dziecku, kt�re chcia�o mu towarzyszy� w jego przygodach i za ka�dym razem by�o odtr�cane.
Abdel szybko i mocno skierowa� miecz w d�. Odci�� jej g�ow� i wrzasn��, opadaj�c na �amliw�, br�zow� traw� Candlekeep, i wci�� wrzeszcza�, gdy si� obudzi�, w kolejnym, zbyt rzeczywistym koszmarze.
* * *
Abdel m�g� by� bohaterem, jednak nie wr�ci� do Candlekeep. Najpierw ujrza� �wiat�o dochodz�ce od paleniska, nast�pnie zamkn�� oczy i poczu� ciep�o. Miedziana misa, pe�na rozpalonych do czerwono�ci w�gli, by�a dla niego zbyt blisko. Pr�bowa� si� od niej odsun��. Jego nagi grzbiet przesun�� si� o centymetr, zanim natrafi� na szorstk�, ch�odn�, kamienn� �cian�. Abdel wzdrygn�� si� i zn�w wyprostowa�. Cho� w tych pierwszych kilku chwilach pomi�dzy snem a rzeczywisto�ci� stara� si� jak m�g�, nie m�g� odnale�� szcz�liwego �rodowiska, jakiego ��da�o jego cia�o.
Nie znaj�ce przebaczenia, �elazne kajdany �ciska�y mu nadgarstki, a odg�os �a�cuch�w, kiedy si� porusza�, szydzi� z niego. Abdel warkn��, wydaj�c z g��bi gard�a niski, zwierz�cy odg�os, i zacisn�� pi�ci.
Otworzy� oczy i ujrza�, jak do celi wchodzi m�czyzna. By� niski i gruby, ze smrodliwym nadmiarem ow�osienia na ciele, zlepionym potem ponad czarnym sk�rzanym pasem. Zwisa�y z niego na w�szych paskach narz�dzia, wi�kszo�ci kt�rych Abdel nie rozpoznawa�. Dziwny m�czyzna napotka� wzrok Abdela i u�miechn�� si�, ods�aniaj�c pojedynczy ��ty z�b, wisz�cy z g�rnego dzi�s�a. Jego broda by�a nier�wna, przedzielona blizn� od oparzenia, kt�ra ani troch� nie dodawa�a atrakcyjno�ci albo chocia� charakteru jego okr�g�ej twarzy.
� Obudzi�e� si� � m�czyzna powiedzia� powoli, wymawiaj�c ostro�nie ka�de s�owo, jakby j�zyk by� dla niego nowy, a przynajmniej bardzo trudny.
� Klawisz... � zacz�� m�wi� Abdel, po czym jego zaschni�te gard�o zacisn�o si�, a oczy zwilgotnia�y. Zassa� powietrze i zacz�� kaszle� od dymu z paleniska, odwodnienia oraz b�lu z rany, kt�rej do tej pory nie pami�ta�.
� W�adca loch�w � mrukn�� m�czyzna, odwracaj�c wzrok od Abdela, po czym przystaj�c, jakby po raz pierwszy zobaczy� palenisko. Si�gaj�c po pogrzebacz wisz�cy na �cianie na prawo od Abdela powiedzia� � W�adca loch�w, nie klawisz. To nie jest wi�zienie, to loch.
Abdel westchn��, staraj�c si� uchwyci� puste, szkliste spojrzenie m�czyzny, jednak bezskutecznie. Ten cz�owiek by� idiot�.
� Jak... � zaskrzecza� Abdel, gdy m�czyzna wsun�� pogrzebacz mi�dzy p�on�ce w�gle i przytrzyma� go tam. � Jak si� nazywasz, w�adco loch�w?
M�czyzna u�miechn�� si�, lecz nie spojrza� na Abdela.
� Zgrywus � powiedzia�. � Nazywam si� Zgrywus.
� Gdzie jestem? � spyta� Abdel, kt�remu zaczyna� tak naprawd� wraca� g�os. � Jak si� tu znalaz�em?
� U mojego szefa � wycedzi� Zgrywus, skrobi�c czubkiem �elaznego pogrzebacza o dno miedzianej misy. � M�j szef ci� zabra�. Nie wiem, sk�d ci� zabra�.
� Kim jest tw�j szef? � zapyta� Abdel, zerkaj�c podejrzliwie na pogrzebacz. Czu�, jak gromadzi si� gniew i cho� zaczyna� przypomina� sobie, �e pr�bowa� wyrwa� �a�cuchy ze �ciany i nie uda�o mu si�, stara� si� utrzyma� g�os tak spokojnym, jak tylko m�g�.
� Kim jest tw�j szef? � powt�rzy� Abdel, gdy Zgrywus wyci�gn�� pogrzebacz z gor�cych w�gli i przeci�gn�� nim w poprzek klatki piersiowej Abdela. Wrzasn��, czuj�c jak pali mu si� sk�ra i w�osy, czuj�c ka�dy pojawiaj�cy si� p�cherz i ka�dy spalony centymetr sk�ry, czuj�c b�l, kt�ry wydawa� si� niemal �yj�c� istot�. Jego wrzask zag�uszy� wi�kszo�� odpowiedzi Zgrywusa na jego ostatnie pytanie, jednak Abdel by� pewien, �e us�ysza�, jak m�czyzna m�wi Z�odzieje Cienia.
Nie by� chyba w Amn, prawda?
* * *
Abdel widzia�, jak Jaheira zosta�a zamordowana przez Sarevoka. Kiedy przeszed� do rozlewania niegodziwej krwi swego przyrodniego brata, Jaheira zosta�a przywr�cona �wiatu �yj�cych poprzez modlitwy kap�an�w Gonda na pro�b� przysz�ego wielkiego ksi�cia Angelo z Wr�t Baldura. Min�� pe�en dzie� od �mierci Sarevoka, gdy Abdel zn�w ujrza� Jaheir� �yw�. P�aka�a w jego ramionach, a Abdel, wys�czony ze zdolno�ci odczuwania czegokolwiek, po prostu j� trzyma�. Ma�o spali, jednak istnia�o uczucie ulgi. Tak wiele si� sko�czy�o, jednak te� tak wiele zosta�o stracone. Zamiast spa�, chodzili na d�ugie spacery ciemnymi ulicami Wr�t Baldura. Mieszka�cy, kupcy i �o�nierze rozpoznawali Abdela i kiwali podbr�dkami, wyra�aj�c milcz�ce podzi�kowania. Wie�ci o �mierciono�nych planach Sarevoka roznios�y si� szybko we Wrotach Baldura, mie�cie, kt�re, tak jak wiele innych, opiera�o si� na plotkach.
Zn�w szli razem, tej ostatniej nocy �adne z nich si� nie odzywa�o. R�ka Jaheiry zwisa�a bezw�adnie w zagi�ciu �okcia Abdela. Ka�de jej dwa kroki r�wna�y si� jednemu d�ugiemu jego i cho� zm�czone walk� kolana bola�y go, gdy musia� i�� tak wolno, by� szcz�liwy, b�d�c przy niej. Co jaki� czas spogl�da� na ni�, a ona tylko si� u�miecha�a.
Ci m�czy�ni wy�onili si� z cieni niczym zawodowi porywacze. Zanim si� ukazali, ju� otoczyli Abdela i Jaheir�. Abdelowi zaj�o jedynie mgnienie oka u�wiadomienie sobie, co si� dzieje, a nie wi�cej wyci�gni�cie miecza. W tym samym czasie trzech porywaczy podesz�o.
Abdel zakr�ci� mieczem nad g�ow� i zosta� zaskoczony przez przenikliwy zgrzyt metalu o metal, a p�niej przez mocne szarpni�cie, kt�re zdo�a�o wyrwa� mu ostrze z r�k. Jego r�ce wci�� posuwa�y si� szybko i z impetem do przodu � jeszcze szybciej, bowiem nie obci��a� ju� ich miecz � i niezbyt trudne by�o zmienienie kierunku tego zamachu w wystarczaj�cy spos�b, by wbi� ci�k� praw� pi�� w zamaskowan� twarz m�czyzny. Rozleg�o si� g�o�ne chrupni�cie i Abdel poczu�, jak nos napastnika zapada si� pod ciosem.
