7935
Szczegóły |
Tytuł |
7935 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7935 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7935 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7935 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Meagan Mc Kinney
Lodowa Panna
Tommy 'emu Robersonowi i Clare Elizabeth Leigh Glenn, przyjacio�om moim,
Johnniego, Mary, Jaya, Logana i Kate - na zawsze
Osuszanie wdowich �ez
to jedno z najniebezpieczniejszych zaj�� dla m�czyzny...
Dorothy Dix
Cz�� pierwsza
Za zimno/ by sp>a� samotnie
Wyspa Herschel Morze Beauforta, Kanada Tu� przed p�noc�., 43 lutego 4857 roku
oel Magnus przegra� - szepn�� jeden z m�czyzn i urwa�. Obejrza� si� za siebie z
l�kiem, jakby spodziewa� si�, i� za plecami ujrzy �miej�cego si� ze� szatana.
Jego towarzysze siedzieli st�oczeni przy kontuarze baru, jedynego na
sze��dziesi�tym r�wnole�niku szeroko�ci p�nocnej, z kuflami piwa w zniszczonych
od mrozu r�kach.
Nie przytakn�li mu ani nie zaprzeczyli, jakby zmrozi�y ich te straszne s�owa.
- Tacy jak on nie przegrywaj�- szepn�� inny. Chwyci� si� za g�ow� i rozejrza�
niespokojnie po niewielkim pomieszczeniu, kt�re nosi�o nazw� baru Pod Lodow�
Pann�. - Przysi�g� lady Franklin, �e odnajdzie jej m�a. Ju� trzy lata szuka go
po ca�ej P�nocy. No i nagrod� wyznaczyli... ach, te g�ry z�ota, s�odki aromat
raju... Nie m�wcie, �e to wszystko stracone!
- Ten dziki kraj nie pokona� jeszcze Magnusa - odezwa� si� buntowniczo m�ody
m�czyzna z kr�tko przyci�tymi jasnoblond w�osami, kul�c si� w swojej parce z
futra karibu. Nie wiadomo kiedy podni�s� si� wiatr, kt�ry z hukiem �omota� teraz
o belkowane �ciany; dwa prostok�ty szk�a spe�niaj�ce latem funkcj� okien
pokrywa�a z�owroga warstwa lodu. Ani na m�odym chwacie, ani na pozosta�ych nie
robi�o to jednak wra�enia, podobnie jak sople lodu, kt�re niczym stalaktyty
zwisa�y z parapet�w a� do pod�ogi, chocia� okiennice zamkni�to od zewn�trz ju�
wiele tygodni temu, by os�oni� bywalc�w baru przed nieko�cz�c� si� noc�.
- To, co ludzie z Fortu Garry'ego opowiadaj� o jego �mierci, to musi by�
nieprawda. Magnus wr�ci, i to lada chwila. Lodowa Panna go zmusi. Pr�dzej by
nasz nieustraszony przyjaciel Magnus zgin�� w m�kach, ni� pogodzi� si� z tym, �e
nie zobaczy wi�cej na oczy tej pi�kno�ci -Alexander Mclntyre, m�czyzna o
postarza�ej, zniszczonej wiatrem twarzy, wskaza� wzrokiem majacz�c� w
przeciwleg�ym k�cie pomieszczenia sylwetk�.
By�a to bia�a kobieta, jedyna w barze osoba poza traperami. Oparta
0 byle jak sklecony drewniany kontuar wpatrywa�a si� ponuro w szron gromadz�cy
si� w szparach mi�dzy drewnianymi belkami �cian, nie usi�uj�c bynajmniej
przys�uchiwa� si� rozmowie.
Lodowa Panna mia�a na sobie str�j tubylc�w. D�ugi do ziemi eskimoski amautik z
fr�dzlami sprawia� wra�enie, jakby jego w�a�cicielka nigdy w �yciu nie nosi�a
nic innego. Ubioru dope�nia�y grube bajowe obcis�e spodnie i mukluks -
eskimoskie buty z futra polarnego nied�wiedzia, a tak�e stary pistolet z zamkiem
ska�kowym, zawieszony na pasie z niewyprawionej sk�ry.
Jaki� Anglik, nie znaj�cy zwyczaj�w P�nocy, m�g�by by� zaskoczony wygl�dem tej
kobiety, lecz po chwili niew�tpliwie uleg�by jej urokowi. Amautik z wyblak�ej
sk�ry �osia doskonale pasowa� do jej kolorytu, jako �e by� dok�adnie tej samej
barwy, co rozpuszczone z�otoblond w�osy, opadaj�ce fal� na wielki kaptur
podszyty futrem rosomaka. Kaptur �wiadczy�, i� by�a niezam�na. Amautik by�
strojem Eskimosek, kt�re w obszernych kapturach nosi�y swoje ma�e dzieci; w
kapturze tej kobiety nie spa�o �adne niemowl�. M�odsi m�czy�ni, kt�rzy
odwiedzali bar, lubili sobie wyobra�a�, �e ilekro� ogl�da si� za siebie,
dostrzegaj� w jej twarzy cie� smutku.
Dwudziestosiedmioletnia Rachel Ophelia Howland, niezam�na
1 bezdzietna, wsz�dzie indziej by�aby uwa�ana za star� pann�. Na zapomnianej
jednak�e przez Boga i ludzi P�nocy, na obszarze ponad trzech tysi�cy kilometr�w
kwadratowych nie by�o ani jednego m�czyzny, kt�ry nie by�by got�w na wszystko,
byleby sta� si� ojcem dziecka panny Rachel.
- Rachel wygl�da dzi� wyj�tkowo �licznie - William Mark, m�odzieniec o jasnej
k�dzierzawej czuprynie, pos�a� w jej kierunku pos�pne spojrzenie.
- Umy�a nawet w�osy, wyobra�asz sobie? A gor�c� wod� ostatni raz widzia�em w
czerwcu. - Inigo Weekes, kt�rego czarne oczy �wiadczy�y o hiszpa�skim
pochodzeniu, ponuro poci�gn�� z kufla �yk piwa. -Za�o�� si�, �e to nie dla
�adnego z nas. - Wytar� usta r�kawem. - Bo�e,
10
spraw, �eby Magnus nie zgin��. Bo jak zgin��, to nie tylko lady Franklin b�dzie
gorzko rozczarowana. Nam te� nie pozostanie nic innego, ni� dalej szuka� jej
m�a, a� w ko�cu wszyscy gdzie� pozamarzamy. A co gorsza, je�li Magnus nigdy
wi�cej si� tu nie poka�e, panna Rachel b�dzie nas traktowa� jak najpodlejszy
wilczy pomiot, jaki kiedykolwiek w��czy� si� po tych bagnach...
Rachel Howland wyj�a zza pasa stary pistolet ska�kowy ojca. Spokojnie, jakby
by�a to najzwyklejsza w �wiecie rzecz, wetkn�a luf� w szerok� szpar� mi�dzy
belkami. Za �cian� da� si� s�ysze� dziwny pomruk, a potem czyje� ci�kie kroki.
Gdy odsun�a pistolet od otworu, znikn�� ju� stamt�d czarny, b�yszcz�cy nos, a
na jego miejscu pojawi�a si� ogromna �apa bia�ego nied�wiedzia polarnego, z
pazurami wielko�ci z�b�w rekina.
- Zabieraj si�, ty przekl�ty kundlu! - krzykn�a, mocuj�c si� z �ap�, kt�ra na
�lepo szuka�a �upu. Wali�a w ni� tak d�ugo, a� w ko�cu nied�wied� zrezygnowa�.
Szykowa� si� do drugiej rundy, gdy Rachel wetkn�a w szpar� zielon� butelk�
whisky. Teraz s�ycha� by�o ju� tylko stukanie nied�wiedzich z�b�w o szk�o -
szczeg�lny rodzaj muzyki, kt�r� szybko zag�uszy�o wycie wiatru.
Rachel zwr�ci�a spojrzenie ciemnob��kitnych oczu na czterech m�czyzn siedz�cych
wok� sto�u. �Co si� tak gapicie?" - zdawa�a si� m�wi� jej mina. Skarceni,
spu�cili oczy.
- Ju� cztery tygodnie temu mia� nas zabra� z powrotem na statek. Co� musia�o mu
si� przydarzy� - Weekes z ponur� min� opr�ni� kufel.
Luk� Smith, czwarty z obecnych przy stole, pokiwa� g�ow�.
- Pami�tacie, jak by� tu ostatnim razem? Przez te wszystkie lata, od kiedy jest
w Arktyce, zawsze wraca� Pod Lodow� Pann�. W ubieg�ym roku miss Rachel -jej
ojciec wtedy zmar�, pami�tacie? - by�a strasznie przygn�biona, no i Magnus
robi�, co m�g�, �eby j� pocieszy�. M�wi� nawet, �e mo�e si� z ni� o�eni i
zabierze z tego przekl�tego miejsca. Nigdy go takim nie widzia�em... Nie, on by
tu wr�ci�, jakby m�g�.