Jaheira j�kn�a, a gdy Abdel spojrza� na ni�, zauwa�y�, �e zamaskowany m�czyzna trzyma g�ow� p�elfki w bolesnym chwycie pod ramieniem.
� Z�ami� jej... � zacz�� m�wi� m�czyzna, lecz doko�czy� na gwa�townym wydechu, gdy Jaheira wbi�a mu mocno �okie� w �ebra. Jego chwyt zosta� dostatecznie rozlu�niony, by mog�a si� wyrwa�, a Abdel zerkn�� za siebie.
Kolejny zamaskowany m�czyzna odwija� d�ugi �a�cuch z czarnej stali z ci�kiego miecza Abdela. Abdel pokona� dwa dziel�ce go od niego d�ugie kroki, a m�czyzna uchyli� si� przed pierwszym kopni�ciem z podziwu godn� szybko�ci�. �lizgaj�c si� na mokrym bruku, by unikn�� lewej pi�ci Abdela, napastnik przesun�� �a�cuch na bok i zmru�y� ostrzegawczo oczy.
Ogromny najemnik u�miechn�� si� tylko i zamarkowa� atak. Zamaskowany m�czyzna da� si� oszuka� i zamachn�� si� �a�cuchem wysoko, w poprzek twarzy Abdela, jednak nie wystarczaj�co daleko. Abdel ugodzi� go mocno w �ebra lew� d�oni� i z p�uc zamaskowanego wylecia�o ca�e powietrze. Z�oczy�ca pad� na kolana. Abdel powali� go kopni�ciem w g�ow�.
Jaheira zn�w uderzy�a �okciem, tym razem wy�ej, w twarz przeciwnika. Ten m�czyzna r�wnie� pad� na ziemi�, a Jaheira u�miechn�a si� do Abdela i niemal pu�ci�a oko, gdy kolejny zamaskowany napastnik z�apa� j� od ty�u.
� Do�� tego � z cieni zawo�a� g�os z wyra�nym akcentem. � Po prostu ich schwytajcie. � G�os by� w�adczy i niecierpliwy, jednak zamaskowani m�czy�ni wydawali si� w og�le na niego nie reagowa�.
Jaheira zosta�a poci�gni�ta w ty� i podniesiona przez znacznie wi�kszego m�czyzn�, kt�ry uchwyci� j� od ty�u, a w Abdelu krew zagotowa�a si� na ten widok. Kto� z�apa� go szorstko z ty�u, a Abdel pochyli� si� szybko w prz�d, ciskaj�c napastnika na ulic� z trzaskiem, przekle�stwem oraz zgrzytem metalu o kamie�, gdy sztylet odzianego na ciemno m�czyzny wy�lizgn�� mu si� z gar�ci.
Abdel podni�s� stop�, by przygnie�� m�czyzn�, wtem us�ysza� � Pomiot Bhaala!
Cia�o Abdela obr�ci�o si� niemal tak szybko jak jego g�owa i uda�o mu si� stan�� przed cz�owiekiem, kt�ry o�mieli� si� tak go nazwa� po tym wszystkim, co przeszed�, by uwolni� Faerun od swego brata.
Co� suchego i zaskakuj�co lekkiego uderzy�o Abdela w pier� i w powietrzu przed nim rozsypa� si� proszek, tak lekki, �e niemal by� dymem. Abdel wci�gn�� powietrze, by pozwoli� sobie na odpowiednie przekle�stwo i w jego ustach pojawi� si� ostry, gorzki smak, a oczy zacisn�y si� mocno.
� Abdel! � zawo�a�a Jaheira.
Abdel warkn�� i odwr�ci� g�ow�. Przesun�� stop� na bok, by nie odczuwa� tak bardzo ogromnych wstrz�s�w lodzi, na kt�rej by� � ale zaraz, on nie by� przecie� na �adnej �odzi...
Rozleg�o si� nast�pne lekkie pukni�cie i gdy Abdel rozsun�� oczy, ujrza�, �e Jaheira odgarnia sprzed twarzy podobn� chmur�. Zdo�a�a na niego spojrze�, jednak jej oczy schowa�y si� w g��b g�owy i osun�a si� w ramiona stoj�cego za ni� m�czyzny.
Abdel pr�bowa� zn�w warkn��, lecz poczu� jedynie md�o�ci. Czu�, �e kto� dotyka jego r�ki i wiedzia�, �e to nie Jaheira, pr�bowa� wi�c zwin�� pie��. Palce nie chcia�y mu si� zgi�� i mia� tylko jedn� czyst� my�l � To dziwne � zanim nie ugi�y si� pod nim kolana i nie straci� przytomno�ci, zanim ujrza�, jak kamienie bruku ruszaj� mu na spotkanie.
* * *
Abdel rycza� z w�ciek�o�ci, frustracji i ��dzy krwi, jednak nie z b�lu, nawet wtedy gdy Zgrywus zabra� si� za drugi paznokie� swymi szczypcami o ko�c�wkach cieniutkich jak ig�a.
� To te� b�dzie bola�o � mrukn�� samozwa�czy w�adca loch�w, po czym poci�gn�� mocno, odrywaj�c paznokie� jednym szybkim, okrutnym ruchem.
Abdel zacisn�� mocno z�by i przysi�g� wi�kszej ilo�ci bog�w ni� s�dzi�, �e mog� go s�ucha�, �e zabije tego w�adc� loch�w i zrobi to wkr�tce.
Rozdzia� drugi
Jaheira zacisn�a z�by pod ciasn�, metalow� opask�, dzi�ki kt�rej musia�a trzyma� zamkni�te usta. Mog�a oddycha� i pi� wod�, nie mog�a jednak m�wi�, i cho� z tego co jej si� wydawa�o, byli tu przynajmniej od dw�ch dni, nie by�a w stanie je��. Przez zamaskowanych porywaczy zosta�a zidentyfikowana jako czarodziejka, nie by�a to jednak prawda. Jaheira by�a druidk� w s�u�bie pani lasu, Mielikki, i mog�a przyzywa� t� bosk� moc, by wywo�ywa� ma�e cuda, zwane przez ludzi czarami, nie by�a jednak czarodziejk�. Mimo to musia�a przyzna�, �e mieli racj� uniemo�liwiaj�c jej m�wienie. Mog�aby wypaczy� drewno w drzwiach, kt�re trzyma�y j� w tej ciemnej, cuchn�cej komnacie, przem�wi� do korzeni oplataj�cych �le dopasowane kamienne bloki, z kt�rych sk�ada�y si� �ciany, albo po prostu usun�� zgnilizn� i zarazki z odsta�ej, gorzkiej wody, kt�r� jej dawano. Musia�aby m�wi�, aby zrobi� kt�r�� z tych rzeczy.
Pami�ta�a, jak zosta�a porwana, gdy spacerowa�a z Abdelem we Wrotach Baldura, i uzna�a, �e zosta�a zabrana do tego samego miejsca co on, cho� nie widzia�a go, odk�d odzyska�a przytomno�� w klatce. Kiedy si� obudzi�a, pozna�a dw�ch innych. Ka�de z nich mia�o w�asn� klatk�. Mogli si� widzie�, a tamci mogli m�wi�, byli jednak trzymani oddzielnie.
Jednym z pozosta�ych by� dziwaczny, kr�py, dobrze zbudowany m�czyzna o d�ugich, rudych w�osach i k�pkowatej, pomara�czowej brodzie. Najwyra�niej wzi�� sobie za towarzysza jakiego� ma�ego szczura albo du�� mysz. Jaheira spogl�da�a na be�kocz�cego lunatyka z mieszanin� strachu i lito�ci. Nie obawia�a si�, �e m�g�by j� zrani� albo wykorzysta� � byli w ko�cu w oddzielnych klatkach. Nie, Jaheira ba�a si�, �e mo�e sko�czy� tak jak on. Czy b�dzie tu trzymana, wi�ziona, nie b�dzie si� do niej m�wi�, aby jej umys�, jak tego biednego g�upca, m�g� si� rozpl�ta�?
� Wszystko w porz�dku, Boo � rudow�osy mrukn�� do swego szczurzego towarzysza. Zauwa�y�, �e Jaheira na niego patrzy i zanim zda�a sobie spraw�, �e on czuje si� z tego powodu niezr�cznie, pochyli� g�ow� w d� i na bok, ods�aniaj�c poszarpan� blizn� biegn�c� wzd�u� prawej strony g�owy.
A wi�c my�li musia� mu zm�ci� ci�ki cios, mia�a nadziej� Jaheira. Mo�e nie przebywa� tu d�ugo.
� Mi�� grupk� tu mamy, prawda? � spyta� j� drugi wi�zie�, dostrzegaj�c najwyra�niej jej zmieszanie w stosunku do rudow�osego. � Milcz�cy gryzo�, szaleniec, ja i pani.
Spojrza�a na niego bez wyrazu, nie b�d�c w stanie okre�li�, jakich s��w po niej oczekiwa�, nawet gdyby by�a w stanie m�wi�. Wygl�da� dziwnie, jego rysy przypomina�y elfa, ale nie ca�kiem. Wcze�niej widzia�a tylko jedn� osob� tak� jak on: kobiet� Tamoko, kochank� Sarevoka. Abdel powiedzia� jej, �e Tamoko przyby�a z Kozakury, po drugiej stronie �wiata, na wsch�d od nie ko�cz�cych si� ziem Hordy. Ten by� oczywi�cie m�czyzn�, jednak r�ni� si� tak�e od Tamoko w innych wzgl�dach. Jego twarz by�a okr�glejsza, delikatniejsza, podobnie jak reszta cia�a. Wydawa� si� by� dobrze od�ywiony, ale nie gruby, silny, ale nie muskularny. Mia� na sobie prost�, czarn� bluz� oraz lu�ne, czarne spodnie, uniform niewiele odbiegaj�cy od tych, kt�re nosili jej porywacze. Jaheira nie ufa�a mu z tego powodu oraz z innych, mniej konkretnych.
� Gdybym nazywa� si� Boo � pr�bowa� �artowa� Kozakurczyk � by�bym w lepszej sytuacji, jak s�dz�.
Stara�a si� u�miechn��, zda�a sobie jednak spraw�, �e wygl�da to bardziej jak szydercze spojrzenie. Zreszt� mo�e w ko�cu w�a�nie tak chcia�a wygl�da�.
� Chc� si� st�d wydosta�, Boo � rudow�osy odezwa� si� do swego ma�ego przyjaciela. Gryzo� nie odpowiedzia�, jednak zrobi� to Kozakurczyk.
� Istotnie, Boo � rzek� zbyt g�o�no. � Wydosta� nas z...
Zamek cofn�� si� gwa�townie i drzwi zawibrowa�y, wzbudzaj�c g�o�ne, niemal bolesne fale d�wi�kowe w ciasnej komnacie. Drzwi rozwar�y si� i Jaheira zamruga�a w ja�niejszym �wietle dochodz�cym z kapi�cej pochodni w w�skim korytarzu. Ten sam gruby, nie podnosz�cy g�osu p�ork w sk�rzanej uprz�y, kt�ry od czasu do czasu przynosi� im wod�, wcz�apa� si� z czym� przewieszonym przez rami�. Wielki klawisz walczy� wyra�nie z ci�kim brzemieniem i Jaheira szybko zda�a sobie spraw�, �e to Abdel.
Chcia�a wykrzycze� jego imi�, mog�a jednak tylko j�kn�� pod �elazn� opask�. Klawisz zatrzyma� si� i przeni�s� ci�ar na jedn� stop�, a oczy Jaheiry sta�y si� szerokie, gdy ujrza�a nag�y wybuch aktywno�ci. Tym co dostrzeg�a najpierw, by�y w�osy Abdela. D�ugie, czarne i zlepione czym�, co wygl�da�o jak krew i pot. Jego stanowcza, zdeterminowana twarz pojawi�a si� r�wnie szybko. Klawisz zacz�� upada� w ty�, gdy spory ci�ar Abdela przemie�ci� si� nagle, a Abdel podci�gn�� barki, oddalaj�c sw� pier� od w�ochatych �opatek klawisza, jednocze�nie kopi�c stop� w prz�d. W efekcie gruby klawisz przewr�ci� si� na szeroki ty�ek, a Abdel stan�� pewnie w stercie kurzu, szczurzych odchod�w i s�omy.
D�onie Abdela by�y zwi�zane mocno przed nim, jednak Jaheira by�a �wiadoma, �e nie spowolni go to na tyle, by uratowa� klawiszowi �ycie. Jaheira nie dostrzega�a z pocz�tku oparze� i ran kwitn�cych na ciele Abdela. M�czyzna cofn�� praw� stop� w ty� i przykl�kn�� obok klawisza. Jaheira zda�a sobie spraw�, jak bardzo Abdel by� torturowany, i westchn�a, w r�wnym stopniu na t� my�l, jak i na widok podnosz�cych si� d�oni Abdela, jego �okcia przelatuj�cego obok g�owy klawisza i dw�ch wielkich niczym u boga r�k, zaciskaj�cych si� wok� szyi wci�� oszo�omionego p�orka.
Dlaczego Jaheira chcia�a, �eby Abdel przesta�? Nie wiedzia�a, po prostu nie chcia�a, by zabija�, nie ze z�o�ci, nie gdy nie musia�. Czy musia�?
Abdel wydawa� si� dostrzec Jaheir� po raz pierwszy, dopiero gdy zacz�� wykr�ca� klawiszowi g�ow�. Ich spojrzenia zetkn�y si� i Jaheira mog�a zobaczy� ogie� � dos�ownie s�aby ��ty blask � rozgorza�y nagle w oczach Abdela. Zda�a sobie spraw�, �e zauwa�y� �elazn� opask� na jej g�owie. Nie mia�a poj�cia, przez co przeszed�, nie mog�a wi�c wiedzie�, co wyobra�a� sobie na temat tego, przez co ona przesz�a. Rozszerzy�a oczy i pr�bowa�a wrzeszcze� do niego za pomoc� umys�u. Chcia�a, �eby przesta�.
Nie m�g� s�ysze� jej my�li, jednak jej twarz, zmieniona w mask�, by�a wystarczaj�co wyrazista i Abdel przesta�. �cisn�� m�czy�nie szyj�, jednak nie wykr�ci� jej i klawisz obudzi� si� akurat, by wzi�� ostatni oddech, po czym znowu straci� przytomno��.
� Jaheiro � wyszepta� Abdel, napinaj�c sznur, kt�ry utrzymywa� jego nadgarstki razem.
Zamkn�a oczy i szarpn�a raz g�ow� do ty�u w nadziei, �e zrozumie. Przesta� pr�bowa� uwolni� r�ce i podszed� do niej. Oparzenia na jego piersi i udach by�y purpurowymi pr�gami, a krew ciek�a mu z ponad dw�ch tuzin�w drobnych ran. Zbli�y� si� do jej klatki i wyci�gn�� r�ce. Nie my�l�c, przysun�a si� bli�ej niego, przyciskaj�c cia�o do pr�t�w. Po jej policzku sp�yn�a �za i musia�a zamkn�� oczy, gdy nachyli� si� bli�ej niej. Czu�a, jak jego nagie cia�o ociera si� o jej rami� i s�ysza�a g�o�ny brz�k metalu o metal, gdy grzeba� przy zamku jej maski, dziwnie ignoruj�c fakt, �e wci�� by�a w klatce.
Zakl�� i poci�gn��, bole�nie wyci�gaj�c jej kark. Rozleg�o si� skrzypienie, trzask, i opaska wok� podbr�dka spad�a. Wsta� szybko i przeszed� do masywnego zamka klatki. Mi�nie nabrzmia�y na masywnych ramionach i drzwi ust�pi�y po jednym mocnym poci�gni�ciu. O kamienn� pod�og� zadudni�y kawa�ki metalu, po nich za� rozleg� si� g�o�niejszy brz�k drzwi, kt�re Abdel z �atwo�ci� odrzuci� na bok.