- Taki� pewny? - zapyta� William Mark z cynicznym b�yskiem w oku. - Nie
pami�tasz, co si� z ni� p�niej dzia�o? By�a w�ciek�a. Dos�ownie w�ciek�a. Id� o
zak�ad, �e Magnus nie wyjdzie z kryj�wki. Zostawi� j�, machn�� r�k� na
ma��e�skie obiecanki. Dobrze wie, co za zi�ko z Rachel...
- Rachel �atwo wpada w z�o�� - zgodzi� si� Alexander Mclntyre -ale marzy tylko o
tym, �eby wr�ci� do normalnego �wiata, wyj�� za m�� i mie� dzieci. Jak wszystkie
kobiety, o ile mi wiadomo... A tu nic z tego. Nie ma dziewczyna szcz�cia...
Ojciec pracowa� na statku wielorybniczym,
11
a potem musia� ucieka� i kupi� ten bar. A teraz nie �yje... Rachel zosta�a sama
na Herschel.
- My�lisz, �e to Edmund Hoar m�g� w ko�cu za�atwi� Magnusa? Zapad�o pos�pne
milczenie.
Inigo Weekes spojrza� kolejno na ka�dego z towarzyszy.
- Hoar od lat marzy� o �mierci Magnusa. To �miertelni wrogowie. Hoar przysi�g�
sobie, �e pierwszy odnajdzie Franklina.
- I ta ziemia mog�a pokona� Magnusa, i jego odwieczny wr�g Edmund Hoar m�g� mu w
ko�cu da� rad�, ale... - Mclntyre znowu rzuci� okiem na Rachel -ja bym si�
bardziej ba� kobiety. Kobieta potrafi zniszczy� m�czyzn� jak nic innego. -
Spojrza� w oczy pozosta�ym. - Ma-gnus wr�ci. Jestem tego pewien. Je�li bije
jeszcze jego serce, je�li nie zgin�� w lodach zatoki Wager, jak powiadaj�, to
wr�ci na pewno. Mo�ecie mi wierzy�.
Inigo zmarszczy� brwi.
- Mnie te� si� wydaje, �e Magnus nie z tych, co gin� w lodach. Za wielkie ma
do�wiadczenie. Ale Edmund Hoar m�g� zastawi� na niego pu�apk�. Mo�e te plotki s�
prawdziwe. Mo�e Magnus nie �yje... -jego s�owa przerwa�o bicie zegara. Kiedy
wybi� dwunast�, w izbie zapad�a �miertelna cisza.
Czterej m�czy�ni popatrzyli na Rachel. D�wi�k ostatniego uderzenia by� tak
silny, i� niemal zag�uszy� wiatr, by po sekundzie wr�ci� cichn�cym echem, odbity
od drewnianych belek �cian. Rachel wstrzyma�a oddech. Oczy utkwi�a nieruchomo w
drewnianych drzwiach, jakby si� ba�a, �e gdy opu�ci je cho�by na moment, zamieni
si� w s�up soli.
- Patrzcie no, jak si� nat�a... gdyby by�a czarownic�, zmusi�aby go zakl�ciami,
�eby si� tu natychmiast pojawi�... - szepn�� pos�pnie Wil-liam Mark.
Inigo poci�gn�� solidny �yk piwa i odwr�ci� wzrok od drzwi, tak jakby go
denerwowa�y.
- Jej ojciec pope�ni� okrucie�stwo, �e j� tu sprowadzi�, a jeszcze okrutniejsze
by�o to, �e umar� i zostawi� j�na �asce takich jak Magnus. -Mclntyre nie
podnosi� oczu znad szklanki. Widok twarzy Rachel, pe�nej napi�cia i nadziei,
wstrz�sn�� nim. - Kto� inny powinien stopi� Lodow� Pann�. Kto� inny, nie Magnus.
Noel o wiele bardziej kocha P�noc ni� jak�kolwiek kobiet� z krwi i ko�ci.
Rachel zas�uguje na kogo� lepszego.
- Ka�dy z nas ch�tnie by si� ni� zaopiekowa�, ale ona chce jego i tylko jego -
mrukn�� Luk� Smith.
- Nie potrzebuj� �adnego m�czyzny! - Da� si� s�ysze� kobiecy okrzyk.
12
Wszyscy czterej spojrzeli na Rachel. Inigo nachyli� si� i szepn�� do towarzyszy:
- No prosz�, ta wilczyca z tundry s�yszy jednak, o czym m�wimy... Rachel
wygl�da�a �a�o�nie. W bia�ej jak �nieg twarzy, obramowanej
mas� z�otych w�os�w, jedyny barwny akcent stanowi�y b��kitne oczy. W �wietle
lampy l�ni�y w nich powstrzymywane �zy.
- Mo�e statek Magnusa nie utkn�� w lodach ko�o Bathurst... Mo�e jego psy
wytrzyma�y drog� l�dem...
- Nam te� nieweso�o, panna Rachel. Mia� nas zabra� z powrotem na statek, kiedy
wiosn� stopniej� lody. Powiedzia�, �e mo�emy wzi�� nagrod� za Franklina, jak
znajdziemy...
Alexander Mclntyre podni�s� r�k�, by ucichli. Wsta� i spojrza� na Rachel.
- Mo�esz sprzeda� ten bar Edmundowi Hoarowi.Wiesz przecie�, �e na Herschel
wszystko nale�y do jego Kompanii P�nocnej. Sprzedaj mu Lodow� Pann�...
- Gardz� Edmundem Hoarem - o�wiadczy�a Rachel. - To chciwa, pod�a �winia. Nigdy
nie oddam mu tego, co m�j ojciec zdoby� w�asn� krwi�, potem i �zami. - Rysy jej
twarzy stwardnia�y.
- Jed� na po�udnie, Rachel. Wcale nie musisz tu siedzie�. Ka�dy m�ody chcia�by
ci� mie� - wtr�ci� William Mark.
Odetchn�a g��boko, hamuj�c �zy:
- Nie znam nikogo na po�udniu. Mia�am tylko ojca. A teraz zosta�a mi jedynie
Lodowa Panna.
- Sprzedaj ten bar i szukaj szcz�cia gdzie indziej. Zginiesz tu, Rachel.
B�dziesz oddycha�, chodzi�, rozmawia�, ale w �rodku zamarzniesz tak samo jak ta
ziemia. - Alexander wpatrywa� si� w ni� z rozdartym sercem.
Rachel odwr�ci�a si�. Alexander us�ysza� westchnienie, potem kolejne...
Nieoczekiwanie przez szczelin� w belkach nied�wied� wepchn�� z powrotem zielon�
butelk�. Uderzy�a o pod�og� z dra�ni�cym nerwy trzaskiem. Rachel otar�a
ukradkiem �zy, si�gn�a po kolejn� na wp� opr�nion� butelk� whisky i zacz�a
wpycha� j� w szpar�. Tym razem jednak nie mog�a sobie jako� z tym poradzi�.
Jeden z m�czyzn wsta�, �eby jej pom�c. I w�a�nie w tym momencie otworzy�y si�
wzmocnione listwami drzwi baru.
Gwa�towny podmuch wiatru wt�oczy� do wn�trza �nieg i l�d. Na progu sta� pot�ny
m�czyzna. Przecisn�� si� przez drzwi, zamkn�� je, odcinaj�c dost�p wichurze,
opar� si� o nie, po czym wyczerpany powoli osun�� si� na pod�og�.
13
By� to Noel Magnus.
Wi�kszo�� obecnych z trudem go rozpozna�a. Ca�� twarz os�ania� kaptur z futra
rosomaka. Podobnie jak Eskimosi mia� na oczach p�ytk� z ko�ci zwierz�cej z
w�skimi szczelinami, dzi�ki kt�rej m�g� co� widzie� nawet wtedy, gdy o�lepiaj�ca
biel �niegu zaciera�a granic� mi�dzy niebem i ziemi�. Czarn� brod� pokrywa�y
sople lodu, zw�aszcza w okolicy ust, gdzie zamarza�a wilgo� oddechu.
�ci�gn�� ko�cian� p�ytk�. W jego ciemnych oczach by�a jaka� dziko��, tak jakby
ogl�da�y zbyt wiele �mierci, zbyt wiele morderczego trudu. Tymczasem
pozostawione na zewn�trz psy zacz�y szczeka� i sko-wycze�. Wyczu�y blisko��
nied�wiedzia polarnego... Nast�pnego ranka zabraknie jednego psa - takie by�o
nieub�agane prawo P�nocy. I nic nie mo�na by�o na to poradzi�.
Magnus odnalaz� wzrokiem siedz�c� w g��bi kobiet�. Utkwi� w niej twarde
spojrzenie, po chwili jednak, poddaj�c si� zm�czeniu, przymkn�� z powrotem
powieki i wspar� g�ow� o drzwi.
Rachel nie odezwa�a si� ani s�owem. W milczeniu wpatrywa�a si� w pokryt� lodem,
opatulon� w futro karibu pot�n� sylwetk� le��cego na progu m�czyzny. Powoli,
cicho st�paj�c w swoich butach z futra nied�wiedzia polarnego, podesz�a i
stan�a nad nim.