� Kyoutendouchi! � uradowa� si� Kozakurczyk. � Teraz uwolnij reszt� z nas!
Abdel zignorowa� go, bior�c delikatnie podbr�dek Jaheiry w swoje zwi�zane d�onie.
� Czy on...? � spyta� i na p� uderzenia serca do jego wyrazistych oczu wr�ci�o ��te �wiat�o.
Jaheira, cho� szcz�ka mocno j� bola�a, powiedzia�a � Nie, nie, po prostu zostawi� mnie z tymi dwoma. Nie znam ich.
Abdel spojrza� na pozosta�ych wi�ni�w, po czym z powrotem na Jaheir�.
� We� klucze � Jaheira rzek�a do Abdela. � We� klucze od klawisza.
Abdel u�miechn�� si� i powiedzia� � Od w�adcy loch�w � i wzi�� klucze.
Zabra� si� do otwierania zamka Kozakurczyka, zatrzyma� si� jednak, mijaj�c Jaheir�. Abdel zamierza� j� obj��, jednak odepchn�a go.
Zamkn�a oczy i powiedzia�a � W imieniu pani lasu, wol� najwy�szej tropicielki, na dotyk c�rki Silvanusa.
Abdel poczu�, jakby zacz�y go smaga� zimne pokrzywy, a gdy dotkn�� swej piersi, b�l z ran znikn�� � zaleczy�y si�.
� Nie wiedzia�em, �e potrafisz co� takiego � wyszepta� zszokowany.
� Nie wo�a�am wystarczaj�co du�o do Mielikki � przyzna�a Jaheira, czerwieni�c si� � ani nie s�ucha�am uwa�nie jej wezwa�.
� To bardzo interesuj�ce, m�oda damo � powiedzia� Kozakurczyk � jednak ja oraz m�j drogi wsp�wi�zie� wci�� mamy nadziej� doko�czy� to, co jak na razie jedynie w moich domniemaniach jest bardzo po��dan� ucieczk�.
Abdel spojrza� na Jaheir�, kt�ra u�miechn�a si�, po czym otworzy� klatk� Kozakurczyka.
� Liczne oraz zr�nicowane dzi�ki, szanowny panie rzek� m�czyzna. � Jestem Yoshimo z Dalekiego Wschodu, a ty jeste� moim najnowszym przyjacielem.
Abdel jedynie warkn�� na m�czyzn�, kt�ry sta� na zadziwiaj�co stabilnych nogach, si�gaj�c wzrostem niemal sze��dziesi�t centymetr�w ni�ej ni� czubek g�owy Abdela.
� Jaheira � powiedzia�a druidka, stoj�c i rozci�gaj�c obola�e, os�abione g�odem mi�nie. � A to jest Abdel.
Nie trudzi�a si� obserwowaniem reakcji na swoje imi� lub Abdela. By�a zbyt zaj�ta oddychaniem, poruszaniem bol�c� szcz�k� oraz rozci�ganiem zasiedzia�ych n�g.
� Wszystko w porz�dku, prawda Boo? � rudow�osy mrucza� raz za razem, gdy Abdel otwiera� jego klatk�. Wielki najemnik zosta� najwyra�niej zbity z tropu przez szalone zachowanie wi�nia.
� Czy kto� z was wie, jak si� st�d wydosta�? � spyta� Abdel.
Jaheira musia�a wzruszy� ramionami, a Yoshimo spojrza� na rudow�osego, jakby b�d�c pewien, �e otrzyma odpowied�.
M�czyzna wzruszy� ramionami, wskaza� na jedyne drzwi i rzek� � T�dy?
Jaheira pozwoli�a sobie na �miech i pod��y�a za wychodz�cymi Abdelem oraz rudow�osym.
* * *
Weszli prosto w walk�.
Czworo zbieg�ych wi�ni�w pod��a�o za odg�osami bitwy, bowiem wydawa�y si� one jedyn� rzecz�, za kt�r� mo�na by�o pod��a�, poprzez zakr�ty i zakosy w w�skich tunelach, kt�re wprawia�y w ob��d nawet poczucie kierunku Jaheiry. Rudow�osy wydawa� si� nie zwraca� uwagi na nic poza gryzoniem, kt�rego trzyma� w z��czonych d�oniach. Pyta� zwierz�, czy s�usznie b�dzie skr�ci� za ten r�g, bezpiecznie wej�� po tamtych schodach, rozs�dnie przej�� przez jakie� drzwi. Nikt poza nim nie s�ysza� nigdy odpowiedzi, zawsze jednak pod��a� za reszt� zbieg�w.
Dotarli do szerokiej komnaty o niskim stropie, zdominowanej przez wielkie, podobne do r� klomby pomara�czowego kryszta�u. Odziani na czarno m�czy�ni byli zaanga�owani w walk� z innymi odzianymi na czarno m�czyznami i �adna ze stron nie wydawa�a si� wygrywa�. Z pocz�tku nikt ich nawet nie zauwa�y� i cho� paru w ko�cu zerkn�o w ich stron�, wszyscy byli zbyt zaj�ci walk�, by co� zrobi�, b�d� powiedzie�.
� Nie wiem, czy to jest lepsze od tych klatek � powiedzia� sucho Kozakurczyk.
� Tam! � wrzasn�a Jaheira, wskazuj�c na drzwi po drugiej stronie komnaty.
� Wszystko w porz�dku, Boo? � rudow�osy spyta� gryzonia.
� To jedyna droga na zewn�trz � rzek� Yoshimo, k�ad�c d�o� na ramieniu szale�ca.
� Boo m�wi, �e w porz�dku � powiedzia� m�czyzna, po raz pierwszy zwracaj�c si� do kt�rego� z nich.
M�czyzna w czarnych szatach pad� z wrzaskiem na ziemi� zaledwie tuzin krok�w od nich. Dwaj skrytob�jcy, kt�rzy go zabili, spojrzeli ostro na ma�� grupk� i rzucili si� na ni� z wyci�gni�tymi mieczami.
Jaheira wezwa�a Mielikki, zamykaj�c oczy zaraz po tym, jak ujrza�a, �e wci�� nagi Abdel rusza naprz�d, by zetrze� si� z nadci�gaj�cymi skrytob�jcami. Wzi�a ma�y kawa�ek korzenia, kt�ry wyrwa�a ze �ciany w komnacie z klatkami i schowa�a pod podart�, mokr� od potu bluz�. Korze� ur�s� jej w d�oniach i u�miechn�a si�, czuj�c go. Po czasie nie d�u�szym ni� dwa uderzenia serca sta� si� mieczem z wypolerowanego drewna o l�ni�cej klindze, po kt�rej wida� by�o, �e jest ostra jak brzytwa.
� Z boku! � rudow�osy wrzasn�� akurat na czas i Jaheira uchyli�a si� przed m�otem bojowym atakuj�cym j� z lewej.
Trzyma� go odziany na czarno skrytob�jca ze zbyt ludzkimi oczyma przepe�nionymi panik� i ��dz� krwi. Cofn�a si� dwa kroki, co da�o jej wystarczaj�co czasu, by si� otrz�sn��, po czym podnios�a sw�j drewniany miecz akurat na czas, by sparowa� kolejny silny cios m�otem. Prze�lizgn�a sw� bro� nisko i przejecha�a skrytob�jc� po lewym kolanie, a nast�pnie po prawym, i m�czyzna opad� niczym worek mokrego ry�u.
� Poznasz cen� swojej pora�ki, ty... � chrapliwy m�ski g�os wrzasn�� ponad harmidrem, a reszta stwierdzenia zagubi�a si� w brz�ku stali o stal.
Jaheira us�ysza�a, �e kto� rzuca czar, akurat gdy inny skrytob�jca naciera� na ni� z podniesion� wysoko pa�k�. Rzuci�a w niego swym mieczem i skupi�a na nim wzrok. M�czy�nie uda�o si� unikn�� lec�cego ostrza, zdumia� si� jednak, kiedy niezwyk�a bro� zatrzyma�a si� i zmieni�a kierunek, mierz�c w jego gard�o, jakby by�a trzymana przez jakiego� niewidzialnego miecznika.