Alexander Mclntyre zamar� w bezruchu, podobnie jak pozostali obserwuj �cy j �
m�czy�ni.
Po twarzy Rachel, wpatrzonej w Magnusa, przemkn�� wyraz bolesnej czu�o�ci. Oczy
mia� wci�� zamkni�te, jak gdyby zanadto by� wyczerpany, �eby otworzy� je jeszcze
raz. Cho� bezw�adny, o twarzy zaro�ni�tej i oblodzonej, ale by� doprawdy
przystojnym m�czyzn�. Mia� pi�kne czo�o i du�y, lecz kszta�tny nos. No i
oczy... Cho� zamkni�te, ze zmarszczkami w k�cikach - zar�wno od �miechu, jak i
ci�g�ego mru�enia przed gro��c� �lepot� biel� �niegu - zdawa�y si� t�skni� do
pieszczoty kobiecej d�oni i mi�kkich ust, kt�re sca�owa�yby z nich twardo��.
Rachel odkorkowa�a butelk� whisky i dotkn�a jego policzka.
Otworzy� oczy i utkwi� w niej ciemne t�cz�wki, barw� przypominaj�ce wieloletni�
sherry. Cho� z jego postaci bi�a si�a i up�r, oczy b�aga�y o lito��, wsp�czucie
i przebaczenie.
- T�skni�am za tob�. Nie by�o ci� ca�y rok - szepn�a. Ca�a czu�o�� kobiety by�a
w tych s�owach.
Oczy m�czyzny b�aga�y o wi�cej.
Wyprostowa�a si�. W�ciek�o�� podkre�la�a jej urod�. Wyla�a mu na g�ow� zawarto��
butelki. W twarzy nie mia�a ju� �ladu czu�o�ci, tylko lodowate zimno, zgodnie z
przezwiskiem, jakim j� ochrzczono.
14
- O�mielasz si� tu wraca�, ty wiaro�omny b�karcie? - krzykn�a ze �zami w
oczach.
- Rachel, zrozum... to w�a�ciwie nie by�a obietnica. I nie mog�em ci� wzi�� ze
sob�. Statek jest nadal uwi�ziony w lodach na Ziemi Wiktorii, a siedem tygodni
temu musia�em szuka� nowego zaprz�gu ps�w... -wychrypia� Magnus, krztusz�c si�
whisky.
- Obieca�e� mi ma��e�stwo - zacisn�a usta w powstrzymywanym szlochu.
- Ka�dy z nas by�by szcz�liwy, �eni�c si� z tob�, dziewczyno. Wiesz przecie� o
tym - powiedzia� �artobliwie Alexander, cho� przezorno�� nakazywa�a mu nie
wtr�ca� si� do ich rozmowy.
- Uwierz mi, Rachel - Magnus ociera� z whisky zaczerwienione od wiatru oczy. -
Nie mog�em ci� zabra� ze sob�.
- Nie. Nie wierz� ci.
T�umi�c szloch, szarpn�a drzwi. Wiatr niemal zwali� j� z n�g, ale to jej nie
powstrzyma�o. Nie narzucaj�c nawet na g�ow� kaptura, prze�lizgn�a si� obok
Magnusa i wybieg�a w bia��, wyj�c� wiatrem pustk�.
Rachel zatrzasn�a drzwi swojego domku i szybko zapali�a lamp�. Potem zabra�a
si� do rozpalania piecyka. Minie przynajmniej p� godziny, zanim zrobi si�
ciep�o w tym niewielkim pomieszczeniu... Dlatego nie zdj�a amautika. Ogrzewaj�c
r�ce nad p�omieniem, patrzy�a bezradnie, jak �zy jedna po drugiej spada�y z
sykiem na rozgrzan� �elazn� p�yt�.
Noel Magnus nigdy nie pokocha jej naprawd�. Gdyby j� naprawd� kocha�, o�eni�by
si� z ni� po ostatniej wizycie i zabra� daleko z wyspy Herschel.
Ale on nigdy tego nie zrobi. Nie czuje takiej potrzeby.
A ona nie mo�e go do tego zmusi�.
Poczucie twardej rzeczywisto�ci nakazywa�o si� z tym pogodzi� i �y� dalej - bez
niego. Nawet teraz jednak wydawa�o si� to niemo�liwe. B�l i pragnienie tkwi�y
kul� w jej piersi niczym kawa� lodu w wodach Morza Beauforta.
Dotkn�a policzk�w. W przejmuj�cym ch�odzie wn�trza sp�ywaj�ce po nich �zy
zamienia�y si� w lodowe strumyczki. By�oby to zako�czenie w sam raz dla kr�lowej
�niegu, kt�ra nade wszystko ceni�aby lodowate zimno i samotno��. Rachel Howland
jednak pragn�a czego� innego.
Pogr��ona w ponurych my�lach usiad�a na rozklekotanym krze�le i zacz�a
roztapia� d�o�mi l�d na policzkach. Oczy zamgli�a rozpacz.
15
Mo�e po �mierci ojca podj�a niew�a�ciw� decyzj�... Bez w�tpienia wyspa Herschel
przez osiem miesi�cy w roku przypomina piek�o na ziemi. No, ale w okolicach
lipca jest pi��-sze�� tygodni, kiedy miejsce to staje si� zno�ne, dzikie
arktyczne kwiaty �agodz� surowo�� tundry, a wzg�rza porasta pi�mowe ziele. O tej
porze roku ojciec zabiera� j�na wycieczki. W��czyli si� w�r�d pokrytych mchem
ska� wybrze�a, zbierali co pi�kniejsze okazy kamieni... Czasami natykali si� na
ko�cian� ig�� lub figurk� cz�owieka wy-rze�bion� w ko�ci - pozosta�o�ci po
dawnych ludach zamieszkuj�cych niegdy� t� krain�. Kiedy� widzia�a stado dwustu
tysi�cy karibu przechodz�cych przez rzek� Porcupino, kiedy indziej ogl�da�a z
rozczuleniem zabaw� dw�ch m�odziutkich nied�wiedzi polarnych. Niewiele bia�ych
kobiet mog�oby si� tym pochwali�. Gotowa by�a si� za�o�y�, �e nic podobnego nie
widzia�a nigdy �adna z tych eleganckich dam z jej �urnalu.
Zmarszczka przeci�a jej czo�o. Spojrza�a na st�, gdzie le�a� egzemplarz
�Godey's Lady's Book". Jedyny, jaki mia�a. Nie panuj�c nad sob�, chwyci�a �urnal
i zacz�a si� torturowa� na nowo.
Z kolorowych rycin czerpa�a wiedz� o wielkim �wiecie. Wszystkie stronice pe�ne
by�y modnych, pi�knie ubranych dam. W koronkowych czepkach i krynolinach,
siedz�c na niskich taboretach, oddawa�y si� mi�ym towarzyskim pogaw�dkom, zawsze
w bogatym, uroczym otoczeniu. Jej ulubienic� by�a dama w sukni z r�owej tafty,
maluj�ca portret ma�ej dziewczynki. Za ni� sta�a grupa jej wielbicieli w r�wnie
wytwornych strojach, a t�o ca�ej sceny tworzy�y przepi�kne draperie z bia�ej
satyny, podwi�zane i sp�ywaj�ce w fa�dach niczym tren �lubnej sukni.
Ogarni�ta smutkiem przycisn�a �urnal do piersi. Z oczu trysn�y nowe �zy.
Gdzie� tam by�o �ycie, kt�re mog�a sobie tylko wyobra�a�... Z lat dziecinnych
pami�ta�a matk� w takiej samej jak w �urnalu sukni. Mieszka�y w Filadelfii, w
domu, w kt�rym by�y takie wspania�o�ci, jak czerwony we�niany dywan oraz
mahoniowe meble. Kiedy jednak sko�czy�a dziesi�� lat, matka umar�a na ��t�
febr�. Poza ni� mia�a tylko ojca, kt�ry w��czy� si� po zimnych morzach w
poszukiwaniu wielory-bich ko�ci - integralnego elementu �ycia, kt�re w�a�nie
podziwia�a na obrazkach. Fiszbiny by�y potrzebne damom do gorset�w.
Jej jedyny egzemplarz �Godey's Lady's Book" pochodzi� z roku 1849. Pewien
marynarz, kt�ry trafi� do baru, podarowa� jej to pismo zaledwie w rok od
wydania. Traktowa�a je z czci�, niemal jak Pismo �wi�te. Zna�a na pami�� ka�dy
najdrobniejszy szczeg� mebli, na kt�rych przysiada�y damy, ka�dy r�bek ich
sukien, ka�d� falbank�, �abot, fa�d� draperii... Nawet doniczka z oleandrem nie
usz�a jej g�odnym oczom. By� to �wiat, kt�ry wci�� istnia� w ciemnych
zakamarkach jej
16
pami�ci. Panowa�y w nim pi�kno i komfort, i czu�y dotyk matczynej r�ki,
kochaj�cej swoj� ma�� c�reczk�.
Teraz istnia� ju� tylko jako fantazja na zniszczonych stronach �urna-lu. Dla
niej jednak nadal by� rzeczywisty. Od tak dawna piel�gnowa�a w pami�ci jego
obraz... Gdzie� tam by� salon z weselnymi satynowymi draperiami i dama maluj�ca
portret ma�ej dziewczynki. Musia� by�.
Nagle drzwi domku otworzy�y si� z ha�asem. Chwyci�a pistolet, niemal pewna, �e
na progu ujrzy nied�wiedzia. Kiedy� widzia�a, jak nied�wied� polarny wywali�
drzwi jednym ciosem ogromnej kosmatej �apy.
Nie by� to jednak nied�wied�. By� to Magnus.
- Wyno� si� st�d! -unios�a pistolet i wycelowa�a, przymykaj�c jedno oko.
Wcale si� tym nie przej��. Zamkn�� drzwi, zasun�� zasuwk� i zacz�� zdejmowa�
futrzan� park�. Na g�owie stercza� mu arogancki kogut.
- Zamierzasz mnie zabi�? -mrukn��. -No, to strzelaj. Uwolnij mnie od tej
przekl�tej niedoli i wszystkiego, co znios�em, �eby dosta� si� do tego piek�a.
- Ty psie! Nawet nie wiesz, co to niedola. Nie zosta�e� uwiedziony i porzucony
jak ja - dolna warga Rachel zadr�a�a, zdradzaj�c jej wzburzenie. - Obieca�e� mi
ostatnim razem...
- Ostatnim razem op�akiwa�a� �mier� ojca. Ba�a� si�, by�o ci zimno i czu�a� si�
samotna. Prosi�a� si�, �eby ci� pociesza�. Dobrze pami�tasz, co ci powiedzia�em.
Powiedzia�em ci prawd� - m�wi� niskim, �ami�cym si� z gniewu g�osem.
Nie walczy�a ju� ze �zami, kt�re swobodnie sp�ywa�y po jej rozgrzanych
policzkach. Z�o�� ust�pi�a miejsca przygn�bieniu.
- Powiedzia�e�, �e kochasz P�noc - szepn�a jakby do siebie.
- To nie wszystko - odpar�, rzucaj�c kurtk� na st�. Nieoczekiwanie nachyli� si�
nad ni�, chwyci� obur�cz luf� pistoletu, przytkn�� wylot do swojej piersi i
spojrza� Rachel w twarz.
- Szed�em tutaj przez dwa i p� miesi�ca. Dziesi�� tygodni g�odu, mrozu,
ciemno�ci... I nieustannego my�lenia o tobie. Zabij mnie wi�c teraz, Rachel, bo
je�li mnie odtr�cisz, nie b�d� ju� w stanie znie�� ani g�odu, ani ch�odu, ani
ciemno�ci, �eby wr�ci� do domu.
Szloch z�apa� j� za gard�o. Ich spojrzenia si� skrzy�owa�y. Nie potrafi�a go
zabi�, bo go kocha�a. Kocha�a go skrycie przez wszystkie te lata, kiedy
przychodzi� do baru Pod Lodow� Pann�.
Opu�ci�a pistolet z oci�ganiem.
- Grzeczna dziewczynka - szepn��. Uni�s� jej podbr�dek i spojrza� z bliska w
twarz. - A teraz przywitaj mnie w spos�b, o jakim marzy�em
2 - Lodowa Panna
przez te dziesi�� tygodni. - Odchyli� g�ow� Rachel i musn�� jej wargi w
delikatnym poca�unku. Przez chwil� poczu�a ch��d jego wilgotnej od topniej�cego
lodu brody... I od razu si� cofn��, jakby w obawie, �e sprawi� jej przykro��.
Jakby to w og�le by�o mo�liwe... Przecie� go kocha�a.
- Czy nazywasz domem sw�j statek? - zapyta�a pos�pnie. - Czy tam wr�cisz, je�li
ci� st�d wyrzuc�? Wr�cisz na uwi�zionego w lodach �Reliance'a"? Dlaczego?
Dlaczego tak kochasz to miejsce, skoro m�g�by� mie� prawdziwe �ycie i prawdziwy
dom w Nowym Jorku? - Dotkn�a r�k� policzka, patrz�c na niego niewidz�cym
wzrokiem. - Jak mo�na wole� te szalone wichury od �agodnego powiewu po�udnia? -
Zwr�ci�a spojrzenie na drzwi, za kt�rymi wy� zaciekle wiatr.
Zgrubia�a, stwardnia�a d�o� zaj�a miejsce jej d�oni. Powi�d� ni� pieszczotliwie
po policzkach, skroniach... Du�y palec zmys�owo obwi�d� lini� jej ust.
- Gdybym tu nie przyjecha�, nigdy bym ci� nie spotka�, moja pi�kna, s�odka
Rachel. Nie miej mi wi�c za z�e, �e kocham t� krain�.
- Ale ju� mnie pozna�e�. Nie ma zatem potrzeby pozostawa� tu d�u�ej.
Oczy Magnusa pociemnia�y.
- Musz� odnale�� Franklina. Nie mog� teraz odjecha�... Jestem tak blisko celu!
Usun�a si� spod jego r�ki.
- Franklin, Franklin. Zagin�� dziesi�� lat temu! Przemierzy�e� po�ow� P�nocy, a
teraz zacz�to ju� organizowa� ekspedycje, kt�re z kolei maj� odszuka� ciebie -
si�gn�a pod jego kurtk� porzucon� na stole i wyci�gn�a krusz�c� si�, po��k��
gazet�. Ta gazeta i �urnal �Godey's" by�y dla niej jedynymi elementami tamtego
realnego �wiata. Cisn�a gazet� w jego kierunku. - Sam mo�esz si� przekona�, ile
zamieszania wywo�a�e�. To gazeta sprzed roku.
Magnus rzuci� wzrokiem na nag��wek �York Morning Globe" z dat� dwudziestego
pi�tego stycznia 1856 roku. G�osi� on: �Wydawca naszego dziennika Noel Magnus
uznany za zaginionego w�r�d mro�nych pustkowi P�nocy. Lady Franklin rozpacza.
Przypominamy ostatni� wypraw� Franklina na HMS �Erebus�".
Powoli od�o�y� gazet� na st�. Jego twarz nie wyra�a�a absolutnie nic, ale w
oczach wyczyta�a irytacj�.
- Widzisz? Nawet twoja szlachetna lady Franklin jest przekonana, �e umar�e� -
przygl�da�a si� bacznie jego twarzy, nie dostrzeg�a jednak na niej spodziewanego
wstrz�su czy zdziwienia. Wygl�da�o na to, �e
18
wcale nie przej�� si� tym, i� uznano go za zmar�ego. - Nic ci� to nie obchodzi,
�e ludzie martwi� si� o ciebie?
- Na mojej �mierci mog� zrobi� pieni�dze, ale to nie ma znaczenia. Z pewno�ci�
nikt si� tam o mnie nie martwi - za�mia� si�.
Je�li odczuwa� gorycz, to �wietnie j�ukrywa�... Spojrza� na ni�i m�wi� dalej,
�agodnym ju� teraz g�osem:
- Uwa�asz, Rachel, �e �yj�c tutaj, wiesz, co to zimno. A przecie� o ile� zimniej
jest w domu, w kt�rym nikt nie op�akuje twojego odej�cia.
- Na pewno jest kto�, komu by ci� brakowa�o. Lady Franklin rozpacza. ..
- Bo si� boi, �e nie ma ju� nikogo, kto b�dzie szuka� jej m�a -u�miechn�� si�
drwi�co.
- Musi kto� by� w Nowym Jorku, kto si� o ciebie martwi. Masz chyba jak��
rodzin�, Magnus...
Znowu pog�aska� szorstk� d�oni� jej policzek.
- Moja matka zostawi�a mnie, kiedy mia�em trzy lata. Szybko przekona�em si� na
w�asnej sk�rze, jaka musia�a by� nieszcz�liwa z moim ojcem. Otrzymywa�em od
niego tylko instrukcje i baty, je�li nie wykona�em ich dobrze. Powtarza�, �e
chce mie� syna, kt�ry b�dzie na tyle twardy, �eby przej�� po nim jego imponuj�ce
imperium. - Urwa� na moment. Rysy jego twarzy stwardnia�y. - I taki jestem,
s�odka Rachel. Dostatecznie bezwgl�dny, �eby kierowa� imperium, kt�rego tw�rca
ju� nie �yje, dostatecznie twardy, �eby znosi� najgorsze nawet lodowate wichury.
I wiem na pewno, �e to w�a�nie jest miejsce, gdzie chc� �y�, bo ty i moi ludzie
jeste�cie jedynymi istotami, kt�re b�d� odczuwa� �al, kiedy co� mi si�
przytrafi. - U�miechn�� si�, ukazuj�c bia�e, r�wne z�by; by�a to jeszcze jedna
rzecz, kt�r� w nim uwielbia�a. - Op�akiwa�aby� mnie, Rachel, prawda?