� Poznasz nasz� cen�! � przenikliwy m�ski g�os krzykn�� nad og�lnym zamieszaniem. � Daj nam nasz� zap�at�, nekromanto!
Skrytob�jca parowa� ka�de pchni�cie danego przez bogini� miecza, wkr�tce jednak zosta� przyparty do �ciany z kamiennych blok�w. Jaheira musia�a koncentrowa� si� na ostrzu, u�ywaj�c swej woli na odleg�o��, tak jak robi�aby to, gdyby trzyma�a ostrze.
Zastanawia�a si�, co robi� Yoshimo i rudow�osy m�czyzna, co si� dzieje z Abdelem i czy te pojedyncze drzwi naprawd� s� drog� na zewn�trz kiedy s�owo � Za�nij! � wykrzyczane sk�d� na prawo od niej, spowodowa�o, �e to zrobi�a.
* * *
Abdel wiedzia�, �e wbiegni�cie w zielon� chmur� b�dzie z�ym pomys�em, ruszy� ju� jednak w jej kierunku, kiedy pojawi�a si� nagle przed nim, otaczaj�c dw�ch odzianych na czarno m�czyzn, przed kt�rymi pr�bowa� si� broni�. Ob�ok by� najwyra�niej przywo�any przez jakiego� maga, wymieszanego z szeregami skrytob�jc�w. Odg�os mrucz�cych g�os�w przez ca�y czas by� cz�ci� og�lnej kakofonii. Abdel i dwaj skrytob�jcy zostali przyt�oczeni pot�nym odorem �mierci i rozk�adu. Chcieli pozabija� si� nawzajem, wszystkim, co mogli jednak zrobi�, by�y wymioty. Gdyby Abdel mia� co� w �o��dku, wypr�ni�by si� na pod�og�. Zamiast tego sta� tam tylko i krztusi� si�, dop�ki jaki� m�czyzna nie wpad� na jego plecy i poci�gn��... niemal wyni�s� z ob�oku.
� Zniszcz� was wszystkich! � wrzasn�� dziwny m�czyzna, osobnik kt�rego Abdel nie m�g� dostrzec. � Wasza krew pos�u�y mi lepiej, ni� mog�y wasze �a�osne wysi�ki!
Abdel spojrza� zawilgoconymi oczyma, akurat by ujrze�, jak Jaheira pada bez�adnie na pod�og�, a Yoshimo stoi bezsilnie u jej boku, cofaj�c si�, gdy si�gaj� po ni� dwaj odziani na czarno m�czy�ni. Nagle obok Abdela znalaz� si� m�czyzna z rudymi w�osami, maj�cy przyklejone do twarzy co�, co bardziej przytomny Abdel nazwa�by zupe�nie nie pasuj�cym do sytuacji u�mieszkiem.
� Abdel! � krzykn�� do niego kobiecy g�os, cienki i s�aby.
By� bardziej zdziwiony, �e Jaheira wydawa�a si� zdumiona, widz�c go, ni� �e w og�le mog�a krzycze�, po czym u�wiadomi� sobie, �e to nie jest g�os Jaheiry.
� Imoen? � wysapa� po kolejnych targaj�cych jego cia�em suchych wymiotach. Podni�s� wzrok i ujrza� twarz, kt�r� widzia� niedawno we �nie, jednak od wielu miesi�cy nie na jawie. Nieprawdopodobno�� jej obecno�ci zala�a Abdela niczym ch�odny deszcz i najemnik by� po prostu do�� speszony.
� Musimy i��! � rudow�osy wrzasn�� niemal radosnym tonem. � Boo nalega.
� Najpierw ci� zabijemy, nekromanto � wrzasn�� m�czyzna gdzie� ze �rodka bitwy. � Po czym zabierzemy to, co jeste� nam winien... zabierzemy syna... � g�os zn�w zagubi� si� w ha�asie walki.
Wszystko zala�a fala jasnej purpury i Abdel zosta� rzucony na szorstk� pod�og�. W ca�ej podziemnej komnacie ludzie byli porozrzucani. Ze stropu, �cian, pod�ogi wylecia�y kawa�ki pomara�czowego kryszta�u, bro� wysun�a si� z r�k i przynajmniej jeden but zosta� �ci�gni�ty ze stopy i trafi� Abdela w twarz. Wsz�dzie lata�y niebezpieczne, ci�kie, ostre przedmioty, a ludzie dryfowali do g�ry nogami, uderzaj�c o strop, �ciany, pod�og� i siebie nawzajem.
� Jaheira! � zawo�a� Abdel. � Imoen!
Co tu robi�a Imoen? Kiedy Abdel widzia� ostatnim razem t� m�od� kobiet� � ma�� dziewczynk� � znajdowa�a si� za chronionymi murami Candlekeep. By�a irytuj�cym dzieciakiem, kt�ry nigdy nie bra� Abdela wystarczaj�co powa�nie, wyra�a�a otwarty brak szacunku oraz z�o�liwo�� i nale�a�a do nielicznego grona przyjaci�, jakich Abdel mia� kiedykolwiek w ufortyfikowanym opactwie, w kt�rym dorasta�. Nie by� w stanie zg��bi�, co mog�a robi� w tym miejscu. By�a wi�niark� tych ludzi, kt�rzy mogli by� Z�odziejami Cienia, ale jak, kiedy i dlaczego zabrali j� z Candlekeep?
Grupka walcz�cych skrytob�jc�w zap�on�a w wyniku dziwacznej, zrodzonej z magii eksplozji. Pojawi� si� g�sty od�r dymu, spalonych w�os�w i krwi. Garstka ludzi podnosi�a si� na nogi. Niekt�rzy czo�gali si�, szukaj�c broni. Inni ju� zacz�li zabija� si� nawzajem. Widok na wi�kszo�� pomieszczenia blokowa� Abdelowi powi�kszaj�cy si� opar dymu, mimo to ruszy� tam.
� Imoen! � zawo�a� ostro i by� pewien, �e us�ysza� jej odpowied�, cho� teraz w komnacie zn�w narasta�a kakofonia stali brz�cz�cej o stal. Spad� przed nim fragment stropu i musia� cofn�� si� o krok. Kto� chwyci� go szorstko od ty�u i Abdel obr�ci� si� z uniesion� praw� pi�ci�.
Rudow�osy m�czyzna warkn�� i cofn�� si� szybko. Abdel by� wystarczaj�co zdumiony, by chybi� w szale�ca.
� Trzeba i��! � rzek� ob��kaniec. � Boo ��da tego! Boo ��da...
Przerwa� widz�c, �e Abdel zn�w podnosi pi�� i wzdrygn�� si�, gdy wygl�da�o na to, �e najemnik zamierz� go uderzy�. Zamiast tego wielki m�czyzna pchn�� go w d�, ratuj�c mu w ten spos�b �ycie. Po�yskuj�ce stalowe ostrze zatoczy�o �uk w powietrzu w miejscu, gdzie mgnienie oka temu znajdowa�a si� ruda czupryna szale�ca. Abdel sam musia� pochyli� si� pi�� czy dziesi�� centymetr�w w ty�, by uchyli� si� przed �wiszcz�cym czubkiem.
Abdel poczeka�, p� sekundy, aby ostrze miecza zako�czy�o sw�j �uk, po czym wymierzy� cios lew� pi�ci� w skr�conym ruchu. Krwawi�c z paskudnie rozci�tej wargi, m�czyzna pad� na ziemi�, mrugaj�c po drodze. Kiedy przewraca� si�, Abdel zwinnie wysun�� mu miecz z r�ki i kiedy �o�nierz uderzy� w brukowan� pod�og�, Abdel podni�s� ju� bro�, by sparowa� niepewny atak kolejnego napastnika.
�o�nierze w kr�tkich p�aszczach, kt�rych Abdel rozpozna� natychmiast jako Amnijczyk�w, wlewali si� do komnaty przez drzwi, kt�rych najemnik nie zauwa�y� wcze�niej. W dymie, wrzaskach i zamieszaniu Abdel nie m�g� odr�ni�, kto jest kto, podobnie jak �o�nierze, kt�rzy wchodz�c atakowali po prostu ka�dego, kto by� wewn�trz.