Si�� powstrzyma�a si�, �eby go nie uderzy�. Zna� doskonale jej odpowied�. To
okrutne z jego strony drwi� z niej w ten spos�b.
- Rzeczywi�cie, jestem w�a�cicielem �Morning Globe" - znowu by� rzeczowy - i
zdaj� sobie spraw�, �e oni tam teraz pewnie si� trapi�, kto ma po mnie
dziedziczy�.
- Jeste� w�a�cicielem �Morning Globe"? - Podesz�a do sto�u i popatrzy�a na
gazet�. Wygl�da�a jak wszystkie inne, kt�re dociera�y na Herschel. To, �e wysz�a
ju� ponad rok temu, nie mia�o znaczenia; by�a to po prostu jedyna gazeta, jak�
od dawna ju� mieli okazj� przeczyta�. -My�la�am, �e znam ci� dobrze, Magnus.
Ka�dego roku, kiedy tu przybywa�e�, m�j ojciec wita� ci� z rado�ci�. Lubi� ci�,
wiesz o tym. Widz�
19
teraz, �e niewiele wiedzieli�my o twoim drugim �yciu - zamy�li�a si�, wci�� z
oczami utkwionymi w gazecie. - Skoro ten dziennik nale�y do ciebie, czy to
znaczy, �e jeste� bogaty?
Pytanie by�o �mieszne. Wcale jej nie obchodzi�o, czy by� bogaty, czy nie.
Jedyne, co si� dla niej liczy�o, to czy o�eni si� z ni� i zabierze ze sob�,
kiedy b�dzie got�w do wyjazdu. Kocha�a go. Podczas ostatniego spotkania obieca�
jej gwiazdk� z nieba, a ona mu uwierzy�a. Tak naprawd� chcia�a tylko tego, �eby
odby� si� ich �lub.
- Czy to wzruszy twoje zimne serce, je�li powiem ci, �e istotnie jestem bogaty?
-jego palce igra�y z fr�dzlami amautika.
Rachel opu�ci�a wzrok i u�wiadomi�a sobie, �e dusi si� z gor�ca w tym grubym
futrze. Piec rozpali� si� do czerwono�ci. Odsun�a si� nieco i szepn�a:
- W zesz�ym roku, kiedy powiedzia�am, �e moje serce nale�y do ciebie, nie
pyta�am ci� o konto w banku, prawda?
- A ja nigdy ci� nie wykorzysta�em. Wyzna�a� mi, �e pragniesz ma��e�stwa, i to
mnie powstrzymywa�o. Nie tylko ty, Rachel, mo�esz by� uczciwa.
- Nadal nie chc� zosta� dziwk�. Nawet twoj� dziwk�. - Z jej oczu znowu pop�yn�y
�zy. - Pragn� tylko tego, �eby� si� ze mn� o�eni�. To jedyny spos�b, �ebym
zachowa�a szacunek dla samej siebie. Nie prosz� ci� o obietnice, dajesz je zbyt
�atwo. Przysz�a pora na ich spe�nienie. Tego pragn��by m�j ojciec i dobrze o tym
wiesz. Nie wychowywa� mnie na... dr��cymi r�kami szarpa�a fr�dzle amautika z
niewyprawionej sk�ry.
- O�eni� si� z tob�, kiedy ju� b�d� m�g� opu�ci� to miejsce. Obieca�em ci to
wtedy i obiecuj� teraz. Dotrzymam s�owa.
- O�e� si� ze mn� teraz i we� mnie ze sob� na �Reliance'a". Przecie� wiesz, �e
p�ywa�am ju� na statku...
- �ycie na statku jest trudne, Rachel. Nie jeste� ju� ma�� dziewczynk�, kt�r�
bawi�y przygody na morzu. Musia�aby� wej�� na pok�ad jako moja �ona. A gdyby
okaza�o si�, �e jeste� w ci��y? Mieliby�my k�opot... Uwa�am, �e lepiej b�dzie,
je�li poczekamy z ma��e�stwem, a� wr�cimy do cywilizacji.
- I b�dziesz tak m�wi� przez nast�pne dziesi�� lat? Dwadzie�cia? W ten spos�b
b�dziesz si� usprawiedliwia� przed swoimi nie�lubnymi synami i c�rkami? - W
g�osie Rachel, wbrew jej woli, s�ycha� by�o gorycz. - Mam nadziej�, �e naprawd�
zginiesz i sko�czysz jak Franklin. Zas�ugujesz na to.
- Nie b�d� okrutna, Rachel. Nie mog� znie�� twojego okrucie�stwa, bo wiem, jaka
potrafisz by� mi�a...
20
Ich spojrzenia si� spotka�y. W pe�nych wyrazu oczach Noela by�o tyle ciep�a...
Wydawa�o si�, �e przenikaj� na wskro� najskrytsze tajniki jej duszy, cho�
my�la�a, �e je dobrze ukrywa.
- Chc� by� dla ciebie mi�a, Magnus. Wiesz, �e ci� kocham. Odda�abym ci wszystko,
co mam, za ma�� z�ot� obr�czk�. - Dr�a�a, mimo �e nie odczuwa�a zimna,
przeciwnie, zacz�a si� poci� z gor�ca. -Nie mog� znie�� my�li, �e w Nowym Jorku
czekaj� na ciebie, a ty wcale nie chcesz tam wr�ci�. Tw�j dom, ten, kt�ry stoi
nad zatok� Hudson, jak m�wi�e� -nie, nad rzek� Hudson - ma pewnie z pi�� czy
sze�� pokoi. Pustych, bo nikt w nich nie mieszka. Pusty dom, bez nikogo, kto by
si� cieszy� �agodnym, ciep�ym wietrzykiem! - z�apa�a si� za g�ow�. - To
profanacja.
Przeci�gn�� r�k� po jej d�ugich blond w�osach.
- Nie daje ci spokoju, �e m�j dom stoi pusty, a ty w tym czasie marzysz, �eby
zamieszka� w milszym miejscu? - m�wi� mi�kko, zamy�lony. - Tobie, kt�ra
prze�y�a� ca�e �ycie w jednej izbie, te pi�� lub sze�� pokoi wydaje si�
rezydencj�. - Zewn�trzn� stron� d�oni pog�adzi� jej skronie.
Dopiero teraz zauwa�y�a, �e jego r�ce, wskutek d�ugiej podr�y, by�y odmro�one i
pop�kane. Z ranek s�czy�a si� krew. Podprowadzi�a go do pieca.
- Ogrzej si�, Magnus. Zaraz przynios� ma�� ojca.
Dotyka�a delikatnie ka�dego zranionego miejsca, tak jakby zapami�tuj�c je, mog�a
utrwali� w pami�ci jego samego.
- Niepotrzebny mi balsam Howlanda. Moje r�ce pragn� innego ukojenia. - Wsun��
d�o� pod jej amautik.
Nie poruszy�a si�. Wstrzyma�a oddech.
- Nie - szepn�a, ale nie odsun�a jego r�ki.
- Czy pami�tasz, co ci m�wi�em w ubieg�ym roku? - szepn�� z ustami w jej
w�osach.
- Nie uwierz� ju� twoim pustym obietnicom. Nie jestem taka s�aba. Nie chc� ulec
pokusie i nie ulegn� bez ma��e�stwa.
- Po�lubi� ci�, s�odka Rachel, przyrzekam. Kt�rego� dnia zostaniesz moj� �on�.
- Nie kt�rego� dnia, tylko ju� teraz -prawie zaskomla�a, gdy chwyci� wargami
p�atek jej ucha.
- Musz� odnale�� Franklina.
Jakby wyla� na ni� kube� lodowatej wody... Odsun�a si� gwa�townie i skrzy�owa�a
r�ce na piersi.
- Po co? Znalaz�by� pewnie tylko same ko�ci. Jak� one maj� teraz warto�� dla
lady Franklin? Nie ogrzej� jej w nocy.
21
- Tu nie chodzi tylko o szcz�tki jej m�a - schyli� si�, �eby �ci�gn�� z n�g
buty z foczej sk�ry. - Moja wyprawa w te strony wi��e si� z pewnym sekretem...
Je�li go zdradz�, nie wolno ci nikomu o tym m�wi�. - Wyprostowa� si� i zacz��
rozwi�zywa� sznur�wk� na piersi Ra-chel, jakby wcale nie zauwa�a� jej niech�ci.
- Lady Franklin nie pa�a bynajmniej a� tak� mi�o�ci� do sir Johna, jak
przedstawia to prasa. Wygl�da na to, �e jej ma��onek, opuszczaj�c swoje strony,
odholowa� za sob� rodzinn� fortun�. Drogocenny opal, wielko�ci orzecha
w�oskiego. Twierdzi�, �e to talizman zapewniaj�cy mu szcz�cie. Otrzyma� go
jakoby od gubernatora Ziemi Van Diemena. To bardzo cenny kamie�, moja
najmilsza... Ale jeszcze cenniejsza jest zwi�zana z nim legenda.