� Trzeba i��! � powiedzia� rudow�osy m�czyzna, staj�c teraz przed Abdelem.
Abdel sparowa� nast�pny zamach zdumionego �o�nierza, kt�ry spogl�da� na nagie cia�o Abdela i czerwieni� si�. Syn Bhaala odtr�ci� miecz Amnijczyka i uderzy� go pi�ci� w twarz wystarczaj�co mocno, by do��czy� do swego przyjaciela na pod�odze.
� Imoen � rzek� Abdel.
Nie m�g� zg��bi�, jak ci porywacze zdo�ali wydosta� Imoen z Candlekeep. By�a sierot�, kt�ra wyl�dowa�a pod opiek� Winthropa, dobrze znanego i lubianego w�a�ciciela gospody w Candlekeep.
Winthrop by� �atwiejszym cz�owiekiem ni� Gorion, mniej wymagaj�cym, i frywolne zwyczaje oraz niedba�e zachowanie Imoen by�y �atwe do wyt�umaczenia.
By�a dobrym dzieciakiem i nie zas�ugiwa�a na to, by by� tutaj.
� Boo � powiedzia� rudow�osy, kopi�c odzianego w czer� skrytob�jc� w pachwin� i zabieraj�c mu miecz, gdy si� przewraca�, tak jak zrobi� to Abdel � m�wi, �e trzeba i��!
Rozdzia� trzeci
Nawet pomniejszy wampir jest wystarczaj�co silny, by z�ama� cz�owiekowi kark. Zosta�o to dowiedzione trzykrotnie w przeci�gu jednej minuty, gdy dwaj s�udzy Bodhi chronili j� przed pospiesznym atakiem stra�nik�w.
Bodhi spojrza�a przez wype�nion� dymem komnat� i westchn�a w g��bokim rozczarowaniu. Pojawili si� Z�odzieje Cienia, najwyra�niej rozw�cieczeni za�atwianiem sprawy tego Abdela i dziewczyny. Nigdy nawet nie widzia�a tego cz�owieka. Z�odzieje Cienia poprosili Bodhi i Irenicusa o z�apanie go, jednak Irenicus wydawa� si� r�wnie zainteresowany nim oraz dziewczyn� kt�r� opisywa� jako siostr� przyrodni� Abdela, jak Z�odzieje Cienia. To w�a�nie dlatego trzymali wi�ni�w d�u�ej, ni� chcieli tego od nich Z�odzieje.
Odpowied� ze strony skrytob�jc�w by�a przejawem zar�wno ich zniecierpliwienia, jak i stopnia w jakim pragn�li przynajmniej dwojga z tych wi�ni�w. Bodhi mia�a nadziej�, �e gildia skrytob�jc�w, kt�r� sama zebra�a � na rozkaz Irenicusa � b�dzie r�wnie oddana.
Teraz pojawi�a si� milicja, cho� Bodhi nie by�a pewna, co j� przyci�gn�o. Mo�e ha�as i trz�sienie ziemi by�y czym�, co mo�na by�o us�ysze� lub wyczu� na powierzchni. Mo�e, Bodhi pomy�la�a z paskudnym u�miechem, s�siedzi si� skar�yli.
Zacisn�a uchwyt na d�ugich, delikatnych w�osach dziewczyny i kopn�a przebiegaj�cego �o�nierza w pachwin�, posy�aj�c go p� metra w g�r� i �miej�c si�, gdy spad� na pod�og� ze �zami lej�cymi si� z oczu i krwi� nas�czaj�c� powoli sk�rzany woreczek przy spodniach.
� Imoen! � pewny, g��boki g�os zawo�a� gdzie� ze �rodka zamieszania i Bodhi podnios�a wzrok, by dostrzec jego �r�d�o.
Nieomal pozwoli�a sobie na westchnienie na widok wielkiego m�czyzny, nagiego i opieraj�cego si� o rudow�osego cz�owieka, kt�ry pr�bowa� wyci�gn�� go z pomieszczenia. Ten nagi by� pi�kny. Wydawa� si� niemal b�yszcze�. Bodhi poczu�a co�, czego nie czu�a od dawna, odk�d osi�gn�a stan nieumar�ej. Uczucie to spowodowa�o, �e si� u�miechn�a.
� Abdel! zaskamla�a dziewczyna, kt�r� trzyma�a za w�osy. Teraz u�miech Bodhi sta� si� jeszcze szerszy.
� To jest Abdel? � wyszepta�a wampirzyca, nie dbaj�c o to, �e Imoen nie mog�a jej us�ysze� przez odg�osy bitwy.
�o�nierz zatrzyma� si� gwa�townie przed ni�, wycelowa� kusz� w jej twarz i wrzasn�� przenikliwym g�osem � Pu�� dziewczyn� i odsu�...
G�os urwa� si�, gdy wyst�pi� jeden z jej s�ug.
Pomniejszy wampir obr�ci� kusz� w stron� gard�a �o�nierza. Stalowy czubek przebi� sk�r� i �o�nierz szarpn�� si� gwa�townie, naciskaj�c spust i posy�aj�c be�t we w�asne gard�o z si�� wystarczaj�c� niemal do tego, by pozbawi� si� g�owy. M�czyzna zakaszla� raz, a s�uga otworzy� usta, wyci�gaj�c je do szyi wy�szego m�czyzny. Oczy �o�nierza skierowa�y si� na s�ug� z przera�eniem, po czym mrugn�y, gdy strumie� krwi zala� mu twarz. S�uga Bodhi �ywi� si�, a ona mu na to pozwala�a. Spojrza�a tam, gdzie ma�a grupa �o�nierzy walczy�a z par� lepiej wyszkolonych Z�odziei Cienia. Bili si� nad nieruchom� sylwetk� m�odej kobiety � tej, kt�ra zosta�a pojmana we Wrotach Baldura z Abdelem.
� Ta te�? � Bodhi spyta�a na g�os.
� Och, tak � g�os Irenicusa odpowiedzia� jej w g�owie � ta te�.
� Gdzie jeste�? � spyta�a go.
� Odszed�em st�d � odpar� � co sugerowa�bym r�wnie� tobie. Ci �o�nierze s� niezliczeni niczym krople deszczu i jeszcze bardziej irytuj�cy. Ca�e dnie zaj�oby ci zabijanie ich jednego po drugim.
� Po jednym w ka�dej r�ce � pomy�la�a z u�miechem, po czym powiedzia�a na g�os � Abdelu, kiedy zn�w si� spotkamy...
* * *
Abdel wyszarpn�� si� z trzymaj�cych go r�k przyjaciela i odwr�ci� z powrotem w stron� spowitego chaosem pomieszczenia. Dostrzeg� kolejny przeb�ysk twarzy Imoen. Kto�, kogo nie m�g� zobaczy�, ci�gn�� j� za w�osy. Abdel obr�ci� g�ow�. Co ona tu robi�a?
Warkn�� z w�ciek�o�ci� i frustracj�, kiedy dwaj �o�nierze naci�gn�li strza�y, wymierzyli je w niego i jeden z nich wrzasn�� � St�j! St�j tam, gdzie jeste�!
Abdel rzuci� si� w prz�d, staraj�c si� zbli�y�, zanim �ucznicy zdo�aj� zareagowa�, jednak pe�zaj�cy dym utrudnia� okre�lenie, gdzie by�, a sama obecno�� Imoen uderzy�a go tak mocno, �e wyl�dowa� w �miertelnej pu�apce. Us�ysza� wibrowanie ci�ciw i w mgnieniu oka poczu� jeden, a zaraz potem nast�pny b�l w piersi. Wci�gn�� g��boko powietrze i pr�ba ta spowodowa�a, �e wzdrygn�� si� i kaszln��, co wywo�a�o jeszcze wi�kszy b�l. Jego stopa po�lizgn�a si� na kawa�ku po�amanego kryszta�u. Us�ysza�, jak jeden z �o�nierzy �mieje si�, po czym do��czy� do niego drugi. Abdel przewr�ci� si�, wykr�caj�c sobie bole�nie kostk�.
G�owa Abdela uderzy�a w bruk i odg�osy bitwy zosta�y zast�pione wstydliwie pustym �upni�ciem. Wewn�trz g�owy rozleg� si� ryk, a �wiat�o przygas�o, po czym zmniejszy�o si� do ma�ej, zamglonej plamki w �rodku pola widzenia. Abdel pr�bowa� zamruga�, ale bola�y go powieki. Straci� przytomno��.
* * *
Nast�pn� rzecz�, jakiej Abdel by� �wiadomy, by�o s�owo potrzeba, a drug� b�l. W jego g�owie wci�� rozbrzmiewa� ryk, a w ciele pojawia�y si� kolejne punkty b�lu, gdy jego nerwy wydawa�y si� powraca� do �ycia, centymetr po centymetrze. Owe punkty nabiera�y intensywno�ci i s�ab�y w og�lnym t�pym pulsowaniu.
Z wci�� zamkni�tymi oczyma Abdel stara� si� przy�o�y� d�o� do skroni, jednak poruszenie �okcia spowodowa�o, �e g�owa w jaki� spos�b zabola�a jeszcze bardziej, tak wi�c pozwoli� po prostu r�ce opa��, czuj�c pod sob� szorstkie kamienie.
� Wiem, Boo � powiedzia� obcy g�os. � Wiem.
� Wstawaj, m�j przyjacielu � za��da� inny g�os. Rozkaz ten wyda� si� Abdelowi ca�kowicie �mieszny. M�czyzna zdecydowanie zamierza� pozosta� tam, gdzie by�, do ko�ca swojego �ycia.
� Boo! � Abdel przypomnia� sobie rude w�osy i silny dotyk, gdy ten m�czyzna wyci�ga� go sk�d�.
� Wstawaj, no ju�! � drugi g�os nale�a� do Yo-co�tam.
� Yo... sho... yo... � mrukn�� Abdel, a d�wi�k ten przejecha� mu po wn�trzu g�owy niczym ma�y rydwan t�pego b�lu.
� Tak, prosz� pana, tak, to Yoshimo � odezwa� si� g�os.
To niemo�liwe, pomy�la� Abdel. Odci�gali mnie od Jaheiry i...
� Imoen � Abdel powiedzia� na g�os i otworzy� oczy na przyjemny pomara�czowy blask oraz twarze m�czyzn, kt�rzy powstrzymali go przed uratowaniem �ycia dw�ch kobiet, o kt�re bardzo mocno si� troszczy�. Abdel usiad�, cho� by�o to nieprzyjemne, i zacz�� pracowicie obmy�la� �mier� dla tych dw�ch m�czyzn.
� Jestem Minsc � rzek� rudow�osy, u�miechaj�c si� przez krew, kt�ra s�czy�a si� z poszarpanej rany na jego prawym policzku. � To przyjemno�� walczy� u twojego boku. Boo m�wi mi, �e nazywasz si� Abdel.
� Boo? � Abdel spyta�, zanim tak naprawd� o tym pomy�la�.
Minsc mia� na sobie prost� znoszon� tunik�, kt�r� �ciska� lew� d�oni� przy piersi. U�miechn�� si� i rozsun�� fa�dy brudnego materia�u, by ukaza� malutkiego, br�zowo-bia�ego gryzonia z oczyma niczym czarne guziczki. Spiczasty nosek i w�sy poruszy�y si�, w�sz�c powietrze przed Abdelem.
� To jest Boo � oznajmi� Minsc z u�miechem zadowolonego dzieciaka. � Chroni mnie swoj� inteligencj�.
Abdel przebieg� szybko przez kilka mo�liwych odpowiedzi, zanim zdecydowa� si� na � To dobrze.
Wielki najemnik rozejrza� si�, szukaj�c Kozakurczyka, jednak on i Minsc byli teraz sami w pomieszczeniu.
� Yoshimo! � zawo�a�, lecz nie by�o odpowiedzi.
� Je�li tak m�wisz, Boo � wyszepta� Minsc, po czym powiedzia� do Abdela � Musia� ju� wyj��. To znaczy, Boo my... m�wi, �e ju� wyszed�.
Abdel wzruszy� ramionami i star� �wir oraz py� z cia�a. Nagle u�wiadomi� sobie, �e wci�� jest nagi, nie trudzi� si� jednak czerwienieniem w obecno�ci szale�ca.
� Boo m�wi, �e t�dy � powiedzia� mu Minsc, po czym ruszy� jednym z korytarzy.
� To droga z powrotem? � spyta� Abdel, zdeterminowany, by odnale�� Jaheir� i Imoen.
� Obawiam si�, �e nie, m�j przyjacielu � z ciemno�ci bocznego korytarza dobieg� g�os Yoshimo.
� Yoshimo? � zawo�a� Abdel, szykuj�c miecz. Kozakurczyk wy�oni� si� z mroku, u�miechaj�c si� pewnie.
� Istotnie to ja, prosz� pana � odpar� Yoshimo. � Znalaz�em drog� na zewn�trz.
� Nie chc� wychodzi� na zewn�trz � stwierdzi� beznami�tnie Abdel. � Musz� wr�ci� tam, gdzie zostawili�my Jaheir�.
� Gdyby to by�o mo�liwe � rzek� Yoshimo � pochwali�bym twoj� odwag� i pos�a�bym ci� w drog�. Niestety jednak, ten korytarz zawali� si�, zaraz gdy przez niego przeszli�my.
� Boo m�wi, �e t�dy � powt�rzy� Minsc.
Yoshimo zignorowa� szale�ca i przyjrza� si� Abdelowi od g�ry do do�u.
� Nie jeste� w stanie w tej chwili jej pom�c � rzek� do Abdela. � Powinni�my chyba wyj�� st�d, przegrupowa� si� i wr�ci� po twoj� przyjaci�k�. Znam j� dopiero od niedawna, twierdz� jednak, �e b�dzie w stanie zadba� o siebie przez t� chwilk�, prawda?
Abdel zagryz� z�by, by powstrzyma� gniewn� odpowied�. Niczego nienawidzi� bardziej, ni� przyzna�, �e Kozakurczyk ma racj�. Yoshimo skin�� g�ow� i skierowa� si� z powrotem do bocznego korytarza. Abdel podni�s� si� i pod��y� za nim, nie maj�c lepszego pomys�u.
* * *
By�o mo�liwe, �e wykszta�ceni ludzie, w�r�d kt�rych Abdel dorasta� w ufortyfikowanej bibliotece w Candlekeep, znali okre�lenie na ten szczeg�lny rodzaj rozpoznania, ale je�li tak by�o, Abdel o tym nie wiedzia�.
� Na balustradzie na ko�cu rampy wydrapany jest brudny rysunek � powiedzia� Abdel Minscowi i Yoshimo. Obydwaj spojrzeli na niego pytaj�co.
Z tuneli, wspinaj�c si� po zardzewia�ych �elaznych drabinach, weszli do zakurzonego, pustego pomieszczenia, r�wnie wielkiego jak stodo�a. Na obydwu kr�tszych kra�cach prostok�tnego budynku znajdowa�y si� szerokie wrota, a po jednej stronie zwyczajne drzwi. Ma�e drzwi by�y bli�ej drewnianej zapadni, przez kt�r� przeszli, tak wi�c przedostali si� t� drog� w zamglone �wiat�o wczesnego wieczora.
Za drzwiami znajdowa�a si� prosta, drewniana platforma. Otacza�a j� niska drewniana balustrada, schodz�ca wzd�u� pomostu z wypaczonych desek na twardy, suchy piach, na kt�rym sta� magazyn. Wok� nich s�ycha� by�o przyt�umiony rozgardiasz miasta b�d�cego ju� zdecydowanie w trakcie uspokajania si� pod koniec dnia.
Minsc, wzdychaj�c ze zm�czenia, zszed� w d� rampy i spojrza� na miejsce, kt�re pokaza� opieraj�cy si� o balustrad� Abdel.
Rudow�osy m�czyzna u�miechn�� si�, pokazuj�c przechodz�ce w szaro�� ��te z�by i powiedzia� � Sk�d wiedzia�e�?