- Jaka legenda? - Rachel oddycha�a ci�ko, na p� �wiadoma, �e zd��y� ju�
rozwi�za� sznur�wki na jej piersi.
- Ten klejnot przynosi nieszcz�cie - odpowiedzia�, zsuwaj�c amau-tik z ramion
Rachel. - Nazywaj �go Czarne Serce. Kr��y pog�oska, �e Franklin zabra� go
jakiemu� tubylcowi i dlatego na kamieniu ci��y kl�twa. Cz�owiekowi o czystym
sercu przynosi szcz�cie, a na tego, kto ma serce niegodziwe, sprowadza smutek i
�mier�. Pomy�l o tym, moja �liczna dziewczyno - k�ciki jego ust unios�y si� w
u�miechu. - Kamie� jest tak du�y jak twoja pi��. Postanowi�em, �e kiedy wr�c�
wreszcie do miasta, oddam go do muzeum. Ten opal b�dzie moim najbardziej
drogocennym skarbem. Pomy�l tylko, czym stanie si� moja gazeta, je�li odnajd�
ten kamie� po�r�d szcz�tk�w Franklina... Lady Franklin wini Czarne Serce za
�mier� m�a. Wierzy, �e Franklin, tak jak zamierza�, odkry� przej�cie p�nocne,
a nieszcz�cie sprowadzi� na niego czarny kamie�, a nie ten kraj.
- To czysta fantazja. Nie tra� na to wi�cej czasu, Magnus. Pomy�l o swoim pustym
domu nad rzek�... pi�knym, pustym domu, gdzie w twarz wieje �agodny wietrzyk...
- Nigdy nie my�l� o tym domu, Rachel. Tutaj mog� my�le� tylko o tobie i o tym
kamieniu czarnym jak noc, z ��t� jak b�yskawica pr�g� w �rodku.
Gwa�townie unios�a g�ow�.
- Jak ten kamie� wygl�da? - zapyta�a, marszcz�c brwi. Poca�owa� j�. Jego broda
by�a ju� sucha i Rachel z dr�eniem pomy�la�a, co czu�aby, gdyby dotkn�� ni�
bardziej intymnych cz�ci jej cia�a.
- Jaki on j est, Magnus? - powt�rzy�a pytanie, z trudem zbieraj �c my�li.
- S�ysza�em, �e jest granatowoczarny, a w jego �rodku wybucha niczym p�omie�
mieni�ca si� iskra. Ten sam ogie� p�onie teraz we mnie, gdy ka�esz mi czeka� na
siebie, Rachel - pochyli� g�ow� i zacz�� pie�ci� j�zykiem delikatne w�oski na
karku.
22
Zadr�a�a. Chwyci�a go za brod� i si�� unios�a jego g�ow� do g�ry. By� od niej
dwa razy ci�szy i znacznie wy�szy, ona jednak widzia�a samice nied�wiedzia
broni�ce zim� swego legowiska. Potrafi�a powstrzyma� takiego nied�wiedzia jak
Magnus.
- Powiedz mi prawd�. Co zrobisz, je�li odnajdziesz ten kamie�? Czy wr�cisz
natychmiast do Nowego Jorku?
- Je�li odnajd� go tej wiosny...
- Nie, nie. Co zrobisz, je�li dostanie si� w twoje r�ce jeszcze tej nocy?
Wr�cisz do Nowego Jorku i do pustego domu o sze�ciu pokojach?
U�miechn�� si� i pog�aska� japo w�osach. By� mistrzem w pieszczeniu kobiet, a
ona, na swoj� zgub�, zawsze ulega�a jego pieszczotom.
- M�wisz tak, jakby� wiedzia�a, gdzie jest ten kamie�. Czy�by stary Howland
podczas kt�rej � ze swoich w��cz�g natkn�� si� na ludzi Fran-klina? Kiedy siedem
statk�w wr�ci�o z niczym?
- Je�li odnajd� dla ciebie Czarne Serce, czy zabierzesz mnie st�d od razu?
Powiedz prawd�, Magnus - szepta�a niemal bezg�o�nie. - Czy o�enisz si� wtedy ze
mn� i pojedziemy razem do Nowego Jorku?
Magnus wydawa� si� zmieszany.
- Oczywi�cie, kiedy� st�d wyjedziemy, ale gdybym nawet dosta� ten kamie� zaraz,
i tak musia�bym wr�ci� na �Reliance'a". Czekaj� tam na mnie moi ludzie. Nie mog�
ich opu�ci� i pop�yn�� do kraju bez nich.
- A potem wr�cisz po mnie?
Uni�s� brwi. W ��tym �wietle lampy na wielorybi tran jego ciemne w�osy
przybra�y zdecydowanie rudy odcie�.
- B�d� musia� pop�yn�� statkiem do Nowego Jorku po nowe zapasy, bo stare si�
wyczerpa�y. Ostatni raz byli�my w porcie trzy lata temu.
- A potem?
- Znowu nadejdzie zima. Na Herschel mo�na si� wtedy dosta� tylko saniami.
B�dziesz musia�a czeka� a� do wiosny na przyp�yni�cie �Reliance'a".
- P�tora roku... Nie zobacz� ci� nawet przysz�ej zimy - odsun�a si� od niego,
zniech�cona.
- Rachel, bawisz si� moim kosztem? Masz ten kamie�? Je�li tak, to mi go daj.
- Da� ci go? Te� co�... Gdybym go mia�a i da�a ci, nigdy wi�cej bym ci� nie
zobaczy�a. Nigdy, chocia� wiele mi naobiecywa�e� i na wszelkie sposoby
usi�owa�e� mnie uwie��.
- I ty chcesz zwiedzi� te krainy... W g��bi duszy wiesz, �e i ty tego chcesz.
Dlaczego wi�c nie mieliby�my tego zrobi� dzi� wiecz�r?
23
Zacz�a t�uc pi�ciami w jego pier�.
- Oczywi�cie, �e tego chc�! Doskonale o tym wiesz, ty �otrze. Ale chc� je
zwiedzi� dopiero po naszym �lubie. Dopiero po �lubie, rozumiesz? Tak zosta�am
wychowana i taka pozostan� do �mierci, bez wzgl�du na to, jak samotne i �a�osne
mia�oby by� moje �ycie!
- Daj mi ten kamie�... czy co tam masz. Poka� mi go natychmiast.
- Nie mam go - wybuchn�a. Wpatrywa�a si� w niego z napi�ciem, ch�on�c wzrokiem
urodziw� twarz, brod� i tward�, gor�c� pier�, okryt� grub� szar� koszul�. -Nie
mam twojego przekl�tego kamienia, ale chyba wiem, gdzie jest. Wr�cisz do mnie
wiosn� na �Reliansie" i wtedy poka�� ci to miejsce.
- Nie b�d� dzieckiem. Nie mog� wr�ci� na wiosn� tylko po to, �eby si� spe�ni�y
twoje szalone mrzonki. Franklin nie doszed� a� tak daleko na zach�d. Gdyby
dotar� na Herschel, znalaz�by przej�cie p�nocno-za-chodnie.
- Jestem dzieckiem i dlatego musisz zrobi�, o co ci� prosz�. Przyp�y� po mnie
tej wiosny.
- Nie. Musz� zdoby� nowe zapasy. Nie mog� ryzykowa� �ycia moich ludzi dla twoich
g�upich kobiecych fanaberii.
Wbi�a w niego wzrok. Ponury, a r�wnocze�nie triumfuj�cy u�miech wykrzywi� jej
usta.
- Ty nigdy nie opu�cisz P�nocy, prawda, Magnus? Zawsze znajdziesz jaki� pow�d,
�eby tu zosta�. Odnajdziesz ten okropny opal, ale historia nie b�dzie
wystarczaj�co sensacyjna, �eby zadowoli� gusty twoich czytelnik�w, wi�c
pozostaniesz tu, dop�ki kolejna ekspedycja nie zaginie w jeszcze bardziej
tragicznych okoliczno�ciach. - Rzuci�a spojrzenie na zmi�t� gazet� le��c� na
jego parce. - Mo�e nawet sam znajdziesz si� w tej ekspedycji. Dlaczego nie?
Cywilizowany �wiat ju� i tak uwa�a ci� za zmar�ego. Samo pozostanie tu, Magnus,
przysporzy ci czytelnik�w i pieni�dzy. I dlatego nie ruszysz si� st�d i b�dziesz
nadal mnie ok�amywa�.
- Nie ok�amuj� ci�. O�eni� si� z tob�, Rachel. Chc�, �eby� by�a moj� �on�.
Jeste� najbardziej niezwyk�� kobiet�, jak� kiedykolwiek zna�em.
- Uwa�asz, �e jestem pi�kna? - u�miechn�a si� nieco wymuszenie, unosz�c brwi.
- O Bo�e, tak. Jeste� pi�kna, Rachel.