� By�em tu wcze�niej � rzek� Abdel, rozgl�daj�c si� i b�d�c zmuszony do mru�enia oczu nawet w przy�mionym �wietle. � Strzeg�em kiedy� tego miejsca z m�czyzn� o imieniu Kamon, kt�rego p�niej musia�em zabi�.
� Wiesz wi�c, gdzie jeste�my? � spyta� go Yoshimo.
� Gdzie jeste�my? � Minsc zapyta� ma�ego gryzonia, kt�rego ni�s�.
� W Athkatli � odpowiedzia� Abdel za zwierz�. � Jeste�my w mie�cie Athkatla, w krainie Amn.
Minsc podni�s� wzrok, zachichota� i rzek� � Jeste� nagi.
Spojrza� z powrotem na zwierz�tko i powiedzia� ze �miechem � On jest nagi, Boo.
Abdel westchn�� i spojrza� na swoje brudne, posiniaczone cia�o. Rany po strza�ach nie tylko przesta�y krwawi�, lecz zacz�y ju� si� zamyka� i nie bola�y. Popatrzy� na dwa oderwane paznokcie i ujrza�, z niema�ym zdumieniem, �e obydwa zaczyna�y odrasta�. Dopiero teraz Abdel czu�, �e ma chwil� czasu, by pomy�le�, i zdumiewa�a go nag�a pr�dko��, z jak� wydawa� si� by� zdolny zalecza�.
� Musimy znale�� dla ciebie jakie� ubrania, m�j przyjacielu, a mo�e te� jak�� pomoc � zaproponowa� Yoshimo.
� Pomoc? � spyta� z roztargnieniem Abdel, po czym skierowa� wzrok na miasto, kt�re zapami�ta� jako szorstkie i nie przebaczaj�ce, lecz wci�� rz�dzone przez prawo. � Dobry pomys�.
* * *
Abdel wypr�bowa� wielu r�nych ustawie� d�oni, r�nych sposob�w chodu albo te� kombinacji obydwu, by postara� si� ukry� fakt, �e idzie ulic� zupe�nie nagi, w ko�cu musia� si� jednak pogodzi� z tym, �e niezale�nie od tego, gdzie k�ad� r�ce, szed� ulic� zupe�nie nagi.
Ulice by�y do�� puste i gdy posuwali si� dalej, Abdel zacz�� orientowa� si� w terenie. Odwiedza� to miasto nie raz. Byli na p�noc od rzeki Alandor, kt�ra przecina�a �rodek miasta, p�yn�c do Morza Mieczy z jakich� g�r na wschodzie. Magazyn ustawiony by� na szerokim obszarze, kt�ry miejscowi nazywali � z typow� dla Amnu wyobra�ni� � Dzielnic� Rzeczn�. Wi�kszo�� miejskiej aktywno�ci, nawet o tej porze dnia, koncentrowa�a si� wok� spi�trzonego targowiska nazywanego Promenad� Waukeen. By�o to za rzek�. Abdel chcia� znale�� jakie� ubranie, zanim b�dzie pr�bowa� tam dotrze�. Gdy pomy�la� o czasach, kiedy strzeg� magazynu, przypomnia� sobie miejscowy szynk niedaleko st�d na wsch�d, po drodze do mostu spinaj�cego rzek� pomi�dzy Dzielnic� Rzeczn� na p�nocnym brzegu i odpowiednio nazwan� Dzielnic� Mostow� na po�udniu.
� Niedaleko st�d jest tawerna � powiedzia� Yoshimo.
� Miedziane co�? � spyta� Abdel.
� Miedziana Mitra � odpar� Kozakurczyk. � Znasz j�?
� Znam tawerny � przyzna� Abdel.
Rozdzia� czwarty
� Dobrze � powiedzia�a cicho blada kobieta, ci�gn�c Jaheir� i drug� dziewczyn� przez ulewn� burz�. � On lubi d�ugie w�osy.
Jaheira walczy�a z podobnym imad�u chwytem kobiety, jednak uda�o jej si� jedynie wyrwa� sobie troch� w�os�w. Potyka�a si� i j�cza�a z b�lu, gdy szarpano jej g�ow�, jednak odzyska�a r�wnowag�. Trudno by�o uwierzy�, jak ta kobieta jest w stanie ci�gn�� jedn�, nie m�wi�c ju� o dw�ch, za w�osy przez tunel, w kt�rym nie mo�e si� nawet wyprostowa�, jednak owa obca w�a�nie to robi�a. Jaheira przy nie jednej okazji stara�a si� j� podci��, jednak kobieta z �atwo�ci� unika�a jej st�p, nawet nie wydaj�c si� zauwa�a� tych pr�b.
Drug� wi�niark� by�a �adna, m�oda kobieta, nie licz�ca chyba nawet dwudziestu lat. Jej twarz by�a poplamiona kurzem i �zami, a oczy mia�a zapadni�te i wyczerpane. Wisia�a na skraju przytomno�ci, jakby lunatykowa�a. Podobnie jak w przypadku Jaheiry, d�onie drugiej porwanej by�y skr�powane na plecach szorstk�, drapi�c� lin�.
� Kim jeste�? � Jaheira spyta�a pot�n� kobiet� po raz trzeci, odk�d odzyska�a przytomno�� pod jej niezbyt czu�� kuratel�.
� Cisza � powiedzia�a kobieta.
Jaheira by�a mgli�cie �wiadoma, �e kto� za nimi idzie, nie mog�a jednak odwr�ci� wystarczaj�co g�owy, by spojrze� za siebie.
� Dlaczego to robisz? � zapyta�a, ignoruj�c rozkaz kobiety.
Blada obca za�mia�a si� � zadziwiaj�co, by� to do�� przyjemny odg�os � i powiedzia�a � Mog� wyrwa� ci j�zyk z ust i nakarmi� nim moje szczury, je�li sobie �yczysz.
� Tylko... � zacz�a protestowa� Jaheira, przerwa�a jednak, kiedy pot�na d�o� kobiety odsun�a si� z jej w�os�w i druidka przewr�ci�a si� na �liski, wilgotny kamie�. Kobieta uderzy�a j� w twarz grzbietem d�oni i Jaheira pad�a do ty�u. Jej g�owa obr�ci�a si� i by�a �wiadoma odr�twienia rozchodz�cego si� po jej twarzy oraz ch�odnej wilgoci, ws�czaj�cej si� w podart� koszul�.
Kto� o zimnych jak l�d d�oniach chwyci� Jaheir� szorstko od ty�u. Jego r�ce odnalaz�y jej piersi i zesztywnia�a pod ch�odem tego dotyku. Podni�s� j� z ziemi, by spojrza�a na patrz�c� na ni� spode �ba kobiet�. Jaheira odwr�ci�a g�ow�, staraj�c si� ujrze� m�czyzn�, kt�ry trzyma� j� w ten spos�b, ten przesun�� jednak uchwyt, popychaj�c j� do przodu. Us�ysza�a chrz�st ko�o prawego ucha, niczym tarcie ko�ci� o ko��.
� Nie! � odezwa�a si� ostro kobieta, a Jaheira zda�a sobie spraw�, �e m�wi ona do znajduj�cego si� za ni� m�czyzny.
� Ale ona jest taka ciep�a � rzek� m�czyzna niskim i sycz�cym g�osem ko�o szyi Jaheiry. � Taka s�odka.
Jaheira wci�gn�a gwa�townie powietrze i spojrza�a na kobiet�, kt�ra popatrzy�a jej w oczy i u�miechn�a si� w taki spos�b, �e Jaheira zaczerwieni�a si�.
� Jest taka � powiedzia�a kobieta � ale potrzebuj� jej dla czego� wi�cej ni� krwi... na razie.
� Dostan� j� p�niej? � spyta� ochoczo m�czyzna.
� Nie � rzek�a kobieta, pozwalaj�c, by jej wzrok przebieg� w d� cia�a Jaheiry. � S�dz�, �e chc� j� dla siebie.
W g�owie Jaheiry niczym wybuch pojawi�o si� s�owo wampir i zebra�o si� jej na wymioty, gdy poczu�a na sobie ch�odny oddech tej istoty.
� Gdzie n