- Schlebiasz mi, Magnus. Nie widzia�e� kobiety od sze�ciu miesi�cy. - Popatrzy�a
ze smutkiem na sw�j egzemplarz �Godey's" i roze�mia�a si� gorzko. - Bez
w�tpienia, z moimi pop�kanymi wargami i okopcon� twarz� mog� wszystkie te
ol�niewaj�ce damy pos�a� do k�ta.
Spojrza� na ni� mi�kko.
24
- Ale� mo�esz. Wszystkie, bez wyj�tku.
- A zatem zna�e� wcze�niej takie kobiety? Z podniesionymi dumnie g�owami, w
szeleszcz�cych jedwabnych sukniach, pachn�ce francuskimi perfumami?
Zrezygnowa�by� z nich dla mnie? - W jej oczach znowu zal�ni�y �zy. - Dla mnie,
kt�ra �mierdzi dymem z pieca i sk�r� �osia? -Odpechn�a go. - Znowu k�amiesz.
Czy ty nie masz sumienia?
- Nie k�ami�, Rachel. Jeste� pi�kna. Marz� o tobie ka�dej nocy. My�l� tylko o
tobie.
Otar�a �zy.
- Ja? Pi�kniejsza od tych kobiet w eleganckich salonach? Z tymi spierzchni�tymi
od wiatru d�o�mi, z pop�kanymi wargami, z moj� nic nie wart� cnot�, z kt�rej co
roku si� na�miewasz? Nie wierz� ci.
- Tak, twoja cnota pozosta�a nietkni�ta. Ale je�li ulegniesz mi tej nocy,
zachowam j�w sobie. A kiedy ju� zostaniesz moj��on�, wszystko to przestanie mie�
jakiekolwiek znaczenie.
- K�amca - szepn�a, czuj�c, jak pod wp�ywem jego delikatnej pieszczoty topnieje
jej serce.
- Do�� gadania. Chod�my do ��ka. My�l�, �e w nim lepiej si� porozumiemy -
poci�gn�� j� bezceremonialnie za r�k�.
Szarpn�a si�.
- Id� zaspokoi� swoj� ��dz� z kt�r�� z tutejszych kobiet. Ka�da z nich ch�tnie
ci ulegnie i da to, na co zas�ugujesz i czego pragniesz.
- Aleja pragn� tylko ciebie, Rachel.
- To o�e� si� ze mn� - odpar�a ch�odno.
- Pami�tasz, co ci powiedzia�em rok temu? B�d� z tob� i tylko z tob�. A ty
b�dziesz ze mn� i tylko ze mn�. Pobierzemy si�, kiedy przyjdzie na to pora.
- Dlaczego mnie tak dr�czysz? Czy nie by�am dla ciebie dobra? Czy nie
udowadnia�am ci tego rok po roku, odrzucaj�c wszystkich innych m�czyzn,
czekaj�c ca�y czas tylko na ciebie? - Rachel si� rozszlocha�a.
Magnus usiad� na skraju w�skiego ��ka. Przytuli� j� do siebie i zacz�� g�adzi�
stwardnia�ymi palcami jedwabiste w�osy. Ta �agodna pieszczota nie przynios�a jej
jednak ukojenia.
- Jeste� mi przeznaczona, Rachel, tak jak ja jestem przeznaczony tobie. Los musi
si� w ko�cu wype�ni� - jego niepokoj�ce oczy barwy sherry wpatrywa�y si� w ni�
intensywnie.
J�kn�a. Sk�oni�a ku niemu g�ow�... Zach�annie zagarn�� jej wargi w nami�tnym
poca�unku. Nie opiera�a si�, gdy poczu�a w ustach jego j�zyk. Nie mia�o to
wi�kszego znaczenia, skoro i tak w�a�ciwie przegra�a swoj� batali�.
25
- Czy to dlatego tak kochasz t� P�noc, Magnus? Dlatego? - szepn�a w rozpaczy.
- Kocham ca�e tutejsze nieujarzmione pi�kno. Kocham wiatr i �nieg... Najbardziej
jednak kocham my�l o tym, �e mogliby�my by� razem w te cudowne noce. Kiedy jest
za zimno, by spa� samotnie, wyobra�am sobie, �e le�� obok ciebie...
- Ty draniu - za�ka�a, gdy pchn�� j� na materac i zacz�� ca�owa� mi�dzy
piersiami. - Mam nadziej�, �e kt�rego� dnia odmrozisz go sobie. Nale�y ci si� za
to, �e doprowadzasz mnie do zguby.
Powi�d� j�zykiem po wra�liwych miejscach na jej szyi. Z ca�ej si�y powstrzymywa�
si� od �miechu.
- Mam dla ciebie z�� wiadomo��, Lodowa Panno. Jak dot�d nie straci�em ani
jednego palca - pokaza� d�onie i stopy. - Wszystkie dwadzie�cia jeden mam w jak
najlepszym porz�dku.
- Znienawidz� ci� na zawsze, je�li mnie zniewolisz, Magnus. Zabior� moj�
nienawi�� do grobu. Przysi�gam- szepn�a, jednak kiedy pochyli� si� nad ni�,
ucich�a.
Nagle p�omie� gniewu rozgorza� w niej na nowo. Z j�kiem odepchn�a go od siebie
i zerwa�a si� z ��ka.
- Wyno� si� - powiedzia�a, nie patrz�c na niego. Nie mia�a odwagi.
- Na zewn�trz jest tak zimno, a ty jeste� taka ciep�a... Nie ka� mi spa� w
barze. Oka� odrobin� lito�ci.
- Wyno� si� - otar�a �zy wierzchem d�oni. -Najpierw �lub albo nie dostaniesz
nic.
- Ale na przestrzeni wielu kilometr�w tylko ty masz prawdziwe ��ko. Skoro nie
chcesz dzieli� go ze mn�, to mo�e odst�pi�aby� mi je na par� godzin? - popatrzy�
na ni� b�agalnie. - Przyszed�em z tak daleka...
Rzuci�a mu spojrzenie pe�ne pow�tpiewania.
- Zgoda. Wy�pij si� przez te par� godzin w prawdziwym ��ku, ale ja st�d wyjd�.
Nie �ycz� sobie, �eby te ordynusy w barze strz�pi�y na mnie j�zyki, plotkuj�c o
czym�, co nie jest prawd�. Kiedy wstaniesz, ja si� po�o��. Do tego czasu b�d� w
Lodowej Pannie. - Chwyci�a amautik, wci�gn�a go przez g�ow� i wysz�a,
zatrzaskuj�c za sob� drzwi.
Rachel wr�ci�a z baru i popatrzy�a na m�czyzn� w jej ��ku, pogr��onego w
g��bokim �nie. Spod nied�wiedziego futra wystawa�a jedna noga; r�k� spoczywa�a
na materacu, tam, gdzie wcze�niej spa�a ona.
Postawi�a na swoim... A jednak �ci�gni�te brwi m�ci�y wyraz zadowolenia na
twarzy Rachel. Dlaczego �ycie musi by� takie trudne? Ko-
26
cha�a tego m�czyzn�, pragn�a z nim by�... Nie mog�a go jednak zmusi�, by
zabra� j� ze sob�. U jego boku nie by�o miejsca dla kobiety.
Przygn�biona podesz�a do sto�u z surowego drewna, gdzie le�a� egzemplarz
�Godey's". Wr�ci�a my�l� do matki, kt�ra by�a kiedy� ubrana tak samo jak damy z
ok�adki. Sarah Howland mia�a w�wczas na sobie sukni� z szerok� sp�dnic�, z
mankietami i staniczkiem obszytymi czarn� wst��k�. Pami�ta�a ka�dy szczeg�
stroju matki r�wnie dok�adnie, jak jej kochan� twarz. Noel m�wi�, �e kobiety w
Nowym Jorku nadal nosz� jedwabne suknie... Spojrza�a na ok�adk� pisma. Nie
potrafi�a opanowa� zazdro�ci, ilekro� wyobrazi�a sobie ukochanego Magnusa
siedz�cego w nowojorskim salonie w otoczeniu podobnych pi�kno�ci jak te z
�Godey's".
Ciekawe, czy gdyby zabra� j� do prawdziwego �wiata, wprawia�yby go w
zak�opotanie jej nieokrzesanie i brak manier... Mo�e w�a�nie dlatego obawia si�
ma��e�stwa?
Ta my�l doprowadzi�a j� nieoczekiwanie do takiej rozpaczy, �e nie by�a w stanie
d�u�ej patrze� na le��cego w jej ��ku Noela.
Nigdy si� z ni� nie o�eni i nie zabierze do swego domu. Ugrz�z�a na Herschel na
zawsze.
A jednak...
Podesz�a na palcach do prostej drewnianej p�ki i otworzy�a du�� szkatu�k� z
ko�ci morsa. Wysypa�a jej zawarto�� na r�k� i wyszuka�a kamie� wielko�ci ma�ego
ziemniaka. By� czarny z granatowymi smugami - niemal koloru zimowego nieba - w
�rodku za� mieni� si�, niczym p�nocna zorza, tajemniczym blaskiem ognia, od
kt�rego zapar�o jej dech.
Czarne Serce... Tak, to musia� by� ten s�ynny kamie�, kt�ry tak obsesyjnie
pragn�� znale�� Magnus. Szuka� tego skarbu w dalekich stronach, on za� tymczasem
znajdowa� si� tu, w zasi�gu r�ki. Jej ojciec natkn�� si� na niego dawno temu.
Opowiada�, �e ten dziwny od�amek czarnej ska�y spoczywa� w wygas�ym ognisku;
przywi�zany by� do niego napisany po angielsku list. Ojciec nie mia� poj�cia, co
to za kamie�, Rachel wiedzia�a ju� jednak, �e musia� zostawi� go Franklin. W
li�cie pisa�, �eby zostawi� opal tam, gdzie le�y, ojciec jednak w og�le nie
przej�� si� tym ostrze�eniem.
I dzi�ki Bogu. Nawet je�li Magnus nie chce jej serca, to z pewno�ci� chce zdoby�
ten klejnot. Czarne Serce.
Wtem zaszele�ci�o. Noel poruszy� si� w ��ku.
- Do diab�a... - mrukn��. - Gdzie jeste�, Rachel?
W po�piechu wrzuci�a kamie� do szkatu�ki i przysiad�a na kraw�dzi ��ka.
27
- Jetem przy tobie, kochany - szepn�a.
- Masz chyba mordercze zamiary. Zamarzn� na �mier�, je�li mnie nie ogrzejesz.
Nie zachwyca mnie perspektywa uczynienia ci� wdow�...
- �ebym mog�a zosta� wdow�, musisz najpierw si� ze mn� o�eni�. Obj�� j� w pasie
silnym ramieniem i poci�gn�� pod futrzan� ko�dr�.
- To drobiazg.
Poca�owa� j�, ona jednak odsun�a si�, najwyra�niej zaj�ta jak�� my�l�.
- Znowu marzysz o Nowym Jorku? - burkn��. Zirytowa�o j� to grubia�stwo.
- Je�li chcesz wiedzie�, to tak. Rzeczywi�cie marz� o naszym wsp�lnym �yciu w
tamtym �wiecie. Dba�abym i o ciebie, i o twoje sze�� pokoi. Zape�niliby�my je
dzie�mi... Mogliby�my by� szcz�liwi!
- Ja jestem szcz�liwy ju� teraz. Bardzo szcz�liwy - szepn�� z r�k� w jej
w�osach.
- Musi by� w Nowym Jorku kto�, kto za tob� t�skni, Magnus. Musi by� kto�, kogo
chcia�by� znowu zobaczy�.
- Nie, nie ma. Czy mam tam odes�a� ciebie, �eby� za mn� t�skni�a? Mog�aby�
wyst�powa� jako wdowa po mnie. Gazety mia�yby o czym pisa� - za�mia� si�.
- B�d� powa�ny - szturchn�a go w bok.
- Jestem bardzo powa�ny - chichota�. - W�a�ciwie powinienem tak zrobi�, cho�by
dla kawa�u... Tylko �e gdybym odes�a� ci� do Nowego Jorku, sam bym strasznie za
tob� t�skni� nast�pnej zimy. Wobec tego nie ma o tym mowy.
- Nast�pna zima! To przecie� od dzi� ca�y rok - ponownie ogarn�a j� rozpacz. -
Nie przyjm� ci� mi�o nast�pnym razem, cho�by dla zasady.
- Tak jak teraz? - zapyta�, wodz�c j�zykiem po jej szyi. Odsun�a si�.
- Czy s�dzisz, Rachel, �e mi na tobie nie zale�y? - zapyta� ju� spokojniej. -
Je�li tak, to bardzo si� mylisz.
- Sta� ci� na to, �eby opu�ci� mnie na ca�y rok. To m�wi samo za siebie. Ja bym
tak nie mog�a... Za bardzo ci� kocham.
- Przyznaj�, �e tym razem przyjdzie mi to z wi�ksz� trudno�ci� ni� dawniej.
- Wobec tego nie zostawiaj mnie.
Tak jak oczekiwa�a, odpowiedzia� jej milczeniem.
- Kiedy wr�cisz, Magnus, mo�e mnie tu nie by�.
- Dok�d by� mog�a p�j��, ukochana? Jeste� r�wnie samotna, jak ja - poca�owa� j�
w ods�oni�te rami�.
28
Ju� otwiera�a usta, �eby zaoponowa�, gdy zda�a sobie spraw�, �e nie mo�e.
Powiedzia� prawd�... Nie mia�a gdzie p�j��, nie mia�a nikogo, kto by j� przyj��.
Wtem przyszed� jej do g�owy dziwny pomys�.
Co za absurd! A jednak... Mog�aby pojecha� do Nowego Jorku, zamieszka� w tych
sze�ciu pokojach i uchodzi� tam za... Nie, to �mieszne. I niedorzeczne.
Odwr�ci�a si� i spojrza�a na Magnusa. Tamten cywilizowany �wiat mia� go ju� za
zmar�ego.
Napotka�a jego badawczy wzrok.
- Widz� jaki� podst�p w twoich oczach, Rachel - mrukn��. - Nie wa� si� mnie
porzuca�. Nigdy. Zrozumia�a�?
�artobliwie uszczypn�a go w nos. By� zimny, tak samo jak jej.
- Co� za weso�a mi si� wydajesz. Co ci chodzi po g�owie? - spojrza� na ni�
gniewnie. Z t� pos�pn� min�, bujn� brod� i czarnymi oczyma wygl�da� jak posta� z
ba�ni.
Roze�mia�a si�. To czysta fantazja - pomys�, by pojecha� do Nowego Jorku i
zamieszka� w jego domu jako wdowa po nim... Co� podobnego nie zdarza si� na tym
�wiecie.
Nie mog�a jednak powstrzyma� w�asnej wyobra�ni. Widzia�a siebie w czarnym wdowim
stroju, czekaj�c� na go�ci w jego wspania�ym, po�o�onym nad rzek� nowojorskim
domu. Nie mog�y z tego wynikn�� dla niej �adne k�opoty, bo najprawdopodobniej on
i tak nigdy nie wr�ci do domu. Nowy Jork traktowa� wy��cznie jako port, kt�ry
dostarcza� mu zapas�w na now� wypraw�. Gdyby jednak, cho� szansa by�a minimalna,
wr�ci�, powita go z rado�ci� i przypomni o tych wszystkich ma��e�skich
obiecankach, dyndaj�cych na jej szyi niczym �w bezcenny opal.
Oczywi�cie, istnieje tak�e mo�liwo��, �e Magnus przejrzy jej podst�p i wpadnie
we w�ciek�o��.
Zadr�a�a... Zaraz jednak otrz�sn�a si� z l�ku. Tak, jest pewne ryzyko, ale wiek
i duma nakazywa�y dzia�a�. Ma ju� dwadzie�cia siedem lat, nikt si� o ni� stara�
nie b�dzie, a ten jedyny, kt�rego kocha, najwyra�niej nie zamierza si� z ni�
o�eni�. Czasami podejrzewa�a, �e Magnus nie dotrzymuje swoich obietnic z powodu
jakiej� pi�kno�ci, w rodzaju tych z �Godey's", o kt�rej nie mo�e zapomnie�.
Nietrudno by�o sobie wyobrazi�, jak znu�ony P�noc� i Rachel Howland spieszy do
Nowego Jorku, by znale�� si� u jej boku...
Patrzy�a na niego w milczeniu. O�e� si� ze mn�, Magnus - k��bi�y si� w g�owie
rozpaczliwe s�owa. Pojad� za tob� wsz�dzie, gdziekolwiek si� ruszysz w tej
zapomnianej przez Boga i ludzi krainie. Godz� si� na
29
wszelkie trudy, byleby� pozwoli� mi zosta� u swego boku... Nie dopu��, �ebym
umar�a w samotno�ci.
- Nie lubi�, Rachel, kiedy patrzysz na mnie w ten spos�b. Tak samo wpatrywa� si�
we mnie wyg�odnia�y grizli, na kt�rego natkn��em si� kiedy� na lodowcu.
- Daj � ci ostatni� szans�, Magnus. Ostatni� szans�, �eby� m�g� mnie jeszcze
kiedykolwiek zobaczy�. Zabierz mnie jutro ze sob�, a zostan� z tob� na zawsze. A
je�li mnie tu zostawisz, to niech B�g ma ci� w swojej opiece.
- Kt�rego� dnia si� pobierzemy, Rachel. Przyrzekam.
O�e� si� ze mn� teraz, ukochany. Zabierz mnie ze sob�, b�agam. Nie zmuszaj mnie,
�ebym to zrobi�a. Nie dopu��, bym o tym cho�by my�la�a...
Poca�owa� j�. Rozchyli�a wargi. Poca�unek by� coraz gor�tszy, coraz bardziej
nami�tny...
Po chwili le�a� ju� na niej.
Wpatrywa�a si� w niego, b�agaj�c bez s��w o mi�o��.